|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:48:39 24-11-10 Temat postu: |
|
|
Dziękuję za komentarze i za Wasze propozycje odnośnie Marie :*
Długo biłam się z myślami, ale w końcu doszłam do wniosku, że jednak najbardziej przypasowała mi do tej roli [link widoczny dla zalogowanych]. Na razie jednak nie dodaję jej do obsady na pierwszej stronie, bo jej występ w tym opku na dzień dzisiejszy jest jednorazowy - zobaczę jak odbierzecie jej postać, a potem ewentualnie zastanowię się, czy nie rozszerzyć jej roli A teraz zapraszam na kolejny odcinek
~6~
Nie wiedziałam dlaczego wtedy uciekłam od bliskości Raula. Pragnęłam go przecież tak samo, jak on mnie, a jednak była we mnie jakaś blokada, która spowodowała, że uciekłam od niego. Może to przez Casimira? Tylko tak mogłam to jakoś logicznie wytłumaczyć. Nie mogłam jednak wyznać Raulowi, że mój mąż zgwałcił mnie w noc poślubną. Rozpętałoby się wówczas prawdziwe piekło, a tego za wszelką cenę chciałam uniknąć.
Bałam się po tamtym zajściu, że Raul będzie wściekły, ale on nie poruszał nigdy tego tematu, a od tamtego czasu był jeszcze bardziej czuły i delikatny. Mimo to, wciąż nie byłam w stanie odważyć się na pełne zbliżenie.
Jak zwykle, gdy Casimira nie było w domu, leżałam wtulona w opiekuńcze ramiona Raula, zastanawiając się co z nami będzie i jak to wszystko się dalej potoczy. W całej tej sytuacji w jakiej tkwiliśmy po uszy, to chyba ja byłam największą egoistką. Nawet Casmir był na tyle wspaniałomyślny, że spytał mnie o zgodę, nim sprowadził swoją kobietę do naszego domu. A ja? Nie dość, że nie potrafiłam pozwolić Raulowi odejść, to jeszcze, co gorsza, nie byłam w stanie zdobyć się na ten krok, by odejść od Casmira. Zbyt wiele historii o niewiernych żonach nasłuchałam się chyba w dzieciństwie. Ojciec zawsze przestrzegał mnie przed niewiernością małżeńską. Często opowiadał o tym, jak przyłapane na zdradzie, albo na ucieczce z kochankiem zamężne Cyganki, ich mężowie piętnowali, pozostawiając im znak aż do śmierci. Może właśnie dlatego bałam się odejść od Casmira? Wiedziałam, że jego urażony honor, kazałby mu mnie, a właściwie to nas oboje, odnaleźć i wymierzyć sprawiedliwość.
Poza tym ojciec od małego wpajał mi, że powinnam być wierną i oddaną żoną, jak moja matka. Przez chwilę, dopóki w moim życiu znów nie pojawił się Raul, miałam naprawdę szczery zamiar przynajmniej podjęcia próby bycia dobrą żoną. Moja matka przecież też nie wszyła za mąż z miłości, jej małżeństwo również zostało zaaranżowane, a mimo to, nauczyła się kochać ojca, a dla nas była naprawdę wspaniałą matką. Chciałam być jak ona, ale nie potrafiłam. Nigdy nie byłam pokorna, zawsze miałam swoje zdanie, a przede wszystkim w moim sercu nie było miejsca dla żadnego innego mężczyzny niż Raul.
- O czym myślisz? – spytał Raul, nawijając sobie na palec kosmyk moich włosów. Wsparłam się na łokciu i spojrzałam mu w oczy.
- Musimy coś z tym zrobić – zaczęłam – Nie możemy tak żyć – usiadłam na brzegu łóżka, tyłem do niego – Zwracam ci wolność – szepnęłam po chwili, choć słowa więzły mi w gardle – Nie mogę trzymać cię przy sobie. To do niczego nie prowadzi… oboje przez to tylko cierpimy…
- Julie! – w sekundę był tuż za mną, a jego silne dłonie zacisnęły się na moich ramionach – Spójrz na mnie – powoli odwrócił mnie przodem do siebie i chwycił za podbródek, zmuszając bym patrzyła na niego – Posłuchaj mnie uważnie. Nie chcę żyć bez ciebie, rozumiesz? Nie chcę żyć bez ciebie i… – zawiesił na chwilę głos i spojrzał czule na mój brzuch – i bez naszego dziecka – dokończył szeptem, delikatnie gładząc mnie po brzuchu – Kocham was najbardziej na świecie i to się nigdy nie zmieni. Wiem – kontynuował, odgarniając mi włosy z twarzy – że to nie jest dla ciebie łatwe. Odkąd znalazłem twój list, czytałem dużo o tych waszych dziwnych zwyczajach, pytałem ludzi… Nie rozumiem tego, ale jesteś dla mnie najważniejsza, więc będę cierpliwie czekał, aż podejmiesz jedyną słuszną decyzję i zdecydujesz się odejść ze mną z tego domu…
- Raul… – pokręciłam przecząco głową, chciałam protestować, ale zamknął mi usta delikatnym pocałunkiem. Dla niego wszystko było takie proste, a ja nie potrafiłam zdobyć się na odwagę i odejść stąd, choć do tej pory wydawało mi się, że naprawdę jestem odważna. No cóż, teraz jednak nie byłam już sama, nie mogłam myśleć tylko o sobie. Musiałam podjąć taką decyzję, która będzie najlepsza przede wszystkim dla mojego dziecka.
- Kocham cię, pamiętaj o tym – szepnął Raul i wtedy usłyszeliśmy jakiś rumor w hallu. Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo. Wstałam i powoli podeszłam do drzwi. Uchyliłam je i wystawiłam głowę na korytarz. Kiedy zobaczyłam na jego drugim końcu Casimira i jego dziewczynę (?), dyskretnie dałam Raulowi znać, by został, tam gdzie teraz siedział. Sama wyszłam z pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.
Z drżącym sercem ruszyłam na spotkanie z moim mężem i tą… nawet nie wiedziałam, jak mam o niej myśleć.
- Jesteś – uśmiechnął się lekko na mój widok. Chyba zupełnie nie spodziewał się, że wyjdę im na powitanie. W sumie nie miałam takiego zamiaru, ale ciekawość przeważyła. Uważnie zmierzyłam wzrokiem moją „rywalkę”. Była mniej więcej mojego wzrostu, ale znacznie drobniejsza, miała ciemne włosy do ramion i duże niebieskie oczy. Wyglądała na sympatyczną i… nieco wystraszoną – To moja… – Casimir w końcu przerwał niezręczną ciszę, jaka na krótką chwilę zapanowała między nami, ale zaraz zawiesił głos. Miał chyba ten sam problem co ja. Nie wiedział jak o niej mówić, bo przecież to ja byłam jego żoną – To Marianne Starovic, matka mojego dziecka – a jednak, powiedział to. Z dumą, satysfakcją i jednocześnie pogardą dla mojej osoby. Uśmiechnęłam się cynicznie, wyciągając dłoń w stronę dziewczyny.
- Jestem Astreya Cal… Lakatos – poprawiłam się szybko, jeszcze szybciej dodając z nutą uszczypliwości: – żona Casimira.
Pewnie chwyciła moją dłoń i spojrzała na mnie zajadle. W tym momencie zdałam sobie sprawę, że wcale nie jest taka potulna, na jaką wyglądała.
- Zostawię was – powiedziałam po chwili – pewnie macie sporo kwestii do omówienia – spojrzałam znacząco na Casimira. Wyglądał na zadowolonego z takiego przebiegu naszego pierwszego spotkania.
- Przyślesz Biancę? – spytał, gdy już go wyminęłam – Marie przydałaby się pomoc przy rozpakowywaniu bagaży. A w ogóle – szybko zmienił ton na rozkazujący – to najpierw poproś swojego szofera, żeby wniósł te bagaże na górę – zarządził. Czyżby miał zamiar zademonstrować swojej kobiecie jaką to ma nade mną władzę? Niedoczekanie!
Odwróciłam się na pięcie i zbliżyłam się o kilka kroków, stając znów dokładnie na wprost niego.
- Żartujesz? – spytałam – Nie dość, że będę musiała tolerować obecność w tym domu tej laf… – w porę ugryzłam się w język, patrząc z pogardą na tę bogu ducha winną dziewczynę – to jeszcze moja własna służba ma jej usługiwać? Wykluczone! – powiedziałam stanowczo, krzyżując ręce na piersiach – Jeśli panienka – powiedziałam z kpiną, cynicznie spoglądając na jej wciąż płaski brzuch – potrzebuje służących, to zatrudnij dla niej kogoś.
Nie czekając na jego odpowiedź, zadowolona z siebie pewnym krokiem ruszyłam na dół. Jednak gdy tylko weszłam do kuchni, od razu nalałam sobie pełną szklankę zimnej wody i wypiłam jednym duszkiem. To chyba jednak było zbyt wiele, nawet jak na mnie.
- Julie? – w kuchni zjawiła się Bianca – Wszystko w porządku? Jesteś strasznie blada…
- To tylko zmęczenie – rzuciłam wymijająco, uśmiechając się blado. Przez chwilę przyglądała mi się badawczo. W końcu jednak chyba uznała, że naprawdę mi nic nie jest, bo zmieniła temat – Słyszałam, że mamy gościa. Pan Casimir przywiózł…
- Kobietę, która urodzi mu dziecko – weszłam jej w zdanie, siadając za stołem.
- Oh – westchnęła, sadowiąc się po przeciwnej stronie stołu – jakie to romantyczne – wsparła brodę na dłoniach i przymknęła na chwilę oczy.
- Co jest takie romantyczne?
- Pan Casimir i ta kobieta, no i ty i pan Raul – wybałuszyłam oczy w zdziwieniu. Czy naprawdę aż tak było widać to, co łączy nas z Raulem? – Pamiętasz jak zaraz po waszym ślubie dałam ci list, przez który potem bardzo długo chodziłaś przygnębiona? Niedawno uświadomiłam sobie, że mężczyzna, który dał mi go, wtedy przed urzędem stanu cywilnego, to ten sam, który jest teraz twoim szoferem! – mówiła zachwycona – Czy to nie jest przeznaczenie? To fantastycznie, że los znów skrzyżował wasze drogi.
- To wszystko nie jest takie proste – mruknęłam, spoglądając za okno.
- Ależ jest! Skoro ty nie kochasz pana Casimira, a pan Casimir ciebie, to po co się męczycie? Oboje przecież pragniecie ułożyć sobie życie z kimś innym, więc zróbcie to!
- Powiedz to mojemu mężowi, moim, naszym rodzinom… Przecież, to się nigdy nie uda!
- Możemy pomówić? – usłyszałam za sobą jakiś obcy głos. Kiedy się za siebie odwróciłam, zobaczyłam, że w drzwiach stoi Marie. Skinęłam jej głową, żeby weszła – Na osobności – dodała, wymownie spoglądając na Biancę.
- Zostawisz nas? – zwróciłam się do Bianci i już po chwili zostałam sam na sam z kobietą, którą mój mąż miał mieć dziecko – O co chodzi? – spytałam, spoglądając na nią wojowniczo. Z jej twarzy nagle zniknął gdzieś strach i niepewność.
- Posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę powtarzać – syknęła wściekle – To, że jesteś żoną Casima, nie znaczy, że możesz mną pomiatać. Jeśli zechcę, sprawię, że wylecisz stąd z wielkim hukiem…
- Tak? – przerwałam jej – To gdzie byłaś, gdy twój ukochany brał ze mną ślub? Dlaczego nie odwiodłaś go od tego, skoro masz na niego tak ogromny wpływ? Dlaczego on sam nie zrezygnował ze ślubu? – równie dobrze sama sobie mogłam zadać to pytanie – Dlaczego zamiast rozwieść się ze mną, wolał tu po cichu sprowadzić ciebie? – patrzyła na mnie wściekle. Wiedziała, że mam rację. Tradycja była dla Casimira ważniejsza niż wszystko inne. Ważniejsza niż miłość jego życia i jego własne dziecko, które już wkrótce miało przyjść na świat..
- Masz satysfakcję, że możesz nazywać się jego żoną i mną pomiatać?
- Nie prosiłam się na jego żonę i nie zamierzam tobą pomiatać. Chcę tylko jasno wytyczyć pewne zasady.
- A dlaczego to ty je masz ustalać? Jesteś TYLKO jego żoną, a ja urodzę mu dziecko! – wykrzyczała mi w twarz.
- Nie tylko ty jesteś w tym domu ciężarna – warknęłam i zaraz tego pożałowałam, bo właśnie w tym momencie zza drzwi wyłonił się Casimir. |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:01:19 26-11-10 Temat postu: |
|
|
Ale się porobiło... Marie faktycznie pokazała pazurki... Chciałabym, aby pojawiała się częściej, bo robi się dzięki niej coraz ciekawiej... Zastanawia mnie też, jak obie panie wytrzymają ze sobą pod jednym dachem
Czy istnieje prawdopodobieństwo, iż Casimir usłyszał o ciąży Julie? Ciekawe, jaka będzie jego reakcja, jeśli tak się stanie...
Czekam na dalszy ciąg... |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:51:22 26-11-10 Temat postu: |
|
|
Faktycznie się porobiło. A Marie wcale nie jest taka potulna na jaką mogła wyglądać. Ciekawa jestem jak panie wytrzymają ze sobą. Obje mają temperament jak widać i coś czuję że będą walczyły ze sobą o pozycje w tym domu. Bedzie ciekawie
A Casimir? Cóż bedzie zamieszanie jak faktycznie usłuszał że jego żona równiez jest ciężarna. Jeżeli bedzie myślał że to jego dziecko to coś mi sie wydaje że Julie wcale nie wyprowadzi go z błędu czym na pewno rozwścieczy Raula.
Czekam na new oczywiście |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:54:57 26-11-10 Temat postu: |
|
|
Dzięki za komentarze :*
Robienie zamieszania to moja specjalność, więc możecie się spodziewać wszystkiego:D |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:03:45 26-11-10 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam już w środę, ale jakoś nie mogłam się zebrać żeby napisać komentarz
Marie okazała się kobitką z charakterem - uwielbiam takie. Mam nadzieję, że na stałe zagości w Twoim opowiadaniu, ponieważ czuję, że dzięki niej będzie jeszcze ciekawiej.
Hmm...a Julie, jak to Julie. Chociaż muszę przyznać, że mnie zaskoczyła ( i to na plus ) - postawiła się Marie i zaczęła walaczyć o pozycję w domu. Czyżby poczuła się zagrożona?
Zastanawiam się czy Casim usłyszał nowinę o ciąży Julie. A jeśli tak to jak na nią zareaguje - pewnie będzie sądził, że to jego dziecko, a znając Julie to nie wyprowadzi go z błędu. A tym samym bardziej pogorszy swoją sytuację. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:34:23 26-11-10 Temat postu: |
|
|
Nie przejmuj się libby, przecież wiem, że czytasz te moje marne wypociny:)
Sporo racji jest w Waszych komentarzach, ale to nie było trudne do przewidzenia - postaram się zaskoczyć Was czymś innym |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:58:09 26-11-10 Temat postu: |
|
|
Ja jak zwykle mam problemy z wyrobieniem się z czymkolwiek, więc nadrabiam.
Marie, brawo! Jeśli miałaby być tylko potulną myszką w cieniu Casimira i poddawać się woli Astreyi to byłaby nudna. Astreya dostanie za swoje, coś mi się zdaje. W sumie nawet przestałam próbować jej współczuć, bo biorąc wszystkie fakty logicznie bez emocjonalnej osłonki - to sama jest sobie winna. Rodzina, dziecko, zasady cygańskie... Jakie jeszcze ta dziewczyna wmyśli wymówki by nie walczyć o własne szczęście? To trudne, ale nie niemożliwe!
Czekam |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:03:50 27-11-10 Temat postu: |
|
|
~7~
- Astreya? – szepnął, spoglądając na mnie z niedowierzaniem, a ja poczułam, że chciałabym zapaść się po ziemię. Marie również wyglądała na zszokowaną moim wyznaniem. Sama byłam zszokowana tym, że w ogóle odważyłam się wypowiedzieć te słowa.
- Co? – mruknęłam, bo nic innego nie przychodziło mi do głowy. Poza tym podświadomie miałam nadzieję, że może jednak nic nie usłyszał.
- Jesteś w ciąży i nic mi nie powiedziałaś? – spytał z wyrzutem, podchodząc tak blisko, że w nozdrza wdarł mi się korzenny zapach jego wody po goleniu.
- A czego się do cholery spodziewałeś? – znów uznałam, że najlepszą obroną jest atak – Że przybiegnę do ciebie z uśmiechem na ustach i powiem „kochanie, będziemy mieli dziecko, to owoc naszej „wspaniałej” nocy poślubnej”? – prychnęłam z ironią, odważnie patrząc mu w oczy.
- Casim? – Marie chwyciła go za ramię i spojrzała mu w oczy, szukając w nich odpowiedzi na pytania, które w tej chwili zalewały ją niczym wielka fala – Co to ma znaczyć? Spałeś z nią? – wykrztusiła, drżącym głosem. Widziałam jednak, że stara się zachować twarz. Chyba bardziej przede mną, niż przed nim.
- To nie tak – szepnął i głos mu się załamał. Odwrócił się tak, by nie patrzeć ani na nią, ani tym bardziej na mnie. Był wyraźnie zmieszany i chyba pierwszy raz w życiu nie wiedział, co ma mówić i jak się zachować. W człowieku, który teraz nerwowo krzątał się po kuchni, nie było śladu Casimira, który siłą bierze to, czego chce i zupełnie nie przejmuje się innymi. Jego pewność siebie, cynizm i bezczelność, uleciały gdzieś daleko. Przypominał teraz małego, zagubionego chłopca. Przez chwilę zrobiło mi się go żal, ale szybko przywołałam się do porządku. „Leżącego trzeba dobić” – podpowiadał mi jakiś wewnętrzny głos.
- No powiedz jej! – krzyknęłam. Zemsta jednak była słodka – Powiedz jej, do cholery, jaka cudowna była nasza noc poślubna!
- Zamknij się! – syknął wściekle, spoglądając w moją stronę tak, jakby chciał zabić mnie wzrokiem. Potem bez słowa znów zaczął przechadzać się nerwowo od ściany do ściany, co i raz przeczesują ręką włosy. Żadne z nas już nic nie mówiło. Zapanowała grobowa cisza. Słychać było tylko nasze oddechy i nerwowe kroki Casima. On unikał naszego wzroku a Marie patrzyła na niego rozżalona, nie wiedząc jak się zachować w tej sytuacji. Przez chwilę kusiło mnie, żeby ulżyć im obojgu i powiedzieć, że dziecko, które noszę nie jest Casimira, ale wtedy wszystko odbiłoby się na mnie, bo nie dość, że byłam w ciąży z innym mężczyzną, co zapewne w jego oczach było nie do pomyślenia, to jeszcze wyznając mu prawdę, zhańbiłabym go w oczach tej kobiety. Wiedziałam, że wpadłby w furię, a tego nie chciałam.
Westchnęłam ciężko, siadając za stołem i ukrywając twarz w dłoniach. W tym samym momencie usłyszałam głos Marie.
- Mam nadzieję, że jakoś mi to wyjaśnisz – prychnęła wściekle w stronę Casimira i szybkim krokiem ruszyła do wyjścia.
- Marie… – jęknął bezradnie, ale gdy tylko zniknęła mu z oczu, spojrzał na mnie z furią.
- W co ty ze mną, do cholery, pogrywasz? – spytał, z furią opierając dłonie o blat stołu – Kiedy zamierzałaś mi powiedzieć o ciąży?
Wcale? Przecież wiedziałam, że dziecko nie było jego…
- Przecież to dziecko niczego między nami nie zmieni – warknęłam.
- Jesteś moją żoną!
Zaśmiałam się w głos.
- Jestem twoją żoną tylko wtedy, kiedy tobie to pasuje – zaczęłam, małpując jego zachowanie sprzed kilku dni – w czasie nocy poślubnej, do podawania śniadanka i obiadów i teraz, gdy okazało się, że jestem w ciąży! – wykrzyczałam mu w twarz, gwałtownie podnosząc się z krzesła. Spojrzałam na niego. Wyglądał, jak zbity pies – Łączy nas tylko papier, jaki oboje podpisaliśmy w urzędzie stanu cywilnego – dodałam już spokojnie – Wiesz o tym tak samo dobrze, jak ja…
- Wiem, że zapewne nie tak wyobrażałaś sobie swoją noc poślubną – zaczął po chwili – ale nosisz pod sercem moje dziecko! – spojrzał na mnie z bólem w oczach.
Zanim jednak zdążyłam odpowiedzieć, usłyszałam trzask drzwi wejściowych, a po chwili zobaczyłam przez kuchenne okno, jak Raul, blady jak śmierć, wsiada do auta i odjeżdża z piskiem opon. Z trudem powstrzymałam się, by za nim nie biec. Spojrzałam na Casimira. Po raz pierwszy zobaczyłam, że jest naprawdę przejęty i… chyba naprawdę nieco zagubiony. Nie potrafiłam jednak zdobyć się na to, by powiedzieć mu, że to nie jest jego dziecko.
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 17:09:17 27-11-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:23:50 27-11-10 Temat postu: |
|
|
Chyba naprawdę zaczynam dostawać szału czytając o Astreyi. Wg mnie jest straszną egoistką, a na dodatek tchórzem.
Co do Marie, to zaskoczyła mnie jej reakcja na fakt, że Casimir spał z Astreyą, nie powinna być aż tak zaskoczona, w końcu to jego żona. Z tego co pamiętam to gdyby z nią nie spał to małżeństwo byłoby nieważne, co nie?
Mimo całej mojej (coraz) większej niechęci dla głównej bohaterki, to nie mogę się doczekać jak to wszystko się dalej potoczy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:28:43 27-11-10 Temat postu: |
|
|
No cóż, już jej chyba nie naprostuję i pozostanie egoistką i tchórzem już do końca opowiadania
No tak, małżeństwo nieskonsumowane, to nie małżeństwo Pamiętaj, że to historia opowiedziana tylko z punktu widzenia Astreyi. Nie wiadomo co Casimir naopowiadał swojej dziewczynie, ale zważywszy na fakt, że to tylko facet... poza tym spać z żoną to jedno, a zapłodnić ją to drugie, więc chyba Marie miała prawo tak zareagować... no
Jak to się potoczy? Hmmm.. do końca rozdziału 3 odcinki, a potem rozdział finałowy, ale nie zdecydowałam jeszcze czy będzie happy end;)
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 17:29:55 27-11-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:43:31 27-11-10 Temat postu: |
|
|
Nie jestem pewna czy zależy mi na happy endzie. Nie jestem pewna czy jej się należy. Największym pokrzywdzonym jest chyba w tym wszystkim Raul i to jemu najbardziej współczuję. |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:43:42 27-11-10 Temat postu: |
|
|
A jednak Casimir usłyszał o ciąży!! No i niestety Raul też... Julie naprawdę mnie denerwuje.... Nie dziwię się, że Raul odjechał, w końcu słyszał jak Julie okłamała Casima i nie spodobało mu się to, bo wychodzi na to, że Casim będzie wychowywał jego dziecko, chyba że Julie wreszcie zbierze się na odwagę i ucieknie z Raulem... Moim zdaniem powinna tak zrobić, w końcu miłość jest ważniejsza od jakiejś tam tradycji... Marie nieźle się wkurzyła o to... Casimira wyraźnie obeszło to, co powiedziała Julie...
Ciekawa jestem jak to się dalej potoczy... |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:53:43 27-11-10 Temat postu: |
|
|
No i właśnie z powodu Raula zastanawiam się, czy III Rozdziału nie pisać normalnie, tzn. z narracją trzecioosobową. W sumie niewiele o nim wiemy, cały czas jest biedak w cieniu i co gorsza cały czas dostaje po tyłku...
Dzięki za komentarze :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:45:50 27-11-10 Temat postu: |
|
|
Zgodzę się z moimi poprzedniczkami że całkiem nieświadomie udało ci się zrobić z Julie tchórza i egoistkę ale nie przejmuj się tym. Według mnie nadaje to Twojemu opowiadaniu charakterku i takiej pozytywnej inności. Nie może być zawsze tak że bohater jest jak ze snu. Idealny, odważny, wspaniałomyślny i empatyczny. Egoizm i tchórzostwo Julie dodaje opowiadaniu autentyczności i myślę, że doskonale pokazuje strach kobiet z cygańskiej społeczności przed ucieczką od takiego życia
Co do odcinka to wiedziałam, normalnie czułam pismo nosem że Julie nie powie mężowi że to nie jego dziecko przez co jeszcze bardziej zagmatwała sytuację i zraziła do siebie (po raz kolejny) Raula który faktycznie dostaje od samego początku po tyłku. Astreya z jednej strony narzeka na swój los a sama jeszcze bardziej komplikuje swoją sytuację bardzo jestem ciekawa jak to sie wszystko rozwiąże.
A Casim ma teraz nie mały problem. Przyprowadził do swojego domu swoja hm....dziewczynę? która jest w ciąży a według niego jego żona również nosi jego dziecko. Bigamista normalnie Nawet jeśli Astreya chciałaby odejść to on jej na to teraz tym bardziej nie pozwoli a jeszcze jak sie dowie że żona go okłamała to sie porobi. Coś mi sie wydaje że Julie świadomie bądź przez swoje tchórzostwo zniszczy życie nie tylko sobie, ale Raulowi, swojemu dziecku i Casimowi. Famme fatal z niej
w każdym razie czekam na new |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:27:21 27-11-10 Temat postu: |
|
|
Dziękuję Ci kochana za piękny komentarz:*
Julie miała być egoistką, nie planowałam tylko, że wyjdzie przy tym na tchórza
A new już się pisze, ale nie wiem, kiedy się napisze w całości;) |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|