Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

FATIMSA - 139-140 odc.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27 ... 39, 40, 41  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:27:19 30-08-09    Temat postu:

Haha, Artura nieźle namiesza, czuję to w kościach Co ty jeszcze dla niej planujesz? Dopiero się pojawiła a już jest jedną z ciekawszych postaci.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 13:54:31 30-08-09    Temat postu:

Planuje dla niej nie mało, zresztą nie tylko dla niej
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:06:41 01-09-09    Temat postu:

Oj Artury już nie lubię, ale widzę, że jej rola dosyć się rozrośnie. Oby nie kosztem moich ulubieńców
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 12:58:01 01-09-09    Temat postu:

Jej postać bardzo ewoluuje, podobnie jak większość

Jako, że jutro prawdopodobnie mnie nie będzie, daję odcinek już dzisiaj.

LXXXII

Starosta La Reina Diamante – sędziwy Sebastiano Contensino, ślęczał do północy w biurze, analizując przemówienie, które wygłosi tuż po kolejnej kadencji. Wybory zbliżały się wielkimi krokami. Jednak on zawsze pomimo, że na pewno zostanie ponownie wybrany, przywiązywał bardzo dużo uwagi do swego mandatu. Nie traktował tego jako kolejnego etapu gry, lecz jako coś nowego, świeżego. Nowa kadencja stawiała przed nim, wielkie zadania. Tym razem je spełni. Nie zawiedzie mieszkańców. Nagle jednak przerwała mu Balbina, wpadając jak strzała.
- Kredens mi się o mało nie zatrząsł. Czy ty wiesz, która godzina Balbina?! – popatrzył gniewnie, lecz sekretarka była zbyt przejęta, by na takie detale zwracać uwagę:
- Wróciła! Panienka Mandy wróciła! Wróciła do nas!
- Co ty opowiadasz? Nie przyśniło ci się? – nie dowierzał, bądź co bądź Balbina wyglądała na wyczerpaną.
- Jak Boga kocham, pnie starosto! Wróciła. Sama widziałam!
- No to czemu tu stoimy? Chodźmy ją przywitać! – tym razem to on był pierwszy. Wyleciał ze starostwa jak wypuszczona z procy kula. Dopatrzył w mroku nocy postać córki. Dopadł doń i mocno przytulił.
- Córeczko kochana! Księżniczko, serce ty moje! Nie do wiary!
- Witaj tatusiu – tylko tyle wydukała, jakoś dziwnie się czuła, nie widziała ojca tak długo, że zapomniała nawet jego twarzy.
- Nie do wiary! 13 lat, 13 długich lat. Ale teraz nosisz stanik!
- Nie zawstydzaj mnie! – oblała się rumieńcem. Poczuła się nieswojo, tym bardziej że wszystko słyszały uszy Lautara – aha. Poznaj Lautara! – zrozumiała, że jego czujne oczy wypatrzyły młodego chłopaka w jej wieku.
- Twój chłopak? Moja córeczka już tak dorosła? Balbina, chusteczka! – zawołał, na co asystentka wyjęła z kieszeni trzy chustki, podała mu jedną po czym wydmuchał nos. Szybko usmarkana szmatka z powrotem wylądowała w rękach Balbiny.
- Tato… nie musisz! – westchnęła trochę zawstydzona Mandy.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, z wrażenia chyba… tak posikałem się w spodnie! – spostrzegł, że mam mokro od pasa w dół – Balbina, jak najszybciej proszę załatwić pieluchy, lub nowe spodnie!
- Robi się! – odparła – a może coś dla chłopca?
- Tak, masz rację! Wyciągaj burbona, tego… no wiesz… który rocznik!
- Hyyy! Najlepszy trunek. Panienko z Guadolupe – poczyniła znak krzyża – musieliśmy czekać tyle lat, by go otworzyć. Coś czuje, że ten pana zięć, to szczególny chłopak!
- Zięć? – na dźwięk tych słów Lautaro wybałuszył oczy.
- Tato, wiem że się cieszysz i w ogóle. Ale po pierwsze, jest noc i ludzie chcą spać, a po drugie to nie jest mój chłopak – Mandy próbowała jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- Nie? – zdziwił po czym szybko zrozumiał, jednak znowu nietrafnie – no tak! Jak ja mogłem być taki niemądry. Jesteście już po ślubie. Nie wybaczę wam co prawda, że nie powiedzieliście mi ani słowa, ale i tak wypijemy wasze zdrowie, no i zdrowie przyszłego wnuka, nowego starosty!
- Proszę pana? – Lautaro ciągle brakowało powietrza, jakoś z trudem przychodziły mu przeczenia.
- To nie mój mąż na boga! – usiłowała wyjaśnić Mandy.
- Co? – nagle jego szczęśliwy ton zmienił się w gniewny – no tak. Kocia łapa! To wszystko z tej stolicy, nie powinienem cię tam posyłać, mieszkasz z nim i sypiasz bez ślubu, i to akurat w czasie wyborów! Zepsujesz mi wizerunek!
- Tato proszę!
- Żadne proszę – był nieugięty – wiem że masz mi za złe, że prawie wcale nie odwiedzałem cię w internacie, ale takiej zemsty się nie spodziewałem!
- Tato, wybacz że to powiem – zamknęła mu usta ręką – ale ZAMKNIJ SIĘ NA CHWILĘ i posłuchaj mnie, dobrze. Lautaro nie jest ani moim chłopakiem, narzeczonym, mężem, bratem, kuzynem i czort we kim tam jeszcze, to typek którego poznałam na postoju w Esmeraldzie. Powiedzmy, że to mój kolega, któremu spodobało się życie w moim pobliżu. Powiedzmy pierwszy pretendent do moje ręki, czy taka odpowiedź ci wystarczy?
Sebastiano przez dłuższą chwilę analizował tłumaczenia córki. Dzisiaj wystarczająco nadwyrężył umysł przez co myślenie było nieco trudniejsze. Kiedy wreszcie skojarzył fakty, odpowiedział jedynie:
- Aha.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:22:08 01-09-09    Temat postu:


Ty to wiesz, jak mnie rozśmieszyć, starosta jest po prostu genialny! Nie spodziewałam się, że ma taki charakter
Powitanie z córką i "potencjalnym zięciem" było przezabawne. Widać, jak się stęsknił za Mandy, ale te jego teksty o Lautaro... nie mogę
Cytat:
Zięć? – na dźwięk tych słów Lautaro wybałuszył oczy.

Ale się chłopaczyna zdziwił...
Lepszy nieznajomy typek niż facet, z którym żyje na kocią łapę, co nie?
Cytat:
- Tato, wybacz że to powiem – zamknęła mu usta ręką – ale ZAMKNIJ SIĘ NA CHWILĘ i posłuchaj mnie, dobrze. Lautaro nie jest ani moim chłopakiem, narzeczonym, mężem, bratem, kuzynem i czort we kim tam jeszcze, to typek którego poznałam na postoju w Esmeraldzie.


Trochę dziś chaotycznie, ale nie mogę przestać się śmiać. I to "aha" na końcu...
Powoli zapominam, jakie ziółko z tego Lautaro, bo coś czuję, że on będzie kombinował.

Pozdrowienia!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:15:25 01-09-09    Temat postu:

O rany, co za genialny odcinek i takie samo zachowanie starosty! Ale jaja, niem ogę ze śmiechu, nic nie mogę sensownego napisać, bo się śmieję .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:18:54 01-09-09    Temat postu:

Mam tak samo jak dziewczyny. To chyba jest mój ulubiony odcinek, obok tego, w którym Fati podglądała kąpiącego się Armanda.

Lautaro chcąc nie chcąc został prawie zięciem starosty. Ciekawe, czy ta wizyta wyjdzie mu na dobre. Dzięki za komentarz u mnie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 3:16:25 02-09-09    Temat postu:

Z założenia "Fatimsa" jest opowieścią o narodzinach zła w miasteczku, dzięki interwencji z zewnątrz więc coś jest w tej teorii co do kombinowania Lautara . Dziwnym trafem większość przyjezdnych będzie miała co kombinować , ale z drugiej strony postarałem się tak skonstruować ich charaktery by nie byli jednoznaczni . Potem powiecie czy się udało .

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:25:46 02-09-09    Temat postu:

Czekam aż ich rola w opowiadaniu się rozwinie, bo na razie ciężko się wypowiedzieć i do końca nie wiadomo, kto jest czarnym charakterem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 12:11:38 05-09-09    Temat postu:

LXXXIII

Nazajutrz Fatimsa pognała do Pancha, był trochę zdziwiony jej wizytą. W końcu tak rano zwykł nie mieć klientów.
- Witaj Fatimsa, chcesz kwiaty?
- Nie – odparła – to nie to. Wiedziałam, że o tej porze nie masz klientów, więc postanowiłam wcześnie wstać, by z tobą porozmawiać.
- O czym?
- O Bezimiennej Kobiecie… lub raczej o Marii Elenie.
Spochmurniał, przez chwilę milczał.
- Nie chce o tym rozmawiać.
- Mamy szansę. Chcemy jej pomóc – wyjaśniła.
- My? Nie Fatimsa, to ty ubzdurałaś sobie, że chcesz jej pomóc. Jedyną szansą, na lepsze życie dla niej, jest wyjazd i to daleko stąd.
- I tak też będzie. Wszystko obmyśliliśmy, ja, Marcello i… - nagle zamilkła, powiedziała za dużo.
- Marcello już wie? – krzyknął zdumiony – Fati, na Boga! Dlaczego to robisz? Nie wiesz, że pogarszasz jej sytuację, zamiast polepszyć. Ledwie go znasz i…
- Znam go wystarczająco, by wiedzieć, że mogę mu zaufać. Marcello wczoraj wyjechał, by skontaktować się ze znajomym chirurgiem. To bardzo dobry lekarz. Jest duża szansa, że Maria Elena otrzyma na powrót dawny wygląd.
- Nie wierzę… kłamiesz – nie był skłonny w to wierzyć. Miał wrażenie, że to bajki, sztuczki którymi próbuje go przekonać.
- To prawda, musisz mi uwierzyć. A przede wszystkim musisz mi pomóc. Sama nie dam rady! Ona musi mieć twoje poparcie! Z Chelą daleko nie zajdziemy. Sam widziałeś co wtedy powiedziała. Ona nam nie pomoże. My musimy się wziąć w garść i ją z tego wyciągnąć. Ona cierpi. Wiem to!
- Nie wiem, sam już nie wiem! – położył ręce na blacie lady i zaniósł się myślami.
- Nie czas teraz na zastanawianie się Pancho. Nie ma na to czasu. Chela prędzej, czy później się dowie. Musimy być czujni, ale przede wszystkim działać szybko!
- I sądzisz że to się może udać? – spytał z wielkim powątpiewaniem.
- Tak. To się na pewno uda. Masz oszczędności. Po operacji, wyjedziecie razem i będziecie na zawsze szczęśliwi. Razem Pancho – Pancho jednak wolał się zamknąć w sobie i to przeanalizować, ale dla Fatimsy nie było na to czasu. Marcello prawdopodobnie wróci jutro, a jeśli się uda, to chirurga można spodziewać się nawet za dwa dni. Musi się pośpieszyć.

LXXXIV

Fatimsa wiedziała, że będzie musiała spojrzeć w oczy Armando i pomówić z nim sam na sam. Nie czas na sprzeczki, ani inne formy przekomarzań. To było trudne, ale na pewno sama z Marcellem, nie da sobie rady. To musi odbyć się nocą, podczas gdy wszyscy będą spali. Armando był z nią w dżungli, Pancho wie jak się tam poruszać. Armando będzie mógł ją dodatkowo przekonać. Powinna mieć oparcie wszystkich którzy znają ten sekret, wyłączając wcześniej Chelę, którą w tym wypadku stawała się wrogiem.
Przekroczyła próg jego domostwa i zapukała trzy razy. Armando Ferrera nie mieszkał wytwornie i majestatycznie, nawet jeśli cieszył się wielkim poszanowaniem mieszkańców. Z drugiej strony zawsze był sam, więc większy metraż byłby mu zbyteczny. Mieszkał niedaleko kościoła, dzięki czemu miał niedaleko do pracy. Praca była całym jego życiem. Resztę poświęcał na przypadkowe przygody, jakie mógł mu przeznaczyć los, jedną z takich przygód była znajomość z Fatimsą.
- O tej porze? – wygramolił się z łóżka, jeszcze zaspany. Zaczynał pracę dopiero od dziesiątej, a była zaledwie siódma. Nie miał zamiaru przedwcześnie wstawać. Ten poranny ptaszek wczoraj nieźle się bawił w towarzystwie Olivii. Obiecał sobie, że Fatimsa zniknie z jego serca, bardzo szybko, a alkohol i dobra muzyka, no i zmysłowość Olivii, wszystko ładnie zatuszują. Niedługo nie będzie pamiętał kim w ogóle była ta cała Fatimsa Flores. Jednak nie wiedział, że tak szybko przysłowiowa góra, którą Mahomet wystawił do wiatru upomni się o wizytę.
W pierwszym momencie przetarł oczy. Miał wrażenie że mu się śni, ale gdy usłyszał jej głos zrozumiał że to jawa.
- Musisz mi pomóc – wyjaśniła najprzód – mogę wejść?
- Proszę – mruknął odchylając drzwi – tylko szybko, bo chce się jeszcze położyć. Nie zamierzam dopuścić do tego, abyś kradła mi sen.
- Nie miałam takiego zamiaru, ale nie czas teraz na kłótnie… ja…
- Jak to nie czas? Przyłazisz tu nie wiadomo po co, poniżasz mnie przed ludźmi, łajdaczysz się z tym makaroniarzem… mógłbym wymieniać bez końca!
- Z Marcellem, jesteśmy tylko przyjaciółmi – zawołała, jakby była przed sądem. Z drugiej strony niepotrzebnie mu się tłumaczy.
- Jasne, pewnie po przespanej nocy, nadal jesteście tylko przyjaciółmi – prychnął.
Nie mogła znieść tych obelg. Natychmiast go spoliczkowała:
- Jak śmiesz? Nigdy z nim nie spałam. Nie jestem jakaś szmatą, by się puszczać przed ślubem! Nie w takim mieście, to po pierwsze! Mama dobrze mnie wychowała, i nie kokietuje mężczyzn, a jeśli ty sądzisz inaczej, to już twoja sprawa. Zwisa mi twoja opinia.
- Więc po co tu przylazłaś? Żeby się ze mnie pośmiać? Nie martw się. Pojutrze będziesz tylko obiektem kpin, ale moich kpin! – zachichotał triumfalnie.
- Zamknij się i posłuchaj! Musisz mi pomóc. Właśnie obmyśliłam plan, jak wydostać Bezimienną Kobietę z dżungli. Albo raczej Marię Elenę Hurtado – bo tak się naprawdę nazywa!
Usłyszawszy to jeszcze bardziej spochmurniał. Przypomniały mu się słowa, które wtedy usłyszał od kobiety w woalce. Dotyczyły przysięgi. Przysięgi, która rzekomo złożyła Fatimsa.
- O to jak traktujesz przyrzeczenia. Pamiętam, że przysięgałaś, iż nikomu o niej nie powiesz.
- Nie zachowuj się jak Chela i nie krytykuj mnie. Musisz mi pomóc. Odstawmy na chwilę głupie gierki słowne. Nie ma już na to czasu. Obmyśliłam niezawodny plan. Wszyscy są po mojej stronie. Wie o tym Marcello i Pancho, który bardzo dobrze zna Marię Elenę. Chela zresztą także, ale jej nie możemy o tym powiedzieć. Jest przeciwniczką.
- Proszę, krąg zainteresowanych znacznie się powiększył. Wiadomo przez kogo – mruknął, na co odfuknęła.
- Akurat tu nie masz racji. Ale nie mam zamiaru ci tego głębiej wyjaśniać. Chcę tylko wiedzieć czy jesteś po mojej stronie? – wyciągnęła do niego rękę, jakby szukała gestu pojednania, ale on nie zamierzał wyciągać swojej – to jak? – nalegała – pomożesz mi czy nie? – nie odpowiedział. Nie miała czasu czekać, aż wydusi z siebie choć słowo:
- Świetnie, wracaj więc do łóżka! Wiedziałam, że na tobie nie można polegać – zwróciła się w kierunku drzwi, wtem ja zatrzymał.
- Poczekaj! – zawołał – jaki masz plan?


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 10:43:46 07-09-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:03:09 05-09-09    Temat postu:

Dzisiaj będę wredna, bo na początek doczepię się do dwóch rzeczy:

Ślimak napisał:
zaniósł się myślami.


Hm? Jak można zanieść się myślami?

Ślimak napisał:
Miał wrażenie że mu się śni, ale gdy usłyszał jej głos zrozumiał że to nie jawa.


Chyba, że to nie sen? .

A co do reszty, to Fati coraz bardziej mnie wkurza. Nie rozumie, że pomaganie na siłę czasem przynosi więcej szkody, niż pożytku? Nie cierpię ludzi, którzy nieproszeni wtrącają się w czyjeś życie! A Armando taki rozsądny, a już dał się przekonać...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
monioula
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 01 Cze 2007
Posty: 3628
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Sevilla
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:28:36 06-09-09    Temat postu:

Armando nie powinien nazywać Fati puszczalską, czy wprost, czy pośrednio. Zazdrość jest złym doradcą.
Fatimsa też nie postępuje do konca dobrze, mieszając się w życie Marii Eleny. Rozumiem, że chce jej pomóc, ale póki co, wie coraz więcej osób, a sama zainteresowana nie ma o niczym pojęcia. Przecież jej jest dobrze w dżungli. Na pewno byłaby szczęśliwa z Panchem z dala od wszystkiego i z nową twarzą, ale czy ona tego chce? Przecież nie chciała, by ktoś się mieszał w jej sprawy...
No i Armandito uległ pokusie. Ciekawe, jak będzie wyglądala jego współpraca z Fati, o której tak uporczywie stara się zapomnieć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Rose
Idol
Idol


Dołączył: 27 Lip 2007
Posty: 1287
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:01:05 06-09-09    Temat postu:

A ja się nie zgadzam z poprzedniczkami. ktoś musi się wtrącać, żeby Maria Elena mogła żyć jak człowiek a nie jak dzikuska w dżungli, o której nikt nie wie.
Fatimsa chce dobrze, ale zapewne nic dobrego z tego nie wyniknie. Może chociaż zbliży się do Armanda, choć w to wątpię. Już prędzej do makaroniarza.

Pozdrawiam i czekam na new :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 10:46:47 07-09-09    Temat postu:

Czy winiknie z tego coś dobrego, czy może złego już niedługo się przekonacie. W każdym razie wreszcie zaczynają nam się budować emocjonujące odcinki, więc nie zabraknie zwrotów akcji .

Black Falcon:
Dzięki uważny Scherlocku. Poprawiłem co do snu, bo zdanie zabrzmiało jak paradoks . Chwila nieuwagi, mój błąd .

Czy można "zanieść się myślami"? Owszem można. Tak samo jak można zaniesć sie płaczem, gniewem czy śmiechem. Rzecz jasna nie należy rozumieć tego dosłownie. To trik beletrystyczny .

Pozdrawiam!


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 10:47:07 07-09-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 10:23:19 09-09-09    Temat postu:

LXXXV

Pod osłoną nocy Fatimsa w towarzystwie Armanda pognała w kierunku dżungli. Pancho miał na nich czekać przy umówionym siedlisku paprotek. Wszystko wydawało się być przygotowane. Już obmyślała sobie jaka też będzie szczęśliwa Maria Elena kiedy odzyska dawny wygląd. To musi się udać. Nie dopuszczała do siebie myśli, że może być inaczej. Nie tym razem. Maria Elena jest samotna i zalękniona. Ale trzeba jej wskazać właściwą drogę, dopomóc jej w cierpieniu. Fatimsa ją poprowadzi. Była tego pewna. Armando przez całą drogę milczał. Chyba ciągle miał do niej jakiś żal. Ale nie było czasu na sprzeczki ani robienie wymówek czy innych złośliwości. To że milczał, nawet ją cieszyło.
- Widzę Pancha! – zawołała – rzeczywiście. Jak mówił, tak był w umówionym miejscu. Armando wziął Fatimsę za rękę, by pociągnąć ja za sobą. Chciał przyspieszyć. Gdy znaleźli się u celu, Pancho powitał ich i przestrzegł, by uważali, bowiem w godzinach wieczornych aż do wschodu słońca grasują tu dzikie i niebezpieczne zwierzęta. Fatimsa troszkę się przeraziła, przypomniała sobie wielkiego pająka, z którym to miała styczność, gdy znalazła się sam na sam z Armandem.
- Spokojnie, w razie czego obronię cię – poczuła na sobie rękę Armanda, jednak urażona duma nie pozwalała jej na uśmiech, odepchnęła go jak najszybciej:
- Bez obaw. Dam sobie radę sama!
- Szybciej! – poganiał Pancho.
Niebawem znaleźli się w głębi dżungli, przemierzając te same paprocie i drzewa które Fatimsa widziała za pierwszym razem. Miała dobrą pamięć. Z najdrobniejszymi szczegółami, odnajdywała we wspomnieniach drogę do domu Bezimiennej Kobiety. Gdy byli u celu, Pancho zatrzymał się, by na chwilę jeszcze raz wszystko przemyśleć. Wierzył w dobre intencje dziewczyny. Znał ją dobrze, od czasów gdy była jeszcze małą dziewczynką, ale coś go jednak niepokoiło. Obawiał się reakcji Marii Elenie.
- Co się stało? Dlaczego się zatrzymałeś?
- Boję się – wyznał – boję się, że Maria Elena odepchnie mnie, a tym samym ukryje się jeszcze głębiej, bym już nigdy jej nie odnalazł.
- Daj spokój – Fatimsa rozumiała dokładnie Pancha, ale nie było czasu na rozczulanie się – wszystko będzie dobrze. Ona pragnie tego bardziej niż my wszyscy.
- Pancho. Wiem co masz na myśli. Ale nawet gdybyśmy chcieli się nad tym zastanawiać, nie mamy na to czasu! – zakomenderował Armando – po prostu. Maria Elena musi się zgodzić albo nie. Ma ostatnią szansę. Spójrz, jak tajemnica o Bezimiennej Kobiecie się rozeszła – popatrzył trochę krzywo na Fatimsę, na co ta prychnęła – to tylko kwestia czasu zanim dowie się o niej całe miasteczko. A wtedy…
- Nie kończ! – powstrzymał go – wiem Armando… wiem co z nią zrobią – zamilknął na moment, by jeszcze raz wszystko sobie poukładać. Po czym westchnął – rzeczywiście nie możemy się wycofać.
- Chodźmy. Nie ma już sensu tego dłużej odkładać – potwierdził Armando.
Bezimienna Kobieta tymczasem przeczuwała, że nowe życie jakie sobie w ciągu tych wielu lat stworzyła, ulegnie rozpadowi. Przeszłość, jest zbyt agresywna, nie zdoła jej powstrzymać. Wiedziała, że zjawi się tu Pancho i poprosi ją by z nim wyjechała… Nie pomyliła się. Rozległo się pukanie…

LXXXVI

- Więc jednak – odpowiedziała Maria Elena, po czym udała się do drzwi. Pancho oraz pozostali weszli do środka. Maria Elena nie ukrywała zdziwienia. O ile spodziewała się Pancha, to nie wyobrażała sobie ponownego spotkania z Fatimsą, a tym bardziej Armandem.
- Fatimsa? Co za spotkanie. Byłam pewna, że już nigdy się nie zobaczymy.
- Kochanie, nie pora na powitania. Nie mamy czasu – podszedł doń i dotknął jej poparzonej twarzy.
- Nie dotykaj! – krzyknęła – proszę cię Pancho. Nie rób tego.
- Przyszliśmy ci pomóc – dołączyła się nagle Fatimsa.
- Wiem – westchnęła Maria Elena, podchodząc w stronę lustra – wiem doskonale, o co wam chodzi. Ale wciąż mam co do tego wątpliwości. Pancho, zrozum że ja nie chcę skazywać cię na życie z kaleką. Moja twarz to jedynie potwór, twarz demona.
- Mario Elena – nagle Fatimsa zwróciła się do niej po imieniu, na co ta wyraźnie się wzruszyła – chcemy ci pomóc. Już nigdy więcej nie będziesz musiała cierpieć z powodu swojej twarzy. Zwrócimy ci dawny wygląd – zapewniała.
- W klinice już czeka na nas doktor Molina z Acapulco. To bliski znajomy przyjaciela Fatimsy – wyjaśnił Armando choć z trudem przechodził mu przez gardło ten zwrot.
- Jest bardzo dobry. Zwróci ci dawny wygląd. Znów będziesz piękna – zapewniała Fatimsa.
Maria Elena słyszała cały splot głosów, ale jedyne co chciała usłyszeć to nadzieję. Na normalne życie.
- Sama nie wiem co o tym myśleć – odszepnęła – musiała bym się naradzić z Chelą, ona zwykle…
Nagle doleciał doń Pancho:
- Kochanie! Nie ma na to czasu! Doktor nie będzie tu wiecznie! Nie przeszkadza mi to jak wyglądasz, ale jeśli to stoi na przeszkodzie wg ciebie do naszego szczęścia, to nie widzę innej możliwości. Choć z nami. Zaufaj nam! Proszę.
- Proszę – Fatimsa wyciągnęła rękę, miała już niemal łzy w oczach. Maria Emilia była taka niezdecydowana. Ciągle zalękniona. Pełna obaw. Armando już miał zrezygnować. Czuł, że Maria Elena nie jest niczego pewna.
- Nie zgodzi się – krzątały go te myśli – ma tylko dwa wyjścia, zniknąć z miasteczka, lub przygotować się na zemstę przeszłości. Ale i on nie był niczego pewny. Bowiem tego nie przewidział.
- Chodźmy. Zrobię to dla córki – zdradziła się w tym samym momencie wprawiając obecnych w zdumienie.
- Nieważne! – zbagatelizował Pancho – nie czas na wyjaśnienia!


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 12:11:18 09-09-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27 ... 39, 40, 41  Następny
Strona 26 z 41

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin