Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zniszczone szczęście- Odcinek 67
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Ulubiony bohater/bohaterka:
Jazmina
20%
 20%  [ 1 ]
Pedro
20%
 20%  [ 1 ]
Florencia
0%
 0%  [ 0 ]
Simon
0%
 0%  [ 0 ]
Claudia
20%
 20%  [ 1 ]
Diego
40%
 40%  [ 2 ]
Carolina
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 5

Autor Wiadomość
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:10:44 22-03-09    Temat postu:

Odcinek 16

Stała w ciemniej uliczce. Ze śmietników unosił się odór rozkładających się resztek jedzenia. Była ciemna i pochmurna noc, ale mimo to po ulicach krążyły typy spod ciemniej gwiazdy obwieszeni złotymi, ciężkimi łańcuchami pochodzącymi zapewne z kradzieży. W taki wieczór lepiej było bezpiecznie siedzieć w ciepłym fotelu przed telewizorem popijając przy tym ciepłą herbatę a nie kręcić się w podejrzanej i niebezpiecznej okolicy. Ale ona nie miała innego wyjścia. To w tym miejscu czekała na osobę, z którą się umówiła. Miała ona lada moment się pojawić ale coś jej nie było. Wciąż czekała z niecierpliwością. Spojrzała na budynek przed którym stała. Był zaniedbany, niektóre okna były pozbawione szyb a ze ścian odpadały resztki białego tynku. Nagle usłyszała jakieś kroki za sobą. Powoli się odwróciła. Ujrzała zapijaczonego, śliniącego się na jej widok mężczyznę. Jego obleśne, długie, tłuste włosy przylegały do głowy a w długiej brodzie na pewno zalęgły się wszy jak nie coś znacznie gorszego. Trzymając w ręku butelkę piwa zbliżał się do niej coraz bliżej. Wzdrygnęła się na jego widok.
- Cześć mała- Wyszczerzył zęby.
- Spadaj!- odburknęła.
- Ani mi się śni ślicznotko. Zabawimy się- odpowiedział i zrobił krok w jej kierunku.
To było jego błąd. Zadała mu silny cios kolanem w jego czułe miejsce. Mężczyzna zgiął się w pół. Po chwili wściekły chciał się na nią rzucić, ale kobieta go ubiegła. Wykręciła mu rękę a do czoła przystawiła mu lufę pistoletu.
- Nie rozumiesz po ludzku?- wykrzyknęła.- Powiedziałam ci żebyś spadał. Zachciało ci się amorów.
- Odłóż tą zabawkę bo możesz komuś zrobić krzywdę- rzekł z przerażeniem.
Zaśmiała się.
- Dla twojej wiadomości umiem się tą zabawką posługiwać i na pewno zrobiłabym nią w twojej głowie ogromną dziurę, tak że twój mały móżdżek już zaatakowany przez litry alkoholu, znalazł by się na tej odrapanej ścianie i potem nie byłoby już czego z niej zeskrobywać. – odrzekła jednym tchem. Puściła go i wciąż celując w niego bronią dodała- A teraz znikaj mi z oczu!!!
Mężczyźnie nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Najszybciej jak tylko mógł wybiegł z uliczki. Kobieta uśmiechnęła się i schował broń do torebki, którą miała zawieszoną na ramieniu. Po chwili drzwi od budynku otworzyły się.
- No nareszcie. Czekam tu i czekam- powiedziała.- Już jakiś typek się do mnie przystawiał.
- Jak znać ciebie, to na pewno pogoniłaś go na cztery wiatry.- Roześmiał się mężczyzna.
- A żebyś wiedział – odparła. Omiotła wzrokiem budynek.- Co to za speluna?
- A co myślałaś, że się spotkamy w jakimś hotelu pięciogwiazdkowym z sauną i jacussi? – Uśmiechnął się i zaprowadził ją do środka. – Tylko nie mów nikomu, że jesteś gliną.
- Jasna sprawa- odrzekła.
Ku jej wielkiemu zdziwieniu wnętrze niektórych pomieszczeń, przez które szli wcale nie przypominały zewnętrznego wyglądu budynku. Ściany były odmalowane a dookoła niósł się przyjemny zapach. W końcu podeszli do dużych dębowych drzwi. Mężczyzna otworzył drzwi i weszli do środka. W niewielkim pomieszczeniu stała kanapa, na które siedziała niebieskooka blondynka. Na ich widok wstała i podeszła bliżej.
- To ona- powiedział.
Kobieta popatrzyła na nią i lekko się uśmiechnęła.
- Chodź za mną- rzekła po dłuższym namyśle.
***
- Nie wydaje ci się to trochę dziwne?- spytał Diego ojca. Zaskoczyła go wiadomość jaką ojciec mu przekazał: Claudia i Eduardo są razem? Był w szoku.
- Dlaczego dziwne? Zakochali się w sobie. Nie wiesz, że czasami miłość przychodzi niespodziewanie- stwierdził Esteban patrząc na syna. – Czy ty coś sugerujesz?
- Nic, tylko tak się zastanawiam czy…
- Eduardo kocha Claudię, a ona jego. Ufam mu całkowicie. Nie jest taki jak inni mężczyźni. – Odłożył długopis trzymany w ręku i wstał z fotela. – Myślisz, że jest z Claudią ze względu na pieniądze. Nie sądzę, aby był taki wyrachowany.
- Ledwo go znasz…- odparł Diego.
- Być może. Ale ufam mi i wiem, że jest szczery. On nigdy jej nie skrzywdzi – stwierdził z pewnością i z powrotem usiadł na fotelu.- A może ty jesteś zazdrosny?
- Co takiego?- obruszył się Diego i wstał. – Ja zazdrosny?
- Tak- odpowiedział Esteban.- O to, że Claudia ma kogoś a ty nie. Też powinieneś…
- Tato, znowu zaczynasz? Nie spotkałem jeszcze właściwej kobiety- wyjaśnił.- A teraz kończmy tą dyskusję.- Podszedł do drzwi. – Wracam do pracy.- Wyszedł.
- Jak zwykle. Ta rozmowa zawsze kończy się tak samo- powiedział sam do siebie. – Mam nadzieje, że spotkasz właściwą kobietę.
***
Była pora lunchu. Jorge wyszedł sam, ponieważ Florencia musiała na ten czas zostać w pracy. Nie mogła się urwać. Idąc ulicą rozmyślał o relacjach, jakie zaczęły ich ostatnio łączyć. Coraz częściej spędzali ze sobą wolny czas i doskonale bawili się w swoim towarzystwie. Byli dobrymi kolegami z pracy, ale czy tylko? Jorge powoli zaczął zdawać sobie sprawę z tego, że niedługo ich stosunki zaczną wykraczać poza przyjaźń. Nie mógł sądzić, że Flor czuje to samo. Nie chciał zniszczyć ich przyjaźni, którą przez kilka miesięcy starannie budowali. Bardzo ją lubił, może aż za bardzo. Krył się z tym. Ostatnio nie patrzył na nią tak jak na koleżankę z pracy, ale jak na kobietę. Bardzo piękną kobietę. Przyłapywał się na tym, że marzy o niej. Coraz częściej. Nie potrafił niestety nic z tym zrobić. Oddałby wszystko aby się dowiedzieć, czy ona czuje to samo co on. Czułby się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdyby mógł z nią być. Doszedł do miejsca, gdzie zwykle jadł lunch gdy nagle usłyszał za sobą głos:
- Jorge to ty?
Odwrócił się. Uśmiech momentalnie zniknął z jego twarzy. Nigdy nie sądził, że jeszcze kiedykolwiek spotka tego mężczyznę.
- Co ty starego kumpla nie poznajesz? Kopę lat! Jak się masz chłopie?- Uśmiechnął się mężczyzna.
- Czego chcesz? – odburknął Jorge ze złością.
- Jak ty traktujesz swojego kolegę? Po tym wszystkim co dla ciebie zrobiłem.
- Już z tym skończyłem – skwitował i chciał odejść, ale mężczyzna go zatrzymał.
- Oj nieładnie się zachowujesz. Mamusia cię nie uczyła, że należy być grzecznym dla przyjaciół.
- Odpieprz się od mojej matki- wykrzyknął Jorge ze wściekłością.- I nie jestem twoim przyjacielem!
- Kiedyś inaczej myślałeś. Pamiętasz?
- Tak i to był mój błąd. A teraz zostaw mnie w spokoju.
- O nie!- odrzekł mężczyzna.- Znów może być jak dawniej.
- Chyba żartujesz?! Wiem kim teraz jesteś i czym się stałeś. Nie zadaję się z …
- Zmienisz zdanie, kiedy dowiesz się co mogę zrobić. Na pewno nikt nie wie, kim byłeś.- Zapalił papierosa.
- Nie odważysz się!- rzekł przestraszony Jorge.- Zresztą to już przeszłość.
- Być może. Ale gdyby ktoś się dowiedział, to wyleciałbyś z roboty na zbity pysk.- Widząc minę Jorge dodał- Widzę, że się nie mylę. A więc przyjacielu, chodź. Pogadamy. Liczę, że nasza współpraca się ułoży. Tak jak przed laty!- powiedział zadowolony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 20:08:02 22-03-09    Temat postu:

Świetny odcinek po dość długiej przerwie

Podoba mi się ta aura tajemniczości wokół planów Jaz związanych prawdopodobnie z zemstą. Ciekawe kto jej pomoże i w jaki sposób Bez trudu poradziła sobie z tym natarczywym pijakiem Ach gdyby Esteban wiedział co za ziółko z Eduarda/Pedra... A tak Claudia jest w wielkim niebezpieczeństwie I na koniec kolejna bomba! Jorge też nie jest do końca czysty A więc po znacznie wybiega poza Pedra i Simona. Skorumpowani policjanci też im pomagają. Czy Jorge również siedzi lub siedział w tym wszystkim? Co skrywa jego przeszłość?

Pozdrawiam i czekam na newik
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:18:42 30-03-09    Temat postu:

Odcinek 17

- Chyba zwariowałeś!- wykrzyknął Jorge wstając z krzesła. Kilka osób jedzących lunch spojrzało na niego z dezaprobatą, więc usiadł z powrotem na swoim miejscu. – Mam być wtyką? Idź się leczyć człowieku.
- Trudno – powiedział mężczyzna. Zapalił papierosa. – W takim razie będę musiał powiedzieć kim byłeś. Twój szef na pewno się ucieszy. – Wypuścił kłąb dymu z ust wprost na twarz Jorge.
- Skąd wiesz kto jest moim szefem? Przecież nikt…
- … nie powinien o tym wiedzieć?- dokończył za niego mężczyzna. – Ważne, że ja wiem. No, no. Kto by pomyślał, że tak daleko się wybijesz. A kiedyś byłeś takim niepozornym chłopaczkiem, cieniasem, nieudacznikiem. A tu proszę: tajna policja – szepnął.
- Jak się dowiedziałeś?
- Mam swoje dobre kanały.- Uśmiechnął się i zaciągnął się papierosem. Nachylił się nad stołem i skinął na Jorge, aby uczynił to samo. – Taki ktoś jak ty przyda mi się.
- Ty parszywy gnojku- rzekł Jorge ze złością. Pociągnął go za krawat i przyciągnął
do siebie. – Nie zrobisz mi tego!
- Lepiej trzymaj łapy przy sobie, jeśli nie chcesz mieć kłopotów- powiedział mężczyzna. – Moi ludzie są wszędzie. Wystarczy, że kiwnę palcem a ciebie nie ma.
Jorge wierząc w słowa towarzysza puścił go i usiadł na swoim miejscu.
- Nie zrobię tego!- rzekł po dłuższej chwili namysłu.
- Cóż – zaczął mężczyzna bawiąc się serwetką leżącą na stoliku – nie dajesz mi wyboru. Będę musiał powiedzieć kim byłeś w przeszłości: narkomanem i ćpunem. O ile mi wiadomo, ludzie którzy mieli w przeszłości jakąkolwiek styczność z dragami nie mogą pracować w policji. Nawet tajnej. – Uśmiechnął się z zadowoleniem.
- To ty mnie wpakowałeś w prochy. Ty skur****nu – wycedził Jorge.
- Ja też cię lubię- odrzekł mężczyzna. – Nasza współpraca ułoży się owocnie. – Wstał z krzesła i odchodząc poklepał go po plecach.- Trzymaj się chłopie! Odezwę się wkrótce.
***
Blondwłosa kobieta siedziała przy swoim biurku i pracowała przy komputerze, gdy nagle ujrzała zbliżającą się do niej postać brunetki. Uśmiechnęła się lekko do niej.
- Pójdziesz ze mną na lunch?- spytała, gdy do niej podeszła.
- Przykro mi, ale nie mogę. Muszę to dokończyć.- Wskazała na dokumenty leżące przed nią. – A Eduardo?
- Wyszedł gdzieś. Miał jakieś ważne sprawy. – odpowiedziała Claudia.
- Zmieniłaś się odkąd jesteście razem – stwierdziła Carolina odrywając na chwilę wzrok od ekranu monitora komputera. – Jesteś bardziej radosna.
- To miłość tak mnie odmieniła.- Uśmiechnęła się .- Jestem taka szczęśliwa. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Co ty nie powiesz… pomyślała Carolina a potem dodała:
- Cieszę się twoim szczęściem, naprawdę. Żebym jeszcze ja…
- Nie martw się. Ty także kogoś spotkasz- rzekła Claudia.
- Oby… - powiedziała Carolina a w myślach dodała – Kretynko! Gdybym chciała to odbiłabym ci Eduarda. Rzygać mi się chcę, jak patrzę na was. Na waszą niby miłość. Bleee.
- Skoro nie możesz pójść ze mną to sama pójdę. Na razie.- Pożegnała się Claudia a następnie skierowała się w stronę windy.
Carolina odłożyła na chwilę dokumenty, przy których pracowała i spojrzała za zasuwającymi się drzwiami windy, w której zniknęła Claudia. Od jakiegoś czasu zaczynała ją denerwować. Cały czas opowiadała jej o Eduardzie. Jaki to on jest wspaniały, cudowny, kochany. Miała już dość słuchania o jego zaletach. Carolina nie widziała w nim takiego ideału, jak Claudia. Według niej był przeciętny, ale intrygował ją. Był wielką tajemnicą. Dziwiło ją, że tak nagle zainteresował się Claudią. Przecież nie była taką pięknością. Ot, taka sobie. Cicha, grzeczna, spokojna nie to co ona: zwariowana i nieprzewidywalna a przede wszystkim piękna. Ale on zakochał się w Claudii! Albo udawał, bo miał w tym jakiś cel. Tylko jaki? Forsa? Być może. Nie była tego do końca pewna, za to jednego była pewna. Musi poznać motywy jakimi się kieruje Eduardo Montilla!
***
Jazmina stanęła przed drzwiami do gabinetu swojego szefa. Głośno zapukała.
- Proszę- odpowiedział głos z wnętrza pomieszczenia.
Otworzyła drzwi i weszła do środka. Przy oknie stał starszy siwowłosy mężczyzna. Palił papierosa.
- Mogę?- spytała nieśmiało.
- Oczywiście, wejdź- odrzekł mężczyzna i usiadł przy swoim biurku.
Jazmina zamknęła drzwi i usiadła naprzeciw niego.
- Co cię sprowadza?- spytał Ulisses a potem klepnął się w czoło. – Głupie pytanie! Pewnie chcesz wiedzieć, czy nie złapaliśmy tego kto zabił Lucasa i cię… Niestety. Nie było żadnych świadków i nie mamy nic do czego moglibyśmy cię przyczepić. Chyba, że…
- Nie o to chodzi- przerwała mu Jazmina.- Przyszłam w innej sprawie. – Wyjęła służbową broń i odznakę a następnie położyła przed nim.- Odchodzę.
- Ale jak to? Dlaczego - zapytał Ulisses patrząc na rzeczy, które położyła przed nim.
- Nie daję rady! Nie mogę pracować w miejscu, gdzie spotkałam Lucasa.- Po policzku spłynęła jej łza. Szybko ją obtarła.- To zbyt bolesne.
- Rozumiem cię i nie mam do ciebie żalu, że chcesz nas zostawić. Będzie mi ciebie brakowało. Jesteś naszą najlepszą policjantką – rzekł ze smutkiem w głosie.
- Na pewno znajdziesz kogoś na moje miejsce – odrzekła Jaz i wstała. Wyciągnęła rękę. – Żegnaj.
- Trzymaj się i pamiętaj zawsze możesz tu wrócić – zapewniał ściskając jej dłoń.
- Wiem- odpowiedziała i wyszła z gabinetu.
Po kwadransie Ulisses wyciągnął kolejnego papierosa i zapalił.
- To mnie kiedyś zabije- mruknął pod nosem. Podszedł do okna z papierosem w ustach. Widział Jazminę, jak podążała w
kierunku swojego samochodu. – Twoje odejście jest korzystne dla nas wszystkich. Nie mógłbym dalej patrzeć ci w oczy po tym, jak przyczyniłem się do śmierci Lucasa. Wydałem go. Nie miałem niestety innego wyjścia. Popadałem w długi a za pieniądze, które mi zaoferowano mogłem je spłacić. Dobrze, że nic nie pamiętasz z tego feralnego dnia. Gdybyś opowiedziała policji, kto zabił Lucasa i cię zgwałcił groziło by ci niebezpieczeństwo. Oni na pewno znaleźli by sposób, aby skutecznie cię uciszyć. A ja doskonale znam ich sposoby. Jedna ofiara wystarczy.
***
Romina weszła do mieszkania zamykając za sobą drzwi. Przeszła do salonu, gdzie na kanapie siedział jej mąż i oglądał telewizję. Usiadła obok niego.
- Wiesz, że Jaz sprzedała mieszkanie- zapytała.
- Nie. A skąd o tym wiesz?
- Byłam tam. Otworzyła jakaś obca kobieta i powiedziała, że kupiła to mieszkanie od naszej córki – wyjaśniła.
- Więc gdzie ona teraz mieszka i dlaczego nam o niczym nie powiedziała?
- Nie mam pojęcia – odpowiedziała i spojrzała na stolik. Leżała tam poczta. Wzięła ją do ręki i zaczęła przeglądać. Jej uwagę przyciągnęła biała koperta. – Skąd to?
Armando spojrzał na list trzymany przez żonę. Nie było nadawcy.
- Było w skrzynce. Otwórz, to się przekonamy.
Romina rozerwała kopertę i wyjęła ze środka białą kartkę. Rozłożyła ją.
- To pismo Jaz. List od niej- rzekła. – Nic nie rozumiem.
- Czytaj – polecił Armando i przysunął się bliżej niej.- Może dowiemy się czegoś więcej.
Romina zaczęła czytać na głos krótki list od córki.

„ Drodzy rodzice!

Pewnie zastanawiacie dlaczego wysłałam do Was list. Przecież mogłam przyjść. Otóż nie mogłam i już nie przyjdę. Przynajmniej na razie. Nie zobaczymy się, dopóki nie dokończę pewnej sprawy. Od niej zależy moje dalsze życie. Zapewne już wiecie, że sprzedałam mieszkanie. Musiałam. Nie mogłam mieszkać w miejscu, z którym wiąże się tyle bolesnych wspomnień. Przepraszam Was, że nic nie powiedziałam. Teraz jestem już daleko stąd. Czuję się dobrze, więc nie musicie się o mnie martwić. Pragnę Was poinformować, że mogą niedługo dojść do Was straszne wieści o mnie. Nie wierzcie w to! Kiedyś wszystko Wam wytłumaczę, ale jeszcze nie teraz. Proszę Was jeszcze o jedno. Kiedy już przeczytacie ten list, spalcie go. Bardzo Was o to proszę! Od tego zależy nie tylko moje życie ale też Wasze.

Całuję mocno.
Wasza zawsze kochająca córka
Jaz”
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:01:15 30-03-09    Temat postu:

Super odcinek i jak szybko Oby tak dalej

A więc Jorge miał nieciekawą przeszłość. Narkotyki i te sprawy. Teraz nie chce aby ktoś o tym głośno opowiedział, ale niestety Pedro ma go w garści Zrobi wszystko co mu tamten karze. Carolina zazdrości Claudii, że ta zakochała się w Eduardzie (Pedrze). Z drugiej strony Eduardo stanowi dla niej tajemnicę. Ciekawe co dalej z tą postacią. Ona na pewno przeciwstawiłaby się Pedrowi, a może nawiązała z nim nawet romans i współpracę? Jazmina pożegnała się z Ulissesem i odeszła z pracy. Kolejny zdrajca Oby Jaz dowiedziała się kiedyś o jego postępku. On niby żałuje, ale co z tego. Zrobił okropną rzecz kolaborując z wrogiem. Jazmina sprzedała mieszkanie i wyprowadziła się od rodziców. Oni byli nieźle zaskoczeni. Teraz dziewczyna rozpocznie walkę o sprawiedliwość i oby jej się udało

Czekam na newik i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:31:38 12-04-09    Temat postu:

Odcinek 18

Po podłodze walały się puste butelki po wysokoprocentowych trunkach i puszki po piwie. W tle słychać było odgłosy włączonego telewizora. Pedro siedząc na kanapie i rozmawiając przez telefon patrzył na ten panujący bałagan.
- Dobrze się spisałeś- mówił do słuchawki. – Jestem z ciebie zadowolony. Niedługo dostaniesz swoją dolę.
- Kiedy? – spytał go tajemniczy rozmówca. – Oby szybko, bo inaczej…
- Inaczej co?! Nie strasz mnie robaczku, bo wiesz do czego jestem zdolny.- Pedro roześmiał się.
- Niestety wiem – odrzekł mężczyzna skruszonym głosem. – Wybacz, ale potrzebuję kasy i to szybko.
- Rozumiem przyjacielu. Niedługo spotkasz się z moim człowiekiem. Skontaktuje się z tobą i dostaniesz to co chcesz – wyjaśnił. – Uzbrój się w cierpliwość. A teraz muszę już kończyć. Na razie!- Odłożył słuchawkę.
W tej chwili do mieszkania wszedł wysoki mężczyzna w ciemnych, długich, kręconych włosach związanych z tyłu nad karkiem w kucyk. W ręku niósł siatki z puszkami piwa. Postawił je na stoliku przed telewizorem, a sam usadowił się na kanapie zajmując miejsce obok Pedra.
- Mógłbyś to zabrać? – powiedział Pedro wskazując na siatki.- Zasłaniasz mi widok.
- Już dobrze – odparł Simon zabierając zakupy. Położył je obok siebie.
- Jak możesz mieszkać w takim syfie?- spytał Pedro omiótłszy wzrokiem salon. – Chcesz przyprowadzić panienkę do takiego burderu?
- Jak przyjdzie czas to się posprząta, a na razie nie mam na to ochoty. A co ci to przeszkadza? Boisz się, że pobrudzisz sobie garniak?- zaśmiał się.
- Bardzo śmieszne- odburknął Pedro i spojrzał w telewizor. – Co jest do ku**y nędzy?! Już powinna zacząć się druga połowa meczu.
- Rozmawiałeś z nim?- nagle spytał Simon zmieniając temat rozmowy.
- Oczywiście. Załatwił wszystko. – Uśmiechnął się. – Niedługo się z nim spotkasz, aby go wynagrodzić. Wiesz jak?
- Jasna sprawa. – Zerknął w ekran telewizora. Reklamy się skończyły a w ich miejsce pojawiła się śliczna blondwłosa spikerka. – Weź głośniej. Może zaraz zacznie się mecz.
Pedro podniósł pilot z kanapy i wcisnął odpowiedni przycisk.
- Przerywamy transmisję meczu, aby podać ważne informacje – mówiła kobieta do kamery. – Dzisiaj doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Właśnie znajdujemy się w miejscu, gdzie doszło do tego wydarzenia. Jesteśmy na drodze prowadzącej z Doliny La Plata do Buenos Ares. Czerwone auto marki Nissan przebiło się przez barierkę i wpadło w przepaść roztrzaskując się o skały. Przyjrzyjmy się bliżej. – Kobieta podeszła do miejsca, w którym była pęknięta barierka . W tle widać było kręcącą się w pobliżu policję zabezpieczającą ślady. Kamera została skierowana w dół. Na skałach blisko oceanu leżał roztrzaskany samochód, z którego unosił się dym. Kamera ponownie skierowała się na twarz kobiety. – Nie wiadomo co było przyczyną. W środku nie ma ciała. Być może zostało wyrzucone w ocean. Trwają poszukiwania. Najbliższe godziny pokażą, czy przyniosą rezultaty. Nie zapominajmy, że prądy w tych stronach są bardzo silne i ciało może już leżeć na dnie setki a nawet tysiące mil stąd i szanse na jego odnalezienie będą równe zeru. Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie. Policja ustaliła, że samochód należy do Jazminy Palacios. Do niedawna była ona policjantką, ale odeszła z pracy. Jeszcze nie wiadomo czy to ona siedziała za kierownicą. Wszystko ustali prowadzone śledztwo i ekspertyzy. Będziemy państwa na bieżąco informować.
Kobieta zniknęła a w ich miejsce pojawiła się przerwana transmisja meczu. Pedro i Simom przez chwilę siedzieli w milczeniu trzymając w ręku otwarte puszki w piwem.
- Miałeś coś z tym wspólnego?- nagle spytał Simon. – Wysłałeś ja na tamten świat?
- Nie – zaprzeczył Pedro i upił łyk piwa. – Pewnie postanowiła dołączyć co ukochanego. – Uśmiechnął się i uniósł puszkę- Twoje zdrowie Jaz!
***
Romina i Armando także słyszeli straszne wieści. Radio i telewizja bez przerwy o tym trąbiły i przekazywały wiadomości dotyczące wypadku. Romina bez przerwy płakała na wieść o tym, że jej córka może nie żyć. Widziała relacje z wypadku: roztrzaskane auto i unoszący się z niego dym oraz mnóstwo policji. Nie mogła w to wszystko uwierzyć. To było jak jakiś zły sen, jak jakiś koszmar.
- Kochanie, nie płacz – pocieszał ją Armando.
- Jak to mam nie płakać – krzyczała. – Być może moja jedyna córka nie żyje, zginęła. To był jej samochód. Tyle nieszczęść: najpierw Lucas a teraz Jaz – rozpaczała zalewając się gorzkimi łzami. Wtuliła się w silne ramiona męża.
- To nie musi być ona – powiedział Armando spokojnym głosem.
- Jak to nie ona? Co ty mówisz?- Romina odsunęła się od niego i spojrzała mu w twarz.
- Przypomnij sobie list, który do nas napisała. Ten, który spaliliśmy.
- Pamiętam – rzekła. – Ale nie rozumiem. Do czego zmierzasz?
- Pisała, żebyśmy nie wierzyli w jakieś straszne wiadomości, które mogą do nas dojść. Wtedy nie rozumiałem tego, ale teraz zaczyna mi coś świtać.
- Co ty sugerujesz?- zapytała zszokowana.- Nie myślisz chyba, że ona upozorowała własną śmierć?! To szalone. Niby po co?
- Nie wiem. Wiem jedno…- zaczął – nie uwierzę w jej śmierć dopóki nie zobaczę jej ciała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:14:58 16-04-09    Temat postu:

A więc Pedro dogadał się ze swoją policyjną wtyczką, czyli Ulisesem w sprawie pieniędzy. Jednak po tym co później powiedział Simonowi nie sądzę aby ich wspólnik przeżył kolejne spotkanie W ogóle świetna scenka gdy obaj panowie oglądali mecz. Cały czas ciekawią mnie ich relacje. Na razie mają do siebie pełne zaufanie, ale czy tak będzie zawsze? Dowiedzieli się o wypadku i rzekomej śmierci Jaz Świętują, ale chyba za wcześnie. Rodzice Jaz również nie mogą się pogodzić ze śmiercią córki. Jej ojciec uważa, że list to dobry znak i ona żyje Oby tak było

Czekam na newik i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:25:47 27-04-09    Temat postu:

Odcinek 19

Szczupła, piękna szatynka o długich włosach wolnym krokiem wchodziła po czystych chodach, w których można się było niemal przejrzeć. Kiedy znalazła się na korytarzu skierowała się w stronę oszklonych drzwi, na których było napisane dużymi, ciemnymi, błyszczącymi literami „Federico Rizzo”. Zapukała i zajrzała do środka.
- Wzywałeś mnie?- spytała.
Mężczyzna w eleganckim, granatowym, dobrze skrojonym garniturze odwrócił się od dużego okna wychodzącego na panoramę miasta. Mógł mieć około pięćdziesiąt lat, na jego twarzy zaczęły pojawiać się liczne zmarszczki a na głowie lśniła drobna łysina.
- Tak- odrzekł spokojnym tonem głosu patrząc na kobietę.- Wejdź, proszę.
Florencia zamknęła drzwi i usiadła na fotelu wskazanym przez Federico. Mężczyzna usiadł naprzeciw niej i wyjął z szuflady swojego biurka czarną teczkę. Podał ją kobiecie. Kiedy ona wolnym ruchem swoich zgrabnych, zadbanych dłoni otworzyła teczkę spytał:
- Znasz go?
Flor przez chwilę przypatrywała się twarzy przystojnego bruneta o włosach sięgających do ramion. Przez moment siedziała w milczeniu. Pamiętała go jeszcze z czasów kiedy mieszkała w La Placie. Lucas prowadził w jego sprawie śledztwo. Posmutniała gdy przypomniała sobie uśmiechniętą twarz narzeczonego jej najlepszej przyjaciółki.
- Tak- powiedziała po chwili milczenia. – Kiedyś prowadził w moim rodzinnym mieście interesy. Lucas, zmarły narzeczony mojej przyjaciółki prowadził w jego sprawie śledztwo. – Znowu smutek zawitał na jej pięknej twarzy.- Niebezpieczny gość. Handel narkotykami, bronią, oszustwa, gwałty. Jak do tej pory nieuchwytny.
- Dobrze się wyraziłaś, jak do tej pory…- powiedział Federico i splótł ręce. Spojrzał swojej podwładnej w oczy.- Ale my go złapiemy, nie pozwolę aby taka gnida chodziła po świecie.
- Ale jak tego dokonamy?- spytała Florencia odkładając teczkę z powrotem na biurko.- Nie wiemy gdzie jest.
- Nie wiedzieliśmy- uściślił Federico i wstał z fotelu. Przysunął go do biurka a ręce schował do kieszeni spodni. – Dostałem informacje, że widziano go w Buenos Ares.
- Jest w stolicy?- spytała zaskoczona Florencia.- A co on tu robi?
- Pewnie chce rozszerzyć swoją działalność. Musimy mu w tym przeszkodzić- rzekł pewnym głosem. Wziął z biurka wieczne pióro i bawił się nim przez chwilę a potem zwrócił się do Flor: - Daję ci tę sprawę. Będziesz pracować razem z Jorge.
- Naprawdę? Dzięki- ucieszyła się na myśl, że będzie pracować z bliską jej osobą.
Ostatnio ona i Jorge znacznie zbliżyli się do siebie. Byli ze sobą od pewnego czasu. Może nie była to jakieś szalone uczucie, ale na początku nie wszystko jest idealne. Wstała z fotela i chciała wyjść gdy Federico zatrzymał ją słowami:
- Jeszcze jedno.
- Tak?
- Wiem, że ty i Jorge macie się ku sobie ale nie życzę sobie żadnych zaniedbań i miłostek w pracy. Tutaj macie się zajmować tym co do was należy. A po pracy możecie robić co wam się żywnie podoba. Czy to jasne?
- Tak- odrzekła Florencia.
- Możesz iść- rzekł chłodnym tonem.
Florencia wyszła z gabinetu i będąc na korytarzu mruknęła pod nosem:
- Dupek! Co on sobie wyobraża! Że jestem jakąś małolatą i nie znam swoich obowiązków. Nigdy jeszcze nie dałam mu powodów do niezadowolenia.
***
Claudia siedząc przy swoim biurku w wygodnym fotelu kreśliła na wielkim arkuszu papieru swój nowy projekt. Ostro zaostrzony ołówek prowadzony jej zwinną ręką rysował szkic jej nowego pomysłu: wieczorowej sukienki. Claudia była bardzo skupiona i starała się aby nic ani nikt nie rozpraszał jej myśli. Gdy już prawie skończyła spojrzała na efekt swojej pracy. Przez chwilę patrzyła na rysunek a potem szybko poprawiła parę niewyraźnych kresek. Uśmiechnęła się i podniosła arkusz do góry.
- To jest właśnie to- powiedziała sama do siebie.
Położyła papier z powrotem na biurku i przekręciła się z fotelem w kierunku okna, za którym widać było zieleń parku. Wzięła do ręki szklankę napełnioną wodą, wzięła łyk a potem pogrążyła się w marzeniach o swoim narzeczonym. Przed oczami stała jej jego twarz, jego oczy, usta którymi ją całował i szeptał miłosne słowa. Nie myślała, że jeszcze ją spotka w życiu takie szczęście. Miłość. Nie szukała jej wcale, ona sama ją znalazła.
Jej rozmyślania przerwało ciche, krótkie pukanie do drzwi. Obróciła się z fotelem w ich kierunku.
- Proszę- powiedziała.
Po chwili do środka wszedł jej starszy brat Diego. Lekko się uśmiechnął i podszedł bliżej. Stanął obok okna.
- Dasz się zaprosić na lunch?- zapytał.
- Niestety, ale jestem już umówiona.
- Z Eduardem?
- Tak- odpowiedziała patrząc na brata. Jego twarz była zatroskana. – Co to za mina? Chodzi o Eduarda, prawda?
Diego spojrzał na siostrę i spytał:
- Jesteś z nim szczęśliwa?
- Tak. – Uśmiechnęła się.- Jak nigdy w życiu. Kocham go a on mnie.
- Jesteś tego pewna? Jakoś mu nie ufam- rzekł.- To nagłe zainteresowanie wydaje się być podejrzane.
- Wystarczy, że ja mu wierzę i ufam- odparła Claudia. – On mnie kocha, tyle razy mnie o tym zapewniał.
- Nie chcę, żebyś cierpiała przez jakiegoś faceta- wyznał podchodząc do siostry.
- Wiem, że się o mnie martwisz i troszczysz, ale nie ma potrzeby. Już nie jestem małą dziewczynką i potrafię sama o siebie zadbać. Eduardo to wspaniały i czuły mężczyzna i nigdy mnie nie skrzywdzi.
- Obyś miała rację- powiedział Diego.- Bo w przeciwnym razie będzie miał ze mną do czynienia.
- Nie wątpię.- Roześmiała się Claudia. – Ale w tym wypadku możesz być całkowicie spokojny. Nareszcie trafiłam na odpowiedniego mężczyznę, który mnie kocha.
W tej chwili do środka wszedł przystojny brunet. Uśmiechnął się promiennie do Claudii, której od razu cieplej zrobiło się na sercu. Wzięła torebkę i podeszła do ukochanego mężczyzny. On pocałował ją w policzek i wziął za rękę.
- Porywam twoją siostrę na obiad- rzekł do Diega i wyszli.
Diego chwilę jeszcze został w biurze siostry wyglądając przez okno.
- Może jednak przeczucie mnie myli- pomyślał. – Może to dobry człowiek. Claudia wydaje się być taka szczęśliwa. Ale jednak… nie ufam mu.
***
Naprzeciw oszklonych drzwi siedziało pewne małżeństwo. To był Armando z Rominą. Trzymali się za ręce i patrzyli przed siebie. Po chwili zauważyli starszego mężczyznę idącego korytarzem. W ręku trzymał jakieś teczki. Oboje podnieśli się z krzeseł i podeszli do niego.
- Dzień dobry! Wie pan już coś o Jaz?- zapytał Armando. Gdy mężczyzna milczał dodał:- Nie damy się tak łatwo zbyć. Mamy prawo wiedzieć.
Ulisses przez chwilę nic się nie odzywał a potem otworzył drzwi do swojego gabinetu:
- Tak myślałem, że państwo przyjdą. Proszę wejść- powiedział przepuszczając ich w drzwiach.
Zamknął je za sobą i zasłonił żaluzje aby nikt nie mógł przeszkodzić im w rozmowie. Wskazał im fotele, aby usiedli. Gdy to uczynili sam zajął miejsce w swoim fotelu i spojrzał na nich.
- Proszę nam powiedzieć całą prawdę- rzekła Romina powstrzymując łzy. – To czekanie nas męczy.
Ulisses zmarszczył brwi a po chwili powiedział:
- Nie będę nic ukrywał. - Zaczerpnął świeżego powietrza.- W samochodzie byli ślady krwi. Badania DNA potwierdziły, że to krew Jazminy.
Romina zatknęła ręką usta a po policzkach zaczęły spływać jej łzy. Mąż wziął ją za rękę.
- Ale krew nie jest przecież ostatecznym dowodem- rzekł Armando.
- Owszem, ale mamy też inne. Jej włosy, strzępki ubrań i to.- Wyjął z szuflady plastikową, przezroczystą torebkę w środku której był srebrny pierścionek z małym oczkiem. – Poznają państwo.
- To pierścionek zaręczynowy Jaz- odparła Romina przez łzy.
- Więc widzą państwo, że nie mowy o żadnej pomyłce. Dowody jednoznacznie wskazują, że to Jazmina siedziała za kierownicą- rzekł Ulisses chowając dowód z powrotem do szuflady biurka.
- A co z ciałem? Znaleźliście coś, jakiś ślad? – spytał nagle Armando.
- Niestety, przykro mi- odrzekł. – Przeszukaliśmy wszystkie tereny wokół miejsca wypadku i nic. Nurkowie przeszukują też wody, ale wątpię żeby coś znaleźli skoro do tej pory tego nie zrobili. Tego dnia były wyjątkowo silny prąd i na pewno uniósł ciało Jaz kilkadziesiąt mil stąd i zapewne leży gdzieś na dnie, jeżeli nie pożarły go rekiny.
Romina jeszcze mocniej się rozpłakała, więc Armando wstał z siedzenia i pociągnął ją za rękę.
- Dziękujemy panu- rzekł Armando wychodząc.
- Proszę przyjąć moje najszczersze kondolencje.
Armando tylko lekko skinął głową i wyszedł z gabinetu. Na korytarzu tulił do siebie zapłakaną żonę. On sam nie wierzył w śmierć swojej córki. Ciągle przed oczami miał jej list, który do nich wysłała kilka dni temu. To musiała być jakaś wskazówka. Ona żyje! Wierzył w to głęboko. Ale co zrobić, żeby żona też uwierzyła?!


Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 23:40:58 27-04-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 17:21:55 01-05-09    Temat postu:

Super odcinek

Flor udała się do Federica Rizzo, szefa tajnej policji i szczerze z nim porozmawiała A więc wiedzą już, że Pedro ma się dobrze i wciąż stanowi zagrożenie. Muszą go złapać aby nie rozszerzył swojej działalności i nie skrzywdził kolejnych ludzi. Przy okazji Federico wypomniał Flor znajomość z Jorge, co jej niezbyt się spodobało Claudia dalej jest zakochana w tym okrutnym człowieku i nie widzi poza nim świata. Jest ślepa i naiwna, a jej brat nawet jakby chciał uwierzyć w dobre strony Eduarda/Pedra, to jednak nie potrafi Zdrajca Ulisses poinformował o wypadku i prawdopodobnej śmierci Jazminy jej rodziców. Armando cały czas ma w pamięci list i nie wierzy w śmierć córki. Zapewne przeczucie go nie myli. Oby i jego żona nie traciła nadziei. Wszystko jest jeszcze możliwe

Czekam na newik i pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 17:33:51 22-05-09    Temat postu:

Odcinek 20

Księżyc był już wysoko na ciemnym niebie towarzysząc milionom błyszczącym gwiazdom. Swoim wyglądem przypominał złocisty, chrupiący rogalik, którego chciałoby się zjeść z wielkim apetytem. Jego blade światło przedzierało się przez liście i gałęzie rozłożystych dębów w ciemnym i pustym parku. Gdzieś dało się słyszeć ciche pohukiwanie puchaczy, a gdzie indziej wiał lekki letni wiaterek. Noc była cicha i spokojna.
Ulisses DiCarlo stał pod jednym z takich dębów oparty o jego szorstką korę wpijającą się w jego plecy. Siwa marynarka, która miał na sobie lekko lśniła w świetle księżyca. W ustach trzymał papierosa, z którego wydobywał się siwy dymek dobrze widoczny o zmroku. Nagle usłyszał ciche odgłosy kroków sunących się po ziemi. Szybko się odwrócił. Jego oczom ukazała się zakapturzona postać wysokiego mężczyzny o długich kręconych włosach. Ulisses wyjął papierosa z ust i wypuścił mały obłoczek dymu. Postać zbliżyła się i zatrzymała się w odległości pięćdziesięciu metrów, zsunęła kaptur z głowy ukazując swoją twarz.
– Witaj przyjacielu! – powiedział nieznajomy. – Długo czekasz?
– Wystarczająco – rzekł Ulisses i rzucił niedopałek papierosa na trawę a następnie mocno przydeptał go butem.
Mężczyzna lekko się uśmiechnął.
– Twoja cierpliwość zostanie nagrodzona, ale najpierw muszę coś wiedzieć. Słyszałem o wypadku. Czy to była ona? – zapytał.
– Tak – odrzekł Ulisses. – To Jazmina była za kierownicą. Mamy na to dowody. Mimo, że nie znaleźliśmy jej ciała na pewno nie żyje. Wiesz, że w tych terenach grasują rekiny.
– Doskonale o tym wiem. Dołączyła do swojego narzeczonego.
– Nie mówmy już o tym – rzekł Ulisses. – Nie po to się spotkaliśmy.
– To prawda. Mam coś dla ciebie. – odparł długowłosy.
Rozsunął bluzę a następnie sięgnął ręką do jej wewnętrznej kieszeni. Wyjął białą kopertę i podał ją Ulissesowi. Ulisses otworzył kopertę i wyciągnął z niej gruby plik zielonych banknotów. Przeliczył.
– To za mało – powiedział patrząc na mężczyznę. – Nie taka była umowa.
– Wybacz, mam coś jeszcze. – Sięgnął do zewnętrznej kieszeni, wyjął z niej broń a następnie wymierzył lufę w kierunku Ulissesa.
– Co ty wyrabiasz? – krzyknął przerażony Ulisses. – Zrobiłem wszystko o co prosiliście.
– Owszem, ale zbyt dużo wiesz. Mógłbyś kiedyś sypnąć. Nie możemy tak ryzykować. Myślałeś, że pozostawimy cię przy życiu. – Widząc minę Ulissesa dodał – Myślałeś? Głupota ludzka nie zna granic. Pozdrowienia od Pedra Ferrery!
Pociągnął za spust. Kula bez trudu trafiła do celu, czyli między oczy. Ciało Ulissesa z łoskotem upadło na ziemię. Przez sekundę wiło się w przedśmiertelnych drgawkach. Z ust strugą wypłynęła czerwona maź, oczy były szeroko otwarte, twarz wykrzywiła się w bólu. Po chwili ruchy mężczyzny całkowicie ustały. Tylko oczy były nadal otwarte. Długowłosy zbliżył pistolet do ust, dmuchnął w jego lufę uśmiechając się przy tym. Po chwili schował broń do kieszeni i nachylił się nad ciałem zabitego, aby pozbierać rozsypane pieniądze. Włożył je do koperty i ukrył głęboko w kieszeni bluzy.
– I co się gapisz, jak sroka w gnat – powiedział do nieboszczyka a potem roześmiał się. – Przykro mi, że nie zostanę i nie zmówię pacierza w twojej intencji, ale muszę już lecieć. A poza tym jestem niewierzący.
Zasunął bluzę, nałożył kaptur na głowę a następnie opuścił miejsce zbrodni znikając w ciemnościach.

***
– Więc za co wypijemy? – spytała Claudia siedząc na kanapie naprzeciw Pedra trzymając przy tym kieliszek do połowy napełniony czerwonym winem.
Uśmiechała się uwodzicielsko. Jej czerwone usta lśniły w blasku palących się świec porozstawianych po całym salonie w mieszkaniu ukochanego. Pedro odwzajemnił uśmiech kobiety nie odrywając od niej wzroku. Jej długie włosy układały się piękną falą na ramionach a w ciemnych oczach widział swoje odbicie.
– Za nas – odpowiedział i stuknął swoim kieliszkiem o jej kieliszek. Pochylił się lekko w jej stronę i wyszeptał – Za naszą miłość. Oby trwała wiecznie. – Wziął łyk wina.
Claudia drobnymi łyczkami piła wino ze swojego kieliszka. Po chwili odstawiła go na stolik i przysunęła się do Pedra. Wolno wyjęła z jego ręki kieliszek i także odstawiła. Lekko odrzuciła swoje włosy do tyłu pięknie się przy tym uśmiechając. Jeszcze bliżej się do niego przysunęła. Odpięła jeden guziczek swojej bluzki bardziej odsłaniając swój kuszący dekolt.
– Co robisz? – spytał Pedro gdy sięgnęła do jego koszuli.
– A co nie widać? Próbuje cię uwieść. – Uśmiechnęła się. – Pragnę cię. Chcę się z tobą kochać. Teraz, tu, zaraz. A ty nie chcesz?
– Wprost przeciwnie – odrzekł Pedro całując ją w smukłą szyję. – Jestem po prostu zaskoczony.
– Mam nadzieje, że mile? – spytała Claudia rozpinając guziki w jego koszuli.
– Oczywiście. Ale czy jesteś pewna, nie chcę żebyś czegoś żałowała.
– Nie będę. A teraz zamknij się! Zamiast gadać możemy zając się czymś przyjemniejszym – powiedziała zniecierpliwiona. – Kochaj mnie Pedro. Proszę. – Zarzuciła mu ręce na ramiona i pocałowała go namiętnie.
Pedrowi nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Nigdy nie odmawiał sobie przyjemnych chwil z kobietami. W innej sytuacji już dawno by się rzucił na Claudię zrywając z niej ubranie, nie zważając na jej protesty. Krzyki i płacze kobiet zawsze go podniecały. Ale teraz grał mężczyznę bez pamięci zakochanego w swojej dziewczynie i musiał postępować tak jak należy. Delikatnie i z wielką czułością całował Claudię powoli zdejmując z niej ubranie. Ona z przyjemnością poddawała się tym rozkoszom. Po chwili położyli się na miękkiej kanapie i kochali się przy świetle dopalających się świec.

***

Florencia weszła do restauracji z mieszanymi uczuciami. Miała tutaj się z kimś spotkać, ale nie wiedziała z kim. W liście, który otrzymała kazano jej się stawić o godzinie dwudziestej. Reszty miała się dowiedzieć na miejscu. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić, ale ciekawość była silniejsza.
Tego dnia zadzwoniła do niej Romina, matka Jazminy i powiedziała o wypadku. Do teraz dźwięczały jej w uszach jej słowa: „ Jaz miała wypadek… jej samochód wpadł w poślizg i spadł w przepaść…policja nie odnalazła jej ciała, więc nie żyje. Bo gdyby żyła już dawno by się odnalazła. Tak powiedzieli” Flor bardzo przeżyła tą smutną wiadomość. Na szczęście miała Jorge, który pocieszał ją jak tylko najlepiej umiał. Trudno było jej pogodzić się z myślą, że już nigdy jej nie zobaczy.
Kiedy niepewnie rozglądała się po wnętrzu sali podszedł do niej młody kelner.
– Przepraszam, czy pani Florencia Bueaventura? – zapytał.
Flor zmierzyła wzrokiem chłopaka i lekko skinęła głową.
– Tak. Byłam umówiona z… -Urwała.
– Wiem wszystko. Proszę o pani płaszcz. – Zdjął z niej letni płaszcz o kremowym kolorze i powiesił na wieszaku stojącym niedaleko od drzwi wejściowych. – Proszę za mną.
Florencia podążyła za nim. Po drodze mijali stoliki, przy których siedzieli goście spożywający kolację. Doszli do ukrytego w głębi sali stolika oddzielonego od pozostałych drewnianą kratą po której wił się gęsto zielony bluszcz. Było to celowo zrobione dla gości, którzy chcieli zachować odrobinę prywatności. Kelner odsunął krzesło, a gdy Flor usiadła podał jej kartę i oddalił się.
Naprzeciw Flor siedziała osoba z twarzą ukrytą za wielką gazetą. Po chwili czując, że nie jest sama odłożyła gazetę i spojrzała na swojego gościa. Tą osobą była kobieta. Miała długie proste włosy o rudym kolorze zbliżonym do fioletu. Florencia widziała takie włosy u kobiet reklamujących farby do włosów. Zapamiętała wtedy ich nazwę: Fioletowa czerwień. Chciała nawet kiedyś tak się przefarbować, ale w końcu doszła do wniosku, że nie czuła by się dobrze. Za to kobiecie siedzącej naprzeciw niej ten odcień idealnie pasował. Dodawał jej tajemniczości i odwagi. Nie widziała jej oczu, bo były ukryte za dużymi ciemnymi okularami.
– Witaj Flor – powiedziała kobieta.
– Kim pani jest? I skąd zna pani moje imię. Co to za maskarada? – dopytywała się Florencia wpatrując się w nieznajomą.
Usta kobiety pomalowane w kolorze ciemnego fioletu wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. Stukające paznokcie o blat stołu miały odcień podobny do koloru jej włosów. Zdjęła okulary odsłaniając oczy i twarz.
– Popatrz na mnie! Nie poznajesz mnie!
– Nie, chyba nie miałyśmy przyjemności – odparła Flor.
Kobieta lekko pochyliła się w jej kierunku.
– No pomyśl dobrze, kim ja mogę być. – Zmieniła ton głosu i rzekła – Może po moim głosie rozpoznasz. Na pewno wiesz. Przypatrz się uważnie i dokładnie.
Florencia chwilę patrzyła na kobietę. Miała ona idealną twarz na której widniał nałożony makijaż ukrywający niedoskonałości, jeśli takowe miała.
– To niemożliwe! – powiedziała po chwili zszokowana wpatrując się w twarz kobiety.


Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 17:08:56 24-05-09, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 18:15:51 22-05-09    Temat postu:

Świetny jubileuszowy 20-ty odcinek

Opisy przyrody świetnie, niestety ja takich pisać nie umiem albo jestem zwyczajnym leniem i mi się po prostu nie chce Przede wszystkim jednak rewelacyjnie opisałaś scenę zabójstwa Ulissesa przez mężczyznę z kucykiem, czyli jak mniemam Simona. Biedak Ulisses myślał, że przeżyje. Dostał pieniądze i nawet mniej niż chciał... nie na długo... Został zabity w okrutny sposób przez bezwzględnego Simona.

Pedro był z początku zaskoczony tym, że Claudia tak nalegała na seks. Przecież musi się trzymać swojej pozy. W końcu jednak stało się to co lubi, kochał się z naiwną i niczego nieświadomą dziewczyną Kiedy ona się opamięta?

Flor miała jakieś tajemnicze spotkanie. W końcu ku jej zdumieniu okazało się, że zna kobietę, która ją zaprosiła. Czyżby to była Jazmina?

Super odcinek i czekam z niecierpliwością na kolejny. Pozdrawiam serdecznie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:52:17 07-06-09    Temat postu:

Odcinek 21

– Jak to jest możliwe? Przecież ty… ty… nie żyjesz! – Flor z niedowierzaniem wpatrywała się w przyjaciółkę.
– A jednak żyję i mam się dobrze. – Roześmiała się Jazmina. Wzięła łyk wody ze swojej szklanki. – Mój plan powiódł się.
– Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego upozorowałaś własną śmierć, jaki miałaś w tym cel? – dopytywała się Florencia patrząc na „nową” Jaz. W pierwszej chwili jej nie poznała. Ta długowłosa, piękna, zadbana, elegancka i pewna siebie kobieta w niczym nie przypominała dawnej Jazminy – krótkowłosej, zawsze ubranej w t – shirt i sprane dżinsy. – Czy ty wiesz co przeżywają twoi rodzice? Myślą, że nie żyjesz. Jak tak samo myślałam.
– Wiem. – Jazmina posmutniała. – Na pewno cierpią, ale ja nie mogłam inaczej postąpić. Musiałam to zrobić.
– Ale dlaczego? Po co?
– Nie domyślasz się? Nie podejrzewasz, jaki mogłam mieć w tym cel?
– Nie. Nic nie przychodzi mi do głowy – odpowiedziała Florencia.
Jazmina zaczerpnęła świeżego powietrza do płuc a potem rzekła:
– Zemsta. To jest teraz cel mojego życia. – Spojrzała w jakiś niewidoczny punkt za plecami przyjaciółki.
– Co ty mówisz? Jaka zemsta? Na kim? – spytała Flor.
– Na człowieku, który zniszczył moje życie! – odrzekła Jaz mocno zaciskając zęby. – Na najgorszej kanalii, jaka kiedykolwiek chodziła po świecie. Na kimś, kto zabił Lucasa i nasze dziecko.
Florencia otworzyła usta. Była w szoku. Więc to tak. Jazmina wszystko to zaplanowała: swoją śmierć, nowy image w którym była nie do poznania. A wszystko po to, żeby powrócić zza grobu w nowej twarzy i dokonać aktu zemsty.
– To po to ta cała maskarada. Zawsze wiedziałam, że kłamiesz nie wyjawiając kto odpowiada za tą zbrodnię. Przykro mi tylko, że nie zaufałaś mi i nic nie powiedziałaś.
– Przepraszam, ale nie mogłam inaczej – powiedziała Jaz miękkim głosem.
– A teraz? Powiesz co to za jeden?
– Pedro Ferrera. – Jazmina wymówiła to z wielką nienawiścią i pogardą w głosie. – To on za tym stoi.
Florencia położyła ręce na stole i wzięła do jednej z nich szklankę z wodą. Przez chwilę siedziała w milczeniu, zamyśliła się.
Pedro Ferrera! Wciąż w uszach brzmiało jej to nazwisko wypowiedziane z takim jadem i nienawiścią przez Jazminę. Teraz wszystko stało się dla niej jasne. Wszystkie elementy układanki zaczęły idealnie do siebie pasować i tworzyć jedną spójną, logiczną całość.
Lucas prowadził śledztwo w sprawie tego Pedra i stał się niewygodny, bo deptał mu po piętach i psuł szyki. Dlatego tamten postanowił się go pozbyć. Niestety był świadek. Jazmina. Zgwałcił ją, zostawił w mieszkaniu nieprzytomną a potem uciekł.
Przypomniała sobie twarz tego bandyty. Z trudem powstrzymała się aby splunąć na podłogę. Co za gnida – pomyślała ze wściekłością.
– Co zamierzasz zrobić? – spytała po dłuższej chwili milczenia.
Jazmina podniosła głowę i spojrzała przyjaciółce w oczy.
– Mam pewien plan, ale nie mogę ci go zdradzić. Jeszcze nie wiem czy wypali – rzekła po namyśle. – Ale wiem jedno. On musi zapłacić! I zapłaci. Przysięgłam sobie, że nie spocznę dopóki go nie dopadnę. – Jej słowa były nasączone jadem, wstrętem i odrazą. – Wiem, że jest w stolicy. Dlatego przyjechałam.
Florencia słuchała przyjaciółki z uwagą. Nie dało się nie zauważyć zmiany, jaka w niej zaszła. Zniknęła wesoła, radosna, pełna dobroci i ciepła dziewczyna, którą poznała dawno temu. Jej miejsce zajęła chłodna, o lodowatym spojrzeniu, zawistna i żądna zemsty osoba. Już nie było tamtej Jazminy. Zniknęła. Odeszła wraz z Lucasem. Flor nie wiedziała tylko, czy w zimnym i poranionym przez los sercu Jaz znajdzie się miejsce dla niej.
Jazmina jakby odczytując jej myśli położyła dłoń na jej ręku w uspokajającym geście.
– Flor, to ja! Żyję! Powinnaś się cieszyć – powiedziała miękkim tonem głosu.
– I cieszę się. Nawet nie wiesz jak bardzo – odrzekła pospiesznie Florencia. – Tylko… nie poznaję cię. Zmieniłaś się. Nie chodzi mi tylko o wygląd, bo tu zmiana wyszła na dobre. Twoje włosy bardzo mi się podobają. Fryzjerzy potrafią zdziałać cuda. Nie podoba mi się twoja przemiana wewnętrzna. Stałaś się taka zimna…
– Musiałam – przerwała jej Jazmina. – Ale nie martw się. Ta zmiana nie dotyczy moich uczuć względem ciebie i moich rodziców. Jesteś moją przyjaciółką i nic tego nie zmieni.
Florencia lekko się uśmiechnęła. Odetchnęła z ulgą.
– Mam do ciebie prośbę – rzekła Jaz wyjmując ze swojej torebki białą., dużą kopertę. – Pojedź do moich rodziców i przekaż im ten list. Wszystko w nim wyjaśniam. Że żyję i nic mi nie jest. Zrobisz to dla mnie?
– Oczywiście – odpowiedziała Flor chowając list. – Możesz na mnie liczyć jak zawsze.
– Wiem! – Jazmina uśmiechnęła się. – Jest jeszcze coś. Musisz zostać tam na moim pogrzebie. Ma być za parę dni. Trzeba stwarzać pozory, bo ktoś mógłby coś podejrzewać.
– Kto taki? – zapytała zdziwiona Florencia.
– Mogą tam być jeszcze ludzie Pedra – zastanowiła się. – Mogą węszyć. Ja nie żyję i niech wszyscy w to uwierzą – powiedziała a po chwili dodała: – Jazmina Palacios nie żyje! Od tej chwili kobieta z którą rozmawiasz nazywa się Marisol Vargas.

***

– Człowieku, od dwóch godzin próbuję się z tobą skontaktować. Co się z tobą działo? – Simon krzyczał do słuchawki swojego telefonu komórkowego. – Dlaczego nie odbierałeś?
– Byłem bardzo, ale to bardzo zajęty – odpowiedział głos po drugiej stronie słuchawki. – A ty może zmień ton. Wiesz, jak nie znoszę kiedy ktoś na mnie wrzeszczy.
– Wybacz, Pedro – odparł Simon zniżając ton swojego głosu.
– Lepiej powiedz z czym dzwonisz?
– Melduję, że zadanie wykonane. Zaoszczędziliśmy kasę i pozbyliśmy się natrętnego robaka.
– I to jest bardzo dobra wiadomość – odrzekł Pedro z radością. – Spisałeś się. Jak zwykle zresztą. Muszę cię wynagrodzić. Może jako premię podeślę ci jakąś gorącą panienkę? Wiesz znam taką co ma naprawdę duże zderzaki i zna się na tych sprawach.
– Nie trzeba. Sam sobie poradzę. Na razie. – Simon szybko się rozłączył, bo nie miał ochoty dłużej słuchać Pedra.
Przywołał barmana skinieniem palca.
– Jeszcze raz to samo – rzekł.
Trzymając w dłoni kieliszek z białym trunkiem z środku odwrócił się od lady i spojrzał w kierunku sceny ustawionej na środku lokalu. Przy metalowej rurze w rytmie płynącej muzyki tańczyła blond piękność ubrana w skąpą bieliznę, która więcej odkrywała niż zasłaniała. Światła tańczyły wokół jej idealnych kształtów. W pewnej chwili zdjęła biustonosz i rzuciła gdzieś w kąt sali. Mężczyźni siedzący w stolikach najbliżej sceny zaczęli głośno gwizdać i ślinić się na widok jędrnych, obnażonych piersi striptizerki. Kiedy dziewczyna podeszła bliżej zaczęli wkładać za brzeg jej fig pieniądze.
Simon upił łyk alkoholu ze swojej szklanki, gdy poczuł na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił głowę.
– Cześć Simon! – Uśmiechnęła się piękna rudowłosa kobieta o szarych oczach. Miała na sobie czerwoną bluzkę z dużym dekoltem odsłaniającym jej walory i krótką, czarną, skórzaną spódniczkę, która uwydatniła jej smukłe, szczupłe nogi. – Niezła, co? – Skinęła w kierunku sceny.
– Może być – odrzekł Simon dopijając drinka.
– Tylko tyle? Może być? Wszyscy faceci za nią szaleją – powiedziała szeroko się uśmiechając. – Jak chcesz mogę cię z nią umówić po starej znajomości. Przekonasz się, że nie tylko na scenie jest ostra.
– Obędzie się – szybko odparł Simon. – Sam sobie poradzę.
– Już to widzę. – Rudowłosa roześmiała się. – Odkąd tutaj przychodzisz nie zamówiłeś jeszcze żadnej panienki. Lubisz sobie tylko popatrzeć, co? Zawsze wypijasz parę drinków i wychodzisz. Jesteś jedynym facetem, który nie skorzystał z usług tych dziewcząt. Nie podobają ci się, czy co? Wiesz, czasami zastanawiam się czy może nie jesteś … gejem – powiedziała.
Simon wziął ją mocno za lewy nadgarstek tak, że syknęła z bólu i przyciągnął do siebie.
– Sofia…
– Angela, tutaj jestem Angela – rzekła. – Puść, to boli.
– Ma boleć – odparł Simon. – A więc, Angela. Zapamiętaj sobie jedną rzecz: nie jestem ciotą, jasne? I nie życzę sobie takich uwag pod moim adresem. Lepiej ze mną nie igraj! – Puścił ją i wyszedł z lokalu.
– Pieprzony pedał – mruknęła cicho pod nosem rozcierając obolały nadgarstek. – Na pewno jest pedziem. Przychodzi tu dla zachowania pozoru. Niby patrzy na dziewczyny, ale ja mam oczy i nie jestem głupia. Ukradkiem ogląda się za przystojnymi facetami i ich zgrabnymi tyłeczkami. Znam się na tym.
Weszła schodami na piętro, gdzie wszystkie pracujące dziewczyny w lokalu miały pokoje. Szła korytarzem oświetlonym przez jedną tylko żarówkę. Panował półmrok. Nagle wyrosła przed nią jakaś postać.
– Witaj Sofio. – Usłyszała głos, niewątpliwie należący do kobiety.
Sofia nie widziała dokładnie jej twarzy. W półmroku zdążyła jedynie dojrzeć długie włosy przykryte kapturem płaszcza.
– Kim pani jest? – zapytała Sofia ze strachem. Była tu kompletnie sama.
– Nie bój się. Nic ci nie zrobię. Mamy do pogadania o naszym wspólnym… celu.
– Nie wiem o czym pani mówi. – Sofia wyminęła ją i stanęła przed drzwiami swojego pokoju. Włożyła klucz do drzwi. – Chyba mnie pani z kimś pomyliła. Nie wydaje mi się, żebyśmy miały jakiś wspólny cel. Żegnam!
– Pożegnamy się, kiedy ja o tym zdecyduje – powiedziała kobieta zsuwając kaptur z głowy. – A jak się czuje twoja siostra Ines? Odwiedzasz ją czasem, Sofio? A może raczej, Mario?
Sofia z zszokowaniem słuchała ostatnich słów. Zaschło jej w gardle a serce zaczęło bić w szybkim tempie.
– Proszę, niech pani wejdzie – rzekła po chwili wpuszczając nieznajomą do środka.


Sofia Diaz(Virna Flores) -striptizerka w lokalu często odwiedzanym przez Simona. Występuje pod pseudonimem Angela. Czy to jej prawdziwe nazwisko? Co ukrywa?


Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 16:12:20 18-07-09, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 21:21:40 07-06-09    Temat postu:

Super odcinek

A więc to Jaz ujawniła się Flor. Było to jak najbardziej do przewidzenia. Jaz powiedziała przyjaciółce, że teraz chce się zemścić na Pedro Ferrerze! Widać, że się zmieniła, ale zmusiła ją do tego sytuacja. Wręczyła list Florencii do swoich rodziców aby wiedzieli, że żyje i ma się dobrze Jednak w sprawie pogrzebu wszystko zostaje po staremu. Niech ci dranie myślą, że rzeczywiście zginęła w wypadku. I ma teraz nowe, fajne nazwisko: Mariol Vargas

Simon powiedział Pedrowi o wyeliminowaniu Ulissesa. Tak jak przypuszczałem zapewne Simon jest gejem mimo że zarzekał się przed niejaką Sofią (Angelą). Ciekawe co wniesie ta nowa postać. I z kim rozmawiała w ostatniej scenie?

Czekam niecierpliwie na newik i pozdrawiam


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 21:35:00 07-06-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:48:35 29-06-09    Temat postu:

Odcinek 22

Przez liście drzew przedzierało się światło księżyca oświetlając swym blaskiem wyboistą ścieżkę pustego parku, w którym stały podniszczone ławki. Na jednej z nich w miłosnych uściskach siedziała pewna parka. Chłopak całował szyję dziewczyny, która wpatrzona w niebo wydawała ze swojego gardła ciche westchnienia. Jej palce kurczowo trzymały się silnego ramienia młodzieńca a jej nozdrza wdychały silny zapach wody kolońskiej. Kiedy chłopak wsunął dłoń za bluzkę dziewczyny chcąc rozpiąć stanik ona delikatnym ruchem odepchnęła go od siebie.
– Poczekaj – powiedziała dotykając jego blond włosów.
– Na co mamy czekać? – spytał zniecierpliwiony i podniecony chłopak. Rozejrzał się wokół a potem ponownie spojrzał na partnerkę. – Nikogo tutaj nie ma, więc nie musisz się obawiać, że ktoś nas przyłapie.
Dziewczyna nachyliła się i złożyła na ustach chłopaka długi, namiętny pocałunek.
– Goń mnie – rzekła po czym szybko zerwała się z ławki i zaczęła biec wąską żwirową ścieżką parku.
Czując, że chłopak zaraz ją dogoni szybko skręciła w lewo, prosto w krzaki. Nagle się potknęła i runęła jak długa na ziemi. Zmełła w ustach przekleństwo i odwróciła się chcąc sprawdzić co było przyczyną jej upadku. Przez chwilę milczała a po chwili zaczęła przeraźliwie wrzeszczeć. Jej krzykowi towarzyszyło drżenie ciała. Przez krzaki szybko przedarł się jej chłopak zwabiony krzykiem. Stanął naprzeciw niej i spytał:
– Co się stał…– Urwał, gdy spojrzał pod drzewo.
Bez wahania ukląkł i wziął w ramiona roztrzęsioną i przerażoną dziewczynę. Jego wzrok znowu powędrował na ziemię, gdzie leżał starszy mężczyzna. Niewątpliwie nie żył. Jego wybałuszone oczy patrzyły wprost na niego, z wielkiej czarnej dziury w czole wpełzały i wypełzały małe obleśne robaczki a otwarte usta pełne były zakrzepłej ciemnej krwi. Mocno przytulając do siebie płaczącą dziewczynę wyjął z kieszeni dżinsów telefon komórkowy. Wystukał odpowiedni numer a potem podniósł słuchawkę do ucha.
– Halo…Policja…

***
Sofia z uwagą słuchała opowieści nieznajomej. Kim on jest? – myślała – Po co mi to mówi? Nic nie rozumiem. Jakby czytając w jej myślach kobieta siedząca naprzeciw niej spytała:
– Zapewne zastanawiasz się, po co ci to wszystko opowiadam?
– Szczerze mówiąc tak – potwierdziła Sofia bacznie się jej przyglądając.
– Mężczyzna, który odpowiada za moje nieszczęścia to Pedro Ferrera. Zdaję się, że ty także masz z nim rachunki do wyrównania – rzekła po dłuższym namyśle kobieta.
– Nie wiem o czym pani mówi. Nie znam go – skłamała Sofia. Nie wiedziała skąd ta kobieta tak wiele wie o niej. Starała się zatrzeć za sobą wszelkie ślady. Trudno. Postanowiła nie ujawniać swoich zamiarów mimo, że miały wspólny cel: zniszczyć Pedra Ferrerę.
– Czyżby? Wydaje mi się, że kłamiesz. Już zapomniałaś co zrobił twojej siostrze?
– Nigdy tego nie zapomniałam – wybuchnęła Sofia zanim zdążyła się powstrzymać. Odkryła przed nieznajomą, że jednak zna tego bydlaka. Odkryła swoją zawiść wobec niego.
Usta kobiety wykrzywiły się w lekkim uśmiechu.
– A już myślałam, że mu wybaczyłaś.
– Nigdy! – krzyknęła Sofia waląc pięścią w stół tak mocno, że szklanki na nim stojące podskoczyły z lekkim brzękiem do góry. – Ale skąd pani to wszystko wie? Nikt…
– Mam swoje sposoby – odrzekła tajemniczo długowłosa kobieta a potem rzekła: – Obserwując jego bliskiego współpracownika zauważyłam, że często się obok niego kręcisz. Postanowiłam więc dowiedzieć się wszystkiego o tobie.
– Jakim prawem włazi pani z butami w moje życie?
– A co mi zrobisz? Nic.
Sofia umilkła bowiem kobieta miała absolutną rację. Z obawą wpatrywała się w szklankę na stole.
– Nie martw się. Nikt kto mógłby ci zaszkodzić o tym nie wie – powiedziała i upiła łyk wody. – Na pewno zastanawiasz się jaki jest cel mojej wizyty. Otóż, proponuję ci współpracę w zniszczeniu tego bydlaka.
– Współpracę. Ze mną? Przecież pani z łatwością mogłaby załatwić go sama.
– Owszem – odparła kobieta – ale twoje działanie mogłyby wszystkiemu zaszkodzić i on mógłby się zmyć. Dlatego tu jestem. Moja pomoc na pewno ci się przyda, prawda?
Sofia musiała przyznać, że kobieta ma rację. Nie miała ochoty nikogo prosić o pomoc w zemście na Pedrze. Ale współpraca wydawała jej się idealnym rozwiązaniem zważywszy na wielkie możliwości tej kobiety.
– A teraz – zaczęła nieznajoma – opowiedz mi co się dowiedziałaś.
– Skąd pewność, że coś wiem – odparła Sofia. Wciąż do końca nie ufała kobiecie.
– A niby czemu kręcisz się wciąż przy Simonie Candelosie, jego prawej ręce. Myślałaś, że możesz coś od niego wyciągnąć uwodząc go? Nie przewidziałaś tylko jednego. Że on okaże się być gejem.
– Skąd pani wie? Podejrzewałam go o te skłonności, ale nie miałam dowodów.
Przez twarz kobiety przebiegł cień uśmiechu.
– Tak jak ci mówiłam dyskretnie go obserwowałam. Zauważyłam, że często odwiedza pewien znany klub gejowski. Zrobiłam mały wywiad i dowiedziałam się paru interesujących rzeczy. Ta wiadomość jest sprawdzona: Simon Candelos to gej.
Przez chwilę siedziały w milczeniu. W końcu Sofia spytała:
– Jaki ma pani plan?
– Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie. – Kobieta wstała i skierowała się w stronę drzwi. – Więc mogę liczyć na twoją współpracę?
– Oczywiście pani…przepraszam nie dosłyszałam nazwiska…
– Bo jego nie podałam. Moje nazwisko jest nieistotne. Do zobaczenia! Wkrótce się z tobą skontaktuję.
Wyszła. Sofia przez chwilę siedziała z rękami opartymi o brzeg stołu. Nie widziała dlaczego, ale zaufała tej kobiecie. Czuła, że dzięki niej Pedro Ferrera poniesienie zasłużoną karę za swoje podły czyny.

***
Esteban siedział przy mahoniowym biurku w gabinecie swojego domu i przeglądał ważne dokumenty. Lampa rzucała blade światło na wszystko co się znajdowało w zasięgu jego ręki. Z lewej strony stała filiżanka aromatycznej gorącej kawy. Odłożył na chwilę pracę i wziął łyk czarnej używki. Oparł się wygodnie o fotel i pogrążył się w myślach gdy nagle do gabinetu wszedł Diego.
– Przepraszam tato – rzekł. – Nie wiedziałem, że tu jesteś. Nie będę ci przeszkadzał. – Wycofał się.
– Nie wychodź – odparł Esteban patrząc na syna. – Usiądź proszę.
Diego usiadł na wskazanym krześle i pochylił się w kierunku ojca.
– Nad czym pracujesz? – spytał.
Esteban jednym ruchem ręki zamknął teczkę z dokumentami nad którymi przez jakiś czas siedział.
– Jutro się przekonasz – rzekł tajemniczo.
– Czy to jakaś tajemnica?
Esteban przez chwilę milczał. W końcu odezwał się: – No dobrze. Powiem ci. Zatrudniłem nową sekretarkę.
– A co z Caroliną? Zwolniłeś ją?
– Ależ skąd! To nie jest sekretarka dla mnie, tylko dla Eduarda.
– Ładna?
– Cały ty! – Przez twarz przebiegł mu cień uśmiechu. – To chyba nie jest najważniejsze.
– Jasne, że nie. Ale nie zaprzeczysz, że uroda jest równie ważna co doświadczenie. No więc?
– Ładna, nawet bardzo – odpowiedział patrząc uważnie w twarz syna. – Znam tą minę. Na pewno będziesz próbował ją poderwać, ale z nią nie pójdzie ci tak łatwo. Nie wygląda na osobę, którą interesowałby przelotny flirt. – Umilkł na chwilę aby upić łyk kawy. – Ustatkowałbyś się wreszcie!
– Ustatkuję się, kiedy znajdę odpowiednią kobietę. Taką z którą będę chciał spędzić resztę życia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Greg20
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 07 Paź 2007
Posty: 10278
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław

PostWysłany: 22:55:30 03-07-09    Temat postu:

Super odcinek

A więc przypadkowa para znalazła ciało Ulissesa. To musiał być szok dla tej dziewczyny. Nagle zobaczyła trupa. Ona i jej chłopak wezwali policję. Teraz to się zacznie

Tajemnicza Sofia rozmawiała z Jazminą. Powoli wszystko zaczyna się układać, obie kobiety chociaż jeszcze sobie nie ufają, będą chciały tego samego, czyli zemsty na Pedro Ferrarze. Okazało się, że ta Sofia również chce się mścić, bo ten drań zrobił coś jej siostrze. Chciała dojść do Pedra poprzez Simona. Teraz wiemy, że Candelos na pewno jest gejem Niech kobiety złączą siły i zobaczymy co z tego wyjdzie

Z Diega prawdziwy bawidamek i Esteban doskonale o tym wie. Niedługo poznamy nową sekretarkę. Może ona wpadnie chłopakowi w oko i ustatkuje się on w końcu?

Czekam na newik i pozdrawiam


Ostatnio zmieniony przez Greg20 dnia 22:57:42 03-07-09, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Willa
King kong
King kong


Dołączył: 26 Sty 2008
Posty: 2313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:)
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:18:54 17-07-09    Temat postu:

Odcinek 23

Przez wielkie przestronne okno wychodzące na ulice miasta skąd dobiegały różne odgłosy wpadały słoneczne promienie zatrzymując się na twarzy pięknej kobiety o długich rudawych włosach i orzechowych oczach. Siedziała na obitej czarną skórą kanapie i piła filiżankę kawy z pięknej porcelanowej filiżanki ozdobionej czerwonymi kwiatkami. Była ona ubrana w idealnie skrojony błękitny żakiet składający się z marynarki i krótkiej spódniczki odsłaniającej jej zgrabne i długie nogi. Na stopach miała czarne szpilki na wysokim obcasie. Wypiła kawę i postawiła pustą filiżankę obok na stoliku a następnie odwróciła głowę w kierunku starszego około pięćdziesięcioletniego mężczyzny siedzącego nieopodal niej. Uśmiechnęła się lekko.
– Bardzo dziękuję za kawę – powiedziała.
– Nie ma za co – odrzekł i spojrzał na zegarek. – Zaraz powinni wszyscy być.
– Póki jeszcze nikogo nie ma… – zaczęła nieśmiało kobieta – …chciałam powiedzieć, iż nie spodziewałam się, że dostanę tą posadę. Na pewno miał pan wiele osób na to stanowisko.
– Nie przeczę. Ale ty byłaś z nich najlepsza, Marisol. Więc nie bądź taka skromna.
– Dziękuję panu bardzo za miłe słowa. Nie zawiodę, może być pan tego pewien.
Esteban Sandoval podszedł do barku z alkoholem i wyjął wcześniej schłodzonego szampana oraz sześć kieliszków. Postawił wszystko na stoliku od kawy.
– A po co to wszystko?
– Musimy należycie cię przywitać – odrzekł patrząc na nią z uśmiechem. – Będziesz sekretarką mojego najlepszego pracownika.
No, no. Najlepszego pracownika? Muszę przyznać, że nieźle się tu urządziłeś, Pedro – pomyślała Jaz Palacios.
Dokładnie o dziesiątej weszli Pedro z Claudią, Carolina i Diego. Podeszli bliżej.
– Jesteście bardzo punktualni – odezwał się Esteban na widok przybyłych. – Pozwólcie, że wam kogoś przedstawię. – Spojrzał na Jaz, która szybko wstała i podeszła do niego. – To nasza nowa pracownica, Marisol Vargas.
Jaz czuła na sobie wzrok wszystkich. Lekko skinęła głową i uśmiechnęła się.
Jest, ten bydlak – pomyślała patrząc na Pedra. – Przygotuj się na piekło, jakie ci zgotuję, gnido.
– Eduardo, pamiętasz jak ci mówiłem, że potrzebna ci sekretarka? – Gdy Pedro skinął Esteban ciągnął dalej: – To właśnie ona. Zatrudniłem ją.
Pedro spojrzał na kobietę stojącą obok Estebana. Musiał przyznać, że była niezwykle piękna. Uśmiechnął się pod nosem.
– Cieszę się, że mogę dla pana pracować – odezwała się Jazmina z wielkim trudem siląc się na uprzejmość. Widziała jak na nią patrzył. Na pewno jej nie rozpoznał, bo niby jak, skoro nawet Flor, jej najlepsza przyjaciółka, miała z tym wielkie problemy. – Słyszałam o panu tyle dobrego. Mam nadzieje, że nasza współpraca się ułoży.
– Nie mam co do tego żadnych wątpliwości – rzekł i podał jej rękę.
Jaz z lekkim wahaniem ją uścisnęła, chociaż wolałaby splunąć mu w twarz, ale nie miała innego wyjścia.
Claudia przypatrywała się z boku Jazminie. Zauważyła, jakie wywarła ona wrażenie na jej chłopaku i bardzo się tym zaniepokoiła. Była zazdrosna! Nie podoba mi się ona – pomyślała.
– Moja córka Claudia – rzekł Esteban do Jaz przedstawiając swoją córkę – i…
– … dziewczyna Eduarda – Claudia dokończyła za niego podchodząc bliżej do Pedra i biorąc go za rękę.
– Miło mi – skinęła Jaz patrząc na ciemnowłosą.
Nawet nie wiesz w jakie bagno wdepnęłaś, dziewczyno – pomyślała Jazmina.
– Carolinę poznałaś już wcześniej.
– Tak – odparła Jaz obrzuciwszy wzrokiem blondynkę z niebieskimi oczami i kręconymi włosami.
Na końcu podeszli do Diega, który przez cały czas nie spuszczał wzroku z Jaz. Była najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał w życiu. Czuł, że musi bliżej ją poznać.
– A to mój syn Diego – rzekł Esteban przedstawiając swojego syna.
Ich oczy na moment się spotkały. Jaz nagle poczuła jakieś dziwne wibrowanie koło serca. Ostatnio czuła się tak jak spotkała Lucasa. Widziała przez chwilę w oczach bruneta swoje własne odbicie. Szybko odwróciła wzrok.
Co się ze mną dzieje? Nie mogę pozwolić sobie na żadne romanse, bo to wszystko popsuje! Jestem już tak blisko celu. Nikt ani nic nie może mi w tym przeszkodzić! – myślała przenosząc wzrok z Diega na pobliską ścianę.
– Moi kochani – przerwał chwilę milczenia Esteban . – Czas otworzyć szampan. Diego możesz?
Diego stanął jak najbliżej Jaz. Czuł delikatny zapach jej perfum, którymi była spryskana. Wziął butelkę i zaczął zdejmować korek. Po chwili rozległ się huk, korek wyleciał w powietrze. Diego rozlał szampan do kieliszków. Wziął dla siebie kieliszek, a drugi podał Jazminie. Ona uśmiechnęła się lekko do niego.
– Witaj w zespole Marisol! Twoje zdrowie! – rzekł Esteban podnosząc kieliszek do ust.
Wszyscy poszli za jego przykładem. Jaz na chwilę odwróciła głowę i znowu oczy jej i Diega spotkały się. Tym razem jednak nie odwróciła wzroku. Carolina z boku przyglądała się im. Widziała jak on na nią patrzył i bardzo jej się to nie spodobało.
Trzymaj się od niego z daleka ruda małpo, bo pożałujesz. On jest mój! – myślała pijąc szampana ze swojego kieliszka.

***

Tramwaj powoli zbliżał się do przystanku. Ludzie zerwali się ze swoich miejsc i zaczęli przepychać się w kierunku drzwi. Wśród tego tłumu ludzi była także Sofia Diaz, która była jak zwykle pięknie ubrana i umalowana. W ręku trzymała torbę a na ramieniu wisiała jej mała czarna torebka ze sztucznej skóry. Gdy tramwaj zatrzymał się wszyscy wysiedli. Znalazłszy się na ulicy zaczęła wokół się rozglądać a potem skierowała się w stronę publicznej toalety. Weszła do środka i spojrzała w lustro. Patrzyła na nią kobieta o szarych oczach, ognistych włosach i koralowych ustach. Bez wątpienia była to kobieta piękna i tajemnicza. Otworzyła torebkę, wyjęła z niej chusteczkę i zaczęła wycierać twarz. Po chwili nie było na niej nawet grama makijażu. Wzięła torbę podróżną, torebkę i weszła do kabiny zamykając się. Przebrała się w ubrania leżące w torbie, a te co miała na sobie położyła na spód. Wcześniej jednak wyjęła czarną perukę i nałożyła ciasno na głowę. Wyszła i spojrzała w lustro. Poprawiła swój wygląd i opuściła toaletę. Zawsze się przebierała, gdy jechała do swojej siostry w odwiedziny. Na pewno nikt nie zobaczyłby w tej przeciętnej, nieumalowanej, brzydko ubranej kobiecie Angeli – striptizerki z jednego z najpopularniejszego lokalu nocnego. Nie mogła sobie pozwolić na to, żeby jakiś klient z lokalu, w którym pracowała ją rozpoznał. Nikt nie może poznać jej tajemnicy.
Przeszła na drugą stronę ulicy i podeszła około dwudziestu metrów do przystanku autobusowego. Stała około kwadrans, kiedy przyjechał jej autobus. Wsiadła do niego. Przejechała trzy przystanki, a na następnym wysiadła. Skierowała się w kierunku dużego białego budynku, wokół którego stały parkingi i postoje taksówek. Szpital Św. Teresy – tak głosił napis na dachu budynku. Weszła do środka a następnie skręciła w lewo. Wjechała windą na trzecie piętro. Przeszła przez oszklone drzwi, na których wielkimi literami było napisane: „ Oddział psychiatryczny”. Znalazła się na pustym korytarzu o białych jak śnieg ścianach. Żadnej żywej duszy i ta okropna cisza. Podeszła do drzwi z numerem sześć. Weszła do środka sali. Na łóżku przy oknie leżała młoda około dwudziestoletnia dziewczyna. Jej długie brązowe włosy leżały rozrzucone na poduszce a oczy tępo patrzyły w sufit.
– Ines… – Sofia wzięła dziewczynę za rękę i usiadła obok niej na łóżku. – Siostrzyczko…
Dziewczyna nie zareagowała, nawet nie mrugnęła powiekami, tylko wciąż patrzyła w sufit. Było już tak od pięciu lat, od chwili kiedy… Żadne leki ani terapie jej nie pomagały. Jej stan się nie poprawiał. Lekarze robili co mogli, aby odzyskała świadomość. Niestety na próżno. Jednak nadal tu była. To był najlepszy szpital w mieście i Sofia zdecydowała, że musi tu zostać. Tutaj ma stałą opiekę. Ona, ze względu na pracę nie mogła być przy niej dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Sofia cicho zapłakała. Tak bardzo chciałaby, aby jej siostra była taka jak dawniej: radosna, uśmiechnięta, pełna życia. Ale niestety!
To wszystko przez ciebie Pedro! Przeklinam dzień, kiedy cię poznałam i zostałam twoją dziewczyną!
Dotknęła bladej twarzy siostry. Kiedy na chwilę zamknęła oczy powróciły bolesne wspomnienia.

Obładowana zakupami weszła do domu, który był otwarty. Nie było potrzeby go zamykać. W środku była jej młodsza siostra. Uśmiechnęła się lekko do siebie stawiając torby na podłodze w przedpokoju. Muszę zadzwonić do Pedra – pomyślała. – Stęskniłam się za nim, chcę usłyszeć jego głos. Kiedy wyjmowała z torebki telefon komórkowy usłyszała szloch. Dochodził z pokoju Ines. Podeszła do drzwi i nie pukając weszła do środka. To co zobaczyła mocno nią wstrząsnęło i to tak bardzo, że upuściła telefon na podłogę. Jej siostra leżała skulona na podłodze przy ścianie. Była naga, jej ubranie było porwane i porozrzucane gdzieś z boku. Po jej nagich udach spływała gęsta, czerwona krew. Obok stał przystojny brunet. Zapinał rozporek swoich spodni. Szybko rzuciła się na niego z pięściami.
– Ty draniu! Co jej zrobiłeś! – krzyczała a następnie zadrapała mu twarz.
–Ty dziwko! – Chłopak odepchnął ją od siebie i tak mocno uderzył, że upadła na podłogę. – Zapłacisz mi za to! - rzekł dotykając zakrwawionego policzka.
– A co, mnie też zgwałcisz? – spytała przestraszona.
– Nie. – Roześmiał się. – Już twoja siostra mnie zaspokoiła. Muszę przyznać, że jest lepsza od ciebie. Może dlatego, że dziewica.
– Ty bydlaku! Zapłacisz mi za to, Pedro! – wycedziła.
– Cicho bądź suko! Masz siedzieć cicho, rozumiesz? Nikt nigdy się o tym nie dowie, jasne?
– Chciałbyś! Zgnijesz w więzieniu!
Pedro znowu ją uderzył. Mocno, zamaszyście. Z jej ust popłynęła struga krwi. Wyjął z kieszeni nóż i przyłożył do jej twarzy.
– Jeżeli chcesz, aby twoja siostra żyła, nic nie powiesz. Jasne?
– Tak – odparła przerażona.
– Grzeczna dziewczynka. – Pocałował ją w usta i wyszedł.
Przez chwilę leżała w bezruchu. Cała się trzęsła. Po jakimś kwadransie podciągnęła się w kierunku siostry i mocno ją przytuliła.
– Ines. Siostrzyczko! – płakała.
– Mario, to boli! – rzekła słabym głosem Ines dotykając miejsca w dole brzucha – To tak bardzo boli.
To były ostatnie słowa, jakie wypowiedziała.


Sofia obtarła łzy płynące po policzkach a potem pocałowała siostrę w policzek.
– Siostrzyczko, wróć do mnie – rzekła do leżącej dziewczyny. Ona znowu nie zareagowała.
Sofia mocno zacisnęła pięści, tak że na wewnętrznych stronach dłoni powstałe białe półksiężyce od ostrych paznokci.
– Zapłacisz za to co jej zrobiłeś.


Ostatnio zmieniony przez Willa dnia 16:09:46 18-07-09, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Telenowele Strona Główna -> Archiwum Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 12, 13, 14  Następny
Strona 6 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin