Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uwodzicielka mimo woli - Odcinek 14
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:41:09 06-01-11    Temat postu:

Rozpieszczasz nas, ale to mi się podoba Gorzej jak potem nagle przydarzy się jakaś dłuższa przerwa... ale nic, na razie cieszę się zbliżającą się sobotą
Powrót do góry
Zobacz profil autora
libby87
Cool
Cool


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Goleniów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:48:48 06-01-11    Temat postu:

Póki, co na razie mam wenę i chęć do pisania. Gorzej zaczyna być u mnie z czasem, ponieważ zaczyna mi się sesja

W kolejnym odcinku będzie ( obiecana ) scenka z Rosalie i Lucasem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*KaMcIa*
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 3232
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Cancun

PostWysłany: 22:57:04 06-01-11    Temat postu:

Nie mogę się doczekać Bo obecnie to chyba oni są moimi ulubieńcami
Powrót do góry
Zobacz profil autora
libby87
Cool
Cool


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Goleniów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:21:30 07-01-11    Temat postu:

Hmm...a czym Cię tak uwiedli?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*KaMcIa*
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 3232
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Cancun

PostWysłany: 11:32:14 08-01-11    Temat postu:

Czy mnie uwiedli, hm może tym nietypowym zaczęciem prawdziwego związku, tym, że nie buduję nic stałego i to jest tajemnicze, spontaniczne, poza tym są obydwoje świetni i genialni Mam nadzieję, że odcinek ukaże się o 14 bo później nie zdąże go przeczytać
Powrót do góry
Zobacz profil autora
libby87
Cool
Cool


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Goleniów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:57:09 08-01-11    Temat postu:

Jest nawet wcześniej niż 14.00 Hmm...nie wiem jeszcze czy będzie im dane stworzyć "prawdziwy związek".


~~~ODCINEK 13~~~

- Proszę mnie puścić – rzuciła zdesperowana.
A gdy położył dłoń na jej ramieniu i zmusił ją, by usiadła, zaprotestowała drżącym ze strachu głosem:
- Nie ma pan prawa zatrzymywać mnie wbrew mojej woli…
- Nie dramatyzuj – powiedział surowo.
Ta uwaga podziałała na nią jak kubeł zimnej wody. Uświadomiła sobie, że Bruce ma racje, i odetchnęła głęboko, aby się uspokoić.
- A teraz… – ciągnął. – Jeśli nadal jesteś zainteresowana tą posadą, muszę ci wyjaśnić parę spraw. Wymagam od osobistej asystentki, by w razie potrzeby była do mojej dyspozycji przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. Co ważniejsze, obdarzam ją pełnym zaufaniem, a w zamian oczekuję dyskrecji i absolutnej lojalności.
Poczuła ukucie wyrzutów sumienia. Tymczasem Bruce mówił dalej:
- Nieregulowany czas pracy i nadgodziny rekompensuję częstymi długimi urlopami oraz hojnym wynagrodzeniem…
Wymienił sumę i Julie zamrugała zaskoczona.
- Och, jeszcze jedno – dodał. – Poza biurem preferuję przyjacielską, swobodną atmosferę i obopólne przejście na ty. A zatem, jeśli akceptujesz te warunki, posada jest twoja.
Pragnęła odmówić, jednak powstrzymała ją perspektywa gniewu Davida. Zresztą, po tym jak Bruce Tacker ją potraktował, nie powinna mieć skrupułów, że przyczyni się do jego klęski.
Zarazem jednak obawiała się podjęcia bliskiej współpracy z człowiekiem, który niegdyś zburzył całe jej życie, a teraz mógłby uczynić to ponownie. Ze wszystkich mężczyzn na świecie jedynie on wywierał na nią taki przemożny emocjonalny wpływ. Już sama jego obecność sprawiała, że Julie straciła spokój, opanowanie i zmieniała się znowu w tamtą nieobytą, niepewną siebie siedemnastolatkę.
- A więc? – spytał Bruce z lekką nutą zniecierpliwienia.
Wciąż się wahała. Gdyby odrzuciła tę propozycję, David nigdy by się nie dowiedział, że zrezygnowała z własnej woli. Jednakże sumienie nie pozwalało jej oszukać ukochanego mężczyzny, którego zamierza poślubić…

*****
Potem już nie widziała, by wrócił na parkiet. Była mu za to wdzięczna.
Do tańca znów poprosił ją Michel. Gdy orkiestra zaczęła grać „Księżycową serenadę” Glenna Millera, nagle pojawił się Lucas i klepnął Michela w ramię.
- Nie musisz z nim tańczyć – powiedział Michel.
- Zatańczę.
Lucas objął ją, a jej serce przyśpieszyło. Zaledwie cztery centymetry dzieliły ich ciała.
- Co ty robisz? – szepnęła.
- Odbywam lekcję zalotów.
- Nie mogę w to uwierzyć.
- A więc mało mnie znasz.
Rzeczywiście, prawie go nie znała. Kochała go, ale nie znała. A teraz wszystko, czego się o nim dowiadywała, jeszcze bardziej pogłębiało jej miłość.
- Rosalie, nie ma powodów, byśmy nie mogli zachowywać się publicznie w sposób cywilizowany. Ludzie trochę poplotkują, głównie o mnie i o tym, że nadal cierpię z powodu Julie, ale w końcu im się to znudzi.
- A cierpisz?
- Nie.
To była jedna z najtrudniejszych chwil w jej życiu. Spojrzała na dziadków, którzy też teraz tańczyli. Babcia uniosła brwi, dziadek miał twarz pozbawioną wszelkiego wyrazu.
A jednak mimo całej niezręcznej sytuacji, mimo, że wiele osób się w nich wpatrywało, kochała go za to, co zrobił. Kochała go za to, że jest taki pewny siebie i zuchwały. Nigdy by się tego po nim nie spodziewała.
Melodia dobiegała końca, gdy podszedł do niej kierownik klubu.
- Panno Harlan, telefon do pani.
- Kto dzwoni?
- Nie wiem. Zaprowadzę panią.
Przeprosiła Lucasa, zadowolona, że ten tajemniczy telefon oszczędził jej niewątpliwie niezręcznej sytuacji, gdy schodziliby z parkietu.
Kierownik zaprowadził ją do sali konferencyjnej. Na stole stał aparat, ale nie paliło się na nim światełko. Zdezorientowana skierowała się do drzwi.
- Zaczekaj – usłyszała jakiś szept.
Lucas. Wprowadził ją z powrotem do pokoju, zamknął drzwi na klucz. Odgłos zabrzmiał jak preludium do romantycznej awantury w stylu gotyckich powieści.

*****
Reszta lotu upłynęła w milczeniu. Marie straciła wszelką chęć do konwersacji, a Matt najwyraźniej też jej nie nabrał. Nie odezwał się ani słowem, kiedy wysiadali z samolotu i szli po płycie lotniska do czekającej na nich ogromnej limuzyny. Marie zacisnęła zęby. Jeśli on postanowił się boczyć, ona na pewno nie będzie mu się narzucać.
Matt przyglądał się ukradkiem Marie, która siedziała do niego półprofilem, wpatrzona w egzotyczny krajobraz Meksyku przesuwający się za oknami samochodu. Słowa, które wypowiedział w samolocie, nadal dźwięczały mu w uszach. „Nie wiem, czy mogę ci wierzyć”. Mimo, że zobaczył szok i ból w jej oczach, niczego nie odwołał. Nie należał do osób łatwowiernych, a cała sytuacja była mocno podejrzana. Kiedy proponował Marie ślub, nie ukrywał, jak bardzo mu zależy na zmianie stanu cywilnego. Zgodziła się, a kiedy złożyli podpisy na akcie ślubu, jak diabeł z pudełka wyskoczył Wilton. Czy szantaż na pewno był jego samodzielną inicjatywą?
Może i tak, ale o wiele bardziej prawdopodobne było, że Marie maczała w tym palce.
Nie rozumiał tylko dlaczego.
Zgodnie z układem, jaki zawarli, po upływie roku miała otrzymać o wiele więcej pieniędzy niż te marne sto tysięcy dolarów, które wyłudził Wilton. Nie rozumiał, co spowodowało, że zdecydowała się zaryzykować dla o wiele mniejszego, choć szybszego zysku.
Marie odwróciła się od okna. Wjechali właśnie do Cancun. Za oknami samochodu ulice miasta mieniły się całą feerią barw. Zachwyt malujący się na jej twarzy znikł jednak, kiedy napotkała spojrzenie Matta.
- Nie patrz tak na mnie.
Głos jej nie drżał, ale w oczach był wyrzut.
- Nie jestem twoim wrogiem.
- Tego jeszcze należy dowieść, kochanie – odparł zimno.
- Rozumiem.
Sposępniała i znowu spojrzała w okno. Wpatrzona w mijane ulice bezwiednie założyła nogę na nogę.
Mattowi zaschło w ustach. Dlaczego dopiero teraz, kiedy podejrzewał tę kobietę o współudział w spisku, zauważył, że ma idealnie zgrabne nogi? Nie mógł oderwać wzroku od jej kształtnych łydek, delikatnych kostek i ładnie wysklepionych, drobnych stóp w ciemnozielonych sandałkach na wysokim obcasie.
Marie uniosła podbródek i wbiła wzrok w szybę. Nie poniży się do tego, żeby przekonywać Matta o swojej niewinności. Nie odezwie się do niego ani słowem, już nigdy!
Wytrzymała całe dziesięć sekund.
- Znamy się przecież od dziecka, Matt! – wybuchła. – Czy kiedykolwiek cię okłamałam? Jak możesz myśleć, że mogłabym cię szantażować?
- Skąd mam wiedzieć, że mogę ci ufać?
W głosie Matta była chłodna kalkulacja biznesmena.
- Kiedyś dobrze się znaliśmy, to prawda, ale tamte czasy dawno już minęły.
- Wytłumacz mi jedno.
Marie usiadła prosto i znowu założyła nogę na nogę gwałtownym ruchem. Materiał sukienki uniósł się, ukazując krągłe kolano i smukłe udo.
- Dlaczego ślepo wierzysz w każde słowo Christophera? Nigdy wcześniej go nie widziałeś, a jednak upierasz się, że powiedział prawdę, kiedy sugerował, że wciąż coś mnie z nim łączy. Wolisz wierzyć jemu niż mnie! Zrobił na tobie wrażenie uczciwego człowieka?
- Jaki interes mógłby mieć Wilton we wrabianiu ciebie, jeżeli nie jesteś jego wspólniczką? – spytał Matt nieufnie.
Kiedy oderwał wzrok od nóg Marie i spojrzał w jej oczy, zobaczył, że płonie w nich gniew.
- Nie rozumiesz? Bo jest draniem! Bawi go, że doprowadził do sytuacji, w której oboje jesteśmy zagubieni i wściekli na siebie nawzajem. On lubi zadawać ból.
Pamiętała, ile złośliwej radości było w oczach Christophera, kiedy ją informował, że odchodzi, bo ich małżeństwo przestało go interesować.
- Miałby zadawać sobie tyle trudu tylko po to, żeby prowadzić z nami jakąś psychologiczną gierkę? – spytał Matt z powątpiewaniem.
- Nie musiał się zbytnio wysilać, żeby cię przemienić w koszmarnego bubka! – rzuciła, splatając ramiona gniewnym gestem.
Matt nie mógł nie zauważyć, że jej pełne piersi uniosły się przy tej okazji, a głęboki dekolt letniej sukienki odsłonił kuszący rowek pomiędzy kremowymi krągłościami.
- Uważasz, że zachowuję się jak bubek? – wybuchnął, kiedy odzyskał mowę. – Nie sądzisz raczej, że idę ci na rękę? Przyjechaliśmy tu specjalnie, żeby załatwić twój rozwód, a nie mój.
- Och, cóż za łaskawość – ironizowała. – W dodatku okazałeś się cudownym towarzyszem podróży. Wielkie dzięki.
Mattowi odjęło mowę. A więc wielmożna pani oczekiwała, że po tym wszystkim będzie ją jeszcze zabawiał? Jego życiowe plany mogły lec w gruzach i to z jej winy. Musiał zapłacić szantażyście za to, żeby nie rozgłosił, w jakie tarapaty się wpakował, zawierając małżeństwo z Marie. A ona się spodziewała, że będzie jej umilał podróż, sypiąc żarcikami jak z rękawa? Do diabła z tym!



Gościnnie:
Kierownik klubu – Ryan Reynolds
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:11:22 08-01-11    Temat postu:

Matt mnie wnerwia i to porządnie, rozumiem że to może dla takiego logika jak on nie do pomyślenia, żeby Marie nie maczała w tym palców, ale, jeśli miała dostać jeszcze więcej po wygaśnięciu tej umowy to po co miałaby to robić?
Dopiero teraz dotarło do mnie jak związek (w zamierzeniu) Lucasa i Rosalie może wyglądać w oczach ludzi. Ale nieważne, jego do niej ciągnie, a ona go kocha, coś musi z tego być.
Julie ma ciężki orzech do zgryzienia z Brucem, ciekawe do jakiego planu jest mu aż tak potrzebna, że zatrzymał ją niemal na siłę. A poza tym, nich ona wywali tego Davida zanim będzie za późno.
Czekam na więcej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
libby87
Cool
Cool


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Goleniów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:41:32 08-01-11    Temat postu:

Sin...nie denerwuj się na Matta - wiem, że zachowuje się jak dupek, ale z czasem mu się odmieni - tylko nie wiem, w którą stronę. On też ma swoje powody żeby zachowywać się w ten sposób. A Marie nie będzie mu ułatwiała życie.
Hm...Rosalie i Lucas - ich "związek" z pewnością budziłby niechęć i z czasem przekonamy się, czy oboje odważą się spróbować.
Julie chce dać nauczkę Brucowi. A Bruce...może też chce jej dać nauczkę
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:17:56 09-01-11    Temat postu:

Bruce i Julie - naprawdę intrygująca parka Po dzisiejszym odcinku, jestem prawie na 100% pewna, że on doskonale wie z kim ma do czynienia i mam wrażenie, że... jak to mówią - kto mieczem wojuje.. ;D Ale jakoś wcale nie jest mi żal Davida - niech spada na bambus i tam knuje:P
Rose i Lucas - szczerze mówiąc liczyłam na jakąś większą scenkę, ale lepsze coś niż nic. Ciekawe co się wydarzy w tym pokoju A tak na marginesie, to już nie wiem, kto tu kogo uwodzi i kto komu daje lekcje;)
No i na koniec został Matt i Marie - on nadal jej nie wierzy i jest na nią zły, ale powinien jej posłuchać. Jeśli, miała dostać więcej kasy po zakończeniu umowy i mieć ją tylko dla siebie, to jaki interes miałaby w braniu udziału w szachrajstwach Chrisa? Coś czuję, że naprawdę ciężko będzie im dojść do porozumienia...

Pozdrawiam i czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
libby87
Cool
Cool


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Goleniów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:29:45 21-01-11    Temat postu:

Przepraszam, że dopiero dziś dodaję odcinek.

~~~ODCINEK 14~~~

Zgasił światło, pogrążając ich w ciemnościach. Z sali balowej dochodziły dźwięki muzyki.
- Tańczysz tak samo, jak się kochasz – powiedział, przeciągając palcem po jej wargach.
- To znaczy?
Zabrakło jej tchu, rozchyliła usta.
- Jak pierwotna kobieta. Jak istota powstała z ziemi. Namiętnie i z całkowitym oddaniem.
Objął ją w pasie.
- Zatańcz ze mną. Prawdziwie.
To nie był taniec w pełnym tego słowa znaczeniu. To była tylko wymówka, by się stopić ciałami.
Potrzebowała tej chwili sam na sam z nim. Potrzebowała jego dotyku. Muzyka umilkła, ale oni nadal się kołysali przytuleni. Ubrania stanowiły jedyną barierę między nimi. Zapachy perfum i wody po goleniu mieszały się z zapachem pożądania. Owiewał ją jego przyspieszony, gorący oddech.
Rosalie próbowała się oprzeć. Nie mogła mu się oddać tu, gdzie w każdej chwili ktoś mógł ich odkryć. Nie zrobiłaby tego dziadkom. Ani Julie. Ani sobie.
Ale trudno jej było nie dać się ponieść.
Przesunął rękę na jej pierś, usta dotknęły jej warg, oddechy się mieszały. Zawsze się tak do siebie spieszyli.
Lekko ją popchnął, aż oparła się udami o stół. Uświadomiła sobie, do czego Lucas zmierza, i odepchnęła go.
- Nie możemy tego robić tutaj.
Przeciągnął językiem po jej dekolcie, zostawiając wilgotny, srebrzysty ślad.

*****
Spojrzała w chłodne oczy Bruca i wymamrotała:
- Dobrze, zgadzam się.
Wydało się jej, że przez twarz Bruca przemknął wyraz ulgi, czy może nawet dzikiej satysfakcji. Lecz to musiało być złudzenie. Z pewnością było mu wszystko jedno, czy ona przyjmie tę posadę.
- Doskonale – powiedział rzeczowym tonem. – Angażuję cię na trzymiesięczny okres. Polecę mojej sekretarce, aby załatwiła niezbędne formalności. Rozumiem, że możesz zacząć pracę od zaraz?
Przytaknęła, choć prawdę mówiąc, wolałaby w ogóle nie zaczynać i już żałowała, że się zgodziła.
- Masz aktualny paszport? – zapytał.
- Owszem – odparła zaskoczona.
- Świetnie. Ile czasu zajmie ci spakowanie się?
- S-spakowanie…? – wyjąkała. – Chodzi panu o podróż?
- Cóż za nadzwyczajna domyślność – rzucił sarkastycznie.
Zaczerwieniała się.
- Przepraszam, po prostu mnie to zaskoczyło.
Przypomniała sobie, że David wspominał o częstych wyjazdach Tackera.
- A więc ile czasu ci trzeba? – powtórzył.
- Kwadrans.
- Dobrze. Na lotnisku czeka mój prywatny odrzutowiec.
Ujął ją za łokieć i szybko poprowadził do windy. Czuła się, jakby porwała ją potężna fala przypływu.
Gdy zjechali na dół powiedział:
- Muszę jeszcze omówić coś z sekretarką, więc może weź taksówkę i pojedź do siebie. A pojutrze spotkamy się na lotnisku.
Pomyślała z ulgą, że będzie miała trochę czasu, by zawiadomić Davida. Może kiedy narzeczony dowie się, jak została potraktowana, zabroni jej objąć tę posadę?

*****
Już miał jej powiedzieć do słuchu, kiedy limuzyna zwolniła i zatrzymała się. Byli na miejscu – w Castello del Holmes, luksusowym hotelu należącym do rodziny Matta.
Marie wysiadła z samochodu i stanęła bez ruchu jak oczarowana. Matt nie mógł powstrzymać uśmiechu na widok jej miny. Wyglądała jak dziecko, które po raz pierwszy zabrano do Disneylandu. Rozglądała się, zachwycona, z szeroko otwartymi oczami. Bo i było na co popatrzeć. Hotel otoczony był wspaniałym ogrodem. Wśród wielkich klombów nieprawdopodobnie kolorowych, tropikalnych kwiatów, szemrały tu i ówdzie fontanny. Sam Castello del Holmes był imponującym budynkiem z kremowego kamienia. Fasadę zdobiły smukłe kolumny, a cztery potężne, okrągłe wieże flankowały rogi budowli, którą blisko dwieście lat temu wzniósł amerykański multimilioner wyobrażając sobie, że jest, ni mniej, ni więcej, tylko udzielnym monarchą. Rodzina Holmesów zakupiła ów „Królewski Zamek” już przed wielu laty, z zamiarem urządzenia w nim hotelu, ale dopiero pod dyrekcją kuzyna Ryana Castello del Holmes stał się prawdziwą mekką amerykańskich celebrytów.
Matt miał wrażenie, że czuje wycelowane w niego i w Marie obiektywy paparazzich, którzy zawsze kręcili się w pobliżu, w nadziei na sensacyjne lub skandalizujące fotki. Zgraja ta jednak była trzymana w bezpiecznej odległości od hotelu przez armię ochroniarzy. Gdyby nie zapewnione minimum prywatności, bogacze ze Stanów nie przyjeżdżaliby tłumnie do Castello del Holmes.
- Witam serdecznie, panie Holmes. Miło pana znowu widzieć.
Skłonił się boy przy wejściu. Mężczyzna nie był już pierwszej młodości, a jego usianą zmarszczkami twarz koloru kawy z mlekiem rozjaśniał szeroki uśmiech.
Matt skinął głową na powitanie. Często tu bywał, więc zdążył już poznać cały personel hotelu.
- Witaj, Esteban. Zastałem Ryana? Oczywiście, że tak.
Ryan w pojedynkę zmienił prowincjonalny hotel w miejsce, gdzie zatrzymywała się śmietanka towarzyska ze Stanów. Dobrze znał zasadę, że pańskie oko konia tuczy.
- Oczywiście, proszę pana. Czy zawiadomić pana Ryana o przybyciu… państwa?
- Dziękuje, ale to nie będzie konieczne.
Kiedy zamknie Marie na trzy spusty w jednym z apartamentów, które zawsze były przygotowane na wypadek nagłego najazdu rodziny, sam pójdzie porozmawiać z kuzynem. Zaplanował, że Marie przeczeka w ukryciu aż do czasu załatwienia rozwodu. Nie chciał ryzykować, że ktokolwiek dowie się o skandalu.
- Dzień dobry!
Rozległ się nagle radosny szczebiot jego małżonki.
- Jestem Marie Holmes.
Z szerokim uśmiechem podeszła do mężczyzny i wyciągnęła rękę. Esteban uścisnął podaną mu dłoń, starając się nie okazać zdumienia, i złożył ukłon.
Matt zmarszczył brwi i popatrzył srogo na Marie, ale ona nie spuściła wzroku. Wręcz przeciwnie. Uniosła podbródek i spojrzała na niego wyzywająco, jakby chciała powiedzieć, że nie da się odstawić na boczny tor. Jeśli w tej chwili paparazzi wymierzyli w nich swoje teleobiektywy, z pewnością zdążyli zauważyć, że pan Matt Holmes i jego młoda małżonka bynajmniej nie wyglądają na zakochaną, czule w siebie wpatrzoną parę.
Nie było sensu dłużej wystawać przed wejściem, narażając się na wścibskie spojrzenia. Matt zdecydowanie ujął Marie za łokieć i wprowadził do holu.


Gościnnie:
Esteban – Humberto Zurita
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:45:22 21-01-11    Temat postu:

Szkoda, że scenka między Rosalie i Lucasem taka króciutka, ale za to jak iskrzy
Bruce... Nie wiem co kombinuje, ale na pewno coś kombinuje. Biedna Julie, jeśli myśli, że David zabroni jej tej "wycieczki" z Bruce'em, to nie chcę widzieć jej miny, gdy dowie się czegoś wprost przeciwnego - bo na 99% jestem pewna, że właśnie tak będzie, mało tego, mam wrażenie, że Davidowi właśnie o to chodziło.
Marie - uwielbiam ją Nie zamierza być cicha i potulna i pewnie to dopiero początek i jeszcze nie raz przyprawi Matta o palpitacje serca;)
Czekam na ciąg dalszy;]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ejlubieczekolade
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 15 Sty 2011
Posty: 35
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:49:56 21-01-11    Temat postu:

Dopiero teraz zajrzałam do twojej teli i od razu mi się spodobała. Na pewno będę tu zaglądać i zapraszam do siebie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
libby87
Cool
Cool


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Goleniów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:28:35 21-01-11    Temat postu:

Aguś...ale to nie koniec scenki między Rosalie i Lucasem
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:42:40 21-01-11    Temat postu:

Noo... to zmienia postać rzeczy;D w sensie, że jeszcze bardziej będę czekać na ciąg dalszy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
libby87
Cool
Cool


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Goleniów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:33:46 21-01-11    Temat postu:

Julie wyjedzie w podróż z Brucem A po Davidzie...spłynie to "jak po kaczce"
A Marie? Z całą pewnością nie będzie potulną owieczką
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 10, 11, 12  Następny
Strona 11 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin