Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Este es amor/To jest miłość , !!!Odcinek 11!!! :)
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
piotrek__zgr
Motywator
Motywator


Dołączył: 22 Wrz 2010
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz k.Łodzi
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 14:30:41 24-09-10    Temat postu: Este es amor/To jest miłość , !!!Odcinek 11!!! :)

[link widoczny dla zalogowanych]

W rolach głownych:

Jacqueline Bracamontes jako Viviana Belmonte


William Levy jako Leonardo Fonseca

W pozostałych rolach:

David Zepeda jako Alejandro Herrera


Danna Garcia jako Elena Gomez Fonseca


Valentino Lanus jako Santiago De la Cruz


Laisha Wilkins jako Carla Fonseca Espinoza


Agustín Arana jako Roberto Garcia


Alisson Lozz jako Milagros Espinoza


Viviana Ramos Macouzet jako Valeria Garcia


Michelle Vieth jako Raquel Morales


W miarę rozwoju fabuły bohaterowie będą dochodzić Czołówka mam nadzieję, pojawi się później

Opis:


Bogaty i przystojny Leonardo potrąca Vivianę. Mimo początkowych problemów coś zaczyna ich łączyć. Na ich drodze do wspólnego życia staje jednak - Elena - podła i wyrachowana żona Leonarda, która ma romans z jego przyjacielem i wspólnikiem, oraz Santiago - narzeczony Viviany. Czy los pozwoli im być razem? Z czym będą musieli się zmierzyć? Z kolei kuzynka Leonarda w głębi serca mimo nieudanego małżeństwa,którego owocem jest jej jedyna ukochana córka Milagros, wciąż marzy o księciu, wbrew początkowym konfliktom coś ciągnie ją do Roberta,ojca koleżanki jej córki, który stracił żonę w wypadku. Czy będą razem? Czy będą szczęśliwi?

Entrada

http://www.youtube.com/watch?v=WYzYinaNjfQ


Ostatnio zmieniony przez piotrek__zgr dnia 20:22:11 23-11-10, w całości zmieniany 12 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piotrek__zgr
Motywator
Motywator


Dołączył: 22 Wrz 2010
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz k.Łodzi
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 13:35:21 02-10-10    Temat postu: Re: Este es amor/To jest miłość , Premiera 1 października!

Z lekkim poślizgiem, ale premiera nastąpi za chwilę

[link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 1

Leonardo siedział w swoim gabinecie i rozmyślał o kolejnym dniu, miał już serdecznie dość życia ze swoją żoną, Eleną i sam do końca nie wiedział dlaczego. Elena była kobieta piękną, atrakcyjną i dobrą, przynajmniej jemu tak się wydawało. Nie narzucała mu się i ufała mu bezgranicznie.Była dla niego ważna, kochał ją ale nie jak żonę. Była dla niego przyjaciółką,siostrą. Ożenił się z nią, bo chciał pokazać rodzinie że i tak zrobi to, co będzie chciał. Elena w przeciwieństwie do niego pochodziła z biednej rodziny i rodzice Leonarda bardzo się temu sprzeciwiali, po jego ślubie przestali się z nim kontaktować i wyrzucili go z domu. Leo zaczynał wszystko od zera, z przyjacielem i wspólnikiem otworzył firmę budowlaną, która w szybkim czasie zaczęła przynosić zyski i Leonardo dorobił się bardzo pokaźnego majątku. Minęło 5 lat od ich ślubu, i mimo wszystko Leonardo nie był do końca szczęśliwy. Marzył o kobiecie życia, o miłości, miał świadomość że Elena nią nie jest.

Tymczasem Elena wracała z zakupów ze swoją przyjaciółką, Raquel. Z jej punktu widzenia małżeństwo z Leonardem było cudowne. Nie przeszkadzało jej to, że ilekroć próbowała, on od bardzo dawna nie chciał się z nią kochać.Kochanek jej wystarczał. Leonardo nie zdawał sobie sprawy z tego, jaka była Elena. Była ona kobietą wyrachowaną, podłą i zdolną do wszystkiego. Tak naprawdę zależało jej tylko na pieniądzach męża. Żyła jak królowa, nie musiała nic robić, mąż jej ufał, a ona podle to wykorzystywała.

Zbliżał się wieczór, Leo postanowił już wyjść i wrócić do domu. Wsiadł do samochodu i odjechał. Był tak pogrążony w myślach że nie zauważył, iż powinien zatrzymać się na skrzyżowaniu. Nagle poczuł silne uderzenie i zorientował się, że potrącił kobietę. Przerażony natychmiast wysiadl.

-Jak się pani czuje? Nic pani nie jest?

Kobieta jednak była nieprzytomna. Przerażony Leo natychmiast wyjął telefon i wezwał karetkę. Gdy karetka przyjechała, zabrała potrąconą kobietę, a Leonardo postanowił jechać z nią do szpitala. Siedząc w poczekalni zadzwonił do żony.

-Cześć, słuchaj wyniknął pewien problem, podejrzewam, że wrócę bardzo późno. Poproś Alejandra, by zadzwonił do moich prawników.
-Ale co się stało? - dopytywała Elena
-Wyjaśnię w domu, to pa - Leonardo rozłączył się.
Elena natychmiast zadzwoniła do Alejandra, jednak na początku słowem nie wspomniała o prośbie męża.
-Cześć Kotek, Leonardo dzwonił, późno wróci. Może wpadniesz? Wiesz że brakuje mi ciebie? Sypialnia czeka. Nie nie, jeśli wróci będziemy mieli wymówkę, prosi Cię żebyś zadzwonił do prawników. Nie wiem co się stało. Dobrze to czekam. - Elena rozłączyła się i ruszyła do sypialni, przygotować się na spotkanie z Alexem.

Leonardo był bardzo zaniepokojony tym co się stało, nie bał się tak bardzo o to, że zostanie ukarany, ale o zdrowie kobiety. W końcu wyszedł lekarz.
-I jak panie doktorze? Co z nią?
-Pan jest krewnym? - zapytał Lekarz
-Nie,ale to ja ją potrąciłem, niech mi pan powie w jakim jest stanie?
-Odzyskała przytomność, ma skomplikowanie złamaną rękę, ale wkrótce będzie operowana. Miała dużo szczęścia.
-Mogę z nią porozmawiać?
-Wie pan, wolałbym nie, nie chce żeby się denerwowała...
-Proszę, tylko chwilę przeproszę ją, porozmawiam o odszkodowaniu, zapytam jak mogę pomóc.
-Dobrze, ale tylko 5 minut, sala 6.

Leonardo niemal wbiegł do sali i na łóżku ujrzał kobietę.

-Przepraszam, kim pan jest?- zapytała
-Jestem Leonardo, i...to ja panią potrąciłem
-Wie pan co? I jeszcze ma pan czelność tu przychodzić? Proszę się wynosić. Halo! Proszę go wyprowadzić! - krzyczała chora
-Spokojnie, ja chciałem...
-Nie obchodzi mnie to! Pirat drogowy, kto dał prawo jazdy takiemu idiocie jak panu? Wynocha!
Leonardo szybko wyszedł. Miał wyrzuty sumienia i naprzeciwko zobaczył idącego policjanta.
-Przepraszam, czy pan do potrąconej kobiety z Sali 6?
Policjant odpowiedział, że tak
-To ja...to ja ją potrąciłem.

Elena i Alejandro namiętnie całowali się i nawet przez chwilę nie myśleli o Leo. Elena powiedziała tylko "Ale by się zdziwił gdyby nas zobaczył, wspólnik i przyjaciel z jego żoną" - idiotycznie zaśmiała się i dalej zaczęła całować kochanka.

Policjant spisał zeznania i powiedział Leonardowi, że zostanie powiadomiony o dalszym ciągu sprawy. Leonardo postanowił poczekać aż policjant wyjdzie od kobiety, którą potrącił i jeszcze raz z nią porozmawiać. Pomyślał nagle, że lepiej zadzwonić do Eleny, bo ta się na pewno martwi. Elena i Alejandro kochali się, gdy nagle zadzwonił jej telefon. Po chwili odebrała.

-Co jest?- powiedziała lekko zdyszana
-Będę za jakąś godzinę, nie martw się o mnie.
-Dobrze, czekam. A, i pamiętaj - Kocham Cię!
-Ja Ciebie też - odpowiedział Leo i rozłączył się.

Elena odłożyła telefon, zaczęła się śmiać z tego wyznania i powiedziała do kochanka:
-No musimy się ogarnąć, będzie za godzinę.
-Trudno, nadrobimy to jeszcze - powiedział Alex i pocałował Elenę.

Policjant właśnie wyszedł i Leo niezwłocznie udał się do Sali 6.
-Przepraszam, możemy teraz spokojnie porozmawiać? - ostrożnie zapytał
-Ale pan uparty! No dobrze...-powiedziała nieco spokojniejsza kobieta.
-Więc ja ja... i nagle popatrzył w oczy kobiety i urwał. Było w nich coś niezwykłego, poczuł się cudownie, gdy je ujrzał. Kobieta była niewątpliwie jedną z najpiękniejszych, jakie widział. Mimo tego, iż wydawała się groźna, on widział w jej oczach i twarzy coś niezwykłego, coś co mówiło, że jest dobra.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piotrek__zgr
Motywator
Motywator


Dołączył: 22 Wrz 2010
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz k.Łodzi
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:54:46 04-10-10    Temat postu: Re: Este es amor/To jest miłość , Odcinek 2 :)

[link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 2

Viviana i Leonardo wpatrywali się w siebie, gdy nagle do sali jak burza wpadł Santiago.

-Witaj kochanie, jak się czujesz? -troskliwie zapytał
-Już dobrze, niedługo będę operowana.
-A przepraszam, kim pan jest? - zapytał Santiago Leonarda
-To ja potrąciłem tę panią...jest mi naprawdę bardzo...
-I jeszcze tu jesteś? Wynoś się stąd, albo sam Cię wyrzucę.
-Chciałem porozmawiać o odszkodowaniu , a wyjdę kiedy będę miał na to ochotę - krzyknął lekko wzburzony Leonardo
-Zaraz jej nabierzesz - powiedział Santiago i zamachnął się gdy nagle wszedł lekarz.
-Co to za krzyki? Niech panowie stąd wyjdą. Chora potrzebuje spokoju, za chwilę będzie operowana.
-Wyjdź Santiago, pan też niech wyjdzie.
-Dobrze, prosze się ze mną skontaktować i dać znać jak się pani czuje - powiedział Leonardo i podał Vivianie wizytówkę.
Santiago i Leonardo wyszli i nie odezwali się do siebie słowem.

Leonardo wracał do domu, ale jakoś nie miał na to ochoty. Postanowił zajrzeć do swojej kuzynki, była jedną z nielicznych z jego rodziny,która z nim rozmawiała. Wszedł do niej, usiedli i zaczęli rozmawiać. Carla opowiadała mu o całym dniu, o problemach w pracy, ale on zdawał się nieobecny.
-Kuzynie, słuchasz mnie? - zapytała w końcu
-Przepraszam, co mówiłaś?
-Powiedz mi lepiej co Cię trapi, jesteś jakiś dziwny.
Leonardo więc zaczął opowiadać o wypadku.
-Poszedłem do tej kobiety do szpitala i...
-Spodobała Ci się? - z uśmiechem zapytała Carla
-Daj spokój Carlo, ja mam żonę.
-Żonę, z którą nie jesteś szczęśliwy. Czy ty nie widzisz jaka ona jest? Zależy jej na twoich pieniądzach, tylko to się liczy. Naprawdę jesteś takim ślepcem?
-Przesadzasz, Elena jest dobra i cudowna.
-Oj przekonasz się jeszcze, jeszcze zobaczysz na co ją stać. A ta kobieta ze szpitala? Co takiego zrobiła, że się nią zainteresowałeś?
-Chciałem z nią porozmawiać, w jej oczach było jednak coś takiego...coś niewytłumaczalnego.
-Oj chyba Cię zauroczyła.
-Przestań, ona ma chłopaka lub męża, ja mam żonę z resztą zmieńmy temat. Jak w pracy? Jak w sercu?
-W pracy jak zwykle. Godzinami męczę się z tymi kapryśnymi gwiazdkami.Praca stylistki w telewizji naprawdę nie jest łatwa, dobrze że chociaż dobrze płacą. A serce...wiesz, po rozwodzie z Pedrem nie mam ochoty na nowy związek. Mam Milagros, to mi wystarczy. Jedyne za co mu jestem wdzięczna to córka. A właśnie,w sobotę będzie przyjęcie z okazji jej 15 urodzin. Będzie ciocia z wujkiem, w ogóle cała rodzina.
-Dobrze wiesz...
-Ale może to dobra okazja byś się z nimi dogadał. To bądź co bądź twoi rodzice.
-Przemyślę to.-Powiedział Leo

Elena siedziała w sypialni i czekała na powrót Leonarda, który d ługo nie wracał. Nie denerwowała ją nieobecność męża, lecz to że za mało czasu spędziła z kochankiem. W końcu do sypialni wszedl Leo. Zaczął opowiadać Elenie o wypadku i o kobiecie którą potrącił.Elena udawała zmartwioną.
-Kochanie , ale co będzie z Tobą?
-Mam nadzieję że ta kobieta pójdzie na ugodę, czekam na znak od niej.
-Oby się zgodziła - powiedziała Elena
-Tez mam taką nadzieję, a teraz przepraszam, ale pójdę spać, to był cięzki dzień. - Leonardo pocałował żonę i poszedł spać.

Carla jak co rano wyszykowała córkę do szkoły i odwiozła ją. Milagros wysiadła z samochodu, weszła do szkoły i w szatni doszły do niej 3 dziewczyny. Jedna ją szarpnęła mówiąc: "Wejścia nie ma". Milagros odpechnęła ją, lecz pozostałe dziewczyny zaczęły ją bić, wtedy Milagros nie wytrzymała i uderzyła jedną z nich. W tym momencie weszła dyrektorka szkoły.
-Panno Espinoza i panno Garcia zapraszam do gabinetu. Co to za zachowanie? Za chwile powiadomię waszych rodziców. Pani Mario prosze je zaprowadzić do mnie i przypilnować.

Viviana obudziła się, czuła się już lepiej, choć trochę bolała ją ręka. Przy jej łóżku czuwał Santiago. Viviana postanowiła nie budzić narzeczonego. Odkąd zobaczyła tego, który ja potrącił nie mogła przestać o nim mysleć "Bardzo mu zależało na rozmowie ze mną, był cierplwy i kulturalny. Widać że załował i że chciał mi zadośćuczynić,a ja go tak potraktowałam. I dobrze! Po tym co mi zrobił zasłużył, ale był przystojny"- tak biła się z myślami gdy przerwał to Santiago.
-Jak się czujesz?-zapytał
-Dobrze, jedź do domu i do pracy. Koniecznie. PRzywieź mi rzeczy, w szafce są klucze. Postaram się jak najszybciej wrócić do pracy. Za wszystko oddam ci pieniądze.
-Kochanie, spokojnie. Zaraz podjade po Twoje rzeczy, wstąpie do siebie i wszystko załatwie. I o jakich ty mówisz pieniądzach. Mówiłem ci, że nie musisz pracować, jesteśmy razem.
-Nie będę niczyją utrzymanką, jestem biedna ale honorowa. Tego zdążyli nauczyć mnie rodzice,zanim ich zabili.-powiedziała ze łzami w oczach Viviana
-Przestań, nie zamartwiaj się. Nie możesz się denerwować. Pójdę po lekarza.-powiedział Santiago

Gdy Leonardo wstał rano pierwszą myślą było jechać do szpitala. Z 2 strony bał się spotkania z narzeczonym Viviany. Sam nie wiedzial czemu, ale strasznie denerwowała go świadomość, że Viviana ma chłopaka. Czuł, że jest to nie w porządku wobec Eleny, ale nic nie mógł na to poradzić. Korzystając z okazji, że żona się kąpie szybko się ubrał, krzyknął tylko "narazie" i wyszedł, prosto do szpitala.

Milagros i Valeria siedziały w gabinecie dyrekcji,co chwila rzucały na siebie zowrogie spojrzenia, gdy w końcu do gabinetu weszła Carla ,ojciec Valerii - Roberto i dyrektorka.
-Więc słucham dziewczynki? Jak to było? Może zacznie pani Garcia?
-Ona mnie zaatakowała! I to bez powodu!-powiedziała Valeria
-To ty pierwsza mnie szarpnęłaś z tą swoją zgrają. Ja się broniłam- odrzekła Milagros
-Przepraszam, ale moja córka w życiu by nie potraktowała tak 2 osoby, niech pani pilnuje lepiej córki.- powiedział Roberto
-Co za bezczelność! To raczej pana córka kłamie. Moja w życiu by się tak nie zachowała, w każdym razie nie bez powodu.
Carla i Roberto popatrzyli na siebie złowieszczo.

-Można? - zapytał Leonardo
-Proszę-powiedziała Viviana
-Jak się pani czuje?
-Już lepiej, nic takiego się nie stało.
-Bardzo panią przepraszam,naprawdę... nie chciałem...
-Nie ma już o czym mówić.
-Omówmy może kwestię odszkodowania. Zapłacę pani. Tylko podam dane adwokatowi. A właśnie, jak pani się nazywa?
-Viviana, Viviana Belmonte.
-Bardzo mi miło, ja...
-Pan Leonardo Fonseca. Widziałam na wizytówce. Mimo okoliczności miło mi - oboje zaśmiali się.
Leonardo nachylił się by pocałować Vivianę w policzek, ale poślizgnął się, padł na łożko i nagle jego usta i usta Viviany znalezły się naprzeciw siebie, znow popatrzyli sobie głęboko w oczy...

Kilku bohaterów, jak zapowiadałem doszło
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piotrek__zgr
Motywator
Motywator


Dołączył: 22 Wrz 2010
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz k.Łodzi
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 15:29:46 07-10-10    Temat postu: Re: Este es amor/To jest miłość , !!!Odcinek 3!!! :)

[link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 3


Viviana szybko przesunęła twarz i nadstawiła policzek. Oboje speszyli się.
-Muszę już iść, proszę się odezwać. Do zobaczenia - powiedział Leo i wyszedł.

Carla i Roberto wraz z córkami wciąż siedzieli w gabinecie dyrektorki szkoły.
-Jest pan typowym ojcem, który nie widzi wad swojej córki i idealizuje ją, to naprawdę chore - powiedziała Carla
-Za to pani tego nie robi, na pewno to pani córka zaczepiła moją, niech lepiej się przyzna i skończmy tą żałosną dyskusję.
-Wie pan, najbardziej żałosne jest pańskie zachowanie i ogólnie pan.
-Jasne...
-Proszę państwa! Proszę się uspokoić. Myślę że nie ma co szukać winnej.-przerwała dyrektor.
-Zgadzam się z panią. Najlepiej będzie, jeśli nasze córki nie będą się do siebie odzywać i będą się ignorowały. Chociaż i tak wiem, że moja córka jest ofiarą przemocy ze strony pańskiej! Kochanie wychodzimy! - powiedziała Carla i zabrała Milagros z gabinetu.

Elena siedziała z Raquel w kawiarni.
-Wiesz, dobrze mi z Alexem. Mam i kochanka i męża. To bardzo wygodna sytuacja.
-Ale to nie jest w porządku wobec Leo. Pomyśl tylko, a gdyby tak on znalazł sobie kochankę na boku?-zapytała Raquel
-Chyba bym go zabiła, najpierw jego a potem ją. Nie pozwolę z siebie zakpić. -powiedziała Elena
-Ale sama robisz to samo...
-Wiesz co , zmieńmy temat, bo zaczynasz działać mi na nerwy.

Do szpitalnej sali wszedł lekarz.
-I jak się pani czuje pani Belmonte?
-Już lepiej, kiedy będę mogła wyjść?
-Myślę że jutro. Rana dobrze się goi i nie ma powikłań. Jeśli tej nocy wszystko będzie w porządku rano zostanie pani wypisana, do zobaczenia. - powiedział lekarz i wyszedł.

Leonardo siedział w swoim gabinecie, gdy usłyszał pukanie do drzwi.
-Proszę - do pokoju wszedł Alejandro.
-I jak się czujesz? Wyjaśniła się sprawa wypadku?
-Myślę że wszystko dobrze się skońzy, oby tylko Viviana wyzdrowiała...
-Kto? zapytał Alex
-Viviana, kobieta którą potrąciłem. Nawet nie wiesz jaka jest piękna i urocza. Idealna...
-Stary, wpadła ci w oko? - zapytał
- Mnie? eee...chyba żartujesz, to głupota. Po prostu ją lubię, muszę na chwilę wyjść. - powiedział zmieszany Leo i wyszedł. Alex od razu sięgnął po telefon.

Tymczasem Elena wróciła juz z Raquel do domu i usłyszała telefon.
-Tak słucham?
-Hej kicia, słuchaj nie zgadniesz jaką mam nowinę! Twój mąż chyba ma dość bycia przykładnym i wiernym mężem.
-Co?
-Wpadł mu ktoś w oko, dziewczyna którą potrącił. Lepiej uważaj...Od czasu tego wypadku chodzi zamyślony, rozmarzony....
-Masz się dowiedzieć kto to i czy Leo coś do niej czuje, czy po prostu chce ją przelecieć. A ja się postaram wybić mu ją z głowy.-powiedziała Elena ze złością.
-Chyba nie zamierzasz...nie chce byś cokolwiek z nim robiła!
-Nie jęcz, w końcu to mój mąż.
-A rób co chcesz - powiedział Alex i rozłączył się

Leonardo spacerował i w jego myślach była tylko Viviana.
"Dość, dość nie mogę o niej myśleć w ten sposób, to nie w porządku wobec Eleny. Koniec! Koniec myślenia o niej!"-pomyslał Leonardo i wrócił do firmy. Z kolei Viviana leżała i rozmyślała o Leo.
"Ale przystojniak, i jakie imię. Do tego kulturalny, uczciwy...taki przystojniaczek napewno jest zajęty. Ale ja też jestem, ehhh co się ze mną dzieje?"

Następnego dnia Santiago przyjechał po Vivianę i chciał odwieźć ją do domu lecz ta kategorycznie odmówiła.
-Odwieź mnie do firmy, na pewno mam zaległości.
-Kochanie, odpocznij sobie.
-Proszę Cię, chce wrócić do pracy.
-Dobrze, jak chcesz, ale oszczędzaj się - powiedział Santiago. Wiedział że spieranie się z nią nie ma sensu, kiedy się na coś uparła nic nie było w stanie zmienić jej decyzji. Viviana chciała wrócić do pracy tak naprawdę tylko po to by nie myśleć o Leonardzie. Weszła do firmy, zajęła swoje stanowisko gdy nagle ujrzała szara kopertę i wpadła w panikę.
-Boże, Santiago miała to zawieźć to tej firmy, która ostatnio podpisała z nami kontrakt na reklamę. Pamiętasz?
-Spokojnie, ja to zawiozę, oszczędzaj się!
-Trochę ruchu dobrze mi zrobi, jadę tam - Viviana pocałowała chłopaka i wyszła z firmy.

-Raquel jak on tak może? Nie będzie miał kochanki, po moim trupie!
-Nie przesadzaj, w końcu tylko mu się spodobała. Nie pierwsza i nie ostatnia. To tylko facet.
-Spodobała, dziwne tylko że non stop o niej myśli. Muszę to przerwać zanim coś się z tego narodzi. Dzisiaj spędze z nim upojną noc, to mu powinno wystarczyć żeby nie myślał o tej dziwce.
-Wiesz co, jesteś zwykłą oportunistką i hipokrytką. Nie mogę tego słuchać cześć - Raquel wyszła

Roberto usiadł obok Valerii i zapytał:
-Córeczko, czy to naprawdę nie Ty ją zaczepiłaś?
-Nie, naprawdę, to ona tatusiu!
-Już spokojnie, w sumie nie dziwię się ta jej mamusia...
-Wiesz kim ona jest? Tą znaną telewizyjną stylistką, Carlą Espinozą. To ona przygotowuje gwiazdy do występów. Myślałam że jest fajniejsza.
-Widzisz skarbie, telewizja kłamie. Miałaś okazję przekonać się jaka ta cała Carla jest naprawdę. Zwykła histeryczka.
-A mama taka była? - zapytala Valeria i w tym momencie Roberto posmutniał.
-Kochanie, twoja mama...to była kobieta cudowna, zawsze spokojna i opanowana. Miała zdanie na każdy temat. Była dobra, wrażliwa, troskliwa,serdeczna.
-Tak bardzo mi jej brakuje, szkoda że nie widzi jak dorastam -Valeria rozpłakała się. Robertowi też nie wiele brakowało.
-Widzi skarbie, widzi z nieba. Chroni nas i napewno bardzo kocha. Nie płacz - Roberto przytulił się mocno do córki.

Viviana dotarła do biura, gdzie miała dostarczyć kopertę. Weszła na górę, dostrzegła gabinet. Zapukała, ale nikt się nie odezwał, więc weszła. Przy oknie ktoś siedział na krześle odwrócony tyłem do niej.
-Przepraszam, ja miałam dostarczyć dokumenty...
-Jakie? - zapytał mężczyzna i Viviana nagle dostrzegła że to Leonardo...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piotrek__zgr
Motywator
Motywator


Dołączył: 22 Wrz 2010
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz k.Łodzi
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 20:39:43 08-10-10    Temat postu: Re: Este es amor/To jest miłość , !!!Odcinek 4!!! :)

[link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 4


-No nie, znowu się spotykamy-powiedziała lekko uśmiechnięta Viviana
-Tak...prosze proszę usiąść - powiedział Leo, Viviana usiadła.
-Już wcześniej, przed wypadkiem mieliśmy dostarczyć państwu te dokumenty. Nasza agencja reklamowa ma dla was ofertę, mam nadzieje, ze pan ja zaakceptuje.
-Szybko wróciła pani do pracy, chyba za szybko. Powinna się pani oszczędzać.
-Proszę się nie martwic,wszystko w porządku. No, więc proszę odezwać się po zapoznaniu z naszą ofertą. A teraz już będę uciekać, do widzenia.
-Chwileczkę...-Leo złapał Vivianę za rękę.
-Co pan robi?
-Korzystając z okazji, czy w ramach małej rekompensaty przyjęłaby pani moje zaproszenie na kawę? Poznalibyśmy się bliżej.
-Wie pan...
-Proszę nie odmawiać...bardzo mi na tym zależy
-Dobrze, mam teraz trochę czasu.
Viviana i Leonardo wyszli, okazało się ,że przez cały czas podsłuchiwał ich Alejandro.

Alejandro siedział w samochodzie. Po chwili wsiadła do niego Elena
-Co się stalo?- zapytala
-Wiesz, gdzie jest twój mąż?
-Pewnie w biurze
-Nie skarbie! Właśnie poszedł na kawę, domyślasz się z kim?
-Tylko mi nie mów...
-Tak, z nią.
-Co za drań! Musisz dowiedzieć się czegoś o niej
-Wiem tyle że pracuje w agenci Cruz Publicidad, to agencja, która reklamuje naszą firmę.
-Czyli to jest jakaś inna dzi**a, nie ta którą potrącił.
-Mylisz się, to ta sama. Zbiegiem okoliczności ona właśnie tam pracuje.
-Dowiedz się o niej więcej, wypytaj Leonarda, poszperaj gdzieś, dasz sobie radę. Gdy tylko się czegoś dowiesz, daj mi znać. A teraz musze lecieć.-powiedziała Elena, pocałowała Alejandra i wysiadła.

Tymczasem Carla weszła do pokoju Milagros.
-Mogę?
-Tak mamo.
-Wiesz kochanie..tak pomyślałam, pojutrze twoje przyjęcie urodzinowe, może to dobra okazja byś pogodziła się z tą Valerią? Wiesz, to Twoja szkolna koleżanka i...
-Mamo! To ona zaczęła! Nie wierzysz mi! - przerwała jej Mili
-Wierze Ci, ale jednak jeszcze będziecie chodzić razem do szkoły, ktoś musi być mądrzejszy. Zaproś ją jutro na sobotę. Jeśli nie zechce przyjść to trudno, ale przynajmniej spróbujesz się z nią pogodzić dobrze?
-Jak chcesz-powiedziała Mili

Leo i Viviana usiedli przy stoliku w kawiarni.Podszedł do nich kelner..
-Co pani zamawia? - Zapytał Leonardo
-Espresso proszę
-To dwie espresso prosimy-złożył zamówienie Leo
-Tak więc, chcę by pani wiedziała, że bardzo żałuję tego co się stało i...
-Nie ma o czym mówić, wiem, że nie chciał pan tego,
-Teraz jeszcze dziwnym trafem pracujemy razem, chyba jesteśmy na siebie skazani-zaśmiał się Leo. Tak sobie pomyślałem, może poznamy się lepiej? Pomimo tego, co się stało chyba dobrze się dogadujemy
-Ja też pana bardzo polubiłam
-Może przjedziemy na ty? Będzie lepiej -zaproponował Leo
-Dobrze Leonardo - powiedziała Viviana, sama była zaskoczona swoją śmiałością
Zaczęli opowiadać o sobie, gdzie pracują, co lubią, żartowali, ale żadne z nich nie wspomniało o swoich związkach. Nagle zadzwonił telefon Viviany
-Tak? Dobrze, już jadę. Wybacz Leonardo, dobrze się bawię ale muszę jechać. Praca
- Szkoda, ale...spotkamy się jeszcze Viviano?-zapytał Leonardo
-Oczywiście, ma pan, to znaczy...masz mój numer, zadzwoń, pa
Vivi pocałowała go w policzek i wyszła. Oboje byli sobą oczarowani.

-Jak ci idzie z tą matematyką? - zapytał córkę Roberto
-Jak zwykle kiepsko, ale rozumiem to w miarę.Tato...mam do ciebie prośbę.
-Tak?
-Pojedziemy jutro na cmentarz,złożyć kwiaty na grób mamy?
-Oczywiście skarbie, zawiozę Cię tam zaraz po szkole.
-Czemu tak rzadko tak jeździmy tato?-zapytała Valeria
-Ja pracuję i nie mam czasu.
-Albo po prostu już zapomniałeś o mamie, to dlatego!
-Nie mów tak skarbie...
-Już jej nie kochasz?
-Jak możesz tak mówić?
-Mam takie wrażenie, nie jeździmy na jej grób, nie modlimy się za nią, ty już o niej zapomniałeś-powiedziała Valeria i wybiegła z pokoju

Viviana usiadła za swoim biurkiem, ale nie mogła skupić się na pracy, ciągle myślała o Leonardo. Nagle ktoś wszedł do jej gabinetu.
-Słucham w czym mogę pomóc?-zapytała Viviana
Tą osoba była Elena, od razu spoliczkowała Vivianę.
-Posłuchaj zdziro, zostaw mojego męża w spokoju, inaczej gorzko tego pożałujesz! - krzyknęła Elena
W tym samym momencie wszedł Santiago.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
pikolo18
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 16 Cze 2010
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: 0:26:37 10-10-10    Temat postu: Ete es amor

Mam pytanie czy tą telenowelę możan obejrzeć gdzieś w internecie???? Jeśli tak to proszę o link do strony. :-)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piotrek__zgr
Motywator
Motywator


Dołączył: 22 Wrz 2010
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz k.Łodzi
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 10:21:42 10-10-10    Temat postu: Re: Ete es amor

pikolo18 napisał:
Mam pytanie czy tą telenowelę możan obejrzeć gdzieś w internecie???? Jeśli tak to proszę o link do strony. :-)
Ja tą telę tylko piszę, to webnovela
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piotrek__zgr
Motywator
Motywator


Dołączył: 22 Wrz 2010
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz k.Łodzi
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 16:34:13 10-10-10    Temat postu: Odcinek 5

[link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 5


-Przepraszam, ale kim pani jest?-zapyta wyraznie zaskoczony Santiago
-Nieważne kim jestem, posłuchaj szmato! Jesli jeszcze raz dowiem się, że spotkałaś się z moim mężem pożałujesz. Mam nadzieję,że jasno się wyraziłam? Leonardo to mój mąż i żadna inna mi go nie odbierze, żegnam!-powiedziała Elena i wyszła.
Viviana stała jak wryta, łzy leciały jej po poiczkach i kompletnie nie rozumiała o co chodziło Elenie.Była przekonana że Santiago jest wolny i chyba myśl, że ten ma żonę najbardziej ją rozwścieczyła.
-O czym ona mówiła?-zapytał wściekły Santiago
-Nie wiem, nic nie rozumiem...
-Co cię łączy z jakimś Leonardo? Zaraz, zaraz...Leonardo to ten który Cię potrącił?
-Tak, ale między nami nic nie ma, po prostu bardzo się lubimy...
-Sam nie wiem, mam wrażenie że na niego lecisz. No, przyznaj Viviano. On Ci się podoba?
-Ja...to znaczy...co Ty mówisz? Oczywiście że nie!-Viviana próbowała być przekonująca
-Mam taką nadzieję, nie pozwolę, byś mnie zdradzała,nie pozwolę ci na to.Wychodze, będe jutro. Zamknij biuro -powiedział wściekły Santiago i wyszedł.

Roberto siedział na kanapie i popijał whisky.Kompletnie nie wiedzial co powiedzieć córce, rozumiał jej ból, a może starał się go zrozumieć, jednak nie chciał by poznała ona prawdę o swojej matce, tak bolesną prawdę. Wiedział, że nigdy nie wybaczyłaby mu tego, że ukrywał przed nią, że jej matka żyje...
"Nie mogę do tego dopuścić, no Roberto, bądź twardy! Mała musi wiedzieć, że jej matka żyje!"
Valeria właśnie zapukała do drzwi pokoju ojca
-Mogę tato?
-Wejdź, jasne że możesz-odpowiedział jej Roberto
-Przepraszam Cię, wiem że byłam niegrzeczna. Ja po prostu tęsknię za mamą...
-Dobrze, już dobrze. Co było to było. Jutro zamówię mszę za mamę, a po szkole pojedziemy na cmentarz, dobrze? Tymczasem dokończ lekcje i spakuj się, już późno.-powiedział Roberto i pocałowac córkę.
-Dobrze, dziękuję tatusiu.-odwzajemniła pocałunek Valeria i wyszła z pokoju.

Viviana siedziała w pokoju i kompletnie nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nie rozumiała napaści Eleny, w końcu do niczego między nią a Leonardem nie doszło. A mim owszystko dręczyło ją poczucie winy wobec Eleny i wobec Santiaga. Może to świadomość, że mogło do czegoś dojść. Postanowiła nie myślec o tym, zabrała swoje rzeczy zamknęła biuro, ale przy wyjściu spotkała Leonarda.
-Hej Vivi! Wiedziałem, że tu pracujesz, postanowiłem wpaść po Ciebie .
-Leonardo...nie zrozum mnie źle, ale nie chcę mieć przez naszą znajomość kłopotów i nie chcę byś Ty też je miał.
-Ale o czym mówisz? - zapytał kompletnie zaskoczony Leo
-O twojej żonie, była u mnie, uderzyłą mnie w twarz i zabroniła kontaktowac z Tobą.Nie powiedziałeś mi że masz żonę!-powiedziała z lekką pretensją w głosie Viviana
-Jakoś tak...nie było okazji, ale...
-Ale będzie lepiej, jeśli już się nie zobaczymy, chyba, że w sprawach biznesowych. Teraz wybacz, spiesze się do domu.
-Odwiozę Cię
-Poradzę sobie, cześć-powiedziała Viviana i wyszła

-Tak Raquel i wyobraź sobie, że spotkał się z nią już parokrotnie. Pogadamy o tym z resztą jutro, zadzwonie, pa!-rozłączyła się Elena, do domu wszedł Leonardo.
-Witaj skarbie!-czule przywitała go Elena, próbowała pocałować, lecz ten odsunął od niej twarz.
-Co się stało?-zapytała
-Powiedz mi, jakim prawem poszłaś do Viviany, napadłaś na nią i zabroniłaś kontaktować?
-O już się poskarżyła...szybka jest...
-Przestań!Dlaczego do nie poszłaś?
-Bo nie pozwolę, by jakaś tania dzi**a mi Cię odebrała.
-Nie obrażaj jej!-głośno krzyknął Leonardo na Elenę.
-O, już nawet przy mnie ją bronisz, no ładnie, szybko Cię omotała.
-O czym ty mówisz? Nic nas nie łączy.
-Akurat Ci uwierzę
-Wiesz co, jesli mi nie ufasz, to chyba nasze małżeństwo rzeczywiście nie ma sensu, lepiej to przemyśl. Przespie się w gościnnym, dobranoc - powiedział Leo i wyszedł
-Kretyn-syknęła Elena

Nastał poranek. Milagros była w szkole, z daleka spostrzegła Valerię i podeszła do niej.
-Słuchaj mam sprawę...
-Czego chcesz? - zapytała Valeria
-Bo tak pomyślałam, może przyszłabyś do mnie na urodziny jutro? Mogłbyśmy przestać się kłócić. Co Ty na to?
-Chyba żartujesz-roześmiała się Valeria
-O! Max! - zawołała Mili-Jutro są moje urodziny, przyjdziesz?
-Jasne-odrzekł przystojny chłopak
Gdy Valeria go zobaczyła od razu się uśmiechnęła i powiedziała do Milagros
-Chociaż właściwie, przyjde. O której to?
-O 17, ale nie rozumiem, przed chwilą śmiałas się...
-Zmieniłam zdanie, to pa!-powiedziała Vale i odeszła.

Leonardo jadł śniadanie, do jadalni weszła Elena
-Jesteś po prostu bezczelny, zdradzasz mnie na boku i jeszcze masz do mnie pretensje?
-Coś sobie uroiłaś, nie zdradzam Cię.
-Nie jestem głupia i naiwna, nie oszukasz mnie.
-Widze, że tłumaczenia nie mają sensu. Eleno, od dawna nam się nie układa. Lepiej będzie, gdy się rozstaniemy.
-Co ty do diabła mówisz?-zapytała wściekła Elena
-To co słyszysz, chcę się rozwieść!


Ostatnio zmieniony przez piotrek__zgr dnia 16:35:02 10-10-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piotrek__zgr
Motywator
Motywator


Dołączył: 22 Wrz 2010
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz k.Łodzi
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 18:37:29 12-10-10    Temat postu: Odcinek 6

Z powodu małej oglądalności możliwie jak najszybciej skończę tę telkę, chcę ją doprowadzić do końca
[link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 6


-Nie no, ty chyba żartujesz. Jak to rozwieźć?-zapytała wściekła i bardzo zaskoczona Elena
-Nie oszukujmy się, jest źle. Właściwie zawsze byłaś dla mnie jak siostra.
-Ależ kochanie...
-Przemyśl to, nie ma sensu, byśmy się męczyli.-Leo wyszedł

Viviana siedziała w pracy, ale myśl o przystojnym mężczyźnie, który ją potracił nie dawała jej spokoju. Z przerażeniem dochodziło do niej, że jest w nim zakochana. Z drugiej strony była narzeczoną Santiaga. Bała się z nim porozmawiać, ale wiedziała, że nie może go oszukiwać. Pojechała do pracy, weszła do gabinetu Santiaga, on tam siedział.

-Santiago-niepewnie zaczęła Viviana...
-Tak Skarbie?
-Wiesz...ja..to znaczy...bo...
-Spokojnie, wysłów się.
-Nie mogę być z Tobą dłużej, powinniśmy się rozstać.
Santiago nie wiedział co powiedzieć.

-I tak właśnie powiedział mi,Raquel-Elena opowiadała przyjaciółce o sytuacji między nią a mężem.
-I może tak będzie najlepiej? Alejandro Cię kocha, ty jego. Oszukujecie Leonarda, może...
-Daj spokój. Przyznaje, Alex jest dobry w łóżku, ale nie ma tak dużo pieniędzy jak Leonardo.
-Przecież po rozwodzie na pewno coś dostaniesz...
-Właśnie, coś! Jako żona mam dostęp do wielu więcej pieniędzy. Wiesz, mam plan. Pomyśl, w jakim stanie Leonardo mnie nie zostawi?
-Chyba nie myślisz o...
-Tak! Zobaczysz, nie zostawi mnie.

Santiago milczał, ta wiadomość spadła na niego jak grom z jasnego nieba.
-Vivi, dlaczego? Powiedz...
-Ktoś się pojawił...czuję, że go kocham...
-To ten kretyn tak?Ten cały Fonseca?-zapytał wściekły Santiago
-To nie Twoja wina i nie nasza, po prostu tak wyszło...
-Wiesz co? Rób co chcesz i idź do diabła!-krzyknął Santiago i wyszedł.

W domu Milagros i Carli gorączkowo przygotowywano przyjęcie. Wreszcie pojawiło się wielu przyjaciół Mili. Przyszła również i Valeria z Roberto. Roberto był oczarowany strojem Carli.
-Witam panią-pocałował ją w rękę, a oczy mu błyszczały
-Witam-Carla była pod urokiem przystojnego Roberto
-Chciałem panią przeprosić, zachowaliśmy się jak dzieci wtedy, w szkole
-Ależ nie ma o czym mówić.
-To ja będę się żegnał, przyjadę po córkę...
-Nie!-przerwała mu Carla. Proszę zostać, jeśli oczywiście Pan zechce...
-Nie chcę się narzucać-lekko uśmiechnął się Roberto.
-A co pan myśli, że przywiózł pan córkę i to koniec? No, pomóc mi trzeba przy przyjęciu, nie ma wykrętów!-zażartowała Carla
-No w takim wypadku nie śmiem odmówić-zaśmiał się Roberto i razem poszli do dzieci
W tym samym czasie Viviana złożyła życzenia Mili. Jednak słychać bylo w jej głosie ironię. Cały czas obie dziewczyny dochodziły do Maxa, a ich wściekłość na siebie narastała z każda sekundą.

Leonardo nie wiedział co ze sobą zrobić. Był kłębkiem nerwów. Postanowił jednak zadzwonić do Viviany.Umówili się na spotkanie.
-Witaj-niesmiało przywitała Leonarda Viviana.
-Posłuchaj - zaczął bez ogródek Leonardo. Nie wiem c osię stało, ale odkąd Cię zobaczyłem jesteś wszędzie- u mnie w domu, w pracy, w samochodzie, w moich snach, w mojej głowie a przede wszystkim w moim sercu. Nie wiem jak i kiedy, ale zakochałem się w Tobie. Tylko że masz narzeczonego
-Leo, ja czuję to samo, ale ty masz żonę...
-Poprosiłem ją o rozwód. Wiem, że znamy się krotko, ale wiem jedno- to z tobą chcę spędzić życie.
-Ja rozstałam się z chłopakiem...
Oboje popatrzyli na siebie i zrobi to na co mieli ochotę od dawna - zaczęli namiętnie się całować

Roberto był na przyjęciu, ale Carli wydawał się nieobecny. Widziała, że coś go trapi. Nie wytrzymała.
-Panie Roberto, przepraszam za ciekawość, ale czemu jest pan taki smutny? Stało się coś-zapytała go uprzejmie
-Wszystko, przeszłość nie daje mi spokoju. Ale muszę się wygadać, inaczej nie wytrzymam.
-Przejdźmy do pokoju-zaprosiła Roberta Carla, usiedli i zaczęli rozmawiać.
-Wie pani, miałem kiedyś żonę, wydawało mi się że miałem wszystko-wspaniałą córkę, piękną żonę , dobrze płatną pracę. Ale to wszystko było złudzeniem
-Jak to?-zapytała Carla
-Któregoś dnia wróciłem z pracy,Valeria spała. Zobaczyłem moją żonę z walizkami w ręku. Powiedziała, że odchodzi bo ma innego, że nie chce więcej widzieć mnie i naszej Vale.
-Jak tak można? To okrucieństwo. Przecież córka nic jej nie zrobiła.
-Kiedy zapytałem ją o to, powiedziała, że nigdy nie chciała tego bachora, że to błąd i że jeśli chce mam oddać małą do domu dziecka-Robertowi leciały łzy.
-Proszę nie płakać-podeszła do niego Carla, przytuliła go. Spojrzeli na siebie, ich wargi zbliżały się do siebie bardzo blisko, gdy nagle przerwały to krzyki dobiegające z salonu...

Santiago siedział w barze i upijał się. Był już nieco wstawiony, gdy nagle przysiadła się do niego pewna kobieta.
-Tez przez partnera?-zapytała kobieta, która również była wstawiona
-Zaraz, ja panią znam. Pani była w biurze i robiła awanturę Vivianie? Dobrze, że to akurat panią spotkałem!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piotrek__zgr
Motywator
Motywator


Dołączył: 22 Wrz 2010
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz k.Łodzi
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:52:29 13-10-10    Temat postu:

Zrobiłem entradę, miała być nieco inna, ale movie maker co chwila mi się zacinał, nie wiem czemu Wyszło jak wyszło

http://www.youtube.com/watch?v=WYzYinaNjfQ


Ostatnio zmieniony przez piotrek__zgr dnia 22:53:15 13-10-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piotrek__zgr
Motywator
Motywator


Dołączył: 22 Wrz 2010
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz k.Łodzi
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 17:44:32 14-10-10    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 7



Leonardo i Viviana całowali się dłuższą chwilę, w końcu przerwali.
-To szaleństwo...znamy się tak krótko...Ale to co do ciebie czuję, jest silniejsze ode mnie, dłużej nie wytrzymam-powiedziała Viviana i znow pocałowała Leonarda
-Czas w miłości nie ma znaczenia, choć, spędźmy ten dzień razem!-powiedział Leo, złapał Vivianę za rękę i oboje wybiegli.

-Dlaczego to dobrze?-zapytała Elena
-Bo moja narzeczona, Viviana zostawiła mnie, domyśla się pani dla kogo?-zapytał Santiago
-Mój mąż poprosił mnie o rozwód, jasne że dla niego. Zostawili nas!
-Niestety...
-Chyba nie zamierza pan...
-Wybaczy pani moją śmiałość, może przejdźmy na ty?
-Dobrze, więc słuchaj, chyba nie zamierzasz tak tego zostawić?
-A co mogę zrobić?-zapytał Santiago
-Opowiem Ci o moim planie, gdy zrobię to co zamierzam, wszystko wróci do normy.

-Co tu się dzieje?-Carla i Roberto byli przerażeni. Ujrzeli Valerię i Milagros, buły się.
-Uspokój się Mili! Spokojnie, Valerio!-Carla i Roberto uspokajali córki
-Co się tu właściwie stało?-zapytała Carla
-Bo ona, ona...przyszła tu żeby odbić mi Maxa, wyzywała mnie i poniżała przy nim
-To prawda?-zapytał Roberto
-Niech się odczepi od niego, to jej wina!-Valeria wyrywała się Robertowi.
-Chyba koniec przyjęcia, panie Roberto, będzie chyba lepiej jak...
-Rozumiem, ma pani rację. Valerio ubieraj się!Porozmawiamy w domu!-krzyknął Roberto.
Carla i Roberto odsunęli się nieco na bok
-Dziękuję pani za rozmowę, naprawdę, bardzo mi pomogła.
-Zawsze może pan na mnie liczyć.
-Spotkamy się jutro na kawę?
-Z przyjemnością-uśmiechnęła się Carla. Roberto z córką wyszli.


Leonardo i Viviana byli na plaży. Razem biegali, śmiali się. Nie obyło się bez wielu pocałunków, aż nagle nastał późny wieczór.
-Kochanie, już późno, czas wracać.-powiedziała Viviana
-Daj spokój, spieszy Ci się. Mam tutaj domek, choć, zostaniemy tam
Viviana nie opierała się, poszli do domku. Leonardo napalił w kominku. Razem z Vivianą pili wino, rozmów i śmiechu nie było końca. Znów zaczeli się całować, Leonardo delikatnie całował szyję Viviany, ona odwzajemniała jego pocałunki. Wziął jaą na ręce, przeniósł do łóżka. Zaczęli namiętnie się kochać, ciągle powtarzając te dwa magiczne słowa-"Kocham Cię".

Dochodziła 1 w nocy, gdy Elena wróciła do domu.
-Leonardo,Leonardo! Gdzie jesteś u diabła?!-wyjęła telefon, jednak Leonardo nie odbierał. Znów zadzwoniła, tym razem do kogoś innego.
-Santiago! Czy Viviana jest w domu?
-Nie odbiera telefonu,w domu też nikt nie odbiera.
-Są razem, na pewno są razem.Cóż, jak tylko wróci, czeka go miła niespodzianka-złośliwie uśmiechnęła się Elena.

Nastał poranek. Viviana obudziła się wtulona w Leonarda
-Witaj kochanie-powiedziała do niego
-Witaj-pocałował ją.
-Dobrze mi z tobą, czuje się taka szczęśliwa. Ale boję się, boję, że to wszystko się skończy. To takie piękne.
-Nic się nie skończy, kochamy się, to najważniejsze. No ale muszę wracać do Meksyku.
-Ja też.
-Ostatecznie porozmawiam z Eleną, ty zrób to samo z Santiagiem,spotkamy się wieczorem w tej kawiarni co wczoraj, dobrze?
Viviana potwierdziła i pocałowała ukochanego.

Carla odwiozła córkę do szkoły. W tym samym czasie Roberto podjechał pod szkołę.
-Pani Carlo! Milagros!-krzyknął. Proszę poczekać. Valeria chciałaby coś powiedzieć.
Milagros i Carla stały i czekały, Milagros lekko się uśmiechała.
-Tato, ale czy ja...?zapytała Valeria, ale przerwał jej ojciec
-Nie wykręcaj się, czekamy!
-Przepraszam!-powiedziała Valeria i pobiegła do szkoły.
-Mnie również jest przykro, wybacz Mili.-powiedział Roberto
-W porządku, ale teraz pomyślcie kto zaczął wtedy w szkole, ja mówiłam prawdę.-powiedziała Mili i poszła
-Zamieszanie z tymi naszymi córkami-zaśmiała się Carla
-No co poradzić?-powiedział Roberto-Może ma pani teraz czas?
-Do pracy idę później, mam.
-To zapraszam na kawę-uśmiechnął się Roberto.

Leonardo wszedł do domu, od wejścia przywitała go Elena.
-Gdzie byłeś?
-To nie jest odpowiedni moment, muszę Ci powiedzieć coś ważnego, jak wrócę z firmy.
-Za to ja powiem Ci coś ważnego teraz! Jestem w ciąży! Tak, Leonardo Fonseca, zostaniesz ojcem!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:13:03 15-10-10    Temat postu:

Czekam na nowy odcinek .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piotrek__zgr
Motywator
Motywator


Dołączył: 22 Wrz 2010
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz k.Łodzi
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 17:28:19 15-10-10    Temat postu:

Dzięki za komentarz, naprawdę miło, że chociaż jedna osoba czyta

[link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 8


Leonardo nie mógł uwierzyć w to co usłyszał.
-Będziemy mieli dziecko skarbie, czy to nie cudowne?
-Jak to...jak...
-Chyba nie muszę tłumaczyć ci jak się robi dzieci.
-Wybacz, muszę wyjść!-powiedział Leonardo i wybiegł z domu
Elena natychmiast zadzwoniła do Alejandra.
-Powiedziałam mu, że jestem w ciąży, ale z resztą- spotkamy się po południu u Ciebie, wszystko Ci opowiem. -Elena zaśmiała się i rozłączyła.
"No Leonardo,m chyba nie porzucisz własnego dziecka?"-pomyślała Elena i parsknęła śmiechem

Viviana siedziała w kuchni i była szczęśliwa, nie przypuszczała, że kiedykolwiek tak będzie się czuła. Kochała Santiaga, ale widocznie, nie była to miłość jej życia. Czuła się źle, wiedziała, że ten cierpi, ale myślała tylko o Leonardzie, o tym, że gdy spotkają się wieczorem już oficjalnie będa mogli być razem, byle do wieczora...

-Wie Pan, ja pana rozumiem-rzekła Carla - Żona nie chciała mieć z panem, ani pana córką nic wspólnego. Mała by cierpiała-to zrozumiałe.
-No tak, ale wie Pani, ja czuję się źle, że ją okłamuję.
-Jest pan wspaniałym ojcem, wszystko, co pan robi robi pn dla niej, dla jej dobra. Proszę się nie obwiniać. Valeria jest już duża, myślę, że mógłby pan powiedzieć jej...
-Nigdy w życiu!-przerwał jej Roberto.
-Spokojnie...-uspokajała go Carla
-Nie mógłbym, znienawidziła by mnie
-Kiedy to wyjdzie na jaw, znienawidzi pana bardziej za to, że pan jej nie powiedział.
-A co się stało z ojcem Milagros?-zapytał Roberto

Leonardo biegł na oślep, sam nie wiedział co się z nim dzieje. Dowiedział się, że będzie ojcem, powinien się cieszyć, ale...wiedział, że teraz ciężej będzie mu zostawić Elenę, że Viviana może tego nie zaakceptować. Płakał jak dziecko, wspominał chwile spędzone na plaży z Vivianą, jego Vivianą...

-Pedro zostawił mnie gdy urodziłam córkę. Nie wiem dlaczego, ale tak się stało. nienawidzę go, ale dziękuję mu za Milagros, to najlepsze co mam w życiu, błogosławieństwo od Boga.-odpowiedziała Carla
-Cóż, pani Carlo. Widzę, że wiele nas łączy, oboje jesteśmy samotnymi rodzicami, jesteśmy tacy samotni.
-Mogę pana o coś zapytać?Tylko to bedzie osobiste pytanie.
-Słucham?
-Czemu już się pan z nikim nie związał? Jest pan przystojny, dobrze zarabia...
Roberto uśmiechnął się
-Nie pojawiła się osoba, która byłaby odpowiednia, a może też boję się zakochać, już raz mnie skrzywdzono, poza tym chce, by Valeria zaakceptowała moją nową partnerkę. A pani?
-Z tych samych powodów co pan. Boję się, boje się, że znów ktoś mnie zrani...
Ich rozmowę przerwał telefon Carli.
-Jak to? Za ile jest to nagranie? Dobrze, już jadę.-odłożyła telefon.
-Wybaczy pan, ale muszę lecieć. Koleżanka nie przyszła, zaraz nagranie programu i niestety, muszę jechać.
-Będziemy w kontakcie mam nadzieję?-uśmiechnął się Roberto
-Oczywiście, jeśli tylko pan chce-odwzajemniła uśmiech Carla
Podali sobie ręce, oboje coś poczuli, poczuli, że zaczynają coś czuć...

Leonardo nie mógł wysiedzieć w biurze, nie mógł czekać do wieczora, zadzwonił do Viviany.
-Skarbie, spotkamy się za pol godziny?
-Juz tęsknisz?-zażartowała szczęśliwa Viviana
-Tęsknie za tobą cały dzień, każda godzina,minuta sekunda bez ciebie to koszmar.Ale muszę powiedzieć Ci o czymś ważnym.
-Dobrze, w naszej kawiarni?-zapytała
-Tak, będę za pol godziny, pa!-rozłączył się Leonardo.

Alejandro siedział u siebie, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył, w progu ujrzał Elenę.
-Nareszcie! Słuchaj, był z tą wywłoką.
-Całą noc? No nieźle...-zaczął śmiać się Alejandro
-Nie pajacuj! Mogę stracić majątek, a tego bym nie chciała. Dlatego powiedziałam mu o ciąży.
-Sprytna jesteś, najlepsze jest to, że nie jesteś w ogóle w ciąży-Alejandro znów się śmiał
-Moment,moment...a kto powiedział że nie jestem?
-No to oczywiste przecież-odpowiedział Alex
-Jestem w ciąży, domyślasz się chyba, czyje to dziecko?
Alejandro nie wiedział co odpowiedzieć.

Viviana już siedziała przy stoliku, czekała na ukochanego. Przez całą drogę zastanawiała się co jej powie, ale nie myślała, że bedzie to coś złego. W końcu w kawiarni pojawił się Leo.
-Witaj skarbie-Viviana pocałowała ukochanego.
-Cześć. Posłuchaj kochanie, musiałem Cię zobaczyć, nie wytrzymam do wieczora.
-Ale co się dzieje?
-Najpierw chcę, żebyś wiedziała, że to Ciebie kocham, kcoham całym sercem. Chwile z tobą były najcudowniejsze w moim życiu. z toba czuje się szczęśliwy. To co Ci powiem jest ważne, ale mam nadzieję, że t nic nie zmieni między nami
-Leonardo, co się stało?-Viviana była zaniepokojona
-Widzisz, dziś rano dowiedziałem się, że, że...
-Że co?
-Będe ojcem, Elena jest w ciąży.
Vivianie łzy napłynęły do oczu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piotrek__zgr
Motywator
Motywator


Dołączył: 22 Wrz 2010
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz k.Łodzi
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 0:22:51 22-10-10    Temat postu: Odcinek 9

[link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 9


Viviana milczała, nie wiedziała co powiedzieć.
-Nic nie powiesz?-ostrożnie zapytał Leonardo
-Ja...nie mogę z Tobą być, będziesz ojcem i...
-Będe kochał to dziecko, zaakceptuje je i dam mu nazwisko. Ale to ciebie kocham, z tobą chcę być.
-Nie Leonardo, nie możemy być razem. Nie pozbawię dziecka ojca, nie chcę by z mojej winy żyło w niepełnej rodzinie.-odpowiedziała Viviana
-Ale skarbie, zrozum
-Dośc-przerwała Viviana. Życzę Ci szczęścia, spróbuj być szczęśliwy z Eleną.Dla dobra dziecka. Nigdy więcej się nie spotkamy. Nie dzwoń do mnie i nie szukaj mnie
-Ale Viviano...-Leonardo próbował coś powiedzieć
-To koniec Leo, żegnaj na zawsze- powiedziała zapłakana Viviana i wybiegła.

Carla przyjechała po córkę, zbiegiem okoliczności przy drzwiach spotkała Roberto.Oboje uśmiechnęli się do siebie. Ciągle mieli w pamięci ostatnie wspólne chwile, kiedy ich ręce się spotkały.
-Robi pani coś w ten weekend?-nagle wypalił Roberto.
-Miłe powitanie, nic nie planuje a co się stało?
-Nic, po prostu pomyślałem...tylko niech mnie pani źle nie zrozumie, bo ja...
-Prosze powiedzieć.
-Mam domek w Cuernavaca. Zapowiadają piękną pogodę. Mogłaby pani ze mną pojechać, tylko proszę źle tego nie odebrać, ja...
-Spokojnie-zaśmiała się Carla. Spotkanie dwoje samotnych ludzi po przejściach, może być ciekawie. Ale niestety, nie mam z kim zostawić Milagros.
-Ona ma już 15 lat, ale przyjeżdża moja dobra kuzynka, zaopiekuje się Valerią. Milagros mogłaby zanocować u nas.
-No, w takim razie, jesli tylko moja córka się zgodzi to mogę pojechać z panem.
-Dokąd?! - zapytały przerażone Valeria i Milagros, które stały w drzwiach i przysłuchiwały się rozmowie rodziców.

-Jak to czyje to dziecko?-powiedział w końcu Alejandro.
-Głupi, to oczywiste że to dziecko jest twoje. Leonardo i ja zawsze się zabezpieczamy, z Tobą nigdy tego nie robiłam.
-To znaczy, to znaczy że...będę ojcem?-zapytał zszokowany Alex
-Tak głuptasie, to znaczy tylko biologicznym. To będzie dziecko Leonarda, on ma tak myśleć. Nie zostawi mnie dzięki temu. Jestem genialna-złośliwie uśmiechnęła się Viviana
-Nie pozwolę by moje dziecko wychowywał inny facet!
-Spokojnie słodziutki, no przecież przyjaźnisz z moim mężem, bedziesz je czesto widywać-Elena zaczeła tulić się do Alejandra
-Nie wiem Eleno, nie wiem...
-Oj cicho, dzięki mnie będziemy pławić się w luksusach za pieniądze Leonarda.
-Rozwiedź się z nim!Przecież ja też mam majątek...
-Błagam Cię!-roześmiała się Elena. Kto ma więcej akcji w firmie? Oczywiście mój mąż. On ma więcej i w tej kwestii jest od Ciebie lepszy. No a teraz chodź tu do mnie...
-Nie mam ochoty Eleno, chyba będzie lepiej jak wyjdziesz.
-Chyba żartujesz?!-wściekła się Elena
-Wyjdź, muszę to wszystko przemyśleć.
-Jak chcesz-obraziła się Elena i wyszła.
Alejandro był przerażony. To bylo jego dziecko, z drugiej strony majątek...ale on będzie ojcem, a nie Leonardo. Sam nie wiedział, co ma zrobić.

Viviana leżała na łóżku i płakała. Tak bardzo kochała Leonarda, ale nie mogła z nim być, dziecko było najważniejsze.Wspominała chwile spędzone z ukochanym, jego słowa, gdy mówił że ją kocha, że chce spędzić z nią resztę życia. A teraz, nic z tego nie wyszło.

-Milagros!
-Valeria!-oboje krzyknęli na widok swoich córek.
-Dokąd wy jedziecie?!-zapytała głośno Milagros.
-Chcielibyśmy jechać do Cuernavaca, trochę odpocząć.
-Nie mamo!-krzyknęła Mili.
-Dobra choć do samochodu, porozmawiamy po drodze. Zdzwonimy się panie Roberto.
-Nie tato, nigdzie z nią nie możesz jechać-Valeria była wyraźnie zazdrosna.Mówiłeś że to zwykła histeryczka, że...
-Za szybko ją oceniłem, pani Carla to wspaniała osoba.
-jedźmy tato, robi mi się niedobrze, gdy cię słucham.-oboje wsiedli do samochodu.

Elena dojechała do domu. Czekał już na nią Leonardo.
-No nieźle zareagowałeś, mam rozumieć że nie chcesz mnie i naszego dziecka?
Leonardo w tym momencie przypomniał sobie słowa Viviany"Życzę Ci szczęścia, spróbuj być szczęśliwy z Eleną.Dla dobra dziecka. "
-Kochanie...-zaczął nieśmiało-Przepraszam Cię za wszystko, spróbujmy jeszcze raz, dla nas, dla naszego dziecka...
Elena rzuciła się na Leonarda.
-Oczywiście kotku, spróbujmy. Zobaczysz, urodzę nasze dziecko, będziemy tacy szczęśliwi.
-Tak, szczęśliwi-uśmiechnął się lekko, Elena namiętnie go pocałowała. Gdy przestała, nagle ujrzał przed soba twarz Viviany. Niewiele się zastanawiając odwzajemnił pocałunek, robił to z taką czułością, miłością, że nawet Elena była w totalnym szoku. W końcu zobaczył że przed nim stoi Elena, nie Viviana. Uśmiech zszedł mu z twarzy.
-Kochanie, ale zapomnisz o tej...no wiesz, nie chcę byś się z nią kontaktował.
-Tak, to już skończone...
-Cudownie kochanie, teraz pozwól-odświeżę się, byłam na zakupach, zaraz wrócę-Elena pocałowała męża i poszła na górę. Zanim jednak weszła do łazienki, wyjęła swój telefon i zadzwoniła do Santiaga.
-Posłuchaj mnie uważnie, Leonardo rozstał się z tą twoją Vivianą, idź do niej, na pewno bidulka rozpacza, pociesz ją, zaoferuj swoje wsparcie. Tylko nie spieprz niczego. -rozłączyła się Elena.
Tymczasem Leonardo siedział w salonie,próbował sobie to wszystko poukładać, nie myśleć o Vivianie, ale było to za trudne. "Daj spokój, myśl o dziecku, wszystko się ułoży"-myślał gorączkowo.

Viviana usłyszała dzwonek do drzwi, to był Santiago z bukietem róż w ręku. Wpuściła go.
-Vivi , jak się czujesz?
-Źle, wybacz, ale nie mam ochoty i nastroju na rozmowy.
-Będzie miał dziecko...
-A ty skąd wiesz?-zapytała zaskoczona Viviana
-Spotkałem jego żonkę, straszna harpia i zakomunikowała mi to.-skłamał Santiago
-Pewnie przyszedłeś się ze mnie śmiać. Ale to i tak niczego nie zmieni, nie chcę z tobą być, nie kocham cię.
-Posłuchaj. -Santiago wstał, w lewym ręku trzymał kwiaty, prawą ręką wyjął z kieszeni małe pudełeczko.
-Santi?-zapytała Viviana
-Wiem, że mnie nie kochasz, ale daj mi szansę, pozwól mi być z toba, kochać cię. Kiedyś mnie kochałaś, sprawię, że zrobisz to ponownie. Daj mi szansę, przy mnie zapomnisz o Leonardzie i będziesz szczęśliwa. Leonardo otworzył pudełeczko, w którym był pierścionek.
-Viviano, Zostań moją żoną.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
piotrek__zgr
Motywator
Motywator


Dołączył: 22 Wrz 2010
Posty: 293
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Zgierz k.Łodzi
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 0:46:49 23-10-10    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Odcinek 10


-Santiago, co ty mówisz!-krzyknęła Viviana
-Viviano, przecież byliśmy razem, było nam dobrze. Daj mi szansę
-Lubię Cię, ale miedzy nami może być tylko przyjaźń.
-Posłuchaj, mnie to na razie wystarczy. Wierzę, wiem że z czasem mnie pokochasz. Nie będę Cię do niczego zmuszał, po prostu pozwól mi uczynić cię szczęśliwą.-przekonywał Santiago
-Santiago,ja...
-Przemyśl to. Spotkajmy się wieczorem, przyjadę po Ciebie i pójdziemy na kolację. Proszę...
Viviana miała mętlik w głowie.
-Dobrze, przemyślę to - odprowadziła Santiaga do drzwi.
-Do wieczora-Santiago pocałował Vivianę w policzek.

Zaraz po wyjściu od niej Santiago zadzwonił do Eleny.
-Oświadczyłem się jej, nie wiem czy się zgodzi.Idę z nią na kolację do restauracji koło mojej firmy.
-Doskonale, wieczorem przyjdę tam z mężem, myślę, że ją dotknie-odpowiedziała Elena
-Będziemy tam koło 21:00, tylko błagam, nie przesadź-poprosił Santiago.
-Nie martw się słodziutki,wiem co robię-rzekła Elena i rozłączyła się.

-Nie tato, nie możesz z nią jechać! Nie zostawiaj mnie!-Valeria błagała Roberto
-Alez kochanie, to zwykły wyjazd dwójki znajomych.
-Ale to matka mojego najgorszego wroga.
-Valerio-Roberto lekko uśmiechnął się.-Relacje twoje i Milagros nie mogą mieć wpływu na kontakty moje i pani Carli, to nasze życie, jesteśmy dorośli.
-Pani-zaśmiała się Valeria. Dziwne że nie jesteście na Ty. W łóżku też tak do niej mówisz?
Roberto spoliczkował córkę.
-Przesadziłaś! Do swojego pokoju, rób lekcje i zapomnij o kieszonkowym!
-Nienawidzę Cię! Żałuję, że to mama umarła a nie ty!-krzyknęła Valeria i wybiegła do siebie.
Roberto był wstrząśnięty tym co się stało.Nie przypuszczał, że tak zareaguje. Nigdy nie uderzył córki, miał wrażenie, że ten policzek bardziej zabolał jego niż ją. Tak bardzo ją kochał...a najbardziej zraniły go jej ostatnie słowa.
"Gdybyś tylko znała prawdę kochanie"-pomyślał.

Milagros przez całą drogę nie odezwała się do matki. Gdy weszły do domu, w końcu Milagros przemówiła.
-Czemu z nim jedziesz mamo?
-Chciałam odpocząć, on zaproponował mi ten wyjazd...ale z resztą nieważne. Zapomnij o tym. Jeśli nie chcesz, zostanę.
-Mamusiu-Mili uśmiechnęła się. Jedź, baw się dobrze. Lubię pana Roberto, mimo, że jego córka mnie nienawidzi.
-Naprawdę skarbie?-Carla była kompletnie zaskoczona.
-Jedź, w końcu tobie też coś należy się od życia. Przepraszam, że tak zareagowałam ale byłam zaskoczona.
-Alez kochanie-Carla przytuliła córkę i zaczęła ją całować
-No już mamo, nie jestem dzieckiem!-Milagros udawała złą.
-Jesteś, dla mnie zawsze będziesz malutka-Carla zaczęła łaskotać córkę i obie czule się obejmowały.

-Kochanie-Elena weszła do salonu w jedwabnym szlafroku i seksownej bieliźnie.Chodź tu do mnie-złapała Leonarda za rękę.
-Eleno, jestem zmęczony...
-No chodź tu do mnie-Elena dosłownie rzuciła się na Leonarda. Zaczęli się namiętnie całować. W tym momencie znów miał przywidzenie-zamiast leżącej na nim Elenie, zauważył Vivianę. Odwzajemniał pocałunki, delikatnie zrzucił z niej szlafrok, dotykał ją. Cały czas wyobrażał sobie, że kocha się z Vivianą, a nie własną żoną.

Roberto popijał whisky i był zdruzgotany awanturą z Valerią. Usłyszał telefon, odebrał. To była Carla.
-I jak poszło panu z córką?-zapytała wesoło
-Źle, fatalnie. Wyprowadziła mnie z równowagi, aż...doszło do tego,że ją spoliczkowałem.
-Panie Roberto...-Carla nie wiedziała co powiedzieć.
-Sam w to nie wierzę.
-Przyjadę, porozmawiamy. Uspokoi się pan
-Pani Carlo, uwielbiam pani towarzystwo, ale to nie najlepszy pomysł. Jakoś sobie poradzę, proszę się nie martwić. A jak z pani córką?
-Zaskoczyła mnie, nie ma nic przeciwko naszemu wypadowi-rzekła Carla
-Co? To wspaniale. Ale w obecnej sytuacji sam nie wiem czy ten wyjazd...
-Proszę się nie tłumaczyć, niech pan zadzwoni jutro. Ostatecznie ustalimy co w końcu robimy. I proszę się nie martwić, będzie dobrze.
-Oby...do zobaczenia-Roberto rozłączył się.

Viviana była kompletnie zaskoczona, w głowie miała natłok różnych myśli. Szła ulicą, wspominała chwile spędzone z Leonardem, a zaraz potem przypominała sobie o propozycji Santiaga. Szła i nie zauważyła idącej przed sobą dziewczyny, którą potrąciła.
-Och, przepraszam najmocniej-powiedziała Viviana i pomogła zbierać jej torby.
-W porządku-odpowiedziała dziewczyna. Ale co ci jest? Czemu płaczesz?
-Nic takiego, dzięki-Viviana uśmiechnęła się
-O nie, nie nie. Zapraszam na kawę. Opowiesz mi co ci jest. Uspokoisz się, żebyś nie potrącała więcej ludzi-zażartowała Jak masz na imię?-uprzejmie zapytała sympatyczna dziewczyna.
-Viviana.
-Miło mi-dziewczyna wyciągnęła rękę. A ja jestem Raquel.

Elena leżała wtulona w Leonarda, który miał wyrzuty sumienia. Było mu źle z tym, że ciągle myślał o Vivianie, nawet kochając się z Eleną, uważał, że to nie w porządku wobec niej. Jego rozmyślania przerwała właśnie Elena.
-Kochanie, byłeś cudowny. Dawno już nie byłeś tak namiętny-pocałowała go.
-Cieszę się.-próbował uśmiechnąć się Leonardo.
-Może pójdziemy na kolację do takiej fajnej restauracji? Raquel mi ją poleciła, wiesz, że uwielbia restauracje, kto jak kto, ale ona się na tym zna.
-Dobrze, jak chcesz-zgodził się Leo
-Przebiorę się i możemy jechać. Ty też się wyszykuj kociaku-powiedziała Elena i zostawiła Leonarda samego.

-Mów, co się dzieje! Nie lubię, gdy ludzie płaczą. Wiem, że się nie znamy ale to może być pozytywna strona tej sytuacji, możesz mi się zwierzyć, obiektywnie ocenię to , co cię trapi. No mów.
Z natury ufna Viviana opowiedziała Raquel całą swoją historię,co chwila bardziej płakała, z resztą potrzebowała teraz rozmowy.
-Kiepska sprawa, ale jeśli się kochacie, to on powinien się rozwieźć!
-Ale dziecko, nie pozbawię go pełnej rodziny!
-Ale ten twój facet, jak on ma na imię?
-A czy to ważne? Ważne jest to co się stało-powiedziała roztrzęsiona Viviana
-No już, spokojnie. Z tego co mówisz, on miałby z nim kontakt, spokojnie mogłabyś z nim być. A co do tego drugiego...- telefon Viviany nagle zadzwonił.
-Vivi, będę za 20 minut u Ciebie, bądź gotowa.-powiedział Santiago
-Cholera, na śmierć zapomniałam! Muszę wracać do domu. Dziękuję za rozmowę
-Proszę, masz moją wizytówkę-Raquel podała ją Vivianie. Zadzwoń do mnie, pogadamy.
-Dziękuję-powiedziała Viviana i wyszła z kawiarni.

Leonardo i Elena weszli do restauracji i usiedli przy stoliku. Podszedł do nich kelner.
-Podać coś?-zapytał
-Na razie dziękujemy, przejrzymy menu-podziękował Leonardo.
-Przyjemnie tu prawda?
-Całkiem całkiem-stwierdził Leo
Do restauracji wszedł Santiago i Viviana. Nagle Viviana zauważyła Elenę i Leonarda. Gdy Elena się zorientowała od razu pocałowała namiętnie męża. Viviana poczuła, jakby ktoś wbijał igły w jej serce, ledwo powstrzymywała łzy. Usiadła przy stoliku z Santiagiem, nieopodal stolika Leonarda i Viviany i niemal od razu powiedziała:
-Santiago, jeśli twoja propozycja nadal jest aktualna to tak, wyjdę za Ciebie!
Santiago nie posiadał się z radości i pocałował Vivianę. Tej okazji Elena nie mogła przepuścić.
-Kochanie spójrz, ta twoja Viviana szybko się pocieszyła. -Leonardo odwrócił się i zauważył całujących się Santiaga i Vivianę. Był w totalnym szoku, a wściekłość narastała w nim z każdą sekundą...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin