|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
chochlik Wstawiony
Dołączył: 04 Mar 2009 Posty: 4045 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: gdzie muzyka tkwi w duszy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:06:04 01-10-09 Temat postu: |
|
|
Nadrobiłam...I muszę przyznać, ze jestem pod wielkim wrażeniem
Świetne opko...Fabuła oryginalna i bardzo ciekawie piszesz
Co do samych bohaterów... To jestem ciekawa ich kolejnych spotkań
Mówi się, ze pierwsze wrażenie jest najważniejsze ( przygoda ze szpilką w stopie), ale późniejszy taniec, chyba trochę rozmazał wcześniejsze wydarzenie ... Po kilku głębszych Alex wraca w pełni do swych sił i kolejna kłótnia. U nich będzie wesoło
Czekam na kolejny odcinek |
|
Powrót do góry |
|
|
Szeherezada Generał
Dołączył: 12 Kwi 2008 Posty: 8888 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z miejsca, którego nikt nie zna... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:02:16 02-10-09 Temat postu: |
|
|
Dziękuje za bardzo miły komętarz
Czy ja wiem czy fajnie pisze czytałam lepsze rzeczy np; faceci na klana, teraz to bede musiał sie wysilic na jakis kom jak juz sie zdradziłam ze jestem tajną czytelniczką
A co do tej dwujki mimo tanca duzo sie nie zmieni i czy ja wiem czy bedzie tak wesoło |
|
Powrót do góry |
|
|
chochlik Wstawiony
Dołączył: 04 Mar 2009 Posty: 4045 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: gdzie muzyka tkwi w duszy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:27:10 02-10-09 Temat postu: |
|
|
Madziunia_(Rob);p napisał: |
Czy ja wiem czy fajnie pisze czytałam lepsze rzeczy np; faceci na klana, teraz to bede musiał sie wysilic na jakis kom jak juz sie zdradziłam ze jestem tajną czytelniczką
A co do tej dwujki mimo tanca duzo sie nie zmieni i czy ja wiem czy bedzie tak wesoło |
Absolutnie nie musisz się wysilać, lubię tajniaków
Ale miło wiedzieć, że czytasz
A piszesz ciekawie i na pewno będę czytała to co wstawisz |
|
Powrót do góry |
|
|
Szeherezada Generał
Dołączył: 12 Kwi 2008 Posty: 8888 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z miejsca, którego nikt nie zna... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:51:27 11-10-09 Temat postu: |
|
|
6
- Alex przestań myśleć o tej dziewczynie z przyjęcia.
- Kiedy nie moge, musze się odegrać, pożałuje tego co zrobiła tego, że mnie ośmieszyła.
- To nie jej wina - Rodrigo próbował się nie śmiać - że ten fotograf zrobił ci zdięcie i stałeś się sensacją przyjęcia "Alexsander Mendiola na przyjeciu w ambasadzie francuskiej przeżył zimny prysznic kiedy zalecał się do nieznanej nam dziewczyny która oblała apsztyfikanta winem, czyli są jeszcze kobiety które oprą się wdziękom owego kawalera a może, to on wyszedł z wprawy"- zacytował - chyba tak to szło, ale ten z elle był lepszy jak cię nazwali... a wiem marną podrubką żigolaka.
- Możesz łaskawie przestać się zemnie nabijać, to wcale nie jest śmieszne, a na tej rudej wariace jeszcze się odegram.
- Przepraszam, ale nie moge się powstrzymać stałeś się sensacją tygodnnia - Alex nic nie odpowiedział, na co Rodrigo kontynłował dalej - Nawet nie wiesz kim ona jest i jak masz zamiar ją znaleść - stwierdził nadal próbując się nie śmiać, no bo jak tu się opanować kiedy połowa gazet w miescie, jak nie trzy-czwarte zamieściła zdięcie Alexsa jak tajemnicza dziewczyna oblewa go winem, i zostawia z zdziwioną miną, a wyjśnienia dzienikarzy co artykuł to lepsze, można się pośmiać, a do tego telefony, od różnych osób z najróżniejszymi pytaniami, można oszaleć. Alex to wszystko jakoś przrżył, najgorsze spotkało go wówczas gdy Macedonio dowiedział się o wszystkim, urządził awanture i zagroził synowi, że jeszcze jeden taki numer i wyleci z firmy. Jak by go to obeszło, wtedy w końcu uwolnił by się od ojca, ale ten dorzucił mu obowiązków w firmie aby nie miał czasu na psucie wizerunku firmy i zajoł się w końcu czymś pożytecznym.
- Ja nie musze tego wiedzieć wystarczy, że ambasador ją zna - podniusł słuchawke telefonu - Catrina ambasador potwierdził jutrzejsze spotkanie - uśmiechnął się podejżliwie.
- Coś ty wymyśliłeś - zpytał zaciekawiony Rodrigo.
- Jutro się przekonasz, a teraz pozwolisz, że wróce do pracy.
- Dobra, ale ty przecież nie pracujesz - Alex spojrzał na niego groźnie - ok już znikam.
Alex obrucił się w fotelu i spojrzał przez okno, jedyne oczym myślal od przyjęcia to owa dziewczyna która mu dopiekła. Madeleine jej imie dzwięczał mu w uszach nie potrafił o niej zapomnieć, stała się jego obsesją, chciał się na niej odegrać za wszystko co mu zrobiła, ale gdy przypominał mu się ich taniec, zapominał o wszystkim. Liczyło się tylko to co było miedzy nimi gdy tańczyli coś czego nie potrafił zrozumieć, czego nigdy nie przeżył, zapomniał o wszystkim innym, poraz pierwszy od dawna nie snił mu się sen który tak go dręczył. Czuł się wolny i dziwnie spokojny.
Madeleine od godziny siedziała zakopana w tłumaczeniach miała kompletnie tego dość już cały tydzień siedzi i nic innego nie robi, jak tłumaczenie jakiś beznadziejnych aktów prawnych, dokumentów i jakiś bezsensownych wniosków i próźb. Zupełnie inaczej wyobrażała sobie swój pobyt tutaj, myślała, że będzie się coś działo a ona siedzi tylko i tłumaczy, nie żeby nie lubiła tego robić, ale ile można, nie należała do osób które przepadają za monotonią w pracy, poprostu wolała jak coś się dzieje.
- Ślęczysz jeszcze nad tym tłumaczeniami - do gabinetu Madeleine wszedł Juan Pablo.
- Juan ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie właził bez pukania i tak mnie straszył.
- Odezwała się ta która puka.
- No dobra, po co wpadłeś, kolejny artykuł o mnie.
- Niestety nie - podszedł do biurka i usiadł na krzesle na przeciwko jej.
- To jest sprawiedliwość człowiek jest poraz pierwszy jest sławny i jeszcze nie napiszą jego nazwiska, ale za to wyszłam świetnie na zdięciu.- uśmiechneła się diabelsko.
- Lepiej się ciesz, bo inaczej był by skandal, i tak cudem ubłagełem ojca.
- Co tam skandal, moja kochana mama wczoraj dzwiniła nie weiem jak, ale widziała jakiś artykuł i zdięcie dostałam taki wykład jak jeszcze nigdy, godzine trajkotała mi w słuchawce, jaka ja się zachowuje - udając mame - co ja sobie wyobrażam, że to cud, że mnie nie wywalili i takie tam. Za to dziadek jest ze mnie dumny chociaż ktoś wiedziałam, że moge na niego liczyć. Dzwonił dziś rano i oświadczył, że facet pewnie sobie zasłuzy, i stwierdził, że prawdziwa zemnie Le Brum.
- Ciesz się, że na tym się skończyło, a zapomniał bym po co tu przyszedłem, mam ci przypomniec o jutrzejszym spotkaniu.
- Świetnie już mam dosyć tłumaczeń tych nudnych papierów coś się będzie działo.
- Tylko nie szalej jak na przyjeciu, a znalazłaś już jakieś mieszkanie.
- Nie ale znajde, nie mam zamiaru siedzieć tu dłużej, praca i dom w jednym miejscu jak dlamnie odpada.
- Szkoda, ale ja tam wole, żebyś tu została dawno tak świetnie się nie bawiłem.
- A twoj tata od tygodnia ma mnie dość i pewnie wysłałby mnie spowrotem do Francji.
Juan Pablo się roześmiał - niech tylko spróbuje o owilku mowa - w tle słychac głos ambasadora który woła syna - nie wytrzyma bezemnie pięciu minut zobaczymy się wieczirem pa.
- Jasne - wróciła do swojej "ukochanej" papierkowej pracy, której miała już dosyć, zastanawiała się nad spotkaniem, miała być tłumaczem na zebraniu w jakiejś firmie, nie mogła odmówic bo poprosił ją sam ambasador napominając, że to proźba jego przyjaciela.
Nastepnego dnia Madeleine wstała wcześnie rano i przez pół godziny zastanawiała się co na siebie włożyć wkońcu założyła kremowy kostium, a swoje bordowe włoski zpieła w wytworny koczek uwalniając pare kosmyków włosów co dodało jej szyku, lekki makijaż podkreślający urode i wyglądała cudnie - teraz to wszyscy padną na moj widok - uśmiechneła się do swojego odbicia w lustrze.
Gdy dotarła na miejsce stała przed ogromnym budynkiem weszła do środka przedstawiła się ochroniarzowi, dostała przepustke i powiedział jej gdzie ma się udać, po dotarciu na miejsce przywitała ją sympatycznie wyglądająca blądynka.
- Dzien dobry - przywitała się - Pani Madeleine Domingez.
- Tak, dzień dobry - odpowiedziała pewnie.
- Prosze za mną zaprowadze pania do sali konferencyjnej, spotkanie zostao przesunięte o pół godziny więc ma pani jeszcze troche czasu - Madeleine przytakneła, blądtnka otworzyła podwójne dzwi do sali konferencyjnej weszła do środka, a za nią Madeleine sala była długa, prostokątna na środu stał długi szklany stół, a przynim kilka wygodnych skórzanych krzeseł. - Pani usiądzie tam - wskazała jej miejsce - naprzeciwko prezesa obok inwestorów z Francji.
- Może mi pani powiedzieć gdzie tu jest łazienka.
- Do końca korytarza, potem w prawo schodami w dół, jedno pietro, przejść przez dzwi, w lewo korytarzem i drugie dzwi po prawej.
- To istny labirynt - stwierdziła - dziękuje, ale mam proźbe może mi pani mówić po imieniu nie lubie jak ktoś się zwraca do mnie tak oficjalnie.
- Dobrze, ale pod wrunkiem, że to będzie działć w obie strony jestem Cristina - wyciągneła ręke i uśmiechneła się.
- Madeleine, ale to już wiesz.
- Przepraszam cię, ale musze jeszcze dokończyć pare spraw związanych ze spotkaniem.
Madeleine udała się do łazienki odświeżyć, była troche zdenerwowana spotkaniem, gdy wychodziła z łazienki troche się pogubiła, do jasnej ciasnej, gdzie to było jak mam wrócić - myślała gorączkowo - dobra w prawo nie w lewo, nie to nie ma sęsu musze się kogoś spytać, ale tych ludzi to chyba wszystkich wywiało czy ktoś tu wogóle pracuje. Weszła do pierwszych dzwi jakie napotkała, ale gabinet był pusty, następne były zamknięte ostatnie dzwi na piętrze, coraz bardziej wściekła zamiast nacisnąć na klamke, szarpneła tak szybko dzwiami i gdy chciała wejść do środka wpadła na nieoczekiwaną przeszkode, poczuła jak coś mokrego pokrywa jej żakiet, zrobiła krok do tyłu spojrzała na swój biust na którym pojawiła się ciemna plama podniosła głowe i na przeszkode która wyrosła niespodziewanie na jej drodze w dzwiach, wydając z siebie okrzyk.
- To ty !!!
W dzwiach stał młody mężczyzna trzymający w jednej ręce kubek wypełniony kawą (rzecz jasna zimną) a w drugiej telefon komórkowy - zadzwonie póżniej malenka i rozłączył się - Nadal nie nauczyłaś się chodzić - stwierdził bardzo dobitnie.
- Znowu ty, czemu mnie prześladujesz - miała ochote wrzeszczeć.
- Ja ciebie, to ty ciągle na mnie wpadasz.
- Gdybyś nie gada przez telefon z jakąś dziunia to byś mnie zauważył - pewnie stwierdziła.
- Zanim się wchodzi do czyjegoś pokoju należy zapukać - zacisnął pięść i w powietrzu zaprezentował jej jak to powinno się robić - widzisz to łatwe.
- Taki pawian jak ty nie będzie mnie uczył kultury - wyprowadzona z równowagi zaczeła mówić coraz głośniej - Zniszczyłeś mój kostium jak ja teraz wyglądam przez ciebie.
- Tak jak powinnaś - puścił jej oczko - odrazu lepiej wyglądasz - nie wytrzymał i zaczoł się śmiać, Madeline wyrwała mu kubek i reszte kawy która została wylała mu na koszule - tobie odziwo też pasuje i wyglada znacznie lepiej na tobie - odpowiedziała.
- Czemu to zrobiłaś zniszczyłaś mój krawat wiesz ile on kisztował - wściekłość wypisała mu sie na twarzy.
- Nie mam pojęcia nie kupuje takich bubli na targowiskach - jej twarz poktył złośliwy uśmieszzek.
- To nie żaden bubel w porownaniu z tym czymś co masz na sobie z kąd to wypożyczyłaś.
- W życiu nie spotkałam wiekszego kretyna jak ty - zaczeła spokojnie - wyśle ci rachunek za pralnie - odwrociła się szybkim ruchem złapała dzwi i nimi trzasneła tak, że Alex oberwal nimi, złapał się za twarz - ups jaka ja niezdarna - i odeszła. Wróciła do łazienki próbujac pozbyć się plamy, ale to nic nie dało zrobiła się tylko większa, była tak wściekła na Alexa, omal znowu nie wpadła na kogoś
- Madeleine co ci sie stało?
- Cristina jak się ciesze, że cie spotkałam jakiś idiota wpadł na mnie i mnie załatwił nie moge iść z taka plamą na spotkanie.
- Spokojnie mamy jeszcze chwile, choć zemną zaraz coś na to poradzimy.
- Dziekuje, nie wiem jak mam ci dziękować.
- Poźniej podziekujsz a teraz choć, poźniej opowiesz mi wzystko ze szczegułami.
Kobiety udały się do gabinetu Cristiny, blądynka podeszła do biórka wyciągneła jakieś kluczyki i podeszła do ogromnej szafy stojącej w rogu pokoju.
- Pracując z moim szefem - zaczeła otwierając szafe - trzeba być przygotowanym na wszystko - szperał w środku szukając czegoś - mam, powinna być dobra - w ręku trzymała wieszak na którym wisiał śliczny czarny kostium.
- Skąd ty to masz.
- Pan Macedonio, jest nie obliczalny, nauczyłam się, że trzeba być przygotowaną na każdą ewentualność, czasem nagle mi oświadcza, że mam się wybrac z nim na jakieś spotkanie albo biznes lunch nie miała bym czasu jechać do domu a tak mam wszystko pod reką. Dobra wejdz tam - pokazała na podwujne drzwi - możesz się tam przebrać, to gabinet szefa ale nie ma go tam.
- Jesteś wielka.
- No już przebieraj się bo sie spóźnimy.
Madeleine wszła do gustownie urzadzonego gabinetu, ubrała się w kostium który dała jaj Cristina a swój zawiesiła na wieszaku, gdy wyszła z gabinetu, w pokoju asystentki nikogo nie było zawiesiła rzeczy w szafie i wyszła. Udając sie w kierunku sali konferencyjnej. Zapukała do sali i weszła do środka była tam tylko Cristina która rozmawiała przez telefon. Postanowiła jej nie przeszkadzać i poczekać. Miedzy czasie do pomieszczenia wszedł starszy mężczyzna a za nim trzech innych. Rozmawiali po anglelsku ale na kilometr było widać, że to raczej bełkot niz rozmowa, meżczyzna który wszedł jako pierwszy najlepiej mówił z całej czworki gdy ją zobaczył zapytał.
- Co pani tu robi ?
- Dzień dobry - przedstawiła się grzecznie - nazywam się Madeleine Domingez - nie zkończyła bo mężczyzna z ulgą na twarzy jej przerwał.
- Tłumaczka no jak dobrze że pani jest - odetchnął - jak w dzisiejszych czasach można nie znać angielskiego Macedonio Mediola - przedstawił się a nastepnie trzech mężczyzn stojacych koło niego.
- Bonjour - przywitała się.
- Może im pani powiedziec żeby usiedli - zrobiła o co porosił wskazując mężczyzną miejsce.
- Cristino przynieś nam coś do picia.
- Tak prosze pana - miedzy czasie Madeleine spytał się bizmesmenów czy się czegoś napiją, a Cristina udała się zrobić kawy dla wszystkich gdy wróciła, rozmowy już trwały a Madeleine tłumaczyła, starał się być jak najdokładiejsza, francuzi okazali się być bardzo mili w stosunku do niej, ale twardzi jesli chodziło o współprace z wytwurnią. Po jakiejś pół godziny ktoś zapukał do dzwi i wszedł nie czekając na odpowiedz, Madeleine siedziała tylem do dzwi więc nie miała pojęcia kto się pojawił Macedonio wstał.
- Wkońcu jesteś - spojrzał na osobnika który się pojawił, widać było, że jest zły miał to wypisane na twarzy.
Przepraszam za błędy, ale nie mam siły ich poprawiać. Życze miłego czytania jesli wogle może być miłe, jakość wynagradzam długością przynajmniej mam taką nadzieje |
|
Powrót do góry |
|
|
chochlik Wstawiony
Dołączył: 04 Mar 2009 Posty: 4045 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: gdzie muzyka tkwi w duszy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:53:25 12-10-09 Temat postu: |
|
|
Madeleine najwidoczniej potrafi zostawić swój obraz w pamięci mężczyzny...W sumie takim zachowaniem i ciętym języczkiem....
Alex niby chce się odegrać na niej, jednak coś innego również zaprząta mu główkę.
Obca z wylaniem na niego kawy była boska A niech nie będzie taki cwany...Zupełnie jakby wszystko mu było wolno
Teraz szykuje się kolejne spotkanie....Mad świetnie sobie radzi w pracy, więc oby tylko nikt jej tego nie zakłócił...
Czekam na newsa |
|
Powrót do góry |
|
|
Szeherezada Generał
Dołączył: 12 Kwi 2008 Posty: 8888 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z miejsca, którego nikt nie zna... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:05:05 22-10-09 Temat postu: |
|
|
7
Mężczyzna wszedł do środka nic nie mówiąc, rozglądając się po sali, Macedonio spojżał na francuzów niewiedzących za bardzo co się dzieje, nieznajomy zaczął iść w kiernku prezesa.
- To jest nasz derektor który zajmuje się współpracą z inwestorami z zagranicy - powiedział Mendiola, przedstawiając stojącego już koło niego mężczyzne.
Madeleine tłumaczyła francuzkim inwestorą co się dzieje, powoli odwracając się w strone mężczyzny który wszedł. Pokolei podszedł i przywitał się z inwestorami, na końcu z nią - Rodrigo Mendez Lopes - przedstawił się krótko.
- Madeleine Domingez - Rodrigo usiadł na przeciwko niej.
- Możemy kontynłować - spytał jeden z gości.
- Oui, bien sűr - stwierdził Madeleine.
Spotkanie ciągneło się w nieskończoność, obie strony były uparte i ciężko im było dojść do jakiegoś kompromisu, mimo to Madeleine nie narzekała skupiła się na tym co ma robić - po trzech godzinach negocjacji przyszedł czas na upragnioną przez wszystkich przerwe.
Macedonio podszedł do tłumaczki, tak aby francuzi nie zauważyli powiedział szeptem - Uda się pani z nami na obiad, bez pani sobie nie poradze - oznajmił i podszed bo Rodriga stojącego w drugim końcu sali. Ona zaś udała się po torebke, zaczął dzwonić telefon, odebrała.
- Tak słucham...., pan sobie żartuje, przecież mieliśmy umowe tak nie można..., co pan sobie wyobraża... idiota, krety, kłamliwy dureń jeszcze tego potrzałujesz - rozłączyła się i cisneł telefon do torebki.
- Co się stało - spytała Cristina, zauważyła, że czerwono włosa bardzo się zdenerwowała, jak by mogła trzaskała by piorunami na oślep.
- Nic takiego - starał się uspokoić, - nie będę się denerwować przez jakiegoś inbecyla - pomyślała.
- Przecież widze, że coś się stało, ale jak nie chcesz nie musisz mi mówić przecież się nie znamy - już chciał odejść gdy dziewczyna ją zatrzymała.
- Poprpstu szukam mieszania myślałam, że znalazłam a ten stary dureń,- wzieła głęboki oddech by się uspokoić - chce dwa razy tyle ile się umówiliśmy.
- A może być pokuj.
- Pewniw, że tak nawet z wredną współlokatorką byle niedaleko centrum.
- No z tą wredną lokatorką może być cieżko, choć czasm się wkurzam jak jest za duży bałagan.
- A możesz troche jaśniej nic nie rozumiem z tego bełkotu.
- A myślałam, że jesteś bardziej domyślna.
- Widocznie jak się wkurzam to przestaje.
- Miesiąc temu moja współlokatorka wyszła za mąż i się wyprowadziła razem z mężem a ja szukam kogoś na jej miejsce, więc jesli jesteś zainteresowana, myśle że się dogadamy.
- Powiedz, że nie żartujesz.
- Nie, a wygladam, jak chcesz możesz dzisiaj zemną pojachać i obejrzeć to cudo - Madeleina ze szczęścia rzuciła się blądynce na szyje.
- Dzieki jesteś, boska.
- Nie przesadzaj kończe o piątej, może być.
- Pewnie nawet w nocy o półnicy.
- Na pewno nie bedziemy się nudzić. - własnie moje życie się zmieni z tą małą na pewno nie będzie nudno, tylko czy ja to przeżyje - zastanawiałą się.
- Nie przeszkadzam panią - nagle jak z podziemi pojawił się Rodrigo.
- Ty nigdy - odpowiedziała Cristina - więc słucham.
- Tym razem nie do ciebie tylko do tej młodej damy - Madeleine dziwnie się spojrzała - Pan Macedonio czeka na ciebie.
- Do jasnej ciasnej, zapomniałam już pędze - wzieła torebke i wybiegła jak tajfun z konferencyjnej krzycząc na porzegnanie - do zobaczenia.
Para patrzyła na siebie przez chwile w milczeniu, jak by się zastanawiali co odpowiedniego powiedzieć i nie popełnić gafy. Cisze przerwała Cristina.
- Gdzie Alex - spytała troche nie swoim głosem - czy mu już kompletnie do reszty odbiło.
- Nie mam pojęcia, zadzwonił do mnie i powiedział, że mam go zastąpić.
- Co się stało - zdziwiła się bądz co bądz zawsze przychodził na spotkania punktualnie.
- Żebym to ja wiedział, co on znowu wymyślił, mam tylko nadzieje że niewpakuje się w tarapaty - lepiej nie będę jej wspominać o tym co chce zrobić, lepiej żeby nie wiedział co to za dziwczyna którą właśnie wpakowała w kłopoty.
- Mocno oberwałeś - czemu mi się wydaje, że nie mówi mi wszystkiego, co tu jest grane - myślała nad tym wszystkim bardzo intensywnie.
- Nie, na szczęście nie, ale Macedonio jest wściekły Alex będzie miał kłopoty jak czegoś nie wymyśli i lepiej żeby pojawił się jak najszybciej z dobrą wymówką.
- Może jak wkońcu dostanie pożądną nauczke to się nauczy, a ty nie powinieneś zawsze go ratować z opresji.
- Jest moim przyjacielem, on zrobił by to samo dlamnie - Cristina spojrzała na niego z wściekłością - no dobra wiem przecież, że ostatnio dziwnie się zachowuje i wogule jest jakiś nie obecny od tego przyjęcia ale...
- Odbija mu delikatnie mówiąc - wtrąciła się .
- Wkażdym razie to mój kumpel i nie moge go zostawic, ale przecież ty też zawsze go broniłaś.
- I zaczyna tego żałować, on niczego się nie nauczył i jeszcze ciebie w to wszystko wmieszał i masz kopoty.
- Tak ci na mnie zależy - podszedł do niej bliżej i uśmiechnął się.
- Nie wyobrażaj sobie za wiele po prtostu wkurza mnie to jak się zachowuje i to, że za niego obrywają niewinne osoby.
- Czy na pewno - ciągle się podejrzanie uśmiechał.
- Tak - powiedziała dobitnie celując w niego wskazującym palcem - i uważaj na to co mówisz - odwróciła się i odeszła do swoich obowiązków.
Do jednej z najlepszych restałracji w mieście położonej niedaleko wytwórni weszło czterech mężczyzn i młoda kobieta. Na pierszy rzut oka było widać, że to drogi lokal, bardzo elgancki i urządzony ze smakiem. Jeden z mężczyzn zwrócił się do stojącego przy wejści na sale mężczyzny ubranego w białą koszule, czarną muszke i garnitur w tym samym kolorze.
- Macedonio Mendiola - zwrócił się bez żadnych uoprzejmość.
- Tak oczywiście - odpowiedział mężczyzna - prosze za mną, już ktoś na pana czeka.
- Tak a kto - spytał zdziwiony.
- Jakis młody dżentelmen mówił, że jest z panem umówiony.
- Tak już wiem o kogo chodzi - mam nadzieje, że masz dobre wytłumaczenie bo jak nie to nawet fakt że jesteś moim synem cie nie uratuje - pomyslał ze wściekłością i ruszył za mężczyzną w czarnym garniturze.
Goście ruszyli za nimi, młodzieniec który siedział przy stoliku i popijał drinka wstał, Madeleine zatrzymała się nie mogł uwierzyć, że ten klaun tu jest i beszczelnie się do niej uśmiecha, to nie możliwe, to pewnie fatamorgana, albo sen na jawie, tak zamkne oczy i jak je otworze to zniknie - tak jak pomyślała, tak zrobiła gdy je otworzyła jej przewidzenie stało naprzeciwko niej i uśmiechało się ponętnie.
Macedonio już zdążył przedstawić inwestorą syna, Alex podszedł do ostatniego gościa.
- Alexsander Luis Mendiola miło mi pania poznać - chwycił jej dłoń składajac na niej delikatny pocałunek, co ją kompletnie wytrąciło z równowagi, po chwili otrząsneł się - co on kombinuje dobra ze mną i tak nie wygrasz, bawimy się w nieznajomych, niech tak będzie.
- Madeleine Alejandra le Brum Domingez - powiedziała z kamienną twarzą, i udała się do stolika on odsunoł jej krzesło.
- Prosze - powiedział.
- Dziękuje, ale to zupełnie nie potrzebne - odpowiedziała
- Ja uważam inaczej - i zajął miejsce koło niej.
Przyszedł kelner złożyli zamówienie, oczywiście jako aperitiv pojawiło się czerwone wino.
- Lubi pan czerwone wino - zwróciła się do Alexa z kokieteryjnie, puszczając oczko.
- Jaki pan prosze mi mówić po imieniu Alex i owszem przepadam.
Nagle przed oczami seniora Mendioli ukazał się artykół ze zdięciem jego syna, czy to możliwe, żeby to była ta kobieta, ale ile kobiet ma czerone włosy, to nie może być przypadek w końcu to Alex podsunął mi propozycje żebym zadzwonił do ambasadora z proźbą o tłumacza.
- Coś się stało tatao, wyglądasz na zmartwionego.
- Nie, nic poprostu się zamyślołem.
Na te słowa Madeleine zaczeła sobie wszystko układać - tato, on jest jego synem no tak zupełnie nie skojarzyłam, że mają to samo nazwisko, a więc to tak... już wiem czemu nie był zdziwiony jak mnie zobaczył w firmie to jego sprawka, chce się odegrać skoro tak to ja mu w tym pomogę, jeszcze będzie się modlił, żeby go dobić.
Kelener przyniósł posiłek wszyscy jedli w spokoju oczywiście nie obyło się bez rozmów o interesach, Mendiola senior miał nadzieje, że w luźnej rozmowie uda mu się wynegocjować lpsze warunki, no ale w końcu to Madeleine tłumaczyła rozmowe, nie omieszkała tego wykorzystać, bardzo delikatnie i z wyczuciem troszeczke zmieniała słowa wypowiedziane przez Alexa. Wkońcu nie tłumaczy się słowo w słowo tylko chodzi o ogólny sęs -pomyślała.
Gdy obiad zbliżał się ku końcowi Madeleine chyba troszke przegieła bo jeden z francuzów uśmiechnął się, na co Alex się zdziwił, ona czując że przegieła przeprosiła mówiąc, że musi iść do łazienki.
- Co ty wyprawiasz - zwrócił się Macedonio do Alexa mówiąc mu szeptem i uśmiechajac się do inwestorów aby niczego nie podejżewali - myślałeś, że się nie zoriętuje, że to ta dziewczyna z przyjęcia.
Skapnął się szybciej niź myślałem - Wiem i właśnie miałem się pytać co ona tu robi - mam nadzieje, że to łyknoł bo inaczej będzie źle.
- A to przypadkiem nie twoja sprawka - Macedonio był nie ugięty.
- Myślisz, że jestem tak głupi, żeby ją tu zapraszać.
- Mam nadzije, że nie jeśli przez ciebie nie uda mi się zrealizować tego kontraktu, to obiecuje ci, że do końca roku możesz porzegnać się z jakimi kolwiek pieniędzmi odemnie łącznie z wypłatą.
- Przepraszm musze iść zadzwonić - zwrócił się do inwestorów i wyszedł. Udał się do damskiej toalety miał szczęście nikogo nie było oparł się o blat przy umywalce, po chwili z jednej kabin wyszła czerwono włosa.
- Co ty tu robisz to damska toaleta, ale w sumie to z ciebie baba a nie facet - podeszła do umywalki.
- Co powiedziałaś francuzą - zwrócił się do niej puszczając jej uwage mimo uszu.
- Nie rozumiem o co ci chodzi - spytała myjąc ręce.
- Nie udawaj wiekszej idiotki jak jesteś i gadaj.
- Chyba sam powineneś wiedzieć co mówiłeś - zakręciła kran i wzieła ręcznik aby wytrzeć ręce.
- To, to ja wiem, ale coś mi się wydaje, że nie wszystko powiedziałaś tak jak powinnaś.
- Właśnie wydaje ci się, ale jesli chcesz to moge sobie iść i sam z nimi rozmawiaj - nie patrzyła na niego otworzyła torebke i zaczeła poprawiać makijaz - jak już wszystko co chciałeś mi powiedzieć to wyjdź nie lubie jak ktoś mi patszy na ręce jak się maluje.
Nie wytrzymał jej beszczelność, chwycił ją za ramie i przyciągnął do siebie tak aby popatrzyła mu w oczy - jesli coś kombinujesz i kontrakt nie dojdzie do skutku to mój ojciec postara się, żebys już nigdy więcej niczego nie przetłumaczyła.
- Groźisz mi -powiedziała stanowczo - a do tego wyręczasz sie tatusiem no tak czego mogłabym się spodziewać po takim prostaku.
- Nie to tylko ostrzeżenie wiec uważaj jesli nie chcesz... - nie skończył bo do środka weszła jakaś kobieta.
- Nie wie pan, że to damska łazienka.
- Tak właśnie wychodziłem - wychodząc trzasnął dzwiami. |
|
Powrót do góry |
|
|
chochlik Wstawiony
Dołączył: 04 Mar 2009 Posty: 4045 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: gdzie muzyka tkwi w duszy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:31:43 22-10-09 Temat postu: |
|
|
Hmm spotkanie za spotkaniem, najpierw kawa, później tajemnicze rozmowy z inwestorami
W sumie nie dziwię się, że ojciec Alexa zorientował się( chłopak chyba miał ojca za idiotę, sądząc że ten się nie zorientował i zaczął udawać, iż nie zna się z dziewczyną ), ze to Madeleine i kazał mu coś z tym zrobić. Zauważyłam nawet w rzeczywistości faceci lubią damskie toalety ( ciekawe dlaczego?)
Wydaje mi się, ze trochę zbyt ostro ją potraktował, gdy sobie nosek chciała przypudrować
Pomimo tego, że zachował się jak skończony idiota mam nadzieję, ze do kontraktu dojdzie. Ale to tylko ze względu na pracę Mad i na starego Mendiole
Czekam na newsa |
|
Powrót do góry |
|
|
chochlik Wstawiony
Dołączył: 04 Mar 2009 Posty: 4045 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: gdzie muzyka tkwi w duszy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:40:20 03-11-09 Temat postu: |
|
|
Może jakiś newsik?
Dawno nie było? |
|
Powrót do góry |
|
|
Blondi. Cool
Dołączył: 07 Maj 2009 Posty: 534 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:17:53 07-11-09 Temat postu: |
|
|
Bardzo dawno!!!!
a mi sie to bardzo bardzo podoba! ;*
kiedy coś będzie?? |
|
Powrót do góry |
|
|
Szeherezada Generał
Dołączył: 12 Kwi 2008 Posty: 8888 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z miejsca, którego nikt nie zna... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:15:10 08-11-09 Temat postu: |
|
|
Jak się tak dopraszacie to wstawie cos jak tylko dostane się do swojego kompa
i dozuce cos exstra za miłe komentarze |
|
Powrót do góry |
|
|
Szeherezada Generał
Dołączył: 12 Kwi 2008 Posty: 8888 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z miejsca, którego nikt nie zna... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:53:15 08-11-09 Temat postu: 8 |
|
|
8
Po powrocie do firmy wrócili do sali konferencyjnej niestety na nieszczęście dziewczyny Alex też tam był i nie omieszkał zatrówać jej życia w dalszym ciągu, znowu usiadł koło niej. Rozmowy a właściwie negocjacje trwał jeszcze długo, każdy punkt umowy był omawiany i przy każdym którejś ze stron coś się nie podobało. Wkońcu jeden z inwestorów zaproponował, żeby obie strony przemyślały to wszystko i spotkały się na ostateczne podpisanie kontraktu. Macedonio się zgodził powiedział, że derektor zajmujący się tą sprawą dostanie jego upoważnienie i w jego imieni pdpisze kontrakt ponieważ on wylatuje do Japoni. Co do terminu to jeszcze się umówią. Zebranie dobiegło końca za kwadrans piąta, Madeleine udała się do pokoju Cristiny której nie było na dalszej części spotkania, zapukała, gdy usłyszał prosze weszła do środka.
- Już po wszystkim - spytała asystentka.
- Tak, ale i tak nie doszło do podpisania umowy, mają się jeszcze spotkać no i oczywiście ja też będę musiała przytym być.
- To było aż tak źle - była bardzo ciekawa co takiego mogło się wydażyć.
- Nie tylko spotkałam pewnego kretyna i na nieszczęście będę musiała pewnie jaeszcze go oglądać - usiadla na fotelu załamując ręce.
- Jakiego kretyna - czyżby chodziło o tego kto zniszczył jej garsonke.
- Alexa
- Co? Chyba nie chodzi ci o Alexa Mendiole - chciał być pewna, że chodzi właśnie o niego.
- A znasz innego tak ograniczonego mamuta, mam ogromne "szczęście" wpadania na niego - dodała sarkastycznie.
Cristina mimowolnie uśmiechneła się - Nic z tego nie rozumiem, możesz mi to wyjaśnić.
- W wielkim skrócie od początku, najpierw próbował mnie przejachać, potem ośmieszyć więc oberwał winem, a dziś jak by tego było mało zniszczył mi kostium i groził w restałracji. - Na wspomnienie tego wszystkiego aż się w niej gotowało.
- Więc to ty jesteś tą dziewczyną z artykułu od początku wydawało mi się, że z kąs cie kojaże, ale nie byłam pewna, musisz mi opowiedzieć wszystko ze szczegułam.
- Jasne nie ma sprawy, ale później nie mam już siły gadać o tym.
- Poczekaj tu na mnie pujde jeszcze poukładać papiery i pojedziemy domnie.
Skineła tylko głową - przebiore się w swój kostium, bedzie mi owiele wygodniej.
- Jasne nikt tu nie przyjdzie wszyscy już pewnie poszli - i znikneła za dzwiami.
Ściągneła żakiet, swój kostium wyjeła z szafy, zsuneła szpilki, zmieniła spódnice, rzucając czarną na kanape, usiadła obok była zmęczona nogi bolały ją od noszenia szpilek nie była przyzwyczajona przydał by się jej jakiś masaż, przyciągneła nogi bliżej chcąc je troche rozmasować.
Dzwi do pomieszczenia otworzyły się z hukiem, na co Madeleine poderwała się z kanapy.
- Cristina potrzebuje - ale gość przerwał widząc dziewczyne, tego widoku się nie spodziewał, a to co zobaczył przeszło jego najśmielsze wyobrażenie.
- Po co przylazłeś.
- Gdybym wiedział, że tu bedziesz - zaczął się do niej zbliżać, sam nie wiedząc dlaczego czuł jak jakaś siła ciągneła go do niej - nawet bym tu nie zajrzał, ale nie żałuje dzięki temu moge stwierdzić, że miałe racje - stał już naprzeciwko niej.
- A niby w czym, ty nigd nie masz racji Alex.
- Wtym, że kobieta z ciebie marna - położył jej ręke na nagiej tali, poczuła jak wszystko zaczeło się w niej gotować, a zimny dreszcz przeszadł w zdłuż kręgosłupa, w tym momęcie się ocknea uświadamiając sobie iż przecież jest w samy staniku, białym, koronkowym, prześwitującym staniku, co mni podkusiła żeby go założyć, akurat ten najbardziej przezroczysyt, no przecież założyła kremowy kostium więc niby jaki miała założyc, materiał do zapamiętania wywalić koronkowe staniki. Co ja mam teraz zrobić, spokojnie.. nie dam po sobie poznać, że o tym zapomniała i mnie to wkurza. Poradzisz sobie wkońcu jesteś wnuczką swego dziadka.
Zrzuciła jego ręke z swojej tali - nie dotykaj mnie, ja byś nie wiedziła to jest przywilej.
Zaczął się śmiać - przywijej - powtórzył kpiąco - widziałe i miełem lepsze kobiety od ciebie.
- Lepsze, to ile im płaciłeś - niech sobie nie myśli buc jeden.
- Ja za te rzeczy nie płace bycie ze mną to prawdziwy przywilej - nie mógł się powstrzymać i stanął blisko niej.
Poczuła, że dotyka jej pierśi swoim torsem, zrobiło się jej nagle tak gorąco jak by znalazła się na saharze w samo południe, zrobiła krok do tył, a on do przodu znowu się cofneła, ale on nie dawał za wygraną zrobi kolejny krok w jej kierunku, aż w końcu wyladowała na zamkniętych dzwiach od szafy.
- I co teraz nie masz do kąd uciec - zakpiił.
- Mylisz się - odpychając go na szerokość swoich rąk i chciał zrobić krok w bok, ale był szypszy i opar swoją ręke o szafe tak, że nie mogła uciec. Wiedział , że tak łatwo mu z nia nie pójdzie drugą ręke oparł z drugiej strony przybliżając się do niej - A co teraz zrobisz, króliczek jest w potrzasku.
- Nie mów do mnie króliczku - czuła jago odech na swojej twarzy, coraz ciężej się jej oddychało a woń jego perfum nie ułatwiała jej tego wprost przeciwnie bardzo jej się spodobały, mogła by tak już zostać bez końca.
- Będę mówił jak będę chciał - czuł jak jej piersi falują, a do tego ten stanik jego wyobraznia pracowała na pełnych obrotach miał coraz wiekszą ochote zbliżyć się do niej, przybliżył się do niej dotykając swoim policzkiej jej, znowu poczuł ten znajomy zapach, który tak na niego działał.
- Odsuń się odemnie bo porzałujesz- czuła jak piersi jej twardnieją i robi się coraz bardziej gorąco, musi wytrzymać nie da się, - pomyslała - jeśli spojrzy się na mnie tymi swoimi ciemnymi oczkami to zwariuje i jak nic ulegne.
- Już się boje a co mi zrobisz - wyszeptał jej do ucha.
- Pozbawie cie tego co uważasz za najceniejsze choć jak dlamnie to i tak nic tam nie ma.
- A jak masz zamiar to zrobić - doskonale wiedział co ma na mysli, to nie było trudne do przewidzenia gdy tylko chciał go kopnąć odsunął się, wściekła że jej się nie udało rzuciła się na niego z pięściami złapał ją za nadgarstki próbowała się wyrwać, ale nie mogła za mocno ją trzymał. Przybliżyła się do niego i tym razem nie chybiła trafiła kolanem tam gdzie chciała, Alex zrobił dziwny wyraz twarz widać było, że go to bardzo ale to bardzo bolało, ale jej nie puścił teraz jak ją trzyma, nie puści dostanie to na co zasłużyła, mimo iz się próbowała wyrywać to nic nie dało z tego wszystkiego stracili równowage i wylądowali na kanapie.
- Złaś ze mnie kretynie - wrzasneła mu prosto w twarz.
- Nie ma mowy za to co zrobiłaś - odwdzieczył się tym samym przybliżając się bliżej.
- Spie***laj, debilu - nie wytrzymała.
- Zamknij się.
- Puszczaj, bo pożałujesz - co on robi musze coś szybko wymyśleć.
- Powtarzasz się - już tylko milimetr dzieliły go od jej ust.
- Zaczne wrzeszcze i powiem, że próbowałes mnie zgwałcić jak myślisz komu uwierzą.
- Nie zrobisz tego.
- A chcesz się założyć - patrzyła się wprost w jego oczy miała nadzieje, że to go bardziej przekona.
Zaczeła krzyczeć, ale zasłonił jej buzie ręką.
- Nie drzyj się idiotko, zejde ale nie drzyj się - puścił ręke i zszedł z kanapy.
- Wynocha - wrzasneł tylko na tyle bylo ją stać.
Nic nie powiedział tylko grzecznie wyszedł, stała w bezruchu patrząc jak wychodzi i za myka za soba dzwi nie była w stanie zebrać myśli wszystko w niej buzowało. Co się ze mną dzieje czemu każde spotkanie z nim tak namnie działa. Gdyby nie był takim - czuła sie podle, miała już dość jak na jeden dzień, wzieła żakiet z kanapy i zporwotem go założyła reszte ciuchów wrzuciła do szfy i trzasneła dzwiami.
Wyszedł zamknął dzwi za sobą nie odszedł nie miał siły oparł się onie - co ona zemną robi, po co ja ją dotykałem gdybym wyszedł, ale nie mogłem się powstrzymać - ten widok podziałał na niego jak płachta na byka nie mógł się oprzeć coś w nim zawrzało -gdyby nie.. - jakis tzrask wyrwał go z tego dziwnwgo transu odszedł i ruszył w strons swojego gabinetu, mijając Cristine po drodze bez słowa.
Cristina cały czas zastanawiał się nad tym co zobaczyła po wejściu do swojego pokoju i jakoś nie chciało jej się wierzyć w tłumaczenie dziewczyny, całą droge do jej domu była milcząca i dawała zdawkowe odpowiedzi. Obraz czarwonowłosej jaki zobaczyła cały czas ją zastanawiał i nie dawał spokoj, coś musiało się stać. Kiedy weszła nawet nie podniosła głowy żeby spojrzeć kto przyszedł siedziała na kanapie jak zaklęta, była roztrzeńsiona podeszła do niej i spytała.
- Co się stałao - na początku nic nie mówiła podniosła głowe i spojrzała na kucająca blądynke.
- Nic - wiedział, że napewno nic tak nie wyglada.
- Nie wydaje mi się.
- Dostałam telefon, dzwonił jakiś palant i nierozumiał, że to pomyłka.
- Nie chcesz to niemów, ale przynajmniej nie wciskaj mi kitu.
- Przepraszam, ja... nie ważne już mi lepiej to jak jedziemy - wzieła torebke i wyszła.
Blądynka postanowiła jeszcze raz spróbować wyciągnąc coś z dziewczyny może tym razem się uda.
- Wiem, że to nie moja sprawa i nie powinnam się wtrącać, ale przypadkiem nie chodzi o Alexa to z nim się pokłuciłaś - Madeleine nic nie odpowiedział - mam racje.
Dziewczyna wzieła glegoki odech - Tak- starał sie żeby zabrzmiało to naturalnie, ale wcale tak nie było - skąd wiesz.
- Jak wracałam spotkałam go nawet mnie nie zauważył, powiesz mi co sie stało.
- Tak, ale nie dzisiaj nie mam już siły obiecuje - spojrzała się na nią - naprawde.
- Trzymam za słowo - puściła do niej oczko i uśmiechneła się, Madeleine odwzajemniła go - już dojeżdżamy - powiedziała Cristina.
Jej mieszkanie mieściło się na pierwszym piętrze. Było bardzo ładne, wchodziło się odrazu do salonu połączenego z aneksem kuchennym. Na środku stała ogromna kanapa, obok półka z książkami czyli cos je łączy, kuchnia była nie wielka, ale bardzo jasna
- Jak się podoba.
- Jest śliczne i niedaleko do centrum - do pracy będzie miała blisko a o to jej chodziło.
- Pokaże ci twój pokój - czerwonowłosa poszła za nią - tu jest łazienka a obok toaleta, jak by co rano wchodze pierwsza.
- Po moim trupie, pewnie siedzisz w niej godzine.
- Nie półtorej - zaczeły się śmiać.
- To jest mu pokój zakaz wstwpu, no chyba że w nagłych przypadkach.
- Będę pamiętać, a te dzwi obok to będzie moje królestwo.
- Tak pozwalam wejść.
Weszła do środka pokój nie był duży, ale bardzo przytulny podeszła do okna tego się nie spodziewała widok na park cudnie, rzuciła się na łóżko, było miekie takie jak myślała - biore - powiedziała.
- Przesuń sie - Cristina położyła się koło niej - jeszcze się nie zgodziłam, a jak rozwalisz łóżko to cie wyrzuce
- Tylko spróbuj - chwiciła poduszke.
- Jeśli jej użyjesz... - niezdążyła skończyć bo nią oberwała, chwiciła drugą i zaczeła się reguralna bitwa na poduszki.
Ostatnio zmieniony przez Szeherezada dnia 0:00:07 09-11-09, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
chochlik Wstawiony
Dołączył: 04 Mar 2009 Posty: 4045 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: gdzie muzyka tkwi w duszy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 2:00:39 09-11-09 Temat postu: |
|
|
Nie podobał mi się Alex w tym odcinku...Był zbyt pewny siebie i chyba troszeczkę przesadził... Zbyt ostro ja potraktował, lecz dziwnie to "brzmiało" znaczy się wątpienie w jej kobiecość, a następnie nie moc oderwania od niej rączek
Faktycznie każde ich spotkanie kończy się coraz to większą tragedią A mimo to ciągnie ich do siebie i to co raz bardziej
Ja nie narzekam
Czekam na newsa |
|
Powrót do góry |
|
|
Szeherezada Generał
Dołączył: 12 Kwi 2008 Posty: 8888 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z miejsca, którego nikt nie zna... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:20:35 09-11-09 Temat postu: |
|
|
Alex to facet nie przyzna się przed nikim a co dopiero przed soba ze ta mała może mu się podobac mimo iż go intryguje.
Zdradze ci sekret juz niedługo Alex sobie coś uswiadomi i zrobi coś co bardzo zdziwi Mad
Dziękuje za miły komentarz
Ostatnio zmieniony przez Szeherezada dnia 13:31:58 12-11-09, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
chochlik Wstawiony
Dołączył: 04 Mar 2009 Posty: 4045 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: gdzie muzyka tkwi w duszy Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:02:21 13-11-09 Temat postu: |
|
|
Hmm mam nadzieję, że to będzie coś miłego i pomimo zdziwienia spodoba jej się
Czekam na szybkiego newsika |
|
Powrót do góry |
|
|
Szeherezada Generał
Dołączył: 12 Kwi 2008 Posty: 8888 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z miejsca, którego nikt nie zna... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 2:14:57 23-11-09 Temat postu: |
|
|
9
Juan Pablo już trzeci i zarazem ostatni raz wnosił rzeczy Madeleine do jej nowego mieszkania, miał tyle szczęścia, że okazało się iż jest awaria windy, jednocześnie dziękował, że będzie mieszkała na pierwszym piętrze, bo nie wie jak by zniósł wnoszenie tego tabunu na ostatnie piętro a budynek miał ich tylko dwadziścia.
- Ej co tak wolno ci idzie, ruchy ruchy - poganiała go dziewczyna.
- Prosze bardzo możesz sama to wniść - odwrócił się do niej z kartonem pełnym książek i słowników.
- Nie będę pozbawiać cię tej przyjemniości - uśmiechneła się diabelsko.
- Haha bardzo zabawne.
- Oj nie gniewaj się już - wstawił karton do salonu, Madeleine podeszła i w podzięce pocałowała go w policzek.
- Troche marna ta nagroda, poprosze w drugi dla równowagi - nadstawił drugi policzek wskazując palcem miejsce gdzie ma go pocałować.
- Jak zaniesiesz to do mojej sypialni to pomyślimy nad tym.
- Może cię jeszcze rozpakować.
- Jak byś mógł to czemu nie - Juan chcąc nie chcąc wziął karton i zaniósł do jej pokoju i wrócił do salonu.
- Powiedz mi jakim cudem prawie w ciągu 2 tygodni pobytu przybyło ci tyle rzeczy.
- Tu nie ma mowy o żadnym cudzie, to tylko karta kredytowa.
Do mieszkania weszła śliczna blondynka.
- O już jesteś - ucieszyła się czerwono włosa.
- Witajcie - uśmiechneła się - a kim jest twój towarzysz - spytała z zaciekawieniam przyglądając sie mężczyźnie uważnie.
- A no tak zapomniała wy się jeszcze nie znacie Cristina to jest Juan Pablo Cortez syn ambasadora - blądynak podała mu ręke - Cristina Alvares - przedstawiła się.
- To może zostaniesz na obiedzie - zaproponowała Mad.
- Bardzo chętnie bym został, ale nie moge jestem już umówiony, a właśnie jutro sobota Mad masz jakieś plany na wieczór.
- Nie, a czemu pytasz.
- Mój kumpel właśnie kupił dom i robi parapatówkę poszłabyś ze mną.
- Jakoś nie mam ochoty.
- Najpierw mi marudzisz, że nigdzie cię nie zabieram a teraz nie chcesz iść.
- Idz rozerwiesz się - wtrąciła się Cristina.
- No pewnie, Cristina pójdziesz z nami - zwrócił się do niej.
- Ja - zdziwiła się tym zaproszeniem.
- Pewnie, im więcej osób tym lepsza zabawa.
- To jak leniuchu idziemy - blądynka patrzyła się na koleżanke błagalnym spojżeniem.
- No dobra niech wam bedzie.
- To ja się zmywam, będę jutro o 20 narazie - pożegnał się całując dziewczyny w policzek i wyszedł.
- Niezły przystojniak z niego, co was łączy?
- Nas nic nie łączy, on traktuje mnie jak młodszą siostre.
- A ty go? - Cristine ciekawość aż zżerała.
- Przestań, on jest dla mnie jak brat, taka bratnia dusza która się mną opikuje.
- Tak, już to widze.
- A może tobie się podoba i jesteś zazdrosna.
- Nie, jest przystojny, ale nie mój typ zresztą, podoba mi się ktoś inny.
- Kto - Madeleine była ciekawa a przy okazji zmieniła temat.
- Nie ważne on i tak nie zwraca na mnie uwagi.
- Mów kto to, pracujecie razem.
- Tak, ale nic więcej ci nie powiem - poszła do kuchni napić się czegoś.
Sobotni poranek był bardzo słoneczny obydwie dziewczyny wstał bardzo późno i co się dziwić jak przegadały pół nocy jak nie całą, rozmawiając dosłownie o wszystkim głupotach i pierdołach, ciuchach i poważniejszych sprawach, zwierzały się sobie tak jak by się znały od lat, a może to był wpływ trzech butelek wina jekie wypiły. Cristina miała wolne choć czasami zdarzało jej się pracować w sobote. Wstał dopiero po 13 cisza jak makiem zasiał Madeleine pewnie jeszcze śpi pomyślała poszła do kuchni zaparzyć sobie filiżanke kawy to postawi ją na nogi, w głowie jej szumiała wzieła tabletke i popiła wodą, poszła zajrzeć do swojej współlokatorki skoro ona nie śpi to czerwono włosa też będzie musiała wstać. Stwierdziła, że nie będzie pukać zrobi jej drastyczną pobudke, otworzyła delikatnie dzwi jakie było jej zdziwienie jak zobaczyła Mad siedzącą na parapecie i piszacą coś na kolanie.
- Już nie śpisz, co robisz - spytała, dziewczyna nawet się nie odwróciła patrzyła przez okno.
- Pisze list, a właściwie to już skończyłam.
- Co? - zdziwiła się - kto w dzisiejszych czasach pisze listy, no chyba że elektroniczne.
- Ja - odpowiedziała stanowczo - do mojego dziadka lubi je otrzymywać, ja zresztą też - spojrzała na zdziwioną tym faktem bladynke i zeszła z parapetu - jadłaś już śniadanie - spytała odkładając notes na łożkao.
- Chyba raczej obiad, już w pół do drugiej.
- Nie ważne masz ochote na naleśniki - wspólokatorka kiwneła twierdząco głową i obie udały się do kuchni, po przyszykowanie i zjedzenie śniadanio-obiadu obajrzały jakąś głupkowatą komedie w telewizji i zaczeły szykować się na impreze. Cristina zajeła pierwsza łazienke i siedział w niej dwie godziny.
- Coś ty tam tyle czasu robiła - stwierdziła - ile można siedzeć w łazięce - ale tego wolał już nie mówić nagłos.
- Jak to co szykowałam się - skrzyżowała ręce na piersi.
- Wiesz jakoś nie widać.
- Bo jeszcze nie skończyłam, a jestem tak łaskawa, że zwolniłam ci już łazienkę.
- Dziekuje co za łaska - weszła do środka.
Juan Pablo tak jak obiecał był punkt 20, gdy zobaczył Madeleine oniemiał z zachwytu - ubrana była w czarną sexowną sukienkę, [link widoczny dla zalogowanych]
a do tego makijaż podkreślający oczy wyglądała zjawiskowo.
- Przepraszam, a gdzie jest moja Madeleine - usmiechał się oglądając ją z każdej strony.
- Nie wygłupiaj się - szturchneła go w ramie - to przeciez ja.
- Ślicznie wyglądasz, normalnie jak dorosła minimum 25- puścił jej oczko.
- Jestem dorosła jak byś nie wiedział - podeszła bliżej.
- Dobra nie złość się tak, a gdzie Cristina.
- Jeszcz się szykuje, spędziła dwie godziny w łazience i kolejną godzine siedzi w pokoju.
- Ej ja wszystko słysze - krzykneła zainteresowana, Mad pół głosem przedrzeźniała ją - Zaraz przyjde - ciągneła dalej, po kwadransie oczekiwania na blądynke wkońcu, się pojawiła rówinie wyglądała prześlicznie ubrana w niebieską sukienkę.[link widoczny dla zalogowanych]
- Jak się tam z wami pojawie to wszyscy będą mi zazdrościć i jeszcze będę musiał was pilnować, żeby nikt mi was nie poderwał.
- Dobra choćmy bo nigdy z tąd nie wyjdziemy - pospieszała ich Madeleine.
Impreza właśnie się rozkręcała, Juan przedstawił dziewczyny swoim kumplą, organizatorowi imprezy, ten był zachwycony i zastanawiał się z kąd wytrzasnął takie fajne laski. Dziewczyny świetnie się bawiły a Juan Pablo gdzieś zniknął.
- Żałujesz, że przyszłaś - spytała blądynka koleżanke.
- Coś ty jest super, a dom ogromny i nieźle urządzony.
- Odrazu widać, że kolo jest nadziany i lubi nowoczesny sytl.
- Raczej szpan - zaczeły się śmiać, potrzed do nich pewien przystojniak i poprosił blądynkę do tańca.
- Nie wiem po co mnie tu wyciągnełeś - stwierdził Rodrigo, nie za bardzo podobał mu się ten pomysł, a zresztą Alexowi przyda się troche rozrywki może wkońcu przestanie nawijać i myśleć o tej małej. Fakt, że odkąd się pojawiła bardzo się zmienił stał się taki jak kiedyś jedynym minusem było to, że bez końca gadał o Mad. Gotów był to znieść jeśli dzięki temu Alex znowu się uśmiechał, żartuje a przedewszystkim nie kłuci się z ojcem.
- Żebyśmy się rozerwali - tylko tak mógł zapomnieć o ostatnich wydażeniach i zrelaksować się, imprezy zawsze dobrze mu robiły.
- Raczej ty.
- Dobra niech ci bedzi ja, tylko już mi tego nie wypominaj.
- To przez tą małą - w sumie był pewien, że jego przyjaciel wpadł po uszy, ale wiedział, że ciężko będzie się mu do tego przyznać.
- Możemy o niej nie gadać - choć na pięc minut chciał oniej nie myśleć.
- A może ona ci się podoba co?
- Czyś ty kompletnie zdurniał do reszty - odwrócił się w strone kumpla a każde słowo wypowiadał z wyżutem - przecież to zwykła głupia małolata.
- Nie lekceważył bym jej, jak na swój wiek jest całkiem całkiem... sprytna - choć nie to chciał powiedzieć wolał nie kłucić się z Alexem.
- Raczej wygadana, pies który dużo szczeka nie gryzie.
- Czemu się tak denerwujesz jak o niej wspominam - choć wiedział, że nie powinien to miał niezły ubaw z przyjaciela.
- Nieznosze jej i skończmy tem temat - odszedł zostawiając kumpla samego.
Ta, nieznosisz jej, a ciągle o niej gadasz a jak ją widzisz to gapisz się jak ciele na malowane wrota, ciekawe jak długo będziesz to sobie wmawiał - rozmyslał Rodrigo
Alex szedł przed siebie, nagle przemkneła mu przed oczami burza czerwonych loków, nie to na pewno nie ona masz paranoje stary jakim cudem mogła by tu być.
Ostatnio zmieniony przez Szeherezada dnia 16:19:54 23-11-09, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|