|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:47:06 21-03-10 Temat postu: |
|
|
Mam dziwne skojarzenie co do pana, który podszedł do Andrei, a potem jeszcze dziwniejsze co do Mariany i jej bycia matką. |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 20:57:05 21-03-10 Temat postu: |
|
|
BlackFalcon napisał: | Mam dziwne skojarzenie co do pana, który podszedł do Andrei, a potem jeszcze dziwniejsze co do Mariany i jej bycia matką. |
hmmm ciekawe co to za skojarzenia? |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:52:49 24-03-10 Temat postu: |
|
|
odc. 34
Nazajutrz rano, Isabel obudził zapach świeżo parzonej kawy. Udała się do kuchni, gdzie zastała Sabrinę.
- Dzień dobry pani burmistrz – uśmiechnęła się na jej widok – Wyspana? Zrobiłam kawę i lekkie śniadanie, takie, jak pani lubi.
- Sabrino, o której ty wstałaś, żeby to wszystko przygotować? – spojrzała na córkę zaskoczona – Nie mogłaś spać?
- Prawdę mówiąc nie. Wczorajsze przyjęcie i fakt, że dziś zaczynam pracę…To zbyt wiele emocji. Nie mogłam zmrużyć oka.
- No tak, Dziś twój pierwszy dzień w pracy – zamyśliła się Isabel. Przypomniała sobie jak Victoria kochała ten hotel. Jak zabierała ją do pracy, żeby dziewczynka mogła jej „pomagać”. I jaka mała była wtedy szczęśliwa.
- Isabel? – od tych wspomnień odciągnął ją głos Sabriny – Coś się stało?
- Nie, nic. Naleję sobie jeszcze kawy. Jest bardzo dobra. Nie wiedziałam, że masz talenty kulinarne – uśmiechnęła się do dziewczyny, zdając sobie sprawę jak niewiele o niej wie.
- Ciocia Mariana mnie nauczyła. Gdy spędzałam u niej wakacje, zawsze uczyła mnie gotować. Mówi, że całkiem nieźle sobie radzę.
- Gdy Mariana tak mówi, to ogromny komplement. Ja zawsze miałam dwie lewe ręce w kuchni.
- Wiem – roześmiała się życzliwie dziewczyna – Cały talent kulinarny przypadł cioci Marianie. To niesamowite, co ona potrafi zrobić w kuchni. A wiesz kto jeszcze świetnie gotuje? To Marisol. Gdybyś widziała ją w akcji!
- Marisol? – podchwyciła natychmiast
- Tak. Marzyła, żeby pracować u cioci Mariany. Ale wiesz jaka jest jej matka. Ta wiedźma na nic jej nie pozwala. Zmusiła córkę, żeby zdawała egzaminy na prawo. I teraz biedna Marisol męczy się, studiując coś, co ani trochę jej nie kręci.
- Biedna dziewczyna – znowu zamyśliła się Isabel. Los najmłodszej Santibanez nigdy nie był jej obojętny – Krzywdzą ją tak jak kiedyś Lucio.
- Lucio? – zdziwiła się Sabrina.
- To był syn Constanzy i Emiliano – wyjaśniła Isabel – Zginął tragicznie, gdy Marisol była bardzo mała.
- Nie wiedziałam. Może dlatego Constanza jest taka dla córki – pomyślała, że teraz Marisol jest jej jeszcze bliższa. Ona też cierpi przez śmierć starszego rodzeństwa.
Isabel bez trudu odgadła o czym myśli jej córka. Chwilę się nad tym zastanawiała. Czy Constanza faktycznie się zmieniła od śmierci Lucio? O nie. Ta kobieta zawsze była okrutna. W ogromnym stopniu przyczyniła się do tragedii swego syna.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 21:54:29 31-03-10 Temat postu: |
|
|
odc. 35
Andrea z uwagą przyglądała się, siedzącej na fotelu naprzeciwko Sabinie. Właśnie skończyły kolejną sesję i była przekonana, że dziewczyna nie popełni więcej żadnej głupoty - Wyglądasz na naprawdę szczęśliwą.
- Bo jestem! Andreo, gdybyś tylko wiedziała. Mój pierwszy dzień w pracy był odjazdowy. Isabel powiedziała wszystkim, że od dziś jestem nową pracownicą. Widziałam, że patrzą na mnie niechętnie, bo jestem córką szefowej, ale postanowiłam się tym nie przejmować. Na początek zleciła mi pracę w archiwum. Mieści się ono w piwnicy i panuje w nim ogromny bałagan. To znaczy panował, bo całkiem nieźle sobie z nim poradziłam. Uporządkowałam księgi gości od najstarszych do ostatnich. Przejrzałam stare rachunki i dokumenty rozliczeniowe. Wszystko posegregowałam i odstawiłam w odpowiednie miejsce – mówiąc to z ust dziewczyny nie schodził uśmiech a jej oczy dosłownie się śmiały – Zostały mi do ułożenia jeszcze jakieś sprawozdania, ale wtedy przyszła Isabel i powiedziała, ze jest problem, bo jedna ze sprzątaczek nie przyszła i Milagros sama nie daje sobie rady. Dała mi rozpiskę z pokojami do przygotowania i we wszystkich musiałam zmienić pościel. Przyznam ci się, że byłam wykończona, kiedy skończyłam. Ale najlepsze nastąpiło na koniec. Było już po siedemnastej a ja znowu siedziałam w archiwum, kiedy Isabel do mnie zeszła – Jest już późno. Na dzisiaj koniec pracy – oznajmiła.
- Mogłabym to jeszcze dokończyć – zaproponowałam – Nie zostało mi dużo do zrobienia.
- Właśnie widzę – rozejrzała się po pomieszczeniu i równo ułożonych segregatorach – Jutro też jest dzień. Dokończysz jutro. Naprawdę świetnie się spisałaś. Nie myślałam, że można w tak szybkim tempie to wszystko ogarnąć. Spisałaś się na medal – Andreo, nie masz pojęcia, co poczułam, gdy to powiedziała. Widziałam, że jest ze mnie bardzo zadowolona.
- Cieszę się. Mam nadzieję, że wszystko ci się ułoży, tak jak sobie zaplanowałaś – ta młoda dziewczyna, właściwie ciągle jeszcze dziecko, od samego początku skradła jej serce. Chciała aby los wynagrodził jej wszystkie niesprawiedliwości. To może być jednak trudne.
- O czym myślisz? – zapytała ją dziewczyna.
- O twojej mamie.
- O Isabel? – zdziwiła się – Dlaczego?
- Wiesz, że tobie moja pomoc nie jest zbytnio potrzebna. Wiele wycierpiałaś, ale potrafisz sobie wszystko poukładać. Przejść nad pewnymi sprawami do porządku. Jednak z twoją mamą jest inaczej.
- To prawda – posmutniała dziewczyna – Ona nigdy nie pogodzi się ze śmiercią Victorii. A tym samym do końca życia będzie już nieszczęśliwa.
- Spotkała ją wielka tragedia – stale wczuwała się w jej los – Nie wyobrażam sobie, jak bardzo musiała cierpieć. Dla matki nie ma nic gorszego niż strata dziecka. Szczególnie w takim wieku. Victoria miała sześć lat. Wszystko było jeszcze przed nią. To naprawdę olbrzymi cios.
- Tak – do oczu dziewczyny napłynęły łzy – Biedna mama. I biedna moja siostra. Tak bym chciała, żeby tamta tragedia się nie wydarzyła. Czemu Bóg musiał nas tak pokarać? – rozpłakała się na dobre. Andrea usiadła koło niej i przytuliła ją do siebie – Płacz maleńka – głaskała ją po głowie – W ten sposób najlepiej uwalniasz swoje emocje. Żal, który w sobie dusisz.
- Dlaczego ona nigdy nie płacze? – spojrzała na Andreę, ocierając łzy – Czemu Isabel nigdy nie płacze? Czasem widzę, że ma na to ochotę. Jest wściekła czy zrozpaczona. Wygląda jakby z jej oczu miały za moment popłynąć łzy. Jednak nie płacze. Nigdy.
- A powinna. Płacz byłby w jej przypadku najlepszym lekarstwem. Nie wiem, dlaczego nigdy nie wybrała się do specjalisty. Powinna z kimś porozmawiać o Victorii. To duże zaniedbanie.
- Myślisz, że ty mogłabyś jej pomóc? – zapytała dziewczyna z nadzieją - Mogłabyś sprawić, żeby znowu nauczyła się płakać, śmiać i kochać?
- Myślę, że tak – odparła i znowu się zamyśliła. Coś w głębi duszy podpowiadało jej, że właśnie po to tu przyjechała. Jej zadaniem było nie tylko znalezienie tego psychopaty. Przede wszystkim musi pomóc Isabel. To po to ściągnęła ją tutaj Victoria. Była o tym głęboko przekonana.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:08:17 09-04-10 Temat postu: |
|
|
I Isabel da się pomóc, bo Sabina powoli zdobywa jej serce. Wybrala chyba najlepszą drogę - nie naciskac, nie prosić o miłość matki, tylko po prostu być przy niej i pomagać, tak zaznaczać swoją obecność. Brzmi to jak zasługiwanie na miłość, ale skoro Isabel nie da się podejść inaczej . |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 22:01:03 11-04-10 Temat postu: |
|
|
odc. 36
Isabel po powrocie do domu, usiadła wygodnie na sofie i włączyła telewizor. Właśnie zaczął się serwis informacyjny, jednak nie potrafiła się na niczym skupić. Spojrzała na zegarek - Sabrina zaraz wróci od Andrei - pomyślała i przyłapała się na tym, że cieszy ją ta myśl - To niebezpieczne - dodała w duchu - Uważaj Isabel, nie możesz przyzwyczajać się do tej dziewczyny. Nie wolno ci jej pokochać. Wiesz przecież, czym to grozi. A jednak, tak dobrze jest wracać do domu i mieć się do kogo odezwać. Sabrina ma w sobie tyle życia i energii. Jest taka troskliwa.
Postanowiła, że przygotuje dla niej jakąś smaczną kolację. W końcu dziewczyna zasłużyła sobie na to. Tak ciężko pracowała dziś w hotelu. I to śniadanie, które rano przygotowała. Musi się jej jakoś zrewanżować. Podnosiła się z miejsca, gdy usłyszała dzwonek do drzwi. Ruszyła w ich stronę zaskoczona.
