![Forum Telenowele Strona Główna](http://i.imgur.com/w41c7gf.png) |
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
CamilaDarien Wstawiony
![Wstawiony Wstawiony](https://i.imgur.com/dImna7Q.gif)
Dołączył: 15 Lut 2011 Posty: 4094 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Cieszyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:53:23 28-11-11 Temat postu: |
|
|
levyrroni napisał: | kiedy next ????? |
Dołączam się do pytania ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
majka623 Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 05 Lip 2011 Posty: 1056 Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: woj.śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:39:39 02-12-11 Temat postu: |
|
|
Kiedy można się spodziewać odcinka??? |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Contigo Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 10 Paź 2011 Posty: 412 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:19:54 03-12-11 Temat postu: |
|
|
Dziewczyny, wybaczcie, że odcinek nie pojawił się w tym tygodniu. Ostatnio jestem tak zawalona wszystkimi sprawami związanymi ze szkołą, że po prostu nie byłam w stanie. W następnym tygodniu... cóż, może mile się zaskoczę, ale nie jestem pewna, czy dam radę coś napisać, ponieważ mam trzy dni próbnych testów i dwa dni powtórek. Natomiast dzisiaj już zabieram się do pisania i na pewno w ciągu następnych godzin dodam nowy odcinek ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_winkle.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
levyrroni Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 05 Cze 2011 Posty: 1530 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:05:56 03-12-11 Temat postu: |
|
|
Nic nie szkodzi w 100% cię rozumiem mm to samo
Też pisze próbne !
I czekam cierpliwie a odcinek ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Contigo Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 10 Paź 2011 Posty: 412 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:36:55 03-12-11 Temat postu: |
|
|
Wybaczcie, że to znów trwało tak długo, ale rozchorowałam się i nie byłam w stanie sklecić zdania. Nie chciałam was jednak zawieść i napisałam, a co napisałam, to już sami zdecydujecie. Końcówka jest trochę wymęczona, ale to przez tą grypę żołądkową, mam nadzieję, że zrozumiecie. :*
ODCINEK 20
- To tutaj. – szepnął Alberto, zahamowawszy swój samochód przed jednym z bloków w odległej części miasta. Laura wyjrzała za szybę. Dochodziła 19, a kamienica zastygła w ciszy, jak gdyby chciała współgrać z jej nastrojem. Odgarnęła ciemne włosy i złapała śmiało za klamkę drzwi, by wyjść z pojazdu. Mieszkańcy tego osiedla byli uboższy, aniżeli mieszkańcy części Meksyku, w której mieszkała ona; ściany były obdarte, a skromne krzewy budziły współczucie swoim stanem. Zacisnęła usta i skierowała spojrzenie na Alberta, który właśnie zamykał samochód, po czym rzekła stanowczym, pozbawionym emocji głosem.
- Jestem tutaj z tobą tylko ze względu na Rafaela, ze względu na jego życie.
Chciała dodać jeszcze, że wciąż w jej sercu tkwi żal, ale nie chciała w ten sposób się uzewnętrzniać. Z natury była skrytą osobą. Przemierzyli odległość dzielącą ich od mieszkania w ciszy; Alberto zaciskał pięści skryte w kieszeni. Nerwy przejmowały nad nim kontrolę. Czuł się jak Syn Marnotrawny, jak niewdzięcznik, który wracał wówczas, gdy czegoś mu zabrakło, gdy czegoś oczekiwał. Mieszkanie, które tymczasowo wynajął znajdowało się na parterze. Przeszli przez klatkę schodową i już znaleźli się wewnątrz. Powietrze wypełniał zapach worków z nierozpakowanymi ubraniami, cały jego dobytek. Dla przyjaciela postawił swoje życie do góry nogami, wszystko na jedną kartę. Laura wolnym krokiem ruszyła przez niewielki hol, a od pustych ścian odbijał się dźwięk jej wysokich obcasów. Uważnym wzrokiem śledziła każdy najmniejszy szczegół, a serce wyrywało się z jej piersi. Więc już wkrótce miała go zobaczyć. Nie wiedziała co powie, nie wiedziała jak się zachowa – teraz nie miało to najmniejszej wartości. Teraz wartością był on, który tak bardzo jej potrzebował.
- Gdzie on jest? – spytała, przenosząc spojrzenie na szatyna. Alberto odsunął pośpiesznie zasłony, wpuszczając do środka nieco popołudniowego światła.
- W mojej sypialni. Odkąd się tutaj wprowadziliśmy, śpię na podłodze. – powiedział, ale po chwili już żałował, że nie ugryzł się w język. To brzmiało tak, jakby się żalił, jakby czegoś od niej oczekiwał. Nie chciał, by tak to zrozumiała. – Wejdź tam. – wskazał dłonią w stronę uchylonych drzwi. – Tylko nie mów zbyt głośno, teraz znajduje się na stałym kacu, mimo, że od tygodni nie tknął alkoholu.
Laura utkwiła spojrzenie w drzwiach zza których wylewała się ciemność. Więc to ten moment. Nigdy nie myślała, że kiedykolwiek znów go zobaczy, nie jego. Zawsze był konsekwentny w swoich działaniach – gdy znikał, robił to na zawsze. Bez słowa ruszyła w stronę drzwi, na pozór pewnym krokiem, w duszy trzęsła się jednak z obawy.
- Lauro?
- Tak?
- Bądź ostrożna.
Skinęła głową i zniknęła za drzwiami pokoju. Na początku nie dostrzegła nic. Ciemność pożerała każdy szczegół, a jej oczy nie były do tego przyzwyczajone. Nacisnęła włącznik światła, lecz nie działał. Zwilżyła usta i po kilku sekundach dostrzegła coś w kącie; ciemnego i dość dużego. Gdyby ktoś powiedział jej, że to człowiek, nigdy by nie uwierzyła, jednak osobnik zawinięty w czarny, zniszczony koc poruszył się na dźwięk jej szpilek.
- Odejdź, wyjdź z mojej głowy... – wymamrotał niezrozumiale, naciągając koc na głowę. Nie ruszyła się z miejsca. Kształty zaczęły być widoczne coraz wyraźniej, więc po kilku długich sekundach z powrotem ponowiła próbę zbliżenia się.
- ... Dlaczego nie zostawisz mnie w spokoju, dlaczego znów do mnie przychodzisz... – jęknął, zaciskając silnie dłonie na swojej głowie. Miał wrażenie, że to właśnie z niej wydobywają się owe odgłosy. Laura utkwiła wzrok w jego rękach, silnych i męskich. To one kiedyś przytulały ją do siebie i ocierały łzy. A potem znikły, jak ich właściciel.
- Dlaczego zadajesz mi taki ból, dlaczego twoje wspomnienie wciąż ożywa... – jego monolog trwał, a ona nie była w stanie dłużej czekać. Zaskakująco szybkim krokiem ruszyła w jego stronę i pochwyciła go w ramiona, chowając twarz w wgłębieniu w jego szyi. Rafael zastygł nieruchomo. Najpierw zacisnął mocno powieki, następnie otworzył powoli oczy, które wyrażały zdumienie i strach. Nie drgnął.
- To moja kara za to, że cię opuściłem... – wyszeptał wręcz nawiedzonym głosem, jakby znajdował się teraz w całkowicie innym miejscu, w innej czasoprzestrzeni. – A jeśli umarłaś... przeze mnie... A teraz twoje dusza nigdy nie będzie spokojna... przeze mnie...
- Spokojnie... - odszeptała, tuląc go zawzięcie do siebie, głaszcząc jego ciemne niczym heban włosy, tak podobne do jej własnych. Z jego strony nie dostrzegła żadnej, nawet najmniejszej reakcji. Jego twarz nie wyrażała zupełnie nic. – Jestem przy tobie, Rafaelu.
Poczuła, jak jego ręka zaciska się na jej talii, powoli, zdawkowo. Tak, jakby nagle ocknął się ze strasznego snu, ale nadal towarzyszyło mu przerażenie.
- Więc zwariowałem. – wypowiedział zachrypniętym głosem. – Albo umarłem. I teraz ukazuje się mi mój anioł... w twojej postaci.
- Nie umarłeś. – natychmiast zaprzeczyła. – Jestem tutaj, jestem z tobą. I nie pozwolę ci umrzeć... odejść. Nie tym razem.
Rafael powoli spojrzał w jej oczy, duże i ciemne, opatrzone długimi, czarnymi rzęsami. Była tak realna, dokładnie taka, jaką ją zapamiętał...
- Wybacz mi, kimkolwiek jesteś, zjawą czy wytworem mojej chorej wyobraźni... To mnie wykańcza, wykańcza od środka, te wyrzuty sumienia.... Umrę i nikt nawet po mnie ze zapłacze...
Jego zdania były wypowiedziane nieskładnie, ale nie patrzyła na to. Ścisnęła go jeszcze mocniej i wierzchem dłoni starła łzę, która bezwiednie spłynęła po jego policzku.
- Już dawno ci wybaczyłam.
***
Dzień później.
Gdy przez drzwi frontowe domu Fernandezów wbiegła dziewczynka z burzą kręconych włosów. Zamiast w ramiona ojca, natychmiast przebiegła przez salon i rzuciła się na Angelicę, która wtuliła w siebie niewielkie ciałko, głaszcząc po dziecięcych plecach. Maximiliano spojrzał wymownie w stronę jednej ze służących, która jedynie wzruszyła ramionami z promiennym uśmiechem, mówiąc „O powrocie panienki musiał powiadomić ją kierowca”. Mężczyzna z radosnym uśmiechem na twarzy utkwił wzrok w tej pięknej scenie, która właśnie się przed nim rozgrywała. Jako że wcześniejszy dzień Angelica w całości spędziła poza domem, załatwiając sprawy związane ze swoim powrotem, dopiero dzisiaj mogła zobaczyć Clarę.
- Za tobą, kochanie, stęskniłam się najmocniej! – krzyknęła Angelica, z trudem łapiąc powietrze, gdyż rączki bratanicy zaciskały się z podekscytowania na jej szyi.
- Ciociu, tak długo cię z nami nie było! – Clara odsunęła się na centymetr, nadal nie wypuszczając jej z odcisku swoich ramion. W istocie, Angelica Fernandez od roku pracowała jako wolontariuszka w Buenos Aires, mieście, w którym działała największa fundacja wspierająca potrzebujących ludzi z Ameryki Południowej, których w końcu nie brakowało. Dzisiaj była nie tylko czynną działaczką i sponsorem owej fundacji, ale również dzięki wrodzonemu uporowi i dobroci, jedną z kluczowych osób kierujących całym przedsięwzięciem.
- Tak, masz rację, maleńka. – powiedziała kobieta, uśmiechając się szeroko. – Cóż, już wcale nie taka maleńka... rośniesz jak na drożdżach, nie było mnie niespełna rok, a tu taka niespodzianka, prawię cię nie poznałam! – mówiła teatralnym tonem, przykucnąwszy przy dziecku. – Niedługo będziesz tak duża, jak twój tata.
- Albo jak mama... – Clara jęknęła cicho, spuszczając wzrok. Angelica przygryzła dolną wargę, marszcząc złowrogo brwi. Cierpienie tego dziecka było dla niej jak ostry sztylet prosto w jej dobre serce. – Mama wyjechała i już mnie nie kocha, ciociu.
Max natychmiast pochylił się nad swoją córką, nakierowawszy dłońmi jej twarz, by spojrzała na niego uważnie.
- Claro, posłuchaj... Twoja mama wcale nie przestała cię kochać, każda matka kocha swoje dziecko. Ona ma po prostu... wiele spraw na głowie. Musisz być silna, tak jak ja, i przetrwać to.
Dziewczynka zadrżała, a gęste włosy całkiem przykryły jej twarz. Mężczyzna odsunął kosmyki na bok i uniósł wzrok. Angelica patrzyła na niego znacząco i hamowała gniew, który narastał w niej z szybkością światła.
- Rozumiesz, co mam na myśli? – powiedział, z powrotem spoglądając w jej stronę. – Nikt nigdy nie przestał cię kochać, jesteś najcudowniejszą istotą, jaka chodzi po tym świecie. – pogłaskał jej zarumienione policzki.
- Tak, tatusiu. – dziewczynka skinęła powoli głową, ale jej spojrzenie pojaśniało nieco, wydawała się być spokojniejsza.
- Idź na górę i przebierz się w świeże ubrania, Penelope wszystko ci przygotowała. – pchnął ją leciutko w stronę schodów, a gdy znikła u ich szczytu odwrócił się w stronę Angelici. Nie musiał nic mówić, nie musiał wykonywać żadnych ruchów... Kobieta stanowczo przejęła inicjatywę.
- Boże, nienawidzę tej zimnej, wyrachowanej suki, nienawidzę jej z całego serca! Więc znów wyjechała? Pieprzona zdzira, jak mogła znów zostawić swoje dziecko, tak bez słowa, bez niczego...
Usłyszeć tak wulgarne słowa z jej ust można było jedynie wówczas, gdy ktoś krzywdził kogoś, kogo kochała, jakoż z reguły do wszystkich starała się zwracać najmilej, jak tylko można było.
-... Nie docenia tego wszystkiego, co zostało jej dane, głupia dzi**a!
Zakończyła i trzęsąc się miarowo ze złości, usiadła na skraju skórzanej sofy. Max z niemniejszą złością usiadł obok niej i objął ją ramieniem.
- Nie znam bardziej nieczułej osoby. Może... może to i po części moja wina, praca tak mną zawładnęła...
-... Przestań, nawet tak nie mów. To wina Alicii, tylko i wyłącznie jej. – głos Angelicii był już spokojniejszy, jakby wybuch dobiegł końca. Maximiliano westchnął cicho, pocierając pulsujące bólem skronie. - Ona potrzebuje przecież matki, to jeszcze dziecko... – rzuciła, spoglądając na niego badawczo, po czym dorzuciła. – Muszę ci o coś zapytać.
- Pytaj śmiało. – rzekł szybko, nie zastanowiwszy się ani przez sekundę.
- Laura... czy ona wie o twojej rodzinie?
- Ach tak... wie, oczywiście, że wie. Nie byłbym w stanie tego zataić.
- W takim razie... – drążyła, nie spuszczając z niego swoich oczu w zielonoszarym kolorze. – Co masz zamiar z tym wszystkim zrobić? Jaki ona ma do tego stosunek? Poznała już Clarę? Kiedy rozwiedziesz się z Alicią?
Max syknął cicho. Poruszanie tego tematu sprawiało mu wiele trudności, sam nie wiedział jak o nim myśleć.
