![Forum Telenowele Strona Główna](http://i.imgur.com/w41c7gf.png) |
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Lazahot Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 05 Sie 2011 Posty: 1671 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:17:30 29-12-11 Temat postu: |
|
|
Super ze wystepuje moja ulubiona Aktorka Alejandra Lazcano ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Paulina89 Generał
![Generał Generał](https://i.imgur.com/d2EF2be.gif)
Dołączył: 08 Lip 2011 Posty: 8804 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sosnowiec Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:37:30 29-12-11 Temat postu: |
|
|
Ja również się cieszę że jest jako Maria,nie czytam telki ale w weekend wszystko nadrobię mam tylko pyt :
- Maria tu jest biedna ?
Ostatnio zmieniony przez Paulina89 dnia 17:37:55 29-12-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Contigo Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 10 Paź 2011 Posty: 412 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:46:09 29-12-11 Temat postu: |
|
|
Kaśka3001, jestem szczęśliwa, że dała o sobie znać kolejna czytelniczka, bo uwielbiam dzielić się z czytelnikami tym opowiadaniem i związanymi z nim emocjami ) Cieszę się, że zaciekawiła cię postać Rity. Zapewniam, że zaskoczy cię ona jeszcze niejeden raz, nawet bardziej, niż sądzisz ;D Na wstępie - jestem Sylwia ;] A ty jak mniemam Kasia?
Lazcanita01, cieszę się, że odpowiada ci obsadzona aktorka, dziękuję za wizytę i zapraszam do czytania ;]]
Dani17, dziękuję za wizytę i oczywiście zapraszam do czytania telenoweli, będę bardzo szczęśliwa z pojawienia się nowych czytelniczek ;D Odnośnie twojego pytania - Owszem, Maria wywodzi się z bardzo biednej wioski, tym samym jej rodzina ledwie wiąże koniec z końcem, a jej matka, by ustrzec córkę przed biedą, wysłała ją na studia do Meksyku. Dziewczyna, jako że bardzo ambitna i żądna wiedzy, z łatwością skończyła studia na kierunku administracji i zarządzania, następnie Rita zaproponowała jej mieszkanie, a później znalazła dobrze płatną pracę w firmie Maxa Fernandeza, co pozwala jej powoli się wzbogacić, jednakże część zarobionych pieniędzy wciąż wysyła w rodzinne strony ;D
Ostatnio zmieniony przez Contigo dnia 20:55:23 29-12-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
levyrroni Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 05 Cze 2011 Posty: 1530 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:26:21 29-12-11 Temat postu: |
|
|
Można się spodziewać odcinka jeszcze w tym roku? |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Contigo Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 10 Paź 2011 Posty: 412 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:58:37 29-12-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek pojawi się prawdopodobnie już jutro rano ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_winkle.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Kaśka3001 Komandos
![Komandos Komandos](https://i.imgur.com/sAQLHGY.gif)
Dołączył: 13 Lis 2010 Posty: 621 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:01:02 29-12-11 Temat postu: |
|
|
Miło mi Tak, mam na imię Kasia.
Niestety nie będę mogła zawsze komentować ale postaram się robić to jak najczęściej:) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
levyrroni Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 05 Cze 2011 Posty: 1530 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Pomorskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:21:31 29-12-11 Temat postu: |
|
|
W takim razie czekam ; ) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
majka623 Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 05 Lip 2011 Posty: 1056 Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: woj.śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:03:36 29-12-11 Temat postu: |
|
|
Ja jak zawsze niecierpliwa i też czekam ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Contigo Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 10 Paź 2011 Posty: 412 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:08:46 29-12-11 Temat postu: |
|
|
Kasiu, nie ma sprawy, rozumiem i cieszę się z samego faktu, iż będziesz czytać i komentować w wolnych chwilach ;]
Dziewczyny, mam nadzieję, że kolejny odcinek was usatysfakcjonuje ;* |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
majka623 Idol
![Idol Idol](https://i.imgur.com/bXNzXnv.gif)
Dołączył: 05 Lip 2011 Posty: 1056 Przeczytał: 10 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: woj.śląskie Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:16:29 29-12-11 Temat postu: |
|
|
Ja jestem pewna, że usatysfakcjonuje przynajmniej mnie na pewno ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_biggrin.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
natalka0125 Mocno wstawiony
![Mocno wstawiony Mocno wstawiony](https://i.imgur.com/b9T6Ygg.gif)
Dołączył: 25 Sie 2011 Posty: 6324 Przeczytał: 36 tematów
Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: Polska Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:19:34 29-12-11 Temat postu: |
|
|
no nie powiem że sie już doczekac nie moge kolejnei cześci |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Paulina89 Generał
![Generał Generał](https://i.imgur.com/d2EF2be.gif)
Dołączył: 08 Lip 2011 Posty: 8804 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Sosnowiec Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:39:08 30-12-11 Temat postu: |
|
|
Contigo
-Dziękuję za odpowiedź i na pewno będę czytać bo jestem bardzo ciekawa co będzie pod koniec telki z Marią ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_biggrin.gif) |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Contigo Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 10 Paź 2011 Posty: 412 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:30:30 30-12-11 Temat postu: |
|
|
Dziękuje wam, kochane, za wszystkie piękne słowa i tym samym zapraszam na odcinek ;**
ODCINEK 26
Momentalnie pociemniało jej przed oczami. Głos odmawiał jej posłuszeństwa, ciało odmówiło posłuszeństwa, przeszywane miarowymi drganiami. Na samą myśl, że coś mogłoby mu się stać, teraz, gdy znów przy niej był...
- Boże... – wyszeptała, przełykając ślinę, by zniwelować suchość w gardle. – Jak... to się stało? Gdzie teraz jest? – odpowiadały jej puste odgłosy w telefonie i miarowe wycie syreny. – Słyszysz mnie...?! Gdzie jesteście, co się dzieje, do cholery?!
- Zabierają go do szpitala... Szpital Świętego Gabriela... Przyjedź tam, błagam, przyjedź jak najszybciej, ja nie chciałam tego zrobić... – głos Marii urwał się, pozostawiając za sobą jedynie głuchą ciszę. Coś przerwało połączenie. Laura zamarła. Z sekundy na sekundę odczuwała, że traci kontrolę, że rozpiera ją panika. Zacisnęła powieki. Przecież nawet nie wiedziała, co tam się stało, nie miała pojęcia jaki udział brała w tym Maria. To poczucie jednak nie zlikwidowało jej przerażenia, przeciwnie.
- Lauro... – poczuła, jak ciepła, żądna wyjaśnień, męska ręka zamyka się na jej dłoni. – Nie patrz tak na mnie, tylko powiedz co się stało.
- Szpital Świętego Gabriela... – swoimi słowami jakby wybudził ją z otępienia. – Na co jeszcze czekasz?! Zawieź mnie do tego szpitala, szybko... – gorączkowym ruchem chwyciła za klamkę i rozwarła drzwi z impetem, po czym wybiegła przez nie, nie czekając na mężczyznę. Dosłyszała jednakże echo jego butów odbijających się od ścian budynku, gdy Max zbiegał po schodach, by ją dogonić. Udało mu się to tuż przy wyjściu. Zacisnął dłonie na jej ramionach, obrócił dynamicznie w swoją stronę i potrząsnął nią kilkakrotnie.
- Uspokój się, oddychaj głęboko... – rzucił, przyglądając się jej z podejrzliwością, chwytając jej twarz w dłonie, by ich spojrzenia się spotkały. – Mów. – powiedział głosem nieznoszącym sprzeciwu, lecz zignorowała to, wyrywając się z jego żelaznego uścisku.
- Nie ma na to czasu, teraz zawieś mnie do szpitala.
- My wyjeżdżamy do Acapulco, teraz, zaraz! – krzyknął, czując jak potężna fala irytacji narasta w nim z sekundy na sekundę. Zmarszczył brwi, ponownie obracając ją bez najmniejszej trudności w swoją stronę. – Wróć na górę i weź bagaż.
- Jesteś głuchy? – Laura spojrzała na niego z wyższością. – Mówię, żebyś zawiózł mnie do szpitala, ale jeśli to dla ciebie taki problem, to poczekam aż zatrzyma się ktoś jadący w tamtą stronę... Tak, tak właśnie zrobię. – pchnęła energicznie drzwi i wypadła z budynku, zostawiając go w tyle, lecz niemal natychmiast poczuła jego palce boleśnie zaciskające się na jej ramieniu.
- Nie ma mowy. - zaciągnął ją w stronę Volvo c30, od wewnątrz gotując się z tłumionej złości.
(...)
- Czy wreszcie możesz mi z łaski swojej wyjaśnić, co się stało, co powiedziała ci Maria i dlaczego zamiast kierować się teraz w stronę Acapulco, szczęśliwi i uśmiechnięci, jedziemy do jakiegoś cholernego szpitala...? – warknął Max, gdy z prędkością światła przemierzali miasto wieczorową porą. Zdenerwowanie sprawiało, iż był pewien, że zaraz straci panowanie nad kierownicą.
- Ponieważ wymaga tego sytuacja. – odparła tylko, utkwiwszy wzrok w nieznanym punkcie za szybą. Swoje zmysły skupiała teraz na świeżym zapachu roznoszącym się w samochodzie łączącym się z zapachem perfum Maxa. Mieszanka ta działała na nią dekoncentrująco.
Mężczyzna zacisnął ręce w pięści, wypuszczając powietrze ze świstem. Jeszcze chwila i zwariuje, był tego pewien.
- Jesteś taka...
- Tak, jestem. – odparła natychmiast, nie czekając aż rozwinie swoją wypowiedź. – A ty nie mów tyle, tylko jedź szybciej, wszystkiego dowiemy się na miejscu. – oparła głowę o miękką i pachnącą tapicerkę, nerwowo uderzając palcami o każdy napotkany przedmiot.
Wytrzymaj, Max, powtarzał sobie w myślach, marszcząc brwi z narastającego gniewu, wytrzymaj.
***
Gdy tylko dotarli na miejsce, Laura wpadła niczym burza na szpitalne korytarze. Jedynym celem, który teraz jej przyświecał, było odnalezienie Marii, która na pewno gdzieś tutaj się znajdowała, a następnie co za tym idzie, zapoznanie się ze stanem zdrowia Alberta. Gdy wypadła zza kolejnego rogu, na końcu korytarza dostrzegła szatynkę opartą o ścianę, której twarz przyjęła grobowy wyraz. Ruszyła w jej stronę z zaskakującą prędkością i wpadła w jej ramiona.
- Już jestem... – szepnęła, głaszcząc ją o prostych włosach. Maria płakała. Czy to możliwe? Przecież nawet nie zdążyła bliżej go poznać... – Spokojnie, już tu jestem...
Dziewczyna odsunęła się od niej na chwilę i utkwiła w niej swoje przerażone spojrzenie. Laura natychmiast odsunęła kosmyk jej włosów zza ucho. Wydawała być się taka bezbronna, taka krucha i delikatna...
- Lauro, tak się bałam... – wyszeptała, oddychając ciężko. – To wszystko moja wina, gdyby nie ja... ja nie chciałam, on nie powinien...
Boże... Przerażenie rosło w Laurze, choć nie mogła się z tym uzewnętrzniać, zwłaszcza, że musiała być podporą dla zrozpaczonej Marii.
- Chodź, kochanie... Usiądź tutaj. – skierowała ją na ławkę stojącą pod ścianą i otuliła ramieniem, non stop ocierając jej łzy, które niczym grochy padały jej jasnych oczu. – Opowiedz mi o tym.
Laura rozglądnęła się pobieżnie po pustym korytarzu. Max zniknął, widocznie nie wybiegł za nią z samochodu. Cóż, nie mogła mu się dziwić, nawet sama nie była świadoma tego, iż może być w stosunku do niego tak chłodna.
- Spotkałam go, gdy wracałam z zakupów. Szliśmy chodnikiem... – zaczęła, opierając głowę na jej ramieniu. – Jakiś samochód wypadł zza zakrętu, jechał prosto na nas, ale zauważyliśmy go zbyt późno... szłam po zewnętrznej stronie chodnika, Alberto dostrzegł go pierwszy i on... – przełknęła głośno. - ... Odepchnął mnie na bok, samochód uderzył w niego... Myślałam o najgorszym, mój Boże... – wzięła głęboki wdech. – Jeśli coś stanie mu się przeze mnie, jeśli on przeze mnie...
Laura chwyciła ją za rękę i ścisnęła mocno.
- To nie twoja wina, rozumiesz? – pokręciła energicznie głową, unosząc jej podbródek do góry. Alberto. Cały jej Alberto sprzed lat. Szlachetny idealista poświęcający się dla innych, niejednokrotnie z tragicznym skutkiem dla samego siebie. – On postąpił by tak samo, nawet gdyby drogą szedł bezdomny piesek, to wspaniały człowiek o wielkim sercu, gotowy na wszystko w imię swoich zasad. – spojrzenie Marii pojaśniało, ale łzy nadal śniły w jej oczach. Laura wstała i pochyliła się nad nią. – Co z nim, gdzie on teraz jest?
- Zabrali go. – powiedziała o wiele trzeźwiejszym, silniejszym tonem. – Przyjechała karetka, zabrali go, zostawiając mnie bez słowa wyjaśnień, powiedzieli, że jeszcze nic nie mogą powiedzieć, że jest nieprzytomny, bo uderzył się w głowę... Lauro, ja tak się boję, że on...
