|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 9:54:24 10-12-08 Temat postu: |
|
|
13 ODCINEK
Więzienie.
Armando doskonale wiedział, że to jego jedyna szansa na wydostanie się z więzienia. Gdyby miał wyjść na wolność za tydzień, miesiąc czy nawet pół roku, odmówiłby takiej propozycji. Jednak perspektywa 10 kolejnych lat w tym obskurnym miejscu była nie do zniesienia. Dlatego pomimo początkowego strachu i wahania, zgodził się na ucieczkę. Przebrał się w mundur strażnika i razem z Ignaciem który otworzył mu celę zszedł piętro niżej. Tam musiał wejść do trumny i dać się w niej zamknąć przez jakieś 2-3 minuty! Musiał położyć się i to nawet nie sam, lecz obok innego zmarłego więźnia którego zwłoki zaczęły już śmierdzieć i się rozkładać.
- Mam tu wejść? To obrzydliwe! Zamkniesz mnie w trumnie i na dodatek mam leżeć na jakimś nieboszczyku? Oszalałeś! A jeżeli to podstęp? Mam umrzeć w takich męczarniach? Ja nawet nie znam tych ludzi którzy chcą mi pomóc. To mi się nie podoba – skwitował Armando.
- Uspokój się! Tu idzie o twoją wolność, więc nie panikuj. Nic ci się nie stanie. To tylko kilka minut. Musisz się poświęcić i położyć z tym trupem, bo wszyscy o nim wiedzą. Wiedzą, że mam go przewieźć w tej trumnie do pobliskiej kostnicy i zawiadomić rodzinę! Jak opuścimy mury więzienia wyjdziesz i już nigdy tu nie wrócisz – przekonywał go Ignacio.
- A dlaczego nie mogę wyjść z tobą? Przecież mam odpowiedni mundur!
- Nie bądź idiotą! Przy wejściu każdy strażnik jest legitymowany! A ja mam tu dobre kontakty i wszyscy mi ufają, więc nawet nie zerkną do trumny tym bardziej, że wiedzą o tym co mam zrobić. Wchodź, bo szkoda czasu!
- Dobrze już dobrze...
Armando z trudem położył się w trumnie nie kryjąc zażenowania w jak ohydnej sytuacji się znalazł.
- Masz tu kilka chusteczek. Przydadzą ci się – powiedział Ignacio. Wiem, że nie jest to zapach wody po goleniu, ale wytrzymasz. Oddychaj głęboko, ale nic nie mów dopóki nie otworzę trumny ponownie. Zamykam wieko!
- Jestem w czarnej dziurze – pomyślał Armando. Oby on mnie nie oszukał, bo wtedy nikt mi już nie pomoże, ale trumnę będę miał chociaż za darmo...
Firma „Veldillo”.
Spotkanie udziałowców firmy „Veldillo” z Andreą i jej ludźmi dobiegało właśnie końca. Dobito targu i doszło w końcu do długo wyczekiwanej współpracy.
- Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. Ta współpraca będzie z korzyścią dla obu firm – powiedziała Andrea uśmiechając się do Raula.
- Zgadzam się. Każdy na tym zyska nic przy okazji nie tracąc.
Dziękuję – odparł zadowolony Raul.
- Od dziś jesteśmy wspólnikami. Uczcimy to w odpowiedniej chwili. Niestety teraz muszę już iść. Obowiązki wzywają. Jeszcze raz cieszę się z waszej decyzji i liczę, że nasza biznesowa współpraca będzie owocna.
- My również podzielamy pani nadzieje – stwierdził Esteban.
- Do zobaczenia przy kolejnej nadarzającej się okazji – dodała Luisa.
- I co o niej powiecie? Prawdziwa kobieta interesu. Młoda, piękna, atrakcyjna i zna się na rzeczy – chwalił swoją wspólniczkę Raul.
- Nie tak ładna jak twoja siostra, ale może być rzeczywiście twarda i niebezpieczna – pomyślał Esteban.
- A tobie braciszku tylko jedno w głowie. Przypominam ci, że masz żonę i dwójkę dzieci – westchnęła kiwając głową Luisa...
Centrum mody.
Marco osobiście zajął się pierwszą próbną sesją zdjęciową Kariny. Przez
40 minut nieustannie fotografował ją w różnych pozycjach nie mówiąc nic oprócz doradzania debiutującej w tej roli dziewczynie. Cały czas miał przy tym surową minę, ale kiedy skończył sesję zdjęciową uśmiechnął się i widać było, że nie zmarnował swojego czasu.
- Pewnie się nie nadaję, co? Proszę być szczery. Co o mnie sądzisz? – zapytała nieśmiało Karina.
- Masz talent i jesteś świetna, a co najważniejsze jesteś fotogeniczna. Jestem zadowolony co nie zmienia faktu, że przed tobą jeszcze bardzo długa droga. Ja jednak na ciebie postawię, bo uroda i ciało to twój największy atut. Pomogę ci nie dlatego, że poprosiła mnie o to Monika, lecz dlatego, że się naprawdę nadajesz. Gratuluję! – powiedział Marco.
- Sama nie wiem co mam powiedzieć...
- Nic nie mów. Po prostu przygotuj się na coraz częstsze wizyty w tym miejscu. Zrobię z ciebie modelkę, ale musisz się mnie słuchać. To nie jest łatwy zawód, a takich jak ty jest wiele. Musisz być ambitna, nie odpuszczać i walczyć o swoje. A ja wierzę, że dasz rady.
- Ambitna to ja jestem. Nawet nie wiesz jak bardzo. Mam to w sobie od urodzenia – pomyślała zadowolona Karina...
Rezydencja Vellasquezów.
Cristina wróciła ze spotkania z Robertem. W domu jak zwykle czekał na nią mąż. Jakież było ich zdziwienie chwilę później gdy zobaczyli w drzwiach Claudię i jej syna!
- Mój Boże... Moja córka! – ucieszył się Alfredo ściskając szczęśliwą Claudię. Potem przywitał się z wnukiem którego nie widział już bardzo długo.
- Witaj dziadku – powiedział na powitanie mały Enrique.
- Ależ ty wyrosłeś! Wyglądasz już jak prawdziwy mężczyzna!
- Masz rację. Niedługo będziesz miał już 10 lat – zauważyła Cristina.
- Nawet nie wiecie jak wielką jest dla mnie podporą. Jest taki wspaniały. Jestem z niego dumna. Niczego nie żałuję, bo wiem, że mój syn to dla mnie prawdziwe błogosławieństwo – stwierdziła Claudia.
- Odwiedziłaś już Lindę? – zapytała Cristina.
- Tak, widziałam się z nią. Nie mogła przyjechać, bo miała coś do załatwienia razem z Miguelem i Diegiem...
- Ale ty robisz nam niespodzianki! Mamy 2020 rok, a ty zachowałaś się tak jakby nie było telefonów, komputerów, listów. Czemu nas nie uprzedziłaś? – zapytał Alfredo.
- Bo takie są właśnie niespodzianki...
- Nie narzekaj kochanie. Najważniejsze, że znów masz swoją córkę i wnuka przy sobie – stwierdziła Cristina.
- Co racja to racja. Rozgośćcie się kochani. Mamy o czym rozmawiać, ale sam nie wiem od czego zacząć – śmiał się Alfredo.
Tymczasem...
- Masz dla mnie jakieś nowiny? – zapytał Cosme.
- Tak, ale nie spodoba się to panu – odparł Alex.
- Jak to? Co jest grane?
- Rosita nie przespała się ze mną. W ostatniej chwili zrezygnowała.
- Kpisz sobie? Taki maczo od siedmiu boleści jak ty skapitulował? Jak mogłeś pozwolić jej odejść!
- Tak wyszło, ale jestem pewien, że mnie kocha... Ona chce tylko zaczekać...
- Zawaliłeś robotę! Pewnie się teraz na ciebie obrazi! Trudno. Przeprosisz ją ładnie i powiesz, że zaczekasz na moment w którym będzie gotowa. A póki co szprycuj ją dalej. Zrozumiałeś?
- Dlaczego panu tak bardzo zależy na jej nieszczęściu?
- Nie dramatyzuj chłopcze, bo sam ćpasz, a poza tym nic ci do tego. Uważaj żebyś nie stracił głowy, bo za bardzo pyskujesz. Dziś nie dostaniesz ani grosza. Jak zobaczę jakieś efekty to wtedy z tobą pogadam. A teraz zejdź mi z oczu, bo mam ważniejsze sprawy na głowie niż rozmowy z takim idiotą jak ty!
- Zrobię z nią co należy aby dostać tę forsę. Bez obaw... On jest świrnięty. Nie powinienem tego robić, bo ona nie jest niczemu winna, ale jak inaczej do czegoś w życiu dojdę? – zastanawiał się Alex.
- Co za kretyn. Jeszcze kilka takich niepowodzeń, a sam wezmę sprawy w swoje ręce. Najpierw jednak zajmę się jej tatusiem. Pora na wyeliminowanie Gustavo Valdeza – zacierał ręce Cosme...
Mieszkanie Paoli Marciales.
- Gdzie byłaś? Czekam na ciebie pół dnia – stwierdził mąż kobiety, Daniel siedząc wygodnie w fotelu i paląc cygaro.
- Co cię to obchodzi? Przecież i tak mnie nie kochasz, więc po co to udawanie? – odparła Paola.
- Bądź co bądź jesteśmy małżeństwem kochanie. I to od dobrych kilku lat...
- Nie mów tak do mnie! Dobrze wiesz, że jesteśmy nim tylko na papierze. Już dawno powinnam się z tobą rozwieść!
- Ile jeszcze razy będziesz wracać do tego tematu? Dobrze wiesz, że nie dam ci żadnego rozwodu! A jeśli będziesz się stawiać, to gorzko tego pożałujesz. Jeśli dowiem się, że kombinujesz coś za moimi plecami, to nie skończy się na kilku siniakach.
- Przestań mi grozić!
- Nie grożę, lecz ostrzegam. Idę się wykąpać, a jak wrócę to mam nadzieję, że dostanę kolację. Mam dziś niezły humor i lepiej mi go nie psuj kochanie...
- Ile jeszcze będę się męczyła z tym brutalem? Jakie ja mam życie u jego boku? Powinnam wybrać wtedy Juana, a nie tego pijaka i przestępcę – pomyślała zatroskana Paola...
Tymczasem...
Linda, Miguel, a także Sofia i Valeria pojechali na stadion aby dopingować Diega w jego meczu międzyszkolnym w piłkę nożną. Linda nie zawsze popierała sportową pasję synka, ale Miguel był cały rozpromieniony i chwalił się na wszystkie strony mówiąc jak wspaniałym piłkarzem jest Diego. Zresztą wcale nie fantazjował, bo młody Vellasquez radził sobie znakomicie i miał talent. W finałowym już meczu jego drużyna walczyła
z zespołem z innej szkoły. Było 1:1, a do końca meczu zostało już tylko kilka minut.
- Dobrze, że to już się kończy, bo nie lubię tego sportu – powiedziała Sofia.
- Ani ja. Po co tu przyszliśmy? To zwykła kopanina – dodała Valeria.
- Nie znacie się po prostu na sporcie. Może nie jest to finał Mistrzostw Świata, ale doceńcie, że gra tu wasz brat – przekonywał córki Miguel.
- Diego wylewa tu swoje ostatnie poty, ale dziś już chyba nie strzeli bramki – stwierdziła Linda.
- Jeszcze zobaczymy. Wierzę w niego...
Kilka minut później chłopcy w niebieskich strojach, bo taki kolor miała drużyna Diega zdecydowała się na decydujący atak aby uniknąć dogrywki. Nastąpiło dośrodkowanie z lewej strony boiska, a w polu karnym doszło do starcia w którym główną rolę odegrał Diego. Został podcięty i ewidentnie sfaulowany. Wywalczył dla swojej drużyny rzut karny!
- Jak tacy młodzi chłopcy mogą tak brutalnie faulować! – denerwowała się Linda.
- Daj spokój kochanie. Powinnaś się cieszyć. Nic mu nie będzie, a na dodatek wywalczył karnego! Sądzę, że to on będzie strzelać! – skwitował Miguel.
Rzeczywiście tak się stało. Sam poszkodowany stanął do wykonywania rzutu karnego. Była ostatnia minuta meczu. Jeszcze przed chwilą faulowany, ale teraz wyluzowany i skoncentrowany 12-letni chłopak uderzył mocno w prawe okienka bramki rywali. Bramkarz był bezradny i nie miał szans na obronę tego precyzyjnego strzału! Diego strzelił bramkę, a jego „niebiescy” wygrywali 2:1. Chwilę później sędzia zakończył spotkanie, a bohaterem był nie kto inny jak Vellasquez.
- Mówiłem, że strzeli bramkę i zadecyduje o losie meczu? Jego drużyna jest najlepsza, a on będzie wielkim piłkarzem – radował się Miguel.
- Co ja z nimi mam... Jeden chce być sportowcem, a drugi jego
trenerem – śmiała się Linda...
Posiadłość „Gina”.
- Roberto Vellasquez... Nie wiem czy jest spokrewniony z ojcem chrzestnym, wielkim Jose Manuelem Vellasquezem. Gdyby tak było, wcale nie zdziwiłbym się, że mierzy tak wysoko i pragnie być prezydentem Kolumbii – powiedział Manolo czytając gazetę.
- To brat Jose Manuela wujku. Pisze o tym na końcu artykułu – odparł Gino.
- A masz rację. Nie wiem gdzie podziałem swoje okulary do czytania... W każdym bądź razie nie wiedziałem, że miał brata. Chciałbym go poznać.
- Ja też wujku. Może nam się to uda. Szczerze powiedziawszy zgadzam się z tobą i twierdzę, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Nasz kandydat na prezydenta wcale nie musi być tak uczciwy jak donosi. Zapoznanie go byłoby dla nas szansą...
- Mam użyć swoich wpływów bratanku i załatwić ci audiencję u niego?
- Audiencję? To kandydat na prezydenta, a nie papież... Oj wujku to twoje poczucie humoru. Może później, bo na razie interesuje mnie Gustavo Valdez oraz Linda Vellasquez. Tego pierwszego zlikwiduję, a tą drugą zechcę lepiej poznać – uśmiechnął się Gino.
- A co z Armandem? Wyciągniesz do z więzienia? – dopytywał się Manolo.
- Jeszcze dzisiaj wujku. Jeśli mój plan wypali to niedługo wypijemy z nim powitalną whisky. Mam tylko nadzieję, że nie boi się on ciemności...
Więzienie.
Ignacio wraz ze swoim kolegą przenieśli trumnę poza mury więzienia. Trwało to blisko pięć minut, bo jego towarzysz rozgadał się co nie było na rękę strażnikowi. W końcu jednak znaleźli się poza więzieniem.
- Zawsze sprawdzam kto jest w środku, bo różne historie działy się w tym więzieniu, ale tu czuć zgniliznę tego parszywca na kilometr. Poza tym nie mam zamiaru patrzeć na jego gębę. Współczuję tobie, że musiałeś to robić. Niech rodzina przyjedzie i go odbierze. Będzie wtedy po sprawie. Widzimy się za pół godziny podczas liczenia więźniów Ignacio – powiedział mężczyzna.
- Nareszcie poszedł – pomyślał Ignacio po czym szybko otworzył wieko trumny.
Minęło już w końcu kilka minut, a Armando mógł się udusić. Całe szczęście, że nie krzyczał i nikt nie zorientował się w sytuacji.
- Żyjesz? – zapytał Ignacio.
- Jeszcze tak – odparł Armando kaszląc głośno i z trudem łapiąc powietrze. 2-3 minuty, tak? Było dwa razy dłużej!
- Ciesz się, że żyjesz. Teraz jesteś na wolności. Przydałaby ci się kąpiel przyjacielu.
- Zgadłeś...
- Dostaniesz ją u tego który cię uwolnił. Oto adres. Tam ci pomogą. Poczuj na nowo wolność Armando.
- Dziękuję Ignacio. Nigdy nie zapomnę tej ucieczki...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 9:55:19 10-12-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 10:25:39 13-12-08 Temat postu: |
|
|
14 ODCINEK
Jakiś czas później.
Posiadłość „Gina”.
Armando zgodnie z zaleceniem strażnika udał się do wskazanego przez niego adresu. Przez jego głowę przelatywało tysiące myśli. Nie był do końca przekonany czy dobrze robi ufając nieznanemu mężczyźnie.
- A może wyciągnął mnie tylko po to aby mnie zlikwidować? Nie... To nie trzyma się kupy. Gdyby to była zemsta, to tamten człowiek bez wahania zabiłby mnie w męczarniach nie otwierając trumny. Może tu rzeczywiście chodzi o pomoc? Mój wybawiciel przypominał mi Jaguara. Sam nie wiem co robić... Tak czy inaczej muszę się tego dowiedzieć – zastanawiał się Armando.
Chwilę później dotarł pod właściwy adres. Wielki budynek upewnił go, że ma do czynienia z jakimś wpływowym gangsterem. Skierował się tam i przypadkowo napotkał Cosme.
- Już na wolności? Mówiłem ci, że się uda – powiedział Cosme.
- Tak, ale nie było łatwo. Przeżyłem straszne chwile przebywając w trumnie! Na szczęście wyszedłem z tego piekła cało dzięki pomocy waszego człowieka – odparł Armando.
- Niezła trauma, co? Nigdy nie mówiłem, że będzie łatwo. Takie wydarzenie zahartuje cię przyjacielu. A teraz chodźmy do mojego szefa. Z przyjemnością cię powita.
- Za kogo on się uważa? Chyba nie ma pojęcia z kim rozmawia i kogo jestem synem – oburzył się Armando.
Pół minuty później Cosme i Armando byli już na miejscu. Gino i Manolo czekali na nich w środku.
- A niech mnie diabli! Przecież ten człowiek to brat Jaguara. Co ten skończony idiota robi w towarzystwie tego mężczyzny? – zdziwił się Armando.
- Witaj Armando znowu w świecie żywych i wolnych ludzi. Wy się już znacie chociaż od waszego ostatniego spotkania minęło ponad dziesięć lat – zauważył Gino.
- Nigdy nie zapomnę naszych narad... Łzy same cisną się do oczy gdy sobie przypomnę ilu ludzi uczestniczących wtedy w naszych spotkaniach już nie żyje... To takie bolesne... Leoncio, ojciec chrzestny Jose Manuel, Graciela Guerrero, Alvaro Maniche, Martin Linares, Vanessa Cartez, kompani mojego brata... – wyliczał Manolo.
- Na szczęście my jeszcze żyjemy i nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Witaj Manolo. Miło cię znów widzieć. Przede wszystkim dziękuje za uwolnienie mnie z tego piekła.
- Nie ma sprawy. To duży dom i znajdzie się miejsca dla ciebie. Tutaj będziesz mógł swobodnie się ukrywać. Dopiero za kilka godzin rozejdzie się wiadomość o twojej ucieczce z więzienia. Tu będziesz bezpieczny wśród samych swoich. Witaj! – Gino wyciągnął rękę, a Armando ją uścisnął. Zawarli pakt przyjaźni.
- Proszę wybaczyć moją ciekawość, ale co was łączy? – dociekał Armando chcąc za wszelką cenę poznać tożsamość swojego wybawcy.
- Dość ukrywania prawdy przed przyjaciółmi. Manolo to mój wujek. Nazywam się Gino Pena. Jestem synem Jaguara.
- Przeczucie mnie nie myliło...
- Jego posłańcem zza grobu. Dokończę jego misją, a ty... synu Jose Manuela Vellasqueza mi w tym pomożesz. Razem dokonamy wiele! – powiedział zadowolony Gino.
- Też tak sądzę przyjacielu. Będę ci wdzięczny do końca życia chociaż zafundowałeś mi trudne warunki ucieczki. Dziękuję – odparł Armando.
- Amen! – dopowiedział Manolo...
Następnie Manolo miał oprowadzić gościa po wszystkich pokojach i pokazać mu łazienkę gdzie Armando mógłby się odświeżyć. W tym samym czasie Gino rozmawiał z Cosme.
- Dobra robota Cosme. Kolejna misja zakończona sukcesem – powiedział Gino.
- Ja nigdy nie zawodzę szefie – odparł z poważną miną Cosme.
- Wiesz co masz teraz zrobić. Podziękuj temu strażnikowi za pomoc. Trzeba zamknąć sprawę do końca.
- Zaraz to zrobię. Na pewno ucieszy się z prezentu...
Mieszkanie Moniki i Raula.
Monika leżała już w łóżku gdy w końcu do domu wrócił jej mąż. Nie byłaby sobą gdyby nie zwróciła mu uwagi na temat godziny jego powrotu.
- Późno wracasz. Sebastian i Natalia czekają na ciebie do późna, ale w końcu muszą iść spać. Nie będą przecież czekać w nieskończoność – powiedziała Monika.
- Nie moja wina, że spotkanie dotyczące firmy nieco się przeciągnęło w czasie – odparł Raul.
- Nie musisz się tłumaczyć. Wiesz sama miałam dziś ciężki dzień. Pomagałam Karinie. Pamiętasz ją? To ta dziewczyna która przyprowadziła nam kiedyś Natalię gdy zgubiła się podczas spaceru. Jest bardzo sympatyczna.
- Ach pamiętam. Bardzo ładna i zgrabna kobieta. Takie lubię...
- Nie zaczynaj znowu...
- Jakżebym śmiał...
- Zaoferowałam jej pomoc i dotrzymałam słowa. Skontaktowałam ją z Marco, a on pomoże jej zostać modelką.
- Znowu ten Coracci? Ileż on mnie nerwów kosztował przed laty? Na szczęście gdy się ożenił przestałem być o niego zazdrosny.
- Mam cię dość. Nie słucham cię! Śpię! – udawała oburzenia Monika mając nadzieję, że Raul będzie ją za chwilę przepraszał. Nie myliła się.
- A ja jakoś nie mam ochoty na sen, lecz na co innego – zaczepiał żonę Raul.
- Doprawdy?
- Tak kochanie. Mam ochotę na seks małżeński zmęczonych kochanków po pracy.
- Co takiego? Piłeś coś?
- Ani jednego kieliszka – odparł Raul całując żonę.
- Tym razem się zgodzę – uśmiechnęła się Monika i po chwili oboje zaczęli całować się i pieścić skrywając się pod kołdrą.
Więzienie.
- Przeliczyłeś dokładnie? Jak to możliwe? – denerwował się naczelnik więzienia.
- Przeliczyłem kilkakrotnie. Armanda Pereza nie ma w celi! – odparł jeden ze strażników.
- Przecież się nie rozpłynął? Jak mógł uciec? Nie do wiary!
- Dwie godziny temu podczas ostatniego liczenia jeszcze był w swojej celi.
- Kto pełnił wtedy dyżur?
- Ignacio Colmenares.
- Gdzie jest teraz?
- Nie mam pojęcia.
- Znajdź go! Żądam wyjaśnień! Mamy zbiega, a jeżeli tak to każda minuta się liczy! Szybko!
Tymczasem...
Dziesięć minut drogi od więzienia w pobliskim lesie Cosme spotkał się z Ignaciem.
- Czego chcesz? Wyrywasz mnie o tej godzinie z więzienia? Chcesz mnie wpakować w kłopoty? Zaraz dowiedzą się o ucieczce Armanda i będą mnie o to podejrzewać! – denerwował się Ignacio.
- Bez obaw. Zaraz tam wrócisz. Przecież dlatego spotkałem się tu z tobą abyś nie miał daleko, a poza tym to bezpieczne miejsce – odparł Cosme.
- Nie bardzo rozumiem...
- Bezpieczne abyś mógł odebrać pieniądze. Świetnie się spisałeś pomagając Armandowi. Ja i mój szef nigdy ci tego nie zapomnimy.
Cosme wyciągnął walizkę pieniędzy i postawił ją na jakimś pniu. Uradowany strażnik od razu ucieszył się na jej widok i zaglądnął do środka. Wziął do ręki część pieniędzy, odwrócił się i zaczął przeliczać.
- Pokaźna sumka, co?
- Większa od mojej marnej pensji. Teraz będę mógł się tym cieszyć do końca życia!
- Czyli niezbyt długo przyjacielu.
- Co tym mówisz do cholery!? – nerwowo zareagował Ignacio.
- To co słyszysz! – odpowiedział Cosme strzelając swojemu rozmówcy dwukrotnie w plecy. Ignacio nie zdążył nawet jęknąć. Osunął się na ziemię. Żadnych pośredników więcej... Jako nieboszczyk jesteś mi bardziej przydatny. A pieniądze są tylko moje...
Na drugi dzień.
Mieszkanie Gustavo.
- Musimy porozmawiać Rosito – powiedział do swojej starszej córki Gustavo podczas wspólnego śniadania.
- Śpieszę się do szkoły – odparła dziewczyna nie bardzo chcąc wdawać się w dyskusję z ojcem.
- Pójdziesz na kolejną lekcję. Usprawiedliwię cię. Musimy porozmawiać, bo to ważne.
- Ojciec ma rację. Zostawię was samych i zobaczę co tam u Leticii – wtrąciła Deborah...
Po chwili...
- O co ci chodzi?
- O twoje życie córeczko. Dochodzą do mnie niepokojące sygnały i tak dalej nie może być. Muszę poznać twojego tajemniczego chłopaka i twoje towarzystwo. Mama mówiła, że twoja szkoła nie cieszy się zbytnią renomą. Zajmę się wszystkim.
- Daj mi spokój i nie wtrącaj się! Moja szkoła jest w porządku, a ja nie zadaję się z byle kim. Mój chłopak to Alex, jest miły i kochany. Możesz sprawdzić go w swoich kartotekach. Nie był karany!
- Nie mów do mnie takim tonem. Ja tylko pytałem. Stałaś się agresywna i nie wiem co powoduje u ciebie takie reakcje. Chcesz czy nie chcesz przyjrzę się twojej szkole, otoczeniu i temu Alexowi. Nie dlatego żeby cię śledzić czy wchodzić butami w życie, ale żeby cię chronić, bo obawiam się, że zaczynasz przekraczać granice.
- Jakie granice? Nie robię nic złego!
- Obyś mówiła prawdę. Wiesz jaka jest dzisiejsza młodzież. Nie możesz wsiąknąć do takiego towarzystwa. Alkohol, narkotyki, przypadkowy seks... Tego należy unikać za wszelką cenę.
- Za kogo ty mnie uważasz tato? Mam tego naprawdę dość! Wychodzę!
- Deborah miała rację. Z nią dzieje się coś niedobrego. Nawet porozmawiać nie można. Czas uratować Rositę póki nie jest za późno – pomyślał Gustavo...
Kancelaria Juana.
- Co się stało Antonio? – zapytał Juan patrząc na zdenerwowanie na twarzy swojego kuzyna.
- Dobrze, że jesteś. Telefon do ciebie – odparł Antonio.
- Coś z Luisą? Mów!
- Nie, skądże. To twoja przyjaciółka Paola Marciales. Jest zdenerwowana i chyba znów ma jakieś kłopoty.
- Przełącz mnie.
Po chwili...
- Witaj Paola.
- Juan... Pomóż mi... Nie wiem co robić! – krzyczała do telefonu Paola.
- Co z tobą? Czemu płaczesz?
- Przyjedź do mojego mieszkania. Daniel znów mnie pobił. Ja już nie mam siły...
- Uspokój się i zaczekaj na mnie! Zaraz tam będę! Wszystko będzie dobrze. Pomogę ci!
Juan odłożył słuchawkę, ubrał marynarkę i nie mówiąc ani słowa wyszedł z biura.
- Biedna ta dziewczyna. Naprawdę ma kłopoty, ale ta jej zażyłość do Juana mi się nie podoba. Oby nadmierna pomoc mojego kuzyna nie wywołała zamieszania w jego małżeństwie z Luisą – pomyślał Antonio...
Biuro Roberto Vellasqueza.
- Oszalałeś Santiago? Co tu znowu robisz? – denerwował się na widok przyjaciela Roberta.
- To co zwykle, czyli odwiedzam przyszłego prezydenta tego kraju – odparł Marcelana. Czy tu są kamery?
- Na szczęście nie ma...
- Więc po co te nerwy? Lepiej pomyśl nad kampanią i walką ze swoimi politycznymi przeciwnikami. Na moje oko wszystko rozegra się między tobą a tym młodym Camposem, ale póki co są jeszcze inni kandydaci: Marconi, Benites i Rosales.
- Wiem o tym!
- Nie martw się o to. W odpowiednim czasie znikną całkowicie. Pomogę ci. Niewidzialna ręka zepchnie ich ze sceny.
- Co masz na myśli?
- Oj dobrze wiesz co Roberto. Nieważne jak, ale zostaniesz prezydentem Kolumbii. Zapewniam cię, że tak się stanie...
- Po trupach do celu? To niebezpieczne, ale marzyłem o tym od dawna. Bez ryzyka nie ma zwycięstwa – pomyślał Roberto...
Firma „Veldillo”.
- Muszę już jechać kochanie. Chciałabym zobaczyć tą taneczną próbę naszych córek. Bardzo im na tym zależy – powiedziała Linda.
- Nie ma sprawy. Jedź i dopinguj je. Ależ my mamy zdolne dzieci – śmiał się Miguel.
- Po mamie – dopowiedziała Linda i wyszła opuszczając biuro.
- Jasne... A po tacie to niby nic nie mają? – zasmucił się Miguel.
Po chwili do biura weszła Karina. Miguel poznał ją, ale był zaskoczony jej widokiem.
- Dzień dobry. Co cię do nas sprowadza Karino? Zapewne przyjechałaś do Moniki, ale ona tu nie pracuje. Tutaj robotę odwala za nią jej mąż.
- Ja przyjechałam nie do niej, lecz do ciebie. Chciałam z tobą porozmawiać. To zajmie tylko kilka minut – uśmiechnęła się dziewczyna... |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:07:36 15-12-08 Temat postu: |
|
|
Super ostatnie odcinki
Armando wyszedł z więzienia w trumnie Oj to musiało być straszne. Z nieboszczykiem. Poznał Gina i spotkał Manolo, który jak zawsze wymiata swoimi tekstami i zmyśla.
Gustawo postanowił porozmawiać z Rositą. Podejrzewa, że dzieje się coś niedobrego. Rosa nie chciała rozmawiać i wyszła do szkoły.
Karina odwiedziła Miguela, ciekawe co chciała. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:51:48 17-12-08 Temat postu: |
|
|
15 ODCINEK
Firma „Veldillo”.
Miguel nie krył zaskoczenia. Nie rozumiał czego może chcieć od niego Karina.
- Ze mną? Wybacz, ale nie wiem w czym ja mógłbym ci pomóc – powiedział zakłopotany.
- Już mi pomogłeś – odparła dziewczyna.
- Jak to?
- Miałeś przecież swój udział w tym, że moje szanse na bycie modelką wciąż rosną. Podwiozłeś mnie i Monikę do Marco Coracciego i w ogóle cała wasza rodzina spadła na mnie jak jakiś dar z niebios.
- Spełniłem tylko drobną prośbę Moniki. Nic więcej...
- Jestem ci naprawdę bardzo wdzięczna. A do tego masz świetną bratową.
- Monika to dobra osoba. Mój brat Raul wiedział co robi gdy ją poślubiał.
- A ty pewnie też cieszysz się rodzinnym szczęściem?
- O tak. Nawet nie wiesz jak bardzo. Moja ukochana żona Linda codziennie przypomina mi o tym jak wspaniałe życie wiodę u jego boku. I jeszcze trójka moich dzieci... Udały mi się – powiedział zadowolony Miguel.
- Nie wątpię w to...
- Sporo już o mnie wiesz. Chciałbym jednak abyś i ty coś o sobie powiedziała. Już wiem, że będziesz modelką, ale co na to twój chłopak? Zgodził się?
- Nie ma nic do gadania w tej sprawie.
- Doprawdy? Widzę, że trzymasz go krótko. Kim on jest z zawodu?
- Można powiedzieć, że jest biznesmenem. Każde z nas spełnia się zawodowo.
- Czyli wnioskować można, że również jesteście szczęśliwą i dobrze dobraną parą...
- Jasne... Dobraliśmy się z Ginem jak w korcu maku. Z tego idioty taki biznesmen jak ze mnie zakonnica. Gdybyś wiedział Miguel jaka z nas mieszanka wybuchowa. Ale już niedługo... Rzucę tego kretyna, bo bardzo mi się podobasz. Stopniowo sprawię, że zapomnisz o żonce i dzieciach – pomyślała Karina...
Biuro Roberto Vellasqueza.
- Wszystko i wszystkich można dziś kupić przyjacielu. Pomogę ci w zniszczeniu przeciwników abyś miał absolutną pewność, że wygrasz – powiedział Santiago.
- Co masz na myśli? Nie zabijesz ich tak łatwo. Każdy z kandydatów będzie miał niesamowitą ochronę – odparł Roberto.
- Spokojnie... Nie zamierzamy ich na razie zlikwidować, lecz po prostu ich obsmarować.
- Jak?
- Jesteś politykiem i nie wiesz? Nie udawaj Roberto. Nie graj ze mną jak z idiotą. Znasz Alberto Toscaniego?
- Jasne. To wpływowy dziennikarz największej politycznej gazety w kraju.
- Dokładnie. Można go kupić i będzie pisał tylko pod ciebie, a szkalował Camposa i innych twoich przeciwników. Ty wiele zyskasz, a oni stracą. Każda metoda jest dobra. Ja chcę prowadzić w tym kraju swoje interesy, a ty chcesz być głową państwa. Uda się zarówno tobie jak i mnie, ale musimy współpracować Roberto. Musimy grać w jednym zespole. Może to nie jest związek z miłości, ale z rozsądku. Wykonamy wszystkie nasze założone cele. Pomagam ci nie tylko dlatego, że cię lubię i nie tylko dlatego, że pragnę robić tu interesy na stałe. Pomagam choćby przez wzgląd na moich nieodżałowanych nieżyjących już przyjaciół, czyli Leoncia Penę „Jaguara” oraz twojego brata Jose Manuela Vellasqueza. Pamiętaj o tym – stwierdził Marcelana.
- Pamiętam i doceniam Santiago... Co za kretyn... Z jednej strony dobrze, że mi pomaga, ale z drugiej to bardzo ryzykowne. Poza tym potrzebna mi jego pomoc aby wyeliminować konkurencję. I co gorsza on wie o moim zabójstwie przed laty... Na szczęście gdy zostanę prezydentem wsadzę cię do więzienia niewygodny wspólniku – pomyślał uśmiechając się Roberto...
- Czas na mnie. Trzeba pilnować interesów. I jeszcze jedno. Można ufać temu całemu Estebanowi?
- Bezgranicznie. To mój człowiek.
- Mam nadzieję. Dawaj mi znać o każdym swoim posunięciu. W trójkę pogadamy z tym dziennikarzem. Będzie nam tańczył tak jak mu zagramy...
Mieszkanie Paoli Marciales.
Juan najszybciej jak się dało pojechał do Paoli aby sprawdzić co się tak naprawdę stało. Drzwi jej mieszkania były otwarte. Wszedł więc zdenerwowany i zastał ją płaczącą w kuchni.
- Już jestem. Uspokój się... Pomogę ci tak jak obiecywałem... Wsadzimy tego gnojka za kratki. Gdzie on teraz jest? – zapytał Juan.
- Nie mam pojęcia. Pewnie gdzieś popija – odparła załamana Paola.
- Już dobrze... Tak dalej być nie może. Od tej pory będziesz go widywać tylko w sądzie. Załatwię ci jakieś mieszkanie, ale nie możesz tu zostać. Ten łajdak już więcej cię nie dotknie.
- Dziękuję ci. Jesteś prawdziwym przyjacielem. Nie chcę jednak abyś wpadł przeze mnie w jakieś kłopoty. Pomóż mi z rozwodem, ale resztą zajmę się sama. Może wyjadę...
- Uwolnisz się od niego i tylko to się liczy. Znamy się praktycznie od dzieciństwa, więc to normalne, że ci pomagam. Zapewniam cię, że skończy się twoja katorga z tym człowiekiem – przytulił dziewczynę Juan powoli ją uspokajając...
Komisariat policji.
- Dobrze, że ty i Juan nieco rozjaśniliście moją sytuację. Mam problemy, ale nie mogę rozpaczać i muszę stawić im czoła. I to nie tylko na gruncie zawodowym. Czuję, że moja córka zadaje się z niewłaściwymi ludźmi. A ja, jej ojciec machnąłem ręką przy wyborze jej liceum. To był błąd. Sprawdzimy tą szkołę i gwarantuje ci, że wykurzę z niej narkotyki i tych którzy nimi handlują – oznajmił Gustavo.
- Pomogę we wszystkim w czym się da – odpowiedział mu Carlo.
- Wiem. Jesteś nie tylko wspaniałym policjantem, ale moim szwagrem. Co u Vicky? Dawno jej nie widziałem... Żałuję, że nie macie jeszcze potomka. Jak to wszystko się skończy dam ci trochę wolnego abyś zajął się moją siostrą. Macie siedmioletni staż małżeński, a efektów brak. Jak to jest?
- Proszę ze mnie nie żartować. Staram się jak mogę...
- Mam nadzieję. Dobrze... Przejdźmy do naszych spraw...
Po chwili do Gustavo zadzwonił telefon. Rozmówcą okazał się naczelnik więzienia „La Magasca”.
- Witaj przyjacielu. Miło cię słyszeć. Co słychać? – zapytał Gustavo.
- Nie chciałem pana denerwować, ale minęło już wiele godzin od tego wydarzenia i należy poinformować naczelną władzę – odparł mężczyzna.
- Jakiego wydarzenia? Możesz mówić jaśniej?
- Doszło do ucieczki jednego więźnia...
- Jak to możliwe? Przecież to najlepsze więzienie w Kolumbii!
- Pomógł mu jeden z naszych strażników, ale znaleziono go martwego. Prawdopodobnie więzień zlikwidował go aby nie było żadnych świadków.
- A niech to! Zbadajcie sprawę i dorwijcie drania. Przecież nie mogę odpowiadać za wszystkie wasze pomyłki!
- Ale tożsamość więźnia bardzo pana zainteresuje. To dość ważny uciekinier.
- O kim mowa?
- O Armando Perezie...
- Mój Boże... Tylko nie to – pomyślał Valdez aż łapiąc się za głowę...
Posiadłość „Gino”.
- Mam na swoich usługach wielu ludzi, ale to trzon mojej ekipy. Ja przy pomocy doświadczonego i udzielającego mi jakże mądrych wskazówek i rad wujka myślę nad kolejnymi akcjami. A Cosme i Flavio mi przy tym pomagają. Niedługo poznasz też moją dziewczynę Karinę, ale akurat jej teraz nie ma. Zawsze gdzieś zniknie kiedy jest mi potrzebna – powiedział Gino.
- Bez obaw. Na pewno niedługo się zjawi. Jakże zdąży poznać Armanda, który będzie tu przecież mieszkał – wtrącił Manolo.
- Masz rację. Zresztą to nieistotne. Czuj się jak u siebie Armando. Pamiętaj, że teraz naszym celem jest zemsta na wszystkich wrogach począwszy na komendancie policji Gustavo Valdezie, a skończywszy na tych przeklętych Vellasquezach.
- Wiem o tym i pomogę. Mam do wyrównania pewne rachunki z siostrą Valdeza. Obiecajcie jednak, że nie skrzywdzicie mojej matki – stwierdził Armando.
- Skądże znowu. To dobra osoba i była związana z twoim ojcem. Ja pragnę tylko skończyć z Valdezem oraz Lindą i Juanem. Ta trójka zapłaci mi za wszystko. Przysięgam na grób mojego ojca.
- Jestem gotowy na akcję zlikwidowania Valdeza. Zbiorę chłopaków i załatwimy sprawę – zaoferował swoją pomoc Cosme.
- Nie tak szybko. Najpierw niech cierpi widząc jak zniszczysz życie jego córki. Zaczekamy jeszcze kilka dni. Dobrze, że zlikwidowałeś Ignacia. Nie będzie świadków ucieczki Armanda. Nigdy go nie znajdą...
- Zabiliście tego strażnika? – spytał zaskoczony Armado.
- Tak. Musisz być całkowicie bezpieczny.
- Ale muszę skontaktować się z matką. Muszę jej wyjaśnić...
- Oszalałeś Armando? Chcesz znowu skończyć w więzieniu? Nie możesz tego zrobić. Musisz się póki co trzymać na uboczu – zauważył Manolo.
- Wujek ma rację. To jest twoja luksusowa kryjówka i tu się zaszyjesz – powiedział Gino.
Biuro Eduardo Camposa.
- Tu zacznie się moja walka o prezydenturę skarbie – powiedział do swojej ukochanej Eduardo.
- Wspaniały gabinet. Czeka cię mnóstwo pracy – odparła Silvia lekko się uśmiechając.
- Czeka nas mnóstwo pracy – wtrącił Pablo. Jestem szefem kampanii wyborczej Eduardo Camposa. Zrobię wszystko co w mojej mocy aby został prezydentem Kolumbii.
- Będę was wspierać. Nie będzie mi łatwo, ale to zawsze było twoim marzeniem i głęboko wierzę, że uda ci się je zrealizować.
- Ja nie chcę zostać prezydentem dla władzy. Chcę nim być aby pomóc milionom ludzi i zmienić ten kraj, wprowadzić go na lepsze tory. Sam tego nie zrobię. Dokonam tego tylko przy pomocy sztabu ludzi, ale przede wszystkim przy pomocy obywateli. Musimy mówić jednym głosem – stwierdził Edurdo.
- Dlatego proponuję hasło: Zmienimy ten kraj. Razem. – odparł Pablo.
- Otóż to – śmiała się Silvia...
Firma „Veldillo”.
- Z kim rozmawiał przed chwilą mój brat? Znasz tę rudowłosą kobietę? – spytała Luisa.
- Nie mam pojęcia kto to. Właśnie wyszła. Sama go spytaj. Ja jej tu nigdy wcześniej nie widziałem – odparł Esteban.
- Miguel ma sporo pracy. My zresztą też. Dzięki współpracy z firmą pani Andrei Roitman doszło nam wiele nowych obowiązków...
- Spokojnie. Trzymam nad wszystkim pieczę. Mam stały kontakt z jej ludźmi.
- Doskonale. Podziwiam cię Esteban. Nie wiem jak ty znajdujesz czas aby łączyć pracę w tej firmie z polityką. Wiem, że pomagasz w kampanii naszego wujka.
- Jakoś daję radę, ale kosztem swojego prywatnego życia...
- Szkoda, bo zasługujesz na kobietę którą cię pokocha. Może kiedyś taką spotkasz i stracisz dla niej głowę...
- Ona stoi przede mną i już straciłem głową... Tak samo jak mój kuzyn... Praca to przykrywka, ale kiedyś cię zdobędę Luiso – pomyślał Esteban...
Mieszkanie Lindy i Miguela.
- Jak tam spotkanie z ojcem? – zapytała przyjaciółkę Linda.
- Był nieźle zaskoczony na mój widok. Ucieszył się i teraz razem z Cristiną spędzają czas w rezydencji z Enrique juniorem – odparła Claudia.
- Muszą się nacieszyć wnukiem. Czasami to aż mam wyrzuty sumienia. Maja na głowie prawdziwe przedszkole, bo my nie zawsze mamy tyle czasy dla naszych dzieci...
- Daj spokój. Dobrze wiesz z jak wielką miłością oni się nimi opiekują. To dla nich tylko i wyłącznie przyjemność móc spędzać z wnukami aż tyle czasu...
- Może i masz rację.
- Słyszałam, że Diego znów zabłyszczał i rozstrzygnął losy meczu na korzyść swojej drużyny.
- Owszem. Byliśmy całą rodzinką na tym meczu i znów byłam z niego dumna. Widać, że sport jest tym co kocha robić i dlaczego ma się nie spełniać? Nie mam nic przeciwko aby mógł się realizować jeszcze bardziej – oceniła Linda...
Mieszkanie Patricii Landaety.
- Kim pan jest? Czego pan chce? – przestraszyła się Patricia otwierając drzwi dziwnie wyglądającemu i nieznajomemu mężczyźnie.
- Twojej zguby! – krzyknął Flavio i rzucił się na kobietę.
- Puść mnie!
- Puszczę jak skończę robotę! Pamiętaj, że masz się trzymać z daleka od spraw Estebana Contrerasa. Inaczej nie będę tego powtarzał i po prostu zabiję ciebie oraz twojego męża. Chcesz tego?
- Nie wiem o czym mówisz... Zostaw mnie w spokoju!
- Nie tak szybko. Ostrzeżeniem będzie mój ślad na twoim ciele!
Nagle do mieszkanie wszedł Antonio. Był w szoku widząc jak jego żona bezskutecznie próbuje uwolnić się z rąk napastnika.
- Co tu się dzieje? Puść ją draniu!
Mieszkanie Moniki i Raula.
- Otwórz kochanie... Rusz się z tej kanapy i otwórz. To pewnie Sebastian wraca z zakupów – powiedziała do męża Monika.
- Już idę... Przecież nie jestem mistrzem świata w sprincie – odparł niezadowolony Raul.
- To wiem już od kilkunastu lat. Rusz się w końcu!
- Dobrze już dobrze...
Po chwili Raul otworzył drzwi, ale nie ujrzał w nich swojego syna, lecz pięćdziesięciokilkuletniego mężczyznę.
- Dzień dobry. Ja do Moniki Vellasquez. Pan jest jej mężem, prawda?
- Tak, ale nie znam pana. Kim pan jest? Może się pan łaskawie przedstawi, bo widzę pana pierwszy raz na oczy.
- Jestem Victor Moreno, ojciec Moniki...
Monika słysząc te słowa z salonu znieruchomiała, a kolana jej się ugięły...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 9:24:20 18-12-08, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:05:39 18-12-08 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
Karina zamierza uwieść Miguela. Myśli, że jej się to uda. Mam nadzieje, że jej niecne plany nie dojdą do skutku.
Roberto i Santiago planują kampanię wyborczą. Nie będzie ona do końca uczciwa. Będą szkalować przeciwników Roberta przy pomocy dziennikarza, którego przekupią.
Gustawo postanawia dowiedzieć się wszystkiego o szkole Rosity i jeżeli są tam narkotyki wyeliminować je. Ciekawe czy się uda. Dowiedział się także, że Armando uciekł z więzienia przy pomocy jednego ze strażników. Szykują się kłopoty.
Flavio przyszedł do domu Patricii i napadł ją. Dał jej do zrozumienia, że ma się nie wtrącać w sprawy Estebana. Na szczęście przyszedł Antonio. Uratuję żonę.
Monica i Raul mają niespodziewanego gościa, ojca Monicy. Monica bardzo się przestraszyła jak usłyszała kto przyszedł. I znowu kłopoty. |
|
Powrót do góry |
|
|
Magi Mistrz
Dołączył: 02 Kwi 2007 Posty: 11368 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:25:31 20-12-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek 11
Monika jest bezinteresowna za to Karina niestety nie.A więc Monika zawiezie Karinę do Marca.Jeszcze pamiętam jak Raul był o niego zazdrosny.Teraz nie jest już modelem a prowadzi szkołę dla poczatkujących modelek.Miguel juz zawiesił oko na Karinie.Niedobrze.Z niego to taki typowy kobieciarz.Ma piękną żone a nadal ogląda się za innymi.Ehhh co za facet.Myśli nie tym co trzeba
A więc Paola zwróciła się do Juan bo chce się rozwieść a jej mąż jej grozi.To jakiś psychol skoro grozi ze ją zabije jeśli będzie chciała od niego odejść.Ale chyba już za póżno bo to postanowione.Tylko ze Paola jest nieźle przez niego nastraszona.Powinna zrobić tak jak Juan jej radzi i iść na policje.Ale sam sie zwróci do komendanta więc powinien wiedziec o jej mężu wszystko.Juan przytulił dawną znajomą a Antonio już zazdrosny.Hehe i musiał to skomentować.
Oj Gino zachwycony Lindą.Ale Manolo już ostudził jego zapał wzmianką o tym że to jego wróg.A dla Gina to nawet lepiej bo Linda nie bedzie się spodziewała że on moze zrobić jej coś złego.Manolo-jak on lubi się przechwalać.ile to on kobiet miał.wielce obrażony kiedy Gino chciał załatwić mu dziwkę a kiedy ten już miał odejść to nagle zmienił zdanie.Oj stary dopbry Manolo.Uwielbiam go
Valdez coraz bardziej oddala się od rodziny.Nawet nei wiedział ze Rosa ma chłopaka.A na sugestię że moze ona brać narkotyki wzburzył się.On jej zupełnie nei zna tak jest zajęty sprawą Jaguara.I o mały włos nie powiedziałby że Deborah była dziwką gdy ta w końcu go wyzwała.Na jej miejscu tez bym nei wytrzymała bo on strasznie się ostatnio zmienił niestety na gorsze...I ja wiem ze sprawa itd ale on zaniedbuje swoją rodzinę
Eduardo otrzymał wsparcie.Jego przyjaciel,specjalista od marketingu zajmie się jego kampanią wyborcza ale słusznie ten Pablo obawia się że Vallasguez prowadzi nieczystą gre i jest poważnym konkurentem...
A więc Roberto boi się Satiaga bo ten wie prawde o jego zbrodni którą przypisano Jose Manuelowi.Boi się że Cristina może się o tym dowiedzieć a wtedy by go znienawidziła.Myślalam że JM był zły ale jego brat jest jeszcze gorszy.A teraz jeszcze Cristina złożyła mu niezapowiedzianą wizytę...
A więc już nadeszła chwila uwolnienia Armanda z więzienia.nie wie on jeszcze jak z niego wyjdzie i napewno zadziwi go ten sposób.Ma słuchać poleceń strażnika w ciemno i się na to zgodził.Odważny jest ale z drugiej strony nie ma nic do stracenia.
A więc Esteban chce zrobić krzywdę Patricii i jej mężowi bo ta go zna i mogłaby go wydać.Ale nie chce sobie brudzić rąk i zleca to Flaviowi.I to pod nosem Raula,Miguela i Luisy.Oni nie spodziewaja się że tuż obok mają wroga i to niebezpiecznego wroga...
Alex chce wykorzystać Rositę a ta pewnie nie będzie protestować i się zgodzi...
Linda też rozmysla o Cristobalu ale nie tak pochlebnie jak on o niej.Napewno ucieszyła się na widok Claudii i jej synka,przyjaciółki znów spędzą czas razem... |
|
Powrót do góry |
|
|
Magi Mistrz
Dołączył: 02 Kwi 2007 Posty: 11368 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:32:07 21-12-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek 12
Linda bardzo ucieszyła się na widok Claudii i jej synka.Od razu przemaglowała ją.mimo że zaskoczył ją jej widok i przyjazd przyjaciółki był dla niej niespodzianką już zaczęły sie pytania.Oj ta Linda chciałaby żeby wszyscy mieli swoją drugą połówkę tak jak ona,ale lepiej żeby ona tej swojej pilnowała bo może się to źle skończyć.Claudia ma zamiar odwiedzić swojego ojca ale już pyta co u niego i jak mu się układa.Claudia na wzmianke o tym że powinna sobie kogoś znaleźć zmieszała się.Ciekawe.Jej synek jest już tak duży aż dziw że to tyle czasu juz minęło od tamtych wydarzeń.
A jednak Rosita powstrzymała Alexa.Chłopak już jest zniechęcony bo dziewczyna zaczyna mieć przebłyski świadomości i zaczyna ruszać swoją głową.Mimo ze zaczyna czuć coś do Alexa nie zamierza mu ulec bo poprostu nie chce tego a na dodatek zaczyna zdawać sobie sprawe z tego ze wciągnęła się w świat używek.Napewno jest dla niej jeszcze jakaś szansa zeby się z tego wyrwać.Pozatym podziwiam ją że jest tak stanowcza i potrafiła powiedzieć nie.Ciekawe jak to się dalej rozwinie.
Cristina znowu zaczyna być łupia jak na początku w pierwszej części bo bezgranicznie ufa Robertowi mimo że on jest może nawet gorszy od Jose Manuela.i jeszcze przyszła mu powidzieć że być moze ich rodzina będzie głosować na Eduarda.No i jeszcze zaczęła mówić o tych zbrodniach choć nie wszystkie popełnił JM jak się okazuje.A Cristinę boli najbardziej ta ktorą najprawdopodobniej popełnił Roberto.To straszne że ona jest tak ślepa i tak mu wierzy w ta jego uczciwość i dobroć ehhh.Jesli ona dowie się o tej zbrodni kiedykolwiek to chyba go zabije normalnie.on nie zły do szpiku kości a ona i tak tego nie widzi.
Monica zaprowadziła Karinę do Marca.Mimo ze Karina ma zadatki na modelkę i tak jej nie cierpię.Jaak ona się wszystkim podlizuje.Wychwala MArca pod niebiosa,Monikę zresztą tez.Marco jest dlaa niej strasznie sympatyczny.Ciekawe co z niej wyczaruje.Za to Monika już mu dokucza ze powie Lorenie iż ogląda się za innymi.Ale MArco jest raczej stały w uczuciach więc mam nadzieje że w sidła Kariny nie wpadnie choć ta jest raczej zainteresowana Miguelem.
W koncu znalazł się ktos kto powiedział Valdezowi prawde prosto w oczy.juan porządnie nim potrząsnąl a przy okazji uspokoił Deborah w sprawie Rosity.Widzę że do gustavo coś wreszcie dotarło.Ta jego mania prześladowcza zaczynała działać mi na nerwy.Przecież doskonale wie że Jaguar nie zyje a to tylko jego naśladowcy i ze skoro pokonał kogoś takiego jak Jaguar to pokona i Gina i reszte.
Gino to wszystkiego się ima.Mści się za swojego ojca a na dodatek zajmuje się rozpowszechnianiem kokainy.A Manolo to mu takie bujdy wciska ze żal.Że był taki potężny,że jak Jaguar załatwiał interesy z potężnym Santiagiem on załatwiał inne interesy a gino mu bezgranicznie wierzy.Cosme chce skontaktować się z Santiago bo ten współpracował z Jaguarem i JM.Ciekawe co z tego wyniknie i czy Santiago zgodzi się na taką współpracę.
Kolejna kobieta na horyzoncie.Miguel oczywiscie się urwał bo Linda poinformowała go o przybyciu gościa.Raul już zaczął sobie z niego kpić hehe.Chca połaczyć firmę z inną a jej prezesem okazała się kobieta.I już wpadł jej w oko Raul.A więc Andrea moze byc kolejnym czarnym charakterem ale o tym napewno niedługo się przkeonamy.
A więc plan uwolnienia Armanda został przyspieszony bo jest do tego okazja.niezbyt on skomplikowany.Ale w trumnie ze zmarłym zostać zamkniętym brrr.Armando jest zdesperowany inaczej by się na to nie zgodził...
Super odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Magi Mistrz
Dołączył: 02 Kwi 2007 Posty: 11368 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:44:55 21-12-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek 13
A więc plan zostaje wdrożony w życie.Armando musi się położyć obok trupa.Ochyda.Ale i tak mu nie współczuje.Przebrał się za strażnika ale wyjść normalnie nie moze tylko koło trupa.A jednak troche się obawia ze to moze być jakiś podstęp ale woli zaryzykować.Nie ma co troche odwazny jest.Ale z tą trumną to dowalił,będzie miał za darmo.Ciekawa perspektywa nie ma co.Strażnik ma kontakty jest poza podejrzeniem wiec powinno pójść dobrze,nikt chyba nie będzie chciał oglądac trupa no chyba żeby w co wątpie.
Firmy połączyły się i wspólnie zaczynają robic interesy a Raul już wychwala właścicielkę pod niebiosa.Ehh ci faceci Czyżby Esteban miał chrapkę na Luisę??no prosze kto by się spodziewał ze jemu ktoś w ogóle może się podobać przecież on jest oszustem i zadaje się z takimi ludźmi.
A więc Karina nadaje się na modelkę.Marco to zauwazył i jest wobec niej bardoz życzliwy.Napewno bardzo jej pomoże ale w tym zawodzie trzeba byc twardym i ambitnym.A KArina jest chyba aż nadto ambitna.Nie lubie jej nic na to nie poradzę.
Alfredo cieszy się z wizyty córki i wnuka i nie dziwie mu się.Dziewczyna zrobiła mu niespodziankę i to jaką.Tak dawno jej nie widział.Ciesze się że Claudia jakoś się pozbierała i ma swojego synka który przypomina jej o ukochanym i jest dla niej jednocześnie podporą.Mądry z niego chłopak napewno jest ma to po mamusi.Linda wybrała się gdzieś z Miguelem i Diegiem więc nie mogła przyjechać ale jeszcze zdąrzy nacieszyć się przyjaciółką.Teraz zacznie się opowiadanie wszystkiego co sie wydarzyło a napewno sporo tego było.
Alex w oczach Cosme zawalił sprawę.Ale chłopaka widze rusza sumienie.Moze jeszcze nie jest za póżno zeby się wycofać.Zniszczy życie biednej dziewczynie byle się dorobić choć ona jak narazie stawia opór.Aż dziw.Alex nie dostał pieniędzy bo nie wywiązał sie z zadania.jemu jak widze zależy tylko na kasie i narkotykach.Oj biedna rosita...A teraz jeszcze Cosme ma zamair zająć się Valdezem.Robi się nieprzyjemnie.
Paola to ma straszne życie.Z takim mężczyzną.Nie dość ze jej grozi,bije to jeszcze nie ma widoków na rozwód.teraz moze tylko żałować że nie wybrała Juana.On jest teraz szczęśliwy natomiast ona wcale.Czasem podejmuje się błędne decyzje w życiu a potem się za to płąci.Ciekawe jak się w tego teraz wyplącze.
Całą rodzinka na meczu i niekoniecznie wszyscy zadowoleni.Lindy nie cieszy jakoś pasja syna za to Miguel jest dumny jak paw.Dziewczynki też nie rpzepadają za piłką nożną choć gra w nią Diego no i jest całkiem dobry.Zadecydował o losach swojej drużyny.Jeszcze gwiazda piłkarska z niego wyrośnie A Miguel jak słusznie zauważyła Linda chyba chce zostac jego trenerem Wszyscy mają dobre humory ciekawe jak długo
Manolo biedaczek nie widzi bez okularów.A więc i on i Gino są zgodni powinni poznać brata JM.Manolo i to jego specyficzne poczucie humoru Armando juz niedługo wyjdzie i chyba nei boi się ciemności i trupów skoro wszedł do trumny
A wiec Armando wyszeł na wolność.Troche sobie w tej trumnie posiedział.Strażnik się rozgadał.zdarza się.Armandowi przyda sie kąpiel.Ale dopiero będzi akcja kiedy anstąpi liczenie więżniów a do tego niedaleko Jakby się Armando w tej trumnie udusił wcale bym się nie obraziła XD
Super odcinek XDDDDD |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 21:02:09 21-12-08 Temat postu: |
|
|
16 ODCINEK
Mieszkanie Moniki i Raula.
Monika była zupełnie zaskoczona i zdezorientowana. Nigdy nie przypuszczała, że przeszłość może do niej powrócić. Myślała przez lata, że jej ojciec już nawet nie żyje, a tymczasem on znów się pojawił i na dodatek odnalazł ją. Nie wiedziała jak zareagować. Zmieszany był także jej mąż.
- Ojciec Moniki? To pan żyje? – zapytał Raul.
- Owszem. Przyjechałem odwiedzić córkę – odparł Victor.
- Tak po prostu?
- Wiem, że opowiadała panu zapewne same złe rzeczy na mój temat. Może i miała rację, ale chcę ją zobaczyć i z nią porozmawiać. Jest w domu?
- Jestem tato – wtrąciła Monika wpatrując się w ojca. Co nie oznacza, że chcę cię widzieć. Minęło tyle lat, ale ja nie wyzbyłam się żalu...
- Nienawidzisz mnie prawda?
- Nie... To nie jest nienawiść. Mam po prostu mieszane uczucia. Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek cię ujrzę. Dobrze się trzymasz...
- A ty wyrosłaś na wspaniałą kobietę. Wiem, że twój mąż to dobry człowiek. Wiem, że masz dwójkę wspaniałych dzieci...
- Nie mieszaj się do mojej rodziny. Po co mają wiedzieć, że...
- Że mają złego dziadka, tak? To chciałaś powiedzieć. Nigdy więcej mnie nie zobaczysz jeśli tylko zechcesz, ale pozwól mi z tobą porozmawiać. Chociaż przez kwadrans...
- Proszę wyjść. Monika nie ma ochoty na zaskakujące spotkania po latach. Zbyt wiele was dzieli. Tak po prostu nie może pan wrócić z dnia na dzień i jej rozkazywać! Nie jest już dzieckiem! – zdenerwował się Raul.
- Nikt jej nie rozkazuje. Chcę tylko z nią chwile porozmawiać.
- W porządku. Zostaw nas samych kochanie.
- To twoja decyzja. Będę w pobliżu...
- Czego chcesz Victorze Moreno? Myślisz, że jedna rozmowa wyjaśni lata nieporozumień jakie były między nami? Doprowadziłeś do śmierci mojej matki, mój los zupełnie cię nie obchodził... A dziś pojawiasz się i wypytujesz o moją rodzinę? O swoich wnuków? Co z ciebie za człowiek!
- Popełniłem w życiu wiele błędów, ale zawsze jest czas aby je naprawić. Porozmawiajmy, a wszystko ci wytłumaczę – stwierdził Victor...
Mieszkanie Patricii.
- Ani kroku, bo zabiję twoją żonkę draniu! – groził Flavio przystawiając Patricii nóż do gardła.
- Puść ją! Bierz co chcesz, ale daj jej spokój! – powiedział Antonio, który nic nie mógł jednak zrobić.
- Nie wtykaj nosa w nieswoje sprawy szmato! Wiesz o czym mówię. Jeśli komuś o tym powiesz, wrócę tu, a wtedy naprawdę się tobą zajmę. Potraktujcie to jak ostrzeżenie! Cofnij się jeżeli nie chcesz abym ją zabił!
- Nic nie powiem! Przysięgam! – krzyczała Patricia.
Tymczasem Flavio skierował się do drzwi wciąż trzymając nóż na gardle kobiety. W ostatniej chwili puścił ją rzucając na podłogę. Uciekł szybko wsiadając do samochodu.
- Dogonię drania! – krzyczał Antonio.
- Nic nie rób! Już po wszystkim. Przytul mnie tylko – odparła roztrzęsiona Patricia.
- O co mu chodziło? O czym masz nikomu nie mówić?
- O tym, że rozpoznałam jego twarz. Przyjechał tu w kominiarce...
- On już nigdy nie wróci. Nie skrzywdzi cię. Przysięgam...
Komisariat policji.
- To jakieś fatum! Założę się, że ta jego ucieczka to nie przypadek! Pomógł mu Jaguar! – wściekał się Gustavo.
- Jak już to zwolennicy czy naśladowcy Leoncia Peny – uspokajał go Carlo.
- Wszystko jedno kto! Nie widzisz co to oznacza? Armando to niebezpieczne bydle! Także dla naszej mnie, dla ciebie, ale przede wszystkim dla Vicky!
- Złapiemy drania. Wszystkie patrole w mieście o tym wiedzą. Jestem pewny, że nie zdążył wyściubić nosa poza Bogotę. Media też zajęły się jego ucieczką.
- Ciekawe co powie na to jego matka. Oby nie padła na zawał gdy się
o tym dowie...
Mieszkanie Evy Ronderos.
W najnowszych wiadomościach właśnie podawano informację o ucieczce jednego z więźniów w „La Magasca”.
- Wczoraj wieczorem doszło do nieoczekiwanej ucieczki jednego z groźniejszych więźniów „La Magasci”. Uważane za twierdzę więzienie od dziś przestanie być uważane za miejsce z którego nie można się wydostać. Przy pomocy przekupionego strażnika ten oto mężczyzna, 35-letni Armando Perez jest już na wolności. Strażnik został znaleziony martwy kilka godzin później. Prawdopodobnie to uciekinier zlikwidował swojego pomocnika. Armando Perez odsiadywał wyrok m.in. za usiłowanie dokonania masakry kilkudziesięciu ludzi podczas wesela w jego rodzinie przed dziesięcioma laty. O zwolnienie mógł się ubiegać dopiero za dziesięć lat. Poinformowaliśmy wszystkie patrole o ucieczce tego człowieka. Złapanie go to tylko kwestia czasu – powiedział lakonicznie szef policji Gustavo Valdez. Póki co przestępca jest na wolności i czuje się bezkarny... Dla wiadomości mówiła Felicia Portas.
Eva była w szoku po tym co usłyszała. Nie mogła dojść do siebie zrozumiawszy, że zmiana jaka rzekoma dokonała się w jej synu, nie była do końca szczera.
- Mój Boże... Dlaczego on mi tu zrobił? Znów mnie rozczarował... Dlaczego?
Tymczasem...
Santiago siedział w swoim wynajętym mieszkaniu gdy dowiedział się, że ma niespodziewanego gościa.
- Ktoś chce się z panem widzieć. Mówi, że to pilne i chodzi o interesy – powiedział do swojego szefa jeden z mężczyzn.
- Do mnie ludzie przychodzą tylko w interesach Melchiorze. Zapewne to Victor Moreno? – zapytał Marcelana.
- Nie szefie. Przedstawił się jako Cosme Lugardo.
- Nie znam człowieka. Każ mu się wynosić! Nie gadam z ludźmi którzy na dodatek przychodzą bez zaproszenia.
- A ja właśnie przynoszę zaproszenie – wtrącił Cosme wchodzą jak do środka jak gdyby nigdy nic.
Zdenerwowany Santiago wyciągnął pistolet i pogroził nim swojemu rozmówcy. Chciał dać mu do zrozumienia, że nie ma ochoty na żarty.
- Szukasz zguby? Jak tutaj dotarłeś? Kim jesteś?
- Mam swoje sposoby aby skontaktować się z samym Santiagiem Marcelaną. Przyniosłem zaproszenie do interesów z moim szefem.
- Dobre sobie. To ten twój szef nie mógł sam mnie odnaleźć? Nie prowadzę interesów z byle kim. Cenię twoją odwagę i dlatego nic ci nie zrobię. Gdy to pojmiesz, to wtedy pogadamy na spokojnie. Odprowadź go do drzwi!
- Źle pan robi lekceważąc przeciwnika który zmiótłby pana z powierzchni ziemi jednym palcem. Lepiej mieć go za przyjaciela niż za wroga!
- Jeszcze jedno słowo a pociągnę za spust!
- To wtedy wydasz na siebie wyrok śmierci. Mówi wam coś nazwisko Leoncia Peny?
- Owszem. Był moim przyjacielem i nigdy nie rozmawiał ze mną takim tonem jak ty!
- Jego syn, Gino Pena chce się z panem widzieć. W tym liście jest data i miejsce spotkania. Dalej chce pan zabić skromnego posłańca? Razem możemy dokonać wiele. Musimy tylko połączyć siły. Proszę to przeczytać. – Cosme rzucił listem na stół, drwiąco pokłonił się Marcelanie i wyszedł z mieszkania.
- Niemożliwe... To jest po prostu niemożliwe – powtarzał te słowa Santiago...
- Teraz nie będzie już taki groźny. Pójdzie na współpracę z moim szefem, a to wszystko dzięki mnie – cieszył się z kolei Gino...
Mieszkanie Paoli Marciales.
- Spakowałaś się? Na razie zamieszkasz w hotelu, a za kilka dni załatwię ci jakieś mieszkanie – zapewnił przyjaciółkę Juan.
- Nawet nie wiem jak mam ci dziękować – odpowiedziała mu Paola.
Nagle do mieszkania wparował pijany Daniel. Widok jego żony przytulającej się z obcym mężczyzną niezbyt mu się spodobał.
- Przepraszam, że przerywam tę wzruszającą scenę. Ty dziwko! Zapłacisz mi za zdradę, ale najpierw policzę się z tobą cwaniaczku! – krzyczał Daniel.
- Do mnie mówisz damski bokserze? – spytał go na spokojnie Juan.
- Do ciebie! Zaraz zejdzie ci ten uśmieszek z twarzy!
Daniel zamachnął się i wyprowadził cios, ale Juan z łatwością go sparował. Wyprowadził kontrę po której zwalił przeciwnika z nóg. Ten podniósł się, ale ledwo trzymając się na nogach niewiele mógł zdziałać. Rozwścieczony Juan kolejnymi ciosami zmusił go do poddania się.
- Nigdy więcej nie skrzywdzisz mojej przyjaciółki bydlaku! – powiedział przyduszając go gdy leżał on już na ziemi.
- Puść mnie!
- Dasz jej rozwód albo trafisz za kratki. Co wolisz? Pamiętaj, że ona nie jest sama. Ma przyjaciół którzy rozprawią się z takim kretynem jak ty!
- Juan wystarczy już!
- Jeszcze się spotkamy! – odgrażał się Daniel.
- Idziemy – zaapelował do Paoli Juan po czym opuścili mieszkanie.
- Co to za bohater? – dziwił się Daniel po chwili dopiero podnosząc się z podłogi...
Posiadłość „Gina”.
- Muszę ci kogoś przedstawić – powiedział do leżącej obok ukochanej Gino.
- Nie przerywaj tej romantycznej chwili gadaniem o bzdurach. Najważniejsza jest nasza miłość, potem interesy – całowała mężczyznę Karina.
- Zawsze mówisz, że mało o mnie wiesz. Kiedyś przedstawię ci wszystkich moich przyjaciół którzy ze mną współpracują.
- Chętnie, ale nie teraz. Chcę abyś wspierał mnie w realizacji moich marzeń kochanie. Będę światowej sławy modelką, a ty będziesz ze mnie dumny.
- Już jestem skarbie. Wiem, że osiągniesz to co zamierzasz. Chociaż zanim do tego dojdzie spadnie wiele głów – śmiał się Gino.
- Żebyś wiedział idioto. Martw się przede wszystkim o swoją. Już niedługo przestanę dzielić z tobą łóżko. Mierzę znacznie wyżej. Będę z kimś na poziomie, czyli z Miguelem Vellasquezem, a nie z takim prostakiem jak ty – pomyślała Karina...
Mieszkanie Vicky i Carlo.
- Miło, że mnie odwiedziłaś. Czasami gdy mój mąż późno wraca do domu, rozmawiam tylko ze ścianą lub moim towarzyszem jest telewizor – śmiała się Vicky.
- Twój brat i mąż mają taki zawód. Musisz to zrozumieć – odparła Linda.
- Staram się od wielu lat...
W tej chwili do mieszkania wrócił Carlo. Zaskoczyło to jego żonę, bo nigdy nie przyjeżdżał do domu tak wcześnie.
- Co tu robisz? Masz przerwę w pracy?
- Coś w tym stylu. Wiecie już? – zapytał Carlo.
- O czym Carlo? – zdziwiła się Linda.
- A więc nic nie wiecie. Ty też powinnaś się o tym dowiedzieć Lindo. A ciebie kochanie proszę żebyś się nie denerwowała.
- O co chodzi? Coś z Gustavo? Mów!
- Nie. Chodzi o Armanda. Wczoraj uciekł z więzienia – oznajmił Coracci...
Tymczasem...
- Przyjechałem najszybciej jak się dało pani Roitman – powiedział Esteban wchodząc do siedziby firmy współpracującej z „Veldillo”.
- Skończ z tą błazenadą Esteban. Nikt nas nie podsłuchuje – odparła Andrea.
- Zaskoczyłaś mnie. Współpraca z „Veldillo”? To brzmi dość dziwnie. Ty coś kombinujesz...
- Kryłam się z tym tak samo jak ty. Nie udawaj zdziwienia. Wiem o twoich machlojkach i już dawno poszedłbyś siedzieć gdyby nie jeden ważny szczegół?
- Jaki?
- Wasza firma splajtowałaby gdyby na jaw wyszły wszystkie twoje przestępstwa. A ja nie chcę współpracy z „Veldillo”. Ja chcę wchłonąć waszą firmę. Pragnę mieć ja dla siebie.
- Nie chcesz zbyt dużo?
- Nie kpij Esteban. Obserwowałam cię i znam twoje słabe punkty. Ale nie martw się. Dobijemy targu i podzielimy się zyskami. Pomogę ci zdobyć Luisę.
- Słucham?
- Ale w zamian zdobędę firmę i Raula Vellasqueza. Przymknę jednocześnie oko na twoje brudne interesy.
- Nie wiesz kim jestem. Mam wpływy i nie boję się takich kobiet jak ty!
- Radzę ci się jednak bać. Spójrz na to. Tu znajduje się lista twoich nielegalnych przelewów, tu są wszystkie twoje „dokonania” jakie masz w firmie „Veldillo”. Mam kilka kopii abyś nie próbował mi ich wykraść.
- Jak je zdobyłaś?
- Mam swoje sposoby. Dowody znikną, ale będziesz informował mnie od dziś o wszystkim co ma miejsce w rodzinnej firmie Vellasquezów. Mam nadzieję, że dobrze się zrozumieliśmy. A teraz zejdź mi z oczu...
Mieszkanie Roberto Vellasqueza.
- Co pan tu robi panie Alfredo? – zdziwił się na widok mężczyzny Roberto.
- Przyszedłem z panem porozmawiać – odparł Alfredo.
- Bardzo chętnie, ale nie mam zbyt wiele czasu. Jako kandydat na prezydenta nie mogę opędzić się od obowiązków.
- To nie potrwa długo...
- O co chodzi?
- O moją żonę Cristinę. Przestań ją nękać, bo rozwiążę to inaczej! |
|
Powrót do góry |
|
|
Magi Mistrz
Dołączył: 02 Kwi 2007 Posty: 11368 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:21:50 21-12-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek 14
Armando już na wolności.Cieszy się z tego bardzo mimo takiej traumy jaka została mu po ucieczce.Wreszcie poznał swojego wybawiciela no i okazało się że jest nim syn jaguara i Manolo.Oj Armano nie uważa Manola za zbyt powaznego człowieka.Ach jakie wzruszenie ogarnęło poczciwego Manola na wspomnienie o tych naradach.To prawda dużo ich wtedy było.I każdy chciał wyeliminować drugiego.No może oprócz Jaguara i Jose Manuela.Co za ironia losu synowie JM i Jaguara idą w ślady swoich ojców i znów połączyli sily jak przed laty.Manolo cieszy się z kolejnego gościa jak zawsze.Nawet za przewodnika robi i oprowadza Armanda.Cosme nie zawodzi Gino nigdy.Teraz szykuje coś na strażnika.biedak pomógl im a i tak pewnie zginie.Tak właśnie kończą ci którzy pracują dla osób takich jak Gino.Gino nie zawaha sie zabić,woli to niż gdyby ktoś miał go zdradzić.Sam jednak malo robi krzywdy jedynie zleca swoim ludziom takie sprawy.Nie che obie rączek brudzić jak widze.
Raul pózno wrócil dod omu a Monika już ma o to pretensje.oczywiście każdy zdał sprawozdanie ze swojego dnia.Miło.Hehe jak Raul wspomni jak był zazdrosny o Marca to teraz się smeje ale wtedy nie było mu do śmiechu.Szczęśliwe z nich małżeństwo.Ciekawe jak długo to potrwa
No i wkońcu odkryto zniknięcie Armanda.Naczelnik się zdenerwował i słusznie.W końcu to neibezpieczny zbieg.Teraz Ignacio moze mieć kłopoty o ile go znajdą bo to on wtedy miał dyżur.Oj szykują się kłopoty nie tylko dla strażnika ale tez dla naczelnika wiezienia bo nie dopilnował wszystkiego.
No tak Cosme dał Ignaciowi pieniądze to ten od razu przestał narzekać.czyli nikt nie wyciągnie już wobec neigo konsekwencji.Cosme wyciągnął go z więzienia a on się bał że zaczną go podejrzewać co byłoby słuszne.Dostał dwa strzały w plecy.On im pomógł a oni wbili mu nóż w plecy-oczywiście w przenośni tak własnie działą Gino i jego ludzie.Za to Cosme zgarnie kasę dla siebie co mu jak najbardziej odpowiada.
A więc Gustavo w końcu zainteresował się Rositą choć ta niechętnie podchodzi do jakichkolwiek rozmow tym bardziej z gustavo ale on nie dał jej wyboru a Debi ulotniła się.Gustavo bierze sprawy w swoje ręce.najwyższy czas.Ależ ona nerwowo reaguje.Nie dopuszcza do siebie myśli ze Alex mógłby być zły,przecież on taki kochany a Gustavo jest strasznie blisko prawdy mówiąc o narkotykach i alkoholu.Alex jest neibezpieczny.A ta szkoła naprawde niezbyt dobra.Gustavo musi się temu przyjrzeć.
A więc Daniel znów pobił Paolę.Co ta kobieta musi przeżywać.I oczywiście zadzwoniła do zawsze pomocnego Juana.A ten już biegnie na pomoc.Nie dziwie mu się skądże ale oby nie było tak jak mysli Antonio-Paola to biedna kobieta bo ma takie życie ale ta zażylość z Juanem może źle wpłynąć na jego małżeństwo a dla niej źle skończyć zważywszy na to jakiego ma męża.
Santiago znów odwiedził Roberta a ten znów się boi.Za wszelką cene chce zostać prezydentem a Santiago w neiczysty sposób mu w tym pomoże.Ciekawe czy z politycznej sceny uda mu się tez usunąć Eduarda bo do największy rywal Roberta i ma duże szanse na wygraną.
Linda jedzie obejrzeć obejrzec próby swoich córek a tymczasem Karina korzysta z okazji.Dzieci mają talent po Lidzie to co mają po tacie?urodę? Miguel myslał ze Karina przyszła do Moniki a przyszła do neigo ciekawe co ten babsztyl chce od niego,niby tylko chwilkę porozmawiać ciekawe.
Superasny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 9:27:00 22-12-08 Temat postu: |
|
|
17 ODCINEK
Mieszkanie Roberto Vellasqueza.
Roberto był nieźle zaskoczony słowami Alfreda. Spojrzał mu prosto w oczy i widząc, że jego rozmówca jest całkowicie poważny, roześmiał się.
- Pan chyba żartuje. Ja nękam Cristinę? – spytał z niedowierzaniem Vellasquez.
- Owszem. Przechodziła już katorgę z pańskim bratem, ale nie dojdzie do powtórki z rozrywki. Nie dopuszczę do tego! – krzyczał Alfredo.
- Proszę się uspokoić, bo nie jest pan u siebie. Cristina jest moją rodziną i nikt nie zabroni mi z nią kontaktów. To przecież nic złego. Nie romansuję ze swoją bratową. Nie wiem co pan sugeruje...
- Nie podoba mi się to i chcę żebym pan wiedział, że mam oczy szeroko otwarte. Nie ufam panu. Podejrzewam, że jest pan tak samo podły jak Jose Manuel, a może i gorszy. Cristina nie będzie więcej cierpieć. Już zbyt wiele bólu przeżyła w swoim życiu.
- Wiem o tym. Mamy taki sam cel. Chcemy pozbawić Cristinę cierpienia. Dalej nie wiem w czym ma pan problem.
- To pan ma problem. Nie obchodzi mnie, że jest pan kandydatem na prezydenta. Może pan być kim chce, ale Cristina to moja żona i tylko moja!
- Wyjdź z mojego domu panie Martinez!
- Zaprzestań z nią kontaktów, bo nie ręczę za siebie... I jeszcze jedno. Z przykrością stwierdzam, że twój wyborczy program nie przypadł mi do gustu. Nie byłbyś dobrym prezydentem tego kraju. A wiesz kogo ja poprę? Niejakiego Eduardo Camposa...
Alfredo wyszedł z mieszkania. Jego wizyta dała Roberto nieco do myślenia. Nie spodziewał się takiej reakcji ze strony rywala. Wyraźnie go zaskoczył.
- Kto by pomyślał, że ten prostak nie jest takim mięczakiem za jakiego go uważałem. Nachodząc mnie i grożąc zdecydowanie przesadził. Czuję, że przyjaźń z Santiagiem do czegoś mi się przyda. Nauczę tego idiotę pokory. Guzik mnie obchodzi, że on jest jej mężem. Wróciłem do Kolumbii aby być prezydentem, ale też dlatego żeby odzyskać Cristinę. I nie spocznę póki tego nie zrobię – pomyślał Roberto...
Mieszkanie Moniki i Raula.
- Nic na to nie poradzę, że jesteś moim ojcem. Pamiętam swoje dzieciństwo. Mogłam liczyć jedynie na mamę. Niesztety niezbyr długo. Biedaczka była ciągle chora wskutek bicia. To była twoja sprawka. Zmarła młodo, a ty stosowałeś wobec mnie tylko prawo siły. Zostałeś przestępcą, a na dodatek wprowadziłeś do mojego życia narkotyki. Po kilku latach zostawiłeś mnie samą pod opieką ciotki. Zniknąłeś, a ja wciąż byłam pod twoim wpływem. Brałam narkotyki, ale co gorsza stałam się złą kobietą. Byłam próżna, chciwa, próbowałam na siłę zdobyć mężczyznę który mnie nie kochał. Chciałam go złapać na dziecko które miałam z innym. Dostałam za swoje. Straciłam to dziecko po tym jak jacyś ludzie mnie pobili. Ale wtedy zrozumiałam, że mogę liczyć tylko na mojego męża. W końcu poznałam co to prawdziwa miłość i zaznałam szczęścia. Potrzebowałam wiele lat aby zapomnieć o moich koszmarach. A dziś pojawiasz się ty i znów powodujesz, że wracam myślami do tamtych nieszczęsnych czasów – lamentowała Monika.
- Krytykować jest łatwo, a zrozumieć trudniej córeczko. Miałaś w swoim życiu wiele trudnych chwil i momentów których dziś się wstydzisz. Ja wstydzę się znacznie bardziej. To co powiedziałaś to prawda. Zniszczyłem wam życie, ale uwierz mi, że i ja mam prawo do zmiany na lepsze. Już dawno porzuciłem nielegalne interesy. Nie zajmuję się handlem prochami. Mam już swoje lata i chcę odpocząć. Mam tylko ciebie z rodziny... ciebie oraz dwoje wnuków. Chyba nie mówiłaś im nic złego o swoim dziadku? – spytał ją Victor.
- Nie, a wiesz dlaczego? Bo wystarczy, że pytają o mojego zmarłego teścia Jose Manuela. Był takim samym bydlakiem jak ty. Nie chcę żeby wiedziały, że obaj ich dziadkowie byli kryminalistami.
- Nie mów tak! Vellasquez nie żyje, ale ja tak i mam prawo poznać Sebastiana i Natalię. To moja ostatnia szansa w życiu aby się zmienić. Nie utrudniaj mi tego patrząc na moją przeszłość, bo ona już nie wróci.
- Wyjdź stąd proszę.
- To mój numer telefonu. Wierzę, że jeszcze zadzwonisz...
- Kim jest ten pan? – zapytała nagle mała Natalia która weszła do pokoju razem ze swoim bratem Sebastianem.
- To znajomy taty. Właśnie wychodzi...
- To moje wnuki... Szybko rosną... Będziemy w kontakcie, prawda? – uśmiechnął się Victor wychodząc z mieszkania.
- Coś się stało mamo? – zapytał Sebastian.
- Nie, nic skarbie. Pewnie jesteście głodni. Zaraz zrobię wam coś do jedzenia...
Firma „Veldillo”.
- Co tu robisz Flavio? Miałeś mnie odwiedzać w domu, a nie w firmie! Jakbym miał mało problemów! – denerwował się Esteban, wciąż poirytowany tym, że Andrea Roitman ma go w garści.
- Miałem poinformować o mojej misji związanej z Patricią Landaeta – odparł Flavio.
- Zabiłeś ją i jej męża?
- Nie.
- Co takiego?
- Chciałem ją zgwałcić, ale pojawił się jej mąż i zrobiło się zamieszanie...
- Jakie zamieszanie? Miałeś ich zabić!
- Wziąłem ze sobą tylko nóż, bo wydawało mi się, że kobieta będzie w domu sama. Pistolet zostawiłem w samochodzie.
- I ty nazywasz siebie profesjonalistą? Trzeba było wziąć widelec i tym ich zabić! Jesteś idiotą Flavio!
- Proszę mnie nie obrażać. Nastraszyłem ją i na pewno nic nie powie. To odniesie lepszy skutek niż zabicie jej.
- Sam nie wiem... Obyś miał rację. Masz tu resztę pieniędzy chociaż nie wykonałeś zadania. Nie chcę cię więcej widzieć. Wynoś się!
- Ta kobieta już nigdy nie uśnie spokojnie, bo obiecałem, że wrócę jak coś na pana powie. Strach będzie ją zabijał. To lepsze niż gwałt czy zlikwidowanie jej. Nie powie nic nawet mężowi. Proszę mi wierzyć...
- Wyjdź! Niesłychane... Najpierw ta suka sobie ze mną pogrywa, a teraz ten idiota nie wykonał zadania. Zamiast sukcesów same
niepowodzenia – pomyślał wściekły Esteban...
Mieszkanie Vicky i Carlo.
- Co ty mówisz? Jak to możliwe? – zapytała zaskoczona Linda.
- Tylko nie to. On mnie zabije! Będzie chciał się zemścić! – zamarła Vicky.
- Wiesz, że na to nie pozwolę. A poza tym Armando nie jest aż takim idiotę żeby udać się tam gdzie będziemy na niego czekać. Na pewno się gdzieś zaszył, ale zapewniam cię, że ja i twój brat zrobimy wszystko aby go dorwać – stwierdził Carlo.
- Boję się o nas, ale i o jego matkę. Eva także jest w niebezpieczeństwie.
- Nie sądzę. To jedyna osoba którą ten nędznik kocha. Eva jest naszą szansą. Armando na pewno popełni jakiś błąd próbując się z nią skontaktować. I wtedy znów go dorwiemy...
- Oby tak było Carlo. Biedny Gustavo. Ma tyle pracy, że pewnie nawet nie wie gdzie ręce włożyć – zasmuciła się Linda...
Szkoła.
- Mam nadzieję, że już się na mnie nie gniewasz? – pytał ukochaną Alex.
- Przeszło mi, ale zapomnij o szybkim seksie – odparła Rosita.
- Jak chcesz kochanie. Wiesz jak bardzo mi na tobie zależy...
- Sama nie wiem na czym zależy bardziej...
- Oj nie zaczynaj znowu...
- Hej Alex! Mam nowy towar! – krzyknął jeden z jego kolegów.
- Ciszej Leandro, bo ktoś nas jeszcze usłyszy. Co masz?
- Koka, amfa... Najlepsze sztuki...
- Doskonale. Czekaliśmy na nową dostawę z Rositą. Spróbujesz kochanie?
- Wezmę, ale niewiele. Wciąż czuję się fatalnie. Muszę odreagować.
- Weź więcej. Dopiero wtedy poczujesz się odlotowo i zapomnisz o problemach.
- Tak myślisz? Może i masz rację.
Dziewczyna po chwili namysłu przyjęła narkotyki i razem z Alexem skorzystali z nich poza murami szkoły.
- A niech mnie! Co tu robi policja? – powiedział chwilę później zaskoczony chłopak.
- Przepytajcie wszystkich nauczycieli, uczniów, woźnych, konserwatorów, sprzątaczki. Każdego z osobna! Wykopię prochy z tej szkoły za wszelką cenę! Do roboty! – apelował do swoich ludzi Gustavo.
- To mój ojciec... Dorwał się do tej szkoły. Jemu chodzi o mnie. On mi nigdy nie popuści – przeraziła się Rosita...
Bar „Cardera”.
- Co ty mówisz? Wrócił ojciec Moniki? Jak to możliwe? – zdziwił się Miguel.
- Tak to braciszku. Pogadali sobie trochę i poszedł. Zostawiłem ją
samą – odparł Raul.
- To do ciebie podobne. Ty nigdy nie potrafisz stanąć na wysokości zadania.
- Nie kpij! Ona musi w samotności pomyśleć nad tym i rozwiązać ten problem. To jej ojciec i albo mu wybaczy albo nie. Ja nie mogę na nią naciskać. A co u ciebie?
- Nie uwierzysz, ale dziś była u mnie Karina Fonseca. To piękna kobieta. Monika bardzo jej pomogła. Chyba wpadłem jej w oko...
- Nie podniecaj się tak braciszku. To niezła laska, ale ja bym jej nie ufał. Coś mi się w niej nie podoba...
- Przesadzasz... Tak czy inaczej ja mam żonę i ty też ją masz. Nie możemy oglądać się za innymi panienkami.
- A tam opowiadasz! Możemy się oglądać chociaż na więcej nam nie wolno. Szkoda, bo ta Andrea co prowadzi z naszą firmą interesy jest niczego sobie... Ale mam żonę, więc romanse odpadają – zasmucił się Raul.
- Takie życie spełnionych mężów i ojców rodzin. Wracamy do pracy marzycielu – poklepał brata po plecach Miguel...
Mieszkanie Luisy i Juana.
- Co z tobą kochanie? Nawet nie spytałeś Bernarda jak minął mu kolejny dzień w szkole – powiedziała do męża Luisa.
- Wybacz, ale nie miałem do tego głowy. Mówiłem ci o tym, że pomagam Paoli w zdobyciu mieszkania. Dziś pobiłem się z tym bydlakiem, jej mężem. Nie wiem czy dobrze zrobiłem, ale poniosło mnie. Ten człowiek to zwierzę. Biedna Paola – zastanawiał się Juan.
- Rozumiem, że ma problemy i jesteś jej przyjacielem, ale czy ty nie za bardzo angażujesz się w jej życie?
- Co ty insynuujesz kochanie? Nie martw się o nic. Nie mam z nią romansu. Pomogę jej z rozwodem, znajdę mieszkanie i nic więcej. Mam też nadzieję, że ten typek trafi za kratki...
- Nic ci nie zarzucam. Mówię tylko żebyś uważał na takie skrzywdzone gąski jak Paola. One mogę jeszcze zaskoczyć i to wcale nie pozytywnie. Ale zrobisz jak zechcesz. Przecież ponoć dobrze ją znasz. Pomóż jej, ale nie zaniedbuj przy tym swojej rodziny Juan. Tylko o to cię proszę – zakończyła Luisa.
- Co ją ugryzło? – zdziwił się Cordillo...
Posiadłość „Gina”.
- Czego sobie pani życzy? Szefa nie ma. Pojechał w interesach razem
z panem Manolem i Armandem – powiedział Cosme.
- To dobrze, że ich nie ma. Cały dom dla mnie. Przepraszam za
pomyłkę – dla nas. Czego sobie życzę? Niech pomyślę... dobrej zabawy - odpowiedziała Karina.
- A to ciekawe... Jak mogę pani ją zapewnić?
- Dobrze wiesz. Nie udawaj idioty, bo nim nie jesteś. Idiotą jest Flavio, a ty jesteś profesjonalistą w każdym calu. Zarówno w zleceniach jakie zadaje ci Gino jak i w łóżku. Nie jestem głupia i wiem czym zajmuje się mój ukochany mimo, że ty zawsze milczysz na ten temat. Rozumiem cię, masz wobec niego pewne zobowiązania, ale ja jestem niejako także twoją szefową i wobec mnie też masz pewne obowiązki.
- Co ty nie powiesz... Jesteś zwykłą dziwką, ale podobasz mi się. Dziś nie mam jednak czasu. Przykro mi. Znajdź sobie innego z którym zdradzisz szefa.
- Na to zawsze znajdzie się czas. Gdyby Gino dowiedział się jak mnie nazwałeś to...
- To i tak uwierzyłby mi, a nie tobie. Żegnam cię...
- A może jednak się skusisz?
Karina zaczęła się rozbierać co nie uszło uwadze Cosme. Tylko się uśmiechnąć patrząc na jej wdzięki. Po chwili kobieta zaczęła rozpinać mu koszulę.
- To jak będzie.
- Za dwie godziny wrócą. Skończ z grą wstępną jeśli chcesz zdążyć przed ich powrotem – powiedział zadowolony Cosme całując dziewczynę...
Tymczasem...
- Ty jesteś tym synem Jaguara? Nie wierzę ci kolego. Leoncio Pena nie był na tyle głupi żeby mieć na głowie potomków – stwierdził Santiago.
- Jeden jedyny raz przeliczył się. Nie był dobry z matematyki – odparł kpiąc Gino.
- Punkt dla ciebie. Jaguar był mistrzem ciętego języka. Jeżeli jesteś tym za kogo się podajesz, to też jesteś niezły w te klocki. Powiedzmy, że ci wierzę. Nie będę pytał cię o dowody. Sam mnie przekonaj, że jesteś synem legendarnego Leoncia, mojego wspaniałego i nieodżałowanego przyjaciela... A gdzie twój krnąbrny przyjaciel?
- Mówisz o Cosme? Nie przyjechał, bo wolałem cię nim nie drażnić. To mój najlepszy człowiek. Prawdziwy zawodowiec któremu ufam bezgranicznie. Ty nie masz takich ludzi...
- Nie przechwalaj się tylko dowiedź, że jesteś synem Jaguara. Jeśli tak, to o nic więcej nie będę pytał. Przejdziemy natychmiast do interesów.
- Chcesz dowody, to będziesz je miał. Pamiętasz z kim Jaguar prowadził interesy? Z Jose Manuelem Vellasquezem. Ty przyjaźniłeś się zarówno z nim jak i z moim ojcem. A wiesz kogo ja goszczę pod swoim dachem? Tych oto ludzi, to oni łączą pokolenia i będę dalej ze mną prowadzić interesy ojca.
Po chwili do pomieszczenia weszli Manolo i Armando. Ich widok zaskoczył Santiaga.
- Manolo Pena? Armando Perez? A to niespodzianka. Co wy tu robicie? Niewiarygodne! – śmiał się Santiago.
- To naprawdę jest syn mojego brata. On nie kłamie – zapewniał Manolo.
- Czuję, że wracają stare dobre czasy przyjaciele. Nadeszła nowa era
w naszych stosunkach. Nikt już nas nie pokona. – cieszył się Marcelana.
- A nie mówiłem? Przed tobą stoi syn legendy – uśmiechnął się Gino... |
|
Powrót do góry |
|
|
Magi Mistrz
Dołączył: 02 Kwi 2007 Posty: 11368 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:42:36 22-12-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek 15
Ale sobie Karina wymysliła pretekst że niby chciała mu podziękować bo jej pomógł a on nc takiego nie zrobił.Karina jak zwykle się podlizuje jaką to ma wspaniałą bratową no i podpytała go przy okazji o jego rodzinę i już wie że ma żonę którą jak narazie bardzo kocha i trójkę dzieci.Ale Miguel też jest ciekawski i chciał się czegos o niej dowiedzieć.Ale mu naściemniała,Gino biznesmenem myslałby kto.W planach jużma rzucenie tego idioty jak sama mowi i uwiedzenie Miguela.oj będzie się dzialo bo Gino nie odpuści jej tak łatwo.
A więc Santiago już zaczyna swoją akcję pt."Roberto na prezydenta".Narazie nie chce sobie rączek brudzić i nie będzie zabijał konkurentów pana Vallasqueza ale chce ich obsmarować aby ludzie zaczeli skłaniać się ku Robertowi.PRzekupią dziennikarza a ten złego słowa na nich nie napisze tylko na Eduarda i innych.Kto by pomyslał ze Santiago nie robi tego tylko ze względu na to ze chce aby Roberto został prezydentem czy chce prowadzić interesy w tym kraju na szeroką skale ale przez sentyment bo współpracował z Jaguarem i JM.A Roberto już zaczyna knuć i obmysla jak pozbyć się potem Santiaga bo ten zna tajemnicę jego zbrodni.I znów zaczyna się spiskowanie przeciwko sobie nawzajem.Esteban razem z nimi przekupi tego dziennikarzyne ale Santiago najpierw musiał się upewnić że można mu ufać.
Juan zaopiekował się Paolą i oferuje jej pomoc.Tak nie moze być żeby mąż ją bił bez żadnych konsekwencji.Znajdzie jej mieszkanie i pomoże przy rozwodzie ale ona martwi się ze przez to wpakuje go w kłopoty.Ryzyko zawodowe.Ciekawe jak to wsyzstko się skończy oby tylko Juan nie zapomniał o tym że ma żonę i rodzinę i nie wplątał się w romans czy coś innego.
Gustavo w końcu się uspokoi dzięki Juanowi i Carlowi.teraz chce się zająć szkołą swojej córki i wykurzyć z niej narkotyki.Carlo chętnie mu pomoze.przy okazji Gustavo zapytał o swoją siostrę i kiedy będzie miał siostrzeńca lub siostrzenice.Fajnie że jakiś akcent humoru jest.Ale ten telefon znów załamie Gustava.Armando Perez uciekł a na dodatek nikt nie wi gdzie on jest.Zabił strażnika,nie on ale skąd mają to wiedzieć.Teraz znów zwaliło się na głowe Valdeza a miało być już dobrze,jego mania prześladowcza minęła i znów ktoś atakuje.
Gino zapoznał Armanda ze wszystkim a teraz wprowadzą plany w życie.Aż dziw że chcą zemścić się tylko na Juanie,Lindzie i Valdezie skoro i rodzina JM pomagała w jego zdemaskowaniu.Gino już denerwuje się nieobecnością Kariny a ona się tym nawet nie przejmuje.Armando chce natomiast zemścić sie na Vicki biedna dizewczyna.Chciałby zadzwonić do matki,myślałby kto ze on taki kochany synek,ale to zbyt ryzykowne i nie moze tego zrobić.Zaskoczyło go że zabili strażnika który mu pomógl.Cosme już by się brał do roboty i chciał zabijać Valdeza ale Gino chce aby ten pocierpiał patrząć jak jego córka się stacza.
Jaka przemowa eduarda do Silvii i Pabla aż wymyślili przez przypadek hasło wyborcze.Narazie są szczęśliwi i ciesze się ze Eduardo nie robi tego dla włądzy ale po to by zmienić ten kraj na lepszy.Nie wie jak dużo może go to kosztować.
O Luisa jaka dociekliwa w sprawie Kariny,pilnuje braciszka bo wie jakie z niego ziółko.Esteban tez jej nie zna.I oczywiście rozwinęla się gadka o zyciu prywatnym na które "biedny" Esteban niby nie ma czasu.Oczywiście Luisa uwaza ze każdy znajdzie swoją połówkę ale on już zabujał się w niej i chce ją zdobyć.To rodzinne czy co?
Claudia zostawiła synka u ojca żeby mógł sie nacieszyć wnukiem.Linda jest dumna ze swoich dzieci ale martwi się że zwala je na głowę dziadków.naszczęście Claudia ją uspokoiła.Przecież to dla nich radocha zajmować się swoimi wnukami.
Flavio przyszedł wykonać polecenie Estebana a Patricia jest przecież tylko kobieta.Chce ją okaleczyć.Ciekawe czy teraz jak Antonio się zjawił pokrzyżuje mu szyki czy niestety ten oszpeci Patricie.Oby nie.
Oooo pojawił się ojciec Moniki no proszę.Nowa postać.tylko dlaczego Monika jest w takim szoku??Czyzby coś ukrywała?Te ich docinki z raulem są przezabawne.
Super odcinek XD |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:48:14 28-12-08 Temat postu: |
|
|
Super odcinki
Odcinek 16
Raul bardzo się zdziwił widząc ojca Monicy w swoim mieszkaniu. Chciał go wyrzucić, ale Monica chciała wysłuchać, co ojciec ma jej do powiedzenia. Victor powiedział, że się zmienił. Kłamie w żywe oczy. I jeszcze chce poznać swoje wnuki. Niedoczekanie. Monica powinna go przegnać na cztery wiatry.
Antonio uratował Patricię przed Flaviem. Przestępca uciekł, ale zagroził jej żeby niczego nie mówiła. Przerażona nie powiedziała Antosiowi prawdy.
Eva dowiedziała się o ucieczce syna. Poczuła się oszukana i zawiedziona.
Cosme odwiedził Santiaga aby umówić go na spotkanie z Ginem, synem Jaguara. Santiago był zaskoczony tą wiadomością.
Juan pomógł Paoli. Bez trudu unieszkodliwił Daniela.
Karina jest fałszywa. Udaje miłość wobec Gina a tak naprawdę chce go rzucić i zdobyć Miguela. Oby jej się nie udało. Ciekawe jakby Gino zareagował jakby wiedział co ona knuje
Vicky dowiedziała się, że Armando uciekł z wiezienia. Będzie w niebezpieczeństwie bo na pewno Armando zechce się zemścić.
Esteban przyjechał do Andrei. Okazało się, że nie jest ona do końca uczciwa. Wie o wszystkich machlojkach Estebana. Dobrze mu tak. Niech nie myśli, że wszystko mu wolno. Z tej Andrei to też niezła zołza.
Alfredo przyszedł do Roberta i kazał mu odczepić się od jego żony. To się Roberto zdziwił.
Odcinek 17
Roberto nie spodziewał się takiej reakcji ze strony Alfreda. Uważał go za mięczaka, a tu taka niespodzianka. Jednak nie zamierza rezygnować z Cristiny i zrobi wszystko aby ją zdobyć.
Flavio przyszedł do Estebana z niezbyt dobrymi wieściami. Nie udało się zabić Patricii. Esteban był wściekły. Kazał mu ją zabić widelcem. Ale chyba i tym narzędziem Flavio niewiele by zdziałał.
Rosita dała się namówić Alexowi na następną dawkę narkotyków. Zauważyła Gustawa. Już wie, że ojciec jej nie popuści.
Karina z Cosme. No nieźle. Gdyby Gino wiedział to by ją wykopał na zbity pysk.
Santiago odwiedził Gino. Nie bardzo mu uwierzył, że jest synem Jaguara. Zaskoczył go widok Manola i Armanda. Ucieszył się, że nastaną lepsze czasy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 11:33:56 30-12-08 Temat postu: |
|
|
18 ODCINEK
Miejsce spotkania Santiaga z Ginem.
Santiago wstał, podszedł do Gina i przez dobrą chwilę wyraźnie mu się przyglądał.
- Te same oczy, te same brwi. Twarz podobna, ale co ważniejsze taki sam charakter jak u ojca. Od czasu jego śmierci nie mam już do swojej dyspozycji takich ludzi jak on. Gdyby żył, nasze interesy prowadzone byłyby na niebotyczną skalę – stwierdził Santiago.
- Choć to trudne, to zapewniam, że będą i bez niego – odparł Gino.
- Ty, on, ja i Armando... Prawdziwa wielki sekstet – powiedział Manolo.
- Jaki seks? Chyba kwartet... Teraz już wiem, że to na pewno Manolo Pena, a nie żaden jego sobowtór. Jesteś jedyny i niepowtarzalny. Tak samo jak twój brat – śmiał się Marcelana.
- Jak już wiesz mam odważnych i zaufanych ludzi. W połączeniu z tobą i dzięki twojej nieocenionej pomocy osiągniemy wiele. Niedługo zobaczysz moją fabrykę kokainy. Zobaczysz na własne oczy, że nie jestem amatorem – chwalił się Gino.
- Nie omieszkam tego sprawdzić przyjacielu.
- Jesteśmy synami dwóch wspaniałych ludzi. Gino jest niezwykle oddany swojemu ojcu, tak samo jak ja swojemu. Nigdy nie powiedziałbym złego słowa na Jose Manuela Vellasqueza. Teraz jego brat, a mój wujek kandyduje na prezydenta kraju. Ojciec raz powiedział mi w sekrecie coś na temat swojego brata. Mówił, że Roberto Vellasqueza jest taki sam jak on i grałby pierwsze skrzypce gdyby był jedynakiem. Nie mógł tego zrobić, bo Jose Manuel zawsze był ważniejszy. Teraz nadszedł jednak czas Roberta. Teraz on jest w glorii chwały. Daję sobie głowę uciąć, że jest skorumpowany – wtrącił nagle Armando.
- Pewnie byś ją stracił Armando – zareagował na te słowa Manolo.
- Szkoda, że nie nie mamy z nim kontaktu...
- Nawet nie wiecie jak bardzo jesteście wszyscy w błędzie. On jest bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki...
- Jak to? – zdziwił się Gino.
- Ja finansuję jego kampanię. Wiecie co to znaczy? – uśmiechnął się Santiago.
- To, że masz go w garści. Nie sądzisz jednak, że lepiej z nim współpracować? – dopytywał się Gino.
- I jedno i drugie nie zaszkodzi. On pozwoli mi na wszystko, a ja doprowadzę go na same szczyty. Zostanie prezydentem Kolumbii.
- A więc nazwisko Vellasquez znów wróci na pierwsze strony
gazet – cieszył się Armando. Niestety oprócz niego są jeszcze ci inni parszywcy którzy nie zasługują aby je nosić...
- Zalejemy ten kraj swoim narkobiznesem. Jednak to ja podobnie jak ojciec przed laty będę najważniejszy. Nikt inny nie będzie przypisywał sobie moich zasług – zastanawiał się Gino przebiegle patrząc na Santiaga.
- A więc będziemy mieli swojego prezydenta. Gdy powiem mu jak ważną rolę odgrywałem w grupie specjalnej jego brata, czyli ojca chrzestnego, to na pewno zagwarantuje mi jakieś stanowisko – powiedział Manolo ciesząc się jak dziecko.
- Chyba sekretarza do spraw głupoty – kpił Armando spoglądając na radość Manola.
- Na pewno wujku. Zasługujesz na to – uśmiechnął się Gino.
- Muszę być czujny. Nie mam pewności czy oni nie kombinują przeciwko mnie – zamyślił się Santiago...
Posiadłość „Gina”.
Karina spędziła miłe chwile w łóżku w towarzystwie Cosme. Nie miała zasad, więc ta sytuacja tylko ją bawiła.
- Ten kretyn nawet nie wie, że przyprawiam mu z rogi z jego najbardziej zaufanym pracownikiem – śmiała się dziewczyna.
- I tak straciłem na taką dziwkę jak ty zbyt dużo czasu. Niedługo oni wrócą – odparł Cosme wstając z łóżka i zapinając koszulę.
- Wiesz... Gino to ogier i jest dobry w łóżku, ale to staje się już nudne. Taka kobieta jak ja potrzebuje trochę odmiany i świeżości. Chyba dobrze to rozumiesz, prawda? A nie nazywaj mnie dziwką, bo sam wbijasz szefowi nóż w plecy.
- Nie większy niż ty. Zresztą wy jesteście siebie warci. Łączy was jedynie pożądanie, a nie miłość.
- Jesteś o niego zazdrosny? Ty tak niewiele mówisz, ale wiem, że zawsze ci się podobałam...
- O ciebie? Jeszcze na głowę nie upadłem. Nadajesz się do burdelu...
- Może i tak, ale zostanę modelką Cosme. I to już wkrótce...
W tej chwili ktoś zadzwonił na komórkę mężczyzny. Cosme odebrał w pośpiechu.
- Słucham.
- Miałem dzwonić pod ten numer gdyby zdarzyło się coś niepokojącego...
- Kto mówi?
- Ruben Hernandez, dyrektor liceum. Dzwonię w sprawie Rosity Valdez...
- Ach, to pan. Więc co się stało? Proszę mówić.
- Za chwilę będzie u mnie jej ojciec. Wie pan kim jest Gustavo Valdez i jakie ma wpływy? Zrobił nalot na szkołę. Co mam robić?
- Wiem kim jest ten człowiek, a pan wie jak wiele dzięki mnie może zarobić. Niech pan mu powie, że jego córka uczy się znakomicie, jest święta i nie bierze żadnych narkotyków. To pan ratuje swój tyłek! Wymyśli pan jakąś bajeczkę na poczekaniu i będzie dobrze. Mam nadzieję, że policja nic u was nie wykryje...
- Nie wiem. To wygląda nieciekawie. Przesłuchają wszystkich uczniów, na pewno znajdą jakieś narkotyki.
- Trudno. Najważniejsze aby nie dowiedział się prawdy o swojej córce, bo wtedy przeniesie ją do innej szkoły.
- A co się stanie ze mną? Wyrzucą mnie ze stanowiska!
- To już mnie nie obchodzi. Jeżeli zadba pan o wszystko, to nie spadnie panu włos z głowy.
- Ale...
Cosme rozłączył się. Był wściekły. Już nie miał ochoty na żarty i igraszki z Kariną.
- Co się stało? Coś nie po twojej myśli?
- Nie twoja sprawa. Ubierz się lepiej zanim przyjdzie twój ukochany.
Mężczyzna gniewnie spojrzał na Karinę, która i tak niewiele zrozumiała z tej rozmowy i wyszedł z pokoju.
- A niech to! Czyżby on wiedział jakie ma problemy w domu – zamyślił się Cosme...
Szkoła.
- Witam pana komendanta. Co to za niespodziewane najście? – zdziwił się dyrektor.
- Najście? To rutynowa kontrola. Co jakiś czas prowadzimy takowe we wszystkich liceach w kraju. Nie zapowiadamy się aby zaskoczyć lub złapać na gorącym uczynku niektórych uczniów – odparł przekonywująco Gustavo.
- Na gorącym uczynku? Nie bardzo rozumiem.
- Sprawdzamy czy w tej szkole są sprzedawane narkotyki. Moi ludzie za godzinę, góra dwie złożą mi raport. Jeśli pan pozwoli przez ten czas nie odbędą się lekcje...
- Pan tu rządzi...
- Bardzo dziękuję. Mam wrażenie, że pan się denerwuje. Ja nie kontroluję pana tylko uczniów. Bez obaw panie Hernandez.
- Jeżeli któryś z uczniów sypnie jego córkę, to stracę wszystko. Pracę, pieniądze od tego człowieka, a może nawet i życie – pomyślał przerażony dyrektor...
- Moja córka powinna być teraz w szkole. Pójdę się z nią zobaczyć, bo pan coś nie jest zbyt rozmowy – powiedział Valdez...
Mieszkanie Moniki i Raula.
Raul wrócił do domu i idąc za radą brata chciał wesprzeć żonę w tej jakże trudnej dla niej sytuacji. Zastał Monikę siedzącą na łóżku i oglądającą jakiś album. Były w nim zdjęcie rodziców dziewczyny z dawnych lat. Wywołały one wzruszenie na jej twarzy, zwłaszcza gdy oglądała zdjęcie nieżyjącej już mamy. Jednak były tam również zdjęcia jej ojca i szczęśliwej wtedy rodzinki. Jak się okazało to były tylko pozory. W tej sytuacji stwierdzenie, że z rodziną najlepiej wychodzi się tylko na zdjęciach było jak najbardziej trafne. Monika nie miała szczęśliwego dzieciństwa, mimo iż zdjęcia z ojcem pokazują coś przeciwnego.
- Niewiele było dobrych chwil kiedy zachowywałeś się tak jak przystało. Opuściłeś mnie, więc po co teraz wróciłeś? – mówiła sama do siebie Monika zalewając się łzami.
Raul zauważył te łzy i zdenerwowany szybko podbiegł do żony odbierając jej album i mocno przytulając.
- Przecież wiesz, że ja mogę się z nim policzyć. I zapewniam cię, że wtedy ten człowiek już nigdy tu nie wróci. Nie skrzywdzi cię więcej! – powiedział zdenerwowany Raul.
- Uspokój się kochanie. Nic mi nie jest. Sama muszę zdecydować. Trudno mi jest mu wybaczyć, ale z drugiej strony nasze dzieci powinny wiedzieć, że mają chociaż jednego dziadka. To takie trudne... Mój ojciec nie powinien naciskać. Nie ufam mu i te jego opowieści o zmianie jaka zaszła w jego życiu mogą okazać się nieprawdą. Kompletnie nie mam pojęcia co robić – załamała się Monika.
- Lepiej trzymaj się od niego z daleka. Z drugiej strony to mimo wszystko twój ojciec. Cokolwiek zadecydujesz to pamiętaj, że zawsze będę przy tobie...
- Wiem o tym, bo jesteś ze mną od lat i nikt nie jest dla mnie większym oparciem niż ty kochanie...
- Będzie dobrze. Zobaczysz...
Biuro Roberto Vellasqueza.
Esteban wszedł do biura Vellasqueza i to co ujrzał rozbawiło go do łez. Roberto siedział za biurkiem, a na głowie miał koronę czym przypominał króla.
- Jesteś w szoku? Niedługo będę królem tego państwa... Za kilka miesięcy włożę koronę – cieszył się Roberto.
- To się jeszcze okaże. Nie chwalmy dnia przed zachodem
słońca – odparł zaskoczony Esteban wciąż nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Nie wierzysz we mnie?
- Skądże znowu. Wierzę i dlatego panu pomagam. Ma pan spore szanse aby zostać prezydentem, ale czeka nas jeszcze mnóstwo pracy.
- Masz jakieś nowe wieści?
- Wykonałem pańskie polecenie i spotkałem się z redaktorem Toscanim. Umówiłem go na dzisiaj. Będzie za jakieś dwie godziny w pańskim biurze.
- Doskonale. Przyjdzie też z Santiago.
- Ostrzegałem, że ten człowiek za bardzo się wtrąca. On panem steruje. Z takim przestępcą nie warto pracować. On chce się panem posłużyć aby móc szerzyć w kraju swoją nielegalną działalność.
- Daj spokój Esteban. Myślisz, że jestem aż takim idiotą aby dać sobą manipulować? Może Marcelana tak myśli... może sądzi, że ma mnie w garści, ale nie wie nawet jak bardzo się myli. Nam też daleko do bycia uczciwym, ale to ja posłużę się nim. Gdy wygram, to poślę go tam gdzie jego miejsce, czyli do więzienia – stwierdził Roberto zdejmując koronę...
- Perfekcyjny plan. Oby się powiódł – odpowiedział uśmiechając się Esteban...
Rezydencja Vellasquezów.
Rodzina Vellasquezów debatowała nad tajemniczą ucieczką Armanda z więzienia. Cała ta sytuacja bardzo ich zaniepokoiła.
- To niesłychane, że Armando zbiegł z więzienia. A mówili, że to najlepsze więzienie w całym kraju! – denerwowała się Cristina.
- Ten szaleniec niczego się nie boi. Ponoć uciekł, a potem tak odwdzięczył się za pomoc przekupionemu strażnikowi, że go zabił! – powiedziała Linda.
- Oby nie próbował znów pojawić się w naszym życiu i nas skrzywdzić. Nie chcę go znać mimo, że jest moim bratem. Po tym co zrobił potwierdził, że jest przestępcą i nic się nie zmienił – zauważył Miguel.
- Żal mi tylko jego matki. Wierzyła, że odbędzie całą karę. Mówiła, że się zmienił w tym więzieniu. Co teraz pocznie? – zastanawiała się Luisa.
- Wbrew pozorom i ona jest teraz w niebezpieczeństwie. Policja powinna mieć na oku jej dom. Popytam Gustava jakie postępy zrobił
w tej sprawie. Zresztą głośno o tej ucieczce mówi się w telewizji. Armando nie jest idiotą i na pewno nie pojawi się w mieszkaniu Evy. Dobrze wie, że wtedy znów wpadłby w ręce stróżów prawa – oznajmił Juan.
- A może ten człowiek ma jakichś wpływowych pomocników? Ten zabity strażnik od lat pracował w tym więzieniu. Czy to nie dziwne, że dopiero teraz został przekupiony? Sam Armando tego nie zrobił. Ktoś mu pomaga. Pytanie tylko kto? – dociekał Alfredo.
- Oby to nie byli ci sami ludzie którzy zabili Lucię Guerrero. Jeżeli naśladowcy Jaguara pomagają Armandowi, to nadeszły dla nas bardzo złe czasy – pomyślał przerażony Juan...
Szkoła.
- Dlaczego kontrolujesz mnie aż do takiego stopnia? Oszalałeś tato! – oburzała się Rosita gdy Gustavo znów poruszył z nią tematów narkotyków.
- To prewencyjne działania kochanie. Moi ludzie robią to co jakiś czas
w każdej ze szkół w stolicy – odparł spokojnie Valdez.
- Jasne! I na każdą akcję jedzie komendant policji? Nie bądź śmieszny! Kontrolujesz mnie bez powodu. Dla twojej wiadomości powiem Ci, że nie jestem ćpunką!
- Nie denerwuj się. O ciebie jestem spokojny. Sprawdzam jedynie twoich niektórych kolegów których podejrzewam o branie narkotyków.
- Akurat...
Po chwili ich rozmowę przerwało pojawienie się jednego z policjantów. Miał on dla swojego szefa nie najlepsze wieści...
- Mamy już wstępne raporty po przeprowadzeniu rozmów z uczniami. Niektórzy idą w zaparte, inni się przyznali. Ale najważniejsze są dowody. Oto co znaleźliśmy na terenie szkoły, a nawet w jednej z klas! – mężczyzna pokazał Valdezowi kilka torebek w których zawinięte były narkotyki.
- Tego się obawiałem... Nie sądziłem jednak, że znajdziecie aż tyle tego świństwa...
- Niektórzy zaczęli sypać innych od razu. Widocznie chcą odpowiedzieć nie samemu, lecz zbiorowo. Niech pan spojrzy kogo przyłapaliśmy...
- Mój Boże... Już po mnie. Na pewno wyda się, że ja też biorę narkotyki, a Alex skądś je kupuje. I co ja teraz zrobię? Jak się z tego wywinę? – lamentowała Rosita... |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 13:38:07 31-12-08 Temat postu: |
|
|
19 ODCINEK
Posiadłość „Gina”.
Gino wrócił do domu i zastał w swojej kuchni Manola pichcącego jakiś obiad. Bardzo go to zaskoczyło.
- Co ty robisz w kuchni wujku? – zdziwił się Gino.
- Gotuję bratanku – odparł Manolo.
- Daj spokój. Dzisiaj mamy już obiad. Wierzę w twoje kulinarne zdolności, ale jesteś już zmęczony. Innym razem coś przyszykujesz... lub spalisz mi kuchnie – mruknął pod nosem mężczyzna.
- Jak chcesz... Ale wiedz, że ja i Leoncio byliśmy mistrzami w kuchni. Mój legendarny brat wiele się ode mnie nauczył, np. dzięki mnie wiedział jak zrobić fasolkę po burgundzku.
- Chyba bretońsku?
- Ach racja.
- Nie wątpię, że jesteś świetnym kucharzem... Naprawdę...
- Dziękuję. Nad czym myślisz Gino? – zapytał go po chwili Manolo.
- Nad naszymi interesami z Santiagiem. Można mu ufać wujku?
- Znam Marcelanę od wielu lat, ale lepiej bądź ostrożny. Pamiętam jak Leoncio powiedział mi kiedyś w sekrecie, że ten człowiek jest bardzo niebezpieczny i trzeba na niego uważać. Miej go na oku. Z jednej strony nazwiska twojego ojca przyćmiewa wszystko, ale z drugiej tacy jak on mimo wszystko będą chcieli cię sprawdzić. Miej się na baczności. Uważaj aby nie chciał cię sprzątnąć...
- Nie zrobi tego. Jeśli spróbuje, to ja pierwszy wyślę go do grobu. Póki co chcę z nim robić interesy, bo to jedna z większych żyjących przestępczych gwiazd i jego wpływy bardzo mi się przydadzą. W swoim czasie to ja będę wiódł prym w stolicy, tak jak robił to Leoncio Pena przed laty...
- Otóż to...
Po chwili do rozmawiających dołączył Cosme mający dla swojego szefa nowe wieści.
- Witaj przyjacielu. Jak tam nasze interesy? – spytał Gino.
- Nie najlepiej – odparł z kamienną twarzą Cosme.
- Jak to?
- Gustavo Valdez zrobił nalot na szkołę swojej córki. Jego ludzie szukają tam narkotyków.
- A niech to!
- Dzwonił do mnie dyrektor tej szkoły. Rozpaczał i bał się o swoją skórę.
- Typowy tchórz z tego Hernandeza. Oby nas nie wsypał. Dopilnuj tego Cosme!
- Bez obaw. Już to zrobiłem. Zaoferowałem mu więcej pieniądze i spróbuje zatuszować sprawę. Wystawi Rosicie znakomite świadectwo aby jej ojciec niczego się nie domyślił...
- Dobrze zrobiłeś, ale to może nie wystarczyć. Ten człowiek to idiota i ma złą opinię. Wystarczy, że któryś z uczniów wsypie jego córkę, a wtedy Valdez policzy się z dyrektorem, przeniesie dziewczynę do innej szkoły i wskaże jej dobrą drogę! Nie będziemy już mogli manipulować tą małą! Do diabła Cosme! Skąd ten Valdez tak szybko połapał się w swoich problemach!
- Trzymam rękę na pulsie szefie. Nawet jeśli przeniesie córkę do innej szkoły, to zadbam aby nadal krok po kroku wpadała w nałóg i coraz bardziej się uzależniała. Poza tym sądzę, że taka akcja ze strony tatusia jeszcze bardziej oddali go od córki. Wiem, że ma ona buntowniczą naturę – zauważył Cosme.
- On ma rację. Wbrew pozorom wciąż mamy szansę aby sprać tej dziewczynce mózg – ocenił sytuację Manolo.
- Jesteś przebiegły Cosme. Oby ci się udało, bo jeżeli coś pójdzie nie po mojej myśli, nawet dla ciebie nie będę wyrozumiały. I znajdź tego kretyna Flavia. Jest mi potrzebny do odebrania nowego towaru. Ciekawe co teraz dzieje się w tej szkole – zastanawiał się zaciekawiony Gino...
Szkoła.
- Oto nazwiska uczniów przy których znaleźliśmy narkotyki i tych którzy dobrowolnie przyznali się do posiadania ich – powiedział jeden z policjantów.
- Całkiem spora lista. I nawet są na niej dziewczyny. Wszyscy są zatrzymani i pogadamy sobie z nimi na komisariacie. Kolejność tej listy jest przypadkowa? – zapytał Gustavo.
- Nie komendancie. Pierwszy na liście to ten który dostarcza narkotyki do szkoły. Ma jakieś większe kontakty. Trzeba będzie z nim szerzej porozmawiać. To niejaki Alex Ribero.
- Czy to nie twój chłopak Rosito? – zwrócił się z ponurą miną do córki Valdez.
- Skądże. To tylko mój kolega z klasy. Nie miałam o tym zielonego pojęcia – kłamała dziewczyna.
- Mówi prawdę. Zresztą nikt nie potwierdził aby pańska córka miała z tym coś wspólnego...
- Całe szczęście. Dziękuję ci. Możesz zakończyć akcję i odwołać ludzi. Ja jeszcze zostanę tu przez chwilę. Mam nadzieję, że to jest prawda i twoi koledzy cię nie ochraniają. Porozmawiam raz jeszcze z dyrektorem szkoły. I ciekawe co powie mi ten cały Alex którego niby nie znasz... Tak czy inaczej to nie jest środowisko dla ciebie. Zmienisz szkołę.
- Ale tato! Ja...
- Nie ma dyskusji. Poczekaj na mnie na zewnątrz. Dziś już nie masz lekcji. Wrócimy razem do domu...
- Wszystko wyjdzie na jaw. Jeżeli ojciec przyciśnie Alexa, to będzie po mnie. Nie chcę zmieniać szkoły i otoczenia – pomyślała wściekła Rosita...
Biuro Roberto Vellasqueza.
- Nie powinieneś przy tym być Santiago. Tyle razy mówiłem ci, że ktoś może cię rozpoznać! Ten dziennikarz również może cię skojarzyć! – denerwował się Roberto.
- Myślisz, że pozna mnie w tych okularach? Nie bądź śmieszny Roberto. Ustawimy go do pionu. Wiem, że jest cwany, ale co pieniądze robią z człowieka? – śmiał się Santiago.
- Pan redaktor Toscani już jest – wtrącił nagle Esteban.
- Doskonale. Wprowadź go i zostań z nami – oznajmił spokojnie Vellasquez.
Po chwili do biura wszedł niski mężczyzna w wieku lat sześćdziesięciu. Był nieco zaskoczony, że jako jedyny został zaproszony na spotkanie z kandydatem na prezydenta. Początkowo sądził, że ma to być konferencja prasowa, a Esteban nie wyprowadził go z błędu. Teraz widząc, że nie ma konkurencji stary wyga zrozumiał o co chodzi. W końcu nie obiektywizm i współpraca z politykami za każdą cenę nie były mu obce. Po przywitaniu się z Estebanem, Santiagiem i Robertem, panowie rozpoczęli interesującą rozmowę.
- Poznał pan już moich współpracowników panie redaktorze. Możemy porozmawiać zatem na temat naszej delikatnej współpracy o ile jest pan nią zainteresowany – zaczął Roberto.
- Współpracy? Nie bardzo rozumiem. Nadal nie wiem po co zostałem tu zaproszony – udawał zdziwienie Alberto Toscani.
- Może ja wyręczę pana Vellasqueza. Jest pan redaktorem naczelnym największej politycznej gazety w tym kraju. Chyba się nie mylę? – pytał Santiago.
- Skądże. To wszystko prawda.
- Właśnie... I co pan lubi najbardziej w swoim zawodzie?
- Uczciwość...
- A ja myślę, że pieniądze – wtrącił Esteban.
- Słucham? O co wam chodzi?
- Chcemy aby pan i pańska gazeta wybrali program wyborczy Roberto Vellasqueza i go popierali.
- Tak po prostu? I to ma być ta współpraca?
- Tak. Wszystko ma bowiem swoją cenę – zauważył Roberto. Inni kandydaci nie zaproponują panu tyle co możemy zaoferować my. Dostanie pan sporą sumę pieniędzy. To będzie korzystne i dla mnie i dla pana.
- O jakiej sumie mówimy?
- Wreszcie zaczyna pan mówić do rzeczy. Czuję, że dobijemy targu – uśmiechnął się Santiago. Na początek pięciokrotnie większa pensja miesięcznie niż zarabia pan obecnie, a z czasem pomyślimy o jakimś bonusowym zagranicznym koncie dla pana...
- Brzmi interesująco.
- To na początek – powiedział Roberto dając swojemu rozmówcę kopertę z pieniędzmi.
- Ma pan charakter. Od początku pana lubiłem, więc będzie to owocna współpraca. Oprócz pisania dobrze na pański temat mam zaatakować przeciwników politycznych. Kogo konkretnie?
- Eduardo Camposa. Reszta nie będzie stanowić dla mnie zagrożenia.
- Co na niego macie?
- Na razie niewiele, ale zaczniesz od jego życia prywatnego. Jak ktoś może być zaprzysiężony swojej ojczyźnie, skoro sam nie ma ślubu kościelnego. Obsmaru go pan ile się da.
- Zrozumiałem. W jutrzejszym numerze znajdziecie to co chcecie. Obowiązki wzywają. Miło było panów poznać – powiedział Toscani wychodząc z biura.
- Jest nasz. To sprzedajna świnia. Za pieniądze napisze co mu każemy – cieszył się Santiago.
- Naprawdę chcesz mu aż tyle zapłacić? – zapytał zaskoczony Roberto.
- Skądże... Ale jednego nie rozumiem. Campos nie ma ślubu kościelnego, ale ty też nie masz żony. Ten fakt również za tobą nie przemawia.
- Kiedyś miałem... a zresztą nie ma o czym mówić. Do mojej przeszłości nikt nigdy się nie dogrzebie – stwierdził Roberto.
- To się jeszcze okaże – zamyślił się Marcelana...
Mieszkanie Lindy i Miguela.
- Dobrze, że Sofia i Valeria pojechały na dwudniową wycieczkę szkolną, bo ostatnio znów jest dużo zamieszania i nerwów. Ta ucieczka Armanda bardzo mnie martwi. Boję się żeby nie spełnił się sen i wizja jaką przepowiadali mi rodzice. Nie chce kolejnych kłopotów – zasmuciła się Linda.
- Wszystko się ułoży kochanie. A gdzie Diego? – zapytał Miguel.
- A jak myślisz? Zamiast nad książkami to on spędza czas albo przy komputerze albo grając w piłkę...
- To jest mój syn. Wdał się we mnie.
- Niestety to prawda... Ja jednak nie byłabym taką optymistką, bo ty masz wiele wad...
- Jak możesz skarbie...
- Boję się, że niedługo odziedziczy po tobie jeszcze jedno hobby.
- Jakie?
- Zacznie rozglądać się za spódniczkami. Tobie to zostało na całe życie, nawet po tym jak się ożeniłeś.
- Teraz oglądam się już tylko za moją ukochaną żonę. Nikogo innego tu nie widzę – śmiał się Miguel całując Lindę.
- Wariat! Powiedz mi lepiej co się ostatnio dzieje z Moniką? Nie wygląda najlepiej.
- Ma poważny problem. Wrócił jej ojciec...
Rezydencja Vellasquezów.
- Niech mi mama powie co mam robić. Tu dla mnie bardzo trudna sytuacja. Nie mam żadnej pewności, że Victor Moreno się zmienił. Nie wiem czy mówi prawdę czy kłamie z premedytacją. Może chce być innym człowiekiem i pragnie odzyskać mnie oraz zobaczyć swoje wnuki, ale z drugiej strony jego nigdy nic nie obchodziło poza czubkiem własnego nosa – żaliła się teściowej Monika.
- Jednym słowem Sebastian i Natalia nie mają szczęścia do swoich dziadków... Musisz to przemyśleć. Wiem, że to nie będzie dla ciebie łatwy wybór. Każda decyzja jest ryzykowna. Jeśli go dopuścisz do swojego życia, możesz znów tego żałować. Jednak jeśli go odrzucisz, to będziesz żałować tych dobrych chwil których mogłabyś z nim jeszcze spędzić. Na razie nie rób nic. Przeczekaj. Jeśli twojemu ojcu tak bardzo zależy na utrzymywaniu z wami kontaktu, na pewno znów się odezwie. Wtedy zadecydujesz – odparła Cristina.
- Słusznie mówisz. Chyba tak zrobię. Muszę przekonać się co do szczerości intencji Victora Moreno. Póki nie dowiedzie, że się zmienił, ja nie mogę pozwolić mu na kontakt z wnukami...
Centrum mody.
- Perfekcyjnie Karino. Jestem z ciebie naprawdę dumny. Te zdjęcia są świetne. Oby tak dalej. Pamiętaj, że to pierwszy etap twojej kariery. Teraz gdy mam potwierdzenie, że masz talent i znakomite ciało pójdziemy krok dalej – powiedział Marco.
- Dokąd? – uśmiechnęła się Karina.
- Zaczną się twoje występy na moich pokazach. Stopniowo, powoli będziesz zdobywać doświadczenia. Jeżeli osiągniesz sukcesy to wtedy otworzą się przed tobą drzwi w całej Europie.
- Dziękuję za te słowa. Czuję, że naprawdę mogę zostać modelką. A to wszystko dzięki tobie...
- Dzięki twojej determinacji, ambicji i urodzie moja droga. Ja tylko dopomagam twojemu szczęściu.
- Jesteś wspaniały Marco!
Karina rzuciła się nieoczekiwanie Coracciemu na szyję. Na tę scenę do pomieszczenia weszła żona Marco...
- Co tu jest grane? – zdenerwowała się Lorena...
Hotel.
- Masz tu trochę pieniędzy. Wystarczy ci na kilka dni. Obiecuję, że w tym czasie znajdę dla ciebie jakieś mieszkanie – powiedział do przyjaciółki Juan.
- Nawet nie wiem jak ci dziękować. Jesteś wspaniałym człowiekiem. Chciałabym kiedyś poznać twoją żonę i syna – odparła Paola.
- Na pewno ich niedługo poznasz. Nie masz za co dziękować. Najważniejsze abyś miała gdzie mieszkać, a resztą się nie martw. Policja będzie miała oko na twojego męża. Nie znajdzie cię tutaj, a ja w ekspresowym tempie załatwię ci rozwód. Zobaczysz...
- Gdzie ja miałam wtedy oczy? Gdybym wtedy w Stanach została z Juanem miałabym życie jak w bajce. A tak dzięki Danielowi trafiłam do samego piekła. Obym się z niego wydostała jak
najszybciej – pomyślała Paola...
Tymczasem...
Daniel Marciales przeglądał w swoim mieszkaniu jedną z gazet popijając przy tym kolejne piwo. Nagle zauważył interesujący artykuł i zdjęcie Juana Cordillo. Od razu zorientował się, że jest to ten człowiek który go ostatnio pobił.
- Proszę proszę... To ten nicpoń podniósł na mnie rękę i interesuje się Paolą! Jasne! Przecież tu pisze, że to jeden z lepszych adwokatów w stolicy! A ta suka wspominała mu na pewno o rozwodzie! Nic z tego Juanie Cordillo! Nie rozdzielisz mnie z żoną. Odnajdę ją i dostanie za swoje. Nigdy nie dam jej rozwodu. A z tobą też się policzę. Zemszczę się za to co mi zrobiłeś! Nawet nie podejrzewasz do czego jestem zdolny! – śmiał się Daniel cały czas wpatrując się w zdjęcie Juana... |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|