|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:42:30 01-01-09 Temat postu: |
|
|
Super dwa ostatnie odcinki
Santiago i Gino będą razem ze sobą współpracowali tak jak dawniej JM i Jaguar.
Gustawo przeczesuje szkołę Rosity w poszukiwaniu narkotyków. Rosita jest przerażona. Myśli, że będzie już po niej. Zatrzymali Alexa, jednak ona się nie przyznała, że to jej chłopak. Mimo tego, że nikt nie wsypał Rosity i nie powiedział, ze bierze ojciec chce ją przenieść do innej szkoły myśląc że tam będzie bezpieczniejsza. Jakże się myli. Cosme i Gino postarają się aby wpadła w nałóg.
Roberto przyznał się Estebanowi, że jeżeli już będzie prezydentem wyśle Santiaga do więzienia. To nie będzie takie łatwe. Nie zna Santiaga, nie wie do czego jest zdolny. Zaprosili redaktora naczelnego jednej z największych gazet politycznych w kraju i przekupili go aby obsmarował Eduarda.
Monika nie wie co ma zrobić w związku z nagłym powrotem ojca. Poradziła się Cristinie, która powiedziała jej, że powinna przeczekać.
Karina po tym jak pochwalił ją Marco rzuciła mu się na szyję. Zobaczyła to Lorena. Ciekawe jak Marco się z tego wykaraska |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 21:26:02 09-01-09 Temat postu: |
|
|
20 ODCINEK
Centrum mody.
Wejście Loreny i nagła czułość Kariny w jednej chwili zaskoczyły Marco. Nie wiedział co zrobić i jak wybrnąć z tej jakże niezręcznej sytuacji.
- Lorena... Co ty tu robisz kochanie? – zapytał zaskoczony Marco.
- Co ja tu robię? Jestem twoją żoną i przyszłam cię odwiedzić w pracy. To ja powinnam ciebie zapytać co ty robisz z tą kobietą? – odparła wściekła Lorena.
- To nie to co myślisz! Karina to jedna z moich modelek. My nie...
- Wierzyłam ci, bo nigdy mnie nie zawiodłeś, ale miałam złe przeczucia co do twojej obecnej pracy. Otaczasz się pięknymi kobietami i zrobiłeś z tego interes życia. Prawdziwy burdel! Jak mogłeś Marco!
- Niech pani zrozumie... Nas nic nie łączy! – próbowała wyjaśnić sytuację Karina.
Na to było już jednak za późno. Zdenerwowana Lorena wybiegła czym prędzej nie mogąc dłużej znieść hipokryzji męża i tej kobiety.
- To moja wina... Ja tylko chciałam ci podziękować. Przepraszam... Twoja żona nie powinna jednak tak zareagować – tłumaczyła się dziewczyna.
- To nie twoja wina... Nas nic nie łączy, ale Lorena zinterpretowała to inaczej. Muszę jej wszystko wyjaśnić zanim karze wynosić mi się z domu – westchnął Marco po czym poszedł szukać żony zostawiając Karinę samą.
- Niezła szopka. Ja to mam dar do tworzenia takich sytuacji. Wszyscy są o mnie zazdrośni, nawet żona mojego szefa – śmiała się dziewczyna rozbawiona całą tą sytuacją...
Szkoła.
- Czy pańscy ludzie skończyli już swoją pracę? – dopytywał się dyrektor liceum.
- Tak panie Hernadez. Znaleźli bardzo niepokojące rzeczy – odparł Gustavo.
- Co konkretnie? Nie bardzo rozumiem...
- Niech pan nie udaje. Mówię o narkotykach, które są dostarczane i używane w pańskiej szkole. Wielu uczniów za to odpowiada, a pan oczywiście nic nie wie! Proszę – oto lista osób, które mają z tą aferą wiele wspólnego. Chyba mi pan nie powie teraz, że nie miał o niczym pojęcia?
- To niesłychane! Ta szkoła zawsze była jedną z lepszych w kraju. Proszę wybaczyć, ale jestem w szoku. To wręcz niemożliwe! Do tej szkoły uczęszcza przecież pańska córka. Gwarantuję, że nie jest w nic zamieszana. Nie mogę ręczyć za wszystkich uczniów, może dopuścili się przestępstwa, ale to zdarza wszędzie. Zapewniam, że wszyscy zamieszani w używanie narkotyków opuszczą na zawsze mury tej szkoły.
- Moja córka jest najprawdopodobniej czysta, ale wszystko jest jeszcze do sprawdzenia. To oczywiste, że uczniowie opuszczą tą szkołą, bo znajdą się w więzieniu. A jeśli pan wiedział o wszystkim lub co gorsza maczał w tym palce, nie będę miał litości. Jestem komendantem policji i nie będzie mnie obchodzić, że jest pan dyrektorem i wychowawcą klasy do której chodzi moja córka.
- Pan mi grozi?
- Nie. Ja tylko ostrzegam. Od dziś takie akcje będą przeprowadzane w każdym tygodniu. W tej i we wszystkich innych szkołach. Mam dość patrzenia jak nie potraficie zapanować nad młodzieżą! Mam dość rozprowadzania narkotyków! Czas z tym skończyć! A pan niech uważa, bo zła opinia szybko się rozchodzi i może pan nawet pożegnać się ze swoim stanowiskiem. Do widzenia panie dyrektorze – zakończył rozmowę Valdez...
- Wspaniale... Mam nóż na gardle. Mogę stracić pracę i pójść do więzienia. Z drugiej strony ci ludzie są zdolni do wszystkiego. Nie wydałem Rosity Valdez, więc ten człowiek musi mi zapłacić. Potem zniknę i nikt o mnie więcej nie usłyszy – zastanawiał się Hernandez...
Po chwili mężczyzna zadzwonił do swojego wspólnika. Perspektywa dostania większej ilości pieniędzy okazała się silniejsza.
- To znowu ja. Właśnie wyszedł ode mnie Gustavo Valdez – powiedział dyrektor.
- Czego się dowiedział? – zapytał go Cosme.
- Policja przyłapała kilkunastu uczniów. Zrobiło się gorąco. Mogę mieć problemy...
- Od dawna je pan ma. Co z jego córką? Dowiedział się prawdy?
- Nie. Sądzi, że jest niewinna. Ja potwierdziłem jego zdanie i zaznaczyłem, że jest świetną uczennicą i na pewno nie brałaby narkotyków.
- Świetnie. I po co te nerwy?
- Na liście osób zatrzymanych do wyjaśnienia figuruje nazwiska Alexa Ribero. To chłopak Rosity. Jeżeli on zacznie sypać, to wtedy komendant Valdez pozna prawdę o swojej córce...
- A niech to! Ten idiota wpadł w ich ręce!
- Co mam robić? Valdez zapowiedział coraz częstsze wizyty w mojej szkole. Być może usunie nawet stąd swoją córkę. A co gorsza powiedział, że mogę stracić pracę! Proszę mi pomóc... Nic nie powiedziałem na temat tej afery z narkotykami. Ta dziewczyna jest czysta. Mieliśmy umowę, że pan mi zapłaci...
- Niech pan uważa co mówi, bo straci wtedy więcej niż pracę! Valdez na pewno nie uwierzył w pana bajeczki, a jeśli tamten chłopak powie prawdę, to pańska pomoc okaże się zbędna.
- Jeżeli nie dostanę pieniędzy, to powiem o wszystkim policji! Co pan wybiera?
- Na żartach się pan nie zna? Jutro się spotkamy i dam panu pieniądze. Przecież obaj siedzimy w tym po uszy. Po co mamy za to odpowiadać? Lepiej ubić dobry interes, prawda?
- Jutro mam dostać pieniądze. Do widzenia...
- Żaden kretyn nie będzie mi rozkazywał. Ten dyrektor staje się niewygodny. Zrobię mu jutro niespodziankę. Jednak większy problem stanowi Alex. Jeżeli się wygada, to mogę mieć problemy. Będę musiał zamknąć mu gębę raz na zawsze i samemu zająć się Rositą Valdez. Tak powinno być od początku. Sytuacja zaczyna za bardzo wymykać się spod kontroli – pomyślał poirytowany Cosme...
Na drugi dzień.
Mieszkanie Eduardo Camposa.
Silvia przygotowała ukochanemu śniadanie, ale jej dobry humor zniknął w momencie gdy zerknęła na pierwszą stronę porannej gazety. Próbowała ją schować, gdy nagle naszedł Eduardo.
- Jak zwykle się postarałaś. Co ja bym bez ciebie zrobił... Pewnie niewiele zdążę jednak zjeść, bo śpieszę się do biura. Musimy ustalić z Pedrem wstępne szczegóły dotyczące mojego najbliższego wystąpienia... Kochanie czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zdziwił się milczeniem żony Eduardo.
- Tak, słucham...
- Czemu masz taką miną? Coś przede mną ukrywasz. Masz w ręku gazetę... Pokaż mi ją na chwilę. Rzucę okiem co ciekawego dziś napisali...
- Nie wiem czy powinieneś. I tak byś się dowiedział... Napisali o nas...
Zaniepokojony Eduardo wyrwał dziewczynie gazetę z ręki, ale to co zobaczył na pierwszej stronie bardzo go zdenerwowało. Tytuł brzmiał: „Zaprowadzi kraj na boczny tor?” „Jeden z kandydatów na prezydenta Kolumbii Eduardo Campos otwarcie opowiada się za zmianami w naszej ojczyźnie. Deklaruje się jako mąż stanu i pragnie zostać zaprzysiężonym jedynie dla swojego kraju. Wszystko to jest bardzo piękne, ale za słowami kandydata nie idą czyny. Jak ktoś może poświęcić się w pełni swojemu krajowi jeśli nie poświęca czasu swojej kobiecie? Campos niejednokrotnie podkreślał jak bardzo wierzącym jest człowiekiem. Co więc przeszkadza mu w poślubieniu przed Bogiem swojej dziewczyny Silvii? Jego znajomość
z panią fotograf Silvią Montoyą trwa już wiele lat, a do tej pory wzięli jedynie ślub cywilny. Czyżby Campos nie miał czasu powiedzieć „tak” przed Bogiem? Co mu to uniemożliwia? A może zwyczajnie nie chce się żenić i po prostu traktuje swoją kobietę instrumentalnie? Jeśli przyszły prezydent odsyła na boczny tor swoją ukochaną, to aż strach pomyśleć jak traktowałby własny kraj będąc jego przywódcą. Nasuwa się dla niego jedna mądra rada: nie słowa się liczą, lecz czyny. I o tym powinien kandydat Campos pamiętać, zarówno w życiu prywatnym jak i politycznym. W jutrzejszym numerze słów kilka o jednym z konkurentów Camposa, Roberto Vellasquezie”...
- Przeklęty Toscani! O co mu do cholery chodzi? Nigdy nie wyciągał na wierzch takich brudów. Znałem jego ostry styl pisania od dawna, ale dlaczego wchodzi z butami w moje życie i wyciąga na dodatek tam absurdalne wnioski! – wściekł się Eduardo.
- Uspokój się kochanie. Najważniejsze, że my dobrze wiemy jak jest naprawdę. Nikt mu nie uwierzy. To zwykłe brednie – stwierdziła Silvia próbując go pocieszyć...
Biuro Roberto Vellasqueza.
- Widziałeś ten artykuł Esteban? Doskonała robota! Toscani zna się na rzeczy. Chciałbym zobaczyć minę tego idioty Camposa gdy to przeczyta. Wygrałem z nim pierwszą rundę, a gdy jutro Toscani napisze o mnie w samych superlatywach, opinia publiczna wyrobi sobie zdanie który z kandydatów jest tu najuczciwszy – zacierał ręce Roberto.
- To będzie dla niego cios. Do wyborów jeszcze wiele miesięcy, ale liczyć będziecie się tylko wy dwaj. Pozostała trójka kandydatów ledwo przekracza w sondażach próg przyzwoitości – odparł zadowolony Esteban.
- Wiem o tym. Wolę jednak zgnieść Camposa jak najszybciej. Moim celem jest 80% poparcia. Uda mi się, bo jestem stworzony aby rządzić tym krajem. Wyszedłem z cienia aby móc cieszyć się sławą jaką niedługo będę już okryty. Wypłać panu redaktorowi premię i niech ma na uwadze dalszą z nami współpracę. Będzie mi ona bardzo przydatna.
- Jeszcze dziś go odwiedzę. Poinformować o tym pana Marcelanę?
- W żadnym razie. Im mniej wie, tym lepiej. Możesz już odejść... Będę rządził tym krajem, ale to tylko połowa sukcesu. Przede wszystkim muszę zdobyć Cristinę. Za wszelką cenę – pomyślał Roberto...
Posiadłość „Gina”.
- Nie podoba mi się ta cała akcja Valdeza w szkole – powiedział zdenerwowany Gino.
- To stary i dobry Valdez. Znowu wkracza do akcji. Nie będzie go łatwo pokonać. Do dziś nie mogę zapomnieć jak łatwo dałem się wtedy złapać... Ten człowiek doprowadził też do tragicznego w skutkach końca mojego brata Leoncia – żalił się Manolo.
- Co ty mówisz wujku? Przecież mówiłeś, że ten człowiek sporo się natrudził zanim cię złapał. Musiał sięgnąć po swoich najlepszych ludzi aby odkryli twoją kryjówkę i zorientowali się w twojej strategii ucieczki, prawda?
- Tak było bratanku. To była z mojej strony taka przenośnia, bo jak wiesz z ich trudem czy bez, ale nie powinienem dać się złapać. Na całe szczęście drugi raz już mu się nie dam.
- Na pewno nikt cię już nie złapie. Wreszcie jest ten gamoń! – powiedział Gino na widok Flavia. Gdzie Cosme?
- Pojechał załatwić jakąś sprawę. Wziął ze sobą broń i pieniądze – stwierdził Flavio.
- On wie co robi. A gdzie Armando? Miałeś mieć na niego oko.
- On też wyszedł...
- Co takiego? Jak to wyszedł? Jest poszukiwany przez policję! Wiedziałem, że on jest w gorącej wodzie kąpany, ale nie sądziłem, że wyjdzie na miasto. Ale z ciebie idiota Flavio!
- Bez nerwów bratanku. Wiem gdzie on mógł pójść. Posłuchaj rady starego wygi. Ten chłopak zawsze kochał swoja matką. Na pewno będzie chciał się z nią skontaktować – zauważył Manolo...
