|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:40:24 07-12-10 Temat postu: |
|
|
Papier czy ekran - jeden kit, jak mnie natchnienie np. w pracy, to raczej papier, a dopiero potem ekran;) |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:42:03 07-12-10 Temat postu: |
|
|
U mnie tylko ekran, z kartki nigdy nie chce mi sie przepisywać |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:05:30 07-12-10 Temat postu: |
|
|
nowych pomysłów raczej nie przepisuję, ale jak już coś mam zaczęte, to przepisuję, żeby wstawić tu:D |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:38:19 08-12-10 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam już dawno, ale jakoś nie wiedziałam, co mam napisać Zaskoczyłaś mnie tym odcinkiem.
Hmm...jakoś nie wierze żeby Julie mogła się zmienić i zacząć walczyć o Raula. Ale on też jakoś zbytnio o nią nie walczy. Jest "mocny tylko w gębie". Normalny facet już dawno by porozmawiał ze swoim rywalem - chociaż w tym wypadku określenie Casima rywalem Raula jest niewłaściwe.
A Tamas? - coś czuję, że on bardziej zaszkodzi Julie niż jej pomoże. Ale może się mylę. Nie zdziwie się jak powie całą prawdę ( o dziecku Julie ) Casimowi. |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:55:38 29-12-10 Temat postu: |
|
|
Słońce...a kiedy dodasz tu odcinek? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:02:26 29-12-10 Temat postu: |
|
|
Szczerze? Nie mam pojęcia... Postaram się w weekend coś dodać, ale niczego nie obiecuję na 100% |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:05:28 01-01-11 Temat postu: |
|
|
~10~
Tamás obiecał mi pomóc i zabronił mi robić cokolwiek – stawiać się Casimirowi, kłócić z nim, a tym bardziej uciekać z jego domu, czy wyznawać mu prawdę na temat ciąży. Z tego powodu kilka dni później wciąż tkwiłam w domu Casima, znosząc potulnie humory jego i Marie. Nic nie traciłam, stosując się do rad Tamása, a wręcz przeciwnie – zyskałam wreszcie odrobinę spokoju, bo Casim i Marie, widząc totalne zobojętnienie z mojej strony na ich zaczepki, w końcu dali za wygraną i zajęli się sobą. Nie wiedziałam, co planuje Tamás, ale wierzyłam w jego szczere intencje. Chciałam wierzyć, zresztą jakie miałam inne wyjście? Poza tym mój brat miał rację – nie mogliśmy z Raulem, tak po prostu zniknąć z dnia na dzień, jak to planowaliśmy, nie upewniwszy się wcześniej, że będziemy mieli się gdzie schronić i ukryć przed żądnym zemsty Casimirem. Jasnym było, że będzie nas szukał, więc przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji, musieliśmy wcześniej wszystko dokładnie zaplanować. Nie było miejsca na nawet najmniejszą pomyłkę.
Szczęście w nieszczęściu, że Raul wrócił do pracy i praktycznie cały czas miałam go obok siebie. Poza tym bardzo często wyjeżdżaliśmy z domu „na zakupy”, więc ostatecznie nie było tak źle.
Któregoś dnia wybraliśmy się do mojego lekarza. Kiedy okazało się, że będę miała robione pierwsze USG, poprosiłam, by Raul mógł również wejść do gabinetu. Nie chciałam, żeby przegapił ten moment. W końcu był ojcem maleństwa, które rosło pod moim sercem. Lekarz, znajomy Casima, początkowo nie chciał się na to zgodzić, ale kiedy powiedziałam, że Raul jest tu w zastępstwie mojego męża, który musiał wyjechać, w końcu uległ i pozwolił mu wejść do środka.
- Nic nie widzę – mruknęłam, wpatrując się w monitor, na którym po raz pierwszy miałam zobaczyć moje dziecko – Nie widzę mojego dziecka – szepnęłam, rozpaczliwie ściskając dłoń Raula. Lekarz uśmiechnął się lekko i spojrzał na mnie z politowaniem.
