|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:14:51 19-11-10 Temat postu: |
|
|
Kahlan...Lucas to facet i istnieje duże prawdopodobieństwo, że będzie chciał wykorzystać swoje umiejętności w "terenie", a może nawet nie będzie musiał szukać kandydatki, ponieważ...sama się znajdzie.
agam...Twoje słowa to dla mnie ogromny komplement i jest mi bardzo miło, że wywołam uśmiech na Twojej twarzy. A jeśli chodzi o Marie to nie mogę nic zdardzić, ale...nie wszystko jest takie na jakie wygląda
Ostatnio zmieniony przez libby87 dnia 22:15:49 19-11-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:21:19 19-11-10 Temat postu: |
|
|
Lekcje w terenie? Jestem "za" Na pewno będzie ciekawie ^^ W sumie zdziwiłabym się, gdyby Lucas nie chciał wypróbować tego, co się nauczył na kobiecie innej niż Rosalie, bo - jak sama napisałaś - w końcu to (tylko) facet:P
A co do Marie - domyślam się, że to nie jest takie jak wygląda, bo to byłoby za proste;) |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:54:09 20-11-10 Temat postu: |
|
|
Marie bi...bigamistką? Zwariowali? Jakim cudem? Ten facet musiał się pomylić, albo ona musiała być kompletnie pijana(nie wyobrażam sobie tego, ale może)
Rosalie jest zakochana, dla mnie to nie zaskoczenie, wiedziałam od początku Ale być może na Lucasa też te lekcje wpłyną bardziej na serce niż na sztukę uwodzenia, zobaczymy. |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:06:12 20-11-10 Temat postu: |
|
|
agam...w końcu Rosalie będzie jego "profesorką" i może być nieobiektywna w ocenie jego zdolności
AllSins...widzę, że zaskoczyłam Cię tym, iż Marie jest bigamistką? Nie mogę nic zdradzić, ale niestety Christopher...będzie mówił prawdę, a przynajmniej w pewnym stopniu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:08:49 20-11-10 Temat postu: |
|
|
Ale ona nie wygląda na bigamistkę, jest słodka i urocza. Jest moją ulubioną postacią, nie może być bigamistką! A ten Christopher to jakiś idiota tyle w tym temacie... |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:22:34 21-11-10 Temat postu: |
|
|
Obiecuję Ci, że sprawa małżeństwa z Christopher`em wyjaśni się już w najbliższych odcinkach ( przynajmniej w pewnym sensie ). A Marie nadal będzie słodka i urocza, ale... pokaże pazurki.
Ostatnio zmieniony przez libby87 dnia 12:23:31 21-11-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:12:24 26-11-10 Temat postu: |
|
|
~~~ ODCINEK 5 ~~~
Następnego dnia Lucas usiadł przy telefonie, zaczął wybierać numer, ale zaraz przerwał. Jego pierwszym zadaniem domowym było zaproszenie Rosalie na randkę. Do tej pory w ogóle nie musiał się zastanawiać, jak się do tego zabrać. Z Julie rozmawiali codziennie i razem decydowali, co będą robić wieczorem. Nigdy się do niej nie zalecał, bo ich związek rozwijał się stopniowo i powoli. Od bardzo dawna nie zapraszał kobiety na randkę.
Przejechał ręką po twarzy, a potem wystukał numer Rosalie do pracy, czując się w tej grze jak nowicjusz, a nie jak dwudziestodziewięcioletni weteran.
- Rosalie Harlan – przedstawiła się służbowym tonem.
Co za kontrast z wczorajszym wieczorem! Pamiętał, jaka była wtedy. Miał przed oczami jej potargane włosy, zarumienioną twarz, kołdrę, którą naciągnęła aż po szyję, ale która się obsuwała, gdy rozmawiali, aż wreszcie ściągnął ją do końca i przygarnął Rosalie do siebie.
Spróbował nie zwracać uwagi na dreszczyki, które go przeszywały.
- Dzień dobry.
Chwila milczenia, a potem:
- Kto mówi?
- Mężczyzna, który ogrzewał ci pościel wczoraj wieczorem.
- Przestań – syknęła. – Masz się zachowywać tak, jakbyśmy się dopiero co poznali i po raz pierwszy zapraszałbyś mnie na randkę.
Nadal odgrywamy role? – zastanawiał się. To może być zabawne. Przez dzień lub dwa.
- To nie moja wina. Moja profesorka nie dała mi podręcznika do zalotów.
Roześmiała się.
- Zacznij jeszcze raz.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, odłożyła słuchawkę.
Przez chwilę siedział osłupiały, a potem się roześmiał. Zadzwonił ponownie.
- Rosalie Harlan.
- Dzień dobry, pani Harlan. Tu Lucas Marshall z firmy Suskind, Engle i Marshall. Poznaliśmy się na przyjęciu świątecznym w „Charismie”.
Westchnęła.
- Jeżeli przedstawiając się, informujesz także, gdzie pracujesz, nie wywierasz romantycznego wrażenia. Zacznij jeszcze raz.
Przerwała połączenie.
Kusiło go, by więcej już nie dzwonić, ale po chwili jednak zmienił zdanie.
- Rosalie Harlan.
- Dzień dobry, pani Harlan. Mówi Lucas Marshall. Poznaliśmy się na przyjęciu świątecznym w „Charismie”.
- Pamiętam. Całkiem skutecznie argumentował pani istnienie Świętego Mikołaja.
Uśmiechnął się.
- Chciałbym panią bliżej poznać. Czy mogę panią zaprosić na kolację?
- Kiedy?
- We wtorek.
Nastąpiła długa chwila milczenia.
- Dziś jest już poniedziałek – oznajmiła w końcu chłodnym tonem.
- Wolałaby pani, żebyśmy się umówili raczej na dziś?
Martwe milczenie.
Lucas nerwowo strzepnął jakiś pyłek ze spodni. Coś mu mówiło, że pokpił sprawę.
- Rosalie?
- Nie wydaje ci się, że to trochę obraźliwe zapraszać mnie z zaledwie jednodniowym wyprzedzeniem? Czy twoim zdaniem jestem tak nieatrakcyjna, że mężczyźni nie chcą się ze mną spotykać i w związku z tym mam wolne wszystkie wieczory? Siedzę tylko i rozpaczliwie czekam, aż ktoś mi zrobi łaskę i jednak mnie zaprosi?
- To dopiero pierwsza lekcja – tłumaczył się. – Gdybyśmy zaczęli w piątek, zaproponowałbym ci spotkanie już wtedy.
Chociaż w piątek pewnie próbowałby ją zaprosić na sobotę, ale nie musiał jej tego mówić.
- We wtorek też jesteś zajęta?
- Tak.
Nie wiedział, co teraz powinien powiedzieć. Czy ma ją zaprosić na następny wtorek?
- Zacznij jeszcze raz – powiedziała i przerwała połączenie.
*****
Dochodziło dopiero wpół do dziewiątej rano i na ulicach Bostonu panował jeszcze stosunkowo niewielkich ruch, gdy czerwony jaguar Davida z cichym pomrukiem silnika sunął w kierunku śródmieścia.
Siedząca obok Julie zerknęła na prowadzącego pojazd mężczyznę. Wiedziała, że zwykle o tej porze David spokojnie jada śniadanie, zanim wpadnie w codzienny kołowrót spotkań. Z chmurnego wyrazu jego przystojnej twarzy poznała, że wcale nie jest zachwycony tym zakłóceniem ustalonego porządku dnia. Ale przecież sam się uprał, że podwiezie ją do biura koncernu Tacker-Electronics, choć równie dobrze mogłaby pojechać sama.
Kiedy zjawił się u niej, w wynajętym mieszkaniu, wczesnym rankiem i zaczął ją ponaglać, w pośpiechu zapomniała zabrać portfel i teraz miała w torebce jedynie kartę kredytową oraz trochę drobnych. Gdy mu o tym wspomniała, odparł z irytacją:
- Przestań się martwić, nie będziesz potrzebowała pieniędzy.
Zapewne miał rację. Powinno jej wystarczyć na taksówkę.
- Postaraj się przede wszystkim nie tracić głowy – poinstruował ją, gdy zatrzymali się na czerwonym świetle. – Tacker oczekuje od swoich pracowników opanowania i kompetencji. Dostałaś szansę i w kluczowym momencie musisz zachować spokój.
Po nieprzespanej nocy Julie czuła się znużona i podenerwowana, i nie była w nastroju do wysłuchiwania pouczeń.
- Szkoda, że nie ma żadnego innego sposobu zrealizowania twoich zamysłów – rzuciła z desperacją. – Nienawidzę tych kłamstw i machinacji.
- Wcale nie będziesz musiała dużo kłamać. W gruncie rzeczy znacznie bezpieczniej jest trzymać się możliwie jak najbliżej prawdy. Posiadasz solidne kwalifikacje i doświadczenie zawodowe, jakich wymaga Tacker. Nie wolno ci jedynie zdradzić, że w ogóle mnie znasz, a wszystko się uda. Nawiasem mówiąc - dodał, zerkając na nią przelotnie. – Czy zdjęłaś z palca pierścionek?
- Tak – odrzekła.
Pierścionek zaręczynowy z trzema diamentami, który dostała od Davida, wisiał na cienkim złotym łańcuszku na jej szyi.
- Nie zapomnij podkreślić, że nie jesteś obecnie z nikim związana. Tacker utrzymuje olbrzymi kompleks biurowy na Manhattanie i wymaga, by jego osobista asystentka nie miała żadnych prywatnych zobowiązań i mogła na każde zawołanie polecieć z nim w sprawach służbowych do Nowego Jorku.
- Och, ale ja przecież…
- Nie pracuje się z nim tak łatwo jak z Thomasem. Uprzedzam cię, jest chłodny, arogancki i nieczuły. Przywykł, by podwładnie spełniali każde jego polecenie.
- Skąd to wszystko wiesz?
- Moja siostra Blanca poznała kobietę, która przez pięć lat była jego osobistą asystentką i zrezygnowała tylko dlatego, ponieważ zamierza wyjść za mąż.
Zapaliło się zielone i David ruszył.
- Powiedziała Blance, że uważa Tackera za dobrego szefa, choć oczekuje on od pracowników dyspozycyjności przez całą dobę.
- Mam nadzieję, że to nie oznacza… – Julie urwała zmieszana.
- Nie, nie chodzi mu o łóżko. Tacker nie miesza pracy z rozrywkami, wręcz przeciwnie.
- Więc jest żonaty?
- Nie, nigdy nie miał żony. Tamta asystentka powiedziała Blance, że była w nim niegdyś szaleńczo zakochana, ale doszła do wniosku, że nie interesują go stałe związki. Jednakże jest diabelnie przystojny – przyznał niechętnie David. – I gdyby zechciał się zabawić, znalazłby aż nazbyt wiele chętnych kandydatek. Tak więc pod tym względem nie masz się czego obawiać. Kiedy już zdobędziesz tę posadę, musisz jedynie zachowywać się naturalnie, a wszystko pójdzie jak po maśle.
Lecz Julie nie przekonał jego optymizm.
*****
Christopher rozsiadł się wygodnie w skórzanym fotelu stojącym w zaciszu gabinetu, do którego Matt zdecydowanie zaprowadził Marie i jej kłopotliwego gościa.
- Niestety, kochanieńka, dopuściłaś się bigamii – oświadczył Christopher.
Marie nigdy do nikogo nie czuła tak silnej nienawiści. Nie spuszczając z niej wzroku, Christopher położył wypielęgnowane dłonie na drewnianych poręczach fotela.
- Rozumiem twoje zakłopotanie – ciągnął słodziutko. – To doprawdy wstydliwa sprawa. I taka… kompromitująca. Tak, to chyba właściwe słowo. Co by było, gdyby, ten, hm, szczegół, przedostał się do prasy? Mogłoby to mieć naprawdę nieciekawe konsekwencję dla twojego nowego męża.
Marie ogarnęła zgroza. Od miesiąca wszystkie lokalne gazety pisały o planowanym ślubie bostońskiego króla win, który pozostawał dotąd zatwardziałym kawalerem. W plotkarskich pismach dziennikarze szczegółowo relacjonowali kolejne etapy przygotowań do uroczystości, a podczas ślubu i wesela młodej parze zrobiono chyba z milion zdjęć. Jeśli pismacy zwąchają skandal, rzucą się na Matta jak szarańcza.
Wszystko przez nią. Marie chciała się zapaść pod ziemię. Albo lepiej niech ziemia się rozstąpi i pochłonie przeklętego Christophera! Z jękiem opadła na fotel.
- Wydaje mi się, że widziałem na ulicy kilku reporterów. Może powinienem pójść i szczerze porozmawiać z którymś z nich?
Przerażenie sprawiło, że Marie nie do końca zrozumiała, do czego on zmierza. Wiedziała tylko, że nadciąga totalna katastrofa. Żołądek ścisnął jej się boleśnie, serce waliło jak oszalałe.
- Nie będzie pan rozmawiał z żadnymi reporterami – powiedział Matt spokojnie.
- Czyż nie znajdujemy się w wolnym kraju? – prychnął Christopher. – Zrobię, co mi się podoba, a szanowny pan nie ma najmniejszego prawa…
- Przede wszystkim znajdujemy się w moim domu – uciął Matt. – A pan pojawił się tu nieproszony. Sądzę, że w tej sytuacji ja mam wszelkie prawa. Daję panu dokładnie pięć minut na wyjaśnienie, dlaczego wtargnął pan na teren mojej posiadłości. Radzę, by zaczął pan mówić. Krótko i zwięźle.
- To doprawdy bardzo proste.
Christopher w dalszym ciągu złośliwie się uśmiechał, ale ton jego głosu stał się nieco piskliwy.
- Przyszedłem poinformować szanownego pana, że nasza czarująca Marie jest wciąż moją żoną. Nie mamy rozwodu. A więc, pojąłeś za żonę zamężną kobietę, mój dobry przyjacielu.
Nie mieli rozwodu! Marie poczuła, że jakaś żelazna pięść zaciska się na jej sercu. Nerwowo splotła palce i jej wzrok padł na delikatną obrączkę z białego złota wysadzaną brylancikami, którą Matt wsunął jej na palec zaledwie wczoraj… Tyle czasu wystarczyło, by układ, jaki zawarli, legł w gruzach.
- Nie jestem pańskim dobrym przyjacielem.
W cichym, spokojnym głosie Matta czaiła się tak bezwzględna groźba, że gdyby Christopher miał choć za grosz pomyślunku, powinien wziąć nogi za pas. On jednak podszedł do barku i nalał sobie hojnie merlota z Winnicy Holmesów, po czym niedbałym gestem uniósł kieliszek, powąchał zawartość i skrzywił się z niesmakiem.
- Ta sytuacja jest dla mnie bardzo krzywdząca – westchnął dramatycznie. – Myślę, że pan to rozumie, mon ami?*
- Rozumiem bardzo dobrze, że usiłuje pan wymusić wręczenie korzyści majątkowej – powiedział Matt lodowato.
- Wymusić?! – oburzył się Christopher.
Z westchnieniem zerwał się z fotela, podszedł do Marie i położył dłoń na jej nagim ramieniu. Wzdrygnęła się, ale zaraz opanowała emocje i z godnością wstała, odsuwając się od niego. Postanowiła, że nie da mu satysfakcji, okazując strach. Wystarczająco już się zabawił jej kosztem.
- Jestem tu, bo mam głębokie przekonanie, że postępuje słusznie – oświadczył pompatycznie.
- O, tak. Jestem tego pewien – wycedził Matt.
I posłał Marie srogie spojrzenie. Nie odwróciła wzroku. Musiała go przekonać, że nie ma nic wspólnego z pojawieniem się Christophera. Cokolwiek ten człowiek zamierzał, nie uprzedził jej o tym.
- Czego chcesz, Christopher? Przejdź do rzeczy – ponagliła Marie.
Wiedziała, że nie odpuści, zanim nie dopnie swego.
- Czego chcę? Ależ to bardzo proste, ma cherie*.
Marie nie musiała patrzeć na Matta, by wiedzieć, że wzbiera w nim wściekłość. Czuła promieniujący od niego gniew.
- Skoro to takie proste, to na pewno potrafisz to ująć w słowa – syknęła.
Nie mogła uwierzyć, że stojącemu naprzeciwko niej mężczyźnie przysięgała kiedyś miłość, wierność i uczciwość małżeńską. Dlaczego się nie zorientowała już wtedy, jakim jest łajdakiem?
*mon ami – mój przyjacielu
*ma cherie – moja droga |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:45:17 26-11-10 Temat postu: |
|
|
Rosalie jest dla Lucasa okrutna, ile razy można "zaczynać od nowa"? Ma chłopak cierpliwość Więcej takich scenek proszę, bo znów jak głupia śmiałam się do monitora:)
Co do Julie i Davida, to mnie również nie przekonał jego optymizm. W ogóle, coś mi tu brzydko pachnie, ale nie będę zgadywać - wolę poczekać na kolejne odcinki;)
A trójkąt Matt - Marie - Chris robi się coraz bardziej interesujący. Nie wiem o co chodzi z tym małżeństwem i brakiem rozwodu, ale nie sądzę, żeby Marie była tak głupia, żeby wychodzić za mąż nie mając jeszcze rozwodu.
No nic, czekam na new!
Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:06:53 27-11-10 Temat postu: |
|
|
"Zacznij od nowa" i od nowa i od nowa, aż dziwnie, że nie rzucił słuchawki w diabły. Ale rzeczywiście lekcje zapowiadają się dość ciekawie...
Ciekawi mnie dlaczego Julie w ogóle musi szukać pracy. Czy ja źle zrozumiałam na początku, że ich rodzina jest raczej zamożna. I dlaczego musi ukryć, że zna tego Davida?
Christopher to zwykły łajdak, nie rozumiem jak Marie mogła się na nim nie poznać na początku.
Ale Matt zachował się jak prawdziwy face, oby ukręcił sprawię łeb zanim dostanie się do gazet.
Czekam... |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:27:48 27-11-10 Temat postu: |
|
|
agam...cięszę się, że znowu wywołam uśmiech na Twojej twarzy. Bałam się, że Lucas "wyjdzie mi" trochę ciapowaty, ale widzę, że jak na tę chwilę daje radę Jeśli chodzi o Julie i Davida to masz dobre przeczucia Jeśli chodzi o "trójkącik" to sprawa ze ślubem Marie ( w pewnien sposób ) wyjaśni się w najbliższych odcinkach.
Sin...Rodzina Julie i Rosalie jest zamożna. I Julie nie musi szukać pracy - ten pomysł pracy to plan Davida. Ale nie mogę nic więcej zdradzić. David będzie chciał "coś" osiągnąć - nic więcej nie powiem. |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:48:33 28-11-10 Temat postu: |
|
|
świetne są scenki z Rosalie i Lucasem'em! Chociaz ja również nie miałabym tyle cierpliwości, aby zaczynac od nowa. ;D Jestem ciekawa jak ta "gra" potoczy się dalej. ;D Marie, bigamistką? Nie pomyślałabym, że tak to pójdzie. Cóż chce osiągnąć Christopher pojawiając się właśnie teraz? Czyżby tylko chodziło o pieniądze? Czekam na new! |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:02:41 28-11-10 Temat postu: |
|
|
Menny...cieszę się, że wróciłaś A jak wyobrażałaś sobie wątek Marie i Matta? |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:26:50 28-11-10 Temat postu: |
|
|
Właściwie nie myślałam o tym zbytnio, sądziłam, że będzie jakiś problem z tym ich 'układem ślubnym', ale nie pomyślałabym, że ona ma juz męża. ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
libby87 Cool
Dołączył: 27 Gru 2009 Posty: 537 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Goleniów Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:50:06 28-11-10 Temat postu: |
|
|
Niestety ma i Christopher sporo namiesza. I tak szybko nie zniknie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:51:35 28-11-10 Temat postu: |
|
|
Jak chcesz to mogę go wywalić za ciebie. Żeby moją Marie tak krzywdzić to... Grr... Bardzo chętnie mogę go wyrzucić. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|