|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:34:54 25-01-12 Temat postu: |
|
|
Monia, cieszę się, że ta scena wydała Ci się wzruszająca, bo taka właśnie miała być.
Życie Segunda na pewno się teraz zmieni. Zapewne sam siebie lepiej pozna.
Alejandro, dzięki za to, że wpadłeś Mieszkanie na szczęście ocalone.
Segundo nie dał się zatrzymać żonie, ale czy ona zrezygnuje? Wątpię... Chociaż czekając na niego nie będzie zapewne próżnować
A teraz nowy odcinek
ODCINEK 7
Ivian naszykowała śniadanie i obudziła Sergia oraz Jovitę, aby razem z nią zjedli. Byli oni zdziwieni podejrzanym zachowaniem dziewczyny, która wyglądała na pełną życia. Chodziła po kuchni i włączyła nawet radio.
-Chcesz nam o czymś powiedzieć?- zapytał Sergio, bacznie się jej przyglądając.
-Tak.- odpowiedziała. -Zamierzam od jutra wrócić na uczelnię. Mam spore zaległości, a moi studenci zapewne się za mną już stęsknili.- zrobiła wymowną minę na końcu.
-Bez wątpienia.- odpowiedział uradowany Velasquez, momentalnie czując, jak poprawił mu się apetyt. -To naprawdę genialna wiadomość.- dodał. -Myślę, że powrót do pracy, to bardzo dobra rzecz.
-Ja tak samo uważam.- wtrąciła Jovita.
-Ale to nie wszystko...-powiedziała Ivian, spoglądając na swoich towarzyszy, a zwłaszcza na wujka. -Postanowiłam, że wrócę do domu...- powiedziała dość niepewnie, obawiając się jego reakcji.
-Przecież jesteś w domu...- powiedział, odkładając kanapkę.
-Do mojego domu... Mojego i Dominica.- wyjaśniła.
-Wykluczone!- powiedział Sergio, nie wyobrażając sobie, jak jego podopieczna, miałaby zamieszkać sama, tym bardziej, że podejrzewał, że nie jest tak silna psychicznie, jakby się w tym momencie wydawało.
-Myślę, że jestem już gotowa.- próbowała bronić swoich racji, widząc karcący wzrok Velasqueza.
-Nie rozumiem skąd nagle taka decyzja.- wtrąciła Jovita, której również nie spodobał się pomysł Sarcos.
Bała się bowiem, że jej przyjaciółka sobie nie poradzi.
-Dajcie mi chociaż szansę.- poprosiła. -Nie mogę do końca życia kryć się pod Twoimi skrzydłami, wujku.
-Ivian, na miłość boską!- złapał się za głowę. -Od tego jestem, aby Cię wspierać.- chwycił ja za rękę. -Skąd w ogóle ten pomysł?
-Byłam tam wczoraj... Chciałam go sprzedać i byłam umówiona z klientem, ale rozmyśliłam się... Bo.. Czuję sentyment do tego miejsca.- westchnęła.
Nie mogła przecież powiedzieć, że chce tam zamieszkać, dlatego że przyśnił jej się mąż, bo by jej nie uwierzył i jeszcze posądził o to, że zwariowała lub wymyśliła to sobie.
-Przemyśl, to jeszcze.- poprosił, ale Ivian wydawała się być bardzo zdecydowana.
&&&
Po bardzo długim locie Segundo wylądował wreszcie w Nigerii, na największym lotnisku w tym kraju, a mianowicie w samej Abudży. Nigeria była pierwszym przystankiem akcji „Pomóżmy Afryce”. Giron przechodząc przez bramki, ujrzał stojącego w oddali ciemnoskórego mężczyznę, który trzymał w ręku kartkę z jego imieniem i nazwiskiem, wypisanymi wielkimi, czerwonymi literami. Machnął więc ręką i podszedł do niego.
-Dzień dobry.- powiedział po angielsku, podając mu dłoń.
-Dzień dobry.- odpowiedział nieznajomy. -Lemalian Toka.- przedstawił się. -Jestem tłumaczem i zostałem wynajęty, aby Panu pomóc.- zakomunikował dość dobrą angielszczyzną.
-Miło mi.- obdarzył go uśmiechem. -Jestem Segundo Giron.- przedstawił się.
-Przecież wiem.- zaśmiał się Murzyn, pokazując mu kartkę z jego imieniem i nazwiskiem.
-Faktycznie.- roześmiał się w głos Giron.
-Czas na nas, bo czekają już na Pana w szpitalu.- zakomunikował Lemalian.
-Mów mi po prostu Segundo.- zaproponował lekarz, na co tłumacz się oczywiście zgodził. -Pojedziemy taksówką?- zapytał.
-Taksówką? Lepiej nie!- przyznał, rozglądając się wokół. -Zaraz przyjedzie tutaj mój znajomy i nas podrzuci. Lepiej nie wsiadać do taksówki o tej porze, zwłaszcza, że masz tyle bagaży. To jest Nigeria, a nie Ameryka.- wyjaśnił, na co Segundo zrobił jedynie minę sugerującą zdziwienie.
Nie rozumiał bowiem, dlaczego musieli fatygować znajomego Lemaliana, skoro widzieli dużo pustych taksówek. Wizja niebezpieczeństwa i kradzieży w taksówce wydawała mu się wręcz niedorzeczna.
-Jest!- krzyknął Lemalian, pociągając Segudna za sobą. -Jedziemy pod szpital.- rzucił komendę przyjacielowi w ojczystym języku, co dla lekarza wydało się niepokojące.