- Zadałaś zbyt wiele pytań, na które nie znam odpowiedzi. Nie wiem, co zrobię, ale to nie ma znaczenia. Wiem jedno... Kocham ją. Kiedyś powiedziała mi, że kocha się za nic. Taka chyba jest nasza miłość. Jest i tyle, jest bardzo silna. Nie potrafiłbym już z niej zrezygnować.
Angelica pokiwała ze zrozumieniem głową, a przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu.
- To wspaniałe, że znalazłeś kogoś tak wartościowego. Miłość... ona zawsze wygrywa, jest silniejsza, aniżeli cokolwiek na świecie. Jest wiele rodzajów miłości, ale one wszystkie sprowadzają się do jednego – do szczęścia. Osiągniesz szczęście.
Max posłał jej szczery, ciepły uśmiech w ramach podziękowania. Jak dobrze było mu z myślą, że ma kogoś takiego jak jego siostra...
- Laura nie poznała jeszcze Clary. Ona jest... pełna takiej wyrozumiałości, takiej bezpośredniości, takiego zrozumienia... Nie boję się jej reakcji. Wiem, że zawsze będzie po mojej stronie, mam tą pewność, swego rodzaju bezpieczeństwo. Gdy pozna Clarę... nie będzie odrzucał ją fakt, że jest córką mojej żony. Ona potraktuje jak... po prostu córkę ukochanego. I pokocha. Jestem pewien.
Uśmiech na twarzy jego siostry pogłębił się, a ze szczęścia wtuliła się w mężczyznę. Przypatrując się mękom, które przeżywał w ciągu ostatnich lat u boku Alicii, teraz w większym stopniu doceniała fakt, że nareszcie odnalazł kobietę, która da mu szczęście.
- Nie martw się o przyszłość, jakoś to będzie. Na pewno już wkrótce wszystko się ułoży.
- Taak... – odpowiedział, kiedy Clara zbiegała po schodach, tym razem z pogodnym wyrazem twarzy. Pochwycił ją na ręce i szepnął do ucha. – Mam dla ciebie niespodziankę.
***
Maria rozglądnęła się bez zainteresowania po salonie, który chwilę wcześniej doprowadziła do niepojętej czystości, podobnie zresztą jak resztę mieszkania. Teraz wokół niej panowała niezmącona cisza. Godzina 13, a tutaj było całkowicie pusto, brak żywej duszy. Rita znów znikła w niewyjaśnionych okolicznościach, lecz bardziej trapiła ją nieobecność Laury. Dziewczyna, która zeszłego wieczora spotkała się z Albertem, teraz z pewnością była z Maxem, w jego apartamencie. Wolała być dobrej myśli. Maria przygryzła nieco dolną wargę, po raz kolejny omiatając wzrokiem pokój. Nienawidziła bezczynności, non stop musiała mieć coś w rękach i czuć się potrzebna. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Niczym torpeda wystrzeliła w stronę holu, zainteresowana gościem. Jej pierwsze domysły skierowane były w stronę Alberto, jednak gdy dostrzegła osoby, które stały przed ich drzwiami, jej zdziwienie sięgnęło zenitu. Maximiliano i kilkuletnia, prześliczna dziewczynka o dość jasnych, kręconych włosach i oczach niemal identycznych jak jej ojciec.
- Yy... – wyjąkała, spoglądając to na uśmiechnięte, zaciekawione dziecko, to na swojego szefa, który z wyraźnym oczekiwaniem rozglądał się po wnętrzu domu. – Dzień dobry.
- Dzień dobry. – odpowiedział, skinąwszy głową i rzucając wzrok na swoją córeczkę. – Przedstaw się pani, to moja koleżanka z pracy.
Dziewczynka wyszczerzyła zęby w uśmiechu, wyciągając kulturalnie w jej kierunku prawą dłoń.
- Clara Fernandez, proszę panią. Ma pani na imię Laura?
Kobieta, mimo niemego zaskoczenia, uścisnęła malutką rączkę dziewczynki, natychmiast wszystko zrozumiawszy. To była córka Maximiliana i jego żony. Wydawała się taka urocza... Marię cechowało to, że kochała wszystkie dzieci świata, dlatego nie mogła się powstrzymać i odpowiedziała jej uśmiechem.
- Nie, właściwie to mam na imię Maria i jestem przyjaciółką Laury... – Maria uniosła wzrok, przyglądając się ojcu Clary. – Gdzie jest Laura? Nie ma jej z wami? – szepnęła, tłumiąc rosnący niepokój.
Max uniósł znacząco brwi. Więc nie było jej w domu?
- Nie, ostatnio widziałem ją wczoraj, rano. – w jego głosie słychać było wyraźne zaniepokojenie.
Maria rozszerzyła oczy. Więc jeśli nie było jej z Maxem, to z kim mogła teraz być... Zaraz... Zamarła, czując, że najlepiej było ugryźć się w odpowiedniej porze w język. Spuściła wzrok. Alberto. Tylko z nim mogła teraz być. I była przez całą noc.
- Ach, nie obawiaj się, tak to z nią jest, lubi znikać. Zaraz powinna się wrócić...
- Chwileczkę... – Maximiliano zmarszczył czoło. – Gdzie miałaby być? Przecież nie ma rodziny, nikogo. Jak długo jest nieobecna?
- Niedługo... – Maria poczuła, że płoną jej policzki. – Nie ma też Rity, pewnie poszły gdzieś razem, na jakieś wielkie zakupy, czy coś w tym rodzaju... – niemal widziała, jak szef czyta z niej niczym z otwartej księgi. Musiała to zakończyć, czym prędzej. – Ciasteczko, kochanie? – skierowała się w stronę Clary, która natychmiast pokiwała głową. – Wspaniale! Chodź, usiądź sobie w salonie. – chwyciła ją za rękę i wzrokiem zaprosiła do środka mężczyznę. Max niepewnym krokiem ruszył. Nie przekonała go.
Przez dłuższą chwilę siedzieli w ciszy, nie odzywając się ani słowem, a Maria non stop odwracała się od Maxa i spuszczała wzrok, by nic więcej nie powiedzieć, by nie wydać prawdy, która mogła skomplikować sprawy między Laurą, a Maxem. Nie lubiła mieszać się w sprawy, które jej nie dotyczyły. Nagle w holu wyraźnie dosłyszeli dźwięk zamykanych drzwi i kroki osoby, najwidoczniej mającej na sobie wyjątkowo wysokie buty. Głos, jakże ich dwójce znajomy, rozległ się w całym mieszkaniu.
- Mario, przepraszam, że cię nie uprzedziłam o tej nocy poza domem, wiem że znów martwiłaś się na zapas. – senna, widocznie zmęczona postać Laury pojawiła się u progu wejścia do salonu, a następnie zatrzymała się, jak gdyby przytwierdzona do podłoża. Spojrzenie Maxa, tak nieoczekiwanego w tej chwili, mówiło więcej niż słowa.
Ostatnio zmieniony przez Contigo dnia 21:10:16 03-12-11, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
madoka Arcymistrz
![Arcymistrz Arcymistrz](https://i.imgur.com/2KLV6gU.gif)
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30702 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:45:38 03-12-11 Temat postu: |
|
|
U-la-la, cóż za obszerny odcinek. Przeczytałam, choć zapewne wiesz, że zabrakło mi w nim Rity i Maunela. Na szczęście wybaczam Ci, bo pojawiła się w nim Angelica i mała Clara, które momentalnie wywołują uśmiech na mojej twarzy. Niezwykle podoba mi się podejście do życia tej pierwszej - jest taka bezpośrednia i naturalna we wszystkich swoich reakcjach i komentarzach, że z miejsca urzeka człowieka. A córeczka Maxa to taka urocza istostka, która mimo młodego wieku odczuwa niechęć swojej matki względem siebie. Ma jednak to szczęście, że ma u boku kochaną ciocię i ojca
Z kolei sytuacja w jakiej znalazł się Rafael momentalnie mnie przeraziła. Co też się takiego wydarzyło w przeszłości, że teraz mamy do czynienia tak naprawdę z wrakiem człowieka - który dodatkowo ledwo kontaktuje z rzeczywistością i który przebywa wraz z Albertem w nieludzkich warunkach, nastawionych na biedę. Mam nadzieję, że noc spędzona poza domem dała Laurze odpowiedzi chociaż na część tych pytań. Choć kolejne pojawią się zapewne ze strony Maxa, który na sam fakt spędzenia przez ukochaną nocy poza domem, zareaguje dezorientacją i zdziwieniem.
Pozdrawiam, czekam na new i przy okazji zapraszam do mojej nowej twórczości: "Secty" ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
majka623 Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 05 Lip 2011 Posty: 1056 Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: woj.śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 1:10:44 04-12-11 Temat postu: |
|
|
Nareszcie jest odcinek .Przyznaję szczerze, że dla mnie jeden odcinek w tygodniu to za mało, ale oczywiście rozumiem to i mam nadzieję, że jak już uporasz się z testami to odcinki będą się pojawiać częściej
Rafael i Alberto żyją w jakichś spartańskich warunkach, a do tego Rafael to cień człowieka. Dlaczego on myśli, że Laura nie żyje? Czy ubzdurał to sobie pod wpływem swojego pijaństwa, czy może ktoś mu to wmówił i dlatego się stoczył? Mam nadzieję, że Laura zdoła mu pomóc.
Angelica bardzo dobrze podsumowała Alicię! To wyrodna matka nawet nie raczy zadzwonić i zapytać co się dzieje z jej dzieckiem. Dobrze, że Clara ma takiego ojca i ciocię.
Nieee no znowu koniec w najlepszym momencie!!! Ciekawe jak Max zareaguje? Będzie wyrozumiały tak jak ostatnio a może tym razem wybuchnie no nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny odcinek
PS. Wracaj szybko do zdrowia ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_wink.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
levyrroni Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 05 Cze 2011 Posty: 1530 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:15:46 04-12-11 Temat postu: |
|
|
Może i się powtórze ale muszę to napisać!
Twój styl pisania jest genialny
Czyta się tak lekko! Nie można się doczekac co będzie w następnej linice !
A co do odcinka to jestem ciekawa dlaczego Rafael tak się stoczył?
Przecież z niego nic nie zostało jako z człowieka
Angelika ma racje co do Alicji jaka matka tak postępuje?
Dobrze ,że Angelika wspiera brata
Biedna Clara przez nią cierpi:(
Max zabrał małą do mieszkania Laury ,żeby ją poznała ale jaj nie było !
Ciekawe jak wytłumaczy mu swoją nieobecność?
Mam nadzieje ,że będzie wyrozumiały
Ciekawi mnie spotkanie Clary i Laury !Ciekawe czy się polubią?
Czekam na next ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif)
Ostatnio zmieniony przez levyrroni dnia 13:17:37 04-12-11, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
CamilaDarien Wstawiony
![Wstawiony Wstawiony](https://i.imgur.com/dImna7Q.gif)
Dołączył: 15 Lut 2011 Posty: 4094 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Cieszyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:36:42 08-12-11 Temat postu: |
|
|
Wybacz, dopiero niedawno zauważyłam, że dodałaś new. Już się zabieram do czytania
PS. Jakbyś była zainteresowana, to zapraszam również do moich nowych twórczości "Widząca inaczej" i "Przeciwności losu" - może Ci się spodoba ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
CamilaDarien Wstawiony
![Wstawiony Wstawiony](https://i.imgur.com/dImna7Q.gif)
Dołączył: 15 Lut 2011 Posty: 4094 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Cieszyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:13:05 08-12-11 Temat postu: |
|
|
No ładnie...
Maria okłamała Maxa, ale wszystko się wydało, bo Laura niespodziewawszy się mężczyzny w swoim mieszkaniu, od progu wypaliła z tekstem, który mówił sam za siebie, że kobieta nie spędziła tej nocy w domu...
Coś mi się zdaje, że Maria myśli, że Alberto to kochanek Laury, oj jak bardzo się myli...
Ciekawe co Max powie Laurze???
A scenka z córeczką Maxa i jego siostrą Angelicą przecudna
Chcę więcej
PS. Nie wiem czy przeczytałaś wcześniejszy post, więc napiszę jeszcze raz: Jakbyś była zainteresowana, to zapraszam również do moich nowych twórczości "Widząca inaczej" i "Przeciwności losu" - może Ci się spodoba ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
miki152 King kong
![King kong King kong](https://i.imgur.com/98N64ut.gif)
Dołączył: 27 Lis 2010 Posty: 2872 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:17:48 09-12-11 Temat postu: |
|
|
W końcu przeczytałam Muszę nadrobić zaległości z całego tygodnia
Ciekawa jestem reakcji Maxa. Czy Laura powie mu prawdę? Mam nadzieje, że nie wciśnie mu jakiejś bajeczki i oby się przypadkiem nie pokłócili.
Kochana czekam na next ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_winkle.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Contigo Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 10 Paź 2011 Posty: 412 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:16:50 09-12-11 Temat postu: |
|
|
Dziewczyny, wiem, że odcinek jest długi, jednak z powodu moich częstych i dłuższych nieobecności oraz wypadków losowych nie jestem w stanie stwierdzić, czy następny odcinek dodam szybko, czy może znów będziecie musieć czekać cały tydzień. Dlatego postanowiłam zamęczyć was dłużyzną, mam nadzieję, że nie będziecie mi mieć tego za złe, zwłaszcza, że tak lekko mi się pisało. Nie mniej jednak zapraszam do czytania )
ODCINEK 21
Pomieszczenie wypełniały jedynie ich ciężkie, posępne i przerażone spojrzenia rzucane na siebie w absolutnej ciszy. Laura wepchnęła dłonie do kieszeni dżinsowych spodni i westchnęła bezgłośnie, utkwiwszy w nim swoje ciemne oczy. Max odruchowo skierował spojrzenie w stronę Marii, której Laura nie dostrzegała, a u której boku stała Clara, zajadając się ciasteczkami. Maria wzruszyła ramionami, przygryzając dolną wargę, jak gdyby chciała powiedzieć, że nic nie wie.
- No więc słucham. – Maximiliano postanowił przerwać uporczywą ciszę. Starał się powstrzymać swój głos od podejrzliwości, która go przepełniała, jednak nie wychodziło mu to zbyt dobrze. – Gdzie byłaś? Noc poza domem, tak?
Laura uniosła znacząco brew. Wyczuła ten zarzut, z jego oczu wyczytać go można było na kilometr. Przeczesała dłońmi długie włosy i wypuściła powietrze ze świstem. Była tak zmęczona i było to widoczne. Poprzedniej nocy nie zmrużyła oka, wciąż siedziała z niemal nieprzytomnym Rafaelem, trzymała go za rękę, od wczoraj nic nie jadła. Była wykończona, ale nie mogła dać tego po sobie poznać, o nie.
- Musiałam załatwić kilka spraw, nie martw się, nie spałam pod gołym niebem. – odparła pozbawionym emocji głosem. Zła odpowiedź – nie spała w ogóle. Ta chwila była tak niezręczna, że zupełnie nie wiedziała, czym zająć wzrok. Nie potrafiła być chłodna, nie w stosunku do niego. Do całego świata – owszem. On jednak był miłością, był środkiem jej serca. Nie mogła, nie mogła jeszcze o niczym mu powiedzieć. To wszystko było zbyt skomplikowane, jeszcze sama nie ogarnęła tego umysłem, jeszcze na dobre nie doszło do niej, iż ludzie, których powoli uznała nawet za zmarłych i wyrzuciła ze swojej głowy – ożyli. To było tak, jakby zobaczyła ducha. Ożyło również uczucie, którym ich darzyła.
Max podszedł do niej szybkim rokiem. Przeszył ją znaczącym spojrzeniem i zacisnął usta w wąską linię.
- Sądzisz, że nie mam prawa być zaniepokojony? Twoja przyjaciółka stwierdziła, że wyszłaś całkiem nie dawno, prawdopodobnie z Ritą i prosiła, bym nie zaprzątał sobie tym głowy... kłamała. To akurat potrafię zrozumieć, kryje cię. Tylko... ja przez ciebie kiedyś zwariuję! – rzucił sfrustrowany, nerwowo mierzwiąc włosy.
Laura pokręciła głową, przypatrując się mu z uwagą. Nie miała siły, by roztrząsać jego zachowania, padała z nóg.
- Nie masz powodów by się tak irytować, zapewniam. - delikatnie przesunęła rękę po jego policzku.
- Ale... – zaczął, patrząc na nią niemal w nadziei, że zrozumie go bez słów. Nie chciała mu jednak tego ułatwić. – To nie takie łatwe, jak ci się zdaje, to trudne, popieprzone! Chciałbym reagować inaczej, ale gdy sobie pomyślę, że ty... taka... piękna... i całkiem sama, gdzieś poza domem... Wrrr, nie mogę znieść nawet takiej myśli, rozumiesz? – drżącym palcem uniósł jej podbródek.
- Jesteś cholernie zazdrosny. – stwierdziła, uśmiechając się z dzikim błyskiem oku. – To interesujące.
- Interesujące? Myślę, że raczej oczywiste. Ja szaleję z zazdrości, a to wszystko dlatego, że jesteś taka piękna, tak nieprawdopodobnie... wspaniała. – chwycił jej dłonie, splótł z własnymi i przystawił do swoich ust, muskając je delikatnie.
Laura prychnęła z przekąsem, ale nie mogąc się opanować ujęła jego twarz w dłonie i zamknąwszy oczy ucałowała jego piękne, pożądane wargi. Żarliwy pocałunek przerodził się w jego ciepły dotyk na jej piersi, który przyprawił ją o trwałe zawroty głowy.
- Nie rozmawiajmy o tym. Jeszcze nie. Zaufaj mi. – szepnęła, gdy dzieliły ich milimetry.
Max westchnął cicho. Jak wiele przed nim ukrywała? Tak bardzo chciał wiedzieć... Za każdym razem, gdy chciał na nią krzyknąć, prosić o to, by uchyliła rąbka swojej tajemnicy, którą była owiana... coś w nim miękło. Nie był w stanie. Wówczas jej idealna twarz pojawiała się w jego myślach i dostrzegał, jak bardzo jest w stosunku do niego wyrozumiała, jak dużo potrafi znieść dla ich miłości, fakt że jest żonaty... i on miał odpłacać się jej taką, a nie inną postawą? Zdawała być się młoda, niedoświadczona, a tak naprawdę o miłości wiedziała więcej, o wiele więcej, niż on sam... człowiek, który poślubił już kobietę, który spłodził dziecko. Laura nigdy nie poznała miłości, czy to rodzicielskiej, wcześniej nie znała również tej ze strony mężczyzny. A gdyby nie ona, już nigdy nie potrafiłby się cieszyć.
- Posłuchaj, Lauro...
- Nie, Max, to ty posłuchaj... – przerwała mu, przymykając powieki i spuszczając wzrok na swoje buty. - To nie tak, że mam przed tobą tajemnice, to nie tak, że próbuję coś ukryć, nie... Ja po prostu sama muszę oswoić się z pewnymi sprawami, sama muszę je zrozumieć. Taka już jestem, musisz się z tym pogodzić... nie w mojej naturze jest dzielić się ze światem swoimi odczuciami, nie zawsze potrafię. Kiedyś wszystko ci opowiem, musisz dać mi trochę czasu, ja...
- Spokojnie. – powiedział ciepłym, delikatnym głosem i dłonią pogłaskał jej policzek. – O nic się nie martw, dobrze? Jestem po twojej stronie. Zawsze będę. Od teraz, aż po wieczność.
Na jej twarz wparował najpiękniejszy uśmiech, prosto z serca, najcudowniejszy, jakim tylko mogła go obdarować. Natychmiast wpił się w jej idealnie miękkie usta, a ona żarliwie odwzajemniła pocałunek. Boże, jakie szczęście ją spotkało... gdzie ona znalazła takiego człowieka – nie miała pojęcia. Był żonaty, ale w tym przypadku nie mogła nawet uznać tego za jakąkolwiek wadę. Małżeństwo nigdy nie miało dla niej jakiejkolwiek wartości, a zwłaszcza takie, w którym dwójka ludzi nie kocha się ani trochę. Zaciągnęła się głęboko jego wspaniałym zapachem i ułożyła dłonie na jego torsie. Silnymi ramionami natychmiast objął ją wpół i przytulił do siebie.
- Kocham cię. – rzekł, uśmiechając się szczerze i mimowolnie. – Kocham nad swoje życie i chcę tej miłości, chcę jej więcej, jesteś moim szczęściem...
- ...Tatusiu, czy to jest Laura?
Caballero zadrżała instynktownie i wychyliła się, by tuż za Maximilianem dostrzec dziewczynkę o twarzy małego aniołka, o kręconych włosach i promiennym wyrazie twarzy. Ta myśl spadła na nią jak grom z jasnego nieba – dotąd nigdy nie zastanawiała się nad tym jak będzie wyglądać jej pierwsze spotkanie z córką Maxa. Nawet nie pomyślała nad tym, że kiedykolwiek do niego dojdzie. Ostatnio żyła niczym w amoku – zahipnotyzowana miłością Maxa, w ostatnich dniach doszedł jeszcze natłok wszystkich niespodziewanych sytuacji, które pojawiły się w jej życiu. Ponownie zresztą. Laura zamrugała miarowo powiekami. Dziewczynka patrzyła na nią jak na bóstwo, jak gdyby ojciec opowiedział jej nazbyt wiele podkoloryzowanych informacji na jej temat. Jednocześnie przez jej głowę przeszła pewna niekontrolowana myśl: „Czy jej matka była równie piękna, co to niewinne dziecko?”. Za nim pojawiły się kolejne pytania, kolejne wizje scen – „Czy Max kochał ją bardziej, czy mniej niż ją, czy mówił do niej podobnie, czy dotykał ją w ten sam sposób...”. Zacisnęła powieki, by przerwać ten okropny ciąg następujących po sobie obrazów i wizji. Nie mogła o tym myśleć, to zatruwało jej umysł.
- Tak, maleńka... – Max uśmiechnął się do dziecka i dłonią przysunął ją w ich kierunku. – Ta pani to Laura, o której ci opowiadałem, a która jest bardzo bliska mojemu sercu. A to... – skierował spojrzenie na kobietę i pogłaskał ją po ciemnych włosach z ciepłym wyrazem twarzy. -... to moja córka, Clara. Bardzo chciałem, abyście w końcu się poznały.
Laura posłała nieco niepewny wzrok mężczyźnie, jednak natychmiast ustawiła się do pionu - najważniejsze było pierwsze dobre wrażenie, ono miało zaważyć o ich przyszłych stosunkach. I najważniejszy był Max, a ona była dla niego w stanie odsunąć na bok swoje zmęczenie i pokazać mu jak wielkie jest jej uczucie, by słowa przełożyły się na czyny.
- Cześć, kochana. – przykucnęła przy dziewczynce i posłała jej delikatny, przyjazny uśmiech. Z tej pozycji dostrzegła, że w istocie jest ona bardzo podobna właśnie do Maxa; miała taki sam błysk w oku i niesamowicie podobny uśmieszek, który natychmiastowo i skutecznie rozczulał jej serce. – Miałam nadzieję, że w końcu cię poznam. – dodała i wyciągnęła w jej kierunku dłoń, którą dziecko odruchowo uchwyciło.
- Jest pani bardzo ładna, tak jak mówił tatuś. – ukazała im rząd białych ząbków i radosnym spojrzeniem przebiegła po ich dwójce.
- Dziękuję, ty również jesteś prześliczna. – ręką pogładziła jej ciepły policzek. – Mów mi po imieniu, dobrze? Po prostu „Laura”. – powstała, a Max oplótł ją ramieniem wokół talii. Uniosła wzrok, by dobrze mu się przyjrzeć. Był szczęśliwy, niewyobrażalnie. Taki właśnie był jej cel. Słowa, które wypowiadała w stronę Clary miały przede wszystkim zmiękczyć jego serce, chciała odwdzięczyć się za wyrozumiałość, za to, że tak a nie inaczej przyjął fakt jej sekretów. Że ufał jej tak bezgranicznie. To nie tak, że dziecko to było jej obojętne. Clara była miłym, uroczym dzieckiem, mogłaby ją polubić, oczywiście, choć na to trzeba było czasu. Prawda była jednak taka, że dzieci nigdy nie budziły w niej jakichś niesamowitych odczuć i nieistotny był fakt, czy dziewczynka była córką żony jej ukochanego, czy nie. Dzieci mogły rozczulać kogoś takiego jak Maria. Laura, chcąc czy nie chcąc, nie odczuwała w sobie instynktu macierzyńskiego.
- Jeżeli wszystko już sobie wyjaśniliśmy, to chciałbym zaprosić was obie na lunch, moje piękne panie. – Max spojrzał na nie wymownie, chwytając córkę za rączkę.
- Yyy... – zaczęła Laura, przecierając dłonią zaspane oczy. – Wybacz, Max, ale nie dzisiaj.
Padam z nóg, postaraj się zrozumieć i nie zadawać pytań. Idź z Clarą, spędźcie razem trochę więcej czasu, na pewno tego chcecie, prawda? – wymusiła u siebie kolejny uśmiech i skierowała go w stronę dziewczynki, której spojrzenie na nowo się rozpromieniło; nie musiała odpowiadać. – Świetnie. Idźcie i bawcie się dobrze. Ja... prześpię się nieco. – odwróciła skrępowany wzrok w stronę Maxa, zastanawiając się, czy może pocałować go na do widzenia w jej towarzystwie. Zdecydowała się posłać mu jedynie krótkiego buziaka w policzek, następnie ucałowała również Clarę i pogłaskała ją po główce.
- Do zobaczenia, Lauro. Jesteś bardzo miła. – mrugnęła do niej, następnie odwróciła się, by podbiec do stojącej w cieniu mieszkania Marii i ucałować ją, po czym skierowała się w stronę wyjścia.
- Do zobaczenia, kochanie. – Max rozglądnął się wokół rozbawiony i ująwszy jej twarz w dłonie, złożył na niej czuły pocałunek. – Odpocznij, wkrótce się zobaczymy.
***
Ciemność ogarniała cały pokój, mimo, że dochodziła dopiero druga po południu. Tuż po wyjściu Laury z mieszkania Rafael szczelnie zasunął wszystkie zasłony, tak, że teraz mrok spowijał wszystko wokół. Zapach stęchlizny i wilgoci unosił się w powietrzu. Usiadł w kącie i podciągnął nogi pod samą brodę, chowając twarz. Czuł, jak miarowe drgania bólu przechodzą przez całe jego ciało. Ten ból był jednak niczym w porównaniu do bólu, który odczuwała jego dusza. Gdyby miał porównać to do czegokolwiek, powiedziałby, że czuje się jak najgorszy człowiek na świecie, nie-człowiek, wrak, marna pozostałość ze wszystkiego, co niegdyś w nim tkwiło. Kiedyś był przepełniony taką radością... gdzie znikła? Gdzie się rozproszyła? Chciał wciąż ją odczuwać. Kilka lat temu był szczęśliwy. Później stało się najgorsze. Pokochał, a niespełniona miłość kazała mu odejść. A teraz wszystko wracało, od nowa, jak gdyby nie zwracało uwagi na jego męki. Musiał wytrzymać, mimo wszystko.
Kiedy powrócili do Meksyku? Dlaczego Alberto zabrał go właśnie tutaj, ponownie, mimo, że cztery lata temu uciekł stąd, sam zdecydował, że nie może narażać siebie i bliskie mu osoby na coś, co zbliżało się wielkimi krokami, wtedy czuł to wyraźnie i nie mógł dopuścić do rozwoju faktów. Nigdy nie wyjawił prawdy swojemu przyjacielowi. Alkohol stał się jego przyjacielem, desperacja i depresja dwiema destrukcyjnymi przyjaciółkami, które nie odstępowały go na krok. A dzisiaj znów był w Meksyku, tak powiedziała mu Laura – do teraz jeszcze nie był pewny, czy całe to spotkanie nie odbyło się jedynie w jego wyobraźni. Mimo wszystko – postanowił zaufać. Nawet, gdyby miał zaufać jedynie wyobrażeniu kobiety, za którą tak tęsknił. Laura była tak dobra, mimo całego zła, które jej uczynił. Ona nigdy nie należała do osób miłosiernych, które łatwo zapominały, nie. Musiała więc kochać go bardzo. Chciał tak myśleć, a myśl ta podnosiła go na duchu.
- Alberto? – wydobył z siebie głos, który teraz brzmiał tak, jak gdyby nie należał do niego. – Alberto, jesteś tam...?
Do pokoju jak burza wpadł wysoki człowiek o jasnych oczach i brązowych włosach, które zaczesywał do tyłu w artystyczny sposób. Spojrzał na niego z nieodgadniętą radością i podbiegając, ścisnął jego ramiona.
- Ty mówisz... wiedziałem, wiedziałem, że tylko ona może ci pomóc! – pochwycił go i potrząsnął znacząco. – Wiedziałem...
- ... Alberto, czy ona naprawdę tutaj była?
- Była. Była, tak... Ona kocha cię, nas obu, nadal, wybaczyła nam. Mimo wszystko, mimo, że ją zostawiliśmy.
- Nie. – Rafael przełknął ślinę i wziął kilka głębokich oddechów. – Ona wybaczyła nam, mimo, że od niej odeszliśmy, właśnie dlatego, że tak nas kochała. I kocha. To niepojęte.
***
- Usiądź, usiądź tutaj, jesteś taka blada, wyglądasz jakbyś miała zaraz zemdleć... – Maria gorączkowo odsunęła jedno z krzeseł przy kuchennym stole i posadziła na nim Laurę, upewniając się, że zaraz nie upadnie na podłogę. – Zrobiłam nam po filiżance herbaty, na pewno ci pomoże. – postawiła przed nią talerzyk z filiżanką i usiadła naprzeciwko, ujmując jej dłonie we własne i zagrzewając je nimi. – Spokojnie, możesz mi wszystko powiedzieć.
- Wiem, Mario. – Laura skinęła głową. Stwierdziła, że takie zapewnienie będzie wyrazem jej zaufania w stosunku do współlokatorki. Tak, w ostatnich dniach czuła, że bardzo się do siebie zbliżyły. – Nie oczekuj ode mnie zbyt rozwiniętych wypowiedzi, nie mam na to sił, jestem zmęczona, najchętniej...
- Widzę, widzę... – szepnęła gorączkowo, troskliwie przykładając dłoń do jej czoła. – Jesteś cała zziębnięta. Czy ty aby na pewno spałaś w domu, jesteś przemarznięta...?
- To tylko stres... – westchnęła. Prawda była taka, że w mieszkaniu Rafaela i Alberto można było zmarznąć na śmierć, warunki były wręcz nieludzkie. Serce krajało jej się na myśl, że zostawiła tam dwie tak bliskie jej osoby. – Musiałam komuś pomóc, wciąż muszę, jedna noc nie rozwiązała problemu. Chodzi o... – nie myślała o tym, co właśnie wyjawia. Zmęczenie sięgało zenitu i nawet, jeśli w normalnych warunkach nie odezwałaby się słowem, teraz wygłaszała monolog. -... dwójkę moich przyjaciół. Kilka lat temu... rozdzieliły nas okoliczności. Dzisiaj obydwoje żyją wręcz nieludzko, a jeden z nich... ma problemy psychiczne i fizyczne. Jest na skraju wyczerpania, śmierci. Nie pozwolę mu umrzeć.
Maria zastygła w zamyśleniu, a w powietrzu słychać było jedynie ich zmieszane, świszczące oddechy.
- Jeden z nich to Alberto, prawda? Ten, który przedwczoraj tutaj przyszedł.
- Tak. Obydwoje są dla mnie jak bracia, których nigdy nie miałam, moja najbliższa rodzina, wychowałam się z nimi.
- Powiedziałaś o tym... Maxowi? On powinien wiedzieć o twoich problemach, powinien ci pomóc...
- ... Swoich ma aż nad wyraz, nie chcę mu ich dokładać. Poza tym sama muszę najpierw to przemyśleć, zrozumieć. Nie mogę psuć tego, co jest teraz między nami, nie chcę by o tym wiedział. Jeszcze nie. On jest moją jedyną ostoją, przy nim zapominam o tym wszystkim. Nie mogę tego utracić, a tak by się stało, gdybym wyjawiła mu prawdę.
Maria pokiwała głową ze zrozumieniem, wstając i obejmując ją ramieniem, jednocześnie przytulając do siebie mocno i całując w czubek głowy. Laura nie opierała się. Zamknęła oczy. Potrzebowała teraz troski, odpoczynku, a troska ze strony Marii była czymś wyjątkowym i mocno odczuwalnym.
- Jak ma na imię ten chłopak, hmm?
- Rafael... ma na imię Rafael. – powtórzyła.
- Ach... Rafael?
Zamarła. Głos ten nie należał do Marii. Był ciężki i przeszywający, zachrypnięty, niczym u wokalistki zespołu rockowego. Nie, zdecydowanie nie był to głos Marii.
Rita. Nie musiała uchylać powiek, by być pewna swojego stwierdzenia. Gdy jednak to zrobiła, dostrzegła to, czego się spodziewała. Ciemne oczy kobiety utkwione były bezpośrednio w niej, jak gdyby w tym momencie nie istniało nic poza nią. Zacisnęła usta, nie spuszczając wzroku, patrząc na nią pewnie, wytrzymując śmiercionośne spojrzenie. Rozmazany makijaż przyciemniał jej spojrzenie do takiego stopnia, że trudno było patrzyć w jej oczy dłużej niż kilka sekund.
- Tej nocy pieprzyłaś się z Rafaelem, tak...? – sennym, lecz stanowczym głosem i z wyraźnym naciskiem syknęła w jej stronę.
- Uważaj na słowa... – odpowiedziała jej, marszcząc wrogo brwi. Tylko tego brakowało, tylko tego, by Rita znów zaczęła na nią naskakiwać. Prawda była taka, że nie liczyły się obelgi skierowane w jej stronę, a fakt, że zupełnie nie rozumiała jej przesłań, jej powodów.
Rita wybuchnęła gromkim śmiechem, opierając się o stół; chwiała się wyraźnie, jak gdyby alkohol dawał się jej we znaki. Przysłoniła twarz czarnymi lokami, śmiejąc się ironicznie, po czym nagle, ni stąd ni zowąd, wyprostowała się i nachylając w jej stronę ścisnęła mocno jej ramię.
- ... Czy ty słyszysz, co mówisz? Ja... ja mam uważać na słowa? A kim ty niby jesteś, że możesz mi mówić, co mam robić?! Nikt nie może, słyszysz? Nikt nie może wydawać poleceń Ricie Salgado!
-... Rito, jesteś pijana... – Maria delikatnie ścisnęła jej przedramię, chcąc nakierować ją do tyłu, lecz ta odrzuciła jej rękę silnym ruchem, niczym oparzona.
- Zamknij się, głupia cnotko – niewydymko, nie z tobą rozmawiam. – warknęła i z powrotem zbliżyła się do Laury, która wstała i utkwiła w niej nienawistne spojrzenie. – Więc... mów, mów, opowiadaj! Podobało ci się? Kto cię lepiej pierdoli, Max czy on?! Nie wstydź się, możesz mi powiedzieć wszystko, jesteś dla mnie jak siostra...
- Posłuchaj mnie, bo nie będę powtarzać. – chłodne oczy kobiety utkwiony były w chwiejącej się niebezpiecznie Ricie, która patrzyła na nią z kpiną na ustach. – Jestem dorosła i sama decyduje o swoim życiu. Rafael mnie potrzebuje, a ja mu pomogę, tak, zrobię to i mam gdzieś, czy ci to odpowiada, czy nie. Ty... jesteś tylko małą, rozkapryszoną i nieszczęśliwą dziewczynką z przerośniętym ego, która sądzi, że może sterować ludźmi jak chce, sama nie wie jak bardzo się myli. Mówisz o miłości, a nie wiesz czym ona jest. Kto tak naprawdę cię kocha? Jesteś nieczułą, zimną suką, która nienawidzi świata i wszystkich wokół. Nienawidzisz nawet mnie. Jesteś bardzo smutnym widokiem dla moich oczu. Ale już cię nie żałuję. Sama doprowadziłaś się do takiego stanu i umrzesz w nim! Umrzesz z tej nienawiści!
Jej głos przez dłuższą chwilę odbijał się echem w pomieszczeniu. Jeżeli spodziewała się, że jeszcze chwila, a zostanie przez nią ciężko pobita – myliła się. Słowa miały boleć bardziej. Kolejny śmiech przerwał ciszę niczym ostry sztylet i ugodził ją w samo serce. Bolały ją teraz nawet słowa, które sama wypowiedziała. Nie chciała tego powiedzieć, nie chciała nawet o tym myśleć.
- Więc myślisz, że wiesz, co to miłość? – spytała Salgado, unosząc brwi ku górze i swobodnie opierając się o filar. W jej głosie tkwiła tak wyraźna i boląca ironia, że Laurę skręcało od wewnątrz. – Może sądzisz jeszcze, że twój Max kocha cię z całego serca i odejdzie dla ciebie od żony, zrobi wszystko, co w jego mocy, żebyście byli razem, już na wieki... Ależ to romantyczne, jakże wspaniała spotkała cię miłość... Żadna, pierdolona miłość! Miłości już w naszych czasach nie ma, wszyscy mają jakieś ukryte intencje, wszyscy chcą czegoś w zamian za coś, nikt nie pokocha cię bezwarunkowo. Ja również, każdy człowiek taki jest, mamy pod skórą bestię! Sądzisz, że gdybyś była brzydka i stara, to Fernandez zakochałby się w tobie?! Ależ ty jesteś naiwna, niemal tak jak ona... – wskazała z pogardą na Lozadę, która nie ruszyła się z miejsca, jak gdyby te słowa w ogóle jej nie dotknęły. – Zapamiętaj sobie moje słowa.
- Rito, daj spokój, Laura jest zmęczona, całą noc...
Kolejny wybuch krzyku przeciął głos Marii.
- Mówiłam, k***a, mówiłam – zamknij się tępa kretynko, bo jeszcze chwila, a pożałujesz każdego słowa, które wypowiedziałaś w mojej obecności! A ty posłuchaj – skierowała się do Laury. - Chcesz wszystko zepsuć, znowu?! Zbyt wiele wysiłku poświęciłam na to, byś znów wszystko spierdoliła! Chciałaś Maxa – masz Maxa i zadowalaj się głupimi bajeczkami na temat waszej przyszłości, proszę bardzo. Ale nie wracaj do dawnych czasów, rozumiesz?! Przeszłość to cholerna, zamknięta księga, nie dotykaj jej już nigdy więcej!
- Czy do ciebie nie dociera, że Rafael jest dla mnie ważniejszy, niż jakieś pieprzone teorie?! Tu nie ma na nie miejsca. Muszę go uratować, mam mało czasu, muszę go wykorzystać...
- Rafael jest dla ciebie ważniejszy niż ja. – jej głos zmienił ton, jak gdyby nie należał już do niej. Przez chwilę Laura milczała, próbując ogarnąć to wszystko swoim przemęczonym umysłem.
- Nie... nie jest. – odpowiedziała po chwili, śledząc każdą zmianę na jej twarzy. To była chwila prawdy, czuła, jak zbliża się z sekundy na sekundę.
- Nienawidzę go. Słyszysz? Nienawidzę! Nienawidzę, tak bardzo nienawidzę... – Rita zacisnęła dłonie na swoich ramionach i pocierała nimi w szaleńczym tempie, utkwiwszy wzrok w nieokreślonym punkcie. Nagle pociemniało, wszystkie trzy miały takie wrażenie. Rita, ni stąd ni zowąd, ześlizgnęła się po ścianie i padła na podłogę, mocno obejmując swoje kolana. Trzęsła się miarowo, jak gdyby z zimna, lecz całe jej ciało zdawało się wręcz płonąć i emitować ciepło. Laura kucnęła przy niej i chwyciła jej dłonie, całując je po kilka razy. Boże, jak mogła powiedzieć tak wiele, dlaczego w porę się nie pohamowała, jak mogła...
- Dlaczego... dlaczego? – nie wiedziała, co więcej dodać do tego pytania. Było chyba wystarczająco wymowne w swej treści.
Nagle oniemiała. Nie, to nie mogła być prawda, nie... Rozglądnęła się gorączkowo po całym pomieszczeniu. Maria z przerażeniem przyglądała się całej scenie, ale jednocześnie jej spojrzenie wydawało się być silne, nadzwyczaj silne. Tak, obie to dostrzegły, jednak tylko Laura mogła naprawdę docenić wagę tej chwili. Poczuła, że jeszcze chwila, a zemdleje.
- Dlatego, że tak mocno cię kocham...
Słowa te wypowiedziane z ust Rity w takim momencie były czymś nieodgadniętym i pięknym. Laura wierzchem dłoni starła jedną z łez, która spłynęła po policzku kobiety. Rita po raz pierwszy płakała na jej oczach.
Ostatnio zmieniony przez Contigo dnia 22:30:51 09-12-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
miki152 King kong
![King kong King kong](https://i.imgur.com/98N64ut.gif)
Dołączył: 27 Lis 2010 Posty: 2872 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:56:15 09-12-11 Temat postu: |
|
|
Łał.. Normalnie jestem pod wrażeniem jak zawsze zresztą.
Uważam, że Laura powinna powiedzieć Maxowi o swojej tajemnicy.
I strasznie zastanawia mnie to zachowanie Rity.. Nie mogę jej zrozumieć. |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
natalka0125 Mocno wstawiony
![Mocno wstawiony Mocno wstawiony](https://i.imgur.com/b9T6Ygg.gif)
Dołączył: 25 Sie 2011 Posty: 6324 Przeczytał: 36 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:50:40 09-12-11 Temat postu: |
|
|
tez sie zgdzam laura powinna powiedziec Maxowi parawde czekam na next |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
majka623 Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 05 Lip 2011 Posty: 1056 Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: woj.śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 2:28:22 10-12-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek faktycznie powala długością, ale mi to w ogóle nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie mogłabym (nie sądziłam, że kiedyś z moich ust padną takie słowa) czytać i czytać bez końca!
O takim facecie jak Max to można tylko pomarzyć. Już myślałam, że wybuchnie, albo że będzie chociaż drążył temat a on znów okazał się niezwykle wyrozumiały wobec Laury
Mam nadzieję, że Clara i Laura się zaprzyjaźnią.
A więc to przez niespełnioną miłość Rafael wyjechał, ciekawe kim była ta kobieta i na co Rafael nie chciał narażać siebie i bliskich mu osób?
Wróciła nasza arystokratka! Laura powiedziała jej kilka słów prawdy, i dobrze niech Rita w końcu zrozumie, że Laura ma prawo decydować o sobie sama. Zastanawia mnie ta nienawiść Rity do Rafaela. Coś się musiało kiedyś między nimi wydarzyć, bo nie można kogoś nienawidzieć bez powodu. A może to Rita jest niespełnioną miłością Rafaela? Nieee!!! Chyba zaczynam mówić od rzeczy
No i na koniec pani Salgado pokazała, że też jest człowiekiem i ma ludzkie odruchy.
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_wink.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|