|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Ulubiony bohater/bohaterka: |
Jazmina |
|
20% |
[ 1 ] |
Pedro |
|
20% |
[ 1 ] |
Florencia |
|
0% |
[ 0 ] |
Simon |
|
0% |
[ 0 ] |
Claudia |
|
20% |
[ 1 ] |
Diego |
|
40% |
[ 2 ] |
Carolina |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 5 |
|
Autor |
Wiadomość |
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22:48:35 26-07-10 Temat postu: |
|
|
Super odcinek
Ines jest uparta i chce mieć swoją rolę w pogrążeniu Pedra Jazmina obiecała jej, że wciągną ją w swoje plany czym zaskoczyła Sofię. Później stwierdziła, że dziewczyna zajmie się robieniem anonimów przeciwko gangsterowi. Nie wiem tylko czy to nie będzie dla niej za mało
David Navarro nie został zabity przez Pedra, bo to człowiek służący za wtyczkę w więzieniu. Powiedział Simonowi, że przybył tam Jorge Ta wiadomość nie ucieszyła szefa, który zechce pozbyć się niewygodnego chłopaka Bardzo mi się podobał jego teksty o bałaganie i sprzątaniu. Genialny!
Claudia nadal jest wkurzona na Jazminę, a Diego nie może tego pojąć. Oboje z Estebanem mają nadzieję, że któregoś dnia dziewczyna przekona się jednak do wybranki jego serca
Daniel Santibanez zastąpi zdrajcę Jorge i będzie pomagał Federicowi To dobry gliniarz i wszyscy przyjęli go z zadowoleniem. Jedynie Florencia nie popatrzyła nawet w jego stronę. Nie chce znów przyjaźni z policjantem, ale życie bywa przewrotne i być może coś ją z nim połączy
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:55:33 01-08-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 49
Carolina zauważyła, że Claudia od samego rana nie jest w sosie. Obchodziło ją to tyle co zeszłoroczny śnieg, ale jako, że była jej „przyjaciółką” zapytała kiedy zobaczyła ją przechodzącą obok.
– Co się stało? Masz minę jakbyś wróciła z własnego pogrzebu.
– Nawet nie wiesz czego się wczoraj dowiedziałam od Diega – odrzekła Claudia.
Carolina słysząc imię Diego, od razu wytężyła słuch. Interesowało ją wszystko co jego dotyczyło.
– Czego? – szepnęła konspiracyjnie. – Mów szybko, bo umieram z ciekawości.
– Diego podczas wczorajszej kolacji oświadczył, że zakochał się w Marisol i że są razem. Wyobrażasz to sobie?
Carolina umilkła. Gdyby mogła wrzasnęłaby na cały głos ze wściekłości. Tylko nie to!, pomyślała. Zacisnęła pięści, a potem szybko je zwolniła. Nie chciała dać po sobie poznać, że ją to obeszło.
– Cóż – powiedziała tylko. – Każdy ma prawo do szczęścia, ale obawiam się, że twój brat go nie zazna.
– Co masz na myśli?
– Myślę, że Marisol nie kocha twojego brata. On jest jej potrzebny w jednym celu.
– Jakim?
Carolina uśmiechnęła się chytrze: – Otwórz oczy! Czy ty nic nie widzisz? Przecież ona wciąż ma ochotę na twojego faceta. A Diego? Ona się nim bawi, chce się zbliżyć do waszej rodziny. Później w odpowiedniej chwili, kiedy się tego nie będziesz spodziewać zabierze ci Eduarda. Na twoim miejscu bardzo bym na nią uważała.
Claudia zacisnęła usta: – Nigdy jej na to nie pozwolę! Nie pozwolę zniszczyć szczęśliwego związku, który razem zbudowaliśmy. Jeszcze się przekona na co mnie stać. Dziękuję, że mnie ostrzegłaś. Jesteś prawdziwą przyjaciółką. – Z tymi słowami odeszła.
Carolina chwilę jeszcze patrzyła za odchodzącą dziewczyną.
– Grzeczna dziewczynka – szepnęła do siebie.
***
Jeszcze tego samego wieczoru Caro powiedziała o wszystkim Pedrowi.
– Przez twoje ślimacze tempo teraz oni są razem! I co teraz powiesz?
Mężczyzna chwilę milczał gładząc się po brodzie, czym doprowadzał do wściekłości kochankę, która chodziła po hotelowym pokoju, gdzie się umówili, w tą i z powrotem.
– Dlaczego nic nie mówisz?
– Myślałem.
– Tak? Co ty nie powiesz?
Pedro podszedł do niej i ścisnął ją za ramię, tak, że syknęła z bólu.
– Nigdy więcej na mnie nie krzycz ani nie mów takim tonem! Czy to jasne? Nie życzę sobie tego! – Kiedy ją puścił roztarła obolałe ramię.
– Tak – powiedziała.
Pedro uśmiechnął się szeroko: – Co do Marisol i Diega mam pewien pomysł, ale może omówimy to w łóżku? – zaproponował i chwycił ją za pośladki przyciągając mocniej do siebie.
– Jak sobie życzysz – odparła Carolina ściągając z niego ubranie.
***
Tego wieczoru Enrique wyszedł trochę później niż zazwyczaj z redakcji. Parking był prawie pusty. Gdy miał otwierać swój samochód usłyszał za swoimi plecami kroki.
– Nie odwracaj się. – Od razu rozpoznał głos nieznajomej. Przełknął ślinę. Wciąż się jej bał, mimo że minęło już tyle czasu. – Jak ci idzie? – zapytała bez ogródek.
– Dobrze – odrzekł krótko. – Jestem bardzo ostrożny. Coraz lepiej mi ufają – odpowiedział zgodnie z prawdą. Pedro i jego ludzie dawali mu coraz to ważniejsze zadania. Jak do tej pory Enrigue nie zaliczył żadnej wpadki i dzięki temu dopuszczali go do innych interesów. Zarobił dzięki temu mnóstwo kasy, którą wydawał w gejowskich klubach. Od czasu do czasu spotykał się z Simonem, o czym nikt z gangu Pedra nie miał pojęcia. Mężczyźni doskonale się z tym kryli.
– Bardzo się z tego cieszę. Szykuje się coś?
– Tak, za dwa dni szykuje się akcja w północnej części miasta, w pobliżu starej stacji benzynowej.
Kobieta milczała jakby nad czymś się zastanawiała. – Wiem gdzie to jest, O której?
– Koło północy.
– Dobrze się spisałeś. Oby tak dalej.
Usłyszał oddalające się kroki. Kiedy po paru minutach się odwrócił, nikogo nie było.
***
David Navarro siedząc na swojej pryczy co jakiś czas zerkał na korytarz więzienny. Czekał na przesyłkę. Wiedział, że tego wieczoru, ani następnego ranka nie będzie rewizji. Trzymał paru strażników w garści, dzięki pieniądzom od Pedra. Parę stosików zielonych banknotów sprawiało, że nie obchodziło ich co David wyprawiał i jakie interesy robił. Oczywiście nie wszyscy byli na jego liście płac i musiał się bardzo pilnować aby nie wpaść. Słysząc ciężkie kroki na korytarzu wstał i podszedł do kraty. Klawisz rzucił między kratami jakąś prostokątną paczuszkę.
– Navarro, przesyłka – rzucił na odchodnym.
David szybko rozpakował szary papier. Koledzy z celi byli ciekawi, co też takiego dostał w prezencie zza drugiej strony. Kiedy ich oczom ukazała się książka byli wyraźnie zawiedzeni.
– Od kiedy to czytasz książki? – Jeden z nich głośno się roześmiał.
– Kiedyś trzeba liznąć literatury – powiedział i otworzył środek książkę, po czym rozerwał biały papier na twardej okładce i wyjął z niej kawałek ostrego szkła. Uśmiechnął się i popatrzył na swoich towarzyszy. – Lubicie polowania chłopcy? – Gdy mężczyźni kiwnęli głowami ciągnął dalej. – Jutro zapolujemy na jednego zapchlonego kundla.
***
Sofia zawsze starannie przygotowywała się do swojego występu. Każdego wieczoru wybierała inny strój. Klienci nie lubili nudy. Tego dnia wybrała czerwoną skąpą, koronkową bieliznę w kolorze ciemnej wiśni. Spojrzała na zegar. Nadchodziła pierwsza w nocy. Naniosła ostatnie poprawki i już miała wychodzić na scenę. Jednak szybko się odwróciła i przez chwilę stała oparta o ścianę. Jeszcze raz zerknęła zza kulis. Szeroko otwartymi oczami patrzyła w jedno miejsce: bar, przy którym stał pewien mężczyzna. Od razu go poznała, mimo że upłynęło tyle lat.
– Cholera, tylko jego tu brakowało – szepnęła do siebie patrząc na Pedra Ferrerę. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22:27:41 04-08-10 Temat postu: |
|
|
Fajny odcinek
Carolina niezbyt się ucieszyła na wiadomość, że Diego jest zakochany w Marisol. Posłużyła się jednak Claudią i nagadała jej kolejnych bzdur na temat wybranki jej brata. Ta naiwna dziewczyna oczywiście w to uwierzyła
Pedro pomoże kochance w pokonaniu Diega i Marisol, ale nikt nie będzie nim sterował. Spokojnie pomyślą o tym w łóżku Cały Ferrara
Jazmina spotkała się z Enrique, a on zdał jej relację co do Pedra i jego kolejnej transakcji. Zaufali mu, a on jest ostrożny. Oby tak dalej
"Kiedyś trzeba liznąć literatury" Boski tekst. David Navarro już się zajmie Jorge. Dostał szkło w książce i to wystarczy aby zadać śmiertelną ranę. Jego kumple się tym zajmą. Zapchlony kundel marnie skończy
Pedro odwiedził klub w którym występuje Sofia. Zgodzę się z nią, że tego tylko brakowało
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:02:07 18-08-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 50
Chociaż cały czas była skoncentrowana na tańcu nie spuszczała oka z Pedra. Nic się nie zmienił przez te lata. Wciąż był bydlakiem, któremu było tylko jedno w głowie. Gdy jakaś panienka zakręciła przed nim tyłkiem zapominał o całym świecie. Całe szczęście, że Valeria była, pomyślała patrząc na przyjaciółkę flirtującą ze znienawidzonym mężczyzną. Byłaby naprawdę w tarapatach. Na pewno by ją poznał. Nakłamała koleżance, że to jej były facet, co zresztą było prawdą, który nie dawał jej kiedyś spokoju i ją prześladował. Valeria od razu zaoferowała swoją pomoc. Na czas występu zbliżyła się do niego i zaczęła go podrywać. Pedro nie miał nic oczywiście przeciw temu, żeby jakaś piękna kobieta kręciła się obok niego. Kiedy Sofia zrzuciła stanik na scenę i zaczęła przechadzać się wzdłuż stolików pełnych śliniących się facetów, wzmogły się okrzyki i gwizdy. Pedro na chwilę spojrzał w jej stronę, ale nie zdążył się dokładnie przyjrzeć, bo Valeria namiętnie go pocałowała i wyprowadziła z sali. Dziękuję ci kochana, powiedziała do koleżanki w myślach. Obiecała sobie, że odwdzięczy się jej za to. Jej występ dobiegał końca. Wyjęła zza skąpych fig pieniądze i weszła za kulisy. Oparła się o ścianę i odetchnęła z ulgą. To był prawdziwy koszmar, serce jeszcze do teraz jej biło. Pomyślała o tym bydlaku, o tym co zrobił jej siostrze i wielu innym. Na pewno były inne, nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Tacy jak on nigdy nie zmieniają swoich zwyczajów. Gwałcąc kobietę, chcą pokazać kto tu rządzi, kto jest silniejszy. Co za obrzydlistwo. Gdyby mogła zeszła by ze sceny i wydrapała by mu oczy. Ale się powstrzymała. Jego koniec ma wyglądać inaczej. Już ona i Marisol się o to postarają. Nadejdzie taki dzień, ze zapłacisz za wszystko. Za cierpienia, krzywdy jakie wyrządziłeś. Jeszcze nie wiesz co to zemsta skrzywdzonych kobiet, pomyślała Sofia idąc do swej garderoby.
***
O stałej porze więźniowie mieli obowiązkowy spacer, na wielkim zielonym placu o powierzchni zbliżonej do boiska piłkarskiego. Tego dnia była wyjątkowo słoneczna pogoda jak na wczesną jesień. Strażnicy wpuścili więźniów na plac, zamknęli kratę a sami poszli na fajki do kanciapy. Jeden z nich zawsze stał na strażniczej wieży i obserwował wszystko z góry. David Navarro spojrzał tam. Lekko się uśmiechnął i czekał na znak. Strażnik miał za chwilę wyjść do kibelka i wtedy należało przeprowadzić całą akcję. Jeszcze była chwila czasu, więc skorzystał z niej aby stanąć jak najbliżej Jorge, ale żeby nie za blisko. Jego kompani towarzyszyli mu i już nie mogli się doczekać. David jednak nie lubił pośpiechu. Wszystko musiało być jak najlepiej przeprowadzone. Stanął opierając się o kratę i udawał, że patrzy w ziemię, a tak naprawdę obserwował Jorge, który stanął niecałe pięć metrów dalej i gapił się bezmyślnie w jeden punkt. Na twarzy malował się strach i przygnębienie. David potrafił czytać w ludzkich myślach. Spojrzał jeszcze raz na strażniczą wieżę. Strażnik dotknął daszka swojej czapki i wyszedł. Nadszedł czas. David razem ze swoimi kumplami podszedł do Jorge i zagrodził mu drogę.
– Cześć nowy – powiedział uśmiechając się pod nosem.
– Czego chcecie? – zapytał Jorge. – Ja nic nie mam.
– Co ja mógłbym chcieć od takiego śmiecia jak ty? Może tylko jednego, twojej głowy!
Jeden z kompanów roześmiał się głośno otwierając szeroko usta i odkrywając braki w uzębieniu. Chuchnął chłopakowi prosto w nos, aż Jorge się skrzywił z obrzydzeniem.
– Widzę, że panicz się nas brzydzi.
– Zostawcie mnie. Ja nic do was nie mam.
– Ale my mamy – rzekł David. – Nie wiesz, że nigdzie nie lubią kapusiów. Ciesz się, że trafiłeś właśnie na nas. My zostawimy twoją piękną buzię w spokoju, za to zajmiemy się czym innym. – Spojrzał prosto w jego krocze. – Skinął na jednego ze swoich ludzi, który zatkał mu usta jakąś śmierdzącą szmatą, a drugi wyjął ogromne szczypce. W więzieniu za odpowiednią cenę można było dostać wszystko. – Spisałeś się. Teraz do roboty.
Kumpel tylko się uśmiechnął i zsunął Jorge spodnie, a następnie szybkim ruchem obciął mu genitalia. Nikt z pozostałych więźniów nic nie widział, bo woleli trzymać się z daleka od Davida i jego paczki. Wiedzieli na co ich stać. Jorge gdyby mógł to wrzasnął by na cały głos, ale śmierdząca szma*a, którą miał w zębach mu to uniemożliwiła. Na szyi drgały mu wszystkie mięśnie i pojawiły się żyły oraz kropelki potu. Cierpiał potworne katusze.
– No i wykastrowaliśmy pieska. – Uśmiechnął się David. Spojrzał na twarz Jorge. – I co parszywy kundlu? Teraz już nie zaskomlesz i nie polecisz za żadną suczką. Twój czas się kończy teraz i tu. – Wyjął z kieszeni kawałek szkła owinięty w papier i wbił mu prosto w brzuch, wyjął go a następnie ugodził go w serce. – Pozdrowienia od Pedra Ferery!
***
Uwielbiała to. Pamiętała czasy gdy pracowała w policji i musiała węszyć po jakichś biurach, mieszkaniach. Ta adrenalina dawała jej siłę. Teraz też czuła się podobnie. Skorzystała z okazji, ze Pedro wyszedł na fajkę. Raczej prędko nie wróci. Widziała, przez okno, że stoi i gada z jakimś kolesiem na ulicy. Nie mogła zmarnować takiej okazji, lepsza się nie mogła trafić. Na szczęście dla niej zostawił wyłączoną komórkę na biurku w gabinecie. Szybko pod baterią zainstalowała małą pluskwę, najnowszy wynalazek. Teraz będzie wiedziała wszystko, o jego kolejnych krokach. Odłożyła telefon na miejsce i już miała wychodzić, gdy usłyszała kroki na korytarzu. Już wrócił.. Uff, na szczęście zdążyłam. Zawczasu zaopatrzyła się w jakieś dokumenty, na wypadek gdyby przypadkiem wrócił. Zobaczyła ruchy na klamce. Wyprostowała się. W tej chwili do gabinetu wszedł Pedro. Uśmiechnął się szeroko na widok swojej sekretarki.
– Przyniosłam panu...
– Na co się umawialiśmy? Miałaś mówić do mnie po imieniu.
– Zapomniałam. Przyniosłam ci...
– Przyniosłaś to co najważniejsze, czyli siebie. – Zaczął się niebezpiecznie do niej zbliżać. – Czy zdajesz sobie sprawę, jaka jesteś piękna i seksowna.
Jaz wstrzymała oddech. Bała się tej chwili od początku pracy dla niego. Wiedziała, że ma on na nią ochotę, ale zawsze udawało jej się jakoś z tego wybrnąć.
– Co też mówisz? Żarty się ciebie trzymają. – Próbowała obrócić całą sytuację w żart i jak najszybciej opuścić gabinet, ale kiedy przechodziła obok niego złapał ją mocno za rękę.
– W życiu nie byłem bardziej poważny. Odkąd cię poznałem marzę o chwili kiedy wezmę cię w objęcia. Chciałbym cię mieć, zaraz tutaj, na tym biurku.
– A Claudia?
– A co ma jedno z drugim wspólnego? Ona jest moją dziewczyną, ale to nie znaczy, że mam być jej wierny do końca życia. Pragnę się z tobą kochać, marzę o tym. Wiem, że ty także tego chcesz. Tylko nie rozumiem, dlaczego się wzbraniasz. Ja wiem, kiedy się podobam kobietom.
– Mylisz się! – Wypaliła Jazmina. Co za typ!, pomyślała z obrzydzeniem. Nie ma za grosz wstydu. Żeby proponować mi takie rzeczy. A żeby cię pokręciło! – Ja kocham Diega i nie zamierzam się wdawać w jakieś romanse.
– Nie wierzę, że ci się nie podobam. Byłabyś pierwszą.
– Nie jesteś w moim typie. I na przyszłość: nie życzę sobie takich propozycji.
– Kłamiesz. Wiem, że kłamiesz.
– Puść mnie – odrzekła Jaz.
W tej chwili do środka wszedł Diego nawet nie pukając.
– Eduardo... – Umilkł widząc go trzymającego Jazminę mocno za rękę. Spojrzał na ukochaną, zobaczył w jej oczach coś jakby... strach. – Mogę wiedzieć co się tu dzieje? |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 17:29:22 21-08-10 Temat postu: |
|
|
Świetny odcinek
Koleżanka Sofii, niejaka Valeria uratowała ją przed Pedrem. Skutecznie go poderwała i to wystarczyło, bo przecież nasz super gangster nie przepuści żadnej panience Nie zauważył Sofii tym razem, ale tak nie musi być zawsze. Dziewczyna musi na niego uważać.
Wykastrowany i zabity - tyle można powiedzieć o Jorge David Navarro i jego paczka załatwili niewygodnego glinę spełniając rozkaz Pedra Okropny koniec dla tego bohatera, nie był najlepszym człowiekiem, ale nie zasłużył aż na taki los.
"Pozdrowienia od Pedra Ferrary" - boski tekst
Pedro zaczął dobierać się do Jazminy i w tym momencie wszedł Diego. To zapowiada koniec sielanki między główną parą
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:29:10 01-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 51
Pedro kiedy tylko zobaczył Diega od razu puścił Jazminę i odsunął się na bezpieczną odległość. A niech to szlag!, klął się w duchu. Jeszcze jego tu brakowało. Już by była moja. Chcąc jakoś wybrnąć z tej całej sytuacji uśmiechnął się tym swoim głupkowatym uśmieszkiem i rzekł do przyszłego szwagra:
– A co ma się dziać? Tylko rozmawialiśmy. Prawda Marisol? – Spojrzał na nią uważnie.
Dziewczyna popatrzyła na Diega, który świdrował ją wzrokiem chcąc wyczytać coś z jej twarzy, ale nie udało się. W jednej chwili Jaz się rozpogodziła i rzekła:
– Tak. Tylko rozmawialiśmy o służbowych sprawach. Całkowicie nie wiem skąd to pytanie. – Odwróciła się jeszcze do Pedra i spytała: – Czy to wszystko? – Wskazała na dokumenty, które położyła na biurku.
– Tak – odparł siadając w fotelu. – Jesteś wolna.
Jazmina skierowała się do drzwi. Wiedziała, że ten drań nie przestaje na nią patrzeć i odprowadza ją wzrokiem do drzwi. Kiedy dziewczyna opuściła gabinet Pedro zwrócił się Diega:
– Chciałeś coś ode mnie?
Diego otrząsnął się słysząc jego pytanie: – Już zapomniałem, jak sobie przypomnę wpadnę do ciebie. A teraz wybacz. – W mgnieniu oka wyszedł.
Co za idiota, pomyślał Pedro.
Tymczasem Diego odnalazł ukochaną w pobliżu ksera, gdzie kopiowała jakieś pliki kartek.
– Powiedz mi co on od ciebie chciał?
– Nic, tylko rozmawialiśmy – odrzekła nie odrywając wzroku od trzymanych w rękach kartek. Nie chciała patrzeć mu prosto w oczy, żeby nie odkrył jej kłamstwa.
– Na pewno? – zapytał.
– Oczywiście. – Uśmiechnęła się.
– To dlaczego w takim razie trzymał cię za rękę? – spytał nie dając się zbyć. – I dlaczego zobaczyłem w twych oczach strach?
– Strach? Wydawało ci się. To na pewno nie był strach. Po prostu uważnie słuchałam jego poleceń. A trzymał mnie za rękę, bo chciał mnie jeszcze na chwilę zatrzymać, żeby coś mi wyjaśnić, a ja jak zwykle chciałam szybko wyjść, bo myślałam, że to wszystko o co mnie prosił. Taka jest prawda!
– Myślałem, że się go boisz. Tak jakby cię napastował.
– Co też ty mówisz? – Jazmina ostro zareagowała chcąc jak najprędzej wybić mu z głowy te podejrzenia, które okazały się słuszne. Nie chciała, żeby o tym wiedział. Sama sobie poradzi z Pedrem.
– Więc twierdzisz, że przywidziało mi się? – zapytał, a gdy Jazmina skinęła głową ciągnął dalej. – Pewnie masz rację. Ale obiecaj mi jedno. Nigdy mnie nie okłamuj, nawet gdyby prawda okazała się straszna. Nienawidzę kłamstwa. Możesz mi to obiecać?
– Oczywiście, że tak – powiedziała, wiedząc, że nie dotrzyma przysięgi.
***
Federico Rizzo odłożył słuchawkę od telefonu. Na jego twarzy wystąpił nerwowy grymas. Właśnie dowiedział się o morderstwie Jorge. Jak zwykle nie można było znaleźć winnego. Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. Jak to możliwe? Przecież była tam ponad setka ludzi. Bali się. Przecież wiadomo jak traktowano, tego kto donosił. Kończył w ziemi.
Stuknął z całej siły w biurko, aż zaczerwieniły mu się dłonie. Wiedział kto za tym stoi. To nie mogła być przypadkowa śmierć. Pedro Ferrera! Znowu postawił na swoim pozbywając się kolejnego świadka. Tylko jak się dowiedział o aresztowaniu Jorge? Nigdzie nie była podana wzmianka. Na pewno ma wielu kumpli w pace i ktoś go rozpoznał, stwierdził po chwili. Tylko kogo? Musiał jak najszybciej się tego dowiedzieć. Siedział chwilę bezruchu patrząc w sufit. Znowu nic nie mieli. Myślał, że dzięki Jorge zdoła wsadzić tego bydlaka za kratki. Przeliczył się. Znowu znaleźliśmy się w punkcie wyjścia, pomyślał. I d**a blada, nic nie mamy, absolutnie nic.
Kto jeszcze będzie na liście Pedra? Juan Luna, Jorge, kto będzie następny? Do czego jeszcze posunie się ten bandyta, aby uniknąć sprawiedliwości za swoje czyny.
W tej chwili do środka weszła Florencia w towarzystwie Daniela. Chcieli się zapytać o jedną ze spraw. Oboje przystanęli widząc Federica siedzącego w całkowitym bezruchu.
– Co się stało? – zapytała, a szef ocknął się jednak nie powiedział ani słowa. – No powiedz w końcu co się stało?
– Właśnie się dowiedziałem, że Jorge nie żyje. Zamordowali go na spacerniaku.
Florencia wypuściła z rąk dokumenty, które niosła. Pociemniało jej w oczach, czuła jak robi się jej słabo. Odwróciła się do Daniela, który stał za nią.
– Jorge... – powiedziała słabym i cichym głosem, a potem osunęła się prosto w jego ramiona tracąc przytomność.
***
Ines, tak jak zapowiedziała Jazmina, zajęła się anonimami. Już od paru dni wycinała z gazet różne litery, potem naklejała na kartki tworząc z nich odpowiednie zdania. Sofia cały czas jej się przypatrywała. Widziała z jakim zaangażowaniem oddawała się temu zadaniu. Cieszyła się, że zadowoliła się tym. Bała się, że będzie chciała czegoś więcej, ale siostra o niczym nie wspominała. Tego wieczoru Ines również była zajęta anonimami, kiedy Sofia wychodziła do pracy.
– Nie zapomnij wziąć tabletek – powiedziała.
– Oczywiście, nigdy nie zapominam – odparła z uśmiechem patrząc na ubierającą się siostrę.
Czekała aż wyjdzie, a wtedy uśmiech momentalnie zginął z jej twarzy. Skierowała się do swojego pokoju i wyjęła ukryty w poszewce poduszki foliowy woreczek w którym były tabletki przepisane jej przez lekarza. Nie używała ich, a Sofia nawet o tym nie wiedziała. Wzrok Ines błądził gdzieś po ścianach, w końcu zatrzymał się w jednym punkcie. Przez ten czas nie poruszała powiekami, jakby była w jakimś transie albo hipnozie. Po chwili oczy wróciły do normalności, a dziewczyna wstała i poszła do toalety. Podniosła deskę klozetową i wrzuciła wszystkie pigułki, po czym spuściła wodę. Patrzyła jak spływają.
– To nie jest mi już potrzebne. Jestem już całkowicie zdrowa. Nie mogę być otumaniona, kiedy dopadnę tego drania! |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:24:38 02-09-10 Temat postu: |
|
|
Świetny odcinek
Pedro udaje przed Diegiem, bo musi to robić, musi odgrywać super faceta i dżentelmena Z kolei Marisol/Jazmina również udaje, bo nie chce aby ukochany poznał okrutną prawdę. On jednak nie jest głupi i widzi, że dziewczyna panicznie boi się Pedra Niestety Jaz musi kłamać i nie dotrzymać obietnicy i przez to ich związek może teraz ucierpieć Ona nie chce obarczać go swoimi problemami, ale nie wiem czy postępuje teraz właściwie
Federico dowiedział się o śmierci Jorge i wie, że znów Pedro Ferrara zrobił go w konia Powiedział o tym Florenci, a ta bardzo to przeżyła. Zemdlała, bo wciąż kochała tego człowieka. To był dla niej szok Oby Daniel był przy niej w tych trudnych chwilach
Ines prowadzi swoją grę. Udaje, że zachęciło ją robienie anonimów, a tymczasem ona ma swój własny plan. Uważa, że jest już zdrowa, nie zażywa tabletek i spłukuje je w kiblu. Oszukuje siostrę, ale chce tylko jednego - sama zemścić się na Pedrze
Czekam na newik i pozdrawiam serdecznie
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 23:25:31 02-09-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:49:05 10-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 52
Florencia długo nie mogła do siebie dojść po strasznej informacji o śmierci Jorge. Mimo tego wszystkiego wciąż go kochała. Daniel próbował jej jakoś pomóc i wesprzeć, ale dziewczyna nie dopuszczała go do siebie. Nie chciała litości. Jeszcze do końca nie mogła nikomu zaufać, oczywiście poza swoją najbliższą przyjaciółką Jazminą. Może z czasem przekona się do tego chłopaka. Wiedziała, że za morderstwem Jorge stoi Pedro, nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Jak długo ten padalec będzie jeszcze na wolności. Aż ją skręcało ze złości gdy pomyślała sobie, że on chodzi sobie spokojnie po ulicach. Powinien znaleźć się za kratkami, ale wiedziała, że na to trzeba czasu, jeszcze sporo czasu. Postanowiła tego wieczoru udać się do Jazminy. Przyjaciółka nie wtajemniczała ją w swoje plany, bo nie nalegała. Ale teraz sytuacja uległa zmianie. Chciała się dowiedzieć czegoś więcej. Gdy zadzwoniła przyjaciółka od razu otworzyła drzwi. Ucieszyła się na jej widok.
– Flor – powitała ją i przytuliła do siebie, po czym zaprosiła ją do środka. – Jesteś może głodna, a może chcesz coś do picia? – zapytała.
– Nie – odparła Florencia siadając od razu na kanapie.
Jazmina spojrzała na twarz przyjaciółki. Od razu wyczytała z niej smutek i rozpacz. Musiało się coś stać, pomyślała. Usiadła obok niej i ujęła ją za dłoń patrząc w oczy.
– Co się dzieje?
– Jorge został zamordowany – powiedziała tak cichym i słabym głosem, że Jaz ledwo mogła zrozumieć jej słowa.
– Tak mi przykro – rzekła, przytulając ja do siebie.
– A wiesz co jest najgorsze? Nie wybaczyłam mu zdrady. Powiedziałam, że go nienawidzę. – To powiedziawszy wybuchnęła płaczem.
Jazmina nie zastanawiając się ani chwili do razu przytuliła Florencię do siebie. Wiedziała, że tego potrzebuje pocieszenia i wsparcia. Sama pamiętała jak z nią było po śmierci Lucasa. Teraz mogła odwdzięczyć się przyjaciółce za to, co wtedy dla niej zrobiła. Była przy niej i Jaz postanowiła, że jej nie zostawi. Gdy Flor uspokoiła się trochę, otarła łzy i wysunęła się z objęć przyjaciółki.
– Wiem kto za tym stoi. Pedro Ferrera! To jego sprawka. Jak zwykle postawił na swoim. Kolejny świadek nie żyje! A Jorge mógłby wiele powiedzieć. – Spojrzała Jazminie prosto w oczy. – Chcę, żeby zapłacił za jego śmierć. Chcę, żeby cierpiał tak jak ja cierpię. Musisz mi powiedzieć co o nim wiesz. Co udało ci się zebrać?
Jazmina gwałtownie wstała z kanapy i przeszła się po salonie. W końcu przystanęła.
– To nie jest najlepszy pomysł. Jeszcze zbyt mało wiem.
– On musi w końcu trafić za kratki!
– I trafi, obiecuję ci to. Jednak nie mogę na razie ci nic powiedzieć, przykro mi. Może niedługo się dowiesz więcej, ale nie ode mnie.
– Nie rozumiem – powiedziała Florencia patrząc na przyjaciółkę.
– Powiedz mi jedno... – zaczęła Jazmina z powrotem siadając na kanapie – czy twojemu szefowi Federicowi można ufać?
– Oczywiście, że tak. Ręczę za niego.
– To właśnie chciałam usłyszeć.
– Ale po co ci on potrzebny?
– To od niego będziesz dostawała informacje o Pedrze. Postanowiłam być jego informatorem – stwierdziła Jazmina – ale na moich zasadach. Mam nadzieję, że się zgodzi.
– Na pewno. On tak samo pragnie ujrzeć go za kratkami, tak jak ty czy ja. Ale wciąż nic z tego nie rozumiem. Przecież mnie mogłabyś to przekazywać a ja dalej...
– To wyglądałoby podejrzanie. Przecież to on jest szefem. To do niego powinny zgłaszać się ludzie chcący pomóc. I co byś mu odpowiedziała, gdyby zapytał skąd znasz informatora? Zacząłby drążyć i węszyć. A ja nie chcę, żeby ktoś odkrył, że Jazmina Palacios żyje. Wtedy cały plan ległby w gruzach. Zapewniam cię, Pedro Ferrera znajdzie się za kratkami, ale najpierw uprzykrzę mu życie. – Uśmiechnęła się szeroko.
***
Claudia już od samego rana postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Nie zamierzała przyglądać się z boku jak ktoś uwodzi jej narzeczonego. Miała pewność, że Marisol ma chrapkę na Eduarda i chciała temu zapobiec. Mimo że się zaręczyli wiedziała, że to jej nie powstrzyma. Miała już obsesję na tym punkcie, a jeszcze sytuację podsycała Carolina, która za każdym razem opowiadała jej, żeby miała się na baczności. Widząc jak Marisol idzie na lunch podeszła do niej.
– Zaczekaj!
Jazmina się zatrzymała i spojrzała na dziewczynę. Wiedziała, że czeka ją niemiła rozmowa. Mimo tego uśmiechnęła się się szeroko i spytała:
– O co chodzi?
– Powiem bez ogródek. Zostaw Eduarda w spokoju!
– Nie bardzo rozumiem o co chodzi.
– Doskonale wiesz! Nie rób ze mnie idiotki!
– Gdzież bym śmiała.
– Powiem jeszcze raz. Zostaw go w spokoju. Kochamy się i planujemy ślub. A wiem, że masz na niego ochotę.
– Mylisz się – odrzekła Jaz spokojnym głosem. – Kocham twojego brata.
– Ty go wykorzystujesz, żeby zbliżyć się do naszej rodziny aby w odpowiednim czasie odbić mi chłopaka. Ale to ci się nie uda, przejrzałam cię.
– Kompletnie oszalałaś! – stwierdziła Jazmina. – Ja nie jestem z tych. Eduardo mnie nie interesuje, nie jest w moim typie. Możesz być spokojna, nie zabiorę ci go.
Prędzej bym się na niego wyrzygała, pomyślała wulgarnie Jazmina.
– Pamiętaj jednak, że będę miała na ciebie oko – rzekła Claudia, a gdy chciała odejść zatrzymały ją słowa Jazminy.
– Zagrożenie jest bliżej niż myślisz, ale nie z mojej strony.
– Co masz na myśli? – Claudia gwałtownie się odwróciła.
Nie uzyskała odpowiedzi. Jaz zniknęła za drzwiami windy.
***
Diego tego dnia siedział do późna w pracy i dlatego kiedy już wyszedł było ciemno. Poszedł na pusty parking, gdzie stał jego samochód i już miał go otwierać, gdy usłyszał za swoimi plecami.
– Diego Sandoval?
Odwrócił się i w świetle latarni ujrzał olbrzymiego mięśniaka ogolonego na łyso z paskudną blizną na policzku.
– Tak – odpowiedział.
W tej chwili mężczyzna uderzył go w twarz. Diego padł jak długi na ziemię. Nie wiedział co jest grane.
– O co chodzi?
– Zaraz ci powiem. – Osiłek uklęknął obok niego i spojrzał mu prosto w twarz. – Masz się odczepić od Marisol Vargas raz na zawsze.
– Kim ty, do cholery, jesteś?
– Jej chłopakiem. – Widząc jego zdziwienie dodał: – Nie wiedziałeś? Tak, Marisol jest moją kobietą. Jasne? I tylko ja mam do niej pełne prawo. Rozstajemy się co jakiś czas i znowu schodzimy. Tak czasami bywa. My po prostu nie możemy bez siebie żyć. Jeżeli się dowiem, że się koło niej kręcisz to pogadamy inaczej. Czy wyraziłem się wystarczająco jasno?
To powiedziawszy wstał, otrzepał spodnie i zniknął. Diego trzymając się za rozciętą wargę, z której płynęła krew powoli podniósł się z ziemi. Nie mógł uwierzyć, że Marisol go okłamała. Jak mogła być z takim kimś? W głowie mu to się nie mieściło, żeby taka kobieta jak Marisol była z takim napakowanym sterydami gościem. Cały czas go okłamywała. A on jej wierzył! Jaki byłem głupi, pomyślał ze wściekłością wsiadając do samochodu i wycierając zakrwawione usta. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 18:37:26 11-09-10 Temat postu: |
|
|
Fajny odcinek
Śmierć Jorge nieźle potrząsnęła Florencią Biedaczka teraz wie, że on nie był taki zły. Popełnił trochę błędów w życiu jak każdy, ale te słowa, że go nienawidzi podczas ich ostatniej rozmowy nie były zbyt dobre. Bolało ją to. Jednocześnie wie, że za jego śmiercią musi stać Pedro Ferrera Od razu pogadała sobie z Jazminą. Ustaliły, że będą sobie pomagać, ale włączą w to wszystko Federica Zobaczymy jak ta współpraca im wyjdzie
Claudia naskoczyła na Jazminę, że chce odebrać jej chłopaka Naprawdę zrób coś z tą postacią, bo ona aż się prosi aby być największą idiotką wszech czasów Nie widzi zagrożenie w postaci Caroliny i nie wie jakim człowiekiem jest Pedro. Jak długo jeszcze?
Świetna ostatnia scenka Ktoś pobił Diega i podał się za chłopaka Marisol Biedaczek znów będzie miał rozterki A to zapewne wspólna robota Pedra i Caroliny
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:12:07 24-09-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 53
Jazmina właśnie wychodziła spod prysznica, gdy nagle usłyszała dzwonek do drzwi. Narzuciła na mokre ciało szlafrok a włosy owinęła w ręcznik i poszła otworzyć. Do środka gwałtownie wtargnął Diego. Patrząc na niego widziała, że jest mocno zdenerwowany, a kiedy zobaczyła rozciętą wargę zapytała z troską w głosie.
– Co się stało? – Chciała dotknąć jego twarzy, ale odsunął się od niej.
– Miałem wątpliwą przyjemność poznać twojego chłopaka! – powiedział wzburzony. – To pamiątka od niego, żebym zostawił cię w spokoju.
– Chłopaka? – Nie ukrywała zdziwienia. – Ja nie mam...
– Przestań kłamać... – Przerwał jej Diego. – Myślałaś, że to nigdy się nie wyda?
– Ale ja nie mam żadnego...
– I znowu kłamiesz. Taki wysoki, z paskudną blizną na policzku, co nie pamiętasz? Może chciałaś z dwoma naraz kręcić. Nieźle się nabrałem wierząc w twoją miłość. Co chciałaś tym zyskać?
– Kiedy ja naprawdę nie mam żadnego chłopaka. – Zrozpaczona Jazmina próbowała się bronić. Wiedziała, kim jest mężczyzna o którym mówił Diego. To człowiek Pedra. Ten drań dopiął swego, chciał ich skłócić i rozdzielić, a potem dobrać się do niej. Nie uda mu się! – Kocham tylko ciebie, musisz mi uwierzyć. Ja nie wiem kim jest ten mężczyzna. To jakieś totalne nieporozumienie!
– Nieporozumienie?!. Nieporozumieniem było to, że się w tobie zakochałem. Claudia miała absolutną rację co do ciebie. A ja wierzyłem ci, ufałem... Ale koniec z tym! – To powiedziawszy wyszedł nawet nie dając dziewczynie dojść do głosu.
Jazmina oparła się o drzwi i stała chwilę wpatrzona w jeden punkt na podłodze. Czuła jak pęka jej serce. Przez chwilę powstrzymywała łzy, ale potem już nie. Dała im swobodnie spływać po policzkach. Jaka ja byłam głupia, pomyślała. Myślałam, że po tym wszystkim mogę być jeszcze szczęśliwa! To tylko mrzonki! Ja już nie zasługuje na szczęście. Byłam taka naiwna myśląc, że jeszcze wszystko w moim życiu może się zmienić na dobre. Jej ciało osunęła się na podłogę, a z ust wydobył się spazmatyczny płacz.
***
Tego wieczoru jak każdego siedziała sama w mieszkaniu. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Ta bezczynność ją męczyła. I jeszcze te obce głosy w głowie. Coraz częściej się pojawiały. Mówiły co ma robić, jak postępować. Czasami myślała, że od nich zwariuje. Nie powiedziała nic siostrze, bo ona jak zwykle zaczęła by się martwić i zaprowadziłaby ją do jakiegoś lekarza. A ona jest przecież całkowicie zdrowa, tak uważała. A te głosy, które pojawiały się w głowie? To minie, tak często sobie tłumaczyła.
Podeszła do szafy, gdzie jakiś czas temu zauważyła na jej szczycie duże pudełko. Stanęła na krześle i szybko je zdjęła. W środku były zdjęcia. Uśmiechnęła się do siebie. Tak chciała sobie przypomnieć jaka kiedyś była radosna, szczęśliwa zanim... Potrząsnęła głową. Nie chciała teraz o tym myśleć. Wygodnie usiadła na sofie i uchyliła wieczko a potem wysypała całą zawartość na kanapę. Z uwagą przypatrywała się sobie i siostrze. Zawsze były blisko ze sobą związane. Zwierzały się ze swoich sekretów, tajemnic. Ines przez chwilę popadła w zadumę. Ile Maria musiała cierpieć kiedy ona leżała w szpitalu. A teraz? Wciąż się o nią zamartwiała. Już nie musisz, pomyślała. Sama się teraz o siebie zatroszczę. Kiedy przeglądała zdjęcia uśmiech nie znikał z jej twarzy. Przypominała sobie całe życie, było takie beztroskie. Nagle jej ręka zatrzymała się na jednej fotce przedstawiającej jej siostrę z pewnym chłopakiem.
– Pedro... – wyszeptała.
Przed jej oczami stanął jego obraz. Mimowolnie zadrżała na jego wspomnienie. Przypomniała sobie co jej zrobił. Zniszczył jej życie. Teraz ty zniszczysz jego, nie puść mu tego płazem Ines. Masz do tego pełne prawo. Usłyszała głosy w swojej głowie. Jeszcze raz spojrzała na fotkę. Kiedyś, jak się zaczął spotykać z jej siostrą wydawał jej się taki miły, sympatyczny, po prostu ideał. I jak dbał, zabiegał o Marię. Teraz wiedziała, że to tylko poza. Diabeł w ciele anioła. Wpatrywała się w jego twarz nie mrugając oczami, tak jakby popadła w jakąś hipnozę. Szybko wstała i nie wypuszczając fotki z rąk szybko przeszła do kuchni, gdzie z jednej z szuflad wyjęła nożyczki. Usiadła przy kuchennym stole i szybko ostrzem zrobiła dziury w miejscach jego oczu. Zadowolona z siebie roześmiała się złowieszczo. Zniszcz go, zamień jego życie w piekło – powtarzały głosy w jej głowie.
***
Pedro kiedy nie spotykał się z Claudią, często do późnej nocy szlajał się po jakichś barach i lokalach. Nie odmawiał sobie wypicia drinka w towarzystwie pięknej kobiety, którą udało mu się poderwać. Wiedział, że nie musi się wiele trudzić. Kobiety same do niego się kleiły. Wystarczyło tylko, żeby się czarująco uśmiechał. Jednak tego wieczoru nie miał czasu na takie romanse. W myśli miał tylko jedno: czy Manuel dobrze wywiązał się z zadania. Jakby na zawołanie rozdzwoniła się jego komórka. Odebrał po jednym sygnale.
– Załatwione. – Usłyszał w słuchawce.
– Dobra robota Manuel – odpowiedział i rozłączył się.
W tej chwili Simon, który tego wieczoru mu towarzyszył zapytał:
– Co Manuel dla ciebie załatwiał?
– To nic istotnego, taki mały problem. – Uśmiechnął się i pociągnął drinka ze szklanki. – Jak tam interesy, wszystko przygotowane?
– Oczywiście, nie musisz się martwić.
– To dobrze, mam dosyć kolejnych problemów. Nie lubię nieprzewidzianych komplikacji.
– Nikt nie lubi, Pedro.
– Pedro??? – Nagle obaj usłyszeli. Mężczyźni powoli się odwrócili. Za ich plecami stała Carolina Mendez, nie ukrywając zdziwienia. Pedro znieruchomiał. – Myślałam, że masz na imię Eduardo. To jak to z tobą jest, skarbie? – zapytała. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 9:58:44 25-09-10 Temat postu: |
|
|
Fajny odcinek
Trochę melodramatu mieliśmy w pierwszej scenie, ale w końcu coś musiało się popsuć w relacjach Jazminy/Marisol i Diega Za dużo było tej sielanki. Oczywiście on nie dał sobie nic wytłumaczyć i wierzy, że tamten facet który go pobił jest chłopakiem jego ukochanej. A ona doskonale wie, że to był podstęp Pedra. Niestety jest bezsilna
Ines przypomniała sobie Pedra i przeszłość. W jej głowie ciągle są szumy. Odstawiła lekarstwa i staje się coraz bardziej niebezpieczna i szalona. Jest gotowa zrobić jakieś głupstwo i co wtedy?
Pedro ucieszył się, że Manuel załatwił jakąś sprawę. Simon nazwał go po imieniu i na nieszczęście w klubie zjawiła się Carolina, która przecież zna go jako Eduardo. I co teraz? Jak Pedro z tego wybrnie, bo to, że wybrnie to jestem pewien
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:21:23 20-10-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 54
Pedro był totalnie zaskoczony obecnością Caroliny. Jeszcze usłyszała jak Simon do niego mówił po imieniu. Stwierdził w duchu, że musi jak najszybciej coś wymyślić. Do głowy wpadło mu najprostsze rozwiązanie całej sytuacji, ale trzeba było jeszcze to odpowiednio rozegrać. Uśmiechnął się od ucha do ucha, nie dając po sobie nic poznać.
– Jaka miła niespodzianka, Caro – powiedział radosnym głosem. – Chodź usiądź. – Zaprosił ją na wolne krzesło obok siebie i Simona. – Nie poznałaś jeszcze mojego brata Simona. – Wskazał na mężczyznę siedzącego obok niego i sączącego piwo.
Simon słysząc ostatnie słowo omal nie zakrztusił się alkoholem, ale w porę się powstrzymał.
– Brata? – Carolina zdziwiona odwróciła się w stronę Simona, który uśmiechnął się do niej lekko i skinął głową na powitanie. – Nie wiedziałam, że masz brata. – Zwróciła się do Pedra.
– Tak, jak ja nie wiedziałem, że masz siostrę – odparł Pedro kładąc jej rękę na ramieniu. – Simon mieszka w Stanach i rzadko kiedy tutaj przyjeżdża. Jest przejazdem w Buenos Ares i postanowiliśmy się spotkać i pogadać. Tyle razy mu mówiłem, żeby nie zwracał się do mnie drugim imieniem, ale nigdy nie udało mi się to wybić mu z głowy.
– Drugim imieniem? – Carolina uniosła brwi. – Masz na drugie Pedro?
– Oczywiście i tak się wszyscy w rodzinie nauczyli do mnie mówić, choć to mi się nigdy nie podobało. Ściślej jestem Eduardo Pedro Montilla, ale zawsze ucinam to drugie. Brzmi tak pospolicie.
Carolina odwróciła się do Simona i zmierzyła go od stóp do głów. Musiała przyznać, że mimo długich włosów i zarostu na twarzy wyglądał męsko i pociągająco. Chętnie bym się z nim zabawiła, pomyślała.
– Carolina Mendez. – Przedstawiła się. – Miło mi cię poznać. – Obdarzyła go jednym ze swoich uwodzicielskich uśmiechów, które zawsze działały na mężczyzn. Podała mu swą dłoń.
– Mi także – odezwał się Simon grając swoją rolę. Szybko uścisnął jej dłoń, a zaraz potem ją puścił. Widział jej wzrok na sobie i czuł się niezwykle krępująco. Wiedział co to oznacza.
– Wybacz mu. Simon zawsze był nieśmiały w kontaktach z kobietami. – Wtrącił się Pedro, patrząc na nich.
– Ty za to zawsze podrywasz wszystko co się rusza. Nic się nie zmieniłeś. – Zażartował Simon. – Jesteś jego kolejną zdobyczą? – zapytał Caroliny.
– Można tak powiedzieć – odparła, kładąc rękę na jego ramieniu. Poczuła jak jego mięśnie sztywnieją. Bardzo ją to zdziwiło. Mężczyźni różnie reagowali na jej dotyk, ale nigdy w ten sposób. Tak jakby się jej bał. Nie rozumiała tego. Może rzeczywiście jest taki nieśmiały, jak mówi Eduardo, pomyślała. Ale ja go onieśmielę. – Może przejdziemy się do stolika? – zaproponowała. – Lepiej się poznamy.
– Dobry pomysł – odpowiedział za niego Pedro i wszyscy przeszli w róg sali, gdzie było wolne miejsce.
***
Diego ostatnio chodził jak struty. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Nie rozumiał tego co się ostatnio stało z nim i Marisol. Kochał ją. Nie przestał nawet, jak się dowiedział, że ma chłopaka. Co ona w nim widzi? I dlaczego umawiała się z nim będąc jeszcze w poprzednim związku? A może ona rzeczywiście mówi prawdę? Może to tylko nieporozumienie? Chciał jej wierzyć, ale nie mógł. Ten osiłek był bardzo przekonujący. Jednak czy taka słodka dziewczyna jaką jest Marisol mogłaby być z takim kimś? Postanowił to sprawdzić. Przez kilka wieczorów dyskretnie obserwował jej mieszkanie. Nie bał się tego faceta, który mógłby go zauważyć. Najwyżej drugi raz dostanę w pysk, stwierdził w duchu. Muszę wiedzieć, jaka jest prawda. Dziewczyna przekonywała go, że nie ma żadnego chłopaka. Jej słowa i łzy w jej oczach wydawały się być takie szczere. Mogłaby tak udawać? Nie wiedział tego. Po tamtym incydencie nie zamienili ze sobą ani słowa. Czuł się przez nią bardzo zraniony, a ona nie chciała mu się narzucać. Traktowali się jak obcy sobie ludzie. Bolało go, że ani razu nie spojrzała w jego stronę, kiedy przypadkiem przechodził obok. Wstydzi się, bo odkryłem że ma faceta. Jednak czy na pewno? Coraz częściej nachodziły go wątpliwości. A może to tylko jakiś psychol, który coś sobie ubzdurał. Obserwowanie jej mieszkania nic nie dało. Ani razu nie widział tego mężczyzny. Przecież, gdyby był jej facetem to mieszkał by z nią, albo ona u jego. Zauważył, że dziewczyna nigdzie nie wychodziła. Od razu po pracy kierowała się do swojego mieszkania. Czy tak by się zachowywała, gdyby naprawdę miała narzeczonego? Wątpił w to. Jeżeli ona mówiła szczerą prawdę, bardzo ją skrzywdziłem. Te oskarżenie bolały. Ona mi nigdy tego nie wybaczy i będzie miała rację.
Siedząc na tarasie swojego rodzinnego domu bił się z myślami. Zastanawiał się co powinien zrobić. W takim stanie zastał go Esteban. Przysiadł się do syna i spojrzał na niego uważnie.
– Widzę, że coś cię gnębi – stwierdził. – Chodzi o Marisol?
Diego podniósł na niego swoje oczy. : – Tak, a skąd wiesz?
– Nie jestem głupi ani ślepy. Od paru dni ty i Marisol nie rozmawiacie ze sobą. Pokłóciliście się?
– Raczej nie. Ona chyba mnie okłamała.
– Jak to chyba? – zapytał Esteban ze zdziwieniem. – Albo cię okłamała albo nie.
– Trudno to wytłumaczyć. – Diego westchnął cicho przegarniając palcami swoje włosy.
– Najlepiej najprościej – odparł Esteban.
– Chodzi o to, że poznałem jej chłopaka. Chociaż nie wiem, czy to do końca jej chłopak. Kiedyś wychodząc natknąłem się na pewnego osiłka, który kazał mi się odczepić od Marisol. Ona jednak zaprzecza. Już sam nie wiem co mam myśleć. Obserwowałem ją przez parę dni...
– Śledziłeś ją?
– Tak. I wyobraź sobie, że ona z nikim się nie spotyka i rzadko wychodzi. Tylko po jakieś zakupy. Już nic z tego nie rozumiem. – Położył rękę na głowie.
– Wynika z tego, że ona nie ma żadnego narzeczonego. – Esteban powiedział to co Diegowi od dawna chodziło po głowie.
– Też tak myślę. Tylko kim w takim razie jest ten facet? – Zastanowił się Diego.
– Może jakimś cichym wielbicielem. Chciał się pozbyć rywala i dlatego wymyślił to kłamstwo. Na twoim miejscu porozmawiałbym szczerze z Marisol. Po raz pierwszy trafiła ci się wspaniała kobieta, a nie jakaś pusta lalka, jak do tej pory. Nie zmarnuj szansy na prawdziwą miłość.
Po tych słowach Esteban zostawił Diega samego, żeby chłopak jeszcze raz sobie wszystko przemyślał.
***
Barbara powoli weszła do klubu. Od razu w oczy jej się rzuciły te tłumy. Hałas był potworny, tak, że nie mogła pozbierać własnych myśli. Ale to nawet dobrze. Musiała odreagować. Codzienny widok Caroliny działał na nią wyjątkowo denerwująco. Ale musiała wytrzymać to wszystko, aż przyjdzie odpowiedni czas na zemstę. A wtedy będzie koniec Caroliny Mendez. Na samą myśl uśmiechnęła się do siebie. Usiadła przy barze i obdarzając barmana czarującym uśmiechem zamówiła drinka. Kiedy tak siedziała sama powoli sącząc alkohol, przysiadł się do niej pewien przystojny mężczyzna. Barbara odwróciła się do niego i lekko się uśmiechnęła.
– Cześć! – przywitała się.
Mężczyzna spojrzał na nią takim wzrokiem, jakim zawsze obdarzał wyjątkowo piękne kobiety. A ta była piękna, nadzwyczaj piękna. Odwzajemnił uśmiech.
– Co taka piękna kobieta robi sama w takim miejscu? – zapytał odgarniając swoje włosy do tyłu.
– Już nie jestem sama. – Uśmiechnęła się figlarnie. – Mam nadzieję, że dotrzymasz mi towarzystwa. – Zaproponowała, delikatnie kładąc mu rękę na ramieniu.
– Nawet nie śmiałbym odmówić. Napijesz się czegoś? – zapytał widząc, że jej szklanka jest pusta.
– Oczywiście, ale może nie tutaj. – Rozejrzała się wokół. – Za duży tłum i hałas. Zabierzesz mnie gdzieś, gdzie byłaby bardziej przytulna atmosfera. – To powiedziawszy położyła mu rękę na kolanie. Mężczyzna w lot pojął o co jej chodzi.
Po kwadransie byli już przy drzwiach jego mieszkania. Barbara czekała aż mężczyzna zaprosi ją do środka. Po drodze chwilę pogadali, przedstawiając się nawzajem i prowadząc niezobowiązującą rozmowę. Kiedy tylko weszli do środka mężczyzna zapytał:
– To czego się napijesz?
– Niczego. Jestem głodna, potwornie głodna. – Powiedziała powoli zbliżając się do niego.
Zarzuciła mu ręce na szyję i obdarzyła go namiętnym pocałunkiem. Mężczyzna nie protestował. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Nawzajem zdzierali z siebie ubrania, oboje spragnieni swoich rozpalonych ciał. Kiedy mężczyzna pocałował ją w szyję, dotykając jej najczulszych miejsc Barbara była myślami już gdzie indziej, co nie znaczyło, że jego dotyk nie sprawiał jej przyjemności.
Nawet nie wiesz jak bardzo mi się przydasz. Nieświadomie pomożesz mi pozbyć się mojej siostrzyczki na zawsze. Nikt nie będzie wiedział, że to ja będę za tym stać. Będę miała doskonałe alibi. Ty nim będziesz, pomyślała dając prowadzić się mężczyźnie do sypialni.
Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 17:29:02 20-10-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 17:28:46 23-10-10 Temat postu: |
|
|
Świetny odcinek
Pedro był w trudnej sytuacji, ale bez problemu z niej wybrnął Po prostu nazywa się Eduardo Pedro Montilla Jego drugie imię jest popularniejsze od pierwszego, a Simon to jego brat Mina długowłosego bezcenna Biedak wpadł w oko Carolinie i co teraz zrobi Pedro przyznał, że ma nieśmiałego "brata", ale nawet on sam nie wie, że ten nieśmiały Simonek to po prostu pedałek i Caro na pewno na niego nie zadziała jak trzeba
Rozmowa z ojcem dużo dała Diegowi Coraz bardziej przekonuje się, że Jazmina wcale go nie oszukała, a tamten facet nie jest jej chłopakiem Esteban trzeźwo myśli. Oby Diego szybko pojął co jest grane. Nie ma żadnych dowodów, że jego ukochana ma kogoś i nigdy ich nie będzie. On musi jej uwierzyć i zaufać, bo inaczej wątpliwości pokonają zdroworozsądkowe myślenie
Barbara zaliczyła szybki numerek z nowo poznanym w klubie mężczyzną. On ma jej pomóc w zniszczeniu siostry. Ciekawe kto to taki
Czekam na newik i pozdrawiam serdecznie |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:16:08 29-10-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 55
Barbara powoli przeciągnęła się na pustym łóżku. Poznany ostatniego wieczoru mężczyzna, z którym spędziła upojną noc gdzieś się ulotnił. Usiadła na łóżku, przykrywając się prześcieradłem i nasłuchiwała. Jakieś głosy dochodziły z kuchni. Założyła na nagie ciało jego koszulą i wyszła z sypialni. Mężczyzna stał przy kuchennym stole i przygotowywał kanapki. Uśmiechnęła się do niego, na co on od razu się rozpromienił. Podszedł do niej i mocno przyciągnął ją do siebie, a następnie złożył na jej ustach długi i namiętny pocałunek.
– Świetnie ci w tej koszuli. – Zmierzył ją wzrokiem.
– Bez niej wyglądam jeszcze lepiej. – Barbara uśmiechając się zalotnie usiadła przy stole i wzięła do ust przygotowany przez niego posiłek.
Przez chwilę jedli w milczeniu, ani razu nie wspominając o zeszłej nocy. Barbara ukradkiem spoglądała na kochanka. Był wspaniały. Nie mogła oderwać wzroku od jego umięśnionego torsu. Wspominała ostatnią noc. Miała nadzieję, że jej urok podziała i ta noc nie będzie ostatnia. Zdała sobie sprawę, że niewiele się różni od siostry. Obie uwielbiały dobrą zabawę i seks bez zobowiązać. Jednak Barbara chciała, żeby tym razem było inaczej. On był nią zauroczony, jak wielu z mężczyzn. Musiała to wykorzystać. Sprawi, że będzie jadł jej z ręki. Zakochany mężczyzna jest gotów zrobić wszystko dla swojej ukochanej, nie zważając na konsekwencje. Już ona się o to postara, żeby on świata poza nią nie widział. A wtedy... Odpowiednio go wykorzysta.
– Czemu mi się tak przyglądasz? – zapytał odrywając się na chwilę od jedzenia.
– Niech pomyślę... – To powiedziawszy lekko przygryzła dolną wargę.
– To nie myśl.
Mężczyzna wziął ją za rękę i posadził sobie na kolanach. Rozpiął koszulę odsłaniając jej nagie ciało. Położył rękę na jej brzuchu i zaczął delikatnie go gładzić. Potem przesunął ręce coraz wyżej.
– Cieszę się, że cię poznałem. Jesteś taka piękna i wspaniała – szepnął do jej ucha namiętnym i drżącym z pożądania głosem. – Nie marnujmy tak pięknie rozpoczętego dnia. Wracajmy do łóżka. Masz coś przeciwko?
– Bynajmniej. – Roześmiała się delikatnie kąsając go w szyję.
***
Tego dnia Pedro postanowił wprowadzić w życie swój plan. Skoro miał brata, to najwyższy czas, aby zapoznać go z jego narzeczoną. Spojrzał na zegarek. Już niedługo odwiedzi mnie ukochany braciszek. Wyszedł na korytarz i spojrzał na windę. Widział, że jest na parterze. Może zaraz będzie, pomyślał. Zerknął na Marisol, która jak gdyby nigdy nic siedziała przy komputerze nie zwracając na nikogo uwagi. Już niedługo będzie moja, pomyślał. I postanowił spełnić swoją obietnicę. Wiedział, że ten palant Diego i ona nie są już razem. Było to mu jak najbardziej na rękę. Manuel się spisał, stwierdził z zadowoleniem. Teraz będzie mógł działać. Ale jeszcze nie teraz. Najpierw małe spotkanie rodzinne. W tej chwili drzwi się rozchyliły i wszedł przez nie Simon. Był ubrany w drogi garnitur założony specjalnie na tą okazję. Jazmina gdy go tylko zobaczyła otworzyła szeroko oczy, ale szybko schyliła głowę aby on nie zauważył jej reakcji. Zupełnie niepotrzebnie. Długowłosy mężczyzna wcale nie zwracał na nią uwagi. Rozpromienił się na widok przyjaciela.
– Witaj braciszku. – Pedro uśmiechnął się i uścisnął mu dłoń. Potem odwrócił się do Marisol. – Gdyby ktoś mnie szukał, jestem u Claudii. Chce jej przedstawić mego kochanego braciszka. – Z tymi słowami zniknęli.
Taki z niego braciszek jak ze mnie zakonnica. Ciekawe co wy kombinujecie?, zastanawiała się w myślach Jazmina.
W tym czasie Claudia właśnie piła filiżankę kawy, gdy usłyszała pukanie do drzwi swojej pracowni, a chwilę później wszedł Pedro.
– Mogę?
– Oczywiście, kochanie. – Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.
– Ale nie jestem sam. Przyprowadziłem kogoś. – To powiedziawszy otworzył szeroko drzwi i wpuścił Simona, a sam wszedł za nim zamykając drzwi. – Pozwól, że ci przedstawię mojego brata, Simona.
Claudia powoli podeszła do mężczyzny i wyciągnęła dłoń. – Bardzo miło mi cię poznać.
– Mi również. – Jak prawdziwy dżentelmen ucałował jej dłoń. – Więc to ty jesteś tą kobietą, dla której mój brat oszalał i postanowił raz na zawsze pożegnać się ze stanem kawalerskim. Jak ci się udało tego dokonać?
– Sama nie wiem.
– Ale ja wiem. – Pedro podszedł do dziewczyny i przytulił ją do siebie. – Po raz pierwszy raz w życiu naprawdę się zakochałem. Kiedyś trzeba się ustatkować.
Całując Claudię w czoło nie zauważył wzroku Simona i jego nerwowego grymasu na twarzy.
***
Carolina cały czas zastanawiała się nad wczorajszym wieczorem, który spędziła w towarzystwie Eduarda i jego brata. Simon bardzo jej się podobał i nawet próbowała go poderwać na wszystkie możliwe sposoby, ale się nie udało. Czyżby mój urok już nie działał?, pomyślała. Niemożliwe!, sama sobie odpowiedziała na to pytanie. Nagle coś wpadło jej do głowy. No jasne! Uśmiechnęła się do siebie. Przypomniała sobie jak Simon wcale nie zwracał uwagi na żadne kobiety, nie tylko na nią. Za to ożywiał się, gdy do lokalu wchodzili jacyś urodziwy chłopcy. To pedał! Ciekawe, czy Eduardo wie? Wnet znowu coś przyszło jej do głowy. Wczoraj wydawało jej się normalne, że tak często patrzy na jej kochanka. Przecież to bracia. Tyle czasu się nie widzieli, A jeśli oni wcale nie są braćmi. Eduardo był zaskoczony i wyraźnie zdenerwowany, kiedy ona usłyszała jak ten, wówczas nieznany jej mężczyzna zwrócił się do niego Pedro. Wymyślił wymówkę o drugim imieniu, ale ona podejrzewała, że kłamie. Co dwaj na pewno coś ukrywają. Postanowiła jak najprędzej się tego dowiedzieć. Bardzo szybko znalazła jego akta osobowe i zapoznała się z nimi. Na kartce zapisała wszystko co mogło jej się przydać: numer ubezpieczenia, skończone szkoły, poprzednie miejsca pracy. W internecie wyszukała numer telefonu poprzedniej firmy, w której pracował i także zapisała. Już chciała chwycić za telefon, gdy uznała, że ktoś mógłby coś usłyszeć. To by było nieostrożne. Zjechała windą na zewnątrz i wsiadła do swojego samochodu. Wystukała odpowiedni numer na swojej komórce i poczekała aż ktoś się zgłosi.
– Your beauty corporation. Słucham, w czym mogę pomóc? – Caro usłyszała miły kobiecy głos.
– Moje nazwisko Nunioz. Carla Nunioz. – Zaczęła. – Szukam kontaktu z Eduardem Montillą. Wiem, że ostatnio u państwa pracował.
– Przykro mi, ale nie możemy udzielać takich informacji.
– Bardzo proszę, to bardzo ważne. Muszę się z nim koniecznie skontaktować. To sprawa życia i śmierci. Jeżeli pani mi nie pomoże to nikt.
– Chwileczkę... zobaczę, co się da zrobić. – Carolina przez chwilę słyszała szelest kartek i stukające klawisze. – Halo, jest tam pani?
– Oczywiście.
– Przykro mi to mówić, ale pan Eduardo nie żyje.
– Nie żyje?!
– Tak. Teraz sobie przypominam. Miał zawał serca. Wie pani, to wszystko przez stres i styl życia. A był dopiero po trzydziestce… – Carolina już dalej nie słuchała. Myślała intensywnie. – … halo, słyszy mnie pani... – Odezwał się jeszcze głos w słuchawce. Caro szybko się rozłączyła.
A to spryciarz, pomyślała. Podszył się pod jakiegoś nieboszczyka w jego wieku. Ukradł mu tożsamość, numer ubezpieczenia. Sprytne, bardzo sprytne, Eduardo, Pedro czy jak ty się tam do cholery nazywasz.
***
Jazmina razem z Sofią i Ines siedziały ubrane w czerń w wynajętym samochodzie i obserwowały budynek, w którym mieszkał Pedro. Jaz nie chciała zabierać Ines na tą akcję, ale dziewczyna się uparła. Chciała działać, coś robić. Spojrzała na plecaki leżące z tyłu na siedzeniu. Musi się udać, pomyślała. W tej chwili z budynku wyszedł Pedro i skierował się w stronę swojego auta, Wybierał się na randkę ze swoją dziewczyną, o czym doskonale wiedziała Jaz z rozmów jakie prowadził przez telefon, w którym założyła podsłuch. Raczej prędko nie wróci. Zdążą zrobić to co zamierzają. Kiedy przejeżdżał obok ich auta, dziewczyny położyły się na siedzeniach. Chwilę potem Jaz i Sofia wyszły z samochodu taszcząc ze sobą plecaki.
– Wiesz co masz robić – zapytała Jaz Ines, bo dziewczyna z nimi nie szła tylko została w wozie.
– Tak. – Ines pokazała krótkofalówkę. – Jak będzie się coś działo, mam dać znać.
– Grzeczna dziewczynka. Tylko pamiętaj pod żadnym pozorem nie wychodź.
Jazmina wyjęła plecaki z samochodu i jeden podała Sofii, która założyła go na plecy.
– Jejku, jakie to ciężkie – jęknęła. – Waży tonę. Coś tam napchała? Kamienie?
– Przekonasz się. – Jazmina tajemniczo się uśmiechnęła.
Szybko podeszły do drzwi klatki schodowej. Była zamknięta.
– I co teraz?
– Nie martw się. Główka pracuję.
Jaz wyciągnęła z kieszeni mały pilniczek i chwilę nim manipulowała przy zamku. Nie trwało to długo. Drzwi się otworzyły bez problemu, Weszły na odpowiednie piętro i dotarły do mieszkania Pedra. Jazmina tak jak poprzednio szybko uporała się z zamkiem i dziewczyny szybko znalazły się w środku.
– Czy jest zamek, z którym byś sobie nie poradziła? – spytała z uznaniem Sofia.
– Jeszcze takiego nie wynaleziono. – Jazmina zdjęła plecak i postawiła go na podłodze. – No, koniec pogaduszek. Zabieramy się do roboty.
Alejandro Vasquez(David Zepeda) - Mężczyzna, którego Barbara poznała w barze. Połączy ich namiętny romans. Ale czy tylko? Czy Barbarze uda się go wykorzystać do własnych celów? |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22:58:06 04-11-10 Temat postu: |
|
|
Fajny odcinek
Barbara wyciągnęła kolejnego przystojniaka na seks I teraz ciekawe czy on jest tak głupi, że da się wciągnąć w jej gierki i jej jakoś pomoże, a potem będzie tego żałował czy może jednak przejrzy nieczyste zamiary kobiety? I do czego będzie jej potrzebny ten nieznajomy? Czyżby w zemście na "ukochanej" siostrze?
Pedro przedstawił Claudii Simona jako swojego brata. Biedaczka uwierzyła, ale Jaz przecież zna prawdę Słowa Pedra o miłości jak zwykle zabawne A Simonek zazdrosny
Carolina sprawdziła Pedra i dowiedziała się, że niejaki Eduardo Montilla nie żyje. Oj dziewczyna ma w ręku potężną wiedzę, ale niech uważa, bo może stracić życie. Zdemaskowała Pedra, ale sama może zostać zdemaskowana... Ciekawe co zrobi z tą sensacyjną wiadomością. Przy okazji domyśliła się o orientacji Simona
Jazmina, Sofia i Ines włamują się do Pedra. Oby się udało i wszystko poszło zgodnie z planem
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|