|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marianita_97 Debiutant
Dołączył: 28 Lut 2010 Posty: 46 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:36:28 30-12-10 Temat postu: |
|
|
nie no końcówka odcinka najlepsza
brakuje mi troszkę miłości Mata i Mag, ale rodzinka i kumple ewidentnie to nadrabiają
w związku że niedawno skończyłam czytać to wszystko jeszcze dobrze pamiętam( tak mi się przynajmniej zdaje) i w pewnym poście twoim oczywiście była wzmianka o jakieś ciąży...
więc stąd moje pytanko będzie ciąża czy jej nie będzie? a jak tak to u kogo? |
|
Powrót do góry |
|
|
julcia Mocno wstawiony
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 7059 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:39:21 30-12-10 Temat postu: |
|
|
O matko jak przeczytałam koncówę drugiego odcinka to od razu wyparowało mi z głowy wszysto inne
"- Co się stało kochanie? - zmartwiła się Luiza.
Daniel rozejrzał się na boki, sprawdzając czy ktoś niepożądany ich nie podsłuchuje.
- Chyba Mata zdradza chłopak - wyszeptał.
Luiza zamrugała kilkakrotnie przyswajając informację: - Że co?! " normalnie padłam i nie wstaje
Swoja droga bacia jest boska, wszedzie jej pełno i chce wszysto wiedzieć a przy tym też tak bardzo wspiera wnucię, to słodkie
Daniel i Megan pod drzwiami to bezcenna scena, ta rodzinka daje czytelnikow tyle radosc że szok
Jestem bardzo ciekawa jak rozwinie sie sytuacja Mata z Matką no i wątek zemsty na tlenionej blondi, czekam na koley odcinek, oby wszybko |
|
Powrót do góry |
|
|
Marianita_97 Debiutant
Dołączył: 28 Lut 2010 Posty: 46 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:28:25 05-01-11 Temat postu: |
|
|
kiedy new?. |
|
Powrót do góry |
|
|
pesti69 King kong
Dołączył: 17 Kwi 2008 Posty: 2218 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: LBN Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:18:18 15-01-11 Temat postu: |
|
|
dziękuje bardzo za przysłanie mi odcinków... narazie doszłam do "pierwszego razu" naszych wspaniałych głównych bohaterów... oni sa uroczy razem... xD bardziej konstruktywnie wypowie m się jak skończę |
|
Powrót do góry |
|
|
mila851 Idol
Dołączył: 27 Sty 2009 Posty: 1002 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: (^o^)/* Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:11:51 22-01-11 Temat postu: |
|
|
nie ma za co polecam się na przyszłość
Odcinek 92
masz moje błogosławieństwo
Wszystko się komplikowało. Nie ważne, co by nie robiła zawsze wszystko obracało się przeciwko niej. Jakby ciążyło nad nią jakieś fatum. Teraz też, kiedy przyjechał do domu byłego męża, by porozmawiać z synem nic nie układało się po jej myśli. Sądziła, że Megan zgodnie ze swoją obietnicą zdążyła przygotować Mata do spotkania z nią. Jednak wszystko wskazywało na to, że dziewczyna jeszcze nawet nie zaczęła swojego zadania. Mat był najwyraźniej niezadowolony z jej wizyty. 'Nie zadowolony' to sformułowanie nie oddaje w pełni niechęci jaką wzbudził w nim widok matki. Ona z kolei była tak stremowana, że nie wiedziała, co powinna powiedzieć, jak zacząć, co wyjaśnić najpierw. Daniel i Meg nie ułatwili jej zadania. Chociaż, dzięki nim Mat zamiast niej wyrzucił z pokoju podsłuchującą parę. Na powrót zostali więc sami w krępującej ciszy. Ona próbując znaleźć słowa, on próbując opanować gniew.
Łóżko jęknęło pod jego ciężarem. Nie wiedząc, co zrobić z rękoma oparł je na udach. Utkwił zmęczony wzrok w rodzicielce.
- Więc, co cię sprowadza w moje skromne progi? - specjalnie sformułował pytanie w ten sposób. – Czy chcesz się ze mną podzielić kolejnym wstydliwym sekretem? Czyżby kolejny skok w bok, o którym zapomniałaś mi wcześniej wspomnieć? A może będę miał rodzeństwo?
Wymieniał kolejno. Robił, to specjalnie. Chciał, żeby matka się obraziła i wyszła. Nie wiedział czemu nagle sobie o nim przypomniała, ale skoro tyle czasu nie odczuwała potrzeby żeby się z nim skontaktować, skoro poddała się po kilku, dobra, kilkunastu odmowach podejścia do telefonu, to znaczy, że nie był dla niej, aż taki ważny. Przyzwyczaił się do myśli, że go porzuciła. Ból, który ściskał jego serce za każdym razem, gdy uprzytamniał sobie jej nieobecność w swoim życiu, powoli zmienił się w niechęć do niej i do tej części jego osoby, która tęskniła, która wciąż wierzyła, że matka znowu zapragnie być częścią jego świata.
- Nawet jeżeli ty i ten twój małolat chcecie się bawić w rodzinę, i sprawiliście sobie dzidziusia nie obchodzi mnie to – odwrócił wzrok od jej bladej twarzy, utkwił go w pustej ramce, która stała na jednej z szafek przy łóżku. Miejsce, to kiedyś wypełniało zdjęcie Klarissy. – Możesz mieć tyle bachorów ile chcesz. Masz moje błogosławieństwo. Buduj swoją świetlaną przyszłość, byle z dala od nas! – Klarissa stała na środku pokoju, jak przed trybunałem. Oto właśnie została oskarżona, i skazana. Wyrok zapadł. Zbyt długo zwlekała z wyjaśnieniami, rany były zbyt głębokie, nie ma dla niej nadziei. Jej własne dziecko uważało, że będzie mu lepiej bez niej. Serce zacisnęło jej się boleśnie. - Czego jeszcze ode mnie chcesz? Referencji?- spojrzał wprost na nią, a w jego oczach odczytała chłód i wyrachowanie. - Matką byłaś nienajgorszą. Tylko żoną nie za bardzo. Na miejscu tego twojego małolata zaopatrzyłbym cię w pas cnoty, w razie gdyby musiał gdzieś wyjecha…
Zapiekł go policzek.
- Jak śmiesz! – matka szybko dopadła drzwi. – Dla twojej informacji wychodzę za mąż. Chciałam żebyś był obecny na moim ślubie, żebyś zaakceptował Simonem. Ale widzę, że jesteś… - umilkła nagle. Całą swoją wolę skupiła by powstrzymać cisnące się łzy. – Zresztą nieważne. – Drżącą dłonią wygładziła i tak idealnie zaczesane włosy. – Jakikolwiek jesteś jest to moja wina. Niczyja inna. – Powiedziawszy to opuściła jego pokój, dom, kto wie czy nie życie. Czy nie tego chciał? Czy nie zależało mu żeby skończyła się ta szopka, aby matka przestała udawać, że jej na nim zależy, żeby dała mu święty spokój!
Powoli podniósł dłoń i dotknął wciąż rozpalonego miejsca na które padł cios. Cios, na który w pełni zasłużył. Łzy goryczy i żalu przesłoniły mu oczy.
Świat gna do przodu pozostawiając za sobą zamazany szlak naszego życia. Każdy człowiek ma w swoim życiorysie coś z czego nie jest dumny, każdy popełnił błędy, czemu więc tylko jej błędy, na dodatek tak głupie, mają być tymi niegodnymi wybaczenia?
- Wszystko jest nie tak jak być powinno. Jestem beznadziejną matką – wymamrotała zakładając płaszcz.
- Daj mu trochę czasu – poradził zmartwiony Daniel. – Na pewno wcale tak nie myśli. Po prostu chce cię ukarać. Wszystko się ułoży – zapewnił obejmując Klarissę.
- Jesteś kretynem – te pocieszające słowa padły z ust Wiewióry. Nie miał ani siły, ani chęci żeby jej odpowiedzieć. Przymknęła więc drzwi, przyklękła przed nim. Ujęła jego wciąż zaciśnięte dłonie. Nie mogła zrobić zbyt wiele. Nie miała magicznych mocy dzięki którym mogłaby w mgnieniu oka naprawić jego rodzinę. Mimo, że w tej chwili bardzo tego pragnęła. Jedyne, co było w jej mocy, to być przy nim. Wplotła swoje place w jego.
Z westchnieniem skulił się tak, że ich czoła się zetknęły.
- Wiem – drżącym głosem padła cicha odpowiedź. |
|
Powrót do góry |
|
|
julcia Mocno wstawiony
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 7059 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:15:12 01-02-11 Temat postu: |
|
|
Wszystko się wali, i niewidzialna pętna coraz bardziej zaciska sie na bohaterach z każdej strony, jestem bardzo ciekawa co będzie dalej |
|
Powrót do góry |
|
|
mila851 Idol
Dołączył: 27 Sty 2009 Posty: 1002 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: (^o^)/* Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:11:14 02-02-11 Temat postu: |
|
|
julciu dziękuje bardzo za komentarz
Odcinek 93
owoc naszej miłości
- Czuje się winny - Daniel usiadł w jednym z sypialnianych foteli. Zegar wybił dwunastą. Nic nie wskazywało żeby ktokolwiek w domu spał. On dopiero co się wykąpał, a Luiza leżała na łóżku z książką w ręku. Z piętra dochodziły ciche piski użerającej się z dzieciakami Gabi. - Kiedy Klarissa wydzwaniała do Mata, sam jej poradziłem, żeby wzięła sobie na wstrzymanie - przetarł ręcznikiem mokre włosy. - To nie był trafiony pomysł. A dziś - zamarł na chwilę. - Dziś również nic innego nie przyszło mi do głowy.
- W takim razie jesteśmy tak samo winni - Luiza zagięła róg strony na której skończyła i odłożyła książkę na nocny stolik. - Też powtarzałam jej żeby się nie przejmowała, że Matowi przejdzie, 'potrzebuje trochę czasu' - zacytowała z przekąsem. - Teraz myślę, że trzeba było pozwolić jej wydzwaniać. A w ogóle żałuję, że nie poparłam jej pomysłu żeby wziąć Mata z zaskoczenia. Powinna dwa tygodnie po kłótni wparować tu z Simonem. Zamknęlibyśmy ich w pokoju. Nie wyszliby do póki by się nie dogadali!
Daniel roześmiał się widząc zdeterminowanie, jakie odmalowało się na twarzy żony. Wyglądała uroczo knując. Potrafił sobie ją wyobrazić jako nastolatkę. Z rozwianymi włosami, z tym samym wyrazem twarzy i szalonym błyskiem w oku, co u jej córki, i matki.
- Obiecuje ci, że jeżeli Mat i Klarissa sami się nie dogadają, wcielimy twój plan w życie.
Przysiadł koło niej. Delikatnie pocałował ją w czoło. Zerknął na mały kalendarzyk, w którym dzisiejsza data, podobnie jak kilka przed nią, zaznaczona była sugestywnym czerwonym kolorem. Westchnął niepocieszony.
- Najchętniej schrupałbym cię, tak kusząco wyglądasz z tą minką niegrzecznej uczennicy.
Chciał odejść, ale Luiza zarzuciła mu ręce na szyję.
- Nic nie stoi na przeszkodzie - wyszeptała muskając jego usta. - Coś nie tak? - spytała skołowana, kiedy delikatnie, acz stanowczo odsunął ją od siebie.
- Jak to? Nie masz okresu? - Zaskoczyło ją to pytanie. W pierwszej chwili miała ochotę się zaśmiać, ale wyraz twarzy, jak i dziwne podniecenie w jego oczach, kazały jej się zastanowić nad słowami męża. Tym razem ona odepchnęła od siebie jego dłonie, chwyciła za mały kalendarzyk i znieruchomiała. Okres jej się spóźniał już 4 dni. To nie możliwe. Wstała z łóżka, raz jeszcze przeliczając dni. Może się pomyliła w rachunku. Miesiączkę od najmłodszych lat miała regularnie, co dwadzieścia osiem dni. Ani jednego przed, ani jednego po. Zawsze, co dwadzieścia osiem dni. Wstawała rano, szła do łazienki i dostawała menstruacji. Jak na razie tylko raz miała opóźnienie, było ono spowodowane ciążą. Przysiadła na skraju łóżka wciąż ściskając kalendarz. Nim oderwała wzrok od kartek i przeniosła go na męża minęła chyba wieczność.
- Myślisz, że ... - wymamrotała zszokowana. Jakim sposobem umknął jej taki drobny szczegół jak miesiączka? Faktycznie czuła się wyczerpana, wciąż chciało jej się spać. Dziś rano zakręciło jej się w głowie. Sądziła jednak, że to nerwy wypompowują z niej energię. Przecież wciąż wisiało nad nią widmo Davida. A do tego Klarissa wypłakiwała jej się w rękaw.
- Będziemy mieli dzidziusia! - zawołał podekscytowany tą wizją Daniel. Porwał ją w ramiona.
- Jeszcze nic nie wiadomo - stanęła na własnych nogach. - Trzeba zrobić test. - Uśmiechnęła się promiennie, widząc jak Daniel się cieszy. Ich dziecko. Krew z krwi. Owoc ich miłości. - Nasze dziecko - instynktownie sięgnęła dłonią brzucha. A Daniel wycisnął na jej policzku soczystego całusa. |
|
Powrót do góry |
|
|
julcia Mocno wstawiony
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 7059 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:57:19 04-02-11 Temat postu: |
|
|
No to teraz dopieo sie zacznie cyrk, skoro będzie dzidziuś hahaha
Chyba sie troche boję jak strasze rodzeństwo przymie tą cudowną wiadomosć i czy dla nich bedzie wogole taka cudowna, ale miło poczytać ze wkoncu dzieje sie cos dobrego w życiu bohaterów, moze wspólne dziecko pomoze przetrzymać danielowi wiadomośc czyja córką jest Meg |
|
Powrót do góry |
|
|
mila851 Idol
Dołączył: 27 Sty 2009 Posty: 1002 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: (^o^)/* Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:20:10 07-02-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek 94
leniwy poranek
Świtało. Cienkie wiązki jesiennego światła opromieniały podjazd, powoli podchodziły pod dom, by przedrzeć się przez szyby do pokoju staruszki. Zgarbiona, bynajmniej nie ze starości, lecz na skutek wielkiego skupienia, postać krążyła po pomieszczeniu w tę i nazad. Zdawało się, że tkwiła tak całą noc, w jednostajnym tempie truchtając cztery kroki w tę i cztery z powrotem. Jakby ten stały rytm wspomagał jej szare komórki.
Faktycznie nie zmrużyła oka tej nocy poddając się rozmyślaniu. Niestety nie przyniosło to żadnych pożądanych skutków, jedynie była jeszcze bardziej rozdrażniona. Musiała się dowiedzieć, co knuje ta banda młodzików pod wodzą blondaska.
Jej wyrodna wnuczka i powinowaty wnuk wczorajszego wieczora dali jej jednoznacznie do zrozumienia, że nie wtajemniczą jej ich plany. Skrzywiła się niezadowolona. Mylili się sądząc, że wystarczy udać, że żaden plan nie istnieje, aby zrezygnowała. Przecież wie co słyszała. Zanosiło się, że blondasek i ekipa chcą zemścić się na kimś kto rozpowszechnił w szkole te durne plakaty. Chcieli ją pozbawić całej zabawy. Może już nie była dzierlatką, ale miała w sobie wytaczająco dużo wigoru żeby skopać tyłek komu trzeba.
Musi się dowiedzieć czegoś więcej. I za wszelką cenę wkręcić się całą akcję.
Wyznaczyła sobie cel, a teraz musiała tylko znaleźć jakiś sposób aby go osiągnąć.
Podeszła do okna, wsparła dłonie na parapecie próbując zmusić wyczerpany mózg do szybszego analizowania wszystkich możliwości. Niestety zmęczenie coraz bardziej dawało o sobie znać mącąc jej myśli. Ujęła komórkę odczytując z jej ekranu godzinę: 4:25. Zrezygnowana poczłapała w stronę nietchniętego łóżka. Odciągnęła kołdrę. Umościła się wygodnie na poduszkach. Nastawiła alarm w telefonie na jedenastą. Nie chciała przespać całego dnia. I w chwili, gdy odkładała go na szafkę w padł jej do głowy wspaniały pomysł. W stąpiła w nią nowa energia. Poderwała się na nogi i zaczęła przerzucać swój bagaż w poszukiwaniu odpowiedniego przedmiotu.
Mat przebudził się i leniwie przeciągnął. Niepewnie rozejrzał się po oświetlonym szarawym blaskiem zbliżającego się świtu pokoju. Od razu rozpoznał niewielkie akwarium w którym tłusty, włochaty chomik starał się upchnąć, z marnym skutkiem, w torbie policzkowej całego biszkopta. Piszczał przy tym i podskakiwał zirytowany kolejnym niepowodzeniem. Chłopakowi zrobiło się żal upartego stworzonka. Ostrożnie odsunął się od czerwonowłosej piękności i wyślizgnął się z przytulnego łóżka by pomóc nieborakowi. Zanim wsunął dłoń do akwarium wstrząsnął nim dreszcz obrzydzenia. Obejrzał się na Megan upewniając , czy nie jest świadkiem tej upokarzającej sceny. Dziewczyna tyko mlasnęła słodko i przewróciła się na drugi bok wypowiadając jego imię. Uśmiechnął się do niej. Szybko pochwycił ciastko i przełamał je na kilka drobniejszych kawałków.
- Proszę bardzo – podsunął drobinki pod pyszczek oburzonemu chomikowi. – Już spokojnie. Stefan nie piszcz tylko wcinaj. Stefan… - z wahaniem przejechał po miękkim futerku zwierzaka. – StefanoTarantino.
Zachichotał rozbawiony swoją wizją.
- Długo tam będziesz stał? – Aż podskoczył słysząc zaspany, lekko zachrypnięty głos. Megan zupełnie nie przejmując się swoją nagością siedziała na łóżku. Kołdra zsunęła się na jej uda odsłaniając piersi. Włosy sterczały słodko we wszystkie strony, a lekko zamglone snem oczy wpatrywały się w niego z przyganą. Coś ścisnęło go w dołku na wspomnienie tego, co kilka godzin temu wyrabiali. Wyglądała niezwykle pociągająco. Poklepała materac zachęcając go by wracał do łóżka.
- Czyżbyś nagle odkrył, że jesteś zoofilem? – zaśmiała się przytulając do jego boku. Była tak rozkosznie ciepła.
- Chyba tak –uniosła głowę żeby na niego spojrzeć.
- Mam założyć Stefanowi zamek? – uniosła jedną z brwi.
- Nie potrzeba – przejechał dłonią po jej nagich plecach. – Bardziej od wyleniałych, piskliwych szczurków, wolę ogniste wiewiórki.
Jakby na poparcie swoich słów gwałtownie przekręcił ją na plecy, nakrył swoim ciałem i pocałował ją w szyję. Zapiszczała zadowolona całkowicie zapominając o matce, ojczymie i babci śpiącej zaledwie dwa pokoje dalej.
- Ciiii… - Mat natychmiast zwrócił jej uwagę. – Nie chcemy chyba nikogo pobudzić. Mamy jeszcze – zerknął na elektryczny zegarek – jakieś dwie godziny.
- Jak je spożytkujemy ?- Zapytała.
Mat udawał że się przez chwilę zastanawia, a potem odpowiedział z uśmiechem: - Mam pewien pomysł.
Pocałował dziewczynie leniwie, wręcz sennie w usta. Pocałunek narastał powoli. |
|
Powrót do góry |
|
|
julcia Mocno wstawiony
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 7059 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:38:35 07-02-11 Temat postu: |
|
|
Och co za wspaniały odcinek
Babcia po prostu wymiata, cała noc głowkowała biedna jak tu sie wkręcić w akcje haha i jestem szalenie ciekawa co wymyśliła
No i ostatnioa scena jest bezcenna, nie dosć ze MAT zaczyna sie powoli przyzwyczajać do kudłacza
No i oczywiscie do wiewiórki też hahah, coraz smielej sobie poczynaja w domu, dobrze ze babcia zdąrzyla zasnać
Niech sobie "poleżą" szczęśliwi dopuki nie dowiedzą się co rodzice spracowali |
|
Powrót do góry |
|
|
Pati165 Obserwator
Dołączył: 30 Gru 2008 Posty: 7 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:14:03 07-02-11 Temat postu: |
|
|
No to tak, po pierwsze to witam. Po drugie to czytam to opowiadanie drugi dzień i nie mogę się oderwać od tego co czytam. Po trzecie sam tytuł napawał mnie niepewnością. Wydawało mi się, że to po prostu jakiś thriller albo trochę dramatu w tym bo sama przyznaj, ale tytuł : „Moja matka oszalała” jakoś nie widzi mi się w kategorii : romans. Co do fabuły to dość łatwa, przyjemna, lekka i naprawdę mi się podoba.
