Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Hunter - odc. 9 (40)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 34, 35, 36 ... 38, 39, 40  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:02:56 23-05-11    Temat postu:

Mówię, że już sama nie wiem co jak i gdzie, z kim po co i dlaczego

Jak to znikam??? Czemu i gdzie znikasz? No nie.....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:08:12 23-05-11    Temat postu:

Dowiesz się w swoim czasie

Już od dawna noszę się z tym zamiarem i właśnie niedawno podjęłam taką właśnie decyzję. Ale spoko, znajdziesz mnie na innym forum, a poza tym - masz przecież mojego maila;) Kończę to, FGB i TF i nie ma mnie, a co za tym idzie nic nowego mojego autorstwa już raczej nie pojawi się na tym forum, choć dodałam znów coś do przedpremier;)


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 21:10:12 23-05-11, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:28:06 23-05-11    Temat postu:

A no mam maila hm.... na inne forum mówisz? szkoda
Do przedpremier? To ja zaraz zobaczę :>
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:30:08 23-05-11    Temat postu:

No i zawsze też się możesz przenieść
Ale nim skończę Huntera i TF to jeszcze potrwa, a może do tego czasu coś tu się ruszy i zmieni na lepsze, więc póki co możesz spać spokojnie;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:43:27 23-05-11    Temat postu:

W sumie pewnie, że mogę jak stąd pouciekają wszyscy to co ja będę czytać
zobaczymy, na razie jesteś i ok
Jeśli chodzi o twój pomysł to już skomentowałam
Jednym słowem ..hmm....zdaniem .....ja Ci tego nie przepuszczę moja droga!!! Po prostu nie masz na to szans. Na tym czy na innym forum To żeś się ugotowała teraz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:47:38 23-05-11    Temat postu:

Nawet jak ucieknę, to i tak będę to wpadać, żeby czytać Twoje dzieła i może kiedyś zobaczyć w końcu swojego chrześniaka
No i po co mi było się chwalić? No ale przynajmniej już wiem, czy się zajmę jak skończę FGB:D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:10:14 23-05-11    Temat postu:

No bo ja nie odpuszczę
Zobaczymy jak będzie. Chrześniak się produkuje także "kiedyś" go wstawię
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:16:19 29-05-11    Temat postu:

Wreszcie napisałam odcinek Nie jestem z niego do końca zadowolona, ale mam nadzieję, że się spodoba:)

[link widoczny dla zalogowanych]

~4 (35)~

Słońce już dawno schowało się za horyzontem, a ona dalej spacerowała wzdłuż brzegu morza, upajając się zapachem słonej wody i lekką wieczorną bryzą. Chciała zapomnieć o tym wszystkim, co wydarzyło się ostatnio, a najlepiej cofnąć czas do momentu, w którym najważniejszym jej problem było to, by zdobyć jakiś materiał na pierwszą stronę magazynu wuja, do momentu, w którym była szczęśliwa z … Dorianem. Tylko czy naprawdę była wtedy szczęśliwa? Sama już teraz nie wiedziała co było prawdą, a co jakąś złudą wymuszoną za pomocą jego mrocznych sztuczek.
Przykucnęła przy brzegu i wygrzebała z piasku muszelkę. Uśmiechnęła się do siebie, obracając ją powoli w palcach. Dobrze pamiętała, gdy poznała Doriana, już w dorosłym życiu. Było wtedy upalne lato. Spotkali się na tej plaży. On woskował swoją deskę surfingową, a ona goniła swoje błękitne pareo, które porwał wiatr. Wydawał się jej wtedy bardzo skupiony na swojej desce, a mimo to złapał jej chustę w mgnieniu oka. Doceniła jego niesamowity refleks i podzielność uwagi, a kiedy spojrzał na nią swoimi czekoladowymi oczami, serce zabiło jej mocniej.
A teraz? Teraz przepadł jak kamień w wodę.
Wiatr się wzmógł. Zanosiło się na burzę. Powoli podniosła się z pisaku i szczelnie objęła ramionami. Przez jej ciało przeszedł dreszcz. Miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. Odwróciła się gwałtownie za siebie i rozejrzała uważnie dookoła.
- Dorian? To nie jest śmieszne… – szeptała, starając się opanować drżenie głosu. Sama nie wiedziała, skąd pojawiła się myśl, że to właśnie on ją obserwuje. Wiele o nim myślała. Być może zaczęła już wpadać w swego rodzaju paranoję. Rozejrzała się za kawałkiem jakiegoś drewna. Po tym wszystkim czego się ostatnio dowiedziała, wolała mieć się na baczności. Wprawdzie próżno było szukać tu jakiegoś osinowego kołka, ale lepiej było mieć pod ręką cokolwiek niż nie mieć nic i pozwolić się zabić. Schyliła się, by ułamać kawałek suchej gałęzi z leżącego nieopodal złamanego konara, który zapewne przywiał tu ostatni huragan. Kiedy się podniosła, zobaczyła przed sobą jakiegoś rosłego mężczyznę.
- Ale mnie pan wystraszył – powiedziała, siląc się na uśmiech, gdy rozpoznała w mężczyźnie jednego z gości pensjonatu Fellucich. Ten jednak nic nie odpowiedział. Uniósł brwi, mierząc ją wzrokiem, a potem przesunął językiem po linii górnych zębów, ukazując jej oczom śnieżnobiałe kły. Instynktownie odsunęła się kilka kroków w tył, ale w pewnym momencie poczuła, że ktoś stoi za nią. Serce podeszło jej do gardła, gdy osobnik za nią mruknąwszy przeciągle, zmienił twarz i tak jak jego poprzednik ukazał jej swoje kły.
- Czego ode mnie chcecie? – spytała, naiwnie licząc, iż można z nimi pertraktować. Zmierzyła ich wzrokiem, kurczowo ściskając w dłoni ułamany kawałek suchej gałęzi. Nie wyglądali na skorych do rozmowy, a raczej na drapieżniki, szykujące się do polowania. A ona najwyraźniej miała być ich łupem. – Na pewno wam nie posmakuję – szeptała w panice, starając się wycofać. Jeśli to wszystko, czego dowiedziała się o wampirach, było prawdą, to była zgubiona. Nie miała żadnych szans na ucieczkę.
- Nie stawiaj się – powiedział jeden z nich przemieszczając się w jej stronę z wampirzą szybkością – to nie będzie bolało. – Zanim zdążyła zareagować, zamknął w żelaznym uścisku jej rękę, w której trzymała kawałek drewna. – Wiesz, że tym nas nie zabijesz – szepnął jej wprost do ucha, wzmacniając uchwyt tak, że po chwili wypuściła z dłoni kołek. Odetchnęła głęboko i przymknęła oczy, gotowa na najgorsze, ale wtedy jakaś świetlista kula powaliła jednego z wampirów, a drugi, który ją trzymał, gwałtownie odskoczył w bok, jakby sama intensywność światła, pochodzącego z kuli sprawiała mu ból. Nicol zdezorientowana rozejrzała się w około.
- Uciekaj stąd – usłyszała znajomy głos.
- Matt? – spytała, z niedowierzeniem patrząc mu w oczy, gdy pomagał jej wstać.
- Uciekaj! – rozkazał. – Nie wiem jak długo zdołam ich powstrzymać.
- Nie zostawię cię – zaprotestowała.
- Zostając tu, wcale mi nie pomożesz.
- Zginiecie oboje – usłyszeli głos jednego z wampirów, który właśnie pozbierał się z ziemi i otrzepawszy się z piachu ruszył w ich stronę. Matt odruchowo osłonił Nicol ramieniem, starając się zasłonić ją swoim ciałem.
- Nie wolno nam jej zabić – odezwał się nagle drugi wampir.
- Nie będę się z nimi cackał – warknął pierwszy. Nim jednak zdążył ruszyć do ataku, Matt znów posłał w jego stronę świetlistą kulę.
- Cokolwiek się tu za chwilę wydarzy, uciekaj i nie oglądaj się na nic – zwrócił się do Nicol, ale wtedy drugi wampir powalił go na ziemię. Chłopak chwycił leżący w piachu kawałek gałęzi i zaczął szamotać się z napastnikiem, usiłując za wszelką cenę wbić mu drewno w serce. Nicol osłupiała przyglądała się tej scenie, nie wiedząc czy ma zostać i spróbować jakoś pomóc, czy jednak uciekać, jak nakazał jej Matt. Nim podjęła decyzję, jakaś zakapturzona postać, ściągnęła z Matta wampira i jednym szybkim ruchem wyrwała mu serce, odrzucając bezwładne ciało daleko w stronę morza, a potem zajęła się jego kompanem, pozbawiając go życia dokładnie w taki sam sposób.
Nicol natychmiast podbiegła do leżącego na pisaku Matta.
- Matt – spojrzała na niego spanikowana, gdy dostrzegła drewniany kołek wbity w jego brzuch.
- Cholera… – mruknął chłopak, siląc się na uśmiech. – Nigdy nie sądziłem, że tak marnie skończę… że zginę od czegoś, czym zabijam wampiry…
- Przepraszam – szeptała Nicol, odgarniając mu włosy z twarzy. – To przeze mnie…
- Nie – powiedział z trudem łapiąc oddech. – Takie jest nasze przeznaczenie… – wyszeptał jeszcze, uśmiechając się lekko, po czym zamknął oczy, a jego ciało stało się niemal zupełnie bezwładne.
- Matt! – wrzasnęła Nicol – Matt… – dotknęła jego szyi, puls był ledwo wyczuwalny. – Cholera! – zaklęła, szukając po kieszeniach komórki, by zadzwonić po karetkę. Kiedy już miała wybrać numer, ktoś stanął obok niej. Powoli podniosła wzrok, mierząc uważnie sylwetkę zakapturzonego osobnika. Tego samego, który przed momentem ocalił jej życie, rozprawiając się z wampirami. Gdy jej wzrok zatrzymał się na jego twarzy ukrytej w cieniu, zdjął kaptur.
- Dorian?
- Witaj słońce – powiedział cicho, z właściwym sobie ironicznym uśmiechem. – Zdaje się, że chciałaś się z mną widzieć.
- Pomóż mu – rozkazała, wpatrując się w jego czekoladowe oczy.
- Nie mogę.
- Nie kłam! Wiem, jakie właściwości ma wampirza krew.
- Zależy ci na nim? – spytał, wkładając dłonie w kieszenie spodni. – Myślałem, że jesteś zainteresowana moim bratem – dodał kpiąco – ale jak widzę, szybko zmieniasz zdanie.
- Nie drocz się ze mną teraz – poprosiła, łamiącym głosem – Po prostu mu pomóż, bo za chwilę będzie za późno.
- A co z tego będę miał?
- Dorian, do cholery! To nie czas na pertraktacje…
Dorian przewrócił teatralnie oczami i przykucnął przy ciele chłopaka, nie spuszczając wzroku z Nicol. Właśnie zdał sobie sprawę, że tęsknił za nią i za jej bojowym charakterkiem. Ale jeszcze bardziej tęsknił za Vivianne. Odrzucił szybko te myśli, chwycił kołek, wystający z trzewi chłopaka i wyciągnął go jednym szybkim ruchem. Matt otworzył na chwilę oczy, a na jego czoło wystąpiły kropelki potu. Jęknął, gdy Nicol zaczęła uciskać ranę, ale zaraz znów stracił przytomność.
- Dorian, proszę… Jeśli kiedykolwiek coś do mnie czułeś…
Wampir westchnął ciężko, spoglądając na zrozpaczoną dziewczynę. Sam już nie wiedział, które uczucia były prawdziwe, a które stworzył sam, dla własnej wygody.
- Będę tego żałował… – szepnął i podciągnąwszy rękaw, rozerwał kłami skórę na swoim nadgarstku po czym przyłożył go do ust Matta. – Wiesz co się stanie, jeśli teraz umrze? – spytał, gdy chłopak zaczął łapczywie pić. Spojrzała mu w oczy, ale w jej spojrzeniu było coś, czego nie widział nigdy wcześniej. Głód.
Uśmiechnął się lekko. Wiedział, że kiedyś musiało to nastąpić. W blasku pełnej tarczy księżyca jej twarz przybrała kolor kości słoniowej, a oczy zaświeciły białkami.
I nagle zaczęło padać. Kasztanowe kosmyki jej włosów, przykleiły się jej do twarzy.
- Wampir-wiedźmin, to ostatnia rzecz, jakiej nam teraz potrzeba – mówił Dorian, wciąż obserwując Nicol. Jej nozdrza rozchyliły się i drżały lekko, a źrenice zwężyły się, przybierając barwę miedzi. – Wystarczy – szepnął i oderwawszy dłoń od ust Matta, zasklepił ranę na swoim nadgarstku językiem. – Pilnuj go – dodał, wstając, po czym wyciągnął z kieszeni papierosa i zapalił. Przez chwilę przyglądał się jak Nicol dochodzi do siebie. Jak uświadamia sobie, co przed chwilą poczuła.
- Dorian – usłyszał, gdy miał już odejść w swoją stronę. Odwrócił się w jej stronę. Zobaczył jak delikatnie układa głowę Matta na piasku, wstaje i idzie w jego stronę.
- Wiem, że to ty wyciągnąłeś mnie wtedy z samochodu – zaczęła, stając na wprost niego – i wiem, że nasze spotkanie na plaży nie było przypadkowe. I to kilka lat temu i to dzisiejsze. Nie wierzę już w przypadki.
Dorian uśmiechnął się lekko, wierzchem dłoni dotykając jej policzka.
- Pilnuj jego i siebie – szepnął i jak gdyby nigdy nic, odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie.
- Dorian! – krzyknęła za nim. – Co ty o mnie wiesz?... Dorian! – jej krzyki trafiły w próżnię. Dorian nie słuchał jej już. Rozpłynął się w mroku, zostawiając ją samą z większą nich dotychczas ilością pytań, na które nie znała odpowiedzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:51:49 30-05-11    Temat postu:

O_O OMG!!!!
Ja już nie wiem co się tu dzieje .... zgłupiałam na dobre
Scena świetna i nie rozumiem dlaczego jesteś niezadowolina z odcinka - zupełnie niesłusznie wyszedł super
W końcu pojawił się Dorian, ale tylko na chwilę. Uratował Matta, który okazał się wiedźminem ...hm.....czyżby należał do PIĘCIU których szukają? Sama już nie wiem co mam o tym myśleć. A teraz jeszcze Nicol i jej reakcja....nic z tego szczerze nie rozumiem. Zamiast odpowiedzi ja mam same pytanie i kto mi na nie odpowie ..hm..???
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 15:31:07 31-05-11    Temat postu:

Jejku, wiesz co... Motasz, motasz i jeszcze raz motasz... A najgorsze jest to, że strasznie mi się to podoba...
Wreszcie pojawił się Dorian, ale niestety nic nie wyjaśnił Nicole... No i mam nadzieję, że Mattwoi nic nie będzie...
Doprawdy jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy...

Czekam na dalszy ciąg...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:48:16 31-05-11    Temat postu:

Madziu no, jak to kto odpowie? JA A pamiętasz legendę Luciusie i jego obsesji, by stworzyć najsilniejszy wampirzy klan na świecie? No, to jest w pewnym sensie odpowiedź na pytanie odnośnie reakcji Nicol, ale więcej nic nie powiem;)

Nami - Mattowi raczej nic nie będzie (choć jeszcze nie wiem, co mi wpadnie do głowy;)), w każdym razie postaram się już nie motać tylko doprowadzić wszystko do końca i zakończyć to opowiadanie na tym sezonie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:18:29 31-05-11    Temat postu:

W pewnym sensie? ale nie wiele mi to mówi, bo mam taki metlik w głowie, że jak odpowiesz na te pytania co się pojawiły, to ja się obawiam, że trochę się zejdzie zanim wszystko zrozumiem i zanim to do mnie dotrze także czekam na to wyjaśnienie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
namida1991
King kong
King kong


Dołączył: 14 Paź 2009
Posty: 2837
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Gdańska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:48:25 02-06-11    Temat postu:

Jej, ja bym mogła czytać to opowiadanie w nieskończoność...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:10:03 11-06-11    Temat postu:

~5 (36)~

- Dzień dobry – Vivianne przywitała go serdecznym uśmiechem, kiedy trzymając się za wciąż obolałe żebra, przekroczył próg kuchni. – Jak twój nastrój? – spytała, stawiając na stole dwa kubki z gorącą kawą.
- Chyba lepiej – odparł, siląc się na uśmiech. Rozmowa z Vivianne i wyrzucenie z siebie tego wszystkiego, co leżało mu na sercu, pomogło mu bardziej niż mógłby przypuszczać. Poczuł się taki lekki i wolny. Pierwszy raz od dawna. – Dziękuję ci – szepnął, spoglądając w jej kocie oczy. – Dziękuję i przepraszam. Zachowałem się jak kretyn.
- Miałeś po prostu gorszy dzień – odparła beztrosko, puszczając do niego oczko.
- Rozmawiałaś z Prestonem, o tym dlaczego zaklęcie nie zadziałało? – spytał, upijając łyk gorącego napoju. Vivianne westchnęła ciężko. Byłaby idiotką, wierząc, że ten temat nigdy nie zostanie poruszony. Potrząsnęła przecząco głową i spuściła wzrok. Nie potrafiła powiedzieć mu prosto w oczy, że była tak głupia, by pozwolić się zaciągnąć do łóżka jego bratu. Wampirowi. Podświadomie jednak czuła, choć było to dla niej zupełnie niezrozumiałe, że ją i Doriana łączy jakaś szczególna więź. I nie chodziło wyłącznie o pociąg fizyczny. – Powiesz mi co się stało? – jakby z zaświatów dobiegł do niej głos Nathaniela. – Jeśli mamy go znaleźć… – Hunter urwał, krzywiąc się z niesmakiem. Sam nie wiedział czy naprawdę chce odnaleźć brata. Jeszcze kiedy byli zwykłymi ludźmi, wiele ich dzieliło, a teraz… Teraz dzieliło ich jeszcze więcej. Stali się naturalnymi wrogami.
- Rzuciłam to zaklęcie, które znalazł Tony – zaczęła po chwili, spoglądając na niego. – I ono działało. Jestem tego pewna.
- To jakim cudem zdołał uciec? – spytał Nathaniel, unosząc brwi niemal pod samą linię włosów, jednak w tonie jego głosu nie było ani krztyny złośliwości.
Vivianne wzruszyła ramionami. Nie potrafiła odpowiedzieć na to pytanie. Jedyne co cisnęło się jej teraz na usta to, że omotał ją jakimiś swoimi wampirzymi sposobami, co wcale nie odbiegało tak bardzo od prawdy. Przebywając z nim sam na sam, czuła się jak po kilku lampkach dobrego wina. Robiło jej się gorąco, serce zaczynało bić szybciej, a nogi miała jak z waty. Do tego to dziwne uczucie déjà vu, którego nie potrafiła się pozbyć, a które nasilało się z każdą chwilą, gdy był obok niej.
- Jestem pewna, że zaklęcie działało – powtórzyła. – Przyszedł do mnie, kiedy byłam na tarasie i nie był w stanie wychylić nawet czubka nosa na zewnątrz.
- Może udawał? – zagadnął Nate. – Może to zaklęcie wcale nie działało. Wampiry mają bardzo wyczulone zmysły, być może słyszał jak rozmawiamy i potem jak rzucasz zaklęcie…
- Nie, to niemożliwe… – szepnęła jakby do siebie, analizując w myślach tamten wieczór. – Nate? – zerwała się nagle, opierając obie dłonie o blat stołu i pochylając się nad nim. Sama nie wiedziała, skąd pojawiła się u niej ta myśl, ale uznała, że to może być całkiem sensowne wytłumaczenie. – Jak na wampiry działa krew czarownic? – zwróciła się do niego.
Hunter zakrztusił się kawą, której właśnie nabrał w usta, a potem spojrzał na dziewczynę osłupiały.
- Pozwoliłaś mu się ugryźć? – wychrypiał zdumiony, wycierając usta wierzchem dłoni.
- Nie! – zaprzeczyła gwałtownie, ale zaraz zamilkła, przygryzając wargę. Kilka razy poczuła przecież wyraźnie jego kły na swojej szyi, ale gdy się rano obudziła nie było na niej ani jednego śladu po kłach. – Nie… – powtórzyła ciszej, mimowolnie dotykając dłonią szyi i zastanawiając się czy to możliwe, że nie poczuła ugryzienia. - Skaleczyłam się w palec, a on…
- Pijąc krew czarownicy, wampir uodparnia się na jej zaklęcia – powiedział Preston, wchodząc do kuchni.
- Znów podsłuchiwałeś? – spytał zaczepnie Nate, choć dobrze znał odpowiedź. Wiedział również, że przyjaciel stał za drzwiami jego sypialni poprzedniego wieczora, kiedy wypłakiwał się Vivianne.
- Ależ skąd – zaprzeczył Tony, uśmiechając się szeroko. – Po prostu przyszedłem na śniadanie – dodał, siadając obok Nathaniela – i widzę, że w samą porę.
- Myślisz, że to dlatego czar przestał działać? Bo napił się mojej krwi?
- To nie do końca tak – powiedział Preston, odchyliwszy się wygodnie na oparcie, po czym spojrzał najpierw na Viv, a potem na Nate’a, którzy wpatrywali się w niego niemal z otwartymi ustami.
- Nie drocz się z nami, tylko mów co wiesz – zarządził w końcu Nathaniel.
- Cóż… – Preston nie był przekonany, czy w ogóle powinien był zaczynać ten temat.
- Preston! – wrzasnął Nate, uderzając dłonią o blat stołu. – Zlituj się – dodał już spokojnie, patrząc przyjacielowi w oczy. Ten odetchnął głęboko i poprawił się na krześle, opierając przedramiona o blat stołu.
- Żeby wampir mógł uodpornić się na zaklęcia czarownic – zaczął konspiracyjnym tonem, przenosząc wzrok to na Vivianne, to znów na Nathaniela – muszą zostać spełnione dwa warunki. Po pierwsze, musi się napić jej krwi, a po drugie… – zawiesił głos ponownie, zerkając na swoich rozmówców. Vivianne wpatrywała się w niego wielkimi, przestraszonymi oczami, a Nathaniel niecierpliwie spoglądał na niego spode łba. – Po drugie, kiedy pije krew czarownicy, musi w niej płynąć również jego krew… – wykrztusił w końcu.
- Cholera! – wrzasnął Nathaniel i gwałtownie zerwawszy się od stołu, zaczął przechadzać się tam i z powrotem, co i raz nerwowo przeczesując dłonią włosy.
- To znaczy, że… że musiałam wcześniej wypić jego krew? – spytała, patrząc na Prestona z nadzieją, że ten zaprzeczy. Tony jednak tylko opuścił bezradnie głowę, wzruszając ramionami.
- Być może – zaczął cicho – zrobił to, kiedy wtedy uratował cię w zaułku. Kiedy cię znaleźliśmy byłaś w kiepskim stanie…
- Nie pamiętam…
- To nie istotne – stwierdził Preston, nabierając powietrza w płuca. – Teraz jesteście ze sobą związani na zawsze. Nie wiemy, ile twojej krwi jest w jego organizmie, ale pewnym jest, że twoje czary już nigdy nie zadziałają na niego z pełną mocą. Jeśli w ogóle jeszcze zadziałają – poprawił się szybko.
- Skąd tak wiele wiesz o czarownicach i magii? – spytał nagle Nate, bacznie przyglądając się przyjacielowi.
- Trochę już żyję na tym świecie – odparł Preston wymijająco.
- Wyobraź sobie, że ja też, tylko co z tego? Co jeszcze przed nami ukrywasz? – zagadnął Nathaniel, a Tony już sam nie był pewien, czy jego przyjaciel tylko się z nim droczy, czy mówi poważnie. Nie sądził, by był to najlepszy moment na opowiadanie mu wszystkiego, ale z drugiej strony, czy kiedykolwiek nadejdzie właściwy moment? Dzwonek do drzwi na szczęście wybawił go z opresji. – Masz szczęście – zwrócił się do niego Nate i kierując się w stronę holu, pogroził mu palcem – ale nie wywiniesz się od odpowiedzi – dodał, znikając za drzwiami.
- Preston – zaczęła Viv – co to znaczy, że na zawsze jesteśmy związani? Bo nie wydaje mi się, że chodzi tylko o czary.
- To tak, jakbyście już na wieki byli swoją własnością. Wiesz, dwie idealne połówki jabłka i te sprawy…
- A czy to możliwe, że to się stało już wcześniej?
- Wcześniej?
- No na przykład w poprzednim życiu…
- Chcesz mi o czymś powiedzieć? – spytał Preston, ale nie dane było mu usłyszeć odpowiedzi.
- Vivianne, Tony – do kuchni wrócił Nathaniel. – Chcę wam kogoś przedstawić. Kogoś, kto prawdopodobnie będzie mógł nam pomóc. – Preston spojrzał na niego zdumiony, podczas gdy Vivianne była zbyt zszokowana tym, czego właśnie się dowiedziała, by przejmować się jakimś gościem Nathaniela. – Jasmine, pozwól – powiedział Hunter i po chwili do kuchni wkroczyła, drobna dziewczyna o porcelanowej cerze, dużych ciemnych oczach i włosach w kolorze, przypominającym moccę z rumem, sięgających nieco poza ramiona.
- Witam – przywitała się wyraźnie speszona, przyglądającym się jej z zaciekawieniem Prestonowi i Vivianne. Nate za to śledził każdy jej ruch. Gołym okiem było widać, że jest zafascynowany nową znajomą.
- Dzień dobry – wykrztusił Preston i wysiliwszy się na uśmiech, wyciągnął dłoń w jej stronę. – Jestem Preston Lodge, a to Vivianne LeMarrec.
- Jasmine Monroe. Nate sporo mi o was mówił.
- Nate jest przebrzydłą paplą. Nigdy nie potrafił trzymać języka za zębami i to się chyba już nigdy nie zmieni – stwierdził Preston, posyłając przyjacielowi mordercze spojrzenie. Nie był zachwycony, gdy jego kompan wydał książkę, ale teraz był jeszcze bardziej wściekły. Nie rozumiał, jak Nathaniel mógł rozmawiać o t y c h sprawach z jakąś zupełnie obcą kobietą. I to w dodatku nie konsultując tego z nim wcześniej. Tony zwymyślał mu w duchu od najgorszych. Być może część jego myśli usłyszał nawet Hunter, który nigdy nie był orłem w czytaniu w cudzych myślach, jednak w odpowiedzi Preston otrzymał od Nathaniela tylko jedną, krótką, telepatyczną wiadomość: „Zaraz przekonasz się, że warto było”.
- Więc jak może nam pani pomóc? – spytał Preston, spoglądając dziewczynie prosto w oczy.
- Wiem, że zależy wam na mocy pięciu… – zaczęła niepewnie, nie do końca wiedząc, czego może się spodziewać, bo Preston wyraźnie nie był nastawiony zbyt przychylnie.
- Załóżmy – wszedł jej w zdanie – że Nate powiedział pani o nas wszystko i przejdźmy do konkretów.
- Cóż – westchnęła cicho dziewczyna – tak się składa, że jestem czarownicą i władam mocą wody…
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:32:25 11-06-11    Temat postu:

No i jestem
Kolejna czarownica? I to jeszcze taka którą zafascynował się Nate?
Ten bidny chłopak to się ma z tymi babami. Jak nie Viv to Nicol, która zwiała a teraz jeszcze następna. Ile jeszcze musi sie z nimi użerać bo domyślam się, że jej pojawienie się nie tylko pomoże, ale jeszcze bardziej namiesza ( choć nie wiem czy to jeszcze możliwe).
W kazdym razie.....robi się ciekawie z kazdym kolejnym odcinkiem. Ja nie wiem gdzie ty mieścisz te pomysły, bo ja sama na połowę z tego bym nie wpadła
I jeszcze Preston.....co też ten wie i nie chce powiedzieć. Sądzę jednak, że to coś istotnego
Aj tam nic już nie wiem ..... czekam na new, bo nie mam innego wyjścia :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 34, 35, 36 ... 38, 39, 40  Następny
Strona 35 z 40

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin