Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

FATIMSA - 139-140 odc.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34 ... 39, 40, 41  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 16:42:45 23-10-09    Temat postu:

Śmiało stawiaj hipotezy. Do tej pory byłaś blisko prawdy i to na 70%. Coś w tym jest. Albo to ja nie potrafie mieszać i łatwo mnie rozgryźć

Pozdrawiam!

P.S. Pora następnego karmienia w czwartek. Od przyszłego tygodnia zmiana emisji!


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 16:43:20 23-10-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:55:11 25-10-09    Temat postu:

Jutro powrócę tutaj z komentarzem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 17:58:02 26-10-09    Temat postu:

W takim razie czekam z niecierpliwością
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Val
Idol
Idol


Dołączył: 14 Maj 2008
Posty: 1852
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:24:22 26-10-09    Temat postu:

Ślimak, gratuluję, wraz z tymi dłuższymi odcinkami przyszedł o wiele mroczniejszy klimat [oczywiście to te zasługa Artury]. Fatimsę zawsze czytało mi się lekko, przyjemnie i z zainteresowaniem, ale nigdy z takim jak przy odcinkach 101 i 102. Oj, zaczyna się dziać.

Ogromnie podobała mi się scena Pancha ze sobą oraz z kwiatami. Uwielbiam takie egzystencjalne wywody, które nie są przy tym zbędnym zapychaczem, jakimś bezsensownym użalaniem się, ale coś ze sobą niosą.

Kolejny mocny punkt odcinka to spotkanie Armanda z Marcellem. Czuję, że ci dwaj panowie wychodzą wraz z Fatimsą i Arturą na główny plan. Ich dialog taki jaki lubię, czyli zwięzły, konkretny i przede wszystkim nie nudny czy słodki, lecz cięty. Czuję, że spotkały się dwa wielkie męskie temperamenty, które jeśli się nie zaprzyjaźnią, to się pozabijają.

Artura, ach Artura, uwielbiam tę kobietę coraz bardziej. To nie tylko genialny ciemny charakter o niesamowitej przebiegłości i przewrotności, ale przede wszystki jasno myślący. Kobieta ma plan niczym z piekła rodem, a jego realizacja przyniesie wiele ciekawych odcinków, na które już niecierpliwie czekam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 13:53:55 27-10-09    Temat postu:

No owszem zacznie się coś w końcu dziać, po tej ciszy i luzie. Tak, Armando i Marcello to bardzo silne charaktery, choć przeciwstawne. Armando jest bezpośredni, Marcello stonowany i ukryty, choć sądzę, że to czyni postać przebiegłą, a przez to ciekawą.
Artura jak przeczuwałem, już zawładnęła twoimi zmysłami. A co powiesz na Raula (ten przewoźnik z 97 odcinka) 0- który zadebiutuje już na poważnie w zbliżającym się odcinku. Powiem ci, że będzie bardzo ciekawie i gorąco. Ale może lepiej nie krakać . W końcu "Fatimsa" ma sporo chudych okresów w twórczości.

Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tequiero
Detonator
Detonator


Dołączył: 03 Maj 2009
Posty: 452
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:53:58 27-10-09    Temat postu:

Ślimak, masz wiadomość na Północ_Południe Sorki, ze tu piszę, ale nie wiedziałam gdzie mam to zrobić

Ostatnio zmieniony przez tequiero dnia 22:33:03 27-10-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 16:55:42 29-10-09    Temat postu:

CIII

Raul właśnie wrócił z kolejnej wyprawy przewoźniczej. Do La Reina Diamante przypłynęły kolejne dostawy kawy i herbaty. Tego dnia wyjątkowo czuł się inaczej niż zwykle. Zauważył, że od kilku dni systematycznie obserwuje go ta nowo przyjezdna.
- Niezła sztuka – dodawał sobie w myślach powstrzymując swe samcze pragnienia. Nie wypadało wdawać się w coś nagłego, szybkiego i przede wszystkim nic osobistego. Tutejsza pruderia zmiotłaby go z powierzchni ziemi za taki, czy podobnie brzmiący incydent. Za to właśnie nienawidził miasteczka. Nigdy nie pozwalało mu rozwinąć skrzydeł. Jeszcze kilka lat, a wszystko przejdzie w jego ręce. Cały port, codzienne wdychanie śmierdzących łososi i tym podobnych morskich stworzonek, które ociekając tłuszczem, czekają aż spożyją je masy wygłodniałych próżniaków nie widzących różnicy między pożywieniem, a padliną.
Tak. To jest codzienne życie Raula. Babranie w rybich bebechach. Dźwiganie tych samych skrzynek z mięsem i napojami. Codzienne lizanie tyłka starej Cheli i równie odrażającego Contensino. Te grube ryby już dawno wyznaczyły sobie swoją strefę wpływów w tej dziurze i niepodobnym byłoby, gdyby zechciały do swojego duetu dołączyć osobę trzecią.
Banda zatwardziałych ogórków już dawno przekiszonych, robiących za obronę moralności, która nigdy na oczy nie widziała prawdziwego przybytku rozkoszy. Nie mówiąc już o tym, że dzi**a to dla nich skrzyżowanie gejszy z damą dworu. Cóż. I gdzie w takim miejscu można mówić o sferze spraw intymnych? Randki jeśli już istniały, to zazwyczaj pod naciskiem kończyły się ślubem. A potajemne romanse wiązały się z poszarganiem opinii dzięki wzmożonemu plotkarstwu. Niestety bez opuszczenia pasów bezpieczeństwa i nie przekroczenia granicy, nie ma co mówić o awansie życiowym.
Obowiązki każdemu z mieszkańców już dawno zostały przydzielone i nie sposób ich zmienić. Pozostaje więc wyjechać z tej nory i szukać szczęścia w stolicy kraju. Ewentualnie gnuśnieć. To drugie wyjście zbliżało się w stronę mężczyzny nieubłaganie.
Ale perspektywa nawiązania bliższej znajomości z blondwłosą turystką była kusząca. Raul wiedział, że kobieta ma pieniądze. Więcej, dużo pieniędzy. Ociekała nimi już przy ich pierwszym kontakcie podczas dowozu na miejsce. Po raz pierwszy wyczuł zapach ogromnej sumki. Czegoś, co nigdy nie będzie mu dane. Przejęcie portu po Bernardzie nie da mu życia w luksusie. Jedynie podniesie jego rangę wśród społeczności. To wszystko. Mógłby zmienić to w ciągu jednej chwili. Wystarczy tylko właściwie rozegrać to rozdanie. Czyżby w talii jaka właśnie ruszyła są same asy? Trzeba to sprawdzić.
Nie musiał czekać długo. Artura Rodriguez, bo o kim innym miałaby być mowa, sama zaglądnęła do jego jaskini. Mając na sobie kuszący letni kostium i okulary słoneczne postanowiła w końcu przerwać bierną obserwację. Facet był idealny. Dzięki niemu zabawi się trochę jak i znajdzie pierwszorzędną bazę informacji. Nie był wystarczająco dojrzały, ale samiec to samiec. Kiedy pies poczuje sukę nic go nie powstrzyma. Wyciągnie z niego najdrobniejsze informacje. W takim miasteczku każdy wie o każdym. Gdyby nie ta otoczka przyzwoitości wiedzieliby nawet kto w jakich majtkach i czy w ogóle w nich sypia. W obliczu takiego przeświadczenia nie potrafiła powstrzymać chichotu. Przewoźnik chwilę udawał twardziela, głuchego na jej wdzięki, ale słysząc delikatnie dźwięki jej głosu postanowił się przywitać.
- Miło mi. Pani… Rodriguez – zrobił dobre wrażenie. Nie zapomniał jej nazwiska.
- Cieszy mnie, że pan pamięta takie rzeczy – zrobiła minkę, niczym panienka z pensji u wytwornej damy.
- Widzi pani, tutaj wszyscy się znamy. Jedno nazwisko więcej właściwie nie sprawia problemu.
- Hmm – pokiwała głową, czując przyjemne mrowienie. Rybka połknęła haczyk. Już teraz zaczął zeznawać. Jak tak dalej pójdzie wyciągnie od niego wszystko jeszcze tej nocy.
- Panie…
- Raul. Raul Gallegos – odparł dumnie.
- Gallegos? Jak ten słynny pisarz*? Przypadek, czy zrządzenie losu?
- Miejmy nadzieję, że jedno i drugie – zaśmiał się, w myślach dodając – Artura Gallegos. Tak… to brzmi sympatycznie. Mając tyle forsy mogę rzeczywiście daleko zajść. A teraz jeszcze uświadomiła mi, że mam niezwykłe nazwisko. Sprawa nabiera wyraźnych rumieńców.
- Czy to pan odwoził moją przyjaciółkę? – miała na myśli Ligię. Ta opuściła La Reina Diamante już trzy dni temu. Sprawy przeciągały się w skutek kłopotliwych linii lotniczych. Artura będzie musiała przeczekać jeszcze kilka dni, zanim ujawni swój plan. Problem pojawiał się w postaci zmarłej. Nikt tu nie mówił o Marii Elenie, czy Bezimiennej Kobiecie. Rytuały pogrzebowe, powinny być głównym obiektem zainteresowań mieszkańców. Nie miała zamiaru wypytywać się o taki stan rzeczy, bo za dobrze znała strukturę klanów. Jeśli jest cisza, to znaczy, że osoba Marii Eleny, jest trzymana, tak jak przypuszczała na początku w ścisłej tajemnicy. Tyle że nie da się tego dłużej ukrywać. Zwłoki zaczną cuchnąć…
Raul grzecznie odpowiedział gdzie widział Silvię, po czym zabrał się do nawiązania dalszej rozmowy. Artura nie zamierzała jej kończyć. Co więcej jej plany były bardzo rozbudowane.
- Chciałabym skorzystać z toalety. Mam nadzieję, że tam można? – miała na myśli budynek na przystani.
- Ależ oczywiście. Pokażę pani drzwi.
Gdy weszli do środka kobieta nie zamierzała dłużej trzymać swej powściągliwości. Co więcej, jeszcze przed wejściem przejechała szminką na ustach.
- Tak, zaraz się cały roztopi – skwitowała wszystko tymi słowy. Nie zamierzała szukać toalety. Zlustrowała go jeszcze dokładniej.
- Gorąco mi, pani wybaczy – szukał ścierki, by się opatrzyć. Milczenie Artury zdradzało wszystko. Ona chciała się z nim przespać. Nie mógł nie wykorzystać takiej okazji. Koniec z czekaniem na gwiazdkę z nieba. Pomimo swej niebrzydkiej postury nie miał szans na dobrą partię. Każda młoda kobieta była już zajęta. Jemu dostałyby się w miarę możliwości ochłapy w postaci wdowy i niedawno wydoroślałej fajtłapy. Nigdy w życiu tak się nie poniży. Nie jest z tych samców, którzy górowaliby w małżeństwie. On rozumując wedle maksymy „dziel i rządź”, chciał kobiety wyzwolonej. Pięknej, ale i doświadczonej życiowo. Artura Rodriguez była od niego starsza. To było widać. Jednak była bardzo zadbana i nie sprawiała wrażenia struchlałej czterdziestolatki. Ona chciała pozycji. Chciała sławy. A przy pomocy silnego mężczyzny takiego jak on, uda jej się to zrealizować.
Nie czekając dłużej pochwycił ją, dogrzebując się do jej pełnych piersi. Paliło go w czułych miejscach. Musiał dać im upust. I tak za zamkniętymi drzwiami odbył się akt, który byłby nie lada szokiem dla przeciętnego mieszkańca. Stary Contensino wygnałby go z miasta, a Chela nie udzieliłaby jakiejkolwiek materialnej pomocy, co miała w zwyczaju, w przypadku opuszczających na zawsze miasteczko. Tym razem postąpiłaby inaczej. Ale pal licho. Raul Gallegos to prawdziwy rasowy mężczyzna! Wziął ją łapczywie jak owoc i wgryzał się mocno, nie wypuszczając z uścisku. Wzdychała na każdy jego sygnał, a on gratulował sobie w duszy. Ten twardziel wyjdzie z dołka i pośle tego starego grzyba Contensino i jego pruderię do piekła tam gdzie ich miejsce. Niech ich szatan rozpustą karmi na wieczność. Bądź co bądź Gallegos jest jednak hojnym człowiekiem. Zwierzęce instynkty to i tak zbyt wytworny prezent dla tej zgrai. Nastała era Gallegosa. Już wkrótce wszyscy się o tym przekonają.

*Romulo Gallegos - pisarz wenezuelski tworzący w I poł. XX wieku. Autor min. "Doni Barbary". Powieść zaliczana jest do klasyki arcydzieł literatury latynoamerykańskiej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:03:50 29-10-09    Temat postu:

Odcinek wyszedł Ci genialnie, a szczególnie przemyślenia obu bohaterów tego epizodu. Mam jednak wrażenie, że niejaki Raul nieco się przejedzie na tej znajomości, bo trafił na kobietę, która ma swój plan i zamierza wykorzystać właśnie Raula do jego realizacji. Najlepsze, że te dwa tak silne charaktery coś połączylo i z całą pewnością wyjdzie z tego co najmniej wielka burza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 15:14:13 30-10-09    Temat postu:

Ojej, dziekuję . Nie ukrywam, że wątek Raula spowodował, że w pisaniu "Fatimsy" nabrałem naprawdę wielkiego zapędu, bo charakter tych dwojga powodował, że aż chciało się pisać. Ale nie przesadzajmy. Genialnie nie jest. Jeśli jest w miarę lekko, niepokojąco ale poprawnie, to myślę, że jest OK. Ale zaraz, czy jest OK?

Mam nadzieję, że nowa "Fatimsa" przypadnie ci do gustu bo wszystkie wątki zaczną nam dojrzewać. A jak zakładasz, ze związku nic dobrego nie wyjdzie. Chociaż... kto ich tam wie . Ta historia nabierze zdecydowanych rumieńców. Ojej, obym tylko nie zapeszył .

Pozdrawiam! No i zapraszam w czwartek.

P.S. Właśnie skończyłem czytać "Bez skrupółów" Harlana Cobena. Nie ma co, gościu w świetny sposób podsumowuje niektóre dialogi, a pozornie wyglądająca klasyczna zbrodnia i podejrzani są poprawodzeni bardzo ciekawie .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:23:05 30-10-09    Temat postu:

Nie masz za co dziękować, bo odcinek naprawdę mi się podobał. Chyba siedziałeś nad nim w ciszy i miałeś to, co ja kocham najbardziej - całkowite wczucie się w akcję. Nie mówię, że kiedy indziej tego nie masz, ale są chwilę, kiedy człowiek całkiem zatonie w tym, co pisze .

Jeżeli nadal będziesz tak pisał, to Ci tylko pogratulować .

Czytasz Cobena? Wiesz, co dobre, też go bardzo lubię!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 3:09:16 14-11-09    Temat postu:

Uff, jak widzę nikt nie zgłodniał, więc ze szczerą satysfakcją mogę poinformormować, że jest nowy odcinek . Przy niesprzyjającym się pustoszeniu forum na czas zimowy, sam nie wiem, czy nie przerwać emisji na okres zima-wiosna. W końcu przyznajcie, że coraz nas mniej.

CIV

Czas nieubłaganie mijał. Minęło 6 długich dni, od czasu nieszczęsnej operacji. Ale życie w La Reina Diamante trwało dalej. Chela pomimo słabej kondycji próbowała stać twardo na nogach, co każdego popołudnia kończyło się klęską. Wracała do domu z kolejną wymówką powierzając pracę milczącej, choć równie ciekawej całej sytuacji Nastii.
Ich mały sekret powoli wychodził na jaw. Nie było co do tego wątpliwości. Dziwne stany zachwiania Cheli i smutek na twarzy zawsze pozytywnie zakręconej Aresii, wydawały się co najmniej nielogiczne. A jakby tego było mało, Pancho zniknął. Nie pojawiał się publicznie od śmierci Marii Eleny. Jego kwiaciarnia spięta mocną kłódką stwarzała rodzaj fortecy, czy niedostępnej puszczy. Jego dom był opuszczony. Pozostawiony wedle sprawozdań don Huga w nietkniętym stanie:
- Wszystko wygląda w porządku. Nie zaglądał tu od wielu dni. Butelki po piwie które wypiliśmy w sobotę stoją samotnie. Pancho miał je wyrzucić w poniedziałek, czyli w dzień, w którym przepadł. Jestem całkowicie pewien, że nie postawił stopy w tym domu.
Don Hugo nie tylko graniczył z kwiaciarnią Pancha, ale i miał nawet klucz do domostwa przyjaciela. Pancho ufał temu staruszkowi całkowicie. Bo w końcu żaden mężczyzna nie może mieć lepszego powiernika niż inny mężczyzna. Czasami don Hugo łajał go za jego niepewność wobec kobiet, ale sam tez kręcił nosem na zażyłe przyjaźnie z płcią przeciwną. Ostatecznie zawsze uważał, że stopa koleżeńska to ostatni przystanek przed narzeczeństwem, więc wolał jej nie przekraczać. Mimo to, myślał bardzo poważnie o Cheli, jako swojej powierniczce życiowej, ale był przekonany, że nie będzie dla niej odpowiednią partią. Nie ufała mu, pomimo ich długiej bo prawie 30-letniej znajomości. Odkrył to już dawno. Traktowała go na równi z innymi znajomymi. Nie czuł się wyszczególniony, co wielokrotnie dała mu odczuć. Na przykład w owej chwili, przechadzała się roztargniona i zamknięta w sobie. Chela miała swoje skorupy, ale nigdy nie wypychała ich na zewnątrz. Zawsze były schowane, ale na wierzchu spoczywały tylko dla wybrańców.
Don Hugo się do nich nie zaliczał. Inaczej wtajemniczyłaby go. Jedyną odpowiedzią jaką usłyszał na ten dziwaczny stan była klasyczna śpiewka:
- Głowa mi ciąży i kręgosłup odmawia posłuszeństwa.
Większość, by się na to nabrała, ale nie on. Ten, który już dawno prześledził ją wzrokiem. Odkrywał ją bardzo powoli, aż w końcu mu się to udało. Wiedział, o ukrytych barierach w jej psychice, które teraz wydostawały się na dzienne światło. Chela przejawiała obraz ludzkiego zniszczenia. Wydawała się przygnieciona torturującym co krok menhirem, który nie zamierzał się poddać.
Nie obsłużyła go tym razem, mimo, że prosił o szklankę wody – notabene była to tylko wymówka, by z nią porozmawiać – musiał cierpliwie poczekać, aż zrobi to Nastia. I ta dzisiaj nie przejawiała najspokojniejszej z postaw.
- Dziękuję kochanie – poczynił dwa łyki, po czym westchnął.
- Tato, wydaje mi się, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej – podobnie jak ojciec Nastia wiedziała co się święci – gorzej. Obawiam się nawet, że Chela może nie wrócić do interesu.
- Niczego ci, nie powiedziała? Powiedz prawdę – przez moment zwątpił w szczerość córki, jakby oszukiwał się w duchu, że i w tym wypadku kobieca solidarność wzięła górę nad powiązaniami rodzinnymi.
- Tato, chyba nie sądzisz, żeby mnie wtajemniczyła pierwsza? Naprawdę jesteś zdenerwowany.
- Przepraszam – wytłumaczył się niezgrabnie, czując że obecnie może polegać tylko na córce – wierz, że nie mogę na to patrzeć.
- Wiem, tato. Ale pamiętaj, że uczyłeś mnie pojmować życie jak fale. Jedne odchodzą, przybywają następne, pamiętasz? – ująć jej dłonie, po czym przypomniały mu się szczęśliwe chwile z Teresą, którą los odebrał mu wiele lat temu. Tak zdecydowały wyższe siły, a on musiał to przyjąć z pokorą.
- Nigdy nie zwracałem uwagi na to, że oprócz urody, masz też opanowanie matki. Wybacz, że nie patrzę już na ciebie w ten sposób.
- Och, nie zawstydzaj mnie – zarumieniła się, na samą myśl, że jest Teresą Pilar, dwudziestolatką, której los dał odrobinę szczęścia w postaci szlachetnego i mądrego Hugo Campusano – nie chciałabym żyć jak matka. To by było usilne odgrzebywanie wspomnień, a je powinniśmy pielęgnować w wewnątrz siebie.
- Pamiętasz więcej mądrości od matki, niżeli od starego ojca. Chyba cię zaniedbałem.
- Jestem już dorosła tato i czasami pojmuje pewne rzeczy inaczej niż ty. Widzisz, mama była niezastąpiona w pewnych sprawach.
- Kobiety. No tak. I jak tu słuchać takiego starego mruka jak ja? – poprawił mu się humor. Pozwolił sobie nawet na kilka uśmiechów, po czym znowu wrócił do częściowo opanowanej postawy córki.
- Ale co z Panchem? Obawiam, że mógł nie daj boże, wyjechać z miasteczka, nie mówiąc nikomu. Masz pojęcie, co to by mogło znaczyć? To byłaby nasza wina. Tylko i wyłącznie nasza.
- Tato – zbliżyła się do niego i pogłaskała po twarzy. Jej dotyk był niezwykle ciepły i kojący – Pancho już nieraz zaszywał się w samotni i niezbyt często kwapił się, by komukolwiek o tym powiedzieć. Zauważ, że od lat prowadzi samotne życie. Widocznie cały czas poszukuje skutecznego sposobu, aby odmienić swoje życie lub po prostu zatuszować błędy, które widzi. Musimy dać mu czas. Nie naciskajmy, żeby się ujawnił. Wierz mi, Pancho nie opuści miasteczka. On sam je tworzy. Jest jego częścią. Podobnie jak ty i Chela, czy nawet ja. Bez niego ono by nie przetrwało.
- Masz całkowitą rację kochanie – przytulił ją mocno, by poczuć się ponownie jak początkujący ojciec i matka po stracie Teresy. Udało mu się ją wychować. Naprawdę mu się udało.
- Pancho wkrótce powróci. Za to, niepokoi mnie Fatimsa. Jest młodą dziewczyną i trudno jej się odnaleźć po tych wszystkich nieszczęściach. Zerwanie z narzeczonym, śmierć matki. I ciągła pogoń za szaleństwami. Boje się, że może sobie nie poradzić.
- Poradzi sobie. Ona ma siłę, wypisaną na twarzy – zapewnił ojciec – widziałem ją u ojca Martina. Na razie woli się ukrywać, bo nie czuje się najlepiej. Wydarzyło się coś nieprzyjemnego, ale to sprawa między nią, a Chelą. Tutaj nie mogę się wtrącić.
- Naprawdę? Więc przynajmniej jedna zguba się znalazła – odetchnęła z ulgą – Aresia z Chelą słowem o niej nie wspomniały.
- Lepiej tego nie rozpowiadaj dziecko, bo zaraz ludzie zechcą zrobić z niej służebnicę pańską, a Fatimsa by się w tej roli nie sprawdziła.
- Więc skoro tak, to czemu niepokoisz się o Chelę. Chyba już rozwiązaliśmy zagadkę jej dziwnego zachowania.
- Nie – Hugo pokręcił przecząco głową – ta sprawa ma nieco inny charakter. Chela wielokrotnie miała na pieńku z niemalże każdym z nas, ale zawsze zachowywała spokój. W tym wypadku jest inaczej.
- Więc możemy tylko czekać – podsumowała z niechęcią. W tym wypadku ich role były w tym sporze niepotrzebne.
- Zawsze mógłbym wypytać kolejno Armanda, czy sama Aresię co się dzieje, ale wiesz, że nigdy bym się na to nie odważył. Ciągnięcie ludzi za języki jest gorsze niż grzech zabójstwa. To byłoby sprzeczne z moimi zasadami – mówił to bardzo stanowczo, choć nie ukrywał swojego zdenerwowania i pewnego niesmaku w stosunku do swych wrodzonych postaw – poznamy kiedyś przyczynę. To może stać się za moment lub za kilka tygodni. Ale nastąpi.
Przy drzwiach lokalu znajdowała się Artura Rodriguez. Powoli asymilowała się z miejscowością, pomimo swoich krzykliwych zwyczajów, jak choćby przykusych ubrań. Uznano ją za kolejną turystkę ze Stanów, która przywiozła do La Reina trochę szaleństwa, jednak przy bliższej znajomości nikt nie kupi tych nowinek - zbyt długo wpajano tu pewne zasady.
Udany romans z Raulem kwitło już dobre trzy doby. Wyssała z niego najważniejsze informacje. Wiedziała praktycznie o don Hugo wszystko na czym jej zależało. Choć Raul przedstawił go jako nadgniłą konserwę z innej epoki, Artura odebrała to jako opis jego wielu zalet. Zbliżyła się do bufetu i przymilnie poprosiła Nastię o szklankę zimnego soku. Powoli do miasteczka nadciągała nowa fala upałów.
Gdy tylko ulżyła swojemu pragnieniu jej wzrok skupił się na don Hugo, który nie oszczędzał jej komplementów.
- Jak zwykle pięknie się pani prezentuje. Krzykliwie, ale uroczo.
- Dziękuje don Hugo – odpowiedziała szerokim uśmiechem.
- Wybaczy pani, naszą obojętność ostatnimi czasy, ale mamy swój cięższy okres.
- Rozumiem, jednak… - skończyła z głupimi minami i niskim głosem wyjaśniła cel tej rozmowy – nie przyszłam tutaj mówić o pogodzie don Hugo. To właśnie z panem chciałam porozmawiać, dlatego się dosiadłam.
- O co chodzi?
- Mam bardzo cenne informacje, które mogą wywołać niemały rozgłos, jednak nie powinny one na razie wyjść na światło dzienne, przynajmniej jeszcze nie dzisiaj. Rozumie pan co mam na myśli?
Wierny swoim ideałom starszy mężczyzna przyjął do wiadomości każde jej słowo. Szybko domyślił się, że już dawno zamierzała pomówić właśnie z nim. Musiała się o nim sporo dowiedzieć, skoro wierzyła w jego dyskrecję.
Postanowił odpowiedzieć jej równie tajemniczo:
- Jestem tego świadom. Sugeruję, by nieco się oddalić, najlepiej zaprowadzę panią do mojego sklepu. Mamy gotowy pretekst, by uniknąć plotek.
- Doskonale – delikatnie odpowiedziała, winszując sobie sukcesu. Trafiła pod właściwy adres.
Nastia obserwowała całą sytuację, ale nie zamierzała się wtrącić. Postąpiłaby wówczas wielkie głupstwo, więc postanowiła zaczekać na samorodny rozwój wypadków.


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 3:15:45 14-11-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
BlackFalcon
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 08 Lip 2007
Posty: 23531
Przeczytał: 1 temat

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:06:53 14-11-09    Temat postu:

Smutek, zmartwienia i kłopoty- to przeważyło w tym odcinku. Reprezentował to wszystko don Hugo, jakby uosobienie tego, co działo się w miasteczku. Ciekawe, czy jeszcze kiedyś zagości tu słońce, jak nagle przerwała poważny nastrój Artura Rodriguez?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:06:53 10-12-09    Temat postu:

Dzisiaj czwartek, więc postanowiłem odświeżyć temat . W związku ze zbliżającymi się świętami "Fatimsa" na kilka tygodni wróci .

CV

Lautaro wciśnięty w garnitur poczuł się jak pingwin uwięziony na czarnym lądzie. Jednak wymógł pana Contensino musiał zostać zrealizowany, inaczej zostałby wyrzucony za drzwi. Mandy przystrojona również w najdroższą ze swoich sukien spoczęła naprzeciwko niego. Stół był przyszykowany na wykwintny obiad. Przez chwilę zarówno chłopak jak i dziewczyna mieli przed sobą scenki z XIX-wiecznych powieści obyczajowych, gdzie podejmowało się atrakcyjne dysputy egzystencjalne. I tutaj wydawać by się mogło, to nastąpi, bowiem stary Sebastiano bardzo poważnie przygotował całe spotkanie.
Kiedy tylko podano posiłek, przystąpił do ataku:
- A więc panie…
- Lautaro – dokończył zań, przez co został skarcony przez Mandy. Dała mu tym do zrozumienia. Że w tej jaskini rządzi tylko jeden smok – a jest nim jej ojciec.
- Panie Lautaro. Jak brzmi pańskie nazwisko?
- Nazwisko? – zmieszał się Lautaro. Poczuł się jak szarak w przychodni lekarskiej podający dane do rejestracji.
- No tak – powtórzył starosta – chyba ma pan jakieś? Wszyscy mają. No chyba, że pan woli, abym mówił na niego – Lautaro z Esmeraldy. Ale w tym wypadku, musiałby pan mówić po grecku.
Jego oficjalność onieśmielała go coraz bardziej. Jeszcze niedawno był dla niego synem, a dzisiaj jest tylko panem. Chyba jakaś niewidzialna siła zbudowała między nimi bariery – czyżby to sprawka Mandy?
- No… cóż… ja…
Wtem rozległ się dzwonek. Balbina, która siedziała tuż obok mając służyć za otuchę, musiała ich opuścić. Szczęściem ową osobą, która zakłóciła „przyjemny” nastrój był Marcello, który chciał koniecznie zobaczyć się z Contensino.
- Przepraszam was na chwile. Mimo wszystko, częstujcie się – zalecił, po czym oddalił się z gościem do biura.
- Uff – Lautaro poczuł, jak opuszczają go łańcuchy – dziękuj bogu, za upierdliwych ludzi – przez co został wynagrodzony porcją chichotu ze strony dziewczyny – nie śmiej się ze mnie!
Jednak Mandy nie zamierzała przestać.
- To poważna sprawa. Twój chłopak jest mięsem armatnim, a ty to bagatelizujesz.
- Po pierwsze nie jesteś jeszcze moim chłopakiem – przypomniała – po drugie mój ojciec cię, nie ukatrupi, jak zapomnisz języka w gębie. A po trzecie dlatego tego nie zrobi, bo chce cię tylko przetestować. Powiedzmy, że jest ciut nadopiekuńczy.
- Ciut?
- Odrobinkę – zilustrowała palcami – ale nikomu to jeszcze nie zaszkodziło. Lepiej wymyśl, coś sensownego, lub powiedz prawdę.
- Pomyśli, że byłem tajniakiem lub innym pomyleńcem. Od zawsze polegam tylko na sobie i trzymam się tonącej łajby, ale tego to mu raczej nie powiem!
Kiedy siłował się z krawatem by dostarczyć sobie więcej powietrza Mandy znów wybuchła gromkim śmiechem.
- I znowu się ze mnie nabijasz. Ja się nie nadaje na bankiety. Wolę chodzić brudny jak Huck Finn – wzruszył ramionami na swą niedoskonałość.
- Ale mógłbyś nabrać pozorów jak Tommy Sawyer, nie zaszkodziłoby ci to – wytłumaczyła poprawiając mu mankiety.
- Jaki Tommy Sawyer? Skąd go wytrzasnęłaś?
- Czytałeś w ogóle książki Marka Twaina?
- Nie… ale słyszałem, że Huck to był swojski chłop.
- Może i był, ale za to nie został kłamcą doskonałym, więc nie bierz z niego wzoru. Polegaj na sobie, jak twierdzisz, a wszystko będzie dobrze. Poczujesz się lepiej – zapewniała, jednak to do niego nie docierało.
- Poczuje się lepiej, kiedy mnie wszy oblezą, przynajmniej będę miał pretekst by stąd wyjść.
- Och, ależ jesteś marudny. Co się stało z twoją żywotnością?
- Zwiała na widok eleganckich ciuchów. Serio – czuł się coraz bardziej bezradnie – to jak więzienie. Może jeszcze każe się do siebie zwracać milordzie, czy wasza wysokość, co wtedy?
- Zamknij oczy i myśl w czasie przeszłym – poradziła Balbina – to zawsze działa. Nie trząś się jak galareta, bo szef wyczuwa strach. Udawaj wyniosłego, a pokocha cię jak swojego. Potem zdejmie łańcuchy i możesz tańczyć mu na suficie, a będzie szczęśliwy.
Wsłuchał się w jej porady, jednak wyobrażając sobie obiecaną samowolę w tym wytwornym domu poczuł na sobie smaganie batem od Contensino. To nie było przyjemna przyszłość.
- Na suficie? A co jeśli zamiast tańca na suficie będę miał czerwony tyłek od rozgniewanego starosty?
- Przynajmniej będzie w zdrowym kolorze – dokończyła Balbina całkowicie go dołując – lecę podać herbatę gościowi. Póki co, myśl o powrocie do domu. To się niedługo skończy.
- Wyższe sfery. Ja to zawsze muszę pchać się do przyciasnego koryta – podsumował, po czym zapadł się pod stół szukając kryjówki.

****

- Więc czym mogę panu służyć panie Contagnoli? – spytał ciepło starosta. Marcello pogładził swoje włosy po czym przystąpił do konwersacji.
- Widzi pan, bardzo podoba mi ta miejscowość.
- Nie wątpię – odparł Contensino – ale chyba nie przybył pan do mnie po to, by mi to zakomunikować. Wszyscy o tym wiemy.
- Naturalnie, że nie po to przyszedłem – uśmiechnął się przebiegle Włoch – jak wspomniałem, to miejsce zawładnęło moją osobą i chciałbym w zamian za tę gościnę ofiarować mu cząstkę siebie. Tylko w ten sposób będę mógł czuć się tu pewnie.
- Co pan ma właściwie na myśli? – doszukiwał się sensu w niepełnej wypowiedzi. Marcello, nie chciał specjalnie doszukiwać się metafor. Postanowił wyłożyć mu od razu co planuje:
- Od najmłodszych lat pasjonuje mnie teatr. Poświęcam mu połowę swojego życia. Zagrałem kilka razy w amatorskich przedstawieniach. Mój warsztat aktorski jest mizerny, co więcej nawet mówiono mi otwarcie, że nie posiadam umiejętności w tym zakresie, więc postanowiłem zasiąść po tej drugie stronie i koordynować przebieg przedstawienia – mówił jednym tchem. Szybko, lecz dość monotonnie. Miejscami pauzował, jakby chciał pewne rzeczy zatuszować – ale przechodząc do rzeczy, panie Contensino… starosto Contensino – tytułował go przymilając się bardziej. Tacy ludzie jak on są łasi na pochwały – chciałbym w pełni wykorzystać moje zdolności, to znaczy… zainteresowania jeśli pan woli – nabrał nowego oddechu, stary już wlepiał wzrok w jego twarz. Jadł mu z ręki – by to miasteczko odżyło. Poczuło magię zaangażowania i siłę swojej wartości. A mówiąc jeszcze prościej, zależy mi na wystawieniu kilku sztuk. Założeniu teatru amatorskiego, gdzie graliby nasi mieszkańcy. Myślę, że to znakomite doświadczenie artystyczne i początek nowego okresu w rozwoju kultury La Reina. To oczywiście tylko moja propozycja – zaznaczył, jednak w pełni był świadom, że w tym wypadku jego słowa będą miały ważący charakter – najpierw oczywiście chciałbym poznać pańskie zdanie. Czy to mogłoby się udać?
Contensino milczał. Studiował bardzo uważnie każde słowo. Propozycja tego mężczyzny była niezwykle kusząca. Co więcej od lat nikt nie inwestował w to miasteczko. Czy to możliwe, że Marcello Contagnoli - młody Włoch nie mający jeszcze trzydziestki – mógł być tak obyty w sztuce, że zbudziłby uśpione ambicje mieszkańców? Jednak nie mógł tutaj myśleć. Musiał zachować fason, przy gościu. W duszy skakał z radości, ale powinien naradzić się z Balbiną. Ostatecznie zawsze brał pod uwagę jej opinię, zgodnie z maksymą jaką zostawiła mu matka o nadzwyczajnej wartości kobiecej intuicji.
- Pan wybaczy na chwilę, ale muszę iść do toalety. Proszę się nie martwić, zaraz dam panu odpowiedź.
Kiedy tylko zniknął, Włoch poczuł, że nie do końca udało mu się go przekonać. Po raz drugi w ciągu tego tygodnia nie docenił przeciwnika. Stary Contensino nie zamierzał kąsać reki, która ofiarowuje mu pomoc, ale też nie chciał postępować pochopnie. Marcello nie miał sobie czego gratulować. Odkrył za to, że zbyt rozleniwił się ostatnimi czasy, przez co jego dar przekonywania stracił na sile. Tylko Fatimsa mu wierzyła. Ufała mu bezgranicznie, łykała każde jego słowo jak pigułkę. Jego pierwsza dama. Z drugiej strony nie chciał zamieniać jej w kobietę uległą. Już dawno wyrósł z szowinistycznych stereotypów. Fatimsa była wyjątkowa i zasługiwała na wszystko co najlepsze.
Planując swoją przyszłość ujął wzrokiem portret doni Fransiski Santos de Contensino – pierwszej damy La Reina, zmarłej w 1953 roku. Fransisca nie była kobietą brzydką, choć portret mógł przesadnie dodawać jej urody, ale nie nadawała walorów temu pomieszczeniu. Była sferą wspomnień, o których Marcello wolał nie pamiętać. Wywoływałyby tylko niepotrzebne rozczulenia, których mógłby potem nie powstrzymać.
A nowe życie – pan starosta La Reina Diamante i jego pierwsza dama – było już na wyciągnięcie ręki. Nawet jeśli teraz Sebastiano odmówi, to zdoła go jeszcze przekonać. I tak ma dostatecznie sporo asów w tej rozgrywce. Wieść o Bezimiennej Kobiecie, wkrótce się rozejdzie. Marcello trafi pod taki sam młotek dla kłamców i zdrajców jak Chela, Aresia, Armando, Pancho czy Fatimsa. Ta sprawa lada moment nabierze nieprzyjemnych rumieńców. Wtedy wyskoczy z propozycją teatru przez co odciągnie uwagę tej dzikiej czeredy od zemsty. Co więcej obudzi w nich tak niezwykłe uczucia, że zapomną całkowicie o Marii Elenie. Wyniosą go na szczyt. Sami wysuną jego kandydaturę. Trzeba będzie jeszcze opróżnić zajęty stołek starosty, ale z tym nie będzie problemów. Jeśli będzie zmuszony, sięgnie po metody Machiavellego. W końcu czy to nie właśnie na nim wychowała się cała polityka w dorobku ludzkim? Może i nieraz na tym straciła, ale polityka to także sfera ryzyka. Jak szachy – trzeba wiedzieć kiedy zbić królową – mieć swoją godzinę. Jego zbliżała się powoli, ale oczekiwał jej cierpliwie.
Wtenczas powrócił Contensino. Uśmiechnięty od ucha do ucha uścisnął mu dłonie i powiedział pełen optymizmu:
- Już dawno nie miałem u siebie tak pomysłowego i zapalczywego człowieka jak pan. Będę szczęśliwy jeśli zje pan z nami obiad. A co do pańskiej propozycji, wszyscy zgodziliśmy się jednomyślnie. Gratuluje panu serdecznie pomysłu. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, może pan zostać mianowany urzędnikiem ds. kultury w naszym miasteczku, a tym samym stać się moim najlepszym przyjacielem.
- Nie zawiedzie się pan – nie ukrywał entuzjazmu – wszystko pójdzie lepiej niż może pan sobie wyobrazić.
- Nie mogę się już doczekać.


Ostatnio zmieniony przez Ślimak dnia 21:12:48 10-12-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Carlisle Ott
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 17 Gru 2007
Posty: 11390
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 21:11:28 10-12-09    Temat postu:

Już 105 A ja nawet nie pamiętam na którym skończyłem Ale obiecuję, że się poprawię i w najbliższym wolnym terminie łyknę wszystkie zaległości

Pozdrawiam

EDIT: Już wiem na którym skończyłem - na 66 Liczby złożone z 6 mnie prześladują w życiu


Ostatnio zmieniony przez Carlisle Ott dnia 21:15:05 10-12-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ślimak
King kong
King kong


Dołączył: 06 Paź 2007
Posty: 2263
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Nysa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 23:24:20 10-12-09    Temat postu:

Witam, bardzo archiwalnego czytelnika . Zleciało trochę czasu, oj zleciało. Na pocieszenie moge powiedzieć, że rożnie będzie z regularnością "Fati" z spółki. Generalnie na forum panuje nieobecność ajlepszych autorów telć jakich znam, więc trudno o czytelników . Nie mniej zapraszam do ponownej lektury.

Hehe... magiczne liczby "6".

Pozdrawiam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 32, 33, 34 ... 39, 40, 41  Następny
Strona 33 z 41

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin