Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Uwodzicielka mimo woli - Odcinek 14
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 10, 11, 12  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
libby87
Cool
Cool


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Goleniów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:56:19 28-11-10    Temat postu:

Sin...ale wtedy życie Marie i Matta byłoby nudne. A tak "mają" pasożyta, z którym muszą się męczyć. A nic tak ludzi do siebie nie zbliża jak...wspólny wróg

Ostatnio zmieniony przez libby87 dnia 21:01:32 28-11-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:16:19 28-11-10    Temat postu:

Dobra, dobra... Ale nie przesadzaj, bo jak go dorwę komentarzem to się chłopak nie pozbiera.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
libby87
Cool
Cool


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Goleniów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:44:41 30-11-10    Temat postu:

~~~ Spoiler odcinka 6 ~~~

- Ależ niewiele, naprawdę niewiele – Christopher rozpłynął się w uśmiechu. – Jako porzucony mąż, uważam, że mam prawo…
- Porzucony?
W duszy Marie wściekłość wzięła górę na upokorzeniem. Rzuciła się na Christophera i byłaby go uderzyła w twarz, gdyby Matt błyskawicznym ruchem nie złapał jej za nadgarstek.

*****
Gdy w końcu zadzwonił, odezwała się automatyczna sekretarka.
- Pani Harlan – powiedział. – Tu Lucas Marshall. Poznaliśmy się na przyjęciu świątecznym w „Charismie”. Zastanawiałem się, czy nie zechciałaby pani pójść ze mną na kolację. Proponuję sobotę. Podaję numer mojego prywatnego telefonu – wyrecytował numer. – Czekam na wiadomość od pani.
Ledwo zdążył odłożyć słuchawkę, a jego telefon już dzwonił.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*KaMcIa*
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 3232
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Cancun

PostWysłany: 22:01:40 01-12-10    Temat postu:

Lillby, genialna historia. Bardzo podoba mi się twój styl i charakter pisania, sceny erotyczne, są delikatne, bez zbyt długich i nudnych opisów, rewelacja. Czytając twoja opowieść, wydaje mi się jakbym czytała książkę.
Obsada świetna, połączenie latino z gwiazdami filmów i amerykańskich seriali, cenię wybór Meryl i Anthonego na protoplastów rodu. Jedynie zamiast Mariany wyobrażam sobie Barbarę Mori.
Świetna, świetna robota, z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek, pozrawiam Kamicia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
libby87
Cool
Cool


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Goleniów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:03:08 02-12-10    Temat postu:

*KaMcIa*...witam Cię w moich skromnych progach i cieszę, że Ci się podoba. Jeśli chodzi o seniorów to miałam z nimi ogromny problem. Powiem szczerze, że wybór Meryl to był przypadek - akurat wtedy w telewizji leciała zapowiedź filmu "Diabeł ubiera się u Prady" i dlatego przypomniałam sobie o Meryl.

~~~ ODCINEK 6 ~~~

- Ależ naturalnie – westchnął Christopher. – Kiedy w gazecie przeczytałem o ślubie mojej słodkiej Marie z jednym z najzamożniejszych, bostońskich kawalerów, zrozumiałem, że nie mogę milczeć.
- Jasne.
Matt przeszedł przez pokój i stanął obok Marie. Skrzyżował ręce na piersiach, jakby chciał w ten sposób powstrzymać się przed uderzeniem intruza.
- Zrobił to pan z czystej szlachetności. Tylko dlaczego czekał pan aż do teraz, żeby powiadomić mnie o tej sytuacji, zamiast zrobić to przed ceremonią?
- Jak to dlaczego? – wykrzyknął Christopher z urazą. – Nie chciałem być niedyskretny. Szanowny pan zgodzi się ze mną, że byłoby mu bardzo nie na rękę, gdybym poruszył tę kłopotliwą sprawę publicznie, w obecności reporterów?
Marie wolała nie myśleć, jaką gratką dla prasy byłaby wiadomość, że młoda pani Holmes nie ma rozwodu z poprzednim mężem. I nagle dotarło do niej, jaki plan ma Christopher. Nie chodziło mu tylko o to, żeby się ponatrząsać z Matta. Miał zamiar go szantażować!
Matt najwyraźniej również pozbył się ostatnich złudzeń, co do celu wizyty Christophera. Gdyby jego spojrzenie mogło zabijać, szatyn padłby martwy na gruby dywan wyścielający podłogę gabinetu. Nieproszony gość jednak zdawał się nie zauważać niebezpieczeństwa. Marie zastanawiała się, czy szantażysta jest tak odważny, czy tak głupi. Kiedy jednak Matt przeniósł na nią spojrzenie pełnie gniewu i pogardy, zmartwiała.
- Nie miałam z tym nic wspólnego – powiedziała, powstrzymując drżenie głosu. – Matt, na miłość boską, nie myślisz chyba, że jestem w zmowie z tym…
- Ależ najdroższa. Nie masz obowiązku tłumaczyć się przed tym człowiekiem. A on nie ma prawa wtrącać się do tego, co nas łączy. Jesteś przecież moją żoną!
- O Boże!
Co ja kiedyś widziałam w tej kreaturze, pomyślała z przerażeniem.
- Dosyć tego. Daruj sobie te bzdury, Christian.
- Nazywam się Christopher – poprawił szatyn z urazą.
- Wszystko jedno – uciął Matt. – Ile chcesz?
- Ależ niewiele, naprawdę niewiele – Christopher rozpłynął się w uśmiechu. – Jako porzucony mąż, uważam, że mam prawo…
- Porzucony?
W duszy Marie wściekłość wzięła górę na upokorzeniem. Rzuciła się na Christophera i byłaby go uderzyła w twarz, gdyby Matt błyskawicznym ruchem nie złapał jej za nadgarstek.
- Ty draniu! Ty podły wieprzu! – syczała jak kotka, usiłując się wyrwać Mattowi, by móc podrapać paznokciami gładką twarz Christophera. – Porzucony? Nie pamiętasz już, że pewnego dnia spakowałeś manatki i oświadczyłeś, że mój płacz na nic się nie zda, bo odchodzisz i nigdy do mnie nie wrócisz? Miesiąc później napisałeś, że załatwiłeś w Meksyku szybki rozwód. Dodałeś, że nareszcie się ode mnie uwolniłeś! Więc nie mów teraz…
- Wszystko ci się plącze, maleńka.
Christopher pokręcił głową w parodii zatroskania.
- Nie myślałaś o tym, że powinnaś się zacząć leczyć na nerwy?
- Leczyć się?!
Marie szarpnęła się dziko, ale Matt tylko wzmocnił chwyt i odciągnął ją siłą w głąb gabinetu
- Masz odpis dokumentu rozwodowego? – spytał szeptem.

*****
Postanowił kazać jej trochę poczekać.
Gdy w końcu zadzwonił, odezwała się automatyczna sekretarka.
- Pani Harlan – powiedział. – Tu Lucas Marshall. Poznaliśmy się na przyjęciu świątecznym w „Charismie”. Zastanawiałem się, czy nie zechciałaby pani pójść ze mną na kolację. Proponuję sobotę. Podaję numer mojego prywatnego telefonu – wyrecytował numer. – Czekam na wiadomość od pani.
Ledwo zdążył odłożyć słuchawkę, a jego telefon już dzwonił.
- Masz szczęście, że przyjęłam cię na kurs zalotów – powiedziała Rosalie. - Stosujesz bardzo nieodpowiednie metody.
Wymówiła słowo „metody” tak, jakby to było coś obrzydliwego.
- Jakie metody?
- Zapraszasz na pierwszą randkę za pośrednictwem automatycznej sekretarki.
Wydawała się bardzo zdegustowana…
- Zaprosiłem cię z prawie tygodniowym wyprzedzeniem.
- Zaprosiłeś przez automatyczną sekretarkę.
Chwilę się zastanowił.
- A więc najwyraźniej postąpiłem niewłaściwie. Zacznę od początku – powiedział i pierwszy odłożył słuchawkę.
Ta gra powinna była go rozłościć, ale on przeciwnie, czul się podniecony. Rosalie rzuciła mu wyzwanie i musiał się jej odwzajemnić.
Podniósł słuchawkę i zawahał się.
Będzie się spodziewała, że zaraz znów zadzwoni.
- Nie tym razem, pani Harlan – powiedział na głos.
Chciał, żeby ta pierwsza lekcja przyniosła mu celujący stopień.

*****
- Nawet jeśli zostanę osobistą asystentką, będę dla niego osobą nową i nieznaną. Nie sądzę więc, by powierzył mi…
- Podobno, gdy już kogoś zatrudnia na tym stanowisku, obdarza go pełnym zaufaniem – przerwał jej David.
Z jakiegoś powodu ta informacja, jeszcze pogorszyła jej nastrój. Tymczasem David mówił dalej:
- Wiem od osoby, którą udało mi się już umieścić w jego biurze, że projekt „Zaklinacz Deszczu” ma zostać sfinalizowany w ciągu kilku najbliższych tygodni, co oznacza, że mamy niewiele czasu. Skoro tylko dotrzesz do tych planów i zdobędziesz najnowsze dane, niezwłocznie daj mi znać.
Mówił tak beztrosko, jakby chodziło o najbardziej niewinną rzecz pod słońcem. Lecz Julie zdawała sobie sprawę, że w istocie oczekuje od niej szpiegowania, i wzdrygała się przed tym. Jednakże David naciskał na nią od wielu dni i przedstawiał to jako dowód jej miłości…
- To niepowtarzalna okazja, na którą od dawna czekałem – ciągnął. – Jego obecna osobista asystentka odchodzi w momencie, gdy projekt „Zaklinacz Deszczu” wkracza w fazę realizacji. Tacker ma reputację śmiałego biznesmena, angażującego się w wielkie obiecujące przedsięwzięcia. Dzięki temu w wieku zaledwie trzydziestu lat jest już miliarderem. Jeżeli tym razem również postanowi zaryzykować i wejść w ten interes, a ja zawczasu dowiem się o tym od ciebie, będę mógł zastawić na niego pułapkę.
Podniósł jej dłoń do ust, pocałował i mówił dalej:
- To dla mnie bardzo ważne. Muszę poznać te plany, by choć o krok wyprzedzać jego posunięcia. Jeśli nawet okaże się zbyt potężny, bym mógł go całkowicie zniszczyć, to przynajmniej powalę go na kolana. Potrzebuję jedynie poufnych informacji, które jako osobista asystentka Tackera zdobędziesz bez trudu.
Kiedy przed kilkunastoma dniami David po raz pierwszy wymienił nazwę Tacker Electronics, serce Julie zamarło, a potem zaczęło walić w szaleńczym tempie.
- Z pewnością musiałaś słyszeć o tym wielkim amerykańsko-brytyjskim koncernie, założonym w Stanach przez Richarda Tackera u progu boomu w branży elektronicznej. Pięć lat temu Richard odszedł na emeryturę i przekazał firmę swemu wnukowi, Brucowi Tackerowi, który od dawna był jego prawą ręką.
A więc to on – pomyślała Julie.
Z jej pamięci wypłynął obraz Bruca Tackera. Wysoki, barczysty mężczyzna o wąskich biodrach… Szczupła opalona twarz o twardych rysach, ustach upadłego anioła i pięknych brązowych oczach, których spojrzenie zdawało się przenikać na wskroś jej duszę.
Przebiegł ją dreszcz.


Ostatnio zmieniony przez libby87 dnia 20:25:34 02-12-10, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:19:48 02-12-10    Temat postu:

Szybki rozwód w Meksyku? Przecież to z daleka brzydko pachnie... i ona uwierzyła mu na słowo? Eh... Nie zdziwię się, jeśli się okaże, że nie ma dokumentu, a z drugiej strony nadal twierdzę, że to raczej Chris coś knuję i mija się z prawdą

Ha! Lucas szybko się uczy Choć w sumie nie wiem, czy to czasem nie będzie tak, że uczeń pobije mistrza i Rosalie wpadnie we własne sidła

A Dawid nie podoba mi się coraz bardziej
No i to by chyba było tyle;) Czekam na new i pozdrawiam :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
libby87
Cool
Cool


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Goleniów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:18:11 03-12-10    Temat postu:

agam...dziękuje za komentarz. Jeśli chodzi o Marie to masz sporo racji. Zdaje sobie sprawę z tego, że cała ta historia z bigamią wydaje się dość naciągana i naiwna, ale mam nadzieję, że nie jest źle.
Jeśli chodzi o Lucasa...to z pewnością jeszcze Nas zaskoczy
A David...cóż wszystko wyjaśni się w swoim czasie.


Ostatnio zmieniony przez libby87 dnia 12:18:54 03-12-10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*KaMcIa*
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 3232
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Cancun

PostWysłany: 10:55:48 04-12-10    Temat postu:

Fajnie, że rozwinęłaś historię Juli, myślę że trójkąt pomiędzy Juli&Brucem&Davidem, będzie bardzo ciekawy, uważam, że David, jest beznadziejny wykorzystując dziewczynę, do biznesowych planów, a szatyn o 'ustach upadłego anioła i brązowych oczach' będzie świetną alternatywą.
Uwielbiam wątek Lucasa i Rosalii, ona jako jego nauczycielka.
Matt&Christopher&Marii, mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni, bo podobają mi się jako małżeństwo.
Czekam na kolejny odcinek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:57:15 04-12-10    Temat postu:

Naciągana to jest moja historia z Julie, Raulem i Casimem;) Biorąc pod uwagę, że w USA wszystko jest możliwe np. szybki ślub w Las Vegas i jeszcze szybszy rozwód, Twoja opowieść wcale nie wydaję się znowu aż tak bardzo naciągana
Powrót do góry
Zobacz profil autora
libby87
Cool
Cool


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Goleniów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:11:33 05-12-10    Temat postu:

*KaMcIa*...jeśli chodzi o wątek Mata i Marie to obiecuję, że wszystko się wyjaśni, ale jak już wcześniej pisałam - nie wszystko jest takie na jakie wygląda
agam...moim zdaniem Twoja historia z Julie, Casimem i Raulem też nie jest naciągana. A poza tym moje opowiadanie to fikcja literacka ( chociaż to zbyt wielkie słowo na moje wypociny ) i wszystko zdarzyć się może
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*KaMcIa*
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 3232
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Cancun

PostWysłany: 20:33:56 05-12-10    Temat postu:

Jakie wypociny?! Nawet tak nie mów, idealna książka i żałuję, że nie zaczęłam czytać, jak byłoby napisane 100 odcinków, b o tak to nie mogę się doczekać następnego, mam nadzieję, że dziś nas nim uraczysz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:22:24 05-12-10    Temat postu:

Oj tam, większość opowiadań to fikcja (literacka;)) - nie sądzę, by ktoś tu pisał opowieści na faktach Ale ani mi się waż nazywać swojego opowiadania "wypocinami" - przecież ono jest naprawdę świetne
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:02:42 07-12-10    Temat postu:

Świnia i cymbał na dodatek, grrr... Rozwód w Meksyku, gdzie ona ma mózg? I to bez potwierdzenia? Jak na moje oko to on ściemnia, ale luz, może wszystko sie jakoś wyjaśni.
Lucas chyba niedługo zostanie mistrzem i Rosalie będzie pobierać lekcje u niego? Coś mi sie tak zdaje
A Julie? Hmm, to kretynka, jeśli uważa, że szpiegostwo można traktować jako dowód miłości. Ma racje, że się wzdryga. A może Bruce zajmie jego miejsce?
Czekam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
libby87
Cool
Cool


Dołączył: 27 Gru 2009
Posty: 537
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Goleniów
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:06:07 07-12-10    Temat postu:

Sin...powiem krótko - Twój kometarz zawiera sporo racji I bardzo się, cieszę, że czytasz, ponieważ miałaś spory udział w tym, że to opowiadanie powstało.

agam i *KaMcIa*...bardzo się cieszę, że podoba się Wam moje opowiadanie i Wasze komentarze sprawiają mi ogromną radość.

Miałam dodać kolejny odcinek w piątek, ale co tam

~~~ ODCINEK 7 ~~~

Mogła tylko pokręcić głową. Okazała się kompletną idiotką. Nie dość, że poślubiła tego gada, to jeszcze była dość naiwna, by uwierzyć mu na słowo, kiedy ją poinformował, że załatwił rozwód. Kiedy Christopher ją porzucił, była tak rozbita, że nie potrafiła jasno myśleć. Może ją to tłumaczyło, ale w niczym nie polepszało obecnej sytuacji.
- Obiecał, że przyśle mi odpis, ale tego nie zrobił – wydukała ze wstydem.
- A ty mu zaufałaś.
- Tak. Niech to cholera.
Matt puścił ją tak nagle, że aż się zachwiała.
- Później o tym porozmawiamy – wycedził.
W jego oczach płonął gniew. Marie wiedziała, że z największym trudem nad sobą panuje.
- Ile? – warknął, podchodząc do Christophera
- Doprawdy, to bardzo nieelegancko omawiać takie sprawy przy damie.
- Nie odbiegajmy od tematu. Ile chcesz za trzymanie gęby na kłódkę?
- Skoro szanowany pan tak stawia sprawę…
Christopher udał, że się zastanawia.
- Myślę, że sto tysięcy dolarów to rozsądna cena za moją dyskrecję.
- Ile?
Marie złapała Matta za ramię.
- Nie chcesz chyba płacić tej kanalii? Toż to najzwyklejszy szantaż!
- Po co używać takich nieprzyjemnych słów? – obruszył się Christopher. – Ja wolę nazywać to… inwestycją w prywatność.
Matt bez słowa uwolnił ramię z uścisku Marie i podszedł do biurka.
Patrzyła bezradnie, jak otwiera szufladę i wyjmuje książeczkę czekową.
- Jeśli powiesz cokolwiek dziennikarzom, wykończę cię.
- Dlaczego miałbym zabić kurę, która znosi złote jajka? Może być pan spokojny, mon ami*. Nikomu nie zdradzę naszego małego sekretu.
Matt nie odpowiedział. Bez słowa wypełnił czek kilkoma wściekłymi pociągnięciami pióra, po czym gwałtownie wyrwał go z książeczki, podszedł do Christophera i wetknął karteczkę do przedniej kieszeni jego marynarki.
Christopher uniósł dłoń i pogłaskał schowany w kieszeni czek czułym gestem.
- Uważaj, Christian – odezwał się Matt głosem, który brzmiał jak pomruk wielkiego, drapieżnego kota. – Nie popełnij błędu. Jeżeli otworzysz buźkę, pożałujesz.
- Ależ, niech się szanowny pani nie niepokoi. Znikam.
Christopher ruszył do drzwi. Wychodząc, odwrócił się do Marie.
- Wiesz, zdążyłem zapomnieć – rzucił.
- Co takiego? – zdziwiła się.
- Zapomniałem, jaką byłaś uroczą panną młodą.
- Wynoś się – prychnęła jak wściekła kotka, gotowa rzucić się na niego z pazurami.
Christopher wolał nie czekać na jej atak. Zwinnie umknął za drzwi.

*****
Zmusiła go, by postępował i myślał inaczej niż zwykle. Teraz chciał się przekonać, czy już zdążył się czegoś nauczyć.
- Ktoś musi cię bardzo lubić – zauważyła Natalie Holmes, wnosząc do gabinetu wazon z kwiatami.
Nie była to zwykła, banalna wiązanka z dwunastu róż lecz naręcze egzotycznych orchidei w całej gamie intensywnych kolorów. Serce Rosalie podskoczyło do gardła. Od bardzo dawna nikt jej nie przysłał kwiatów.
Gdy Natalie wyszła, Rosalie na chwilę przytuliła kopertę do ust i dopiero potem ją otworzyła. Na bileciku był tylko numer telefonu. Żadnych wyznań. Żadnego zaproszenia na kolację. Po prostu numer telefonu.
Uśmiechnęła się.
Punkt dla Lucasa.
Wybrała ten numer.
- Lucas Marshall.
Usłyszała w jego głosie oczekiwanie, może dlatego, że usiłował je ukryć.
- Ładny ruch.
- Kto mówi?
Uśmiechnęła się.
- Zacznę jeszcze raz.
Ponownie wybrała numer. Gdy Lucas się odezwał, powiedziała:
- Kwiaty są przepiękne. Dziękuje ci.
- Więc mnie pamiętasz?
Weszła w swoja rolę.
- Oczywiście. Poznaliśmy się na świątecznym przyjęciu w „Charismie”.
- Miałaś na sobie brązową sukienkę, taką jak twoje oczy.
Chociaż rozmawiali o wymyślonym zdarzeniu, zabrakło jej tchu.
Ale on mówił tak, jakby naprawdę ją widział w tej sukience i jakby mu się w niej bardzo podobała.
- A ty byłeś w garniturze z krawatem.
- Owszem. Pewnie się zastanawiasz, dlaczego posłałem ci kwiaty.
- Tak, rzeczywiście.
- Chciałbym cię lepiej poznać. Czy mógłbym cię zaprosić na kolację? Może za tydzień w sobotę?
- Pójdę z wielką przyjemnością.
- Przyjechałbym po ciebie, powiedzmy, o ósmej?
- Doskonale.
- Zadzwonię jeszcze w tygodniu.
- Dobrze.
Pożegnał się i odłożył słuchawkę.
A ona zastanawiała się jak daleko zajdzie ta gra.
Na razie pozwoli mu ją prowadzić na jego sposób. Ona sama, tak jak planowała, pojedzie na weekend do The Tides i pójdzie na bal z okazji Święta Wiosny. Dzięki temu Lucas nie będzie mógł się z nią skontaktować. Niech rozstanie wykona swoje dzieło.
Nie powinna mieć jednak nadziei na coś więcej niż krótki romans. Mają przed sobą tylko ten jeden miesiąc, kiedy Julie będzie nieobecna. Ale wykorzysta ten czas do maksimum.

*****
Tymczasem nieświadomy niczego David ciągnął:
- Tacker miał ojca Anglika i matkę Amerykankę. Rozszerzył działalność koncernu na obszar Wielkiej Brytanii, dokonał ekspansji w dziedzinie techniki informacyjnej, utworzył dział badań i rozwoju, i dzięki temu w ciągu zaledwie dwóch lat potroił zyski.
- Ale nie rozumiem, co… - zaczęła, lecz David jej przerwał:
- Ten bydlak jest od dawna moim wrogiem. Doprowadził do upadku firmę mojego ojca. Nienawidzę go z całego serca. Teraz z twoją pomocą mogę udaremnić projekt „Zaklinacz Deszczu”.
Popatrzyła na niego zdumiona.
- Z moją pomocą? – powtórzyła. – Ależ ja…
- Posłuchaj, powinno pójść gładko…
Przedstawił jej zarys swego planu. Słuchała z rosnącym wzburzeniem, a gdy wreszcie zdołała dojść do słowa, rzuciła pośpiesznie:
- Nie, David. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
Znów zlekceważył jej protest.
- Zastanów się, a z pewnością zmienisz zdanie.
- Nie.
- Proszę, kochanie, zrób to dla mnie – powiedział z uśmiechem, który zazwyczaj roztapiał jej serce jak wosk.
Jednak tym razem odmówiłaby, nawet gdyby nie chodziło o Bruca Tackera.
- Nie poradzę sobie – odparła.
Świadomy, że jest w nim zakochana, a zarazem zaskoczony jej niespodziewanym uporem, David nie ustępował.
- Przynajmniej spróbuj.
Zacisnęła usta i potrząsnęła głową.
- Nie chcę się w to mieszać.
Spojrzał jej w oczy i rzucił ostro:
- Powiedziałaś kiedyś, że zrobiłabyś dla mnie wszystko.
- Ale nie to – rzekła bezradnie.
- Dlaczego?
- Ponieważ znam Tackera – oświadczyła niechętnie.
- Jak to?
- Poznałam go siedem lat temu. Był chłopakiem mojej kuzynki, Jasmine . Miałam wtedy siedemnaście lat.
Nie dodała, że od tego czasu nieustannie nawiedzało ją wspomnienie Bruca Tackera, choć nigdy więcej go nie widziała i w gruncie rzeczy niewiele o nim wie.
- Dobrze go znasz? – zapytał David.
- Nie… ale spotkaliśmy się kilka razy i…
- Przecież nosisz inne nazwisko niż twoja kuzynka – przerwał jej zniecierpliwiony. – Wobec tego nie masz się czym martwić. Zetknęłaś się z Tackerem jedynie przelotnie, więc z pewnością nie rozpozna cię po siedmiu latach. Zresztą od tego czasu niewątpliwie bardzo się zmieniłaś.
Zapewne miał rację. Wówczas Bruce Tacker nie zwracał na nią uwagi. Była tylko niedojrzałą nastolatką, wstydliwą i beznadziejnie w nim zakochaną. Nie wiedział w ogóle o jej istnieniu, dopóki dwudziestotrzyletnia piękna i elegancka Jasmine nie odkryła jej uczucia. Powiadomiła go o tym szyderczo.
Lecz nie to było najgorsze…
Julie odepchnęła od siebie tamto wspomnienie – wstydliwe i upokarzające nawet po tylu latach…
Obecnie była kimś zupełnie innym – chłodną i opanowaną młodą kobietą z nieskazitelną cerą, zgrabną figurą i nienagannymi manierami.
Tak, Bruce Tacker prawie na pewno jej nie rozpozna. Jednak pamiętając, z jak zimną wściekłością spoglądał na nią ostatnim razem, wolała nie ryzykować.

- Zresztą, to nie potrwa długo. Gdy tylko zdobędziesz niezbędne informacje, będziesz mogła porzucić tę posadę pod dowolnym pretekstem.
Spojrzała na niego błagalnie.



*mon ami – mój przyjacielu
Powrót do góry
Zobacz profil autora
*KaMcIa*
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 25 Mar 2007
Posty: 3232
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Cancun

PostWysłany: 16:50:53 08-12-10    Temat postu:

Ciesze się, że zmieniłaś zdanie i odcinek się pojawił, w piątek liczę na kolejny? czekam na rozwoj sytuacji julie&bruce, niech się już spotkają, no i oczywiscie lucas&rosalie świetni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 10, 11, 12  Następny
Strona 6 z 12

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin