|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aneta:) King kong
Dołączył: 02 Cze 2006 Posty: 2457 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 15:00:15 15-01-11 Temat postu: |
|
|
Wow! no proszę Mili całująca Hectora Ciekawe kto mu powiedział o jej chorobie. Czekam na next |
|
Powrót do góry |
|
|
Iwi. Mistrz
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 13088 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:53:00 16-01-11 Temat postu: |
|
|
Kawa z dodatkami mhahahahah!!!! Ona jest konkretna I za to ją lubię
Pierwszy pocałunek, no no, uroczo... biednej Mili zaczęły wypadać włosy
Ten piesek jest cyrkowy!! Narobił na papiery, potem jeszcze poprawił na koszulce Hectora Dobre, dobre
Czekam na new. |
|
Powrót do góry |
|
|
wiewióra Motywator
Dołączył: 23 Kwi 2010 Posty: 290 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:02:21 16-01-11 Temat postu: |
|
|
kochana ostatnio mam braki w komentowaniu u ciebie ale nadrobię w przyszłym tygodniu, nie wiem czy wszystko ale postaram się, to wina zaliczeń i egz które mnie czekają w każdy weekennd do połowy lutego, tak jakoś |
|
Powrót do góry |
|
|
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 8:20:01 01-02-11 Temat postu: |
|
|
ROZDZIAŁ 5
Jak tylko Santi wyszedł Carla od razu naskoczyła na Mili.
- Czyś ty całkiem zgłupiała ? Za co do cholery go tak ochrzaniłaś co ?
- On już dobrze wie za co ! A ty się nie wtrącaj. - krzyknęła Milagros.
- Będę bo robisz głupoty ostatnio i to niesamowite. Oskarżyłaś go o Bóg wie co nawet nie wyjaśniając. Za tyle przyjaźni powinnaś była chociaż go wysłuchać!
- A co ty go tak bronisz ? Zakochałaś się w nim?
- Nie ! Ale bardzo go lubię tak samo jak ty... tylko chyba na chwile o tym zapomniałaś!.
- Wiesz co wynoś się mam dość ciebie jak i jego !
- Ok jak chcesz. Wyprowadzę się a ty zostań tu sobie sama i użalaj się nad sobą czekając na śmierć!Skoro nie chcesz niczyjej pomocy i nie potrafisz dostrzec jak dużo osób cię kocha i potrzebuje! Do widzenia ! - powiedziała Carla na odchodne i czym prędzej wzięła torebkę i wyszła trzaskając drzwiami.
Dopiero teraz Mili uświadomiła sobie jaką głupotę popełniła jednak gdy wybiegła za przyjaciółką jej już nigdzie nie było widać. Usiadła więc na schodach i zaczęła płakać. 10 minut później ktoś objął ja ramieniem.Spojrzała i zobaczyła Hectora.
- Widziałem cię z okna i uznałem , że potrzebujesz przyjaciela. - powiedział. Wtuliła się w niego bez słowa i pozwoliła płynąc łzom. Nie pytając o nic tulił ją do czasu dopóki się nie uspokoiła. Potem ona sama zapytała;
- Powiedz mi skąd wiesz,że jestem chora? Tylko szczerze.
Odchrząknął i powiedział;
- Potrafię rozpoznać osobę chorą bo dość długo przebywam wśród takich osób. A poza tym sam kiedyś byłem chory.
- Ty ? - zapytała zdziwiona.
- Tak ja.
- I co pokonałeś chorobę ? - zapytała zaciekawiona.
Nie lubił kłamać ale wiedział ,że prawdy w jej przypadku powiedzieć nie może dlatego po chwili nie patrząc jej w oczy powiedział.
- Tak pokonałem.
- A na co chorowałeś ?
- Na raka tak jak ty.
Nagle zerwała się jak oparzona.
- Boże Hector a ja oskarżyłam niewinnie Santiago ! - krzykneła.
- Zamykaj dom zawiozę cię do niego. - powiedział.
Nie musiał powtarzać dwa razy wbiegła do domu wzięła sweter i klucze i jak tylko zamknęła drzwi wsiadła do samochodu który już razem z Hektorem w środku czekał pod jej podjazdem. Kilka minut później stali już pod domem blondyna.
- No idź ! Powodzenia. - powiedział brunet.
- Ty nie idziesz ?
- Nie mam gościa w domu i muszę wracać poza tym to wasza sprawa.
- Ok. Dzięki.
Powiedziała i ruszyła do domu Santiago. Zapukała dwa razy patrząc jak odjeżdża Hector. Po chwili drzwi się otworzyły. Santi spojrzał na nią i gestem ręki zaprosił do środka. Jak tylko weszła powiedziała;
- Przepraszam... wybaczysz swojej głupiej jak but przyjaciółce ?
Spojrzał na nią wzrokiem zbitego psa. Po czym na jego twarzy pojawił się uśmiech.
- Oczywiście Mili przecież wiesz ,że cię kocham i nie potrafię się na ciebie długo gniewać. Ba w ogóle nie potrafię się na ciebie gniewać.
Po tych słowach przytuliła się do niego.
- Choć napijemy się gorącego kakao właśnie zrobiłem.
- Ty wiesz co ja lubię.
- No jasne.
Jak tylko nalał im kakao do kubków usiedli w salonie i rozmawiali. Mili poprosiła Santiago by opowiedział jej o Hectorze. On wiedział dobrze iż jego kolega się jej bardzo podoba co niezmiernie go bolało bo sam był w niej zakochany. Ale gdyby życie u boku Hectora pomogło jej tylko pokonać chorobę i być szczęśliwa on gotów był się poświecić. Dlatego schował swoje uczucia i zaczął opowiadać jej o przyjacielu. Byli tak pochłonięci rozmową ,że nie zauważyli kiedy wybiła 24.00. Spojrzała na zegarek i zasmucona powiedziała;
- No cóż czas wracać do domu.
- Wiesz jak chcesz to zostań.
- Naprawdę mogę ? - zapytała uradowana.
- No tak.
- Santi mówiłam ci już ,że cię kocham ? - zapytała rzucając mu się na szyję i całując w policzek.
- Mówiłaś ale możesz mówić to ciągle i mi się nie znudzi. - rzekł uśmiechając się do niej.
- Ok. No dobra a teraz pytanie za 100 punktów... gdzie będę spała ?
- A u mnie w sypialni a ja w gościnnym obok.
- Ok.
30 minut później oboje leżeli już w łóżkach. Blondyn jednak nie mógł zasnąć myśląc wciąż o niej. Wielokrotnie miał ochotę powiedzieć jak bardzo ją kocha. Jak bardzo mu się ona podoba. Ale to zniszczyło by ich przyjaźń. A tego nie chciał. Wolał milczeć. Tylko jak długo jeszcze będzie potrafił sobie z tym radzić ? Skoro coraz ciężej mu było. Za każdym razem gdy go całowała miał ochotę pocałować ją w usta. A kiedy mówił jej ,że ją kocha chciał by miała świadomość iż jest to miłość jaką darzy mężczyzna kobietę. A nie przyjaciel przyjaciółkę. No ale dla zatrzymania jej przy sobie obiecał milczenie. Co więcej dziś widząc błysk w oczach czarnulki kiedy słuchała opowieści o Hectorze postanowił ,że sam pomoże im być razem.Z rozmyślań wyrwał go jej krzyk. Wyskoczył szybko z łóżka i pobiegł do jej pokoju. Siedziała skulona i przestraszona na brzegu łóżka. Jak tylko go zobaczyła od razu się do niego przytuliła.
- Hej mała co się stało ? - zapytał zatroskany.
- Miałam zły sen. - powiedziała przez łzy które spływały po jej policzkach.
- Już dobrze ... nie płacz to tylko sen. - rzekł głaszcząc ją po głowie.
Kilka minut później już trochę spokojna leżała ponownie w łóżku.
- Idę do siebie a tobie zostawiam zapalone światło ok ?
- Dobrze... albo nie! Zostań.
Zawrócił i kleknął przy łóżku mówiąc;
- Dobrze zaczekam aż zaśniesz.
- Nie Santi ... ja chcę byś położył się koło mnie i razem ze mną spał.
Takiej prośby na pewno się nie spodziewał. Widział jej strach choć nie wiedział co takiego się jej śniło. I czuł ,ze w tej chwili potrzebuje by ktoś z nią był. No ale to było za duże ryzyko zostać z nią sam na sam w jednym łóżku. Szukał w głowie jakiej wymówki ale nic nie przychodziło mu do głowy. I znowu usłyszał;
- Zostaniesz... i będziesz ze mną spał ?
Patrzyła tak na niego iż nie potrafił odmówić. Wstał i delikatnie położył się koło niej. Milagros przybliżyła się i wtulając się w niego powiedziała ;
- Dziękuję.
I wtedy ich oczy spotkały się. A jej usta były tak blisko iż wystarczył tylko centymetr by się schylił i już mógł ich smakować. Na samą myśl jego serce przyspieszyło. Ta bliskość zadziałała tez na Mili bo raptownie dostała gęsiej skórki a jej oddech stał się szybszy. A serce zaczęło bić jak szalone. |
|
Powrót do góry |
|
|
Aneta:) King kong
Dołączył: 02 Cze 2006 Posty: 2457 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 12:24:51 01-02-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek super!!! Zaskoczyłaś mnie z tą choroba Hectora.
Dobrze, że Mili od razu poszła przeprosić S.
czekam na next(mam nadzieję, że nie będę musiała tyle czekać jak na ten odcinek )
bo chce wiedzieć czy coś się wydarzy między M. a S.
Zapraszam też do mnie |
|
Powrót do góry |
|
|
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:31:54 27-02-11 Temat postu: |
|
|
Rozdział 6
Już miała dotknąć jego ust, lecz coś w niej drgnęło, jej serce nie pozwoliło na takie zbliżenie. Z jednej strony pragnęła tego, lecz z drugiej czuła strach. Bała się, że Santiago może źle to zrozumieć i za dużo pomyśleć. A ona nie była w stanie wchodzić w jakiś związek. Nie chciała nikomu zniszczyć życia. Przecież jej dni są policzone i w każdej chwili może umrzeć. Dla niej rak to wyrok śmierci, życie z nim już nie jest takie same i nigdy nie będzie. Dlatego też nie może nikomu zaprzątać sobą życia. Ona odejdzie i nikt za nią nie będzie płakać, a inni mają prawo żyć dalej i cieszyć się nim. Chociaż w towarzystwie Santiago czuła się fantastycznie to nie była gotowa się z nim związać. On był wspaniałym przyjacielem i słuchaczem, ale nikim więcej. Zasługuje na osobę, która będzie z nim na dobre i na złe, ale z pewnością nie jest nią ona. Mili szybko umrze i go zostawi, a on powinien mieć kogoś, kto pożyje wiele lat. Kogoś, kto będzie dzielił z nim smutki i radość. Osobę, która wesprze go i potrzyma na duchu, gdy będzie tego potrzebować. A w tym przypadku będzie odwrotnie, bo to ona będzie potrzebować wsparcia, a sama nie da go innym. Chociaż to trudne do zrozumienia, ale prawdziwe. Trudno nam żyć, gdy wiemy, że śmierć czyha za rogiem, gdy w każdej sekundzie możemy odejść. Gdy wspaniale się bawimy i cieszymy się chwilą przychodzi czas i umieramy. Odchodzimy i zostawiamy wszystkich bez wyjaśnienia. Dlatego Mili nie chce tak, nie jest w stanie zmarnować mu życia. On odda jej się cały, a ona odejdzie na druga stronę i zostawi mu jedynie złamane serce, które z pewnością tak szybko się nie uleczy. Mili zna już go na tyle dobrze, że doskonale wie, jak wszystko przeżywa. Było mu ciężko pozbierać się po śmierci matki, a co dopiero ukochanej. Zawsze inną miłością darzy się swoją rodzicielkę, a jeszcze inaczej swoja drugą połówkę jabłka. Mama wychowuje nas od małego, ale gdy dorastamy wiążemy się z kobietą, która jest nam potrzebna na dalsze lata życia. Ona jest dla nas podporą i jej możemy powiedzieć o tym, co nas trapi. Nie raz mówimy „Kocham Cię”, ale czy zastanawiamy się nad głębszym jego znaczeniu. Przecież to nie są dwa puste słowa, które mówimy każdej napotkanej osobie. One są zarezerwowane dla osób bliskich i tych, którzy są w naszym sercu. Darzymy je wielkim uczuciem, którego nie da się opisać. Aby je zrozumieć trzeba to przeżyć. A Milagros może nie dać rady. Kiedy się już odważy to powiedzieć, może być już za późno. Wtedy byłyby tylko potrzebne słowa „ Wybacz mi”, lecz one to za mało. Rzeka łez, która zostanie wylana nigdy nie ukoi bólu, który zostaje po tak wielkiej pustce. Tej pustki nikomu nie uda się zaszyć, bo to rana na całe życie. Jest ona na tyle wielka, że człowiek wolałby sam zapaść się pod ziemię i nigdy z niej nie wyjść. W czasie pogrzebu, gdy trumna schodzi coraz niżej, nie raz mamy ochotę rzucić się na nią. Chcemy być zakopani z bliskimi lub otworzyć ją. Cały czas mamy nadzieję, że ten ktoś ożyje i będzie dalej cieszyć się z nami wspaniałymi chwilami. Najczęściej doceniamy osoby, gdy odejdą z tego świata. Czujemy brak ich, bo gdy żyły zawsze nas wspierały i pomagały w różnych sytuacjach, a teraz musimy poradzić sobie z tym sami. Lecz śmierć czeka wszystkich. Niektórzy tak jak Mili szykują się od dawna, a inni nigdy nie będą na to gotowi. Ale wracając do naszej pary. Mężczyzna nie wiedział, co ma teraz zrobić. Przecież nawet nic nie powiedział, sama go poprosiła, aby położył się koło niej i z nią spał. A tu tak nagle od niego odchodzi i wstaje z łóżka. Może i pragnął tego pocałunku, ale jest gotowy czekać na nią wieczność. Wie doskonale, przez co teraz przechodzi i nie ma ochoty na nią naciskać. Nie teraz, gdy obdarzyła go jeszcze większym zaufaniem niż przedtem. Santiago również wstał, podszedł do niej od tyłu i przytulił. Nic nie mówił, ale był blisko, a jej to wystarczało, potrzebowała tego spokoju i opanowania. Chwili, w której druga osoba rozumie inną bez słów. Lecz to nie może trwać wiecznie i ktoś musiał przerwać ta cisze, bo i w niej człowiek może poczuć się niezręcznie. W tym przypadku zrobiła pierwszy krok ona. Odwróciła się do niego, spojrzała mu w oczy i powiedział
- Przepraszam, przepraszam, ale nie mogę, nie potrafię tak. Już dłużej nie dam rady, proszę odwieź mnie do domu.
- Mili, ale co się stało? Zrobiłem coś nie tak, że o tej porze chcesz wracać??
- To nie twoja wina, ale ja muszę pojechać i proszę nie pytaj o nic więcej- w oczach miała łzy i smutek. Santiago nie miał serca o nic pytać. Zszedł na dół po kluczyki ruszyli do auta. Przyjaciel otworzył jej drzwi, a następnie sam zasiadł za kołkiem. Jechali w ciszy i skupieniu. Żadne nie wydobyło z siebie ani słowa. Gdy podjechali pod dom, Mili podziękowała mu, pocałowała w policzek i wbiegła do domu. Szybko zamknęła za sobą drzwi, wbiegła na górę do swojego pokoju, rzuciła się na łóżko i płakała. Płakała jak małe dziecko, któremu zabrano najwspanialszą zabawkę pod słońcem. Uspokojenie się trwało długo, ale dała radę. Lecz nie usnęła po tym, bo nie mogła przestać myśleć, ale nie tylko o Santiago. Po jej głowie błądził jeszcze jeden mężczyzna.Miedzy innymi Hector. Sama nie mogła zrozumieć co się z nią dzieje.Często o nim myślała co więcej bardzo się jej podobał ale jednocześnie też jej myśli zaprzątał blondyn.Co w tym dziwnego ?Dla was może nic ale dla niej owszem.bo kiedyś nigdy nie myślała o Santim jak o gościu w którym mogła by się zakochać. A teraz ...teraz zauważyła iż coraz częściej porównuje obu panów do siebie. Szuka wspólnych elementów i cech charakteru. I zastanawia się który z nich byłby lepszym partnerem życiowym. To było dla niej tym bardziej głupie i niedorzeczne bo zdawała sobie sprawę ,że nie będzie z żadnym z nich. Jednak pomarzyć chyba jeszcze mogła o miłości. |
|
Powrót do góry |
|
|
CamilaDarien Wstawiony
Dołączył: 15 Lut 2011 Posty: 4094 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Cieszyn Płeć: Kobieta
|
|
Powrót do góry |
|
|
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:47:40 06-04-11 Temat postu: |
|
|
ROZDZIAŁ 7
Nowy dzień zaczął się dla niej nie najlepiej jak tylko podniosła się z łóżka poczuła jak ją mdli do tego strasznie bolała ją głowa. Stan psychiczny tez nie był w najlepszej formie.Miała totalnego doła całą noc biła się z myślami na temat obu panów.Wczoraj o mało co a straciła by swojego najlepszego przyjaciela ,a dlaczego ?Bo przez sekundę wydawało się jej,że czuje do niego coś więcej niż tylko przyjaźń.Dziś jednak była pewna,iż to nie prawda. Uwielbiała Santiago ,dużo tez mu zawdzięczała ale nic więcej.Szkoda by jej było zniszczyć trzy lata jakie z nim spędziła przez jeden całus.Ta noc pozwoliła jej wszystko sobie przemyśleć i otrzeźwić umysł,ale czy na pewno wyciągnęła słuszne wnioski?Jedno wiedziała na pewno Santi jest przyjacielem i co by się nie działo pozostanie nim do końca.Tak sobie postanowiła.Zaś co do Hectora ,no cóż ten facet wzbudzał w niej różnorodne odczucia. Czasem ta jego tajemniczość oraz przewidywalność ją przerażała ,ale jak by nie patrzył bardzo ją pociągał.Tyle ,że nawet o nim musiała zapomnieć bo wciąż miała świadomość tego,że nie długo opuści ten świat.Czasem sama zadawała sobie pytanie czemu tak bardzo broni się od tego leczenia. Przecież tak naprawdę od zawsze kochała życie więc chyba powinna walczyć. Powinna jednak nie zamierzała wolała ostatnie chwile spędzić w domu żyjąc tak jak by się nic nie działo. Myśl o ciągłym leżeniu w szpitalu,faszerowaniu się najróżniejszymi lekami nie napawała ją optymizmem.Takie miejsce jak szpital zawsze źle się jej kojarzyło.Słyszała nawet ,ze ludzie czują się tam jeszcze gorzej no i to był kolejny powód by pozostać w domu.Preteksty by się nie leczyć co prawda były bez sensowne w oczach innych ,ale dla niej nie. No ale wróćmy do naszej Milagros która i dziś nie zamierzała iść na wykłady tylko cały dzień spędzić w łóżku tym bardziej ,iż nie najlepiej się czuła. Jak tylko po raz drugi z rzędu tego ranka zwymiotowała wróciła pod kołdrę. Koło godziny 11.00 zmorzył ją dopiero sen spała do 15.00 i gdyby nie to,że wpadł do niej Hector pewnie nadal tkwiła by w krainie Morfeusza. Niestety jego pojawienie się całkowicie zmieniło jej plany bo na widok jej bladej twarzy ,podkrążonych i zaczerwienionych oczu od razu zainteresował się stanem dziewczyny.
- Mili co jest ? - zapytał z troską.
- Nic po prostu miałam ciężką noc i tyle. - stwierdziła krótko człapiąc do kuchni.
- Mam nadzieję,że powodem nie był Santiago ?
- Nie. Jeśli chcesz zapytać czy się pogodziliśmy to owszem.
- Aha ok. A więc czemu nadal jesteś przybita.
- Cholera Hector mam zły dzień i tyle!I jeśli nie chcesz nic konkretnego to lepiej będzie jak sobie już pójdziesz nie mam nastroju na gości! - krzyknęła i spojrzała na niego gniewnie.
Jej krzyki i humor jednak nie zrobiły na nim wrażenia. Znał ten stan z własnego doświadczenia dlatego spokojnie do niej podszedł i objął.To jednak jeszcze bardziej ją rozzłościło i odepchnęła go;
- Co ty robisz?!Myślisz ,że potrzebuję litości!Współczucia!Sądzisz,że jak mnie przytulisz to moja choroba zniknie!Wiesz co wynoś się !Wynoś i nie wracaj! - krzyczała coraz głośniej choć w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy a całe ciało drżało pod wpływem nerwów.
Jego natomiast zaczęła wypychać do wyjścia by ją powstrzymać złapał ją za nadgarstki i spokojnym tonem powiedział;
- Uspokój się.
Nie słuchała tylko zaczęła się z nim szarpać przyciągnął ją więc do siebie i mocno przytulił dokładnie wiedział,że tak naprawdę tego teraz potrzebuje.W rezultacie przytuliła się do niego i zaczęła płakać już na dobre.Jej drobne ciało trzęsło się całe zaczął głaskać więc brunetkę po włosach.
- Ciii...już dobrze.Uspokój się.
Uspokoiła się, ale dopiero po kilku minutach.I jak tylko podniosła głowę i otarła łzy spojrzała w oczy bruneta i cicho wyszeptała;
- Przepraszam.
- Nie ma za co. A teraz siadaj zrobię ci śniadanie jak zjesz pójdziesz się spakować.
- Spakować ?!Ale po co ? - zapytała zdziwiona.
- Wyjaśnienia potem najpierw posiłek. - rzekł stanowczym tonem.
W tym czasie kiedy owa parka jadła śniadanie Santiago siedział w swojej kuchni na kubkiem już zimnej kawy i wpatrywał się w widok za oknem.Jego myśli krążyły wokoło Mili.Zastanawiał się nad wczorajszym zajściem i nie mógł sobie darować,że o mały włos a stracił by jej przyjaźń na zawsze. Owszem pragnął tego pocałunku jak niczego innego, ale ta mała chwila słabości mogła by go potem słonko kosztować ,a tego nie chciał.Nie chciała stracić tej przyjaźni jednak z drugiej strony nie był pewny jak długo jeszcze da radę zachować w tajemnicy,że jest w niej szaleńczo zakochany. Z dnia na dzień miał coraz mniej siły by to ukrywać.Każdego dnia walczył ze sobą by nie wyznać jej miłości,by jej nie pocałować czy jakimkolwiek gestem się nie wydać. Po wczorajszym nie wiedział jak teraz ma się zachować doszedł jednak do wniosku ,iż uzna ,że nic nie zaszło.Dopił kawę ,założył marynarkę i ruszył do pracy.Hector wraz z Mili byli już gotowi do drogi. dziewczyna nadal jednak nie wiedziała dokąd sie wybierają bo brunet powiedział,że to niespodzianka. I choć nie bardzo podobał się jej pomysł z wyjazdem na dwa tygodnie to jednak skorzystała z tego zaproszenia. Wcześniej jednak poprosiła przyjaciółkę o powrót i przeprosiła ją.Rzecz jasna Carla wybaczyła przyjaciółce i pomogła się pakować potem podziękowała brunetowi za opiekę nad Milagros.Całą drogę rozmawiali o głupotach dzięki czemu droga upłynęła im przyjemnie a humor brunetki się poprawił.Kilka godzin później znaleźli się na miejscu jak tylko Mili wysiadła zaparło jej dech w piersiach patrząc na [link widoczny dla zalogowanych] i miejsce w którym był położony.
- I jak podoba się ? - zapytał brunet podchodząc do niej z walizkami które wyciągnął z bagażnika.
- Żartujesz ?!Tu jest...jest bajecznie! - powiedziała rozglądając się naokoło i podziwiając widoki.
- To świetnie,że jednak ci się podoba bo 14 dni to nie mało czasu a nie chciałbym byś się tu męczyła. - skwitował z uśmiechem na twarzy.
- Tu można jedynie się odprężyć o męczarni mowy nie ma. - rzekła uradowana i ucałowała go w policzek.
- Zapraszam więc do środka.
Mówiąc to wskazał ręką na drzwi.W środku domek był urządzony tak samo elegancko lecz przytulnie. Nie był za wielki co jeszcze bardziej się jej w nim podobało, posiadał kuchnie,dwie sypialnie,gabinet,dwie łazienki łączone z każdym z pokoi ,a także salon ,duży taras z którego wychodziło się na basen.Po zwiedzeniu domku rozpakowała się w swojej części i jak tylko skończyła razem z brunetem usiedli przy basenie popijając schłodzony sok pomarańczowy.Chwilę milczeli dopóki on nie przerwał mówiąc;
- Ok! A więc skoro już odpoczęłaś i się zaaklimatyzowałaś to teraz pogadajmy poważnie.
Spojrzała na niego podejrzliwie zastanawiając się o co mu chodzi.Nie zdążyła jednak zapytać bo on był pierwszy.
- Mili zawrzyjmy umowę.
- Umowę?! - zapytała jeszcze bardziej zaskoczona.
- Tak umowę. Posłuchaj jeśli przez te dwa tygodnie nie zmienisz zdania na temat leczenia obiecuje ci nigdy więcej nie wspominać na ten temat dobrze. Ale jeśli zmienisz od razu po powrocie jedziesz się leczyć ok? - teraz był całkowicie poważny co oznaczało,że nie żartuje.
Bez słowa patrzyła na niego i zastanawiała się nad jego ,,prośbą" i zamiast odpowiedzieć zapytała;
- Dlaczego Hector tak bardzo ci na tym zależy ? Przecież prawie mnie nie znasz, a poza tym to mi powinno zależeć.A jak widzisz ja mam to gdzieś. - dodała na koniec.
- Widzę i nie pojmuję czemu,ale nie ma sensu tego roztrząsać chcę wiedzieć czy przyjmiesz moją umowę?
- Odpowiem ci o ile ty odpowiesz mi.Czemu tobie tak na tym zależy? - powtórzyła pytanie z przed kilku sekund.
***********************
Wieczór
Siedziały przy kawie a wraz z nimi Santiago tyle,że on był całkowicie nie obecny w rozmowie która prowadziły.Carla spojrzała na Sonię po czym obie zwróciły wzrok na blondyna. Obie doskonale czuły o czym tak intensywnie myślał.Być może Milagros była ślepa na jego miłość ale nie one. Carla wiedziała o tym od dawna trudno było nie wyczytać z jego gestów czy spojrzeń ,że Santi kochał brunetkę.Sonia zaś zrozumiała to dopiero dziś w czasie kiedy to blondynka oznajmiała mi gdzie jest Milagros i z kim. Blondas wtedy bardzo posmutniał choć próbował to ukryć za sztucznym uśmiechem, ale one jako kobiety dobrze potrafiły dostrzec sygnały. Możliwe,że i czekoladowo oka też je zauważyła jednak nie chciała przyjąć do wiadomości,iż jej najlepszy przyjaciel może się w niej podkochiwać albo po prostu była tak ślepa i jednak tego nie dostrzegała.Wiedziały jednak ,że muszą coś zrobić by poprawić mu nastrój jednak żadna z nich tak naprawdę nie miała pomysłu jak. On sam tez czuł się nie najlepiej w towarzystwie pań w czasie kiedy w jego myślach błądziła brunetka.Z jednaj strony cieszył się ,że przyjaciółka pojechała wypocząć ,ale z drugiej no cóż poczuł tak zwaną zazdrość. Pewnie inaczej by na to spojrzała gdyby pojechała tam z koleżanką a nie z Hectorem niestety było jednak odwrotnie i to nie dawało mu spokoju. Był cały rozsypany i zagubiony tyle teraz siedziało w nim sprzeczności. Chciał by Mili się zakochała w kimś. W kimkolwiek oby tylko była szczęśliwa i wreszcie zaczęła walczyć z chorobą ,ale marzył też by pewnego dnia odwzajemniła jego uczucia. Szansę na to były co prawda nikłe i właśnie chyba ta myśl najbardziej sprawiała mu ból. Poczuł piekące łzy w oczach dlatego też podziękował za kawę i towarzystwo,pożegnał się całując każdą z nich w policzek i wyszedł. Dziewczynom było żal kolegi po części go rozumiały bo same kiedyś przeżyły zawód miłosny ale z drugiej strony nie bardzo mogły mu pomóc.Do odwzajemnienia miłości nie można nikogo zmusić tak więc pozostało im tylko starać się wspierać go jakoś. Dziś pozwoliły mu odejść ponieważ potrzebował pobyć sam.Ale następnym razem o ile takowy się zdarzy zamierzały zrobić wszystko by poprawić mu humor. Teraz jednak wróciły do rozmowy. Blondyn zaś jak tylko zajechał do domu wziął prysznic i zaraz po nim nalał sobie drinka po czym wziął zdjęcie [link widoczny dla zalogowanych] i usiadł w fotelu wpatrując się w jej czekoladowe oczy.
- Kocham cię.Szkoda tylko,że nigdy się o tym nie dowiesz. -powiedział nagle do zdjęcia a po jego policzku potoczyła się łza.
Nie było jej ledwo kilku godzin ,a on już za nią tęsknił.Z rozmyślań w które ponownie się pogrążył wyrwał go dźwięk telefonu.Drgnął bo nie spodziewał się rozmowy z nikim o tej porze. Zazwyczaj tylko brunetka potrafiła do niego dzwonić w tych godzinach ,ale tym razem to nie mogła być ona skoro na wyciągnięcie ręki miała Hectora.On też doskonale nadawał się na słuchacza i przyjaciela oraz partnera. Po trzecim sygnale w końcu odebrał.
- Słucham? - powiedział dość smutno do słuchawki.
- Cześć blondasku!Obudziłam cię? - zapytała osoba po drugiej stronie.
|
|
Powrót do góry |
|
|
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 2:53:58 06-05-11 Temat postu: |
|
|
ROZDZIAŁ 8
Chociaż w nowym miejscu bardzo się jej podobało to jednak jakoś nie mogła zasnąć w dzień była cały czas zajęta z Hectorem ,ale w nocy miała dużo czasu na myślenie.Przez co złapały ją ogromne wyrzuty sumienia co do Santiago.Nie dość,że ostatnio praktycznie uciekła z jego domu bez wyjaśnień to jeszcze teraz nawet się z nim nie pożegnała.Co prawda nie miała na to czasu lecz mimo wszystko czuła się z tym źle.Po długich rozmyślaniach postanowiła to naprawić.Co prawda godzina nie była za odpowiednia,ale wiedziała,że blondas przywykł już do jej telefonów o 3.00 w nocy.Wykręciła więc numer i czekała na połączenie. Jak tylko usłyszała jego głos w słuchawce od razu pojawił się wielki uśmiech na jej twarzy,a do tego serce nieznacznie przyspieszyło.Uradowana powiedziała;
- Cześć blondasku!Obudziłam cię?
- Nie skąd właśnie oglądam jakiś film. - skłamał.
Przecież nie mógł powiedzieć,że siedzi w salonie gapi się na jej zdjęcie i zapija smutki nieodwzajemnionej miłości.
- To super!Słuchaj dzwonię bo chciałam cię przeprosić za wtedy i za to ,że się nie pożegnałam,ale wiesz...
- Mili nie musisz ja wszystko rozumiem. - przerwał jej.
- Właśnie,że muszę!Nie pożegnałam się bo nie było czasu,a jeśli chodzi o tamto to...
- Mała!Nie wracajmy do tego było minęło w końcu nic się takiego nie stało prawda ? - ni to zapytał ,ni stwierdził.
- Dobrze jak chcesz,ale nie gniewasz się na mnie ? - zapytała przegryzając dolną wargę z nerwów.
- A czy ja kiedykolwiek potrafiłem się na ciebie gniewać ? - zapytał spoglądając na fotkę.
- No nie ! - odparła pospiesznie.
- No widzisz,więc odpowiedź już znasz.
- Dzięki! Kocham cię ! - rzekła zadowolona,że ma takiego kumpla.
- Ja ciebie też Mała. - odpowiedział,a po jego policzku potoczyła się jedna samotna łza.
- Ej co jest ,czemu jesteś smutny ? - zapytała słysząc smutek w jego głosie.
- Ja smutny ?Nie no coś ty ! - skłamał po raz kolejny.
Nie lubił tego,ale w obecnej sytuacji nie miał wyjścia.Przecież nie powie jej prawdy bo to by zniszczyło ich przyjaźń,a tego nie chciał.Czasem go to dobijało,miał ochotę powiedzieć jej o wszystkim.Jednak strach przed jej utratą był zbyt silny.
- Miśku na pewno ? - zapytała z troską dla pewności.
- Na pewno Mała.
- Jak wrócę poświęcę ci trochę więcej czasu.To będzie taka rekompensata za to ,iż się nie pożegnałam, no i czuję,że jednak potrzebujesz trochę rozrywki.
- Być może masz rację,czasem za dużo pracuję i to pewnie tylko zwykłe przemęczenie. A co u ciebie,humor chyba ci dopisuje ? - zapytał uśmiechając się lekko pod nosem.
- Ba no jasne!Hector zabrał mnie w cudowne miejsce ,tyle rzeczy mi pokazał,cały czas ze mną rozmawiał. Wiesz nawet nie wiedziałam,że on ma takie poczucie humoru ,w ogóle jest ah!Dobra wiesz co ,nie będę cię już zanudzała.Jak wrócę wszystko opowiem ci z detalami,a teraz dobranoc Misiek. - mówiła podekscytowana.
- Dobranoc Milagros. - odpowiedział z jeszcze większym smutkiem w głosie.
Kiedy opowiadała mu o brunecie serce ściskało się mu z bólu czul,że tak naprawdę już ją traci.Bo gdy między nimi do czegoś dojdzie, on przestanie być jej potrzebny,a wtedy nawet najsilniejsza przyjaźń może nie wygrać z miłością.Cieszył się z tego,iż jego przyjaciel w tak szybkim tempie i tak skutecznie postawił ją na nogi,ale z drugiej strony myśl o tym,że Mili nie długo przestanie go potrzebować.Dobijała go jeszcze bardziej. Na dodatek doszedł do wniosku,iż słaby z niego przyjaciel skoro on nie potrafił tak podnieść jej na duchu. Zasmucony i wkurzony cisnął z całej siły szklanką o ścianę.Szkło rozprysło się na miliony kawałków,a on wstał i poszedł w końcu do sypialni w nadziei ,że zaśnie.Po dwu godzinnej przewrotce z boku na bok udało mu się zasnąć. Brunetka zaraz po telefonie do blondyna ze snem nie miała problemu.Spokojna,że przyjaciel się na nią nie gniewa mogła pozwolić sobie na udanie się do krainy Morfeusza.Co prawda martwił ją smutny głos Santiago jednak postanowiła naprawić to po powrocie.Teraz jednak miała zamiar cieszyć się z towarzystwa Hectora który coraz bardziej się jej podobał.Mijały dni Milagros razem z brunetem spędzali czas na spacerach,pogawędkach,jadali kolacje przy świecach zwiedzali nie tylko okolice jak i różne miejsca między innymi ,kluby w których można było świetnie się bawić.Brunetka coraz bardziej promieniała z radości zapominając całkiem o chorobie nawet mdłości czy wypadające włosy nie przeszkodziły jej w dobrej zabawie.Z każdym dniem też czuła coraz większą więź z brunetem.On sam dzięki temu wyjazdowi i jej towarzystwu odżył jak i bardzo ja polubił.Poza Sonią i Santiago teraz i Mili zaliczała się do jego grona przyjaciół.Ich oczekiwania względem siebie bardzo się różniły ona patrzyła na niego jak na faceta,on zaś tylko jak na przyjaciółkę.Nie chodziło oto,że nie była w jego typie bo owszem uważał ją za bardzo atrakcyjną dziewczynę jednak on nie zamierzał wchodzić w żadne związki.Jego czas był już policzony,więc po co miał dawać komuś nadzieję na długie i szczęśliwe życie u jego boku skoro sam dobrze wiedział ,iż nie długo umrze.Nie chciał zostawiać zrozpaczonej żony czy też dzieci, nie chciał by ktokolwiek cierpiał po jego śmierci.I dlatego związki nie wchodziły w grę.Owszem jego serce biło szybciej na jej widok i czasem chciał ja pocałować ,by znowu poczuć smak jej słodkich i delikatnych ust.Wiele razy chciał tulić ją w swoich ramionach lub kochać się z nią do białego rana by potem zasnąć wtulony w jej cieple ciało.Ze wszystkich sił jednak powstrzymywał się by nie dać jej zbędnych nadziei,by potem nie musiała cierpieć po jego stracie.Postanowił sobie być dla niej tylko przyjacielem i za wszelką cenę miał zamiar słowa dotrzymać.Jednak czy z miłością da się wygrać ? Hym...czas pokaże. Niestety Milagros liczyła na coś więcej niż przyjaźń z jego strony,co prawda jeszcze nie dawno sama wystrzegała się związania z kimkolwiek jednak teraz zmieniła zdanie.Bo sam brunet uświadomił jej,że życie tak naprawdę jest piękne i jeśli tylko jest okazja trzeba o nie walczyć. Fakt na początku tak nie myślała była gotowa spokojnie czekać na śmierć jednak teraz zamierzała walczyć.Dla siebie ,dla przyjaciół takich jak Santiago czy Carla oraz dla Hectora do którego żywiła coraz więcej uczucia.Spędzali tyle czasu razem i do tego tak wspaniale więc trochę dziwił ją fakt,że po między nimi do niczego nie doszło.Nie chodziło jej o seks ,nie na to i tak by się nie zgodziła po takim krótkim okresie znajomości,ale od tamtego pocałunku w domu kolejny się nie przytrafił.A mieli ku temu wiele okazji. Sama mogła w sumie sprowokować pocałunek jednak nie chciała by wziął ją za łatwą lub namolną jednak po woli miała dość udawania,że łączy ich tylko przyjaźń.Zdaniem Mili między nimi wyraźnie iskrzyło nie wiedziała tylko czemu stoją w miejscu zamiast iść na przód.Po dłuższych przemyśleniach uznała,że brunet w tych sprawach może być po prostu nieśmiały więc w końcu postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.W ostatni dzień przed powrotem do domu urządziła kolację by była ona niespodzianką wysłała Hectora do sklepu na końcu miasta po jakieś duperele w tym czasie szybko przygotowała wszystko.Kiedy wrócił bardzo zdziwił go widok ładnie nakrytego stołu na którym stała kolacja i wino ,a wszędzie paliły się świeczki,zaś z wieży leciała wolna i nastrojowa piosenka.Spojrzał na nią pytająco stawiając zakupy na podłodze.
- Przygotowałam to wszystko by ci podziękować i jest coś co chcę ci powiedzieć. - odpowiedziała na widok jego miny. - Siadaj ,najpierw zjemy ,a potem porozmawiamy.
- Ok. - odpowiedział uśmiechając się do niej.
Jedli w ciszy przyglądając się sobie nawzajem. Ona zastanawiała się w jaki sposób ma mu powiedzieć co do niego czuje ,on zaś zastanawiał się o co może jej chodzić. Gdy skończyli jeść brunetka zebrała talerze i wyniosła do kuchni wracając z niej przyniosła lody.Postawiła na stole jednak nie zasiadła do niego by je jeść ,a usiadła nagle Hectorowi na kolana.Zdziwił się z lekka jednak nie odtrącił jej tylko objął w tali by czasem nie spadła i czekał na jej ruch.Milagros wzięła dwa głębokie oddechy i zaczęła mówić;
- Widzisz Hector odkąd pojawiłeś się w moim życiu ona stało się weselsze i kolorowe.Wcześniej nie dostrzegałam też piękna życia,to znaczy od czasu odkąd dowiedziałam się o swojej chorobie. Zapomniałam o tym co piękne i ważne.Dopiero ty uświadomiłeś mi ,że popełniam błąd chcąc z tego zrezygnować,że robię źle poddając się. To dzięki tobie zrozumiałam,iż powinnam walczyć dla siebie ,przyjaciół i wszystkich których kocham.Ty dałeś mi wiarę i nadzieję uzmysłowiłeś,że trzeba żyć tak jakby jutra miało już nie być. Nikt z nas nie wie co go czeka,kiedy umrze i ile wycierpi w swoim życiu,ale powinniśmy żyć pełnią życia. Walczyć o siebie,o zdrowie ,przyjaźń i miłość. I postanowiłam ,że podejmę to leczenie jednak pod jednym warunkiem. - dodał na koniec spoglądając w jego zielone oczy.
- Jakim ? - zapytał uśmiechając się do niej.
- Ty będziesz u mego boku w te dobre i złe dni. - rzekła poważnie.
- No przecież wiesz,że tak. - odpowiedział wsuwając jej kosmyk włosów który opadł na jej twarz.
- Ale nie jako przyjaciel.
- A jako kto ? - zapytał nie bardzo rozumiejąc.
- Jako mój ukochany,bo widzisz ja... zakochałam się w Tobie.
- Nie Mili ! Nie,to nie możliwe!Ty,ty nie możesz mnie kochać! - krzyknął wstając pospiesznie z krzesła tym samym zrzucając ja z kolan na szczęście nie upadła bo wciąż trzymał ja w tali,ale jak tylko złapała równowagę puścił ją i podszedł do okna.
Jego reakcja bardzo ją zaskoczyła i zasmuciła mimo wszystko jednak nie poddała się i podeszła do niego. Złapała za rękaw koszuli i odwróciła go w swoja stronę.
- Dlaczego nie mogę ? Czy to coś złego w tym,że cię kocham ? - zapytała nic nie kapując z jego wypowiedzi jak i zachowania.
- Nie możesz bo,bo za krótko się znamy!Bo ja nie jestem dla ciebie i...
- To ile się znamy nie ma znaczenia,przecież wiele osób zakochuje się w sobie od pierwszego wejrzenia.I nie prawdą jest,że nie jesteś dla mnie ,bo właśnie ty jesteś najodpowiedniejszym facetem dla mnie.Kocham cię i wiem,że ty tez coś do mnie czujesz tylko,tylko boisz się do tego przyznać. - mówiła próbując go przekonać do swoich racji.
- Mili zrozum ,ja nie mogę,nie chcę ...cholera ! - zaklął z bezradności.
- Matko Hector czemu ty to tak utrudniasz ? Jeśli nie czujesz nic do mnie wystarczy powiedzieć,albo jak nie jestem w twoim typie.Być może ja odebrałam to wszystko nie tak. - powiedziała ze smutkiem w głosie,a w jej oczach zaczęły pojawiać się łzy. - Jedno wiem na pewno bez ciebie nie chcę walczyć ,nie dam rady.
- Milagros przecież ja będę przy tobie tylko...
- Tak wiem jako przyjaciel.Tyle,że mi to nie wystarczy bo ja cię kocham czy ty tego nie rozumiesz ?!!!Nie chcę patrzeć codziennie na ciebie i zastanawiać się jak by to było nam razem dobrze.Nie potrafiła bym żyć nie mogąc cię pocałować czy...
- Posłuchaj.Owszem podobasz mi się i to bardzo byłbym głupcem nie dostrzegając cię,ale uwierz mi ty wcale mnie nie kochasz. - przekonywał ją.
- A skąd ty do cholery masz taką pewność ? Skąd wiesz co czuję ,a co nie?! - zaczęła krzyczeć ze złości,że wątpi w jej słowa.
- Pomogłem ci ,spędziliśmy dużo razem czasu i mogłaś zwykłą wdzięczność czy też sympatię pomylić z miłością. - powiedział spokojnie głaszcząc ją po policzku.
- Uważasz,że nie wiem co to miłość ? Że nie potrafię odróżnić miłości od przyjaźni ? Cholera za kogo ty mnie masz ?! - krzyknęła zła.
- Mili to nie tak,ja po prostu uważam,że to tylko chwilowe zauroczenie,nic więcej. - rzekł z całkowitym przekonaniem.
- Dobrze skoro tak ,to daj mi się o tym przekonać. - powiedziała z powagą.
- Niby jak ? - zapytał zastanawiając się co ma na myśli.
- Daj mi szansę,zwiąż się ze mną i daj mi się przekonać czy rzeczywiście jesteś tylko kaprysem czy kimś więcej.
- Milagros ,ale ...
- Żadne ,,ale" proszę tylko o szansę.Jedną szansę.
Stał zastanawiając się nad tym co ma zrobić,powiedzieć.Chcąc jej pomóc nie wziął pod uwagę,że to może tak się skończyć. Nie chciał by tak wyszło,nie planował tego. Fakt sam nie potrafił się oprzeć jej urokowi,ale sobą się nie martwił i tak nie długo umrze więc był wstanie wytrzymać katusze które przeżywało jego serce nie mogąc się z nią związać.Jej jednak nie mógł i nie chciał narażać na cierpienie.Tylko,że teraz każda jego decyzja narazi ją na cierpienie.Jeśli odmówi nie tylko brunetka nie podejmie leczenia ,ale też załamie się. Lecz jeśli da jej szansę i faktycznie okaże się ,iż jej uczucie do niego jest szczere to po jego śmierci też będzie cierpiała. Sytuacja była patowa. Patrzyła na widok zza okna rozważając wszystkie za i przeciw. Mili miała dość jego milczenie po raz kolejny podeszła do niego tylko tym razem stanęła na wprost niego i patrząc mu głęboko w oczy powiedziała;
- Hector spójrz mi w oczy i z ręką na sercu powiedz,że nic kompletnie nic do mnie nie czujesz,a przysięgam zakończymy ten temat tu i teraz nigdy więcej do niego nie wracając.
Patrzyła na nią i choć rozum mówił mu by skłamał ,to serce pragnęło czegoś całkiem odwrotnego. Walczył ze sobą przez dłuższy ,próbując skłamać ,ale jej oczy one sprawiały,że nie potrafił i zamiast odpowiedzieć przyciągnął ją do siebie i pocałował.To była jego odpowiedź na zadane pytanie która i ją usatysfakcjonowała.Przylgnęła do niego całym ciałem i odwzajemniła pocałunek. |
|
Powrót do góry |
|
|
Charrito Aktywista
Dołączył: 09 Kwi 2011 Posty: 328 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:20:25 06-05-11 Temat postu: |
|
|
Nie trawię traumy Herroni, ale Levyrroni owszem . Przeczytałam, świetne.
Ostatnio zmieniony przez Charrito dnia 21:22:08 06-05-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Tajemnicza Debiutant
Dołączył: 01 Kwi 2011 Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
|
Powrót do góry |
|
|
anetta418 Prokonsul
Dołączył: 24 Maj 2009 Posty: 3096 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Siedlce Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:22:16 06-08-11 Temat postu: |
|
|
ROZDZIAŁ 9
Nie bardzo miała ochotę wracać do domu ,lecz świadoma była swoich obowiązków. Musiała nadrobić zaległości na uczelni by potem móc spokojnie położyć się do szpitala. Walka z tak poważną chorobą jak rak na pewno nie jest łatwa i być może jej nie wygra , ale teraz była gotowa zaryzykować. W końcu nic nie traci , a być może tylko na tym zyska. Sama nie wiedziała jak to się stało ,że dzięki brunetowi zobaczyła dla siebie szansę. Może sprawiła to miłość, jaką ją obdarzył.Wiedząc , że ma kogoś kto ją kocha zapragnęła zawalczyć o to szczęście. Nie tylko on ją kochał , przecież Santiago , Carla darzyli ją podobnym uczuciem. Jednak , gdy oni próbowali namówić ją na leczenie nie chciała nawet o tym słyszeć. I tego właśnie nie rozumiała. Może bała się spoglądać na ich smutne twarze w razie gdyby choroba jednak ją pokonała. Hector kiedyś był chory , poza tym z tego co mówił przebywał wiele razy z osobami chorymi.Można by rzec, że znał tą stronę cierpienia od podszewki. Więc w razie jej śmierci nie cierpiał by tak , jak blondyn czy jej przyjaciółka. Takie myślenie było jednak nielogiczne. Przecież nawet ze wsparciem Hectora mogła przegrać , a Carla jak i Santiago byli by świadkami jej klęski, czyli nie oszczędzi im cierpienia. Chyba , że leczenie podjęła by z dala od nich. Nie! To nie byłoby dobre wyjście. Nie umiała by ich porzucić. Oni , by jej tego nie wybaczyli. Lecz z drugiej strony jeśli to była jedyna szansa na to by nie musieli patrzeć jak zmaga się z chorobą i bólem. musiała to zrobić. Dla ich własnego dobra. Jej rozmyślania przerwał głos ukochanego.
- Jesteśmy w domu - powiedział parkując samochód na podjeździe.
Spojrzała na niego i odwzajemniła uśmiech , po czym wzięła głęboki oddech i wysiadła z auta. Skąd to zdenerwowani nagle się u niej wzięło , powina się raczej cieszyć iż są już na miejscu. Tym czasem drżała wewnątrz na myśl o powrocie do domu. Jednak chyba najbardziej bała się reakcji znajomych na wieść o jej związku z brunetem jak i decyzji o podjęciu leczenia. Nie powinna się obawiać , bo przecież oni zawsze jej dobrze życzyli , ale mimo wszystko czuła dziwny niepokój. Hector zauważył jej zmartwioną twarzyczkę i nim weszli do domu , podszedł i objął ją w tali po czym patrząc prosto w jej czekoladowe oczy zapytał;
- Czym się martwisz ?
- Sama nie wiem...ale mam dziwne przeczucia. - powiedziała spoglądając na swój dom. - Nie rozmawiajmy jednak o tym teraz , dobrze ? - dodała na koniec całując go w usta.
Pokiwał głową na znak zgody , odwzajemnił buziaka , a następnie zaczął wyjmować jej torby z bagażnika. Tym czasem ona sama , weszła już do środka. Nie zdążyła jeszcze dobrze wejść do salonu , jak powitały ją dziewczyny rzucając się Milagros na szyję i całując z każdej strony. Chwilę później zrobiły to samo z brunetem. Po gorącym powitaniu , cała czwórka udała się do kuchni , by napić się gorącej kawy i posłuchać opowieści z wypoczynku jaki miała Mili i Hector. Tak gorące przywitanie na chwilę odpędziło złe myśli od brunetki , jednak po kilku minutach jej nie najlepszy humor wrócił. Tym razem powodem był brak Santiago. Była pewna , że on też będzie czekał na jej powrót , a okazało się iż najwidoczniej miał coś ważniejszego. I to ją tak właśnie zasmuciło , bo mimo iż Hector był cudowny i nie bardzo chciała wracać to z drugiej strony bardzo tęskniła za blondynem. Smutna cały wieczór siedziała jedynie przysłuchując się rozmowom , każdy z całej trójki zauważył ,że coś nie tak z brunetką jednak uznali iż jej nastrój wypływa ze zmęczenia podróżą. By dłużej nie męczyć ukochanej po dwóch godzinach pożegnał się i razem z Sonią wrócili do domu. Dopiero wtedy Milagros odważyła się zapytać czemu nie zjawił się dziś Santi. Carla jednak zamiast odpowiedzieć wywinęła się z tego mówiąc ,że już późno i idzie spać. To jeszcze bardziej zmartwiło Milli postanowiła więc , zadzwonić do niego. Po trzech próbach połączenia wściekła cisnęła komórką na łóżko. Nie podobało się jej to , ale pora nie była zbyt odpowiednia na odwiedziny.Chcąc nie chcąc poszła spać zaraz jak tylko wzięła szybki prysznic i troszkę się rozpakowała. Samego rana jednak , po wypiciu kawy wsiadła w samochód i pojechała do niego. Zadzwoniła dwa razy dzwonkiem , a kiedy trzy minuty później , w drzwiach stanął blondyn odetchnęła z ulgą , że jest cały i zdrowy. Jednak za wczorajsze nerwy i nie przespaną noc , naskoczyła na niego.
- Czy ty chcesz mnie wykończyć ?! Czemu nie odbierasz telefonu...dlaczego wczoraj nie przyjechałeś...wiedziałeś ,że wracamy ! - krzyczała zamykając za sobą drzwi. - Wiesz jak się martwiłam...myślałam ,że coś się stało ! Co nic nie mówisz...wyjaśnisz mi twoje bezmyślne zachowanie ?! - zapytała na koniec zakładając ręce na piersi.
Blondyn początkowo stał zszokowany jej zachowaniem , ale po chwili zaczął się śmiać. To jeszcze bardziej ją rozjuszyło , podeszła więc do niego i swoją małą piąstką uderzyła go w bark.
- No i co się cieszysz głupku ?! - zapytała zła.
- Śmieję się bo...zachowujesz się dziwnie. Krzyczysz i nie dajesz mi dojść do słowa , więc jak mam wyjaśnić czemu nie przyjechałem ? - zapytał uśmiechając się cwaniacko.
- Dobra , zamykam się już...a ty się tłumacz. - powiedziała ruszając w stronę kuchni.
- Po pierwsze , cieszę się iż wróciłaś. Po drugie , przepraszam...że mnie nie było , ale pracowałem do późna. - rzekł idąc za nią.
- A telefon ? - zapytała odwracając się w jego stronę.
- Został w aucie , kiedy wyszedłem z pracy była trzecia w nocy sądziłem ,że śpisz i nie oddzwaniałem. - wyjaśnił mijając ją i wchodząc do kuchni.
- No , a mi stracha napędziłeś ! - skwitowała siadając przy stole.
- Przepraszam , nie chciałem. - rzekł opierając się o blat stolika i spoglądając w jej czekoladowe oczy. - Naprawdę się martwiłaś ? - zapytał nagle.
- Śmiesz wątpić ? - zapytała unosząc się lekko do góry mierząc się z nim spojrzeniem.
Czy wątpił ? Nie , bo znał ją zbyt dobrze i wiedział iż na pewno się zamartwiała. Żal mu jednak było , że ta troska wypływała z przyjaźni , a nie czegoś więcej. Niestety tego powiedzieć jej nie mógł. Pokręcił więc głową na znak , że nie wątpi w jej słowa.
- No...bo inaczej bym ci skopała tyłek ! - powiedziała grożąc mu palcem przed oczami.
- Ha ha ...ty mi ?! Nie dała byś rady. - powiedział odchodząc od stołu , by nalać zaparzonej już kawy.
- O , rzesz ty ! To ci zaraz pokażę...czy nie dam rady ! - rzuciła wstając czym prędzej od stolika.
Za nim zdążył zaprotestować zarzuciła mu ręce się na szyję.
- Tęskniłam za tobą , Miśku. - powiedziała przytulając się do niego.
- Ja za tobą też Mała - rzekł obejmując ją w tali.
********************************
Siedząc przy porannej kawie zastawiał się czy dobrze postąpił. Nie zaprzeczył , że nic nie czuje do Milagros , ale nie powiedział też , że ją kocha. Tak naprawdę sam nie wiedział co do niej czuje. Może to było tylko chwilowe zauroczenie...pożądanie lub zwykła tęsknota za posiadaniem kogoś kto go pokocha i kogo on będzie mógł kochać. Tyle czasu walczył , odpychał od siebie kobiety , by tylko ich nie zranić. Nie chciał cierpienia tej którą pokocha i dlatego wystrzegał się miłości. Jednak , z sercem człowiek nie wygra , ono zawsze zapanuje nad rozumem. Lecz czy to uczucie którym darzy brunetkę może nazwać miłością ? Nie wiedział , był kompletnie skołowany. Owszem czuł coś dziwnego w środku spotykając się z nią...czas który razem spędzali napełniał go radością , ale czy to wystarczy , by mógł z ręką na sercu powiedzieć iż ją kocha ? Tak naprawdę w swoim dwudziestoparoletnim życiu , nie kochał jeszcze żadnej kobiety. Wszystkie które spotkał na swojej drodze były albo przygodą jednej nocy , albo kilku dniowym romansem. Żadnego mieszkania razem , zaręczyn i związków na dłuższą metę. Będąc nastolatkiem uwielbiał takie życie , potem wciąż je wiódł bo nie miał czasu na ustatkowanie się , no i nie trawił na tą odpowiednią. Mając 22 lata był gotowy założyć rodzinę , ustatkować się tylko , że właśnie wtedy dowiedział się o chorobie. Cztery lata walki z rakiem , pozbawiły go szansy na znalezienie miłości. To był ciężki okres w jego życiu , a i tak nie wyszedł z tego. Będąc pewnym ,że jest skazany na śmierć , zaprzestał leczenie szpitalne. Postanowił nacieszyć się tym życiem , które mu już pozostało i jednocześnie zrobić coś dla innych. Założył fundację i hospicjum dla ludzi chorych na raka. Cieszył się każdym dniem...każdą chwilą , nie myśląc o zbliżającym się końcu. Plany o rodzinie poszły w zapomnienie , aż do tej chwili. Chwili w której pojawiła się Milagros. To ona sprawiła , że na nowo zapragnął uczucia. Może nie był z nią szczery , ale jeśli dzięki temu ona podda się leczeniu. A on , przez chwilę będzie mógł poczuć jak to jest mieć ta drugą połówkę , to czemu nie. Zresztą , wczorajszej nocy miał dużo czasu na przemyślenia. Znalazł nawet sposób na to , by brunetka w razie jego śmierci nie cierpiała. Na czas jej leczenia , miał zamiar dać jej szansę na uzmysłowienie sobie czy tak naprawdę go kocha. I jeśli okaże się , że jej uczucie jest prawdziwe w jego mniemaniu będzie zapewnić jej kogoś kto pocieszy Mili po jego stracie. Na razie jednak miał nadzieję ,że to okaże się zwykłym zauroczeniem. Z zamyślenia wyrwał go głos Soni wchodzącej do kuchni.
- Cześć ranny ptaszku ! - powiedział klepiąc go w plecy i dając buziaka w policzek na powitanie.
- Hej ! - odpowiedział , po czym upił ostatni łyk czarnej cieczy.
Po nalaniu sobie kawy czerwonowłosa pani doktor usiadła na przeciw Hectora , upiła łyka bacznie się mu przyglądając.
- Co jest ? - zapytał czując jak go lustruje wzrokiem.
- Nie powiedziałeś jej , prawda ! - rzekła stawiając filiżankę na blat.
- O czym ? - zapytał nie bardzo rozumiejąc o co jej chodzi.
- Że jesteś chory. - odpowiedziała patrząc mu przenikliwie w oczy.
- Nie , bo nie ma takiej potrzeby. - skwitował krótko.
- Ja jestem innego zdania. Nie dość , że ją okłamujesz to jeszcze dajesz zbędna nadzieje... Hector tak nie można. - powiedziała biorąc go za rękę.
- Sonia wiem o tym doskonale , ale...to było jedyne wyjście ! - krzyknął na koniec podnosząc się z krzesła.
- Wyjście...jakie wyjście , z czego ? - zapytała nic nie rozumiejąc.
- By ona poddała się leczeniu. - odpowiedział cicho spuszczając głowę.
***************************
Po śniadaniu zjedzonym u Santiago, brunetka namówiła go na wzięcie sobie dnia wolnego. Początkowo chciał odmówić , szczególnie kiedy usłyszał najnowszą nowinę o tym , iż związała się z Hectorem , ale gdy powiedziała mu drugą wiadomość. Smutek , który zagościł w jego sercu zamienił się w radość. Teraz nie było już ważne ,że inny mężczyzna będzie ją dotykał i całował , najważniejsze było to iż dzięki brunetowi Milagros nareszcie postanowiła się leczyć. Tyle razy modlił się oto , by przyjaciółka zmądrzała i zaczęła walczyć. Błagał Boga , by sprawił cud. I wreszcie się doczekał aż to , że może ją stracić dla innego mężczyzny było nie ważne. Będzie cierpiał widząc ją u jego boku , ale wolał to niż stracić ją na dobre. Wolał pozwolić zaopiekować się Hectorowi nią , niż gdyby miała umrzeć. Skoro dał radę przez trzy lata , ukrywać swoją miłość. To teraz też podoła temu wyzwaniu , najważniejszy by to Mili była szczęśliwa...on nie musiał. Zresztą szczęśliwy i tak będzie patrząc na to jak jego ukochana zdrowieje , jak kwitnie dzięki swojemu kumplowi. Był wdzięczny brunetowi po mimo tego ,że jego serce po części krwawiło z nieodwzajemnionej miłości. Jednak gdyby sam , miałby wybrać partnera dla brunetki na pewno wybrał by Hectora. Znał go od dawna i kogo jak kogo , ale jego był pewny. Był spokojny , bo zdawał sobie sprawę iż brunet już zadba o jej szczęście i nigdy nie sprawi jej bólu. Zadowolony z takiego obrotu sprawy , wziął wolne od pracy i postanowił cieszyć się chwilami , które dziś zaproponowała mu Milagros. Gdy to mówiła , nie wiedział co ma na myśli zrozumiał dopiero , kiedy dotarli na miejsce. Teraz , stali na środku ogromnego boiska do bejsbola. Spojrzał na nią pytająco i nim zadał pytanie odpowiedziała stając oko w oko z nim.
- Obiecałam poświęcić ci trochę więcej czasu oraz cię rozerwać...pamiętasz ? - zapytała na koniec unosząc brwi do góry.
- Yhym... - mruknął przytakując głową.
- No więc , zaczniemy od tego co lubisz...a dawno tego nie robiłeś. - rzekła uśmiechając się do niego.
- Mała , ja dobrze rozumiem...ty chcesz grać ze mną w bejsbola ?! - zapytał szczerze zdziwiony.
- Nie ja , tylko my ! - rzekła dając nacisk na ostatnie słowo , kiedy na teren weszło kilku innych mężczyzn i kobiet. - To moi znajomi z uczelni... zagrają z nami , by było ciekawiej i naturalnie. - wyjaśniła widząc zdziwioną minę blondyna.
Fakt , zaskoczyła go i to bardzo. Ta niespodzianka jednak, bardzo mu się podobała. Będąc dzieckiem marzył o tym , by zawodowo grać w tą grę. Lecz życie napisało mu inny scenariusz ,z pewnych dość poważnych powodów został kardiochirurgiem dziecięcym. Nie żałował tego , ale bejsbol nadal był jego miłością. niestety , od piętnastu lat nie miał okazji w niego pograć nawet tak , dla relaksu. I dlatego ta niespodzianka tak bardzo go zaskoczyła jak i ucieszyła. Najpierw jej podziękował ściskając i całując to raz jeden raz drugi policzek , a potem całą paczką ruszyli grać. Półtorej godziny później , siedzieli zmęczeni , ale szczęśliwy na trawie. Posilali się odpoczywając jednocześnie i wspominając grę. Śmiali się przypominając sobie , błędy popełnione przez przeciwników. Te chwila...to wspomnienie które pozostanie było ich. Tylko ich i nikt im tego nie odbierze. Ani choroba , ani miłość do innej osoby. Wiedział to i był jej wdzięczny za to. Nagle spoważniał i patrząc wprost w jej czekoladowe oczy powiedział;
- Dziękuję...naprawdę dobry z ciebie przyjaciel.
- Z ciebie też , choć czasem zastanawiam się co by było , gdybyśmy...
|
|
Powrót do góry |
|
|
CamilaDarien Wstawiony
Dołączył: 15 Lut 2011 Posty: 4094 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Cieszyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:35:38 23-06-12 Temat postu: |
|
|
W imieniu naszej kochanej Anety, która poprosiła mnie o zawieszenie tego opoka, zawieszam je.
Ostatnio zmieniony przez CamilaDarien dnia 17:36:22 23-06-12, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|