|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:53:12 12-10-09 Temat postu: |
|
|
Nic Ci nie powiem . A co masz na myśli mówiąc "w spokoju" - zostawić jego wątek, czy dać mu trochę szczęścia?
Marcello...to...cenzura...dupek...cenzura. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 21:00:47 12-10-09 Temat postu: |
|
|
Chyba jasne, że to drugie. Co to za pytanie?!
A Marcello... jak umiejętnie rozegra partyjkę to dobrze na tym wyjdzie. Bo tak spoglądając na najbliższe odcinki, to raczej on na tym skorzystał , ale to można różnie uinterpretować.
"Dupek" - mówisz "delikatnie". A co powiesz na Raula - już za trzy odcinki będzie szerzej zarysowany. Marcello może mieć nie lada konkurencję
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:53:52 13-10-09 Temat postu: |
|
|
W takim razie będa dwa dupki ;P.
Nie ma bata, nie polubię Marcella, choćby go nie wiem, kto grał, bo to nie chodzi o aktora, a o postać. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 13:06:37 13-10-09 Temat postu: |
|
|
Za ciekawa, aby go nie polubić, już ja ci to mówię |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:38:40 15-10-09 Temat postu: |
|
|
Byłam pewna, że będę miała więcej do czytania. Biedna Fati... Tak jakoś ostatnio smutno się zrobiło. Ale dzieje się sporo, nie żartowałeś z tym przyspieszeniem akcji.
Artura musiała przeżyć niemałe zdziwienie. Ciekawe, co teraz zrobi?
Cytat: | - Wiesz, co Ligia? Ten upadek podziałał na ciebie bardzo niekorzystnie. Nieustannie kłapiesz dziobem jak papuga. Musze chwilę odetchnąć – wyjęła z torebki podręczne lusterko, oceniając straty – wszystko mi się rozmazało. Idę do toalety. A ty za ten czas bądź gotowa. |
A jednak znalazło się trochę promyczków słońca
Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 15:56:35 16-10-09 Temat postu: |
|
|
C
- Nie… - wyszeptała przez drgające z emocji usta. Przez chwilę wydawało jej się, że znajduje się właśnie z stanie narkotycznego haju, o którym tyle ostatnio się mówiło. Hipisowska tradycja opuszczała, takie smętne okolice jak La Reina Diamante, jednak Artura Rodriguez zetknęła się z tą „formą życia” zwaną przez środowiska pacyfistyczne, którą reprezentowała ta subkultura. „Stan uduchowienia” czy „poszerzenie możliwości swego umysłu”. Oczywiście cudowna zachęta, polegająca na lepszym zrozumieniu swego jestestwa znajdowała niemały popyt. By się o tym przekonać palono trawkę. Artura lubiła od czasu do czasu się zaciągnąć, jednak nigdy nie dążyła do pewnego „stanu uduchowienia”. Życie nieraz pozbawiało jej dóbr jak historią z ojcem, dzięki czemu nauczyła się przyjmować spadający grad ciosów, była pewna swej zimnej krwi.
Pomimo wszystko w owej chwili nie mogła zachować stałego świadectwa swej sylwetki. Drżała na całym ciele. Odczuła groźny powiew chłodu, nagle poczuła się oszukana. Czyżby wszystko na próżno? Całe jej dotychczasowe życie miało się przecież zmienić. Ale czyżby na gorsze?
- Nie! – wykrzyknęła na całe gardło tonem tak niezrozumiałym i gwałtownym przez co Chela odskoczyła w przestrachu – NIE! – powtórzyła równie donośnie, po czym przekraczając drzwi toalety znikła z pola widzenia.
Barmanka przez moment nie wiedziała, co się dzieje. Była na tyle zdezorientowana, że zapomniała o wszystkim. Stanęła w bezruchu, oczekując aż Aresia się do niej odezwie i uświadomi jej kim jest.
Tymczasem Ligia właśnie dopieszczała opatrunek, mając nadzieję, że ranka jak najszybciej się zagoi. Miała szczerą nadzieję na mały niezobowiązujący romans z tutejszymi mężczyznami, a złotym środkiem były je zgrabne i zadbane nogi, które przyciągały męska uwagę. Jeszcze długo by zajmowała się sobą, gdyby nie nagłe wtargnięcie Artury.
- Co jest?! – ze zmienną co sekundę skalą głosu odpowiedziała Ligia. Była zdumiona wyglądem przyjaciółki. Artura nie tylko nie poprawiła wyglądu, ale i go wyraźnie pogorszyła – wyglądasz gorzej niż źle? Stało się coś?
- Szybko! – zakomunikowała ciągnąc za rękaw wspólniczkę. Nie zamierzała się odzywać, wskazała wyjście po czym obie kobiety opuściły klinikę. W stanie całkowitego otępienia, jakie prezentowała Artura i wielkiego niepokoju jaki pojawił się u Ligii przekraczały po kolei miasteczko. Ligia także zaniemówiła. Stan towarzyszki był dziwny i tajemniczy, ale każdy głupi wie, że w takich chwilach szukanie odpowiedzi, byłoby drogą w nicość zważywszy na stan, w którym umysł nie ma zamiaru dzielić się z czymkolwiek. Dzielnie postanowiła odczekać stan mroku i wielkiej ciemności. Poczeka na pojawienie się światła, a była pewna, że to niedługo nastąpi. Artura to tajemnicza kobieta, jednak w pewnych sprawach nie może się izolować.
Dotarłszy do pensjonatu, w końcu przerwała milczenie. Jednak tylko po to by spytać jakie warunki przedstawia właściciel i czy jest to dla niej korzystne. W ciągu zaledwie paru sekund omówiła koszt wynajmu i tutejsze atrakcje. Z zimnym chłodem jakie sprawiało jej spojrzenie pchnęła towarzyszkę w stronę pokoju.
- Powiesz mi co się stało? – zdecydowała się pierwsza rozpocząć tę enigmatyczną konwersację. Pomimo jej usilnych starań musiała poczekać. Właśnie oglądała mieszkanie, oceniała jego wartość w zachwycie jak i z niesmakiem pomrukiwała na widok pewnych szczególnych dlań braków – Silvia? – zawołała Ligia.
Był to błąd. Niemalże zabiła ją za to wzrokiem. To imię wyrażało wszystkie najgorsze wspomnienia. Zakamuflowane w duszy nieobliczalne instynkty. A wszystko związane z osobą matki, której tak nienawidziła. Imie Silvia – Artura Rodriguez otrzymała na chrzcie, podobno pomysłodawcą była rodzicielka Rosa Isela Vibora po mężu Landera. Imię oznaczający dziką i żądną przygód dziewczynę, nie odzwierciedliło się w Silvii jak uważała wielka Rosa Isela Landera. Twierdziła, że Silvia nic w życiu nie osiągnie. Nie jest wystarczająco wytrwała i ambitna by zrealizować zamierzone plany. Dziewczynka dawała z siebie wszystko, dążyła do perfekcji, jednak matce ciągle było za mało. Po wielu latach starań i wysłuchiwaniu krytyki, Silvia Artura Landera, porzuciła rodzinne strony. Pałając nienawiścią do matki i mając za wzór ojca ryzykanta, poślubiła bogatego Alejandra Salidę. Usunęła z rejestru swoje pierwsze imię i tak narodziła się Artura Salida. Myślała, że osiągnęła więcej niż myśli, jednak nieudolne kierownictwo w firmie będące początkiem bankructwa Alejandra całkowicie potwierdziło słowa matki – Silvia po raz kolejny wybrała niewłaściwą kartę. Nigdy nie będzie dobrym graczem!
Teraz mając przed sobą perspektywę bogactwa dzięki uczynnej Marii Elenie, znowu nie wszystko przemyślała. Czy czeka ją walka? Czy jest na nią gotowa? W tej chwili, czuła się jak drobina rzucona na rzeź olbrzymich dłoni, mogących ją zgnieść.
- Mama chyba miała rację – wypowiedziała te słowa niemalże szeptem. W jej głosie czuć było bezsilność, pewną obojętność. W ciągu kilku chwil straciła cały swój zapał – dlaczego zawsze mnie krytykowała?
- Może lepiej połóż się i prześpij? Jutro pogadamy.
- Nie! – zawołała, a w jej oczach zabłysły łzy – Miała rację. Jak to możliwe, że ta zdzira bez serca, najgorsza zmora mojego życia mogła z góry przewidzieć moją przyszłość? Miała oczy z tyłu głowy? – spytała Ligię całkiem poważnie, na co ta jeszcze bardziej się przeraziła.
- Artura, kochana, połóż się i odpocznij. To tylko chwilowa niedyspozycja. Niedługo poczujesz się lepiej.
- Chwileczkę. Ty nic nie rozumiesz. Ona umarła, Ligia. Moje kolejne marzenie legło w gruzach. Czy ja naprawdę nie jestem ambitna, Ligia? Powiedz mi, czy jestem do niczego?
- Skąd ci to przyszło do głowy? – ratowała sytuację, nie mając bladego pojęcia o czym ta kobieta mówi – nawet tak nie myśl. Jesteś zmęczona musisz się położyć.
- Masz rację, masz rację – odrzekła trochę spokojniejszym niż poprzednio tonem – potrzeba mi snu. Ale… tak. Pójdę się położyć. Muszę wszystko przemyśleć. W końcu jutro nastanie nowy dzień, a wraz z nim i nowe perspektywy.
- No właśnie. Ale powiesz mi potem co się wydarzyło, prawda?
- Później Ligia, później – całkowicie się uspokoiła i nawet uśmiechnęła sztywno – przepraszam cię za moje zachowanie. Pewnie mnie jeszcze takiej nie widziałaś.
- Bez obaw. Nic się nie stało. |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:06:47 16-10-09 Temat postu: |
|
|
Artura ma w sobie naprawdę dużo...hm, jakby to nazwać. Uczuć, emocji, wszystkiego po trochu. Widzę, że wiązała naprawdę wielkie nadzieje z tym spotkaniem, niestety, los nie zechciał jej tego dać. Mam wrażenie, że teraz stwardnieje jeszcze bardziej i wiesz co? Po tym, co przeszła, zaczynam ją lubić. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 21:40:01 16-10-09 Temat postu: |
|
|
No Artura teraz coś nam napsoci w hostorii. Co ciekawe osobiście, jest jedną z najbardziej mi bliskich bohaterów, nie ukrywam też, że następne odcinki gdzieś do numerka 125 są moimi ulubionymi . Wydarzy sie naprawdę dużo i co najciekawsze uczestniczyć w tym będzie sama Rodriguez.
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Val Idol
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 21:33:13 17-10-09 Temat postu: |
|
|
Val powraca i naśladując Ślimaka zarezerwuje sobie tego posta na komentarz, który z różnych powodów pojawi się w niedzielę do południa |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 22:10:26 19-10-09 Temat postu: |
|
|
Aj, nie wiem czy dawać, czy może lepiej dać wam odetchnąć. Na wszelki wypadek jeszcze zgadam się z wami w sprawie częstotliwości nowych odcinków. Póki co, zgodnei z planem poniedziałkowy odcinek. To już ten z tuch dłuższych, więc niedługo powinniśmy się doczekać "Fatimsy" raz w tygodniu, żeby was nie zamęczać .
CI
Pancho powoli przekroczył drzwi swojej kwiaciarni. Zasunął za sobą zamek, aby nikt nie odważył się teraz mu przeszkadzać. Dla nikogo nie będzie miał już czasu. Wszystko się skończyło. Pozostało mu tylko jedno wyjście – jak najprędzej zakończyć swój żywot, by doszukiwać się szczęścia z ukochaną. Ale Pancho był człowiekiem głęboko religijnym. Pomimo że nie zawsze postępował zgodnie z głoszoną nauką dopuszczając się nie lada grzeszków, wiedział, że stwórca nie znajdzie w niebiańskim raju dla niego miejsca. Samobójcy to dziecię szatana. Tacy nigdy nie zaznają spokoju. Tak skrajny pomysł byłby równoznaczny z ich rozstaniem na wieki.
