|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Iwi. Mistrz
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 13088 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:42:06 26-07-10 Temat postu: |
|
|
Wstawiam w końću długo oczekiwany odcinek. Przepraszam za opóźnienia i życzę miłego czytania
Odcinek 12
Park wydał jej się mroczny i tajemniczy. Wzdrygnęła się.
- Spokojnie, Gia, spokojnie. To tylko Twoja wyobraźnia. – uspokajała się.
Spojrzała w kierunku pierwszej altanki. Było ciemno, więc nie wiele widziała, jednak mogłaby przysiąc, że nikogo tam nie ma.
Przyśpieszyła tempa i zdecydowanym krokiem ruszyła na miejsce spotkania.
Usłyszała trzask łamanej gałęzi.
- Gutierezz. – niemal szepnęła. – Gutierrez. – powtórzyła głośniej.
- Jakaś Ty naiwna, mała Gio. – ktoś szepnął jej do ucha. Zamarła.
Znała ten głos. A przynajmniej tak jej się wydawało. Na pewno kiedyś go słyszała.
- Kim jesteś? – spytała, starając się, żeby jej głos brzmiał naturalnie.
- Zadajesz za dużo pytań, maleńka. Czyżby nie nauczono Cię, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła?
Usłyszała zduszony chichot za plecami. I z pewnością nie należał on napastnika. A więc było ich więcej. To świetnie, Gia. Ciekawe, jak się z tego wywiniesz, pomyślała.
Po krótkim zastanowieniu postanowiła spojrzeć napastnikowi, a raczej napastniczce w twarz.
- Spokojnie. Zastanów się, co robisz. Chyba nie chcesz mnie rozgniewać? – poczuła zimne ostrze sztyletu na szyi. Przełknęła głośno ślinę.
Obudziła się zalana potem. Całą noc śniły jej się koszmary. Miała złe przeczucia i nerwy w strzępach. Może źle zrobiła zostawiając nagiego na dachu trzydziestopiętrowego wieżowca? Może powinna po niego wrócić?
Podniosła się i otarła pot z czoła. Spojrzała na zegarek. Wskazywał trzecią nad ranem.
- Co jest z Tobą Diano? Ma, na co sobie zasłużył. Ferrer nie jest małym chłopcem, poradzi sobie.
Chociaż starała się zachować zimną krew, poczuła, że coś ściska ją w żołądku i łzy cisnęły jej się do oczu.
- Podejdź. – napastnik odwrócił głowę w tył.
Nie wiedzieć czemu, porozumiewali się na migi. Chyba nie chcieli, żeby głos drugiej osoby został przez nią rozpoznany. Daniel Gutierrez. To na pewno jego sprawka. W końcu zadzwonił do niej z przeprosinami i umówił się z nią właśnie w tym miejscu, co było dziwnym zbiegiem okoliczności.
- Gutierrez. – syknęła jadowicie. – To Ty, draniu? Wiem, że Twoja sprawka!
- Ciii. – napastnik przejechał jej ostrzem po gardle. – Chyba nie chcesz przysporzyć nam problemów, kretynko? Z resztą, jesteś w błędzie. Nie znam żadnego Gutierreza.
- Nie wierzę Ci, sama jesteś kretynką!
- Zamknij się! – wolną dłonią uderzyła ją w głowę. – Jeżeli chcesz wyjść z tego cało, suko, to lepiej się przymknij i nie denerwuj mnie!
Pokiwała głową. Wiedziała, że nie ma żadnych szans na ucieczkę. Napastniczka była uzbrojona, poza tym był z nią ktoś jeszcze. Przymknęła oczy i ze spokojem czekała na śmierć.
- Stanley!
- Tak, szefie?
- Jutro o świcie lecisz do Meksyku pierwszym samolotem.
- Słucham?
- To, co słyszałeś. Wiesz, że nie lubię się powtarzać. – gangster zaciągnął się cygarem.
- Ale szefie! – zawył Stan. – Dopiero co wróciłem z Kanady. To nie może trochę zaczekać?
- Zamknij się, Stuart! Nie pyskuj! Jedziesz i kropka! To wszystko jest Twoja wina! – wrzasnął mafiozo. - Zakończysz to, co sam zacząłeś... – dodał już nieco spokojniej.
- Teraz to ja już nic nie kumam. – brunet podrapał się po głowie.
- Czyżbyś zapomniał o swoim starym przyjacielu, niejakim Marcu? Czy tam Marcusie?
- Marcosie. – poprawił go. – Szefie... tyle razy szefowi mówiłem, że to dobry chłopak. Mogę sobie dać rękę uciąć, że nie sypnie.
- Nie będę z Tobą o tym dyskutował! Rób, co mówię i nie próbuj mnie pouczać, bo zapomnę kim jesteś i skończysz jako pokarm dla rybek. Czy to jasne?
- Jak słońce. – przytaknął zgodnie Stan. – Ale co szef ma konkretnie na myśli? Chyba mi szef nie każe go... – słowa ugrzęzły mu w gardle.
- Zabić. – dokończył za niego. – Tak, masz go zabić, a co myślałeś, kretynie? Że wysyłam Cię tam po to, żebyś mu setkę postawił? – przewrócił oczami.
- Ale szefuńciu kochany... – złożył ręce jak do modlitwy.
- Oh, przymknij się, do jasnej cholery. Zaczynasz mnie powoli denerwować. Od kiedy Ty się taki ckliwy zrobiłeś?
- Jak tam szef uważa...
Stan wyszedł z gabinetu i zatrzasnął za sobą drzwi, oparłszy się o nie, westchnął głęboko.
- I co ja mam z Tobą zrobić przyjacielu, co? Mówiłem Ci, że szef Cię znajdzie, ale nie chciałeś mnie słuchać. Teraz nie mam innego wyboru, niż... przykro mi, Maro. Fajny był z Ciebie kumpel...
Diego jak co wieczór wybrał się na spacer do parku. Uwielbiał nocną aurę... była taka mroczna, tajemnicza, a przede wszystkim spokojna... wtedy mógł sobie wszystko na spokojnie przemyśleć.
Nagle usłyszał czyjeś krzyki. Dochodziły z oddali, jednak mógł je usłyszeć. Nie wiedział, co nim kierowało, jednak jakaś siła pchała go naprzód, naprzeciw echu niesionemu przez wiatr. Może to po prostu zwykła ciekawość? Ciekawość, która mogła go doprowadzić nawet do śmierci.
Ten głos. Coś tknęło go w środku. Z pewnością już kiedyś go słyszał. Poczuł silną przynależność do niskiego, delikatnego jak płatki róży, słodkiego, kobiecego głosu. Poczuł się w obowiązku, by bronić go całym sobą.
- Hej! Kto tam jest?! – krzyknął.
- Pośpiesz się z tym samochodem! No ile można czekać? Kochana, nie poradzę sobie z nią sama! Nie możemy ryzykować, że nam ucieknie!
Była już przygotowana psychicznie na pożegnanie z tym światem, kiedy jej uszu dobiegł głos.
- Hej! Kto tam jest?!
Pomyślała, że to jej ostatnia szansa, innej już nie dostanie. W końcu niczym nie ryzykowała.
- Ratunku! Ratuuuuuuu...
- Zamknij się! – Marisa zakryła jej usta dłonią. – Czy Ty k***a, do reszty zwariowałaś? Śmierci się nie boisz, przeklęta dziewucho?! – krzyknęła półszeptem.
Przegrała. Straciła swoją szansę. Teraz była pewna, że to już koniec, kiedy...
- Co tu się dzieje, na litość Boską?! Niech pani puści tą dziewczynę! – zza krzewów ukazała się sylwetka mężczyzny.
Ten głos również wydał jej się znajomy. Co to miało być, do kurwy nędzy? Żart w złym tonie?
- Jasna cholera! – zaklęła. – Nie podchodź, bo ta mała zginie! – pomachała ostrzem w powietrzu.
Miała go w garści i wiedziała o tym. Przełknął ślinę i zastanawiał się, co robić. W końcu udało mu się wpaść na pewien pomysł.
- Na Twoim miejscu nie byłbym taki pewny. Nie jestem tu sam. Powiedziałem chłopakom, że mają dzwonić po policję, jeżeli do dwóch minut nie będę z powrotem. Policja na pewno już tu jedzie.
- A jaką mam pewność, że mnie nie oszukujesz?
- To już Twój problem. Ty ryzykujesz.
W tym momencie na altance zaparkował czarny jaguar. Drzwi od strony kierowcy otworzyły się, jednak Marisa skinęła przyjaciółce ręką, że ma zostać.
- Niech będzie, tym razem Ci się upiekło. – zwróciła się do chłopaka, po czym nachyliła się nad uchem Georgii. – Do zobaczenia, Gia. – szepnęła.
Popchnęła dziewczynę prosto w ramiona chłopaka, a sama uciekła do samochodu, który natychmiast odjechał z piskiem opon.
Nie wiele myśląc, dygocząc z zimna i strachu, wtuliła się w ramiona swojego wybawcy. On automatycznie przycisnął ją mocniej do siebie.
- Już dobrze, wszystko jest w porządku. – pogłaskał ją po włosach.
Dopiero teraz podniosła głowę i spojrzała mu w twarz. Ich spojrzenia się spotkały. Jak wielkie było ich zdziwienie.
- Diego? – spytała zbita z partykułu.
- Gia? – chłopak również był zdziwiony. – To chyba jednak przeznaczenie. – dodał, żeby rozluźnić atmosferę.
Rozbawiło ją to. Roześmiała się.
- Oczywiście. – uśmiechnęła się przez łzy. Dopiero teraz pozwoliła sobie na emocje.
- Georgia? – ujął delikatnie jej podbródek. – Co to wszystko miało znaczyć? Nie wydaje mi się, żeby to był zwykły napad. To było zamierzone.
- Diego, proszę, nie dzisiaj. Nie mam na to siły. Jedyne, o czym marzę to kubek gorącej herbaty i ciepłe łóżko, więc błagam, odprowadź mnie do domu i nie zadawaj zbędnych pytań.
- Ależ Gi, tak nie można...
- Ciii. – położyła mu palec na ustach. - Przyrzekam Ci, że jutro wszystko Ci wyjaśnię. Ale to ma pozostać między nami, mogę na Ciebie liczyć? Nie chcę martwić Marcosa, ma wystarczająco własnych problemów na głowie.
- Okey, możesz na mnie liczyć. – objął ją ramieniem i ruszyli w stronę wyjścia z parku.
- Halo, pobudka! Mówię do pana! – starszy człowiek potrząsał mocno śpiącym w najlepsze chłopakiem.
- Co się dzieje?! – chłopak zerwał się na równe nogi.
- Mógłbym zapytać pana o to samo. Co pan robi na dachu, o godzinie czwartej czterdzieści, na dodatek nagi?
- Zabiję ją, uduszę, powyrywam wszystkie kudły...!
- Co pan też nie powie? A więc to baba tak pana urządziła? Zawsze mówiłem, że to zdradzieckie szuje. – siwy pan podrapał się po głowie.
- A pan co tu robi?
- To tak mi pan dziękuje za uratowanie życia? Jestem kominiarzem, a co, nie widać?
Przyjrzał mu się dokładnie. Rzeczywiście, miał na sobie strój służbowy.
- No tak, faktycznie. To ten no... dziękuję. – Marcos był zmieszany.
- Dam panu radę na przyszłość. Następnym razem proszę mieć spodnie mocno zapięte i oczy szeroko otwarte. No i przede wszystkim wybrać sobie inne miejsce do schadzek, bo jeżeli jeszcze raz tu jegomość zobaczę...
- Tak, tak. Bez obaw. – Marcos zniknął za drzwiami.
- Ah ta młodzież w dzisiejszych czasach. – westchnął staruszek.
+ Spoiler odcinka 13
Nie mógł dłużej zwlekać, zbyt długo na to czekał. Jednym ruchem zerwał z niej koronkowe stringi, które i tak nie wiele zakrywały i wszedł w nią jednym ruchem. Wygięła się w łuk i krzyknęła z rozkoszy. Poruszali się w tym samym, szalenie szybkim tempie. Wbiła paznokcie w jego plecy, czekając na nadchodzącą falę rozkoszy. Szczytowali w tym samym momencie, wydając z siebie dziki okrzyk.
- Uwielbiam Cię. - wysapał jej ochryple do ucha.
***
W roli staruszka : Aarón Hernán |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:00:12 27-07-10 Temat postu: |
|
|
No w końcu jest Całe szczęście, że piszesz długie cinki - to wynagradza czas oczekiwania:P
Hihi... Czyżby Diana miała wyrzuty sumienia? Nie chcę być w jej skórze, jak Marcos ją dorwie, chociaż z drugiej strony, może to będzie bardzo słodka zemsta?
Biedna Gia jednak zdecydowała się iść na spotkanie, całe szczęście, że Diego zjawił się w odpowiednim miejscu i czasie, bo kto wie, jak to się mogło skończyć.
Mam nadzieję, że Stanley jednak oszczędzi przyjaciela i razem wymyślą jakieś wyjście z tej sytuacji, bo tu nie może być bad endu!
Pozdrawiam i czekam na new! |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:35:51 28-07-10 Temat postu: |
|
|
ooo jaki cudny cinek;)
dobrze ze Diego się tam znalazł,noo i wybawił Gregorię a ta idiotka dała się nabrać w to co mówi Diego i uciekła haha, w sumie niezłe ma pomysły, boska była ta scenka:)
hha ale wyrobiła Marcosa;D ale jednak miała trochę wyrzuty sumienia
zostawiła go samego , gołego na dachu wierzowca;D chciała bym zobaczyć minę tego dziadka jak go tam zobaczył;DD
coś mi się wydaje że Diana teraz ma u niego przechlapane hahah ciekawe co zrobi;D
czekam na newsa:) |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:08:34 06-09-10 Temat postu: |
|
|
newsa newsa newsa.!!!:** |
|
Powrót do góry |
|
|
Iwi. Mistrz
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 13088 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:56:47 12-09-10 Temat postu: |
|
|
Niestety, wakacje się skończyły, więc teraz tym bardziej nie będę miała czasu. Zawieszam do odwołania
Postaram się dodać odcinek w przyszły weekend. Odcinki będą się pojawiać w wolnym tempie, w miarę mojego wolnego czasu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:59:09 12-09-10 Temat postu: |
|
|
a ja tak czekałam na odcinek... no ale nic... będę cierpliwie czekać dalej |
|
Powrót do góry |
|
|
Justyśka King kong
Dołączył: 05 Sie 2009 Posty: 2055 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:15:03 27-10-10 Temat postu: |
|
|
ja też czekam , mam nadzieje że szybko odwiesisz:) |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|