Segundo pospiesznie zapakował się do auta i wraz z dwoma mężczyznami pojechał do szpitala.
-Pomogę Ci.- zaproponował ciemnoskóry, biorąc jedną walizkę.
Drugą Segundo wziął sam. Po chwili dotarli do niedużego pokoju, gdzie czekała na niego osobistość z fundacji, a także drugi lekarz.
-Witamy Pana serdecznie.- zaczął przedstawiciel „Pomóżmy Afryce”. -Jest nam niezmiernie miło Pana spotkać i chcemy już teraz podziękować Panu za przybycie.
-Sama Pana obecność świadczy o tym, jakie Pan ma szczodre serce.- wręczył Gironowi kwiaty dyrektor szpitala, co okazało się niezwykle miłym gestem.
-Dziękuję.- odpowiedział z uśmiechem. -Cieszę się, że mogę być tutaj z Wami.
-Niech Pan pozna lekarza, który będzie z Panem w zespole.- zakomunikował przedstawiciel, wskazując na ciemnowłosego, młodego mężczyznę po 30-ce.
-Martin Salinas.- wstał z krzesła i podał rękę Gironowi. -Lekarz ginekolog.- dodał, precyzując swoja profesję. -Mów mi oczywiście po imieniu.
-Segundo Giron. Chirurg.- przedstawił się i uścisnął dłoń Martina. -Miło spotkać na niemalże drugim końcu świata swojego rodaka.- dodał z uśmiechem.
-Myślę, że dobrze będzie się Wam razem pracować.- powiedział dyrektor szpitala, widząc w młodych mężczyznach zapał do pracy i miłość do wykonywanego zawodu.
-Chciałbym Wam pokrótce wyjaśnić na czym będzie polegała Wasza praca.- zaczął przedstawiciel. -Na początku będziecie pracowali w tym szpitalu, aby przyuczyć się nieco do warunków. Dopiero po odpowiednim szkoleniu zaczniecie pracę w szpitalach polowych i to tak naprawdę będzie dla Was prawdziwym wyzwaniem.- zaczął przedstawiciel. -Martin był już na misji, więc ma nieco większe rozeznanie, dlatego też mam nadzieję, że pomoże Ci się przyzwyczaić do warunków, jakie tutaj panują i podzieli się z Tobą cennymi wskazówkami.- zwrócił się do Segunda. -Domyślasz się zapewne, że w szpitalu polowym, przydadzą się głównie Wasze podstawowe umiejętności, gdyż o przeprowadzaniu skomplikowanych operacji nie ma mowy.- Segundo kiwnął głową. -Oczywiście będziemy Was regularnie odwiedzać i dowozić zaopatrzenie. Dostaniecie również kilka pielęgniarek do pomocy, a także samochód terenowy, którym w razie czego, będziecie mogli podjechać do sąsiedniego szpitala polowego lub do miasta. Aaaa i bym zapomniał. Dostaniecie także policjantów lub żołnierzy, którzy będą w razie czego bronili Was przed atakiem tutejszej ludności..
Segundo wnikliwie słuchał słów mężczyzny, odczuwając coraz większy zapał do pracy, ale także uświadamiając sobie, jaka ta przygoda będzie trudna.
-Nie pękaj.- Martin poklepał go po ramieniu. -Przyzwyczaisz się i po jednym wyjeździe będziesz chciał tutaj koniecznie wrócić.- przyznał z uśmiechem. -Uzależnisz się od adrenaliny.- dodał, przeciągając się z uśmiechem od ucha do ucha.
-Nie wątpię.- uśmiechnął się blado Segundo.
-Widzę, że jesteście zmęczeni, więc prześpijcie się, a od jutra będziecie mogli zacząć szkolenie już w praktyce.- powiedział mężczyzna, wskazując im szpitalny pokój, w którym mieli przenocować. Miguel ułożył się wygodnie na łóżku i podniósł się dopiero, gdy Segundo wrócił spod prysznica.
-Co Ciebie tu przygnało, przyjacielu?- zapytał.
-Powołanie.- odpowiedział Segundo, osuszając włosy ręcznikiem.
-Oj bracie... Wiem, jak jest... Czasem samo powołanie nie wystarczy.- bacznie się mu przyjrzał.
-A Ty czemu tutaj jesteś?
-Bo kocham przypływ adrenaliny...- zażartował Martin, by po chwili spoważnieć. -Chciałem pomagać ludziom... I zaznać innego świata... A raczej... Uciec od starego.- westchnął.
-Dobrze to znam.- kiwnął głową Giron, układając się na niewygodnym, szpitalnym łóżku i momentalnie, jak na zawołanie, zasypiając, po długiej podróży. |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:33:52 26-01-12 Temat postu: |
|
|
Mnie też decyzja Ivian o powrocie do dawnego domu nie za bardzo przekonuje. Obawiam się bowiem, że po tym jednym, jedynym śnie - z Dominiciem w roli głównej - znalazła się jedną nogą w świecie iluzji, który jest niezwykle daleki od rzeczywistości. A nadzieja na nieustanne spotykanie męża w marzeniach sennych może okazać się płonną...
Do gustu przypadła mi zaś wizja Segunda - a i samego Fabiana - w tak diametralnie innym miejscu od Ameryki, jakim jest Nigeria. Interesująco przedstawiłaś panujące tam warunki, z którymi każdy z nas chcąc, nie chcąc miał zapewne do czynienia w filmach, czy książkach. Afryka to naprawdę inny świat, rządzący się zupełnie innymi prawami. Jestem zatem ciekawa, jak odnajdzie się w nim Segundo - i kiedy w końcu spotka się z Ivian |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 13:51:19 26-01-12 Temat postu: |
|
|
Ivian wraca do domu Jest dużą dziewczynką i da radę Oby... Ale tak jak zauważyła moja poprzedniczka - może żyć w świecie iluzji
Segundo nareszcie wyjechał Czekałem na ten wyjazd i szczerze mówiąc spodobała mi się ta scena, kiedy przyleciał, potem spotkał tamtego mężczyznę. Z tą taksówką było niezłe Jednak rzeczywiście - to inny kraj, inne prawa. |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:12:07 28-01-12 Temat postu: |
|
|
Monika, ja też do końca nie jestem przekonana, czy pomysł, aby zamieszkała sama będzie dobrym. Ivian jest jednak w rozpaczy i nie zawsze myśli racjonalnie.
Cieszę się, że akcja z Afryki Ci się spodobała, bo dość ciężko mi się pisze takie odcinki:P
Alejandro,z tym życiem w świecie iluzji jest coś na rzeczy Chociaż nie mogę za dużo zdradzić |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:55:56 29-01-12 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 8
Ivian ubrana w czarną bluzkę koszulową oraz spodnie w kant w takim samym kolorze przekroczyła próg uczelni i rozejrzała się wokół. W głowie jej się zakręciło, a serce waliło jak oszalałe. Stała tak przez kilka minut w bezruchu, ciągle odpowiadając, zupełnie jak robot „Dzień dobry. Dzień dobry. Dzień dobry.”, mijającym ją studentom.
-Ivian! Jak miło Cię widzieć.- uściskała ją starsza kobieta, która wykładała immunologię.
-Ciebie również.- odpowiedziała, nie ruszając się z miejsca.
-Idziesz?- zapytała znajoma nauczycielka.
-Nie... Czekam na... Na.. Na wujka.- powiedziała po chwili namysłu, tak naprawdę bojąc się iść przed siebie.
Pierwszy dzień na uczelni był dla niej ogromnym przeżyciem, zupełnie jak wtedy gdy pierwszy raz weszła do niej, jako studentka, a później, jako prowadzący. Dopiero po chwili znalazła w sobie siłę, aby zrobić krok do przodu i podejść do windy, do której weszła sama.
-Dominic, pomóż mi przetrwać ten dzień.- westchnęła, spoglądając w swoje odbicie w windowym lustrze i poprawiając, opadających na jej czoło, niesforny kosmyk czarnych włosów.
Wierzyła bowiem bardzo mocno w to, że mąż towarzyszy jej w każdej chwili życia i chociaż go nie widziała, czuła jego obecność na każdym kroku. Gdy dojechała na 3 piętro, drzwi otworzyły się, a ona ujrzała stojących przed aulą studentów, którym wykładała zoologię kręgowców. Dostrzegli ją od razu i witali z serdecznymi uśmiechami.
-Przepraszam za spóźnienie.- powiedziała nieco speszona, a zarazem wystraszona zaistniałą sytuacją.
Otworzyła drzwi od auli i wpuściła uczniów do środka, a sama zajęła miejsce na samym dole przy biurku i uruchomiła rzutnik dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, ze nie będzie jej potrzebny.
-Wiem, że długo mnie nie było, ale mam nadzieję, że profesor Velasquez dobrze mnie zastępował. W sumie, to jestem o tym przekonana. Prosiłabym jednak, aby ktoś użyczył mi swoich notatek, abym mogła zorientować się na czym skończyliście- wychrypiała, słysząc szepty wśród studentów.
Po chwili wysoka szatynka w okularach podeszła do niej i podała jej segregator z notatkami, które ta przejrzała od deski do deski.
-Dobrze, już wiem. W takim razie zaczniemy dzisiaj omawiać systematykę gadów i skupimy się nieco na ich fizjologii, a dopiero na następnym wykładzie będziemy omawiać poszczególne rodziny, chociaż przyznam, że nie mam na dzisiaj przygotowanej żadnej prezentacji.- zakomunikowała, wyłączając rzutnik.
Gdy zaczęła mówić, poczuła dziwny przypływ mocy i łatwość sklecania zdań. Mówiła płynnie, ciekawie i z pasją. Zauważyła, że słowa płynące z jej ust uciszyły studentów i pozwoliły im się skupić na omawianym temacie. Dodawało jej to jeszcze więcej sił. Chwyciła więc pisak i na białej tablicy, zaczęła rozrysowywać całą systematykę gadów, która idealnie znała, nie zapominając oczywiście o umieszczeniu również łaciny. Następnie zaczęła opowiadać studentom o fizjologii gadów.
-O nie, już koniec?- zapytała, spoglądając na zegarek.
Rozgadała się bowiem, tak, że nawet nie zauważyła, kiedy czas minął.
-W takim razie, do zobaczenia za tydzień.- powiedziała, delikatnie się uśmiechając. -Obiecuję, że będę miała przygotowaną prezentację i będziecie mogli zobaczyć wiele przykładów tych tej wspaniałej gromady zwierząt, jaką są gady.- obiecała, wychodząc z auli i kierując się wprost do gabinetu wujka.
-Już jestem po wykładzie.- powiedziała siadając tuż przed nim.
-I jak było? Poradziłaś sobie?- zapytał zatroskany Velasquez.
-Było ciężko, ale dałam radę. Znów poczułam radość z nauczania.- przyznała z uśmiechem, co niezwykle uradowało jej wuja.
&&&
-Wstawaj, Segundo!- usłyszał, znajomy głos i otworzył oczy, jak na zawołanie.
-Ała... Bolą mnie wszystkie kości.- rozciągnął się i usiadł. -Co za niewygodne łóżko!
-Nie narzekaj! Kiedy przeniosą nas do szpitala polowego, to spanie na tym łóżku, będzie dla nas miłym wspomnieniem, niezwykłej wygody.- zażartował Martin, gotowy do pracy. -Wstawaj, wstawaj. Za pół godziny zaczynamy nasz pierwszy dyżur tutaj.
-Przecież to nie jest Twój pierwszy raz.
-Jest. Pierwszy raz tutaj. Wcześniej byłem w Ugandzie.- sprostował Salinas, wylewając na siebie odrobinę perfum.
-I co, było lepiej, czy gorzej niż tutaj?- zapytał Segundo, mocząc twarz w zimnej wodzie.
-Trudno stwierdzić, bo tutaj jestem dopiero jeden dzień.- zauważył. -Zobaczymy co nam los przyniesie i jak pozwoli zapamiętać tę przygodę.- przyznał. -Idę, a Ty dołącz, kiedy będziesz gotowy.- oznajmił opuszczając ich wspólny, mały pokoik.
Segundo po piętnastu minutach wyszykował się, a jedna z pielęgniarek w tym czasie przyniosła mu świeży, czysty fartuch lekarski. Zszedł na przysłowiowy „dołek”, gdzie siedział Miguel.
-Ty tutaj?- zapytał zdziwiony.
-A coś w tym dziwnego?- zapytał Martin, lustrując go wzrokiem.
-Myślałem, że ginekolodzy mają swój specjalistyczny oddział.- przyznał Segundo.
-Kolejny chirurg zadzierający nosa!- warknął Martin, spoglądając rozgniewanym wzrokiem na Girona. -Myślisz, że medycyna kończy się na chirurgii?!
-Nie chciałem Cię urazić. Spokojnie.- próbował się wytłumaczyć i załagodzić sprawę.
-Ja się już przyzwyczaiłem do tego, bo nie jesteś pierwszym chirurgiem, który wytyka mi moją specjalność. Wiedz jednak, że odbywałem staż na chirurgii i jestem chirurgiem-ginekologiem, w pełni uprawniony do wykonywania skomplikowanych zabiegów.- dodał. -Nie używam pierwszego członu, bo tutaj w Afryce, nie mam możliwości operować, bo prawie żaden szpital nie ma warunków, aby przeprowadzać specjalistyczne zabiegi na układzie żeńskim kobiet.
-Martin, ja rozumiem.- przerwał mu. -Nigdy bym nie pomyślał nawet, że Twoja specjalność jest gorsza w jakimkolwiek stopniu. Jest tak samo ważna jak i moja. Albo i nawet ważniejsza.
Miguel spojrzał na niego nieco łaskawiej.
-Chcę tylko, abyś wiedział, że tutaj w Afryce, gdzie kobiety są traktowane, jako gorsze, moja specjalizacja jest bardzo ważna. Niejednej już uratowałem życie podczas skomplikowanego porodu lub też komplikacji po obrzezaniu.- powiedział, powoli się uspokajając.
-I za to Cię podziwiam.- wtrącił Segudno, podając mu rękę na zgodę, którą ten uścisnął.
W tym momencie pod szpital przywieziono krwawiącą, czarnoskórą kobietę, którą ratownicy przynieśli na noszach.
-Jest pchnięta nożem- krzyknął Segudno, zauważając krew sączącą się spod jej obojczyka. -Mam nadzieję, że nie jest trącone żadne duże naczynie.
-Ona jest w zaawansowanej ciąży!- wykrzyczał Martin.
-Szybko, na salę operacyjną.- zakomunikował Segundo, przywołując windę.
Martin w czasie jazdy sprawdził rozwarcie i omal nie pobladł, krzycząc:
-Ona rodzi!
Segudno nie był przyzwyczajony do przypadków, gdzie kobieta ciężarna kobieta była pchnięta nożem. Owszem zdarzały mu się przypadki, gdzie operował ciężarną potrąconą przez auto, czy też taką, która przewróciła się na schodach. Nigdy jednak wcześniej nie spotkał się z przemocą w stosunku do kobiety przy nadziei. Było to dla niego tak odrażające, że na chwilę oniemiał.
-Segundo! Obudź się!- krzyknął Martin. -Przenosimy ją na łóżko operacyjne. Raz... Dwa... Trzy... Hop!
Po chwili Segundo zaczął tamować krwawienie spod obojczyka, a Martin odbierać poród.
-Dziewczynka.- uśmiechnął się Salinas, podając pielęgniarce noworodka. -Jaka piękna.
-Nie wiem, czy dobrze, że jest dziewczynką.- westchnął Segundo, kończąc ostatni szef. |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:23:01 29-01-12 Temat postu: |
|
|
Aaa, ależ mi się podoba coraz bardziej świat Afryki - taki dziki, nieokiełznany i nieprzewidywalny. Akcja z porodem, ugodzonej nożem kobiety, naprawdę interesująca i trzymająca w napięciu do samego końca. Choć początek dnia rozpoczął się dla Segunda nader aktywnie. Najpierw nieporozumienie słowne z Martinem, a następnie pierwszy przypadek ofiary - ciekawe, co też wydarzy się w najbliższej przyszłości.
Ivian powróciła na uczelnię, co mnie akurat cieszy - być może odnajdzie ukojenie w tym, co lubi robić najbardziej, czyli w nauce. Liczę jednak skrycie, że w końcu i ona otrzyma propozycję wyjazdu do Afryki, o! |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:40:37 29-01-12 Temat postu: |
|
|
Monika, do wyjazdu Ivian musisz uzbroić się jeszcze w cierpliwość na jakieś 3,4 odcinki |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 18:56:29 29-01-12 Temat postu: |
|
|
Ivian wróciła na uczelnię i bardzo się cieszę Znowu poczuła się swobodnie w pracy i zrozumiała, że kocha uczyć
Ciężarna kobieta pchnięta nożem... Czekam już na coś bardziej okropnego... Nie mgoę tego wyobrazić, po prostu inny świat. Naprawdę. Mam nadzieję, że Segundo sobie poradzi |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:50:07 29-01-12 Temat postu: |
|
|
Ajaj, tak długo?? Nie wiem, czy mam tyle cierpliwości |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:13:31 30-01-12 Temat postu: |
|
|
Alejandro napisał: | Ciężarna kobieta pchnięta nożem... Czekam już na coś bardziej okropnego... Nie mgoę tego wyobrazić, po prostu inny świat. Naprawdę. Mam nadzieję, że Segundo sobie poradzi |
Postaram się zapewnić jeszcze trochę tego typu scenek. W końcu to Afryka!
A Segudno sobie poradzi na pewno. Ja tam wierzę w niego
Cytat: |
Ajaj, tak długo?? Nie wiem, czy mam tyle cierpliwości |
Monia, musisz uzbroić się w cierpliwość Wiesz dobrze, że u mnie zazwyczaj wszystko dzieje się powoli i nie lubię szybkich zwrotów akcji |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:47:17 04-02-12 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 9
-Nie wiedziałem, że będzie tutaj aż tak ciężko.- westchnął Segundo, siadając na krześle po zabiegu kobiety trąconej nożem i ciężko oddychając.
-Przyzwyczaj się. To jeszcze nic. Zobaczysz tutaj jeszcze dużo rzeczy, które cywilizowanemu człowiekowi nie mieszczą się w głowie...- przyznał Marti, ocierając pot z czoła. -Powiesz mi w końcu, co tak naprawdę Cię tutaj przygnało?- zapytał, spoglądając badawczo na Girona.
Domyślał się bowiem, że za jego przyjazdem kryje się coś więcej niż miłość do zawodu.
-Mówiłem Ci już. Powołanie.- odpowiedział Segundo, zgarniając włosy w kucyk.
-A tak naprawdę?- dopytywał.
Segundo spojrzał na niego i wreszcie się otworzył, zupełnie, jakby rozmawiał z kimś, kogo zna od lat.
-Potrzebowałem odskoczni od prawdziwego życia.- przyznał ze szczerością. -Można nawet powiedzieć, że uciekłem od żony. Zadowolony?
-Masz żonę?- zapytał Martin, klepiąc go po ramieniu.
-Tak...- odpowiedział zgodnie z prawdą, chociaż na jego twarzy pojawił się lekki grymas.
-Dlaczego więc zostawiłeś ją aż na pół roku i zdecydowałeś się pojechać w nieznane, ryzykując nie tylko rozpad małżeństwa, ale i własne życie?!
-Bo czuję, że to małżeństwo już się skończyło.- powiedział, starając się uciąć temat. -W sumie nie tylko to czuję, ale chyba wiem.
-Wiem, że może nie znasz mnie zbyt długo, ale jesteśmy na siebie skazani na jakieś pół roku, więc warto by było, co nieco o sobie wiedzieć, nie?- zapytał Martin, szturchając go w bok.
-Co prawda, to prawda.- zaśmiał się Segundo. -A jaka jest Twoja historia?- zapytał z zaciekawieniem, robiąc sobie i jemu kawę.
-Panna wystawiła mnie przed ołtarzem.- powiedział z nietęgą miną. -To znaczy... Obydwoje się w pewnym sensie wystawiliśmy. -sprostował. -Dowiedziałem się tuż przed wejściem do kościoła, że dziecko, którego się spodziewa, nie jest moje. W dodatku dowiedziałem się nie od niej, ale od osoby trzeciej. Wiarygodnej.- przyznał, wprawiając tym Girona w osłupienie.
-Ciężka sprawa.- skomentował. -Nie próbowała Cię później odzyskać?
-Oczywiście, że próbowała.- powiedział, dodając sobie cukru do kawy. -Ale dopiero wtedy, gdy tamten wystawił ją po miesiącu i odszedł do innej.
-Nie chciałeś już jej wtedy znać, prawda?- zapytał.
-Chciałem, bo bardzo mi na niej zależało, ale... Nie mogłem... Nie mogłem na nią patrzeć.- wyznał, odczuwając jeszcze w głębi serca jeszcze ból.
-To dlatego wyjechałeś do Ugandy...- domyślił się na głos.
-Dokładnie dlatego...- przyznał Martin. -I nie żałuję tego... Chociaż czasami się zastanawiam, co się z nią dzieje, czy ułożyła sobie życie, czy jest szczęśliwa... Czy żałuje...- westchnął.
-Na pewno.- przerwał mu Segundo. -Jesteś dobrym i wartościowym gościem.
-Dzięki.- zaśmiał się Martin.
-Pocieszę Cię jedynie faktem, że moja żona również oddała się rozkoszy z innym. Wróciłem zbyt wcześnie do domu i zastałem nie lada niespodziankę.- wyznał, zaciskając pięść, na samo wspomnienie sceny, jaką zobaczył tamtego wieczora.
-Nie potrafisz jej tego wybaczyć?
-Próbowałem, ale nie mogę... Ona robi wszystko, aby mnie przy sobie zatrzymać, ale całkowicie straciłem do niej zaufanie i... Nie traktuję jej już jak żony. Wszystko się gdzieś rozmyło. W dodatku siedząc tutaj z Tobą, myślę sobie, że właśnie teraz spotkała się z nim. Ma teraz przecież puste mieszkanie i pole do popisu.- powiedział szczerze, łapiąc się za głowę.
-Mieliśmy pecha po prostu.- skomentował Martin.
-Nie da się ukryć.- zawtórował mu Segundo.
-Długo jesteście małżeństwem?- zapytał Salinas.
-8 lat.- odpowiedział, gdy nagle wyrósł przed nimi Lemalian.
-Wybacz, szefie, że dopiero przybyłem, ale miałem małą przygodę.- powiedział, pokazując Gironowi porządnie rozcięte ramię.
-Cholera jasna! Kto Cię tak urządził?- zapytał Segundo, podrywając się z miejsca.
W tym momencie Lemalian osunął się wzdłuż ściany i gdyby nie szybka reakcja Martina, upadłby na ziemię.
&&&
Ivian po powrocie do domu, zaczęła się pakować, gdy nagle usłyszała pukanie.
-Naprawdę chcesz zamieszkać tam sama?- Jovita ukucnęła obok niej.
-Tak, jestem pewna. Ten dom wiele znaczył dla niego i nie może stać pusty.- powiedziała stanowczo Ivian, nie przestając układać rzeczy w walizce.
-Czujesz się na tyle silna?- zapytała zatroskana przyjaciółka.
-Tak. Dzisiaj przeżyłam na uczelni i odczułam nawet przyjemność z prowadzenia wykładu.- przyznała, niezauważalnie się uśmiechając sama do siebie. -Powiem Ci coś w tajemnicy.- zaczęła. - W tym domu odczuwam obecność Dominica. Zupełnie, jakby w nim był.
Słowa Ivian wbiły w ziemię Jovitę. Momentalnie zauważyła, że poprawa stanu psychicznego Sarcos, musi pociągać za sobą jakieś inne tajemnice, o które aż bała się zapytać. Bała się bowiem, że dziewczyna postradała zmysły.
-Na pewno jest w tym domu, ale musisz sobie uświadomić to, że on nie żyje. Nie ma go wśród żywych.- powiedziała zatroskanym głosem.
Ivian momentalnie się podniosła.
-Wiem, że nie żyje! Nie musisz mi tego przypominać!- powiedziała zdenerwowana, tracąc panowanie nad sobą.
-Ivian, spokojnie, nie chciałam Cię urazić.- Jovita położyła dłoń na ramieniu przyjaciółki.
-Wy wszyscy nie chcecie mnie urazić i obchodzicie się ze mną jak z jajkiem, a potem w brutalny sposób przypominacie mi o tym, że go nie ma! Nawet nie wiesz, jak bez niego cierpię! Możesz próbować to sobie wyobrazić, ale nigdy tego nie poczujesz w pełni, tak jak ja. Nie wiesz, jak to bardzo boli!- wyrzucała z siebie wszystkie pretensje, tak jakby chciała obrazić się na cały świat i na tych, którzy za wszelką cenę chcą wczuć się w jej położenie.
-Nie przeżyłam nigdy straty tak bliskiej osoby, ale wiem, jakie to musi być bolesne.- przyznała Jovite, nie dając się wyprowadzić z równowagi.
-Nic nie wiesz, Jovito!- nerwy w końcu jej puściły, czego oznaką był strumień łez.
Opadła więc bezwiednie na łóżko, nie przestając płakać.
-Ivian, proszę przestań.- powiedziała, przysiadając tuż obok niej.
-Chciałam Wam za wszelką cenę pokazać, jak się trzymam, ale nie umiem udawać. Przepraszam.
-Nic się nie stało.- odpowiedziała Amado, głaszcząc ją po głowie.
-Muszę tam jechać, zrozum.- wstała z łóżka i chwyciła walizkę. -Obiecuję, że gdy tylko uznam, że porwałam się z motyką na słońce, wrócę tutaj.- ruszyła w stronę wyjścia.
Wsiadła w samochód i pojechała do domu.
-Jestem, Dominic.- powiedziała przekraczając próg domu i kierując się do pokoju, aby spojrzeć na jego zdjęcie.
Rozpakowała swoje rzeczy i wzięła się za sprzątanie. Po 3 godzinach cały dom aż błyszczał.
-Powinnam tutaj mieszkać.- powiedziała sama do siebie, przeciągając się ze zmęczenia po porządkach.
Następnie poszła się wykąpać, a później ułożyła się wygodnie w łóżku, przytulając się oczywiście do poduszki Dominica. Mrużyła oczy, mając nadzieję, że ukochany tej nocy się jej przyśni, jednakże za nic nie mogła usnąć. Dopiero po godzinie kręcenia się z boku na bok, zasnęła, wyobrażając sobie, że mąż jest przy niej. Siła wyobraźni była tak silna, że w jej mniemaniu mężczyzna był tuż obok i tulił ją podczas snu, nucąc pod nosem ich ulubioną piosenkę. |
|
Powrót do góry |
|
|
madoka Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30699 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:47:02 04-02-12 Temat postu: |
|
|
Ivian mimo całej pewności siebie i determinacji, żyje chyba jednak iluzją. Moc wyobraźni musi być bowiem naprawdę ogromna, by ot tak żyć w przekonaniu, że ukochany jest tuż obok niej i tuli ją do snu. Przekonuję się zatem coraz bardziej, że kobieta może uzależnić się od rzekomej obecności męża, co może obrócić się w przyszłości, w bardzo przykre rozczarowanie.
A Segundo i Martin znaleźli wspólny język, a wspólne doświadczenia z przeszłości, w jakiś sposób na pewno zbliżyły ich do siebie. Obaj zostali wystawieni przez ukochane kobiety, w efekcie czego nie tylko stracili do nich zaufanie, ale także zostali wyzuci z dotychczasowej miłości. Mam jednak nadzieję, że do obu uśmiechnie się jeszcze szczęście |
|
Powrót do góry |
|
|
Santiago Idol
Dołączył: 08 Wrz 2010 Posty: 1895 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 19:28:23 04-02-12 Temat postu: |
|
|
A jednak żyje w świecie iluzji Szkoda... Widać, że jej miłość do Dominica była bezgraniczna i nigdy go nie usunie z serca. Nawet po poznaniu Segundo
Dwie dusze, z podobnymi przeżyciami, spotkali się w innym świecie. Fajnie to wymyśliłaś Takie przeżycia nadal pozostaną z nimi i będą pewnie czuć niechęć przez dłuższy czas od zawarcia poważnego związku... |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:47:31 06-02-12 Temat postu: |
|
|
Dzięki za komentarze :*
Ivian niestety żyje w świecie iluzji i taki był mój zamysł od początku. Jednakże już wkrótce pojawi się propozycja, która może ją wyrwać z dotychczasowego życia:)
Myślę, że Segundo i Martin już odnaleźli wspólny język i pomoże im to przetrwać trudne chwile w Afryce, które na pewno się nie będą rzadkością Dwóch zdradzonych facetów na bank będzie się dobrze rozumieć |
|
Powrót do góry |
|
|
Dull Generał
Dołączył: 14 Wrz 2010 Posty: 8468 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:40:47 10-02-12 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 10
-Szybko, zabieramy go na salę zabiegową!- krzyknął Segundo, podstawiając stojące obok łóżko na kółkach.
-Stracił dużo krwi.- przyznał Martin, klepiąc młodego Murzyna w twarz. -Lemalian, obudź się! Słyszysz mnie?! Halo!- krzyknął.
Toka dopiero po chwili się ocknął, rozglądając dookoła siebie i dostrzegając znajomego lekarza, sięgającego po nici chirurgiczne.
-Zemdlałem?- zapytał, otwierając oczy.
-Tak.- odpowiedział Segundo. -Oczyściłem Ci już ranę, ale jest dość głęboka i szycie jest niezbędne. Pielęgniarka podała Ci już zastrzyk z lekiem znieczulającym.
-Rozumiem.- kiwnął głową i spojrzał na swoje ramie, ponownie blednąc.
-Możesz powiedzieć, co Ci się stało?- wtrącił Martin, podając narzędzia Gironowi.
-No właśnie?- zapytał, spoglądając pytająco na swojego tłumacza Giron.
-Szkoda gadać.- westchnął Lemalian. -Pokłóciłem się z kuzynem.- wyjaśnił po chwili.
-Co takiego?!- zburzył się Segundo, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. -Co się tutaj do cholery dzieje?!- zapytał, marszcząc brwi i zaczynając starannie zakładać szwy.
-Segundo, to jest Afryka, a nie USA. Mówiłem Ci.- powiedział bez ogródek swój znany tekst Lemalian. -Tutaj są nieco inne prawa i nieco inna mentalność ludzka.- dodał, ciężko wzdychając. -Widać, że jesteś tutaj pierwszy raz, ale nie martw się, przyzwyczaisz się.- uśmiechnął się blado. -Sam mieszkając przez kilka lat w Stanach, odzwyczaiłem się od tego, ale po powrocie szybko sobie wszystko przypomniałem. Baaaardzo szybko.
-Więc czemu tutaj wróciłeś?- zapytał z zaciekawieniem Martin.
-Tutaj jest mój dom.- zakomunikował z przekonaniem. -Tutaj się urodziłem i tutaj chcę umrzeć.- dodał po chwili, ocierając pot z czoła.
-Powinieneś bardziej na siebie uważać.- wtrącił Segundo, zakładając ostatni szef. -Skończone. -Teraz jeszcze tylko plaster i będzie dobrze. Za kilka dni zdejmę Ci szwy.
-Zgoda.- odpowiedział z uśmiechem Toka.
-Idź do domu i odpocznij teraz.- powiedział troskliwie Giron. -Poradzę sobie tutaj dzisiaj bez Ciebie.
-Na pewno?- zapytał pracodawcę, a gdy ten skinął głowę wyszedł ze szpitala.
-Czy tutaj się dzieją takie rzeczy normalnie?- zapytał Martina, masując dłonie po zrobieniu szycia Lemalianowi.
-Segundo, zejdź na ziemię. Takie rzeczy nie dzieją się tylko tutaj, ale wszędzie. Takie i nawet gorsze!- powiedział znajomy. -Chociaż Nigeria, to dość specyficzny kraj...- dodał.
-Co masz na myśli używając słowa „specyficzny”?- zapytał, siadając zmęczony na krześle.
-Nigeria jest przecież krajem o największej liczebności ludzi w Afryce.- zaczął. -Trzeba pamiętać o tym, że są tutaj ludzie różnych wyznań. Zresztą sama mieszanka islamu i chrześcijaństwa, to już eksplozja, a tutaj popularny jest również szamanizm i inne pogańskie wierzenia.
-Masz rację...- przytaknął Segundo. -Tutaj jest naprawdę niebezpiecznie.
-Żebyś wiedział! Jeśli człowiek nie dostanie nożem w jakimś zaułku miasta, może przejechać go któryś z szalejących po mieście taksówkarzy. Kiedy zaś wybierzemy się w teren, możemy trafić w miejsce, gdzie dokonywane będą właśnie samosądy na złodziejach, których tutaj wkłada się w opony, a następnie podpala.
-Co?! -Segundo przełknął głośno ślinę, przypominając sobie jednocześnie, jak Lemalian nie chciał przyjechać do szpitala taksówką. Przypadek jego tłumacza, a także opowieści Martina mimo wszystko nie sprawiały, że mężczyzna żałował swojej decyzji o wyjeździe. Powodowały wręcz, że zaczynał być jeszcze bardziej ciekawy przygód, jakie go tutaj czekają.
-A wiesz co jeszcze...- zaczął Salinas. -Kobiety są tutaj bardzo piękne i łatwo nawiązują znajomości.- powiedział uśmiechając się wymownie i unosząc znacząco brew do góry. -Można się jednak naciąć, bo prawie każda z nich ma jakiegoś opiekuna, który z kolei trzyma za paskiem rewolwer.- dodał, mimo wszystko zaśmiewając się.
-Romanse są mi zdecydowanie nie w głowie.- pokręcił głową Segundo.
-Chciałem Cię tylko ostrzec.- zaśmiał się Martin
-A skąd Ty to wszystko wiesz?
-Czytałem dużo for internetowych.- odpowiedział Salinas. -Z resztą raz już byłem w Afryce i wiem jak tutaj jest.- powiedział podnosząc się. -Chodź przejdziemy się po szpitalu i zobaczymy, co się ciekawego dzieje.- zaproponował.
Segundo podniósł się z krzesła i razem z kolegą poszedł na obchód.
&&&
Tydzień później
&&&
Tuż po zakończonym wykładzie Ivian, Sergio wpadł do auli, jak burza, nim kobieta w ogóle zdążyła wstać od biurka.
-Ivian, wróć do domu!- powiedział, gdy wyszli wszyscy studenci, starając się nie stracić nad sobą panowania.
Niezwykle się bowiem bał o chrześnicę i o to, jak sobie radzi mieszkając sama, w domu, który zapewne powoduje, że nie może pozbierać się po śmierci męża.
-Tam jest mój dom, wujku.- odpowiedziała cicho. -W nim czuję się szczęśliwa.- powiedziała, siląc się na uśmiech. -Tzn, nie jestem szczęśliwa, ale chociaż spokojna. W nim czuję jego obecność, rozumiesz?
-Córciu, musisz wreszcie zrozumieć, że jego już nie ma. Wiem, jaka to ogromna strata, bo sam go ceniłem, ale musimy wreszcie zacząć żyć dalej.- powiedział, chwytając ją za rękę.
-Czy Wy wszyscy musicie mi ciągle przypominać o tym, że on nie żyje?!- poirytowała się dziewczyna i wstała z krzesła z zamiarem wyjścia z sali.
-Ivian! To są fakty. Musisz to zrozumieć i zaakceptować.
-Nigdy tego nie zaakceptuję! Nigdy...- powiedziała, starając się zahamować napływające do oczy łzy. -Ja wiem, że on jest w tym domu. Naprawdę...
-O czym, Ty najdroższa mówisz?- zapytał, marszcząc czoło ze strapienia. -On nie żyje...
-Ale jest przy mnie!- krzyknęła, dając upust swoim emocjom.
Wyciągnęła chusteczkę higieniczną i otarła łzy, a przy okazji rozmazany tusz z jej rzęs.
-Dlaczego wszyscy chcecie mi wmówić, że on ostatecznie mnie opuścił, jak tak nie jest! To nie prawda!- kobieta straciła w końcu panowanie nad sobą. -Odwiedza mnie!- wyrzuciła wreszcie z siebie, patrząc Velazquezowi prosto w oczy. -Odwiedza mnie we śnie. Rozmawiamy... Wspiera mnie!- mówiła jak najęta, cała niemalże drżąc.
-Ivian, na miłość boską! O czym Ty mówisz?!- zapytał, poruszony jej słowami. -To wszystko przecież brzmi niedorzecznie!
-Ale to prawda.- powiedziała, wylewając przy tym kilka łez i wtulając się w jego ramię. -On naprawdę mnie odwiedza. Nie kłamię! Pierwszy raz przyszedł do mnie, gdy pojechałam do domu, aby pokazać go kupcowi. Położyłam się w sypialni i nie wiadomo kiedy zasnęłam. Wtedy właśnie go zobaczyłam i obiecał, że będzie przy mnie i mi pomoże. Od tamtego czasu odwiedził mnie jeszcze dwa razy.
Sergiowi zakręciło się w głowie od słów Ivian. Wydawały mu się całkowicie niedorzeczne i wprost nierealne.
-To wszystko... To wszystko brzmi nieprawdopodobnie.- powiedział, głaszcząc ją po głowie.
Przeszło mu przez myśl, że być może kobieta postradała zmysły, bądź też wyobraża sobie coś, czego nie ma w wyniku depresji.
-Uwierz mi, proszę.- powiedziała spoglądając na niego. -Nigdy przecież bym Cię nie oszukała, a na pewno nie w takiej sprawie.
-Wiem, dziecko, wiem...- wydukał, nie przestając głaskać jej włosów, aby ją uspokoić.
Sam jednocześnie trząsł się z nerwów, a w jego głowie zapanował ogromny mętlik. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|