Laura poczuła ciepło dobrze poznanego męskiego ciała, które otuliło ją i sprawiło niewyobrażalną przyjemność i ulgę. Oglądnęła się przez ramię. Maximiliano przyglądał się jej z uwagą. Jego twarz nie była już tak natarczywa, nie oczekiwała wyjaśnień, ale tym razem poczuła potrzebę, by o wszystkim mu opowiedzieć.
- Alberto miał wypadek. Maria była wraz z nim, auto wpadło na chodnik... odepchnął ją, ale sam nie zdążył umknąć... – wzięła głęboki wdech. – Czekamy na informacje.
Max skinął głową bez słowa, całując jej ciepłe czoło. Złość w nim ustąpiła. Mężczyzna spojrzał na swoją sekretarkę, która skulona, z zaciśniętym pięściami, utkwiła dziecięce, smutne oczy w podłożu. Nagle Laura wyrwała się z jego uścisku i ruszyła w stronę starszego człowieka w okularach na nosie i białym kitlu, który właśnie przemierzał korytarz.
- Panie doktorze! – krzyknęła za nim, na co odwrócił się natychmiast. – Jest pan lekarzem dyżurującym?
- Owszem, droga pani. – skinął głową. – W czym mogę pani pomóc?
- Chcę zapytać o stan mężczyzny potrąconego przez samochód godzinę temu. – poczuła ręka Maxa na swoim ramieniu, lecz to nie przeszkodziło jej w racjonalnym myśleniu; kontynuowała treściwym tonem. - Nazywa się Alberto Vargas, młody, dobrze zbudowany... Niech pan mi powie, jak on się czuje...
- Czy pani jest kimś z rodziny? – lekarz zmierzył ją wzrokiem.
- Siostrą. – wypaliła natychmiast, nawet nie zastanowiwszy się przez sekundę. Fernandez uniósł znacząco brwi. Ta ich głęboka więź coraz bardziej go szokowała. Mimo, iż dobrze przyjął obecność jego i Rafaela w życiu ukochanej, teraz wcale nie odpowiadało mu to, że ich plany zostały obrócone w pył.
Doktor uniósł twardą, drewnianą podstawkę, na której znajdowało się kilka nazwisk i diagnozy. – Alberto Vargas... W wyniku uderzenia w głowę stracił przytomność, jedyny defekt to złamany palec wskazujący lewej ręki i liczne obrażenia zewnętrzne, lecz to chyba zrozumiałe... – lekarz aż uśmiechnął się do siebie, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Zaskakujące... dotąd nie zostały wykryte żadne obrażenia wewnętrzne, jednak pan Vargas zostanie u nas na obserwacji do jutra, by wykluczyć wstrząśnienie mózgu. Jednym słowem – pani brat miał irracjonalne szczęście. – posłał jej poczciwy uśmiech, odwrócił się od nich na pięcie i ruszył przez korytarz szepcząc pod nosem „Cud, istny cud”.
Laura poczuła, jak uchodzi z niej cały strach, jak wielka ulga wypełnia ją od stóp do głów. Wzięła głęboki wdech, uśmiechając się, pełna wdzięczności do losu. W obliczu takiego ryzyka odkrywała do jakiego stopnia nie była w stanie sobie bez niego poradzić i jak bardzo kochała... swojego brata.
***
Szybkim krokiem minęła pielęgniarkę i niemal wpadła na leżącego w szpitalnym łóżku Alberta, który tylko uśmiechnął się blado, lecz szczerze. Ucałowała jego czoło i policzek, pochylając się nad nim i chwytając jego dłoń w ręce, po czym i ją przyłożyła do ust.
– Narobiłeś nam wszystkim cholernego strachu, wiesz...? – mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem.
- Ja... – wziął głęboki wdech, układając się na wyjątkowo twardym łóżku w jak najwygodniejszej pozycji. - ... przepraszam, że przeszkodziłem ci w tym, co sobie zaplanowałaś... Miałaś wyjechać, a nie ślęczeć tutaj... – spojrzał na nią, a na jego twarzy pojawił się gorzki uśmiech pełen grymasu. Znała go. Tak bardzo nienawidził poczucia, że komuś w czymś przeszkodził... – Piąte koło u wozu ze mnie, a nie przyjaciel. – prychnął, wznosząc oczy ku górze.
- Przestań. – żachnęła się, unosząc brwi złowrogo. – Być może uratowałeś Marię przed śmiercią, sam ledwo jej uniknąłeś i twierdzisz, że nie jesteś moim przyjacielem?! Być może. Bo jesteś aniołem.
Alberto pokiwał głową ze śmiechem, ucałowawszy jej dłoń, kręcąc na niej delikatne kółka swoim kciukiem.
- Nie mogłem pozwolić, by coś jej się stało, zresztą... to chyba bardzo dobra osoba, prawda? Przyniosła nam jedzenie, teraz nawet ona wie o tym, że mieszkamy niczym neandertalczycy... Ale to nieistotne, powiedz lepiej, czy nic jej się nie stało? Nic sobie nie zrobiła, nie uderzyła się? Może odepchnął ją zbyt mocno, ale nie miałem wyjścia, choć to taka delikatna dziewczyna...
Laura utkwiła wzrok w ich splecionych dłoniach. Wpadł pod samochód, a teraz zastanawia się nad tym, czy aby nie odepchnął jej zbyt mocno...
- Nie, czuje się znakomicie, chodź prawdę mówiąc, gdy nie miała pojęcia o twoim stanie, umierała, ale ze strachu. – ujęła jego twarz w dłonie i szepnęła ciche „Dziękuję”, po czym złożyła na jego nosie delikatny pocałunek. – Mój bohater...
Tymczasem Maximiliano, stojąc w progu z dłońmi zaciśniętymi w pięści, a rękami skrzyżowanymi na piersi, przyglądał się tej scenie. Zacisnął usta w wąską linię. Nie, nie zdawali sobie sprawy z jego obecności. Uniósł brew. Bohater. Alberto, brat, przyjaciel, wspaniały, szlachetny człowiek ratujący z opresji młode damy, całowany w nagrodę przez jego kobietę. Pokręcił głową z zaciętą miną, wciąż się przysłuchując.
- Zrobiłem to, co musiałem. Maria... niepotrzebnie tak bardzo się martwiła, jak widać jestem cały i zdrowy. – uniósł się ku górze, jednak następnie skrzywił się z bólu, który przeszył jego przedramię. – Nic mi nie jest, więc...możesz już jechać tam, gdzie zamierzałaś, my sobie poradzimy, zaraz mnie wypuszczą...
– Miałabym was zostawić, po tym, co się stało? Ktoś musi się teraz opiekować nie tylko Rafą, ale również tobą...
- Nikt nie musi się mną... – zaczął stanowczym tonem, lecz przerwał mu czyjś kobiecy głos. Maria minęła Maxa w drzwiach, przez co zarówno Alberto jak i Laura odwrócili spojrzenia w tamtą stronę, dostrzegłszy ich dwójkę. Alberto w pierwszej chwili skierował pytające spojrzenie na Laurę, zapewne chcąc dowiedzieć się kim jest ów mężczyzna, lecz porzucił tą myśl.
- ... Ja! – powiedziała Maria, uśmiechając się mimowolnie przez łzy, które nadal błyszczały w jej oczach. – Zostawisz go pod moją opieką. Ja jestem winna całemu temu zdarzeniu, więc to ja mu zaradzę, a wy wyjedziecie, tak jak sobie zaplanowaliście.
- Nie sądzę, by istniała potrzeba... – Alberto chciał wybić ten pomysł z jej głowy. Był samowystarczalny, nie chciał, by ktoś musiał rezygnować przez niego z własnego życia.
- Nie ma mowy. – Laura utkwiła ciemne oczy w Marii. – Nawet jeśli tymczasowo zaopiekowałabyś się Albertem, to na pewno nie zrzucę na twoją głowę również Rafaela, to zbyt wiele.
- Wybaczcie. – niemal bezgłośnie powiedział pod nosem Maximiliano, z prędkością światła i zaciśniętymi pięściami wypadając z pokoju. Jeszcze chwila, a siłą wyciągnąłby ją stamtąd i zamknął w samochodzie, tak, ażeby była już tylko i wyłącznie jego.
- Chociaż Maria proponuje ci pomoc, wymyślasz kolejne wymówki, ażeby tylko ze mną nie pojechać... – nawet nie zdawał sobie sprawy, że szepcze pod nosem, pędząc ciemnym korytarzem. – Może wolisz zostać tutaj, z nimi... Jeszcze zobaczymy, co powiesz, gdy już nie będziesz mogła wykręcić się Rafaelem... – trzęsącymi się ze złości dłońmi wyjął telefon z kieszeni i wybrał numer Angelici. Czuł się winny, że tak bardzo wykorzystuje jej dobroć, ale nie miało to teraz absolutnie żadnego znaczenia, złość i pragnienie otępiały jego umysł. – Angelica?
- Tak, to ja. – usłyszał jej głos w słuchawce.
- Jestem w szpitalu Świętego Gabriela. Przyjedź tutaj, bardzo cię potrzebuję.
- Już jadę. – odparła bez zastanowienia.
***
Stał oparty o ścianę korytarza, z rękami utkwionymi w kieszeniach i półprzymkniętymi powiekami. Złość ustępowała zawziętości, wielkiej, ogromniej potrzeby postawienia na swoim.
- Max! – Angelica wypadła zza rogu i natychmiast do niego podbiegła. Oczy jej błyszczały, a niesforne włosy tańczyły dookoła jej twarzy. – W porządku? Dlaczego mnie tu wezwałeś?
- Wiem, że jestem niewdzięcznym darmozjadem, ale jeśli z nią nie wyjadę... jeśli nie wyjdzie ze mną jeszcze dzisiaj, porwę ją, zabiorę siłą. – uniósł zamglone spojrzenie, kręcąc głową na boki. – Proszę, byś powiedziała Laurze, że zajmiesz się jej przyjacielem. Wcale nie musisz tego robić, po prostu jej powiedz. Jeśli się nie zgodzi, to znaczy, że po prostu nie chce ze mną wyjeżdżać. – nagle drzwi rozwarły się z hukiem, a stanęła w nich ona. Jej ciemne oczy patrzyły na niego z pewnością. Angelica spojrzała w tamtą stronę z nieukrywaną ciekawością. Nawet, jeśli jeszcze nie mogła być pewna, co do tożsamości owej kobiety, to już wiedziała, iż to właśnie jest ukochana jej brata. Ciemne loki opadały jej na łopatki, a oczy miały w sobie coś, czego jeszcze nie widziała w żadnych oczach innej kobiety.
- Więc możemy już wyjeżdżać, porozmawiałaś z przyjacielem, wiemy już, że z „naszym bohaterem” wszystko dobrze... – Max wyprostował się i wolnym krokiem ruszył w jej stronę, ani na chwilę nie spuszczając z niej oczu. – Pożegnaj się z Marią i pakuj do samochodu.
- Teraz? Ani mi się śni.
- Ach tak...? – Maximiliano chwycił silnie jej nadgarstek i zmierzył ją spojrzeniem od stóp do głów. – Zrobisz wszystko, czego będę chciał.
Laura uniosła wzrok pełny wyższości, gdy przyciągnął ją do siebie.
- Zrobię to, co uznam za stosowne.
- Proszę, nie kłóćcie się z powodu takiego głupstwa. – Maria wychyliła się zza drzwi, lecz dostrzegłszy Angelicę, siostrę swojego szefa, urwała. Jej z pewnością się tutaj nie spodziewała. – Ja zaopiekuję się Albertem, mam u niego ogromny dług wdzięczności...
- Słyszałaś? – Max wskazał spojrzeniem na Marię. – A teraz pożegnaj się ze wszystkimi, dobrej nocy... – mężczyzna jeszcze mocniej zacisnął jej nadgarstek i skierował ją w stronę wyjścia ze szpitala, lecz pozostawała nieugięta.
- A kto, twoim zdaniem, zajmie się Rafaelem...?
- Ja. – ciepły i miły głos wyrwał się z ust nieznanej kobiety, którą dotąd uznawała za rodzinę innego pacjenta. – Angelica Fernandez, bardzo mi miło cię poznać. – posłała jej delikatny uśmiech. -Jestem siostrą Maxa i myślę, że mogę wam pomóc.
Laura otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Więc tak pogrywał... Nawet nie pomyślała, że mógłby tu ściągnąć kogoś ze swojej rodziny, ażeby dopiąć swego. Był cholernie zawzięty. Laura zmierzyła wzrokiem Angelicę. Miała te same, jasne włosy i wyjątkowo podobne spojrzenie, które uwielbiała u swojego mężczyzny. Musiała przyznać, że poczuła się wyjątkowo niekomfortowo z faktem, że pojawiła się tu siostra jego ukochanego, w takim momencie.
- Laura Caballero. I nie jestem przekonana, czy Rafael zaakceptuje nieznaną osobą, kimkolwiek by nie była.
Angelica, co zadziwiające, nadal miała pogodny wyraz twarzy. Laura przyglądnęła się jej uważniej, próbując odkryć, co w ten sposób chce uzyskać. Zastanowienie przerwała silna ręka Maxa, którą oplótł ją wokół talii.
- A ja jestem przekonany, że nie będzie miał innego wyboru. – mężczyzna uciął dalszą dyskusję i już prowadził ją korytarzem, tym razem trzymając tak silnie, że nie była w stanie się wyswobodzić. – Życzcie nam miłego odpoczynku. – rzucił tylko na odchodne, nie pozostawiając jej żadnego wyjścia. Musiała iść z nim.
***
- Czy wiesz, jakie to uczucie, gdy jesteś już czegoś absolutnie pewnym, gdy czegoś pragniesz bardziej, niż możesz wyrazić słowami, aż tu nagle ktoś wpierdala ci się w twoje idealne plany?! – krzyknął, odpalając gorączkowo samochód.
- Czy ty myślisz, że ja nie chciałam wyjechać do tego cholernego Acapulco?! Cieszyłam się jak dziecko...
- Wiesz... – Max przyglądnął się jej badawczo. – Gdy tam stałem i słuchałem jak wykrzykiwałaś, że nie możesz zostawić ich nawet na tydzień, to tak właśnie sobie pomyślałem!
- Zwariowałeś. Masz wybujałą wyobraźnię. Alberto sam nie wepchnął się pod ten samochód.
Mężczyzna parsknął śmiechem, uśmiechając się sceptycznie.
- Oo, czy aby na pewno? Bo mi się wydaje, że właśnie tak było. Pieprzony bohater.
- O czym ty mówisz? – Laura skrzyżowała ręce na piersi. – Nie chcę już nigdzie z tobą jechać. On uratował Marię, wiesz co to oznacza? Może chcesz mi powiedzieć, że na jego miejscu nie zrobiłbyś tego samego...? – utkwiła w nim zaborcze spojrzenie.
- Posłuchaj... – rzekł powoli, zdając sobie sprawę, że na liczniku wskazówka dobija 110 na godzinę. Ulicę, którymi jechali, były wyjątkowo puste jak na wieczorową porę. - ... Musisz zrozumieć, że nie jesteś ich matką, a to nie są dzieci, tylko dorośli faceci, którzy sami muszą o siebie zadbać.
- To moi bracia. – odwarknęła, patrząc jak jego przystojna twarz spina się w złości i podirytowaniu. Wówczas był jeszcze bardziej seksowny, ale w tej chwili nie mogła o nim tak myśleć. – Chciałbyś, żebym gdy tobie się coś stanie, wyjechała sobie z nimi na wakacje, ot tak? Może akurat Alberto wówczas coś mi zaproponuje?!
- O nie, nawet nie próbuj przekonywać mnie w ten sposób... – rozpiął pięć guzików fioletowej koszuli, którą miał na sobie, a jej oczom ukazały się miękkie, kręcone włoski pokrywające jego tors. Krew uderzyła jej do głowy. – Alberto, czy ktokolwiek inny, nie ma do ciebie żadnych praw, jasne? A ja owszem, i to wielkie. – obrócił się w jej stronę, ścisnął jej podbródek i ucałował krótko jej usta, dłużej nie mogąc się powstrzymać. Natychmiast wyrwała mu się, jednak zrobiła to na przekór sobie, gdy owiał ją jego zapach tak przeogromnie działający na jej zmysły...
- Sądzisz, że mam ochotę cię teraz całować?! – omiotła go chłodnym spojrzeniem, na co tylko zaśmiał się dziko, odchylając głowę do tyłu.
- Sądzę, że zawsze masz ochotę mnie całować. – uniósł brwi zawadiacko, w geście wyrażającym pewność siebie.
- Moja walizka została w domu. – natychmiast zmieniła temat. – Nigdzie z tobą nie jadę.
- Oo, doprawdy? W takim razie będziesz musiała obejść się bez swoich ubrań, w moim łóżku nie będą ci one potrzebne...
Tego było zbyt wiele. Laura zacisnęła pięści, chcąc się powstrzymać od nagannych myśli, ale to tylko potęgowało jej prawdziwe, skrywane uczucia.
- Zatrzymaj wóz. – rzuciła, jeszcze przez chwilę utkwiwszy spojrzenie na jego wspaniałej, umięśnionej klatce piersiowej. – Muszę ochłonąć.
- Jak sobie życzysz. – powiedział cicho, zjeżdżając na pobocze, w duszy uśmiechał się z zadowolenia do samego siebie. Z taką prędkością znajdowali się już daleko za miastem. Laura wypadła jak burza z samochodu, radując się z chłodnego wiatru, który ochłodził jej ciało. Jednak nie myśli. Chwila błogiej ciszy, wreszcie mogła odetchnąć. Utkwiła spojrzenie w dalekich, pustych polach. Tak, to już nie było Miasto Meksyk.
- Zabrałeś mnie siłą. – rzekła, gdy usłyszała jego oddech tuż za sobą. – Mogę zgłosić to na policję.
- Wolę, byś osobiście się mną zajęła. - znów mówił tym głosem, który roztapiał ją od wewnątrz.
- Bezczelny. Zdecydowałam, że chcę tam zostać. Masz za nic moje słowa?
- Nie, po prostu ja zdecydowałem inaczej, a moje zamierzenia są dla mnie istotniejsze... Ależ ty jesteś rozpalona... – szepnął tuż nad jej uchem. – Ciekaw jestem, czym jest to spowodowane... – odwrócił ją w swoją stronę energicznie.
- To ze złości. – odwróciła spojrzenie.
– Och, zapewne... – zaśmiał się delikatnie, tak jak kochała i przyłożył wierzch dłoni do jej policzka. – Parzysz, kochanie.
- Jesteś nie do zniesienia. – syknęła, zdając sobie sprawę, że w istocie płoną jej policzki. Starała się utrzymać dystans, jednak na nic jej starania, non stop przyciągał ją do siebie.
- I kto to mówi? – ułożył dłoń na jej talii i przysunął ją do siebie, odpędzając w siną dal całą złość. Pozostawiając tylko pragnienie. – Doprowadzasz mnie do szału, ale kocham cię za to nad życie i nie oddam cię nikomu. Nigdy.
Przegrała tą bitwę, już wiedziała. Ta przegrana miała słodki smak.
- Wyobraź sobie... – opuszkiem palca dotknęła jego gorących ust. - ... Że u mnie sprawy mają się bardzo podobnie. – z namiętnością ujęła go wargami, każdym zmysłem skupiała się tylko na nim, reszta świata zniknęła. Max przymknął powieki z dziką radością. Dopiął swego. Osiągnął, czego chciał. Miał ją. I już nigdy nie wypuści.
- Kocham cię... kocham cię na zabój.
Ostatnio zmieniony przez Contigo dnia 12:53:10 30-12-11, w całości zmieniany 3 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
madoka Arcymistrz
![Arcymistrz Arcymistrz](https://i.imgur.com/2KLV6gU.gif)
Dołączył: 01 Wrz 2010 Posty: 30702 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:31:26 30-12-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek przyjemny, aczkolwiek każdy bez udziału Rity, albo Manuela pozostawia u mnie pewien niedosyt. Po głębszym przeanalizowaniu jednak jego treści przyznaję, że ucieszyło mnie podejście Maxa, który w końcu postawił na swoim. Olał z góry na dół protesty Laury i siłą zrealizował swoje pragnienie o wyjeździe z miasta. Bardzo dobra postawa - zważając na to, że do tej pory to on podprządkowywał się jej na każdym kroku, akceptując wszystkie jej tajemnice i niedomówienia. Swoją drogą, angażowanie Angelicki zarówno w zajmowanie się Rafalalem, jak i córką Maxa, było z jego strony lekko bezczelne. Rozumiem, że jego siostra to chodzący anioł, ale żeby obarczać ją takimi obowiązkami, gdy on będzie bawił się w towarzystwie ukochanej?? Przypuszczam jednak, że masz głębszy cel w poznaniu się Angie i Rafy, więc muszę zaakceptować taki stan rzeczy
Samo zaś bohaterskie zachowanie Alberta zasługuje bez wątpienia na medal. Takowym wyczynem będzie miał na bank zapewnioną, dozgonną wdzięczność ze strony Marii ![](http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_smile.gif)
Ostatnio zmieniony przez madoka dnia 12:32:19 30-12-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
Contigo Detonator
![Detonator Detonator](https://i.imgur.com/X5BWM1f.gif)
Dołączył: 10 Paź 2011 Posty: 412 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Rzeszów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:41:44 30-12-11 Temat postu: |
|
|
Moniś, dobrze wiem, że dla ciebie każdy odcinek bez tej pary to odcinek niepełny, ale postaram się wynagrodzić ci ich brak już w najbliższym czasie ;] Tym odcinkiem zamykam pewien "rozdział" w życiu bohaterów, a tym samym zaczynam nowy. Wkrótce wszystko zacznie przybierać inny kształt i formę - lepszą, czy gorszą, to się jeszcze okaże. Wiem, że Max zrzuca na swoją siostrę wyjątkowo dużo własnych spraw, on również jest tego świadomy, ale sądzę, że wtedy wpadł wręcz w szał, niczym mały, zazdrosny chłopiec, który musi postawić na swoim. I bardzo dobrze, bo pokazał w ten sposób również to, że jest mężczyzną z krwi i kości i to on decyduje ;]
Co się tyczy Angelici i Rafy - zaiste, mam w tym plan, nawet bardziej skomplikowany, niż może się z góry wydawać.
Dziękuję za wizytę i całuję ;**
Ostatnio zmieniony przez Contigo dnia 14:00:13 30-12-11, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
![](http://picsrv.fora.pl/subTrail/images/spacer.gif) |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|