![Forum Telenowele Strona Główna](http://i.imgur.com/w41c7gf.png) |
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
majka623 Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 05 Lip 2011 Posty: 1056 Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: woj.śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:28:55 21-12-11 Temat postu: |
|
|
Contigo napisał: |
Sylwuś, mam nadzieję, że poskromisz ciekawość, bo z odcinka na odcinek będę starała się nieco wyjaśniać, aż dojdę do... ach, nic nie mogę mówić ; ** |
I jak ja mam poskromić ciekawość, jak Ty mi to sukcesywnie uniemożliwiasz? Ale to dobrze, bo z jeszcze większym napięciem będę czekać na kolejne odcinki ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_biggrin.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Contigo Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 10 Paź 2011 Posty: 412 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:32:00 22-12-11 Temat postu: |
|
|
Informacje:
Postanowiłam wraz z dzisiejszym odcinkiem zawrzeć kilka informacji
1. Zmianie uległa pierwsza strona, wreszcie znalazłam czas, by się za nią zabrać. Ciekawskich i chętnych zapraszam do oglądnięcia.
2. Mam do was pewną prośbę. Chciałabym dowiedzieć się od was (bo to przede wszystkim wasze zdanie się tutaj liczy), jak wyobrażacie sobie partnera dla Angelici. Chodzi mi przede wszystkim o cechy charakteru, zachowanie, bo jego obraz mam już przygotowany. Reszta należy do was, zdam się na was ;D
3. I w końcu chciałabym wam wszystkim życzyć Wesołych Świąt, zdrowia, szczęścia i wszystkich tych rzeczy, które sobie wymarzycie ;*
ODCINEK 24
Mężczyzna miarowym ruchem rozmasowywał skronie, usiłując zmusić swój mózg do efektywniejszego myślenia. Nieskutecznie, wszystkie szare komórki nagle odmówiły mu posłuszeństwa. Nie był w stanie wyrzucić z siebie słowa. Rita nie miała tego problemu.
- Nieszczerość niszczy związek, przecież to twoja główna zasada. Przeszłość niszczy Laurę. Tylko czekać, aż wasze drogi się rozłączą, aż zacznie się między wami psuć. Nie chcielibyśmy tego, prawda? – uniosła brwi w charakterystycznym dla siebie geście.
- Wyjdź. – wskazał palcem drzwi. Czuł, jak stopniowo narasta w nim gniew i irytacja. – Zostaw mnie samego.
- To boli, prawda? – szepnęła mu do ucha, nachylając się w jego stronę na niebezpieczną odległość. – Boli, jak cholera. Więc na co jeszcze czekasz? Idź do niej i wyrwij ją z ich ramion, póki jeszcze nie zatraciła się w wspomnieniach. Chcesz, żeby wpadła w depresję, wspominając śmierć swojej przybranej matki? To ją zniszczy. Naprawdę tego chcesz...?
- Powiedziałem: Wynoś się! – warknął, z szybkością światła ruszając w stronę potężnego okna wychodzącego na miasto. Wcisnął ręce do kieszeni spodni i zacisnął je tak, aż pobielały mu knykcie. – Muszę pomyśleć...
Rita skrzyżowała ręce na piersi i przyglądając mu się z zastanowieniem i cichym zadowoleniem. O to właśnie chodziło, plan się powiódł. Tylko on był w stanie odwrócić uwagę Laury od dwójki „przyjaciół” z przeszłości. Ona już raz, lata temu, pozbyła się ich w jakże wyrafinowany sposób – dzisiaj nie mogła pozwolić, by jej wysiłki poszły na marne, o nie.
- Zrobisz to, prawda? – z gracją oparła się o biurko, rozwierając pełne wargi w geście zaintrygowania. – Nie pozwolisz na to, by ci ją odebrali? Powiedzmy sobie szczerze, nie możesz bez niej żyć, kochanie. Chyba nie chcesz, by wdarli się w pomiędzy waszą dwójkę...
Maximiliano odwrócił się przez ramię. Jej ciemne oczy wypełnione były oczekiwaniem i pewnością. Zacisnął usta w wąską linię, nie spuszczając z niej wzroku.
- Nie pozwolę. – skinął głową, przełykając ślinę. – Nie dopuszczę, by cokolwiek wdarło się między mnie, a Laurę. Ty również.
***
W sobotni poranek obudziły ją delikatne promienie słońca zaglądające do środka przez okiennice jej pokoju. Rozkosznie wyciągnęła swe ciało, przymykając powieki i uśmiechnęła się mimowolnie. Rok za granicą sprawił, iż bardziej doceniła to, co zostało jej ofiarowane, ten dom, dar życia. Praca w wolontariacie pozwoliła jej lepiej poznać struktury ludzkich osobowości, ich problemy, radości, wartość i przewagę siły dobra nad złem. I teraz, mimo, iż tęskniła za tymi ludźmi, odczuwała brak roześmianych twarzy dzieci, które miały tylko ją... Wiedziała, że czas ten należy poświęcić rodzinie. Ich charaktery ostatnio tak ich poróżniły, ich więzy uległy zmianie; zmianie na gorsze. Musiała przerwać tą farsę, raz, a skutecznie.
- Paulo, jak dobrze znów cię widzieć... – głos matki wyrwał ją z zamyślenia, lecz sens jej słów docierał do jej zaspanego umysłu wyjątkowo wolno, lecz gdy to się stało, w pośpiechu zeskoczyła z łóżka i nie narzuciwszy uprzednio nic na szafirową koszulę nocną, rzuciła się pędem w stronę drzwi wejściowych. Ręką przeczesała kręcone włosy stojące na wszelkie strony, przeżegnała się, ucałowawszy koniuszek kciuka i pomknęła przez długie schody wprost do holu. Tak jak się spodziewała, jej oczom ukazała się postać wysokiego, dość postawnego mężczyzny o twarzy pooranej płytkimi zmarszczkami. Na nic nie czekając wpadła mu w ramiona, twarz wtulając w jego szary garnitur pachnący świeżością i drogą wodą kolońską.
- Ach, moja Angelica... – twarz mężczyzny ułożyła się w wyraz ulgi i radości. Odkąd pamiętał, jego mały Aniołek zawsze był dla niego największą radością, z którą nic nie mogło się równać. Pogłaskał ją ojcowsko po plecach i ucałował w czoło. – Jakże ja za tobą tęskniłem, księżniczko...
Kobieta rozpromieniła się i ucałowała Paula w oba policzki. Dla niego już zawsze miała pozostać maleńką córeczką i królewną, mimo swoich dwudziestu sześciu lat. Za ramionami ojca dostrzegła Elizabeth, której wyraz twarzy bynajmniej nie wróżył nic dobrego.
- Twój ojciec właśnie wrócił z wyczerpującego wyjazdu służbowego, daj mu odetchnąć. – po tych słowach z ust matki, Angelica w istocie poczuła się tak, jak gdyby liczyła co najmniej dziesięć lat mniej. Spojrzała z uśmiechem na mężczyznę i pogładziła smukłą dłonią jego policzek. Oczom jej wyobraźni momentalnie ukazała się stężona w gniewie twarz Maximiliana, gardzącego ojcem od niepamiętnych czasów. Nie, ona nie pochwalała decyzji ojca, jego kochanek i wybryków, ale nic nie mogła poradzić na to, że wciąż widziała w nim dobrego i uczynnego, lecz zagubionego człowieka. A tacy potrzebowali pomocy i zrozumienia, nie pogardy.
- Mamo, czy Max już wyszedł? – uniosła brwi, rozglądając się po holu.
- Oo tak, wyszedł... – Elizabeth wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Wyszedł z samego rana, w sobotę. Widocznie ma jakieś ważniejsze sprawy, aniżeli rodzina, córka...
- Mamo... – Angelica obdarzyła ją porozumiewawczym spojrzeniem. – Nie twórz na siłę problemów. Clarą z przyjemnością zajmę się ja, Maxowi należy się odpoczynek, miał wyjątkowo męczący tydzień.
- Jak każdy z nas. – rzekła sceptycznie, kręcąc głową. – Skoro już przy tym jesteśmy... Angelico, bądź tak miła i zostaw nas samym z ojcem, musimy poważnie porozmawiać.
- Nie widzę przeszkód, by...- Paulo urwał wpół zdania.
- A ja owszem, dostrzegam je. Twoja córka nie przyjechała tu bez powodu, a z wyraźnym zamierzeniem...
- Przypominam ci, że to było jedynie twoje zamierzenie...
- Niestety, nie wywiązała się z niego odpowiednio, przeciwnie. – nie zwracała na nią najmniejszej uwagi. – Dlatego wróć teraz do swojego pokoju i przygotuj się do śniadania, dając nam spokojnie porozmawiać.
- W żadnym razie. – Angelica odpowiedziała stanowczo i z naciskiem. – Nie zamierzam się stąd ruszać. Jestem częścią tej rodziny i będę bronić mojego brata, bo nie zasługuje na to, by go oczerniać, a ty robisz to notorycznie.
- Czy możecie mi, moje panie, powiedzieć w końcu, o czym rozmawiacie? – Paulo poprawił krawat i kołnierz koszuli.
- Ależ proszę bardzo, skoro tego właśnie chcecie, nie ma sprawy... – Elizabeth krzyknęła podirytowanym głosem, nadmiernie gestykulując. – Paulo, chce ci oficjalnie oświadczyć, że twój pierworodny syn ostatecznie porzucił rolę męża i ojca na rzecz kochanki. Tak, dobrze słyszysz. Maximiliano znalazł sobie kochankę.
***
Palcami nerwowo wybijał nieregularny rytm o kierownicę swojego nowiutkiego, czarnego volvo, próbując zebrać myśli i uspokoić się od wewnątrz. Wypuścił powietrze ze świstem, po raz setny odrzucając od siebie wspomnienie wczorajszego wieczora w pracy, gdy to Rita uświadomiła go odnośnie sekretów, które skrywała przed nim Laura. Mógł pojechać do niej jeszcze tamtego wieczora, ale wybrał inną opcję. On i Laura potrzebowali tego dnia wytchnienia i czasu na przemyślenia, zwłaszcza z powodu sprzeczki, która się między nimi nawiązała. Max uśmiechnął się z przekąsem do samego siebie. Teraz lepiej mógł lepiej zrozumieć powody jej zdenerwowania, jej ciągłego przemęczenia i faktu, iż nie zgodziła się na wspólny wyjazd do Acapulco, jednak nadal czuł się wewnętrznie rozdarty. Wyjął klucze ze stacyjki, parkując na rogu ulicy Obrera. Wzrokiem doglądnął jej okna, w złudnej nadziei, że właśnie go wypatruje. Czuł w sobie niewymowną potrzebę zażegnania tego irracjonalnego sporu. Nie rozglądnąwszy się zanadto, ruszył w stronę mieszkania nr 5. Wcisnął dzwonek. Drzwi otworzyły się po dłuższym czasie, wyprowadzając go ze stanu skupienia. Stanęła przed nim kobieta ubrana w jedwabną, czerwoną sukienkę nocną; jej włosy były rozwiane, a spojrzenie ciemnych oczu zdezorientowane. Laura. Wystarczyło jedno spojrzenie, by oboje wiedzieli, że konflikt już został puszczony w niepamięć. Kobieta odwróciła spojrzenie w głąb mieszkania, usiłując powstrzymać się od niepożądanych emocji, które nagromadziły się w niej przez samą jego obecność, zapach unoszący się w powietrzu. Zabójczo przystojny, patrzył na nią tym wzrokiem, któremu nikt nie był w stanie się oprzeć. Gdy tylko przypominała sobie sposób, w jaki ją dotykał, od samej myśli kręciło się w jej głowie.
- Nie sądzisz, że to zbyt wczesna pora na niezapowiedziane wizyty? Skąd wiesz, że mnie nie obudziłeś? – powiedziała, opierając dłoń o framugę drzwi.
- Wcale nie mam zamiaru przeszkadzać ci w śnie, przeciwnie, pragnę w nim uczestniczyć... –jego zmysłowy głos zabrzmiał tuż obok jej lewego ucha i wytrącił ją z emocjonalnej równowagi, męską dłonią przysuwając do siebie stopniowo. – Nie skazuj mnie dłużej na taki odwyk od ciebie, nie skazuj mnie...
- Max... – szepnęła, odsuwając się od niego na kilka centymetrów. Nie ugnie się tak łatwo. W myślach podziwiała własną silną wolę i wytrzymałość. Tak trudno było mu się oprzeć... Wewnątrz skręcało ją od tłumionej namiętności.
- Wpuść mnie. – westchnął cicho. – Musimy porozmawiać.
Bez słowa przepuściła go w drzwiach, mierzwiąc włosy, aby ułożyły się odpowiednio. Przeszła za nim do kuchni. Siadając, Laura odsunęła od siebie kubek niedopitej wcześniej kawy.
- Rita mi powiedziała. – zaczął. – O tobie, twojej... przeszłości, o Albercie i Rafaelu.
Zmroziło ją od wewnątrz. Więc znów. Znów kierowała się nieznanymi jej impulsami.
- ... Mówiła różne rzeczy, ale to nieistotne, istotne jest to... co powiesz mi ty. Mów Lauro, chcę usłyszeć to od ciebie. Tyle razy powtarzałem ci jak ważna jest dla mnie szczerość...
- Tu nie chodzi o szczerość, do cholery. – prychnęła cicho pod nosem, odrzucając włosy na plecy. Max utkwił w niej badawcze spojrzenie.
- Tylko znów nie zaczynajmy znowu się kłócić. – rzucił, podpierając głowę zgiętą ręką.
- Ja wcale się nie kłócę. – odparła buntowniczym tonem, wznosząc oczy ku górze. – Max, gdybyś wiedział... To wcale nie jest takie proste. Ja się staram... wciąż staram się jak tylko mogę, ale nic mi nie wychodzi... – syknęła, chowając twarz w dłoniach. Mężczyzna poczuł momentalnie jak mięknie mu serce. Musiała czuć w nim oparcie.
- Kochanie... – przyłożył dłoń do jej policzka i przysunął się do niej. – Nie mów tak, opowiedz mi wszystko. Jestem przy tobie, rozumiesz? Nigdzie się stąd nie ruszam. – wtulił ją w swój tors i objął mocno, przykładając podbródek do czubka jej głowy. Natychmiast objęła go wpół.
- Przepraszam cię, Max. Przepraszam, że jestem taką wredną zołzą, czasem nie potrafię inaczej.
Mężczyzna stłumił śmiech, całując jej czoło.
- Kocham tą zołzę. Kocham ją, jak cholera...
***
- Słucham?! Mój syn... Nie, wszyscy, ale nie on... – Paulo parsknął urwanym śmiechem, ale w jego ustach brzmiało to raczej – „Max i kochanka? Nie, nie odważyłby się...” Natychmiast zmienił ton. – Nie, to raczej nie możli...
- A i owszem, możliwe! – natychmiast odkrzyknęła Elizabeth. – On całkiem stracił głowę, zachowuje się nieodpowiedzialnie i źle, zaniedbuje córkę. Pamiętaj, to może niekorzystnie odbić się na twojej firmie...
- „Zaniedbuje córkę”?! – Angelica niemal krzyknęła. – Ty chyba sobie żartujesz?! Zastanów się dobrze, zanim coś powiesz, mamo, bo jedyną osobą, która zaniedbuje tu dziecko, jest Alicia, której tak usilnie bronisz...
- Wypraszam sobie, ja nikogo nie bronię! Po prostu wiem, że jego niemoralne, szczeniackie zachowanie, prędzej czy później odbije się na firmie twojego ojca...
- Jeśli tak bardzo chcecie kierować nią za niego, to po co ją na niego przepisywaliście, po co sprzedawaliście mu swoje udziały?! Max dzisiaj ma sto procent, firma jest jego własnością i świetnie się rozwija, dochody z ostatniego półrocza są więcej niż satysfakcjonujące! Czego wy jeszcze od niego oczekujecie? Żeby uczynił cud, rozmnożył pieniądze, których i tak nam nie brakuje? Mój brat wypruwa sobie żyły, robi wszystko, co w jego mocy, by zwiększyć zyski do maksimum, zapewnia nam wszystkim dostatnie życie, w końcu jesteśmy „Fernandezami”, należy się nam, a Art Fernandez to firma rodzinna. Tylko z nazwy. On non stop poświęca się dla nas, a wy tego nie dostrzegacie, zwłaszcza ty, mamo... całe życie masz jakieś uwagi, zastrzeżenia, a teraz nawet nie pozwalasz mu być szczęśliwy, kiedy w końcu odnalazł sens życia...?! Nawet nie wiesz jak on bardzo cię broni i szanuje, jak stoi za tobą murem w każdych sprawach... – słowa Angelici jeszcze przez dłuższy czas odbijały się w ich uszach. Dom zamarł ciszą, a z oczu obydwu kobiet ciskały błyskawice.
- Niepotrzebnie się denerwujesz, na nic twoje słowa. – odparła Elizabeth. – Ja swego zdania nie zmienię. – odwróciła się po czym wmaszerowała do jadalni, by spożyć posiłek.
***
- Tyle wycierpiałaś... – Max zacisnął usta, gdy skończyła opowiadać mu o śmierci Esperanzy, ucieczce przyjaciół i ich ponownym powrocie oraz o groźbie śmierci, która wisiała nad Rafaelem.
- Nie mów mi o żadnym bólu.- odparła stanowczo. – Postanowiłam nigdy go nie wspominać, żałosne jest użalać się nad sobą w jakikolwiek sposób. Teraz jednak, gdy wrócił Rafael... nie mogę zamykać wspomnień w najgłębszej szufladzie mojego umysłu. Gdy kogoś się tak kocha... ważniejsze jest dobro człowieka, aniżeli własne. Już zapomniałam o przeszłości, ona dla mnie nie istnieje.
Max dłonią przejechał po jej miękkich włosach i usadził ją sobie na kolanach, przytulając ją z czułością. Laura objęła go rękami wokół szyi.
- Nie mogę tylko zrozumieć... – w głosie Maxa słychać było gniew, wyrzut. - ... jak mogli cię wtedy zostawić, jakbyś była rzeczą pozbawioną uczuć, w takiej chwili... Najchętniej zabiłbym ich gołymi rękami. – policzek przytulił do jej piersi, nasłuchując szybkiego bicia jej serca.
- Nie mów tak. – włożyła dłoń w jego włosy i ucałowała go w skroń. – Ja już zapomniałam. Nigdy nie chce już o tym nawet myśleć. Źle jest żywić zawiść. Jednak... gdyby nie było wtedy przy mnie Rity... ona nigdy nie była najlojalniejszą przyjaciółką i dobrą towarzyszką, ale tylko w jej towarzystwie mogłam odczuć, że naprawdę żyję. Nie dała mi zatracać się w wspomnieniach. Mam u niej tak wielki dług wdzięczności... A teraz powiedziała ci o tym wszystkim, bo widziała jak cierpiałam, sądzi, że znów czeka mnie to samo. Chciała, byś mnie od nich odciągnął. Zrobiła to w brutalny, ale skuteczny sposób. Może i myślisz o niej źle, ale ja wiem jedno. Zależy jej na mnie. Gdyby było inaczej, nie trwała by przy mnie przez te wszystkie lata.
- Powiedziałem jej wtedy, że nie dopuszczę, by cokolwiek nas rozdzieliło, mnie i ciebie. – utkwił w niej głębokie spojrzenie. – Tak też zrobię. Będę walczył o ciebie z całym światem. – ujął dłońmi jej twarz i złożył na niej miękki pocałunek, który po chwili przeistoczył się w namiętny taniec ich warg. Laura objęła jego szyję, spacerując po niej ustami. W nawałnicy emocji jednym ruchem zrzuciła z niego marynarkę i podkoszulek, rozkoszując oczy wspaniałym widokiem jego umięśnionego ciała. Gdy spoglądała tak na niego, miała wrażenie, że za chwilę obudzi się i okaże się, iż on wcale nie należy już do niej. Maximiliano z dzikim uśmiechem zjechał dłońmi w kierunku jej piesi i ujął ją w subtelnym uścisku, drugą dłonią przybliżając ją w swoją stronę.
- Jesteś taka piękna... – pochwycił ją z dziecięcą łatwością i radością, uniósł ją w ramiona, wpijając się w jej pożądane usta. W sekundę przemierzył drogę między kuchnią, a jej sypialnią, położył ją na łóżko i momentalnie przykrył swoim rozpalonym ciałem, ustami kierując się po jej szyi, coraz niżej.
- Zgadzam się. – szepnęła, oddychając głęboko, przepełniona błogą radością. – Wyjadę z tobą, nawet dzisiaj. Jestem od ciebie uzależniona, ale nie będę leczyć się z tego nałogu. Chcę z tobą być. Całą sobą.
Ostatnio zmieniony przez Contigo dnia 16:59:22 22-12-11, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
levyrroni Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 05 Cze 2011 Posty: 1530 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:41:48 22-12-11 Temat postu: |
|
|
Nie rozumiem czemu Rita poweidziała o tym wszystkim Maxowi ?
Żeby odciągnoc ją od przeszłości ?
Angelica to wspaniała osoba dobrze ,ze broniła brata
A ta ic matka woli ,żeby MAximiliano był nieszcześliwy z Alicji niż szcześliwy z Laurą
Nawet jej nie poznała a już oceniła !
Ojciec MAxa też się zdziwił ale nie powinien go osądzać !
Dobrze ,że Laura powiedziała o wszystkim MAxowi a on jak zwykle będzie ją wspierał :)Laura zgodziła się wyjechać z MAxem
No i po raz kolejny dojdzie midzy nimi do zbliżenia
Czekam na next
Wesołych świąt !!! |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
miki152 King kong
![King kong King kong](https://i.imgur.com/98N64ut.gif)
Dołączył: 27 Lis 2010 Posty: 2872 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:28:11 22-12-11 Temat postu: |
|
|
Jak dobrze, że Laura powiedziała o wszystkim Maxowi. Ajj no i zgodziła się z nim wyjechać Max jest na prawdę wspaniały..
Natomiast jego matka! ;/ Ahh! Czy ona w końcu przekona się do Laury?
Czekam na kolejny odcinek z niecierpliwością.
A co do partnera Angeliki to uważam, że ta dziewczyna zasługuje sobie na kogoś równie dobrego jak ona ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_winkle.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Shelly Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 20 Gru 2011 Posty: 1681 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:51:30 22-12-11 Temat postu: |
|
|
Cudowny odcinek , brakuje słów , by móc opisać , tak wspaniałe opowiadanie , na prawdę , jestem bardzo ale to bardzo zachwycona . Ojciec Maxa , jeśli dobrze mówię Pablo ? widać że nie jest normalnym człowiekiem i nie ma swoich zasad , świadczy o tym także to że miał mnóstwo kochanek, więc teraz nie powinien mieć do Maxa żadnych zażaleń , on robił to zapewne dla zabawy , za to jego syn z czystej miłości , nawet mimo to że jest się zamężnym , ma prawo do tego by być wolnym , decydować o własnym życiu oraz szczęściu . Bardzo podoba mi się postawa Angelici , jest wspaniałą siostrą , chyba każdy brat by o takiej marzył . ; d ale nikt nie jest człowiekiem idealnym . Ei , no i czemu nie dałaś ostatniego do końca ? właśnie takie scenki lubię , haha , a ty piszesz tak jasno że da się to wszystko sobie wyobrazić . Nie wiem , co mogłabym opisać dalej , nie liczy się długość , tylko okazanie swojego zachwycenia . Tak wiec , na końcu odpowiadam an pytanie co do partnera Angelici , ona jest wspaniałą osobą , przydałby jej się partner , który potrafi docenić każdy , nawet najdrobniejszy szczegół , uczciwy , opiekuńczy , romantyk . ;d potrafiący walczyć o to co dla niego najważniejsze i o to co kocha . życzę miłych i wesołych świąt .;* |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
majka623 Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 05 Lip 2011 Posty: 1056 Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: woj.śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 2:52:43 23-12-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek świetny, ale to już standard!
Chyba pierwszy raz nie jestem zła na Ritę za to co zrobiła, bo dzięki temu, że wygadała Maxowi prawdę Laura się przed nim otwarła i opowiedziała o swojej przeszłości. Szkoda tylko, że Rita nie zrobiła tego z troski o Laurę tylko o siebie. Ciągle nie wiem jaki wpływ ma przeszłość Laury na bezpieczeństwo Rity i nie mogę się doczekać kiedy się tego dowiem . Ciekawi mnie też sposób jakiego użyła Rita, żeby pozbyć się Rafaela i Alberta.
Angelica jest cudowna! Podoba mi się, że tak zaciekle broni brata. Elizabeth zbyt surowo ocenia Maxa, widać, że szybko nie zaakceptuje Laury, ale mogłaby przejrzeć na oczy i dostrzec jaka jest Alicia. Mam nadzieję, że Paulo nie będzie robił kazań Maxowi, bo jest ostatnią osobą, która ma prawo go umoralniać.
Jeśli każda scena godzenia się Laury i Maxa będzie tak się kończyć, to niech oni się sprzeczają do woli
Co do partnera Angelici to sama nie wiem, może niech będzie to ktoś z charakterem i mocno stąpający po ziemi, ale też zabawny, uczciwy i czuły. I żeby nie był nudziarzem.
Ja osoba ciekawska, oczywiście zajrzałam na pierwszą stronę i bardzo mi się podoba. Szczególnie zdjęcie Alfonsa, którego nigdy wcześniej chyba nie widziałam i piosenka Si tu no vuelves, dzięki której od razu mam przed oczami niezapomniane CCEA i taniec Marichuy i Juana Miguela
Korzystając z okazji ja również życzę wszystkim Wesołych i spokojnych świąt w gronie rodziny i przyjaciół.
Ostatnio zmieniony przez majka623 dnia 14:00:28 23-12-11, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
madoka Arcymistrz
![Arcymistrz Arcymistrz](https://i.imgur.com/2KLV6gU.gif)
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30702 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:34:43 23-12-11 Temat postu: |
|
|
Uhh, jestem i ja Między Maxem, a Laurą znowu nastąpiło ocieplenie stosunków - a wszystko dzięki niezawodności Rity. Ciekawi mnie jednak, co oboje uczynią, gdy dojdzie między nimi do prawdziwej konfrontacji - właśnie o uczucia Laury. Gdy zostaną bowiem wyeliminowane wszelkie, inne przeszkody z jej życia, dwójka najbliższych jej osób zrobi wszystko, by przywłaszczyć ją sobie...
Angelica jest cudowna - taka zrównoważona, ale i obiektywnie patrząca na otaczającą ją rzeczywistość. Szkoda tylko, że jej matka jest zaślepiona chorymi ambicjami i niespełnionymi oczekiwaniami względem syna, a której naprawdę ciężko będzie przemówić do rozumu. Co do Twojego pytania względem bohaterki Angelicki, to powiem tak - najchętniej widziałabym w jej życiu intrygujące komplikacje. A będzie to możliwe, gdy jakiś mega niegrzeczny facet wtargnie do niego, niczym trąba powietrzna. Ojj tak
Kończąc, i ja składam Ci najserdeczniejsze życzenia - spokojnych, ale jakże radosnych Świąt Bożego Narodzenia. Niech ten czas będzie dla Ciebie chwilą relaksu w gronie najbliższych;** |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Aneta:) King kong
![King kong King kong](https://i.imgur.com/98N64ut.gif)
Dołączył: 02 Cze 2006 Posty: 2457 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 13:56:03 23-12-11 Temat postu: |
|
|
Contigo pierwsza strona jest boska
A co do odcinka to nie rozumiem jak matka może woleć żeby jej syn był nieszczęśliwy z kobietą, której nie kocha tylko dla tego, że ona jej odpowiada...
Na szczęście Laura zgodziła się wyjechać z Maxem
A co do partnera dla Angelicy to uważam, że powinien być nieco zwariowany i przekonywać ją do różnych szaleństw ale oczywiście, żeby był przy tym dobrym człowiekiem
I kochana życzę Wesołych Świąt, ciepłych i pełnych miłości, radości i miłych niespodzianek :* |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Contigo Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 10 Paź 2011 Posty: 412 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:15:55 24-12-11 Temat postu: |
|
|
Dziękuję wam, kochane, za takie przepiękne komentarze, one niesamowicie podnoszą mnie na duchu i potrafią zmienić na lepsze cały mój dzień Dziękuję jeszcze raz :***
Karolinko, odnośnie ojca Angelici i Maxa, to jest on swego rodzaju... trochę pogubionym człowiekiem, taką ofiarą kryzysu wieku średniego. Nie myśli o dobru rodziny, nie jest zbyt odpowiedzialny, bo w głębi duszy czuje się jeszcze młodym, pełnym sił witalnych człowiekiem, co nie do końca zgadza się z rzeczywistością. Jest tak na prawdę dobrym facetem, może nawet trochę pantoflarzem, kocha swoją córkę nad życie i kiedyś tam na pewno zrozumie, że jego postępowanie jest złe, ale Max niezbyt szybko się do niego przekona.
Ostatniego fragmentu nie rozwinęłam, bo ten odcinek byłby już na prawdę zbyt długi Poza tym jeszcze wiele będzie takich scen, zapewniam ;**
Sylwuś, jesteś bardzo domyślna ;D Rzeczywiście, Rita skrywa bardzo zawiłą tajemnicę odnośnie przeszłości Laury, dlatego tak ją przed nią ostrzega i zaciekle broni. "Si tu no vuelves", widzę, że nie tylko ja uwielbiam tą piosenkę <33 Wyzwala ona we mnie jakieś przepiękne emocje i wspomnienia ;]
Moniś, już mniej więcej zapoznałam się z waszymi oczekiwaniami i zaskakujące, bo zgadzają się one z moimi założeniami odnośnie partnera dla Angelici Zapewniam cię, że w jej życiu będzie jeszcze wiele komplikacji, oj wiele <3
Anetko, Elizabeth na prawdę trudno jest zadowolić, dlatego minie bardzo wiele czasu, zanim zaakceptuje Laurę. Co więcej - będzie stawała po stronie Alicii, a nie swojego syna.
Ostatnio zmieniony przez Contigo dnia 10:17:42 24-12-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Shelly Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 20 Gru 2011 Posty: 1681 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:36:40 25-12-11 Temat postu: |
|
|
Dobrze że ja mam jeszcze daleko do tego ' kryzysu wieku średniego ' i dziękuję za to Bogu . ; DD znam mnóstwo ludzi , którzy go przechodzą i doskonale ich rozumiem , także teraz to zrozumienie przesyłam w związku do Paula , każdy takie cos przechodzi , ale nie jest to wieczne i pewnie później się opamięta , niektórzy nie akceptują takich ludzi , ale powinni . Maximiliano powinien wiedzieć , że to ten wiek , w którym się przeżywa swój wiek , wszystkie rzeczy które dotychczas się wydarzyły , powinien to zrozumieć .. Niezbyt szybko , ale ważne że Max się przekona . : D No może i był długi , ale ja tam bym przeczytała to wszystko na raz , nawet jeśli by był napisany na 2 takie strony działowe i więcej , bo bardzo kocham to opowiadanie . Ale jestem tego świadoma że takich scenek będzie bardzo dużo , wiec jestem cierpliwa i będę czekała , na to . Teraz jeszcze takie pytanie , czy zdarzysz dodać nowy odcinek do nowego roku ?: D jak tak , to kiedy na oko będzie ? :d |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Contigo Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 10 Paź 2011 Posty: 412 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:27:49 25-12-11 Temat postu: |
|
|
Max będzie potrzebował na prawdę dużo czasu, zanim zaakceptuje zachowanie ojca, a właściwie zanim w ogóle zacznie znosić jego obecność. Do zgody dojdzie dopiero wówczas, gdy Paulo zmieni swoje nastawienie odnośnie życia i zacznie szanować swoją żonę i oraz wyzna jej prawdę.
Na prawdę bardzo mnie cieszy, że tak bardzo moje opowiadanie przypadło ci do gustu, postaram się nigdy cię nie zawieść i non stop zaskakiwać <3
Wcześniej dodawałam nawet 3 odcinki w tygodniu, ostatnio mam mniej czasu, więc dodaję zazwyczaj 2 w tygodniu. Niektórym może i to wydaje się być zbyt wiele, ale nie chcę, by fabuła się dłużyła i przeciągała, bo moje opowiadanie będzie na prawdę dość długie i zawiłe W takim razie, jeśli się postaram, odcinek będzie nawet jutro, a następny gdzieś pod koniec tygodnia ;] |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Shelly Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 20 Gru 2011 Posty: 1681 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:10:51 26-12-11 Temat postu: |
|
|
Dla mnie nie ważne jest to czy dużo , albo i mało czasu minie do pogodzenia się Paula i Maxa , ważne jest że nastąpi to , nie ważne kiedy ale dobrze że tak będzie. No dziękuję , lubię niespodzianki , w takim razie są mile widziane Tak , wiem bo od początku czytałam opowiadanie i widziałam że rozdziały pojawiały się dość często . Powiem ci że dla niektórych to może być ZBYT wiele , ale dla mnie nie , nawet rozdziały mogłyby pojawiać się codziennie , dla mnie . Codziennie zaglądam na tą stronę z nadzieją że pojawił się już nowy rozdział! przyznam się bo szczerość ponad wszystko , haha . O no to wspaniale , bardzo się cieszę że może dzisiaj będzie odcinek , na pewno przeczytam i skomentuje , a jak tego nie zrobię , masz prawo mnie zabić , pozwalam . Hahahaa. <3 no i wcześniej nie napisałam : Wesołych świąt . <3 tak więc robię to teraz . ; d |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Contigo Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 10 Paź 2011 Posty: 412 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:14:41 26-12-11 Temat postu: |
|
|
ODCINEK 25
Cicho zamknął za sobą ogromne drzwi wejściowe i przeszedł przez hol wolnym krokiem. Całkowita wolność wypełniała go od środka i ta radość na myśl, że z nią wyjedzie, że spędzą razem tydzień albo i więcej, sami, tylko w swojej boskiej obecności. Nagle z rozmyślań rozbudziło go ciche uderzanie małych stópek o schody. Rzeczywiście, jakaś niewielka rączka chwytała się ich balustrady, a pomiędzy nią widoczne były jedynie jasne loki. Słodki uśmiech szczęśliwego dziecka pogłębił w nim radość – teraz rozpierała go całego, wszerz i wzdłuż.
- Księżniczko... – chwycił ją w ramiona i obsypał jej policzki krótkimi całusami, patrząc ze śmiechem jak chichocze z radością. – Tęskniłaś trochę za swoim starym ojcem?
- Bardzo, tatusiu! – Clara parsknęła śmiechem, oplatając go rękami wokół szyi. Mężczyzna uniósł ją do góry, powodując u dziecka kolejne salwy śmiechu. – A ty za swoim?
Max westchnął i padł na sofę, usadzając ją sobie na kolanach.
- Powiedz mi lepiej co robiliście dzisiaj w przedszkolu, hmm? – wymusił uśmiech, pogłaskawszy jej policzek. Nagle poczuł smukłą, kobiecą dłoń na swoich ramionach. Uniósł spojrzenie. Angelica zmierzwiła jego, i tak nad wyraz nieułożone włosy, i ucałowała go krótko w policzek.
- Clara chciała ci przekazać, że wrócił nasz tato. – kobieta ułożyła się obok niego, oparłszy się o plecami wezgłowie kanapy i podciągnąwszy nogi pod sam tułów. Dostrzegła grymas wściekłości, który niemal natychmiast pojawił się na jego twarzy. – Max, to nasz ojciec. Nie możemy pochwalać tego co robi, ale powinniśmy go kochać.
Max wzniósł oczy ku górze, kręcąc głową z niechęcią.
- Wspaniale. A teraz zmieńmy temat, nie mam zamiaru marnować na niego mojego dobrego nastroju. – prychnął z irytacją pod nosem i potarł podbródek. – Muszę wam o czymś powiedzieć. I również o coś poprosić. – skierował spojrzenie na siostrę.
Angelica uniosła brwi i zbliżyła się do niego, by wyraźniej go słyszeć. Mężczyzna pogłaskał córkę po włosach.
- Laura zgodziła się wyjechać ze mną do Acapulco, by trochę odpocząć... od tego całego zgiełku, trochę pomyśleć, trochę porozmawiać na temat tego, co planujemy zrobić z naszą sytuacją... – przez myśl przemknęło mu, iż z tym ostatnim będzie u niej zdecydowanie najtrudniej. – Wyjeżdżamy dzisiaj wieczorem... Byłbym bardzo szczęśliwy, gdybyś mogła zaopiekować się przez ten czas Clarą. – spojrzał na Angelicę wymownie, proszącym spojrzeniem, na co kobieta natychmiast odpowiedziała uśmiechem.
- Ależ oczywiście, że się nią zajmę! – powiedziała z entuzjazmem, wyjęła dziewczynkę z jego ramion i usadowiła na swoich kolanach. – Jedźcie i bądźcie spokojni, będę strzec mojej bratanicy jak oka w głowie, a wy zdecydowanie musicie odpocząć. – mrugnęła do niego znacząco i ucałowała w policzek, palcami ścisnąwszy jego podbródek. Max utkwił w niej wdzięczne spojrzenie. Siostra była dla niego jak największy skarb, jego anioł... nie bez powodu miała na imię Angel – ica. Pocałował obydwie w czoło i utulił do siebie.
- Dlaczego nie mogę jechać z wami, tato? – Clara spojrzała na niego swoimi wielkimi oczyma. - Dawno nie byłam w Acapulco... Czy Laura mnie nie lubi? Ja bardzo ją polubiłam.
- Ależ pewnie, że bardzo cię polubiła, ciągle o tobie mówi... – pokręcił głową ze śmiechem, zdając sobie sprawę, że jego słowa nie do końca zgadzają się z prawda. – Ty, królewno, musisz chodzić do przedszkola. – uśmiechnął się do niej serdecznie. – Poza tym... gdy wrócę, przywiozę ci pewną niespodziankę. – wymyślił na poczekaniu. - A gdybyś pojechała ze mną, niespodzianki by nie było. Nie martw się, córeczko, wrócę najszybciej jak to będzie możliwe.
Clara uśmiechnęła się do niego, najwyraźniej usatysfakcjonowana takim obrotem spraw.
- Laura jest fajna i bardzo ładna. Nawet ładniejsza od mamy, jak myślisz, tatusiu?
Max zakaszlał cicho.
- Sam nie wiem, kochanie... Ale tak, myślę, że jest naprawdę piękna...
- Max? – Angelica przyszła mu z pomocą i spojrzała na nich z czułością oraz lekkim uśmiechem.
- Tak?
- Cieszę się, że wyjedziecie, to jest wam potrzebne. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i... po waszym powrocie poznam ją, żeby dowiedzieć się czy aby na pewno zasługuje na tak wspaniałego faceta, jakim jesteś ty. – parsknęła śmiechem, wtulając się w miękki materiał jego koszuli.
- Gdy ją spotkasz, sama się przekonasz. – powiedział ze śmiechem na ustach, pogłaskawszy ją po głowie. – Gdy wrócimy wiele zmieni się na lepsze, mam takie wrażenie... a wtedy będziesz pierwszą osobą, do której pójdziemy. Myślę, że powinniśmy wrócić za jakiś tydzień, to powinno nam wystarczyć...
- ... Skąd „wrócić”?! – wyniosły, kobiecy głos przeciął jego słowa jak ostry sztylet. Mężczyzna zmarszczył czoło. Elizabeth.
***
Kolejna, jasna i zwiewna sukienka wylądowała w jej walizce. Na każdym meblu, na podłodze oraz na żyrandolu porozwieszane były jej ubrania, z których większej części zdecydowanie nie zamierzała skorzystać. Laura wzięła głęboki wdech, czując jak radość rozpiera ją od wewnątrz. Cieszyło ją teraz absolutnie wszystko, każdy szczegół, każdy nieułożony kosmyk jej ciemnych włosów, które chwile temu zaciskał w swoich dłoniach. Chwyciła owy kosmyk w palce. Nadal pachniał nim; mieszaniną wszelkich zapachów, które tak jej się z nim kojarzyły – naturalnym zapachem jego męskiego, wspaniałego ciała, na którego samą myśl zapierało jej dech w piersiach i zapachem perfum, które poznałaby już w każdym momencie, w nocy o północy, zawsze. Podeszła do okna i otworzyła je na całą szerokość, wychyliła się za nie i zaczerpnęła świeżego powietrza w płuca. Była szczęśliwa. Po prostu, nie zważając na wszystkie złe rzeczy, które ostatnio się jej przytrafiły. Szczęście przyćmiewało je wszystkie. Chwyciła telefon z jednej z szafek i wystukała numer Alberta. Cztery sygnały ciszy. Po piątym wreszcie odebrał.
- Słucham. – jego zawsze poważny, cichy głos z nutką tajemnicy odezwał się w słuchawce.
- To ja. – powiedziała, nawet sama nie wiedzieć czemu uśmiechając się radośnie.
- Tak, słyszę. Jeśli dzwonisz zapytać o Rafaela, to wszystko z nim w porządku. Obudził się na chwilę, rozmawiał. Sam byłem zdziwiony, ale zdawał się... być dawnym sobą.
Laura oparła się o kredens, zasłuchana i zamyślona. „Dawny Rafael”. Jakże to było teraz odległe pojęcie... Jaki był kiedyś? Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, musiała głębiej zaglądnąć w swoje wspomnienia. Skrajny. Skrajnie różny, choć jednocześnie bardzo stateczny. Rządny nowych wrażeń, adrenaliny. Szczery do bólu, silny, kochający na śmierć i życie, zawsze można było ukryć się w jego silnych ramionach. Zawsze wsłuchiwał, co miała do powiedzenia, zawsze dobrze radził. Bywał zdystansowany, a później niezwykle otwarty. Kochał konie, startował w wyścigach, w stadninie na drugim końcu miasta mógł przesiedzieć całe godziny. A później grał, dużo grał na gitarze, pisał wiele piosenek, czasem tak pięknych, że aż ściskało ją w sercu. Alberto też pisał, ale wiersze. I czytał, bardzo wiele. Lubił naukę, filozofię, chciał wiedzieć zawsze więcej. Miał ideały, opowiadał o swoich marzeniach, o tym, co chce osiągnąć, o tym jak piękne będzie jego życie. Przepięknie mówił o miłości, chciał, by kiedyś wypełniła to życie, w innym razie będzie ono puste. A ona...? Od małego preferowała wieczną wolność. Kochała wiatr, biegała, grała w piłkę z dzieciakami z najbiedniejszej dzielnicy. Nienawidziła, gdy cokolwiek ją ograniczało, gdy ktoś czegoś jej zabraniał, cechowała ją wielka wrażliwość na piękno i na szczegóły. Żyła dniem dzisiejszym, wiele razy uciekała z domu Esperanzy całkiem bez powodu, wspinała się na drzewa i siedziała na nich godzinami, wyobrażając sobie, że jest ptakiem, że potrafi latać. Wtedy byli tak młodzi... Zawsze byli inni, zawsze się różnili.
- Halo?! Jesteś tam? – głos Alberta otrząsnął ją skutecznie z zamyślenia. – Lauro, wszystko w porządku?
- Tak, nic mi nie jest. Chciałam ci powiedzieć, że wyjeżdżam dzisiaj wieczorem w bardzo ważnej sprawie.. może na tydzień, albo nieco więcej. Będziecie musieli poradzić sobie beze mnie, ale możecie dzwonić w każdej chwili. Jeśli coś się stanie... natychmiast przyjadę.
Alberto ucichł na chwilę w słuchawce, jednak natychmiast niemal wykrzyczał, skutkiem czego odsunęła telefon od ucha.
- Oczywiście, jedź, nic nam nie będzie, wszystkiego dopilnuję! Jedź, nie przejmuj się niczym i załatw swoje sprawy, ja... ja będę opiekował się Rafaelem, a gdy wrócisz, na pewno będzie czuł się już lepiej. Sam dzisiaj mówił, że nie czuje już takiego bólu wątroby, wszystko jest na dobrej drodze, więc... Jedź i o nic się nie martw.
Laura zmarszczyła czoło. Doskonale znała ten ton głosu, wiedziała, co miał właśnie na myśli. Alberto nienawidził zawadzać, wymagać czegoś od kogoś, uwielbiał być samowystarczalny. U Rafaela ta „samowystarczalność” przybierała wręcz obsesyjny wyraz. U niej zresztą też. Być może sprawił to fakt, iż wszyscy byli sierotami i od najmłodszych lat zdani byli tylko na siebie.
Nagle dobiegł ją hałas zza uchylonych drzwi sypialni. Kolejne miarowe tupoty. Uniosła brew i wychyliła się, by coś dostrzec, ale ciemność pożerała korytarz w całości.
- Alberto, muszę kończyć... – szepnęła do słuchawki. – Wybacz, zadzwonię do ciebie za chwilę, dobrze? – nie czekała na odpowiedź i rozłączyła się, kierując się wolnym krokiem w stronę drzwi.
_
Manuel pchnął Ritę na ścianę korytarza, gdy tylko wpadli do mieszkania, ręką starając się odnaleźć włącznik światła. Bez skutku. Ruszył w jej kierunku i naparł na nią silnie ustami i ciałem, obejmując dłońmi jej szyję. Natychmiast, niczym dzika kocica, otoczyła go zgrabną nogą, którą chwycił w udzie i przysunął do siebie jeszcze bliżej. Z jej oczu biła nieprzenikniona żądza, wargi miała rozchylone, z pragnieniem odwzajemniła jego namiętne pocałunki. Korytarz pochłaniała ciemność. Z ciemnością było jej do twarzy, zdecydowanie – jej ciemne, wielkie i pewne oczy mogły nawet przerażać swoim wyrazem, jednak w tym momencie to spojrzenie, które tak dobrze znał, tylko dodatkowo rozpalało go od wewnątrz. Uwielbiał ją, taką chłodną i zarazem gorącą, parzącą. Była niemal biblijnym krzewem, który palił się, ale nigdy się nie spalał. Taka wewnętrznie silna, w istocie zdana na jego łaskę, czy niełaskę. Zacisnął dłoń na jej krągłych pośladkach, stopniowo przygryzając jej dolną wargę umalowaną czerwoną szminką; nie spuszczał z niej wzroku. Rita patrzyła na niego spod długich, czarnych rzęs, tym magnetyzującym spojrzeniem.
- Zrób to, weź mnie... - szepnęła mu do ucha gorączkowym tonem, wbijając paznokcie w ramiona. Słowa te rozpaliły go dodatkowo. Nienawidził tego, jak na niego działała. Od zawsze przywykł do tego, że to on dominował, zawsze był gotów zrezygnować, mógł mieć wszystko, czego tylko zapragnął, każdą, na którą miał ochotę. W tym wypadku sprawa miała się zdecydowanie inaczej. Poprzez pocałunki, którymi tak zawzięcie się obdarzali, szminka rozmazała się na jej policzku. Kciukiem pogłębił ten majestatyczny efekt i ponownie ujął ją ustami, czując jak zaciska rękę na jego ciemnych włosach i przysuwa w swoją stronę.
Ni stąd ni zowąd korytarz wypełnił się rażącym światłem. Zmrużył oczy i odwrócił się przez ramię, nie wypuszczając swojej kochanki z objęć ani na sekundę. W drzwiach stała średniego wzrostu kobieta o ciemnych, długich włosach. Unosiła brwi w geście zainteresowania, ręce skrzyżowała na piersi. Uśmiechnął się krótko i cynicznie pod nosem. Laura. Laura Caballero. Kochanka jego szefa.
- Nie przeszkadzajcie sobie. – przygryzła delikatnie dolną wargę. – Sprawdzałam, kto wszedł, ale już mnie nie ma... – odwróciła się powoli na pięcie, na kilka sekund zatrzymując swój wzrok na wysokim, dobrze zbudowanym mężczyźnie. Miała niewyjaśnione poczucie, że gdzieś go już kiedyś spotkała...
- Zaczekaj. – powiedziała Rita głosem nieznoszącym sprzeciwu. Jej wzrok skupiał się teraz na walizce ułożonej na łóżku w pokoju przyjaciółki. – Wyjeżdżasz?
- Owszem. – odpowiedziała natychmiast, nie mając zamiaru składać dalszych wyjaśnień i chwyciła za klamkę. – Ach tak, zapomniałabym... – odwróciła się przez ramię. – Dziękuję, że wydałaś Maxowi prawdę. Bardzo nam to pomogło.
***
- Wybacz, ale nie będę zaczynał tej rozmowy, ponieważ doskonale wiem, czym się skończy. – odparł, wstając z miejsca. Pochwycił córkę w ramiona i pewnym krokiem ruszył w stronę schodów.
- Stój, Maximiliano! – rzuciła Elizabeth, ruszając w jego stronę. – Masz mi natychmiast powiedzieć gdzie i z kim wyjeżdżasz...
Max wziął głęboki wdech. Angelica wstała z kanapy i przechwyciła Clarę z jego ramion, mrugnęła do niego wymownie i poczęła wspinać się po schodach na samą górę.
- Nie będę się z tobą sprzeczał, ani przekomarzał. Doskonale wiesz, z kim wyjeżdżam oraz, że zrobię to na co będę miał ochotę, cokolwiek o tym sądzisz, więcej daruj sobie, proszę.
- Ależ synu, zachowujesz się jak dziecko, czy nie potrafisz tego zrozumieć?! Przecież jesteś już dorosłym mężczyzną...
- O, więc jednak to do ciebie dotarło? W takim razie daj mi w końcu żyć po swojemu, skoro jestem tym cholernym – dorosłym – mężczyzną. – dał nacisk na ostatnie słowa.
- Nie klnij w mojej obecności, więcej szacunku, jestem twoją matką.
- Wybacz. – rzekł. – A więc mamo... jeżeli tak ma wyglądać każda nasza rozmowa, to ja muszę pożegnać się z tym domem na dłuższy okres czasu, póki nie zrozumiesz pewnych spraw, ponieważ... w domu rodzinnym dorosłych ludzi trzymają zazwyczaj więzy rodzinne i miłość. A tutaj... coraz rzadziej można na to liczyć.
Elizabeth utkwiła w nim swoje oczy; widział w nich wyraźny strach, obawę i wściekłość.
- O nie... – pokręciła głową przecząco. - ... Moje własne dzieci... moje rodzone dzieci, które wykarmiłam własną piersią, odwracają się ode mnie, zmówiły się przeciwko mnie, jak gdybym miała na względzie ich nieszczęście, jak gdybym chciała uczynić im coś złego... Moje własne dzieci... robią ze mnie potwora w ludzkiej skórze, choć dbam o nie najlepiej jak umiem! – krzyknęła mu prosto w twarz, dostrzegał w niej ból. – A teraz opuszczają mnie po kolei... Angelica nigdy nie była przywiązana do domu rodzinnego, ale żeby... żeby mój pierworodny syn...? Jak gdybym była mu wrogiem...?
Max zmarszczył czoło, wypuszczając powietrze ze świstem. Nie chciał jej ranić, o nie, ale nie mógł inaczej odsunąć się od jej nadopiekuńczości.
- Nigdy nie powiedziałem, że jesteś moim wrogiem, jednak... czekam, aż w końcu zaczniesz traktować mnie jak syna, jak matka, która staje po stronie dziecka, wspiera go. – westchnął. – Wyjeżdżam do Acapulco na tydzień. Muszę przemyśleć wiele spraw. Później ściągnę Alicię do Meksyku, aby podpisała papiery rozwodowe. Zakończę ten „związek” raz na zawsze, a potem będę już prawnie wolnym człowiekiem.
- Rozwód. – powtórzyła po nim. – Rozwód, tak? Rozwód, w naszej rodzinie... A Alicia zawsze była taką wspaniałą, dobrą żoną... To, że ostatnio ma wiele pracy nie usprawiedliwia cię... I chcesz ożenić się z tą...
- Tak, pragnę tego najbardziej w świecie. – odparł, zanim cokolwiek powiedziała. – Problem tkwi tylko w tym... zresztą, nie ważne. Wrócił ojciec, tak? – zmienił machinalnie temat. – Myślę, że przez ten tydzień zajmie się firmą, ostatni był napięty, ale ten jest o wiele lżejszy.
Kobieta milczała przez chwilę, przyglądając się mu w zadumie.
- Nie poznaję cię... kiedyś tyle pracowałeś, oboje pracowaliście, ty i Alicia... ale byliście szczęśliwi. Art Fernandez przynosiło ci tyle radości, mówiłeś, że uwielbiasz projektować... Doprowadzisz do tego, że dzieło życia twojego ojca runie z hukiem, ty, jego rodzony syn...
- Przestań. – syknął, przymykając powieki. – Nie chcę słuchać tych bredni. Idę się pakować, wyjeżdżamy dzisiaj wieczorem. Nie musisz przejmować się Clarą, będzie pod opieką Angelici. Jak widać jej matka wciąż jest nieosiągalna, bo... pracuje.
***
Dzwonek, który rozległ się w całym mieszkaniu, podziałał na jej zmysły momentalnie i sprawił, że jej serce zadrżało z radości. Jak na skrzydłach leciała do drzwi, otworzyła je i bez żadnego słowa wpiła się w usta mężczyzny, który właśnie przed nią stanął. Jasne włosy potargał mu wiatr, ciepłe usta roztapiały ją swoją miękkością. Nie mogła przestać się uśmiechać. Perspektywa całego tygodnia, który spędzi w jego ramionach, była niczym kwiat na jej duszę, niczym bukiet najlepszych róż, chociaż... była jednak czymś o wiele lepszym, piękniejszym. Chciała tak trwać i trwać, bez końca.
- Widzę, że moja piękność już zdążyła się za mną stęsknić... – uśmiechnął się zabójczo, ukazując rząd białych, równych zębów i obejmując ją w talii. Ucałowała go w usta, po czym szybkimi i radosnymi pocałunkami obsypała resztę jego twarzy, policzki i skronie, na co odpowiedział błogim uśmiechem.
- Chyba mi się nie dziwisz? – posłała mu słoneczny uśmiech, na który w jednej chwili odpowiedział tym samym i wpił się ustami w jej pachnącą szyję.
- Cóż, sam nie wiem... nie, nie dziwię ci się. – parsknął śmiechem i ucałował ją w czubek noska, wywołując u niej kolejne uśmiechy. – Myślisz, że ja choć na chwilę wyjąłem cię z mojego umysłu? Przeceniasz moje siły, nieustannie tam przebywasz. – wskazał palcem swoją skroń, wzruszając bezradnie ramionami. – Spakowana?
- O tak...– rzuciła wzrokiem na pokaźną walizkę stającą w kącie korytarza. – Wzięłam tyle ubrań, że ledwie wszystkie się tam zmieściły.
- Doprawdy? – mężczyzna uniósł brew ku górze, uśmiech nie schodził z jego twarzy. Rozpierała go ogromna radość i miłość. – Jak dla mnie mogłabyś nie nosić w zupełności nic... – mrugnął do niej znacząco, śmiejąc się cicho, na co zmierzwiła mu dłonią włosy, przez co zyskał jeszcze większy, chłopięcy urok. Jego zawadiacki uśmiech sprawił, że musiała cmoknąć go po raz kolejny, najchętniej nigdy by nie przestawała.
- Wszystko w swoim czasie. – szepnęła, na co teatralnie oblizał delikatnie usta. Oo tak, już nie mógł się doczekać...
- Więc gotowa? – spytał, chwytając jej bagaż i rozglądnąwszy się przeciągle po pomieszczeniu. Nagle zza ściany usłyszeli miarowe tupanie i stłumione głosy, męski i kobiecy. – Ktoś tam jest? – Max spojrzał na Laurę z zainteresowaniem.
- Rita i jakiś facet. – odparła, wzruszając ramionami.
- Rita... ma kogoś?
- Nie... – parsknęła urwanym śmiechem, choć Max nie mógł wiedzieć co ma na myśli. – Jakby to... Rita to... nie jest osoba, która się „wiąże”. Zresztą... sam pomyśl jak to brzmi : „Związana Rita”. Nie, nie ona... Ona ma po prostu dużo kochanków, nie angażuje się w stałe związki... to pewnie jeden z nich.
Max skinął głową ze zrozumieniem, lecz nie zdążył nic odpowiedzieć, bo drzwi otwarły się z hukiem, a z sypialni Rity wyszedł mężczyzna o ciemnych, charakterystycznie przeszywających oczach i rozczochranych, kręconych włosach... Max aż odsunął się do tyłu ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy, to była pierwsza i nieunikniona reakcja, jednak natychmiast przyprowadził się do porządku. Manuel oparł się o framugę drzwi. Miał na sobie jedynie bokserki, reszta jego muskularnego ciała była wystawiona na ich spojrzenia. Nie wydawał się być nad wyraz tym faktem zażenowany, ani też tym, iż właśnie stał naprzeciw swojego szefa, niemal nagi. Zza niego wyłoniła się Rita, podobnie jak i on rozczochrana, z makijażem rozmazanym na całej twarzy, ubrana jedynie w białe prześcieradło, które tak kontrastowało z jej oliwkową, opaloną skórą.
- Oo Max, jak miło znów cię zobaczyć... – mrugnęła do niego znacząco, z teatralnym wyrazem twarzy. – Poznałeś już Manuela? – wskazała na mężczyznę, doskonale zdając sobie sprawę z ich stosunków.
- Witaj... Manuelu. – odparł krótko Max, hamując cyniczny uśmiech na swojej twarzy, gdy przyglądał się swojemu pracownikowi, który bez słowa i cienia skrępowania ruszył w stronę łazienki. Laura stała bez oddechu. Ta sytuacja przybierała coraz dziwniejszy obrót.
- Więc jednak zdecydowałeś się zastosować do moich rad? – Rita spojrzała wymownie na walizkę. Mówiła tak, jak gdyby Laury nie było razem z nimi w pomieszczeniu.
- Właściwie to... – jego słowa przeciął dźwięk dzwoniącego telefonu tkwiącego w kieszeni spodni Laury. Chwyciła go i spojrzała na wyświetlony numer.
- Maria... – uniosła brew, zainteresowana. – Ona chyba powinna być już w domu... – kliknęła zieloną słuchawkę i przyłożyła telefon do ucha. – Słucham.
- Lauro...?! – jej głos trząsł się wyraźnie, w tle słychać było dźwięki wyjącej syreny ambulansu. – Lauro, tylko się nie denerwuj... – coś wyraźnie trzeszczało w słuchawce, zakłócając odbiór.
- Halo...!? Mario, mów wyraźnie, słabo cię słyszę... Czy coś... czy coś się stało?!... – przycisnęła słuchawkę do ucha.
- Lauro... Alberto... Halo, słyszysz mnie? ... On miał wypadek... |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
miki152 King kong
![King kong King kong](https://i.imgur.com/98N64ut.gif)
Dołączył: 27 Lis 2010 Posty: 2872 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:37:09 26-12-11 Temat postu: |
|
|
Matka Maxa jest okropna ! Działa mi na nerwy bo cały czas broni Alici.. Czy ona nie widzi tego, że jej syn ma już dosyć takiego życia i na prawdę się zakochał?
Kochana i czy ona zaakceptuje Laure?
Podoba mi się siostra Maxa Coraz bardziej ją lubię. Dziewczyna jest na prawdę aniołem
I czyżby nic nie wyszło z wyjazdu do Acapulco przez wypadek Alberto? Wydaje mi się, że tak..
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_winkle.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Contigo Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 10 Paź 2011 Posty: 412 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:08:57 26-12-11 Temat postu: |
|
|
Cóż, nie będę jednoznacznie odpowiadać na pytanie, czy Elizabeth kiedyś zaakceptuję Laurę, bo sama jeszcze tego nie wiem, ale możesz być pewna, że w najbliższym czasie raczej nic na to nie wskazuje. Teraz jeszcze nie zna samej Laury, wie tylko, iż istnieje jakaś "kochanka", ale gdy ją pozna, jej charakter wcale nie przypadnie jej do gustu. Za to Alicia, która słodkimi słówkami będzie się wkupywać w jej łaski, znacznie bardziej zacznie jej odpowiadać.
Acapulco będzie, do wyjazdu dojdzie, kochana, ale wypadek Alberto ma coś na celu, nie jest tylko zrządzeniem losu, które miało przeszkodzić Maxowi i Laurze w ich planach. ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_winkle.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|