Bohaterowie:
MAT – no facet pierwsza klasa. Sam nie wie o co chodzi, ale jest sympatyczny i ja bardzo go lubię.
MEGAN – dziewczyna ognista, z temperamentem rozwala swoją bezpośredniością.
MARI – nieśmiała dziewczyna, ale oddana przyjaciółka. Potrafi pokazać pazur.
ALEX I FELIKS – obaj są przyjaciółmi Mata. Dwa różne charaktery, ale gdy trzeba, potrafią się dogadać.
MOIMI FAWORYTAMI SĄ:
BABCIA!!!!! – ta kobieta to mistrzyni intryg, szaleństwa, po prostu kobieta nowoczesna, no jak jej tu nie kochać?! Po prostu sama jej postać wprowadza tutaj wiele zamieszania i no po prostu i … nie da rady jej się nie lubić no! Genialna kobita. Wspaniale ją wykreowałaś i w ogóle no po prostu już nie wiem co mogę na jej temat napisać.
GUIDO! - o ten też jest mistrzem, jak można go było uznać za geja ? Widocznie można było, ale ja go stawiam na drugim miejscu po babci.
Nigdy nie byłam mistrzem w pisaniu komentarzy, jestem zadowolona, że dalej piszesz tą historię zaskakując nas nowymi wątkami takimi jak pojawienie się ojca Meg, być może nowego dziecka, czy romans Feliksa z nauczycielką chemii. Po prostu bezbłędnie tworzysz relacje między ludzkie, między swoimi bohaterami. Starasz się zadowalać wszystkich, sarkazm, opisy, dowcipne sytuacje, wciskasz, gdzie się da. Rzadko kiedy smutek towarzyszy twoim bohaterom, ale jak już się pojawi potrafisz nadać temu emocje, które wywołują w człowieku takie samo odzwierciedlenie. Jedyne co mnie razi w twoim opowiadaniu to ilość błędów i literówek. To tyle z mojej strony. Czekam na więcej, bo mam nadzieję, że więcej będzie. Pozdrowienia życzę i weny do kontynuowania tego opowiadania.
PS. Liczę na więcej właśnie tego typów akcji, gdzie cała młodzież kombinuje A na razie specjalne pozdrowienia dla Babci z opowiadania |
|
Powrót do góry |
|
|
Marianita_97 Debiutant
Dołączył: 28 Lut 2010 Posty: 46 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:56:22 08-02-11 Temat postu: |
|
|
No widzę że nieźle to sobie nasza Meg i Mat poczynają
Ciekawi mnie co Babcia wymyśli?. No i mam jakieś dziwne wrażenie że w końcu tą naszą parkę nakryję
Obecnie niestety nie mam za dużo czasu by dodawać komcie ale czytam rzecz jasna |
|
Powrót do góry |
|
|
mila851 Idol
Dołączył: 27 Sty 2009 Posty: 1002 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: (^o^)/* Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:03:35 10-02-11 Temat postu: |
|
|
Dziękuje bardzo za wszystkie komentarze
Pati165
Dziękuje ci bardzo za tak wspaniały komentarz Aż nie wiem , co napisać.
Wyobrażam sobie jakim wyzwaniem jest przebrnięcie przez aż tyle rozdziałów i tym bardziej ci dziękuje, że znalazłaś czas i chęci. ^^
Musze się przyznać że Guido i babcia to również moi faworyci. Tacy postrzeleńcy
Odcinek 95
jak Yzma
Gabi szybko wbiegła do swojej sypialni, ukrywając w fałdach spódnicy dyktafon. Zamknęła drzwi, przekręciła zamek w drzwiach. Oparła się o nie rozglądając się po pokoju w poszukiwaniu telefonu komórkowego, który kilka godzin wcześniej zabrała z sypialni wnuczki.
- Jest! - zabrała go z pufy. Spojrzała na zegarek stojący na szafce. Ma mało czasu, niedługo Megan skończy brać prysznic i odkryje brak komórki. Podbiegła do komputera. Minęła chwila nim przesłała plik z dyktafonu na twardy dysk. Otworzyła program do obróbki medialnej. Podzieliła rozmowę z wnuczką na odpowiednie kawałki, dokładnie podpisując każdy. Odtworzyła kolejno każdą ze ścieżek dźwiękowych. Dłonie jej lekko drżały, gdy szukała numeru do blondyna. Nacisnęła zieloną słuchawkę, włączyła głośnik i w skupieniu czekała, aż odbierze. Gdy pulsujący dźwięk zmienił się w głos chłopaka, serce na chwilę jej zmarło. Miała ochotę się rozłączyć, jednak zamiast tego włączyła play:
- 'Cześć. Co tam?' - z głośników wydobył się głos Megan. Gabi za raz po tej kwestii włączyła stop.
- A, nic ciekawego - Guido najwyraźniej nic nie podejrzewał. - Coś się stało, co nie może poczekać, aż dotrzemy do szkoły?
Gabi musiała działać błyskawicznie. Po każdej odpowiedzi chłopaka musiała prawie w chwili, gdy jego słowa przebrzmiewały włączyć odpowiedni odzew. Nie miała zbyt wielkiego wyboru. Musiała szybko przejść do sprawy, która najbardziej ją interesowała.
- 'Nie lubię tłumów. Jak stoją sprawy?'
- Sprawy? Jakie sprawy?
- 'Anto' - Gabi miała nadzieje, że chłopak nie wyczuje irytacji w głosie Megan.
- A, o tym mówisz. Dziś się nią zajmiemy. Wieczorem pojedziemy pod jej dom. Nie będzie, to włamanie, bo Felix powiedział nam, gdzie trzymają klucz, mimo wszystko czujemy się trochę jak złodzieje. Wierz, będziemy przeszukiwać jej rzeczy. - Guido zaśmiał się podekscytowany. - Ale czad!
- 'O której?!' - wrzasnęła Meg.
- Rany. Po co te nerwy?
- 'O której?! Nie mam czasu na pierdoły muszę iść pod prysznic zanim Mat mnie ubiegnie! '
- Dobra, dobra. Dziś cała rodzina wybywa na uroczystą kolacje. Felix mówi, że nie będzie ich przez co najmniej dwie, trzy godziny.
- 'O której?! Nie mam czasu na pierdoły!'
- O ósmej pod moim domem. Matko, coś taka nie w humorze?
- 'Dziękuje' - pożegnał go słodki głosik Meg. Gabi szybko wyłączyła telefon. Otarła pot z czoła. Udało się. Udało. Nie mogła wyjść z podziwu, dla własnego geniuszu. Czuła się jak czarny charakter jednej z powieści kryminalnych, który knuje za plecami innych, dla własnych korzyści. Jak, jak Yzma. Tak! I tak jak ona zamaszystym gestem zarzuciła na szyję szal, długimi, sprężystymi krokami podążyła do pokoju wnuczki, by zwrócić "pożyczony" przedmiot.
Ależ była z siebie dumna! |
|
Powrót do góry |
|
|
julcia Mocno wstawiony
Dołączył: 10 Lip 2008 Posty: 7059 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:07:29 10-02-11 Temat postu: |
|
|
Ależ się usmiałam
Babcia jest po prostu genialna
Sama bym na cos takiego nie wpadła
Ciekawe tylko skąd miała nagrania rozmów Meg
Już sie nie moge doczekac tego wieczoru dlatego szybciutko proszę o odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
mila851 Idol
Dołączył: 27 Sty 2009 Posty: 1002 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: (^o^)/* Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:56:14 10-02-11 Temat postu: |
|
|
julciu moja droga, życzysz i masz
Odcinek 96
babcia wszystko potrafi
Megan martwiła się o zdrowie psychiczne babci. Rano Gabi wpadła do niej, zaczęła wypytywać o jakieś bzdury. Maltretowała ją tą głupią rozmową o d***e marynie przez dwadzieścia minut. W końcu nie wytrzymała i wydarła się na nią, że musi iść się myć. Babcia zamiast się na nią obrazić, uśmiechnęła się z satysfakcją. Roześmiana pobiegła do swojego pokoju. Zawsze wiedziała, że babcia ma nie pokolei w głowie, ale teraz obawiała się, czy te wariactwa nie były wynikiem jakiejś choroby.
- Co cie tak martwi? - Marika zatrzymała się przed przyjaciółką. - Znowu ktoś ci robił jakieś uwagi? - powiedziała, to specjalnie na tyle głośno by usłyszeli ją wszyscy w okół. Wykrzywiła usta jak Stallone odsłaniając nieco górne zęby. Ćwiczyła tą minę od jakiegoś czasu, według niej miała być to budząca postrach facjata gangstera. Według Meg, był to jakiś konwulsyjny grymas.
- Spokojnie. Rano ktoś się do nas rzucał na parkingu, ale Mat dał mu jasno do zrozumienia, że to nie jego sprawa.
- Bili się?! - Mari na chwilę przestała szperać w szafce.
- Nie nazwałabym tak tego - Megan oparła się o zamknięte drzwiczki. - Mat rzucił go na maskę samochodu.
- O ja! - Mari uśmiechnęła się z uznaniem. - I co potem? Rozkwasił mu nos? Walnął pogadankę na temat prywatności? - Dopytywała się zaciekawiona.
- Nie. Nic z tych rzeczy. Powiedział mu...
- Powiedziałem mu, żeby pilnował swoich spraw. - Wyjaśnił Mat przyjacielowi.
Alex poklepał go po ramieniu.
- I słusznie. Niech frajer spada.
- Jeżeli powiesz nam, który to był, to możemy mu wyjaśnić, żeby nie wściubiał nosa w czyjeś życie. - Zadeklarował się Mark, jeden z kolegów z drużyny.
Mat był im bardzo wdzięczy, ale za bójkę mogliby zostać zawieszeni. Poza tym już i tak "uświadomili" kilku uczniów, że Megan i Mat nie są rodzeństwem. Dzięki Felixowi dyrektor przymknął oczy na ostatnie wydarzenia, jednak dał jasno do zrozumienia, że jego cierpliwość jest na wyczerpaniu. Czasem fajnie jest mieć wpływowych rodziców. Natomiast Gabi, z tego co się zorientował, po ostatniej rozmowie z Moralesem owinęła sobie starego w okół małego paluszka.
Gdy dziś wezwał Mata do siebie sądził, że chce porozmawiać o wczorajszym incydencie. Wszedł do gabinetu gotowy zapewniać, że on i Meg nie są w kazirodczym związku. Gdyby sytuacja tego wymagała był w stanie zadzwonić do ojca, by ten potwierdził jego słowa.
- Siadaj - poprosił dyrektor wskazując miejsce na wprost siebie. Chłopak natychmiast spełnił jego prośbę. Nie czekał jednak, aż Morales o cokolwiek spyta. Jednego czego się nauczył od Wiewióry, to to, że przewagę zyskuje zawsze ten, kto pierwszy zaatakuje.
- Panie dyrektorze - zaczął - wiem, że dotarły do pana plotki jakobyśmy ja i Megan całowali się wczoraj na dziedzińcu. Cóż... To prawda. - Dyrektor zaskoczony jego bezpośredniością uniósł wysoko brwi. - Jednak nie jest to nic zdrożnego, ponieważ ja i Megan nie jesteśmy ze sobą spokrewnieni, więc nic..
- Chłopcze - przerwał mu dyrektor splatając leżące na blacie biurka dłonie - sprawa twojego pokrewieństwa z panną Fernandez, została już mi wyjaśniona. Nie mam nic przeciwko waszemu związkowi, chciałem jedynie zapewnić, że jako dyrektor tej placówki zrobię wszystko ażeby wyprostować krążące na wasz temat plotki. Dziś podczas jednej z lekcji poprzez nasze szkolne radio węzeł postaram się wyjaśnić zaistniałą sytuację uczniom. Mam nadzieję, że ani ty, ani twoja - odchrząknął - dziewczyna nie macie żadnych obiekcji.
Mat wpatrywał się w okrągłą twarz dyrektora, który najwyraźniej chciał się upewnić, czy młodzi zgadzają się, aby wtajemniczył w ich prywatną sytuację pozostałych uczniów. Chłopak nie miał nic naprzeciw. Jak mógł mieć? Czyż cała szkoła już nie trzęsła się od plotek na ich temat.
- Dziękuje panie dyrektorze. - Powiedział trochę zbyt sztywno.
Morales wstał, dając chłopakowi do zrozumienia, że czas się przegnać.
- Bardzo dziękuję. - Tym razem już trochę bardziej wylewnie okazał swą wdzięczność ściskając dłoń dyrektora. Nie wiedział czemu zazwyczaj chłodnego i oczekującego dyscypliny od swoich "zwykłych" uczniów mężczyznę obeszła ich sytuacja, i czemu postanowił im pomóc. Ktokolwiek za tym stał Mat był mu ogromie wdzięczny.
- Cerverte - zawołał nieśmiało dyrektor, gdy Mat chwycił za klamkę. - Czy mógłbyś wspomnieć pani Gabrieli, o tym jak wam pomagam załagodzić tą sytuację? - Zarumienił się lekko.
Mat musiał mieć głupią minę, bo dyrektor nerwowo poprawił krawat utkwiwszy wzrok w podłodze jak speszony młodzieniec.
- Tak, panie Dyrektorze. Na pewno opowiem o wszystkim Gabi - puścił do starszego pana oczko i opuścił gabinet. - Wow - pokręcił głową nie dając wiary własnym uszom.
W domu Cerverte panowała całkowita cisza. Luiza wraz z mężem w tajemnicy przed rodziną wybrali się do kliniki, by potwierdzić ciążę. Zachowując wszelkie środki bezpieczeństwa wyszli z domu w odstępie trzydziestu minut, by nie wzbudzić zaciekawienia matki Luizy. Poszczęściło im się, gdyż Gabi od samego rana miała coś innego na głowie. To, że pozostawiono ją samą w domu wydało jej się darem losu.
Siedziała teraz w pokoju Megan rozmawiając przez skype z oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów mężem.
- Kochanie, potrzebuje twojej rady - uśmiechnęła się do kamerki.Odcinek 96
babcia wszystko potrafi
Megan martwiła się o zdrowie psychiczne babci. Rano Gabi wpadła do niej, zaczęła wypytywać o jakieś bzdury. Maltretowała ją tą głupią rozmową o d***e marynie przez dwadzieścia minut. W końcu nie wytrzymała i wydarła się na nią, że musi iść się myć. Babcia zamiast się na nią obrazić, uśmiechnęła się z satysfakcją. Roześmiana pobiegła do swojego pokoju. Zawsze wiedziała, że babcia ma nie pokolei w głowie, ale teraz obawiała się, czy te wariactwa nie były wynikiem jakiejś choroby.
- Co cie tak martwi? - Marika zatrzymała się przed przyjaciółką. - Znowu ktoś ci robił jakieś uwagi? - powiedziała, to specjalnie na tyle głośno by usłyszeli ją wszyscy w okół. Wykrzywiła usta jak Stallone odsłaniając nieco górne zęby. Ćwiczyła tą minę od jakiegoś czasu, według niej miała być to budząca postrach facjata gangstera. Według Meg, był to jakiś konwulsyjny grymas.
- Spokojnie. Rano ktoś się do nas rzucał na parkingu, ale Mat dał mu jasno do zrozumienia, że to nie jego sprawa.
- Bili się?! - Mari na chwilę przestała szperać w szafce.
- Nie nazwałabym tak tego - Megan oparła się o zamknięte drzwiczki. - Mat rzucił go na maskę samochodu.
- O ja! - Mari uśmiechnęła się z uznaniem. - I co potem? Rozkwasił mu nos? Walnął pogadankę na temat prywatności? - Dopytywała się zaciekawiona.
- Nie. Nic z tych rzeczy. Powiedział mu...
- Powiedziałem mu, żeby pilnował swoich spraw. - Wyjaśnił Mat przyjacielowi.
Alex poklepał go po ramieniu.
- I słusznie. Niech frajer spada.
- Jeżeli powiesz nam, który to był, to możemy mu wyjaśnić, żeby nie wściubiał nosa w czyjeś życie. - Zadeklarował się Mark, jeden z kolegów z drużyny.
Mat był im bardzo wdzięczy, ale za bójkę mogliby zostać zawieszeni. Poza tym już i tak "uświadomili" kilku uczniów, że Megan i Mat nie są rodzeństwem. Dzięki Felixowi dyrektor przymknął oczy na ostatnie wydarzenia, jednak dał jasno do zrozumienia, że jego cierpliwość jest na wyczerpaniu. Czasem fajnie jest mieć wpływowych rodziców. Natomiast Gabi, z tego co się zorientował, po ostatniej rozmowie z Moralesem owinęła sobie starego w okół małego paluszka.
Gdy dziś wezwał Mata do siebie sądził, że chce porozmawiać o wczorajszym incydencie. Wszedł do gabinetu gotowy zapewniać, że on i Meg nie są w kazirodczym związku. Gdyby sytuacja tego wymagała był w stanie zadzwonić do ojca, by ten potwierdził jego słowa.
- Siadaj - poprosił dyrektor wskazując miejsce na wprost siebie. Chłopak natychmiast spełnił jego prośbę. Nie czekał jednak, aż Morales o cokolwiek spyta. Jednego czego się nauczył od Wiewióry, to to, że przewagę zyskuje zawsze ten, kto pierwszy zaatakuje.
- Panie dyrektorze - zaczął - wiem, że dotarły do pana plotki jakobyśmy ja i Megan całowali się wczoraj na dziedzińcu. Cóż... To prawda. - Dyrektor zaskoczony jego bezpośredniością uniósł wysoko brwi. - Jednak nie jest to nic zdrożnego, ponieważ ja i Megan nie jesteśmy ze sobą spokrewnieni, więc nic..
- Chłopcze - przerwał mu dyrektor splatając leżące na blacie biurka dłonie - sprawa twojego pokrewieństwa z panną Fernandez, została już mi wyjaśniona. Nie mam nic przeciwko waszemu związkowi, chciałem jedynie zapewnić, że jako dyrektor tej placówki zrobię wszystko ażeby wyprostować krążące na wasz temat plotki. Dziś podczas jednej z lekcji poprzez nasze szkolne radio węzeł postaram się wyjaśnić zaistniałą sytuację uczniom. Mam nadzieję, że ani ty, ani twoja - odchrząknął - dziewczyna nie macie żadnych obiekcji.
Mat wpatrywał się w okrągłą twarz dyrektora, który najwyraźniej chciał się upewnić, czy młodzi zgadzają się, aby wtajemniczył w ich prywatną sytuację pozostałych uczniów. Chłopak nie miał nic naprzeciw. Jak mógł mieć? Czyż cała szkoła już nie trzęsła się od plotek na ich temat.
- Dziękuje panie dyrektorze. - Powiedział trochę zbyt sztywno.
Morales wstał, dając chłopakowi do zrozumienia, że czas się przegnać.
- Bardzo dziękuję. - Tym razem już trochę bardziej wylewnie okazał swą wdzięczność ściskając dłoń dyrektora. Nie wiedział czemu zazwyczaj chłodnego i oczekującego dyscypliny od swoich "zwykłych" uczniów mężczyznę obeszła ich sytuacja, i czemu postanowił im pomóc. Ktokolwiek za tym stał Mat był mu ogromie wdzięczny.
- Cerverte - zawołał nieśmiało dyrektor, gdy Mat chwycił za klamkę. - Czy mógłbyś wspomnieć pani Gabrieli, o tym jak wam pomagam załagodzić tą sytuację? - Zarumienił się lekko.
Mat musiał mieć głupią minę, bo dyrektor nerwowo poprawił krawat utkwiwszy wzrok w podłodze jak speszony młodzieniec.
- Tak, panie Dyrektorze. Na pewno opowiem o wszystkim Gabi - puścił do starszego pana oczko i opuścił gabinet. - Wow - pokręcił głową nie dając wiary własnym uszom.
W domu Cerverte panowała całkowita cisza. Luiza wraz z mężem w tajemnicy przed rodziną wybrali się do kliniki, by potwierdzić ciążę. Zachowując wszelkie środki bezpieczeństwa wyszli z domu w odstępie trzydziestu minut, by nie wzbudzić zaciekawienia matki Luizy. Poszczęściło im się, gdyż Gabi od samego rana miała coś innego na głowie. To, że pozostawiono ją samą w domu wydało jej się darem losu.
Siedziała teraz w pokoju Megan rozmawiając przez skype z oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów mężem.
- Kochanie, potrzebuje twojej rady - uśmiechnęła się do kamerki. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|