- Nie pani pierwsza i nie ostatnia – powiedział spokojnie – Proszę spojrzeć tutaj… – wskazał długopisem mały punkcik na monitorze, kształtem przypominający ziarenko fasolki – To pani dziecko. Płód rozwija się prawidłowo, nie ma powodów do niepokoju…
Moje dziecko! Nasze dziecko… Spojrzałam na Raula, który z szeroko otwartymi oczami przyglądał się „fasolce” na monitorze. Zobaczyłam w jego oczach radość i wzruszenie. Poczułam jak ściska moją dłoń. Kiedy spojrzał na mnie, z ruchu jego ust bez trudu odczytałam magiczne słowa „kocham cię” i przez chwilę czułam się naprawdę szczęśliwa. Przez chwilę, bo zaraz jednak wróciłam do rzeczywistości, w której na drodze do naszego szczęścia wciąż stał Casimir...
Lekarz przepisał mi jakieś witaminy, polecił dobrze się odżywiać i nie stresować. Zważywszy na moją sytuację, to ostatnie było najtrudniejsze do zrealizowania. Kiedy wsiedliśmy do samochodu, Raul nie odezwał się ani słowem. Chyba tak samo jak u mnie, niewyobrażalna radość, u niego również ustąpiła miejsca frustracji i pretensjom do losu, że znaleźliśmy się w takiej sytuacji.
W pewnym memencie poczułam jak chwyta moją dłoń. Zerknął na mnie przelotnie, na chwilę przestając obserwować drogę przed sobą. Po jego minie wiedziałam, że podjął właśnie jakąś decyzję.
- Dokąd jedziemy? – spytałam zorientowawszy się, że to nie jest droga powrotna do domu Casima.
- Jak najdalej od tego miejsca.
- Co?
- Zabieram cię stąd. Jeśli ty nie potrafisz podjąć tej decyzji, podejmę ja za ciebie nim będzie za późno dla nas obojga…
- Raul… – wydukałam zdumiona. W tej samej chwili zatrzymał samochód na podjeździe przed jakimś motelem. Raul wysiadł bez słowa, po czym otworzył mi drzwi. Patrzyłam na niego z niedowierzaniem, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że coś co dotyczy bezpośrednio mnie, dzieje się obok mnie, zupełnie bez mojego udziału.
- Julie… – wyciągnął dłoń w moją stronę, widząc moje niezdecydowanie – zaufaj mi, proszę. To jedyne wyjście, jedyna szansa na to, żebyśmy mogli żyć normalnie. Nie będę obiecywał ci, że będzie łatwo – mówił, kucając, by spojrzeć mi w oczy – Mogę ci tylko obiecać, że zrobię wszystko, żebyśmy byli szczęśliwi…
Wierzyłam mu, kochałam go nad życie i chciałam, żeby to wszystko mogło być prawdą, ale bałam się. Tak cholernie się bałam…
- Julie – wyjął z kieszeni małe czerwone pudełeczko – Zostaniesz moją żoną? – spytał, otwierając wieczko. W środku był skromny złoty pierścionek z malutką cyrkonią. Poczułam, jak łzy spływają po moich policzkach. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć, więc tylko mocno go objęłam, wtulając się w jego ramiona – Czy to znaczy „tak”? – spytał delikatnie odsuwając mnie od siebie, po czym kciukiem najpierw otarł mi łzy spływające po policzku, a potem powoli obrysował nim linię warg. W końcu skinęłam głową twierdząco.
- Tak Raul, zostanę twoją żoną – szepnęłam, ujmując jego roześmianą twarz w swoje dłonie – Gdzie ty, tam ja…
- Moja kochana! – uścisnął mnie, po czym wsunął na palec pierścionek – Kocham cię najbardziej na świecie – szepnął – Pamiętaj o tym, bo to się nigdy nie zmieni – i delikatnie musnął moje usta swoimi. Kiedy odwzajemniłam jego pocałunek, usłyszałam w pobliżu jakieś znaczące chrząknięcie, a potem znajomy głos:
- Nie chciałbym wam przeszkadzać…
Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w stronę, z której dochodził. Kilka kroków od naszego auta, stał roześmiany Tamás. Widząc go po raz pierwszy od dawna poczułam, że wszystko będzie dobrze.
Raul podniósł się z ziemi i wyciągnął dłoń w moją stronę. Chwyciłam ją i wysiadłam z auta.
- Jeśli plan ma się udać – zaczął Tamás – Powinniście się pospieszyć – nie rozumiałam o czym mówi, ale dłoń Raula zaciskająca się na mojej dłoni i szczerze zatroskana mina mojego brata, uspokajały mnie – za nieco ponad dwie godziny macie samolot – sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojej kurtki, wyjął z niej dwa bilety lotnicze i podał Raulowi.
- Nie zabrałam ze sobą dokumentów – wtrąciłam.
- Nie będą ci potrzebne – powiedział Raul, spoglądając z tajemniczym uśmiechem na Tamása. W tym momencie mój brat sięgnął do tylnej kieszeni swoich spodni.
- To wasze nowe dokumenty – podał mi dwie małe książeczki – Od tej pory jesteście Julieanne i – zawiesił na chwilę głos i spojrzał na mnie, unosząc kąciki ust w uśmiechu – Ramzes…
- Nie! – wrzasnęłam – Nie mówisz poważnie? – otworzyłam pośpiesznie dokumenty – Ryan O’Neall – odetchnęłam z ulgą, spoglądając na Tamása z wdzięcznością – Jak ci się to udało?
- Nieważne – powiedział, starając się nie pokazać, że się wzruszył – Powinniście się pospieszyć.
- Dziękuję! – uścisnęłam go mocno. Znów przez chwilę wahał się nim odwzajemnił mój uścisk. W końcu jednak objął mnie i mocno przytulił do siebie.
- Może nie byłem najlepszym bratem – szepnął mi do ucha tak, że tylko ja go słyszałam – ale kocham cię siostrzyczko… – nie wiedziałam, czy to wina hormonów, czy naprawdę się wzruszyłam, ale łzy znów strumieniami zaczęły płynąć po mojej twarzy – Nie rycz, głupia – powiedział Tamás, odsuwając mnie od siebie na odległość ramion – Jedźcie już – rzucił Raulowi kluczyki – To tamo volvo – wzrokiem wskazał, stojące po drugiej ulicy srebrne volvo.
- Dzięki – Raul podał mu dłoń – Mam nadzieję, że kiedyś poznamy się lepiej i będę miał okazję jakoś ci się odwdzięczyć.
- Spakowałeś mnie? – spytałam zdziwiona, gdy Raul wyciągnął z bagażnika auta, którym przyjechaliśmy dwie walizki.
- Bianca to zrobiła – powiedział z uśmiechem – Ja nie miałem wielu rzeczy do zabrania, większość jest twoja – dodał i poszedł z bagażami w stronę volvo.
- A co z Casimirem? – zwróciłam się do Tamása, gdy Raul był już na tyle daleko, by nas nie usłyszeć.
- Powinienem go zabić za to, co ci zrobił – warknął wściekle, zaciskając dłonie w pięści tak, że aż zbielały mu kłykcie. Czułam, że obwiniał się za to, co mnie spotkało, ale przecież to nie on zaaranżował nasze małżeństwo.
- To nie twoja wina – szepnęłam – Nie rób nic głupiego, dobrze? – szepnęłam, patrząc na niego z troską.
- To ty jesteś w naszej rodzinie specjalistką od pakowania się w kłopoty – powiedział, uśmiechając się blado – Nie zamierzam przejmować od ciebie tej pałeczki. Idź już – wskazał wzrokiem Raula, który czekał już przy aucie gotów do dalszej podróży. Jeszcze raz uścisnęłam Tamása – Nie próbuj się na razie z nami kontaktować – polecił mi – tak będzie dla was bezpieczniej. Kiedy wylądujecie w Madrycie, jedźcie tam – wetknął mi w dłoń jakąś kartkę z adresem – Mieszkam tam pewna kobieta. Wie o wszystkim i pomoże wam stanąć na nogi.
- Dziękuję – szepnęłam.
- Jules! – usłyszałam Raula – Powinniśmy już jechać…
Jeszcze raz spojrzałam na Tamása z wdzięcznością, a potem pobiegłam do mojego narzeczonego, by razem z nim, z dala od tego wszystkiego, gdzieś na drugim końcu świata, spróbować rozpocząć nowe życie…
Szczęśliwego Nowego Roku! |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:09:12 01-01-11 Temat postu: |
|
|
Hmm...zaskoczyłaś mnie tym odcinkiem.Tamas naprawdę im pomógł? Jakoś w to nie wierzę. Nie wiem czemu, ale mam dziwne wrażenie, że ta historia nie może mieć szczęśliwego zakończenia i, że ta ucieka okaże się wielkim niewypałem.
Tak nagle Julie i Raul mieliby być szczęśliwi? To jest wręcz niemożliwe.
A, co z Casimem? Wiem, że nie kocha Julie i dla niego jej ucieka w pewien sposób jest "na rękę" i okaże się wybawieniem - będzie mógł żyć z Marie. Ale z drugiej strony honor Casima bardzo ucierpi i coś czuję, że tak łatwo nie odpuści. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:15:42 01-01-11 Temat postu: |
|
|
Wiem, że takie zakończenie jest zbyt proste, ale nie wiem, czy będę miała wenę do pisania kolejnych odcinków, więc napisałam taki, żeby w razie czego móc powiedzieć, że to już koniec;) Na początku miałam założenie, że będzie jeszcze rozdział III, w którym Casim będzie szukał zemsty, ale nie wiem czy podałam... |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:23:56 01-01-11 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję, że jednak zdecydujesz się na trzeci rozdział. Nie mówię, że od razu - poczekam cierpliwie
Chętnie poczytałabym o zemście Casima.
A tak z innej beczki - męczy Cię pisanie tego opowiadania czy brakuje Ci czasu? Mnie osobiście męczy pisanie "Czaru zemsty", ale ostatnio postanowiłam, że zrobie sobie przerwę i wrócę do pisania tego opka. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:53:24 01-01-11 Temat postu: |
|
|
Mała przerwa na pewno mi się przyda, ale to raczej kwestia tego, że braku czasu, żeby usiąść i napisać to, co chodzi mi po głowie Inna sprawa, że chyba za dużo opowiadań na raz mam na głowie i nie umiem się skupić... Dlatego doszłam do wniosku, że najpierw napiszę ten III rozdział i dopiero potem wstawię go na forum. Nie chcę, żeby np. po trzech odcinakach okazało się, że jednak lepiej było zakończyć to w tym miejscu No, więc jeśli III rozdział będzie, to na pewno dopiero za jakiś czas (w zależności od tego, jak będzie mi szło pisanie;)) |
|
Powrót do góry |
|
|
namida1991 King kong
Dołączył: 14 Paź 2009 Posty: 2837 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z Gdańska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 2:26:26 02-01-11 Temat postu: |
|
|
Cóż, jestem zaskoczona
Tamas jednak pomógł swojej siostrze Jak dobrze, że wreszcie mogą razem wyjechać!! Mam nadzieję, że już nic nie stanie im na drodze do szczęścia... Ech, rozmarzyłam się, ale znając Ciebie, jeszcze wszystko może się zmienić...
Tak czy siak, czekam na dalszy ciąg |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:22:44 02-01-11 Temat postu: |
|
|
Oczywiście wszystko musiało zostać zrobione za nią, bo jakże by inaczej A mimo wszystko cieszę się, że będą szczęśliwi, że Tamas otrzeźwiał i ujrzał życie z innej perspektywy. Naprawdę, najbardziej cieszę się z Tamasa, dostrzegł inną stronę życia w świecie cyganów i to co było ideałem okazało się ułudą. Może realnie weźmie się za siebie Raul kocha Julie i ona kocha jego, choć będzie musiał trzymać ja blisko siebie, bo dziewczyna jest niezdecydowana i ze strachu może zrobić cos głupiego. Dzięki Ci za tą historię, bo z tego co wiem to już ostatni |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:13:49 02-01-11 Temat postu: |
|
|
Na dzień dzisiejszy rzeczywiście ostatni, ale nie tak jak już wspomniałam, zastanowię się jeszcze nad III rozdziałem, bo wydaje mi się, że takie zakończenie chyba jednak jest zbyt proste i zbyt naciągane... |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:45:22 02-01-11 Temat postu: |
|
|
Moim zdaniem to zakończenie jest dobre. Ale przyzwyczaiłaś Nas do tego, że Julie nigdy w życiu nic nie wychodziło ( często z jej własnej winy ) i ta ucieczka stała się dla niej nagrodą - a nie jestem pewna, czy na tę nagrodę zasłużyła. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|