|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:13:38 05-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 73
Laura patrzyła jak jej mąż wkracza w progi domu. Nie spodziewała się go tutaj. Przecież przed wyjazdem nic nie mówił, że do niej dołączy. Gdy zamykała drzwi westchnęła ciężko.
– Dlaczego nie zawiadomiłeś, że zamierzasz przyjechać? – zapytała, kiedy usiadł na kanapie w salonie.
– Chciałem wam zrobić niespodziankę – odrzekł uśmiechając się. – Nie widzę, żebyś się cieszyła.
– Po prostu jestem zaskoczona.
– Nie kłam. Nie pałasz zbytnim entuzjazmem widząc swego męża. Zasłużyłem sobie na to. Wiem, że przed wyjazdem byłem ostry i dość nieprzyjemny. To wszystko przez te kłopoty w firmie.
– Dla ciebie zawsze firma jest najważniejsza, ważniejsza od nas – powiedziała Laura z wyrzutem, stając przy oknie i patrząc w ciemność.
– Zrozumiałem swój błąd – odparł dołączając do niej i kładąc jej rękę na ramieniu. – W domu było tak pusto bez was, tęskniłem.
– Mogłeś zadzwonić – odparła z wyrzutem Laura odwracając się do niego i stając z nim twarzą w twarz.
– Jestem uparty, nie chciałem przyznać się do błędu. Ale od teraz wszystko się zmieni, obiecuję. Przyjechałem po was.
– Nie rozumiem.
– Wracamy do domu – rzekł.
– O nie! – Sprzeciwiła się Laura. – Znowu będzie tak samo. Ja się nigdzie stąd nie ruszam, jeszcze mam parę tygodni urlopu i zamierzam go wykorzystać, będąc z rodziną, której tak dawno nie widziałam. Jeżeli chcesz możesz zostać z nami. Nie wyjadę, przynajmniej na razie – rzekła stanowczo.
Armando widząc, że żona jest nieugięta postanowił więcej jej nie przekonywać.
– Byłem przygotowany na taką ewentualność. Zostanę razem z wami. – Widząc pytające oczy Laury. – Spędzę tutaj trochę czasu, nic się nie stanie kiedy wyjedziemy później.
– A twoje rzeczy? Nic tutaj nie masz – stwierdziła.
– Mylisz się – odrzekł i wyszedł na chwilę na zewnątrz. Wszedł niosąc ze sobą dwie walizki. – Gdzie jest nasz pokój kochanie? – zapytał osłupionej żony.
***
To już kolejny raz do niej wracało. Myślała, że się już dawno się z tym uporała, po tylu latach. Ale nie! A wszystko przez to co się ostatnio działo. Znowu była kolejna ofiara, tym razem dziennikarka. Kto będzie następny? Bała się, panicznie się bała. A jeśli on kiedyś zobaczy ją na ulicy, kiedy będzie sama. Wtedy na pewno dokończy dzieła. Mogła o tym zapomnieć, gdyby nie trąbiono o tym szaleńcu w mediach. Znowu czuła to co wtedy. Miała wrażenie, że on jest tuż obok, niedaleko i że znowu zaatakuje. Nie chciała o tym myśleć, ale to było silniejsze od niej. Pamiętała każdy szczegół tamtego wieczoru, to śniło jej się co noc i nie chciało odejść. Zmory z przeszłości ją dopadały. Miała wrażenie, że niedługo oszaleje. Kiedy się to wreszcie skończy? Znała odpowiedź na to pytanie. Kiedy on znajdzie się za kratkami, tylko wtedy jej życie wróci do normalności.
Znowu podawali w telewizji wiadomości o nim. Ostrzegali kobiety, żeby nigdzie nie wychodziły same wieczorami. Już nie mogła tego słuchać. Skuliła się i zaniosła się spazmatycznym płaczem. Gdy Marcelo podszedł do niej jeszcze bardziej skuliła się w sobie.
– Kochanie, jesteś bezpieczna – powiedział i wyłączył telewizor. Przytulił dziewczynę mocno do siebie, chcąc ją uchronić od tego wszystkiego. Tulił ją i kołysał w swoich ramionach, szepcząc do ucha kojące słowa. Słowa pełne miłości. Chciał pokazać, że nie pozwoli, aby ktoś ją skrzywdził i zranił. Kochał ją, ale nie umiał jej pomóc poradzić sobie z tym koszmarem. – Powinnaś mi wszystko dokładnie opowiedzieć – powiedział nagle.
Miranda gwałtownie się rozprostowała i spojrzała ukochanemu prosto w oczy.
– Nie ma o czym.
– Powinnaś wyrzucić to z siebie, tylko tak się z tym uporasz. Powiedz co się dokładnie wtedy wydarzyło.
– Nie jestem jeszcze na to gotowa. Może kiedyś.
Marcelo odgarnął jej kosmyk włosów spadający na czoło.
– A kiedy będzie to kiedyś. Już minęło tyle lat.
– Nie wiem, Marcelo naprawdę nie wiem.
To powiedziawszy położyła się na łóżku i po chwili usnęła. Marcelo cały czas się jej przyglądał i nie odstępował ani na krok.
Boże, jak mam ci pomóc, myślał gorączkowo.
***
Tutaj musi to gdzieś być, myślała Julietta myszkując w gabinecie swojego ojca. Szukała jakiejś fotografii Gabrieli, żeby potem dać ją Luisowi Eduardowi. Chciała dowiedzieć się kim naprawdę jest ta oszustka. Zdjęcie mogłoby pomóc w odkryciu jej tożsamości. Przeszukała wszystkie szuflady biurka, ale nic w nich nie znalazła, poza jakimiś dokumentami i rachunkami. Stanęła opierając ręce na biodrach i rozglądając się. Jej wzrok spoczął na grubej książce stojącej na najwyższym regale. Ojciec często tam coś chował, jakieś zdjęcia , listy. Podsunęła sobie krzesło i stanęła na nim. Może tam coś jest, pomyślała. Już sięgała po książkę, gdy nagle drzwi zaskrzypiały i stanął w nich Roger.
– Co robisz? – zapytał, a Juli nie wiedziała zupełnie co mu odpowiedzieć.
***
Znowu była jej kolej. Lubiła przy nim siedzieć. Już od dawna przyznała rację Larysie, która twierdziła, że się zakochała. To prawda, zakochałam się w pacjencie, który nie wiadomo czy jeszcze będzie normalnie funkcjonował, pomyślała Monica Alvares.
Leżał tutaj od paru tygodni jak roślina nie dając żadnych oznak życia. Aparatura za niego oddychała. Czy jeszcze kiedykolwiek dojdzie do zdrowia. Modliła się z całych sił oby tak się stało. Usiadła obok niego i wzięła go za rękę cały czas wpatrując się w jego twarz. Była taka miła, spokojna. Wyglądał jakby spał. Miała nadzieje, że nie zaśnie na zawsze. W tej chwili poczuła na swoim ręku lekkie ściśniecie. Poderwała się na równe nogi i wyjęła swoją dłoń z jego. Widziała jak palce jego rąk zaczynają się poruszać. Stała jak sparaliżowana, zamiast pobiec po lekarza. Chwilę potem zerknęła na jego twarz. Powieki lekko mu drgały. Wybudza się, pomyślała rozradowana.
Rodrygo powoli otworzył oczy. Jaskrawe światło go oślepiało, więc przymknął powieki i rozglądał się wokół. . Nie wiedział gdzie się znajduje. Jak przez mgłę zobaczył kobiecą postać ubraną na biało. Była bardzo piękna.
– Czy ja umarłem i jestem w niebie, a ty jesteś aniołem? – zapytał. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 21:36:27 06-09-10 Temat postu: |
|
|
Super odcinek, ale czemu taki krótki?
Wielki powrót don Armanda Trzeba go rozkręcić trochę żeby stał się zły Żonka sobie znalazła inny obiekt westchnień, ale on o tym jeszcze nie wie. Na razie wrócił stęskniony i chce przepraszać, ale nikt go tu nie chce Zostanie, bo nie ma innego wyjścia, ale będzie chciał pewnie postawić na swoim. Oj będzie jeszcze ciekawie w tym wątku
Miranda nadal nie może pogodzić się z tym co stało się w przeszłości. Fryzjer wciąż powraca w jej myślach, a Marcelo jest bezradny Może jak dziewczyna kiedyś wyzna mu całą prawdę to jej ulży? Wątpię jednak... Ta gnida musi trafić za kratki, a dopiero wtedy skończy się ten cały koszmar
Roger nakrył Juliettę jak szukała zdjęcia fałszywej Gabrieli Ciekawe jak dziewczyna się teraz wytłumaczy
Monica zakochała się w Rodrigo. Nie ona jedyna, bo przecież Laura też A najlepsze w tym wszystkim jest to, że on jest w śpiączce. A właściwie był, bo właśnie się wybudził i zobaczył anioła
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Levymontes Aktywista
Dołączył: 05 Gru 2009 Posty: 344 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 21:52:35 06-09-10 Temat postu: |
|
|
Bardzo ciekawie opisujesz, podoba mi się, że jest dużo opisów, a mało dialogów, sam nie potrafię tego w sobie zaszczepić.
Tajemniczy jest ten wątek z "nim" dużo odcinków i ciężko mi się będzie wkręcić, ale nie mam na tyle czasu, aby czytać wszystkie poprzednie, jednak może czegoś się dowiem
Zapraszam też do mnie, dopiero 3 odcinek mojego opoka:
http://www.telenowele.fora.pl/telenowele-romans,97/na-sciezce-milosci-new,20019.html |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:42:01 12-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 74
Julietta powoli zeszła z krzesła i spojrzała na swojego ojca, który nadal stał w drzwiach oczekując od niej odpowiedzi. Jednak dziewczyna nic się nie odzywała, bo właściwie nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Najlepiej prawdę, pomyślała. Nie wiedziała jednak jak ojciec ją przyjmie. Roger podszedł bliżej i usiadł na krześle nie spuszczając wzroku ze swojej córki.
– Możesz mi powiedzieć, czego tam szukałaś? – zapytał, krzyżując ręce.
Julietta powoli przełknęła ślinę: – Zdjęcia Gabrieli. Myślałam, że gdzieś je tu trzymasz.
– Zdjęcia? – Roger zmarszczył brwi ze zdziwienia. – A na co, u diabła, ci ono potrzebne?
– Chciałam dać Luisowi Eduardowi, żeby sprawdził kim ona naprawdę jest. – Widząc minę ojca ciągnęła dalej nie dając mu dojść do słowa. – Ona nie nazywa się Gabriela Valdez. Taka osoba w ogóle nie istnieje. Luis na moją prośbę to sprawdził. To oszustka polująca na twój majątek.
Roger przez chwilę zastanawiał się nad słowami Julietty. Teraz wszystko rozumiał. Juli nigdy nie wchodziła do jego gabinetu żeby coś szukać. Pomyślał przez chwilę o Gabrieli. Ostatnio ta kobieta stała się bardzo natarczywa, wydzwaniała do niego, mówiąc o swojej tęsknocie, miłości. On nie wierzył jej, już nie. Wydawała mu się fałszywa, a teraz córka potwierdziła jego podejrzenia. Było mu tylko przykro, że działała za jego plecami.
– Dlaczego nic mi wcześniej nie powiedziałaś? – zapytał.
– Bałam się – odparła zgodnie z prawdą – że mi nie uwierzysz. Byłeś taki w nią zapatrzony. Myślałam nawet, że ją kochasz.
– Nic podobnego – gwałtownie zaprzeczył Roger podchodząc do córki. – To było tylko zauroczenie. Ja też podejrzewałem, że nie jest do końca uczciwa. Gdy pytałem o przeszłość zawsze mnie zbywała. Zacząłem snuć podejrzenia. Ostatnio była taka natrętna. Czułem, że chciała zaciągnąć mnie do ołtarza. To jej się nie uda.
– Co w takim razie zrobimy?
– Na razie nic – odrzekł Roger. – Niech zostanie po dawnemu. Będziemy ją mieć na oku. W końcu popełni jakiś błąd.
W tej chwili oboje usłyszeli jakiś dźwięk dochodzący z korytarza. Było go dobrze słychać, gdyż Roger nie zamknął drzwi od gabinetu. Julietta szybko wyszła i od razu zauważyła stłuczony wazon, leżący na podłodze. Podejrzewała, że ktoś tu był. Kiedy dostrzegła Thelmę krzątającą się po salonie szybko podeszła do niej.
– Był tu ktoś? – zapytała.
– Pani Gabriela przyszła, a przed chwilą widziałam jak szybko wybiegła. Czy coś się stało?
– Nie, wszystko w porządku. Dopiero teraz jest wszystko w należytym porządku.
***
Był zadowolony z siebie. Policja znowu nic nie miała. Żadnych świadków, dowodów. Śmiał się na głos patrząc na nagłówki gazet. Uwielbiał czytać, co też pismaki różnych brukowców o nim wypisują. W jednym nazwali go niebezpiecznym psychopatą. To się zgadzało. Był niebezpieczny, ale nie był psychopatą. Zapłacą za te oszczerstwa. To przez nich następna zginie. Jeszcze raz otworzył swoje magiczne pudełeczko patrząc na czarne kosmyki włosów swoich ofiar. Każde z nich były przewiązane błękitną tasiemkę i imieniem. Tak, znał ich imiona. Zawsze kiedy upatrzył sobie kolejną ofiarę, dowiadywał się o niej wszystkiego, aby w odpowiednim czasie zaatakować. Kiedy szczytował w ekstazie wykrzykiwał imię kobiety leżącej pod nim. Jego uwagę zwrócił jeden kosmyk z widocznym na nim imieniem. Miranda! Tak, doskonale ją pamiętał. Była wtedy małolatą i jedyną która przeżyła. Już wtedy była bardzo śliczna i miał pewność, że po tylu latach jest nadal piękna. Może nawet jeszcze piękniejsza. Muszę się o tym przekonać, pomyślał. Skończę to, co kiedyś zacząłem.
***
Rodrygo był cały czas poddawany badaniom. Kiedy Monica zawiadomiła lekarza prowadzącego, że się obudził od razu przybiegł do niego. Sprawdzał podstawowe czynności życiowe. Cieszył się za każdym razem kiedy jego pacjenci wracali do zdrowia. Z Rodrygiem na pewno będzie tak samo. Na szczęście nie stracił pamięci, a mógł po obrzęku jaki się wdał. Jego organizm się zregenerował. Kiedy Lekarz sprawdził górne kończyny przystąpił do badania dolnych. Zaczął uciskać jego nogi idąc od stóp do pasa. Nic nie usłyszał od pacjenta. W końcu spojrzał na niego. Na twarzy Rodryga widniała rozpacz.
– Nic nie czuję – powiedział zdenerwowanym głosem.
– A teraz? – zapytał, stukając specjalnym młotkiem lekarskim.
– Nic, a nic. Panie doktorze, czy to znaczy, że jestem sparaliżowany?
– Nawet proszę tak nie myśleć. To minie! A może pan poruszyć palcami?
– Nie, nie mogę się ruszyć. Co się dzieje?
Lekarz nic nie odpowiedział, tylko wyszedł z sali, gdzie na korytarzu stał Raul, którego zawiadomiła pielęgniarka o wybudzeniu Rodryga. Poprosił mężczyznę aby usiedli.
– Co z moim ojcem? Widziałem, że jest bardzo zdenerwowany. – Widząc, że lekarz milczy dodał: – Proszę powiedzieć mi prawdę!
– Pana ojciec nie ma czucia w nogach.
– Boże! – Raul ukrył twarz w dłoniach i spuścił głowę. Gdy się uspokoił, podniósł wzrok na lekarza. – Czy to znaczy, że do końca życia będzie jeździł na wózku inwalidzkim?
– Nie – zaprzeczył lekarz. – Wystąpiła blokada psychosomatyczna.
– Co to znaczy?
– Jest to spowodowane długotrwałą śpiączką, to często się zdarza. Wytłumaczę to panu najprościej jak się da. Nie ma fizycznych przeciwwskazań, żeby chodził. Problem jest natury psychicznej. Są zakłócenie między mózgiem a kończynami dolnymi i stąd ten brak czucia, reakcji na jakikolwiek dotyk. To mija.
– Jak długo ten stan będzie trwał?
– Trudno mi powiedzieć. Tygodnie, może miesiące. Medycyna nie może dać jednoznacznej odpowiedzi. Ale proszę być dobrej myśli. – Wstał i jeszcze patrząc na podłamanego mężczyznę dodał: – Pan wybaczy, mam jeszcze innych pacjentów. – Odszedł zostawiając Raula samego.
***
Fabiana siedząc w bibliotece swojego domu oglądała zdjęcia swojej córki. Była taka piękna. A teraz? Jakby dziś wyglądała. Często się zastanawiała jakby wyglądało życie, gdyby Gabrilela żyła. Na pewno byłaby dalej z tym Rogerem i córką. Aż na samo myśl o zięciu i wnuczce chciało jej się rzygać. Cieszyli się życiem podczas gdy jej córka leżała w grobie. Nagle przed jej oczami stanęła twarz Julietty, jej wnuczki. Była tak bardzo podobna do Gabi. Nigdy jej nie poznała i prawdę mówiąc nie chciała. Była krwią z krwi tego mordercy. Nadal w jej chorym umyśle rządziła chęć zemsty. Jeszcze nie wiedziała co ma uczynić. Wszystko popsuł Roberto. To on odwiódł Rebecę od prawie idealnego planu. Teraz musi sobie radzić sama. Co mam zrobić, jak uprzykrzyć im życie? , zastanawiała się. Nie spocznę, dopóki oni nie będą cierpieć, zacisnęła pięści. Nagle patrząc na datę w kalendarzu wpadł jej do głowy iście szatański pomysł. Uśmiechnęła się szeroko ukazując śnieżnobiałe zęby. To mogłoby się udać, pomyślała. Poszła do łazienki i poprawiła fryzurę. Patrząc w swoje odbicie rzekła:
– Już niedługo się spotkamy. Nie mogę się doczekać!
Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 20:47:46 12-09-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:04:17 21-09-10 Temat postu: |
|
|
Fajny odcinek
Julietta wytłumaczyła się przed Rogerem, a on zareagował poprawnie. Nie jest aż tak głupi i również domyśla się, że "Gabriela" może być złą osobą i zupełnie kimś innym niż za kogo się podaje Razem z córką połączą siły aby ją zdemaskować Ale pojawił się problem, bo Alicia słyszała ich rozmowę. Teraz ucieknie i przemyśli plan od nowa wraz z Luisem Reynoso. Będzie ciekawie
A fryzjer wciąż szuka ofiar i wrażeń Chce wrócić do jednej sprawy której nie dokończył przed laty. A tą sprawą jest Miranda
Rodrigo obudził się, ale nie ma czucia w nogach. To minie, ale kiedy? Rodzinka jest zrozpaczona, a zwłaszcza Raul
I Fabiana znów będzie knuła Ciekawe co wymyśli. Uwielbiam tą stukniętą kobietę
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:17:04 12-10-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 75
Laura tego dnia postanowiła odwiedzić Rodryga w szpitalu. Wiedziała, że się wybudził i bardzo chciała go zobaczyć i dodać mu otuchy w tych trudnych dniach. Miała nadzieję, że jego stan się poprawi i wkrótce wróci do pełni sił. Modliła się z całych sił, aby mógł chodzić. Lubiła tego mężczyznę. Dopiero teraz, kiedy był chory, zdała sobie sprawę jak on wiele dla niej znaczy. Był jej bardzo bliski, jak przyjaciel, a może nawet ktoś więcej? Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że czuje do niego coś więcej niż tylko zwykłą sympatię. Przecież mam męża, często sobie mówiła, a myślę o innym mężczyźnie. Nie potrafiła jednak wyprzeć go ze swojej pamięci, nie potrafiła przestać go odwiedzać. Musiała go zobaczyć, chociaż przez krótką chwilkę. Założyła na tą okazję biały kostium uwydatniający jej delikatną urodę. Jeszcze jedno spojrzenie w lustro i już miała wychodzić, gdy w drzwiach stanął jej mąż.
– Dokądś się wybierasz? – zapytał.
– Owszem – odparła powoli się odwracając. Sięgnęła po torebkę przewieszoną przez oparcie krzesła i zarzuciła sobie na ramię. – Idę do szpitala.
– Znowu?
– Tak, Rodrigo to mój przyjaciel i chcę podtrzymać go na duchu.
– Na pewno tylko po to? – Przyjrzał się jej uważnie. – To dla niego się tak stroisz. Przyznaj się.
Laura spojrzała na męża zdziwiona.
– O co co chodzi? – zapytała. – Już ci mówiłam, że...
Armando momentalnie zmienił ton i rzekł ostrym głosem: – Zabraniam ci. Nie będziesz do niego chodzić. Moja żona nie będzie się nigdzie szlajała na spotkania z jakimiś gachami.
– Chyba żartujesz?
– Nigdy nie byłem bardziej poważny. – To powiedziawszy podszedł bliżej i chwycił ją mocno za rękę. – Zostaniesz w domu. Nie życzę sobie, żebyś się z kimkolwiek spotykała.
– Nie możesz mi niczego zabronić! – odparowała wzburzona. – Nie jestem twoją własnością.
– Jesteś moją żoną i należy mi się szacunek. – Wzmocnił uścisk na jej dłoni.
– Puść to boli. – Laura syknęła z bólu.
– Nigdzie nie pójdziesz. Zabraniam ci.
– To nie średniowiecze. – Ostatkiem sił wyrwała się i roztarła obolałą rękę. – Mówię ci kolejny raz, Rodrigo to mój przyjaciel. A ty się lepiej zastanów nad sobą i nad swoją zazdrością. Nie masz do niej podstaw.
Zła szybko wyszła z pokoju i zeszła na dół. Chwilę później Armando usłyszał odjeżdżający samochód. Zacisnął pięści patrząc przez okno.
– Lepiej żebyś mówiła prawdę, kochanie. W przeciwnym razie pożałujesz, gorzko tego pożałujesz.
***
Już kilkanaście minut siedział w samochodzie patrząc na blok mieszkalny. Chciał tam wejść, ale się bał. A co jeśli jej nie ma? Dawno powinieneś to zrobić tchórzu, pomyślał. W końcu wyszedł z samochodu, zamknął go i wszedł do budynku. Idąc na właściwe piętro zastanawiając się nad tym co ma zrobić. Czuł się jak nastolatek, który pierwszy raz ma wyznać miłość ukochanej kobiecie. Nawet nie wiedział kiedy to się stało, kiedy zakochał się w Larysie. To uczucie sprawiło, że mógł przenosić góry. Wiedział, że od teraz wszystko będzie tylko lepiej. Znowu chciało mu się żyć. Przez chwilę pomyślał o Gabrieli, czy jak ona się tam nazywała. Jaki był głupi, że dał się omotać tej lalce Barbie. Na szczęście w porę się opamiętał i zrozumiał kogo tak naprawdę chce widzieć u swego boku. Larysa zawsze przy nim była, wspierała go. Tylko ona może zająć miejsce jego zmarłej żony, nikt inny. Gdy stanął przed odpowiednimi drzwiami szybko nacisnął na dzwonek. Po kilku minutach otworzyła mu Manuela.
– Cześć – przywitał się Roger. – Jest mama?
– Wyszła na chwilę. Ale niech pan wejdzie, zaraz powinna być.
Zaprowadziła go do salonu gdzie oboje usiedli obok siebie na kanapie. Manuela spojrzała na mężczyznę. Była zła, że przez niego jej mama cierpi. Czemu on się zadaje z tą głupią babą? Czy nie widzi, że miłość ma blisko siebie? Bliżej niż sądzi. Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Tak nie mogło tak dłużej być. Przeczesała ręką swoje krótką blond czuprynkę a potem zwróciła się do Rogera.
– Mogę pana o coś zapytać?
– Oczywiście – odparł patrząc na nią.
– Proszę wybaczyć mi szczerość, ale muszę wiedzieć, dlaczego pan się spotyka z taką kobietą jak Gabriela. Już dawno zauważyłam, że jest fałszywa...
– Masz absolutną rację. Już się z nią nie spotykam. Przejrzałem na oczy. Trochę to trwało, ale lepiej późno niż wcale. – Uśmiechnął się. – A właściwie dlaczego cię to interesuje?
– Bo już nie mogłam patrzeć, jak moja mama cierpi. – Widząc zdziwienie na jego twarzy. – Czy pan nie widzi, że ona pana kocha.
– Manuela!!! – Nagle oboje usłyszeli.
Larysa stała w progu blada jak ściana. Gdy Roger wstał wbiła wzrok w podłogę, nie mogła spojrzeć mu prosto w oczy.
– Ktoś musiał to powiedzieć – odrzekła dziewczyna. – Ty byś nigdy się na to nie zdobyła. Niech wie, że miłość jest bliżej niż myśli.
W tej chwili Roger podszedł do Larysy. Ujął ją pod brodę i podniósł jej głowę do góry.
– Czy to prawda? Kochasz mnie?
– Taak – zająknęła się. Chciała znowu wbić wzrok w podłogę, ale mężczyzna jej na to nie pozwolił.
– Ja też cię bardzo kocham. W końcu to do mnie dotarło. – Pocałował zaskoczoną i niczego się nie spodziewającą Larysę.
Nikt nie zdawał sobie sprawy z obecności kogoś jeszcze. Piękna kobieta otoczoną jasnością uśmiechała się łagodnie patrząc na nich, a potem zniknęła dosłownie rozpływając się w powietrzu.
***
Pablo Corragos stał przygnębiony patrząc przez kuchenne okno na krajobraz za oknem. Wpatrzony w jeden punkt myślał o wydarzeniach ostatnich tygodni. Stracił już nadzieję. Jego siostra nie zostanie odnaleziona. Kiedy Sergiowi się nie udało, postanowił sam dojść prawdy. Nie udało się. Kluczem do całej zagadki była sąsiadka Juana Corteza, ale ona nie chciała rozmawiać. Byłem głupi myśląc inaczej, stwierdził w duchu. Przypomniał sobie smutek Thelmy, kiedy jej o tym powiedział. Chciał jej tego oszczędzić, ale nie chciał jej już okłamywać. Musiała znać prawdę. Przyjęła ją ze smutkiem. Ona także chciała, żeby Sandra się odnalazła. Mimo że nie znała siostry to w głębi duszy już ją kochała. Rozmyślając o tym wszystkim poczuł czyjąś rękę na ramieniu. Powoli odwrócił głowę. Za jego plecami stała Vanessa i uśmiechała się lekko.
– Czemu jesteś taki smutny? – zapytała. – Nie mogę patrzeć na twoje cierpienie. Powiedz mi, wiesz przecież, że możesz na mnie liczyć.
– Tak – odezwał się i strącił jej rękę z ramienia i odsunął się. – Poradzę sobie sam. – Widząc wzrok kobiety na sobie dodał. – Daruj sobie, nic z tego nie będzie.
– Nie rozumiem.
– Nie jestem ślepy ani głupi. Wiem co do mnie czujesz. Przykro mi, że to mówię i że cię ranię. Nie kocham cię tak jak byś tego chciała. Lubię cię, ale nic więcej. Dobrze ci radzę, znajdź sobie porządnego chłopaka. Tym kimś nie będę ja. Możemy być tylko przyjaciółmi. Wierzę, że jeszcze będziesz szczęśliwa. – Z tymi słowami odszedł zostawiając dziewczynę samą.
Vanessa przez chwilę stała jak słup soli. Nie wiedziała co ma robić. Była wzburzona. W końcu otrząsnęła się, kiedy dotarł do niej sens słów wypowiedzianych przez Pabla.
O nie, ja tak tego nie zostawię, postanowiła sobie. Thelma zapłaci za to, że mi nie pomogła. Już nigdy ta dziewucha nie zazna spokoju. To wszystko przez nią!
***
Marcelo spotkał się z Miguelem, kiedy tamten tylko przyjechał do kraju. Chciał z nim porozmawiać o Mirandzie. Od dawna się zbierał na tą rozmowę, ale Miguela długo nie było, ze względu na pracę. Na szczęście tego dnia udało się im spotkać.
– Nie wiem co mam robić – powiedział. – Nie umiem jej pomóc, nie wiem jak do niej dotrzeć.
– Miranda jest bardzo skryta i bardzo rzadko opowiada o tamtym wydarzeniu. Chce je na zawsze wymazać z pamięci.
– Ale nie udało się jak widać. Wszystko przez to, co się ostatnio dzieje. Te morderstwa...
– Tak. – Miguel spojrzał uważnie na siedzącego naprzeciw niego mężczyznę. – Ten psychol nadal atakuje. Miranda się boi, że on zechce dokończyć swojego dzieła.
– Nie pozwolę jej skrzywdzić, wiesz o tym – zapewnił Marcelo. – Ona powinna powiedzieć dokładnie co się wtedy stało. Od początku do końca. Tylko wtedy zdoła się z tym uporać. Ale ona nie chce...
– I myślisz, że mi się uda ją przekonać? – Miguel pokręcił głową. – Nie ma szans. Tylko raz powiedziała, ale bez szczegółów. Nawet nie chciała spotkań z psychologiem. Może on by jej pomógł.
– To co ja mam robić. – Zastanowił się. – Wiem! – Po krótkiej chwili uśmiechnął się szeroko. – Juli. Tylko ona zdoła ją przekonać, żeby mi wszystko opowiedziała. Pojadę do niej.
– Może lepiej ja to zrobię. – Ostudził jego zapały Miguel. – Ty zostań z moją siostrą.
– Zrobisz to? Porozmawiasz z Juliettą?
– Oczywiście, to żaden problem. Chętnie się z nią zobaczę – powiedział, a przed oczami stanęła mu twarz pewnej, pięknej czarnowłosej dziewczyny. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 20:59:51 19-10-10 Temat postu: |
|
|
Fajny odcinek
Cieszy mnie, że czasem jakaś moja uwaga przydaje się i w tym wypadku tak było z Armandem. Pisałem Ci żebyś rozruszała ta postać, najlepiej gdyby poszła w kierunku ciemnej strony mocy i tak chyba będzie On już widzi, że Laurę coraz bardziej ciągnie do Rodriga i zabrania jej z nim kontaktów Kobieta postawiła tym razem na swoim, ale co będzie dalej?
Roger wreszcie zmądrzał i przyjechał do Larysy aby wyznać jej swoje uczucia. We wszystko wmieszała się też jej córka Manuela, który nie mogła już patrzeć na cierpienie matki. Jej wyznanie pomogło i Larysa przyznała się ukochanemu do swoich uczuć. Roger pocałował ją i wyznał miłość. Ach jak bajkowo się nam zrobiło A na dodatek anioł w postaci Gabrieli pobłogosławił im w tej chwili
Pablo wciąż nie może odnaleźć swojej siostry. Nie skorzystał też z pomocy Vanessy. Otwarcie powiedział jej, że jej nie kocha i żeby dała mu spokój. A to zołza nadal chce się mścić na biednej Thelmie
Miguel i Marcelo rozmawiali o Mirandzie i jej problemach z przeszłością w związku z ponownym pojawieniem się na horyzoncie owego gwałciciela. Miguela ciągnie do Thelmy, a nie do Julietty
Czekam na newik i pozdrawiam serdecznie
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 21:55:27 19-10-10, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:21:04 07-11-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 76
Nadszedł dzień wypisu Rodryga do domu. Mężczyzna nadal nie odzyskał władzy w nogach. Raul był tym faktem mocno zmartwiony i zaniepokojony. Widział, że jego ojciec przez to stracił całą radość życia. Zmienił się nie do poznania. Raul nie wiedział jak mu pomóc. Co zrobić, aby jego ojciec powrócił? Ciągle zadawał sobie to samo pytanie: dlaczego? Dlaczego właśnie mojego ojca to spotkało? I kto za to odpowiada? Policja nikogo nie odnalazła mimo że Rodrygo dokładnie opisał tamtego człowieka. Nie mieli nic, absolutnie nic. Chłopaka zaczęło powoli to denerwować. Co za nieudacznicy!, myślał. To na co idą nasze podatki?
Rozmyślając o tym wszystkim siedział na korytarzu czekając na kartę szpitalną, którą miała przynieść pielęgniarka. Rodrygo siedział na wózku inwalidzkim nic się nie odzywając. Patrzył cały czas na białą, pustą ścianę. Kiedy z gabinetu lekarskiego wyszła znana Raulowi pielęgniarka, on wstał i szybko podszedł do niej. Czarnowłosa kobieta uśmiechnęła się delikatnie do niego wręczając mu dokumenty.
– Proszę – powiedziała Monica Alvarez – tutaj jest wypis, karta i zalecenia.
– Dziękuję pani za wszystko.
– Nie ma za co. To moja praca. Teraz pana ojcu potrzebny jest spokój i opieka, bo jak się domyślam pan pracuje?
– Tak – odrzekł Raul spoglądając na miłą i sympatyczną twarz kobiety. – Na początku będę przy nim, ale nie zawsze tak będzie. Potem będę musiał wrócić do pracy. Trzeba będzie wynająć pielęgniarkę do opieki nad nim.
– To jest konieczne, przynajmniej na początku.
Raul pokiwał głową zgadzając się z nią i już chciał odejść, gdy nagle coś mu zaświtało.
– A może pani będzie mogła się opiekować moim ojcem?
– Ja? – Monica nie kryła zdziwienia.
– Tak. – Uśmiechnął się Raul. – Dobrze zapłacę. Pracuje pani jako pielęgniarka środowiskowa?
– Owszem, ale nie wiem czy to jest dobry pomysł.
– Najlepszy. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś inny zajął się nim tak dobrze jak pani. On pani ufa i lubi panią.
– Tak pan myśli?
– Oczywiście, znam swojego ojca. Więc jaka jest pani odpowiedź?
Monica przez chwilę zastanawiała się nad propozycją chłopaka, choć tak naprawdę nie musiała. Wiedziała jaka jest jej odpowiedź. Już myślała, że nigdy więcej nie zobaczy Rodryga. A teraz ma szansę się nim opiekować parę godzin dziennie. To był po prostu szczyt jej marzeń. Kochała go i chciała spędzić z nim każdą chwilę. Pieniądze nie miały żadnego znaczenia w podjęciu decyzji, tylko serce.
– Zgadzam się – powiedziała po chwili namysłu.
***
Julietta przyjęła Miguela na tarasie domu, ze względu na słoneczną pogodę. Bardzo się ucieszyła z jego wizyty. Pili zimny sok. Chłopak opowiedział jej o problemie Mirandy. Juli zmartwiła się. Nie wiedziała, że przyjaciółka tak bardzo się tym wszystkim przejęła. Myślała, że Miranda ma to wszystko za sobą. Myliła się i to bardzo. Była wdzięczna Miguelowi, że przyszedł do niej. Ona oczywiście obiecała mu, że się wszystkim zajmie. Postara się namówić Mirandę, aby wszystko wyznała Marcelowi, bo tylko tak te zmory i duchy przeszłości mogą zniknąć z jej życia.
– Oczywiście, że pomogę – powiedziała do Miguela, gdy siedzieli naprzeciw siebie. – To jest moja przyjaciółka i chce, żeby w końcu doszła do sobie. Chociaż powiem szczerze, myślałam, że to już dawno za nią.
– Ja też tak myślałem – odrzekł Miguel – dopóki Marcelo nie wyznał mi jak jest naprawdę. Mieszkają razem, więc może łatwiej znać jej stan psychiczny. A z tego co wiem, nie jest z nią najlepiej. Te morderstwa... jeszcze media ją nagłaśniają. To wszystko przypomina jej ten koszmar z przeszłości.
– Mam wyrzuty sumienia, że nic nie zauważyłam. – Julietta posmutniała. – Wtedy...
– Przecież doskonale wiesz, jak Miranda potrafi się maskować. – Miguel jej przerwał patrząc na nią uważnie. – A poza tym miałaś inne sprawy i kłopoty.
– Tak. – Dziewczyna przyznała mu rację. – Ale na szczęście już to za mną. – Nie chciała mówić Miguelowi, że nie wszystko jeszcze jest dobrze. Pomyślała, że nie musi on wiedzieć o ojcu Raula, o którego się martwiła. – Tak jak ci mówiłam, możesz na mnie liczyć. Namówię Mirandę, żeby opowiedziała wszystko Marcelowi. Tylko tak może się od tego uwolnić.
– Jeszcze raz ci dziękuję. – Miguel pożegnał się i zszedł schodami do ogrodu.
Poczekał aż Julietta wejdzie. Postanowił jeszcze wejść do domu, przez drzwi kuchenne. Miał nadzieję, że spotka tam Thelmę. Jednak gdy spojrzał w dal zobaczył ją siedzącą na ławce. Podszedł po cichu, żeby jej nie wystraszyć. Dziewczyna wystawiła twarz do słońca i lekko się uśmiechała. Jaka ona jest piękna, pomyślał siadając obok. W tej chwili Thelma wyczuwając czyjąś obecność otworzyła oczy i zobaczyła wpatrzonego w nią Miguela. Zmieszała się.
– Piękna pogoda, prawda? – zapytał.
–Tak – odparła nieśmiało.
–Mam nadzieję, że cię nie przestraszyłem.
Dziewczyna potrząsnęła głową zaprzeczając. Czuła się lekko skrępowana. Do tej pory żaden mężczyzna nie okazywał jej takiego zainteresowania. To było dla niej takie nowe i dziwne. I jeszcze to bicie serca, gdy on był w pobliżu. Nie chciała się do tego przyznać, że myślała o nim przez cały czas, o ich pocałunku. Postanowiła znowu uciec. Chciała wstać, ale coś jej przeszkodziło. To Miguel złapał ją za rękę.
– Znowu mi uciekasz. – Stwierdził. – Boisz się mnie? Czy jestem taki straszny?
– Ależ nie – gwałtownie zaprzeczyła spoglądając mu w oczy i już nie mogła oderwać swojego wzroku.
On także na nią patrzył. Nie miał dość. Była taka słodka i niewinna, jak przypuszczał. I to właśnie go w niej urzekło. Była taka inna od innych dziewczyn.
– W takim razie przyjmij moje zaproszenie na kolację. Nie przyjmuję odmowy – rzekł z szelmowskim uśmiechem.
– To chyba nie jest dobry pomysł – zaczęła. – Nie jestem odpowiednią dziewczyną...
W tej chwili chłopak zamknął jej usta delikatnym pocałunkiem. : – Pozwól, że sam będę decydował kto jest dla mnie odpowiedni a kto nie – wyszeptał przy jej ustach. Pogładził jej policzek, co sprawiło, że na jej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce. – Przyjadę jutro wieczorem o ósmej. – Musnął jej wargi i zniknął.
Dziewczyna jeszcze długo siedziała oszołomiona. Uśmiechnęła się dotykając swoich ust.
***
Nie było trudne dowiedzieć się gdzie on mieszka czy pracuje. Była z siebie bardzo zadowolona. Już wiedziała, że to tylko kwestia czasu. Zawsze dostaję to czego chcę, pomyślała. No może poza jednym, nagle przypomniała sobie sytuację z Alejandrem. To wszystko przez jego córkę. Nie doceniłam suki. Ale teraz będzie inaczej, dodała sobie otuchy.
Obserwowała wejście do wysokiego budynku. „Mendoza Corporation” – głosił napis. Nieźle się urządzili. Przez ostatnie dni dowiedziała się niemal wszystkiego. Internet to skarbnica informacji, pomyślała nie odrywając wzroku od drzwi głównych. Nagle go zobaczyła. Podjechał swoim luksusowym i drogim autem na parking. Nie widział jej. Przyjdzie jeszcze czas na nasze spotkanie, kochanie. A wtedy... znowu będziesz mój. Już miała odejść, gdy jakieś przeczucie kazało jej jeszcze zostać. Ze srebrnego BMV, które zaparkowało obok auta Raula wyszła jakaś kobieta i podbiegła do mężczyzny. Widząc ich czułe powitanie i namiętny pocałunek, domyśliła się, że są oni razem. A niech to!, zaklęła w duchu. Przyglądając się dziewczynie poczuła do niej nienawiść. Wyjęła z torebki lusterko i przyjrzała się swojej twarzy. Szybko poprawiła makijaż.
– Nikt ze mną nie wygra. Już niedługo ta mała pójdzie w odstawkę. To dla mnie żadna konkurencja, ot taka szara mysz – powiedziała cicho Oktawia pewna swojego zdania. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:24:16 12-11-10 Temat postu: |
|
|
Fajny odcinek
Rodrigo nie odzyskał władzy w nogach, ale może już wyjść ze szpitala. Niestety problemy nie skończyły się. Trzeba zatrudnić rehabilitantkę i Raul trafił w dziesiątkę wybierając do tego zadania pielęgniarkę Monicę A ona kocha Rodriga. Teraz zrobiło się ciekawie, bo dwie dobre kobiety (Monica i Laura) są zakochane w sparaliżowanym mężczyźnie. Masz twardy orzech do zgryzienia którą z nich mu przypisać. Moim zdaniem wybierze jednak siostrę Rogera
Miguel podzielił się z Juliettą problemami swojej siostry Mirandy. Przy okazji spotkał się z Thelmą, pocałował ją i zaprosił na kolację. Miłość najwyraźniej zawładnęła obojgiem
Raul pocałował ukochaną na oczach Oktawii Wielki powrót tej zołzy stał się faktem. Oj narobi problemów zakochanym chcąc wrócić do Raula i jego pieniędzy
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:03:21 05-12-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 77
Julietta tak jak obiecała Miguelowi postanowiła przekonać przyjaciółkę, aby o wszystkim co się kiedyś zdarzyło powiedziała Marcelowi. Tylko tak może o tym zapomnieć. Zapomnieć?! Może nie zapomnieć, ale się z tym uporać, stwierdziła w duchu. Już od ponad godziny siedziała razem z nią w salonie i przez ten cały czas nakłaniała ją aby szczerze porozmawiała ze swoim chłopakiem na temat wydarzeń z przeszłości. Miranda nie była skora do rozmowy na ten temat.
– Marcelo cię nastał? – zapytała bez ogródek. – Jeśli tak, to tracisz tylko czas. Ja muszę się z tym sama uporać. Nie chcę o tym rozmawiać, koniec kropka – powiedziała.
– Ale dlaczego nie chcesz sobie pomóc?
– Nie potrzebuję pomocy...
– Czyżby? – zapytała Juli odchylając lekko głowę w bok i patrząc na przyjaciółkę. – Nie wydaje mi się – odparła. – Jeżeli sama się z tym uporasz dlaczego przez tyle lat ci się to nie udało? Odpowiesz mi na to pytanie?
Miranda przez chwilę zamilkła zastanawiając się nad słowami przyjaciółki : – Nie wiem – odparła w końcu.
– Ale ja wiem. Ty nie możesz sobie z tym sama poradzić. Kiedy w końcu to zrozumiesz ?! To co się teraz dzieje w naszym mieście przypomina ci o przeszłości. Te wszystkie okrutne i bestialskie morderstwa popełniane na tych bezbronnych kobietach nie pozwalają ci normalnie żyć, cieszyć się życiem. A przecież byłaś taką radosna, szczęśliwa. Nie pozwól aby to co się teraz dzieje zniszczyło cię. Jesteś silna, zawsze byłaś. – Julietta wzięła Mirandę za rękę i mocno ją uścisnęła. – Powiedz wszystko Marcelowi. Pozwól demonom przeszłości odejść raz na zawsze ze swojego życia. Marcelo cię kocha i ci w tym pomoże. On się o ciebie martwi. Nie zapominaj, że masz przyjaciół którzy ci pomogą i nie zostawią w potrzebie.
Miranda spojrzała na Juli wilgotnymi oczami. Zawsze mogła na nią liczyć w trudnej sytuacji i nigdy się na niej nie zawiodła. Tak też było w tym przypadku. Jestem szczęściarą, że mam taką przyjaciółkę, pomyślała. Nie wszyscy mają kogoś takiego w swoim życiu.
– Masz rację – powiedziała po chwili. – Tylko tak się od tego uwolnię. Nie pozwolę aby jakiś psychol zatruł mi życie. Nie mogę popadać w paranoję. On już na pewno o mnie zapomniał. Nic mi nie zrobi, Marcelo mnie ochroni. Nie powinnam nigdy w to wątpić. Powiem mu wszystko. – Poinformowała przyjaciółkę o swojej decyzji. – Trzeba zostawić przeszłość za sobą.
***
Miguel zaprosił Thelmę do uroczej restauracyjki w mieście, gdzie serwowano przepyszne jedzenie i można było potańczyć przy spokojnej muzyce. Przez cały wieczór chłopak nie mógł oderwać od swej towarzyszki oczu. Wyglądała przepięknie inaczej niż na co dzień. Długie włosy były rozpuszczone, na twarzy widniał delikatny, prawie niezauważalny makijaż, a jej śnieżnobiała skromna sukienka jeszcze bardziej podkreślała jej niewiarygodną urodę. Przez całą kolację para rozmawiała o wszystkim. Z każdą chwilą poznawali się coraz bardziej. Wrodzona nieśmiałość Thelmy zniknęła. Po raz pierwszy spędzała tak uroczy wieczór w towarzystwie mężczyzny. Nigdy wcześniej nie czuła się tak szczęśliwa jak w tym momencie. Chciała go zapamiętać jak najdłużej. Widziała zachwyt w jego oczach. Po raz pierwszy w życiu poczuła się piękna a może... Nie, on na pewno nie czuje do mnie nic więcej, pomyślała. Ma takich dziewczyn jak ja na pęczki.
– Nad czym tak myślisz? – dotarło do niej pytanie Miguela.
– Zastanawiałam się... – przerwała. – To nie ważne.
– Powiedz... – zaczął miękkim głosem i delikatnie ujął ją za rękę.
– Co taki mężczyzna jak ty robi z takim kimś jak ja? Nie jestem ani interesująca ani mądra...
– Nie mów tak o sobie – gwałtownie jej przerwał. – Jesteś bardzo interesująca. Mnie interesujesz i to bardzo. Nie przeszkadza mi kim jesteś. Jesteś najbardziej uroczą kobietą jaką kiedykolwiek spotkałem w swoim życiu – zapewnił ją. Widząc jej śliczne rumieńce na twarzy uśmiechnął się do niej. Zrozumiał, że wywołał w niej zakłopotanie. Słysząc muzykę grającą w tle i widząc tańczące pary wstał i wyciągnął do niej rękę. – Zatańczysz?
– Ale ja... nie wiem czy potrafię – odrzekła zakłopotana.
– Nauczę cię – powiedział i porwał ją na parkiet.
Thelma powoli wstała. Gdy znalazła się w jego ramionach zapomniała o całym świecie. Liczył się tylko Miguel. Jestem zgubiona, pomyślała patrząc w jego oczy.
Para nie widziała, że ktoś z przeciwnego końca sali uważnie się im przyglądał pijąc przy tym kieliszek wina.
***
Kiedy tylko zaparkował samochód obok bramy szybko wyskoczył i otworzył drzwi od strony pasażera pomagając swojej pięknej towarzyszce wyjść. Wieczór był chłodny i kobieta mimowolnie zadrżała. Zachował się jak prawdziwy dżentelmen i bez wahania zdjął swoją marynarkę aby ją okryć. Thelma uśmiechem mu podziękowała. Przez chwilę szli w milczeniu w stronę domu. Dziewczyna przeszła od strony drzwi kuchennych. To tamtędy służba najczęściej wchodziła do domu.
– Dziękuję – powiedziała odwracając się i oddając mu marynarkę. – Spędziłam naprawdę miły i cudowny wieczór.
– Nie byłby taki cudowny gdyby nie ty – odrzekł Miguel z uśmiechem.
– Dobranoc! – Thelma chciała się odwrócić i wejść do środka, gdy mężczyzna ujął ją delikatnie za rękę.
– Nie zapomniałaś o czymś? – zapytał z szelmowskim uśmiechem na ustach.
– O czym? – Dziewczyna uniosła brwi ze zdziwienia.
Wtedy Miguel szybko przyciągnął ją do siebie i złożył na jej ustach delikatny pocałunek, a potem pogładził ją po policzku i jeszcze raz ją pocałował.
Oboje nie wiedzieli, że ktoś im się przygląda zza kuchennego okna.
***
Zatrzymał samochód po przeciwnej stronie pięknej i wielkiej willi. Uważnie się rozejrzał. Dzielnica należała do jednej z najbogatszych w mieście. Więc to tutaj mieszka, pomyślał uchylając okno i wpuszczając trochę świeżego powietrza.
Kto by pomyślał, że będę miał tyle szczęście i cię odnajdę moja piękna, uśmiechnął się do siebie przypominając sobie czarnowłosą kobietę, którą dzisiaj przypadkiem zauważył w restauracji. Teraz wszystko pójdzie jak z płatka, już niedługo będziesz moja. Na pewno ten fagas, który ci dzisiaj towarzyszył mi w tym nie przeszkodzi. Ten twój rycerzyk, na pewno nie wie o tobie tego co ja. Mam asa w rękawie. I to dzięki temu już niedługo znajdziesz się w moim łóżku. Już on cię nie obroni przede mną.
– Nie pozwolisz, żeby on odkrył twoją tajemnicę, którą tak długo skrywałaś – powiedział do siebie wyjmując ze schowka magazyn i otwierając go w środku.
***
Na całej podłodze stały wielkie pudła i walizki. Alicia właśnie wyszła z pokoju z ostatnim bagażem. Czekający na nią mężczyzna rzucił jej wściekłe spojrzenie.
– To już wszystko?
– Tak – odparła.
– Przez ciebie musimy się stąd wynieść – rzekł z wyrzutem. – Nie doceniłaś tej małej. Mogła ona wynająć detektywa, żeby cię śledził.
– Nie jest na tyle inteligentna.
– Zdziwiłabyś się – odparł i wszedł do małego pokoju, do którego kobieta nie miała prawa wstępu.
Po chwili wyszedł z niego niosąc małą torbę. Alicia spojrzała na niego z ciekawością.
– Co tam masz? Nigdy mnie tam nie wpuszczałeś.
– Nie wiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? – odpowiedział pytaniem na jej pytanie. Spojrzał przez okno. Na podjazd zajechała taksówka. – Zbieramy się. Samochód czeka.
– Dokąd się przenosimy? – zapytała. – Mam nadzieje, że nie do takiej samej nory jak tutaj.
– Nie martw się. Tam będą o wiele lepsze warunki mieszkaniowe. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 15:19:23 12-12-10 Temat postu: |
|
|
Fajny odcinek
Nareszcie Julietta przekonała Mirandę aby wyznała swoją bolesną prawdę ukochanemu. Teraz jej przyjaciółka w końcu wie, że trzeba stawić czoła przeszłości, a Marcelo na pewno ją zrozumie i ochroni Jestem jednak pewien, że ta przeszłość wróci i nie da się o niej zapomnieć. Oby Miranda była przygotowana na atak "Fryzjera"
Miguel doskonale bawił się w towarzystwie onieśmielonej Thelmy Spędzili czas w restauracji, potem tańczyli, a następnie on ją odwiózł i na koniec pocałował. W restauracji obserwował ich Fernando, nie ma co tego ukrywać. Wrócił aby zdobyć Thelmę Z kolei później przez okno widziała ich razem Vanessa. Ona również jest wściekła, że coś się Thelmie udało. Oj będą kłopoty, zwłaszcza, że Fernando już obserwuje rezydencję
Luis Reynoso i Alicia zmieniają miejsce swojej kryjówki na lepsze i tam będą dalej nękać Rogera i całą resztą. Ciekawe co teraz wykombinują
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:03:49 11-01-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek 78
Marcelo tego dnia miał sporo pracy. Od rana wychodził na spotkania z klientami. Chciał mieć odrobinę czasu na odpoczynek, żeby nabrać siły. Kiedy tylko znalazł wolny czas od razu zjechał windą na dół, do firmowej kawiarenki, aby coś przekąsić i wypić kawę. Usiadł przy jednym wolnym stoliku z filiżanką czarnej używki. Nagle usłyszał za plecami dobrze znany mu głos.
– Cześć stary!
Marcelo powoli się odwrócił. Na jego twarzy widać było zaskoczenie.
– Paolo! A co ty tu robisz?
– No ładnie witasz młodszego braciszka. Nie ma co! – Paolo uścisnął mu rękę i usiadł naprzeciw niego.
– Po prostu zaskoczyłeś mnie. Nie spodziewałem się tu ciebie. Kiedy przyjechałeś?
– Parę tygodni temu – odparł Paolo.
– I dopiero teraz raczyłeś się do mnie odezwać. Powinienem się na ciebie obrazić!
– Byłem tak pochłonięty pracą, że nie miałem nawet czasu się do ciebie odezwać. Ale dzisiaj naprawiłem ten błąd. Pojechałem na górę i ta głupia dziewczyna powiedziała, że jesteś tutaj.
– Głupia dziewczyna? Nie wiem o kim mówisz.
– O przyjaciółce Julietty – odrzekł Paolo z głupim uśmieszkiem na twarzy. – Gdyby nie ona...
– Zabraniam ci tak mówić o Mirandzie!! – Marcelo szybko stanął w obronie swojej ukochanej. – Słyszysz? Nigdy więcej...
– Co ci się stało? – Paolo był zaskoczony wybuchem brata. Nic nie rozumiał. – O ile sobie przypominam to nie miałeś o niej najlepszego zdania. Czyżby coś się zmieniło? Bronisz jej jakbyś się w niej zakochał.
– Bo tak jest – wyznał szczerze Marcelo biorąc łyk kawy ze swojej filiżanki.
Paolo o mało co nie spadł ze swojego krzesła. – Żartujesz, prawda?
– Nie. Mówię jak jest. Kochamy się i jestem z nią naprawdę szczęśliwy.
– Nie wierzę w to co mówisz. Ty, taki zatwardziały kawaler i pies na baby?
– Kiedyś trzeba się ustatkować. – widząc jak brat otwiera szeroko oczy ze zdziwienia. – Wiele się zmieniło kiedy cię nie było.
– Właśnie widzę – odrzekł Paolo. – A miałem nadzieje, że pójdziemy gdzieś się zabawić. Może wyrwać jakieś panienki? – Roześmiał się.
– Odpada. A ty jak widzę wcale się nie zmieniłeś przez ten czas.
– Nie i nie zamierzam. Mnie żadna kobieta tak nie usidli jak ciebie. Chłopie, jesteś już stracony. Już po tobie.
W tej chwili Paolo usłyszał za swoimi plecami:
– Mogę się przysiąść?
– Jasne – odpowiedział Marcelo, bo pytanie było skierowane właśnie do niego. To był Raul. Usiadł obok swojego przyjaciela i uważnie spojrzał na nieznanego mężczyznę. – Wy się jeszcze nie znacie. Mój brat Paolo – Raul. – Dokonał prezentacji Marcelo.
Raul niechętnie uścisnął dłoń mężczyźnie. Uważnie i podejrzliwe na niego spojrzał. Więc to on złamał serce Juliecie, pomyślał ze złością. Ostatkiem sił się powstrzymał, aby opuścić stolik bez żadnego słowa. Nie mógł zrobić tego przyjacielowi. Przez chwilę mężczyźni prowadzili niezobowiązującą rozmowę. Raul nie mógł już słuchać opowieści Paola o swoich miłosnych podbojach. On nadal traktował wszystkie kobiety instrumentalnie i jeszcze się z tym obnosił. Co za bezczelny typ, myślał. Nie chcąc być niegrzeczny, tylko potakiwał. Nagle mężczyźni usłyszeli kobiecy głos.
– Raul, tutaj jesteś. Chciałam cię zapytać... – Dziewczyna zamilkła widząc w czyim towarzystwie siedzi jej ukochany i Marcelo.
– Witaj Juli. – Paolo uśmiechnął się na jej widok i zlustrował ją wzrokiem. – Nic się nie zmieniłaś. Nadal jesteś piękna jak dawniej.
Julietta przez chwilę stała jak sparaliżowana. Nie wiedziała jak ma się zachować. Nic się nie zmienił, nadal jest bezczelnym typem, pomyślała.
– A ty nadal bezczelny! – odgryzła się. – Ale co się dziwić. Tacy jak ty nigdy się nie zmieniają.
Paolo zignorował jej słowa. Nie widział morderczego wzroku, jakim obdarzał go Raul.
– Może umówimy się na kolację, żeby powspominać dawne czasy. Już zapomniałem jak potrafisz cudnie całować. Chętnie bym sobie przypomniał. – Uśmiechnął się.
Raul już nie mógł dłużej wytrzymać. Wstał i szybko wziął za rękę Juliettę.
– Ona już nigdy więcej nigdzie z tobą nie pójdzie. Po moim trupie! – powiedział ze złością i wraz z dziewczyną pospiesznie wyszli z kawiarenki, żeby nie musiała już oglądać twarzy mężczyzny, który kiedyś tak mocno ją skrzywdził.
– Czy on...
– Tak – odparł Marcelo, zanim Paolo zdążył zadać pytanie. – Raul to jest facet Julietty i mój najlepszy kumpel. Na przyszłość radzę ci trzymać język za zębami, zanim powiesz coś głupiego. Po co były te głupie uwagi? Ta dziewczyna i tak dużo wycierpiała.
– Kiedyś się nie przejmowałeś uczuciami innych kobiet – zauważył Paolo.
– Bo byłem dupkiem – stwierdził Marcelo. – Dzięki Mirandzie zrozumiałem co w życiu jest ważne. – Widząc minę Paolo dodał. – Tak jak ci mówiłem, wiele się zmieniło. Będziesz się musiał przyzwyczaić do mojego nowego „ja”.
– Jakoś przeżyję – odrzekł Paolo patrząc na zegarek. – Chyba będę musiał znikać. Wpadłem tylko na chwilę i wywołałem takie zamieszanie. Może się umówimy na jakąś wódeczkę. Co ty na to? Przyjdę kiedyś do ciebie.
– Jeżeli Miranda nie będzie miała nic przeciwko temu. – Widząc pytające spojrzenie brata dodał: – Mieszkamy razem.
– Coraz bardziej mnie zadziwiasz. Aż się boję czego się jeszcze dowiem. Może niedługo staniesz na ślubnym kobiercu?
– Nie myślałem o tym, aczkolwiek nie wykluczam. Miranda jest kobietą mojego życia.
– Stary, wpadłeś jak śliwka w kompot. – Paolo był coraz bardziej zdumiony zmianą jaka zaszła w Marcelu. – Chyba się zwijam, bo się jeszcze zarażę.
Marcelo podał rękę bratu na pożegnanie. Jeszcze przyjdzie na ciebie czas, braciszku. Nawet się nie spostrzeżesz kiedy miłość zapuka do twoich drzwi, pomyślał Marcelo patrząc za odchodzącym bratem.
***
Laura nie potrafiła tak po prostu zrezygnować ze spotkań z Rodrygiem. Nie mogła. Postanowiła nie przejmować się Armandem, który za każdym razem wszczynał awantury kiedy tylko wychodziła aby odwiedzać przyjaciela. Bo Rodrygo był jej przyjacielem i stawał się kimś więcej. Traktowała go jak bliską osobę, może nawet bliższą od własnego męża. Nie wiedziała co z tym zrobić. Na razie nie podejmowała żadnej decyzji. To może tylko zwykłe zauroczenie, myślała nieraz. Przecież ja mam męża!
Gdy wychodziła z sypialni natknęła się na Armanda. Spojrzał na nią podejrzanym okiem.
– Znowu wychodzisz? Który to raz w tym tygodniu? Przyprawisz mi z nim rogi? – zdenerwowany zamknął drzwi z trzaskiem.
– Ile razy mam ci powtarzać, że Rodrygo to mój przyjaciel? Nikt więcej. – Laura już miała dość tego wszystkiego. Ile czasu jeszcze będzie się tłumaczyć. Już nie miała na to sił. Przecież między nią a Rodrygiem nic nie było, poza przyjaźnią. – Jak mam cię przekonać.
– Przekonasz, kiedy przestaniesz do niego łazić. – Armando podszedł do niej bliżej i ścisnął ją za rękę. – Nie pozwolę, abyś mnie upokarzała. Słyszysz! Nie pozwolę na to!
– Dość tego!! – Laura szybko mu się wyrwała. – Mam już powyżej uszu twoich podejrzeń i insynuacji. To chore. Czy kiedykolwiek cię oszukiwałam, czy może byłam nielojalna. Powiedz.
– Nie. – Armando tylko krótko się zastanawiał.
– Więc dlaczego teraz mi nie ufasz? Co się z tobą stało? Nigdy się tak nie zachowywałeś. Gdzie jest człowiek, za którego wyszłam za mąż?
– Stoi tu, przed tobą – odparł Armando odsuwając się nieznacznie od niego.
– Naprawdę? – spytała z ironią. – Czasami mam wrażenie, że cię nie znam. Ostatnio stałeś się taki zaborczy i agresywny. Boję cię ciebie.
Armando zamyślił się przez chwilę. Coś zaświtało mu w głowie. Ostrożnie podszedł do żony i położył jej ręce na ramionach.
– Masz rację. Przepraszam za wszystko. Nie wiem co się ze mną dzieje. A na początek mam pomysł, jak zaradzić mojej zazdrości.
– Jaki pomysł? – zainteresowała się.
– Chciałbym poznać Rodryga – powiedział.
***
Zbliżał się. Był coraz bliżej niej. Widziała jego twarz, słyszała jego przerażający śmiech. Strach ścisnął ją za gardło. Nie mogła krzyczeć, nie mogła się ruszyć. Wiedziała, że już niedługo on ją skrzywdzi, tak jak dawniej przed laty. Tylko tym razem może nie przeżyć.
– Witaj! – powiedział. – Tęskniłaś za mną? Myślałaś o mnie? Na pewno. Już niedługo się złączymy w miłosnym uścisku. Dam ci rozkosz, jakiej nigdy nie zaznałaś.
W tej chwili doskoczył do niej i brutalnie rozerwał jej bluzkę. Mocno ściskał jej piersi, aż poczuła ostry, przeszywający ból. Kiedy poczuła na twarzy zimne ostrze noża, z jej oczu popłynęły łzy.
– Nie!! – Rozległ się potworny rozdzierający krzyk.
Marcelo szybko się obudził i przytulił do siebie. Tulił ją mocno do siebie jednocześnie kołysząc w swoich ramionach.
– Cicho, to tylko zły sen. Nic ci nie grozi.
Miranda jeszcze przez moment łkała, ale powoli się uspokajała czując opiekuńcze ramiona i zapach ukochanego mężczyzny. Mocniej się w niego wtuliła. Gdy poczuła na swojej szyi delikatnie muśnięcie jego ust, całkiem przestała płakać. Była bezpieczna. Delikatnie wyswobodziła się z jego ramion i spojrzała mu prosto w oczy. Marcelo delikatnie pogłaskał ją po twarzy.
– Już w porządku? – spytał.
– Tak – odparła. W tej jednej chwili postanowiła, że mu wszystko opowie. Ze wszystkimi szczegółami. – Jestem gotowa.
– Na co?
– Opowiedzieć, co się wtedy stało. Jeżeli teraz tego nie zrobię, to nigdy – stwierdziła. Po chwili milczenia zaczęła swoją opowieść. – Miałam wtedy szesnaście lat. Ot, młoda, naiwna dziewczyna. Nie wiedziałam, że świat niesie nie tylko dobro, ale i zło. I ja poznałam to zło w najczystszej postaci. Byłam na imprezie u koleżanki, do późna w nocy. Mieszkała parę przecznic dalej. Niecały kwadrans drogi. Często wracałam wieczorami i nic się nie działo. Ale ten wieczór nie był taki sam. Kiedy tylko od niej wyszłam, poczułam jakieś lęk. Postanowiłam to zignorować i przyspieszyłam kroku. Czułam czyjś oddech za sobą, ale bałam się odwrócić. W końcu puściłam się biegiem. Ale on był szybszy. Zaciągnął mnie w jakąś ciemną uliczkę i przyparł do ściany. Obłapiał mnie tymi swoimi rękoma po całym ciele, nawet w najintymniejszych częściach. To było obrzydliwe. Myślałam, że zwymiotuję. W końcu rozdarł mi całe ubranie a potem zmusił, abym położyła się na ziemi. Obciął mi kosmyk włosów, nazwał go pamiątką. Ale nie to było najgorsze. Najgorszy był ten ból, kiedy brutalnie się we mnie poruszał. Czułam jakby rozdzierał mnie od środka. Błagałam, aby przestał, ale to go tylko rozjuszyło. Naparł jeszcze mocniej. Myślałam, że tam umrę. Kiedy było już po wszystkim, miał ze mną skończyć, ale został zaskoczony. Do zaułka ktoś wszedł, nawet nie wiem kto. Nie pamiętam. Chyba jakaś prostytutka ze swoim klientem.
Umilkła, aby otrzeć łzy, które popłynęły podczas jej opowieści. Marcelo pogładził ją po włosach i nie czekając na jej reakcję przytulił do siebie.
– Dobrze, że w końcu mi to opowiedziałaś. Będzie ci lżej. Gdybym dorwał tego skurwysyna, to nie wiem co bym mu zrobił. Dla takich jak on to tylko krzesło elektryczne.
– Nie wiesz wszystkiego. Ten gwałt pozostawił we mnie ślad na całe życie.
– Jaki ślad?
– Ja... – Głos jej się łamał. – Ja nigdy nie urodzę dziecka. Nigdy...
Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 16:07:24 11-01-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:51:56 16-01-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek 79
Vanessa tego dnia długo chodziła po ulicach miasta. Miała wolne i mogła sobie na to pozwolić. Nie wiedziała już co ma zrobić, aby zdobyć Pabla. Nie docierała do niej myśl, że on jej nie nie kocha. Że jej nie chce. Jak to jest możliwe?, pytała się w myślach. Przecież ja się podobam wszystkim facetom, była pewna swego zdania widząc jak przechodzący obok niej mężczyzna niemal pożerał ją wzrokiem. Uśmiechnęła się do siebie. Wiedziała co robić i jak się ubierać, żeby zdobyć faceta. Więc dlaczego w przypadku Pabla to nie działało, ciągle się zastanawiała, ale żadna odpowiedź nie przychodziła jej do głowy. Weszła do parku i usiadła na ławce, w cieniu drzewa. Musiała to sobie jeszcze raz wszystko przemyśleć. Chciała znaleźć jakiś sposób na niego. W głowie nie mogło jej się mieścić, że on naprawdę traktuje ją jak siostrę czy koleżankę. Uważała, że to tylko wymówka. On nie może się tak bardzo różnić od innych. Będzie mój, postanowiła sobie w myślach. Jeszcze nie wiedziała jak tego dokona. Musi mi się to udać. On nigdy nie będzie należał do żadnej innej kobiety tylko do mnie!, obsesyjnie myślała. Nie zauważyła kiedy obok niej zatrzymał się pewien mężczyzna uważnie się jej przypatrując. Dopiero po chwili dziewczyna podniosła głowę, zdając sobie sprawę z czyjejś obecności. Od razu go rozpoznała.
– Erick!
– Witaj Van. – Użył zdrobnienia. – Dawno się nie widzieliśmy. – Usiadł obok niej. – Jak tam wyglądają twoje sprawy?
– Nawet nie pytaj. – Vanessa od razu domyśliła się o co a raczej o kogo mu chodzi. – Żadnego postępu.
– Zdjęcia na nic się nie przydały?
– Owszem, przydały się, ale tylko na chwilę. Wyobraź sobie, że ta idiotka wszystko wypaplała bratu o swojej niechlubnej przeszłości – wzburzyła się. – Nie dała się szantażować. Nie pomogła mi.
– Nie doceniłaś jej – zauważył Erick.
Vanessa musiała przyznać mu rację.
– Zawsze była taką cichutką myszką. Bała się mnie. Nie rozumiem tego. Jak to się stało, że się zbuntowała? Ale ta mała jeszcze mi za to zapłaci. Zniszczę ją! A Pablo i tak prędzej czy później będzie mój i ona nie będzie miała na to wpływu. Ja zawsze dostaję to czego chce.
– Nie wątpię. – Erick spojrzał na nią przenikliwym okiem. – Jesteś zdeterminowana. Ten cały Pablo jest głupi i ślepy, że do tej pory nie zauważył jaką jesteś laską. – Przysunął się bliżej do niej i pogładził ją po ramieniu. – A może pójdziemy do mnie? – zaproponował patrząc w jej oczy.
Vanessa zwróciła w jego stronę twarz. Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.
– Dobrze – powiedziała w końcu. Musiała jakoś odreagować. Musiała o tym wszystkim zapomnieć. A co szkodziło, że jeszcze miło spędzi czas?
***
Rodrygo coraz bardziej zdawał sobie sprawę, że czuje do Laury coś więcej niż tylko zwykłą przyjaźń. Z niecierpliwością oczekiwał każdej jej wizyty. Jej obecność wiele dla niego znaczyła. Sprawiała, że miał ochotę się uśmiechać w tej beznadziejnej sytuacji w jakiej się znalazł. To ona spowodowała, że miał ochotę żyć dalej i walczyć o swoje zdrowie. Na razie nie było postępu. Wciąż nie miał czucia w nogach. Na szczęście w codziennych czynnościach pomagała mu Monica, którą Raul zatrudnił do opieki nad nim. To była piękna i miła kobieta, ale nie czuł do niej nic poza przyjaźnią. Jego miłością była Laura, ale ona niestety była mężatką. Jednak nawet to nie spowodowało, że o niej zapomniał. Nie mógł wybić jej ze swoich myśli. Może nawet nie chciał. Po raz pierwszy od śmierci swojej pierwszej żony pokochał kogoś tak mocno.
Tego dnia był w jakimś dziwnym nastroju. Sam nie wiedział czemu, ale czuł, ze coś się tego dnia wydarzy. Nie wiedział, czy dobrego czy złego. Siedział na wózku przed telewizorem, przełączając kanały szukając dla siebie odpowiedniego programu, ale nie znalazł nic, więc szybko wyłączył odbiornik. Słyszał Monicę krzątającą się w kuchni. Przygotowywała coś do jedzenie. Nie musiała, ale chciała. W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
– Ja otworzę. – Monica szybko wybiegła z kuchni i pobiegła do drzwi.
Rodrygo zastanawiał się kto tego dnia go odwiedził, nie spodziewał się nikogo.
– Masz gości – powiedziała pielęgniarka i szybko wycofała się do kuchni. Rodrygo uśmiechnął się na widok kobiety, która go odwiedziła. Nie znał jej towarzysza, ale domyślił się kim on może być.
– Laura, miło że wpadłaś. Proszę usiądźcie. – Wskazał im kanapę w salonie.
Para natychmiast usiadła we wskazanym miejscu.
– Jak się czujesz? – zapytała Laura lekko pochylając się w jego stronę.
– W porządku nie licząc tego – odparł wskazując na kółka w swoim wózku.
Spojrzał na mężczyznę jej towarzyszącego. Patrzył on na niego uważnie, a jego ręka spoczywała na ramieniu kobiety.
– Pozwól, że ci przedstawię mojego męża Armanda – rzekła Laura patrząc na przyjaciela.
– Bardzo mi miło – odparł Armando ściskając dłoń mężczyzny, zbyt mocno. Tym gestem chciał wyrazić jedno „ Ona jest moja i tylko moja”.
– Mi również.
– Laura mówiła mi o panu same dobre rzeczy. Współczuje bardzo z powodu...
– Dziękuje.
Rodrygo wyczuł fałsz w jego głosie. Tak naprawdę wcale mu nie współczuł. Cieszył się, że nie ma w nim rywala. Bo czy sparaliżowany mężczyzna mógł być jakąś konkurencją dla zdrowego i w pełni silnego. Raczej nie, sam sobie odpowiedział na to pytanie.
– Może czegoś potrzebujesz? – zapytała Laura wyczuwając gęstniejące powietrze między nimi. Wiedziała, że jej mąż nie jest szczery. Nie chciała się zgodzić, na to, żeby przyjechał razem z nią, ale się uparł.
– Nie – odparł. – Wszystko mam, ale dziękuję za troskę.
Rodrygo chciał coś jeszcze zaproponować do picia, ale nagle Armandowi zaczęło się gdzieś nagle spieszyć. Nie chciał już zostać ani na chwilę. Nie chciał zostawiać z nim Laury. Wyczuwał w nim rywala. Rodrygo przeczuwał, że ona już go nie odwiedzi. Już jej mąż się o to postara. Gdy wyszli pogrążył się w myślach. Już teraz wiedział, że nie ma żadnych szans u tej kobiety. Powinien o niej jak najszybciej zapomnieć, ale jak to zrobić? Laura już niedługo wyjedzie ze swoim mężem. Armando się postara, żeby trzymać ją z daleka od niego.
Podczas obiadu cały czas myślał, jak ma zapomnieć o Laurze. Kiedy Monica podawała mu przepyszne dania, powiedział:
– Jesteś dla mnie taka dobra – powiedział. – Nie musisz mi gotować.
– Ale chcę. Robię to bo cię kocham. – Zatknęła usta kiedy zdała sobie sprawę z tego co powiedziała. Szybko wybiegła z kuchni.
Rodrygo był zszokowany. Nie miał pojęcia, że Monica coś do niego czuje. Szybko wyjechał na wózku i znalazł ją na kanapie. Miała twarz ukrytą w dłoniach. Kiedy zdała sobie sprawę z jego obecności podniosła wzrok.
– Zapomnij o tym co powiedziałam.
– Nigdy o tym nie zapomnę – odrzekł biorąc ją za rękę. – Wiem, że nie mogę ci na razie dać tego samego, ale chcę spróbować. – W tej jednej chwili znalazł rozwiązanie swojej sytuacji. Przy innej kobiecie uda mu się zapomnieć o swojej nieszczęśliwej miłości.
– Spróbować. To znaczy, że...
– Tak. Chcę być z tobą... – powiedział całując ją delikatnie w usta. Uszczęśliwiona Monica zarzuciła mu ręce na szyję.
Mam nadzieje, że przy tobie zapomnę o Laurze, pomyślał. Oby się udało, bo Bóg mi świadkiem, nie chcę skrzywdzić Monici. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22:54:13 18-01-11 Temat postu: |
|
|
Miałem dwa odcinki do nadrobienia i bardzo fajnie się je czytało
Odcinek 78
Wielki powrót Paola To się chłopak zdziwił, że jego brat Marcelo już nie jest kobieciarzem, związał się z Mirandą, której wcześniej nie lubił, a nawet planuje z nią małżeństwo. Zdziwił się również widząc Juliettę z Raulem. Docinał jej, ale Raul stanął w jej obronie. Paolo nic się nie zmienił. Jest głupi i bezczelny, więc nic dziwnego, że nikt nie chciał z nim rozmawiać
Armando znów zaatakował Laurę i jest zazdrosny o Rodriga. Później przeprosił żonę i chce nawet wspólnie z nią go odwiedzić, ale sądzę, że coś knuje
Miranda miała znów koszmarny sen i w końcu opowiedziała ukochanemu całą prawdę o gwałcie sprzed lat. Nie pamięta twarzy gwałciciela. A teraz przez tamte traumatyczne zdarzenia nie może mieć dzieci Tak mi jej żal
Odcinek 79
Vanessa wciąż nie może zdobyć Pabla. Jest bezradna. Wciąż jednak zamierza go zdobyć, za wszelką nawet cenę. Kontynuuje też swoją znajomość z Erickiem. Dobrze się razem bawią i pewnie znów wylądują w łóżku
U Rodriga dużo się dzieje. Najpierw wizyta Laury i jej męża. Dobrze wyczuł on, że Armando to kawał gnoja i traktuje go z góry jakby chciał pokazać kto tu rządzi i do kogo należy Laura... Armando stał się władczy i zepsuty, cieszę się, że tak pokierowałaś ten wątek Rodrigo zrozumiał, że mimo że kocha Laurę, to nic z tego nie będzie. A tu nagle pielęgniarka Monica wyznała mu miłość. On postanowił dać jej szansę. Robi błąd, bo przecież kocha Laurę. Niestety skrzywdzi Monicę
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:45:49 21-03-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek 80
Ten dzień zapowiadał się wyjątkowo słonecznie, dlatego też Monica zabrała Rodryga na spacer do parku. Ciągnęła przed sobą jego wózek. Mimo że spełniło się jej marzenie, w końcu była z mężczyzną, którego kochała, to jednak nie czuła się kochana i szczęśliwa tak jakby tego chciała. Rodrygo nigdy nie powiedział jej tych dwóch magicznych słów a tak pragnęła je usłyszeć. Mówił, że z czasem nauczy się ją kochać, ale ona coraz bardziej w to wątpiła. Wiedziała jaka kobieta zajmuje serce w jego miejscu, nie była głupia. To była Laura Torres, siostra jego przyjaciela. Monica widziała jak na nią patrzył, kiedy rozmawiali ze sobą. Wiele by dała, żeby to ją obdarzał takim uśmiechem, takim wzrokiem od którego każda kobieta czułaby się wyjątkowo. Myślała, że jeżeli nie będzie widywał Laury to ona zdobędzie jego serce, ale to na nic. Nie można nikogo zmusić do miłości. Serce nie sługa. Podobała mu się, darzył ją sympatią, ale to tyle. Nic więcej. Sądziła, że na razie to jej wystarczy, że będzie kochać za dwoje. Ale nie... Już to jej nie wystarczało. Chciałaby z nim być naprawdę, tak jak mężczyzna z kobietą. Poza paroma pocałunkami i trzymaniem za rękę nie zdarzyło się między nimi nic więcej. Mogła odejść, ale nie mogła a może nie chciała. Sama już tego nie wiedziała. Jednak kobiety to skomplikowane osoby, pomyślała. Nie mogła go opuścić, potrzebował jej opieki.
– O czym myślisz? – zapytał nagle Rodrygo. – Nie odezwałaś się do mnie ani słowem od paru minut.
– O niczym ważnym – skłamała. – Źle spałam w nocy.
Rodrygo wiedział, że kłamała. Zrozumiał, że nie chcąc tego bardzo ją skrzywdził. Nie odwzajemnił jej uczuć. A bardzo chciał. Chciał zapomnieć o Laurze, ale nie udało mu się to. Od tamtej wizyty nie widział się z nią. To na pewno sprawka jej męża. Nie mógł pojąć jak ona mogła być z takim człowiekiem. Widocznie kochała go, a może była z nim tylko ze względu na córkę?, zastanowił się. Przecież dziecko potrzebuje ojca. I znowu o niej myślał, chociaż nie chciał tego. Monica na pewno to wyczuwała, dlatego ostatnio chodziła taka skwaszona. Mówiła, że poczeka aż on ją pokocha. Wiedział, że ona już traci cierpliwość i nadzieję. Powinienem bardziej się postarać, pomyślał.
– Może zatrzymamy się na chwilę tutaj? – zaproponował wskazując ławkę w cieniu jednego z drzew.
Monica przystała na jego propozycję. Usiadła na ławce, a Rodrygo zatrzymał się obok niej podjeżdżając wózkiem. Siedzieli przez chwilkę w milczeniu. Mężczyzna nie wiedział jak ma się zachować. W końcu przemówił:
– Przepraszam.
Monica spojrzała na niego.
– Za co?
– Za to, że nie jeszcze nie zdołałem cię pokochać. Naprawdę tego chcę. Krzywdzę cię, a nie chce... – zdecydował się być z nią szczery.
– Przecież wiesz, że na razie wystarczy mi...
– Nieprawda. Nie wystarczy ci tylko moja sympatia i przyjaźń. Zasługujesz na to, aby ktoś cię kochał, a ja nie potrafię... Przykro mi.
Kobiecie popłynęły po policzku łzy. Wiedziała, że taka rozmowa prędzej czy później nastąpi. Ale łudziła się, że w końcu on ją pokocha.
– Lepiej dla ciebie, żebyś...
Nagle zamilkł widząc w oddali jakąś postać, która im się przyglądała. Cała krew odpłynęła mu z twarzy. To on. Mężczyzna, który go postrzelił.
– Co się dzieje? – zapytała Monica, widząc, że coś niepokojącego dzieje się z Rodrygiem.
– To on – wyszeptał i … wstał. – To on mnie wtedy postrzelił. Nie można pozwolić, aby uciekł. – Nie wiedząc, zupełnie co robi przeszedł parę kroków.
– Rodrygo... – krzyknęła za nim Monica, próbując go zatrzymać. Mężczyzna, który ich obserwował zniknął, a Rodrygo odwrócił się w kierunku pielęgniarki. – Spójrz... Ty chodzisz.
Dopiero teraz zauważył, że stoi na ziemi o własnych siłach. Na jego ustach po raz pierwszy od wielu tygodni pojawił się uśmiech szczęścia.
***
Od paru tygodni Larysa i Manuela mieszkały razem z Rogerem. Cała rodzina bardzo miło ich przyjęła. Najbardziej cieszyła się Julietta. Bardzo lubiła Larysę i od zawsze uważała, że będzie idealną kobietą dla jej ojca. Nie to co Gabriela, czy jak ona tam się, cholera, nazywa, myślała. Jak to dobrze, że tato w końcu przejrzał na oczy. Larysa to wartościowa osoba. Nikt nie będzie dla niego tak dobry jak ona.
Tego dnia było wyjątkowo słonecznie co jeszcze bardziej ucieszyło Juliettę. Bo ten dzień był naprawdę wyjątkowy. Dzisiaj kończyła dwadzieścia trzy lata. Te urodziny będą wspaniałe, pomyślała. Zawsze jej tato mimo że się cieszył z jej święta był smutny. Wspominał ukochaną żonę. Tego samego dnia co ona obchodziła urodziny była rocznica śmierci jej matki. Teraz Roger nie będzie już nigdy sam. Będzie mu towarzyszyła Larysa, jego ukochana. Ona ukoi jego ból i smutek. Wreszcie nadszedł czas, aby żył nie tylko dla swojej ukochanej córki. W końcu będzie szczęśliwy. Juli była tego pewna patrząc na ojca siedzącego na kanapie w towarzystwie babci i Larysy. Już teraz będzie tylko lepiej, powiedziała do siebie w myślach.
Także Manuela była tej samej myśli. Odkąd sprowadziła się z Larysą do Rogera, jej świat nabrał barw. Już teraz nigdy nie była sama, jak mama wychodziła do pracy. Nie musiała siedzieć sama w czterech ścianach. Zaprzyjaźniła się z Thelmą. Miały ze sobą wiele wspólnego. Ale jednak najbardziej odpowiadało jej towarzystwo Pabla. Czuła się swobodnie i wspaniale w jego towarzystwie. Już teraz wiedziała co do niego czuła. To nie była tylko sympatia i przyjaźń ale coś więcej. I bała się tego uczucia. Bała się, że on nie poczuje do niej tego samego i znowu będzie cierpieć. A ona już nie chciała cierpieć. Nie wiedziała, że jeszcze długo przyjdzie jej czekać cieszyć się miłością. Nie wiedziała, że jest pewna osoba w tym domu, która od pierwszej chwili darzy ją nienawiścią odkąd tylko się wprowadziła.
***
To już tyle lat, pomyślał patrząc na żonę układającą na grobie córki kwiaty, i nadal nosisz w sobie tylko nienawiść. Reynardo Perez nie potrafił zrozumieć Fabiany. Jak można przez tyle czasu nosisz w swoim sercu takie uczucia, które niszczą czyjeś życie. Zapalił znicz i odwrócił się na moment. W tej chwili zobaczył jakże znajomą mu twarz. W ich stronę zbliżała się Julietta trzymając w rękach wielki bukiet kwiatów. Powoli przełknął ślinę. Wiedział, że teraz wszystko się wyda. Bał się jak zareaguje Julietta na wiadomość kim są. Ale jeszcze bardziej się tego jak potraktuje ją Fabiana.
– Dzień dobry. Jak miło pana tutaj widzieć – przywitała się Juli.
Fabi na dźwięk obcego jej głosu powoli się odwróciła. Spiorunowała męża lodowatym wzrokiem.
– Skąd się znacie? – zapytała.
– Jakiś czas temu poznałam pana Vincenta tutaj, przy grobie mojej mamy. A pani jest pewnie jego żoną, bardzo mi miło. – Julietta wyciągnęła dłoń. Fabi zignorowała ten gest. Dziewczyna poczuła się dziwnie, więc ciągnęła dalej. – Pan Vincente powiedział, że jesteście państwo znajomymi moich dziadków.
– Pan Vincente? – zdziwiła się Fabiana, a na jej ustach wykwitł uśmiech gdy spojrzała na swojego męża. – Nie powiedziałeś jej prawdy?
– Jakiej prawdy? – spytała Juli.
– To my jesteśmy twoimi dziadkami.
– Jak to? – Juli usiadła na ławce.
– Jesteśmy rodzicami Gabrieli, twojej matki. A ty jesteś naszą wnuczką.
– Dlaczego pan mnie okłamał? – zapytała z wyrzutem Juli patrząc na Reynarda.
– Musiał. – Fabiana usiadła obok dziewczyny i wzięła ją za rękę. Dobrze wiedziała co ma teraz jej powiedzieć. Znała całą bajeczkę, jaką wymyśliła Gloria i Roger. – Nie chcieliśmy wprowadzać w twoje życie zamieszania. Nie wiedzieliśmy, że wrócimy ze Stanów. Kiedy przylecieliśmy na chwilę do Kolumbii i przypadkowo zobaczyliśmy cię tutaj przy grobie, od razu postanowiliśmy zostać. Trzeba nadrobić stracony czas kochanie. – W tej chwili Fabiana wzięła ją za rękę. – Jesteś taka podobna do swojej mamy. Mam nadzieję, że nam wybaczysz te kłamstwo. Wiem, że powinniśmy od razu powiedzieć prawdę, ale baliśmy się.
– Nie było czego. – Uśmiechnęła się Julietta. – Wybaczam wam. Cieszę się, że poznałam swoich dziadków.
Reynardo patrząc na Fabianę, pomyślał tylko: co ona kombinuje?
***
Urodzinowe przyjęcie było prawie gotowe. Wszyscy byli obecni: Laura z rodziną, Rodrygo z Monicą, Miranda z Marcelem i oczywiście Raul. Nie wiedząc jednak czemu Juli nie pozwoliła jeszcze wnosić tortu, tak jakby na kogoś czekała. Jest jakaś tajemnicza, pomyślał Roger. W tej chwili rozległ się dzwonek do drzwi. Juli wystrzeliła jak z procy. Po chwili weszła do salonu w towarzystwie pary starszych ludzi.
– Witajcie! Miło was widzieć po tylu latach. – Fabiana Perez z uśmiechem spojrzała na Glorię i Rogera.
Zapanowała cisza. Kieliszek szampana, który trzymała Gloria upadł na podłogę i rozbił się z głośnym brzękiem. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|