- Cześć - ujrzała Miguela. Stał z jakimś chłopcem, który trzymał w ramionach szczeniaka - Przepraszam za to najście, ale chciałem zrobić Sabrinie niespodziankę. Czy możesz ją zawołać?
- Niestety, Sabriny nie ma.
- Nie ma? - zasmucił się chłopiec.
- Ale za kilka minut powinna wrócić - uśmiechnęła się do niego Isabel i zaproponowała, aby poczekali na nią w środku.
- Na pewno nie sprawimy ci tym problemu? - Miguel był trochę zakłopotany.
- Nie. Sabrina jest u Andrei. To jej psycholog. Za chwilkę powinna wrócić.
- Świetnie - ucieszył się mężczyzna - Nie miałaś chyba jeszcze okazji poznać brata Sabriny? To mój syn Aaron - położył swą dłoń na ramieniu chłopca.
Isabel przyjrzała się dziecku. Wyglądał jak miniaturka swojego taty. Uśmiechał się do niej serdecznie - Cześć Aaronie - odpowiedziała mu uśmiechem. Miło cię w końcu poznać. Sabrina dużo o tobie opowiadała. Ale nie wiedziałam, że jesteś takim dużym chłopakiem.
- Mam już sześć lat - pochwalił się - Niedługo zacznę szkołę. Potrafię liczyć i znam literki.
- To świetnie - roześmiała się - A to twój przyjaciel? - spojrzała na trzymanego przez chłopca szczeniaka.
- Tak. To mój nowy najlepszy kumpel. Było mi smutno, bo musiałem zostawić dawnych kolegów i tata kupił mi Devila. Mam nowy dom i nowego kolegę. Prawda Devil? - mocniej przytulił do siebie czarnego labradorka. Piesek liznął go po twarzy.
- Chcesz go potrzymać? - zapytał Isabel, podając jej szczeniaka.
- Chętnie - wzięła pieska w ramiona i natychmiast poczuła jego mokry język na swojej twarzy.
- Musisz uważać, bo lubi gryźć. Ma ostre ząbki.
- Właśnie widzę. Jest słodki. Napijecie się czegoś?
- Nie, dziękuję - uśmiechnął się Miguel, nie spuszczając z niej wzroku. Tak pięknie wyglądała ze szczeniakiem w ramionach i rozmawiając z jego synem. Wyglądała jak...jak dawna Isabel.
- A masz może colę? - zapytał chłopak.
- Cola jest napojem, którego nie może zabraknąć, gdy mieszka się z twoją siostrą - roześmiała się - Zaraz ci naleję.
- Moje dzieci są od niej uzależnione - skrzywił się Miguel - Ale ten młody człowiek wie, że nie wolno mu za często.
- Oj tato - uśmiechnął się chłopiec.
- Isabel, już jestem! - rozległ się głos Sabriny - Tata? - zdziwiła się a następnie rzuciła mu na szyję - Jak dobrze, że jesteś! I mój braciszek też mnie odwiedził - przybiła sobie z chłopcem piątkę - A co to za potwór? - spojrzała na szczeniaka.
- To nasz pies. Podoba ci się? Tata kupił go dla nas. Będzie mieszkał w moim pokoju, ale zawsze możesz go odwiedzać. Jak nie będzie mi się chciało z nim wychodzić na spacery, to możesz go zabierać - roześmiał się figlarnie.
- Och dziękuję. Jaki jesteś kochany, braciszku - zmierzwiła mu włosy.
- Pomyśleliśmy sobie, że może będziesz miała ochotę pójść z nami na spacer - zaproponował Miguel
- Zobaczysz jak Devil szybko biega - przekonywał Aaron.
- No to idziemy - ucieszyła się dziewczyna.
- Isabel, też pójdziesz? - zapytał chłopiec - Devil bardzo cię polubił - piesek łasił się do niej cały czas.
- Obawiam się, że nie mogę - odpowiedziała zakłopotana.
- Dlaczego? - zasmucił się.
- Jestem trochę zajęta.
- A co robisz? Może ci pomóc? Będzie szybciej i pójdziesz z nami - nie ustępował chłopiec.
- Ych chciałam przygotować kolację dla Sabriny. Cały dzień spędziła dziś poza domem.
- Moglibyśmy zjeść coś na spacerze - wtrącił Miguel - Kiedyś uwielbiałaś jedzenie "z budki".
- Ja...
- Chodź z nami Isabel - poprosiła z nadzieją w głosie Sabrina - Byłoby tak fajnie.
- Chyba im nie odmówisz? - dodał Miguel.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
green_tea Wstawiony
Dołączył: 08 Mar 2007 Posty: 4736 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 22:27:30 11-04-10 Temat postu: |
|
|
Obiecałam do niedzieli nadrobić odc i skomentować. na razie przeczytałam do 30, jutro doczytam reszte:)
Wiedziałam, że pokocham twoją nową historię Jak na razie moją ulubioną postacią jest...Victoria:) wspaniała dziewczynka, mam nadzieje, ze pomorze Sabrinie z Isabel. Ta swoja drogą jest bardzo ciekawą postacią, zwykle matki w twoich opowiadaniach żałują błędów przeszłości i robią wszystko by odzyskać swoje dzieci. Isabela zaś jest dość bezwzględna kobietą i to tylko jeśli chodzi o jej córkę. Traktuje ją tak, jakgdyby obwiniała ja o śmierć młodszej córki.
Bardzo intryguje mnie postać naszego killerka. Czemu zabił Victrorie? I dlaczego wszyscy przekonani są o tym, ze małą zginęła w wypadku? No najważniejsze pytanie, czy morderca żyje w Suenos de Victoria? |
|
Powrót do góry |
|
|
Carlisle Ott Mistrz
Dołączył: 17 Gru 2007 Posty: 11390 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: 19:05:52 13-04-10 Temat postu: |
|
|
Ojojoj, coś dawno mnie tutaj nie było... Czyżby brak czasu? Nie wiem, ale chyba bez powodu to się nie stało... Jak się otrząsnę z tej tragedii, spróbuję powrócić...
Pozdrawiam |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 22:52:47 14-04-10 Temat postu: |
|
|
odc. 37
Nie mogła uwierzyć, że dała im się namówić na ten spacer. Jak mogła? W dodatku tak dobrze się bawiła. Przez chwilę znowu pozwoliła sobie być tamtą Isabel. Śmiała się, gdy morska woda obmywała jej stopy. Śmiała się ze szczeniaka Aarona, który szczekał na fale. Śmiała się, gdy Miguel niósł syna na swoich ramionach a później to samo zaproponował Sabrinie. Mimo protestów nastolatki, wziął ją na swoje ramiona i niósł ładnych kilka metrów. A ona spoglądała na twarz Sabriny. Taką wesołą, beztroską i poczuła radość. Na moment zapomniała. Tak. To było najgorsze. Pozwoliła sobie na chwilę zapomnieć o smutku. Zapomnieć o Victorii. To było wtedy, gdy Miguel próbował i ją podnieść. Ku radości dzieci, rzuciła się do ucieczki. Biegła wzdłuż plaży, śmiejąc się jak nastolatka. Nagle się potknęła i upadła na kolana. W tej samej chwili obmyła ją fala. Miguel, śmiejąc się, podniósł ją z ziemi i obdarzył najczulszym ze spojrzeń. Jak to możliwe, że wciąż tak bardzo go kocha?
- Przepraszam Victorio – wyszeptała, gdy na powrót znalazła się w hotelowym pokoju – Przepraszam cię dziecinko. Nie powinnam się tak zachowywać. Nie mam prawa się śmiać, kiedy ciebie nie ma. Zamknęła oczy i przywołała wspomnienia. Wspomnienia o spacerach na plażę z maleńką Victorią.
- Isabel, czy chciałabyś – jej rozmyślania przerwało nadejście Sabriny. Widząc stan matki, przerwała jednak w pół zdania.
- Zostaw mnie Sabrino. Chcę być teraz sama – poprosiła kobieta, nawet na nią nie spoglądając.
- O nie – sprzeciwiła się – Nawet o tym nie myśl. Nie zepsujesz takiego dnia.
- Sabrino, proszę cię – niecierpliwiło ją zachowanie dziewczyny.
- To ja ciebie proszę. Przestań zachowywać się jak męczennica. Czas, żebyś wróciła do życia. Nie pozwolę ci się tak umartwiać – była stanowcza.
- Już ci mówiłam, że ja nie należę do tego świata. Prosiłam, żebyś dała mi spokój – mówiła podniesionym głosem. Nie krzyczała, jednak dała do zrozumienia, że nie chce kontynuować rozmowy.
- Tak. Mówiłaś mi, że należysz do innego świata. I wtedy jak głupia ci uwierzyłam. Ale to nie prawda. Ty żyjesz Isabel i choć to do ciebie nie dociera, chcesz żyć.
- Przestań opowiadać głupoty – spojrzała na nią zdziwiona.
- To nie głupoty. To prawda. Dzisiaj usłyszałam twój śmiech. Pierwszy raz w życiu usłyszałam jak się śmiejesz. Dziś widziałam prawdziwą Isabel Mendiola. W końcu poznałam moją mamę. I przysięgam ci, że zrobię wszystko, żeby jej nie stracić. Zrobię wszystko, żebyś wróciła.
- Sabrino, daj mi spokój – bała się słów, które wypowiedziała dziewczyna. Bała się ich, bo wiedziała, że zawierają prawdę. Prawdę, której się obawiała. Której nie chciała zaakceptować.
- Wstawaj – dziewczyna pociągnęła ją za rękę – No już. Ruszaj się.
- Co robisz?
- Mówię, żebyś się ruszyła. Wychodzimy!
- Ty naprawdę zwariowałaś. Myślisz, że będę słuchać jakiejś rozwydrzonej nastolatki? – oburzyła się.
- Ta rozwydrzona nastolatka jest twoją córką. Najwyraźniej o wiele od ciebie mądrzejszą i będziesz jej słuchać – mówiąc to, ciągnęła kobietę do wyjścia.
- Puszczaj. Gdzie mnie ciągniesz?
- Na świeże powietrze. Za dużo siedzisz w tych czterech ścianach. Od dzisiaj codziennie wieczorem będziemy razem wychodziły.
- Wychodzę codziennie wieczorem. Sama – przypomniała jej.
- Tak. Siadasz nad wodą i wspominasz moją siostrę. Od dzisiaj wychodzisz ze mną i biegasz. Dam ci taki wycisk, że nie będziesz miała siły o niczym myśleć. Tak Isabel – spojrzała na nią pewna siebie – Od dzisiaj regularnie biegamy.
***
Spojrzał w kalendarz. Miał jeszcze tyle do zrobienia. Lipiec zbliżał się dużymi krokami a on musi przymierzyć się do kolejnego etapu swego planu. W jego pamięci wciąż jeszcze żywe były obrazy z poprzedniego razu. Rok po roku stawał się coraz lepszy. Robił wszystko jak należy. Wiedział jeszcze, że pewne rzeczy wymagają doszlifowania. Musi je bardziej…ukierunkować. Tak, to najodpowiedniejsze słowo. Do tej pory zabijał dla własnej satysfakcji. Cierpiały rodziny ofiar, ale nie ucierpiała jedna osoba. Ta, na której cierpieniu najbardziej mu zależy. Popatrzył na mapę. Suenos de Victoria. Uśmiechnął się szeroko. Dał się słyszeć głośny śmiech. Opanowała go wesołość, której nie potrafił powstrzymać. Przed oczami widział jej twarz. Jej oczy. Jej łzy.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:00:47 16-04-10 Temat postu: |
|
|
Mapę? Czyli jeszcze go tam nie ma? Muszę się zabawić trochę w detektywa .
Isabel się śmieje. Aż mi się zrobiło cieplej na sercu . |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 17:51:29 17-04-10 Temat postu: |
|
|
odc. 38
Mały Aaron był zachwycony spacerem z siostrą – Mamo, Devil cały czas szczekał na fale, ale było śmiesznie – chciał się podzielić wrażeniami. Zajęta porządkami w swej szafie Joselyn, słuchała go jednym uchem.
- Wciąż uważam, ze pies to nienajlepszy pomysł – zwróciła się do męża – Aaronek jest jeszcze za mały na takie obowiązki.
- To nie prawda – oburzył się chłopiec – Jestem już duży i dobrze opiekuję się swoim psem.
- Masz rację. Jesteś już dużym chłopcem – uspokoił syna a następnie zwrócił się do żony – Dobrze, żeby miał towarzystwo i od najmłodszych lat uczył się odpowiedzialności.
- Tato, a zabierzemy jeszcze kiedyś Sabrinę i Isabel na taki spacer jak dziś? Było tak fajnie – zapytał niespodziewanie chłopiec, ku przerażeniu Miguela. Od razu wiedział, że czeka go awantura.
- Słucham – Joselyn wyglądała jakby ktoś wymierzył jej właśnie policzek – Czy ja dobrze usłyszałam? Isabel poszła z wami na spacer?
- Tak – odpowiedział chłopiec – Mamo, nawet nie wiesz jaka ona jest fajna. Szkoda, że nie widziałaś, jak uciekała, gdy tata chciał wziąć ją na barana. Przewróciła się i cała zmokła. Ale nic a nic nie krzyczała, tylko się śmiała. Ty byś skrzyczała tatusia, prawda? – analizował.
- Tego już za wiele – wybuchła kobieta – Jak śmiałeś?! – była wściekła. Najchętniej rzuciłaby się na męża z pięściami, nie zważając na obecność synka.
- Uspokój się – pouczył ją Miguel – Zaraz porozmawiamy. Aaron, idź przebrać się w pidżamkę. Przyjdę za chwilę ci poczytać. Ale masz się dokładnie umyć, bo sprawdzę.
- Oki szefie – nieświadom wojny, jaką rozpętał, malec zniknął z pokoju.
- Miarka się przebrała. Ty łotrze. Jak możesz mi to robić?
- Nic nie zrobiłem. Dzieci poprosiły Isabel, żeby z nami poszła i ona się zgodziła. Co miałem zrobić?
- Co miałeś zrobić? Już ja wiem, jak się ucieszyłeś, że się zgodziła. Przyznaj, że świetnie się bawiłeś. Może o tym nie marzyłeś?
- Przestań – teraz to on podniósł głos – Doskonale znasz moje uczucia. Nigdy ich przed tobą nie ukrywałem. Zgodziłaś się zostać moją żoną, wiedząc jakim uczuciem darzę Isabel. Byłem z tobą szczery. I wydaje mi się, że nie masz prawa na mnie dziś naskakiwać. Isabel i ja nigdy już nie będziemy razem. Jednak mamy córkę i będziemy się widywać. Musisz się z tym pogodzić, jeśli chcesz utrzymać to małżeństwo – był z nią szczery.
- Masz rację. Zbytnio się uniosłam – odparła, choć w środku cała się gotowała. Wiedziała, że tak się to skończy. Nie powinni się tu sprowadzać. Jednak Miguel grubo się myli, jeśli sądzi, że się jej pozbędzie – Wybacz mi kochanie. Wiesz, że się tak zachowuję, bo jestem o ciebie zazdrosna. Tak mocno cię kocham - Zbliżyła się i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek. Jej ręka powędrowała do guzików jego koszuli. Rozpięła pierwszy, gdy odsunął ją do siebie – Przepraszam, muszę zajrzeć do małego – zostawił ją wściekłą.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 2:41:30 19-04-10 Temat postu: |
|
|
Nie dziwię się, bo Joselyn czuje się odepchnięta i zazdrosna - albo po prostu poniżona. Tylko sama jest sobie winna, skoro - jak słusznie zauważył Aaron - ona nie umie się śmiać z takich żartów. Na pewno połączyłoby ją i jej męża dużo więcej, gdyby miała odmienny charakter. A tak Miguel zauważy różnice, między innymi dzięki synowi i jego nigdy może okazać się a jednak... |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 18:40:24 21-04-10 Temat postu: |
|
|
odc. 39
- Świetnie się spisałaś młoda. Jestem z ciebie naprawdę dumna - Andrea spojrzała na Sabrinę z prawdziwym uznaniem. Umówiły się na spacer i rozmawiały o ostatnich wydarzeniach w ich życiu. Właściwie to głównie Sabrina mówiła. Andrea nie była jeszcze gotowa by rozmawiać o tym, co ją trapi.
- Nie mogłam pozwolić, żeby znowu wpadła w tę depresję – cały czas zamartwiały się o Isabel - Nie po takim dniu, jak wczorajszy. Nie masz pojęcia jak było wspaniale. Moi rodzice, razem. Gdy pomyślę sobie, że właśnie tak mogło wyglądać nasze życie...
- Cieszę się, że nie masz zamiaru ustąpić i walczysz o Isabel. Jestem pewna, że uda ci się wyrwać ją z tego cierpienia, na które się skazuje.
- Gdy wróciłyśmy z wieczornych biegów, przyznała, że to doskonały pomysł. Naśmiewała się ze mnie - Sabrino, czyżby to ten twój niezdrowy styl życia dał o sobie znać? - śmiała się – Starsza kobieta zostawiła cię daleko z tyłu.
- Po prostu miałam gorszy dzień - broniłam się - Nie byłam dziś w formie. A ty jak na starszą kobietę, masz całkiem niezłą kondycję.
- Tak, tak. Od dziś biegamy codziennie. Musisz popracować nad swoją kondycją - dokuczała mi tak jeszcze długo. Później wzięła prysznic. Zajrzałam do jej pokoju jakiś czas później i spała. A zatem udało się. Tego dnia nie rozpaczała z powodu mojej siostry. Pełen sukces.
- Jesteś w Suenos de Victoria tak krótko, a już tak wiele udało ci się zrobić dla matki - chwaliła ją Andrea – Możesz być z siebie dumna.
- Wierzę, że mi się uda. W pracy też dobrze mi poszło. Isabel znowu mnie pochwaliła. Zapowiedziała, że na jutro ma dla mnie zadanie specjalne. Umieram z ciekawości, o co może chodzić – była szczęśliwa.
- Pierwszy raz spotykam kogoś takiego jak ty – kiwała z niedowierzaniem Andrea – Wiesz, może zabrzmi to nieskromnie, ale jesteśmy do siebie bardzo podobne. Ja też chciałam zmieniać świat. Przeć do przodu.
- To widać. Jesteś taka młoda a już masz świetny zawód. Twoi rówieśnicy, zdają pewnie na studiach egzaminy. Jesteś niesamowita. Chciałabym być taka jak ty.
- Cześć dziewczyny – podeszła do nich Marisol – Co słychać?
- Cześć – odpowiedziały jednocześnie – Rozmawiamy sobie ot tak, o życiu.
- I doszłyście do jakiś ciekawych wniosków?
- Tak – uśmiechnęła się Sabrina – Ja ostatnio doszłam do naprawdę ciekawych wniosków. Wystarczyło, że chwilę poobserwowałam ciebie i Ricardo w tańcu. Coś mi się wydaje, że zostaniesz moją kuzynką. Co mnie bardzo cieszy.
- Sabrino – zawstydziła się dziewczyna – Wyciągasz zbyt pochopne wnioski. Po prostu bardzo się lubimy z twoim kuzynem.
- Dobra, dobra, już ja wiem swoje – upierała się – Myślę, że jesteś idealną kandydatką na moją kuzynkę. Przy tobie Ricardo się ustatkuje.
- A ty mądralo? Może i tobie trzeba by kogoś znaleźć? Za dużo się wymądrzasz – rozczochrała jej włosy.
- O nie. Ja na razie nie planuję żadnej miłości – zaprotestowała Sabrina.
- Obawiam się, że w tym temacie nie będziesz miała zbyt wiele do powiedzenia – westchnęła Andrea – Ona sama cię dopadnie, nieważne czego byś pragnęła.
- Wiesz coś o tym, prawda? – zagadnęła Marisol.
- Luis i ja znaliśmy się od najmłodszych lat. Odkąd sięgam pamięcią zawsze był przy mnie. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego.
- Ale żyjesz – zamyśliła się najmłodsza z dziewczyn – Gdyby każdy potrafił tak sobie radzić z nieszczęściami jak ty.
- Wiem o czym myślisz – położyła swą dłoń na jej ramieniu – Ale nie porównuj tego bólu. Śmierć dziecka to zupełnie inna sprawa. I oczywiście każdy z nas jest inny. Inaczej przeżywa swoje cierpienie.
***
Roberto Salvatierra długo zastanawiał się czy słusznie postępuje. W końcu jednak podjął ostateczną decyzję – Nie możesz mi tego zrobić – jęczał głos po drugiej stronie telefonu. Nie zmuszaj mnie do wyjazdu.
- Przykro mi, ale to już postanowione – był stanowczy – Zdecydowałem się zamieszkać w Suenos de Victoria. To idealne miejsce żeby spokojnie pisać.
- Żeby spokojnie pisać – usłyszał jak rozmówca go przedrzeźnia – Jak zawsze, liczy się tylko twoje pisanie. Nic cię nie obchodzi, że będę musiał zostawić szkołę, moich przyjaciół i przenieść na jakieś zadupie.
- Marcos, zobaczysz, że pokochasz to miejsce. Tu jest tak pięknie. Tutejsza szkoła jest bardzo dobra. Sprawdziłem ją. Ma naprawdę wysoki poziom.
- Pozwól mi zostać.
- Nie mogę. Jesteś pod moją opieką. Musisz mieszkać ze mną. Mamy tylko siebie bracie – próbował go udobruchać.
- Na moje nieszczęście – odpalił chłopak – Wszyscy dobrze wiedzą, ze odbiło ci po śmierci Mabel.
- Licz się ze słowami – w tej chwili miarka się przebrała. Marcos pozwolił sobie na zbyt wiele – Zabraniam ci w ten sposób mówić.
- W takim razie nie będę tak mówił, ale nie zmienisz faktu, że tak właśnie myślę. Jesteś świrem – powiedziawszy to, rzucił słuchawką.
Zdenerwowany Roberto zaczął krążyć po pokoju. Zastanawiał się na ile to, co usłyszał od brata jest prawdą. Oczywiście, że kiedyś był inny. Zdawał sobie sprawę, że mocno się zmienił, ale czy zasłużył sobie na miano świra ze strony Marcosa?
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
cris Prokonsul
Dołączył: 16 Cze 2007 Posty: 3684 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 18:57:46 01-05-10 Temat postu: |
|
|
odc. 40
Mariana Contreras nie mogła usnąć. Spoglądała na pogrążonego we śnie męża i dziękowała Bogu, za to, że zesłał jej tak wspaniałego mężczyznę. Najgorsza była świadomość faktu, że na niego nie zasługiwała. Adam był dla niej zawsze taki czuły i dobry. A jak ona mu odpłacała? Okłamywała go całe życie. Zataiła przed nim tak ważną sprawę. Często zastanawiała się, jakby się zachował, gdyby odkrył prawdę. Nieraz łudziła się, że by ją zrozumiał i wspierał. Ukoił jej cierpienie. Na ogół była jednak pewna, że zawiódłby się na niej i odszedł. Nie potrafiła ufać żadnemu mężczyźnie. Nawet takiemu jak Adam. Raz w życiu pozwoliła sobie zaufać i po dzień dzisiejszy płaci za to wysoką cenę. Zbyt wysoką.
Adam nie może poznać jej tajemnicy. Jedyna osoba, z którą może porozmawiać o swoim bólu to Isabel. Tylko ona zna prawdę i nią nie gardzi jak pozostali. Isabel zawsze ją wspierała. Z tego powodu też miała wyrzuty sumienia. Siostra tak bardzo jej pomogła w najgorszych chwilach życia, a ona nie potrafi w żaden sposób jej pomóc. Oczywiście jest przy niej zawsze i wspiera ją, jednak to wciąż za mało. Od piętnastu lat Isabel żyje w zawieszeniu a ona nie potrafi pchnąć ją we właściwą stronę. Ukoić jej smutku. Strata Victorii także na niej mocno się odcisnęła. Poniekąd ona ponosi za nią winę. Isabel wciąż wini siebie za śmierć córeczki, ale Mariana doskonale wie, że to ona a właściwie jej tajemnica, popchnęła siostrę do pewnych czynów, za które zapłaciła niewinna istota. Ich maleńka Victoria.
***
Isabel i Sabrina postanowiły, że po pracy odwiedzą Marianę. Zamówione przez Adama ulotki, dotyczące wyborów, były już gotowe i chciały je jak najszybciej zobaczyć – Mogę ci coś szczerze powiedzieć? – zagadnęła dziewczyna, gdy spacerowały główną ulicą miasteczka.
- Od kiedy pytasz mnie o pozwolenie? – zaśmiała się.
- Chodzi o hotel. Wydaje mi się, że kilka spraw jest tu mocno zaniedbanych.
- Tak? – zapytała z zainteresowaniem – A co masz na myśli?
- No, chodzi głównie o jego reklamę – było jej trochę niezręcznie. Nie chciała, żeby Isabel uznała, że się wymądrza.
- O reklamę hotelu? Mamy stronę internetową i wielki szyld przy wjeździe do miasteczka – przypomniała jej.
- Isabel, ta strona nie była uaktualniana chyba od pięciu lat. Są na niej zdjęcia z dawnym wystrojem wnętrz. Teraz jest tu dużo ładniej. Czemu się tym nie chwalimy?
- Masz rację. To moje zaniedbanie – przyznała.
- Nie. Nie twoje. Zatrudniasz dwudziestu pracowników. Nikt na to nie wpadł.
- W większości to personel. Sprzątają, pilnują komfortu gości.
- Jest ich za dużo. Nie chcę kablować, ale widzę i denerwuje mnie, że siedzą i się obijają. Jeśli im nie powiesz, co mają robić, sami nie kiwną palcem. Dlaczego nikt się nie zainteresuje i nie spojrzy, co można by zrobić? Ot tak, sam z siebie. Nie chce im się. Wolą poczekać na ciebie. A ty nie masz później czasu na inne, ważniejsze rzeczy. Takie jak marketing.
- Sugerujesz, że powinnam zwolnić jakiś pracowników? – słowa dziewczyny wywarły na niej duże wrażenie. Wcześniej inaczej podchodziła do tych spraw. Myślała, że jako właścicielka musi pilnować wszystkiego, w najdrobniejszych szczegółach. Może nie do końca postępowała słusznie?
- Nie. Broń Boże. Po prostu zmotywuj ich jakoś do działania. Spraw, że zaczną wykazywać inicjatywę.
- Myślałam o podwyżce.
- A może jakieś nagrody? Uruchom fundusz na nagrody, które będziesz przyznawała za jakieś dobre pomysły albo inwencję. Powiedz im o tym i zobacz czy zadziała.
- To bardzo dobry pomysł – kiwnęła z uznaniem głową – Obiecuję, że to przemyślę.
- A co do marketingu – kontynuowała zachęcona pochwałą Isabel – Mogłabyś wynająć jakiegoś dobrego fotografa, który zrobiłby zdjęcia na stronę internetową. Warto też porozmawiać z tym pisarzem, który się u nas zatrzymał.
- Ten blondyn?
- Tak. Wczoraj trochę z nim porozmawiałam. Nazywa się Roberto Salvatierra. Pisze książkę o Suenos de Victoria. Obiecał mi, że o mnie w niej wspomni – uśmiechnęła się zadowolona z siebie – Poprosiłam go jednak, żeby wspomniał o hotelu. Napisał o nim w kilku słowach, bo jeśli książka odniesie sukces – A Roberto zapewnia, że odniesie – To będzie dla nas super reklama. Ale może mógłby też napisać kilka dobrych fragmentów na naszą stronę internetową?
- Sabrino, naprawdę mnie zadziwiasz.
- Wiem, wiem, mam tę smykałkę do interesów – roześmiała się – Myślę też o tym billboardzie przy wjeździe do miasteczka. W sumie jesteśmy jedynym hotelem, więc przyjezdni i tak się u nas zatrzymają, jeśli przyjadą do miasta. I na tym trzeba się skupić. Żeby przyjechali do Suenos. Trzeba rozreklamować miasteczko. Tym zajmiemy się, gdy już zostaniesz burmistrzem.
- Widzę, że wszystko już sobie obmyśliłaś. No nieźle. Powiem ci, że mocno namieszałaś mi w głowie. Muszę to sobie teraz na spokojnie poukładać, ale na pewno coś z tym zrobię. Bella Victoria czekają duże zmiany.
- Witam Isabel – drogę zajechało im czarne, szpanerskie BMW.
- Cześć Max – uśmiechnęła się sztucznie do chłopaka za kierownicą.
- Chciałem tylko powiedzieć, ze możesz liczyć na mój głos w wyborach.
- Dzięki, ale nie wiedziałam, że możesz głosować, tak samo, że masz prawko.
- Nie mam. Ale trening jest mi potrzebny. A co do głosowania, to oczywiście gdybym miał głos, byłby twój.
- Dziękuję – uśmiechnęła się – Miło mi to słyszeć.
- Spoko luz. Jesteś lepsza od tej starej Santibanez. A ta ślicznotka – spojrzał na Sabrinę – To twoja córka? Nie wiedziałem, ze masz taką ładną córkę – nie spuszczał z dziewczyny wzroku.
- Tak. To moja córka, Sabrina – położyła swą dłoń na ramieniu dziewczyny, tak jakby chciała dać chłopakowi do zrozumienia, że to jeszcze dziecko, od którego ma się trzymać z daleka.
- Może was gdzieś podrzucić? – zaproponował, wciąż nie spuszczając oczu z Sabriny.
- Dziękuję, ale chcemy się przejść. Do zobaczenia Max.
- Do zobaczenia.
- Kto to był? – zainteresowała się Sabrina.
- Ktoś, od kogo masz się trzymać z daleka, zrozumiano? – spojrzała na nią surowo.
- Ojej, tylko zapytałam.
- A ja odpowiadam. Trzymaj się od tego łobuza z daleka.
- Dobrze, dobrze – zgodziła się, ale jeszcze długo myślała o spojrzeniu Maxa.
*** |
|
Powrót do góry |
|
|
Willa King kong
Dołączył: 26 Sty 2008 Posty: 2313 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: z pięknej i malowniczej okolicy:) Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:36:31 02-05-10 Temat postu: |
|
|
Dawno mnie tu nie było. Akcja coraz bardziej się rozkręca.
Zastanawia mnie Mariana. Jaką tajemnicę skrywa?
Sabrina ma smykałkę do interesów Z nią Isabel nie zginie. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|