Firma „Veldillo”.
- Pani Roitman... Cieszy mnie wspólna umowa naszych firm – powiedział Miguel. A to moja żona Linda. Jeszcze nie mieliście okazji się poznać.
- Miło mi – zwróciła się do kobiety Linda.
- Cała przyjemność po mojej stronie – stwierdziła Andrea.
- My musimy już jechać, ale jak zwykle Raul jest do pani dyspozycji.
Po chwili...
- Trzeba już skończyć z tym „pan i pani”. Skoro jesteśmy wspólnikami to wszyscy powinniśmy mówić sobie po imieniu – powiedziała Andrea.
- Zgadzam się w zupełności – odparł uśmiechając się Raul.
- Mam do ciebie prośbę i z góry mówię, że nie przyjmuję odmowy.
- Jaką prośbę?
- Zapraszam cię dziś wieczorem na biznesową kolację. Co ty na to?
Mieszkanie Evy Ronderos.
- Kogo licho niesie tak wcześnie? – zdziwiła się Eva słysząc dzwonek do drzwi. Nagle kolana jej się ugięły gdy zobaczyła swojego syna, w okularach słonecznych i w kapturze na głowie aby nikt go nie poznał.
- Nic nie mów mamo. Bądź za godzinę w tym parku. Porozmawiamy na spokojnie. Nikomu o mnie nie mów! Wiem, że węszy tu policja, dlatego muszę być ostrożny. Nikogo nie widziałaś i nic nie słyszałaś. Bądź ostrożna. Wszystko ci wyjaśnię za godzinę. Nie zdradź mnie, bo ja w ciebie wierzę – powiedział Armando szybko wychodząc z mieszkania i upewniając się czy nikt go nie obserwuje i nie śledzi.
- Dzięki Bogu, że on żyje... Ale on nie może tak postępować... Nie może znów prowadzić takiego życia. Muszę mu to wszystko wyperswadować z głowy...
Kancelaria Juana i Antonia.
- Gdzie ten Antonio? Miał tylko skoczyć po bułki do sklepu... Nareszcie wróciłeś. Zgłodniałem – powiedział Juan gdy nagle ktoś mocno uderzył drzwiami. Jednak nie był to jego kuzyn.
- Ja też wróciłem, ale nie jestem Antoniem. Też jestem głodny, ale głodny krwi Juanie Cordillo. Skończę z tobą, bo mam dość patrzenia jak łazisz za moją żoną! – krzyczał wściekły Daniel Marciales.
- Uspokój się człowieku. Już raz porachowałem ci kości, więc nie zaczynaj znowu mi grozić. Wyjdź z mojego biura, bo skończysz w więzieniu. Mam cię po dziurki w nosie...
- A ja ciebie! To nie są czcze groźby panie mecenasie!
- Doprawdy?
- Żebyś wiedział!
Daniel wyciągnął nóż i pokazał, że to co przed chwilą mówił wcale nie było żartem...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 23:10:01 11-01-09, w całości zmieniany 6 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:08:47 11-01-09 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
Lorena wkurzyła się na Marca widząc go z Kariną. Marco próbował jej to wytłumaczyć, ale ona nie dała się przebłagać. Uciekła. Oby uwierzyła mężowi.
Gustawo postraszył dyrektora, że przymknie wszystkich uczni przy których znaleziona narkotyki i będzie coraz częściej kontrolował szkoły. Jak komendant wyszedł to dyrektor trzęsąc portkami zadzwonił do Cosme żądając większej sumy pieniędzy w zamian za milczenie. Cosme postanowił się z nim spotkać. Wszystko się nie układa. I dobrze. Na pewno zechce pozbyć się dyrka, aby nie było kłopotów.
Eduardo zobaczył w gazecie tekst o nim. Nie było tam żadnego miłego słowa tylko same oszczerstwa. Bardzo się zdenerwował. A Roberto jest zadowolony z takiego obrotu spraw. Liczy, że teraz będzie miał 80% poparcia. Będzie robił wszystko aby to mu się udało. Zrobi także wszystko aby zdobyć Cristinę, nie licząc się z tym, że ona jest szczęśliwa z Alfredem.
Andrea zaproponowała Raulowi przejście na ty, a potem zaprosiła go na kolację. Ciekawe czy Raul przyjmie zaproszenie.
Do Evy przyszedł Armando w przebraniu z prośbą o spotkanie. Eva będzie się starała, aby się zgłosił na policję i nie wiódł życia uciekiniera, Na pewno jej się nie uda.
Do kancelarii Juana przyszedł Daniel, mąż Paoli. Chce się odegrać na Juanie. Przyniósł ze sobą nóż, jest żądny krwi. Wydaje się być niebezpieczny. Ciekawe jak to się skończy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 15:28:49 16-01-09 Temat postu: |
|
|
21 ODCINEK
Kancelaria Juana i Antonia.
Juan zachował spokój wobec rozwścieczonego Daniela. Już wiele razy w życiu wystawiony był na znacznie gorsze próby, a na swojej drodze spotykał o wiele gorszych przestępców. Starał się jednak uspokoić przeciwnika.
- Wiesz co robisz? Chcesz dokonać przestępstwa? Tylko pogorszysz swoją sytuację. I tak jesteś już skończony, ale jeśli odłożysz ten nóż, to nie zawiadomię policji i pozwolę ci odejść. Uspokój się i przemyśl to co chcesz zrobić. Jeśli mnie zabijesz, to na pewno nie wygrasz. Wtedy twoja żona tym bardziej uwolni się od ciebie na zawsze – przekonywał go Juan.
- Przestań mnie wkurzać tym swoim prawniczym bełkotem! Jeśli cię załatwię, to nikt już nie pomoże Paoli i ona choćby ze strachu wróci do mnie na kolanach! – krzyczał Daniel.
- Jesteś bydlakiem i jedyne na co zasługujesz to zgnić w więzieniu!
- Przesadziłeś teraz obrońco uciśnionych!
Daniel rzucił się na Juana z nożem, ale Cordillo nie dał się zaskoczyć. Podbił mu rękę, wytrącił nóż, dwukrotnie uderzył mocno w twarz po czym atakujący upadł na ziemię. Ponownie Juan dał Marcialesowi nauczkę. Przybliżył się do niego i spojrzał mu w oczy.
- Jesteś tylko mocny w gębie kretynie. Tym razem jednak nie popuszczę ci tego! Wylądujesz w więzieniu draniu!
Po tych słowach uderzył go raz jeszcze aż tamten stracił przytomność. Widok nieprzytomnego mężczyzny zaskoczył Antonia, który nagle wrócił do kancelarii.
- Co tu się stało?
- Wiele ciekawych rzeczy. Szkoda, że się spóźniłeś. Ten delikwent zaraz pojedzie do więzienia. Skontaktuję się z Gustavo albo z Carlo. Mam go serdecznie dość. Paola w końcu się od niego uwolni – powiedział Juan sięgając po swoją komórkę...
Firma „Veldillo”.
- Zapraszasz mnie na kolację? Zaskoczyłaś mnie? – powiedział zdziwiony Raul.
- Czym? Dla mnie będzie to przyjemność zjeść kolację z takim przystojniakiem. A poza tym dobijamy dzięki temu biznesowego targu. Nie ma w tym nic złego – odparła Andrea.
- Wiem o tym, ale to ja powinienem ciebie zaprosić jako mężczyzna, a nie ty mnie...
- Daj spokój. To nie ma znaczenia... Nie daj się prosić.
- W porządku. Zgadzam się, bo tak pięknym kobietom nie sposób odmówić...
- Nadszedł czas aby go usidlić. Znam jego słabe strony. Raul za bardzo lubi kobiety i wystarczy go lekko nakierować, a zacznie popełniać głupstwa i zapomni o swojej ukochanej żonie – zacierała ręce Andrea.
Park.
Armando musiał być ostrożny. Sporo ryzykował spotykając się z matką w parku pełnym ludzi. Był jednak nie do poznania przez nikogo, oczywiście z wyjątkiem Evy. Kobieta upewniła się, że nikt nie widział jej rozmowy z synem i bezpiecznie udała się na miejsce. Była na czas. Armando czekał na nią siedząc na jeden z ławek.
- Poznałaś mnie – uśmiechnął się Armando gdy Eva bez trudu go odnalazła.
- Matka zawsze pozna swojego syna. Nic w tym dziwnego – odparła Eva.
- Nikt nie może nas widzieć. Zachowaj dystans i nie patrz za siebie. Sporo ryzykuję widując się z tobą, ale muszę ci wyjaśnić kilka spraw.
- Owszem, musisz. Dlaczego uciekłeś? Przecież wytrzymałeś dziesięć lat, zostałoby ci kolejnych dziesięć, a może nawet mniej. Może wyszedłbyś wcześniej za dobre sprawowanie? Teraz jesteś poszukiwany i jeśli cię złapią to już nigdy nie wyjdziesz na wolność! W coś ty się znowu wpakował? Miałeś się zmienić Armando! Zabiłeś człowieka który ci pomógł? Nadal jesteś przestępcą!
- To nie tak mamo... Zadajesz za dużo pytań. Zdarzyła mi się okazja aby uciec, ale odciąłem się od tamtego życia. Przysięgam ci, że to nie ja zabiłem tego strażnika. Przypisują mi tę zbrodnię, ale to nie moja sprawka. Jestem poszukiwany, ale wiem, że mnie nie wydasz. Znajdę sobie jakieś schronienie i więcej o mnie nie usłyszysz. Obiecuje ci, że skończę z tamtym życiem. Chciałem jedynie abyś wiedziała, że żyję i wyjaśnić dlaczego uciekłem. Wbrew temu co mówiłem, ja tam naprawdę przeżywałem piekło! Musiałem się wydostać, bo nie wiadomo czy przeżyłbym tam kolejne pół roku...
- Źle zrobiłeś... Jeśli wpadniesz, wszystko się skończy... Ja już nie mam siły aby znów to znosić. Nie będę wiecznie żyła i nie tak to miało wyglądać Armando. Ty nie możesz znów być taki jak dawniej. Nie krzywdź Vellasquezów. Nie zbliżaj się do nich. Nie próbuj kontaktować się z Vicky, bo będę musiała cię wydać. Nie zrobię tego tylko wtedy gdy mi obiecasz, że znikniesz... Ja mam tego dość. Powinieneś oddać się w ręce policji Armando. Tak nie może być...
- Nie wrócę do więzienia. Skończyłem z tamtym życiem. Zawsze będę cię kochał. Nie trać we mnie wiary, a będzie dobrze... Czas na mnie. Jeszcze się spotkamy.
- Zaczekaj!
- Nie patrz w moim kierunku. Wracaj spokojnie do domu jakby nigdy nic. Nie widziałaś mnie i nie wiesz gdzie jesteś. Pamiętaj o tym – rzucił na koniec Armando oddalając się...
- Do czego to doszło... Muszę kryć własnego syna... przestępcę i uciekiniera – zamyśliła się Eva...
Jakiś czas później.
Komisariat policji.
Gustavo i jego ludzie przyprowadzili skutego Daniela na komisariat. Tam miał zaczekać na przesłuchanie, ale kwestia jego zamknięcia była oczywista.
- Dobrze, że nic ci nie zrobił. Marciales to recydywa. Takie kanalie jak on trzeba trzymać pod kluczem – powiedział Gustavo.
- Zaatakował mnie z nożem, więc musiałem się bronić – odparł Juan.
- Zgromadzimy zarzuty przeciwko niemu. Wcześniej już siedział, ale wyszedł za dobre sprawowanie. Teraz tak szybko nie opuści murów więzienia. Odpowie za próbę zabójstwa.
- Doskonale. Jego żona Paola wreszcie się od niego uwolni. Bez trudu dostanie rozwód. Będzie mogła zeznawać i jeszcze bardziej go pogrążyć.
- Dokładnie tak. Za maltretowanie i pobicie na pewno się nie wywinie. Po raz kolejny mnie zadziwiasz przyjacielu. Dzięki temu mniej na świecie takich gnojków jak on.
- Drobiazg. Przez lata nauczyłem się bronić swojej rodziny przed gorszymi typami niż on. Nic mnie już nie zaskoczy. A tam Carlo kogo przesłuchuje?
- Chłopaka mojej córki. Podejrzewamy go o sprzedaż narkotyków na terenie szkoły. Jest twardy i nic nie chce mówić. Zdenerwowałem się i teraz bierze się za niego Carlo. Może on coś wskóra – stwierdził poirytowany Gustavo...
- Współczuje ci, ale mam nadzieje, że Rosita nie jest w to zamieszana.
I jeszcze ta ucieczka Armanda... Macie jakiś trop? – spytał z zaciekawieniem Juan.
- Zaszył się gdzieś, ale dorwiemy go. Ta ucieczka nie była przypadkowa. Może powiesz, że mam paranoję, ale nie zdziwiłbym się gdyby jacyś ludzie z przeszłości stali za jego ucieczką z więzienia...
Po chwili do rozmawiających dołączył Carlo. Był zadowolony z przebiegu przesłuchania.
- Powiedział coś?
- W dalszym ciągu idzie w zaparte. Twierdzi, że to nie jego narkotyki i że ktoś mu je podrzucił. W tą bajkę i tak nikt mu nie uwierzy. Cały czas broni Rosity i mówi, że ona nie miała o niczym pojęcia. Zwala winę na swoich kolegów – zauważył Carlo.
- Twardy jest, ale dowody są niepodważalne. Rosa nie będzie się z nim więcej zadawać. Zmieni szkołę i to natychmiast – powiedział Valdez.
- Alex Ribero powiedział jeszcze coś co mnie zastanowiło. Stwierdził, że wiele o narkotykach mógł wiedzieć dyrektor tej szkoły. Podobno miał przyzwolenie na takie akcji i wcale nie karcił za to swoich uczniów.
- Wiedziałem, że ten człowiek nie jest czysty! To grubsza sprawa niż myślałem. Będę musiał raz jeszcze pogadać z tym Hernandezem. Tym razem wszystko mi wyśpiewa. Dowiem się prawdy choćby była dla mnie i dla mojej córki bardzo bolesna...
Tymczasem...
Cosme i Gino razem pojechali spotkać się z dyrektorem szkoły w jego własnym mieszkaniu. Gino miał już dość siedzenia i patrzenia na wszystko
z boku. Sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli, a świadków ich przestępstw było już zbyt wielu.
- W końcu się pan zjawił. Ma pan pieniądze? – zapytał dyrektor.
- Mam panie Hernandez choć wcale pan na to nie zasłużył – odparł Cosme.
- A ten człowiek to kto?
- Twój szef baranie. To ja cię opłacam, a ty mnie zawiodłeś! – zdenerwował się Gino.
- Policja niczego się nie dowie! Zajmijcie się lepiej tym chłopakiem Rosity Valdez. Jeśli on zacznie sypać, to wszyscy będziemy zgubieni! Zapłaćcie mi, a ja zniknę!
- W porządku. Pieniądze są w tej walizce – oznajmił Gino. Wyjedziesz
z kraju i tak będzie najlepiej.
- Wiedziałem, że z wami można prowadzić interesy. Dziękuję!
- Chwileczkę! Otworzysz walizkę jak pójdziemy. Chyba wytrzymasz jeszcze tą minutę...
Hernandez sprawdził walizkę nie otwierając jej. Była ciężka, więc uwierzył, że jest w niej duża ilość pieniędzy.
- Na nas już czas Cosme. Zapewniam cię dyrektorze, że ta sumka starczy ci na długą podróż – powiedział na koniec Gino.
Gino i Cosme wyszli kilka kroków poza jego mieszkanie. Nagle Gino stanął i spojrzał raz jeszcze w kierunku domu.
- Na pewno zadziała? – zapytał.
- Kwestia dwudziestu, dwudziestu pięciu sekund. Bez obaw – odparł tajemniczo Cosme.
Tymczasem dyrektor szybko zaczął otwierać walizkę. W środku jednak czekała na niego niespodzianka. Ciężarem nie były pieniądz, lecz tykająca bomba. Rozpoczęło się odliczanie ostatnich pięciu sekund. Było już za późno na reakcję.
- Mój Boże! – krzyknął tylko Hernandez po czym ładunek eksplodował
w jego rękach. Zginął na miejscu.
Eksplozja momentalnie wzbudziła zainteresowanie i strach wśród sąsiadów. Gino i Cosme nie mieli już tam nic do roboty.
- Rozerwało go na strzępy. Gdybyśmy byli w tym pokoju razem z nim, również moglibyśmy zginąć – stwierdził uśmiechając się Cosme.
- Ryzykowny plan, ale jak zwykle perfekcyjny. Byłem ciekaw co wykombinujesz tym razem. Nasz wspólnik właśnie sobie wyleciał w długą podróż do samego piekła – śmiał się Gino...
Centrum mody.
Monika chciała zapomnieć o swoich problemach z ojcem i w ramach relaksu postanowiła odwiedzić Marco. Jednak zastała go w dość ponurym nastroju.
- Co się stało? Wyglądasz jakby przejechał cię pociąg? Gdzie twoje modelki? Gdzie Karina? – spytała Monika.
- Lepiej nie pytaj. Dzisiaj wszystkie mają wolne – odparł Marco.
- Co z tobą?
- Lorena zrobiła mi niezłą awanturę. Jest zazdrosna, ale ja nie zrobiłem przecież nic złego...
- O co poszło?
- Zobaczyła mnie jak przytulałem Karinę...
- Nieźle... Karina to piękna kobieta. Twoja żona ma prawo być zazdrosna. Mam tylko nadzieję, że ciebie z nią nic nie łączy...
- Za kogo ty mnie uważasz? Z nią łączy mnie tylko przyjaźń. To ona mnie kokietuje... Jest zdolna i być może zostanie świetną modelką, ale jest w niej też coś dziwnego. Nie mogą jej rozgryźć do końca – zastanawiał się Marco.
- Uważaj, bo z jej urodą wielu mężczyzn może zgłupieć. A ty masz żonę i lepiej się z nią pogódź.
- Zrobię co w mojej mocy, ale może ty byś tak z nią porozmawiała? Uświadom jej, że mnie z moimi modelkami łączy jedynie praca...
- Pogadam z nią, ale niczego nie obiecuję. Wszystko jest i tak w twoich rękach – stwierdziła Monika...
Rezydencja Vellasquezów.
- Już jesteśmy. Możemy odebrać Diega – powiedziała Linda która razem z mężem przyjechała do rezydencji. Ich synek przebywał bowiem razem z babcią.
- I po co przyjechaliście tak wcześnie? Ja i Alfredo doskonale dajemy sobie radę. Diego to wspaniały dzieciak i nie sprawia nam żadnych problemów. Poza tym mój wnuk ma już 12 lat i staje się coraz bardziej samodzielny – zauważyła Cristina.
- To prawda. Wyrósł na bardzo mądrego chłopca – wtórował jej Alfredo. Muszę jechać do Claudii. Chciałbym ją odwiedzić.
- Jeśli to nie problem to pojechałabym razem z tobą i Diegiem – powiedziała Linda.
- Żaden problem... Pójdę po samochód.
Kilka minut później Alfredo wyjechał razem z Lindą i Diegiem. Miguel został w rezydencji aby porozmawiać z matką.
- To nawet dobrze się składa, że wyjechali, bo chciałbym z tobą porozmawiać mamo na osobności – zwrócił się do Cristiny Miguel.
- O co chodzi synku?
- O Roberto Vellasqueza. Czy ciebie coś z nim łączyło w przeszłości?
Biuro Roberto Vellasqueza.
Biuro stało się dla Roberto nie tylko miejscem pracy, ale i spania. W pewnej chwili położył się na kanapie i uciął sobie krótką drzemkę. Nagle w śnie zobaczył swojego brata Jose Manuela!
- Co ty tu robisz? Przecież ty nie żyjesz! – przeraził się Roberto.
- Chcesz znowu namieszać w mojej rodzinie! Chcesz skrzywdzić Cristinę tak samo jak ja ją skrzywdziłem! Nie zrobisz tego! – ostrzegał Jose Manuel.
- O co ci chodzi? Ja ją zawsze dobrze traktowałem. Kocham ją w przeciwieństwie do ciebie.
- Jeśli ją kochasz to wyznaj jej prawdę. Ja wziąłem na siebie morderstwo którego ty dokonałeś!
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj. To ty zabiłeś ojca Cristiny, nie ja... Do końca życia wyrzuty sumienia nie dadzą ci spokoju. Gdy prawda wyjdzie na jaw, nie tylko nie zostaniesz prezydentem, ale Cristina znienawidzi cię na dobre!
- Nikt się nigdy nie dowie!
- Strzeż się braciszku. Nigdy nie byłe lepszy ode mnie i nigdy nie będziesz. Ja w swoim życiu nikogo nie zabiłem własnymi rękami, a twoje ręce są splamione krwią... I ty chcesz być prezydentem? Śmiechu warte braciszku...
Jose Manuel śmiał się głośno, ale po kilku sekundach jego głos coraz bardziej się oddalał aż w końcu zniknął. Roberto obudził się z koszmarnego snu.
- Dlaczego ta stara sprawa wciąż mnie prześladuje? Wszyscy są przekonani, że w 1981 roku to Jose Manuel zabił don Rodofa. Prawda nigdy nie może wyjść na jaw. Nigdy! – zamyślił się Roberto...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 19:53:06 18-01-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:09:17 18-01-09 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
Juan doskonale poradził sobie z Danielem, a ten trafił do więzienia.
Alex jest przesłuchiwany przez policję i zwalił winę na paru swoich koleżków i na dyrka A Rosity nie wydał. Mimo tego Gustawo nadal jest gotowy przenieść córkę do innej szkoły.
Tymczasem dyrektor spotkał się z Ginem i Cosme. Czekał na pieniądze, a tu niespodzianka. Dostał wystrzałowy prezent.
Raul przyjął zaproszenie Andrei. Biedny, powoli wpadnie w jej sidła.
JM odwiedził braciszka we śnie i zaczął mu grozić. Roberto musiał zbudzić się zlany potem. Szkoda, że nie widziałam jego miny |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22:40:34 22-01-09 Temat postu: |
|
|
22 ODCINEK
Biuro Roberto Vellasqueza.
Roberto usiłował wymazać z pamięci i zapomnieć bolesne słowa Jose Manuela, ale nie dał rady. Dobrze wiedział, że słowa jakie wypowiedział w śnie jego brat były prawdziwe. Myślami wrócił do tamtego dnia kiedy to zabił ojca Cristiny.
1981 rok...
- Muszę z panem porozmawiać don Rodolfo – powiedział Roberto.
- Kim jesteś? Nie znam cię – odparł mężczyzna.
- Jestem człowiekiem który może panu pomóc w rozwiązaniu niejednego problemu.
- Nie bardzo rozumiem...
- Pańska córka wyszła za mąż za Jose Manuela Vellasqueza i popełniła największy błąd swojego życia...
- Wiem o tym. Ten człowiek ma pieniądze, ale nie kocha Cristiny. Spodobała mu się, bo jest młoda i piękna, ale on ją manipuluje, bo wie, że jest jeszcze zbyt naiwna. Poza tym ten człowiek jest od niej o wiele lat starszy.
- Zgadzam się z panem. Cristina nie zasługuje na takiego męża. Dlaczego pan nic nie zrobi?
- Próbowałem już powstrzymać tą farsę na wiele sposobów, ale nie udało się. Moja córka jest zaślepiona tym człowiekiem. Dopięła swego i wzięła ślub z tym przeklętym Vellasquezem. Jestem pewien, że ten człowiek to zwykła gnida, a może nawet i przestępca! Ale po co ja to panu mówię. Nawet nie wiem kim pan jest i dlaczego interesują pana problemy mojej córki...
- Już wyjaśniam don Rodolfo. Ja jestem zakochany w Cristinie i zrobię wszystko aby pomóc i otworzyć jej oczy...
- Młodzieńcze przedstaw się, bo nadal nie wiem z kim rozmawiam...
- Jestem bratem Jose Manuela Vellasqueza. Nazywam się Roberto Vellasquez.
- Co takiego? Jesteś bratem tego człowieka?
- Tak, ale bardzo się od niego różnię...
- Wynoś się stąd natychmiast!
- O co panu chodzi? Przecież mówię, że jestem inny... Ja naprawdę kocham Cristinę...
- Nigdy w to nie uwierzę! Jesteś w zmowie z bratem! Każdy Vellasquez jest taki sam. Nie wierzę w ani jedno twoje słowo! Wynoś się!
Don Rodolfo wyciągnął pistolet i kazał wynosić się swojemu rozmówcy z jego terytorium. Ten jednak zbliżył się nie bojąc się, że mężczyzna może go zastrzelić.
- Dlaczego pan mi grozi? Ja jestem inny i kocham pana córkę! Tak trudno to zrozumieć? – pytał błagalnym tonem Roberto.
- Nie bądź dzieckiem. Myślisz, że zdobędziesz moje zaufanie łagodnością? Moja córka nie będzie ani z Jose Manuelem ani z tobą. Ja lubię prawdziwych mężczyzn i chociaż nienawidzę twojego brata, to on jest jednak silny i zapewne zawsze był mocniejszy od ciebie. Nie pochlebiam jego metod, ale potrafił zdobyć, a ty próbujesz się jedynie wkupić w moje łaski. Pożałowania godny widok...
Tego już było za wiele dla Roberto. Naciśnięto mu na odcisk, bo nienawidził kiedy mówiono, że jest gorszy od brata.
- Nie będzie mi pan mówił, że jestem gorszy od Jose Manuela, bo ja jestem od niego lepszy!
Roberto rzucił się na ojca Cristiny i mężczyźni przez dobrą chwilę szarpali się z bronią. W pewnym momencie pistolet wystrzelił, a don Rodolfo osunął się na ziemię.
- Coś ty zrobił – jęknął...
- To co do mnie należy! Nikt nie będzie mi mówił, że jestem gorszy!
Roberto sięgnął po leżący na ziemi pistolet i jeszcze dwukrotnie strzelił do rannego. Zabił go na miejscu. Ta chwila furii spowodowała, że popełnił zbrodnię.
- Upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu. Załatwiłem tego krnąbrnego idiotę, a na dodatek policja na pewno powiąże to zabójstwo z Jose Manuelem. Cristina z rozpaczy wpadnie w moje ramiona – cieszył się Roberto...
Vellasquez wrócił myślami do teraźniejszości. To co zrobił ciągle do niego wracało, za każdym razem ze zdwojoną siłą.
- To zamknięta sprawa. Nikt się o tym nie dowie, a mój brat nie żyje od wielu lat. Warto było wtedy odejść w cień i powrócić teraz po latach. Odsunę od Cristiny tego idiotę Alfreda i ponownie zdobędę jej serce. To moja misja, nawet ważniejsza od bycia prezydentem – zamyślił się Roberto...
Rezydencja Vellasquezów.
- Czy mnie coś łączyło z Robertem? Nie rozumiem pytania. Przecież to mój szwagier – powiedziała zdziwiona Cristina.
- Dobrze wiesz mamo, że nie o to pytam. Wujek od lat okazywał ci uczucie. Nie udawaj, że tego nie zauważyłaś – odparł stanowczo Miguel.
- Chyba żartujesz. Jakie uczucie?
- Powiedz prawdę... Czy rywalizował z ojcem o ciebie? Jak to było między wami?
- Dobrze. Skoro chcesz wiedzieć, to powiem ci prawdę. Roberto zawsze podkochiwał się we mnie. Nawet wtedy gdy byłam już żoną twojego ojca. Gdy Jose Manuel dowiedział się o tym, wyrzucił brata z domu i kazał mu opuścić kraj. A później Roberto zniknął i nie miałam pojęcia jak spędził kolejne lata...
- Czy jego powrót coś zmienia? Czułaś coś do niego?
- Z początku czułam do niego sympatię, ale zawsze wydawał mi się tajemniczy. Teraz tym bardziej nie wiem co chodzi mu po głowie. I te jego plany polityczne... to mnie bardzo niepokoi. Roberto nigdy nie był taki jak Jose Manuel, ale jest w nim coś dziwnego. Nie martw się Miguel. Ja mam męża i nawet jeśli twój wujek wciąż coś do mnie czuje, to gwarantuje ci, że nie ma szans. Ja kocham Alfredo i jestem z nim szczęśliwa jak nigdy – zapewniła Cristina.
- Wiem o tym, ale uważaj mamo. Nie chcę aby ten powrót Roberto spowodował, że znów będziesz cierpieć. Tego bym nie zniósł – stwierdził Miguel...
Komisariat policji.
- Poinformowałem Paolę, że jej mąż jest już za kratkami. Odetchnęła z ulgą. Teraz bez trudu dostanie rozwód. Wreszcie będzie mogła ułożyć sobie na nowo życie – stwierdził Juan.
- Dobre i to. Chociaż jedna pozytywna wiadomość. Jednak złapanie Marcialesa jest niczym w porównaniu do moich problemów. Ci ludzie powiązani z Jaguarem cały czas chodzą mi po głowie. Na dodatek Armando Perez zapadł się pod ziemię. Moi ludzie moją oko na dom Evy Ronderos, Carlo strzeże Vicky jak oka w głowie, ale ten człowiek nie jest głupi. Na pewno czeka na odpowiedni moment aby zaatakować. Póki co zaszył się w jakimś miejscu. Nie zdziwiłbym się gdyby pomagali mu w tym owi wysłannicy Leoncia Peny – rozkładał bezradnie ręce Gustavo.
- Zaczynam wierzyć w tą całą historię. Boję się, że demony przeszłości znów wracają. Naśladowcy Jaguara swoją drogą, a oprócz nich zjawił się także brat Jose Manuela Vellasqueza, który chce zostać prezydentem. Ten człowiek jeśli ma choć milimetr tej samej krwi co jego brat, to na pewno jest zepsuty. I tego boję się najbardziej...
- Właśnie. Robimy co możemy, ale nie daję rady. Szkoda, że wyjechał stąd jakiś czas temu Gerardo Alvarez. To wspaniały policjant i sądzę, że w trójkę razem z Carlo moglibyśmy nad tym wszystkim zapanować. On znał słabe punkty Santiago Marcelany, tego przeklętego bossa narkotykowego, który nadal sobie kpi z policji i także jest na wolności. A do tego ta cała afera z narkotykami w szkole mojej córki. Kilku uczniów usłyszy zarzuty, ale musiałem wypuścić stąd Alexa Ribero. Chcę sprawdzić czy nie popełni jakiegoś błędu, bo jestem pewien, że siedzi w tym po uszy, ale jednocześnie jest pionkiem w jakiejś większej akcji. Mam tylko nadzieję, że nie będzie więcej zbliżał się do Rosity, bo mnie popamięta... Carlo pojechał ściągnąć tu dyrektora tego liceum. Ten człowiek musi zacząć mówić, bo założę się, że również maczał w tym palce...
Po chwili do rozmawiających dołączył Carlo. Miał nieciekawą minę i był bardzo zdenerwowany.
- Nie zastałeś Hernandeza? – zapytał Valdez.
- Zastałem, ale tylko jego części. Ktoś wykonał na nim wyrok. W jego mieszkaniu wybuchła bomba. Hernandez zginął na miejscu – oznajmił Carlo.
- Oszaleję! To nie jest przypadek! Ta cała afera sięga wyżej niż sądziłem...
Mieszkanie Moniki i Raula.
- Idę odwiedzić Lorenę. Ma problemy z mężem i muszę z nią pogadać. Wiesz takie poważne babskie rozmowy o których ty kochanie nie masz niestety zielonego pojęcia – powiedziała Monika.
- Dziękuję za uznanie – odparł Raul poprawiając przed lustrem krawat. Powiedz Lorenie żeby rzuciła tego modela. Współczuję tej kobiecie. Ten typek w swojej pracy myśli jedynie dolną częścią ciała zamiast głową...
- Nigdy go nie polubisz prawda?
- Ja go bardzo lubię. Ma przynajmniej podobne preferencje co ja. Kocha piękne kobiety...
- Z tobą nie można wytrzymać. A ty gdzie się tak stroisz?
- Mam firmową kolację...
- A to ciekawe skoro zarówno Miguel jak i Luisa nic mi o tym nie mówili...
- Bo ja mam kolację solo z Andreą Roitman. To prawdziwa kobieta interesu i do tego piękna. Jesteś zazdrosna.
- Bardzo... Kiedy mnie zechcesz z nią zdradzić, to najpierw o tym poinformuj. A nasze dzieci znów będziesz musiał odwieść na kilka godzin do rezydencji. Nie zapomnij o tym...
- Wszystko na mojej głowie jak zwykle. Od lat jest tak samo – kiwał głową zniecierpliwiony Raul...
Mieszkanie Claudii.
- Cieszę się, że wszystkim z waszej rodziny tak dobrze się układa. Ja również nie narzekam. Mój synek jest dla mnie wszystkim i zawsze będzie mi przypominał Enrique. Jest tak samo wspaniały jak on – opowiadała ze łzami w oczach Claudia.
- W jego żyłach płynie przecież ta sama krew. Nic dziwnego, że jest taki cudowny. A do tego ma wspaniałą mamę. Nigdzie nie znalazłby lepszej – stwierdziła Linda.
- Od razu znaleźli wspólny język z twoim Diegiem. Mam nadzieję, że zostaną takimi przyjaciółmi na całe życie jak my...
- Z pewnością tak będzie. Przyjaźń jest w życiu najważniejsza...
- Tak, to prawda – wtrącił Alfredo. Ale nie można przestawać wierzyć w miłość i mam nadzieję, że w końcu znajdziesz córciu kogoś kto będzie wspaniałym ojca dla twojego syna, a mojego wnuka...
- Tato nie zaczynaj...
- Jesteś jeszcze młoda i wszystko przed tobą. Więcej wiary i inne podejście sprawią, że znów się zakochasz. Stworzysz równie szczęśliwą rodzinę jak Linda z Miguelem...
Firma „Veldillo”.
Esteban przeglądał właśnie jakieś dokumenty firmy gdy niespodziewanie odwiedziła go Patricia.
- Co ty tu robisz? – zdziwił się mężczyzna.
- Zadam ci jedno pytanie i liczę na szczerą odpowiedź. Nie mogłam już dłużej wytrzymać! – krzyczała zdenerwowana Patricia.
- O co ci chodzi? Może zniżysz głos, bo tu wokół też pracują inni ludzie.
- Guzik mnie to obchodzi. Odpowiedz mi czy to ty wynająć tego mężczyznę aby mnie zlikwidował?
- Jakiego mężczyznę? Oszalałaś?
- To ty wynająłeś go aby mnie zastraszył i kazał milczeć? Nie chcesz żeby ktokolwiek dowiedział się o twoich konotacjach rodzinnych z Fernandem Ayalą? Jesteś taki sam jak on! Jak mogłeś!
- Kobieto opanuj się! Nie wiem o czym mówisz! – tłumaczył się zakłopotany Esteban...
Tymczasem...
- Jesteś pewien, że nikt cię nie śledził? – zapytał podejrzliwie Cosme wyciągając pistolet.
- Nie mam policyjnego ogona. Przecież ten las to bezpieczne miejsce. Nie pierwszy raz tu się spotykamy – odpowiedział Alex.
- Na pewno wypuścili cię z nadzieją, że zrobisz jakiś błąd. Nie sypnąłeś, więc będziesz żył. Ale uważaj chłopcze. Pracujesz dla ludzi którzy nie wybaczają zdrady...
- Wiem o tym. Co mam robić w sprawie Rosity?
- Na razie się do niej nie zbliżaj. Jej ojciec jest na ciebie wściekły. W odpowiednim czasie gdy wszystko już ucichnie, zareagujesz...
- Jak?
- Zobaczymy czy przeniosą ją do innej szkoły. Jeśli tak będziesz działał na odległość. Ukradkowe spotkania, narkotyki poza obrębem szkoły, a później namówisz ją aby opuściła dom...
- Co takiego?
- To co słyszysz. Zostaniesz sowicie wynagrodzony, ale masz robić to co powiem. Działaj powoli jeśli nie chcesz wpaść. A teraz spadaj stąd, bo nie chcę niespodzianek! Skontaktuje się z tobą za jakiś czas...
- Już mnie nie ma...
- Jeszcze nie tym razem... Ten idiota jeszcze się przyda. Nie mogę zlikwidować go teraz, bo dwa zabójstwa ludzi z jednego kręgu w tak krótkim czasie spowodowałyby lawinę podejrzeń. Ale gdy tylko ta marionetka wykona swoje zadanie, z chęcią się go pozbędę i sam zajmę się tą małą – pomyślał zadowolony Cosme...
Posiadłość „Gina”.
Gino spędził kolejną upojną noc z Kariną. Dziewczyna miała dobry humor po tym jak skłóciła Marco z Loreną. Nie mogła narzekać także na swoją karierę, która nabierała tempa. Dlatego chętnie wracała do swojego kochanka, bo pożądanie to jedyna rzecz która nią z nim wiązała. Ale i Gino nie był bezinteresowny. Miał już wobec niej swoje plany.
- To prawda kochanie, że jesteś blisko rodziny Vellasquezów? – zapytał.
- Tak skarbie. Znam ich dzięki Monice, ale czemu pytasz? – odparła zdziwiona dziewczyna.
- Mam pewne porachunki z tą rodziną. Dlatego zwracam się do ciebie z ogromną prośbą. I jest to nietypowa prośba, bo wiem jak bardzo mnie kochasz. Zapewne się nie zgodzisz, ale...
- Mam kogoś uwieść? Kochanie ja nie mogłabym uwodzić innego mężczyzny. Ty jesteś dla mnie najważniejszy...
- Tak właśnie myślałem...
- Ale daj mi dokończyć. Dla ciebie zrobię wszystko, więc mów śmiało.
- Chodzi o to kochanie, że musisz uwieść Miguela Vellasqueza i rozdzielić go z jego żoną Lindą – stwierdził Gino.
Karina nie wiedziała co powiedzieć. Była nie tyle zaskoczona, co rozbawiona słowami kochanka...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 23:34:51 28-01-09, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:22:03 27-01-09 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
Roberto zabił ojca Cristiny, bo tamten powiedział, że jest gorszy od JM. Nieźle. Przez tyle lat wszyscy sądzili, że to JM stoi za tym morderstwem. Roberto chce zdobyć Cristinę za wszelką cenę. On ma jakąś obsesję. On kwalifikuje się do leczenia psychiatrycznego.
Gustawo jest bezradny. Musiał wypuścić Alexa, aby ten zrobił jakiś błąd. Niepokoi się także tymi naśladowcami Jagusia. Carlo też zaczął już w to wierzyć. Poza tym dyrko został zabity. Podejrzewają, że to jakaś grubsza sprawa.
Alex i Cosme spotkali się w lesie. Cosme podał mu dalsze instrukcje jak ma postępować z Rositą. Alex jest tylko pionkiem w grze, jak nie będzie potrzebny to go wyeliminują. Potem Cosme sam zajmie się tą sprawą. Rosita jest w niebezpieczeństwie.
Karina jest zadowolona, że skłóciła Lorenę i Marca. Przyszła do Gina, żeby się z nim zabawić. Kochanek miał do niej prośbę, żeby uwiodła Miguela i rozdzieliła go z Lindą. Myśli, że ona się nie zgodzi bo ciągle zapewnia go o swojej miłości. Gdyby wiedział. Karina była rozbawiona. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:58:44 29-01-09 Temat postu: |
|
|
23 ODCINEK
Posiadłość „Gina”.
Karina śmiała się jeszcze dobrą chwilę, ale po chwili spoważniała. Spojrzała na kochanka i zamarła. Nie wiedziała co mu odpowiedzieć. Nigdy nie spodziewała się, że to właśnie on wepchnie ją w ramiona Miguela – mężczyzny o którym rzeczywiście marzyła.
- Z czego się śmiejesz? Wiem, że to dość nietypowa propozycja. Przecież jesteś jedyną kobietą na której mi naprawdę zależy. Zapomnijmy lepiej o tej rozmowie. Palnąłem głupstwo. Wybacz mi – powiedział Gino.
- Zaczekaj kochanie... To nie jest głupi pomysł. Mogę uwieść tego całego Miguela. Kocham tylko ciebie, ale zrobię to, bo twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. Dzięki twojej miłości i wsparciu rozwinęłam skrzydła. Musimy sobie pomagać. Jeśli ty masz w tym jakiś interes, ja ci to ułatwię. Mam tylko nadzieję, że nie interesujesz się żonką tego Miguela, co? – zapytała Karina.
- Skądże znowu. To piękna kobieta, ale tylko ty się dla mnie liczysz. Naprawdę mogłabyś to dla mnie zrobić?
- Naturalnie. Uwodząc tego Miguela będę myśleć o tobie. To będzie bardzo przyjemne...
- Nie wątpię, ale gdy pomyślę, że będziesz całowała innego mężczyznę to aż ciarki po mnie przechodzą...
- Daj spokój kochanie. Zawsze byłam i będę tobie wierna. Nigdy nie pomyślałbym o szukaniu szczęścia w innych ramionach niż twoje...
- Twoje słowa działają na mnie jak balsam... Niedługo wtajemniczę cię w swój plan. Teraz mam kilka spraw do załatwienia. Na pewno wujek Manolo jest głodny.
- Nadal dokarmiasz tego idiotę? Przecież on ma mózg pięciolatka?
- Kochanie tyle prosiłem cię abyś mówiła o nim z szacunkiem! To człowiek z mojej rodziny i brat mojego ojca!
- Dobrze już dobrze... Ten kretyn sam wepchnął mnie w ramiona Miguela. Z radością będę go uwodzić, bo mam cię już serdecznie dość Gino. Poza gorącym seksem nic nas przecież nie łączy – pomyślała Karina.
- Dobra z niej aktorka, ale będę musiał ją mieć na oku. Gdyby tylko mogła zdradziłaby mnie z pierwszym lepszym – westchnął Gino...
Firma „Veldillo”.
Esteban nie mógł uwierzyć, że Patricia podnosi na niego głos w jego własnym gabinecie.
- Jestem porządnym człowiekiem i nikogo na ciebie nie nasłałem! O co ci chodzi? – wściekał się Esteban.
- Ten ktoś kto mnie zaatakował był zbyt mało dyskretny. Powiedział, że mam się trzymać z daleka od ciebie i spraw z tobą związanych! Przecież nie zmyślam! Wiem dlaczego tak postępujesz? Jesteś tak samo podły jak Fernando! Nic dziwnego, przecież niedaleko pada jabłko od jabłoni! – odparła Patricia.
- Masz na mnie jakieś dowody? To idź na policję. Ja nigdy nie wystąpiłbym przeciwko żonie mojego kuzyna, wiec daruj sobie obrażanie mnie. Mam mnóstwo pracy, więc wybacz, ale nie mogę poświęcić ci ani minuty dłużej!
- Dowiem się kto za tym stoi i nie będę siedzieć cicho jak chciał twój człowiek! Jeżeli to ty próbowałeś mnie usunąć, drogo za to zapłacisz Esteban! – rzuciła na koniec Patricia.
- Zawsze były z nią problemy. Nie potrafi siedzieć cicho. Ta idiotka może wszystko popsuć! – uderzył pięścią w stół zdenerwowany Esteban...
Mieszkanie Loreny i Marco.
Po kłótni z Loreną Marco więcej czasu spędzał w pracy niż w domu. Żona nie zamierzała mu tak łatwo wybaczyć i nie słuchała jego wyjaśnień. Zgodnie z umową w sukurs mężczyźnie przyszła Monika która odwiedziła przyjaciółkę.
- Wiesz, że przede mną nic się nie ukryje... Masz zapewne tak smutną minkę z powodu swojego męża? – spytała Monika.
- Jak wiesz to po co pytasz? Przyszłaś go zapewne bronić? – odparła przybita Lorena.
- Uspokój się. Przyszłam spokojnie z tobą porozmawiać. Przecież wiesz jak bardzo cię kocha. Marco nie widzi świata poza tobą. Już wiele lat jesteście małżeństwem i nigdy cię nie zdradził. Otacza się w pracy pięknymi kobietami, ale to nic nie znaczy. Zawsze był wobec ciebie w porządku. On nie należy do grona tych mężczyzn którzy potrafiliby wyciąć tak podły numer. Uwierz mi...
- Sama nie wiem co mam o tym myśleć...
- Daj mu szansę. Na pewno ci wszystko wyjaśni. Przecież tak naprawdę do niczego między nim a tą dziewczyną nie doszło. Pogódź się z nim.
- Bez niego jest mi ciężko, ale nie dam mu tej satysfakcji. Jak przyjdzie to z nim pogadam. Sama się stąd nie ruszę.
- Jak chcesz... Trwałe i silne małżeństwo to podstawa. Widzisz mój Raul to typ kobieciarza, ale mimo wszystko wierzę mu, bo wiem, że ja i dzieci jesteśmy dla niego najważniejsi – zapewniała Monika...
Restauracja.
Raul wyszykował się na spotkanie z Andreą i mimo iż wciąż nie bardzo wiedział dlaczego został zaproszony na tą kolację, cieszył się z niej. Zawsze doceniał piękne kobiety i nie miał nic przeciwko temu spotkania. Tymczasem kobieta tylko czekała na moment aby usidlić Vellasqueza. Spodobał się jej od pierwszego spotkania. Wynajęła część sali aby jeszcze bardziej mu zaimponować.
- I po co ta cała otoczka? Czuję się onieśmielony – wyznał Raul.
- Daj spokój. Ty się zgodziłeś, ja zapraszałem, więc stawiam warunki – śmiała się Andrea.
- A więc to tak...
- Nie martw się. Wiem, że masz żonę i jesteś jej wierny, ale chyba nie będzie na ciebie zła z powodu jednej kolacji ze wspólniczką?
- Skądże znowu...
- Musimy się lepiej poznać. Mam nadzieję, że moja firma i firma twojej rodziny będą mogły prowadzić wspólne interesy jeszcze przez wiele lat. Zapewnimy sobie miejsce na szczycie. Proponuje abyśmy za to właśnie wypili pierwszy toast!
- Czemu nie? Trzeba dążyć do doskonałości. W każdym aspekcie życia, także w biznesie. Za sukcesy!
- Już niedługo sprawię, że zapomnisz o żonie – cieszyła się Andrea...
Tymczasem...
Gustavo i Carlo przyjechali aby zbadać okoliczności śmierci Rubena Hernandeza. Zaszokował ich widok spustoszonego wybuchem pokoju dyrektora. Ciało było zwęglone i w okropnym stanie.
- Miałeś rację. Nic z niego praktycznie nie zostało. To był wyrok. Robota profesjonalisty. Jego śmierć nie jest przypadkowa. To wszystko zaczyna się ze sobą łączyć. Mamy do czynienia z wielką aferą. Wracają pierwsze lata mojej pracy jako komendanta. Istne piekło na ziemi! – denerwował się Gustavo.
- Ludzie powiązani z Jaguarem? – spytał Carlo.
- Nie wiem... Nie wiem... Tu chodzi o tą grubą aferę z narkotykami. Hernandez wiedział zbyt dużo, więc go sprzątnięto. Ale może coś w tym jest. Może chodzi im o moją córkę? Może przez nią próbują się zemścić i zniszczyć mnie? Ktoś tym steruje... Pomyśl Carlo! Nie widzisz powiązań? Zabójstwo Castaneza, potem Lucii i jej męża, groźby następcy Jaguara, ucieczka Armanda Pereza z więzienia... Santiago Marcelana wciąż na wolności... powrót brata Jose Manuela Vellasqueza... Zwariuję zaraz! Jeszcze może ten idiota Manolo Pena jest na wolności? Sprawdź ten zakład psychiatryczny w którym się znajduje. Już niczego nie mogę być pewny...
- Sprawdzę Manola, ale proszę nie panikować. Ciągłe myślenie o tym może cię zniszczyć...
- Porozmawiam z moją córką! Ona jest kluczem w tej sprawie. Musi powiedzieć mi prawdę. A co tu do cholery chodzi. Jeżeli brała narkotyki, to ukarzę wszystkich którzy maczali w tym palce! Wszystkich Carlo! Każdego kto uczestniczy w tym przeklętym spisku przeciwko mnie i mojej rodzinie!
Mieszkanie Luisy i Juana.
- Poznaj kochanie moją najlepszą przyjaciółkę z dzieciństwa Paolę. A to moja żona Luisa – powiedział Juan.
- Miło mi cię poznać. Juan tak wiele mi o tobie mówił. Teraz wiem, że to wszystko prawda. Ma naprawdę piękną żonę – stwierdziła Paola.
- Dziękuję. Mnie również miło cię poznać. Juan wiele wycierpiał w przeszłości, ma małą rodzinę, więc każdy jego przyjaciel jest również i moim przyjacielem. Cieszę, że mógł ci pomóc – zauważyła Luisa.
- Ja również wiele wycierpiałam. Trudno to porównywać z tym co przeszedł Juan oraz Linda, ale również dostałam za swoje. Na szczęście mój mąż siedzi już w więzieniu. A to wszystko dzięki Juanowi. Narażał się dla mnie. Nigdy mu się nie odwdzięczę.
- Daj spokój Paola...
- On już taki jest. Każdemu by pomógł. Poza tym on nie boi się zagrożeń. Dobrze, że usadził twojego sadystycznego męża – stwierdziła Luisa.
- Dzięki niemu wreszcie poczułam co to spokój. Zaoferował mi dach nad głową, a teraz pomoże mi przy rozwodzie i będę mogła w końcu zacząć nowe życie.
- Na pewno ci się uda. Jesteś jeszcze młoda i całe życie przed tobą...
- Chciałabym mieć kiedyś taką szczęśliwą rodzinę jak ty Juanie. Mam nadzieję, że poznam kiedyś waszego syna Bernarda...
- Niedługo powinien wrócić ze szkoły, prawda kochanie? – spytał żonę Juan.
- Tak. Zostań na obiad to na pewno go poznasz. Opowiesz mi więcej jak to poznaliście się z Juanem przed laty...
- Z wielką przyjemnością. Dziękuję raz jeszcze za wszystko co dla mnie robicie – oznajmiła szczęśliwa Paola...
Mieszkanie Gustavo.
- Czego chcesz Alex? O mało co nie wpadliśmy! – denerwowała się Rosita rozmawiając przez telefon z chłopakiem
- Wpadliśmy? Chyba ja wpadłem... Ale nie martw się. Nic nie powiedziałem twojemu ojcu. Wypuścił mnie z aresztu, ale mogę mieć ogon. Nie wiem kiedy się spotkamy – odparł Alex.
- Oby jak najszybciej. Nie mogę się doczekać...
- Zadzwonię do ciebie. Uważaj na swojego ojca. Będzie chciał cię przenieść do innej szkoły, ale zaradzimy temu. Obiecuję...
- Mam już dość jego tyranii! Najchętniej uciekłabym z domu. Muszę się zrelaksować i być z kimś komu na mnie zależy...
- Tak będzie kochanie. Odezwę się niedługo. Nie możemy tak po prostu zakończyć naszej znajomości. Jeszcze wiele przed nami. Kocham cię.
- Ja ciebie też...
- Mój Boże... Muszę robić to co mi karzą. Krzywdzę to dziewczynę, ale nie mam wyjścia – pomyślał Alex odkładając słuchawkę...
Tymczasem...
Gino, Manolo, Armando, Cosme i Flavio spotkali się z Santiagiem aby rozmawiać o interesach i najbliższych planach.
- Zgadzam się pomóc w rozszerzeniu twojej działalności. Możesz liczyć na moich ludzi we wszystkim czego zechcesz. Ale i ja mam swoje dwa warunki – powiedział Gino.
- Jakie? – spytał podejrzanie Santiago.
- Po pierwsze musimy wszyscy spotkać się z Roberto Vellasquezem. Chcę wiedzieć co on kombinuje. Im więcej nas tym lepiej.
- Nie ma problemu. Jesteś synem Jaguara i zgadzam się na wszystko. Jaki jest drugi warunek?
- To nie może wyjść poza te drzwi. To delikatna sprawa.
- Zarówno ty, ja, a także Manolo, Armando oraz moi i twoi ludzie są wierni zasadom jakie wpajał niegdyś twój ojciec. Wierność i lojalność to podstawa – stwierdził Marcelana.
- Nie zawsze jego ludzie byli mu wierni – zmartwił się Manolo.
- To prawda, ale teraz będzie inaczej. Mów jaki jest ten drugi warunek Gino.
- Pomożesz mi dokonać perfekcyjnego zamachu na życie Gustavo Valdeza. Ten bydlak ma umrzeć i to wkrótce! – oznajmił podniesionym głosem Gina.
- Masz to jak w banku przyjacielu. Razem usuniemy go z powierzchni ziemi. On jest jak wrzód. W końcu trzeba się go pozbyć – śmiał się Santiago...
- Leoncio byłby z was dumny. Tak trzeba. Musimy działać – podchwycił temat Manolo.
- Wkrótce pomścimy śmierć Jaguara wysyłając komendanta policji na łono Abrahama. Każdy z nas ma w tym swój cel. Ja również – wtrącił Armando.
- Co mam robić szefie? – zapytał Cosme.
- Na razie nic. Potrzebujemy kilka dni aby zastanowić się w jaki sposób pozbawimy go życia. Jedno jest pewne. Czas skończyć z Gustavo Valdezem. Raz na zawsze! – cieszył się Gino... |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:05:57 05-02-09 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
Karina powiedziała uwiedzie Miguela, bo ją o to Gino prosi. Zapowiedziała, że dla niego i jego miłości zrobi wszystko. Nieźle kłamie. Ale Gino nie jest taki głupi. Uważa, że zdradziła by go gdyby była taka okazja. Biedny nie wie, ze ona już to zrobiła i to z kim? Z Cosme. Oj zdziwił by się jakby znał prawdę.
Patricia zapowiedziała Estebanowi, że się nie przestraszy i dowie się kto jej groził. Ostra z niej babka. Oj Esteban biedaczek znowu ma kłopoty.
Andrea chce usidlić Raula. Mam nadzieje, że się jej nie uda chociaż wiadomo, że Raul lubi ładne kobiety.
Gustawo zaczyna się domyślać, że te wszystkie ostatnie wydarzenia mają coś ze sobą wspólnego. Ktoś chce w niego uderzyć. Domyśla, się że to jeden wielki spisek.
Cała szajka się spotkała jak za starych dobrych czasów, tylko tym razem bez JM i Jagusia. Ale są następcy. Gino chce raz na zawsze pozbyć się Gustawa. Oby im się noga powinęła. Może będą mieli takiego pecha jak niegdyś Jaguś. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22:48:03 05-02-09 Temat postu: |
|
|
24 ODCINEK
Kilka dni później.
Kiedy zapadł wyrok na Valdeza, rozpoczęły się przygotowania do zamachu. Gino i Cosme nie mogli zaprzepaścić takie szansy stąd planowali akcję długo i konsekwentnie. Kiedy weszli w konszachty z Santiagiem mieli do dyspozycji również i jego ludzi. Marcelana nie zapoznał ich jeszcze z Roberto, ponieważ ten rozpoczął swoją kampanią wyborczą objeżdżając cały kraj. Jednak wcale nie zmartwiło to Gina, który myślał teraz tylko o pozbyciu się Gustavo. Na dniach w jakiś sposób on i jego ludzie mieli zlikwidować znienawidzonego wroga. Sam Cosme wciąż za pośrednictwem Alexa nękał cały czas Rositę. Sterując chłopakiem był bardzo blisko dopiąć swego. Tym swoistym celem miała być ucieczka dziewczyny z domu. Deborah przeczuwała, że niedługo stanie się coś złego, ale nie mówiła nic widząc jak wiele jej mąż ma problemów. Gustavo zgodnie z tym co powiedział zdecydował się na przeniesienie Rosity do innej szkoły. Zajął się teraz wyjaśnieniem zabójstwa dyrektora Hernandeza, ale mimo, że przeczuwał ogromny spisek, to nie miał żadnego punktu zaczepienia. A na dodatek zbiegły uciekinier Armando Perez wciąż był na wolności. Linda i Miguel nawet nie spodziewali się jak plany względem nich ma Karina która najchętniej rozbiłaby ich małżeństwo. Podobne plany miał Andrea wobec nieświadomego niczego Raula. Współpraca firm to tylko pretekst aby pani Roitman mogła się zbliżyć do Vellasqueza. A po ostatniej kolacji już zyskała jego przyjaźń. A to miał być dopiero początek. Monika nie czuła jednak żadnego zagrożenia. Udało jej w końcu się pogodzić Lorenę i Marco. Daniel Marciales trafił po krótkim procesie do więzienia, a Juan już rozpoczął formalności związane z rozwodem Paoli. Tak jak obiecał znalazł jej także dom nad głową. Luisa była zaniepokojona choć starała się patrzeć przez palce na zażyłość jej męża z tą kobietą. Esteban musiał teraz zapomnieć zarówno o Luisie jak i o zemście na Patricii, bo towarzyszył Roberto w kampanii. Patricia nadal jednak milczała i nie doniosła na Contrerasa, choć była pewna, że to on stał za tamtym napadem. Cristina odetchnęła z ulgą wiedząc, że brat Jose Manuela zajął się polityką i przestał ją nachodzić. Mogła teraz spokojnie spędzać czas z wnukami, z Alfredo, Claudią i jej synkiem. Eduardo Campos wspierany przez Silvię nie poddał się krytyce. Postanowił rozwiązać do końca swoje niedokończone sprawy. Potem mógł rozpocząć już walkę o prezydenturę...
Komisariat policji.
Gustavo przeglądał za biurkiem papiery zgromadzone w śledztwie po zabójstwie dyrektora szkoły. Wciąż czuł bezradność, ale analizował każdy drobny szczegół aby tylko móc się „zaczepić” i podążysz jakąś drogę w celu odnalezienia winnych.
- Przydałaby mi się pomoc Gerardo Alvareza. Niestety nie mam z nim już kontaktu. Pomógł mi w tylu sprawach, a teraz sam nie daję już sobie z tym wszystkim rady. Może jestem za stary na tę funkcję? Może ktoś inny powinien mnie zastąpić? – dywagował Valdez.
Kiedy tak sobie rozmyślał do jego biura wszedł Carlo z bardzo nieciekawą miną.
- Co się stało Carlo? Niech zgadnę! Kolejne kłopoty? – spytał komendant.
- Niestety tak. Nie będę tego przed tobą ukrywał. To zła wiadomość, ale potwierdzi tylko nasze przypuszczenia – stwierdził Carlo.
- Jakie przypuszczenia? Mam zgadywać? Mów w końcu!
- Jakiś czas temu poleciłeś mi sprawdzić szpital psychiatryczny w którym przebywa Manolo Pena. Odwiedziliśmy to miejsce z większą grupą ludzi i okazało się, że Manolo wyparował.
- To dobra wiadomość Carlo! Ten idiota nie stanowi żadnego zagrożenia dla społeczeństwa, a dzięki jego ucieczce mam tylko pewność, że ten następca Jaguara zadbał o wszystko. To on i jego ludzie wyciągnęli zarówno Manolo jak i Armando Pereza. To oni mogli zabić Castaneza i Lucie! Możliwe, że stali też za zabiciem Hernandeza i aferą z narkotykami! Chcieli skrzywdzić moją córkę aby zemścić się na mnie! Rozumiesz Carlo?
- Doskonale rozumiem...
- Co z lekarzem z tego szpitala? Aresztowałeś go?
- Zaklina się, że nic nie wie, ale już go tu przywiozłem. Wystarczy go postraszyć więzieniem, a wszystko wyśpiewa.
- Naśladowca Jaguara popełnił pierwszy błąd nie zabijając tego człowieka zaraz po uwolnieniu Manola. Teraz wycisnę z niego wszystko. Wyśpiewa mi prawdę choćbym miał go przesłuchać cały dzień! – powiedział stanowczo Valdez...
Mieszkanie Eduardo Camposa.
Silvia przygotowała dla ukochanego kolację gdy ten wrócił z pracy po kilkugodzinnym wystąpieniu. Eduardo był zmęczony, ale uśmiechnięty, bo zawsze wiedział, że w domu czeka na niego wspaniała kobieta, która go rozumie i wspiera. W telewizji nadawano akurat wiadomości. Jednym z pierwszych newsów była informacja o przebiegu kampanii wyborczej głównego przeciwnika Camposa.
- Rozpoczął się pierwszy etap kampanii wyborczej. Od dziś kandydaci na prezydenta będą zaglądać w każdy zakątek kraju aby przekonać do siebie obywateli i zdobyć jak największy elektorat. Jeden z faworytów do zwycięstwa, lider partii „Przymierze” Roberto Vellasquez już wyruszył do mniejszych miast aby przedstawiać swój wyborczy program. Vellasquez cieszy się największym powodzeniem wg wstępnych sondaży. Jego przeciwnicy najwyraźniej zaspali na starcie. Jednak do wyborów pozostało jeszcze wiele miesięcy i wszystko może się zmienić. Póki co interesujące propozycje zmian Vellasqueza cieszy się zainteresowanie zwykłych mieszkańców Kolumbii mających już dość anarchii i nieładu panującego w naszej ojczyźnie...
Silvia oglądając na swoim ekranie sukcesy Vellasqueza chciała wyłączyć telewizor aby jej ukochany nie denerwował się, ale on sprawiał wrażenie jakby to zupełnie go nie obchodziło.
- Nie wyłączaj tego. To mnie dziś wcale nie obchodzi. W tej chwili nie myślę o polityce, lecz o tobie – powiedział Eduardo.
- To miłe kochanie, ale kolacje na stole. Zjedzmy w spokoju – odparła Silvia.
- W spokoju? Ale ja jestem tak zdenerwowany i podekscytowany zarazem...
- Ale czym? Nie bardzo rozumiem...
- Swoją życiową decyzją, którą powinienem podjąć już dawno temu...
- Ale jesteś tajemniczy... Niech zgadnę... Zmieniasz hasło swojego programu wyborczego, tak?
- Nie kochanie. Nadszedł czas aby docenić wszystko co dla mnie robisz. Czas docenić twoją miłość i cierpliwość. Dojrzałem do tej decyzji dopiero teraz...
Silvia nie rozumiała o czym mówi jej ukochany, ale po chwili wszystko stało się jasne. Eduardo wyciągnął z kieszeni swojej marynarki małe pudełeczko i otworzył je po chwili. W środku znajdował się piękny pierścionek wysadzany brylantami. Podszedł do zdumionej Silvii, ukląkł i spojrzał na nią niepewnym wzrokiem.
- Wyjdziesz za mnie? – zapytał.
Silvia tylko uśmiechnęła się nie mogąc powstrzymać swojej radości. Była
w siódmym niebie.
- Oczywiście, że tak – odpowiedział po czym rzuciła się mu na szyję...
Tymczasem...
Raul, Monika, Sebastian i Natalia wracali właśnie z popołudniowych zakupów. Trwały one długo i zastał ich właściwie wieczór. Podjechali samochodem pod swój dom i wyciągali zakupy z bagażnika. Byli w znakomitych nastrojach, ale nie spodziewali się, że ktoś ich obserwuje.
- Są szczęśliwi... Szkoda tylko, że nie mogę poznać swoich wnuków. Nie mogę się poddać. Monika musi zaakceptować, że dla tych uroczych dzieci jestem jedynym żyjącym dziadkiem – pomyślał obserwujący ich Victor Moreno.
Monika cieszyła się, że jej mąż wziął sobie mały urlop od pracy i spędził ten dzień z rodziną. Ostatnio bowiem nie miał dla niej i dla dzieci zbyt wiele czasu.
- I pomyśl kochanie co by były gdybyśmy nie mieli samochodu. Musielibyśmy targać te torby do autobusu. Taki mąż to skarb – śmiał się Raul.
- A ty tylko o jednym. Żyjemy w XX wieku i nie chwal się tak tym byle jakim autem – odpowiedziała Monika.
- Byle jakim?
- Tak tato. Na rynku są wiele lepsze od twojego – wtrącił Sebastian.
- I szybsze – dodała Natalia.
- Ale jesteście dowcipni. Nic wam nie pasuje – westchnął Raul.
- Wejdziesz do domu kochanie, czym mam ci rozłożyć czerwony dywan? – spytała Monika.
- Nikt tu nie szanuje głowy rodziny – westchnął tylko Raul...
Posiadłość „Gina”.
Gina zdziwił się gdy Manolo spokojnie oglądał sobie telewizor nie korzystając wcale z najlepszych prochów które załatwili jego najlepsi ludzie.
- Co z tobą wujku? Jeszcze nie wypróbowałeś najnowszego towaru? – zdziwił się Gino.
- Słucham? – odparł zaskoczony Manolo.
- Nie tknąłeś jeszcze narkotyków które załatwił Flavio. To towar od Santiago Marcelany. Ja też nie miałem jeszcze czasu na wypróbowanie, bo mam wiele spraw na głowie, ale wiesz jak wiele znaczy dla mnie twoja opinia...
- Moja opinia? No cóż bratanku... Muszę powiedzieć ci coś bardzo ważnego... Ale nie obraź się...
- Słucham wujku...
- Otóż twój ojciec nie byłby w tej chwili z ciebie dumny.
- Dlaczego?
- Wiesz czego zawsze mnie uczył? „Nie wszystko naraz Manolo. Pamiętaj o tym, bo zginiesz w próżni życia” – tak właśnie mawiał mój brat. Dlatego ja teraz przekazuję ci jego słowa aby cię przestrzec. Czasami trzeba zachować najlepszy towar na gorsze czasy. Kiedy nie odczuwasz głodu, lepiej zaniechaj spożywania, bo w przyszłości może ci się to przydać dwukrotnie. Rozumiesz?
- Coś w tym jest! Genialna myśl wujku. Teraz rozumiem dlaczego tak postępujesz. Oszczędność popłaca... Nie ma co korzystać na siłę... Racja!
- Sam widzisz... Słuchaj się mnie, a dobrze na tym wyjdziesz...
- A teraz porozmawiajmy poważnie wujku...
- Zawsze tak rozmawiamy... Zamieniam się w słuch.
- Zdążyłeś już poznać Karinę. Czy sądzisz, że ona mogłaby mnie zdradzać? Czasami sądzę, że ona nie traktuje mnie poważnie. Mam złe przeczucia...
- Nie wiem, ale miej na nią oko. Oby nie zrobiła ci tego samego co Lucia Guerrero twojemu ojcu – zamyślił się Manolo...
Firma „Veldillo”.
Miguel skończył już pracę i udawał się w kierunku swojego samochodu gdy nagle zauważył Karinę stojącą kilkanaście metrów dalej.
- Co za spotkanie! Mamy szczęście do takich przedziwnych spotkań – uśmiechnął się Miguel.
- Dobrze, że jesteś! Nareszcie spotkałam kogoś znajomego – odparła załamana Karina.
- Co się stało? Jesteś zdenerwowana...
- Tak mi głupio Miguel... Zostałam okradziona w tutejszej okolicy i tak się błąkam bez celu. Całe szczęścia, że twoja firma jest w pobliżu. Nie śmiałam jednak wejść do środka, bo i tak już bardzo wiele zawdzięczam twojej rodzinie...
- Ale o czym ty w ogóle mówisz? Dobrze wiesz, że jesteś moją znajomą i zawsze ci pomogę. Opowiedz co ci się przydarzyło...
- Jakiś bandyta w kominiarce wyrwał mi torebkę w której były pieniądze, klucze do samochodu, dokumenty... Dosłownie wszystko. Uderzył mnie w głowę. Straciłam na chwilę przytomność. To było takie okropne... Będę musiała chyba na piechotę wracać do domu, a jest już ciemno...
- Odwiozę cię do domu, a wcześniej na komisariat policji. Musisz zgłosić napad na swoją osobę...
- Nie Miguel. Nie chcę do tego wracać. Obejdzie się bez interwencji policji. Sama zajmę się zablokowaniem karty kredytowej i wyrobieniem nowych dokumentów. Jak możesz to odwieź mnie do domu...
- Nadal twierdzę, że powinnaś to zgłosić na policję. To nie żarty!
- Zrobię to sama, ale jutro. Obiecuję. Teraz jestem jednak zdenerwowana i zmęczona. Wystarczy jak odwieziesz mnie do domu. Twoja pomoc i tak wiele dla mnie znaczy...
- Dobrze. Jedźmy, bo już późno... Po drodze raz jeszcze opowiesz mi wszystko na spokojnie. Mam nadzieję, że nie musisz jechać do szpitala. Chociaż może powinien zbadać cię lekarz...
- Nic mi się nie stało. Naprawdę nie ma ku temu potrzeby.
- Jak chcesz...
- Łatwo łyknął tą bajeczkę o napadzie. Łatwo owinę go sobie wokół palca. Tacy mężczyźni szybko zazwyczaj mi ulegali – cieszyła się Karina...
Tymczasem...
Rosita potajemnie wymknęła się z domu aby spotkać się z Alexem. Nie widziała go od wielu dni.
- Kocham cię Alex! Wiele ryzykuję decydując się na te schadzki z tobą, ale nie żałuję tego ani trochę – powiedziała Rosita całując chłopaka.
- Ja również cię kocham. Twój ojciec robi wszystko aby nas rozdzielić. Zmienił ci szkolę, ale on nie wie, że nie wygra z prawdziwą miłością jaka nas łączy – odparł Alex.
- Masz rację kochanie... Dlatego podjęłam decyzję. Nieodwracalną i jedyną...
- Jaką?
- Niedługo ucieknę z domu aby móc być tylko z tobą. Ucieknijmy stąd Alex!
- Jesteś tego pewna? Sam nie wiem... Twój ojciec będzie cię szukać... Nie jesteś jeszcze pełnoletnia. Może zaczekaj aż skończysz osiemnaście lat...
- Nie mogę już czekać. Ojciec może mnie szukać, ale ja nie zmienię zdania. Bardziej zależy mi na tym aby być z tobą niż żyć w tym domu gdzie kłótnie i afery są na porządku dziennym... A teraz muszę już wracać. Powiedziałam mamie, że spotkałam się z koleżanką. Czas na powrót...
- Dobrze kochanie. Pamiętaj, że cię kocham i popieram twoją decyzję! – rzucił na pożegnanie Alex...
Po wyjściu Rosity w pokoju chłopaka pojawił się Cosme. Mężczyzna kiwał głową na znak uznania dla tego co przed chwilą zrobił Alex.
- Doskonale się spisałeś chłopczyku. Dzięki temu przeżyjesz. Gdy dziewczyna ucieknie z domu w rodzinie Valdezów rozpęta się piekło. A to dopiero początek problemów komendanta policji. Nawet nie wie co go czeka... To dla ciebie na drobne wydatki. Kup sobie kilka prezerwatyw. Przyda ci się gdy będziesz uczył seksu Rositę. Mam nadzieję, że nie schrzanisz roboty i nie wymiękniesz, bo wtedy wiesz co cię czeka... Teraz dla ciebie i dla Rosity nie ma już odwrotu. Czy tego chcesz czy nie – powiedział Cosme...
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 22:56:59 05-02-09, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:06:37 12-02-09 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
Raula i Monicę obserwował Victor. Chce poznać swoje wnuki. Oj, namiesza w ich życiu.
Miguel jaki naiwny. Łatwo uwierzył w tą bajeczkę. Karina to niezła aktorka. Taka bezradna, biedna kobietka.
Alex i Rosa spotykają się. Rosita jest już zdecydowana na ucieczkę. Cosme ma już plan wobec niej. A Alex musi robić co mi karze.
Gustawo nie wie, ze już został wydany na niego wyrok. Mam nadzieje, że nie uda się zamach. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 0:06:16 16-02-09 Temat postu: |
|
|
25 ODCINEK
Jakiś czas później.
Komisariat policji.
Gustavo nie tracąc czasu zabrał się za przesłuchanie dyrektora szpitala psychiatrycznego Rogelia Ortegi, z którego nagle zniknął Manolo.
- Nic pan nie powie? Za współpracę z przestępcami w ucieczce groźnego więźnia dostanie pan wiele lat odsiadki. To pana ostania szansa na rozmowę ze mną i wyjaśnienie całej tej sprawy. Później będzie się pan tłumaczył przed sędzią, ale wobec dowodów które mamy, nie ma pan szans na wyjście z tego wszystkiego obronną ręką – przekonywał Valdez.
- Jakie dowody? Sprawdziliście, że zniknął Manolo Pena i to prawda. On zbiegł jakiś czas temu, ale nie chciałem aby prawda wyszła na jaw z obawy przed policją. Straciłbym stanowisko i dobre imię – przekonywał Ortega.
- Już je pan stracił. Proszę nie kłamać, że ten człowiek tak po prostu uciekł z pańskiego szpitala. Kto się z panem dogadał? Nazwiska!
- Nie wiem o czym pan mówi!
- Przejrzałem pańskie konta. Spore sumki są tam przelewane każdego miesiąca. Znacznie przewyższają pańskie normalne dochody... Jak pan to wytłumaczy?
- To żaden dowód... Jestem człowiekiem interesu. To są legalnie zarobione pieniądze!
- Posłuchaj człowieku! Dziennikarze już czyhają aby napisać o nieprawidłowościach w twoim szpitalu i o tobie. A jeśli ci ludzie którym pomogłeś dowiedzą się o tym, będziesz miał wielkie kłopoty. I kto uratuje ci tyłek jak nie policja? Jak będziesz współpracował, możesz dostać mniejszy wyrok i osobną celę, w której nikt cię nie dotknie...
- Nie wierzę! Ci ludzie i tak mnie zabiją!
- A więc byli jednak jacyś ludzie... Historia robi się coraz bardziej interesująca...
- Dobrze powiem wszystko! Przyszedł do mnie wtedy jakiś groźny facet, łysy... powiedział, że jeśli mu nie pomogę to dobierze się do mojej rodziny. On ma jakieś wielkie wpływy... Jego szef chciał aby Manolo Pena wyszedł na wolność. Zaoferował mi wpłacanie pieniędzy na moje konto, a ja miałem zatuszować sprawę. Ale on mnie zabije gdy się dowie, że zacząłem mówić! – przeraził się Ortega.
- Już zacząłeś... Wiesz jak się nazywał ten człowiek? Gdzie się spotykaliście?
- To było pojedyncze spotkanie na obszarze szpitala poprzedzone rozmową przez telefon. Nie wiem jak się nazywa. Widać było, że jest profesjonalistą. Robił to co kazał mu jakiś tajemniczy szef...
- Doskonale... A jak reagował na to wszystko Manolo.
- Pamiętam jedynie jego dziwne słowa gdy oznajmiłem mu, że opuści to miejsce, bo przyszli uratować go jacyś wpływowi ludzie..
- Jakie były to słowa?
- Coś w stylu: „Leoncio wrócił po mnie! Nie zapomniał o swoim bracie! Wracają beztroskie czasy! Będzie jak dawniej”! Bełkotał coś bez sensu...
- Wiedziałem! Ten szef musi być uczniem Jaguara. Nie zapomniał o wszystkich wspólnikach Leoncia Peny. Ten psychol szykuje się do zemsty, ale jeszcze mam czas pokrzyżować jego plany – pomyślał Gustavo...
Tymczasem...
Miguel podwoził Karinę do jej mieszkania. Kobieta zapuściła już na niego swoje sieci i robiła z siebie ofiarę losu opowiadając historyjkę o tym jak ktoś ją napadł i okradł. Mężczyzna był jak zwykle skłonny do pomocy i nawet nie przeczuwał jej intencji. W samochodzie dziewczyna była już zupełnie rozluźniona, śmiała się, rozmawiała z nim na wiele tematów, a powoli rozpoczęła także swój etap flirtowania. Czas szybko zleciał gdy zbliżali się już do mieszkania jej i Gina.
- Już jesteśmy na miejscu. Trafiłeś bez przeszkód – uśmiechnęła się Karina.
- Bo miałem dobrego pilota – odparł Miguel.
- Przepraszam, że przeze mnie czas tyle problemów. Musiałeś mnie odwozić tak daleko... Twoja żona pewnie już czeka z kolacją i się niepokoi...
- Daj spokój. To dla mnie żaden problem, bo dobrze się czuję w towarzystwie tak wspaniałej kobiety. Uprzedziłem Lindę, że się spóźnię. Wszystko jest w porządku.
- Ta kobieta na pewno wie jaki skarb ma w domu. Zazdroszczę jej...
- Nie zawsze mnie docenia, ale nie narzekam. Jesteśmy bardzo szczęśliwi. To jest twój dom? Bardzo wielki... Nie wspominałaś, że mieszkasz w pałacu...
- Jakim pałacu? To wszystko należy do mojego narzeczonego. Mówiłam ci o nim... Tak to jest z tymi biznesmenami... Mam nadzieję, że o mnie nie zapomniał. Zaprosiłabym cię do środka, ale pewnie na mnie czeka, a poza tym już późno.
- Naturalnie... Może jeszcze kiedyś obejrzę ten dom od środka. Pamiętaj, że najpóźniej jutro masz załatwić sprawę na policji, zablokować swoje karty kredytowe itd...
- Pamiętam o tym. Jeszcze raz za wszystko dziękuję i przepraszam za kłopot – dziewczyna wyszła z samochodu i powoli udawała się do mieszkania.
- Żaden kłopot Karina. Polecam się na przyszłość. Do zobaczenia – rzucił na pożegnanie Miguel szybko odjeżdżając.
- Przyszłość będzie dla nas świetlana kochanie – uśmiechnęła się szyderczo Karina. Szkoda, że te wspaniale chwile z Miguelem już się skończyły. Teraz znów szara rzeczywistość u boku tego idioty Gina. Mam tylko nadzieję, że niedługo gdzieś wyjedzie. W razie nudów jest jeszcze Cosme. To dobry przerywnik między mękami z Ginem, a zdobywaniem Miguela – westchnęła...
Mieszkanie Eduardo Camposa.
Eduardo i Silvia uczcili swoje zaręczyny w łóżku. Dziewczyna była szczęśliwa, że Eduardo w końcu zdecydował się na ślub kościelny. Jednak jej szczęście mącił fakt iż ukochany mógł to zrobić tylko dlatego aby odeprzeć ataki prasy.
- Jestem wniebowzięta tym, że niedługo stanę na ślubnym kobiercu i weźmiemy także ślub kościelny przed Bogiem, ale nie chciałabym aby twoja decyzja miała wydźwięk polityczny – zasmuciła się nagle Silvia.
- Jak to polityczny? – zapytał zaskoczony Eduardo.
- Może nasz ślub ma być jedynie reakcją na atak mediów?
- Skądże znowu. Z początku byłem wściekły na to co napisała prasa, ale jednak miała rację. Pomogła mi podjąć właściwą decyzję. Uwierz mi jednak, że nie oświadczyłem ci się dlatego aby zaspokoić media i aby polepszyć swój wizerunek polityczny wobec wyborców... Nic z tego. Zrobiłem to dlatego, bo cię kocham i nie doceniałem cię przez ten czas gdy byłaś ze mną na dobre i na złe, gdy mnie wspierałaś w trudnych chwilach... Ja nie zawsze cię dostrzegałem, a ty zasługujesz na to aby być kochaną. Zasługujesz na ślub i zasługujesz na wspaniałe życie. A ja postaram ci się je zapewnić mimo swojej kariery politycznej. Obiecuję – pocałował ukochaną w usta.
- Wierzę ci Eduardo. Mam jednak nadzieję, że nie zrezygnujesz z bycia prezydentem. Nasze szczęścia jest najważniejsze i marzę o naszym ślubie, ale nie daj pokonać się Vellasquezowi. Tylko ty jesteś w stanie uratować ten kraj. Będziesz moim mężem, ale nie zapominaj, że będziesz też mężem stanu.
- Nie zapominam. Po ślubie zajmę się polityką. Teraz wygrywa Vellasquyez, ale mój czas jeszcze nadejdzie – stwierdził z uśmiechem Eduardo...
Tymczasem...
Ludzie Santiaga Marcelany przejmowali kolejny świeży towar od pracowników Victora Moreny, a obaj panowie rozmawiali ze sobą przy szklance whisky.
- Czemu jesteś taki smutny Victorze? Interesy idą przecież
znakomicie – stwierdził Santiago.
- Wiem o tym Santiago, ale mam inne problemy na głowie – odparł Moreno.
- Niech zgadnę... Twoja córka i wnuki... Nie wierzę, że obudził się w tobie inny człowiek... troskliwy ojciec i dziadek. Co z tobą? Już nie pamiętasz, że twoja córka nosi nazwisko Vellasquez, ma pieniądze i wszystko czego potrzebuje? Nie pamiętasz, że twoje wnuki już miały za dziadka Jose Manuela Vellasqueza? Pewnie rodzice wcale im o nim nie opowiadali, ale mimo wszystko taka jest prawda. Z ich punktu widzenia Jose Manuel był bydlakiem, ale znałem go ja, znałeś go także i ty... Robiłem z nim interesy... Robiłem interesy z Jaguarem, a teraz pojawił się się także syn Leoncia Peny... Nastaję dobre czasy Victorze!
- Syn Jaguara? Żartujesz chyba!
- Ani trochę. Jest tak samo cwany jak ojciec. Brakuje mu jeszcze trochę do oryginału, ale jest na dobrej drodze. Ma już nawet swoich oddanych ludzi. Będziemy współpracować... Ale to w tej chwili nieistotne. Radzę ci abyś się nie mieszał do życia swojej córki i wnuków. Ty też jesteś przestępcą, a drugiego takiego samego dziadka na pewno by nie chcieli...
- Ale mimo wszystko nie mogę tak tego zostawić. Chciałbym poznać swoje wnuki... Chciałbym kontaktu z Monicą...
- Jeżeli ci na to nie pozwala, a ty uparcie chcesz dopiąć swego, to pozostaje nam tylko rozwiązanie siłowe...
- Nie Santiago... Akurat w tej sprawie nie mogę być taki jak kiedyś. Dla nich chcę się zmienić. Pragnę pokazać im inną twarz...
- Nie kpij Victorze... Może chcesz jeszcze porzucić handel narkotykami? Miałbym stracić takiego współpracownika jak ty? Nigdy!
- Skądże. Nie zrezygnuję z tego, ale handel prochami, a popełnianie przestępstwa wobec swojej jedynej rodziny to zupełnie inne sprawy. Co robić aby ich odzyskać? – zastanawiał się Moreno...
Posiadłość „Gina”.
- Gdzie Armando? – spytał Manolo.
- Nie wiem. Ten człowiek działa mi na nerwy. Dałem mu schronienie, ale on wychodzi sobie kiedy chce. Gdy go złapią, to wpadniemy wszyscy – odparł zdenerwowany Gino.
- Skoro go nie ma to możemy porozmawiać na jego temat. Powiedz mi tak szczerze co zamierzasz z nim zrobić. Jakoś nie wierzę aby był przydatny. Nie zapominaj bratanku, że on zawsze był dwulicowy. Nigdy nie szanował ani Leoncia ani Jose Manuela Vellasqueza. Zawsze na naszych naradach był przyciszony, nie odzywał się wiele, sprawiał wrażenie jakby miał swój własny plan, z którym z nikim się nie podzielił. A potem doprowadził do upadku swojego ojca, chciał przejąć firmę i rządzić samodzielnie... Nie rozumiem mimo wszystko po co kazałeś go tu sprowadzić?
- To proste wujku. To wszystko co mówisz jest prawdą. Armando może być przydatny, ale do czasu. On i tak już za dużo wie o naszych planach. Zapewniam cię, że w odpowiednim czasie zlikwidujemy go, bo on nie pasuje do naszej grupy. Jest zwykłym mięczakiem. Nawet nie potrafił doprowadzić do końca tego zamachu na swoją rodzinę przed jedenastoma laty. Okazał się mięczakiem. Zabiję i jego i jego matkę, bo tak na pewno chciałbym Leoncio i Jose Manuel. Armando to zdrajca i nie jest mi do niczego potrzebny.
- Czyli wyrok na niego już zapadł?
- Słowo się rzekło wujku. Adios don Armandito – uśmiechnął się Gino.
Zarówno Gino jak i Manolo nie mięli pojęcia, że ich słowa słyszał oddalony o kilkanaście metrów Armando...
Rezydencja Vellasquezów.
Cristina i Alfredo oglądali telewizor i znów natknęli się na transmisję z konferencji prasowej Roberto Vellasqueza. Dobiegała ona już końca, a dziennikarz zadawali ostatnie pytania.
- Nie ma pan żony ani dzieci. Poświęcił się pan w całości polityce i kampanii wyborczej. Skąd pan bierze siłę i energię aby walczyć o najwyższe stanowisko w kraju? Przecież przed panem jeszcze wiele miesięcy trudnych zmagań. Dla kogo tyle wyrzeczeń? Czy robi to pan tylko dla dobra kraju? – pytała Vellasqueza dziennikarka.
- Otóż pani redaktor odpowiedź jest bardzo prosta, choć wiem, że może wielu zaskoczyć. Mam rodzinę, która ciepło przyjęła mnie z powrotem w Kolumbii. Oczywiście kandydując na prezydenta robię to z miłości do kraju, ale gdzieś tam w moim sercu to kandydowanie ma również inne powody. Pragnę zostać uczciwym i wspaniałym prezydentem choćby z powodu mojej byłej szwagierki. Wiem, że na pewno mnie teraz ogląda. Miała ciężkie życie z powodu mojego brata, a ja chcę pokazać jej i wszystkim innym, że nazwisko Vellasquez odtąd będzie kojarzone tylko i wyłącznie z pozytywnych powodów. Dziękuję bardzo – zakończył Roberto...
Alfredo nie wytrzymał. Miał już dość pochwalnych słów Roberta na temat swojej żony...
- On cię nadal kocha i nigdy z ciebie nie zrezygnuje. Kampania to pretekst aby się do ciebie zbliżyć! – zdenerwował się Alfredo.
- Nie uda mu się. Nie martw się o to – przekonywała go zaniepokojona Cristina...
Mieszkanie Moniki i Raula.
- Kto dzwonił? – zapytał żony Raul.
- Marco Coracci – odparła Monica.
- Znowu ten model?
- Miałeś nie kpić już z niego kochanie...
- Nie kpię... Wyrażam tylko swoje zdanie. Pogodził się już z żoną?
- Tak, ale dzwonił w innej sprawie. Chodzi o Karinę Fonsecę...
- Tę modelkę? Wlazła mu już do łóżka? I znowu dzwoni do ciebie wołając o pomoc?
- Raul uspokój się proszę! Marco ma z nią problem. Nie przychodzi na próby i jej kariera stanęła w miejscu... Zaczyna sobie lekceważyć swoją pracę, a Marco wiązał z nią spore nadzieje... Jeśli Karina naprawdę nie przykłada się do tego aby zrobić karierę modelki, to nie wie co traci... Ma nieprzeciętną urodę, a wycina takie numery. Będę musiała z nią porozmawiać... Przecież to moja przyjaciółka i ręczyłam za nią...
- Jaka przyjaciółka? Wcale jej nie znasz... Ona mi się nie podoba z charakteru... A ja mam nosa do takich kobiet. Naprawdę – przekonywał Raul...
- Masz nosa? Jak ty coś powiesz – kiwała głową z dezaprobatą Monika...
Mieszkanie Lindy i Miguela.
- Witaj kochanie. Wiem, że jest późno, ale uprzedzałem, że coś mi wypadło – próbował udobruchać żonę Miguel.
- Uprzedzałeś? Mówiłeś, że spóźnisz się pół godziny, a nie dwie – odparła wściekła Linda. Denerwowałam się o ciebie...
- Miałem pecha, bo komórka mi się rozładowała. Musiałem odwieźć przyjaciółkę z pracy do jej mieszkania, bo zepsuł jej się samochód. A ona mieszka na drugim końcu miasta...
- Każdy tak mówi...
- Chyba nie sądzisz, że zrobiłem coś złego... Daj spokój... Pójdę zajrzeć do dzieci, a później cię udobrucham...
- Dzieci już śpią i nie budź ich... Ja również śpię. Porozmawiamy jutro jak będę miała ochotę – stwierdziła Linda...
- Ech kobiety... Nigdy nie zrozumieją sytuacji... Miałem zostawić Karinę samą? Musiałem ją odwieźć. Nie wiem po co tyle krzyku – zastanawiał się Miguel...
Komisariat policji.
- Dzisiaj mimo wszystko posunęliśmy się do przodu. Wiemy więcej niż przedtem. Ten Ortega powiedział wiele ciekawych rzeczy – oznajmił Valdez.
- Kończymy na dzisiaj pracę? Vicky na mnie czeka – odparł Carlo.
- Wiem, wiem. Jedź do niej. Ja też zbieram swoje manatki. Już późno...
Nagle do biura zawitał pewien mężczyzna. Jego widok bardzo ucieszył komendanta.
- Chyba dobrze trafiłem... Czy tu urzęduje komendant Gustavo
Valdez? – zapytał mężczyzna.
- Czy mnie oczy nie mylą? Gerardo Alvarez! Co ty tu robisz przyjacielu?
Starzy znajomi z wielu policyjnych akcji sprzed lat padli sobie w ramiona. Valdez czuł, że wizyta Alvareza może mu pomóc w rozwiązaniu wielu tajemniczych zagadek... |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:01:21 18-02-09 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
Gustavo przycisnął dyrektora szpitala psychiatrycznego w którym był Manolo i tamten wyśpiewał wszystko.
Karina udaję biedną, bezbronną kobietę. A Miguel jako prawdziwy mężczyzna pomaga jej. Śmiać mi się chce jak ona zastawia na niego sidła.
Silva myśli, że Eduardo chce ślubu aby uspokoić prasę.Alle ukochany ją przekonał, ze już dawno powinien to zrobić.
Gino i Manolo rozmawiali o Armandzie. Gino przyznał, że Arnie jest tylko narzędziem do osiągnięcia celu a jak nie będzie potrzebny to zlikwidują jego i jego matkę. Na ich nieszczęście Armando to słyszał. Ciekawe co teraz zrobi.
Cristina i Alfredo oglądali konferencję prasową z udziałem Roberta. Alfredo zdenerwował się słowami Roberta.
Monica powiedziała mężowi, że Marco ma problemy z Kariną. Wlazła mu już do łóżka Ten tekst mnie rozwalił. Raulowi nie podoba się ta cała Karina. A Monica traktuję ją jako przyjaciółkę, mimo, że w ogóle jej nie zna.
Linda czekała na Miguela. Miał być za pół godziny a zrobiło się dwie. Była troszkę na niego obrażona.
Gustka odwiedził przyjaciel, Gerardo, co bardzo ucieszyło komendanta. Teraz powinno już być tylko lepiej. |
|
Powrót do góry |
|
|
Magi Mistrz
Dołączył: 02 Kwi 2007 Posty: 11368 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:10:39 20-02-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 16
Przeszłość wróciła do życia Moniki.Ona była zaskoczona pojawieniem się ojca tak nagle ale jeszcze większy szok przeżył chyba Raul który nie miał pojęcia że jego teść żyje.Ciekawie się to rozwija.Więc Victor wrócił aby porozmawiać z córką o przeszłości.Chce tylko porozmawiać i wyjaśnić nieporozumienia.Ciekawe dlaczego Monika obwinia go o śmierć swojej matki.Co takiego wydarzyło się kiedyś że tak uważa.Jej ojciec zrobił niezły wywiad.Wie że Monika ma dwójkę dzieci,dobrego męża.Ale nie wrócił chyba żeby nagle ogłosić wszystkim ze jest jej ojcem i dziadkiem jej dzieci.Raul się zdenerwował i się nie dziwie.Widział zdenerwowanie żony i podjął taką decyzje ale ona zdecydowała inaczej.Ciekawe co z tego wyniknie.
Patricia i Antonio dostali ostrzeżenie.Przerażające.Czuć nóż na gardle to coś niewyobrażalnego.PAtricia była przerażona i nie tylko ona ale jej mąż także.Flavio kazał jej milczeć lub zginie na prawde,a potem uciekł w popłochu.Dobrze ze PAtricia ma przy sobie męża.Wspiera ją zawsze.Kiedy ten koszmar się skończy?
No tak to rzeczywiście fatum a Gustavo nadal wierzy że to jakimś cudem JAguar do tego prowadzi.Nie dziwie mu się natomiast że martwi się o Vicky bo to na niej Armando będzie chciał się zemścić.Może być niebezpiecznie.A Gustavo lepiej żeby sobie tak nie żartował bo jeszcze matka Armanda rzeczywiście zawału dostanie.
No tak i Eva już się dowiedziała.Znów się zawiodła na synu.Obiecywał jej że się zmienił i będzie innym człowiekiem po wyjściu i jednocześnie obmyślał ucieczkę.Biedna Eva.Tyle się przez niego nacierpiała.
Cosme przyszedł na spotkanie z Santiago a ten nie chciał go nawet wpuścić.Groził mu nawet pistoletem.Ale ten się nie przestraszył i chyba trochę podziwiał Cosme za odwagę.Nie zrobił mu nic a mógłby.Szkoda.Cosme przyszedł z listem choć Santiago stwierdził ze nie spotyka się z posłańcami tylko chciałby z jego szefem.Ale był zadziwiony po wyjściu Cosme gdy okazało się że współpracować z nim chce syn samego Lenoncia Peny.Z tej współpracy nie wyniknie nic dobrego.
Paola wyprowadziła się z mieszkania.I dobrze ale jej pijany mąż zastał ich w sytuacji którą źle zinterpretował tą scenę.Tak się popisywał a dostał od Juana manto.I jeszcze się odgrażał a po ich wyjściu ledwo się pozbierał i głowił nad tym kim był Juan.
Taaa Gino nagle chce wszystkim przedstawiać Karinę.Skąd ta zmiana ciekawe.A kochana Karina knuje za jego plecami bo ma chrapkę na Miguela a jego ma gdzieś.
Linda odwiedziła Vicky która zaczyna już ze ścianami rozmawiać.No i przyszedł Carlo który przekazał im złe wieści.Aż boje się jak zareagują.
No proszę ta Andrea coś mi nie pasowała i miałam rację.Ona chce zagarnąć firmę Veldillo jednocześnie zatajając wszystkie machlojki Estebana.Firma wtedy by splajtowała no no co ten Esteban tam narobił.Ma na niego haka i się zabezpieczyła.Pomoże mu zdobyć Luisę w zamian za informacje a sama zdobędzie firmę i Raul.I znów zło wraca z każdej strony.
O Alfredo odwiedził Roberto i dał mu wyrażne ostrzeżenie aby trzymał się z daleka od Cristiny.No no
Świetny odcinek haha już widzę Twoją minę jak to zobaczysz |
|
Powrót do góry |
|
|
Magi Mistrz
Dołączył: 02 Kwi 2007 Posty: 11368 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:46:06 20-02-09 Temat postu: |
|
|
Odcinek 17
No Alfredo zaskoczył Roberto bo nie okazał się mięczakiem tylko się postawił.I okazuje się że przejrzał kandydata na prezydenta.nie mógł sobie darować uszczypliwości o musiał powiedzieć ze zagłosuje na kogoś innego.No i przestrzegł go że go obserwuje i nie da skrzywdzić Cristiny.Podziwiam go za odwagę.Ale przez to ze tak naskoczył na Roberto może mieć kłopoty w końcu ten przyjaźni się z Santiagiem i może mu coś z robić.Oby nie.Cristina bardzo by wtedy cierpiała.Co mnie obchodzi że on chce zostać prezydentem i zdobyć jednocześnie Cristinę skoro ona jest szczęśliwa jak nigdy będąc z Alfredem.Ehh ten Roberto znów zacznie kombinować ale jednak Alfredo dał mu do myślenia i pokazał że nie będzie łatwym rywalem.Oj na tym polu będzie ciekawie oby tylko nie skończyło się to tragicznie.
A więc Monika miał takie życie.Szkoda jej.Przez to stała się zła i dopiero życiowa tragedia zmieniła ją i uświadomiła jej coś.Teraz ma kochającą rodzinę ale kiedyś aż żal pomyśleć.Matka zmarła młodo bo była bita przez Victora.Monika też jak wyczytałam.Do tego ojciec wplątał ją w narkotyki a potem porzucił i zostawił z ciotką.Aż dziw że aż tak się zmieniła.Podziwiam ją.A jej ojciec niby chce się zmienić i widzi na to szanse.Chce poznać swoje wnuki.No proszę.Ale Monika nie chce mu pozwolić bo już jednego złego dziadka miały.Ale może Victor rzeczywiście się zmienił.Zostawił jej numer a Monika ma czas aby to wszystko przemyśleć.Przy okazji zobaczył swoje wnuki które były ciekawe kim on jest a Monika skłamała.Nie wiem sama czy dobrze zrobiła.Dzieci mają prawo poznać dziadka same zadecydują czy go pokochają.
A Estebanowi się nie powodzi dość że Andrea ma go w garści to jeszcze Flavio nie wykonał zadania.Miał zabić Patricię a tylko ją nastraszył a to na dłuższą metę może nie wystarczyć.Flavio jednak otrzymał całą sumę.Ale Esteban się martwi bo jak na razie wszystko jest przeciwko niemu.I to nie on jest panem sytuacji.
Nie dziwie się że Vicky obawia się o swoje życie.Ale jest Carlo być może uda się ją uchronić od niebezpieczeństwa poza tym Armando nie będzie ryzykował.Przynajmniej na razie.Ale kocha Evę i słusznie uważają że być może będzie chciał się z nią skontaktować.
Alex znów wciągnął Rositę w narkotyki.Ależ ona jest naiwna.A na dodatek wzięła sporą dawkę a Gustavo zrobił nalot na szkołę.No proszę aż się kochana Rosita przeraziła jeśli ojciec zastanie ją w takim stanie....
Hehe Karina wpadła w oko Miguelowi a Raul dobrze go ostrzega bo ma racje.Ta Karina przecież jest przebiegła.Raulowi za to podoba się Andrea ale ma żonę.Mogą się więc tylko oglądać za innymi i to tak żeby żony nie widziały.A przecież mają piękne i kochające żony.I jeszcze sobie takie pogawędki ucinają.Ehh ci faceci.
Luisa ma racje.Nie wiadomo jaka naprawdę jest Paola.A Juan zbyt mocno się angażuje.I wcale nie jest zazdrosna.Dziwne.A Juan jeszcze się dziwi co ją ugryzło a ona nie chce po prostu żeby on zaniedbywał rodzinę.
A Karina postanowiła uwieść Cosme.I uważa się za jego szefową a ten nazwał ją dziwką.Hehe niezła z nich parka.Cosme nie zważa na szefa i skusił się na wdzięki Kariny.Ciekawe co będzie jeśli Gino się dowie.
Santiago chciał dowodu ze Gino jest synem Leoncia i uwierzył.no bo sam Manolo to potwierdził.Stare czasy wracają.Znów zjednoczą siły tym razem w nowym pokoleniu.Oj będzie się działo.Gino jest zbyt pewny że Cosme jest jego najlepszym człowiekiem i zbytnio mu ufa oby jeszcze go nie zdradził.
I znów ciekawy odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|