|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:07:59 08-03-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 45
Otworzyła oczy, przetarła je a następnie lekko przeciągnęła się na łóżku. Spojrzała za okno. Była ciemna noc. Zrzuciła koce, którymi była przykryta i usiadła na skraju łóżka. Zobaczyła lekki promyk światła wpadający przez drzwi. Wstała i wyszła z sypialni. Znalazła się w salonie. Paliła się tam lampa. To ona dawała światło, które widziała. Podeszła do kanapy, na której spał blondwłosy mężczyzna. Miał na sobie jedynie sprane dżinsy. Uśmiechnęła się i ukucnęła obok. Wpatrywała się w jego nagą klatkę piersiową, która wznosiła się i opadała pod wpływem jego oddechów. Utkwiła wzrok w jego twarzy a potem lekko swoimi palcami dotknęła jego policzka.
- Mój książę. Uratował mnie- szepnęła nie odrywając wzroku. – Kocham go. Teraz jestem na sto procent pewna- pomyślała.
Chciała delikatnie pocałować go w usta, ale zabrakło jej odwagi więc wstała i cicho podeszła do regału na którym stały różne fotografie. Jej uwagę zwróciło jedno zdjęcie. Wzięła je do ręki. Fotografia przedstawiała dwoje ludzi: mężczyznę i kobietę. Kobieta była bardzo piękna, miała idealne rysy twarzy a jej lśniące włosy idealnie się układały. Poczuła napływające do jej oczu łzy. Nie widziała ile czasu tak stała wpatrując się w to zdjęcie.
- Więc on ma narzeczoną? – pomyślała zrozpaczona.- Jaka ja jestem głupia. Myślałam…
- Juli, obudziłaś się?- Usłyszała pytanie za plecami.
Przestraszyła się i upuściła ramkę ze zdjęciem. Szybko je podniosła.
- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć- powiedział miękkim głosem.
- Nic się nie stało- odpowiedziała i ponownie spojrzała na zdjęcie.- Nie wiedziałam, że masz narzeczoną. Pasujecie do siebie.- Podała mu ramkę ze zdjęciem.
Raul spojrzał na zdjęcie bez jakichkolwiek emocji a następnie zerknął na Juliettę. Zobaczył dziwny wyraz jej twarzy. Tak jakby… smutek… ból…
- To już nie jest moja narzeczona- wyjaśnił.- Myślałem, że wyrzuciłem te zdjęcie ale widocznie zapomniałem, tylko położyłem je tutaj.- Wskazał na regał.- Czasami przychodzi sąsiadka aby trochę ogarnąć mieszkanie i zapewne je postawiła.- Wyszedł na chwilę żeby wyrzucić zdjęcie do śmieci.- To już przeszłość! Ona dla mnie nie istnieje odkąd zostawiła mnie przed ołtarzem- wyznał i spojrzał na nią obolałym wzrokiem.
Juli podeszła bliżej i delikatnie dotknęła jego policzka.
- To okropne! Musiałeś bardzo cierpieć- powiedziała poruszona wyznaniem Raula.- Tak mi przykro!
- A mi nie- odrzekł Raul i delikatnie dotknął jej włosów.- Gdyby mnie nie rzuciła to nigdy nie poznałbym Ciebie.- Zajrzał prosto w jej ciemnie, błyszczące oczy. Przysunął się bliżej i pochylił się aby ją pocałować, ale Julietta się odsunęła. Raul zabrał dłoń z jej włosów i zapytał: - Co się stało? Zrobiłem coś nie tak?
Juli potrząsnęła głową i odrzekła drżącym głosem:
- Nie… tylko…- Urwała.
- Tylko co?- Przybliżył się do niej. Tym razem została w miejscu. Wziął ją za rękę. Za tą na której miła bransoletkę ofiarowaną przez niego. Poczuł, że drży.- Ty drżysz! Zimno ci?
Juli zaprzeczyła i spuściła wzrok. Patrzyła w podłogę.
- Czego się boisz? – spytał. Ujął ją pod brodę i podniósł jej głowę, aby móc spojrzeć jej w oczy.
- Ja…- zaczęła.- Boję się… chodzi o to, że… - Głos jej drżał. Szybko przełknęła ślinę. – Boję się siebie… boję się tego, co czuję kiedy ty… jesteś tak blisko mnie…- Sama nie wierzyła w to co przed chwilą powiedziała. Chciała się zapaść pod ziemię ze wstydu. Utkwiła wzrok w podłodze.
- Nie musisz się bać.- Usłyszała jego aksamitny głos. Podniosła głowę. Uśmiechał się do niej a potem podniósł jej dłoń. Delikatnie dotknął miejsca, gdzie spoczywała bransoletka a potem po kolei zaczął całować jej szczupłe palce. Julietta lekko przymknęła oczy.
- Mam przestać?- Usłyszała. Otworzyła powieki.
- Nie…- szepnęła.
Raul delikatnie, wierzchem dłoni dotknął jej zaróżowionego policzka a następnie nachylił się i swoimi ustami musnął jej wargi. Julietta oddała mu ten pocałunek. Mocno przylgnęła do niego a swoje palce wplotła między jego włosy. Całowali się z wielką pasją i namiętnością. Nie wiedzieli ile czasu trwał ten pocałunek. W końcu oderwali się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza. Raul wziął jej rękę i położył na swojej lewej piersi. Przez palce czuła bicie jego serca. Zamknęła oczy aby móc wsłuchać się w jego rytm.
- Jesteś taka piękna- powiedział i pocałował ją w szyję.
Jego palce powędrowały do maleńkich guzików jej bluzki i zaczęły je rozpinać. Zatrzymał się na chwilę. Juli otworzyła oczy i skinęła głową, więc Raul wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Postawił ją na ziemi i pocałował. Delikatnie ściągnął jej bluzkę i cisnął o podłogę a potem przyciągnął ją lekko do siebie. Teraz całował jej nagie ramiona. Tymczasem Juli mocno przylgnęła do niego zarzucając mu ręce na szyję. Zamknęła oczy rozkoszując się chwilą jaka w tej chwili miała miejsce. Czuła się wspaniale czując na swojej skórze jego pocałunki i dotyk jego palców. Raul odsunął ją na chwilę od siebie a potem spojrzał na nią. Uśmiechnęła się zachęcająco i otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale Raul położył palec na jej ustach a następnie poprowadził ją w kierunku łóżka. Tej nocy po raz pierwszy należeli tylko i wyłącznie do siebie. |
|
Powrót do góry |
|
|
KaSsia23 Mocno wstawiony
Dołączył: 28 Gru 2007 Posty: 6245 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Kielce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:49:10 15-03-09 Temat postu: |
|
|
Odc. 44
U Mirandy i Marcelo... robi się coraz goęcej... Jednak dziewczyna nie pojechała odrazu do Raula sprawdzić co się dzieję z przyjaciółką...
może i to dobrze.... sama nie wiem. Przecież Juli jest tam całkowicie bezpieczna i nic jej już nie grozi.. po tym szoku jaki przeżyła
Odc. 45
łał odcinek mnie sparaliżował! Raul wyznał że jego dziewczyna zostawiła go przed ołtarzem.. Teraz Juli była na pewno pewna że go kocha...!! Nie myślałam że ten pocałunek tak się skończy No ale jednak oddała mu się! Mam nadzieję że
po tym wszystkim już będą razem! |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:38:55 16-03-09 Temat postu: |
|
|
Ostatni odcinek miał zaskakiwać. Miałam taki plan od samego początku. |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:42:14 23-03-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 46
Jasne promyki słonecznego światła wpadające przez okno zatrzymywały się na ślicznej twarzy śpiącej kobiety o kruczoczarnych włosach. Otworzyła na chwilę oczy a potem szybko je zamknęła, bowiem światło ją oślepiło. Przekręciła się na bok i przytuliła twarz do miękkiej poduszki. Lekko się uśmiechnęła. Wciąż dało się jeszcze wyczuć ten przyjemny zapach… zapach jego skóry. Jeszcze raz otworzyła oczy i zobaczyła że miejsce obok niej na łóżku jest puste. Zasmuciła się. Podniosła głowę i rozejrzała się uważnie. Obok łóżka na fotelu leżał śnieżnobiały szlafrok. Wyszła spod ciepłej pościeli i narzuciła go na swoje nagie ciało ciasno zawiązując pasek. Oparła się o ścianę i spojrzała rozmarzonym wzrokiem w sufit. Nie przypuszczała, że poprzedni wieczór może się skończyć w taki sposób. To było dla niej cudowne doświadczenie, nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyła. Oddała się ukochanemu mężczyźnie całkowicie. Zamazał on złe wspomnienie napastnika, który ją napadł. Zapomniała o nim, nie pamiętała zupełnie nic. Teraz w jej głowie siedział tylko On. Jego cudowny głos, jego piękna twarz, jego oczy. Nagle poczuła jakiś zapach. Był bardzo przyjemny. Rozejrzała się po pokoju. Ujrzała w kącie mały stolik, na którym stał wielki bukiet białych róż, jej ulubionych kwiatów. Podeszła bliżej, aby upajać się ich zapachem. Pachniały tak samo jak te rosnące w jej ogrodzie. Zauważyła w kwiatach bilecik, więc wzięła go do ręki i otworzyła. Przeczytała słowa, które były napisane:
„ Kiedy ćmy nad wieczorem o szyby łopocą
A serce pierś rozrywa niespokojnym biciem.
Czy wiesz co mały świerszczyk gra w kominie nocą?
Czy wiesz, że to bez Ciebie życie nie jest życiem?”
Serce jej zabiło gdy czytała te słowa a z oczu popłynęły jej łzy gdy doczytała dopisek:
„PS. Kocham Cię”
To były łzy szczęścia. Przycisnęła karteczką z całych sił do piersi i przymknęła oczy. Nagle wyczuła czyjąś obecność. Odwróciła się i zobaczyła Raula. Stał oparty o framugę drzwi i patrzył na nią z zachwytem. Uśmiechnęła się lekko a on w jednej chwili znalazł się obok niej. Otarł łzy z jej policzków.
- Dlaczego płaczesz?- zapytał.
- To ze szczęścia- odpowiedziała patrząc mu prosto w oczy. Zerknęła na karteczkę trzymaną w dłoni. – Raul.. Ja też cię kocham… Bardzo…- Wspięła się na palce i lekko pocałowała go w usta a następnie przytuliła się do jego piersi. Stali chwilę w milczeniu tuląc się do siebie. W tej chwili nie były im potrzebne żadne słowa. Po kwadransie Juli odsunęła się od niego aby spojrzeć mu w oczy.
- Naprawdę mnie kochasz?- spytała. – Ja nie śnię?
- Oczywiście, że cię kocham głuptasie.- Pocałował ją w czoło a następnie dotknął jej policzka.- Do szaleństwa! Całkowicie zawładnęłaś moimi myślami i sercem. Jesteś moją perełką!
- Perełka? Jeszcze nikt tak pięknie do mnie nie mówił.- Uśmiechnęła się.
- I nie będzie.
Julietta ponownie się uśmiechnęła i spojrzała prosto w jego „kocie” oczy. Zobaczyła w nich miłość… czułość… Jeszcze żaden mężczyzna nie patrzył na nią w taki sposób. Raul nie mógł się powstrzymać i delikatnie ją pocałował.
- Uwielbiam jak twoje oczy tak błyszczą- powiedział i wziął ją za dłoń. Ucałował ją. Drugą ręką delikatnie objął ją w pasie i
lekko przyciągnął do siebie. – Pamiętam kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy. Wtedy kiedy na mnie wpadłaś…
- To ty to pamiętasz?- spytała zaskoczona Julietta. – Myślałam…
- Oczywiście, że pamiętam. Nigdy nie zapomniałem dnia kiedy spotkałem prawdziwego anioła. – Dotknął jej miękkich włosów. – Dlaczego musieliśmy tyle kryć się z naszą miłością? Straciliśmy tyle czasu.
- Ale je nadrobimy- odrzekła Juli. – Ja bałam się rozczarowania i dlatego nie chciałam przyznać się sama przed sobą, że…
- Ciiii….- Położył jej palec na ustach. – To już nieważne. Najważniejsze, że teraz jesteśmy razem. Tylko to się liczy.
Julietta lekko pocałowała go w usta a potem zarzuciła mu ręce na szyję. Stali tak w milczeniu patrząc sobie głęboko w oczy. Nigdy nie przypuszczała, że jeszcze spotka ją takie szczęście. Przypomniała sobie wieczór, kiedy po raz pierwszy się spotkali. To było takie romantyczne. Pamiętała, że jak będąc już w swoim pokoju nie mogła o nim zapomnieć. Ciąglę przed oczami miała jego twarz. Wyjrzała wtedy przez okno i ujrzała spadającą gwiazdę. Pomyślała życzenie, które brzmiało: Chciałabym Go znowu spotkać. I spotkała. W swoim własnym domu. Wtedy wydało jej się to zwykłym zbiegiem okoliczności, a teraz już wiedziała, że to przeznaczenie postawiło ich na swojej drodze.
- Od miłości nie da się uciec-stwierdziła w duchu wciąż patrząc w oczy ukochanego.
- Może masz ochotę coś zjeść?- spytał Raul a gdy Julietta skinęła głową dodał- Przygotowałem śniadanie. Mam nadzieje, że będzie ci smakować.
- Na pewno. Z twoich rąk wszystko zjem.
- Jesteś taka słodka.- Pocałował ją w policzek i zaprowadził do kuchni, aby zjeść z nią śniadanie.
***
- Wolniej kobieto! Pali się, czy co? – spytał Marcelo siedzący obok Mirandy, która z zawrotną szybkością prowadziła swoje czerwone Audi. Spojrzał na licznik i wybałuszył oczy - Sto siedemdziesiąt!!!! Chcesz nas pozabijać?
- Nie bój żaby! Lubię szybkość- odparła Miranda. – Musimy jak najszybciej być u Raula. Muszę wiedzieć jak ona się czuję.
- Na pewno dobrze- stwierdził Marcelo.- Już Raul się o to postarał. Ja na jego miejscu…
- Co ty na jego miejscu?- rozłościła się i spojrzała na niego ze złością.
Nie zauważyła wyjeżdżającego czarnego kombi z bocznej uliczki. Na szczęście Marcelo zobaczył samochód.
- Patrz na drogę! – krzyknął.
Miranda odwróciła wzrok i z całej siły nacisnęła na pedał hamulca. Po ulicy rozległ się głośny pisk opon. W ostatniej chwili jej samochód zatrzymał się, unikając zderzenia. Starszy mężczyzna w średnim wieku siedzący za kierownicą spojrzał na nią ze wściekłością. Miranda odetchnęła z ulgą, a Marcelo otarł pot z czoła.
- Jak jedziesz głupia baba!- wykrzyknął mężczyzna z samochodu, gdy podjechał do nich. Był w średnim wieku.- Mogłaś nas wszystkich pozabijać. Jak nie potrafisz jeździć to siedź w domu. Tak będzie bezpieczniej dla wszystkich.
- To pana wina!- odburknęła Miranda. Nie chciała przyznać się, że to tylko wyłącznie jej wina.
- Moja??? Coś podobnego. Jesteś bezczelna. To co? Niby ja jechałem ponad stówę nie patrząc na drogę. Głupia baba!
- Sam pan jesteś głupi!- Miranda wywaliła język i pokazała mu środkowy palec.
Mężczyzna szybko odjechał nie chcąc wdawać się w dalszą dyskusję z dziewczyną. Marcelo cały czas przyglądał się z boku całej sytuacji. W głowie kłębiło mu się dużo myśli i doszedł do jednego logicznego wniosku : Życie z nią nie będzie łatwe.
- Matko, w co ja się wpakowałem?!- mruknął pod nosem.
- Mówiłeś coś?- spytała Miranda.
- Nie, nic. Zupełnie nic- skłamał.
- To dobrze, bo nie mamy czasu na pogawędki- powiedziała i ruszyła naprzód. Tym razem wolniej.
***
Sobotni ranek chciała zacząć od pysznego posiłku. Właśnie miała zacząć jeść kanapkę z serem, kiedy nagle jej komórka zadzwoniła. Sięgnęła do kieszeni dżinsów i wyjęła małe, bzyczące urządzenie. Otworzyła klapkę i widząc numer zastanawiała się czy odebrać.
- Fabiana…- powiedziała do siebie. Komórka ciągle dzwoniła a ona nie wiedziała czy odebrać, czy nie. Od tygodni unikała rozmowy z nią, chociaż obiecała, że się z nią spotka. Na szczęście Fabiana nie wiedziała gdzie mieszka. Ale za to nie przestawała do niej wydzwaniać. Wiedziała, że rozmowa z tą kobietą nie wróży nic dobrego. W końcu zdecydowała się odebrać połączenie. Podniosła słuchawkę do ucha- Halo!
- Czemu nie odbierasz telefonów ode mnie?- wykrzyknął głos w słuchawce. – Od tygodni próbuje się z tobą skontaktować.
- Tak jakoś wyszło. Czego chcesz?- spytała niegrzecznie.
- Może innym tonem. W końcu jestem od ciebie starsza i należy mi się szacunek.
- Chyba nie dzwonisz, aby robić mi lekcje wychowania. Mów, o co chodzi?- ponaglała.
- Musimy się spotkać i to jak najszybciej- rzekła Fabiana. – Musisz mi pomóc.
- Co ty znowu kombinujesz?- spytała kobieta i usiadła na krześle.
- Dowiesz się jutro, jak się spotkamy tam gdzie zwykle. W południe. Lepiej się nie spóźnij. Wiesz, że tego bardzo nie lubię, Rebeco.
Odłożyła słuchawkę. Kobieta położyła telefon na stole i przez chwilę patrzyła na niego. Podparła ręką głowę.
- Czego ona chce?- zastanowiła się.
Rebeca Vargas (Vanessa Saba)- Znajoma Fabiany. Kim jest? W czym ma pomóc Fabi i jak jej pojawienie się wpłynie na losy naszych bohaterów?
Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 11:13:41 27-05-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:42:27 27-04-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 47
Patrzył na nią z lekkim uśmiechem na ustach, kiedy jadła pyszną jajecznicę smażoną na boczku. Wyglądała tak ślicznie. Promienie słońca wpadające przez kuchenne okno lekko oświetlały jej twarz. Włosy luźno zwisały wokół głowy układając się w piękne fale. Poczuła jego wzrok na sobie więc oderwała się od jedzenia i podniosła głowę. Wytarła usta w chusteczkę i uśmiechnęła się. Sięgnął po jej dłoń i zatrzymał w swojej dłoni. Patrzyli tak na siebie z wielką czułością i miłością. Nachylił się w jej kierunku, aby złożyć na jej ponętnych ustach namiętny pocałunek gdy nagle usłyszał dzwonek do drzwi a zaraz potem głośne walenie. Niechętnie wstał od stołu i ruszył w kierunku drzwi.
- Pali się, czy co?- mruknął pod nosem słysząc coraz mocniejsze walenie do drzwi.
Podszedł i otworzył mieszkanie. Do środka jak burza wpadła Miranda mało nie potrącając go po drodze.
- Gdzie jest Juli?- wykrzyknęła patrząc na niego.
- W kuchni- odparł Raul i spojrzał na mężczyznę wciąż stojącego w drzwiach. Uścisnął mu rękę. – Cześć Marcelo. Wchodź.
- Przepraszam cię za Mirandę- rzekł Marcelo patrząc na swoją dziewczynę znikającą w drzwiach kuchni. – Jest w gorącej wodzie kąpana. Już wczoraj chciała tutaj przyjechać, ale jej to wyperswadowałem.
- Nie masz za co przepraszać- odrzekł Raul i zamknął drzwi.
Weszli do kuchni. Miranda z niepokojem patrzyła na swoją przyjaciółkę, która jak gdyby nigdy nic jadła śniadanie przygotowane przez Raula pijąc przy tym herbatę z porcelanowej filiżanki ozdobione pięknym wzorkiem w zielone liście. Nastała niezręczna cisza podczas której wszyscy patrzyli na siebie. W końcu Miranda postanowiła przerwać milczenie i zapytał Juliettę:
- Juli, dobrze się czujesz?
- Tak- odparła z uśmiechem i zerknęła na Raula. Miranda nie zauważyła iskierek w jej oczach, za to Marcelo tak. Zauważył błysk w źrenicach Juli i Raula, kiedy ich spojrzenia się skrzyżowały. Wiedział co to oznacza. Miałem rację… pomyślał.
- Czy będziemy mogli gdzieś porozmawiać w cztery oczy?- spytała Miranda.
- Idźcie do sypialni- wtrącił się Raul.- My z Marcelem zostaniemy tutaj.
- Zaprowadzę cię- Julietta wstała i razem z Mirandą opuściła kuchnię.
Gdy wyszły Marcelo spojrzał na przyjaciela i spytał:
- Było coś między wami?- Raul nic nie odpowiedział tylko milczał. Kiedy po jakimś czasie nie udzielił odpowiedzi Marcelo rzekł:- Widziałem wasze ukradkowe spojrzenia, mnie nie oszukasz. Kochacie się, prawda?
- Po co pytasz, skoro wiesz- rzekł Raul potwierdzając tym samym podejrzenia przyjaciela. Podszedł do lodówki – Napijesz się? Mam dwa piwa.
- Jasne.
Raul wyjął z lodówki dwie butelki. Jedna dał przyjacielowi a drugą wziął sobie. Poszli do salonu usiedli na kanapie przed telewizorem.
Tymczasem Miranda z Juliettą były w sypialni, w której poprzedniej nocy miał miejsce akt miłości dwóch kochających się osób, ale o tym Miranda już nie wiedziała. Spojrzała ze zdziwieniem na przyjaciółkę.
- Kurka wodna! Czy ty wiesz jak ja się o ciebie martwiłam, gdy Raul zadzwonił i powiedział co się stało- rzekła Miranda nie spuszczając z niej wzroku. – Chciałam już wczoraj tutaj przyjechać.
- Niepotrzebnie- odparła Juli. – Czuję się dobrze.
- Nie rozumiem, kurka wodna! – odpowiedziała zdezorientowana .– Jak można po takim czymś, co cię wczoraj spotkało czuć się dobrze?! To na pewno jeszcze szok- stwierdziła. – On zaraz minie i dojdzie do twojej świadomości co się mogło stać. Na szczęście jestem przy tobie.
- Dziękuję ci- Julietta uśmiechnęła się i usiadła na łóżku. Miranda zajęła miejsce obok niej. – Nie musiałaś przyjeżdżać. Nie jestem w żadnym szoku, naprawdę. W ogóle to niewiele pamiętam z napadu.
Miranda pokręciła głową nadal nic nie rozumiejąc. Julietta nie wyglądała na kogoś, kto mógł być poprzedniego dnia zgwałcony a potem zamordowany. Nagle jej uwagę zwróciła niebieska bluzka leżąca na podłodze. Utkwiła w niej wzrok i przyglądała się przez dłuższą chwilę, tak jakby pierwszy raz widziała takie coś na oczy. Wstała i podniosła ją.
- Co twoja bluzka robi na podłodze?- spytała patrząc na przyjaciółkę. Juli uśmiechnęła się niewinnie. Miranda rozejrzała się i zauważyła coś jeszcze: damską bieliznę. Potem spojrzała na przyjaciółkę i podeszła bliżej. Dopiero teraz zauważyła, że prześcieradło na łóżku jest pogniecione. – Co się tu wczoraj stało?
- Coś wspaniałego- odpowiedziała Juli z uśmiechem na ustach.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że ty i Raul… - Zamilkła i zatknęła usta dłonią.
- Tak. To właśnie chcę ci powiedzieć. Kochaliśmy się.
Miranda z wrażenia zaniemówiła. Nie wiedziała co powiedzieć. Była kompletnie zaskoczona i zszokowana.
- A to drań. Wykorzystał to, że byłaś załamana po tym jak…
- Jak możesz tak mówić!- oburzyła się Julietta. – Skoro tak myślisz, to wcale go nie znasz. On zatarł myśl o tamtym napadzie. Dzięki niemu nic nie pamiętam. On mnie do niczego nie zmuszał. Sama tego chciałam. Oddałam się mu, bo go kocham. A on kocha mnie!
- Wiem- odrzekła Miranda.- Przepraszam. Ale jestem naprawdę zaskoczona. Przecież wiesz, że tak o nim nie myślę.
- Już dobrze- odrzekła Julietta i dotknęła ramienia Mirandy.- Nie gniewam się. Ale zaraz… zaraz…- Juli przerwała przypominając sobie słowa Mirandy. – Jak to wiesz, że się kochamy. Przecież my dopiero …
- Od dawna miedzy wami iskrzyło, ale ukrywaliście to przed sobą. Broniliście się przed nim- wyjaśniła. – Ale nareszcie jesteście już razem. Cieszę się twoim szczęściem.
***
Kiedy Roger i Gloria siedzieli przy stole w jadalni spożywając śniadanie nagle wpadła mała, śliczna istotka o łobuzerskim uśmiechu.
- Lilly, a co ty tu robisz?- zapytała zdziwiona Gloria.
- Dzisiaj rano przylecieliśmy i oto jesteśmy – odpowiedziała piękna kobieta o długich włosach wchodząca do jadalni.
Roger i Gloria wstali i serdecznie przywitali się z przybyłą osobą. Radościom i powitaniom nie było końca.
- Laura- powiedziała Gloria obejmując córkę.- Zrobiłaś nam prawdziwą niespodziankę.
- Miło cię widzieć siostrzyczko- rzekł Roger witając się z siostrą. – Usiądź z nami, na pewno jesteś głodna.
Wszyscy zasiedli przy suto zastawionym stole a służące przyniosły dwa dodatkowe nakrycia dla Laury i Lilly.
- A gdzie jest Liliana- spytała nagle Gloria zauważając nieobecność wnuczki.
- Tutaj jestem- roześmiała się Lilly zza krzesła na którym siedziała Gloria.
- Ty mały łobuziaku! Chodź do mnie.
Mała, radosna istotka wdrapała się na kolana swojej babci i ucałowała ją w oba policzki. Potem zeskoczyła i pobiegła do Rogera, aby z nim także się przywitać. Usiadła na swoim krześle, obok swojej matki upiła łyk soku ze swojej szklanki.
- A gdzie Armando?- spytał Roger.
- Został w domu- odpowiedziała Laura ze smutkiem w głosie. – Nie mógł się wyrwać.
- A ty mogłaś?
- Wzięłam urlop i oto jestem. – Roześmiała się.
- Bardzo się cieszymy, że przyjechałaś z Lilly. Stęskniliśmy się.
- My także.
Przez chwilę siedzieli w milczeniu jedząc śniadanie. Nagle ciszę przerwał Roger:
- Mam pomysł. Urządzimy przyjęcie jutro wieczorem w gronie najbliższych przyjaciół.
- Nie trzeba – odparła Laura.
- To wspaniały pomysł- wtrąciła się Gloria.
- Zaproszę Larysę z córką. Poznasz Rodryga mojego przyjaciela i jego syna Raula. A także Alicię. – Uśmiechnął się. – To wspaniała kobieta. Zapowiada się cudowny wieczór- zapewniał siostrę Roger. |
|
Powrót do góry |
|
|
Orchidea Idol
Dołączył: 07 Sie 2007 Posty: 1149 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: lublin
|
Wysłany: 0:09:13 21-05-09 Temat postu: |
|
|
Przepraszam, że nic nie pisałam, ale matura wyłączyła mnie z rzeczywistości Ale nadrobiłam już zaległości.
„Za chęć do życia, jak nie wiesz za co- odburknęła.” – bardzo spodobał mi się ten tekst.
Dobrze, że Juliecie nic się nie stało i wspaniale, że uratował ją Raul. Nie sądziłam, że między tą parą wydarzenia potoczą się tak szybko
Miranda jest świetna. Rzeczywiście Marcelo nie będzie miał lekkiego życia.
Czekam na kolejne odc. Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:47:46 03-06-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 48
Na tle błękitnego nieba widać było lecącą chmarę dzikich ptaków. Blondwłosa dziewczyna siedząca na balkonie na składanym krzesełku przez chwilę patrzyła na nie przez ciemne, czarne okulary zasłaniające jej oczy. Uśmiechnęła się lekko i podniosła do ust szklankę z czerwonym napojem. Pływające kostki lodu zabrzęczały gdy wypiła zawartość. Wyciągnęła szczupłe nogi i wystawiła twarz do słońca. W uszach miała słuchawki od małego, czerwonego odtwarzacza MP3 wiszącego na jej smukłej, długiej szyi. Trzymając pustą szklankę poruszała dłońmi i lekko kiwała się w takt muzyki rozlegającej się ze słuchawek a usta nuciły słowa piosenki:
„Tu nombre es un nombre comun como las margaritas
siempre en mi boca presencia constante en mi mente
y para no hacer tanto alarde
esa mujer de quien hablo es linda mi amiga gaviota
su nombre es mi madre”*
Tego dnia miała wyjątkowo dobry humor mimo, że w jej życiu zdarzyło się tyle smutnego. Przez pewien czas pogrążała się w depresji i zwątpieniu. Było to spowodowane odejściem bliskiej jej sercu osoby. Ojca. Jej życie było pełne smutku i rozpaczy. Chociaż próbowała nie potrafiła cieszyć się nim i czerpać radość ze zwykłych dni. Aż do tego dnia! Powiedziała sobie: „Dość tego! Nie mogę tyle czasu się zadręczać. Czas się otrząsnąć Trzeba żyć dalej, próbować. ”Zrozumiała, że jej ojciec nie chciałby aby ona ciągle była smutna po jego odejściu. Chciałby widzieć w niej wesołą i radosną dziewczynę, którą byłą wcześniej. Postanowiła sprostać temu wyzwaniu, chociaż było to niezmiernie trudne, gdyż rana jeszcze dobrze się nie zagoiła. Wciąż czuła ten okropny ból i pustkę w jej życiu.
Po ulicy pędziły samochody a na chodnikach widać było tłum spieszących się ludzi. Dziewczyna nie słyszała tego hałasu, gwaru. Do jej uszu docierały jedynie nutki ulubionej muzyki.
Nagle ktoś trącił ją za ramię. Dziewczyna przelękła się i wypuściła szklankę, która spadła na beton rozbijając się w drobny mak a słuchawki wypadły z jej uszu.
– Córeczko, przepraszam. Nie chciałam cię przestraszyć – odezwała się kobieta o podobnym kolorze włosów co włosy dziewczyny. Miała na sobie przewiewną, kremową spódnicę sięgającą do kolan i błękitną bluzkę z krótkim rękawkiem.
– Nic się nie stało mamo – powiedziała dziewczyna zdejmując okulary z nosa i patrząc na matkę. – Postanowiłam troszkę zrelaksować się na słońcu. Dzisiaj jest tak pięknie. Mam już dość tego siedzenia w czterech ścianach swojego pokoju. Nie mam tu żadnych znajomych, nie znam nikogo. Okropnie się nudzę – rzekła wchodząc do pokoju.
– Wiem. – Larysa posmutniała. – Już niedługo poznasz nowych ludzi. Za miesiąc szkoła.
– Całe szczęście. Mam nadzieje, że znajdę tam przyjaciół – rzekła z nadzieją w głosie.
– Na pewno. – Larysa pogładziła ją po nagim ramieniu. Na ten upalny dzień córka włożyła niebieską bluzeczkę na ramiączkach i krótkie spodenki w tym samym kolorze.
Manuela podchodząc do kanapy zobaczyła dwie papierowe torby.
– Byłaś na zakupach ?– spytała.
– Po skończonym dyżurze wstąpiłam do dwóch sklepów – wyjaśniła Larysa patrząc w tym samym kierunku co córka.
– Kupiłaś coś ładnego?
– Sama zobacz.
Manuela wyjęła z jednej z toreb długą kremową sukienkę we wzory w czerwone róże. Oczy jej zabłysły z zachwytu. Ostatnio jak była z matką na zakupach ta sukienka bardzo jej się spodobała. Zajrzała do drugiej torby i wyjęła z niej klapki na niskim obcasie idealnie pasujące do sukienki.
– Mamo, dziękuję . – Rzuciła się Larysie na szyję. – Zrobiłaś mi prawdziwą niespodziankę.
– Ja myślę. – Larysa się uśmiechnęła. – Założysz ją na jutrzejszy wieczór.
– A co jest jutro?
– Roger zaprosił nas na przyjęcie z okazji przyjazdu jego siostry i jej córki.
– A co ty włożysz – zapytała Manuela.
– Nie mam pojęcia.
– Nie martw się mamo. – Manuela podeszła do niej i wzięła ją za rękę. – Chodź, na pewno znajdziemy coś odpowiedniego. Musisz pięknie wyglądać nie tylko dla siebie ale także dla pana Rogera. On musi w tobie dostrzec piękną kobietę, piękniejszą od tamtej okropnej baby.
***
Ogród tonął w blasku złocistego słońca, którego promyki tańczyły we wszystkich roślinach począwszy od wysokich drzew niemal sięgających bezkresnego nieba a skończywszy na małych stokrotkach na rabatce. Niekiedy powiał lekki wietrzyk poruszając liśćmi i płatkami kwiatów. Słychać było delikatny śpiew ptaków ukrytych w gałęziach drzew. Dzień był piękny i słoneczny.
Julietta siedziała na ławce w cieniu jednego z drzew trzymając białą różę w swoich szczupłych dłoniach. Delikatnie opuszkami palców dotykała białych płatków. Uśmiechnęła się, kiedy wdychała ich woń. Lekko przymknęła oczy. Przypomniała sobie dzisiejszy ranek. To był najpiękniejszy początek dnia jaki kiedykolwiek mogła sobie wyobrazić. Mężczyzna, którego kochała całym sercem i duszą wyznał jej miłość. Kochał ją! Czego mogła chcieć więcej? Była szczęśliwa, jak nigdy w życiu. Pamiętała każde jego czułe słowo, każdy gest, każde spojrzenie jego pięknych oczu, każdy pocałunek. Otworzyła oczy i cicho westchnęła wciąż patrząc w białą jak śnieg różę. W powietrzu unosił się zapach świeżo skoszonej trawy niesiony przez wiatr. Za swoimi plecami usłyszała czyjeś kroki, więc odwróciła się.
– Cześć Pablo! – rzekła z uśmiechem patrząc na przystojnego, młodego mężczyznę o czarnych włosach lekko lśniących w słonecznym blasku. – Usiądź obok mnie. Odpocznij trochę.
Pablo spoczął obok niej kładąc swoje ręce na krótkich spodenkach umazanych zieloną trawą i ziemią. Na jego twarzy lśniły kropelki potu. Spojrzał na Juli. Jaka ona śliczna – pomyślał. – Co mam zrobić, aby o niej zapomnieć?
– Ładnie dziś wyglądasz – rzekł nagle Pablo zdobywając się na odwagę. – Wyglądasz inaczej, tak jakoś… szczęśliwie.
– Bo jestem szczęśliwa. Bardzo. – Uśmiechnęła się Julietta wdychając swój ulubiony kwiat. – To aż tak widać? – zapytała.
– Owszem – odparł Pablo spoglądając na jej radosną i rozpromienioną twarz. – Szczęście i radość emanuje z twojej twarzy. Mogę wiedzieć co jest tego powodem?
– Oczywiście – zaszczebiotała Juli i spojrzała w błękitne niebo, po którym sunęły białe chmurki. – Zakochałam się. Z wzajemnością. Jeszcze nigdy nie czułam się tak cudownie i wspaniale.
Pablo zesztywniał. Odwrócił głowę a następnie wbił wzrok w ziemię. Słowa Juli bardzo go zabolały. Kochał ją i słuchanie o innym mężczyźnie, o jej miłości do niego stało się dla niego nie do zniesienia. Bolało go to tak bardzo jaki boli ptaka utracona wolność, kiedy zostanie zamknięty w klatce z daleka od innych ptaszków swobodnie fruwających w powietrzu. Nie mógł już tego słuchać, nie potrafił.
– Przepraszam… – przerwał jej – ale ja nie mam ochoty tego słuchać – rzekł niegrzecznie.
Julietta z zaskoczeniem spojrzała na niego. Zrozumiał, że zachował się wyjątkowo chamsko i miał z tego powodu wyrzuty sumienia, ale było już za późno. Słowa padły.
– Co się stało? Zrobiłam coś nie tak? – zapytała Juli nie rozumiejąc jego reakcji.
– Muszę wracać do pracy, nie mam czasu na pogawędki – odpowiedział i wstał a następnie oddalił się.
– Pablo! – krzyknęła za nim, ale on już jej nie słyszał. Zniknął w drugiej części ogrodu.
***
Krążyła po całym pokoju od jednej ściany do drugiej. W końcu przystanęła mocno zaciskając pięści. Na jej twarzy pojawiła się złość. To co zobaczyła przez okno mocno nią wstrząsnęło.
Widziała jak siadał obok niej i robił do niej słodkie oczka. Jak ona jej nie znosiła. Nie potrafiła znieść myśli, że on kocha tą głupią gąskę. Musi mu wybić ją z jego głowy raz na zawsze.
On ma być mój! Tylko mój – myślała. – Jesteśmy sobie przeznaczeni.
Wyprostowała palce i zobaczyła na wewnętrznej stronie obu dłoń białe półksiężyce. W tej chwili do środka weszła młoda dziewczyna w dwóch, długich warkoczach.
– Thelma, dobrze że jesteś – powiedziała. – Mamy do pogadania. – Stanęła naprzeciw niej zakładając ręce na biodra.
– Czego znowu ode mnie chcesz? – zapytała Thelma. – Vanessa, o co ci znowu chodzi?
– O to co zwykle – odrzekła Vanessa kpiącą się uśmiechając. – O Pabla!
– Ty znowu swoje. Już ci kiedyś mówiłam, że…
– Posłuchaj mnie kretynko! – Vanessa złapała ją mocno za nadgarstki. – Pomożesz mi, albo inaczej twój kochany braciszek dowie się o pewnej sprawie.
– Jakiej? Nie wiem o czym mówisz.
Vanessa podeszła do swojej szafki nocnej , wyjęła z kieszeni klucz i otworzyła dolną szufladę. Wyjęła z niej białą kopertę. Wyciągnęła zawartość i pokazała Thelmie.
– Skąd to masz? – Thelma znieruchomiała. Myślała, że nikt nigdy się o tym nie dowie. Ale niestety. Każda tajemnica musi być kiedyś odkryta.
– Nie ważne. Pomożesz mi, albo twój braciszek dowie się o twojej profesji.
– Pablo o wszystkim wie – skłamała Thelma patrząc w podłogę.
– Nie umiesz kłamać. – Vanessa uśmiechnęła się złośliwie. – Szczerze w to wątpię. Ale jeśli jest inaczej, na pewno się nie zdziwi jak mu to pokaże. – Podeszła do drzwi i je otworzyła.
Thelma szybko podbiegła i zatrzasnęła je.
– Nie!!
– Wiedziałam, że kłamiesz. – rzekła Vanessa z triumfem. – No więc jak? Pomożesz mi?
– Tak. Co mam robić?
– Na razie spraw, aby Pablo zaprosił mnie na randkę. Postaraj się!
*RBD – Amiga gaviota |
|
Powrót do góry |
|
|
Orchidea Idol
Dołączył: 07 Sie 2007 Posty: 1149 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: lublin
|
Wysłany: 12:01:34 11-06-09 Temat postu: |
|
|
Bardzo fajny odc.
Larysa i Manuela mają świetny kontakt Oby Roger będzie bardziej zachwycony wyglądem Larysy, niż "tej okropnej baby".
Julietta nie wie, że Pablo ją kocha i jak bardzo zraniło go jej wyznanie.
Teraz Pablo łatwo wpadnie w sidła Vanessy, zwłaszcza, że Thelma musi jej pomóc, by brat nie poznał jej tajemnicy
Pozdrawiam. |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:01:32 27-06-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 49
Z prostokątnych, czarnych głośników zawieszonych na ścianach ozdobionych kolorowym graffiti wydobywały się głośnie dźwięki muzyki. Wielu młodych ludzi siedzących przy stolikach bębniło palcami w blat w takt słyszanych rytmów. O tej porze w lokalu nie było jeszcze tłoczno ze względu na wczesną porę. Było parę minut po południu. Słychać było cichy gwar prowadzonych rozmów pomieszany ze stukotem obcasów przychodzących ludzi i brzękiem sztućców i szkła.
Sergio Montes uważnie przypatrywał się młodemu człowiekowi siedzącemu naprzeciw niego. Światło z czerwonej lampy wiszącej nad stolikiem rzucało blade cienie na ich twarze. Sergio spuścił głowę i spojrzał na czarno – białe zdjęcie trzymane w ręku. Przedstawiało dwoje dzieci: chłopczyka i dziewczynkę o długich kruczoczarnych włosach. Widać było szczęście, beztroskę i radość na ich małych twarzyczkach. Oderwał wzrok od fotografii i jeszcze raz spojrzał na swojego towarzysza. Był to młody, przystojny brunet o krótko przyciętych włosach. W jego oczach można było wyczytać ból po stracie kogoś bliskiego. Tym kimś była dziewczynka z fotografii, jego starsza siostra.
Sergio upił łyk czerwonego trunku ze swojej szklanki stojącej na stoliku a następnie zwrócił się do chłopaka:
– Cóż – zaczął – to nie będzie łatwe zadanie. Minęło tyle lat od porwana pana siostry – powiedział i przygładził swoje krótkie włosy. – Ale to nie znaczy – ciągnął dalej – że nie będzie można jej odnaleźć.
– Więc podejmie się pan tego? – spytał chłopak.
– Tak. Skończmy już z tym pan, tylko mówmy sobie po imieniu. Sergio. – Wyciągnął dłoń.
– Pablo. – Brunet uścisnął wyciągniętą dłoń detektywa a następnie wyjął ze swojej dżinsowej, niebieskiej kurtki białą kopertę i przesunął po stoliku w kierunku Sergia. – Tu są pieniądze. Tyle na ile się z pan… to znaczy z tobą umawiałem.
Detektyw otworzył kopertę, szybko przeliczył a potem schował do kieszeni swojej marynarki wiszącej na oparciu krzesła. – Zgadza się wszystko. A teraz opowiedz mi wszystko o twojej siostrze i w jakich okolicznościach doszło do porwania.
Pablo zaczął snuć swoją opowieść wspominając trochę dzieciństwo, moment porwania Sandry i swoje poszukiwania. Powiedział o tym jak się dowiedział, że jego siostra została porwana przez agencję zajmującą się nielegalnymi adopcjami sprzedając porwane dzieci bogatym małżeństwom nie mogącym mieć własnego potomstwo. Udało mu się jedynie ustalić, że Sandra została wywieziona do Bogoty, stolicy Kolumbii i dlatego wyjechał z Wenezueli i przyjechał do tego kraju. Wierzył, że jego starsza siostra nadal gdzieś tu jest. Czuł to.
– To smutna historia – rzekł Sergio patrząc na Pabla. – Słyszałem o takich ośrodkach. Porywają dzieci a potem sprzedają temu, kto da więcej. – Jeszcze raz zerknął na fotografię. – Zrobię wszystko, co w mojej mocy aby odnaleźć twoją siostrę.
***
Za oknem była noc. Promienie księżyca wpadały przez szyby do pokoju i zatrzymywały się na podłodze przykrytej, jasnym perskim dywanem w kolorowe wzorki. Julietta siedziała przed lustrem i czesała swoje włosy kiedy do pokoju weszła Thelma z tacą na której niosła filiżankę herbaty i cukiernicę.
– Gdzie postawić? – spytała.
– Obok łóżka. – Juli wskazała ręką stolik.
Thelma chciała odejść, ale Julietta zatrzymała ją.
– Poczekaj – rzekła. – Chciałabym z tobą porozmawiać.
– O co chodzi? – Thelma usiadła na krawędzi łóżka.
Juli zajęła miejsce obok niej i odrzekła: – Widzisz, bardzo cię lubię. Twojego brata też. Jesteście dla mnie przyjaciółmi.
– Ty dla nas także.
– Wiem. Chodzi o Pabla. Nie rozumiem jego zachowania. Pamiętasz jak ci mówiłam o Raulu. O tym, że zakochaliśmy się w sobie. – Kiedy Thelma przytaknęła Julietta ciągnęła dalej: – Powiedziałam mu o tym, a on odszedł i nie chciał ze mną rozmawiać tłumacząc się pracą i obowiązkami. Nie rozumiem tego. Czym go uraziłam? – Spuściła głowę.
– Naprawdę nie wiesz czym?
– Nie mam pojęcia. Chciałam podzielić się swoim szczęściem. Co w tym złego?
– Nic tylko… jemu nie powinnaś była o tym mówić – odparła Thelma.
– Ale dlaczego? Jest moim przyj…
– Bo on cię kocha… – przerwała jej Thelma patrząc w podłogę. – Rozumiesz? Kocha cię.
– Ale jak to? – Julietta była zszokowana tą wiadomością.
– Chyba doskonale wiesz, co znaczy słowo kocham. Pablo cię kocha. Skrzywdziłaś go mówiąc mu o miłości do innego mężczyzny.
– Nie widziałam, nic nie wiedziałam. – Po policzkach spłynęły jej łzy. – Nie chciałam go zranić. Nie miałam pojęcia…
– Wiem – odparła Thelma i położyła jej rękę na ramieniu. – To nie twoja wina. Proszę cię tylko o jedno. Daj mu spokój. Niech nie cierpi.
– Dobrze – odparła Juli ocierając łzy.
Boże, co ja robię – myślała Thelma wychodząc z pokoju – nie powinnam była tego mówić. Dzięki temu Vanessa będzie mogła pocieszyć Pabla. Już ona na pewno wykorzysta sytuację, a ja pcham go w jej szpony prosząc Juliettę aby trzymała się od niego z daleka. Nie mam innego wyjścia!
Julietta chwilę jeszcze patrzyła w jakiś niewidoczny punkt na ścianie a potem położyła się na łóżku przykrywając się kołdrą. Dlaczego? Dlaczego ja muszę wszystkich krzywdzić? – myślała. – Najpierw Luis Eduardo, potem Miguel a teraz Pablo. Kto jeszcze znajdzie się na tej liście? Przytuliła mokry od łez policzek do miękkiej poduszki. Teraz chciała tylko zasnąć i zapomnieć o wszystkim. Zapomnieć o tym, że zraniła Pabla. Nagle rozległ się dźwięk jej telefonu komórkowego. Podniosła głowę i sięgnęła dłonią po brzęczące urządzenie leżące na nocnym stoliku.
– To Raul. – Uśmiechnęła się kiedy zobaczyła wyświetlacz.
Podniosła słuchawkę do ucha.
– Cześć perełko! – Usłyszała głos ukochanego.
– Raul – cicho westchnęła. – Jak dobrze słyszeć twój głos. Tęsknie za tobą.
– Ja też skarbie. Nawet nie wiesz jak bardzo – odpowiedział. – Ale jutro się zobaczymy na przyjęciu. Dzwonię, aby życzyć ci kolorowych snów.
– Tylko po to? – spytała zawiedzionym głosem.
– Nie tylko. Muszę ci powiedzieć coś bardzo ważnego.
– Tak??
– Kocham cię moja perełko!
– Ja ciebie też. Śpij dobrze. Niech ci się przyśni coś miłego.
Rozłączyła się, zgasiła wszystkie światła i z powrotem położyła się na łóżku. Zasnęła z lekkim uśmiechem na ustach.
Sergio Montes( Michel Brown) - detektyw. Pablo go zatrudnił aby odnalazł Sandrę. |
|
Powrót do góry |
|
|
Orchidea Idol
Dołączył: 07 Sie 2007 Posty: 1149 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: lublin
|
Wysłany: 12:54:33 28-06-09 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję, że uda się odnaleźć Sandrę. Może Pablo będzie myślał teraz o poszukiwaniach i Vanessa nie będzie miała okazji go pocieszać.
Thelma ma do Julietty zaufanie. Gdyby Julietta poznała tajemnicę Thelmy mogła by jej jakoś pomóc.
Czekam na kolejny odc. Pozdrawiam:) |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:14:15 13-07-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 50
Tego dnia od samego rana świeciło słońce. Jego promyki odbijały się od porozstawianych na deptakach jaskrawych parasoli chroniących zmęczonych i strudzonych turystów przed upałem. Małe urocze kawiarenki pełne były pełne tłumów ludzi, którzy przyszli coś zjeść albo wypić filiżankę kawy czy też innego napoju w przemiłym towarzystwie.
W jednej z takich kawiarenek przy stoliku ustawionym na świeżym powietrzu w cieniu ogromnego pomarańczowego parasola siedziały dwie kobiety. Nie wzięły nic do jedzenie tylko przed każdą z nich stała filiżanka kawy. Na pewno chciały porozmawiać. Nagle starsza z nich wyglądająca na jakieś sześćdziesiąt lat wyjęła coś ze swojej torebki i przesunęła w stronę towarzyszki.
– Tu jest tyle na ile umawiałyśmy się wstępnie – powiedziała patrząc jej prosto w oczy. – Wiesz co masz robić?
– Tak – odpowiedziała kobieta. Miała nie więcej niż trzydzieści lat, na jej twarzy zaczęły pojawiać się pierwsze zmarszczki starannie ukryte przez makijaż. Jej długie ciemne włosy idealnie układały się w delikatne fale okalające twarz. Rebeca Vargas niewątpliwie była piękną kobietą. Przez chwilę liczyła pieniądze, a gdy stwierdziła, że wszystko się zgadza schowała je do swojej czarnej skórzanej torebki. Po chwili spytała: – Mogę cię o coś zapytać?
– Pytaj – odparła Fabiana delikatnie marszcząc brwi.
– Co ci takiego zrobił Roger, że tak go nienawidzisz? Po tylu latach nadal chcesz się mścić?
Fabiana spojrzała na Rebecę takim wzrokiem, który mógłby zabić.
– Jeszcze się pytasz? Przecież sama dobrze wiesz dlaczego. Zabrał mi córkę i zabił. To przez niego ona nie żyje! – wypaliła ze złością. – Ale po co te pytania, chyba nie chcesz się wycofać?
– Nie, tylko…
– Słyszę wahanie w twoim głosie. Dostałaś pieniądze i masz wykonać zadanie – rzekła władczym tonem głosu. – Nie zapomnij co dla ciebie zrobiłam, chyba należy mi się jakaś wdzięczność.
– Nigdy tego nie zapomnę – odparła Rebeca upijając łyk kawy ze swojej filiżanki.
– I dobrze – rzekła Fabiana z uśmiechem na ustach. – Roger musi za wszystko zapłacić, trzeba go zniszczyć raz na zawsze.
W niedalekiej odległości od rozmawiających Rebeci i Fabiany przy jednym ze stolików siedziała kobieta w bieli. Jej ciemne włosy i cera stanowiły kontrast dla jej ubioru. Słyszała całą rozmowę kobiet i bardzo nie podobało jej się to co knuły. Jednak nie mogła nic na to poradzić, nie mogła ich powstrzymać. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, która następnie spadła na ziemię obok jej stóp. Przez chwilę jeszcze siedziała a potem szybko zniknęła nie zwracając na siebie żadnej uwagi, tak jakby w ogóle jej nie było.
Tymczasem Fabiana omawiała z Rebecą szczegóły swojego planu pogrążenia Rogera. To co planowała było okrutne i podłe, ale nie wahała się ani chwili. Obiecała sobie kiedyś, że Roger zapłaci za śmierć Gabi i zamierzała dotrzymać tej obietnicy, bez względu na środki przy pomocy których osiągnie ten cel.
W momencie gdy brała do ust filiżankę z kawą aby wziąźć łyk zauważyła przechodzącego obok nich mężczyznę. Wydawał jej się taki znajomy. Przecież to…
– Roberto! – krzyknęła.
Mężczyzna odwrócił się do niej. Był wysokiego wzrostu o potężnej posturze i umięśnionym ciele. W jego krótkich włosach dało się zauważyć pojedyncze siwe kosmyki, ale mimo tego nadal można go było uznać za bardzo przystojnego mężczyznę. Był ubrany w cienką lnianą koszulę w kratę i dżinsowe spodnie. Dotknął swojego kilkudniowego zarostu i uśmiechnął się promiennie do Fabiany.
– Fabiana! – Mężczyzna przywitał się z nią całując w oba policzki. – Miło cię widzieć. Nic się nie zmieniłaś przez te lata. Wspaniale wyglądasz – rzekł i przysiadł się do stolika.
– Dziękuję ci bardzo. – Uśmiechnęła się. – Czarujący jak zwykle. Kiedy przyjechałeś?
– Jakiś czas temu – odpowiedział szybko i spojrzał na kobietę towarzyszącą Fabianie. Musiał przyznać, że jest niezwykle piękna.
Fabi podążyła za jego wzrokiem. Nic się nie zmienił – pomyślała.
– Przepraszam, nie przedstawiłam was sobie. Cóż to za nietakt z mojej strony. Wybaczcie mi. – Wskazała na Rebecę i rzekła: – To córka mojej dobrej znajomej, Rebeca Vargas.
Kiedy Rebeca wysunęła dłoń w stronę Roberta, on uścisnął ją delikatnie: – Bardzo mi miło poznać taką piękną kobietę. Roberto Lopez. – Uśmiechnął się zalotnie.
– Mi także jest bardzo miło – odpowiedziała Rebeca nie odrywając wzroku od mężczyzny. Wydał jej się niezwykle interesujący i pociągający, chociaż był o wiele lat od niej starszy. Mógł mieć około pięćdziesięciu lat.
– Nic się nie zmieniłeś. – Roześmiała się Fabiana kładąc mu rękę na ramieniu. – Nadal latasz za spódniczkami? Jeszcze nie dorosłeś?
– Widocznie nie – odpowiedział uśmiechając się lekko pod nosem.
Rebeca poczuła się troszkę niezręcznie, gdyż widziała, że dopiero co poznany mężczyzna jest dobrym znajomym Fabiany, na pewno mieli sobie dużo do powiedzenia. Nie chciała im przeszkadzać w swobodnej rozmowie. Wstała.
– Ja się już pożegnam – rzekła. – Na pewno macie sobie tyle do opowiedzenia.
– Ależ proszę niech pani zostanie – odpowiedział Roberto również wstając. – To ja się wprosiłem więc…
– I tak miałam już niedługo iść – przerwała mu Rebeca.
– A takim razie do zobaczenia – powiedział Roberto patrząc na kobietę. – Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
– Byłoby mi bardzo miło. – Uśmiechnęła się. – Do widzenia.
Kiedy wyszła Roberto usiadł z powrotem na swoim miejscu.
– Co słychać? – spytali jednocześnie Roberto i Fabiana.
Roześmieli się. Gdy przyszła kelnerka Roberto zamówił szklankę gazowanej wody i rzekł do Fabiany:
– Ty pierwsza. Opowiedz co się stało przez te lata kiedy mnie nie było w Kolumbii.
– Wyjechałeś tak nagle zaraz po ślubie. Nie mogłeś znieść, że Gabi wybrała tego przeklętego Rogera. Ja do dziś nie potrafię się z tym pogodzić.
– Tak. Dlatego wyjechałem. Nie chciałem patrzeć na… – przerwał na chwilę – …jej życie z nim. Ale opowiedz co u niej? Wciąż jest z Rogerem?
– To ty nic nie wiesz? – spytała Fabi.
– A o czym mam wiedzieć? Wyjechałem zaraz po sekretnym ślubie i od tamtej pory nie było mnie w kraju. Co się stało?
– Gabi nie żyje od ponad dwudziestu dwóch lat. – Z jej oczu popłynęły gorzkie łzy.
– Ale jak to? – Roberto wyglądał na zszokowanego i głęboko poruszonego tą okropną wiadomością. – Co ty mówisz?
– Prawdę. – Obtarła łzy płynące jej po policzkach. – Była w siódmym miesiącu ciąży, kiedy jakiś nieznany napastnik ją napadł i omal nie zgwałcił. Ktoś go przepłoszył. Gabusia trafiła do szpitala i zaraz po urodzeniu dziecka zmarła.
– Przykro mi – rzekł i położył swą rękę na jej dłoni. – Na pewno musiało być ci ciężko.
– Tak – odparła Fabiana. – To wszystko przez Rogera i jego przeklętą córkę. Gdyby Gabi nie była w ciąży na pewno przeżyłaby napad. Oni ją zabili! – rzekła z nienawiścią w głosie. – Ale już wkrótce zapłacą za jej śmierć!
– Co zamierzasz zrobić?
Fabiana wprowadziła go w swój iście diabelny plan zemsty na Rogerze. Opowiadała mu wszystko szczegół po szczególe starając się niczego nie pominąć. Roberto z uwagą jej słuchał. Kiedy skończyła spytała:
– I co o tym myślisz?
– Mam odpowiedzieć szczerze? – zapytał patrząc prosto w jej oczy.
– Jak najbardziej.
– To jest… podłe i nikczemne – odpowiedział. – Jak możesz ?
– Co z tobą? Nie poznaję cię. – Fabi z niedowierzaniem patrzyła na niego. – On zabrał ci narzeczoną.
– Widocznie nie byliśmy sobie pisani.
Fabiana wybałuszyła oczy: – Chcesz puścić mu to płazem ?! Po tylu latach nadarza ci się niepowtarzalna okazja do zemsty a ty rezygnujesz? Poddajesz się?
– Fabiano – zaczął powoli – już nie jestem tym człowiekiem co kiedyś. Byłem kanalią i szumowiną i co mi z tego przyszło. Dziś jestem sam. Nigdy się nie ożeniłem. Co to jest za życie, powiedz mi? Bez kogoś bliskiego u boku ? To egzystencja, a nie życie. Widocznie to kara boża – zakończył smutnym tonem głosu.
Fabi przez chwilę milczała. Jak można tak się zmienić? Potem rzuciła ze wściekłością: – Myślałam, że spotkanie z tobą to dobry znak. Miałam nadzieje, że mi pomożesz. Kiedyś na pewno przystałbyś na moją propozycję.
– Kiedyś tak – odrzekł – ale nie teraz. Nie pomogę ci, nie przyłożę ręki do podłości Radź sobie sama, ja chcę mieć czyste sumienie.
– Jesteś mięczakiem ! – Ze wściekłością opuściła lokal.
Roberto Lopez(Hector Soberon) - Fabiana w nim widziała męża Gabi. Przed laty wyjechał z Kolumbii. Jak jego pojawienie się wpłynie na losy naszych bohaterów? |
|
Powrót do góry |
|
|
paulinek Wstawiony
Dołączył: 30 Kwi 2009 Posty: 4890 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: tam gdzie spełniają sie marzenia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:35:48 14-07-09 Temat postu: |
|
|
super odcinek jak ta babka knuje przeciwko wnuczce i zięciowi.
a moze ten cały Roberto Lopez jest tarusiem !!!!(nie pamiętam jak ona sie nazywa)
mysle ,ze on i Gabi maja córkę |
|
Powrót do góry |
|
|
Orchidea Idol
Dołączył: 07 Sie 2007 Posty: 1149 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: lublin
|
Wysłany: 13:29:45 26-07-09 Temat postu: |
|
|
Coraz bardziej ciekawi mnie historia sprzed lat. Fabiana powinna zająć poszukiwaniami napastnika, a nie kierować swą nienawiść w stronę Rogera, dzięki któremu jej córka była szczęśliwa. Poza tym kobieta nie ma pojęcia, że mężczyzna nie jest ojcem Julietty.
Czekam na ciąg dalszy:)
Ostatnio zmieniony przez Orchidea dnia 13:32:01 26-07-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:22:24 31-07-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 51
Thelma zastała Pabla w swoim pokoju. Siedział na fotelu trzymając w rękach jakąś starą gazetę, ale jej nie czytał, gdyż wzrok miał wpatrzony w ścianę naprzeciwko, jego oczy były nieobecne. Dopiero gdy siostra położyła mu swoją szczupłą rękę na ramieniu powrócił do rzeczywistości. Podniósł wzrok lekko się uśmiechając, ale w jego oczach widniał ból co Thelma natychmiast zauważyła. Domyśliła się, że wciąż cierpi z niespełnionej miłości do Julietty, rana w jego sercu jeszcze się nie zagoiła. Było na to zdecydowanie za wcześnie, musi upłynąć jeszcze dużo czasu zanim Pablo upora się z tym i pozbiera. Ukucnęła obok spokojne ściskając jego dłoń. Jej ciemne oczy patrzyły z czułością.
– Pablo… – zaczęła powoli – tak bardzo mi cię żal. Chciałabym jakoś ulżyć w twoim cierpieniu. Nie mogę patrzeć na twój smutek. – W kącikach jej oczu zalśniły łzy, a jedna z nich spłynęła po policzku.
Pablo spojrzał na siostrę uważnie. Przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu.
– Nie przejmuj się mała…– powiedział czule do siostry obcierając łzy z jej policzków. – Ze wszystkim sobie poradzę. Naprawdę – zapewniał z ogromną żarliwością w głosie.
– Chciałabym, abyś był szczęśliwy!
– Ja też tego chcę. A najbardziej na świecie chcę abyś ty znalazła szczęście. To mi wystarczy – rzekł zaglądając jej w oczy.
Thelma na chwilę spuściła wzrok. Nagle przez jej głowę przebiegła myśl : Teraz albo nigdy. Czuła się okropnie i miała wyrzuty sumienia, że wykorzystuje jego cierpienie i rozczarowanie po to aby go wepchnąć w ramiona Vanessy. Ale nie miała wyjścia. W przeciwnym razie on pozna jej tajemnicę tak długo ukrywaną przed nim. Nie mogła do tego dopuścić. Wybacz mi braciszku – pomyślała.
Podniosła głowę i rzekła:
– Może powinieneś o tym wszystkim zapomnieć, nabrać dystansu. Idź się rozerwać, spotkaj się z kimś.
– Niby z kim?
Thelma udała, że się zastanawia: – Na przykład z Vanessą. – Wypowiedziała te słowa niezwykle ciężko, trudno przechodziły przez gardło. – Ty jesteś sam, ona sama.
– I co z tego? Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? Nigdy nie sugerowałaś z kim powinienem się spotykać, więc dlaczego teraz? – spytał Pablo bacznie przyglądając się siostrze.
– Po prostu uważam, że pasowalibyście do siebie – odparła.
– My? Lubię ją i nic więcej – rzekł.
– Ale może kiedyś mogłoby być między wami coś jeszcze: jakieś głębsze uczucie. Często się zdarza, że przyjaźń przeradza się w miłość.
– To prawda, ale… – przerwał na chwilę. – Poza tym nie mam ochoty teraz się z nikim spotykać.
Serce Thelmy zadrżało z trwogi, musi go jakoś przekonać, bo inaczej Vanessa… Dreszcz przebiegł jej po plecach.
– Ale pomyślisz o tym? – Thelma nie dawała za wygraną.
– OK, zrobię to dla ciebie. – Uśmiechnął się. – A teraz zmykaj już, bo pewnie masz jeszcze dużo pracy przed dzisiejszym przyjęciem.
– To prawda – zgodziła się Thelma i wyszła z jego pokoju.
Już miała wejść do kuchni, gdy nagle ktoś szarpnął ją za rękę i zaciągnął w ciemny kąt korytarza. Była to Vanessa.
– Słabo się starałaś – zarzuciła jej.
– Znowu podsłuchiwałaś?
– Oczywiście. – Roześmiała się. – Masz słaby dar przekonywania – rzekła przez zaciśnięte zęby.
– Nic na to nie poradzę.
– To już twój problem. Nie zapomnij co posiadam. Pewnego dnia twój kochany braciszek może to całkiem przypadkowo znaleźć. – Uśmiechnęła się szyderczo. – A wtedy dowie się kim byłaś, chyba tego nie chcesz? Mam dowody, nie zapomnij o tym!
Zostawiła ją samą przy ścianie. Po policzkach Thelmy spłynęły łzy.
Boże, co mam robić? Co robić? – myślała gorączkowo.
***
Nadszedł wieczór. Ogród wokół domu Mendozów oświetlały kolorowe lampiony ustawione w wąskich alejkach, którymi zmierzali zaproszeni goście na powitalne przyjęcie Laury Torres – siostry pana domu – i jej uroczej córeczki Liliany. Podwójne szklane drzwi do salonu były otwarte na oścież, więc goście przez ogród wchodzili od razu do pomieszczenia zamiast kierować się do drzwi frontowych. Stoły dosłownie uginały się od ustawionych na nich przeróżnych przekąsek, smakołyków i napoi. Prawie wszyscy goście zebrali się w środku, oprócz Alicii i osób na cześć których zorganizowano tę skromną uroczystość. Roger i Rodrygo stali przy kominku i rozmawiali o bieżących sprawach firmy pijąc przy tym lampeczkę dobrego koniaku, Raul z Juliettą gdzieś zniknęli, a Gloria siedziała na kanapie w towarzystwie Larysy i jej córki Manueli prowadząc przy tym ożywioną rozmowę. W tle grała delikatna, cicha muzyka. Nagle przez otwarte drzwi do środka weszła blondwłosa kobieta ubrana w czarną krótką sukienkę bez pleców.
– Witam wszystkich! – powiedziała z uśmiechem.
– Gabriela! – Roger opuścił przyjaciela i szybkim krokiem podszedł do kobiety. Pocałował ją w policzek. – Jak miło, że wpadłaś.
– Tobie nie mogłam odmówić – odparła i spojrzała na siedzącą na kanapie Larysę.
A ta co tutaj robi?? – pomyślała z niezadowoleniem patrząc na przyjaciółkę Rogera. Zmierzyła ją wzrokiem od stóp do głów.
Larysa tego wieczoru wyglądała olśniewająco. Błękitna sukienka z błyszczącego materiału leżała na niej idealnie podkreślając szczupłą sylwetkę, jasne pukle włosów lekką falą spływały na ramiona a na twarzy widniał delikatny makijaż. Spod firanki czarnych rzęs spoglądała na Alicię i Rogera. Spuściła wzrok a w jej serce wdarł się smutek. Ciężko było jej znieść widok innej kobiety u boku ukochanego mężczyzny. Przez tyle lat żyła kryjąc tą miłość, czy i teraz miało być tak samo. Czy znowu jej życie miało być pełne goryczy i tęsknoty za ciepłem?
Jej rozmyślania przerwały słowa Rogera skierowane w kierunku swojej siostry, która schodziła ze schodów w towarzystwie małej istotki w różowej sukieneczce z falbankami:
– Nareszcie – powiedział. – Ile mamy czekać.
– Przepraszam wszystkich – odrzekła Laura podchodząc do brata a następnie przenosząc wzrok na pozostałych.
– Nic się nie stało. Wyglądasz zniewalająco.
W tej chwili do środka weszła Julietta, a za jakieś pięć minut Raul, który stanął obok dziewczyny. Gloria spojrzała na nich. Natychmiast wszystkiego się domyśliła, chociaż Juli nikomu jeszcze nie powiedziała, że ona i Raul są razem. Uśmiechnęła się lekko do wnuczki a ta odgadując o czym myślała babcia tylko skinęła głową i odwzajemniła uśmiech.
Tymczasem Rodrygo wciąż stojący przy kominku z zachwytem w oczach przyglądał się Laurze. To była najbardziej fascynująca kobieta, jaką kiedykolwiek spotkał, no może poza matką Raula, która przed laty zginęła w wypadku samochodowym. Już nie mógł doczekać się chwili, kiedy przyjaciel przedstawi mu tą piękność o długich płomiennych włosach. Mimo, że był najlepszym przyjacielem Rogera, nie miał przyjemności wcześniej poznać jego siostry, gdyż ta rzadko przyjeżdżała do ojczystego kraju zajęta najpierw swoją karierą zawodową a potem małżeństwem i wychowywaniem córki.
– Uwaga! – Do realnego świata przywróciły go słowa Rogera. Podniósł kieliszek z szampanem.– Chciałbym wznieść toast za moją piękną siostrę, która w końcu zdecydowała się w końcu nas odwiedzić.
– No wiesz! – Laura dała mu kuksańca w bok. – przecież doskonale wiesz, że …
– Zdrowie Laury i Liliany! – przerwał jej Roger i podniósł wyżej swój kieliszek. Wszyscy poszli za jego przykładem i także unieśli szkło. – Witajcie w moich skromnych progach. |
|
Powrót do góry |
|
|
paulinek Wstawiony
Dołączył: 30 Kwi 2009 Posty: 4890 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: tam gdzie spełniają sie marzenia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:40:41 31-07-09 Temat postu: |
|
|
fajnie ,ze dodałas odcinek !!!
ciesz mnie fakt ,z ejuliana i Raul sa razem !!!1 pasuja do siebie i sie kochają !!!
tylko szkoda mi pabla biedaczek cierpi a vivana ostro na niego leci !!!
przyjecie w ogrodzie !!!!cudowne !!! kazdy siw w koms po kryjomu podkohcuje !!!1 |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|