|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Fuente Big Brat
Dołączył: 19 Lip 2008 Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:11:59 13-07-09 Temat postu: |
|
|
Pierwsze dwa odcinki (swoją drogą, ciekawy zwrot, nieprawdaż? ) były bardzo smutne, ale czego można się spodziewać po śmierci jednej z bohaterek... Ale trzeci mnie zachwycił Naprawdę! Pan Blacha wyznał jej miłość (wreszcie, wreszcie, wreszcie!), a ona, zrozpaczona po śmierci matki, odtrąciła go... W sumie ją rozumiem, po takiej stracie nie chce się pakować w nowe związki, a przy okazji zadaje cierpienie blacharzowi
Oglądałam sobie dzisiaj rano starą dobrą 'Dumę i uprzedzenie' jeszcze z parą Firth&Ehle i tak sobie zestawiłam scenę pierwszych oświadczyn Darcy'ego z wyznaniem Armanda. Obaj wyznali miłość, nie wiedząc, jak właściwie się zakochali w tych kobitkach, a one ich odtrąciły...
Matko i córko i cała reszto rodziny, chyba staję się romantyczką
Z nadzieją, że Fatimsa pozbiera się jakoś, a Armandzio jej w tym pomoże, pozdrawiam i jednocześnie jestem pewna, że ich losy wcale nie będą szczęśliwe, wręcz przeciwnie - znając twoje ślimakowe zdolności do mieszania w życiu bohaterów jestem tego pewna... |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 13:13:02 14-07-09 Temat postu: |
|
|
Pan Blacha zrobił swoje i pan blacha może odejść. Nie mam na razie dobrych wieści. Troszkę się tam namiesza, ale zanim to nastąpi... mam dla was niespodziankę w postaci punktu kulminacyjnego pewnego wątku - ale co to będzie? Jutro się dowiecie .
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Fuente Big Brat
Dołączył: 19 Lip 2008 Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:18:08 14-07-09 Temat postu: |
|
|
Pan Blacha nie może odejść! Ja się kategorycznie nie zgadzam i w ogóle nie ma o tym mowy!
Już się nie mogę doczekać jutra ^^ |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 12:56:25 15-07-09 Temat postu: |
|
|
XLIV
Ujrzawszy nad ranem zmęczonego nocnym stróżowaniem Armanda, Chela była zaskoczona. Nie tylko nie wyjaśnił jej co tu robi, ale i zasiał w głowie chaos mówiąc tylko:
- Fatimsa i ja nie jesteśmy już parą. Postaraj się by to się rozeszło, dobrze?
To było wszystko co od niego usłyszała. Fatimsa spała, biedactwo, musiała całą noc rozpaczać, jeśli teraz zapadła w sen. Nie będzie jej budzić, niech sobie śpi.
Jak najszybciej udała się do baru. I tu ponownie się zdziwiła. Aresia kończyła już szorować podłogi. Dziewczyna spisuje się na medal. Chyba wreszcie będzie z niej dumna.
- Jak pani widzi, doña Chela – mówiła Aresia wypłukując ścierkę – już prawie wszystko zrobione. Chciałam, się z tym jak najszybciej uwinąć, by potem pobyć trochę z Fati. Biedaczka w samotności całkiem się załamie.
- Tak, masz rację. Możesz to zostawić, sama dokończę. Powiem Nastii, żeby cię zastąpiła. Idź do domu, przebierz się a następnie odwiedź przyjaciółkę. Masz dzisiaj wolne.
- Naprawdę? – aż oczy jej się zaświeciły – jest pani kochana! – uwiesiła się jej na szyi.
- No już, bo jeszcze zrobisz ze mnie mamusię, a ja nie chcę niańczyć dzieci, nie lubię tego. Przestań już – ponaglała, choć tak naprawdę była bardzo szczęśliwa, z akceptacji Aresii, wcześniej udając że nie słyszy, nasłuchała się od dziewczyny wielu narzekań na swój temat.
- Jest pani bardzo dobra! Najlepsza – przymilała się jeszcze bardziej.
