|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Ulubiony bohater/bohaterka: |
Jazmina |
|
20% |
[ 1 ] |
Pedro |
|
20% |
[ 1 ] |
Florencia |
|
0% |
[ 0 ] |
Simon |
|
0% |
[ 0 ] |
Claudia |
|
20% |
[ 1 ] |
Diego |
|
40% |
[ 2 ] |
Carolina |
|
0% |
[ 0 ] |
|
Wszystkich Głosów : 5 |
|
Autor |
Wiadomość |
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:26:07 21-11-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 56
Mimo później pory Federico nadal siedział w swoim biurze. W domu nikt na niego nie czekał, więc mógł całkowicie poświęcić się pracy, a w szczególności łapaniem groźnych przestępców. Parę lat temu rozpadło się jego małżeństwo i od tamtej pory nie związał się z nikim. Nawet nie chciał. Życia z gliniarzem nie jest proste. To właśnie z powodu jego pracy żona go opuściła. Nawet nie miał o to do niej pretensji: uważał, że dobrze się stało. Nie chcąc już o tym myśleć więcej, kolejny raz przejrzał teczkę z aktami śledztwa, w sprawie morderstwa Jorge. Myślał, że coś przeoczył. Coś istotnego. Nic jednak nie znalazł. Najgorsze było to, że nie znaleziono winnego. Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał.
W tej chwili do środka wszedł Daniel. Federico podniósł wzrok na swojego nowego pracownika.
– Ty jeszcze tutaj siedzisz? – zapytał Daniel.
– A gdzie mam iść? Nikt na mnie nie czeka. Nawet nie mam kota.
Daniel spostrzegł, że szef jeszcze raz przeglądał akta Jorge. Wiedział, że nie mógł przeboleć, iż nie znaleziono sprawcy. Śledztwo nic nie wykazało. Utkwiło w martwym punkcie. Panowała zmowa milczenia i nic nie wskazywało, aby coś się zmieniło w tej kwestii.
– Po co jeszcze raz to przeglądasz? Przecież wiesz, że...
– Tak, ale może coś nam umknęło. Jak można nie zauważyć jak bestialsko mordują człowieka. Czy oni są ślepi.
– Myślę, że Pedro ma wszędzie swoich ludzi.
– Masz rację. To tutaj trzeba poszperać. Na pewno jacyś jego dawni goryle tam siedzą i trzymają wszystkich w garści. Trzeba to odkryć. Zajmiesz się tym? – zapytał Federico.
– Jasne. Flor ma mi pomóc?
– Raczej nie – odparł Federico zamykając teczkę. – Śmierć Jorge i tak była dla niej dużym szokiem. Lepiej żeby nie wiedziała, zajmij się tym dyskretnie.
– Oczywiście. Możesz na mnie liczyć. Dyskrecja to moje drugie imię. – To powiedziawszy wstał, pożegnał się i wyszedł.
Federico jeszcze chwilę postanowił zostać. Miał zaległą pocztę. Na stosie listów leżała biała niezaadresowana koperta. Bardzo się zdziwił. Przez chwilę trzymał ją w rękach zastanawiając się co może zawierać. Założył lateksowe rękawiczki, żeby nie zostawić odcisków palców. Często się zdarzało, że do policjantów przysyłano anonimy z groźbami. Szybkim ruchem otworzył kopertę i wyjął z niej białą kartkę papieru. Zaczął powoli czytać komputerowy druk.
„ Jeżeli zależy Panu na złapaniu Pedra Ferrery musimy się spotkać. Zapewniam, opłaci się to Panu.
Życzliwy
PS. Niedługo się odezwę”
***
Carolina postanowiła jak najszybciej dowiedzieć się kim tak naprawdę jest człowiek podający się za Eduarda Montillę. Kim on jest?, zastanawiała się nieraz. Aby rozwiać swoje wątpliwości udała się do jednego ze sławniejszych i najlepszych detektywów w mieście. Tak się składało, że był on jej byłym kochankiem. Tego wieczoru założyła seksowne ciuchy i tak ubrana weszła do jego biura.
– Cześć Marco. – Uśmiechnęła się szeroko i usiadła naprzeciw niego.
Wysoki, dość przystojny mężczyzna podniósł wzrok. Zdziwił się bardzo na widok Caro, ale jego oczy wyraźnie nie miały nic przeciwko jej wizycie. Spojrzał na nią uważnie, a w szczególności na jej kuszący dekolt. Pamiętał doskonale jakie miała idelane i ponętne ciało.
– Caro, co cię do mnie sprowadza? – zapytał.
– Interesy. – Kobieta przysunęła się bliżej i pochyliła głowę, tak, że mężczyzna wyczuł silny aromat jej perfum. Działały jak afrodyzjak. Carolina wyjęła z torebki zdjęcie mężczyzny i podała ją Marcowi. – Chcę, żebyś dowiedział się kim on jest. To dla mnie bardzo ważne. Zapłacę.
– W to nie wątpię.
Marco zmierzył ją od stóp do głów, a potem powoli spojrzał na fotkę. Przyjrzał się jej dość uważnie. Nikogo mu nie przypominał, ale wiedział, że jego śledztwo przyniesie efekty. W końcu był jednym z najlepszych detektywów w mieście i nikt nie uskarżał się na jego usługi.
– To twój były kochanek, który cię rzucił? – Roześmiał się.
– Zapamiętaj sobie mój drogi: mnie nikt nie rzuca. Tylko ja mam do tego prawo. Powinieneś wiedzieć z własnego doświadczenia – odrzekła. – Ale to chyba nie twoja sprawa. Masz się o nim wszystkiego dowiedzieć. Liczę na ciebie. Jak już powiedziałam możesz na tym tylko zyskać, jeżeli tylko dobrze wywiążesz się z zadania.
– Wiem – odparł spoglądając na nią wygłodniałym wzrokiem.
Wiedział co za chwilę się stanie. Nie na darmo była kochanka ubrała się tak seksownie. Wiedziała, że nie jest on w stanie się jej oprzeć. Carolina jakby czytając w jego myślach szybko wstała i usiadła mu na kolanach.
– Może powspominamy dawne czasy. Nie myśl sobie za dużo. To tylko seks, nic więcej.
– Gdzieżbym śmiał. Dobrze cię znam. Jestem jak najbardziej za.
Pocałowała go namiętnie a on wcale się nie opierał. Ochoczo oddawał jej pocałunki i pieszczoty. Podciągnął jej spódniczkę do góry i gładził jej uda. Kobieta wzdychała z rozkoszy. Nagle przypomniał sobie, że drzwi są otwarte. To by dopiero było, gdyby ktoś wszedł, pomyślał z uśmiechem. Wstał i przekręcił klucz w drzwiach. Szybko podszedł do czekającej Caroliny i powrócili do jakże przyjemnej czynności, którą na chwilę przerwali.
***
Pedro po kolacji zaprosił Claudię do siebie. Dziewczyna była na każde jego skinienie. Nigdy by nie przypuszczał, że pójdzie mu z nią tak łatwo. Jak po maśle. Jeszcze nie spotkał tak naiwnej dziewczyny. Nie musiał się zbytnio trudzić, aby ją oczarować. Przez cały wieczór wpatrywała się w niego jak obrazek i za każdym razem się rumieniła, gdy ją komplementował. Musiał cały czas grać rolę kochającego, czułego narzeczonego. Już nie mógł się doczekać, kiedy w końcu ta szopka się skończy a on będzie daleko z forsą Estebana. Ale musiał cierpliwie czekać. Jeszcze było za wcześnie. Trzeba czasu, aby ich cała kasa znalazła się na jego koncie. Nie mógł postępować gwałtownie i nierozważnie.
Kiedy znaleźli się przy drzwiach do jego mieszkania, Pedro jeszcze raz pocałował Claudię w usta i zapytał:
– Jesteś pewna, że chcesz zostać ze mną na całą noc. Może jednak odwiozę cię do domu?
– Kochanie, a ile ja mam lat.? Już nie jestem małą dziewczynką i zapewniam cię, że nie nie muszę się przed nikim tłumaczyć. Chcę być z tobą teraz i do końca życia. Nie wytrzymam jeżeli nie będzie cię ze mną kiedy się obudzę. Będę strasznie tęsknić.
Pedro tylko uśmiechnął się pod nosem i otworzył drzwi. Kiedy rozbłysło światło i ich oczom ukazało się mieszkanie, oboje przystanęli jak sparaliżowani. Wnętrze przypominało istne pobojowisko. Wszystko było powywalane z szaf i regałów. Na dywanie i podłodze były jakieś czerwone plamy, prawdopodobnie farby, sądząc po zapachu. Ale nie to było najgorsze. Gdy ostrożnie weszli i rozglądając się dookoła, Claudia nagle krzyknęła i przytuliła się do mężczyzny. Na środku salonu leżało stado śmierdzących ryb. Pedro ostatkiem sił powstrzymał się aby jej nie odepchnąć. Nie miał już ochoty na amory. Nagle przystanął. Jego oczy były wpatrzone w ścianę, na której widniały dwa słowa namalowane czerwoną farbą:
„MORDERCA! GWAŁCICEL!” |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 18:00:53 22-11-10 Temat postu: |
|
|
Świetny odcinek z mocną końcówką
Federico to typowy szef - gliniarz. Rozwodnik, bo żona nie potrafiła znieść tego jakie on życie prowadzi, skupiony tylko i wyłącznie na swojej pracy. Wciąż usilnie przeglądał akty w sprawie zabójstwa Jorge. Jednak i tym razem nic nie znalazł. Zarówno on jak i Daniel wiedzą, że to sprawka Pedra, ale nie mają na niego żadnych dowodów. Gangster ma swoje wtyki wszędzie, ale bardzo trudno jest do nich dotrzeć. Doszło do morderstwa w biały dzień, ale panuje zmowa milczenia. Nikt oczywiście nic nie widział i nikt nic nie wie. Panowie nie chcą angażować w tą sprawę Flor, która i tak sporo przeszła po śmierci byłego ukochanego. Niespodziewanie nagle przychodzi dla Federica oferta pomoc od tajemniczej osoby. Oczywiście chodzi tu o Jazminę. Ciekawe co zrobi policjant. Oby się z nią skontaktował i razem działali. Na pewno we dwójkę osiągną więcej
Carolina postanowiła działać w sprawie odkrycia prawdziwej tożsamości Eduarda Montilli. Jej były kochanek Marco jest detektywem, więc za seks i forsę załatwi dla niej wszystko i sprawdzi każdego. Cała Carolina
Pedro - ta postać wyszła Ci naprawdę genialnie. Pyta dziewczynę czy na pewno chce zostać z nim na noc, a może odwiezie ją do domu? Naiwna dziewczyna zgodziła się. Weszli do środka, a tutaj istne pobojowisko. Mieszkanie porozwalane, a na ścianie dwa napisy charakteryzujące Pedra. Już przestał mieć ochotę na amory. Ciekawe co on na to Claudia też się sporo dowie, ale pewnie i tak nie uwierzy
Świetne to zakończenie
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:34:35 08-12-10 Temat postu: |
|
|
Odcinek 57
Przez cały czas jego oczy widziały tylko te dwa napisy na ścianie. Nawet nie zauważył jak Claudia odsunęła się od niego i także patrzyła w to samo miejsce.
– Co to? – zapytała i spojrzała na mężczyznę.
Pedro dopiero teraz się ocknął. Powoli przełknął ślinę i zerknął na dziewczynę kątem oka. Zrobił dobrą minę do złej gry.
– Nie mam pojęcia.
– Kto może wypisywać takie oszczerstwa ??Przecież ty nie skrzywdziłbyś nawet muchy. – Claudia podniosła głos i przez chwilę przechadzała się po salonie oglądając zniszczenia. – To musi być jakaś fatalna pomyłka, nie widzę innego wytłumaczenia! – Przez chwilę zastanawiała się nad czymś po czym spojrzała na Pedra. – A może ktoś ci grozi? Masz jakichś wrogów?
– Ja. Skąd... – gwałtownie zaprzeczył.
– Nie wiem. Po prostu szukam jakiegoś rozsądnego rozwiązania tej całej sytuacji.
– Ktoś zrobił jakiś głupi żart – odparł Pedro, przechadzając się po pokoju.
– Żart! To nazywasz żartem?! Ma ktoś poczucie humoru, nie ma co! Nie możemy tak tego zostawić. – W jednej chwili znalazła się przy aparacie telefonu.
– Co chcesz zrobić?
– To co należy – odparła. – Przecież ktoś się włamał do twojego mieszkania. A może coś zginęło? Dzwonię na policję.
Podniosła słuchawkę telefonu, gdy Pedro w jednej chwili się przy niej znalazł.
– Nie!! – krzyknął wyrywając kabel z kontaktu. – Nigdzie nie zadzwonisz, czy to jasne?!
Claudia patrzyła oszołomiona na mężczyznę. Nigdy go takim nie widziała. Na twarzy widniała wściekłość a w oczach pojawił się jakiś niebezpieczny błysk. Dziewczyna mimowolnie zadrżała. Po raz pierwszy bała się swojego chłopaka.
***
Jazmina wraz z Sofia i Ines były bezpieczne. Zdążyły na czas zanim Pedro przyjechał z Claudią do swojego mieszkania. Jaz wiedziała dokładnie o której mężczyzna ma wychodzić na kolację dzięki podsłuchowi założonemu w jego telefonie. Facet nawet nie wiedział, że cały czas jest inwigilowany. Kontaktował się nie tylko z Claudią, ale także ze swoimi ludźmi, więc Jaz znała jego kolejne posunięcie i kroki. Uśmiechnęła się do siebie na tą myśl. Już niedługo zbliża się koniec twojej ery, pomyślała.
Siedziała przy stole razem ze wspólniczkami w mieszkaniu Sofii. Wszystkie już zrzuciły czarne stroje i były ubrane zwyczajnie.
– Ale on musi być teraz wściekły – powiedziała Sofia popijając filiżankę mocnej herbaty. – Nigdy by mu do głowy nie przyszło, że ktoś mógłby zrobić mu taką niespodziankę. Zawsze był taki pewny siebie. Chciałabym teraz zobaczyć jego minę.
– Może da się to jakoś załatwić – odparła tajemniczo Jaz.
– Co masz na myśli? – Ines, która do tej pory siedziała cicho spojrzała uważnie na Jazminę.
– Zaraz się przekonacie!
To powiedziawszy postawiała na stole torbę, w której trzymała laptopa. Wyjęła go na stół i szybko włączyła. Odnalazła właściwy program, uruchomiała po czym zmieniła na tryb pełno ekranowy i skinęła na dziewczyny, żeby przysiadły się do niej bliżej. Sofia i Ines zobaczyły na ekranie Pedra i jego dziewczynę. Oboje stali przy telefonie.
– A to co?
– Jak robiłaś wystrój jego sypialni zainstalowałam parę miniaturowych kamer – wyjaśniła patrząc na Sofię. – To kolejna niespodzianka dla naszego Pedrita.
– Ekstra! – zachwyciła się Ines.
– Usiądźcie wygodnie dziewczyny. Zapowiada się całkiem interesujący seans. Będą nie lada emocje, gwarantuje to.
***
Claudia stała jak osłupiała patrząc na swojego Pedra, którego do tej pory uważała za wyjątkowo spokojnego człowieka. Serce biło jej w piersi. On jeszcze nigdy nie zachowywał się w ten sposób. Jak nie on.
Pedro wyczuł jej strach i zaklął w myślach. Cholera, przecież ja muszę stwarzać pozory. Idiota ze mnie! Jak mogłem się tak zapomnieć? Jednak wiedział, że wystarczy jego zniewalający uśmiech i czułe słówka, aby wybrnąć z tej sytuacji. Jak postanowił tak tez zrobił. Uśmiechnął się promiennie i delikatnie pogładził dziewczynę po policzku.
– Przestraszyłem cię. – Gdy Claudia powoli skinęła głową. – Przepraszam kochanie, ale ta cała sytuacja wyprowadziła mnie z równowagi. Sama rozumiesz.
Claudia ze zrozumieniem spojrzała na niego. Już się go nie bała. Eduardo znowu był dla niej taki jak przedtem: kochający i czuły. To był chwilowy wybuch, pomyślała.
– Już dobrze – powiedziała. – Nie gniewam się. Jednak nie rozumiem dlaczego nie chcesz wezwać policji.
– Bo to nic nie da. Ten ktoś już na pewno jest daleko stąd. Nie ma sensu. Zresztą ja nie mam ochoty użerać się z glinami. Zrobią tutaj jeszcze gorszy bałagan niż wcześniej, a jak zwykle nic nie znajdą. A kto później posprząta? Ja.
– Nadal jednak uważam...
– A ja uważam, że powinnaś już jechać do domu. Przespać się. Ja sobie tu poradzę.
– Na pewno? Pomogę ci.
– Nie musisz. Doskonale dam sobie radę.
Wezwał taksówkę i odprowadził dziewczynę za zewnątrz. Gdy się pożegnali i auto odjechało, z twarzy Pedra zniknął uśmiech i zadzwonił do Simona.
– Zbieraj chłopaków i przyjedźcie do mnie. Natychmiast.
Wszedł do mieszkania i jeszcze raz rozejrzał się po tym całym burderze. Aby uspokoić nerwy zapalił papierosa.
Po kwadransie Simon i reszta chłopaków już była. Otworzył im drzwi i wpuścił do środka.
– A co tu się stało? – zapytał Candelos.
– Sam chciałbym to wiedzieć – odparł zdenerwowany Pedro. – Rozejrzyjcie się. Może coś znajdziecie, jakiś ślad, który doprowadzi mnie do skurwysyna, który tak mnie urządził.
Przez kilkanaście minut ludzie łazili po mieszkaniu, ale nic nie znaleźli. Żadnych śladów, tropów, dosłownie nic. To musiał być jakiś zawodowiec, uznał jeden z jego chłopaków. Pedro także przeglądał wszystkie rzeczy i upewnił się, że nic nie zginęło. Domyślił się, że to włamanie nie było w celu rabunkowym. Ciągle nie dawał mu spokoju ten napis na ścianie. W pewnej chwili jeden z jego ludzi otworzył drzwi łazienki i czym prędzej jej zamknął zatykając przy tym nos.
– Co się dzieje? – spytał.
– Coś śmierdzi.
– To już wiem od dawna, ale chce wiedzieć co.
Nie czekając na swoich ludzi z impetem wparował do łazienki. To co zobaczył przeszło jego oczekiwania. Wszystko było umazane krwią. Świńską krwią, rozpoznając po zapachu. Szybko zamknął drzwi.
– I co o tym myślisz? – zapytał Simona.
– Ktoś chce cię zniszczyć. Tylko kto?
– Sam chciałbym to wiedzieć. Mam wrażenie, że wiąże się to z anonimami, które od jakiegoś czasu dostaje. Ba, jestem pewien że za tym wszystkim stoi jedna i ta sama osoba. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:59:55 08-12-10 Temat postu: |
|
|
Świetny odcinek, chociaż krótki, ale czytało się go szybko i z największą przyjemnością
Pedro tak jak myślałem wpadł w furię Pokazał swoją prawdziwą twarz przy głupiutkiej Claudii, ale później ją udobruchał i przeprosił. Ta głupia kretynka oczywiście uwierzyła To jest najbardziej irytująca postać z Twoich historii Basiu. Nie mogę jej zdzierżyć Pedro nie chciał wzywać policji, ale zaniepokoiły go napisy na ścianie i ta cała akcja złodziejaszka Ktoś go nienawidzi i on połączył to z tymi anonimami które otrzymywał wcześniej. Jego ludzie uważają podobnie. Świńska krew w kiblu to kolejny "prezent" dla Pedrita To już nie są żarty, lecz poważna sprawa
Tymczasem Jaz dzięki zainstalowaniu kamerek w mieszkaniu Pedra widzi obraz z jego domu na laptopie. Wraz z Sofią i Ines mają teraz przed sobą ciekawy seans
Czekam na newik i pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 0:01:08 09-12-10, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:23:34 02-01-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek 58
Pedro tego dnia był zmęczony i dosłownie padał z nóg, kiedy znalazł się w firmie. Poprzedniego dnia razem ze swoimi ludźmi do bardzo późnej nocy doprowadzali jego mieszkanie do porządku, co było bardzo trudne zważywszy na pobojowisko jakie tam było. Przez całą noc prawie nie spał zastanawiając się kto go darzy taką nienawiścią, że przygotował mu taką niespodziankę. Na pewno miał wielu nieprzyjaciół, żeby nie powiedzieć wrogów, ale żadnemu z nich nie przyszło by do głowy, żeby zgotować mu takie coś. To musiała być osoba wyjątkowa sprytna albo głupia. Włączając laptop zauważył kolejną białą kopertę na swoim biurku. Powoli i z lekkim ociąganiem wziął ją do ręki. Przez chwilę siedział w milczeniu, po czym jednym szybkim ruchem otworzył kopertę. „I jak? Podoba ci się nowy wystrój mieszkania?”. To był kolejny anonim. Miał już tego serdecznie dość. Ktoś go otacza, ale nie wie kompletnie kim jest ta osoba. Kim jesteś skurczybyku, pytał się w myślach patrząc bezmyślnie na słowa ułożone jak zwykle z liter z gazet. W jednej chwili zgniótł kartkę, a potem wrzucił do kosza. Szybko wstał i przechodził się po pokoju. Intensywnie myślał, ale nic mu nie przychodziło na myśl. Nie miał pojęcia kim jest osoba wysyłająca do niego anonimy. Po raz pierwszy w życiu nie wiedział co go jeszcze czeka. Postanowił jakoś odreagować, dlatego właśnie wyszedł z gabinetu i rzucił tylko do Marisol.
– Dzisiaj nie ma mnie dla nikogo! – rzucił i sekretarka tyle go widziała.
Jazmina tylko się uśmiechnęła do siebie. Kolejny sukces. Następny punkt dla mnie, Pedro, pomyślała.
***
Diego przez parę dni zastanawiał się co ma zrobić. Coraz bardziej nabierał pewności, że tamten facet kłamał twierdząc, że jest chłopakiem Marisol. Był tego stuprocentowo pewny. Zrozumiał, że bardzo skrzywdził wtedy dziewczynę, oskarżając ją o kłamstwo. Jak mogłem się wtedy tak zachować, myślał nieraz. Jestem kompletnym kretynem. Ona mi nigdy tego nie wybaczy. I będzie miała całkowitą rację. Ludzie kiedy są ze sobą, powinni sobie całkowicie ufać. Wstał i spojrzał przez okno swojego gabinetu. Życie na ulicach tętniło życiem. Każdy się gdzieś spieszył. Zauważył jak Pedro wsiada do swojego auta. To był dla niego znak. Postanowił jak najszybciej porozmawiać z Marisol. Wyjaśnić wszystko. Już dłużej nie mógł bez niej wytrzymać, tak bardzo za nią tęsknił. Za jej cudownym uśmiechem, dotykiem. Sam nie wierzył, że kiedykolwiek jakaś kobieta tak zawładnie jego sercem i myślami. To było cudowne i piękne uczucie, bo miłość sama w sobie jest piękna. Szybko wyszedł z gabinetu i od razu skierował się w stronę Marisol.
– Musimy porozmawiać – powiedział.
– A o czym? – spytała lodowatym tonem, podnosząc na niego wzrok.
Jej głos uderzył go w samo serce. Było w nim tyle chłodu. Powoli przełknął ślinę. Miał nadzieje, że nie jest jeszcze za późno, aby wszystko naprawić.
– O nas! – odrzekł i wziął ją za rękę.
Weszli do małego pomieszczenia, w którym pracownicy mogli przygotować sobie coś do picia albo do jedzenia. Dziewczyna oparła się o ścianę i skrzyżowała ręce na ramionach.
– Słucham! – powiedziała nie zmieniając swojego chłodnego tonu.
Diego nie wiedział jak zacząć. Tak bardzo mu na niej zależało. Tak bardzo chciał, żeby mu wybaczyła. Musi zrobić wszystko aby tak się stało.
– Przepraszam. – Jazmina chciała coś powiedzieć, ale uciszył ją ruchem ręki. – Pozwól mi mówić. Przepraszam, że ci nie wierzyłem. Ale byłem taki wściekły i głupi. Myślałem, że ten osiłek to jest naprawdę twój chłopak. Teraz już wiem, że tak nie jest.
– A skąd to wiesz?
Diego zamilkł na chwilę. Musiał jej powiedzieć, chociaż wiedział, że może się zdenerwować.
– Obserwowałem cię i... śledziłem.
– Co robiłeś? Chyba się przesłyszałam!
– To był jedyny sposób, aby poznać prawdę.
– I poznałeś? – spytała mocno poruszona jego wyznaniem. Jak to możliwe, że nie zauważyła jak ktoś ją śledzi? Przecież zawsze była ostrożna.
– Tak – odparł. – Zauważyłem, że nie odwiedza cię ten niby twój facet, a ty też nigdzie nie chodzisz. Przepraszam, że zwątpiłem w ciebie. Powinienem ci ufać. Zrozumiem, jeżeli mi nie wybaczysz. I będziesz miała rację.
Jazmina dłużej nie mogła oprzeć się jego oczom i uśmiechowi. Tak bardzo tęskniła. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że przez te ostatnie dni jej życie było takie smutne i puste. Ale teraz wszystko już będzie w porządku. Uśmiechnęła się do niego.
– Czy ten uśmiech znaczy, że mi wybaczasz?
– Tak – odpowiedziała.
– Już nigdy w ciebie nie zwątpię.
Na potwierdzenie swoich słów podszedł do niej bliżej i delikatnie pocałował ją w usta. Oboje zajęci sobą nie widzieli nienawistnego wzroku Caroliny, która przez przypadek ich zauważyła, kiedy chciała wejść do pokoju zrobić sobie kawy. Szybko się wycofała i oparła się o ścianę. Z całej siły zacisnęła pięści. Nie mogła już tego dłużej znieść. Nie mogła znieść, że się pogodzili. Musi coś wymyślić.
***
Wyjęła ze swojego portfela jego zdjęcie i wpatrywała się w jego twarz przez dłuższą chwilę. Pamiętała jego uśmiech, jego oczy. To dzięki niemu poznała co to miłość. Przez te chwilę była taka z szczęśliwa. I myślała, że będzie już tak zawsze. On jej to obiecał. Potem zasmuciła się. Jego już nie ma z nią. Ona mu go zabrała. Na zawsze. Już nigdy nie usłyszy tych dwóch magicznych słów „ Kocham Cię”. Tylko on zdołał poruszyć jej serce i duszę. Oddała mu się cała. Ciągle pytała się siebie samą jak to możliwe, że jego już nie ma z nią. Miało być tak pięknie. Planowali wspólne życie. Mogło być tak piękne. Ale stało się inaczej. A wszystko przez nią! Myśląc o siostrze, zacisnęła pięści z całej siły. Już dawno obiecała sobie, że się zemści. Okrutnie się zemści. I Alejandro nieświadomie jej w tym pomoże. W jej głowie już układał się plan.
***
Claudia nie zauważyła kiedy do jej pracowni weszła Carolina. Była pogrążona w myślach. Ocknęła się kiedy jej przyjaciółka zaczęła pukać w biurko.
– Żyjesz? – zapytała Caro.
– Tak. Zamyśliłam się. – Claudia przysunęła się bliżej do biurka.
– Rozumiem, pewnie myślałaś o swoim ukochanym. – Caro się roześmiała. –Nie mylę się.
– Nie, jak ty dobrze mnie znasz. Niepokoję się.
– Czym? – zainteresowała się Carolina siadając naprzeciw niej.
– Tym co zwykle. Marisol. Nie mogę jakoś się do niej przekonać. Tyle razy mnie przekonywała, że nie interesuje jej Pedro, ale jednak jakoś jej nie wierzę. Mam wrażenie, że on w jakiś sposób ją interesuje. Ostatnio powiedziała mi, że zagrożenie jest bliżej niż myślę, ale nie z jej strony. Co to miało znaczyć? Może jakaś inna kobieta ma na niego oko i chrapkę? Co o tym myślisz?
Carolina zamarła. Słowa Claudii mocno ją zaniepokoiły. Czyżby Marisol wiedziała o nim i Eduardzie? Być może? Ale jak się dowiedziała? Postanowiła nie dać nic po sobie poznać więc szybko powiedziała.
– To jest podła, podstępna żmija udająca aniołka. Powiedziała tak, aby odwrócić twoją uwagę. Wie, że jesteś zbyt łatwowierna. Na twoim miejscu bym jej nie lekceważyła i uważałabym na nią. To moja dobra rada.
– Być może masz rację. Już sama nie wiem co mam robić.
– Ale ja wiem. Broń swojego narzeczonego jak oka w głowie. I powiem ci jeszcze jedno. Powinnaś jak najszybciej wybić ją Diegowi z głowy. On będzie przez nią cierpiał. A chyba tego nie chcesz?
– Oczywiście, że nie. Ale on jest już dorosły. Nie będę się wtrącać w jego sprawy. Jeżeli chce sobie zmarnować życie, jego sprawa – rzekła i wróciła do swojej pracy.
Ty idiotko!, pomyślała Carolina. Myślałam, że mi pomożesz w ponownym ich rozdzieleniu. Jeszcze tego pożałujesz!
***
To było to miejsce. Już od ponad godziny siedziała ukryta w zaroślach patrząc na rzekę, przy której zebrało się paru mężczyzn. Noc była jasna i mogła wszystko dobrze zobaczyć. Miała przy sobie kamerę, więc mogła wszystko filmować. Chwilę później zauważyła zbliżającą się łódź. Kiedy przybiła do brzegu, szybko uruchomiła kamerę. Wysiedli z niej dwaj ogoleni na łysi faceci. Przywitali się z Pedrem, Simonem i resztą ich ludzi. Jeden z nich położył na masce, zaparkowanego przy brzegu samochodu, walizkę. Jaz widziała jak Pedro zaciera ręce. Skierowała kamerę na niego. Powoli ją otworzył. W środku pełno było przezroczystych torebek z białym proszkiem. Pedro nożem rozciął jedną z nich i wziął niewielką porcję na palec, a potem go oblizał. Po jego uśmiechu można było rozpoznać, że był zadowolony. Uścisnął rękę obu facetom. Jeden z jego ludzi podał im walizkę. Tamci także sprawdzili zawartość. Jazmina wszystko dobrze widziała w kamerze. Nigdy nie oszczędzała na dobrym sprzęcie. Po kolei filmowała wszystkie twarze. Niestety nie słyszała głosów, bo była zbyt daleko. Ale nie to było najważniejsze. Wiedziała z jakimi typami on się zadaje. To powinno być pomocne. Widząc, że łódź się oddala a banda Pedra wsiadła do swoich samochodów i je odpaliła, szybko wyłączyła kamerę i położyła się na ziemi. Auta bez zatrzymania przejechali obok krzaków, w których była ukryta. Kiedy nie słyszała już silników, wstała i otrzepała się z liści, które przykleiły się do jej ubrania. Zapakowała kamerę do torby. Teraz mam cię w garści, pomyślała. Odnalazła skuter, przykryty gałęziami i odpaliła. Po chwili szybko odjechała. Miała to, co było jej potrzebne. Kolejny dowód przestępstwa tego bydlaka.
Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 9:56:10 03-01-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 23:18:47 03-01-11 Temat postu: |
|
|
Fajny odcinek i dość długi, kilka niezłych scenek
Chyba po raz pierwszy w swoim życiu Pedro był zupełnie bezsilny. On i jego ludzie nie mieli zielonego pojęcia kto jest tak odważny i szalony, kto gra tak brawurowo i kto rzucił gangsterowi rękawicę. Na dodatek w firmie Pedro dostał kolejny anonim. Rozwścieczyło go to do granic możliwości. Nie chciał nikogo widzieć w swoim biurze. Jazmina cieszy się z takiego obrotu spraw Kolejne punkty dla niej stały się faktem
Diego zrozumiał swój błąd, że Jaz/Marisol nie ma żadnego chłopaka i postanowił ją przeprosić. Nie było łatwo, ale dziewczyna zmiękła. Pocałowali się. Znów są razem, ale na jak długo? Oto jest pytanie za sto punktów. Carolina obserwowała ich szczęśliwe chwile i na pewno coś jeszcze wykombinuje
Barbara i jej nowy kochanek zemszczą się na... Carolinie. Siostra ukradła siostrze kiedyś ukochanego/męża(?) i być może go zabiła! Teraz rozumiem dlaczego Barbara nienawidzą Carolinę i vice versa. Oj będzie to ciekawy wątek Obie są szalenie groźne i mogą się pozabijać
Ta kompletna kretynka Claudia (nie cierpię jej, takie naiwne zakochane idiotki są najgorsze, obyś coś z nią zrobiła, niech zmądrzeje, bo to już za długo trwa ta jej głupota) znowu dała się nabrać Carolinie. Najpierw powiedziała, że Marisol wyznała jej, że zagrożenie co do Eduarda jest bliżej niż myśli... Carolina przestraszyła się i naprostowała ją, że jednak chodzi o sekretarkę jej ukochanego... A ona nie chce się wtrącać? Wow! To jakaś nowość! Carolina jest wściekła Ale co jej z tak żałosnej sojuszniczki jak Claudia? Zupełnie nic
Jazmina nagrała Pedra, Simona i całą bandę jak dokonują transakcji narkotyków na łodzi. Niezłe mają sposoby aby jakoś oszukać policję i zrobić to najbezpieczniej w świecie. Jednak Jaz znów świetnie się spisała. Jednak mam nadzieję, że nastąpią jakieś komplikacje, bo zbyt łatwo jej idzie. Najpierw bez trudu i problemów włamała się do mieszkania Pedra, a teraz nagrała transakcję i odjeżdża z tamtego miejsca. Może jakiś człowiek Pedra ją złapie? Czekam na kontynuacje tego wątku, jakąś akcję i adrenalinę. Szkoda zmarnować całą scenkę. Niech ona ma w końcu jakieś kłopoty z Pedrem i niech się wykaże, bo biedny przestępca przegrywa jak dotąd z nią jak dziecko i kompletny amator
Czekam na newik i pozdrawiam serdecznie |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:12:38 14-01-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek 59
Przejechała parę kilometrów i zatrzymała się. Poczuła, że coś jest nie tak. Rozejrzała się wokoło. Było cicho, zbyt cicho. Jeszcze ta ciemność. Spojrzała na lampę przydrożną. Jak jechała w stronę rzeki była zapalona. Coś jej się nie zgadzało. Zeszła ze skutera i podeszła do krzaków obok rzeki. Nie ściągnęła kominiarki, którą przez cały czas miała założoną. Czuła, że coś jest nie tak. Wrodzony instynkt jej to podpowiedział. Gdy powoli zbliżała się w stronę wody, nagle usłyszała jakiś szelest za sobą. W ostatniej chwili się uchyliła przed ciosem mężczyzny skradającego się za nią. Odwróciła się i zamachnęła, ale on był szybszy. Mocno złapał ją za ręce wykręcając je do tyłu. Syknęła z bólu. W tej chwili zapaliły się światła ukrytego w krzakach samochodu. Ktoś szedł w ich stronę.
O nie, pomyślała Jazmina, rozpoznając mężczyznę. Pedro!
Wpadła w popłoch. Nie wiedziała co ma dalej robić. Nic nie przychodziło jej do głowy. Po raz pierwszy, odkąd planowała całą zemstę coś nie szło po jej myśli. Wiedzieli, że ich obserwuje. Bo jak inaczej wytłumaczyć ich obecność tutaj. Zaczaili się na nią. Po kolei spoglądała na twarze napastników. Nie było z nimi Simona. Może to i lepiej. Trzeba jakoś wybrnąć, chociaż zupełnie nie wiedziała jak. Osiłek Pedra trzymał ją zbyt mocno. Zaczęła się szarpać, ale nie dała rady się wyrwać.
– Spokojnie szczurze – odezwał się Pedro podchodząc bliżej. – Już nie uciekniesz. Myślałeś, że będziesz sprytniejszy, ale się przeliczyłeś. Napsułeś mi sporo krwi, ale to się zmieni. Niezły miałeś pomysł z tymi anonimami i przemeblowaniem mojego mieszkania. Myślałem, że będziesz ostrożniejszy, ale dałeś się złapać jak małe dziecko. Zastanawiasz się pewnie jak odkryliśmy, że nas obserwujesz podczas całej transakcji. Oświecę cię, pętaku. – Pedro cały czas myślał, że mówi do mężczyzny. Jaz miała na sobie czarny, luźny kombinezon więc nie było widać jej kobiecych kształtów. – Popełniłeś błąd, nie wyłączając lampy w swojej kamerze. Jeden z moich ludzi zauważył małe światełko. Nie uważał tego za coś podejrzanego, ale zawiadomił mnie o tym. Postanowiłem to sprawdzić i jak widać nie myliłem się. To ty wysyłałeś mi anonimy i splądrowałeś mieszkanie? – zapytał Pedro. Nie uzyskał odpowiedzi. – Odpowiadaj szczurze!
Nadal cisza. Drugi z ludzi, którzy byli z Pedrem podszedł do niego i przyniósł kamerę, która była w torbie na skuterze. Pedro przez chwilę oglądał obraz w małym okienku. Z każda chwilą mina mu rzędła.
– Niezły film nakręciłeś, ale nie doczeka się premiery.
Z całej siły rzucił kamerę o ziemię, aż rozleciała się w drobne części, ale jeszcze nie do końca. Skinął ręką na swojego goryla. Mężczyzna po chwili przyniósł z samochodu młotek i roztłukł kamerę. Już teraz nie było wątpliwości. Na nic ten sprzęt już się nie przyda.
– Mam zdjąć mu kominiarkę? – zapytał mężczyzna, który ją trzymał.
To już po wszystkim, pomyślała Jazmina oceniając sytuację w jakiej się znalazła.
Pedro przez chwilę stał. Zapalił papierosa i przez chwilę trzymał go w zębach. Gęsty dym wydostawał się z jego ust.
– Nie. Puść go. – Jazmina upadła twarzą do ziemi. Słyszała ciche kroki na suchym brzegu. Zbliżały się do niej. – Sam sobie poradzę. Zaraz się dowiemy kim jest szpieg.
***
Carolina z zadowoleniem przemierzała korytarze budynku, gdzie miał swoje biuro detektyw którego wynajęła. Ubrała się na ten wieczór wyjątkowo seksownie. Musiała się mu odwdzięczyć ale nie martwiła się tym zbytnio. Marco był jednym z jej najlepszych kochanków. Gdy znalazła się pod odpowiednimi drzwi szybkim ruchem poprawiła włosy i zapukała, po czym weszła do środka. Detektyw siedział przy swoim biurku. Kiedy zauważył swojego gościa od razu wstał i uśmiechnął się na jej widok.
– Caro – przywitał się. – Jak zawsze jesteś na czas.
– Chyba nie zapomniałeś, że to jedna z moich licznych zalet. – Usiadła na krześle, naprzeciw niego. – Dowiedziałeś się czegoś?
– Inaczej bym cię nie zawiadamiał – odparł wyciągając jakąś teczkę. – Ten twój znajomy... – Urwał.
– Co z nim? – spytała.
– To groźny przestępca.
– Żartujesz sobie ze mnie?
– Bynajmniej. Nazywa się Pedro Ferrera i był podejrzewany o popełnienie wielu przestępstw: oszustwa, defraudacje, handel narkotykami. Nie udało się mu nic udowodnić, zawsze się wywijał. – Podał jej teczkę. – Tu jest wszystko na jego temat. Z kim ty się zadajesz? – zapytał.
– Przecież wiesz, że zawsze lubiłam niegrzecznych chłopców.
Uśmiechnęła się nie dając poznać po sobie, że zszokowała ją ta wiadomość. Postanowiła jakoś to wykorzystać, ale jeszcze nie wiedziała jak. Domyśliła się, że ten cały Eduardo czy raczej Pedro szybko poprawiła się w myślach, jest sprytny i nieobliczalny. Musiała zachować ostrożność. Uśmiechnęła się do Marca i wyjęła z torebki kopertę i podała ją mężczyźnie.
– Wywiązałeś się z umowy ja też wywiązuje się ze swojej – rzekła.
Mężczyzna przeliczył pieniądze.
– Zgadza się – odparł.
– To jeszcze nie koniec. – Carolina powoli wstała i podeszła do niego. Stanęła i powoli rozpinała guziki swojej bluzki. – A co ty na to, żebyśmy miło spędzili czas.
– Jestem jak najbardziej za – odparł Marco. Powoli ogarnęło go podniecenie. Przyciągnął kobietę do siebie i namiętnie ją pocałował. – To druga, najprzyjemniejsza część naszej umowy – powiedział całując ją w szyję.
***
Jaz domyśliła się co Pedro zaraz zrobi. Zerwie jej kominiarkę i wtedy będzie koniec. Koniec z całym planem, który opracowywała przez tak długi czas. Rozpozna ją, swoją sekretarkę. Kiedy powoli zbliżał się do niej jej umysł pracował na najwyższych obrotach. Zastanawiała się, czy jeszcze może się uratować. Nagle w jej serce wlała się nadzieje, gdy wpadł jej do głowy pewien pomysł. A nuż się uda, pomyślała. Kiedy kroki ustały usłyszała głos nad swoją głową:
– Zaraz się przekonamy coś za jeden.
W tej chwili w Jaz wstąpiły nowe siły. Raptownie się poderwała i szybkim ruchem sypnęła w jego oczy piaskiem, który zdążyła nabrać w dłonie leżąc na piasku.
– Ty sukinsynu! – wrzasnął Pedro pocierając oczy. Piekły jak diabli.
Jeden z jego goryli chciał pojmać ją, ale to ona tym razem okazała się szybsza. Uderzyła go z całej siły w czułe miejsce. Od razu upadł na ziemię trzymając się za genitalia. Drugi z osiłków złapał ją od tyłu i od razu wyczuł jej piersi.
– To baba! – krzyknął i mocniej ją przytrzymał jedną ręką, a drugą zdarł jej kominiarkę.
Jaz widząc, że Pedro zaczyna mrugać oczami, domyśliła się, że zaraz je otworzy i ją zobaczy. Nie mogła na to pozwolić. Trzeba się ratować. Zwiesiła głowę po czym raptownym ruchem odrzuciła ją w tył uderzając napastnika prosto w twarz. Mężczyzna puścił ją.
– Ty dziwko! Złamałaś mi nos – wykrzyknął czując pod palcami lepką ciecz.
– Ciesz się, że nie wybiłam ci zębów. – Po raz pierwszy się odezwała i uciekła w stronę wody.
Nie widziała innej drogi ucieczki. Nie mogła pozwolić, aby ten drań zobaczył jej twarz. Doskonale wiedziała, że już odzyskał wzrok. W chwili gdy rzeka sięgała jej do pasa rozległ się strzał. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 12:29:43 17-01-11 Temat postu: |
|
|
Świetny odcinek Lubię takie odcinki, które są przepełnione akcją, a nie czczą gadaniną i naprawdę popisałaś się teraz. Znakomita robota
Jednak doczekałem się pierwszych poważnych problemów Jazminy w jej niemalże idealnym zdawałoby się planie przeciwko Pedrowi. Popełniła mały błąd. Ludzie Pedra zauważyli światło w jej kamerce. Ona wiedziała, że coś jest nie tak, ale było za późno już na jakąkolwiek reakcję. Złapali ją. Początkowo Pedro uważał, że ma do czynienia ze sprytnym mężczyzną, który do tej pory tak bezczelnie sobie z nim pogrywał. Nieźle by się zdziwił gdyby zobaczył z kim tak naprawdę ma do czynienia Jazmina uwolniła się i nie pozwoliła zdjąć sobie kominiarki. Zaatakowała Pedra piaskiem i poradziła sobie z dwoma jego gorylami. Jednocześnie zdarto jej kominiarkę i już wiadomo, że jest kobietą. Pedro nie widział jej jednak dokładnie. Ciekawe co będzie dalej. Ależ akcja! Jaz chce uciec i przepłynąć rzekę, ale rozległ się strzał. Czyżby została ranna? Jej życie wisi teraz na włosku
A tymczasem Carolina zapłaciła i obsłużyła jak zawsze swojego detektywa, jednego z lepszych kochanków Jednak co istotniejsze dowiedziała się od niego, że Pedro Ferrera to groźny przestępca, który handluje narkotykami i nie tylko. Teraz dziewczyna wie z kim się zadaje. Niech uważa, bo ta wiedza, którą teraz posiada już jest niebezpieczna. Nie wiem czy będzie umiała stanąć do walki z tak groźnym przeciwnikiem. Swoją drogę Eduardo/Pedro słabo się krył skoro byle jaki detektyw z dziecinną łatwością go odkrył.
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:19:31 28-01-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek 60
Jeszcze przez parę minut rozlegały się strzały w miejscu, gdzie chwilę wcześniej zniknęła kobieta. Pedro dał znak ręką, aby przestali i przez chwilę byli cicho. Chciał się upewnić, czy zatonęła czy może gdzieś jeszcze pływa pod wodą. Podszedł do brzegu i nachylając się nad ziemią, zaczął nasłuchiwać. Nic. Tylko cisza. Po chwili wrócił do swoich ludzi, stojących na brzegu.
– Po takiej ilości kul, na pewno nie żyje. Widzieliście go?
– Ją. – Poprawił go jeden z ludzi. – To była baba. Rudowłosa.
Pedro przez chwilę stał zadumany. Jaka kobieta mogłaby się posunąć do takiego szaleństwa aby z nim igrać? Tylko wyjątkowo sprytna albo głupia. Chociaż głupia na pewno nie była, a przynajmniej przez pewien czas, pomyślał po chwili. Przez tyle miesięcy jej się udawało grać mu na nerwach. Te anonimy, potem splądrowane mieszkanie, a teraz ta taśma. Musiała bardzo dużo o nim wiedzieć. Ale teraz postanowił już nie zawracać sobie tym głowy. Ona już nie żyje. Leży sobie podziurawiona jak sito na dnie rzeki. Mógłby nawet kazać ją wyłowić, żeby się przekonać kim ona jest. Ale była noc, a w dzień mógłby ktoś coś zauważyć. Nie wolno było ryzykować, bo i po co. Prędzej czy później się tego dowie, chociażby z wiadomości. Na pewno już niedługo znajdą tą topielicę. Nieraz w tym miejscu wyławiano zwłoki młodych ludzi, którzy nocą urządzali sobie kąpiele nie zważając na niebezpieczeństwa takich zabaw. Mimo że woda wydawała się płytka była zdradliwa. Prąd rzeki często ciągnął w dół.
– Szkoda czasu na zastanawianie się kim ona jest. Może zauważyliście coś charakterystycznego? – zapytał.
– Nic – odpowiedział jeden z nich. – To działo się w tak zawrotnym tempie, że nawet nie zdarzyliśmy zareagować a ona nas załatwiła i uciekła w kierunku rzeki. Szybka była.
– To trzeba przyznać. – Pedro wyjął z kieszeni papierosa i zapalił. Głęboko się zaciągnął. – Przydała by mi się taka w łóżku.
Mężczyźni gruchnęli śmiechem. Ich szef nigdy się nie zmieni. Ciągle tylko seks mu w głowie, pomyślał ten z rozbitym nosem.
– Zbieramy się, nic tu po nas – odrzekł i wsiadł do samochodu.
***
Carolina już nie mogła znieść Barbary w swoim mieszkaniu. Na każdym kroku się panoszyła. Nie to, że mieszkała już nie wiadomo ile czasu, to jeszcze zaglądała do jej szafy i nosiła jej ubrania. Było tak jak za dawnych czasów, kiedy były dziewczynkami. Starsza siostra zawsze podbierała jej ubrania i nic się nie zmieniło od tego czasu. A Caro nienawidziła kiedy ktoś ruszał jej rzeczy. Tego było już dla niej za wiele. Postanowiła ustawić ją do pionu. Weszła akurat do kuchni, gdzie Barbara jak gdyby nigdy nic wcinała kanapkę z szynką.
– Co masz na sobie? – krzyknęła patrząc na siostrę. – To nie twoje.
Barbara uśmiechnęła się słodko do Caroliny i pogładziła różową, jedwabną bluzkę, którą miała na sobie.
– Prawda, że mi w niej do twarzy? – zapytała. – Nie zaprzeczysz.
– Nie lubię jak ktoś rusza moje rzeczy, dobrze o tym wiesz. Więc bardzo proszę, żebyś zdjęła ją i odłożyła na miejsce – zażądała Caro ze złością w głosie.
– Czemuś ty taka niedobra? – zapytała Barbara ironicznie. – Mieszkam z tobą, dotrzymuje ci towarzystwa żebyś nie czuła się taka samotna, a ty żałujesz mi jednej głupiej bluzeczki.
– Wcale nie prosiłam o twoje towarzystwo. Sama się wprosiłaś, ale widzę, że już najwyższy czas żebyś opuściła moje mieszkanie. Masz czas do końca tygodnia! – Wykrzyknęła Caro i chciała odejść, kiedy nagle poczuła silne szarpnięcie za włosy. To była Barbara, która szybko wstała i dogoniła siostrę.
– Nie ty będziesz decydować, kiedy się stąd wyprowadzę. Nie zapomniałaś chyba, co o tobie wiem. Chcesz, żeby wszyscy się dowiedzieli w jaki sposób zginął twój mąż: Carlo Mendez.
– Nic na mnie nie masz – odparła Carolina wyrywając się siostrze.
– Czyżby? – Na ustach Barbary wykwitł diabelski uśmiech. – Oficjalnie Carlo popełnił samobójstwo. Wypił wodę z cyjankiem potasu.
– Bo to prawda. Nie wiesz, jak było naprawdę. Od pewnego czasu miał depresję, chciałam mu pomóc...
Barbara roześmiała się. – Owszem, pomogłaś mu, ale przenieść się na tamten świat.
– Nie masz dowodów.
– A co jeśli mam. – Widząc zaciekawienie na twarzy Caroliny, Barbara usiadła przy kuchennym stole. – Dlaczego w całym mieszkaniu nie znaleziono żadnej fiolki, przecież musiał w czymś to przynieść. To zastanawiające, nieprawdaż. Policja nie zwróciła na to uwagi, ale ja tak. Zgadnij co znalazłam w koszu na śmieci w
łazience? – Widząc bladą twarz siostry kontynuowała. – Założę się, że są na niej twoje odciski palców. Jak byś to wytłumaczyła glinom? Właściwie powinnaś być mi wdzięczna.
– Za co?
– Że cię chronię. Mogłabym w każdej chwili to ujawnić, ale nie leży to w moim interesie.
– Więc czego chcesz?
– Po prostu zwracaj się z należnym do mnie szacunkiem. A teraz jeśli łaska, zrób mi drinka. W gardle mi zaschło. – Na ustach Barbary wykwitł zwycięski uśmiech.
***
Federico Rizzo mimo dość późnej pory siedział jeszcze w biurze. Nigdzie mu się nie spieszyło. Wyszedł na chwilę ze swojego gabinetu i zauważył przy jednym z biurek zapaloną lampkę. Myślał, że tylko on tutaj został. Mylił się. Podszedł bliżej i rozpoznał w siedzącym nad klawiaturą komputera Daniela.
– Myślałem, że zostałem sam.
Młody mężczyzna podniósł wzrok.
– Nie tylko ty przesiadujesz do późnej nocy. Mi też czasami się to zdarza – odparł. – Musiałem jeszcze coś poszperać w związku ze śmiercią Jorge.
– I dowiedziałeś się czegoś? – zapytał Federico siadając naprzeciw niego.
– Niewiele. – Daniel zaczął szperać w dokumentach na biurku. – Nikt nie chce mówić. To wydaje się dziwne, żeby nikt nic nie widział. Oni kłamią, boją się. Nic nie uda się z nich wycisnąć.
– Czyli wszystko na nic?
– Nie do końca – odparł tajemniczo Daniel i w końcu ze stosu papierów wyciągnął jedną teczkę i podał ją swojemu przełożonemu.
– Kto to? – zapytał Rizzo patrząc na twarz bandyty.
David Navarro. Niegdyś współpracownik Pedra. Siedział w tym samym więzieniu co Jorge. Szkoda, że wcześniej tego nie wiedzieliśmy. Pokpiliśmy sprawę. Może Jorge do tej pory by jeszcze żył.
Federico otworzył szeroko oczy: – Czy ty myślisz, że on...
– Jestem tego pewien. Pedro wydał na Jorge wyrok śmierci, a David go wykonał. Na pewno miał pomoc. Od dawna krążą plotki, że w tym wiezieniu on rządzi, ale nie było na to dowodów. Podobno nawet strażnicy mają z nim układy.
– Trzeba go przycisnąć – odezwał się Rizzo po dłuższej chwili.
– Wątpię, czy zacznie sypać, ale warto spróbować. |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 22:28:04 30-01-11 Temat postu: |
|
|
Fajny odcinek
Znając życie Jazmina uciekła Pedrowi i jego bandzie. Oni wiedzą tylko, że mieli do czynienia z rudowłosą kobietą. Sądzą, że utonęła, ale nie zamierzają tego sprawdzać. Co za idioci! Ona nawet ranna da sobie radę. Na pewno wyjdzie z tego cało Swoją drogą nie sądziłem, że Pedro to taki gamoń, że nawet nie zechce sprawdzić czy pozbył się przeciwnika, który przecież napsuł mu już sporo krwi
Wyszło w końcu dlaczego Barbara ma Carolinę w garści i tak panoszy się po jej mieszkaniu. Otóż Carolina zabiła swojego męża. Otruła go Policja nie znalazła żadnych dowodów jakoby Carlo Mendez został zamordowany, ale Barbara ma dowody w swoim posiadaniu. Teraz z łatwością może szantażować siostrę Biedna Carolina
Federico i Daniel (a konkretnie ten drugi) w końcu coś znaleźli. To David Navarro, wierny człowiek Pedra mógł maczać palce w zabójstwie Jorge. Policjanci sprawdzą to. Nareszcie ruszyli głowami. Oby to był jakiś przełom
Czekam na newik i pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:53:51 20-04-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek 61
Ciemna postać powoli wyłoniła się z wody i przysiadła na brzegu rzeki. Na jej twarzy malował się grymas bólu. Dotknęła swego ramienia i w świetle księżyca ujrzała na dłoni lepką czerwoną ciecz.
– A to sukinkoty! – zaklęła pod nosem Jazmina. – Trafili mnie.
Ból był nieznośny. W jednej chwili oderwała kawałek materiału ze swoich spodni i próbowała zatamować krew. Ale to na nic, rana była zbyt poważna. Cienki materiał szybko przesiąknął krwią.
– Niech to szlag!
Nie wiedziała co ma dalej zrobić. Była na kompletnym odludziu. Musiała coś szybko wymyślić, aby jak najprędzej się stąd wydostać. Przez jej głowę jeszcze raz przelecieli wydarzenia z tego wieczoru. Pluła się w brodę, żeby była taka nieostrożna. Dlaczego do diabła nie wyłączyła lampy w kamerze. O czym myślała wtedy? Przecież nie można sobie pozwolić na żaden błąd. Ma zbyt wiele do stracenia. A ona zachowała się jak kompletna amatorka. Pedro to jest twardy przeciwnik i nie będzie z nim łatwo. Wiedziała to. Na szczęście udało jej się uciec, zanim odzyskał wzrok, ale została ranna. Musi jak najprędzej udać się do domu, żeby opatrzyć ranę. Wiele razy była w poważniejszych opresjach i jakoś wychodziła bez szwanku. Tak i tym razem będzie. Ten padalec myśli, że ona nie żyje. Nie trzeba go wyprowadzać z błędu.
Chodziła powoli wokół brzegu, aż zauważyła zaparkowany samochód. Podeszła do niego i zauważyła kluczyk w stacyjce. Nie zastanawiając szybko wskoczyła do niego i zapaliła silnik. Jak odjeżdżała zauważyła w bocznym lusterku parę wybiegającą zza krzaków.
– Też sobie znaleźli porę i czas na amory – rzekła do siebie. – Ale dzięki nim mogę szybko udać się do domu. – Cały czas uciskała krwawiące ramię.
***
Tego dnia był myślami gdzie indziej. Zastanawiał się kim mogła być ta kobieta, która ich śledziła i nagrywała poprzedniego wieczoru. Mało by brakowało, a jej plan by się udał. Ale Pedro Ferrera miał zawsze szczęście. Nikt nigdy nie popsuł mu szyków. A jeżeli znalazł się taki śmiałek, od razu marnie kończył. I tak zapewne jest z tą dziwką, myślał. Nie przychodziło mu na myśl kim ona jest. Mógł rozkazać swoim ludziom, aby się jednak upewnili, czy ona nie żyje. Jednak popełniłem w tej kwestii błąd. A jeżeli ona przeżyła i wróci, żeby dokończyć kiedyś swego dzieła i mścić się na nim. Musi go naprawić. Postrzelili ją, ale może jakimś cudem przeżyła. Znał ludzi którzy mieli siedem żyć. Jak na przykład Manuel Rodriguez z jego ulubionego serialu. To dopiero był spryciarz.
Wyjął z kieszeni swój telefon komórkowy i połączył się z jednym ze swoich ludzi.
– To ja... Jak to kto? Twój szef głąbie... Musicie sprawdzić, czy ta zdzira na pewno nie żyje... Jak to jak? Rusz tą mózgownicą.... Chcę wiedzieć co to za jedna.
Rozłączył się i wyszedł z gabinetu. Bardzo go zdziwiło, że jeszcze nie ma Marisol. O tej porze była na stanowisku. Zobaczył jak w jego kierunku zbliża się Esteban wieć wyszedł mu na spotkanie. Uścisnęli sobie dłonie.
– Marisol dziś nie będzie.
– Coś się stało? – zapytał Pedro.
– Poprosiła o dwa dni wolnego. Jakieś problemy zdrowotne.
– Mam nadzieję, że to nic poważnego.
– Nie. Tylko zwykłe przeziębienie. Poradzisz sobie sam?
– Pewnie. – Pedro starał się ukryć rozczarowanie, że nie będzie widział swojej sekretarki, na którą od dawna miał ochotę. – Do tej pory jakoś dawałem radę więc i teraz sobie poradzę.
***
Claudia tego dnia zrobiła sobie wolne. Chciała pochodzić po sklepach aby upolować jakąś nową sukienkę. Chciała oczarować swojego narzeczonego w nowej kreacji. Miała nadzieję, że mu się spodoba. Wychodząc z jednego ze sklepów zobaczyła znajomą postać. Od razu się uśmiechnęła podchodząc do mężczyzny.
– Witaj Simon.
Simon spojrzał na nią spod oka, ale po chwili zmienił swoje spojrzenie na łagodniejsze.
– Co za miła niespodzianka. Świat jest jednak mały.
– To prawda. – Uśmiechnęła się szeroko.
I czego szczerzysz zęby głupia, pomyślał Simon ze złością. Nie znosił jej. Nie znosił myśli, że ona dotyka Pedra i jest z nim cały czas. Ta myśl napawała go obrzydzeniem. To on powinien być na jej miejscu. Ale poczeka cierpliwie. Jeszcze przyjdzie odpowiednia pora.
– Co tutaj robisz?
– A nic specjalnego. Przechadzałem się.
– To dobrze się składa, że się spotkaliśmy.
– Dlaczego? – zapytał z zainteresowaniem.
– Dzisiaj u mnie w domu jest rodzinna kolacja. Eduardo ci mówił?
– Nie...
– Pewnie wyleciało mu z głowy. Czuj się zaproszony. W końcu jesteś bratem Eduarda, więc też już należysz do rodziny. Wszyscy z chęcią bliżej się poznamy. Mam nadzieję, że nie masz innych planów.
– Nie. Dziękuje za zaproszenie. Z chęcią przyjdę.
– Bardzo się cieszę – odparła Claudia. – Naprawdę miło cię było spotkać. – Spojrzała na zegarek. – Muszę iść. Do wieczora. – Na pożegnanie pocałowała go w policzek.
Gdy się oddaliła Simon szybko go wytarł i tylko powiedział cicho do siebie. : – Co za idiotka. Już niedługo ten uśmiech zniknie z twojej twarzyczki.
***
Jazmina dziękowała Bogu, że rana na ramieniu okazała się tylko powierzchowna, chociaż początkowo wydawała się groźna. Kula przeszła na wylot. Niezbędna okazała się pomoc Flor, która opatrzyła ją. Nie mogła pojechać do szpitala, gdzie zawsze na wypadek postrzału zawiadamiano policję. Takie były procedury. Wychodziła z większych opresji. Postanowiła jednak na razie nie pokazywać się w pracy, aż ramię się zagoi. Tak będzie lepiej. Nie chciała, żeby ten palant zaczął coś podejrzewać, jak nie znajdą ciała w rzece. Była pewna, że postanowi naprawić swój błąd i wyśle swoich ludzi, aby szukali topielca. To go nie znajdą.
W chwili gdy miała właśnie szykować sobie kolację zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszła otworzyć. To był Diego.
– Kochanie! – Mężczyzna wpadł jak po ogień. – Słyszałem od ojca, że jesteś chora. Dlaczego nie odbierasz telefonów. Czy wiesz, że odchodziłem od zmysłów. – Chciał ją przytulić, ale zauważył, że ręka dziewczyny wisi na chuście. – Co się stało? Ojciec mówił, że jesteś przeziębiona.
– Nie jestem. Zwichnęłam rękę. Nie powiedziałam prawdy, bo na pewno twój ojciec kazałby mi zostać tydzień w domu. A ja nie wytrzymam tak długo siedząc bezczynnie w czterech ścianach.
– Oglądał to lekarz?
– Oczywiście – skłamała Jaz.
Czuła się podle, brnąc coraz bardziej w kłamstwa. Kolejne kłamstwo nie zrobi różnicy. I tak jak to wszystko się skończy i Diego pozna prawdę, nie będzie chciał jej znać. Na samą myśl o tym chciało jej się płakać. Nie sądziła, że po śmierci Lucasa jeszcze kogoś pokocha. I że ponownie straci osobę, którą kocha. Nie chcąc myśleć o tym zaprosiła ukochanego do kuchni.
– Chyba z tą ręką nie zamierzałaś robić sobie kolacji.
– A miałam jakieś wyjście?
– Teraz masz. Gdzie trzymasz sztućce?
– W szufladzie... – powiedziała i ugryzła się w język. Zapomniała, że położyła tam...
– A to co? – spytał Diego otwierając szufladę, którą mu wskazała. W środku leżała broń. Spojrzał na dziewczynę przenikliwym wzrokiem. – Po co ci to potrzebne? Możesz mi to wytłumaczyć? |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 21:39:23 06-05-11 Temat postu: |
|
|
Super odcinek, ale szkoda, że po tak długiej przerwie
Jazmina przeżyła, ale została ranna. Wydawało się, że to dość poważne draśnięcie. Wiedziała, że zrobiła błąd nie wyłączając lampy w karierze. Znała na pamięć każdy kolejny ruch Pedra, więc musiała być uważna. Uciekła samochodem, który zostawili nocni kochankowie Udało jej się to i tym razem
A Pedro rozmyśla o swoim wrogu. Kto mógł to zrobić? Polecił swoim ludziom odnaleźć ciało tej odważnej kobiety, bo ma przeczucie, że mogła jednak przeżyć. Zdziwił się też gdy Esteban powiedział mu, że Marisol nie przyjdzie dziś do pracy. Znów będzie musiał sobie odpuść uwodzenie seksownej sekretarki Oj gdyby wiedział, że ona i jego prześladowczyni to jedna i ta sama osoba
Claudia napotkała podczas zakupów Simona. Zaprosiła jego i Pedra na rodzinną kolację Biedny długowłosy... Będzie musiał znosić Claudię u boku swojego ukochanego Pedrita i jeszcze udawać jego brata. Obrzydliwe Nasz pedałek Simonek twierdzi jednak w duchu, że Claudia niedługo pożałuje. Zobaczymy co będzie
Rana Jazminy okazała się tylko powierzchowna, więc nie udała się do szpitala aby nie komplikować spraw związanych z przybyciem policji. Pomogła jej Flor, ale nagle okazało się, że jej problemy wcale się nie skończyły. Odwiedził ją Diego zaalarmowany przez ojca o jej "przeziębieniu". I dziewczyna znów musiała skłamać, że zwichnęła rękę, którą na dodatek oglądał lekarz. Ale nie to było najgorsze. Jaz zapomniała, że w szufladzie trzyma broń. Jej ukochany sięgnął tam po sztućce do kolacji i znalazł pistolet.. Teraz to się dopiero zacznie. Jak zareaguje Jazmina? Co powie? Czy przyzna się do tego co robi? Jak wytłumaczy tą niecodzienną sytuację?
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek i pozdrawiam serdecznie
P.S. Dziękuję za wstawkę o Manuelu Rodriguezie z "WLK". To było boskie Manuel wzorcem dla Pedra? Wow Dzięki Basiu
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 21:42:39 06-05-11, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Tajemnicza Debiutant
Dołączył: 01 Kwi 2011 Posty: 70 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:05:05 29-06-11 Temat postu: |
|
|
Odcinek 62
Jaz stała jak sparaliżowana wpatrując się w ukochanego, który pokazywał jej broń ukrytą w szufladzie. Jak mogła być tak głupia i nie schować jej? Zawsze ją tam trzymała. Został jej ten nawyk po tym jak Pedro zamordował Lucasa i nie mogła się tego oduczyć. Teraz wiedziała, że powinna. Powinna także coś wymyślić, żeby wywinąć się z tej sytuacji. Jaką bajeczkę ma tym razem wymyślić? Już nie chciała kłamać. Tak bardzo chciała powiedzieć mu prawdę, o wszystkim. O tym kim jest, jak się naprawdę nazywa i o zemście. Ale wiedziała, że nie zdobędzie się na to. Diego nie wybaczyłby jej tylu kłamstw. Postanowiła tym razem nie kłamać. Powie mu część prawdy. Podjęła decyzję.
Odwróciła się i usiadła przy kuchennym stole. Zastanawiała się chwilę nad tym co ma powiedzieć.
– Mam swój powód, żeby trzymać broń – powiedziała w końcu.
– Jaki? – Diego zamknął szufladę i usiadł obok niej. – Obawiasz się czegoś? Ktoś ci zagraża?
Jazmina przełknęła ślinę. Musi to w końcu powiedzieć.
– Pamiętasz jak ci opowiadałam o śmierci mojego narzeczonego i dziecka? – spytała.
– Tak – odparł – ale nie rozumiem co ma do rzeczy trzymanie broni w mieszkaniu.
– Bardzo wiele. Widzisz, nie powiedziałam ci wtedy całej prawdy. W ogóle mało ci powiedziałam. Wyznałam tylko, że umarli. Ale to nieprawda.
– Jak to? – spytał Diego.
– Nie umarli śmiercią naturalną. Zostali.. – głos jej się łamał, gdy bolesne wspomnienia do niej wrócili. – Zostali zamordowani. – Spojrzała na Diego, chciał coś powiedzieć, ale nie dała mu dojść do słowa. – Daj mi skończyć. Jeżeli teraz tego nie powiem to nigdy. Byłam w ciąży, planowaliśmy ślub jak tylko urodzę dziecko. – Zaczęła swoją opowieść. – Niestety nie dane mi było trzymać je w ramionach. Kiedy któregoś dnia wróciłam do domu zobaczyłam go leżącego na podłodze w kuchni, w kałuży krwi. Już nie żył. Ale ja myślałam, że jest jeszcze ratunek. Chciałam zadzwonić po pogotowie. Niestety nie byłam sama. Ten bandyta rzucił się na mnie i...
W tej chwili głośno się rozpłakała. Diego zszokowany tym co przed chwilą usłyszał delikatnie objął ją ramieniem, uważając na jej rękę.
– Zgwałcił cię? – Ledwie zdołał zadać to pytanie.
– Tak – odrzekła cicho. – Straciłam dziecko. Nigdy go nie złapali. To od tamtego napadu trzymam w domu broń. Czuje się bezpieczniejsza.
Diego nigdy nie spodziewał się usłyszeć takiej historii. Nie przypuszczał, że w życiu Jazminy zdarzyła się taka tragedia. Kto mógł ją tak bardzo skrzywdzić. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co ona w tamtych chwilach czuła. Teraz już rozumiał, dlaczego potrzebowała pistoletu w domu.
– Możesz zachować tą historię tylko dla siebie. Nie chcę...
– Oczywiście. – Diego przerwał jej. Odsunął ją na chwilę od siebie i popatrzył na jej zapłakaną twarz. – Możesz mi zaufać. I nie pozwolę, żeby ktoś cię skrzywdził. Kocham cię Marisol.
Dziewczyna wtuliła się w jego silne ramiona.
– Ja ciebie też. Jak dobrze, że ciebie mam,
Po jej policzku spłynęła łza. Tak bardzo chciała usłyszeć „Kocham cię Jaz”. Ale to nigdy nie nastąpi. Kiedy Diego dowie się kim jest naprawdę nie będzie chciał jej znać. Tyle razy go okłamała. Wiedziała, że po tym wszystkim nie usłyszy już tych dwóch magicznych słów, więc postanowiła na razie cieszyć się szczęściem. Trzeba cieszyć się chwilą, pomyślała siedząc w objęciach ukochanego mężczyzny.
***
Florencia nie mogła się pogodzić ze śmiercią Jorge. Mimo że tego nie okazywała, to brakowało go jej. Był taki młody, całe życie było przed nim. Wiedziała, że go już nigdy nie zobaczy. To bardzo bolało. Samą zdradę mogła jeszcze wytrzymać, ale jego śmierci... Od dnia pogrzebu nie była sobą. W pracy zachowywała się w porządku, ale poza nią zamykała się w sobie. Nawet Jaz nie umiała jej pomóc. Była jej wdzięczna, że była w tych chwilach przy niej. Nawet na pogrzebie, chociaż nie stała blisko niej. Nie mogła. Wszędzie mogli być ludzie Pedra, albo on sam. Nigdy nie wiadomo czego można się było spodziewać po tym draniu. Na samą myśl o tym bydlaku aż ją skręcało w środku. Wiedziała, że to jego sprawka. To on wydał na niego wyrok. To on odpowiada za jego śmierć.
Spojrzała na zdjęcie ukochanego stojącego na stoliku nocnym.
Dlaczego? ,pytała się samej siebie. Dlaczego nic nie powiedziałeś o swojej przeszłości? Zrozumiałabym. Razem znaleźlibyśmy rozwiązanie, na pewno. Dlaczego musiałeś okazać się takim cholernym, śmierdzącym tchórzem?
W złości wzięła ramkę i rzuciła ją o ścianę. Rozległ się hałas tłuczonego szkła. Rozpłakała się i upadła bezsilna na łóżku. Nie wiedziała ile czasu tak leżała. Z otępienia wyrwał ją dzwonek do drzwi. Nie wiedziała kto to może być. Nikogo się nie spodziewała. Wstała z łóżku, obtarła twarz i powoli poczłapała do drzwi. To był Daniel.
– Cześć! – Przywitał się lekko się uśmiechając.
Odpowiedziała mu słabym uśmiechem. Mężczyzna wyjął z kieszeni telefon komórkowy i podał go Flor.
– Zostawiłaś w pracy – wyjaśnił.
– Dziękuję – odparła odbierając od niego komórkę. Widząc, że kolega wycofuje się i chce odejść, spytała: – Może wejdziesz?
Otworzyła szerzej drzwi. Nie chciała być teraz sama. Potrzebowała czyjegoś towarzystwa. Nie chciała ciągle obarczać Jazminy swoimi problemami. Dość miała własnych. Daniel tylko przez chwilę się wahał. Wszedł za nią do salonu. Dostrzegł do połowy opróżnioną butelkę po winie.
– Czego się napijesz? – spytała.
– Herbaty, jeśli można. – Widząc jej zdziwienie pokazał jej kluczyki od samochodu. – Prowadzę.
Podczas gdy czekał aż Flor wróci z kuchni rozejrzał się trochę. Na regale stało zdjęcie jej i Jorge. Wyglądali na bardzo szczęśliwych. Nie wątpił, że tak było. Chciał jej pomóc, ale nie mógł. Polubił tą dziewczynę, nawet bardzo. Chociaż na początku była nieufna, to w końcu się dogadali. Przecież razem pracowali, musieli jakoś się porozumieć. Nie wiedział ile czasu wpatrywał się w zdjęcie, gdy usłyszał kroki w pokoju. Odwrócił się i napotkał spojrzenie dziewczyny. Usiadł obok niej na sofie. Wziął łyka herbaty.
– Musi ci być ciężko – rzekł – ale to nie jest rozwiązanie. – Wskazał na butelkę z winem.
– To moja sprawa. – Florencia wybuchła. Twarz zrobiła się czerwona ze złości. – Co ty możesz o tym wiedzieć. Nic. Nie wiesz co czuję!!
– Mylisz się – odparł spokojnie. – Nie tylko ty straciłaś kogoś bliskiego. Ja też – wyznał. – Moja żona zginęła w wypadku trzy lata temu.
Florencia była poruszona jego wyznaniem. Nie miała pojęcia, że w ogóle miał żonę. Jak mało wiedziała o swoim partnerze z policji.
– Przepraszam, ja... nie wiedziałam... nie miałam pojęcia.
– Bo nie chwalę się tym. Nie ma czym. Też cierpiałem tak jak ty. Ale trzeba żyć dalej. Ucieczka w alkohol to nie jest najlepszy pomysł, uwierz mi. Wiem, że to boli, cholernie boli. Ale to minie. Z czasem, ale minie. Trzeba żyć dalej. – Delikatnie położył jej rękę na ramieniu.
Florencia spojrzała na niego. Nie podejrzewała, że może w tym mężczyźnie znaleźć prawdziwego przyjaciela. Oczy zaszkliły jej się łzami. Już ich nie powstrzymywała. Nie wstydziła się tego.
– Ale jak ja mam dalej żyć, jak jego już nie ma. Mimo jego zdrady nadal go kocham. I tęsknię za nim. To głupie, wiem.
– To nie jest głupie.
Dziewczyna gorzko się rozpłakała. Daniel nie wahał się ani chwili i delikatnie ją przytulił do siebie.
***
Przez całą tą cholerną kolację, jak nazywał ją w myślach, siedział jak na szpilkach. Nie mógł wytrzymać ich wzajemnych umizg. Claudia i Pedro co jakiś czas uśmiechali się do siebie i nie szczędzili czułości. Chyba za bardzo wszedł w swoją rolę, pomyślał ze złością Simon. Wiedział, że tak musi być. Ta gra musi dalej trwać. Przecież oficjalnie jest bez pamięci zakochany w tej gąsce.
Zaczynał żałować, że się zgodził tutaj przyjść. To nie był dobry pomysł. Jednak musi wytrzymać tą zżerającą go od środka zazdrość. Przecież jesteś silnym facetem, mówił mu głos rozsądku.
– Słyszałem, że prowadzi pan własny interes? – zapytał nagle Esteban, który także był obecny na kolacji.
– Tak – odrzekł. – Jestem właścicielem kilku restauracji. Jestem ogromnie zajęty i nie bardzo mam czas kiedy się wyrwać. Mieszkam w Stanach.
– Ale teraz znalazł pan czas?
– Tak – odrzekł patrząc na starszego mężczyznę. – Na wieść, że mój braciszek się zaręczył postanowiłem zorganizować sobie czas i wygospodarować parę wolnych dni i oto jestem. – Uśmiechnął się.
– Jeżeli już wspomniałeś o zaręczynach, chciałabym cię o coś zapytać... – zaczęła powoli Claudia.
Pedro i Simon spojrzeli na siebie, a potem na dziewczynę.
– Czy zostałbyś świadkiem na naszym ślubie? – zapytała.
Pedro omal nie zakrztusił się winem. Otworzył szeroko oczy i spojrzał na dziewczynę.
– Co takiego? – zapytał.
– Chciałabym, żeby Simon został naszym świadkiem. Jest twoim bratem i to oczywiste, że tylko on może nim zostać. Ale nie rozumiem twojej reakcji. Czyżbyś nie chciał tego. A może... – głos jej się łamał. – Może ty już nie chcesz się ze mną ożenić? Rozmyśliłeś się i dlatego tak zareagowałeś? Odpowiedz! |
|
Powrót do góry |
|
|
Greg20 Mistrz
Dołączył: 07 Paź 2007 Posty: 10278 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Wrocław
|
Wysłany: 21:40:36 11-07-11 Temat postu: |
|
|
Fajny odcinek
Jazmina postanowiła opowiedzieć ukochanemu półprawdę Teraz Diego wie już, że dziewczyna straciła ukochanego w wyniku morderstwa. Straciła też dziecko i została zgwałcona przez bydlaka, którego wciąż policja nie złapała. Nie powiedziała jednak, że nie nazywa się Marisol i że celem jej życia stała się zemsta... Diego teraz rozumie dlaczego trzyma ona w mieszkaniu pistolet, ale nie zna całej prawdy. Szkoda, bo zapewne między nimi dojdzie do kolejnych nieporozumień, a przecież oboje się kochają
Być może zaiskrzy też między Flor a Danielem. Póki co dziewczyna przeżywa śmierć Jorge. Jej gość też stracił żonę w wypadku samochodowym przed laty, więc rozumie jej ból i cierpienie. Lepiej jednak jeżeli policjantka weźmie się w garść i nie zaglądała do kieliszka Oby jak najszybciej stanęła na nogi.
Na kolacji Simon musiał odstawiać niezłą szopkę przed Claudią i Estebanem udając brata Pedra. Nagle padła propozycja aby został świadkiem na ich ślubie. Pedro i Simon zamarli z wrażenia. Claudia zdenerwowała się i zaczyna coś podejrzewać. Jak nasi ulubieńcy zareagują? Z pewnością wybrną z tej sytuacji, bo mają przed sobą najgłupszą dziewczynę pod słońcem
Czekam na newik i pozdrawiam
Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 21:45:08 11-07-11, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|