|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:44:14 30-10-11 Temat postu: |
|
|
Jest na czym oko zwiesić, ale serial jako taki mnie jakoś specjalnie nie wciągnął |
|
Powrót do góry |
|
|
Denisse Arcymistrz
Dołączył: 02 Sty 2009 Posty: 39481 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:51:30 30-10-11 Temat postu: |
|
|
agam napisał: | Jest na czym oko zwiesić, ale serial jako taki mnie jakoś specjalnie nie wciągnął |
Dla takiego gościa można się przemęczyć |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:02:45 31-10-11 Temat postu: |
|
|
Ja tak chyba nie umiem |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:39:00 07-11-11 Temat postu: |
|
|
4. Facet to świnia
Alegria w zadziwiająco dobrym humorze, stanęła przed drzwiami mieszkania swojej przyjaciółki. Zadziwiająco, bo jej partner, Ramon Duque, mimo iż był muzykiem, to nie przejawiał zbytniego talentu, do poruszania się w rytm muzyki, nie mówiąc już o tym, że nie odróżniał strony lewej od prawej, co raczej jest domeną kobiet. Mimo wszystko nawiązała się między nimi jakaś nić porozumienia i choć marzenia o dotarciu do finałowego odcinka programu i pokonaniu w nim Marii Eleny, zdawały się być teraz nieco bardziej trudne do zrealizowania (żeby nie mówić, że wręcz niemożliwe), Alegria nie traciła nadziei.
Westchnęła, nastawiając się psychicznie na rozmowę z Eveline, na temat tego podłego szczura Jorgego i jego rzekomego „przejrzenia na oczy” i uświadomienia sobie, ile dla niego znaczy jej przyjaciółka. Zapukała do drzwi, w umówiony sposób, i już po chwili dobiegł ją jakiś rumor.
- Już idę! – usłyszała głos przyjaciółki. Po chwili drzwi mieszkania otworzyły się, a oczom Alegrii, za plecami przyjaciółki, ukazały się całe połacie kwiatów wszelkiego rodzaju.
- Co tu się stało? – spytała, badawczo przyglądając się Eveline. Dziewczyna zachichotała i otworzyła drzwi szerzej, by wpuścić przyjaciółkę. Alegria pokręciła głową z niedowierzaniem i wszedłszy do środka, zaczęła rozglądać się za jakimś wolnym miejscem, gdzie mogłaby usiąść. Niestety, cały pokój tonął w kwiatach i próżno było szukać miejsca, w którym by ich nie było.
- W głowie mi się już kręci od tych wszystkich zapachów i kolorów – chichotała Eveline, przewracając oczami. – Ale Jorge powiedział, że nie przestanie przysyłać posłańców z kwiatami, dopóki nie powiem, że mu wybaczam.
- Chyba nie zamierzasz mu wybaczać? – spytała Alegria i wsparłszy dłonie na biodrach, wlepiła oczy w przyjaciółkę. – Eveline?
- Więc mam utonąć pod tym kwiatami? – odpowiedziała pytaniem, trzepocząc niewinnie rzęsami.
- Po prostu nie przyjmuj ich więcej i każ mu się nimi wypchać!
- Ale czy to nie urocze? – spytała, pochylając się nad jednym z bukietów i przymknąwszy oczy, odetchnęła głęboko, upajając się ich zapachem.
- Eveline! – Alegria w sekundę znalazła się obok przyjaciółki i chwyciwszy ją za ramiona, potrząsnęła nią lekko. – Opamiętaj się! Zapomniałaś już o tej wywłoce, z którą go widziałyśmy? Faceci tacy, jak on, nie zmieniają się z dnia na dzień.
- Dlaczego nie chcesz dać mu szansy?
- Bo nie chcę, żebyś znów przez niego ryczała, albo spiła się i smęciła mi przez całą noc jakie to życie jest do d**y i że faceci to świnie…
Maria Elena z radością opuściła salę treningową. Carlos Vasquez okazał się zwykłym chamem, egoistą i prostakiem. I na dodatek nie miał bladego pojęcia o tańcu, nie mówiąc już o tym, że tak jak zapowiedział, nie zamierzał współpracować. Maria Elena w duchu prosiła więc niebiosa i wszystkich świętych, by partner jej rywalki, Ramon „Jakiśtam” okazał się co najmniej takim samym beztalenciem tanecznym. Marzenia o finale, musiała na razie odłożyć. Przynajmniej do czasu, kiedy nie wymyśli, jak zmusić Vasqueza do współpracy, co wcale nie było takie proste. Nawet jeśli dobrowolnie zechciałby wkładać w treningi trochę wysiłku i dobrej woli, to i tak ruszał się tak kanciasto, że nie sądziła czy kiedykolwiek uda jej się sprawić, by tańczył lekko i z gracją, by po prostu płynął po parkiecie.
Wyszukała w torebce kluczyki i wsiadła do swojego samochodu. Nim odpaliła, usłyszała znajomy dźwięk telefonu. Sięgnęła po niego, a kiedy zobaczyła na wyświetlaczu napis „mama”, przewróciła teatralnie oczami i z niechęcią wcisnęła „odbierz”.
- Tak mamo? – rzuciła od niechcenia, znużonym głosem, wkładając kluczki do stacyjki.
- Dziwnie brzmisz, stało się coś? – Co by nie mówić o jej matce, zawsze doskonale wiedziała w jakim nastroju jej córka, nawet gdy rozmawiały tylko przez telefon, nie widząc się.
- Nie, nic się nie stało. Jestem zmęczona, właśnie wracam z treningu…
- Jutro urodziny ciotki Constancii, pamiętasz?
- Tak, pamiętam – mruknęła bez entuzjazmu, usiłując na poczekaniu wymyślić jakąkolwiek wymówkę, byle tylko nie musieć brać udziału w tym kolejnym, rodzinnym spędzie.
- Przyjedziesz, prawda? Mówiłam ci już o Fernandzie? To syn drugiego męża…
- Wiem – przerwała matce, chcąc jak najprędzej zakończyć tę rozmowę. – Właściwie to… – już miała skłamać, że nie da rady przyjechać, kiedy w jej głowie zapaliła się czerwona lampka. – Muszę tylko pojechać do siebie, zabrać kilka rzeczy i już do was jadę.
- W takim razie do zobaczenia, kwiatuszku.
- Pa, mamo – rozłączyła się szybko. Nie znosiła, gdy matka nazywała ją „kwiatuszkami, rybkami, słoneczkami” itp., a wiedziała, że w tej chwili słyszałaby to z ust rozentuzjazmowanej matki w każdym zdaniu. Oczami wyobraźni widziała teraz matkę, z chytrym uśmiechem zacierającą ręce na jej spotkanie z Fernandem. W gruncie rzeczy, szczerze nienawidziła takich rodzinnych imprez i tego, że matka na każdym kroku próbowała ją wyswatać. Skoro jednak jej amant filmowy okazał się świnią, może trzeba dać szansę pasierbowi ciotki?
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 19:42:11 07-11-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Denisse Arcymistrz
Dołączył: 02 Sty 2009 Posty: 39481 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:17:08 07-11-11 Temat postu: |
|
|
Zabieram się za czytanie
Dzięki za odcinek
--------------------------
Ehh ta Eveline Widać, ze jeszcze jest zaślepiona przez miłość ale ten pomysł z kwiatami romantyczny więc można jej wybaczyć.
Alegria ma fuksa przynajmniej jej partner się stara i jest sympatyczny nie to co Carlos...
No i Ciekawi mnie ten cały Ferdziu hehe jaki będzie i wgl
Dzięki za odcinek :* Bardzo fajny
pozdr
Ostatnio zmieniony przez Denisse dnia 20:32:39 07-11-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:39:57 07-11-11 Temat postu: |
|
|
To ja dziękuję
Naprawdę miło wiedzieć, że się podoba, zwłaszcza, kiedy się bierze pod swoje skrzydła nie swój pomysł |
|
Powrót do góry |
|
|
Denisse Arcymistrz
Dołączył: 02 Sty 2009 Posty: 39481 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:40:10 07-11-11 Temat postu: |
|
|
agam napisał: | To ja dziękuję
Naprawdę miło wiedzieć, że się podoba, zwłaszcza, kiedy się bierze pod swoje skrzydła nie swój pomysł |
Bardzo bardzo Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki |
|
Powrót do góry |
|
|
Denisse Arcymistrz
Dołączył: 02 Sty 2009 Posty: 39481 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:40:48 12-11-11 Temat postu: |
|
|
Może byś założyła swój temat do tej telki ? i przeniosła tam odcinki ? bo tutaj nie możesz dodać np numeru odcinka by wszyscy widzieli, że pojawił się nowy... |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25795 Przeczytał: 9 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:42:18 12-11-11 Temat postu: |
|
|
Ewi, mamy stały kontakt z Agą, zaraz pozmieniam. |
|
Powrót do góry |
|
|
Denisse Arcymistrz
Dołączył: 02 Sty 2009 Posty: 39481 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:02:27 12-11-11 Temat postu: |
|
|
AllSins napisał: | Ewi, mamy stały kontakt z Agą, zaraz pozmieniam. |
A chyba, ze Spoko |
|
Powrót do góry |
|
|
Anna. Mistrz
Dołączył: 10 Lis 2010 Posty: 19387 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Podkarpacie ;*** Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:11:05 12-11-11 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam wszystkie odcinki i jestem pod wrażeniem
Maria Elena to twarda zawodniczka Najlepsza była scena w poprzednim odcinku jak na tego aktora nawrzeszczała
Czekam na kolejny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
natalka0125 Mocno wstawiony
Dołączył: 25 Sie 2011 Posty: 6303 Przeczytał: 7 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:03:28 12-11-11 Temat postu: |
|
|
też jestem pod wrażeniem tej telki czekam na kolejny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:41:03 12-11-11 Temat postu: |
|
|
Nie wiem dlaczego, ale jakoś bardziej lubię Marię Elenę. Chociaż bardzo się różnią i wygląda na to, ze to Maria Alegria jest bardziej tą radosną i pełną optymizmu kobietą.
Co do treści, widać, że Eveline jest zaślepiona tą miłością i nie myśli tu rozumem. Z jednej strony ją rozumiemy, ale z drugiej... nie powinna się tak dać owinąc wokół paluszka.
Och! Ja jestem ciekawa co też wymyśliła dla Eleny. Kobieta zakochana w telewizyjnym aktorze, który w filmie jest czarującym mężczyzną, a w realu zupełnie inny mężczyzna. Jestem zdziwiona, że jej serce zmiękło i chce dac szansę innemu. Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:14:53 12-11-11 Temat postu: |
|
|
Cytat: | Może byś założyła swój temat do tej telki ? i przeniosła tam odcinki ? bo tutaj nie możesz dodać np numeru odcinka by wszyscy widzieli, że pojawił się nowy... |
Mogę Jestem moderatorem więc, jeśli takie jest Wasze życzenie, to będę zmieniać po każdym odcinku |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:49:10 12-11-11 Temat postu: |
|
|
Jakoś tak mnie naszło i napisałam kolejny odcinek... Trochę dłuższy niż zwykle, ale mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza, no i że się spodoba
5. Kiedy ropucha staje się księciem… a kiedy pozostaje ropuchą…
Już poprzedniego wieczora, gdy zatrzymała swój samochód na podjeździe przed rodzinną hacjendą, zaczęła żałować, że w ogóle postanowiła tu przyjechać, a teraz, kiedy dom był pełen ludzi, z których większości nie znała w ogóle, albo jedynie mgliście kojarzyła z innych spędów rodzinnych, najzwyczajniej w świecie miała ochotę uciec, nie oglądając się za siebie, zwłaszcza, gdy z ust niemal każdego z kim rozmawiała słyszała to samo pytanie: „kiedy ty się wreszcie wydasz za mąż, drogie dziecko”? Uśmiechała się wtedy wdzięcznie i odpowiadała wymijająco półsłówkami, albo bardzo zręcznie zmieniała temat, pytając o zdrowie rozmówcy lub jego interesy.
- I jak się bawisz? – usłyszała za sobą głos matki.
- Świetnie – mruknęła, chwytając kieliszek wypełniony czerwonym winem z tacy, którą właśnie niósł przechodzący obok nich kelner.
- Fernando dzwonił, że się spóźni, ale jestem pewna, że ci się spodoba.
- Skoro się spóźnia na urodziny macochy, to znaczy, że wcale nie jest taki idealny – rzuciła kąśliwie, obserwując twarz matki.
- To naprawdę miły i sympatyczny chłopak... – Terasa, zupełnie nie wzruszona złośliwą uwagą córki, trajkotała dalej jak nakręcona. Gdyby ktoś ją słyszał i nie znał jej, gotów by pomyśleć, że sama podkochuje się w przyszywanym synu swojej siostry. Maria Elena jednym duszkiem wypiła zawartość kieliszka. Wszyscy mężczyźni, z którymi próbowała swatać ją matka, byli w jej oczach mili i sympatyczni, a tak naprawdę okazywali się albo obleśnymi frajerami i to dosłownie takimi, jakich znała z amerykańskich filmów komediowych, albo jakimiś niedouczonymi bufonami z przerośniętym ego. Dlaczego więc niejaki Fernando miałby okazać się inny? Pamiętała go przecież z dzieciństwa doskonale. Był szczerbatym nudziarzem i fajtłapą. Jakim cudem miałby przeistoczyć się w pięknego kawalera, godnego tego, by walczyć o jej względy? To było życie, a nie bajka, w której obrzydliwa ropucha staje się nagle księciem na białym rumaku. W życiu takie cuda się po prostu nie zdarzały. Chociaż nie… Carlos Vasquez był doskonałym przykładem tego, jak wyśniony książę w jednej chwili zamienia się w śmierdzącą ropuchę.
Westchnęła, odstawiając kieliszek na komodę i otaksowała matkę wzrokiem, uświadamiając sobie, że jej rodzicielka, ciągle wychwala nowego kandydata na zięcia.
- Przepraszam, mamo – przerwała jej, uśmiechając się wdzięcznie. – Przewietrzę się trochę – powiedziała i nie czekając na reakcję matki, skierowała się w stronę wielkiego, tarasowego okna. Kiedy znalazła się na zewnątrz, odetchnęła z ulgą, spoglądając w rozgwieżdżone niebo. Potem przymknęła oczy, pozwalając, by delikatny wieczorny wietrzyk, owionął jej twarz. Jej mięśnie napięły się, gdy poczuła na sobie czyjś wzrok, a chwilę potem ciepło, bijące od kogoś, kto stanął właśnie tuż obok niej, naruszając niewątpliwie jej przestrzeń osobistą. Podniosła powoli powieki, gdy w jej nozdrza wdarł się jej ulubiony zapach męskich perfum, od który nie dość, że powodował zawroty głowy, to jeszcze sprawiał, że nogi miała jak z waty. Kiedy na linii wzroku napotkała cudowne, niebieskie oczy, serce mocniej zabiło jej w piersi. Omiotła wzrokiem całą sylwetkę, stojącego przed nią mężczyzny i zupełnie nieświadomie przygryzła dolną wargę w zamyśleniu. Ten facet był cholernie przystojny i cholernie pewny siebie, bo wciąż świdrował ją spojrzeniem i najwyraźniej sprawiało mu to przyjemność co najmniej taką samą, jak jej. Nie miałaby nic przeciw, gdyby został jej prywatnym księciem z bajki.
- Maria Elena – powiedział w końcu miękkim, uwodzicielskim półgłosem, uśmiechając się przy tym nieznacznie. – Wszędzie poznałbym te rudą burzę loków.
- Fernando? – wyszeptała zdumiona, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- We własnej osobie – ukłonił się teatralnie, a potem chwycił jej dłoń i złożył na niej pocałunek, patrząc przy tym wprost w jej czekoladowe oczy. – Chodźmy zatańczyć – powiedział, ciągnąc ją za sobą w stronę salonu, gdzie kilka par pląsało już radośnie za sprawą nadmiaru czerwonego wina.
- To nie jest dobry pomysł – powiedziała, mając w pamięci powtarzany przez matkę chyba z milion razy zakaz: „żadnych tanecznych wygłupów”.
- Nie umiesz tańczyć? – spytał rozbawiony, nie zdając sobie sprawy do czego może doprowadzić to jedno, pozornie niewinne pytanie…
Maria Alegria z trudem wyperswadowała przyjaciółce pomysł dawania kolejnej szansy gadowi o imieniu Jorge. Została u niej na noc, a potem przez cały dzień wałkowały wszystkie „za” i „przeciw”. Eveline była pod wyraźnym wrażeniem jego zachowania. Zresztą, na której kobiecie nie zrobiłby wrażenia takie ilości kwiatów? Maria Alegria również była pod wrażeniem, ale ostatecznie trzeźwość umysłu i wspomnienie obrazu z dyskoteki, a potem szlochającej Eveline wzięły górę. Leżąc teraz na kanapie, otoczonej zewsząd wielkimi bukietami, zastanawiała się, jak to możliwe, że jej przyjaciółka tak szybko o tym zapomniała. Czy naprawdę wystarczyło z jej salonu zrobić łąkę, by ją udobruchać. Postanowiła poruszyć ten temat zaraz jak tylko Eveline wyjdzie w końcu z kąpieli, w której nawiasem mówiąc utknęła już dobre półgodziny temu.
- Kogo diabli niosą? – mruknęła, niechętnie zwlekając się z kanapy, gdy jej uszu dobiegło delikatne pukanie do drzwi. Nie uśmiechało jej się wymijanie slalomem tych wszystkich wazonów, zalegających na podłodze, ale jakie miała inne wyjście? W domu Eve czuła się jak u siebie, zresztą były dla siebie jak siostry, więc nie widziała powodu, dla którego nie miałaby przejąć w tej chwili roli gospodyni. Pożałowała jednak tej decyzji zaraz, gdy tylko otworzyła drzwi. Najpierw jej oczom ukazał się wielki bukiet czerwonych róż, a zaraz potem zza kwiatów wychyliła się twarz osobnika, którego noga za żadne skarby świata nie powinna nigdy więcej przekroczyć progu tego mieszkania.
- Wynoś się stąd – syknęła Alegria i miała zamiar zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, ale on bez pardonu postawił stopę na progu i delikatnie pchnął drzwi, po czym wszedł do środka jak do siebie.
- Nie ty o tym zdecydujesz – odparł z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
- Eveline nie chce cię widzieć.
- Więc niech powie mi to sama – powiedział spokojnie, mierząc wzrokiem drobną sylwetkę blondynki, która stanęła mu na drodze i jak widać dość skutecznie uniemożliwiała realizację planu odzyskania Eveline.
- Wyjdź – Alegria otworzyła drzwi i gestem nakazując, by opuścił mieszkanie, ale on zamiast tego, zatrzasnął je jednym pchnięciem i w sekundę zamknął Alegrię w kącie, zasłaniając jej swoim ciałem drogę ewentualnej ucieczki.
- Jesteś podłym gadem – wysyczała wściekła Alegria, patrząc mu prosto w oczy. Był blisko. Zdecydowanie zbyt blisko. Jego oczy błyszczały niebezpiecznie, a cwany uśmiech nie schodził z jego twarzy.
- Dlaczego tak bardzo nie chcesz, żeby do mnie wróciła? – spytał, opierając dłoń o ścianę tuż przy jej głowie. – Zazdrościsz jej? – szepnął, jeszcze bardziej zmniejszając dystans między nimi.
- Chyba sobie żartujesz – prychnęła wściekle. Chciała go wyminąć, ale nie zamierzał jej wypuścić, ani ustąpić. Mógł tym ruchem przegrać wszystko, ale jeśli uda mu się wyrzucić tę upierdliwą blondynkę z życia Eveline, to odzyskanie jej będzie już tylko kwestią czasu.
- Wypuść mnie – wysyczała, a jej oczy zdawały się ciskać w niego błyskawicami. Starała się go odepchnąć, ale on zupełnie nic sobie z tego nie robiąc wpił się zachłannie w jej usta.
- Alegria? Jorge? – usłyszeli zszokowany głos Eveline. – Co się tu, do diabła, dzieje?
[/i] |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|