- Dobra, dosyć! Po prostu idź, bo się rozmyślę! – ponagliła. Kiedy dziewczyna znikła, mogła dokończyć mycie podłóg i otworzyć bar. Miała przed sobą wielki dzień. Wielu będzie gadać dzisiaj na temat Estefanii. Niedawno zmarła stanie się bohaterką wieczoru.
Pierwszym klientem, okazał się być dzisiaj Pancho. Uśmiechnięty, i w miarę nie przybity śmiercią Estefanii, zamówił dwa kufle piwa. Poczynił kilka łyków i zwrócił się do Cheli:
- Napijesz się ze mną? Mam jeszcze drugi pełny? – przypomniał że zamówił dwa kufle.
- Nie dzięki. To twoje zamówienie, więc nie będę ci go odbierać – odrzekła ze śmiechem.
- A tam zaraz odbierać. Napij się, wiem że chcesz – nalegał.
Nie mając nic przeciwko wobec siebie samej, wzięła porcję napoju i poczyniła kilka mocnych łyków.
- Nie wiedziałam, że jest aż takie zimne. Jak ja dawno nie piłam piwa.
- To prezent ode mnie. Chciałem ci podziękować – odrzekł dość dziwnie. Przez moment postawił barmankę w nietypowej sytuacji.
- Dziękować, za co? Jeśli chodzi o Estefanię, to nie musisz. Po prostu dbałam o nią jak o każdego z was!
Popatrzył na nią ironicznie, po czym powtórzył.
- Chciałem ci podziękować… ale nie ze Estefanię. Wiesz o co chodzi – zaśmiał się. Był chyba lekko już podpity. Tak wywnioskowała. Od jednego piwa, w dodatku słabego, mu nie odbiło. Musiał coś wcześniej wypić.
- Nie wiem. Słuchaj! Może tego nie widać, na pierwszy rzut oka, bo dobrze się maskujesz, ale jesteś wypity! Wyjdź stąd. Pijaki mają wstęp późnym wieczorem! – przypomniała.
- Eh... Chela, nie panikuj. Chciałem tylko… - kiwając rękami w jedna i drugą stronę odrzekł z wyprostowanym w nią palcem – przekaż Marii Elenie, że nadal ją kocham, nawet jeśli ona twierdzi, że jest inaczej.
- Co?! – zamurowało ją. Maria Elena? Nie. Nie mógł się dowiedzieć.
- Przekaż jej to, okej? – poklepała ją po ramieniu, odchodząc w miarę prostej pozycji. Nie wypił tyle, by chwiać się na wszystkie strony, w końcu Chela z początku nie poznała że był pijany.
- Wyszedł – wyszeptała, łapiąc się nerwowo za głowę. Nie… to się nie mogło…
Nie mogła tyle czekać. Musiała jak najszybciej poinformować znachorkę. Ale akurat zaczynały się godziny szczytu. Przemogła się dopiero przez 18-stą. Na szczęście miała do pomocy Nastię. Poprosiła ją, by ją zastąpiła przez resztę wieczoru, w ten sposób mogła śmiało załatwić wszystkie sprawy. Około 19-stej, była już po kolacji, i w miarę spokojna by wyruszyć do dżungli. Nawet nie miała czasu by rozejrzeć się dokładnie, czy nikt jej czasem nie widzi. Odbije sobie ta nieuwagę kiedyś, teraz nie miała ochoty się tym przejmować. Szła i szła, coraz bardziej niespokojnie.
Dopadając drzwi, waliła pięściami tak długo, dopóki, nie usłyszała głosu Bezimiennej Kobiety.
- Moja droga, co jest z tobą? Żywioły, aż grzmią. Nie będzie to burza, w przyrodzie, ale szykuje się tu między nami. Widziałam to! – powitała ją z miejsca tymi słowami.
- I nie mylisz się – z trudem łapała oddech. Biegnąć strasznie się zmęczyła – on wie. Pancho wie. Dał mi to dzisiaj do zrozumienia. Kochana, czy ty to rozumiesz? Pancho wie, o twoim istnieniu. Wie, że nie umarłaś!!
- Nie! – odparła z tego wszystkiego zdejmując woalkę, musiała złapać się za twarz… wargi się jej trzęsły – to niemożliwe. Wszystko tylko nie to. Proszę cię, powiedz, że to nieprawda. On nie może!
- To prawda! – ten głos powoli niszczył cały jej świat. Odwróciła się, przysłuchując się dźwiękom, jakie przebrnęły przez dom. Była pewna, że ten głos musiał należeć do niego – witaj Mario Eleno – odpowiedział Pancho stojąc ze łzami w oczach i niemalże zabijając je wzrokiem. Chelę za trzymanie tego w tajemnicy, a znachorkę za ukrywanie się przed nim.
XLV
Staliby jeszcze długo, gdyby nie, energiczność Pancha. Jak słupy soli, jak żona Lota, która za swoją ciekawość słono zapłaciła. Nie mógł wytrzymać tego milczenia. Miał ją przed sobą. Kobietę, którą kochał od niepamiętnych czasów. Ta sama postać, twarz w której się zakochał, usta które niegdyś całował. Poznawał ją na nowo. Nie mógł do końca w to uwierzyć, choć przed drogą tutaj wiedział co zobaczy, to jednak będąc w finałowym momencie odebrało mu świadomość. Musiał odkrywać wszystko z powrotem.
Energicznie wydobył z siebie tylko dwa słowa, jednak wypowiedziane bardzo głośno, sprawiły, że wszyscy przebudzili z chwilowego szokującego stanu
- TO TY?!
- Pancho?
- Mario Eleno, to naprawdę ty? Tak, to musisz być ty. Ty żyjesz! Jednak żyjesz! – dopadł ją przytulając do siebie, ta szybko go odepchnęła zakrywając twarz
- Nie patrz na mnie! Nie patrz na tego potwora!
Wciąż je miała. Zapomniał przez chwilę o bliznach. To dla nich chciała się z nim rozstać. Mimo, że wtedy była już żonata. Żonata z Bernardem Hurtado.
To wydarzyło się podczas najzwyklejszego dnia w kuchni. Potknęła się upadając na rozgrzaną blachę pieca. Szybko zdołała się od niej odkleić, jednak silny ból spowodował oparzenia. Lekarz mówił, że za kilka miesięcy groźne czerwone niczym krew miejsca na twarzy aż po szyję, w miarę się zagoją, jednak pozostaną jej wielkie, widoczne blizny. Miała szczęście. Zwykle w takich wypadkach, dochodziło do zgonu.
To nie blizny jednak były dlań upokorzeniem, przez które musiała odejść z miasteczka. Zdrada jakiej się dopuściła bolała ją bardziej. Bernardo przecież ją kochał. Ale nie mogąc zapomnieć o Pancho, młodszym od niej o dwa lata, szczeniaku z rynku, doprowadziło to do grzechu. To właśnie myśląc o Pancho, doszło do wypadku. Cieszyła się, że przegoni, go od siebie, lecz on nie chciał. Powtarzał że wciąż ją kocha pomimo wyglądu. W końcu przygnębiona, czuła że ludzie będą na nią spoglądać jak na trędowatą, a świadomość że lada chwila na światło dzienne może wyjść jej zdrada, spowodowała ten radykalny krok. Wolała się odizolować od wszystkiego.
Pewnej ciemnej nocy. Poszła nad rzekę, rozebrawszy się i pozostawiwszy ubrania, pozorując utonięcie.
Mogła bez oporów przystąpić do działania. Słyszała o wielkej czarnej chacie w głębi dżungli, którą wybudowali osadnicy jeszcze przed La Reina Diamante. Była to przechowalnia niektórych towarów, pewnego rodzaju magazyn, jak i altana, miejsce odpoczynku, dla poszukiwaczy złota w okresie tej gorączki.
Szybko się tam zadomowiła, czuła, że może być tu bezpieczna. Nikt jej tu nie znajdzie. W dżungli było gęsto od drzew, ponuro od braku nadmiaru słońca i czaiła się tam również śmierć, bowiem wiele żarłocznych i jadowitych stworzeń tam grasowało. Dla Marii Eleny była to początkowo walka o życie. Nowe pożywienie, nieustający gorąco i dusznota. Brak wystarczającej ilości słońca, przyprawiał ją nieraz o słabość. Mimo to i z tym problemem sobie poradziła. Przeglądając stare meble jakie były w środku znalazła kilka starych czarnych szat. Zrobiła sobie z nich strój, a twarz zakryła czarna woalką, by już nigdy nie musieć jej oglądać.
Była szczęśliwa, chociaż samotna. Miała Chelę, za towarzystwo. To od niej między innymi dowiedziała się o samobójstwie męża. Bernardo strzelił sobie w głowę, na wieść o śmierci żony. Długo borykała się z jego stratą, ale nauczyła się ignorować ból. Była teraz kimś zupełnie innym. Maria Elena umarła opuszczając miasto. Narodziła się za to Bezimienna Kobieta – postać bez przeszłości i bez przyszłości. Była stworzona dla teraźniejszości. Żyła chwilą. |
|
Powrót do góry |
|
|
Fuente Big Brat
Dołączył: 19 Lip 2008 Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:54:09 15-07-09 Temat postu: |
|
|
Ja teraz siedzę przed monitorem i wytrzeszczam oczy tak, że o mało mi nie wypadną z orbit.
Miał być moment kulminacyjny pewnego wątku, owszem, był, ale jakiego wątku! Najciekawszego w całej FATIMSIE! [No dobra, najciekawszego zaraz obok 'romansu' Blachy i tytułowej bohaterki ]
Ładnie to tak wodzić czytelników za nosy? Jednak sprawa się rypła, a przy okazji wyszły tutaj na jaw bardzo interesujące fakty... Czyli Maria Elena (alias BK) zdradziła swojego męża, no ładnie, teraz to jeszcze powinno się okazać, że Pancho jest ojcem Aresii... Historia ME jest straszna, taka dołująca... Co ta kobieta zrobiła ze swoim życiem? Doprowadziła męża do śmierci! Ale mimo wszystko powinna się odrodzić. Nie jako BK, tak nie powinno być. Ona sama siebie oszukuje twierdząc, że jest szczęśliwa w samotności, w samym sercu dżungli. Przecież w takich warunkach idzie oszaleć, nie pozostaje nic innego do roboty...
O, i jeszcze:
Cytat: | Staliby jeszcze długo, gdyby nie, energiczność Pancha. Jak słupy soli, jak żona Lota, która za swoją ciekawość słono zapłaciła. Nie mógł wytrzymać tego milczenia. Miał ją przed sobą. Kobietę, którą kochał od niepamiętnych czasów. Ta sama postać, twarz w której się zakochał, usta które niegdyś całował. Poznawał ją na nowo. Nie mógł do końca w to uwierzyć, choć przed drogą tutaj wiedział co zobaczy, to jednak będąc w finałowym momencie odebrało mu świadomość. Musiał odkrywać wszystko z powrotem. |
Kurczeż, ależ ci się ten opis pięknie udał! Jestem nim całkowicie oczarowana , a to oznacza, że albo mam fioła, albo naprawdę zmieniam się w romantyczkę Oo'
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 11:04:26 16-07-09 Temat postu: |
|
|
No to ja się zastanawiam, czy kolejne wątki, jakie się natrafią przy okazji dalszych odcinków, wciągną cię tak samo, jak pan Blacha i Fatimsa feat. Bezimienna Kobieta.
O jej męzu, don Bernardzie Hurtado, będzie troszkę wspomniane, ale dużo później, tak, że dam przy okazji możliwość do oceny zmarłego bohatera .
Tak teraz patrzę na fragment, który zacytowałaś i zastanawiam się, kto to pisał. Wychodzi na to, że ja . Ale skoro ci sie podoba to nie ma sensu się spierać .
Bingo! Moja ukochana złapana na rzep mojej literackiej miłości. Czyli uczucie odwzajemnione
Przy Simsach poleciałyby serduszka -
Dobra dość tych tanich romantyzmów. Pozdrawiam i dziekuję serdecznie |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:16:41 16-07-09 Temat postu: |
|
|
Odcinki wyszły ci przecudnie, żałuję, że nie mam czasu na dłuższą wypowiedź, w każdym razie, wiemy już więcej o Marii Elenie. Wzruszyłam się czytając scenkę jej rozmowy z Pancho, ty naprawdę wiesz, jak poruszyć czytelnika.
Pozdrawiam ;* |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:24:46 16-07-09 Temat postu: |
|
|
Wybacz, że wczoraj nie komentowałam, ale 4-godzinna burza skutecznie mi to uniemożliwiła. Odcinki jak zwykle wspaniałe, dowiedzieliśmy się trochę o historii Marii Eleny (w zasadzie to wszystkiego , żal mi tej kobiety, czuła się winna swoich uczuć, ale zapłaciła za to straszną cenę. Teraz może w końcu będzie szczęśliwa ze swoim wybrankiem. Może on jej przegada, że ona nie jest potworem? Liczy się serce, a nie wygląd.
Ciąg dalszy poproszę . |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 20:29:01 16-07-09 Temat postu: |
|
|
monioula napisał: | Wzruszyłam się czytając scenkę jej rozmowy z Pancho, ty naprawdę wiesz, jak poruszyć czytelnika.
Pozdrawiam ;* |
Hej to nic wyjątkowego . Najlepsze dopiero będzie
BlackFalcon napisał: | Teraz może w końcu będzie szczęśliwa ze swoim wybrankiem. Może on jej przegada, że ona nie jest potworem? Liczy się serce, a nie wygląd. |
Żeby wszystko mogło być takie proste. Marie Elena ma 20 lat w plecy, a to szmat czasu. Będzie trudno wrócić jej do korzeni, jeśli w ogóle wróci .
Póki co nowy odcineczek, powinien pojawić sie zgodnie z planem w sobotę, lub w piątek wieczór .
Pozdrawiam!
Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 20:31:20 16-07-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 11:42:26 18-07-09 Temat postu: |
|
|
XLVI
Teraz jednak przeszłość powróciła. Pancho zniszczył jej nowe życie. Szybko odszukała w dłoniach woalkę i zakryła jak najszybciej twarz.
- Czego ode mnie chcesz? Daj mi spokój. Dla ciebie umarłam! Jestem teraz Bezimienną Kobietą, rozumiesz?
- Kim? – nie dowierzał – myślałem, że to bajki… Chela! – zwrócił się do barmanki – to ty wymyśliłaś tę opowieść, aby nikt tu nie przychodził. Chciałaś w ten sposób ukryć przed wszystkimi Marię Elenę, prawda? Jak mogłaś!
- Owszem wymyśliłam ją. Ale zrobiłam to dla niej! – przyznała Chela.
- Mario Eleno! Już za późno, na ukrywanie się. Ja wiem! – przypomniał raz jeszcze bolesną prawdę.
- Przestań mówić do mnie Mario Eleno! – wściekła się – ona umarła. Dla ciebie jestem Bezimienną Kobietą. Tak mnie masz nazywać słyszysz?
- Jak chcesz… - zamilknął na chwilę, próbując dotknąć jej ramienia – Bezimienna Kobieto, możesz się nazywać jak chcesz, ale wiedz, że nadal cię kocham.
- Daj spokój, Pancho – mówiła szeptem, próbując opanować trzęsące się dłonie – po co tu przyszedłeś? Chciałeś zobaczyć potwora jakim jestem?
- Przestań! Nie jesteś żadnym potworem. To ukrywanie się i tak nic ci nie da! – wykrzyknął przyciąwszy ją do siebie i osłaniając jej twarz – myślisz, że nie znam twojej pięknej twarzy. Kocham ją nawet jeśli ma blizny! To bez znaczenia.
- Nie! Nie! – pchnęła go – to się nie może dziać. Pancho, czy ty wiesz, co zrobiłeś? Czego się dopuściłeś? Nie możesz mi tego zrobić. Nie możesz mnie zdradzić – upadła przed nim na kolana – jeśli to uczynisz, to ja umrę na nowo. Ja tam nie mogę wrócić!
- Uspokój się, kochana, tylko spokojnie! – próbował, lecz bezskutecznie, kobieta wpadła w rozpacz. Płakała i chwytała go za ubrania błagając, by ten nikomu o niej nie mówił. W końcu mocno ją do siebie przytulił niczym dziecko, szepcząc poinformował, że nie ma się czego obawiać.
- Nikt się nie dowie. Obiecuję, nasza miłość pozostanie tajemnicą.
- Nasza miłość? Skąd wiesz, że ja…
- Kochasz mnie tak samo, jak ja ciebie. Nie zapomniałaś o mnie. To odosobnienie nie mogło cię ochłodzić. Wiem, że mnie kochasz, przyznaj.
Postawiona pod gradobiciem pytań, nie mogła się powstrzymać, nie było sensu dłużej ukrywać. Nie miała już zresztą powodu.
- Tak, kocham cię, Pancho, kocham!
- Ukochana! – dopadł ją wycałowując. I ona nie pozostawała mu dłużna. Szybko przypominała sobie pocałunki, jakimi ją niegdyś karmił. Odkrywała na powrót ich smak.
- Przysięgnij, że nikt się o tym nie dowie. To musi pozostać tajemnicą – nalegała, Pancho tylko łagodnie się uśmiechnął i odpowiedział szepcząc jej na ucho:
- Przysięgam, że nikomu nie powiem. Nikomu cię nie oddam.
Nagle wtrąciła się Chela:
- Nie chcę wam przerywać, ale obawiam się, że Pancho musi wiedzieć o wszystkim.
- Jest coś jeszcze? – spytał zdziwiony.
- Tak, otóż, o nas wie jeszcze Fatimsa i Armando – ten grabarz. Poza tym, musisz wiedzieć, że Maria ma córkę.
- Co takiego? – zaniemówił – jak to? Masz dziecko?
- Owszem, ale… to… to Aresia – odparła bez dalszych wyjaśnień. Przeciąganie tego i tak nic by nie dało.
- Aresia? Jak to… o co tu chodzi?! – domagał się wyjaśnień, lecz Chela powstrzymała go na jakiś czas.
- Później ci wszystko wyjaśnimy, to długa historia. Na razie naciesz się z odzyskanej miłości – poradziła. Nie był zawiedziony z braku wyjaśnień, innym razem się tego wywiedzie. Godzinę później, musiał się z nimi rozstać, gdyż w porach nocnych pracował, a niestety nawet takie wydarzenie, jak odnalezienie kobiety którą kochał, nie mogło powstrzymać go od pracy. Pamiętał o obowiązkach.
Kiedy zniknął Bezimienna Kobieta obrzuciła Chelę złowrogim spojrzeniem:
- Po co to zrobiłaś?
- Co?
- Powiedziałaś mu o Aresii. Nie powinien wiedzieć! – zastrzegała.
- Dlaczego? Jest już starszy, na pewno by jej nie powiedział. Nie zdradziłyśmy tego Fatimsie z obawy przed wygadaniem. Ale czego mamy się obawiać ze strony Pancha. Nikomu nie powie, że Aresia to córka twoja i Bernarda.
- Nic nie rozumiesz. To nie jest córka Bernarda, tylko córka Pancha! – wydusiła w końcu z siebie.
- Co takiego?!
XLVII
Nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Jak to możliwe, że znały się od lat, a ta nie powiedziała jej prawdy. Trzymała to w sekrecie, tak długo.
- Dlaczego? – miała żal – dlaczego nie powiedziałaś mi prawdy! Ufałam ci!
- Chela, posłuchaj – próbowała się tłumaczyć, jednak złość kobiety była silniejsza.
- Ufałam ci. Myślałam że i ty mi ufasz, ale nie powiedzieć mi od razu, tak ważnej sprawy?
- Sądziłam, że będziesz nalegała, aby dowiedział się prawdy.
- Być może i tak bym zrobiła, ale mając na uwadze, że Aresia wychowywała się z obojgiem przyszywanych rodziców to… No dobrze praktycznie miała tylko przyszywanego ojca, matka zdążyła umrzeć przedwcześnie. Zresztą… no dobrze! Może i masz w pewnym sensie rację, ale mogłaś mi tak czy inaczej powiedzieć.
- Nie czyń mi wyrzutów, bo na to już za późno. Trzeba teraz wszystko dokładnie przemyśleć. Nie mogę powiedzieć Panchowi. Znienawidziłby mnie, a wtedy…
- Masz rację. Na to trochę za późno. Ale… - machnęła ręką nie kryjąc krytyki – z wami babami, to same zmartwienie. Tak samo Estefania, a teraz ty. Och – nagle przypomniała sobie, że nie powiedziała jej o śmierci Estefanii – zapomniałam ci powiedzieć. Estefania, matka Fatimsy nie żyje. Wczoraj odbył się pogrzeb.
- Naprawdę? Estefania Flores nie żyje? Biedna Fatimsa, chciałabym ją pocieszyć, na pewno teraz cierpi.
- Twoja córka nad tym pracuje – uspokoiła – nie musisz, ale nie prędko Fatimsa cię teraz odwiedzi. To nawet lepiej, może o tobie zapomni.
- Tak byłoby lepiej, ale z drugiej strony, przyjaźni się z Aresią, więc…
- Dobra, wystarczy już tego. Strasznie późno się zrobiło. Wybacz, ale sama widzisz jaka już pora. Wpadnę do ciebie niedługo znowu. I być może będziesz miała innych częstych gości – miała na myli Pancha – powiem mu wszystko co i jak. Mniej więcej jaka jest droga i na kogo powinien uważać, okej. Nie martw się, tym razem się nie zagapię. Masz jak w banku, że więcej osób się o tobie nie dowie! Przyrzekam! No chyba że mi nie ufasz – powróciła do nieszczęsnej sprawy ojca Aresii.
- Ależ skąd ufam! – odpowiedziała pewnie – tylko naprawdę wyczul go. Nikt więcej nie może się dowiedzieć. Nikt! |
|
Powrót do góry |
|
|
Fuente Big Brat
Dołączył: 19 Lip 2008 Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:36:47 18-07-09 Temat postu: |
|
|
TAK!! Wiedziałam, że on jest jej ojcem! To znaczy Pancho - ojcem Aresii.
Wszyscy wszystko przed sobą ukrywają, co potem wychodzi na światło dzienne i robi się z tego niezłe zamieszanie...
Ktoś jeszcze ma tajemnice? Przyznaj się, Ślimak!
Odcinek XLVI był obłędny, wyobraziłam sobie tą scenę - Pancho i Maria Elena wyznają sobie miłość, wycałowywują się... a obok stoi biedna Chela, o której raczyli zapomnieć i patrzy, co ta dwójka wyprawia i czuje się taka niepotrzebna... Aż jej zaczęłam współczuć z wrażenia
Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 14:34:14 18-07-09 Temat postu: |
|
|
Oj, no to ślimak zrobi z ciebie romantyczkę . Jak teraz się rozczulasz, to aż sie boje co potem będzie, potok łez? . Nie martw się, w takich chwilach Ślimak otoczy cię swoim troskliwym ramieniem .
A tajemnic będzie jeszcze kilka. Nawet sporo . Ale nie tylko dotyczące dzieci. Nie chciałbym być schematyczny . |
|
Powrót do góry |
|
|
Fuente Big Brat
Dołączył: 19 Lip 2008 Posty: 825 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:20:32 18-07-09 Temat postu: |
|
|
I dobrze Schematyczność jest taka... schematyczna, no.
Nie, potoku łez nie powinno być... Chyba że zamierzasz w sposób niecny i nieoczekiwany uśmiercić pana Blachę! |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:33:30 19-07-09 Temat postu: |
|
|
Nie wolno uśmiercać Armando! Ale wracając do odcinka, to faktycznie, pierwszy piękny, drugi przepełniony pretensjami, ale na szczęście obie kobiety szybko się pogodziły. Inna sprawa, ze i tak zaraz pewnie wszystko wyjdzie na jaw. W sumie powinno - Aresia powinna mieć oboje rodziców...tylko to by nieźle zniszczyło jej świat... |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 8:55:48 20-07-09 Temat postu: |
|
|
Masz rację, w końcu Aresia woli liczyć przede wszystkim sama na siebie, niż być pod czyjąś opieką
Pan Blacha i uśmiercanie?! - nie brałem pod uwage takiej opcji, ale oczywiście przemyślę, wasz wskazówki .
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|