Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Magdalena Cielecka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Aktorzy i aktorki polscy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Angelica
Moderator
Moderator


Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 215375
Przeczytał: 139 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Baker Street
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:16:27 09-11-11    Temat postu:

Fotki


Powrót do góry
Zobacz profil autora
słoneczko
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 18 Cze 2007
Posty: 31868
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 4:14:21 05-02-12    Temat postu:








Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monserrat
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 26 Sie 2009
Posty: 6517
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:15:17 30-03-12    Temat postu:

Fotki



Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angelica
Moderator
Moderator


Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 215375
Przeczytał: 139 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Baker Street
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:01:28 17-04-12    Temat postu:

na planie drugiej serii serialu Bez tajemnic


Powrót do góry
Zobacz profil autora
Monserrat
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 26 Sie 2009
Posty: 6517
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:33:30 19-04-12    Temat postu:

Hotel 52


Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angelica
Moderator
Moderator


Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 215375
Przeczytał: 139 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Baker Street
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:39:59 01-09-12    Temat postu:

To ona powinna być główną bohaterką Hotelu 52
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KasiOva
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 20 Gru 2010
Posty: 7344
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 7:31:08 03-09-12    Temat postu:

Jak dla mnie to wspaniała aktorka .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angelica
Moderator
Moderator


Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 215375
Przeczytał: 139 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Baker Street
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:26:43 05-09-12    Temat postu:

Hotel 52
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angelica
Moderator
Moderator


Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 215375
Przeczytał: 139 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Baker Street
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:36:53 03-02-13    Temat postu:

Prawo Agaty - trzecia seria






Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angelica
Moderator
Moderator


Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 215375
Przeczytał: 139 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Baker Street
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:28:10 10-07-14    Temat postu:

fotka
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angelica
Moderator
Moderator


Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 215375
Przeczytał: 139 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Baker Street
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:49:05 16-04-15    Temat postu:

na planie serialu Pakt



Powrót do góry
Zobacz profil autora
wodzislaw565
Obserwator


Dołączył: 29 Kwi 2015
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 14:31:08 29-04-15    Temat postu:

Wspaniała aktorka, wreszcie udało się jej poukładać sprawy miłosne i wychodzi za mąż.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ines_
Big Brat
Big Brat


Dołączył: 20 Lut 2012
Posty: 917
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:15:27 17-01-16    Temat postu:

MAGDALENA CIELECKA: UFASZ, ALBO MUSISZ ODEJŚĆ.


Półtora roku temu myślała, że jej kariera utknęła w martwym punkcie. Gdy nie grała, miała czas na życie. Teraz z trudem znajduje chwilę dla siebie. Ale Magdalena Cielecka już wie, że pewnych spraw nie można odkładać.



Czasem żartuję, że jako staruszka będę sobie chodzić do teatru w kapciach i zawsze, jeśli tylko będę chciała,
znajdzie się dla mnie rola - mówi Magdalena Cielecka /Aldona Karczmarczyk /Pani.


Ostatnia premiera - "Francuzi" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego, w których grasz - to kolejny sukces Nowego Teatru. Bilety są wyprzedane na kilka miesięcy naprzód.

Magdalena Cielecka:
Rzeczywiście, na "Francuzów" walą tłumy. Przyznam się, że bardzo lubię ten spektakl, ponieważ chyba pierwszy raz w życiu podczas pracy w teatrze zupełnie się nie męczę. Siedzę sobie na krzesełeczku, ładnie wyglądam, mówię tekst i nic więcej. Bardzo to sobie chwalę.

W Nowym Teatrze nie ma tradycyjnego zespołu aktorskiego, tworzycie pewien rodzaj wspólnoty.

- Trochę jak w rodzinie, ale to i dobrze, i źle. Czasami się kochasz, a czasami nienawidzisz. Z Krzyśkiem Warlikowskim jestem związana zawodowo piętnaście lat, oczywiście z przerwami, bo był moment, że potrzebowałam urlopu od naszej wspólnoty, żeby potem z radością wrócić. Bycie w tej grupie daje mi absolutne poczucie bezpieczeństwa, ona jest takim portem, w którym zawsze na mnie czekają. Kiedy Krzysiek robi nowy spektakl, to masz pewność, że będzie w nim dla ciebie miejsce. Masz zagwarantowaną emeryturę artystyczną, można tak powiedzieć. Czasem żartuję, że jako staruszka będę sobie chodzić do teatru w kapciach i zawsze, jeśli tylko będę chciała, znajdzie się dla mnie rola.
- Z drugiej strony, przynależność do tego zespołu przysparza różnych problemów i ja to kiedyś odczułam. Inni twórcy nie biorą cię w ogóle pod uwagę, bo jesteś "tą od Warlikowskiego". Można powiedzieć, że jesteśmy jak rodzina, ale też bym tego nie przeceniała. Światła gasną, przebieramy się i każdy idzie do swojego domu, do swojego życia. Oczywiście spotykamy się na różnych uroczystościach, ślubach, pogrzebach. Nie jesteśmy też środowiskiem jednorodnym pod względem światopoglądowym czy sympatii politycznych. Nauczyliśmy się to akceptować, co nie znaczy, że nie wybuchają awantury. Czasem bardzo ostre.

Co sądzisz o tym, że ostatnio niektórzy artyści mocno zaangażowali się w spory polityczne?

- Jest delikatna granica między sensownym zaangażowaniem się w życie publiczne a przyjęciem roli eksperta w każdej kwestii. Ja nie poszłabym do komitetów wyborczych i nie zgodziłabym się zostać twarzą żadnej partii. Po pierwsze dlatego, że zależy mi, jako aktorce, żeby pozostać neutralną, nie chcę, żeby ktoś przez pryzmat moich poglądów patrzył na moją pracę. Nie chciałabym też być słupem ogłoszeniowym jakiejś idei, innej niż ta, którą przekazuję w spektaklu czy filmie. Ale też nie ukrywam swoich poglądów. Jakiś czas temu udzieliłam wywiadu do "Gazety Wyborczej" na temat tego, co mnie łączy z Żydami - było to związane z akcją "Żonkile".
- Pierwszy raz w życiu dotknęła mnie tak ogromna fala hejtu. Liczba nieprzychylnych, obraźliwych komentarzy pod moim adresem była naprawdę przygniatająca. Ale gdybym jeszcze raz miała wypowiedzieć się na ten temat, to zrobiłabym to bez wahania. Uważam, że jeśli można wykorzystać nazwisko, twarz w ważnej sprawie, to należy to zrobić. Rozpoznawalność to przywilej, który dostałam w pakiecie ze swoim zawodem. Pilnuję jednak, żeby nie być ambasadorem wszystkiego.

Czy dla ciebie treść ma znaczenie, czy liczy się tylko poziom artystyczny propozycji, którą dostajesz?

- To jest ciekawe pytanie. Nie zagrałabym w filmie czy spektaklu, który miałby być użyty wyłącznie do krzewienia jakiejś ideologii. Natomiast wiele razy grałam postaci z gruntu złe albo niemoralne, które mogą budzić mój sprzeciw jako człowieka, natomiast w sztuce to czemuś służy, porusza emocje u widza, zmusza do refleksji.

Kiedy rozmawiałyśmy półtora roku temu, mówiłaś, że nie dostajesz żadnych propozycji filmowych ani telewizyjnych. Nawet wspominałaś o emeryturze zawodowej. Sporo się od tego czasu zmieniło. Wróciłaś do gry. Nakręciłaś trzy seriale, trzy filmy fabularne. Był jakiś punkt zwrotny, który zdecydował o tym, że znów zaczęto cię angażować?

- I miałam jeszcze dwie premiery w teatrze. To prawda, był moment, gdy chciałam iść na emeryturę, bo myślałam, że już mnie nic ciekawego nie czeka. A teraz chcę iść na emeryturę, bo jestem tak zmęczona, że brakuje mi i czasu, i przede wszystkim sił. Wydaje mi się, że nie było żadnego punktu zwrotnego. Tak pół żartem, pół serio mówię, że ja to sobie wykrakałam. Wysyłałam takie sygnały w mediach - gdy na przykład odbierałam kolejny medal za kolejne zasługi, a dziennikarze pytali: "Pani Magdo, co pani teraz robi?", odpowiadałam: "Nic", a oni myśleli, że to żart.
- Trochę mnie to denerwowało, bo panuje takie przeświadczenie, że my jesteśmy zawsze tacy zabiegani, zapracowani. A ja postanowiłam mówić prawdę i ta prawda w jakimś sensie się na mnie zemściła, przygniotła mnie i powaliła (śmiech). Może ktoś sobie o mnie przypomniał, a może po prostu pojawiły się scenariusze, w których ktoś zobaczył dla mnie miejsce? Nasza branża funkcjonuje trochę w ten sposób, że przez jakiś czas w kółko grają te same osoby. Tak jakby twórcy oscylowali wokół dwóch, trzech nazwisk, a całej reszty nie widzieli. Być może tamte dwa chude lata wynikały z tego, że ktoś o mnie zapomniał, wyrzucił z notesu i pamięci. A potem, jak wygrałam jeden, drugi casting, to już poszło. Musiałam nawet z braku czasu odmówić kilka razy. Przyznam, że to fajne uczucie.

To potwierdziło twoją wartość.

- Jasne, rośnie się w swoich oczach, gdy jednak ktoś nas chce i ceni nasze umiejętności. Natomiast wolałabym, żeby te propozycje przychodziły nie w taki skokowy sposób, tylko w miarę regularnie, i żebym za jakiś czas, jak będę miała 50, a potem 60 lat, grała to, co chcę, a nie cokolwiek, by móc się utrzymać. Miałam taki moment, że biegałam za pracą, robiłam wiele rzeczy, które nie bardzo mnie interesowały, żeby zarobić pieniądze. I to też jest naturalne. Liczę się z tym, że za chwilę to zainteresowanie moją osobą minie i znów będę miała czas na życie. Mam taki pogląd, że albo ci życie robi miejsce na pracę, albo odwrotnie - praca robi miejsce na życie.

W serialach "Pakt" i "Prokurator" twoje bohaterki są piękne, eleganckie, zdystansowane wobec świata.

- Ja już przestałam się buntować przeciwko obsadzaniu mnie w takich rolach, umieszczaniu w takiej szufladce, bo wydaje mi się, że w naszym kraju miejscem, gdzie można zamykać stare szufladki, a wchodzić w nowe, jest teatr. Zwłaszcza mój teatr daje mi możliwości spektakularnej przemiany, chociaż ostatnio w filmie też się to, na szczęście, dzieje. Pojawiło się nowe pokolenie reżyserów, którzy myślą inaczej, unikają schematów. Na przykład w "Córkach dancingu" Agnieszki Smoczyńskiej gram podstarzałą striptizerkę o wdzięcznym pseudonimie Boskie Futro. To niewielka drugoplanowa rola, ale bardzo smaczna i odświeżająca dla mnie, a sam projekt jest nieoczywisty, wręcz szalony, bo to musical, a do tego fantasy. Wkrótce zagram też u Jacka Bławuta juniora w filmie dla młodego widza "Dzień czekolady". Nie mogę za dużo na ten temat powiedzieć, bo chodzi o to, żeby nie było do końca wiadomo, kogo właściwie gram, ale już bardziej zaskakująco obsadzić się mnie nie da.

Masz ochotę pracować z młodymi ludźmi, chociaż to wiąże się z ryzykiem.

- To bardziej kwestia ciekawości i gotowości na nowe. Zazwyczaj czuję, co chcę robić, z kim chciałabym się spotkać w pracy, a z kim nie. Bywają też sytuacje, że lepiej nie firmować swoją twarzą jakiejś produkcji. Jeśli ktoś mi proponuje jedną scenę w filmie, w której stoję na golasa i oblewam się mlekiem oślic (tak dokładnie było w scenariuszu), to muszę widzieć sens w tak ryzykownym epizodzie. Do tego dochodzi myślenie o widzu, szacunek dla jego oczekiwań - może to moje nazwisko na plakacie skłoni go do pójścia na film i poczuje się oszukany. Niedawno dostałam propozycję, żeby zagrać w amerykańskim filmie u boku wielkiego gwiazdora. Kuszące... Ale zadanie polegało na tym, by... powiedzieć trzy zdania. Podziękowałam. Jeżeli mam zagrać, to muszę mieć co zagrać, a nie tylko "otrzeć się".

Kiedyś mówiłaś, że czterdziestka to trudny moment dla aktorki. Już nie młoda, a jeszcze nie stara.