- Wy nie musicie się martwić co? – spojrzał na kwiaty, na dzieci które wiecznie pielęgnował. Czuł się bezsilny. Miał świadomość, że więcej tego nie zrobi. Były one uosobieniem piękna, symbolizowały setki ludzkich uczuć i skłonności. To zbyt wiele dla tak rozbitego mężczyzny. Nie mógł znieść tego widoku. Pchnął wielki wazon z czerwonymi różami, następne z kolei to chryzantemy, a za nimi w kolejce już czekały niezabudki. Nie będzie już ich więcej oglądał.
Działając w amoku, nie przejął się zbytnio tym, iż poranił do krwi ręce. Teraz to zupełnie nieistotne. Liczy się tylko chwila, niech wyładuje swoją złość. Niech te uśpione instynkty wybuchną. Nie ma już nic do stracenia. Bo cóż miałoby mu pozostać?
****
Ojciec Martin patrzył jak Fatimsa zasypia. To był ciężki dzień. Jeszcze tej nocy porozmawia z Chelą i wyperswaduje jej pomysł z uczynieniem biednej dziewczyny winnej za śmierć Marii Eleny. Kapłan cierpliwie czekał wysłuchując, jak z ust zapłakanej dziewczyny pokracznie przedostają się jakieś słowa. Początkowo myślał, że Fatimsę napadnięto lub nie daj boże skrzywdzono na tle cielesnym. Wyglądała niczym ofiara gwałtu. Jednak szybko odrzucił ten pomyślunek. La Reina Diamante jest zbyt małym i pruderyjnym miasteczkiem, by mogło dojść do takiej tragedii.
Dobrotliwy pasterz nieraz wypominał swym owieczkom by wypierali się pychy i plotkarstwa, jednakże była to ostatnia przyjemność z jakiej mogłoby to społeczeństwo zrezygnować. Możliwość złamania jednej z najważniejszych zasad w świętym dekalogu – tj. odebrania życia, cudzołóstwa czy kradzieży wydawało się nierealne. Jeden mały grzeszek zostałby poddany lawinie łańcuchowej. Tak było od lat.
Kiedy w końcu udało mu się wydusić z Fati najistotniejsze konkrety i napoić ją lekami uspokajającymi, zostawił ją, by spokojnie odpoczęła. Mógł wtedy oddać się refleksjom na temat Marii Eleny. Dlaczego Bóg zdecydował by ta nieszczęśliwa kobieta odnalazła nadzieję gdzieś indziej? Czy zatem życie przy boku Pancha i córki nie było jej pisane? Niezbadane wyroki boskie nadwyrężyły jego duszę. W końcu zapłakał, gdyż nie mógł tego zrozumieć. Odezwała się w nim cząstka zbuntowanego, niedoskonałego śmiertelnika, który ma żal do sił wyższych czuwających nad jego egzystencją.
****
Armando zostawiwszy Olivię w pensjonacie pani Guzman udał się za Fatimsą. Nakłamał Olivii, że musi zostać sam ze sobą. Miał pretensje do siebie że bawi się z umysłem dziewczyny, ale musiał w takiej chwili czuwać przy tej drugiej. Informacja o nieudanej operacji strasznie go przybiła, jednak był to silny facet i wiedział, że przed Marią Eleną nie było większego wyboru. Przez chwilę chciał zrzucić winę na Marcella, że przywiózł ze sobą pierwszego, lepszego konowała, ale gdy spostrzegł ogromne załamanie na twarzy chirurga, wiedział, że ma do czynienia z profesjonalistą. Miał smykałkę do rozdrapywania ludzkich osobowości. W Fatimsie odkrył swego czasu rasową buntowniczkę, którą prowizorycznie zamykano w klatce i strojono na XIX wieczną panienkę z pensji u bogatej madame. I nie mylił się. Fatimsa była barwną dziewczyną, najbardziej zróżnicowaną i dojrzałą jaką spotkał na swojej drodze. Chciał z nią dzielić konsekwencje tego niecodziennego wydarzenia. Niestety przepadła bez śladu, a wcześniejsza burza nie wydała najlepszych owoców, zacierając ślady. W końcu zrezygnowany ruszył w kierunku swojego domostwa. Przechodząc obok kościoła spostrzegł postać irytującego Włocha.
- Armando – odezwał się pierwszy Marcello. Był to znak, że chce z nim porozmawiać. Grabarz nie chciał jednak tracić czasu na rozmowy z tym indywiduum. Jednak ten wydawał się bardzo przejęty.
- Czego chcesz Marcello? Nie widzisz, że właśnie idę…
Nagle mężczyzna zdecydował się wejść mu w słowo:
- Szukasz tutaj Fatimsy prawda? Jest w środku – wskazał na kościół – ale nie powinieneś jej przeszkadzać. Ona cię nie potrzebuje.
- Co ty możesz o tym wiedzieć, makaroniarzu? – warknął – to przez ciebie jest w takim stanie!
- Zrzucanie winy na mnie jest oznaką prostactwa, grabarzyno – odpowiedział wyniośle – myślisz, że jak wszyscy obrzucimy się winą to będzie jak dawniej? Nie wydaje mi się – wzruszył ramionami – miałem pokojowe zamiary, ale widzę, że tacy jak ty, nie potrafią pewnych rzeczy zrozumieć.
- Posłuchaj mnie – Armando zbliżył się, by stanąć twarzą w twarz i pozwolił sobie na krótką ilustrację osoby Włocha – nie wiem skąd się wziąłeś. Z jakiej zarazy się zrodziłeś, ale nie dopuszczę, byś tu się panoszył. Niech ci się nie wydaje, że przypisuje ci winę nieudanego zabiegu. To już ingerencja zupełnie kogoś innego – wskazał w stronę krzyża wmontowanego w fasadę budowli – ten ktoś jest o wiele silniejszy od ciebie. I kiedy będzie chciał odbierze ci twój uroczy żywot. Uważaj, życie człowieka jest ulotne, już się chyba o tym przekonałeś.
Marcello zagłębiał się w słowa towarzysza, po czym udał znudzonego i pozwolił sobie na chytry uśmieszek.
- Myślisz, że nie wiem kim jest Bóg? Mam jego błogosławieństwo i łaskę, a to że musi patrzeć na wybryki takich niewykształciuchów jak ty, to druga sprawa. Wiedz, że bardzo mi przykro z zaistniałej sytuacji, ale czy nie widzisz co się stało? To znak człowieku! – nagle złapał go za ramiona – jedna istota umiera, by druga mogła żyć! Może i wybiegam poza sferę rzeczywistości, ale dla tego miasta nastały nowe czasy!
- Co ty bredzisz kretynie? – odfuknął, odpychając go – ty naprawdę jesteś idiotą!
- Nie zakrywaj się oszczerstwami! Dobrze wiesz, że śmierć tej nieszczęśliwej kobiety miała charakter symboliczny. Tylko czekaj na znaki z niebios. One nadchodzą.
- Zamilcz wariacie.
- Nie wypieraj się. Jeszcze uwierzysz w moje słowa. Zobaczysz!
- Dość tego! – mężczyzna w końcu nie wytrzymał i chwycił go za koszulę – dobrze ci radzę. Zmiataj stąd ty porąbany psycholu. Jesteś zwykłą pijawką, która tylko czeka, aby wyssać krew z naiwnych ofiar. Ale nie dopuszczę do tego. Myślisz, że nie wiem po coś tu przyjechał? Wypatrywałem cię na obchodach miasta. Marzy ci stołek Contensino, co? – nagle oczy Marcella rozbłysły, był pełen uznania dla dociekliwości Armanda. Chyba go nie docenił – ale wiedz, że Sebastiano prędzej umrze niż odda ci swoje ciężko zasłużone stanowisko.
Wysłuchawszy go Włoch postanowił zakończyć tę nieprzyjemną konwersację. Musi używać silniejszej broni. Po raz pierwszy na tym polu został przyparty do muru.
- Armando. Dobra, wygrałeś, puść mnie stary, już nie będę świrować OK.?
Postanowił spełnić jego życzenie. Skoro tak ładnie prosi.
- Zastanów się nad tym co ci powiedziałem i to dobrze – po czym oddalił się definitywnie w stronę domu.
- Miłego dnia – zbagatelizował go po czym także zdecydował odejść. Dzisiejsza batalia o Fatimsę zakończyła się klęską dla obu stron. Włoch jednak nie ukrywał, że niepozorny grabarz, zrobił na nim olbrzymie wrażenie. Chyba zakopie topór wojenny lub zmieni taktykę. Nie wypada obrażać osoby o tak nieprzeciętnym umyśle. Marcello Contagnoli musi zacząć szanować tego faceta, być może wkrótce zostaną najlepszymi kumplami. Świat jest mały, a przyszłość niezbadana. |
|
Powrót do góry |
|
|
Val Idol
Dołączył: 14 Maj 2008 Posty: 1852 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 22:55:42 19-10-09 Temat postu: |
|
|
Biorąc pod uwagę, że odcinki są dłuższe, a nieszczęsny październik nadszedł, jestem za tym, by 'emisja' miała miejsce raz w tygodniu. A teraz z małym poślizgiem czasowym, daję skromny komenatarz.
Opis przyrody z odcinka 98go niesamowicie do mnie przemówił. Jak wspominałem [może nie w temacie o tym serialu], uwielbiam gdy przyroda współgra z życiem bohaterów, coś zwiastuje.
W odcinku 99tym była niesamowita scena, pełna humoru na poziomie będącego cechą charaterystyczną tego dzieła. Chodzi o scenę, którą nazwałbym cytatem: 'Niech se pani poszuka innego kibla' - nNaprawdę, umarłem ze śmiechu.
I wreszcie, jubileuszowy odcinek 100! A co w nim? Artura i 'zamglone zwiastuny' dalszych wydarzeń. Przyznam szczerze, lepiej bym sobie nie wyobraził tego odcinka, który przygotowuje nas na coraz lepszą akcję. Artura to będzie niesamowita postać.
Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez Val dnia 22:57:17 19-10-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:49:34 20-10-09 Temat postu: |
|
|
Ble, niedobrze mi. Ten przygłup Marcello jest naprawdę przygłupem i w pełni zgadzam się z Armando, że mu troche utemperował nosa. Będzie mi tu gadał o znakach i o nie wiadomo, czym jeszcze, kiedy wszyscy przeżywają tragedię. Weźcie go, co za debil. I tylko mi Pancho żal. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 1:50:58 21-10-09 Temat postu: |
|
|
Val, jestem niemal pewien, że pokochasz ją z całego serca za... jej... hmm... osobowość?? To dzika kobieta, która ma jasny cel, jesli trafi na przeszkodę - usunie. A trafi na niejedną. Już niedługo 103 odcinek który ci gorąco polecam.
Black Falcon, aj biedny Marcello, on chyba nie da się polubić, co? A moze jednak? Jeszcze nad nim, pracuję .
W piątek odcinek 102.
Od przyszłego tygodnia, "Fatimsa" zmienia pory emisji na środę - będzie po jednym odcinku, po zaczynają się te dłuższe. A poza tym, musicie odpocząć i nabrać sił do dalszej lektury, a zrobi się ciekawie.
Pozdrawiam!
Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 1:51:21 21-10-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 13:59:01 23-10-09 Temat postu: |
|
|
CII
Poranek zaczynał się obiecująco, jeśli w obliczu tragedii ludzkiej wolno na takie sformułowanie. Jednak tak właśnie sytuacja miała się z perspektywy Ligii. Kobieta nie tylko zmieniła uczesanie i strój w ciągu jednej nocy ale i sporo namyśliła się, kim tak naprawdę jest jej bliska przyjaciółka. Jakie tajemnice kryją się w sercu Artury Rodriguez? Była pełna nadziei, że ta sytuacja się wyjaśni. I nie przeliczyła się. Artura obudziła się w zupełnie innym, niepodobnym doń pozytywnym nastroju.
- Witaj Artura! – zawołała spontanicznie Ligia.
- Cześć – odpowiedziała cicho, ale ze słodyczą w głosie, jakby chciała w ten sposób przeprosić za swoje wczorajsze zachowanie. Pochwyciła dwa tosty które przygotowała współlokatorka i zamyśliła się.
- Widzę, że naprawdę dobrze spałaś. Ale już wszystko OK. prawda?
- Tak mi się wydaje. Wczorajszej nocy nie mogłam po prostu dojść do siebie.
- Powiesz mi w końcu co tobą tak wstrząsnęło?
I z całą swoją szczerością, zebrawszy się na odwagę wypowiedziała te kilka mrożących krew w żyłach słów:
- Maria Elena nie żyje, Ligia.
- Co? – Ligia zwątpiła. Przez chwilę obrała, to jako poranny żart, ale nie widząc na twarzy Artury ani jednego pogodnego sygnału przyjęła tę wiadomość w najodpowiedniejszy dla siebie sposób – nie. To chyba jakiś żart! Czy ty wiesz, co to znaczy? Całe nasze plany wzięło w łeb! Wyobrażasz, to sobie Artura?!
Ligia wyrzucała z siebie słowa jak pociski z działa wojennego. W dodatku nie potrafiła powiedzieć tego na tyle przyzwoicie, aby ściany, które często miały w tym pensjonacie uszy, nic nie usłyszały.
- Zamknij się!
Uciszyła się. Są już zgubione, więc jęki nic tu nie pomogą. Artura przejęła pałeczkę i zaczęła wszystko powoli jej wyjaśniać. Tym razem jak najciszej i najspokojniej.
- Nie pora na wrzaski kretynko! Posłuchaj mnie teraz uważnie! Po pierwsze to ściany w takiej dziurze jak ta mają bardzo pojemne uszy, jak dostaniesz się na języki, możesz nawet zginąć. Wiem coś o tym – przerwała, gdy przypomniała sobie co się stało z Marią Eleną – po drugie – ciągnęła dalej – nic jeszcze nie jest przesądzone. Nie wiesz jeszcze wielu rzeczy. Ale z czystej przyjemności, będę musiała cię wtajemniczyć.
- Nie podoba mi się to – awanturowała się Ligia – miałyśmy nie mieć przed sobą sekretów. Obiecywałaś mówić mi o wszystkich!
- Mówię ci, zamilcz! – upomniała – nie tak głośno!
- W porządku, ale…
- Słuchaj mnie uważnie i nie waż się mi przerywać! Zrozumiano?
- W porządku, no to mów.
- Jak już wspomniałam, jest jeszcze jedno wyjście awaryjne, o którym wczoraj z powodu nadmiaru wrażeń zapomniałam. Mogłabym teraz wyjść na miasto i sprawdzić czy jej śmierć jest prawdą, ale w takiej norze nie trzyma się kłamców. Maria Elena na dziewięćdziesiąt dziewięć procent jest już martwa, a ja czuje się teraz winna… Ale mniejsza o to! – machnęła ręką, jakby chciała wymigać się od wszystkich powiązań z Bezimienną Kobietą – trzeba wyciągnąć asa z rękawa, Ligia.
- Co masz na myśli?
- Mam środki ku temu, aby wynieść Marię Elenę na ołtarze, a sobie zapewnić pozytywny start w La Reina Diamante. W końcu będziemy musiały tu zostać na jakiś czas. Dopóty nie znajdziemy pieniędzy.
- Nadal sądzisz, że ukryła je w dżungli? – powoli Ligia rozszyfrowała zawiłą układankę.
- Na sto procent. A w domu, w którym mieszkała, zostawiła wskazówkę.
- Aż mnie zmroziło na sam dźwięk słowa „dżungla”. Ja tam nie pójdę! – zarzekała się.
- Przed wyjazdem mówiłaś coś innego.
- Bo nie widziałam tego na własne oczy. Masz pojęcie jak tam musi być ciemno i duszno? Pewna śmierć, dziewczyno!
- Nie panikuj! Nie będziemy się przecież pakowały w paszczę lwa dopóki wszystko nie ucichnie. Najpierw trzeba zrealizować krok pierwszy. Mam potrzebne dowody, na to że Maria Elena byłą kimś więcej niż zwykłą pustelnicą z poparzoną twarzą. Ale potrzebuje pilnie jeszcze czegoś. A to robota dla ciebie?
- Dla mnie?
- Tak, w tej dziurze nie ma telefonu, więc udasz się do Esmeraldy, lub gdzie indziej jeśli i tam nie będzie zasięgu. Skontaktujesz się z Alexem. Powiesz mu, że Artura ma do niego sprawę.
- Zaraz, czy to nie ten sam gościu, który sporządził fałszywe dokumenty? – zorientowała się, ponownie ponosząc głos.
- Ten sam. Tylko mów ciszej – zbyt wielki zapał Ligii ponownie ją rozgniewał – dam ci na podróż i dla niego w łapę, a jak będzie chciał więcej, przypomnij że w tej chwili jedziemy na tym samym wózku. Jeśli on sypnie, ty również, z tym że on jest i tak w gorszym położeniu, więc będzie potulny jak baranek.
- No dobra, ale co mam mu przekazać?
- Zamówisz o niego mój akt urodzenia. Podam ci wszystkie dane. Przypomnij że, ma być sporządzone staromodnie, jakby zostało wydane dziesiątki lat temu.
- Ale czy…
- Nic się nie martw. To profesjonalista. Niezły skurczybyk, średni kochanek – zatrzymała się nagle, by powspominać ich wspólne noce, kiedy to Alejandro nie do końca dawał jej to czego pragnęła – ale w swojej robocie nie popełnia błędów. Szczęściem tym wieśniakom da się wcisnąć każdy kit, nie grzeszą inteligencją, to jasna sprawa.
- Czy ty nie jesteś zbyt pewna siebie? – zaniepokoiła się Ligia. To wszystko wydawało się za łatwe, by tak po prostu mogło się udać – poza tym dlaczego mam jechać sama? Czy nie sądzisz, że możemy wydać się ludziom podejrzane? Co ty dokładnie knujesz?
- Już jesteśmy podejrzane Ligia. Już jesteśmy – przypomniała – ale jak mawiała moja matka po upadku, pozostaje się tylko podnieść i właśnie to robimy. Jednak musisz pojechać sama. Ja muszę zbadać okolicę i w razie czego już wyciągnąć z rękawa pomocnego asa. Ty pozostajesz zastępczą deską ratunku, rozumiesz już o co mi chodzi?
- Mniej, więcej – przewróciła oczami z powodu nadmiaru skomplikowania.
- W porządku teraz siadaj i słuchaj, trzeba sporządzić w miarę realne dane, przy okazji dowiesz się w końcu co planuje. Zaczekaj chwilę.
- Dobra – usadowiła się wygodnie oczekując odkrycia całej prawdy. Czuła, że może znowu zaufać Arturze, pomimo, że nie przemyślała do końca sytuacji Marii Eleny, dziewczyna była pewna że to znowu stara, dobra Artura, ułożona i zdeterminowana. |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:46:51 23-10-09 Temat postu: |
|
|
Artura się przespała i od razu jej lepiej, stare porzekadło jak zwykle znalazło zastosowanie i kto się przespi z jakimś problemem, temu od razu rano jest lepiej. Ciekawe, co ona wykombinowała, namieszałeś mi troche z tym aktem urodzenia, bo już mi coś zaczynało świtać, ale może powoli do tego dojdę, zanim napiszesz kolejny odcinek .
Nie było Marcella. Boże, jak dobrze ;P. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|