|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Chocolate King kong
Dołączył: 26 Gru 2008 Posty: 2553 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:56:57 05-10-09 Temat postu: |
|
|
Boski odcinek
VONDY jak slodko
szkoda mi Anki , z jednej strony chce zeby byla z Poncho , a z drugiej bedzie cierpiala po smierci Bena .
i moja kochana para od teraz May i Tomas , oni musza byc razem |
|
Powrót do góry |
|
|
DjBebe Aktywista
Dołączył: 30 Sie 2009 Posty: 384 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław :D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:41:18 06-10-09 Temat postu: |
|
|
Ay! Ponczuś się zakochał.
Więc wywalaj Bena z opka
Nie no... ale Anki mi szkoda.
Chociaż... Ben nie musi żyć.
Vondy bosko!
Jacy oni są szczęśliwi, ah! |
|
Powrót do góry |
|
|
Vondynizer Generał
Dołączył: 03 Sie 2009 Posty: 8424 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:04:03 09-10-09 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 21
Lekarz skończył badanie Any, w tym samym czasie do sali weszła May.
- Na pewno nie czuje się pani już osłabiona?- zwrócił się do Anki.
- Panie doktorze, lepiej się czuję. Minęły mdłości, nie zemdlałam już ani razu…
- Panienko, musimy jednak zostawić Cię jeszcze na kilka dni na obserwacji.
- Co?!- krzyknęła cicho Any.
- Ańcia, nie denerwuj się- May złapała ją za rękę.
- Ale dlaczego muszę tu leżeć?- zapytała ponownie.
- Przeżyłaś szok emocjonalny i boimy się, że mogą wystąpić jakieś uboczne dolegliwości z nim związane. Lepiej uważać w Twoim stanie.
- Właśnie, teraz musisz uważać podwójnie. Nie jesteś sama- zauważyła May.
- Rozumiem… Skoro od tego zależy zdrowie mojego maleństwa to zrobię wszystko- Any zrozumiała co jest najważniejsze.
- Cieszę się, że wiesz, że odpoczynek jest w Twoim stanie konieczny!
- Będę ją pilnować- zaśmiała się May- wszyscy będziemy jej pilnować.
- Masz wspaniałych przyjaciół, maleństwo pod sercem i narzeczonego. Jesteś prawdziwą szczęściarą, dlatego musisz o siebie dbać.- lekarz zwrócił się do dziewczyny- A teraz przepraszam, ale muszę iść, mam jeszcze kilka pacjentek.
- Zajmę się nią- obiecała May.
- Panie doktorze…- Any zamyśliła się na chwilę- Dziękuję za wszystko.
- To moja praca… i moje powołanie.- dokończył- Dbaj o siebie, odwiedzę Cię wieczorem.
Lekarz wyszedł z Sali, a May opowiedziała w tym czasie Any o Tomasie, którego poznała w szpitalu. Dziewczynie błyszczały oczy. Czyżby coś było na rzeczy?!
W tym samym czasie Poncho przechadzał się po pobliskim parku. Wspominał chwile spędzone z zespołem, z Any. Jej imię chodziło ciągle po jej głowie, nie mógł przestać o niej myśleć. Nie wiedział, co ma zrobić. Był pewien tylko jednego- jest zakochany! Niestety, jak na złość, spotkał w parku przechadzającą się Luisę (EDIT: to ta menadżera napalona na niego).
- Poncho!- krzyknęła radośnie- Jak się masz?- pocałowała go w policzek.
- O, Luisa… co za spotkanie. Nie spodziewałem się tego.
- Nie cieszysz się?!- kobieta była zdziwiona.
- Ależ to nie tak, po prostu to niespodzianka, nie myślałem, że dziś się zobaczymy.
- To przeznaczenie. Nie dzwoniłeś więc los sam postanowił nas umówić. To wspaniałe, nie uważasz?- Luisa wciąż była pewna siebie.
- Skoro tak uważasz… - odparł od niechcenia- Co tu robisz?- Poncho szybko zmienił temat.
- Wracam ze spotkania i chciałam się przejść po parku, odprężyć się.
- Rozumiem- chłopka nie wiedział, co ma powiedzieć.
- A Ty co tu robisz? Nie wyglądasz na szczęśliwego- zauważyła kobieta.
- Ja…- nie chciał jej mówić prawdy, ale nie mógł skłamać- Wyszedłem na chwile ze szpitala, potrzebowałam odrobiny świeżego powietrza, musiałem pomyśleć.
- Ze szpitala?- zdziwiła się- Co się stało?
-Any i jej ukochany leżą tam.
- Mieli wypadek?- kobieta drążyła temat, była wścibska.
- Ben miał wypadek, kiedy wracał do domu. Jest w ciężkim stanie, teraz go operują. Any bardzo to przeżyła, jej stan zdrowia nieco się pogorszył. Lekarze zrobili dodatkowe badania…- Poncho przerwał.
- Mam nadzieje, że szybko wróci do zdrowia, bo niedługo zaczynamy prace nad płytą.
- Chyba jednak nie… - chłopak przerwał jej.
- Jak to nie? Przecież to Wasza wielka szansa!- Luisa była podirytowana.
- Nie będę narażać jej zdrowia, ani zdrowia… - Poncho ugryzł się w język, aby nie dokończyć.
- Powiesz mi o co dokładnie chodzi? Jeśli chcecie, przełożymy to o miesiąc, nie ma problemu.
- Nie, nie będziemy w najbliższym czasie nagrywać. Any… ona jest w ciąży!- wydusił wreszcie z siebie.
- W cią… ciąży?- kobieta nie kryła zdziwienia.- Ale jak to?
- Normalnie. Teraz potrzebuje spokoju i przede wszystkim odpoczynku, nie narażę jej na żadne niebezpieczeństwo, nie pozwolę jej się przemęczać. A teraz przepraszam Cię, ale muszę zobaczyć, jak ona się czuje…
Poncho wstał i nawet nie żegnając się z kobieta, odszedł w stronę szpitala. Był przygnębiony tą całą sytuacją. Spotkanie z Luisą jeszcze bardziej pogorszyło jego humor. Zdał sobie sprawę, że dla niej najważniejszy jest seks i pieniądze. Zrozumiał, że jedyną osobą na świecie, którą naprawdę kocha jest Any.
Natomiast w domu gorące chwile spędzali ze sobą świeżo upieczenie narzeczeni. Byli tylko w bieliźnie, gdyż reszta odzieży została gdzieś na podłodze. Zdjęli ją z siebie w porywie namiętności. Nie leżeli już w łóżku Uckera, leżeli teraz przed kominkiem. Namiętnie się całowali, pieszcząc swoje ciała…
- Jesteś taka piękna- powiedział do Dul, znów ją całując.
- Ucker, kiedy tak mówisz czuję się najszczęśliwsza na świecie. Gdy mnie dotykasz- odpływam- głos Dul drżał z podniecenia.
- Kochanie, nawet nie wiesz jak długo na Ciebie czekałem- Ucker wciąż pieścił swoją ukochaną.
- Aaa…- Dul wydała jedynie z siebie cichy pomruk rozkoszy.
- Nie mogę się na Ciebie napatrzeć, mógłbym całować Cię godzinami, najchętniej w ogóle bym Cię nie zostawiał samej.
- A ja bym chciała, żebyśmy zawsze byli razem- dziewczyna pocałowała go bardzo namiętnie, a potem popchnęła go delikatnie na podłogę.
Dulce położyła się na nim, nie przestając go całować. W tym samym czasie do domu wpadł niczego nieświadomy Chris. Chłopak przyjechał po trochę rzeczy dla Any. Nie spodziewał się jednak tego, co zastał. Gdy wszedł do salonu zauważył Dul i Uckera całujących się namiętnie na kocyku przed kominkiem, byli prawie nadzy. Uśmiechnął się pod nosem i po cichu chciał pójść do pokoju Anki. Udało mu się! Spakował do małej różowej walizki (znalazł ją pod łóżkiem dziewczyny) trochę ubrań, krem do twarzy i ciepłe kapcie. Był pewien, ze uda mu się wyjść tak samo niepostrzeżenie, jak wszedł. Na placach przemierzał długi korytarz i gdy przechodził obok salonu- potknął się o szklany wazon… |
|
Powrót do góry |
|
|
DjBebe Aktywista
Dołączył: 30 Sie 2009 Posty: 384 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław :D Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:29:02 09-10-09 Temat postu: |
|
|
Hola.
Ay Vondy
Christian oczywiście musiał coś spartolić i się potknął na sam koniec.
No nie.!
A było taaaaaaak pięknie
Co do Luisy to mnie wkurza te babsko.
Się Pączka, jak głupia uczepiła.
Wrrrr...
Ah. Ciekawe co będzie z Mai i Tomim.
Czekam na new.
Besitos. |
|
Powrót do góry |
|
|
Fuzzi Generał
Dołączył: 20 Lut 2009 Posty: 8421 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:59:21 09-10-09 Temat postu: |
|
|
Ah pięknie Vondy
Christian zepsuje!
Super odcinek
Czekam na new |
|
Powrót do góry |
|
|
Dulcemogosia Generał
Dołączył: 22 Kwi 2008 Posty: 8210 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:42:33 09-10-09 Temat postu: |
|
|
Chris jest boski!!!
Nie, no uwielbiam go... ale przerwał Vondyskom!!
A tak pięknie Boshh jak oni się uwielbiają <33 A ja uwielbiam ich
Piękny odcinek
Luisa mnie mocno denerwuje.
Dobrze, że Any jest tak nastawiona. Musi dbać nie tylko o siebie
Ayy czekam na Vondyski w przyszłym odcinku
Pozdrawiam :*:*:*:*:*
Trzymaj się :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Vondynizer Generał
Dołączył: 03 Sie 2009 Posty: 8424 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:35:59 10-10-09 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 22
Chris potknął się o wazon, który narobił sporo huku. Zakochani przerwali namiętne objęcia, bardzo speszeni. Czuli się zawstydzeni, nie wiedzieli co powiedzieć. Chris sięgnął po wazon, który na szczęście nie stłukł się.
- Ja już wychodzę- odparł, odwracając wzrok.
- Chris- parsknął Ucker- co tu robisz?
- Przyjechałem po rzeczy dla Any- wytłumaczył.
- Wychodzi ze szpitala? – zapytała Dul, zakrywając prawie nagie ciało kocem.
- Jej stan się polepszył, ale musi zostać na obserwacji.
- Kamień z serce- odparła dziewczyna.
- A co z Benem?- zapytał Ucker, aby odwrócić uwagę Chrisa od sytuacji, w jakiej ich zastał.
- Operacja trwa już trzy godziny. Lekarz powiedział, że jeszcze będzie długo trwała. Minimum pięć godzin, bo urazy są bardzo rozległe.
- Chris, my… - zaczęła Dul- My dołączymy do Was do szpitala.
- Nie musicie się spieszyć, chyba nie dokończyliście swoich spraw.- zaśmiał się- Z resztą dobrze, że oderwaliście się na chwilę do tego wszystkiego. Poza tym an razie nie jesteście potrzebni. May i Poncho są z Any teraz.
- Tak czy siak przyjedziemy- upierała się Dul.
- Kochanie, może najpierw… - Ucker spojrzał na narzeczoną.
- O to, to!- krzyknął Chris, wiedział co jest grane- Szkoda było by przerywać taki piękny obrazek. Poza tym nie marnujcie kominka. Już go rozpaliliście, więc korzystajcie- chłopak nie mógł się opanować, musiał to powiedzieć.
- Widzisz, Chris... Jak chcesz to potrafisz- powiedział Ucker- Zostawisz nas już samych?
- Tak, już spadam. Jestem tu zbędny- jego też krępowała a sytuacja.
- Uważaj na wazon- zachichotał Ucker.
- Będę uważać- obiecał chłopak i wyszedł.
- Więc zostaliśmy sami…- zauważył chłopak.
- Myślisz o tym samym co ja?- zapytała Dul, patrząc na niego.
W tym samym czasie Any upierała się, że chce iść do Bena. May i Poncho nie chcieli jej powiedzieć prawdy, bali się o jej zdrowie.
- Ale ja musze go zobaczyć!- upierała się.
- Any… To nie jest dobry pomysł- powiedziała May.
- Ale dlaczego?
- Powinnaś leżeć, musisz się oszczędzać, uważać na siebie- Poncho martwił się o nią.
- Ale to niedaleko, możecie iść ze mną. Z Wami jestem bezpieczna- Any nie ustępowała.
- Poncho, nie możemy jej okłamywać- May nie wytrzymała- ona musi znać prawdę.
- O czym Wy mówicie?- Any była przerażona- Co z Benem? Powiedzcie mi!
- Jego stan się pogorszył…- May zawahała się.
- Czy on..? – te słowa nie mogły przejść jej przez gardło.
- Nie. Teraz trwa operacja, lekarze ratują jego życie. Urazy były rozległe…
- O nie!- Any rozpłakała się.
- Nie płacz, kochana… Nie płacz, Any- poprawił się chłopak- On wyjdzie z tego. Będziecie strasznie szczęśliwi razem z waszym maleństwem- gdy mówił te słowa, jego serce jakby rozrywało się- Będziecie szczęśliwi. Razem…- plątał się.
- Poncho.- May postawiała go do pionu.
- Przepraszam, nie panuję nad sobą.
- Dziękuję za to, że jesteście ze mną. Że cała piątka mnie wspiera. To dla mnie takie ważne- powiedziała przez łzy Any.
- Nie płacz, nie mogę patrzeć na Twoje łzy- Poncho otarł je z policzków Anki.
- Przepraszam, ze przeszkadzam- rozległ się głos Tomasa.
- Witaj, Tomas.- May spojrzała na niego- Co Cię do nas sprowadza?
- May, możemy porozmawiać na osobności?- zapytał.
- Oczywiście. Any, pozwolisz?- uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Jasne.- odparła Any- Przecież jest ze mną Poncho.
- Zajmę się nią- zapewnił chłopak, przytulając mocniej ciężarną przyjaciółkę.
May wyszła na korytarz z Tomasem. Chłopak musiał powiedzieć jej coś ważnego jednak nie wiedział jak to zrobić. May niczego nie podejrzewała. Cieszyła się jednak, że znów go widzi. Szczęśliwy był również Poncho, który trzymał w ramionach swoja ukochaną. Nie mógł dzielić z nią tego uczucia, ale chciał dla niej jak najlepiej… |
|
Powrót do góry |
|
|
Fuzzi Generał
Dołączył: 20 Lut 2009 Posty: 8421 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:55:08 11-10-09 Temat postu: |
|
|
Boska scenka Chris&Dul&Ucker!
Tylko teraz dokończą...
Teraz czekam na wyjście Any ze szpitala..
I koniec operacji Bena.
Czekam na new |
|
Powrót do góry |
|
|
Dulcemogosia Generał
Dołączył: 22 Kwi 2008 Posty: 8210 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:52:05 11-10-09 Temat postu: |
|
|
Super odcinek...
Ajj te niegrzeczne Vondyski
Kocham ich
Biedna Any, ale widocznie tak musi być, ktoś jej napisał taki scenariusz
Ben, hmm nie przepadam za nim, więc tak średnio mi go szkoda, gdyby na jego miejscu był... Uck... Nie przeżyłabym..
Czekam na newik :*
Pozdrawiam :* |
|
Powrót do góry |
|
|
paulinek Wstawiony
Dołączył: 30 Kwi 2009 Posty: 4890 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: tam gdzie spełniają sie marzenia Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:11:21 12-10-09 Temat postu: |
|
|
swietne odcinki miałam troszke zaległosći ale nadrobiłam !!!! aj uckerito o dulcita przed kominkiem namietne chwile cud miód i orzeszki /1!!!
any w ciaży kurcze ona martwi sie o bena cieżka sytuacja niechce by on umarł ale z drugiej strony ona powinna byc z ponho !!! on ja kocha !!! i myśle ze pokochał by jej dziecko
czekamm na newsa |
|
Powrót do góry |
|
|
Vondynizer Generał
Dołączył: 03 Sie 2009 Posty: 8424 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: wrocław Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:14:49 12-10-09 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 23
Tomas i May siedzieli na korytarzu. Milczeli, chłopka miał dziwną minę.
- Tomas, powiedz mi, proszę! – nalegała May.
- To nie jest takie proste- zapewniał.
- Nie trzymaj mnie już dłużej w niepewności…
- May, chciałem abyś dowiedziała się tego ode mnie.
- Czy to ma związek z Any? – dziewczyna była przestraszona- Coś jej dolega?
- Nie, jej nie…
- Coś nie tak z maleństwem?- May była przerażona.
- Nie, May, nie chodzi o to! – Tomas nie umiał jej tego powiedzieć.
- Powiedz po prostu, bez żadnego kręcenia.
- Podczas operacji Bena pojawiły się komplikacje.
- Jakie komplikacje?- wtrącił się Chris, który przechodził korytarzem.
- Tomas, poznaj- to jest Chris, nasz przyjaciel.
- Miło mi, Tomas jestem. Wracając do Bena- stracił bardzo dużo krwi…- zawahał się.
- Potrzebna jest krew, tak? –zapytała May.
- Jego mama pewnie będzie chciała pomóc- zauważył Chris.
- Nie, krew już się nie przyda. Już… za późno- wycedził przez zęby.
- Chcesz powiedzieć, że on…- po policzkach May popłynęły łzy.
- Przykro mi. Lekarze robili co w ich mocy, ale obrażenia były poważne.
- Dla Any to będzie cios- zauważył Poncho.
- On go tak kochała… tzn. wciąż go kocha. Nosi pod sercem jego dziecko, ono jest jedyną iskierką teraz. Nie wiem, jak jej to powiemy.
- May, nie płacz- Tomas przytulił łkająca dziewczynę- nie mogę patrzeć na Twoje łzy.
- Będziemy musieli powiedzieć Any, nie można jej oszukiwać. Tym bardziej, ze ona chce go zobaczyć- powiedział Chris.- Trzeba jeszcze powiedzieć Valeri.
- Z nią rozmawia lekarz, pewnie już wszystko wie- powiedział nowy znajomy May.
- Chris, gdzie jest reszta. Musimy iść do Any.
- Poncho z nią jest. Wspiera ją cały czas. Dul i Ucker powinni zaraz być. Poczekajmy na nich.
W tym samym czasie Dul i Ucker siedzieli już w jego samochodzie. Po namiętnych chwilach spędzonych przed kominkiem musieli wrócić do szpitala. Any potrzebowała swoich przyjaciół w tych trudnych chwilach.
- Czemu tak na mnie patrzysz?- Dul zawstydziła się- Jestem brudna?
- Jesteś śliczna- odparł z uśmiechem.
- Ucker, robię się czerwona…
- Przed kominkiem nie byłaś taka zawstydzona- zauważył chłopak.
- Ej! –zaśmiała się- To co innego. Tam było ciemno, mogłeś mnie dobrze nie widzieć.
- Kochanie, Ty z dnia na dzień jesteś coraz ładniejsza- posłała jej buziaka- Nie mogę się na Ciebie napatrzeć.
- Lepiej patrz na drogę, a nie na mnie- nakazała dziewczyna.
- Mam podzielną uwagę, nie martw się. Ale masz racje. Choć taka wstrzemięźliwość działa na mnie i to bardzo… Pragnę Cię coraz mocniej… A teraz to wiesz, nie wypada- zaśmiał się- chyba że chcesz spenetrować ze mną jakieś zaplecze na szczotki w szpitalu…
- Ucker, Ty świntuchu- przerwał mu Dul- nie potrafisz się powstrzymywać. Tylko jedno Ci w głowie.
- W głowie mam tylko Ciebie- powiedział stanowczo- w sercu też- Ucker złapała dziewczynę za rękę- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Ale teraz musimy jechać do szpitala. May dzwoniła, żebyśmy się pośpieszyli.
- Jak sobie życzysz, królewno…
Any siedział przytulona do ramienia Poncha. Czułą się lepiej, bezpieczniej. W jego ramionach odczuwała niewiarygodny spokój. Po chwili do Sali weszła May i matka Bena wsparta na ramieniu Chrisa.
- Co się stało, pani Valerio?- zapytał Poncho.
- Ja… źle się czuje- kobieta płakała.
- May, powiedz o co chodzi!
- Czy coś się stało?- zapytała przestraszona Anka.
- Stało się. Stało się coś niedobrego- powiedział Chris.
- Coś z Benem?- zapytała znów Any- proszę powiedz, że nie. Powiedzcie, że z nim wszystko w porządku. May, powiedz… -błagała zrozpaczona dziewczyna.
- Co się dzieje?- zapytała Dul, która właśnie weszła z Uckerem do sali Anki.
- Poncho, o co chodzi?- Ucker widział, że coś jest nie tak.
- Ben…- zaczęła May- Pojawiły się komplikacje. Lekarzom nie udało się…
- Nie!!!- krzyknęła Any, przerywając dziewczynie- To niemożliwe!! |
|
Powrót do góry |
|
|
Dulcemogosia Generał
Dołączył: 22 Kwi 2008 Posty: 8210 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Lublin Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:28:11 12-10-09 Temat postu: |
|
|
Ojej smutno... no cóż Ben to tylko cżłowiek... lekarze tak samo... przykro ale teraz jest miejscówa dla Poncha...
Vondyski!!! Bosko Uwielbiam ich pod każdym względem!!!
I te ich chwile pod kominkiem też xD
Czekam na newik |
|
Powrót do góry |
|
|
Fuzzi Generał
Dołączył: 20 Lut 2009 Posty: 8421 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:33:33 12-10-09 Temat postu: |
|
|
Noi Ben
Ay Vondy Que lindo ;D
Przepraszam, nie mam nastroju na dobry kom |
|
Powrót do góry |
|
|
Chocolate King kong
Dołączył: 26 Gru 2008 Posty: 2553 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:54:07 12-10-09 Temat postu: |
|
|
Na początku chciałam Cię przeprosić że nie komentowałam i ominełam aż 3 odcinki , chyba mnie ślepota dopadła , ale nadrobiłam i jest cudoownie ;**
Niedobry Chris z tym wazonem , to ciamajda ;pp Przeszkodził Vondyskom ;((
Ale chyba dokończyli
Później ta rozmowa Tomasa i May , niezbyt miła , chociaż ich kocham
Any będzie teraz załamana , śmierć Bena chyba bardzo nią wstrząśnie , ale będzie miała sposobność zbiżenia się do Poncha i do wychowania z nim dziecka .
Bosko i czekam na new ;** |
|
Powrót do góry |
|
|
telka Motywator
Dołączył: 23 Lis 2008 Posty: 228 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:38:55 12-10-09 Temat postu: |
|
|
aj swietne
aj moze jestem bez serca ale jakos nie smuci mnie smierc ena dziwne nie
czekam na new |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|