|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kyrtap1993 Mocno wstawiony
Dołączył: 07 Lip 2007 Posty: 5336 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Mikołów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 19:22:27 18-01-08 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że powstanie kontynuacja Bedę mógł dłużej cieszyć się Roxanitą W głębi serca rozumiem dziewczynę, chcęć zmesty nią zawładnęła, ale w głebi serca jest dobrą i niewinną Marianą, która wiele wycierpiała, żal mi jej Przez to mi się podoba postać Roxany, bo jest świetnie podrasowana! Człowiek ma dla niej mieszane uczucia, raz by ją zabił, a raz jest mu jej żal, gratuluję stworzenia takiej postaci |
|
Powrót do góry |
|
|
Renzo Arcymistrz
Dołączył: 10 Kwi 2007 Posty: 27840 Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 19:30:04 18-01-08 Temat postu: |
|
|
W kontynuacji jednak Roxana nie będzie odgrywać już tak głównej roli, co nie oznacza, że zabraknie akcji... Nie, akcji będzie równie wiele co w Roxanie |
|
Powrót do góry |
|
|
Kyrtap1993 Mocno wstawiony
Dołączył: 07 Lip 2007 Posty: 5336 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Mikołów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 19:32:21 18-01-08 Temat postu: |
|
|
nie musisz o tym zapewniać Jestem tego pewien |
|
Powrót do góry |
|
|
Renzo Arcymistrz
Dołączył: 10 Kwi 2007 Posty: 27840 Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 5:09:46 19-01-08 Temat postu: |
|
|
Kyrtap, ale jak tak czytam ten Twój długi komentarz to mnei taka radość ogarnia... Dzięki wielkie za niego! Szkoda, że tak mało osób pisze takiego typu komentarze |
|
Powrót do góry |
|
|
Renzo Arcymistrz
Dołączył: 10 Kwi 2007 Posty: 27840 Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 14:38:51 19-01-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek 40 - "Zniszczyć Roxanę Valdez!"
Moncho spoważniał. Wiedział, że walka z Roxaną będzie bardzo trudna i ciężko będzie odnieść zwycięstwo nad młodą Valdez. Chrząknął nieśmiało zbliżając się do ukochanej, którą przyciągnął do siebie.
- Przemyslałaś to dobrze? - spytał.
- Jasne! Zawsze dominowałam nad tą smarkulą i nie pozwolę, aby teraz odebrała mi cały majątek! - odpowiedziała, nieświadomie uruchamiając pralkę. - Moncho, co się dzieje?!
- Spokojnie, właśnie udało ci się uruchomić pralkę.
- Poważnie? Doskonale! - ucieszyła się, rzucając się na ukochanego.
- Jak chcesz odebrać wszystko Marianie? - spytał Moncho, przerywając miłosną chwilę.
- Rozmawiałam z prawnikiem, który poinformował mnie, że Eugenio mianował Marianę swoim pełnomocnikiem i tylko on może to zmienić! - wyjaśniła Constanza.
- Ale mówiłaś, że Mariana zabiła Eugenio...
- Jestem tego pewna! Ten bydlak chciał mnie zabić, a Mariana na pewno go zabiła!
- Nie masz pewności, że on nieżyje... Przecież zemdlałaś, a wątpię, by ktoś prócz mnie uwierzył w twoją opowieść o Marianie. - powiedział Moncho, poprawiając kosmyk włosów, który opadł na twarz dziewczyny.
- Masz rację! Nikt nie uwierzy w opowieść, że Mariana stała się omenem... Cholera! - zaklnęła. - Co tu robić?!
- A może znajdziesz coś w jej domu? - zasugerował chłopak.
W oczach Constanzy pojawił się ogromny błysk. Dlaczego sama na to nie wpadła?
- Moncho, co ja bym bez ciebie zrobiła? Kocham cię!
- Ja ciebie też, moja królewno! Ale chwila moment...
- Co takiego?
- A jeśli Mariana będzie w domu? Może lepiej zaczekać, aż gdzieś pojedzie?
- Monchito, ale skąd będziemy wiedzieć, że Mariany nie ma w do... Mercedes! - pomyślała i chwyciwszy Moncho za rękę wybiegła z pralni.
Po kilku minutach Roxanie udało się dotrzeć do nieprzytomnej Angeliki. Rozdarła drogą bluzkę kobiety, delikatnie namoczyła urwany kawałek w wodzie i delikatnie przetrała zakurzone szpilki.
- Widzisz idiotko, do jakiego stanu doprowadziłaś moje nowe buty?! - oburzyła się Rox i słysząc krzyki zbliżających się Vilmy i Francisco zaczęła odgrywać swoją rolę...
- Ratunku! Na pomoc! - krzyczała w niebo głosy, co przywiodło Vilmę i Francisco.
- Roxanita, co ty tam robisz, kochanie?! - spytała Morales.
- Vilmo ratuj! Donia Angelica wpadła do potoku!
- Spokojnie Roxano, już do was schodzę! - zawołał Santo, poczym pospiesznie zbiegł do kobiet.
- Chciałam przejść się przed wyjazdem i zauważyłam jak tu już leży! - wyjaśniła zapłakana Roxana.
- Spokojnie, wyczuwam puls!
Roxana zamarła. Stara Angelica jednak żyje! Wszystko zaczęło się kompilkować! Ale...
- Uspokój się Roxano, przecież Angelica jest pod działaniem uroku, nie piśnie ani słówka! - pomyślała Valdez. - Sprowadzę pomoc! - powiedziała, poczym chwytając się rosnących obok konarów drzew wdrapała się na górę i stonowanym krokiem ruszyła w stronę wyjścia z lasu.
Po rozmowie z Roxaną, Chuy schował telefon do tylniej kieszeni i zszedł do "martwej" Fabioli. Przykucnął przy ciele dziewczyny i uważnie jej się przyglądał.
- Ay, jaka szkoda, że taka ślicznotka musiała umrzeć w takiej norze... - powiedział, poczym głęboko westchnął. - Teraz, gdy jesteś martwa nie musze męczyć się z tymi przeklętymi linami.
Nagle jednak z jednego kąta zaczął dobiegać dziwny dźwięk. Chuy zmarszczył czoło i zbliżył się do ściany.
- No proszę kochana! Zostawię cię z twoimi przyjaciółmi!
- Przyjaciółmi? - pomyślała Fabiola, którą zdziwiły słowa chłopaka.
- Jesteś przecież jedną z nich... - dokończył, poczym zostawił dziewczynę samą z.... wygłodniałymi szczurami.
- Boże, żeby tylko to nie były... szczuryyy!!!!!!!! - przeraziła się, gdy nagle jej oczom ukazał się gryzoń, drugi, trzeci, szósty, aż w końcu cała gromada. - Dlaczego oni mnie nie zabili?! - pytała się przerażona, powstrzymując się od krzyków, by się nie zdradzić. Gdy jednak gryzonie zaczynały się do niej zbliżać, wskoczyła na pobliski stół w oczekiwaniu na cud.
Czarne auto zajechało pod dom Suarezów. Znajoma muzyka przywiodła na patio donię Mercedes, która umierała z ciekawości, kim są tajemniczy goście. Może jacyś jej dalec krewni, na których czekała od kilka lat? Wszelkie wątpliwości zniknęły, gdy drzwi samochodu otwarzyły się, a z pojazdu wyszła dawno niewidziana... Constanza Suarez.
- Mój Boże, toć to przecież nasza kochana Constanza! - uradowała się kobieta i natychmiast podbiegła do dziewczyny. - Kochana! Jak dobrze, że już wróciłaś!
- Donia Mercedes! Eh.. co słychać? - przywitała się, dość niepewnie rozgladając się, czy w pobliżu nie ma jej siostry.
- U mnie po staremu, ale widzę, że u ciebie wielkie zmiany! Od kiedy twój ojciec wyjechał...
- Słucham? - przerwała kobiecie, spoglądając na Moncho.
- No mówię przecież, że wyjechał... a to ty nic nie wiedziałaś? - donia Mercedes zdziwiła się. A więc coś jest nie tak! Roxana od samego początku nie przypadła kobiecie do gustu i jej nie pojawienie się na umówionej herbatce poważnie zaważyło na sympatii kobiety do dziewczyny.
- Wiedziałam, ale zdziwiłam się, że tata już wyjechał. - skłamała. - Miał jeszcze kilka dni..
- Zapraszam na gorącą herbatkę i pyszne ciasto!
- Ay Mercedes! Jest pani jak zwykle bardzo miła, ale nie mamy za bardzo czasu...
- Constanza!
- Bardzo przepraszam! Nie wie pani, czy moja sio... kuzynka Roxana jest w domu?
- Widziałam jak niedawno wychodziła z domu z walizką... chyba gdzieś wyjechała, bo wieczorem był taki spokój!
- Rozumiem, bardzo dziekuję za zaproszenie, ale skorzystamy później! Do widzenia! - Connie pożegnała się i wraz z Moncho pobiegła na tył domu.
- Myślałem, że ugniesz się przed tą staruchą i pójdziemy na tę cholerną herbatkę! - westchnął Moncho.
- Masz mnie za idiotkę? - syknęła.
Constanza naciągnęła się stojąc na palcach i zaczęła wymacywać kluczyk, który ukryła w szczelinie domu.
- Gdzieś tu trzymałam klucz do domu... chyba, że Mariana go znalazła, o jest! - powiedziała sama do siebie i śmiało włożyła kluczyk do zamka od drzwi. - Zapraszam do środka!
Veronica Rios siedziała w swoim pokoju i wspominała wspaniałe chwile spędzone z nowo poznanym Duvanem. Choć nie należała do typu dziewczyn, które całują się na pierwszej randce, złamała swoje żelazne zasady i oddała się uczuciu. Usta chłopaka były tak ciepłe i słodkie, że z bólem serca oderwała je od swoich.
- No to pięknie, Duvanie! Skradłeś moje serce! - stwierdziła z ogromną radością.
- Puk puk! Panienko Veronico, pani brat chce z panią porozmawiać! - o chwili usłyszała znajomy męski głos, który dobiegał zza drzwi.
- Wchodź głupku!
- Gdzie to się szlajało przez cały dzień? - spytał, zasiadając wygodnie w fotelu na przeciw siostry.
- Z moim chłopakiem! - odpowiedziała spokojnie, bawiąc się kosmykiem blond włosów.
- Który to już w tym miesiącu? 6? 16?
- Śmiej się śmiej! Tobie za to z trudem przychodzi łamanie kobiecych serc!
- Zawsze jednak znajdzie się...
- ... jedna naiwna? -przerwała bratu. - Chyba nie chcesz powiedzieć, że rozkochiwanie głupich nastolatek sprawia ci tak wielką przyjemność? Uważaj braciszku, bo jeszcze zostaniesz posądzony o molestowanie, a wiesz co się stanie, gdyby stary się o tym dowiedział?
- Dobra, zmieńmy temat! - skapitalizował Manolo. - Dzwoniła do ciebie Maritza...
- Maritza? Racja, miała dzwonić! - Veronica chwyciła się za głowę. - Zadzwonię do niej!
- Nie musisz. Powiedziała, że będzie jeszcze dziś zadzwoni.
- Nie mówiła, kiedy wraca?
- Nie, ale za to możesz zadzwonić do Nory... - zasugerował, podająć Veronice telefon. - Należą się jej jakieś wyjaśnienia, w końcu martwiła się o ciebie cały dzień...
- Masz rację! - powiedziała posyłając bratu ciepłe spojrzenie, a następnie wybrała numer do przyjaciółki.
- Słucham?
- Norita, to Ver! Skarbie, przepraszam, że tak zniknęłam bez słowa...
- Ver, czy ty sobie wyobrażasz, co ja dziś przeżyłam?! - spytała z wyrzutem Nora.
- Bardzo się gniewasz? - spytała Ver, poczym niewinnie przygryzła wargę.
- ...
- Norita....
- Dlaczego ja nigdy nie potrafię się na ciebie gniewać?! - westchnęła Nora.
- Kocham cię! Słuchaj, a może wyskoczymy do klubu? - sproponowała przyjaciółce.
- Chciałam troszkę się pouczyć...
- Norita...
- ... a dobra!
- Zaraz u ciebie będę! Pa!
- Przepraszamy, ale abonent znajduje się po za zasięgiem lub ma wyłączony telefon. - poraz kolejny Felipe usłyszał wybierając numer do Mariny.
- Dlaczego nie odbiera? - zaniepokoił się i znów wystukał numer na klawiaturze telefonu.
- Słucham? - odezwał się kobiecy głos.
- Dzień dobry mamo, Felipe z tej strony!
- Felipe, czy coś się stało? - spytała Socorro.
- Nie ma u mamy Mariny? Wydzwaniam do niej już od godziny, ale ma wyłączony telefon.
- Felipe, uspokój się! Może jest u lekarza?
- Być może.... Pomyślałem, że może pojechała do mamy...
- U mnie jej nie ma. Zobaczysz, że zaraz u ciebie będzie..
Tymczasem Marina siedziała zapłakana przed szpitalem. Teraz, gdy po tylu latach udało jej się zajść w ciążę, choroba musiała pojawić się akurat teraz!
- Mój Boże, dlaczego musiało mnie to spotkać?! - pytała się na okrągło, nie mogąc zapanować nad łzami. - Jak ja to powiem, Felipe? |
|
Powrót do góry |
|
|
monioula Prokonsul
Dołączył: 01 Cze 2007 Posty: 3628 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sevilla Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:14:57 19-01-08 Temat postu: |
|
|
Boże święty kolejna dawka emocji!
Szczury mną wstrząsnęły... zagryzienie przez te zwierzęta to straszna i powolna śmierć. Ciekawe, co dalej z Fabiolą.
Ah, ciekawe, co teraz zrobi Marina. I jak zareaguje Felipe.
Czekam na new |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg Cool
Dołączył: 25 Cze 2007 Posty: 518 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 16:32:00 19-01-08 Temat postu: |
|
|
super odcinek! hehe... Fabiola i jej "przyjaciele" to dopiero tortury psychiczne! czekam na newik |
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Pattinson Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Sie 2007 Posty: 5200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:36:25 19-01-08 Temat postu: |
|
|
do tej pory nie mogę przeboleć, że Marina jest chora, dlaczego wszytko zawsze musi się układać po myśli Roxany, nawet jeśli nie jest ona tego świadoma... |
|
Powrót do góry |
|
|
Kyrtap1993 Mocno wstawiony
Dołączył: 07 Lip 2007 Posty: 5336 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Mikołów Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 18:03:36 19-01-08 Temat postu: |
|
|
Przynajmniej jedna korzyść dla Connie z tego, że została wywalona z mieszkania Nauczyła się obsługiwać pralkę Roxanie nie wszystko się powodzi, teraz Angelica przeżyła, no ale jest pod działaniem uroku, nic nie wypapla więc Tego bym się nie spodziewał, Fabiola żyje... to znaczy żyła, bo już raczej szczury się nią podelektowały... ciekawe co Constanza i Moncho znajdą w domu... Roxany Sprytnie Connie schowała sobie kluczyk, widać, dziewczyna myśli w przyszłosć I właśnie, dlaczego moja kochana Marinka i Santos, teraz, kiedy mogą być tacy szczęśliwi, musiała przydarzyć się ta tragedia? Łeeeeee, Marinka musi przeżyć, tyle lat czekała na bobaska, a teraz może się nim nie nacieszyć |
|
Powrót do góry |
|
|
Renzo Arcymistrz
Dołączył: 10 Kwi 2007 Posty: 27840 Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 18:15:48 19-01-08 Temat postu: |
|
|
Choroba Mariny to nic w porównaniu z tym co dopiero ją czeka Będzie musiała walczyć o Felipe z obecną uczennicą, Roxaną i byłą, Maritzą....
Która zwycięży? Marina, Roxana, Maritza, a może żadna? |
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Pattinson Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Sie 2007 Posty: 5200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:08:06 19-01-08 Temat postu: |
|
|
ja tam wierze w Marinę, teraz będzie walczyła jeszcze dla dzidziusia. ; D |
|
Powrót do góry |
|
|
Ślimak King kong
Dołączył: 06 Paź 2007 Posty: 2263 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nysa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 0:53:43 20-01-08 Temat postu: |
|
|
Ja raczej obstawiam, że chyba żadna z nich. Zwykle w takich pojedynkach jest albo jeden zwycięzca, albo wszyscy przegrywają, by losy potoczyły się same bez ich ingerencji.
Hector wierz mi, gdyby całe dnie mógł czytać Roxanę, to odstawiłbym tu referat na 10 stron, ale czas mi nie pozwala. Zwykle moja ocena rusza już swobodnie jako ocena końcona po finałowym odcinku, więc po fnale przygotuj się na dłuuuugi komentarz
Na chwilę opbecną Roxana mnie raczej przerażą niz fascynuje, stała się niebywale krwiożercza...
Ale wyjątkowym szokiem tego odcinka była Fabiola i szczury <szok x-iles>!!
Pozdrawiam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Renzo Arcymistrz
Dołączył: 10 Kwi 2007 Posty: 27840 Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 2:09:21 20-01-08 Temat postu: |
|
|
Ślimak, wystarczą mi takie komenatrze jaki napisałeś przed chwilą A która zwycięży, a które polegną dowiecie się pod koniec telenoweli |
|
Powrót do góry |
|
|
Renzo Arcymistrz
Dołączył: 10 Kwi 2007 Posty: 27840 Przeczytał: 56 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 2:41:33 23-01-08 Temat postu: |
|
|
Odcinek 41 - "Pora wracać"
Consuelo Navarro leżała nieprzytomna w pomieszczeniu przypominającym piwnicę. W około porozstawiane były różnego rodzaju preparaty i sprzęt medyczny. Ciemnowłosa dziewczyna zbliżyła się do kobiety i nasłuchiwała jak oddycha.
- Musi pani jak najszybciej wyzdrowieć! - szepnęła chorej do ucha. - A gdy odzyska już pani siły, wspólnie zniszczymy tą przeklętą uzurpatorkę!
Następnie wzięła do ręki czystą gazę, zamoczyła w utlenionej wodzie i przyłożyła do krwawiących ran Consuelo.
Czerwone Audi R-Zero zajechało pod elegancki dom Nory Uribe. Olśniewająco ubrana dziewczyna pospiesznie wsiadła do samochodu panny Rios.
- Naprawdę Ver, zazdroszczę ci takiego luksusu! - wyznała przyjaciółce Nora.
- Ayy Norita! Mówię ci, sama przyjemność jeździć tym wózkiem!
- W takim razie zabierz mnie do naszej spelunki!
Boxer poraz kolejny próbował skontaktować się z Paty. Skoro nie odbiera od niego telefonów, musi się sam osobiście do niej wybrać. Stojąc pod apartamentowcem, gdzie mieściło się mieszkanie dziewczyny, spojrzał na zasłonięte okno w mieszkaniu Paty. Przywitał się serdecznie z dyżurującym stróżem, który tej doby dbał o bezpieczeństwo mieszkańców osiedla i korzystając z okazji, że spotyka osobę z otoczenia dziewczyny, postanowił zapytać o nią własnie jego.
- Witam serdecznie! Jak mija praca?
- Dzień dobry! Naszczęście cisza i spokój... - westchnął ów mężczyzna.
- Widział się pan dziś z Patricią Flores?
- Dziś jej nie widziałem, ale sądząc po zasłoniętym oknie zafundowała sobie drzemkę albo gdzieś wyjechała...
- Rozumiem, dziękuję bardzo za pomoc! - podziękował uprzejmie chłopak i cicho zaklnął pod nosem, gdzież podziewać się może panna Flores.
- Chłopcze! - usłyszał po chwili. - Zawsze możesz sprawdzić, czy jest w domu... - zasugerował mężczyzna.
Boxer popatrzał to raz na stróża, to raz na zasłonięte okno i z szerokim uśmiechem na twarzy minął mężczyznę i truchcikiem pobiegł na klatkę schodową.
Szczury, znaczna część piwnicy opuszczonego magazynu mebli zalęgniona przez wygłodniałe gryzonie. Na blacie starego stołu przerażona Fabiola Blanco, która ledwo powstrzymywała się od ogłoszenia światu poziomu swojego lęku. W tej chwili dziewczyna musiała zachować szczególną ciszę i uwagę, bowiem w każdej chwili mógł zjawić się Chuy, który przekonany jest o jej śmierci. Nagle przez szczurze piski Fabiola usłyszała zbliżające się kroki.
- To na pewno Chuy! - pomyślała. Napewno chce pozbyć się jej zwłok, więc istnieje szansa na ucieczkę! - Rzeczywiście jestem wariatką! - stwierdziła, poczym rzuciła się na gromadę gryzoni, które w kilka sekund obległy jej ciało. A jeśli to co usłyszała, było jedynie wytworem jej wyobraźni?
Klub "El Ascensor" jak zwykle panował tłok; w końcu był jednym z najlepszych klubów w stolicy...
W drodze do lokalu Veronica i Nora jak zwykle kradły spojrzenia zapatrzonych w nie mężczyzn, co Norze jak najbardziej pasowało.
- Ty nie mówisz poważnie, Ver! - zdziwiła się Nora, gdy usłyszała wiadomość od przyjaciółki.
- Jak najbardziej, kochana! Ja i Duvan jesteśmy parą! - odpowiedziała podniecona Veronica.
- Nie uważasz, że to trochę za szybko?
- Raczej za późno!
- Za późno?!
- Yhym, on jest idealny! Te jego mięśnie, klata, głos...
- Już, już!
- A co tam u ciebie? Jak spędziłaś dzień?
- Nie uwierzysz kogo spotkałam! - tymrazem podnieciła się Nora.
- Kogo?
- Boxera!
- Tego Boxera?! Jest w mieście?! - zdziwiła się Ver, której minęło podniecenie Duvanem.
- Dokładnie! Myślałam, że padnę trupem jak go tylko zobaczyłam!
- Rozmawiałaś z nim?
- Tak, przepraszał mnie i wogóle...
- Chyba mi nie powiesz, że mu nie wybaczyłaś?!
Nora zamilkła i odwróciła głowę w stronę tańczących klientów klubu.
- Nora!
- A czy ty byś wybaczyła coś takiego?! - spytała Veronicę.
- Chyba nie...
- No więc...
- Ale napewno teraz tego żałuje i chce zacząć wszystko od nowa!
- Tyle, że ja nie wiem, czy tego chce...
- Masz na oku kogoś innego? - spytała Ver, poczym popiła drinka.
- Tak... to Gustavo.. - odpowiedziała nieśmiało, przez co Veronica zaczęła się krztusić.
Constanza i Moncho niepewnie weszli do dawnego domu dziewczyny. Panowała w nim teraz taka dziwna mroczna atmosfera. Roxana nie przeprowadziła jeszcze wielkiego remontu, jedynie część mebli zmieniła swoją lokalizację. Pierwszą rzeczą która zwróciła uwagę Moncho była zniszczona fotografia Eugenio Suareza...
- Spójrz... - zwrócił się do Constanzy, pokazując jej zniszczoną fotografię, która przedstawiała ojca dziewczyny, któremu Roxana dorysowała wąsy, okulary i inne śmieszne elementy. Obok znajdował się napis, który Rox napisała czerwonym mazakiem: "EUGENIO S. - NAJWIĘKSZY FRAJER NA ŚWIECIE".
- Bezczelna suka! - zaklnęła Connie.
- Właściwie to ja bym się z nią zgodził... - dodał chłopak, narażając się swojej ukochanej.
- Licz się ze słowami, Moncho...
- Bronisz go?! Po tym co chciał ci zrobić?!
- Wybacz, denerwuję się, że Mariana może nas przyłapać... - wyjaśniła poddenerwowana Constanza.
- Tak w ogóle to czego tu szukamy?
- Czegoś co pozwoli mi odebrać wszystko mojej szurniętej siostrzyczce!
- Może znajdziemy coś w jej pokoju? - zasugerował chłopak, poczym oboje udali się na piętro, gdzie mieścił się pokój Roxany.
Roxana spokojnie wyszła z lasu i z wielkim uśmiechem na twarzy skierowała się ku motelowi Vilmy.
- Wybacz Francisco, ale ta babcia jest dla mnie zbyt wielkim zagrożeniem... - westchnęła wesoło, gdy...
- Przepraszam, czy widziałaś może Angelikę Casios? - spytała nieznajoma dziewczyna.
- Przeklęta, musze odegrać teatrzyk i szybko wynosić się z tej wiochy! - pomyślała Rox, poczym zaczęła odgrywać przed dziewczyną teatrzyk.
- Przepraszam, ale jestem jej córką, Andrea Casios, a jest już pora, by przyjęła lekarstwo!
- Ona... ona...
- Co? Wiesz, gdzie ona jest?! - przestraszyła się nieznajoma.
- Twoja mama miała wypadek... - wyznała przez krokodyle łzy Roxana.
- Co takiego?! - przeraziła się Andrea. - Co ty mówisz?! Gdzie?!
- Widziałam jak spada z urwiska do rzeki... Donia Vilma i don Francisco już tam są, ja właśnie biegnę po pomoc...
- Horacio! Horacio! - zaczęła wołać Andrea, gdy po chwili podbiegł do niej młody, prostacko ubrany chłopak, prawdopodobnie jakiś znajomy rolnik, za którym wzdychała dziewczyna.
- Co się stało, Andreo? - spytał zdyszany, zdejmując przed obiema słomiany kapelusz.
- Moja matka miała wypadek, musimy szybko zawiadomić doktora Paqucho! - poinformowała wieśniaka, który pospiesznie pobiegł po miejscowego lekarza. - Nie przeżyję, jeśli moja matka umarła...
Roxana zaczęła grzebać w małej torebeczce. Po chwili wyjęła z niej małą białą pastylkę.
- Proszę! - powiedziała, wkładając ją w dłoń Andrei.
- Co to takiego? - spytała, próbując opanować czkawkę, która pojawiała się zawsze, gdy dziewczyna zaczynała się denerwować.
- Lekarstwo, które pomoże ci się uspokoić... - wyjaśniła Roxana. - Sama je stosuję i zapewniam, że działa!
- Dziękuję... - odpowiedziała niewinnie Andrea, poczym szybko połknęła pastylkę.
- Teraz zaczekam aż tabletka zacznie działać i pryskam stąd! - pomyślała Rox, gdy nagle Andrea zaczęła dziwnie się chwiać.
- Ejj, wszystko w porządku?
- Niewiem, strasznie kręci mi się w głowie... Boże, co mi się dzieje? - po kilku sekundach Andrea opadła na ziemię.
- Wybacz, ale musze już jechać... - powiedziała, klęcząc przy nieprzytomnej dziewczynie, poczym pobiegła do motelu, gdzie pospiesznie spakowała swoje rzeczy i taksówką odjechała na lotnisko.
Minuty mijały, a Marina nadal nie wracała. Felipe odchodził od zmysłów, czuł się bezsilny. A jeśli coś stało się jego żonie?
Nie mogąc już dłużej usiedzieć w fotelu, wziął ze stojącej w holu komody klucze i już miał iść szukać swojej żony, gdy w drzwiach stanęła Marina.
- Kochanie, gdzie byłaś? - spytał, tuląc do siebie małżonkę. - Martwiłem się o ciebie.
- Niepotrzebnie... - odpowiedziała z wymuszonym uśmiechem na twarzy. - Byłam u lekarza na wizycie kontrolnej.
- I co powiedział? Z dzieckiem wszystko w porządku? - zaniepokoił się Santos.
- Tak, kochanie! Przepraszam, ale nienajlepiej się teraz czuję... To chyba defekt ciąży...
- Idź się położyć...
Koszmar z wygłodniałymi szczurami wydawał się nie mieć końca. A więc kroki które usłyszała Fabiola były jedynie tworem jej nadszarpniętej wyobraźni... Myśląc, że Chuy zabierze ją z tego okropnego miejsca, rzuciała się pewną i męczeńską śmierć...
- Bądź przeklęta, Mariano Suarez! - wyszeptała przez łzy, aż gryzonie opanowały całkowicie ciało dziewczyny....
____________________
W roli Andrei Cacios występuje Paola Rey ;-) |
|
Powrót do góry |
|
|
Mrs.Pattinson Mocno wstawiony
Dołączył: 01 Sie 2007 Posty: 5200 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:03:01 23-01-08 Temat postu: |
|
|
Roxana zabija kolejną niewinną osobę, a jej sobowtór chcę ją zniszczyć... Wszystko coraz bardziej się komplikuje... i jeszcze Fabiola zagryziona przez szczury... to było okropnie obrzydliwe, byłam przekonana, że uda jej się uciec...
do tego jeszcze Marina, która boi się powiedzieć Felipe o swojej chorobie... |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|