|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:22:09 08-08-11 Temat postu: |
|
|
Postaram się. Akurat 9 odcinek to ostatni jaki posiadam napisany i teraz będę musiała się wziąść do roboty z pisaniem. |
|
Powrót do góry |
|
|
Denisse Arcymistrz
Dołączył: 02 Sty 2009 Posty: 39481 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:26:40 08-08-11 Temat postu: |
|
|
hehe oj leć leć bo co to potem będzie ? |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:45:46 08-08-11 Temat postu: |
|
|
No właśnie, więc w każdym bądź razie trzeba się wziąść, bo potem byłoby długo czekać na kolejne odcinki. Ale jakoś dam radę. |
|
Powrót do góry |
|
|
Denisse Arcymistrz
Dołączył: 02 Sty 2009 Posty: 39481 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:01:12 08-08-11 Temat postu: |
|
|
hehe wierzę w Ciebie najlepiej napisz od razu spoooro popuszczając wodze fantazji a potem podzielisz to na kilka odcinków |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:53:57 09-08-11 Temat postu: |
|
|
Niby racja, ale nie zawsze jest czas. Szczególnie gdy się ma taki komputer jak ja, który ostatnio się psuje. Ale na co można liczyć jak jest już taki stary. |
|
Powrót do góry |
|
|
Iwi. Mistrz
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 13088 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:20:30 09-08-11 Temat postu: |
|
|
Klaudia, nie odzywaj się, ja mam kompa od komunii, czyli ma jakieś względne 10 lat <3
Ojj, tak. Ja mam o wiele więcej czasu w roku szkolnym niż na wakacje. Mimo iż nigdzie nie wyjeżdżam, to rano śpię do południa, a potem kąpię się, ubieram, maluje i wychodzę, a wracam od 23 w zwyż |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:30:13 09-08-11 Temat postu: |
|
|
Pobiłaś mnie na głowę. Ale mój też nie należy do tych najnowszych, bo gdzieś z 7 lat ma chyba, o ile się nie mylę.
No to wakacje pełną parą, ale ja chyba mam więcej czasu, bo przez tą lipcową pogodę głównie siedziałam w domu. Tylko w weekendy czasem gdzieś wybywałam. No i jak ładna pogoda była to też. A w roku szkolnym to nawet nie chcę myśleć jak to będzie z rozporządzeniem sobie czasu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Iwi. Mistrz
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 13088 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:47:46 09-08-11 Temat postu: |
|
|
Poezja <333333333
Pełną, pełną, chociaż ostatnio zrobiło się nudno, również przez tą pogodę właśnie. Kurcze, a pamiętam, jak pod koniec roku szkolnego narzekałam, bo była piękna pogoda, ciągle było coś do roboty, a ja musiałam siedzieć w domu i się uczyć =/
Życzę weny. Niezmiernie nie mogę się doczekać kolejnych przygód Sarity, która z odcinka na odcinek jest coraz bardziej żałosna |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:09:03 09-08-11 Temat postu: |
|
|
Haha, znam ten ból. Dni mi się niemiłosiernie wlekły i nie mogłam patrzeć jak słońce dogrzewa mi do okna, a ja tylko przed książkami siedziałam, by wyciągnąć oceny na świadectwo. Istny koszmar.
Dziękuję. Co do żałosnej Sarity to potraktuję to jako komplement. I mam nadzieję, że ta postać bardzo cię nie wnerwi, co będzie całkiem możliwe w kolejnych odcinkach. A więc zapraszam. |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:38:04 10-08-11 Temat postu: |
|
|
Z samego ranka wyszła by odetchnąć świeżym powietrzem. Okryła się swetrem i ubrała wygodne buty. Spacerowała zastanawiając się nad sprawą, która nie dawała jej spokoju. Od dłuższego czasu wydawało jej się, że Sara jej nie lubi. Nie kochała jej jak siostrę. Zawsze była wobec niej oziębła, ale teraz po tragedii zaczęła kierować jej życiem. Mówiła jej co ma robić, a czego nie. Kontrolowała każdy jej ruch. Carmen wyczuwała w tym szczyptę jakiejś niejasności. To nie zgryzota Sary. To po prostu coś co od dawna musiało zaistnieć. Odkąd Carmen pamiętała Sara miała do niej pewien dystans. Z Genesis potrafiła się dogadać, ale z nią zawsze miała napięte stosunki. Co ciekawe wszystkie kłótnie zawsze pierwsza wszczynała. A w tym musiało kryć się coś więcej.
Nie zauważyła jak nogi poniosły ją pod pozostałości hacjendy. Może dlatego, że nadal kochała to miejsce. Usiadła na schodku i wzdrygnęła się gdy zauważyła jak Ricardo Meyer stoi pod drzewem, przyglądając się jej.
- Śledzisz mnie? – zapytała bez ogródek.
- Skąd bym wpadł na pomysł, że akurat się tu pojawisz? Nie jestem jasnowidzem – powiedział, podchodząc do niej i siadając obok. – Ale to dobra okazja by cię przeprosić.
- Za co? – zapytała, lekko zmieszana. Odwróciła wzrok w drugą stronę, wbijając spojrzenie w oddalony punkt.
- Za wczoraj. Nie chcę, żebyś sobie myślała o mnie jak najgorzej. Myślę, że trochę źle zaczęliśmy znajomość.
- Nie ma sprawy, poszło już w niepamięć – powiedziała, starając się być jak najbardziej wiarygodna. Z jednej strony chciała by Ricardo już sobie poszedł, ale z drugiej strony lubiła jego towarzystwo. Gdyby nie słowa siostry na pewno chciała by się z nim bliżej poznać. Wydawał się jej być sympatyczny. A może Sara się myliła co do niego? Przecież nie ma dowodów, a jej domyślenia mogą być jak najbardziej mylne.
- Czemu tu przychodzisz? – zapytała nagle, odwracając wzrok ku niemu.
- Tutaj? – zapytał i rozglądnął się dookoła. – To miejsce ma smutną historię. Była tu piękna, duża hacjenda. Jednak spłonęła, a wraz z nią zginęło kilku ludzi. Pamiętam z opowiadań moich rodziców.
- Nie widziałeś tego? Gdzie wtedy byłeś? – pytała, obsypując go pytaniami.
- Co mnie tak wypytujesz? – zapytał, przyglądając się jej z uśmiechem. – Jeszcze w południe byłem u siebie, ale wieczorem pojechałem do Puebli. Do znajomego. Musiałem odebrać kilka rzeczy, które u niego zostawiłem – mówił i wyglądał tak przekonująco. Dlatego też skinęła głową z uśmiechem. – A ty? Czemu tu przychodzisz?
- Tak po prostu – powiedziała, bez przekonania. – To znaczy chciałam pobyć trochę sam na sam by pomyśleć. A to miejsce jest idealne. Musiałam urwać się z domu, bo mam na pieńku ze swoją starszą siostrą – wyznała, nie rozumiejąc skąd zabrało jej się na szczerość wobec obcego.
- A ja mam na pieńku ze starszym bratem – roześmiał się. – Wiesz co? Przypominasz mi kogoś, ale nie potrafię sobie przypomnieć kogo. Nie spotkaliśmy się może już wcześniej?
- Możliwe, że jak miałam 10 lat. Chodziłam wtedy w poszarpanych szortach, rozciągniętej koszulce i miałam na głowie czapkę. Byłam groźną dziewczynką. Wszyscy moi koledzy nie chcieli grać ze mną w piłkę. Chyba moja gra ich przerosła. Bali się mojej siły i charakteru. A co najgorsze twierdzili, że jestem za mało kobieca. Ale w tym chyba się nie mylili – powiedziała pół żartem, pół serio.
- Za mało kobieca? – powtórzył, nie odrywając od niej wzroku. Zbliżył się, odgarniając kosmyk włosów z jej policzka. Nie odrywał spojrzenia od jej twarzy, a ona była jak zahipnotyzowana. – Byłbym jedynym chłopcem o innym zdaniu – szepnął i zbliżył swoje usta do jej ust, jednak dziewczyna szybko się wyrwała jak za uderzeniem pioruna. Stanęła na równe nogi.
- Nie powinieneś więcej tego robić – powiedziała, zmieszana całą tą sytuacją. Odwróciła się i uciekła z tego miejsca. Bała się, że jeśli podda się chwili to potem będzie tego żałować, a co najgorsze będzie mieć do siebie żal.
Jednak nie spodziewała się, że najgorsze czaiło się za rogiem.
Miejsce było dla niej jednym wielkim koszmarem. Musiała tu przychodzić codziennie z nadzieją, która była coraz mniejsza. Modliła się, żeby stan jej ukochanej córki choć trochę uległ polepszeniu. Pragnęła usłyszeć od lekarza, że wszystko będzie dobrze. Jednak tych słów nie usłyszała. Powtarzano jej, że powinna wierzyć, że Genesis wyjdzie ze śpiączki, ale powoli zaczynało brakować jej tej wiary. Nie miała sił i bała się, że pewnego dnia nie wytrzyma z bólem w sercu, jak i tajemnicami, które ukrywała już kilka lat. Tak bardzo zatruwały jej duszę. Chciała wykrzyczeć tą prawdę, ale obawiała się reakcji dorosłych córek. Choć akurat Sara znała całą prawdę. Bała się, że Genesis odejdzie z tego świata nie poznając wcześniej tej tajemnicy. Obawiała się tego, ale nie potrafiła jej wyjawić ani Carmen ani Genesis. To jej zmarły mąż powinien to zrobić, ale teraz gdy go zabrakło musiała sama się z tym zmierzyć.
- Pani Rodriguez? – usłyszała za sobą głos lekarza.
- Jakieś nowości w związku ze stanem mojej córki?
- Może nie jest to najlepsza wiadomość, ale trochę jej się polepszyło. Powoli zaczyna samodzielnie oddychać. Jednak nadal jest w głębokiej śpiączce. Ale niech pani będzie dobrej myśli. Coś mi się zdaje, że śpiączka pani córki nie potrwa długo. Zagrożenie życia minęło i najważniejsze, żeby powoli zaczęła wracać do nas.
Skorzystała z zaproszenia i wybrała się na zakupy wraz z Julietą i Margaritą. Były wobec niej sympatyczne i z miejsca je polubiła i szybko znalazły wspólne tematy. Od razu od swojego przyjazdu poczuła się lepiej. Świeżo i pogodnie. Nie interesowały jej zmartwienia i nie myślała o tym, że w domu czeka na nią kolejna sprzeczka z Sarą, która zawsze miała, ma i będzie mieć do niej pretensje. Nawet o byle co.
- A powiedźcie mi coś o braciach Meyer – powiedziała nagle Carmen, gdy usiadły przy stoliku z deserem lodowym. Na nazwisko braci Margaricie zaświeciły się oczy jak dwa płomyki ognia.
- Margarita już się napaliła – roześmiała się Julieta, na co koleżanka zabiła ją spojrzeniem.
- Jak to? Coś cię łączy z którymś z nim? – zapytała Carmen, spoglądając z sympatycznym uśmiechem na sąsiadkę, która spaliła jeszcze chwilę temu buraka, a teraz czuła się nakręcona i zaczęła nawijać.
- Chciałabym, żeby mnie łączyło, ale niestety mogę sobie tylko pomarzyć. Diego nawet mnie nie zauważa, a ja dla niego mogłabym skoczyć w ogień. On jest taki…
- Okropny – dokończyła za nią Julieta, a Margarita po raz kolejny zbeształa ją wzrokiem. – No co, mówię jak jest. Nawet go nie znasz, a podniecasz się jakby to był ósmy cud świata – stwierdziła, by po chwili przenieść wzrok na ich nową koleżankę. – Ona już taka jest, ale mimo jej zachwytu nad jego osobą to nie ma wcale racji. Diego ugania się za dziewczynami, ale są dla niego zabawką tylko na jedną noc.
- Z tego co opowiadacie nie przedstawia się on zbyt sympatycznie – wyraziła swoją opinię, zerkając na trochę obrażoną Margaritę. Dziewczyna bowiem gdyby nie była na mieście rzuciłaby się z pazurami na Julietę, mimo iż ta była jej przyjaciółką. – A drugi z nich?
- Ricardo? – zapytała i uśmiechnęła się. – On jest chyba ok. Też ogląda się za dziewczynami i często je zmienia, ale przynajmniej nie jest taki jak Diego. I można na niego liczyć.
- Ale nie traktuje dziewczyn poważnie?
- A co ty tak wypytujesz? – odezwała się nagle Margarita, jakby obudziła się z głębokiego snu i spojrzała na Carmen z szerokim uśmiechem. – Czyżby wpadł ci w oko?
- Mi? – zapytała trochę zmieszana. – Nie… to znaczy jest przystojny i rozmawiałam z nim kilka razy, ale to nic wielkiego…
Wyszła na dwór, poruszając się o swojej lasce. Czekała na jakieś wieści od swojego szpiega. Z godziny na godzinę coraz bardziej się niecierpliwiła. Ciekawiło ją to co dotyczy jej siostry. Nie robiła to z troski do Carmen, ale z czystego zainteresowania, a może i nawet wścibstwa. Chciała wiedzieć o niej wszystko by móc rządzić dziewczyną. Nie od dziś marzyła o tym by utrzeć jej nosa. Miała co do tego powody.
- Proszę pani – usłyszała za sobą głos trochę zawstydzonego Lucasa. Dziwnie czuł się w jej towarzystwie. Wydawała mu się być władczą kobietą, a on nie wiedział jak zwracać się do takich kobiet. Odwróciła się w jego stronę z nadzieją.
- Masz coś dla mnie??
- Nie wiem czy to panią zainteresuje, ale może być to coś istotnego – zaczął.
- No to mów. Na co czekasz? Trzymasz mnie tylko w niepewności – warknęła, gdyż zżerała ją ciekawość.
- Śledziłem pani siostrę. Carmen. To znaczy panienka Carmen – szybko się poprawił, na co Sara przewróciła tylko oczami – z samego ranka udała się pod tą zniszczoną hacjendę i spotkała się tam z mężczyzną.
- Jakim mężczyzną?
- Wydaje mi się, że był to któryś z braci Meyer – powiedział pewniejszym już głosem, a Sara poczuła zadowolenie. Zaznaczała, że Carmen ma się nie zadawać z nimi, ale teraz czuła, że znalazła na nią coś istotnego, co pozwoli namącić w jej poukładanym życiu.
- Nie wiesz który z nich?
- Chyba Ricardo Meyer – powiedział, dumny Lucas.
- A jednak na coś się przydałeś – pochwaliła go Sara i wyciągnęła ku niemu plik banknotów. Lucasowi zaświeciły się oczy i omal nie pociekła mu ślinka. – Jeśli chcesz zarobić więcej to śledź ją dalej i mów mi o wszystkim. Chcę wiedzieć o niej wszystko. Pamiętaj – wszystko. |
|
Powrót do góry |
|
|
Iwi. Mistrz
Dołączył: 08 Lut 2007 Posty: 13088 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:16:13 10-08-11 Temat postu: |
|
|
Biedna Carmen, własna siostra jej nienawidzi, zamiast wspierać Powinna bardziej otworzyć się na ludzi, bo widać, iż się krępuje. Spłoszył ją nawet niewinny buziak, a przecież Ricky wpadł jej w oko. Hmmm ; )
Geni zaczyna wracać do świata żywych. Coś czuję, że niedługo się obudzi
Sara jest jadowita niczym żmija. Zastanawiam się, w czym zawiniła jej Carmen. Wydaje mi się, że kieruje nią zazdrość. Tylko o co, o kogo?
Waiting : ] |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:12:43 10-08-11 Temat postu: |
|
|
Można powiedzieć, że Carmen przez siostrę, która o wszystko ją oskarża czuje się samotna i zraziła się do ludzi, przez co trudno jej komukolwiek zaufać, ale kiedyś to się musi zmienić. Nic nie trwa wiecznie.
Może i zazdrość. To nie tylko ma coś wspólnego z pożarem, ale z dzieciństwem, bo w początkowych odcinkach Geni opowiadała, że Sara i Carmen nigdy się nie dogadywały. Więc ma to jakieś drugie dno. Ale ciiiii.
Dziękuję za komentarz i zapraszam na dalsze odcinki. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25794 Przeczytał: 9 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:46:39 11-08-11 Temat postu: |
|
|
Sara nadal mnie wnerwia, ale staram się ją jakoś uczłowieczyć.
Carmen, moje słonko kochane, Ricardo ją przeprosił i prawie pocałował, jajć. A poza tym znalazła kogoś z kim może pogadać i nie musi cały czas patrzeć na Sarę. Brawo.
Czekam |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:41:02 12-08-11 Temat postu: |
|
|
Powodzenia, o ile się da jeszcze z Sary zrobić ludzi.
Carmen stawia kroki do przodu. Choć początkowo była zagubiona to teraz na nowo zaczyna się odnajdywać w Santa Clarze i może wkrótce będzie mogła na nowo cieszyć się życiem.
Dziękuję za komentarz. |
|
Powrót do góry |
|
|
Rainbowpunch Mistrz
Dołączył: 24 Mar 2009 Posty: 12314 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:55:44 14-08-11 Temat postu: |
|
|
Zapowiadała się burza. Niebo było jakieś niespokojne i zbierały się chmury deszczowe. Spoglądał w okno – ilustrując wszystko. Burza przypominała mu zbyt wiele z przyszłości dlatego nie mógł być dzisiejszego dnia spokojny. Rozkojarzony sięgnął po kolejny kieliszek whisky. Postukał w parapet i przyjrzał się po raz kolejny zachmurzanemu krajobrazowi.
- Nie za dużo wypiłeś? – usłyszał za sobą i odwrócił się, odchodząc od okna.
- Od kiedy się o mnie zamartwiasz? – zapytał Diego swojego brata, siadając na kanapie z pustym kieliszkiem.
- Alkohol jest twoją słabością, co? Tak jak ona była twoją słabością.
- Naszło cię na wspomnienia, Ricky? – zapytał z drwiną w głosie, nie lubiąc gdy brat poruszał ten temat. – Lepiej porozmawiajmy o twojej kobiecie, którą przygarnąłeś do nas w nieznanych mi okolicznościach. Kim jest ta cała Dolores i jak ją znalazłeś?
- Nie myślałem, że cię to interesuje. Może to po prostu twoje wścibstwo – zauważył Ricardo i również nalał sobie do kieliszka whisky.
- Chyba należą mi się jakieś wyjaśnienia – zaczął, ale nie usłyszał odpowiedzi. – Nie tylko ty jesteś panem tego domu. Pamiętaj, że i ja tutaj mieszkam i zarządzam całą hacjendą. Więc powinienem wiedzieć z kim przebywam w tym samym domu. Byłbym łaskaw usłyszeć twoją odpowiedź.
- Przejeżdżałem przez ścieżkę nad jeziorem, tam gdzie znajduje się las i bagna. Dolores siedziała skulona pod jednym z drzew. Była zakrwawiona i miała przy sobie jedynie torebkę, ale trzymała ją kurczowo przy sobie, więc nie mogłem nawet zajrzeć do niej by się dowiedzieć czegoś więcej. Dopiero na drugi dzień, po tym jak zabrałem ją tutaj opowiedziała mi, że została napadnięta i że jest całkiem sama i nie ma gdzie mieszkać.
- I ty uwierzyłeś w tą bajeczkę? – prychnął ze śmiechem Diego, dopijając whisky. Ricardo znowu nic nie odpowiedział. Nie miał ochoty na dalszą konwersację z bratem. – Była zakrwawiona, tak? Miała jakąś ranę?
- Nie dała mi się obejrzeć. Więc dałem jej tylko pokój, gdzie sama musiała się opatrzyć. To chyba logiczne, że jeżeli była zakrwawiona to musiała być i zraniona.
- A więc nie widziałeś na jej ciele żadnych obrażeń?
- No nie – odrzekł po dłuższym zastanowieniu. – Ale skąd tyle pytań?
- Powiedz mi tylko jedno. Znalazłeś ją zakrwawioną w lesie z torebką do której nawet nie zaglądnąłeś. Zabrałeś ją do nas, nie pytając o nic i nie wiedząc o niej kompletnie nic. Nazajutrz uwierzyłeś w jej niewinne słówka. Tyle?
- O co ci chodzi? – zapytał wściekły Ricardo.
- Chcę tylko wiedzieć czy jesteś pewien, że krew na jej koszulce była jej krwią? A może to nie była jej krew, a ona wcale nie miała żadnej rany?
- Wiesz co? Ten alkohol chyba uderzył ci do głowy. Dobranoc – skwitował Ricardo i odszedł od brata, nie będąc w stanie odpowiedzieć na jego pytania. Ale musiał przyznać rację, że mimo iż Dolores wyglądała na porządną i nieco przestraszoną kobietę to tak naprawdę nie miał pewności czy ona mówi prawdę.
***
Porankiem przystanęła przy ruinach hacjendy i pierwszy raz uśmiechnęła się do rudery. Miała bowiem plan, który dodawał jej sił i radości.
- Odbuduję cię. Za część spadku po ojcu i oszczędności, które mam zdołam cokolwiek zrobić, bo nie mogę stać bezczynnie i patrzeć jak świecisz pustkom. To tutaj stawiałam pierwsze kroki, to tutaj powiedziałam pierwsze słowa, to tutaj spędzałam czas z rodziną i to tutaj nauczyłam się kochać i cenić najbliższych. I dlatego obiecuję, że staniesz na nowo – przyrzekła. I wychodząc na schodki zauważyła karteczkę, którą poniosła w dłonie i przeczytała.
„Jeżeli to czytasz to znaczy, że mam dziś szczęście. Czekam nad jeziorem. Mam nadzieję, że nie potargasz tej kartki w złości i zdecydujesz się porozmawiać. Ricardo”
Mimowolnie się uśmiechnęła i zmięła karteczkę, chowając do kieszeni. Przez chwile nie wiedziała co zrobić. Iść czy jednak zignorować wiadomość? Nic przecież nie może na tym stracić. Jej serce wiedziało, że Ricardo Meyer nie mógł być sprawcą podpalenia hacjendy. Była tego coraz bardziej pewniejsza. Z dnia na dzień utwierdzała się w myśli, że jest to dobry człowiek i nie ma złych zamiarów. Westchnęła głęboko i ruszyła w kierunku jeziora. Gdy znalazła się na miejscu nie mogła oderwać wzroku od tego cudownego miejsca. Wiedziała o istnieniu tego zakątka, ale dlaczego nigdy tutaj nie była? Popukała się w czoło. Obiecała, że musi bardziej poznać okolice hacjendy.
- A jednak przyszłaś. Wiedziałem, że przyjdziesz – powiedział pewien siebie Ricardo, stojąc na brzegu jeziora. Carmen nie odpowiedziała początkowo nic, ale podeszła ku niemu.
- A więc? Po co mnie tu przysłałeś? Chyba nie po to by pooglądać w moim towarzystwie widoki jeziora.
- Czemu nie? – zapytał, ale widząc jej wzrok na sobie zmienił szybko tok rozmowy. – Chciałem dokończyć naszą wcześniejszą rozmowę. Zauważyłaś, że zawsze gdy rozmawiamy i schodzę na temat, który cię drażni uciekasz?
- Ja? Uciekam? – roześmiała się, bojąc się przyznać do własnej słabości. – Nie jestem tchórzem i nigdy nie uciekam. Po prostu odchodzę, bo nie lubię rozmawiać o czymś co nie ma sensu i przyszłości.
- Skąd wiesz? – zapytał i podszedł do niej bliżej i bliżej. Carmen odwróciła wzrok, bojąc się, że ulegnie, a wtedy będzie jej trudniej rozmawiać z Ricardo, a tym bardziej nie będzie wiedziała jak się w jego towarzystwie zachować.
- Czuję to. I nie pytaj mnie o więcej. Lepiej jednak by było gdybym tu nie przychodziła – wyraziła swoje zdanie i chcąc odejść odwróciła się gwałtownie, przez co zahaczyła nogawką od spodni o jakąś gałąź i straciła władzę w nogach. Machinalnie chwyciła się Ricardo przez co oboje wylądowali w jeziorku. Carmen krzyknęła i wyłoniła się na powietrze. Na szczęście oboje potrafili pływać, a jezioro nie należało do głębokich.
- W porządku? – usłyszała zaraz obok siebie głos Ricardo, który znalazł się niebezpiecznie blisko niej. Złapała oddech i nie odpowiedziała nic. Jedynie pokiwała głową, a jej ciało zadrżało. Przyjemny dreszcz przeszył jej ciało, a po chwili niespodziewanie poczuła jak Ricardo przyciąga ją do siebie i składa na jej ustach pocałunek. Pocałunek, który przepowiadał nie tyle miłość co kłopoty.
***
Nacisnęła klamkę, wcześniej rozglądając się dookoła czy na pewno nikt jej nie widzi. Weszła do pokoju siostry i pierwsze co podbiegła do jej szafki. Przerzuciła jej rzeczy szukając czegoś istotnego. W szufladzie jak i w biurku nic nie znalazła. Popatrzyła nawet pod łóżko, ale nie było nic wartego uwagi. Nie zamierzała jednak się poddać. Otworzyła dużą szafę grzebiąc w jej rzeczach. Jednak w szafie były tylko ciuchy, kosmetyki, czasopisma, kilka książek, masa bransoletek i innych drobnych drobiazgów. Nic wartego uwagi. Dopiero po chwili wpadła na pomysł by zajrzeć pod poduszkę. Nie znalazła wciąż nic. Jednak z pod materacu wyłonił się róg notatnika. Sięgnęła po niego szybko kartkując strony.
- Moja siostrzyczka pisze pamiętnik – powiedziała zaintrygowana, wertując kartki. Pierwsze strony nie opowiadały o niczym specjalnego. Były wspomnieniami pobytu w Meksyku. Po kilkunasto minutach znalazła kultowy moment. Gdy miała już czytać to co mogło wydać się czymś istotnym usłyszała skrzyp drzwi i drgnęła.
- To pani nie jest niewidoma?! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|