|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:31:06 20-06-11 Temat postu: |
|
|
Możliwe, że będą się pojawiać, tylko zwróciłam na to uwagę, bo wtedy wszyscy byli na raz. Poza tym gdzie ten odcinek? |
|
Powrót do góry |
|
|
Aneta:) King kong
Dołączył: 02 Cze 2006 Posty: 2457 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:33:08 20-06-11 Temat postu: |
|
|
Ian!!! Przeczytałam prolog i zaraz zabieram się za odcinki |
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanette Prokonsul
Dołączył: 08 Kwi 2006 Posty: 3980 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ciudades Mágicas De La Hada Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:38:32 20-06-11 Temat postu: |
|
|
Miałam malutki problem ze wstawieniem odcinka, ale widzę, że już jest
Bohater który ma wizerunek Iana pojawi się dopiero w czwartym rozdziale i myślę, że wtedy będzie więcej akcji |
|
Powrót do góry |
|
|
Aneta:) King kong
Dołączył: 02 Cze 2006 Posty: 2457 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:04:57 21-06-11 Temat postu: |
|
|
Właśnie skończyłam czytać 3 rozdział i jestem zachwycona
Czekam na kolejny |
|
Powrót do góry |
|
|
miluska420 Idol
Dołączył: 17 Maj 2011 Posty: 1545 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: Radom Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:11:32 21-06-11 Temat postu: |
|
|
Kiedy new? |
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanette Prokonsul
Dołączył: 08 Kwi 2006 Posty: 3980 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ciudades Mágicas De La Hada Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:06:11 21-06-11 Temat postu: |
|
|
Prawdopodobnie pojutrze Cieszę się bardzo, że wam się że wam się podobało. Mam nadzieje, że teraz będzie więcej akcji i jeszcze bardziej wam się spodoba |
|
Powrót do góry |
|
|
miluska420 Idol
Dołączył: 17 Maj 2011 Posty: 1545 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 3/3 Skąd: Radom Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:30:30 23-06-11 Temat postu: |
|
|
kurcze to już dziś;**
nie mogę sie doczekać newika;) |
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanette Prokonsul
Dołączył: 08 Kwi 2006 Posty: 3980 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ciudades Mágicas De La Hada Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:05:40 23-06-11 Temat postu: |
|
|
Rozdział czwarty
„Razem możemy zmienić los dzieci” głosił napis na ciemnoniebieskiej wstędze wiszący nad solidnymi dębowymi drzwiami. Lucy Smith wyraźnie była zdenerwowana, wciąż poprawiała swój kok drżącymi dłońmi. Carrisa kroczyła za nią ubrana w biało-czarny uniform.
Gdy weszły razem do ogromnej sali, gdzie odbyć miał się bankiet, serce prawie szesnastoletniej Carrisy mocniej zabiło. Przypomniało jej to o domu, wszędzie porozstawiane były kwiaty o jasnych barwach płatków. Kryształowe żyrandole oświetlały pomieszczenie nadając mu dostojeństwa a drewniana podłoga odbijając od siebie ciepłe światło. Służba chodziła szybko poprawiając wszelkie niedoskonałości. Przez jedną chwilę wydawało jej się, że wszystko wróci do normy, jej ojciec wkroczy przez te drzwi w swoim oficjalnym stroju i porwie ją do tańca. A ona będzie się śmiała i wirowała w jednej ze swoich ulubionych sukienek.
-Staniesz tutaj. –Wyrwała ją z tych marzeń na jawie głos Lucy, która poprowadziła ją do stolika stojącego niedaleko drzwi. –Będziesz rozdawać plakietki z imionami i nazwiskami. Wszystko zaznaczaj tutaj. –Wskazała na listę gości a później na plakietki. –W razie czego będę w pobliżu. –Starała się przybrać beztroski ton, uśmiechając się na siłę.
-Dam sobie radę to nie może być trudne. –Odparła spokojnie panna Amarante, przez ten rok nauczyła się wielu rzeczy i potrafiła nawet mówić jak współczesna młodzież. Mniej więcej.
Panna Smith jedynie pokiwała głową, poczym odeszła w głąb pomieszczenia zostawiając swoją podopieczną samą.
Weszli na bankiet charytatywny z pół godzinnym spóźnieniem. Pani Carrington zawsze twierdziła, że lepiej spóźnić się z klasą niż być przed czasem. Jego rodzice kroczyli dumnie parę kroków przed nim wyglądając jak zawsze olśniewająco, uśmiechając się do wszystkich swoich znajomych. Pan Carrington zwrócił się do swego jedynego syna by ten załatwił sprawy z plakietkami, podczas gdy oni przywitają się z przyjaciółmi.
Micheal skierował swe kroki ku młodej dziewczynie o złocistych oczach, uśmiechnął się do niej miło patrząc jej prosto w oczy.
-Państwo Carrington z synem. –Powiedział do niej a ona przejrzała listę i zaznaczyła na nich przybyłych, po czym podała odpowiednie plakietki.
Carrisa patrzyła na niego z ukrytym zachwytem a na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. Młody chłopak przypominał idealnego księcia z rycin przedstawianych w książkach. Jasne włosy okalały jego delikatnie opaloną twarz a jego oczy były jasne i iskrzące. Roztaczał wokół siebie aurę bohatera, dzięki temu kobieta mogłaby się czuć całkowicie bezpieczna.
Micheal posłał jeszcze jeden promienny uśmiech, gdy odchodził a jej nogi zaczęły przypominać watę. Czyżby spotkała księcia?
Ian wszedł po cichu do swojego przestronnego apartamentu na Upper West Side, zamykając za sobą drzwi na zasuwę. Jakby od niechcenia rzucił swoje klucze na stojący nieopodal drewniany stolik z takim samym znudzeniem zdjął z siebie czarną, skórzaną kurtkę. Zostawiając te rzeczy zaczął iść wolno do swojej sypialni, stawiając bezdźwięczne kroki by nie obudzić swojego nadopiekuńczego braciszka.
William Thomas, dwudziestosiedmioletni biznesmen zawsze był kompletnym przeciwieństwem swojego młodszego brata. On całą swoją dotychczasową egzystencję poświęcał pracy a także zdobywaniu odpowiedniego wykształcenia. Po skończeniu szkoły wyższej wyjechał do Europy by tam móc rozwinąć skrzydła. Jego jedyną kochanką była praca. Obowiązki tak zaprzątały jego myśli, że swoje prywatne życie odłożył na bok, zapominając o wszelkich przyjemnościach. Sytuacja uległa pewnej zmianie, gdy ich rodzice przeprowadzili się na stałe do Argentyny, zostawiając nastoletniego syna samego w mieście które nigdy nie zasypia.
-Chyba zapomniałeś, że miałeś wrócić przed północą. –Odezwał się zmęczonym głosem William stojąc na szycie schodów, skrzyżował ręce na klatce piersiowej przybierając groźną minę.
-Nie zapomniałem, ale wiesz korki. –Wzruszyła ramionami znudzony, omijając szerokim łukiem brata. W końcu w jego mniemaniu nie stało się nic strasznego. Wracanie nad ranem nie było niczym nadzwyczajnym, zwłaszcza że tej nocy odbywał się tak istotny wyścig.
-Korki? Czy ty naprawdę masz mnie za idiotę? Rodzice byliby wściekli, gdyby dowiedzieli się jaki tryb życia prowadzisz. –Mówił rozzłoszczony starszy z synów Thomasów, to był właśnie wstęp do tyrady o moralności a także o tym, że trzeba kierować się zdrowym rozsądkiem. –Może powinieneś przeprowadzić się do Europy, zamieszkać ze mną albo jechać do rodziców. Z pewnością nie powinieneś zostać tu sam, sprowadzasz na siebie same kłopoty. Czy ty znowu się biłeś? –Wskazał ręką na zaczerwienioną wargę, poczym opuścił dłonie jakby zrezygnowany. –Czy ty jesteś w jakimś gangu? Boże… Ja w twoim wieku…
-Chowałeś nos w książkach a o płci przeciwnej dowiedziałeś się z książek biologicznych. Tak wszyscy wiedzą o tym. –Dokończył za niego Ian. Ziewając ze zmęczenia patrzył na niego swoimi zimnymi niebieskimi oczami. Miał dosyć swojego idealnie nudnego braciszka, który za szaleństwo uważał pójście wieczorem na jedno piwo. Gdyby miał z nim dłużej mieszkać wyskoczyłby z okna albo zrzuciłby z niego Williama. Zachowywał się jak świętoszek i był tysiąc razy gorszy od rodziców, który byli zdecydowanie bardziej liberalni.
-Jutro wyjeżdżam a nie wiem jak ty poradzisz sobie beze mnie. –Zapluł się William, święcie oburzony na swojego niewdzięcznego brata przecież to wszystko robił właśnie dla niego.
-Pewnie będę chodził spać zaraz po dobranocce a pić będę jedynie mleko. –Odparł cynicznie Ian, tracąc wszelkie zainteresowanie zmartwieniami starszego brata i poszedł spać, w końcu następnego dnia wypadałoby odwiedzić szkołę. |
|
Powrót do góry |
|
|
Szeherezada Generał
Dołączył: 12 Kwi 2008 Posty: 8888 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z miejsca, którego nikt nie zna... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:44:09 25-06-11 Temat postu: |
|
|
Księżniczka Carrisa Amarante obudzona przez komara, wredne bydle przez nie całe życie jej się do góry nogami przewruciło a mogła sobie spokojnie spać. Szoku nie małego doznała. Gdyby nie sędzia błąkała by się dziecina po ulicach i jeszcze wriatkę by zniej zrobili a tak znalazła dom u Lucy. Któta katuje ojca marchewką ja tak lubie marchew niech sie cieszy że brukselki w niego nie wpycha Carrisa weszła w nowy świat ciekawe jak sobie poradzi. No i poznaliśmy Iana lekoducha, nad którym czówa kat w postaci starszego odpowiedzialnego brata nie pozwalający mu się wyszaleć.
Czakem na kolejny odcinek i rozwuj wydażeń. |
|
Powrót do góry |
|
|
Maria&Max Dyskutant
Dołączył: 19 Cze 2011 Posty: 120 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:22:53 25-06-11 Temat postu: |
|
|
Księżniczka musiała przeżyć niezły szok widząc to "piekło" doczesnego świata... a te jej odnoszenie się z taką dostojnością do innych <hehe>... Ian to niezły buntownik ;P zato jego brat to straszny sztywniak.
Od teraz czytam oczywiście na bieżąco i czekam na new |
|
Powrót do góry |
|
|
Tajemnicza Debiutant
Dołączył: 01 Kwi 2011 Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanette Prokonsul
Dołączył: 08 Kwi 2006 Posty: 3980 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ciudades Mágicas De La Hada Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:45:16 07-07-11 Temat postu: |
|
|
Rozdział piąty
Położyła książkę Jane Austen przed sobą, poczym podciągnęła kolana pod brodę. Siedziała skulona na pokrytym kolorowymi, miękkimi poduszkami parapecie wyglądając na roziskrzony nocny świat Brooklynu. Przymknęła oczy, gdy do małego salonu weszła panna Smith niosąc dwa duże kubki pełne gorącego napoju.
-Jak samopoczucie po pierwszym bankiecie? –Zapytała kobieta, siadając koło nastolatki –Z piankami czy bez?
-Z piankami, poproszę. –Powiedziała ze swoim uprzejmym uśmiechem, delikatnie ujmując w dłonie kubek z gorącą czekoladą. –Bankiet był bardzo wystawny i popieram tak szczytny cel, jednak pod koniec moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. –Dodała upijając mały łyczek słodkiego napoju.
-Trzeba przyznać, że udało ci się zrobić ogromne postępy. Dlatego mam dla ciebie bardzo dobre nowiny.
Carrisa spojrzała na nią pytająco, podnosząc delikatnie brwi do góry.
-Postanowiłam, że twoja nauka w domu zakończyła się. Coraz lepiej radzisz sobie w społeczeństwie a poza tym zdobyłaś to stypendium! –Wrzasnęła Lucy wylewając część swojej czekolady na swoje jeansy. –Jestem z ciebie taka dumna! –Dodała wstając by pocałować ją w czoło.
Przez ten rok Carrisa z nienormalnej podopiecznej przeistoczyła się w przygarniętą córeczkę. Nie dość, że gwarantowała skoki adrenaliny gdy na przykład wychodziła na ruchliwą ulicę bez rozglądania się lub próbowała walczyć z pralką to jeszcze wpływała na to jak panna Smith mówiła.
-To faktycznie cudowna nowina. –Odparła dziewczyna ze szczerym uśmiechem.
-Powinnaś cieszyć się ostatnim miesiącem wakacji, ale pamiętaj jak wychodzisz z domu to nie daleko i uważaj na samochody. –Pouczyła ją po matczynemu Lucy, głaszcząc jej lśniące brązowe włosy. –Idź dzisiaj wcześniej spać, książki nie zając nie uciekną. –Ucałowała jeszcze raz jej czoło. –Dobranoc. –Skierowała swoje kroki ku drzwiom.
-Dobranoc. –Powiedziała ziewając Carrisa, gdy jej opiekunka zniknęła z pola widzenia.
Wypijając czekoladę zanurzyła się we wspaniały świat wykreowany przez Jane Austen. „Powiadają bowiem, że każdy musi się raz w życiu zakochać, a ja wykręciłam się sianem.” to były ostatnie słowa, które przeczytała przed wpadnięciem w ramiona Morfeusza.
-Papo! –Krzyknęła zobaczywszy swojego ojca stojącego pod rozłożystą brzozą. Zaczęła biec ile sił w nogach by móc go jeszcze raz objąć lecz on zniknął niczym fatamorgana. Na jego miejscu pojawiła się młoda kobieta o kruczoczarnych włosach i fiołkowych oczach, ubrana w zwiewną białą suknię.
-Ileż to lat minęło – odezwała się przeszywając ją spojrzeniem, w którym kryła się wiekowa mądrość. –Udało ci się przez te wszystkie lata utrzymać swoją młodość podczas gdy cała twoja rodzina zestarzała się i umarła. Najwidoczniej moja klątwa jednak ci się przysłużyła. Cóż za szczęście.
-Mamy inne definicje szczęścia. Wolałabym żyć blisko mojej rodziny…
-Oczywiście wyjście za księcia i płodzenie dzieci to najlepszy los dla młodej dziewczyny, nieprawdaż? –Roześmiała się ponuro. –Cóż możesz wiedzieć? Jesteś jedynie głupiutką nastolatką, chociaż twoi rodzice byli równie głupiutcy narażając się na mój gniew. –Znalazła się obok młodziutkiej księżniczki, krążąc wokół niej niczym sęp.
-Przykro mi cię zawieść lecz najwidoczniej nie wszystko poszło po twojej myśli. Chciałaś bym umarła a ja jednak żyję. –Wzruszyła ramionami, przełykając z trudem ślinę. Nie chciała pokazać jej swojego strachu. Płynęła w niej królewska krew, musiała być dzielna, tak jak uczył ją ojciec.
-Faktycznie żyjesz, jeszcze. –Dodała odrzucając włosy do tyłu widocznie rozradowana. –Myślałaś, że klątwa wygasła? Że skoro chodzisz, oddychasz, jesz i robisz wszystkie te ludzkie rzeczy to jesteś bezpieczna? Oh malutka pokazujesz jedynie swoje zaściankowe myślenie!
-Co masz na myśli? –Spytała nie potrafiąc już nawet udawać spokoju, zrobiło jej się słabo. –Klątwa wygasła… -Zaczęła niepewnie, patrząc w roziskrzone fiołkowe oczy.
-Ależ skąd! Pamiętasz część o księciu i jego pocałunku prawdziwej miłości? To wciąż jest aktualne. Wieża przenosiła się co kilka lat by go znaleźć jednak on już nie żyje a obecnie z tego co wiem taki się nie urodził. No cóż, ale ponoć idioci mają szczęście! Możesz mieć nadzieje przez pół roku a później twoja dusza będzie moja a twoje ciało zacznie gnić siedem stóp pod ziemią. – Klasnęła w dłonie obracając się dookoła swojej osi. Stanęła za jej plecami by szepnąć jej do ucha. –Mała księżniczko ja zawsze wygrywam.
-Przez nadmierną pewność siebie można bardzo się zawieść, gdy się przegrywa. –Odpowiedziała, zaciskając dłonie w piąsteczki.
-Jakże bojowa. –Prychnęła. –Za to dam ci malutki prezent byś wyglądała bajecznie na swoim pogrzebie. –Kobieta wyszeptała kilka słów, gdy na szyi panny Amarante pojawił się łańcuszek z szafirowym oczkiem.
Obudziła się na podłodze, drżąc z zimna. To był tylko sen, tłumaczyła sobie odgarniając gęstą grzywkę z czoła. Zacisnęła zęby, gdy zobaczyła szafirowe oczko błyszczące w porannym świetle. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:12:53 07-07-11 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam wszystko jeszcze raz od początku i... mało mi! Faktycznie robi się coraz ciekawiej a akcja nabiera tempa. Bardzo podoba mi się postać Iana i już nie mogę się doczekać kiedy on i Carrisa się spotkają Do tego jeszcze Michael, którego panienka Amarante uważa za swojego księcia.. oj będzie się działo
Pozdrawiam i czekam na kolejne odcinki :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Jeanette Prokonsul
Dołączył: 08 Kwi 2006 Posty: 3980 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Ciudades Mágicas De La Hada Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:27:30 07-07-11 Temat postu: |
|
|
Dziękuje za miły komentarz. Teraz prawdopodobnie będę was zasypywać odcinkami, nie mam pojęcia skąd wzięła się ta wena! A akcja w końcu musiała się rozwinąć. Carrisa będzie miała dylemat i nie wiadomo kogo wybierze młoda księżniczka |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:37:45 07-07-11 Temat postu: |
|
|
Sama przyjemność czytać takie dzieła I nie mam nic przeciwko temu, żebyś zasypywała nas odcinkami, choć jak remont u mnie znów ruszy, to nie wiem jak będzie z komentowaniem ;/ No ale na razie mamy mały przestój więc korzystam |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|