|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Carlisle Ott Mistrz
Dołączył: 17 Gru 2007 Posty: 11390 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 16:55:00 01-07-09 Temat postu: |
|
|
Ciąg dalszy
ODCINEK 21
Kłótnia ciąg dalszy Ale pod koniec Fatimsa zemdlała i przestała trajkotać xD
ODCINEK 22
Jeeest Pojawiła się Bezimienna Tak jak chciałem Suuuper
ODCINEK 23
Biedna Estefania - tak się martwi o córkę, że aż jej ciśnienie podskoczyło Hmmm... Teraz Chela się śmieje z tego, że mogłaby adoptować Aresię, a wydaje mi się, że w dalszej części telenoweli, może się tak stać Fajnie by było
ODCINEK 24
Bezimienna Kobieta jest super Uwielbiam ją Staje się moją ulubioną (obok Aresii) postacją Jest taka tajemnicza
ODCINEK 25
Armando ustawił Fatimsę, a ta powiedziała mu, że jest gburem No i ma rację Nie lubię kolesia, chociaż na początku go lubiłem Niby jest dobry i w ogóle, ale jakoś z odcinka na odcinek coraz mniej mi się podoba
ODCINEK 26
No tak... Fatimsa już pierwszego dnia złamała obietnicę
ODCINEK 27
Aresia jest genialna Uwielbiam ją
ODCINEK 28
To musiało nadejść... Czas na pierwsze informacje o ojcu Fatimsy. Estefania obawia się, że prawda może być dla córki zbyt bolesna
ODCINEK 29
No to Estefania nieźle nakłamała I jeszcze udaje, że coś ją boli
ODCINEK 30
Moja sympatia do Bezimiennej Kobiety ciągle wzrasta Ale przykro mi z powodu tego, że ona cierpi Coraz bardziej wydaje mi się, że ona jest matką Aresii Ponadto wydaje mi się, że Chela jest z tą kobietą spokrewniona Delami zdecydowanie nie byli rodzicami Aresii, w końcu on miał Hernan, a wcześniej zdecydowanie było powiedziane, że jej ojcem jest Bernardo. Poza tym, to, że matka zmarła przy porodzie wcale nie jest takie pewne... Mnie się raczej wydaje, że odeszła, skoro ta rodzina była rozbita W ogóle to zagmatwane Jak w prawdziwym dreszczowcu
ODCINEK 31
Nowa postać - Pancho... Zbyt wiele o nim nie wiemy, choć od razu mnie zaintrygował. Skoro zna BK, to nie dziwię się, że Chela chciała go spławić
ODCINEK 32
No to dowiadujemy się nieco więcej o ojcu Fatimsy... Estefania bardzo źle zrobiła, nie wyznając mu prawdy Ale cóż, teraz pewnie nie spodziewanie zjawi się Juan Oliveira
ODCINEK 33
Chela nie mogła wytrzymać noszenia ciężaru tajemnicy i poszła do spowiedzi ... No to teraz wszystko się wyjaśnia. Okazuje się, że Bezimienna Kobieta, to tak naprawdę Maria Elena Jeeest Dobrze myślałem Maria Elena, tj. Bezimienna Kobieta jest matką Aresii Chociaż raz udało mi się coś dobrze zgadnąć
ODCINEK 34
Nie wiem, czy ksiądz dobrze jej radzi... Jeśli Fatimsa się dowie, to Aresia też, a to będzie ciosem zarówno dla niej, jak i dla jej matki Teraz już wiem, dlaczego tak lubię te dwie postacie
No to nadrobiłem Zacząłem czytać jako JuanMiguel & Marichuy, a skończyłem jako Carlisle Ale było warto
monioula: Ja też się cieszę, że dołączyłem do grona czytelników I w 100% się z Tobą zgadzam, że jest warta sporej uwagi |
|
Powrót do góry |
|
|
Kyrtap1993 Mocno wstawiony
Dołączył: 07 Lip 2007 Posty: 5336 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Mikołów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 18:41:39 01-07-09 Temat postu: |
|
|
Ach, Kamil... urwij mi język, bo pragnę spoilerować |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 19:02:05 01-07-09 Temat postu: |
|
|
Kyrtap:
Postaram się jakoś zająć cię newikami . Tylko najpierw muszę je napisać. Póki co, zaklej taśmą usta, albo lepiej po prostu tu nie zaglądaj .
Carlisle:
Czytelnicy przybywają. Wow. Tego sie nie spodziewałem, bo tak teraz patrzę trzeźwym okiem i "Fatimsie" do czegoś dobrego, a już godnego uwagi brakuje wiele. Przynajmniej na razie. Ale może powienienem zamilknąć w tej kwestii?
A co do mojego błędu stylistycznego, spokojna głowa. Krytykuj mnie ile wlezie. Sam osobiście okresliłbym siebie beznadziejnie głupim , i zwykle to ci którzy mnie poprawiają mają rację i tak jest w tym przypadku. Wytykanie błędów uwielbiam, więc nie krępuj się na drugi raz .
Bezimienna Kobieta jeszcze namiesza sporo. Oj sporo .
Pozdrawiam!
Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 19:06:36 01-07-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Carlisle Ott Mistrz
Dołączył: 17 Gru 2007 Posty: 11390 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 11:18:07 02-07-09 Temat postu: |
|
|
Tak, powinieneś, no "Fatimsa" naprawdę jest godną uwagi historią I nie bądź wobec siebie taki krytyczny, bo nic jej nie brakuje Dobrze, jak coś będę dostrzegał, to będę o tym informował Nie nazywaj się tak, bo to nieprawda Bezimienna Kobieta jest zdecydowanie moją ulubioną postacią, a im więcej namiesza, tym lepiej dla mnie
Dziękuję i również pozdrawiam
PS: A może jednak się zareklamuję Jeśli masz ochotę, to wpadnij na którąś z moich telek RH ma 3 odcinki, a KjBW 13 Uprzedzam - to nic nadzwyczajnego W razie czego linki masz w podpisie |
|
Powrót do góry |
|
|
Fuente Big Brat
Dołączył: 19 Lip 2008 Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:02:44 02-07-09 Temat postu: |
|
|
Powiedzieć Fatimsie, zdradzić jej sekret BK! Ten ksiądz chyba jest genialny inaczej xP Z tych wszystkich tajemnic nie wyjdzie nic dobrego, oj, nie wyjdzie... |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 13:01:39 03-07-09 Temat postu: |
|
|
Przypuszczam, że chyba na bank wpadnę, tymbardziej, że inni autorzy których czytam, jakoś nie kwapią, że by aktualizować swoje dziełka. Niestety .
No cóż... ksiądz jak ksiądz... ale trzeba przyjmować fakty takimi, jakie są. Zresztą Fatimsa już pokazała, ze nie jest osobą godną zaufania .
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Renzo Arcymistrz
Dołączył: 10 Kwi 2007 Posty: 27840 Przeczytał: 58 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 13:25:37 03-07-09 Temat postu: |
|
|
Mój drogi, zaraz kończę czytać ostatnie dwa odcinki "Fatimsy" i biorę się za ROX. Wybacz, ale niestety nie będę mógł ich skomentować, niestety nie umiem skompeltować odpowiednich słów |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 17:42:20 03-07-09 Temat postu: |
|
|
Rox-Spox
Ależ jak od ciebie tego nie wymagam . Wystarczy mi że podobno po lekturze mojego opka zbiera się w tobie wzmożona kreatywność, dzięki czemu czytanie "Roxany" i "Zdarzenia" to prawdziwa uczta .
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Renzo Arcymistrz
Dołączył: 10 Kwi 2007 Posty: 27840 Przeczytał: 58 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 0:12:42 04-07-09 Temat postu: |
|
|
Teraz jestem na bierząco Widzisz, nie ma to jak darmowa reklama wśród znajomych Widzę, że zaczynasz szaleć z produkcjami, super Mam pytanie, czy możesz wrzucić pilotażowy odcinek "La Historia de Amor"?
ps. Jak się podoba filmik EI??? |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 0:37:47 04-07-09 Temat postu: |
|
|
No, żeby wrzucić coś nie coś do "La Historia de Amor" to wpierw trzeba by coś stworzyć, a z tym może być ciężko . Ostatecznie mógłbym coś napisać, ale byłbym raczej na siebie wściekły niż zadowolony, bo przypuszczam że przygotowałbym jakieś chuchro na poczekaniu, a na to pozwolic nie mogę, choćby ku dobru swojej i tak już porytej duszy .
Więc na razie musisz poczekać do wyznaczonego terminu, a ja muszę się do tego terminu dobrze przygotować, bo będzie to sama opisówka. Dialogów zero, gdyż mowa ludzi pierwotnych jest niewykształcona, więc pierwsza część będzie miała raczej psychologiczny charakter .
Ale wracajmy na ziemię. Jutro z pewnością nie znajdę czasu, aby tutaj zajrzeć, bo równo za cztery dni bronię dyplomu licencjata, a więc nie można pójść na obronę z pustą głową, trzeba ją czymś zapełnić, a więc jutro świątynia notatek, relaksująca muzyka itp. Zero pisania i czytania ciekawych rzeczy - raczej naukowy miszmasz . I tak do wtorku .
Na pocieszenie zamieszczam aż trzy nowe epizody, oby wystarczyły wszystkim moim czytelnikom do wtorku, gdyż na chwilę obecną jakoś nie zajrzę do waszych opek, z wiadomych powodów.
Renzo, a co do filmiku promującego, zostawię komentarz w stosownym temacie, żeby nie gubić wątku właściwego .
XXXV
Kolejny dzień na mieście. Za kwadrans Chela powinna otworzyć bar. Upal był nie do zniesienia. Na szczęście słońce już się nieco uspokoiło. Ma tyle do zrobienia. Pogadać z Aresią. Zająć się Armandem. Dokończyć rozmowę z matką na temat ojca. A przede wszystkim, porozmawiać z Chelą. Mieszka tu tyle lat. Na pewno słyszała o Bezimiennej Kobiecie. Odczekała chwilę. W końcu złapała ją.
- Chela!
- Fatimsa? – o mało się nie przewróciła, ale nie mogła dać po sobie poznać że jest zdenerwowana. Musi się uspokoić. Najlepiej szybko zmienić temat
- Chcesz coś zimnego z bufetu? Bo podejrzewam, że tylko na to czekasz?
- No po części, napiłabym się czegoś lodowato zimnego. Strasznie dziś gorąco.
- Wejdź.
Podeszła wraz z nią do bufetu. Usadowiła się na krześle, i czekała na właściwy moment.
- Tak dzisiaj parno, że nie miałam siły otwierać baru wcześniej. Nie wysyłałam Aresii albo Nastii, by mnie zastąpiły. Po co torturować te dziewczyny na takiej dusznocie? Ile chcesz kostek lodu? – spytała szykując chłodzący napój.
- Mogą być trzy.
- Już się robi. Orzeźwiający napój Mamy Cheli. Smaczny? – starała się nie tracić humoru.
Klientka zrobiła kilka łyków, po czym oceniła.
- Raczej zimny…. Ale w tym pozytywnym sensie – zaśmiała się dziewczyna. Rozejrzała się po obu stronach. Jeszcze niewielu klientów zdążyło się pojawić. Ma szansę. Nikt nie usłyszy. Przełknęła lekko ślinę. Trochę boi się znienacka o to pytać, ale ciekawość w końcu i tak zwycięży:
- Chela – szepnęła – przepraszam, że tak szepczę, ale… to delikatna sprawa.
Kobieta czyściła kieliszki i zamieniała się w słuch. Choć jeszcze nie padła ani jedna sylaba, wiedziała o czym chce z nią porozmawiać.
- Czy słyszałaś kiedyś o Bezimiennej Kobiecie z dżungli?
Utopiła się! Ma ją! Złapana na haczyk! Co teraz? Powinna szybko znaleźć jakąś wymówkę. Może wypróbuje tę:
- A kto o niej nie słyszał? Wszyscy znają tą bajeczkę.
Jakże żałosny poziom odpowiedzi. Mogłaby wymyślić coś bardziej oryginalnego. Wiedziała od początku że to nie poskutkuje. Fatimsa nie była tak łatwowierna jak Aresia.
- Nie chodzi mi o mityczną postać. Tylko o to, że ona naprawdę istnieje – tłumaczyła, jakby Chela słyszała to pierwszy raz w życiu – nosi ciemne ubranie, a twarz zakrywa czarną jak smoła woalką. Żyje głęboko w dżungli. Czyżbyś nie słyszała o niej?
- Pie-pie-pierwsze słyszę – pociła się. Chyba czas przestać zgrywać idiotkę z telenoweli dla małolatów. Przecież zdawała sobie sprawę z bełkotu, który miał przyjmować rolę dialogu. Zresztą marnego dialogu.
- Dobrze… przysuń się bliżej – skinęła, widząc że w barze przebywa już kilka osób. Zbliżyła się na wysokość jej boku i na ucho wypowiedziała tylko trzy słowa – nad wodospadem, 19.00.
XXXVI
- Do 19-tej jeszcze godzina. Chyba odwiedzę cmentarz. Nie, nie po to żeby się zobaczyć z blachą. Nie to miałam na myśli – gadała z własnym odbiciem, doglądając poprawek z urodzie – do kogo ja mówię? Jestem tak nudna, że pewnie nawet własne odbicie ma mnie dosyć!
Odsłoniła ramiona najlepiej jak się dało. Chciała założyć zieloną bluzkę z długim rękawem, ale pogoda uniemożliwiła jej to. Szkoda, bowiem był to jeden z jej ulubionych strojów. Jeśli ma się spotkać z Bezimienną Kobieta, powinna się dobrze prezentować.
Ani się oglądnęła, a już była pośród setek nagrobków. Jak zwykle przyszła na grób don Hernana Delami by pocieszyć go i wyznać, że jej stosunki z Aresią układają się już pomyślnie. Swoją podróż kontynuowała, przeglądając kolejno następne tablice z nazwiskami. Sporo zdążyło umrzeć, od czasu założenia miasta. Większość w czasie zarazy, drudzy po prostu ze starości. Nazwiska wydawały jej się znajome, znała połowę mieszkańców na pamięć, drugą połowę znała z widzenia. Przeszła się cztery razy w obie strony, by zrobić jeszcze na koniec kółko.
Ciekawe , gdzie został pochowany ojciec? Przecież to w końcu jej najbliższa rodzina, której nigdy nie poznała. A matka ciągle się wykręca.
- Do diabła! – mruknęła, z bezsilności niewiedzy o przeszłości – wybacz Panie, nie chciałam! Tak mi się wymsknęło – ganiała się za nie poszanowanie spokoju zmarłych – Za rzadko tu przychodzę. Może…. – chwyciła się twarzy – nie daj boże, utopił się, albo gdzieś przepadł w dżungli.
Ma szczęście! Lub pecha. Jest tu Armando.
- Zaryzykuje! Zapytam się go! – postanowiła, grabarz, cały czas wiedział, że krząta się po cmentarzu fikcyjna narzeczona, ale postanowił poczekać aż sama do niego przyjdzie. Nie musi się wysilać. Choć Fatimsa go nie cierpi, to coś ją do niego lgnie i to niemalże co chwila.
Akurat poprawiał odstępy pomiędzy grobami. Lubił symetrycznie ułożony układ pochówków, no a przede wszystkim porządek. Ta pasja zajmowała mu tu sporo zajęcia. Nagle usłyszał za plecami znajomy głos – przyszła góra do Mahometa – prawił sobie w duszy. Zachowując zupełną obojętność, odparł sucho:
- Witam, czym mogę służyć?
- Co tak oficjalnie, blacharzu? Nie żebym miała jakieś „ale”, tylko zwykle jesteś bardziej otwarty – próbowała przyjaznym tonem zdobyć potrzebne informacje.
- Pracuje, jakbyś nie zauważyła. O co chcesz mnie pytać. Jeśli chodzi o datę ślubu. To sama ją ustal. To twoja gra. Ja ją tylko zacząłem. Ciekawi mnie teraz jak ją zakończysz. To już twoje zadanie.
- Bardzo śmieszne! Aresia też siedzi w tym bagnie absurdu – prychnęła – jeśli mamy iść na języki, to najlepiej wszyscy troje. Podobno w tłumie raźniej
- Nie przyszłaś, żeby mówić mi te dyrdymały. Trajkoczesz jak papuga, tyle że bez sensu. Mów o co się rozchodzi i zostaw mnie, dobrze? Mam swoją pracę.
- A ja mam swoje 23 lata i będę z nich korzystała – po co mu to mówi? Jakby nie wiedział ile ma lat. Czasami walnęłaby się głowę za brak schematyczności w wypowiedziach – właściwie to przyszłam, żeby zapytać się... czy…
- Czy? Czy co? Czy jestem prawiczkiem? – to pytanie było całkowicie nie na miejscu. Ale skoro mu się śpieszy, a Fatimsa się nie streszcza, pomęczy ją trochę dziwnymi… szczerymi pytaniami. A co! Szybko ją tym spławi.
- Że jak? Zaraz… jesteś leworęczny! Zauważyłam, to gdy podawałeś mi jedzenie w dżungli. Nie opowiadaj mi tu głupot!
- Chyba mi nie powiesz, że nie wiesz co to znaczy prawiczek? Aresia aż tak jest mało wyuczona? Nie wierzę.
Fatimsa znowu znokautowana jego kpiącym tonem. O co mu chodzi? No tak, brak wiadomości z zakresu pewnej wiedzy. To tak jak z książkami – możesz przeczytać początek i koniec, ale i tak nic nie zrozumiesz, nie zaznajamiając się ze środkiem. Mogłaby rzeczywiście spytać się Aresii, ale nie starczy jej odwagi, tym bardziej iż zaczynała podejrzewać, że to sprośne słowo. A nie zacznie go literować, bo spaliłaby się ze wstydu.
- A idź… idź… - w odwecie zabrakło jej słów. Znowu nokaut.
- Pod ślubny kobierzec? A co ja tam sam będę robił? Najpierw ty się tam zjaw. To pójdziemy, tu i tam… państwo Ferrera… - szydził – Fatimsa Flores de Ferrera. I co ty na to? Na pewno nie jesteś zainteresowana?
- Jesteś niemożliwy! Blachasta, bezmyślna puszka! Nie będę mówiła, że cię nienawidzę, bo nie lubię się powtarzać – wrzeszczała w odwecie – powiem więc tylko: nie kop za głębokich dołów, bo w końcu do którego wpadniesz, a ja ci na pewno nie pozwolę się wtenczas wydostać!
- Pewnie, bo dołączysz do mnie – dodał niepotrzebnie, wprowadzając ją tym samym w jeszcze większą furię.
XXXVII
Trzasnęła drzwiami. Estefania podskoczyła z przerażenia. Natychmiast zaczęła ganić córkę, za straszenie rodzicielki:
- Co to? II wojna światowa czy jak? Chcesz żebym wyskoczyła z siebie?
- Wybacz mamo, ale mam swój prywatny kwitek problemów – oświadczyła bez dalszych wyjaśnień.
- Jak to prywatny? Mieszkasz pod moim dachem, wiesz, że chce dla ciebie jak najlepiej!
- Jak najlepiej, co? – spochmurniała, patrząc z żalem na matkę – to powiem ci, że byłam dziś na cmentarzu szukając, grób mojego ojca… Nawet nie powiedziałaś mi jak się nazywał – Estefania poczuła wszechogarniające ja dreszcze – to śmieszne, że w ogóle muszę pytać o jego imię. Córka powinna to po prostu wiedzieć! – zaznaczyła - kiedy byłam mała nie wspomniałaś o nim ani słowem. Zabroniłaś mi pytać. Ale teraz jestem już pełnoletnia i chce znać prawdę. Dlaczego na cmentarzu La Reina Diamante, nie ma nagrobku ojca?
- Córeczko, przede wszystkim nie tym tonem! – zaczęła w dość ostry sposób, zresztą miała rację, Fatimsa wie jakie jest zdrowie matki, nie powinna podnosić głosu.
- Wybacz mamo… pokłóciłam się z Armandem… i teraz wyżywam się na tobie. Przepraszam.
- Po prostu nie powinnaś podnosić głosu. Wszystko da się na spokojnie wyjaśnić…. – sama nie wierzyła w to co mówi. Co tu jest do wyjaśniana? Okłamywała córkę, wstydząc się, że mąż i ojciec porzucił je jak odpadki.
- Dobrze… słucham cię mamo – zniżyła głos i zaczęła delikatnie a nawet i szeptem zwracać się do rodzicielki. Estefania znalazła się pod gradobiciem bezlitosnych pytań, ale nie może jej przecież powiedzieć prawdy. Będzie z tego więcej szkody niż pożytku. Przede wszystkim straci zaufanie Fatimsy. Już za późno by wybiec na prostą. Musi błądzić po koślawych ścieżkach kłamstw, które sama sobie wydeptała.
- Twój ojciec…. Nazywał się… Juan Flores…. I…zgubił się w dżungli, na zachód od miasteczka, były bardzo głębokie bagniska, zresztą do dziś dnia są… - wstrzymywała oddech, by wymyślać coraz to nowsze wymówki – wciągnęły go. Nie miał szans.
- Naprawdę? Mówisz całkowitą prawdę? – dopytywała się wciąż niedowierzając.
- Tak! Tak! Córeczko! Całkowitą prawdę! Nie wypytuj mnie więcej! – schowała twarz w dłoniach, jakby wstydziła się własnych słów. Fatimsa, przytuliła matkę do siebie i dodała szeptem – spokojnie mamo. Nie płacz… teraz rozumiem, dlaczego tak zabraniasz mi chodzić na bagna. Dziękuję że powiedziałaś mi prawdę. Naprawdę bardzo się cieszę.
Poskutkowało. Estefania mogła odetchnąć. Dobrze że nie zamierzała tego ciągnąć. Mogła jeszcze zapytać po co ojciec poszedł na te bagniska. Ale to już sprawa zupełnie innej wagi. Fatimsa, wiedziała od kogo wywiedzieć się szczegółów. Bezimienna Kobieta do końca rozjaśni jej wątpliwości.
Pozdrawiam! Dobranoc! Trzymajcie się
Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 14:27:06 05-08-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:16:18 04-07-09 Temat postu: |
|
|
Aj, a ja bym chciała, żeby dziewczyna się zapytała, bo kłamstwo Estefanii nie jest niczym usprawiedliwone i powinno wyjść na jaw. Ale cóż, nie tym razem, chyba, że dziewczyna dalej zacznie węszyć i dowie się, że nigdy nie było żadnego Juana Floresa. Szkoda, że pokłóciła się z Armando, gość mógłby coś wiedzieć, a raczej ją na coś naprowadzić, bo chyba jest za młody, żeby coś wiedzieć. Ciekawe, co się zdarzy o tej 19! |
|
Powrót do góry |
|
|
Renzo Arcymistrz
Dołączył: 10 Kwi 2007 Posty: 27840 Przeczytał: 58 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 1:52:29 04-07-09 Temat postu: |
|
|
Więc "La Historia de Amor" to całkiem świeżutki projekcik Coś jak mój "Aniołek", ale on już ma pierwszy odcinek - fakt - który mało coś mówi, ale chciałem przygotować przyszłych czytelników na znacznie chudsze odcinki niż te, z którymi spotykają się w "Roxanie" czy "Zdarzeniu" Jestem ciekaw, jak wygląda napisane przez Ciebie "chuchro", bo z tak owym się jeszcze niespotkałem w Twojej twórczości, a jeśli nawet to był to rarytas Za komentarz do filmiku EI gorąco dziękuję; długo biłem się z myślami, czy aby odpowiedniej ścieżki dźwiękowej użyłem w promie i chyba jednak dobrej, z czego jestem zadowolony.
Teraz do odcinków... No niby są trzy, a jednak dla mnie to za mało tymbardziej, że masz ich w nadmiarze Po raz kolejny pochwalę opisy - dzięki Twojej wyobraźni i prawdziwemu talentowi są tak realnie przedstawione, że aż w moim pokoju z trudem złapać oddech od duchoty jaka mi się udziliła A fragment z "degustacją" orzeźwiającego napoju Mamy Cheli - aż chciałoby się poczuć ten smak w ustach... Chela została przyciśnięta do muru przez córkę przyjaciółki. Ciekawe, jak z tego wybrnie? Wyzna Fatimsie całą prawdę? Przekonamy się o 19 pod wodospadem... w środę?
Poszukiwania grobu ojca skończyły się dla Fati fiaskiem. Kolejna kłótnia udaremniła jej "przesłuchanie Blachy", który nieźle ją "zagiął" pytaniem o prawiczka A nasza droga Fati jak zwykle się nie popisała
Oj Fatimsa, koniecznie musisz zasięgnąć kolejnych korepetycji u Aresii z zakresu WOS
Estefania co raz bardziej pogrąża się w sieci własnych kłamstw. Teraz jeden zły ruch (jak nie kilka) i sama się zaplącze To okropne, co robi córce. I więcej kłamstw naopowiada Fatimsie, tym gożej dla jej sumienia. A Fati prędzej czy później sama odkryje prawdę, a wtedy pozostanie wielki żal do Estafanii.
Rozpisałem się jednak, ale jest teraz lżej ;P Akmulatorek psychiczny naładowany i tylko czeka, aż przeleję to i owo albo na "Roxanę" albo na "Zdarzenie", jednak fizyczność daj oznaki zmęczenia Spróbuję zapisać streszczenie EI na komórce
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki Ja się zemszczę za to oczekiwanie |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:45:21 05-07-09 Temat postu: |
|
|
Cytat: | - Do diabła! – mruknęła, z bezsilności niewiedzy o przeszłości – wybacz Panie, nie chciałam! Tak mi się wymsknęło |
Teksty tej dziewczyny są świetne, jej się nie da nie lubić Z całą jej prostolinijnością i... ograniczoną wiedzą w kwestiach życia intymnego Nazwanie Armanda "puszką" bardzo mi się spodobało. Brakowało mi ich uszczypliwości, fajnie, że doszło do kolejnego spotkania
Chela najwyraźniej jest kiepską kłamczuchą, ale to wystarczyło. Estefania również plącze się w sieci kłamstw utkanych przez siebie. Nadal uważam, że Fatimsa powinna poznać prawdę
Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki ;* |
|
Powrót do góry |
|
|
Fuente Big Brat
Dołączył: 19 Lip 2008 Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:05:02 07-07-09 Temat postu: |
|
|
Kiedyś sami się zaplączą w te wszystkie swoje kłamstwa xP
EDIT: nie ma to jak treściwy komentarz. Dzisiaj wtorek, o ile nic mi się nie pomyliło... Jak obrona?
Ostatnio zmieniony przez Fuente dnia 17:06:11 07-07-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 18:42:44 08-07-09 Temat postu: |
|
|
Black Falcon:
O 19-tej wydarzy się coś, co poprzedzi następne bardzo ważne wydarzenie. Estefania mogę powiedzieć tylko tyle, że będzie spała spokojnie, bo nic nie zdradzi.
Renzo:
No i proszę. Chyba rzeczywiście moja lektura wydziela jakieś fluidy w twoją stronę bo nie dość, że wspaniała entrada do "Zdarzenia" to i z pewnością będzie obiecujący newik
A "Chuchro" w moim wykonaniu? Wierz mi, że to mógłby być niezwykły popis mojego grafomaństwa, jak to ostatnio wyszło z moją pracą licencjacką - obroniłem na 4,5 czyli mój wielki sukces, ale powiem ci szczerze, że moja praca, którą przeczytałem raz jeszcze przed obroną jest wg mnie szczytem grafomanii, ale promotor zachwalał, kolega też zachwalał więc się może lepiej zamknę, po powiedziałbym coś brzydkiego, czego bym, nie chciał. Zresztą zdradzę co:
Otóż, zawsze kiedy widzę zachwalającego i samokrytykanta przypomina mi się fragment jednego z odcinka "Simpsonów", gdzie:
Krusty - komercyjna, przereklamowana gwiazda programów telewizyjnych dla dzieci, czyta recenzję swojego wczorajszego występu, które krytycy okrzyknęli jako żenada wieczoru. Krusty rozpacza nad marnością swojego występu, a wówczas jego najbliższy przyjaciel Mel mówi:
- Mówi się, że każdy opis jest dobry.
A Krusty mu na to:
- Mówi się, że jesteś idiotą.
Dla mnie to perełka humorystyczna, ale nie każdy mógłby się zaśmiać, gdybym coś mu takiego powiedział , więc chyba teraz rozumiesz, że wolałbym nie puszczać "chuchra" między ludzi .
Monioula:
Fatimsa ma ciekawą skarbnicę tekstów, ale ostatnio Aresia dodała do swojej księgi multum nowych „złotych myśli” . Powinny się pojawić na dniach.
Alveaenerle:
Dawniejszy nick był ładniejszy, na tym sobie na razie łamię język, ale pewnie przywyknę. Obrona bardzo dobrze, oj coś czuję, że mnie ktoś wspierał i to mocno – chyba się domyślam kto mnie inspirował duchowo – bo to 4,5 chyba nie było tylko moją zasługą .
Specjalnie z tej okazji, aż trzy odcinki Miłej lektury kochani
XXXVIII
19.00 punkt nad wodospadem. Musi być punktualna, poza tym Chela ceni sobie tę cechę. Tak jak powiedziała zjawiła się nawet i wcześniej. Chela nerwowo jednak rozglądała się wokół.
- Jestem – zawołała.
- Chcesz, żeby całe miasto usłyszało? Trochę zwolnij z emocjami – upomniała, na co Fatimsa posłusznie spuściła głowę.
- Przepraszam, to przez emocję, wiem gdzie chcesz mnie zaprowadzić – szybko zdjęła maskę tajemnicy.
- Skoro wiesz, to teraz ucisz się i nie odzywaj dopóki nie pozwolę – rozejrzała się uważnie wokoło. Ponowiła czynność jeszcze kilka razy.
- Nikt nie może się dowiedzieć – domyśliła się szybko dziewczyna, dziwnych gestów, jakie wykonywała barmanka. Kiedy dała znak że mogą ruszać, dziewczyna niczym piorun popędziła naprzód troszkę jakby próbując uciec spod oka Cheli. Jakby znała tę dżunglę na pamięć. Po prostu świadomość że zobaczy tę biedaczkę i być może dowie się co nieco o swoim ojcu, potęgowała jej ciekawość.
- Zwolnij trochę – zatrzymała ją – nie pędź tak, bo się zgubisz, pamiętaj, że już raz ci się to zdarzyło.
Alarm był niczym rozkaz. Posłusznie pozwoliła się teraz prowadzić. Faktycznie jak mówiła Chela, mogła się zgubić, wszystko było takie do siebie podobne. Jednak jedno z wielu wysokich niczym wieżowce drzew różniło się od innych. Ktoś wybił w korze jednego z tych kolosów dwie długie, grube linie. To miał być znak rozpoznawczy na ścieżce prowadzonej do domu. Jeszcze się nie ściemniło, więc ślad był jeszcze widoczny. Fatimsa spokojnie zapamiętywała wszelkie wskazówki na drodze. Może kiedyś sama się do niej uda. Zostaną najlepszymi przyjaciółkami? Dzięki niej, wyjdzie na powierzchnię – do ludzi. Sugerowała że tego Bezimiennej Kobiecie brakuje najbardziej.
Kolejnym skarbem na ścieżce były dość ciekawie pozostałości po zdemolowanych niegdyś terenach przepięknych zielonych paprotek. Ostatecznie niewiele z tego zostało, ale sprawiało wrażenie, że jest to bardzo ważny element na ścieżce.
W końcu zza drzew wyłoniło się domostwo Bezimiennej Kobiety. Fatimsa poczuła się dziwnie, jakoś inaczej. Jakby miała zobaczyć tę postać po raz pierwszy. Napełniło ją zdenerwowanie. Niepotrzebnie tu przyszła. Bezimienna Kobieta na pewno nie życzyła sobie jej wizyty. Ale przecież teraz nie ma już odwrotu. Musi rzucić się na szerokie wody.
Chela pchnęła ją naprzód, jakby chciała w ten sposób pokazać, że przyszła do dżungli w formie osoby towarzyszącej a nie jej przewodnika. Odgłosy ich stóp, nie zmyliły czujnego słuchu znachorki. Wiedziała, że to ani węże ani jaszczurki. To ludzie zawitali. Wyszła szybko na ganek i ujrzawszy Chelę, bardzo się ucieszyła, ale też nieco zaskoczyła. Zwykle barmanka odwiedza ją znacznie później. Widok Fatimsy nie zrobił na niej wrażenia negatywnego. Ucieszyła się i to ogromnie!
XXXIX
- Wejdźcie moje drogie, wejdźcie! – zapraszała – widzę Chela, że przyprowadzasz mi gościa, i to wyjątkowego gościa. Nie ukrywam, że nie spodziewałam się dzisiaj twojej wizyty. Niebo było takie niespokojnie. Po południu padało.
- Właściwie to nie ja przyszłam do ciebie, ale ona – wskazał na Fatimsę. Dziewczyna troszkę się bała kiedy kobieta w zasłonach lustrowała ją wzrokiem, może zaraz ją niegrzecznie wyprosi, albo… nie to musi być dobra osoba. Coś jej tak podpowiadało.
- Dzień dobry… miło mi znowu…. Właściwie to ja – niepewność, spowodowała że zaczęła się jąkać. Nie mogła doczekać się tej chwili, a teraz pragnęłaby aby się skończyła. Niech przestanie na nią patrzeć. Spod woalki, można było dostrzec jej ciemne oczy. Wiedziała, że się w nią dokładnie wpatruje.
- Wiedziałem, że nie dane mi będzie dzielić tej tajemnicy jedynie z Chelą. Czułam, wielokrotnie że odgłosy natury bywają nieprzychylne na ten zwarty krąg jaki sama sobie stworzyłam. Nie bój się moja droga. Rozgość się i pytaj o co chcesz, już nie czas na tajemnice. Za późno.
Dziwna kobieta, jeszcze przed kilkoma dniami, tak bała się jej wizyty, a teraz otwiera się przed nią bez powodu. Ale naprawdę nie może być zła. Jeśli Chela jest jej dobrą przyjaciółką.
- Chciałam.. chciałabym wiedzieć, jak… jak zaczęła się pani znajomość z Chelą?
- Myślę, że nie warto ją okłamywać – dopomogła Chela i sama wyjaśniła jak doszło do zawiązania znajomości. Dla Fatimsy sprawa wydawała się prosta, ale nie rozumiała, dlaczego kobieta odcina się od świata zewnętrznego.
- Ale… dlaczego… dlaczego tu pani.. mieszka. Sama – to pojęcie, chyba nie było dosyć szczególne dla znachorki. Praktycznie odparła jakby było jej obce – sama? Kochana nie jestem sama. Mam Chelę, amazońską faunę, która jest mi ostoją. Czegóż więcej mogłabym żądać? Mam wszystko co chciałam mieć. Nie pytaj mnie o powody dlaczego tu żyje – poczyniła pauzę, jakby szukała właściwego sformułowania odpowiedzi – tak po prostu musi być. Wybacz, ale nie czuje się z tobą jeszcze związana przyjacielską więzią, dopiero kiedy będę mogła ci zaufać, powiem ci prawdę. Na razie niewiedza musi ci wystarczyć.
- No dobrze… ale nie pytam pani o szczegóły. Naprawdę to mi wystarczy – oszukiwała się. W duszy pragnęła wykrzyczeć „Powiedz prawdę, dosyć tego!”, ale przecież wiedziała, jak bardzo mogłaby tym ją skrzywdzić.
- Zostawię was, myślę, że macie wiele do omówienia – odezwała się nagle Chela, po czym udała się na ganek. Fatimsa będąc sam na sam z Bezimienną Kobietą, mogła dać upust swej ciekawości.
- Czy mówi pani coś nazwisko Juan Flores? – spytała spontanicznie.
- Słucham?
- Zna go pani. Domyślam się, że Chela informuje panią o wszystkim. Stąd też wiedziała pani o mnie, Armandzie i pewnie reszcie mieszkańców. Wszyscy gromadzą się w barze Cheli, to centrum plotek.
- Nie ukrywam że tak jest. Cieszę się, że mnie szybko rozszyfrowałaś – uśmiechnęła się – to dobrze. Czuję, że szybko zostaniemy przyjaciółkami. Wiesz, że znajomość ze mną, to ogromna tajemnica, i zobowiązujesz się ją dotrzymać? – tutaj spoważniała, mówiąc ostro wyznaczyła warunki. Nikt nie może się dowiedzieć.
- Rozumiem. O to się proszę nie martwić.
- Tylko cię sprawdzam. Złożyłaś przysięgę na pamięć matki. A to bardzo silny łańcuch.
Nie wytrzymała, Bezimienna Kobieta zdawała się zignorować jej pytanie o rodzinę, więc spróbowała jeszcze raz. Na nazwisko Juan Flores, ta wzruszyła ramionami:
- Moja droga, nie mam pojęcia co chcesz wiedzieć, ale jeśli ktoś namieszał ci w głowie, to chciałabym byś była tego świadoma. Nikt taki jak Juan Flores, nie mieszkał, ani nie mieszka w La Reina Diamante. Jeśli szukasz dalszej rodziny, to powinnaś wypytać się matki. Ja w tej sprawie nic ci nie pomogę.
Zamurowało ją „Nikt taki jak Juan Flores, nie mieszkał, ani nie mieszka w La Reina Diamante” – jeszcze raz dokładnie przeanalizowała słowo po słowie – czy prawda może boleć, czy tylko dokuczać? W tej chwili to drugie schorzenie, zaczęło ją zamęczać.
- Jeśli ona mówi prawdę, to Juan Flores może nawet nie istnieć, nie być człowiekiem z krwi i kości. Tylko fikcyjną postacią wymyśloną na zabicie czasu przez matkę. Zostałam oszukana! – krzyczała duszy.
Nie miała czasu na zabicie złości, jak najszybciej pożegnała się ze znachorką i zmusiła Chelę, by wyszły. Bajka o rzekomym złym stanie matki, która w chwili obecnej czuła się świetnie, poskutkowała. Bezimienna Kobieta pożegnała się, mając nadzieję, na szybkie ponowienie wizyty. Jednak czuła, że dziewczynę trapi coś ważnego. Sama nie spostrzegła się, że to ona była głównie powodem zmartwienia. Naprowadziła dziewczynę na poszukiwanie prawdy o rodzinie.
Fatimsa kiedy tylko dotarła do domu, silnym ruchem ręki, otworzyła drzwi i stojąc w progu zawołała głośno:
- Mamo, powiedz prawdę! Juan Flores nie istnieje, czy tak? – jednak nie otrzymała odpowiedzi. Zapaliła światło, i ujrzawszy leżącą na podłodze matkę, szybko zmieniła ton głosu.
- Mamo, mamo, co ci jest? – doszukiwała się odpowiedzi, w martwym, niereagującym już ciele rodzicielki.
XL
Fatimsa szybko odszukała winowajcę. Silne przeżycie traumatyczne, spowodowane zapewne przez córkę. Matka nie mogła pozbierać w sobie kłamstw związanych z ojcem, a ze strachu przed prawdą, dostała zawału, a silne jak na nią serce, jednak się poddało.
Na pogrzebie, zjawiło się całe miasteczko. Trumna lśniła, od artystycznych uzdolnień Armanda. Nie tylko zakopywał zmarłych ale i przygotowywał ceremonie pogrzebowe, nawet trumny i nagrobki wychodziły spod jego ręki. Pocieszała się po trosze, że ostatnie miejsce spoczynku matki wykonał ktoś kto znał ją, a nawet cenił jej osobę.
Chwilowo musiała odłożyć na bok wszelkie animozje względem Armanda. Nie czas teraz na kłótnie. Nagle zupełnie niespodziewanie zaczęło brakować jej uścisku matki, jej opiekuńczych ramion, który kryły ją przed niebezpieczeństwami, gdy tylko pojawił się Armando, z dość popularnym i dość różnie interpretowanym zwrotem: „Tak mi przykro”, nie czekała ani chwili. Dopadła jego ramion i przytuliła się najmocniej jak tylko potrafiła. Nie znosiła go, ale poczuła że jest ona jakby skarbnicą, ciepłą ostoją gdzie może się ukryć przed bólem.
- Zabiłam ją. To ja ją zabiłam! – krzyczała przez łzy. Ale Armando wiedział jak należy się zachować. Odrzucił głupie docinki na bok. Miał przed sobą zrozpaczoną dziewczynę, którą należało pocieszyć, odszukał jej wzrok i przemówił niemalże szeptem.
- Posłuchaj, nigdy ale to przenigdy się o to nie obwiniaj, rozumiesz? Tam leży, ktoś kto cię bardzo kocha i ty kochasz. Własne dziecko nie zabija rodzica. Zapamiętaj to sobie, dobrze? – jego głos pocieszenia wyraźnie koił jej łzy. Dziwne, ten facet naprawdę wydawał się jakiś inny. Nieważne, nie będzie teraz doszukiwała się w nim niepotrzebnych plusów. Mimo to usiadła obok niego, w towarzystwie Aresii która podtrzymywała ją na duchu. Przed pochówkiem, wybrani mieszkańcy wedle tradycji, mieli okazje powiedzieć co nieco do siebie na temat zmarłego. O Estefanii Flores głęboko wypowiedziała się Chela. Gdy tylko weszła na mównicę, głośno tłumaczyła ile znaczyła dla niej ta kobieta:
- Nie była bogata, ani nie była biedna, to była Estefania Flores. Najlepsza kumpela, jaką mogłam mieć a przede wszystkim – najwspanialsza osoba w La Reina Diamante. Nie obraźcie się, jeśli wychwalam ją ponad inne osoby, które również wiele dla mnie znaczą, ale Estefania… Zajmuje w moim sercu szczególne miejsce. Wszyscy ją kochaliśmy i chcielibyśmy, aby jeszcze wypiła z nami na przyjęciu, poplotkowała na rynku, czy poszydełkowala ze znajomymi. Ale prawda jest taka, że ona wciąż z nami jest. Nieważne, czy zakopiemy ją jakimś tam dołku i położyła na zasypanym miejscu mnóstwo kwiatów! Nieważne, czy pójdziemy raz czy dwa razy w tygodniu, by zobaczyć jej grób! To wszystko bełkot! Tam będzie dla wszystkich. Za to dla każdego z nas pojedynczo zostanie w jednym miejscu, które nie potrzebuje, obchodów i kultywowania jej osoby – nasze wspomnienia. W naszej pamięci pozostanie na zawsze, bowiem nie łatwo o czymkolwiek zapomnieć. Wierzcie mi! Ta stara wariatka, która by z nami pożartowała, jeszcze pożartuje! Nie raz przywołamy ją do życia! Ja wam to mówię! – dodała kończąc. Po ciszy nastała burza oklasków. Chela posiadała duszę demagoga. Poruszyła zasmuconych od tego stopnia, że ostatnie pożegnanie, połączone ze słowami księdza Martina, nie smuciło ich, a za to cieszyło, że jeszcze nie raz Estefania Flores odwiedzi ich w barze Cheli. Tego mogli być pewni.
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|