- Bo tak, niestety, jest. Zawsze mnie śmieszy, gdy w scenariuszu jest napisany w nawiasie wiek postaci - 35 albo 38 lat, no, już w ostateczności "tuż przed czterdziestką", tak jakby ta czterdziestka była jakąś krytyczną, nieprzekraczalną granicą. Ale coś w moim przypadku drgnęło, teraz już gram matki dorosłych ludzi, np. u Janka Kidawy-Błońskiego w filmie o życiu legendarnego piłkarza Jana Banasia. Akcja toczy się przez kilkadziesiąt lat, więc byłam odmładzana, postarzana.

Stanisława Celińska powiedziała kiedyś, że bardzo się cieszy, że jest taka stara, bo wreszcie może sobie pograć.

- Dokładnie tak, teraz już wybiera role, na które ma ochotę. Nie musi udowadniać, że może jeszcze zagrać młodą i atrakcyjną kobietę. Niedawno spotkałyśmy się z Mają Ostaszewską na castingu do tej samej roli i powiedziano nam wprost, że za dobrze wyglądamy. Zgoda, reżyser ma prawo do swojej wizji, może potrzebował zniszczonej czterdziestki, ale, na miłość boską, chyba jest coś takiego jak charakteryzacja! Dzisiaj casting to absolutna konieczność. Rządzą producenci, stacje i rzesze redaktorów, którzy decydują o twoim być albo nie być w filmie czy serialu. Rozumiem to, ale często do tej samej roli zaprasza się Kingę Preis, Dankę Stenkę, Agatę Kuleszę, Maję Ostaszewską, Agatę Buzek, mnie i jeszcze ze dwie, trzy osoby.
- Co z tego, że jesteśmy kompletnie różne, twórcy nie mają żadnej idei, nie wiedzą, czy bohaterka ma być chuda, czy gruba, blondynka czy czarna. Wszystkie się spotykamy, co jest dosyć zabawne, a potem wymieniamy komentarzami. Ostatnio jedna z nas powiedziała: "Mam tego dosyć, ten zawód jest okropny, oni nas sprawdzają?! To my powinnyśmy ich sprawdzać!". Ale oczywiście stajemy przed kamerą, walczymy o role, na tym też polega ten zawód. Może wreszcie powinnyśmy napisać coś swojego? W większości przypadków jest tak, że czytasz scenariusz, włos ci się jeży na głowie i myślisz: Boże, żeby tylko znaleźć coś, co byłoby warte pochylenia się nad tym tekstem, poprawienia, znalezienia w tym siebie.

Z Mają Ostaszewską przyjaźnisz się od lat. Wielu aktorów mówi, że trudno o bliską relację w tym środowisku, że za dużo jest w nim rywalizacji, zazdrości i zawiści.

- Są przyjaźnie, chociaż jest też rywalizacja. Nie oszukujmy się, każda aktorka chciałaby zagrać w "Idzie" (reż. Paweł Pawlikowski - red.) - świetna rola, wspaniały film i wszystko to, co wraz z nim przyszło potem. Nie wiem, czy nazwałabym to zazdrością, bo w słowie "zazdrość" jest pejoratywna barwa, raczej chodzi o pewien żal - szkoda, że to ja nie dostałam szansy tego zagrać. Ale zawiści w tym nie ma, poza tym większość aktorek z mojego otoczenia spełnia się zawodowo. Wydaje mi się, że do przyjaźni trzeba dojrzeć, ja też nie przyjaźniłam się z Mają od początku, chociaż znamy się od szkoły teatralnej. Spotykałyśmy się tu i ówdzie, ocierałyśmy o te same teatry, spektakle, projekty, chociaż nie grałyśmy razem. Trzeba dorosnąć, "uspokoić" te zazdrości, frustracje, jakieś poczucie niesprawiedliwości czy niezgody, co jest też domeną młodości, kiedy chcemy mieć wszystko dla siebie, chcemy być na każdej okładce i w każdej produkcji. Potem, jak człowiek dojrzewa, sam jest usatysfakcjonowany, to nie musi się już szarpać.

Kilka miesięcy temu w trakcie Festiwalu Filmowego w Gdyni samobójstwo popełnił reżyser Marcin Wrona.

- Znałam w miarę dobrze Marcina, pracowałam z nim, spotykaliśmy się też prywatnie, bawiliśmy razem. Mam poczucie, że środowisko dorobiło ideologię do tego wypadku. I to jest bardzo smutne. Tak jakby zawłaszczyło śmierć Marcina do kreacji siebie. Wszyscy wpadli w jakąś histerię, zaczęli spekulować. To jest nie fair wobec Marcina, jego rodziny. Pojawiły się wnioski, że teraz musimy się zjednoczyć, scalić, tak jakby śmierć Marcina miała coś otworzyć, oczyścić. On zabrał tajemnicę do grobu, a robienie z tego rewolucji w środowisku, które zawsze było podzielone, to jakieś nadużycie.

Zgodzisz się jednak, że ten zawód jest pełen bólu i frustracji, które powodują ucieczki w alkohol i inne używki?

- A czy na przykład w środowisku chirurgów nie ma depresji, alkoholizmu, rywalizacji? Wydaje mi się, że gdyby zależało to od tego, że ktoś poczuł się niedoceniony, to tragedie musiałyby się zdarzać w naszym środowisku co chwilę. Dlatego nie wygłaszałabym tak łatwo ocen. Mówi się, że artyści są bardziej wrażliwi. To też jest nieprawda. Artyści bywają różni, niektórzy są jak czołg. Grasz wyczerpujące psychicznie i fizycznie role. Jaką cenę za to płacisz? To się bardzo zmieniło na przestrzeni lat. Widzę to na przykładzie "4.48 Psychosis" Sarah Kane, spektaklu, w którym gram od kilkunastu lat w TR Warszawa. Na początku rozwalałam się od środka całkowicie. Teraz wykształciłam takie mechanizmy obronne, czy po prostu profesjonalne, które pozwalają mi to dobrze zrobić bez ponoszenia takiego kosztu. Wciąż korzystam ze swoich emocji, ale świadomie używam tych, które chcę "spalić" podczas spektaklu, a nie w życiu.



Dla mnie w związku ważna jest wspólnota myśli, wartości, niekoniecznie zaś wspólnota gustu i ulubionych
rzeczy do robienia czy posiadanie tego samego zdania na każdy temat /Aldona Kaczmarczyk /Pani.




To nawet wygodne.

- Oczywiście, to rodzaj terapii, za którą jeszcze ci płacą (śmiech). Ale dojść do tego musisz sama. Wydaje mi się, że duże znaczenie ma to, kim jesteś i jak się zmieniasz. Ja naprawdę nigdy nie byłam stereotypową artystką z głową w chmurach, która na przykład nie wie, jak wysłać list. Zawsze byłam pragmatyczna, rzetelna, punktualna. Czasem sama mam do siebie o to pretensje, myślę, że dobrze by było jakąś nutkę szaleństwa dorzucić do mojej osobowości. Wtedy byłabym barwniejsza.

Kiedyś powiedziałaś, że nie jesteś żadną Jadzią z serialu, bo zapracowałaś na swoje nazwisko. Posypały się potem na ciebie gromy.

- Wyjęto jedno zdanie z kontekstu, no i od razu zrobiła się afera. Tak się teraz porobiło, że wszystko jest komentowane. Z tego powodu bardzo rzadko wychodzę na imprezy, bo potem męczą mnie te wszystkie zdjęcia, oceny. Ostatnio pod moim zdjęciem był naprawdę wybitny podpis, nauczyłam się go na pamięć, żeby cytować: "Brzydkie, sepleniące drewno wzrostu siedzącego psa". Poezja, prawda? (śmiech) Nie mówię, że mnie nic nie rusza, to zależy od dnia, od chwili. Każdy z nas tak ma. Niby jesteś twarda, ale potem idziesz ulicą, ktoś powie coś nieprzyjemnego i płaczesz. Ale już tak się nie przejmuję. Jak zobaczyłam parę filmów, w których ktoś mnie nie obsadził, a walczyłam o to, to pomyślałam sobie: Panie Boże, jak ja ci dziękuję, że tam nie gram. Naprawdę wierzę, że wszystko jest po coś. Nawet jeśli nie zagram w jakimś filmie, nie pójdę na imprezę lub bankiet, to czy coś mnie ominie?

''Albo życie robi miejsce na pracę,albo odwrotnie – praca robi miejsce na życie''.

Żałujesz czegoś, co zrobiłaś albo czego nie zrobiłaś, że z kimś byłaś? Coś można było inaczej, lepiej?

- Może mogłabym mieszkać we Francji albo w Hollywood? (śmiech) Nie, żartuję sobie. Pewnie masz na myśli macierzyństwo, rodzinę? Może mogłabym być już po dwóch rozwodach, mieć kilkoro dzieci z różnych związków? Może tak mogłoby być.

W przyszłym roku będzie cię można zobaczyć w filmie Tomasza Wasilewskiego "Zjednoczone Stany Miłości". Znowu grasz z Andrzejem Chyrą. Wiele lat byliście prywatnie parą. Każde wasze wspólne pojawienie się to ciągle sensacja.

- Miałam pewne wątpliwości, ale Andrzej jest wspaniałym aktorem i wciąż świetnie nam się razem pracuje. Bardzo go cenię, cały czas gramy razem w teatrze. Zawsze będzie bliski mojemu sercu, ale przecież od dawna każde z nas ma swoje życie.

Jak układa się twoje?

- Dziękuję, dobrze. Bez zmian. Jesteśmy z Dawidem razem dwa i pół roku.

Podobno kiedy się poznaliście, nie wiedział, że jesteś aktorką...

- Tak, nie wiedział, na szczęście. Spotkaliśmy się w knajpie w Tel Awiwie. Dawid nie miał na mój temat żadnych wyobrażeń, a ja z kolei miałam pewność, że jego zainteresowanie nie wynika z tego, że jestem znaną aktorką. Byłam wcześniej w sytuacjach, kiedy ktoś mnie zagadywał czy podrywał, ponieważ wiedział, kim jestem. Zrobiłam się czujna i reagowałam na to wręcz alergicznie, bo takie zachowanie jest podszyte brakiem szczerości.

Poznaliście się w Izraelu, a teraz Dawid mieszka z tobą w Warszawie?

- Większość czasu jest tutaj, ale podróże są wpisane w jego pracę.

To inny związek niż poprzednie?

- Wiele się zmieniło. Jestem na innym etapie. Nie chcę powiedzieć, że nic nie muszę, bo muszę wstać rano, iść do lekarza, na spektakl, zadbać o bliskich. Ale jak czegoś nie mam czy coś mnie omija, to już nie rwę włosów z głowy. Jestem spokojniejsza. Dla mnie w związku ważna jest wspólnota myśli, wartości, niekoniecznie zaś wspólnota gustu i ulubionych rzeczy do robienia czy posiadanie tego samego zdania na każdy temat.

Są kobiety, które zakochują się w mężczyźnie i natychmiast rezygnują ze swojego życia, ambicji, przyjaciół.

- Ja do nich nie należę, zawsze pracowałam, miałam swoje pieniądze. Moja mama jest bardzo niezależną kobietą, myślę więc, że taki wzorzec wyniosłam z domu. Wyznaję zasadę, że niczego w związku przed sobą nie ukrywamy. Znamy kody do swoich telefonów, PIN-y do kart, ale nie mam potrzeby zaglądania do skrzynki mejlowej swojego chłopaka. Nikogo w życiu nie kontrolowałam: albo się ufa, albo nie. Wydaje mi się, że mam dobrą intuicję i ona mnie, odpukać, nie zawodzi. Oczywiście czasem pojawiają się wątpliwości lub niepokój. Poznajesz kogoś, wchodzisz w związek, który już nie jest pierwszy ani dla niego, ani dla ciebie. Dochodzą cię głosy z różnych stron, możesz w to wierzyć lub nie, ale jednak to słyszysz i zaczyna kiełkować lęk, czy on na pewno mówi prawdę, czy to na pewno wyglądało tak, jak opowiada. Chyba każdy to zna. Z czasem, żyjąc z drugim człowiekiem, poznając go, wszystko staje się jasne: ufasz albo musisz odejść.

Jak Dawid odnalazł się w twoim środowisku?

- Bardzo dobrze. On ma taki rodzaj otwartości, że potrafi dogadać się z każdym. Moje środowisko teatralne jest dość trudne - gdy ktoś przyprowadza nowego partnera czy partnerkę do tej "rodziny", potrafi być nieciekawie. To duży sprawdzian dla ludzi z zewnątrz. A Dawid został natychmiast zaakceptowany. On mówi, że jest naszym, a zwłaszcza moim, psychofanem. Potrafi oglądać spektakl po kilkanaście razy.

Masz jakiś scenariusz dotyczący tego związku?

- Staram się żyć tu i teraz i po prostu być w tym autentyczna. Oczywiście mamy wspólne plany, razem zmieniliśmy mieszkanie, choć we mnie ta potrzeba kiełkowała już wcześniej, to sfinalizowało się to dopiero wtedy, kiedy byliśmy już parą. Można powiedzieć, że to był taki katalizator tej decyzji. Urządzaliśmy je razem. To daje poczucie wspólnoty, chociaż ja mam swój odrębny świat i bardzo go lubię. Czasem spotykam się sama z moimi przyjaciółmi i daję pełne prawo drugiej stronie, żeby robiła to samo. Może to zabrzmi cynicznie, ale wydaje mi się, że w trudnych momentach sobie poradzę.
- Gdyby kiedyś zdarzyło się tak, że byśmy się rozstali, to wiem, że to udźwignę, będę cierpiała, będę nieszczęśliwa, smutna, zła, rozczarowana, ale się podniosę. Byłam w różnych sytuacjach, konfiguracjach. Czasem nam się wydaje, że coś jest największą katastrofą w naszym życiu, a potem okazuje się, że była to ogromna szansa, bo zmusiło nas to do działania. Miałam taki okres, kiedy przez kłopoty z kręgosłupem byłam zmuszona trzy miesiące leżeć plackiem. I ta sytuacja otworzyła mi oczy na wiele rzeczy, zweryfikowała relacje, ówczesny związek. Są oczywiście takie katastrofy, z których ludzie się nie podnoszą, ale fajnie jest we wszystkim, co nam się przydarza, widzieć jakiś sens. Ja staram się go dostrzegać. Im jestem starsza, tym częściej myślę o tym, że warto się zabezpieczać. Nie chodzi mi o sprawy materialne, chociaż one też są ważne, ale o ludzi. Dbać o relacje, spotykać się, pomagać sobie. Im więcej dajesz, tym więcej dostajesz. To wszystko potem wraca.

Przyjaciele są pewniejszą inwestycją niż polisa.

- Kiedy jesteśmy młodzi, to jest nam trochę wszystko jedno, jesteśmy takimi samotnymi wyspami i skaczemy sobie to tu, to tam. Tak jak nam wygodnie. Wyobrażamy sobie, i słusznie, że mamy jeszcze mnóstwo czasu na wszystko. Ale potem przychodzi refleksja, że trzeba znaleźć swoje miejsce, środowisko. Jak myślę o bliskich osobach, które są wokół mnie, to mam nadzieję, że będą już ze mną zawsze. Nie wiem, może to przychodzi z wiekiem, ale bardzo lubię spotykać się z przyjaciółmi, i to nie w klubach, w których tańczy się do rana, tylko w domach, gdzie prowadzi się rozmowy, siada się razem do obiadu.
- Gdyby mi to ktoś powiedział parę lat temu, to roześmiałabym się, że tak żyją seniorzy. To mój ulubiony sposób spędzania czasu. Może jest we mnie daleko posunięty pragmatyzm, ale kiedy zmieniałam mieszkanie, to szukałam miejsca, z którego byłoby blisko do mojego teatru, do telewizji, radia. Teraz wszystko mam w pobliżu, nie potrzebuję samochodu, niedaleko są park, ekobazar, basen, kawiarnie. Kiedyś mieszkałam w dość odległej dzielnicy, spędzałam godziny w korkach. To mi okropnie utrudniało życie, a ja już dojrzałam do tego, że chcę je sobie ułatwiać.

PANI 1/2016.

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angelica
Moderator
Moderator


Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 215375
Przeczytał: 139 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Baker Street
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:45:18 22-02-16    Temat postu:

na festiwalu w Berlinie






Powrót do góry
Zobacz profil autora
Angelica
Moderator
Moderator


Dołączył: 25 Gru 2006
Posty: 215375
Przeczytał: 139 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Baker Street
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 0:25:51 08-03-16    Temat postu:

Orły 2016



Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Aktorzy i aktorki polscy Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 3 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin