Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

ROXANA [odcinek #71 || 7 X]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 59, 60, 61 ... 75, 76, 77  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Deborah
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 23 Lut 2007
Posty: 11312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z Karwi :P
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:36:47 15-04-08    Temat postu:

Roxana i Duvan żyją tylko żeby pomścić swoją śmierć Czyli długo czasu im już nie zostało Biedna Patricia cierpi z powodu śmierci siostry Ciekawa jestem czy odnajdzie swoją siostrzenice Mama Melisy niezłego wstydu jej narobiła


Cudowny odcinek Czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renzo
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 27840
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 2:10:04 26-04-08    Temat postu:

Odcinek 55 - "Nie chciana ciążą?"

Melisa gwałtownym krokiem wkroczyła do domu, gdzie siedząc wygodnie w fotelu, czekała na nią donia Olga.
- Możesz wyjaśnić mi co to wszystko miało znaczyć?! - spytała poniesionym tonem młoda Reyes.
- Zmień ton...
- Nie zamierzam! Jak mogła tak mnie ośmieszyć przed Carlosem!?
- Próbuję uświadomić ci, że ten cały... Carlos nie pasuje do twojego życia... - wyjaśniła beztrosko Olga.
- A skąd ty niby wiesz kto do niego pasuje, a kto nie?!
- Melisa, powiedziałam, żebyś zmieniła ton, jak ze mną rozmawiasz...
- Nigdy nie mogłam na ciebie liczyć, a teraz gdy wszystko zaczyna mi się układać, ty mieszasz się w moje życie...
- Chcę cię chronić, córeczko.
- Akurat! Szukasz dla mnie bogatego gogusia, aby pomnażać nasz... przepraszam.. twój majątek! - dodała z wyrzutem.
- Dzwonił Pedro Armando. Chciał z tobą rozmawiać. - odpowiedziała starsza Reyes, zmieniając treść rozmowy.
- Guzik mnie to obchodzi! Dobrze wiesz, że go nie znoszę!
- Zawsze byłaś do niego uprzedzona...
- Dziwisz mi się?! A zresztą... Ta rozmowa nie ma sensu! - oburzyła się Melisa i ruszyła w kierunku schodów, prowadzących w kierunku sypialni dziewczyny.
- Melisa, nie skończyłyśmy jeszcze! - zawołała Olga, podążając za córką, lecz ta zamknęła się w swoim pokoju i położyła się na łóżką tęksniąc za zmarłym ojcem. Donia Olga stała jeszcze przez chwilę przy drzwiach, lecz usłyszawszy pochlipywanie córki, wróciła do salonu.

O złym humorze mówić nie mogli Antonio i Nora, którzy w szampańskiej atmosferze cieszyli się własnym towarzystwem. Kieliszki co chwila napełniały się wytwornym winem, którego butelki kelnerzy przynosili co jakiś czas. Obojgu alkohol porządnie uderzył do głowy... W pewnym momencie Nora zamarła. Rumieńce z jej twarzy znikły, pojawiły się drgawki.
- Co się dzieje? - spytał zdziwiony zachowaniem dziewczyny Antonio.
- Ona.. - przerażona Nora ledwie co wyszeptała. - Fabiola mówiła prawdę!
- Ee... wiesz, powinniśmy już wracać. Za dużo wypiłaś...
- To nie alkohol! Sam zobacz! - wskazała na wielkie okno, za którym stała młoda dziewczyna, mająca na sobie brudną i potarganą... białą sukienkę.
- Nora... przecież to tylko bezdomna... Znasz ją?
- To Mariana! Mariana Suarez! - wyjąkała przerażona dziewczyna. - Ona żyje! - następnie odskoczyła od stolika, niczym poparzona.
- Zawiozę cię do domu, Noro.
- Ona nas wszystkich pozabija! Wróciła by zemścić się za to co jej zrobiliśmy! - wyjaśniła, poczym wybiegła pospiesznie z lokalu, zostawiając pijanego i osłupiałego Antonia. Bezdomna dziewczyna postała jeszcze przez chwilę i przyglądała się eleganckim gościom restauracji i po chwili odeszła przed siebie.

Gdy wszyscy żałobnicy rozeszli się, Paty dołączyła do stojącej nad grobem przyjaciółki Melindy. Dziewczyna była jedyną osobą z otoczenia Marcii, która była przy niej, gdy na świat przyszła Rominita i jej siostra. Teraz być może była jedyną osobą, która pomogłaby jej w poszukiwaniach siostrzenicy.
- Melinda...
- Tak?
- Czy ktoś prócz ciebie asystował przy porodzie dziewczynek? - spytała Marcia, zdejmując z nosa ciemne okulary, które przez całą uroczystość pogrzebową zakrywały jej opuchnięte i rozmazane oczy.
- Tak, donia Carmela, ale...
- Ale co? - spytał Boxer.
- .... ale ona już nie żyje. Została zamordowana przez Nicolasa.
- Niech ten bydlak tylko pokarze mi się na oczy, a przysięgam, że spotka go znacznie tragiczniejsza śmierć, niż mojej siostry!
- Spokojnie, Paty.
- Możecie zapytać byłego przyjaciela Nicolasa, napewno chwalił się, że został podwójnym tatusiem.
- Jak on się nazywa?
- Apolo Ruiz, przeprowadził się na lepsze osiedle, w końcu lepiej zarabia... - odpowiedziała kręcąc głową Melinda.
- "Lepiej zarabia" czyli, że wyszedł na prostą?
- A skąd! Sypia z bogatymi to dostaje więcej kasy!
- Masz jego adres?
- Pamiętam, macie kartkę i długopis?

- Rox, a może po prostu wybierzesz się do lekarza? - spytał zatroskany Duvan.
- Czy ty nic nierozumiesz, kretynie?! - uniosła się Valdez. - Nam lekarz już nic nie pomoże, my już jesteśmy martwi!
- No więc skąd "te" twoje objawy?
- Sama chciałabym wiedzieć!
Po chwili zapanowała cisza. Duvan uważnie przyglądał się wspólniczce.
- A jeśli to...
- Napewno nie! - zaprzeczyła, nie dając mężczyźnie skończyć.
- Skąd ta pewność?
- Bo ja nie mogę być w ciąży! Nie teraz, ani z tobą...
- A jeśli okaże się inaczej? - Duvan wypytywał dalej.
- Pozbędę się tego bachora... - odpowiedziała pewnie Roxana.

Po pogrzebie Angeliki, dziewczyna opiekująca się ranną Consuelo przysiadła przy nieprzytomnej kobiecie, która w wyniku gorączki zaczęła majaczyć. Tajemnicza brunetka zdjęła z rozpalonego czoła Navarro wysuszoną gazę, poczym namoczyła ją w wywarze starej Elviry.
- Jeśli do jutra nie wydobrzejesz, stara Elvira gorzko zapłaci! - zagroziła pod nosem, a następnie przeszła szybkim krokiem do pokoju obok.

- Uspokoiłaś się już? - spytał zatroskany Antonio, zatrzymując samochód przed domem Nory.
- Tak, przepraszam.... - odpowiedziała speszona, nie okazując po sobie zderewowania, które gromadziło się w jej wewnętrzu. - Dziękuję za obiad i do zobaczenia!
Gdy samochód wykładowcy odjechał, Nora wyjęła z torebki swój telefon i pospiesznie wybrała numer do Veroniki.
- Norita, co się stało?
- Musimy się spotkać jak najszybciej!
- Kochanie, przykro mi, ale właśnie czekam na Duvana, mieliśmy razem...
- Ver, to ważne!
- Pogadamy później... - Veronica za wszelką cenę próbowała w miły sposób spławić przyjaciółkę, lecz ustąpiła, gdy Nora wyznała jej cel spotkania.
- To dotyczy Mariany.... Ona żyje! - wyznała roztrzęsiona Nora.
- Gdzie teraz jesteś? - spytała zdenerwowana rewelacją Veronica.
- Przed domem..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 19:04:16 27-04-08    Temat postu:

Twój podpis jest przerażający...
A wracając do odcinka, coś czuję, że Roxana jest w ciąży i kontynuacja będzie dotyczyła jej dziecka, jej i Duvana! Melisa za dobrze nie żyje z mamą, Olga powinna wyluzować Ciekawe kogo widziała Nora, bo jakoś wątpię, żeby to była Mariana, a może? Ciekawe jaką karę szykujesz dla Nicolasa, bo to kawał drania
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Orchidea
Idol
Idol


Dołączył: 07 Sie 2007
Posty: 1149
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: lublin

PostWysłany: 14:27:38 03-05-08    Temat postu:

Dopiero zaczęłam czytać tą telenowelę, ale bardzo mi się spodobała. Początkowe losy głownej bohaterki sąsmutne, ale takie prawdziwe.
Postaram się jak nadrobić wszystkie odc. Pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gosik
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 11672
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:10:18 03-05-08    Temat postu:

Dawno mnie tu nie było, ale już nadrobiłam wszystkie zaległości. świetny odcinek. czyżby Roxana miała urodzić swojego zastępcę??? czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renzo
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 27840
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 19:59:03 04-05-08    Temat postu:

Odcinek 56 - "Śmierć przyjaciółki"

Słowa Roxany przeraziły Duvana. Zdawał on sobie sprawę, iż jest ona osobą bezwzględną, która nie cofnie się przed niczym, byleby tylko dopiąć swego, ale nigdy nie podejrzewałby, że byłaby zdolna zabić niczemu winne dziecko. Nie tracąc czasu ruszył za Roxaną, która wyszła na patio z tyłu domu, by móc choć przez chwilę pomyśleć w spokoju.
- Mam nadzieję, że powiedziałaś tak w wyniku szoku... - powiedział, próbując obiąć dziewczynę. Ta jednak odsunęła się gwałtownie.
- Nie mam zamiaru marnować sobie życia przez bachora z wpadki!
- Życia?! Rox, zastanów się! O jakim życiu ty mówisz?! - Roxana zamilkła. Przez chwilę wszystkie kłopoty odeszły w zapomnienie. Duvan miał rację; co to za życie? Gdy dopełni się zemsta, Roxana Valdez przestanie istnieć, zniknie i nikt nie będzie już o niej pamiętał. Choć miała ogromną potrzebę okazania publicznie swoich silnych emocji, nie mogła pozwolić sobie na płacz i rozterki; za każdym razem bowiem, gdy budzą się w niej ludzkie uczucia, jej ciało pokrywa się natychmiast szecącymi bliznami.
- Dlaczego nic nie mówisz? - spytał Duvan, przywracając Roxanę do rzeczywistości.
- Poraz pierwszy nie wiem co mam zrobić, rozumiesz? - odpowiedziała, patrząc nie przerwanie w pełne oczy chłopaka. - Napewno masz rację, dziecko nie jest winne temu co się stało, ale sam powiedz, jakie życie je czeka?! Chcesz wiecznie żyć jako demon? Powiedz ile będziesz ciągnął tą farsę?
- Tyle, ile będzie można.
- Duvan, zastanów się. Co odpowiesz dziecku, gdy spyta się o nasze rodziny? No co mu odpowiesz?
- Opowiem mu swoją prawdziwą historię, historię Saula Lizalde. - odparł.
- Duvan, Duvan.... Mariana i Saul nie żyją!
- Nikt prócz nas o tym nie wie.
- Prędzej czy później odkryją to!
- Rób jak uważasz, ale jeśli decydujesz się zabić nasze dziecko przysięgam, że zapłacisz mi za jego śmierć, pamiętaj! - zwrócił się do Roxany, a następnie wrócił do domu, zostawiając Roxanę samą z rozmyśleniami.

Mglisty wieczór. Okolica na pierwszy rzut oka przypominała leśne stare cmentarzysko. Księżyc rzucał swe jasne światło na kilka starych kamiennych nagrobków, częściowo zarośniętych mchem. W powietrzu dało się wyczuć ciepły wiaterek, drzewa wokoło szumiały w wspólny rytm. Po między nagrobkami przeszła boso, w białej sukience, z rozpuszczonymi włosami i pełna obaw Fabiola. Psychika dziewczyny była już na tyle wyczerpana, że z ogromną trudnością przychodziło jej oddzielenie rzeczywistości od sennej jawy. Rozglądając się nerwowo wokół siebie w pewnym momencie dostrzegła małego chłopczyka, ubranego w szary sweterek i czarne spodenki, który stał na przeciw niej z opuszczoną na dół głową.
- Hej, co taki mały chłopczyk robi sam w lasku? - zwróciła się do chłopczyk, powoli zbliżając się do niego.
- Przyszedłem odwiedzić moich rodziców... - odparł malec. - Leżą tam... - wskazał na leżące przy sobie kamienne pomniki.
- Powinieneś wracać do domu... masz jakąś rodzinę?
- Ciocię, ale ona mnie nie chce... - wyjaśnił, poczym uronił łzę.
- Jak masz na imię? - chłopczyk jednak nie odpowiedział. - Ja jestem Fabiola.
Chłopczyk uniósł lekko główkę do góry i uważnie przyglądął się dziewczynie. Mimo lekkiego zakłopotania Fabiola uśmiechnęła się do niego, a następnie przetrał łzę, która spłynęła do podbródka chłopca.
- Nazywam się Javier.. Zabierzesz mnie stąd, Fabiolo?
- Oczywiście! - odpowiedziała, biorąc chłopczyka na ręce.
Chcąc minąć jeden z nagrobków, Fabiola poczuła silne ukłócie w okolicy brzucha. Mimo przeszywającego bólu, postanowiła iść dalej. W pewnym momencie mały Javier zsunął się na ziemię.
- Co się stało? - spytała, trzymając się za brzuch.
- Zostałaś ostatnia... - wyjaśnił po chwili ciszy chłopczyk.
- Jak to ostatnia? O czym ty mówisz, Javier?
- Sama zobacz...
Fabiola nie pewnym krokiem zbliżyła się do jednego z nagrobków. Przetarła nadgarstkiem tablicę zasypaną żwirem i odczytała napis: PILAR LOPEZ.
- To nie możliwe... - wyszeptała, poczym podbiegła do innego pomnika: GUSTAVO FUENTES.
W pewnym momencie mały Javier oddalił się w ciemności, gdzie czekali na niej tajemniczy ludzie.
- Papa! - pożegnał się chłopczyk, gdy nagle pojawił się głucha ciemność...

- Fabiola, obudź się! - zawołała Silvia, budząc Fabiolę z głębokiego koszmaru.
- Silvia, to ty! Jak dobrze! - westchnęła z uśmiechem Blanco. - Wymyśliłaś już, jak stąd uciekniemy?
- Powinno nam się udać.... - odpowiedziała Silvia, bawiąc się włosami, by uspokoić czujność sanitariuszy. - Widzisz, tego mężczyznę przy oknie? To jest Joaquin, pomoże nam wydostać się z budynku.
- Jesteś pewna, że on nas nie zdradzi?
- Absolutnie, nie mógłby...
- Ale jak się stąd wydostaniemy?
- Dziś wieczorem Joaquin przyjdzie po ciebie do sali, gdzie schowasz się w brudnej pościeli... Później wywiezie nas do piwnicy, tam będą już czekały na nas ubrania...
- Przyznam, że sama lepiej bym tego nie wymyśliła....
- A więc do zobaczenia wieczorem... - Silvia pożegnała się pospiesznie, poczym dołączyła do innych pacjentów szpitala, udając chorą psychicznie.

Po kilku minutach od zakończenia rozmowy z Norą, Veronica zjawiła się pod domem roztrzęsionej dziewczyny. Widok jaki ujrzała przeraził ją ogromnie. Nora siedziała skulona przed wejściem do domu, trząsła się i płakała, co chwila powtarzając, że Mariana wróciła.
- Norita, kochanie! Co się stało?! - domagała się Rios, lecz załapanie trzeźwego kontaktu z przyjaciółką było bardzo znikome. - Wejdźmy do środka! - powiedziała, a następnie pomogła Norze wstać i wejść do jej domu.
Gdy weszły, Veronica zamknęła za sobą drzwi i zaprowadziła przyjaciółkę na sofę. Chcąc ją nieco uspokoić podeszła do barku i nalała do kieliszków mocniejszego alkoholu.
- Napij się! - poleciła, podając kieliszek dziewczynie. Ku zdziwieniu Veroniki, Nora w mgnieniu oka wypiła trunek, który w pewnym stopniu "odblokował" dziewczynę.
- Fabiola miała rację! Mariana przeżyła wypadek! - oznajmiła osłupiałej przyjaciółce. - To napewno Mariana zabiła Tamarę, która pewnie chciała ją szantażować!
- Norita, gadasz głupoty! Sama widziałaś krew na podłodze! - Veronica próbowała obalić słowa przyjaciółki, lecz ta dalej brnęła w swoje.
- A jak wytłumaczysz to, że zamiast ciała Mariany, w dole były zwłoki tej dziwki?! A Fabiola? Ona też zarzekała się, że widziała Marianę!
- Jesteś zdenerwowana...
- gów*o prawda! Ver, ja ją widziałam na ulic... - Veronica nie mogąc dłużej znieść chorych słów przyjaciółki, postanowiła zabrać ją do sypialni.
- Jesteś zmęczona, sen dobrze ci zrobi!
- Ja nie jestem zmęczona! - broniła się Nora, próbując wyrwa się z uścisku Veroniki.
- Jesteś i sama dobrze o tym wiesz! - wykorzystując chwilowe zachwianie Nory, Veronica zaciągnęła dziewczynę na schody.
W pewnym momencie między przyjaciółkami doszło do szamotaniny. Krzykom i obelgom nie było końca, aż w końcu szala przeważyła....

Błądząc między wielkimi blokami mieszkalnymi Patricia i Boxer poszukiwali adresu który podała im Melinda. Każdy przechodzień zapytany o Apolo Ruiz`a marszczył czoło i odchodził z rozżaleniem. Poszukiwania dawnego przyjaciela Nicolasa było trudniejsze niż szukanie igły w stogu siana; wszystko utrudniała jeszcze dziwna zmowa milczenia wszystkich mieszkańców osiedla. Czyżby Apolo siał strach w dzielnicy, a może Melinda pomyliła adresy?
- To bezsensu, Paty... - westchnął zmęczony Boxer. - Wróćmy do Melindy, napewno pomyliła adresy.
- Nie, Boxer. - odpowiedziała, z iskierką nadzieji w głosie. - Czuję, że jesteśmy blisko!
- Myślisz, że mieszkanicy widzą kogo szukamy?
- Dokładnie, oni wiedzą, gdzie on mieszka, ale coś ich blokuje, aby nam o tym powiedzieć.
- Wracajmy już!
- No dobrze, ale zapytam jeszcze tego mężczyznę... - powiedziała już mniej entuzjastycznie Paty, poczym wraz z Boxerem podeszła do bawiącego się przy eleganckim sportowym samochodzie mężczyzny, który podgwizdywał sobie wesołą melodyjkę.
- Przepraszam, szukamy Apolo Ruiz`a, znasz go?
- Może znam, może nie znam... - odpowiedział zagadkowo nieznajomy.
- Chodzi o Nicolasa.. - gwizdanie ustało. Młody brunet o gęstym zaroście wygramolił się spod pojazdu. Nicolas był ostatnią osobą o której miał ochotę rozmawiać.
- Nie znam gościa! - burknął, ścierając z rąk smar samochodowy.
- Nam się jednak wydaje, że jest inaczej... - odparł Boxer.
- Nie utrzymuję z nim już kontaktu...
- Pamiętasz dziewczynę o imieniu Marcia?
- Zerwali ze sobą kilka dni temu...
- Mówiłeś, że nie utrzymujesz kontaktu z Nicolasem...
- Bo to prawda! - powtórzył Apolo. - Melinda mi opowiadała..
- Kilka lat temu Marcia urodziła dwie dziewczynki.
- Dziewczynkę! - poprawił Ruiz.
- Nie udawaj pajaca! - oburzyła się Paty. - Dobrze wiesz, że na świat przyszły dziewczynki. Romina została z Marcią, a drugą dał ci Nicolas!
- Gadaj co z nią zrobiłeś!
- Nie pamiętam...
- Słuchaj, mam dość tej chorej zabawy! - uniósł się Boxer, przyciskając Apolo do ściany garażu. - Mów, gdzie jest dziewczynka, inaczej obiję ci tą śliczną buźkę!
- Boxer! - zawołała Paty, lecz napadzie furii słowa dziewczyny przeszły na wylot Boxera.
- Nicolas kazał mi ją zabić... - wyszeptał przyduszony mężczyzna. - ... ale nie zrobiłem tego...
- Gdzie jest dziewczynka?!
- Nie wiem gdzie jest teraz, zaniosłem ją do zakonu sióstr elżbietanek...
- Dziękujemy za informacje, Apolo! - powiedział już spokojnym tonem Castro i poklepał mężczynę po ramieniu.

W domu Nory Uribe zapanowała martwa cisza. Przerażona Veronica stała na półpiętrze, nie mogąc oderwać wzroku od leżącej w bezruchu Nory. Po chwili jednak niepewnym krokiem zeszła do przyjaciółki i kucnęła przy niej.
- Norita... - zwróciła się drżącym głosem. - .... Norita, odezwij się. - Uribe jednak nie reagowała.
Wystraszona Rios zaczęła delikatnie uderzać przyjaciółkę po policzku, gdy odkryła straszną prawdę. Nora Uribe nieżyła - potwierdzała to krew, której przybywało na podłodze w okolicy głowy.
- Tylko nie to! - zawołała z rozpaczą w głosie. - Nora, ubudź sie!
W pewnym momencie w torebce Nory zaczęła dzwonić jej komórka. Veronica Rios odskoczyła od ciała przyjaciółki. W obawie przed przybyciem kogokolwiek, podbiegła do drzwi wejściowych i zamknęła je na klucz. Następnie włączyła głośną muzykę i pobiegła na górę, do sypialni Nory, gdzie wyjęła komórkę i wybrała numer do Duvana.
- Kochanie, co się stało? - spytał beztrosko mężczyzna.
- Musisz mi pomóc, Duvanie! - wyjaśniła pospiesznie.
- Ver, uspokój się!
- Przyjedź, podaje ci adres....

Marina stała przed kuchennym blatem i kończyła kroić paprykę; z góry zszedł Felipe. W całym domu zapanował apetyczny zapach smażonych warzyw. Profesor Santos zaszedł żonę od tyłu i mocno ją przytulił.
- Ślicznie wyglądasz w fartuszku... - szepnął na ucho.
- Felipe, zdajesz sobie sprawę, ile jedzenia zmarnowaliśmy przez twoje amory?
- Dla ciebie kochanie, mogę zjeść nawet najniebezpieczniejsze grzyby!
- Doprawdy? Akurat przypadkiem mam tu dla ciebie kilka trujących grzybków.... - oznajmiła żartobliwie.
- Kochanie, przecież wiesz, że ja zasługuję na znacznie gorszy koniec...
- Nie martw się, profesorku. Jeśli grzybki cię nie uśmiercą, zawsze może dobić cię jakaś seksowna młoda morderczyni....
- Ni jaka Marina Santos?
- Kto wie... Albo.... Roxana Valdez...
- Dlaczegoż Roxana? - zdziwił się mężczyzna.
- Słyszałam, że miewa morderczą osobowość...
- Czyżbym wyczuwał zapach spalonej papryki? - spytał Santos zmieniając temat rozmowy.
- Uduszę! - westchnęła groźnie Marina.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Orchidea
Idol
Idol


Dołączył: 07 Sie 2007
Posty: 1149
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: lublin

PostWysłany: 22:01:15 04-05-08    Temat postu:

Duvan zagroził Roxanie. Oby tylko sam źle na tym nie wyszedł
Ale bardziej zależy mi na tym, żeby nic nie stało się Marinie. Bardzo polubiłam tą postać. Muszę przyznać, że trochę zazdroszę Roxanie tej przemiany charakteru.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gosik
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 11672
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:02:54 04-05-08    Temat postu:

Świetny odcinek. Brawo dla Duvana żę się sprzeciwił Roxanie. Bardzo dobrze zrobił. jeszcze troche a Rox nie będzie musiała zabijać bo oni sami siebie pozabijają...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renzo
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 27840
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:11:38 04-05-08    Temat postu:

Myślę, że obecna Roxana powinna przypaść Wam do gustu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kyrtap1993
Mocno wstawiony
Mocno wstawiony


Dołączył: 07 Lip 2007
Posty: 5336
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Mikołów
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 17:47:58 05-05-08    Temat postu:

Poczułem w Roxanie matczyny instynkt... a u Duvana ojcowski, oboje zmienili się nie do poznania, w aniołków, w sztany, a teraz w ludzi z wielkimi problemami, ale dzisiejszy odcinek pokazał, że mają serca... Co zabiło Norę, albo kto i jaki związek ma sen Fabioli? Czyżby to jakieś proroctwo?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renzo
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 27840
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 19:38:21 05-05-08    Temat postu:

Kto zabił Norę było powiedziane Sen Fabioli będzie odegra ważną rolę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renzo
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 27840
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 22:19:47 09-05-08    Temat postu:

Odcinek 57 - Kłopoty Veroniki Rios

Po kilku minutach od rozmowy z Veroniką, Duvan zjawił się w domu Nory, gdzie zastał roztrzęsioną pannę Rios, która klęczała przed ciałem przyjaciółki. Śmierć Nory z ręki Veroniki była ostatnią rzeczą jakom mógł sobie wyobrazić. A może to wcale nie była jej wina? Może Nora zginęła w wyniku nieszczęśliwego wypadku? Wszelkie wątpliwości mogła rozwiać jedynie Veronica...
- Czy ona... - spytał, wskazując na ciało Nory. Rios pokiwała głową. - Coś ty najlepszego zrobiła, Veronico!
- To.. był.. wypadek... - wyjąkała przez łzy, które nieustannie wypływały z jej pełnych oczu. - Kłóciłyśmy się, chciałam ją zaprowadzić do sypialni, a ona zaczęła się szarpać...
- Już, spokojnie! - wtrącił, czule głaszcząc dziewczynę po jej miękkich blond włosach. - Byłyście same?
- Chyba tak...
- Musimy pozbyć się ciała.
- Ale jak?! Na zawnątrz jest pełno ludzi!
- Przyjadę po nią wieczorem i zakopię... w parku.
- Mariana żyje! Widziałam ją! - oznajmiła Nora. - A jeśli to co przed śmiercią mówiła Nora jest prawdą? Czy wtajemniczać Duvana w zabójstwo Mariany?
- Veronica, słuchasz mnie? - spytał Montenegro, przywołując dziewczynę do rzeczywistości.
- Wybacz, zamyśliłam się... - odpowiedziała, przeciarając spływającą po jej gładkim policzku łzę.
- Do siódmej musisz się ogarnąć! Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o dzisiejszej imprezie?
- Skądże. A co jeśli wszyscy zaczną wypytywać o Norę? Całe miasto wie, że z nią najbardziej się przyjaźniłam!
- Głupia nie jesteś, napewno coś wymyślisz... - po chwili oczy Rios zaszkliły się, co zwiastowało kolejny potok łez. - Zapamiętaj, że to co się tu wydarzyło to był nieszczęśliwy wypadek! Chciałaś jej pomóc...
- Wiesz co? Jak tak teraz na nią patrzę, przypominam sobie Marianę... - wyznała.
- Kogo? - zdziwił się brunet, poczym sięgnął po szklaneczkę tequili i podał ją Veronice. - Napij się, a później zabierz ze sobą literatkę i zniszcz ją. Nie może zostać żaden dowód na to, że Nora widziała się z tobą ostatnią przed zniknięciem.

Roxana siedziała w swojej sypialni i rozmyślała nad rozmową z Duvanem. Dobrze wiedziała, że mężczyzna ma rację, lecz dziecko nie jest jej teraz na rękę. Prawdę mówiąc, gdy odrodziła się na nowo nie sądziła, że kiedykolwiek zostanie jeszcze matką.
- To ty miałeś zrobić mi dziecko... - wyszeptała, wyjmując z szuflady fotografię profesora Santosa. - Mam jeszcze trochę czasu, wystarczająco dużo, aby pozbyć się twojej głupiej żony...

- Gdybym nie zobaczył, nie uwierzyłbym! - powiedział na przywitanie Gustavo, spotkawszy Pilar wychodzącą ze szkolnej biblioteki.
- Śmiej się, śmiej! Ostatnio narobiłam sobie zaległości... - odpowiedziała nabormuszona Lopez.
- Słyszałem od Camilo, że w "Majorce" szykuje się wielka impreza.
- Doprawdy?
- Podobno ma się zebrać prawie cała uczelnia.
- Podejrzewam, że masz zamiar się tam wybrać? - Lopez wypytywała dalej.
- A co to za przesłuchanie? - spytał poirytowany Gustavo.
- Z tego co pamiętam, byłeś dziś umówiony z Roxaną...
- Na śmierć zapomniałem!
- No widzisz... - westchnęła głęboko Pilar. - Zapowiada się przełom w twojej karierze miejscowego lowelasa...
- Myślisz, że Roxana pogniewa się, jak nie przyjdę?
- Na jej miejscu... pewnie bym się pogniewała, ale któż tam wie, co w sercu skrywa nasz kochana Roxanita...
- Zobacz, Pilar! - wtrącił Fuentes, zatrzymując się przy ogłoszeniu z konkursem na najpiękniejszą studentkę na uczelni. - Zamierzasz obronić tytuł sprzed roku?
- Pytanie! Nie ma piękniejszej od Pilar Lopez... - odrzekła, czekając na komentarz Gustavo. - Prawda?
- Oczywiście, ślicznotko! - przytaknął grzecznie mężczyzna.

Tajemnicza dziewczyna stała przez dłuższą chwilę nad nieprzytomną Navarro. Wiele razy przychodziło jej do głowy zabicie kobiety i rozpoczęcie zemsty na Roxanie na własną rękę, lecz nie mogła tego uczynić. Nie po to poświęciła się Consuelo, by teraz się jej pozbyć. A co jeśli kobieta odmówi współpracy? W końcu Roxana próbowała ją zabić... W pewnym momencie z rozmyślań wyrwały ją niezrozumiałe odgłosy z pomieszczenia, w którym leżała Navarro.
- Tylko nie mów, że zielska Elviry ci zaszkodziły! - szepnęła, podając starszej kobiecie maskę z tlenem.
- Ro..o..x.. - wystękała z trudem Navarro. Więc medycyna znachorki na coś się przydała...
- Spokojnie, nie możesz się przemęczać!
- Zos... sta..w mn..i..ee.. w spok.. koju..
- Nie bój się mnie! W przeciwieństwie do tej aktoreczki nic ci nie zrobię... - odparła, z lekkim uśmieszkiem na twarzy. - Musisz, szybko wyzdrowieć, aby pomóc mi w zemście. Consuelo spojrzała jeszcze przez chwilę na swoją wybawicielkę, poczym zasnęła.

Po wspólnym obiedzie, Felipe przeszedł do salony, przejrzeć ofertę wynajmu domku w górach, którą pokazała mu Marina. Ona sama tymczasem zajęła się zmywaniem naczyń. Mimo nalegań męża, nie zgodziła się na zakup zmywarki. W dzieciństwie lubiła pomagać matce i babce w zmywaniu po rodzinnym obiedzie. Nagle codzienną czynność przerwał silny ból w okolicy brzucha. Trzymany w ręce mokry talerz rozbił się na kawałeczki, spadając na podłogę. Przez chwilę kobieta straciła wzrok. Nagle w ciemnościach dostrzegła postać, ubraną w czarną pelerynę z kapturem zakrywającym jej twarz, która pod nosem powtarzała jakąś formułkę w obcym, prawdopodobnie wymarłym już języku.
Słysząc odgłos tłuczonej porcelany, Felipe zerwał się z fotela i pobiegł do Mariny, która cała zalana potem stała na przeciw męża.
- Kochanie, jesteś cała spocona!
- To znowu ona... - wyszeptała przerażona Marina. - Ona chce zabić nasze dziecko!
- Uspokój się, kochanie! - Felipe starał się ze wszystkich sił uspokoić żonę, lecz wizja której kobieta doświadczyła, zasiała trwały strach w duszy Mariny. - Kto taki?
- Jakaś kobieta... Nie poznałam jej głosu, ale mówiła coś w jakimś języku i nie brzmiało to wcale jak błogosławieństwo!
- Oddychaj, głęboko...

Do drzwi domu pań Reyes rozległo się głośne pukanie. W nadziei, że Carlos postanowił złożyć jej nie zapowiedzianą wizytę, Melisa pospiesznie wybiegła ze swojej sypialni, by przywitać ukochanego.
- Ty? - zdziwiła się, otwierając drzwi.
- Jak zawsze piękna! - odrzekł Pedro Armando, bagatelizując wcześniejszą wypowiedź dziewczyny. - Witaj!
- Mama nie wspominała nic o twoim przyjeździe...
- Pedro Armando! - zawołała donia Olga, wychodząc z ogrodu. - Cieszę się, że już jesteś!
- Ciociu, piękna jak zawsze! - mężczyzna rzucił komplement na przywitanie. - Mama chciałaby poznać sekret twojej długotrwałej urody...
- Po prostu zdrowy tryb życia i... zero stresu. - odpowiedziała kobieta, nie spuszczając wzroku z córki.
- Chyba zmieniliście nieco wystrój... - rzekł Pedro, zmieniając temat rozmowy.
- Nie było cię wkońcu pare ładnych lat... Meliso, może wskażesz Pedro jego pokój?

Podczas obrządku, do sypialni Roxany wbiegł zdyszany Duvan. Zdziwiona zachowaniem chłopaka Roxana przerwała seans i zamknęła starą księgę.
- Dlaczego jesteś taki zdyszany? Czyżbyś spotkał Lucyfera? - zażartowała.
- Znalazłem sposób, aby opleść sobię Veronikę wokół palca...
- No proszę, zadziwiasz mnie! Co takiego zmajstrowała nasz psotka?
- Zabiła ją!
- Żartujesz? Ta kretynka miałaby kogoś zabić?
- Po naszej rozmowie zadzwoniła do mnie, pokłociła się z Norą i zabiła ją! - wyjaśnił Montenegro.
- Co ty wygadujesz? Veronica nigdy nie zabiłaby Nory, nie jej!
- Ale zrobiła to! Zepchnęła ją ze schodów...
- Wspaniale, byćmoże moja ingerencja będzie zbędna, bo zapowiada się, że moje ofiary same pozabijają się na wzajem... - uśmiechnęła się, przekreślając zdjęcie Nory, które stało wraz z innymi na ołtarzyku.

Do umówionej kolacji Melisy i Carlosa barkowało nie wiele. Wracając z łazienki, z balkonu wyłoniła się znajoma postać kuzyna dziewczyny.
- Co tu robisz, Pedro Armando? - spytała z oburzeniem. - Natychmiast stąd wyjdź!
- Nie denerwuj się! - burknął mężczyzna. - Ślicznie wyglądasz w tej sukience...
- Dziękuję, ale będę wdzięczna jeśli zostawisz mnie samą.
- Dlaczego tak mnie traktujesz, Meliso? Czy ja ci coś zrobiłem?
- Przyjechałeś w najmniej odpowiednim momencie...
- Rozumiem... - westchnął ciężko Pedro, poczym wyszedł z pokoju Melisy.
Po chwili pod dom Reyes podjechał Carlos. Nareszcie dojdzie do jego pierwszej kolacji z Melisą. Radości chłopaka nie było granic, aż...
- Carlos, jak miło cię widzieć! - oznajmiła z radością Roxana.
- Roxana? - zdziwił się. - Co tu robisz?
- Rzadko widuję ciebie i Melisę w tutejszych klubach, więc postanowiła zabrać was do jednego z nich.
- Wybacz Rox, ale trafiłaś w zły dzień... - Carlos próbował delikatnie odmówić, lecz Roxana zupełnie to zbagatelizowała.
- Żadnego ale! Wyobraź sobie, że cała uczenia tam się zjawi! Dobrze wiesz, że zaraz zaczną gadać, gdy dowiedzą się, że nie ma tam ciebie i Melisy.
- No ale...
- Carlos! - zawołała od drzwi Melisa, której radosna mina zrzedła po chwili. - Roxana...
- Ay Melisa! Super, że widzę was razem! Właśnie jedziemy do klubu...
- Kogo dokładnie masz na myśli?
- Widzę, że humorek dziś dopisuje... - zaśmiała się Valdez. - Oczywiście naszą trójkę!
- Kiedy ja i Carlos...
- ... jedziecie ze mną do klubu! Dobrze wiesz, że mi się nie odmawia, Meliso...
Reyes spojrzała rozpaczliwie na załamanego Carlosa, poczym wraz z Roxaną wsiadła do samochodu chłopaka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Orchidea
Idol
Idol


Dołączył: 07 Sie 2007
Posty: 1149
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: lublin

PostWysłany: 18:40:52 11-05-08    Temat postu:

Ciekawa ankieta. Najbardziej podoba mi się pierwszy pomysł, śmierć z ręki Felipe oraz odrodzenie jako Mariana. Tylko że w tym ostatnim przypadku coś musiało by się stać z Mariną, a bardzo ją polubiłam. Tak czy inaczej, jestem bardzo ciekawa zakończenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gosik
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 11672
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:43:03 11-05-08    Temat postu:

Odcinek jak zawsze świetny a co do ankiety to ja bym chciała żeby skończyło się dobrze czyli np.
-Roxana umiera podczas porodu, samotne wychowywanie dziecka zmienia Duvana, który wiąże się z Constanzą (bo polubiłam Duvana i fajnie by było zeby sobie życie ułożył)
albo to by było dobre
-Roxana popełnia samobójstwo i odradza się jako Mariana, zdobywając miłość Felipe
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Renzo
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 10 Kwi 2007
Posty: 27840
Przeczytał: 58 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: 20:01:56 11-05-08    Temat postu:

Mam nadzieję, że remake również przypadnie Wam do gustu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 59, 60, 61 ... 75, 76, 77  Następny
Strona 60 z 77

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin