Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Blask Twoich oczu - odcinek 88
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 25, 26, 27  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 16:53:13 03-04-11    Temat postu:

Fajny odcinek

Monica wie, że nie ma szans u Rodryga. I on również wie, że niepotrzebnie zwodzi kobietę. Nie kocha jej. Wybranką jego serca jest Laura, ale ma męża i jest dla niego niedostępna. Ach gdybym on wiedział jak bardzo się myli... Póki co zdecydował się na szczerą rozmowę ze swoją pielęgniarką. Niewesoła sytuacja nagle zmieniła się w wielką radość, bo Rodrygo nagle wstał i zrobił kilka kroków. Stało się tak, bo zobaczył on Luisa Reynoso! A więc ten drań go śledził. Ciekawe czy spróbuje ponownie zaatakować Santandera

Roger jest szczęśliwy z Larysą, a Julietta cieszy się ze szczęścia ojca. Córka Larysy Manuela zakochała się z wzajemnością w Pablu, ale nie wie, że stuknięta Vanessa zrobi wszystko aby zniweczyć jej szczęście...

Reynardo i Fabiana spotkali na cmentarzu Juliettę. Kłamstwo starszego pana wyszło na jaw. Niestety Juli dowiedziała się, że są oni jej dziadkami. Fabiana wykorzystała tę sytuację do własnych celów. Rozpoczęła swoją farsą i udawała przez dziewczyną dobrą babcię. Udało jej się to na tyle, że Julietta zaprosiła ją i jej męża swoje urodzinowe przyjęcie. Roger nie spodziewał się, że urodziny córki i rocznicę śmierci swojej żony spędzał będzie w towarzystwie osoby, która szczerze go nienawidzi. Julietta nie ma pojęcia co się święci. Reakcja Glorii mówi o wszystkim. Przeczuwa najgorsze. Fabiana rozpoczyna swój show. Usiądę w pierwszym rzędzie aby to zobaczyć (o tym przeczytać) już wkrótce

Czekam na newik i pozdrawiam serdecznie


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 21:48:26 11-07-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:47:11 31-05-11    Temat postu:

Odcinek 81

Wszyscy po kolei spojrzeli na niespodziewanego gościa, jakim na pewno była Fabiana Perez. Roger głośno przełknął ślinę. Odkąd pamiętał teściowa nie przekroczyła progu tego domu, więc co ją skłoniło teraz. I skąd znają się z Juliettą? Tyle pytań przychodziło mu do głowy. Ale nie odważyłby się ich teraz zadać. Nie przy córce. Widział jej szczęście na twarzy, że w końcu poznała dziadków. Ale jak to się stało? Kiedy? Spojrzał na matkę. Jej twarz pobielała. Nawet Julietta to zauważyła więc szybko podeszła do Glorii.
– Wszystko w porządku, babciu? – zapytała kładąc jej rękę na ramieniu.
– Tak – skłamała. – Po prostu...
– Zaskoczyła ją nasza obecność. – Fabiana weszła jej w słowo. – Prawdziwą niespodziankę wam sprawiliśmy, nieprawdaż? – Spojrzała na Rogera. – Zawsze miałyśmy ze sobą dobry kontakt i żyliśmy w prawdziwej przyjaźni. Ale przez ostatni czas jakoś nasze kontakty się urwały. Ale teraz to nadrobimy, prawda kochanie. – W tej chwili podeszła do Glorii i przytuliła ją do siebie. – Tęskniłam za wami. Jak dobrze być znowu z rodziną.
Roger nie wiedział co się dzieje. W co ona gra? Przyjaźń. Też coś. Nie chcąc o tym dalej myśleć, postanowił podjąć grę, którą rozpoczęła jego teściowa.
– Gdzie się spotkaliście?
– Na cmentarzu. Przy grobie mamy – odparła Juli. – Czy to nie cudowne spotkanie? Babcia powiedziała, że wpadnie kiedy indziej, aby się przywitać. Uznałam jednak, że dziś jest odpowiednia chwila. Dzisiaj są moje urodziny i to doskonała okazja. Będziemy świętować wszyscy razem. – Uśmiechnęła się Julietta i wpadła prosto w ramiona Fabi, która wyciągnęła do wnuczki ręce.
– Żałuję skarbie, że wcześniej nie wróciliśmy – rzekła Fabiana.
– Nadrobimy stracony czas babciu. A teraz chodźmy do ogrodu, już wszystko jest gotowe. Czekaliśmy tylko na was – powiedziała Juli i zaprosiła wszystkich gości do ogrodu, gdzie wszystko było już przygotowane.
W salonie zostali tylko Fabi, Roger i Gloria.
– W co ty grasz? – zapytał Roger bez owijania w bawełnę. – Co to za teatrzyk.
– O co ty mnie posądzasz? – oburzyła się Fabiana. – Może kiedyś taka byłam, ale teraz już nie. Ludzie się zmieniają.
– I co spowodowało tą odmianę? – zapytał Roger nie kryjąc ironii.
– Juli. Przypadkiem spotkaliśmy się na cmentarzu i coś we mnie się odmieniło. Tak jakbym narodziła się na nowo – rzekła Fabiana patrząc mu prosto w oczy. – Odkąd ją tylko zobaczyłam zaczęło do mnie docierać, jak bezsensowne było moje życie. Całe lata w nienawiści i złości. Ale to już koniec. Chcę uczestniczyć w życiu mojej wnuczki. Ona jest taka cudowna. – Uśmiechnęła się. – Tak bardzo żałuję tych wszystkich słów, które kiedyś wypowiedziałam. Tych złych czynów. Mam nadzieję, że mi wybaczycie.
– Prosisz o wybaczenie? – Gloria nie mogła uwierzyć w to co słyszy.
– Tak – odrzekła Fabiana. – Nie teraz, ale mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczycie. – Spuściła głowę i poszła do ogrodu, gdzie zgromadzili się goście.
Gloria i Roger jeszcze przez chwilę stali jak osłupiali. Milczenie przerwała Gloria.
– Wierzysz jej? Naprawdę myślisz, że się zmieniła?
– Nie wiem – odparł Roger. – Szczerze w to wątpię. Ona coś kombinuje, czuję to. Będę miał na nią oko. Nie pozwolę skrzywdzić Juli.

***

Patrzyła na rezydencję z której dobiegały radosne głosy. Stała w cieniu jednego z drzew przy ulicy i obserwowała. To ona tam powinna być. Też powinna bawić się z nimi wszystkimi. Ale nie było jej tam. Wszystko przez tą głupią gówniarę, jego córkę. Ośmieliła się ją sprawdzać. Gdyby nie to już mogłaby być jego żoną i jego majątek byłby jej. Tak. Tylko jej. Nie miałaby kłopotów z przekonaniem, żeby przepisał wszystko na nią. A tak wszystko poszło na marne. Przez nią ale nie tylko. Pojawiła się jego przyjaciółka. Ona też jest temu winna. Teraz są już razem. Obserwowała ich od jakiegoś czasu. Są szczęśliwi. Już niedługo.
Słyszała radosne śmiechy. Świętowali. Ale to się skończy. Nie wie kiedy, ale się skończy. Tego była absolutnie pewna. Już ona i jej mężczyzna się o to postarają.
Rzuciła niedopałek papierosa na chodnik, a następnie oddaliła się w kierunku niedaleko zaparkowanego samochodu.

***

Od razu zwrócił na nią uwagę. Miała takie piękne włosy o kolorze ognia. Tak chciałby trzymać je w dłoniach. Obiecał sobie, że będzie jego. Jeszcze nie teraz, ale wkrótce. Na pewno jest ognista, tak jak jej włosy. Chętnie by się o tym przekonał. Cierpliwości, powiedział do siebie w myślach.
Upił łyk whisky ze swojej szklanki i zerknął w kierunku stolika, gdzie siedziała ze swoimi znajomymi. W pewnym momencie roześmiała się. Jej śmiech był radosny. Zauważył, że blondyn siedzący obok niej bez przerwy na nią patrzy. Być może to jej chłopak, stwierdził w duchu. Ale to go nie zrażało. Nie zwracał uwagi na innych mężczyzn kręcących się w pobliżu kobiet, na które miał oko. Nikt go nie powstrzyma przed zdobyciem, tej o której marzy. A w tej chwili ta rudowłosa piękność była tą o której marzył. Już wyobrażał sobie czas i miejsce kiedy się spotkają... Na pewno będzie zadowolona. Wszystkie są, tylko kłamią, że jest inaczej. Kiedy kobieta mówi „nie” tak naprawdę myśli „tak”. Nie wie tylko dlaczego upierają się, że jest inaczej. Naprawdę trudno je zrozumieć.
Położył na stoliku banknot i skierował się do wyjścia. Jeszcze raz ukradkiem spojrzał na obserwowaną kobietę. Już niedługo będziesz moja, ale teraz muszę zająć się kimś innym, pomyślał a przed oczami stanęła mu twarz ślicznej brunetki.

***

Wieczór był naprawdę ciepły więc, nie było dziwne, że przyjęcie urodzinowe przeciągnęło się do późnych godzin. Przyjęcie trwało cały czas w ogrodzie. Radosne głosy biesiadników mieszały się z dźwiękami muzyki dochodzącej z otwartych drzwi salonu. Było naprawdę miło i przyjemnie. Mimo to Manuela nie czuła się dobrze. Robiła dobrą minę do złej gry. Tak naprawdę nie lubiła takiego zgiełku. Była najmłodszą osobą w towarzystwie, więc dlatego nie czuła się swobodnie. Juli prawie przez cały wieczór rozmawiała z państwem, które przyszło najpóźniej. Byli to jej dziadkowie, jak się później dowiedziała od swojej matki. Z Thelmą także nie mogła spędzić czasu, bo dziewczyna była zapracowana. W końcu była służącą i musiała usługiwać gościom.
Manuela westchnęła cicho i weszła do środka z talerzykiem, na którym miała tort. W środku nie było nikogo, nie licząc oczywiście krzątającej się w kuchni kucharki, która nawet nie zauważyła przechodzącej dziewczyny. Manuela pchnęła kuchenne drzwi i znalazła się na tyłach ogrodu. Wreszcie trochę spokoju, pomyślała z ulgą. Lampy solarne ustawione na trawniku dawały nikłe światło. Dziewczyna skierowała się alejką biegnącą wśród drzew do swojego ulubionego miejsca, pod potężną magnolię. Ale tam już ktoś siedział. Już miała się odwrócić i odejść, jednak w ostatniej chwili zmieniła decyzję. Przyda jej się towarzystwo. Gdy podeszła bliżej rozpoznała Pabla. Uśmiechnął się na jej widok i zapytał:
– Dlaczego nie jesteś na przyjęciu?
– To nie dla mnie – odparła. – Nie lubię takiego zgiełku. Jeżeli ci to nie przeszkadza, usiądę obok – rzekła nieśmiało.
– Ty mi nigdy nie przeszkadzasz.
Manuela lekko się uśmiechnęła i spłonęła rumieńcem. Jak dobrze, że jest noc i on nic nie widzi. Usiadła na ławce i dopiero teraz zauważyła, że trzyma cały czas talerzyk z tortem.
– Może masz ochotę? – zapytała zanim zdołała pomyśleć. Potem szybko dodała: – Ja już mam dość.
– Chętnie – odrzekł Pablo i przysunął się bliżej.
Manuela czuła jak serce podskakuje jej w piersi. Jeszcze nigdy żaden chłopak, a co dopiero mężczyzna, nie był tak blisko niej. Wyciągnęła w jego stronę talerzyk, a kiedy on brał go od niej ich palce się spotkały. Dziewczyna poczuła znowu ten dreszcz jak tego wieczoru, kiedy spacerowali po ogrodzie i ona o mało co się nie potknęła. Doskonale pamiętała tez magiczny wieczór. Szybko zabrała dłoń i położyła na kolanie. Bała się tego co czuła w jego obecności. Patrzyła kątem oka jak chłopak ze smakiem zajada się słodkim deserem. Gdy na dnie talerzyka został tylko mały kawałek, chłopak zwrócił się do niej.
– Dziękuję. – Na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech. – Ostatni kawałek dla ciebie. – Nie czekając na jej reakcję podał jej do ust. Dziewczyna szybko go przełknęła patrząc prosto w oczy Pablowi. Nie była w stanie odwrócić wzroku. Chwilę potem poczuła palce chłopaka tuż przy ustach. – Pobrudziłaś się – odrzekł.
Tak cudownie było czuć jego palce na swojej twarzy. Jego dotyk był delikatny, jak muśnięcie letniego wiatru. W tej chwili była jednego była pewna. Zakochała się w nim!!

***

Armando przez całe przyjęcie przypatrywał się swojej żonie i Rodrygowi. Widział, jak na nią patrzył ukradkiem. Mimo że się z tym krył on doskonale to widział. Laura mu się podobała, a może nawet coś więcej. Wzdychaj sobie wzdychaj, mówił do siebie w myślach. I tak ona nigdy nie będzie twoja. Czekał przez całe przyjęcie, kiedy facet zostanie przez chwilę sam. Wtedy podejdzie do niego i powie co o tym wszystkim sądzi. Był tutaj ze swoją przyjaciółką, tą pielęgniarką, która się nim opiekowała kiedy był sparaliżowany. Mimo to rozglądał się za jego żoną. Laura także rzucała ukradkowe spojrzenia w jego stronę. Armando wiedział co się święci i nie zamierzał dopuścić, aby sprawy wymknęły się spod kontroli. Już jego w tym głowa, aby skończyło się tylko na ukradkowych spojrzeniach i niczym więcej. Laura należała do niego i zamierzał o tym powiadomić tego fagasa. Czekał tylko na odpowiedni moment.
Rodrygo na chwilę wszedł do środka. Już czas, pomyślał Armando i wszedł za nim. W domu nikogo nie było. Rodrygo usiadł na kanapie, żeby na chwilę odpocząć. Niedawno wyszedł z ciężkiej choroby, więc nie był jeszcze do końca sprawny, tak jak kiedyś.
– Wspaniałe przyjęcie – zaczął Armando.
– To prawda – przyznał Rodrygo, spoglądając na mężczyznę.
Armando rozejrzał się, czy nikt nie usłyszy ich rozmowy i zaczął bez owijania w bawełnę.
– Odczep się od mojej żony!
Rodrygo wiedział, że mężczyzna nie bez powodu wszedł za nim do domu.
– Nie bardzo rozumiem...
– Rozumiesz doskonale – odparował Armando. – Myślisz, że jestem głupi i ślepy! Mam oczy i widzę. Wodzisz za nią cały czas wzrokiem. Podoba ci się.
– Laura to piękna kobieta i na pewno podoba się wielu mężczyznom.
– Owszem, ale to ja jestem jej mężem a ona moją żoną. Zostaliśmy złączeni przez Boga i nic nas nie rozdzieli, jasne? Laura jest moja, tylko moja. I radzę ci zapamiętaj te słowa i trzymaj się od niej z daleka. Ona nigdy nie będzie należeć do żadnego innego mężczyzny!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:08:49 11-07-11    Temat postu:

Super odcinek

Fabiana odegrała prawdziwy teatrzyk Udaje, że zmieniła się dzięki poznaniu swojej wnuczki Dobre sobie. Roger i Gloria nie dowierzają jej i jej prośbom o wybaczenie, ale będą patrzeć jej na ręce. Tymczasem Julietta cieszy się, że ma przy sobie nowo poznanych dziadków Przyjęcie trwa w najlepsze.

Całą imprezę obserwowała z daleka "Gabriela" vel Alicia. Jest wściekła na Rogera, na jego nową dziewczynę i na Juliettę. Tak łatwo się nie podda. Wszyscy jeszcze pożałują, a kobieta zemści się na dobre

Fryzjer upatrzył swoją kolejną ofiarę. Kolejne zbrodnie dopiero przed nim. Ach ciekawe kto jest tym mordercą. Może w końcu powinie mu się noga? Będę z ciekawością śledził ten wątek

Manuela niezbyt dobrze czuła się na przyjęciu. Dlatego wraz ze swoim kawałkiem tortu wyszła na ogród aby pooddychać świeżym powietrzem. Tam napotkała ogrodnika Pabla. Znów między nimi zaiskrzyło. Prawie doszło do pocałunku! Córka Larysy zakochała się w nim na zabój!

Rodrygo ciągle zwodzi swoją pielęgniarkę i robi umizgi w kierunku Laury. Jej również mężczyzna nie jest obojętny. Całą sytuację zauważył Armando, który wkroczył do akcji. Ma już dość patrzenia jak inny facet chce odbić mu żonę. Wygarnął Rodrygowi co o tym wszystkim myśli. Znów wziął sprawy w swoje ręce. Ostatnie nie panuje nad sobą, ale taka jest zazdrość. Ciekawe do czego jeszcze posunie się Armando?

Czekam na newik i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Analuz
Idol
Idol


Dołączył: 10 Lip 2011
Posty: 1338
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:49:17 12-07-11    Temat postu:

Willa wybrałaś bardzo piękną piosenką na entrade i telka też bardzo ciekawa.

Ostatnio zmieniony przez Analuz dnia 10:49:50 12-07-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:49:39 28-07-11    Temat postu:

Odcinek 82

Julietta nigdy nie narzekała na zdrowie. Ale od pewnego czasu czuła się wprost fatalnie. Od tygodnia miała zawroty głowy i nudności. Nie wiedziała co się dzieje. Nie powiedziała o tym Raulowi ani ojcu. Jedynie Miranda wiedziała, że dzieje się z nią coś dziwnego. Kiedy pewnego dnia w firmie zrobiło jej się słabo i o mało co nie upadła, przyjaciółka postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
– Jedziemy do lekarza, ale już – rzekła zbierając się do wyjścia. Akurat Raul przechodził obok i zobaczył bladą jak ścianę dziewczynę. Usłyszał także wzmiankę Mirandy o lekarzu.
– Źle się czujesz? – zapytał.
– To nic...
– Ładne nic. Ona ci się nigdy do tego nie przyzna, ale od paru dni tak z nią jest. Zauważyłam. Teraz o mało co nie zemdlała.
– To pewnie przemęczenie – zaczęła Juli.
– Musimy się przekonać – nie dawała za wygraną Mirnada.
– Kochanie, dlaczego nic mi nie powiedziałaś? – spytał Raul z troską w głosie.
– Nie chciałam nikogo martwić. To samo przejdzie.
– O nie – wtrąciła się Miranda, zakładając ręce na biodra. – Zaraz jedziemy do lekarza. To już postanowione.
Juli dobrze znała swoją przyjaciółkę i wiedziała, że nic nie da jej opór. Poddała się.
– Dobrze – rzekła biorąc swoją torebkę.
Chciała skierować się do windy gdy nagle poczuła jak żołądek podchodzi jej do gardła. Zakryła usta i pobiegła szybko do toalety.
– Pójdę za nią – rzekła Miranda do Raula. – Nie martw się. Zaciągnę ją siłą do lekarza.
Kiedy weszła do łazienki, Juli właśnie stała nad umywalką i obmywała twarz. Była blada jak ściana.
– Martwię się o ciebie – rzekła Miranda. – Sama widzisz, że nie można odwlekać tej wizyty. Zawroty głowy, nudności, wymioty... – Dziewczyna nagle umilkła mocno się nad czymś zastanawiając.
– Co jest? – Juliettę zdziwiło nagłe milczenie przyjaciółki.
– A może... – Miranda wróciła do rzeczywistości. – Czy okres ci się spóźnia?
– Tak, parę dni... – Teraz to Julietta umilkła. – Czy ty myślisz, że ja... jestem w ciąży?
– Wszystko na to wskazuje – odrzekła Miranda. – Musimy się o tym przekonać.
Jeszcze tego samego dnia przypuszczenia dziewczyn okazały się prawdziwe. Juli wyszła z gabinetu lekarza i usiadła na korytarzu obok czekającej na nią przyjaciółki.
– I co? – dopytywała się Miranda.
– Miałaś rację. Jestem w ciąży. Piąty tydzień. – Dotknęła swojego jeszcze płaskiego brzuszka.
– Kiedy powiesz Raulowi?
– Jeszcze nie teraz. Chcę mu sprawić niespodziankę. Któregoś wieczoru zrobię kolację i wtedy mu powiem. Do tej pory nie może to jeszcze do mnie dojść. Ale bardzo się cieszę.
Miranda zazdrościła przyjaciółce, ale nie zdradziła się z tym. Cieszyła się szczęściem Julietty.
– Zostanę ciocią – powiedziała tylko. – Raul na pewno będzie szczęśliwy. On cię kocha.
– Tak. Już się nie mogę doczekać, kiedy mu o tym powiem.

***

Laura od dawna zaczęła zdawać sobie sprawę z tego, że już nic ją z mężem nie łączy. Oddalili się od siebie. Nie teraz, tutaj w Kolumbii, ale już dużo wcześniej. Nie chciała tylko tego przyznać. Armando nie był już tym samym człowiekiem, za którego wychodziła za mąż. Męczyła go jego zazdrość i zaborczość. Nie traktował ją jak partnerkę, żonę, ale jak... własność. Tęskniła za tymi dawnymi czasami, kiedy byli w sobie tacy zakochani. Ale kiedy to było? Chyba tylko przez kilka lat po ślubie. Wydawało jej się, że nadal go kocha. To jednak już nie była miłość tylko przyzwyczajenie. Nie myślała o nim jako o mężczyźnie z którym chciałaby być do końca życia. Widziała kogoś innego na jego miejscu. Rodryga. Nie wiedziała jak mogła do tego dopuścić. Jak mogła się w nim zakochać? Przecież ma męża.
Pamiętała ten ból, jak zobaczyła go z tą pielęgniarką, która się nim opiekowała podczas choroby. Była o nią zazdrosna, chociaż nie chciała się do tego przyznać. Nie mogła nie spostrzec jak tamta na niego patrzy. Była w nim zakochana. Kobiety dostrzegają takie rzeczy.
Byli razem, ale teraz zostali przyjaciółmi. Powiedział jej o tym. Ale dlaczego jej się z tego zwierzył?, zastanawiała się. Czyżby też coś do niej czuł?
Postanowiła się o tym przekonać. Nieważny jest Armando, nieważna Monica. Jeżeli on ją kocha, a ona jego to powinni zawalczyć o swoje szczęście. Jej małżeństwo praktycznie już nie istniało.
Kiedy zaczęła się ubierać w jedną ze swoich najlepszych sukienek do pokoju wszedł jej mąż.
Zmierzył ją od stóp do głów i zapytał:
– Wybierasz się dokądś?
Laura podskoczyła na dźwięk jego głosu. Nie spodziewała się jego tutaj.
– Przestraszyłeś mnie – rzekła, zakładając sukienkę.
– Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Gdzie się wybierasz? – Podszedł do niej bliżej i stanął z nią twarzą w twarz.
– Na zakupy – odpowiedziała szybko i chciała do wyminąć.
Armando jednak zatrzymał ją łapiąc ją za rękę i przyciągnął do siebie.
– W takim stroju? – Uniósł brwi do góry. – Kłamiesz jak z nut. Wybierasz się do niego? Nie mylę się?
– Nie wiem o czym mówisz – odparła spokojnie Laura.
W tej chwili Armando puścił ją, ale tylko po to, żeby wymierzyć jej mocny policzek. Laura upadła na ziemię. Mąż nachylił się nad nią i szarpnął ją za włosy.
– Masz mnie za głupca? Myślisz, że nie wiem co się dzieje? Nie będziesz się puszczać. Nie pozwolę abyś mi przyprawiała rogi.
– Masz urojenia. Tyle razy ci powtarzałam, że...
Ponownie ją uderzył, ale tym razem mocniej, rozcinając jej wargę.
– Jesteś kłamliwą suką! Jeżeli myślisz, że ci uwierzę, to się grubo mylisz. Należysz do mnie odkąd zostaliśmy małżeństwem.
– Nie jestem twoją własnością! – zebrała się na odwagę i spojrzała mu prosto w oczy. Wcześniej się wahała, ale teraz wiedziała co ma uczynić. Nikt nie będzie jej tak traktował. Nie pozwoli na to. Uderzył ją. Zdarzyło mu się to pierwszy i ostatni raz. Poczekała kiedy wstanie. Wtedy podniosła się. – Nigdy mnie już nie uderzysz. Chcę rozwodu!
Słysząc te słowa odwrócił się raptownie. Wyraz jego twarzy ją przeraził. Chciała się cofnąć, ale nie miała dokąd. Trafiła na ścianę. Nie miała żadnej drogi ucieczki. Mąż przystanął i chwycił ją za gardło.
– Nigdy nie dam ci rozwodu. Jesteś tylko moja, zapamiętaj to sobie.
– Puść, to boli.
Zwolnił uścisk, ale tylko po to, żeby kolejny raz szarpnąć ją za włosy.
– Nigdy nie pozwolę ci odejść. A jeżeli spróbujesz to nigdy więcej nie zobaczysz Lilly.
Puścił ją i uśmiechnął się okrutnie.
– Nie możesz mi jej zabrać. Nie... nie odważysz się.
– A chcesz się przekonać? – Gdy odpowiedziało mu milczenie rzekł: – Tak myślałem.
Z tymi słowami opuścił sypialnię. Laura przez chwilę stała bez ruchu. Potem osunęła się na podłogę i oparła głowę o ścianę. Po jej policzkach spłynęły łzy.

***

Oktawia wiedziała, że żaden facet nie może przejść obok niej obojętnie. Może w innej sytuacji pozwoliłaby sobie na niewinny flirt, ale dzisiaj miała inne plany. Ubrała dzisiaj wyjątkowo piękną sukienkę, podkreślającą jej zgrabną figurę. Kiedy wchodziła do firmy, zobaczyła jednego z ochroniarzy. Widziała, że nie mógł oderwać od niej wzroku. Gdy zdobyła potrzebną jej informację skierowała się w stronę windy.
Uśmiechnęła się do siebie. Dzisiaj był jej wielki dzień. Wiedziała, że odniesie sukces. Nie dopuszczała do myśli, że coś może się nie udać. Kiedy wysiadła z windy skierowała się do biurka, przy którym siedziała ładna brunetka.
– Przepraszam, gdzie jest pokój Raula Santandera? – zapytała.
Dziewczyna podniosła na nią wzrok.
– A pani …
Nawet nie zdążyła dokończyć pytania, gdy Oktawia weszła jej w słowo.
– Jestem jego narzeczoną!
Miranda przez chwilę milczała, po czym wskazała jej odpowiedni pokój. Poczekała, aż kobieta zniknie, a potem mruknęła pod nosem.
– Będą kłopoty.

***

Raul na pewno nie spodziewał się, że jeszcze ją ujrzy. Kiedy tylko weszła do pokoju, nawet wcześniej nie zapukając, zamarł. W końcu otrząsnął się.
– Co ty tu robisz?
– Ja też się cieszę, że cię widzę, kochanie. – Uśmiechnęła się uwodzicielsko i zaczęła do niego powoli podchodzić.
Kiedyś zrobiła by na nim wrażenie, ale nie teraz. Wielokrotnie zastanawiał się co będzie czuł, kiedy ją ponownie ujrzy. Może kiedyś rzucił by wszystko i podbiegłby, żeby wziąć ją w ramiona. Teraz patrząc jak idzie do niego powoli wiedział, że nigdy jej nie kochał. Tylko mu się wydawało. To Julietta nauczyła go kochać. Pokazała co to jest prawdziwa miłość.
– Nie przywitasz się ze mną? – zapytała.
– Daruj sobie – wycedził. – Po co przyjechałaś?
Oktawia oparła się o biurko.
– Zrozumiałam, że popełniłam błąd. Najgorszy w moim życiu. Przyjechałam, bo nadal cię kocham. I ty też mnie kochasz. Wierzę w to. Możemy znowu być razem. Znowu będzie cudownie tak jak kiedyś. – Podeszła do niego bliżej i pogłaskała go po policzku. – Wiem, że tego chcesz.
Raul gwałtownie odrzucił jej dłoń.
– Pomyliłaś adres. Tutaj nie ma żadnych frajerów. A teraz wyjdź stąd i nigdy nie wracaj!
W tej chwili do środka weszła Julietta. Zaskoczyła ją obecność nieznanej kobiety. Przypomniała sobie jej twarz. To była narzeczona Raula. Co ona tu robi, zastanawiała się.
Oktawia także ją zauważyła i poznała ją. To dziewczyna, z którą widziała Raula. Postanowiła działać błyskawicznie, póki on jeszcze się nie odwrócił i nie spostrzegł, kto właśnie wszedł.
– Kochanie, tak za tobą tęskniłam. Już nigdy na tak długo się nie rozstaniemy,
Rzuciła się na niego i pocałowała go. Raula był kompletnie zaskoczony. Odepchnął ją od siebie.
– Co ty... – nie dokończył, bo usłyszał cichy szloch.
Odwrócił się i zobaczył Juliettę. Po jej twarzy płynęły łzy.
– Raul, jak możesz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 11:18:24 01-08-11    Temat postu:

Fajny odcinek

Julietta źle się czuła i wynikła z tego ciąża Super wiadomość Dziewczyna chce jednak zrobić ukochanemu niespodziankę i zaczekać z poinformowaniem go

Laurę coraz bardziej ciągnie do Rodriga. Ma tez dość Armanda, który jednak nie zamierza poddać się bez walki. Stał się despotą Znęca się nad żoną, ale wymyślił też coś gorszego. Chce odebrać Laurze córkę w razie jej nieposłuszeństwa. Ten argument zmroził biedną kobietę. Ma do czynienia z naprawdę niebezpiecznym facetem. Nie znała takiego Armanda. Będą jeszcze z nim kłopoty

Wielki powrót Oktawii Przedstawiła się Mirandzie jako dziewczyna Raula. Następnie rzuciła się na niego w jego gabinecie, a on przecież nie chce jej znać. Niestety w tym momencie wpadła Julietta Sielanka znów zostanie przerwana

Czekam na newik i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:24:12 14-10-11    Temat postu:

Odcinek 83

Julietta łykając łzy biegła do swojego samochodu. Nie zważała na wołanie Raula. Nie chciała go słuchać. Dla niej wszystko było jasne. On cały czas ją oszukiwał. Serce jej pękało przypominając sobie scenę z jego gabinetu. Oczami wyobraźni widziała ich pocałunek. Otarła łzy z policzków i złapała za klamkę, chcąc wsiąść do auta, ale czyjaś ręka ją powstrzymała. Gwałtownie się odwróciła.
– Juli wysłuchaj mnie – błagał Raul. – To nie tak jak myślisz...
– A jak! – krzyknęła ze złością. – Dobrze wiem, co widziałam. Masz mnie za idiotkę?! Cały czas mnie okłamywałeś. Nigdy się nie rozstałeś z Oktawią. Dlatego miałeś to zdjęcie w swoim mieszkaniu. Chciałeś mnie uwieść, taka jest prawda. I udało ci się to znakomicie. Możesz być z siebie dumny. – W jej oczach zakręciły się łzy. – Bawiłeś się mną!!
– To nieprawda!! – Raula zabolały słowa Julietty. – Nie wiem skąd ona się tu wzięła. Nie widziałem jej od naszego niedoszłego ślubu i miałem nadzieję, że jej nigdy już nie zobaczę. To ona się na mnie rzuciła. Perełko, kocham tylko ciebie. – Chciał dotknąć jej policzka.
Juliettta odtrąciła jego dłoń i wymierzyła mu policzek.
– Nie dotykaj mnie i nigdy więcej tak do mnie nie mów. To koniec!!
Wsiadła do samochodu i z piskiem opon odjechała. Załamany Raul długo jeszcze stał w miejscu.
Nie poddam się, kochana. To jakieś nieporozumienie, wszystko ci wyjaśnię.
W pewnej chwili zauważył wychodzącą z firmy Oktawię. Wtedy jakby diabeł w niego wstąpił. Dopadł jej i złapał ją mocno za ramię.
– Widzę, że bardzo za mną tęskniłeś – odrzekła kobieta. – Ale uspokój się, jeszcze będziemy mieli czas aby wszystko nadrobić.
– Co ty chrzanisz? Po co wróciłaś?
– Do ciebie. Zrozumiałam, że nadal cię kocham. Popełniłam wielki błąd zostawiając się przed ołtarzem. Teraz chcę to naprawić. Znowu będziemy szczęśliwi tak jak kiedyś...
– Daruj sobie swoje puste słowa. Nie jestem naiwny. Już nie!! – rzekł ze złością Raul. – Na pewno dowiedziałaś się, że dobrze mi się powodzi i nie jestem bankrutem tak jak sądziłaś. Poczułaś kasę i myślałaś, że kiedy znowu zakręcisz przede mną tyłkiem polecę za tobą jak pies za suką.
– Jesteś wulgarny!! To nieprawda, nie chodzi mi o pieniądze. Kocham cię, uwierz mi. – Oktawia broniła się. Dziwiły ją słowa dawnego narzeczonego. Kiedyś wierzył w każde jej słowo. Zmienił się, ale może nie na tyle, żeby znowu nie ulec jej urokowi. Kiedyś na niego działała i myślała, że nadal tak jest. Była piękną kobietą, wiedziała o tym. – I wierzę, że też nadal mnie kochasz.
– Chyba się z głupim na rozumy pomieniałaś. – Raul tylko prychnął na jej słowa. – Jedyne uczucie jakie do ciebie czuje to pogarda. Brzydzę się tobą. Nie rozumiem jak mogłem być z takim kimś jak ty. Byłem ślepy. Dopiero teraz zrozumiałem co to jest prawdziwa miłość.
– Niby dzięki tej głupiej panience, która weszła do biura. Wolne żarty...
– Zabraniam ci tak o niej mówić. – Rozzłościł się na jej słowa i jeszcze mocniej ścisnął ją za ramię, aż pisnęła z bólu i błagała, żeby ją puścił. Ale on jej nie posłuchał. – Wbij sobie jedno do swojej pustej główki. Kocham Juliettę i nigdy nie będę z tobą. Nawet gdybyś tańczyła przede mną nago. – Zwolnił uścisk i puścił ją. Kobieta roztarła obolałe ramię. – Wynoś się. I nie pokazuj mi się nigdy na oczy. Zniknij na zawsze. Dla mnie nie istniejesz.
Wszedł do budynku firmy. Oktawia jeszcze długo stała zszokowana. Jak to możliwe, że człowiek może się tak zmienić. Zastanawiając się nad jego słowami wsiadła do taksówki. Wyjęła lusterko i poprawiała makijaż. Uśmiechnęła się do swojego odbicia.
Jeszcze będziesz mój. Nie pozwolę, żeby jakaś głupia gąska odebrała mi to co moje

***

Julietta zatrzymała samochód na moście. Nie mogła już dłużej prowadzić auta. Łzy jej nie pozwalały. Nie mogła wyprzeć z pamięci obrazu Raula i Oktawii. Była piękną, przepiękną kobietą. Nie dziwiła się mu, że nie mógł się jej oprzeć. Całowali się. To tak bardzo bolało. Myślała, że ją kocha tak jak ona kocha jego. To był ten Jedyny, na całe życie. A on tak perfidnie ją oszukał. Nie mogła się z tym pogodzić. Łzy cały czas spływały jej po twarzy, nie zważała na nic. Nie zauważyła też samochodu i mężczyzny, który z niego wyszedł.
– Co taka piękna kobieta tutaj robi? – zapytał.
Julietta słysząc czyjś głos obtarła łzy i odwróciła się w jego kierunku. Nie miała ochoty na żadną rozmowę, a na pewno nie z jakimś nieznajomym, który chciał wykorzystać okazję i ją poderwać. Poznała to po jego oczach i bezczelnym uśmieszku nie schodzącym z ust.
– Nie pana sprawa. To wolny kraj. Można stać gdzie chce. A co tamuje ruch? Wątpię. – Juli pierwszy raz w życiu była nieuprzejma dla obcej osoby.
– Widzę, że mieliśmy zły dzień. – Mężczyzna pochylił się i chciał dotknąć kosmyka jej włosów. Juli go odepchnęła.
– Nie przypominam sobie, żebyśmy przechodzili na „ty”.
– Możemy to zmienić. Lepiej się poznamy. Tutaj niedaleko jest miła restauracyjka. Przy dobrym jedzeniu i winie...
– A może ja nie mam na to ochoty! – Julie ostro się wkurzyła. Nie lubiła nachalnych gości, a ten niewątpliwie do nich należał.
– Zmienisz zdanie, jeżeli bliżej się poznamy.
– Wątpię – odparowała. – A wiesz dlaczego, bo to nigdy nie nastąpi.
Zapaliła silnik, wrzuciła wsteczny bieg i stuknęła w reflektory samochodu mężczyzny.
– Co ty wyprawiasz!?– krzyknął.
– To moja odpowiedź na twoją propozycję. Miłego dnia! – Uśmiechnęła się i ruszyła z piskiem opon.
Mężczyzna przez chwilę oglądał szkodę, ale nie przejął się tym zbytnio. Jego myśli zajmowała Julietta.
Jeszcze się spotkamy, piękna, pomyślał Zawsze miałem słabość do brunetek. Będziesz moja, przekonasz się.

***

Miranda jak tylko zauważyła Raula wchodzącego do swojego gabinetu, od razu za nim pobiegła. Od progu naskoczyła na niego.
– Ty draniu! Jak to mogłeś jej zrobić?! Myślałam, że jesteś inny. Myślałam, że ją kochasz!!
– Bo to prawda.
– Tak?! – ironizowała. – Więc co ma znaczysz ta lafirynda, która tutaj była i przedstawiła się jako twoja narzeczona?
Raul westchnął cicho. Oktawia zawsze wie, jak się zachować w danej sytuacji. Nieźle to sobie wykombinowała.
– Ona nie jest moją narzeczoną. Już nie!
Miranda usiadła na fotelu chcąc uspokoić nerwy. Nie mogła zrozumieć jak on mógł ją skrzywdzić. Wywnioskowała to widząc, jak przyjaciółka wybiegła z gabinetu. Coś musiało się stać.
– Czyli to prawda, że to twoja narzeczona?
– Była narzeczona – odrzekł spokojnie Raul i opowiedział Mirandzie całą historię.
Marcelo znał szczegóły całej sprawy, ale widocznie nie zdradził ich dziewczynie, skoro ona nie widziała kim jest Oktawia.
– Niezła zdzira z tej Oktawii – podsumowała Miranda. – Ale teraz powinieneś wytłumaczyć Juli, że to wszystko to nieporozumienie.
– Myślisz, że nie próbowałem. Ale nie chce mnie słuchać. Uważa, że ją okłamywałem i nigdy nie rozstałem się z Oktawią.
– A dziwisz się jej? Panna zjawa się ni stąd ni zowąd. Rzuca ci się na szyję mówiąc, że za tobą tęskniła a potem całuje. Ciekawe jak ty byś się zachował gdybyś zobaczył Juliettę w podobnej sytuacji. A teraz nie ma co siedzieć tylko działać.
– Tylko co robić? Nie odbiera ode mnie telefonów.
– Ja na jej miejscu też bym nie odbierała. Szukaj jej. I rusz tą mózgownicą. Musisz odzyskać jej zaufanie, ale ja ci w tym nie pomogę. Sam musisz wiedzieć jak. – Wstała z fotelu i podeszła do drzwi. Ja ci wierzę teraz musisz tylko sprawić, aby ona ci uwierzyła.

***

Zrozpaczona Julietta nie widząc co ze sobą począć pojechała do dziadków. Od progu rzuciła się w objęcia Reynarda, który otworzył drzwi. Mężczyzna widząc, w jakim jest stanie przytulił ją i poprowadził w kierunku kanapy. Długo tulił ją w swoich ramionach. Zastanawiał się co się stało. Łkanie Juli przywołało do salonu Fabianę. Kobieta podeszła do nich i usiadła obok. Dotknęła ramienia wnuczki.
– Kruszynko,co się stało? – spytała.
– Babciu, jestem taka nieszczęśliwa. – Dziewczyna wciąż zanosiła się płaczem.
– Nie pomogę ci, jeśli nie powiesz co się stało.
Juli powoli opowiedziała wszystko. Fabiana cały czas głaskała ją po głowie, co działało na Juliettę uspokajająco.
– A wiesz, babciu co w tym wszystkim jest najgorsze.
– Co?
– Ja jestem w ciąży. Urodzę jego dziecko. – Z jej oczu znowu popłynęły łzy.
Słysząc ostatnią wiadomość w głowie Fabiany zaświtała pewna myśl a w oczach zapaliły się ogniki. Reynardo doskonale znał to spojrzenie. Wiedział, że nie wróży to nic dobrego. Ale może jednak się mylił? Może to nic nie oznaczało. Jednak poczuł w sercu pewien niepokój.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 14:03:49 15-01-12    Temat postu:

Fajny odcinek, skoncentrowałaś się tutaj głównie na dramacie głównych bohaterów

Cóż, sielanka musiała się kiedyś skończyć. Perfidna gra Oktawii zakończyła się jej połowicznym na razie sukcesem. Julietta widziała jak jej ukochany całował się z byłą dziewczyną i odebrała to w oczywisty sposób. Na nic zdały się tłumaczenia Raula. I mimo że jest on niewinny, to ukochana nie chce go teraz znać. Z kolei Raul nie chce znać Oktawii. Zmienił się, teraz gardzi nią, ale ta oszustka jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.

Julietta spotkała jakiegoś napaleńca, który chciał ją poderwać i zaprosić do restauracji. Wściekła doprowadziła do stłuczki. Ten facet jednak nie odpuści. Dziewczyna bardzo mu się spodobała. To wróży kolejne kłopoty.

Miranda wierzy Raulowi, ale nie pomoże mu w tej sytuacji. On sam musi rozwiązać problem z Juliettą. Nie będzie łatwo.

Julietta pojechała do dziadków. Powiedziała o swoim problemie i wyznała też, że jest z Raulem w ciąży. To woda na młyn dla Fabiany. Ciekawe co ona kombinuje

Czekam na newik i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:27:55 19-02-12    Temat postu:

Odcinek 84

Reynardo z rosnącym niepokojem patrzył na Fabianę przytulającą do siebie Juliettę. Odkąd dowiedziała się, że wnuczka spodziewa się dziecka pojawił się w jej oczach jakiś błysk. Mąż znał to spojrzenie i wiedział, że nie wróży nic dobrego. Chciałbym się mylić, pomyślał. Nie chcąc myśleć o tym, czy Fabiana coś kombinuje przysiadł się do kobiet. Ostrożnie położył rękę na ramieniu wnuczki. Juli wyswobodziła się z objęć babki i spojrzała na niego.
– Wszystko będzie dobrze dziecinko. – Uspokajał ją. – Być może to zwykłe nieporozumienie.
– Chciałabym aby tak było – odparła dziewczyna nie kryjąc łez. – Ale ja widziałam jak oni się całowali. Jak on mógł mi to zrobić? Byłam z nim taka szczęśliwa.
– Zapomnij o nim – wtrąciła się Fabiana. – I nie płacz. On nie jest wart twoich łez.
– Nie mogę o nim zapomnieć. Za bardzo go kocham. A poza tym on jest ojcem dziecka, które noszę. Wiem, że po tym co się zdarzyło, nie będziemy już razem. Nie mogłabym mu tego wybaczyć... – Głos jej się łamał, była zrozpaczona. Świat jej się załamał. – Ale ja nie chcę, żeby to był koniec. Myślałam, że będziemy razem do końca życia. Myślałam, że się razem zestarzejemy. Jaka ja byłam naiwna.
– Nie naiwna, tylko ufna, a ten drań to wykorzystał. – Fabiana znowu głaskała Juli po włosach. – Nie myśl o nim, to najlepsze co możesz zrobić. Zapomnij o nim raz na zawsze. Żaden mężczyzna nie jest wart twoich łez.
Reynardo ze zdziwieniem patrzył na troskę żony wobec wnuczki. Czyżby naprawdę się zmieniła jak twierdziła w rozmowie z Rogerem na przyjęciu urodzinowym Juli? Sam już nie wiedział co o tym myśleć. Jedno wiedział na pewno. Raul na pewno nie skrzywdziłby Julietty. Poznał go kiedyś i ten chłopak od razu mu się spodobał. Był wpatrzony w Juli jak w obrazek. Kochał ją, co do tego nie było żadnych wątpliwości. Jeżeli jednak ją kochał to dlaczego całował się z inną i to w miejscu, gdzie dziewczyna mogła w każdej chwili wejść. Raul nie jest idiotą i jeśli rzeczywiście spotykałby się z byłą narzeczoną, to na pewno nie w firmie, tylko tam gdzie nikt by ich nie mógł zauważyć. Ta sprawa śmierdziała na kilometr. Podzielił się swoim spostrzeżeniem z wnuczką. Juli przestała płakać i zastanowiła się nad słowami dziadka.
– Więc myślisz, że ona specjalnie się na niego rzuciła, kiedy mnie zobaczyła?
– Nie inaczej.
– Wcale nie musi tak być jak mówisz. – Fabiana zwróciła się do Reynarda. – Nie mąć dziewczynie w głowie. Chcesz go bronić i usprawiedliwiać? Przecież on zranił naszą wnuczkę. Nie ma dla niego wybaczenia!
– Nie wiemy jak dokładnie było. – Reynardo wciąż był pewny swojego zdania. – Nie powinniśmy go osądzać. A poza tym to Juli powinna podjąć decyzję, nie uważasz?
– Nie chcę, żebyście się kłócili z mojego powodu. Jestem szczęściarą, że was mam. Mogę zawsze na was liczyć. – Dziewczyna obtarła spływające jej łzy po policzkach i spojrzała z miłością na swoich dziadków. – Dobrze, że w końcu wróciliście do kraju. Cieszę się, że mam was blisko siebie.
– My nigdy nie wyjeżdżaliśmy.
– Jak to? – spytała zaskoczona Julietta.
– To prawda. Zawsze mieszkaliśmy tutaj, w stolicy.
– Nic nie rozumiem... – Juli nie wiedziała co o tym myśleć. Tata zawsze jej powtarzał, że dziadkowie wyjechali do Stanów. Dlaczego miałby kłamać? – Tata mówił...
– Kłamał... – przerwała jej Fabiana. Spojrzała jej prosto w oczy. – Wiem, że trudno ci w to uwierzyć, ale on nie chciał nas w twoim życiu. Zakazał nam kontaktów z tobą.
– Co takiego? – Zszokowana Juli aż wstała.
– To prawda. Twój ojciec po śmierci twojej matki, a naszej córki, wyrzucił nas ze swojego życia. A dlaczego twój dziadek okłamał cię i nie powiedział, kim jest tylko kłamał. Przez twojego ojca, który odciął cię od nas. Gdyby nie nasze przypadkowe spotkanie na cmentarzu nigdy byśmy cię nie poznali.
Reynardo nie mógł uwierzyć własnym uszom. W tej jednej chwili zrozumiał, że Fabiana wcale się nie zmieniła. Robiła wszystko, aby zniszczyć życie Juliecie i jej rodzinie.

***

Oktawia jak tylko weszła do mieszkania głośno trzasnęła drzwiami. Mauricio, który szykował się do pracy wyszedł z łazienki i spojrzał na kobietę.
– Co się stało? – zapytał. – Wyglądasz na zdenerwowaną?
– Zdenerwowaną?! – Oktawia aż krzyknęła. Podeszła do barku i nalała sobie szklankę whisky. – Jestem zdenerwowana. Cholernie zdenerwowana!! Nikt nie będzie mnie tak traktował. Nikt nie ma prawa.
– Ale powiedz spokojnie co się stało – uspokajał ją mężczyzna. Był zaintrygowany jej wybuchem.
– Powiedział, że dla niego nie istnieje. I żebym dała mu spokój. Co się z nim stało? To na pewno wina tej jego dziwki. – Oktawia niemal krztusiła się obelgami w stosunku do obecnej dziewczyny byłego chłopaka.
Mauricio od razu zrozumiał, że chodzi o Raula. Odkąd Oktawia zobaczyła jego zdjęcie w starej gazecie nie myślała o niczym innym jak tylko o tym, żeby wrócić do niego i znowu omamić go swoimi słodkimi kłamstwami. Myślała, że chłopak gdy ją tylko zobaczy oszaleje na jej widok.
– A coś ty myślała? Że jak cię zobaczy po tym co mu zrobiłaś, to wybaczy ci wszystko. Upokorzyłaś go – powiedział Mauricio. Na jego ustach wykwitł drwiący uśmiech. – Myślałaś, że będzie czekał na ciebie z otwartymi ramionami. Chyba nie jesteś aż tak naiwna. Nie dziwię się mu, że znalazł sobie nową dziewczynę. Ona przynajmniej go kocha, nie to co ty.
Mauricio już dawno przestał przejmować się Oktawią. Kiedyś wydawało mu się, że ją kocha. Ale pomylił się. To było tylko pożądanie. Zwykły seks, nic więcej. Sam nie wiedział dlaczego pozwalał jej jeszcze u niego mieszkać. Już dawno powinien jej się pozbyć, ale przyzwyczaił się do niej.
– Zamilcz!! – krzyknęła Oktawia. – Po czyjej ty jesteś stronie. Myślałam, że mi pomożesz ich rozdzielić.
– Sama sobie radź. Już nie jestem takim człowiekiem jak kiedyś. To do niczego nie prowadzi. Zmieniłem się i ty też powinnaś. Po co ci to? On przecież i tak nigdy do ciebie nie wróci. Musiałby być skończonym kretynem.
Z tymi słowami wyszedł z mieszkania i zostawił ją samą. Kobieta długo jeszcze patrzyła na drzwi, przez które chwilę wcześniej wyszedł Mauricio. Po chwili rzuciła pustą szklanką o drzwi. Słychać było odgłos tłuczonego szkła.
– Sam jesteś skończonym kretynem!! Idiota. Mam cię już serdecznie dość. Gdybym miała wybór już dawno bym cię zostawiła. A tak muszę się męczyć z tym mięczakiem.
Wzięła drugą szklankę i nalała sobie whisky. Wypiła jednym haustem. Czuła ostre pieczenie w gardle. Usiadła na sofie i przypomniała sobie dzisiejsze spotkanie z Raulem.
– Widzę, że bardzo za mną tęskniłeś . Ale uspokój się, jeszcze będziemy mieli czas aby wszystko nadrobić.
– Co ty chrzanisz? Po co wróciłaś?
– Do ciebie. Zrozumiałam, że nadal cię kocham. Popełniłam wielki błąd zostawiając się przed ołtarzem. Teraz chcę to naprawić. Znowu będziemy szczęśliwi tak jak kiedyś...
– Daruj sobie swoje puste słowa. Nie jestem naiwny. Już nie!! Na pewno dowiedziałaś się, że dobrze mi się powodzi i nie jestem bankrutem tak jak sądziłaś. Poczułaś kasę i myślałaś, że kiedy znowu zakręcisz przede mną tyłkiem polecę za tobą jak pies za suką.
– Jesteś wulgarny!! To nieprawda, nie chodzi mi o pieniądze. Kocham cię, uwierz mi. I wierzę, że też nadal mnie kochasz.
– Chyba się z głupim na rozumy pomieniałaś. Jedyne uczucie jakie do ciebie czuje to pogarda. Brzydzę się tobą. Nie rozumiem jak mogłem być z takim kimś jak ty. Byłem ślepy. Dopiero teraz zrozumiałem co to jest prawdziwa miłość.
– Niby dzięki tej głupiej panience, która weszła do biura. Wolne żarty...
– Zabraniam ci tak o niej mówić. Wbij sobie jedno do swojej pustej główki. Kocham Juliettę i nigdy nie będę z tobą. Nawet gdybyś tańczyła przede mną nago. Wynoś się. I nie pokazuj mi się nigdy na oczy. Zniknij na zawsze. Dla mnie nie istniejesz.

Wstała z sofy i poszła do sypialni, gdzie z szuflady szafki nocnej wyjęła stare czasopismo. Spojrzała na twarz znienawidzonej rywalki. Wzięła do rąk nożyczki i ostrzem zaczęła dziurawić fotografię.
– Nigdy go nie będziesz miała zdziro. On należy do mnie. Nie poddam się. Kocha cię. To chwilowe. Bądź tego pewna. Wydrę tę miłość z jego serca i znowu będzie mój. Tylko mój!!

***

Julietta jak tylko zajechała pod dom i wysiadła z samochodu zobaczyła Raula czekającego pod bramą. Wiedziała, że on się tak łatwo nie podda. Ale nie chciała się jeszcze z nim widzieć, jeszcze nie teraz. Chciała najpierw wszystko przemyśleć. Udała, że go nie widzi i podeszła do bramy, aby ją otworzyć. Ale chłopak nie dał się tak łatwo zbyć. Szybko chwycił ją za rękę.
– Musimy porozmawiać – powiedział. – Daj mi wszystko wyjaśnić.
– A może ja nie chcę słuchać twoich wyjaśnień – odparowała. – Puść mnie i daj mi odejść.
– Nie ma mowy. Jeżeli myślisz, że teraz pozwolę ci jak gdyby nigdy nic odejść to jesteś w grubym błędzie. – Raul był zdeterminowany. Zależało jej na Juliecie. Kochał ją nad życie i nie mógł pozwolić, aby ktoś ich rozdzielił. Nie owijając w bawełnę postanowił jej wszystko od razu wyjaśnić. – Byłem tak samo zaskoczony jak ty. Pojawiła się nie wiadomo skąd i chciała do mnie wrócić. Odprawiłem ją z kwitkiem. Oktawia dla mnie nie istnieje.
– Ona chyba myśli inaczej skoro się pojawiła w firmie.
– Nie obchodzi mnie co ona myśli. Niech sobie myśli co chce. Nie chcę jej znać.
– Kiedyś inaczej myślałeś. Kochałeś ją, skoro chciałeś ją poślubić – odrzekła Juli patrząc mu prosto w oczy. W jej oczach zakręciły się łzy. Znowu przypomniała sobie scenę sprzed kilku godzin. To wciąż bolało. – Może nadal ją kochasz.
– Nie. Nigdy jej nie kochałem. Zrozumiałem to odkąd jestem z tobą. To było tylko zauroczenie, zaślepienie. To dzięki tobie poznałem co to jest miłość. – Wyznał z czułością w głosie. – To ty jesteś miłością mojego życia. Uwierz mi. Nie pozwólmy aby ona zniszczyła to co jest między nami. Ona chce nas rozdzielić, nie widzisz tego. Gdy tylko pojawiłaś się w drzwiach od razu rzuciła się na mnie. Byłem całkowicie zaskoczony nie mniej niż ty. Nigdy bym cię nie skrzywdził ani zdradził. Czy myślisz, że mógłbym w tak perfidny sposób cię okłamywać. Spójrz na mnie. Kiedy dziewczyna podniosła wzrok i napotkała jego wzrok ujrzał jej wilgotne oczy. – Czy tak o mnie myślisz. Jeżeli tak, to wcale mnie nie znasz. – Juli nic nie odpowiadała. Obtarł łzy spływające jej po policzkach a potem przytulił ją mocno do siebie. – Perełko, kocham cię. Kocham cię najmocniej na świecie.
– Raul... – Juli wyswobodziła się z jego uścisku. – Ja...
– Nic nie mów. – Mężczyzna położył jej palec na wargach. – Nie pozwolę ci nigdy zwątpić w moją miłość.
– Posłuchaj... Ja muszę wszystko przemyśleć. To wszystko mnie przytłacza. Nadal nie mogę o niej zapomnieć. Proszę daj mi czas...
Dziewczyna nie była w stanie nic więcej powiedzieć, bo Raul nie dał dojść jej do głosu. Uciszył ją pocałunkiem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
beatta@m
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 19 Gru 2011
Posty: 31
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:41:17 19-02-12    Temat postu:

odcinek bardzo ciekawy.
Fajnie ze dodalaś nowy, czekam na next...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 11:39:19 04-04-12    Temat postu:

Fajny odcinek

Reynardo myślał przez chwilę, że żona zmieniła się na lepsze, ale nic bardziej mylnego. To jej kolejna gra. Fabiana zamierza udawać dobrą babcię, a tak naprawdę unieszczęśliwić wnuczkę wmawiając jej, że Raul ją oszukał. Poza tym zmyśliła kolejną historię, że to ojciec Julietty nie chciał ich znać i zabronił im kontaktów z wnuczką. Biedna dziewczyna uwierzyła w to. Dobrze, że chociaż Reynardo ma zdrowy pogląd na sytuację i wierzy, że Raul nie mógłby skrzywdzić jego wnuczki.

Oktawia jest wściekła. Mauricio ma ją w gdzieś. Nie zamierza jej pomóc. Poprzysięgła teraz zemstę na Juliettcie. Pragnie dla własnego kaprysu odzyskać Raula. Robi się ciekawie

Raul nie daje za wygraną. Julietta powoli zaczyna zapominać o tamtych chwilach gdy ukochany całował się z inną, ale przychodzi jej to trudno. Chciała mu powiedzieć o ciąży, ale znów nie zdołała. On ją zwyczajnie zagadał i zacałował

Czekam na newik i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:28:28 16-09-12    Temat postu:

Odcinek 85

Nie wiedziała jak długo spała. Chyba dość długo, bo słońce już zaglądało przez firanki do pokoju. Tą noc spędziła ze swoim ukochanym. Uwierzyła mu, bo jakże mogłoby być inaczej. Jak w ogóle mogła w niego zwątpić, choćby przez chwilę. To wszystko przez jego byłą narzeczoną: Oktawię. Była przepiękną kobietę, więc nic dziwnego, że Raul kiedyś stracił dla niej głowę. Jaki mężczyzna by nie stracił?! Jej cień zawsze będzie obecny w ich życiu. Julietta podejrzewała, że ta kobieta zrobi wszystko aby ich rozdzielić. Ona chce jej odebrać Raula, mężczyznę którego pokochała całym sercem i bez którego nie wyobrażała sobie dalszego życia. Na myśl o tym, że mogłaby go stracić zrobiło jej się smutno a po policzku spłynęła samotna łza. Nie wiedziała, że Raul od paru minut ją obserwuje stojąc w drzwiach pokoju. Gdy tylko zauważył, że posmutniała w jednej chwili znalazł się obok niej.
– Hej perełko – zaczął miękkim głosem. – Co się stało?
Dziewczyna obróciła swoją mokrą twarz w jego kierunku. Zauważył łzę i obtarł ją.
– Boję się – powiedziała cicho.
– Czego się boisz?
– Boję się, że ona mi ciebie zabierze...
– Tak się nigdy nie stanie – odrzekł Raul mocno przytulając Juliettę. – Nie uda jej się nas rozdzielić. Za mocno się kochamy. – Odsunął ją na chwilę od siebie nie wypuszczając z objęć. – Spójrz na mnie. – Juli zerknęła na ukochaną twarz, ale nadal dręczyła ją obawa. Ta kobieta była bardzo pewna siebie. Na pewno nie podda się tak łatwo. – Kocham cię najmocniej na świecie i nigdy nie przestanę. Nie mogę i nie umiem bez ciebie żyć. Nie pozwolę na to, żeby Oktawia mieszała w naszym życiu. Ona dla mnie nie istnieje, liczysz się tylko ty.
Juli uśmiechnęła się słysząc słowa ukochanego. Odzyskała dawną pewność siebie. Nie pozwoli, żeby Oktawia zniszczyła jej szczęście.
– Nie pozwolę jej wejść między nas – oświadczyła stanowczo. – Ona miała swoją szansę, ale straciła ją zostawiając cię przed ołtarzem. Musi zrozumieć, że teraz należysz do mnie.
– A ty do mnie. Należymy do siebie nawzajem. Na zawsze.
Raul z czułością pocałował swoją kobietę, żeby wiedziała, że zawsze będzie ją kochał i nikt ani nic tego nie zmieni. Będzie bronił swojej miłości i swojego szczęścia przed tą intrygantką. Od kiedy był z Juliettą zapomniał o swojej dawnej narzeczonej.
– Może coś zjesz? – zapytał, kiedy oderwali się od siebie.
– Chętnie coś przekąszę – odrzekła z lekkim uśmiechem na ustach. – Idź i poczekaj na mnie. Przecież muszę się ubrać. – Roześmiała się radośnie.
Kiedy Raul opuścił sypialnię, Juli szybko się ubrała i weszła do kuchni. Chłopak przygotowywał akurat tosty. Dziewczyna usiadła przy stole i czekając na śniadanie zatopiła się w swoich myślach. Nie tylko Oktawia spędzała jej sen z powiek. Cały czas myślała o tym, co jej powiedziała babcia. Czyżby jej ojciec był do tego zdolny? Czy naprawdę nie chciał, aby dziadkowie utrzymywali z nimi kontakt? Sama już nie wiedziała co o tym wszystkim ma myśleć.
– O czym myślisz? – Z zadumy wyrwał ją głos Raula. Chłopak usiadł naprzeciw niej i postawił jedzenie. – Jesteś jakaś zamyślona.
– Tak... – odrzekła Juli. Postanowiła opowiedzieć wszystko ukochanemu co się dowiedziała o dziadkach. Nie zamierzała mieć przed nim tajemnic. Postanowiła na razie nie mówić mu o ciąży. Chciała to zrobić podczas romantycznej kolacji. – Kiedy wyjechałam z firmy pojechałam do dziadków. Dowiedziałam się, że oni przez te wszystkie lata mieszkali w Bogocie.
– Więc dlaczego nigdy ich nie poznałaś? – zapytał zdziwiony Raul.
– Babcia twierdzi, że tato nie pozwolił na to. Nie chciał, żeby utrzymywali z nami kontakt.
– Twój ojciec?! Jakoś trudno mi w to uwierzyć – odparł ujmując Juli za dłoń. – Najlepiej będzie, jak się go o to zapytasz.
– Twierdzisz, że babcia kłamie?
– Nie wiem. Dopóki nie wysłuchasz ojca, nigdy nie dowiesz się prawdy.

***

Manuela kolejny wieczór siedziała w swoim ulubionym miejscu. Lubiła siedzieć pod magnolią wdychając jej słodki zapach. Lekko przymknęła oczy. Jej myśli cały czas zaprzątał Pablo. Nie potrafiła o nim zapomnieć. Wspominała wszystkie jego spojrzenia, uśmiechy które kierował w jej stronę. Przypomniała sobie tamten wieczór, kiedy było przyjęcie z okazji urodzin Julietty. Wydawało jej się, że wciąż czuje jego dotyk. Rozmarzyła się. Chciałaby aby tamta chwila nigdy nie przeminęła. Wiedziała, że być może on nigdy nie zwróci na nią uwagi. Przecież jest kilka lat od niej starszy, jest mężczyzną. A ona? Niedawno skończyła osiemnaście lat. Jemu jest potrzebna kobieta, a nie jakiś podlotek. A te wszystkie gesty? Uznała, że jest po prostu dla niej miły. Jednak to wszystko sprawiało, że z każdym dniem zaczynała kochać go coraz bardziej. Już wiedziała, że to co do niego czuje to miłość. Uwielbiała spędzać z nim każdy wolny czas. Lubiła patrzeć jak pracuje w ogrodzie. Widać było, że uwielbia zajmować się roślinami. Gdy tak rozmyślała, nie wiedziała jak ktoś stanął obok ławki na której siedziała.
– Nie przeszkadzam?
Drgnęła na dźwięk dobrze znajomego głosu. To był Pablo. Chyba przywołała go myślami. Otworzyła oczy. Patrzył na nią tak samo, jak tamtego niezapomnianego wieczoru.
– Przestraszyłem cię. Przepraszam.
– Nic się nie stało – odparła Manuela, gdy w końcu odzyskała głos. – Rozmyślałam.
– Też tak czasami mam. – Pablo uśmiechnął się i usiadł obok niej. Blisko. Stanowczo zbyt blisko. Czuła bicie swojego serca. – Porozmyślamy razem?
Manuela tylko skinęła głową i podniosła oczy w stronę gwiazd. Niebo było nimi usiane. Wieczór wydawał się być ciepły, gdy nagle powiał chłodniejszy wiatr. Manuela zadrżała. Miała na sobie tylko jedną bluzkę. Pablo od razu wyczuł, że jest jej zimno.
– Załóż to. – Gdy się ubrała w jego sweter spojrzał jej głęboko w oczy. Nie wiedział, co się z nim dzieje. Przecież to kompletne szaleństwo. Ale ona była taka słodka. Jej spojrzenie hipnotyzowało go. Dotknął jej policzka. – Mówił ci już ktoś, że jesteś piękna. – Nie czekając na jej odpowiedź nachylił się i złożył na jej ustach delikatny pocałunek.
Oboje nie wiedzieli, że od paru minut ktoś ich obserwuje. To była Vanessa, która wyszła z domu zaraz za Pablem. Nadal nie przeszła jej obsesja. Wmówiła sobie, że on będzie jej i nikogo innego.
A to gówniara, pomyślała ze złością. Udaje niewiniątko a uwodzi mojego Pabla. Ale nie odbierzesz mi go. Nigdy na to nie pozwolę! Popamiętasz mnie!! Mocno zacisnęła pięści patrząc na tych dwoje.

***

Julietta czekała na rozmowę z ojcem aż znajdą się zupełnie sami. Gdy kolacja dobiegła końca przeszła za nim do salonu. Usiadła obok niego.
– Wyjaśniłaś sobie wszystko z Raulem? – zapytał córki. Wiedział o całej sytuacji od Mirandy. Bardzo zasmuciło go, że się pokłócili. Uważał, że tych dwoje idealnie do siebie pasuje.
– Tak – odrzekła – ale nie o tym chciałam z tobą porozmawiać.
– A o czym? – zainteresował się Roger.
– Wczoraj byłam u dziadków.
W tej chwili do salonu weszła Gloria. Na słowa Juli zamarła i usiadła na jednym z foteli. Spojrzała na wnuczkę. Jej mina nie zwiastowała niczego dobrego. Domyśliła się, że Fabiana mogła jej naopowiadać jakichś kłamstwa na ich temat, żeby ich skłócić. Od początku nie wierzyła w przemianę Fabi. Ta kobieta pałała rządzą nienawiści. Od zawsze tak było, odkąd pamięta.
– Okłamaliście mnie – powiedziała Juli z wyrzutem. – Powiedziałeś, że rodzice mamy wyjechali do Stanów i nie macie z nimi kontaktu. Babcia powiedziała, że przez te wszystkie lata byli tutaj, w Kolumbii. Zaprzeczycie??
– Nie... – odparł Roger i spojrzał na Glorię. Przyszedł czas, aby wszystko jej wyjaśnić. – Pozwól, że ci wytłumaczę.
– Więc oni cały czas byli tutaj, na miejscu. Prawda? – Gdy Roger skinął głową ciągnęła
dalej – Prawdą jest także to, że zabraniałeś im kontaktów ze mną?
– Fabiana ci tak powiedziała? – oburzył się Roger. Miał przeczucie, że jej „przemiana” ma ukryty cel. Chciała ich skłócić. – To nie jest prawda. To ona nie chciała nas znać. Nigdy nie pogodziła się, że twoja mama wyszła za mnie. Nie akceptowała mnie. Zawsze chciała nas skłócić. Wierzysz mi?
– Już sama nie wiem w co wierzyć – odrzekła Juli. – Nikt nie mówi mi całej prawdy. Czy jest coś jeszcze co przede mną ukrywacie? – zapytała patrząc ojcu prosto w oczy.
– Nie – Roger zawahał się tylko chwilkę. Nie chciał, żeby Juli poznała prawdę. Ona nigdy nie powinna się dowiedzieć, że jest owocem gwałtu. I nigdy się nie dowie. Dopilnuje tego. – Córeczko mówię prawdę.
Chciał ją ująć za rękę, ale nie przyjęła jej. Szybko wstała.
– Muszę to wszystko przemyśleć – powiedziała. – Chcę ci wierzyć, ale.. Jaki powód ma babcia, żeby kłamać?
– Nienawidzi nas. Chce uprzykrzyć nam życie.
– A dziadek? Czy on też...
– Nie, on jest inny – przerwała jej Gloria. – To dobry człowiek, ale nie ma wpływu na Fabianę. To ona zabraniała mu kontaktów z nami. Jest despotyczna. Jej pojawienie się nie wróży niczego dobrego. Ona coś knuje. Proszę cię Juli, uważaj na nią. To zła kobieta.
– Pozwólcie, że sama to ocenię. – Tymi słowami pożegnała ojca i babcię.
– Mam nadzieję, że weźmie sobie tą przestrogę do serca – cicho westchnął Roger. Martwił się o córkę. Gloria usiadła obok syna i ujęła go za rękę. Spojrzała na niego z troską.
– Nie pozwolimy, żeby Fabi ją skrzywdziła. Nie uda jej się to!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:37:38 01-05-13    Temat postu:

Nie wiem, czy ktoś to jeszcze w ogóle czyta, ale cóż. Wklejam odcinek.

Odcinek 86
Miguel powoli odłożył słuchawkę telefonu. Dostał wiadomość z linii lotniczych, gdzie pracował. Miał serię dodatkowych lotów do Europy. Wiązała się z tym dodatkowa premia. Kiedyś bardzo by się ucieszył, nie miał do kogo wracać, był sam. Często dopytywał się o dodatkową pracę. Bo nie chciał siedzieć bezczynnie. Ale teraz wszystko się zmieniło. Była Thelma, dziewczyna którą kochał. Chciał z nią spędzać każdą wolną chwilę. Jak bez niej wytrzyma tych parę tygodni? Będzie potwornie za nią tęsknił.
Nie mógł odmówić. Nie teraz. Może następnym razem. Będzie musiał porozmawiać z kierownictwem. Nie potrzebna mu dodatkowa kasa. Pieniędzy ma dosyć. Jeżeli nie będzie brał dodatkowych, lepiej płatnych lotów będzie więcej czasu spędzał w domu. A wolny czas wykorzysta na spotkania ze swoją ukochaną.
Już teraz wiedział, że kocha tą skromną, nieśmiałą dziewczynę. Całkowicie zawładnęła jego sercem. Nie mógł przestać o niej myśleć, nawet nie chciał przestać. Ujęła go swoją delikatnością. Sam nie wiedział kiedy się w niej zakochał do szaleństwa. Była miłością jego życia. Na początku myślał, że czuje to samo do Julietty, ale mylił się. To było po prostu zauroczenie, nic więcej. A tutaj czuje coś znacznie głębszego. Te dwa uczucia nie miały do siebie porównania.
Podszedł do regału i zdjął z jednej z półek małe pudełko. Był to prezent dla Thelmy. Uśmiechnął się do siebie na wspomnienie jej ślicznej twarzy i promiennego uśmiechu. Tak bardzo chciał ją zobaczyć, teraz, jak najszybciej.
Szybko złapał kluczyki od samochodu. Musiał do niej pojechać, pożegnać się. Nie mógł tego odkładać na później.
Kwadrans później był już przed domem, gdzie pracowała. Zaparkował auto po drugiej stronie ulicy.
Wszedł niepostrzeżenie przez kuchenne drzwi, żeby nikt go nie zauważył i chciał zrobić niespodziankę Thelmie. Zastał ją siedzącą przy stole pijącą herbatę. Była sama. Zaczął się powoli skradać w jej kierunku. Pocałował ją w szyję.
– Cześć, kochanie – rzekł.
Dziewczyna podskoczyła jak oparzona.
– Przestraszyłeś mnie – odparła odwracając się do niego.
– Przepraszam. – Miguel dotknął jej policzka i spojrzał jej głęboko w oczy. Iskrzyły, gdy na niego patrzyła. – Nie gniewasz się?
– Nic się nie stało. Nie mam się za co na ciebie gniewać.
Odsunęła się od niego i znowu usiadła przy stole. Wzięła łyk herbaty. Miguel usiadł naprzeciwko i wziął ją za rękę. Thelma uśmiechnęła się do niego.
– Muszę ci coś ważnego powiedzieć – zaczął powoli.
Dziewczyna spojrzała na niego uważnie. To stąd ta nagła wizyta. Ucieszyła się z niej, tak bardzo za nim tęskniła. Za jego dotykiem, za jego obecnością. Kochała go, ale wątpiła, czy on czuje do niej to samo. Jest tylko jego chwilowym kaprysem. Ale mimo że rozstaną się kiedyś, może nawet szybciej niż później, będzie wspominać te wszystkie cudowne chwile. To będzie najpiękniejsze wspomnienie z jej życia. Była młoda, to prawda, ale wątpiła, że kiedykolwiek jeszcze kogoś tak pokocha jak Miguela.
Co ma jej ważnego do powiedzenia? Czyżby znalazł sobie inną dziewczynę? Taki przystojny mężczyzna zasługuje na kogoś lepszego niż zwykła, biedna służąca. Chciało jej się płakać, ale powstrzymała się. Nie chciała, żeby zobaczył jej łzy.
– O co chodzi? – spytała.
– Muszę wyjechać, nawet na kilka tygodni. Mam serię dodatkowych lotów. Nie będzie mnie w Bogocie. Chciałem się z tobą pożegnać. Będę za tobą bardzo tęsknił. – Lekko pocałował ją w usta. – Kocham cię.
– Co... co ty powiedziałeś? – Dziewczynie wydawało się, że się przesłyszała. To nie może być prawda. A jeżeli tak. To byłoby spełnienie jej marzeń.
– To co czuję. Kocham cię. – Pogładził ją po włosach, związanych jak zwykle w dwa warkocze. Zobaczył, że z jej oczu zaczynają kapać łzy. – Co się stało? Dlaczego płaczesz?
– Ze szczęścia. Ja myślałam, że ty znalazłeś sobie kogoś innego. W końcu stać cię na kogoś więcej niż...
Zamknął jej usta namiętnym pocałunkiem.
– Głuptasie, po co mi ktoś inny, skoro mam ciebie? Myślałaś, że chcę cię rzucić? Nigdy tego nie zrobię. Jesteś miłością mojego życia.
– A ty moją. – W końcu wyznała swoje uczucia. – Ja też cię bardzo kocham.
Miguel był szczęśliwy. Przeczuwał, że ona to powie. Wyjął z kieszeni prezent, który miał dla niej.
– Co to? – zapytała rozpakowując papier.
– Sama zobacz.
Jej oczom ukazał się tekturowe pudełko, a w środku telefon komórkowy.
– Teraz już zawsze będziemy w kontakcie – odrzekł Miguel. – Zobaczysz, nawet nie będziesz wiedziała kiedy ten czas szybko zleci.
– Dziękuję. – Thelma rzuciła się mu na szyję. – Mylisz się, ten czas będzie mi się dłużył kiedy ciebie nie będzie. Ale przynajmniej ta rozłąka nie będzie taka uciążliwa.
Zakochani nie wiedzieli, że ktoś im się przyglądał. Z korytarza przez szparę od drzwi zaglądała Vanessa.
Jakie to słodkie, aż mnie mdli, pomyślała. Nie mogła ścierpieć, że tej Thelmie coś się udaje. Ale już niedługo. Już ja coś wymyślę, aby ci dopiec.

***

Miranda zauważyła, że Julietta tego dnia była w bardzo dobrym nastroju. Już wiedziała, że przyjaciółka pogodziła się z Raulem i ta wiadomość bardzo ją ucieszyła. Początkowo nie ufała mężczyźnie i podchodziła do niego sceptycznie, to teraz wiedziała, że całkiem porządny z niego facet. Najważniejsze, że Juli jest z nim bardzo szczęśliwa. Tak jak ja z Marcelem, pomyślała o swoim chłopaku.
Postanowiła porozmawiać z Juliettą, żeby dowiedzieć się wszystkiego. Intuicja jej podpowiadała, że ten promienny uśmiech to nie tylko z powodu pojednania z ukochanym, ale także z jakiegoś innego. Chciała to sprawdzić. Były jak siostry i zawsze się sobie zwierzały, nawet z najskrytszych tajemnic.
Zobaczyła, że przyjaciółka poszła do swojego gabinetu, więc weszła za nią. Wiedziała, że Raula nie ma. Pojechał na spotkanie z jakimś klientem. Zamknęła za sobą drzwi.
– Widzę, że masz dziś dobry humor – zaczęła bez wstępów, gdy Juli zobaczyła ją w progu.
– O, tak – przyznała. – Chce mi się śpiewać i tańczyć. – Roześmiała się serdecznie.
– Chyba nie tylko z tego, że się pogodziliście.
– Nie. – To powiedziawszy Juli potrząsnęła kluczami.
– Co to?
– Raul dał mi klucze od mieszkania. Prosiłam go. Dzisiaj przygotuje romantyczną kolację.
– Ty? Nie wiedziałam, że jesteś mistrzynią kuchni.
Juli dała jej lekkiego kuksańca.
– Nie śmiej się – obruszyła się. – Pewnie myślisz, że potrafię tylko wodę zagotować. Umiem przygotować całkiem dobre spaghetti.
– Chociaż zjadliwe?
– Zdziwiłabyś się. Ten wieczór będzie wyjątkowy. Mam zamiar powiedzieć Raulowi o dziecku. Tylko... – urwała na chwilę.
– O co chodzi?
– Czy on się ucieszy? Nie planowaliśmy tego.
– Na pewno – pocieszyła ją Miranda biorąc ją za rękę. – Posiadanie dziecka to dla każdego mężczyzny powód do dumy.

***

Vanessa miała naprawdę paskudny dzień. Jeszcze ta scena w kuchni. Co Miguel widzi w takim nic jak Thelma? Nie ma facet gustu za grosz. Nie mogła przeżyć, że dziewczyna jest szczęśliwa podczas gdy ona... Ta małpa zapłaci jej za to, że nie pomogła jej w sprawie z Pablem. Jeszcze na dodatek ta małolata Manuela całowała się z Pablem, jej Pablem. Nie puści jej tego płazem. On ma być tylko jej. Żadna gówniara jej go nie odbierze.
Wyszła do ogrodu i przeszła się parę metrów. Zobaczyła z oddali znajomą postać przy basenie. To była Manuela. Siedziała na leżaku i smarowała się olejkiem do opalania. Vanessa uśmiechnęła się chytrze. Zaraz ci pokażę, pomyślała.
Wolnym krokiem podeszła do niej. Manuela podniosła na nią wzrok.
– Potrzebuje panienka czegoś? – zapytała uprzejmie.
– Nie, dziękuje – odrzekła Manuela.
Myślała, że Vanessa już odeszła, kiedy usłyszała słowa:
– Lepiej zostaw go w spokoju!
– O czym mówisz? – rzuciła ręcznik na leżak i powoli wstała. Spojrzała na Vanessę.
– Nie udawaj. Mówię o Pablu. Widziałam was – rzekła ze złością Van. – Widzę jak się do niego kleisz. On nie jest dla ciebie.
Manuelę przeraził jej ton. Był pełen jadu. Czyżby między nimi coś było, a ona była tylko jego kaprysem. Vanessa była bardzo piękną kobietą, a ona... dopiero nastolatką. Nie mogłaby z nią konkurować.
– Jesteśmy tylko przyjaciółmi. Nikim więcej. Nie wiem co sobie ubzdurałaś.
– Nic sobie nie ubzdurałam. – Vanessa napadła na nią. Manuela zaczęła się cofać w kierunku basenu. – Nie jestem ślepa, mam oczy i wiedzę, jak robisz do niego maślane oczy.
Manuela przestraszyła się jej. Cofnęła się jeszcze o krok i straciła równowagę. Wpadła do wody. Vanessę roześmiała się.
– To powinno ostudzić twoje zapały.
Przyglądała się jak dziewczyna jak ta niezdarnie machała rękami i nogami. Według Van wyglądało to komicznie. Już chciała odejść, gdy Manuela ostatkiem sił wykrzyknęła:
– Nie umiem pływać!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ania1302
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 13 Gru 2010
Posty: 46
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:16:28 29-05-13    Temat postu:

Czy dokończysz tę telkę? bardzo mi się podoba i chciałabym dowiedzieć się co dalej?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:30:23 30-05-13    Temat postu:

Pewnie, że dokończę. Cały czas ją piszę, ale mam też inne opowiadania i ostatnio troszkę mniej czasu. Nie wiedziałam, czy ktoś to jeszcze czyta, więc nie wstawiałam odcinków.

Odcinek 87

Vanessa przez chwilę jeszcze patrzyła na Manuelę z niegasnącym uśmiechem na ustach. Jednak gdy się zorientowała, że dziewczyna nie udaje, tylko naprawdę może się utopić uśmiech szybko zniknął jej z twarzy. Pod wpływem impulsu wskoczyła do basenu i popłynęła w stronę dziewczyny. Objęła ją jedną ręką i płynęła w kierunku schodków. Manuela chwyciła się poręczy i powoli weszła. Od razu usiadła na leżaku. Była przerażona. Po policzkach płynęły jej łzy. Kiedy podniosła wzrok ujrzała Vanessę wychodzącą z basenu. Pokojówka chciała ją minąć, ale Manuela zatrzymała ją słowami:
– Dziękuję.
Van ciągle jeszcze była w szoku. Niedawno nawrzucała tej dziewczynie, a ona jej właśnie dziękowała za uratowanie życia. Wszystkiego się spodziewała ale nie tego. Mogła przecież ją oskarżyć, obrzucić najgorszymi obelgami. To przez nią wpadła do basenu, to przez nią mogła się utopić, to przez nią mogła już nie żyć. Ale Manuela po prostu jej podziękowała. Vanessa nie chciała tego co się stało. Nie planowała jej zabić. Nie była morderczynią. Skąd mogła wiedzieć, że ta mała nie umiała pływać?
– Nie musisz mi dziękować – odrzekła tylko.
– Uratowałaś mi życie. Nie musiałaś tego robić. – Manuela przykryła swoje ramiona ręcznikiem. Mimo upału trzęsła się. Jeszcze nie wyszła z szoku i strachu. – Nie jesteś taka zła za jaką chcesz uchodzić. Gdybyś taka była pozwoliłabyś żebym utonęła.
– Nie jestem morderczynią. Nie chciałam mieć cię na sumieniu.
W tej chwili przez szklane drzwi salonu wybiegła Larysa. Widziała przez okno jak Vanessa wyciąga z wody jej córkę. Tak się o nią bała.
– Kochanie, nic ci nie jest? – zapytała przytulając do siebie córkę.
– Nie, mamo.
– Ale jak to się stało?
– Poślizgnęłam się i wpadłam do basenu – szybko wyjaśniła Manuela. Nie powiedziała jej całej prawdy. Nie powiedziała, że Van zaatakowała ją ostrymi słowami a ona tylko się cofała chcąc uciec od niej i potem wpadła do wody. Nie wyznała, że to wina pokojówki. – Nic mi nie jest. Vanessa tu była i mnie uratowała.
Larysa spojrzała z wdzięcznością na pokojówkę, która nadal stała przy basenie. Z jej ubrania i włosów ściekała woda. Kobieta nie zważając na to podeszła do Vanessy i przytuliła ją.
– Nigdy nie zdołam ci się odwdzięczyć za to, że nie pozwoliłaś utonąć mojej córce. Bóg cię tu zesłał. Gdybyś czegoś potrzebowała, to możesz zawsze na mnie liczyć.
– To nie będzie konieczne. Przepraszam, ale muszę iść się przebrać.
Vanessa nie była przyzwyczajona, żeby ktoś jej za coś dziękował i mówił takie miłe słowa. Nie mogła już tego słuchać. Aż ją mdliło od tych komplementów.
Zanim weszła do środka jeszcze raz spojrzała za siebie na siedzące przy basenie dwie kobiety. Młodsza była wtulona w starszą. Zastanawiała się dlaczego jej nie wydała. Ze strachu? Czy może dlatego, że po prostu była jej wdzięczna za uratowanie życie i nie chciała jej wkopywać. Van była pewna, że za takie coś mogła zostać wyrzucona z pracy.
Jeszcze raz przypomniała sobie słowa Manueli :Nie jesteś taka zła za jaką chcesz uchodzić. Mylisz się, rzekła do siebie w myślach. Takie jak ja muszą być złe. Bo inaczej ktoś znowu jej wykorzysta i skrzywdzi w okrutny sposób. W tak okrutny, że nie można sobie tego wyobrazić.

***

Thelma i Pablo nie wiedzieli co się stało przy basenie, bo byli na zakupach. Kiedy wrócili do rezydencji weszli jak zwykle kuchennymi drzwiami. Pablo postawił torby na blacie stołu i sięgnął do lodówki po zimny sok, aby się ochłodzić. Tego dnia był niesamowity upał. Kiedy zamknął lodówkę i chciał usiąść przy stole, do środka weszła Paloma, kucharka.
– Nie wiecie co się stało? – raczej stwierdziła niż zapytała i wzięła się za rozpakowywanie zakupów. Musiała zrobić obiad.
– A co się miało stać? – spytała Thelma siedząca przy stole. – Dopiero co wróciliśmy z zakupów.
– Panienka Manuela wpadła do basenu. Biedaczka nie umiała pływać.
Pablo się przeraził. Szklanka którą trzymał w rękach wypadła mu z rąk i stłukła się w drobny mak. Paloma spojrzała na niego i już miało go zbesztać, gdy uzmysłowiła sobie, że nie powiedziała mu, iż nic się dziewczynie nie stało.
Chłopak czuł się jakby serce mu stanęło. To niemożliwe, myślał z przerażeniem. Nie mogło jej się nic stać. Nie mógł jej stracić. Powoli przełknął ślinę i już miał zadać tak straszne pytanie, które nie mogło mu przejść przez gardło, gdy kucharka go uprzedziła.
– Nic jej się nie stało, na szczęście. Vanessa przechodziła obok i rzuciła się jej na pomoc.
– Vanessa!!! – wykrzyknęła Thelma.
Nigdy by się nie spodziewała, że ta podła dziewczyna mogłaby kiedykolwiek zrobić jakiś dobry uczynek. Rzucić się komuś na pomoc?! To było zupełnie nie w jej stylu. Może jednak drzemią w niej jakieś ludzkie uczucia, pomyślała.
– Tak – odrzekła Paloma. – Gdyby nie ona Manuela na pewno by się utopiła.
Pablo odetchnął w duchu. Całe szczęście, że nic jej nie jest. Umarłby gdyby... nawet nie chciał o tym myśleć. Nagle w tej chwili uzmysłowił sobie, że ta młoda dziewczyna znaczy dla niego bardzo wiele. To dzięki niej zapomniał o swojej niespełnionej miłości do Julietty. To ona pozwoliła mu o niej zapomnieć.
Zdawał sobie sprawę, że jest od niej parę lat starszy, ale nie miało to dla niego żadnego znaczenia. Miał nadzieję, że i dla niej także nie będzie miało. W tej chwili postanowił, że do niej zajrzy. Szybko wybiegł z kuchni. Siostra zauważyła jego poruszenie. Domyślała się co się dzieje, mimo iż brat nigdy jej nie powiedział, że czuje coś do Manueli. Ale ona to wiedziała. Za dobrze go znała. Poszła za nim. Dogoniła go na schodach, gdy wchodził na górę, gdzie mieścił się pokój blondynki.
– To chyba nie jest najlepszy pomysł, żebyś tam szedł – rzekła do niego.
– Dlaczego?
– Może ona nie chce na razie nikogo widzieć oprócz swojej mamy. Wiesz to co się stało... to musiał być dla niej szok.
– Myślę, że możecie wejść – nagle usłyszeli za swoimi plecami. Oboje się odwrócili. To była Larysa. – Wiem, że jesteście mojej córce bardzo bliscy, jej przyjaciółmi. Ona teraz potrzebuje wsparcia. Chciałabym, żebyście jej dotrzymali towarzystwa.
– Oczywiście – odparła Thelma.
Kiedy Larysa zniknęła im z oczu Pablo postanowił skorzystać z jej propozycji. Widząc minę siostry powiedział:
– Słyszałaś co mówiła? Manueli potrzebne jest towarzystwo.
Thelma nawet nie próbowała go zatrzymywać. Wszedł do pokoju. Manuela leżała na łóżku przykryta kocem. Miała zamknięte oczy. Myślał, że spała. Podszedł bliżej i usiadł na brzegu łóżka. Wyglądała tak niewinnie i słodko. Chciałby ją objąć i przytulić do siebie, żeby wiedziała, że jest bezpieczna i już nie musi się niczego bać. Powinna zapomnieć o tym co jej się przydarzyło. Musiała być śmiertelnie przerażona, przecież była taka delikatna.
Gdy tak jej się przyglądał otworzyła oczy. Uśmiechnął się do niej i ujął ją za rękę, którą wyciągnęła spod koca.
– Niedawno dowiedziałem się co stało – rzekł. – Jak się czujesz?
– Dobrze – odparła odwzajemniając uśmiech. Spojrzała na jego dłoń. Czuła jej ciepło i to dodawało jej otuchy. W głębi duszy chciała się do niego przytulić i nie pamiętać o tym co się przydarzyło tego dnia i o przykrych słowach, które powiedziała jej Vanessa zanim wpadła do basenu. – Nie musiałeś przychodzić. Naprawdę wszystko w porządku.
– Ale chciałem być przy tobie.
Czuła, że się rumieni, ale nie chciała, żeby to zauważył. Widziała jego wzrok na sobie i chciała wierzyć, że jego oczy są szczere. On nie jest dla ciebie – przypomniała sobie słowa Vanessy. Czyżby służąca czuła coś do Pabla albo on do niej. Nie zdziwiłaby się, w końcu to bardzo piękna kobieta. Żaden by jej się nie oparł. Nie powinna pozwolić, żeby Pablo do niej się zbliżał. Nie pasuję do niego, pomyślała, co ja mogę mu dać. Nie wiem nic o mężczyznach, a on jest już mężczyzną. Ja wyglądam przy nim jak smarkula, młodsza siostra. I nikim więcej nie mogę dla niego być, chociaż bardzo go kocham.
Wysunęła swoją dłoń z jego i z powrotem włożyła pod koc.
– Nie chcę być niewdzięczna, ale zostaw mnie samą – rzekła.
– Zrobiłem coś nie tak?
– Nie. Ale jestem zmęczona i prześpię się jeszcze troszkę.
– Dobrze. Śpij dobrze.
Pocałował ją w czoło i wyszedł z pokoju. Manuela długo jeszcze patrzyła w drzwi za którymi zniknął. Po policzku spłynęła jej łza. Wiedziała, że tak będzie lepiej. Lepiej, żeby nie łączyło ich nic więcej. To by się nie udało. Mimo że są rzeczy które ich łączą, to jednak jest więcej które ich dzielą. Nigdy nie możemy być razem, stwierdziła w duchu. Pablo zasługiwał na kogoś lepszego niż ona.

***

Vanessa przez większą cześć nocy nie mogła zasnąć. Przewracała się z boku na bok. Zamykała oczy, ale sen nadal nie przychodził. Przed oczami pojawiały jej się obrazy z dnia dzisiejszego. Przede wszystkim przedstawiała jej się Manuela. Wciąż brzmiały jej w uszach słowa, które jej wypowiedziała: Nie jesteś taka zła za jaką chcesz uchodzić.
Może i ma w sobie jakieś pokłady dobra, ale bardzo małe. Nie jest morderczynią, to na pewno. W innym przypadku pozwoliłaby tej małolacie utonąć. Nie było żadnych świadków, nikt nie miałby pretensji do niej, że jej nie uratowała, bo nikt jej tam nie widział. Larysa wybiegła z domu za jakieś dwadzieścia minut. Do tej pory jej córka mogłaby już dawno utonąć. Ale na szczęście Van do tego nie dopuściła. Nie chciała tego, nie chciała zrobić jej krzywdy. A na pewno nie chciała, żeby przez nią wpadała do basenu. Może i była wredna i zła, ale nie do tego stopnia, żeby kogoś zabić. Nie byłaby do tego zdolna.
Jeszcze raz spróbowała usnąć. Tym razem nie przedstawiała jej się Manuela, ale ktoś inny. Ktoś o kim wolała zapomnieć, ktoś kto jej zrobił największą krzywdę w życiu. To przez niego stała się zła i okrutna. Już myślała, że zapomniała twarz ojca. Ale nie, ten koszmar powrócił do niej teraz, chociaż myślała, że już dawno się z tym uporała. Jej ojciec zgotował jej prawdziwe piekło na ziemi. Jednak czy można nazwać ojcem człowieka, który kiedy tylko skończyła czternaście lat pakował jej się do łóżka i gwałcił? W każdą noc było tak samo.
Kręciła się niespokojnie, gdy oczami wyobraźni widziała jego twarz. Szybko wyskoczyła z łóżka i poszła do łazienki. Odkręciła kran i spojrzała w swoje odbicie w lustrze. Po policzkach płynęły jej łzy, a chwilę później zaczęła się trząść na całym ciele. Zawsze tak reagowało jej ciało, kiedy wracały bolesne wspomnienia z dzieciństwa. Nikt jej nie pomógł, nikt nawet nie wiedział co się z nią dzieje. Zacisnęła mocno pięści, po czym otworzyła szafkę wiszącą nad lustrem. Zza swoich kosmetyków, wyciągnęła dobrze ukryte opakowanie z lekami uspokajającymi. Zawsze ich używała kiedy poczuła się gorzej i kiedy to wszystko czego doświadczyła wracało do niej. Nie chciała już o tym myśleć, nie o tym bydlaku, który śmiał nazywać się jej ojcem. Ale on nie był jej ojcem. Który ojciec robi coś takiego swojej córce?
Wysypała na dłoń parę tabletek i połknęła popijając wodą z kranu. Jeszcze raz spojrzała w lustro. Już nigdy, myślała, już nigdy nikt mnie nie skrzywdzi. Już nigdy nie będę cierpieć, teraz czas na innych. Niech oni poczują smak cierpienia, tak jak ja poczułam. Wróciła do pokoju i spojrzała na sąsiednie łóżko, gdzie spała Thelma.
– Zacznę od ciebie – powiedziała patrząc na młodą dziewczynę smacznie śpiącą w swoim łóżku
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 25, 26, 27  Następny
Strona 26 z 27

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin