|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:57:16 15-08-16 Temat postu: |
|
|
Zaraz się przekonasz |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:20:24 15-08-16 Temat postu: |
|
|
Como se ha pasado el tiempo
y yo sigo solo sin saber de ti
este mundo no es el mismo
ya no tengo control si no estas aquí
Si me pudieras ver
que solo y triste estoy
y siempre en un rincón,te llora mi alma
Tocando fondo estoy
no he vuelto a sonreír
y le pregunto a Dios por que no llamas,
y tu que sigues aun sin regresar
Como extraño tus caricias
y tus negros ojos por la eternidad
MUSIC
______Gdy przed laty jeden z przyjaciół jego ojca ostrzegł go, by nie grzebał w przeszłości swojej rodziny, bo może mu się nie spodobać to, co odkryje, nie brał tego na poważnie. Sądził wówczas, że co najwyżej dowie się o jakimś romansie ojca, może jakimś dziecku na boku, bo przecież o tym, że był zamieszany w handel narkotykami wiedział już od dawna. Z czasem jednak dowiadywał się o coraz większych grzechach Andresa, ale wszystko to teraz przestało mieć już jakiekolwiek znacznie. Andres Suarez nie żył od trzynastu lat i nic już nie mogło tego zmienić. Nie było sensu też rozgrzebywać dalej przeszłości. Dawno już powinien był skupić się na teraźniejszości i zamiast wciąż tkwić w miejscu, zrobić w końcu krok o przodu. Odzyskał siostrę, miał przyjaciół i miłość na wyciągnięcie ręki, ale ciągle nie potrafił raz na zawsze zamknąć za sobą drzwi do przeszłości, a od kilku dni miał wrażenie, że zamiast odbijać się od dna, coraz bardziej grzęźnie w zalegającym na nim mule.
______Strach, jaki zobaczył w oczach Laury, gdy usłyszała jak ustawiał się na wyścig, uzmysłowił mu, że idzie zupełnie nie tą drogą, którą powinien, a mimo to nie potrafił pozbyć się myśli, że może właśnie to jest jego przeznaczenie – gnać na zabój ciemnymi, opustoszałymi ulicami miasta dopóki nie wpadnie w ciemność, która otuli go szczelnie swoimi zimnymi ramionami i już z nich nie wypuści. Bo czy zasłużył w życiu na coś więcej? Ilekroć wydawało mu się, że wychodzi na prostą i będzie już tylko lepiej, okrutny los zawsze, prędzej czy później, odbierał mu to, na czym mu zależało i dzięki czemu potrafił być szczęśliwy. Najpierw ojciec, który przez lata był jego autorytetem i niedoścignionym ideałem, potem matka, której był oczkiem w głowie, jego mała siostrzyczka Laura, z którą rozumiał się bez słów i dla której gotów był skoczyć w ogień, potem Kylie, która szybko stała się całym jego światem, a teraz Lia, która zupełnie nieoczekiwanie dla niego zdołała rozświetlić jego szare życie i ogrzać skostniałe serce.
Zrobił głęboki wdech i przesunął dłońmi po zmęczonej twarzy, mrużąc oczy przed słońcem, którego ostre promienie bezlitośnie go oślepiały.
Założył ciemne okulary, które do tej pory miał zawieszone na koszulce, sięgnął po papierosy i zamarł w bezruchu, gdy zaledwie kilkanaście metrów przed sobą, po przeciwnej stronie ulicy, dostrzegł [link widoczny dla zalogowanych], a przy niej kobietę, ubraną w obcisłe, czarne motocyklowe spodnie i skórzaną kurtkę. Gdy zdjęła kask, a jej ciemne włosy łagodnie opadły falami na ramiona, Christian poczuł jakby ktoś wsadził mu dłoń w pierś i z całej siły zacisnął palce na jego sercu.
San Antonio, kwiecień 2008 r.
______– O mały włos, a przegrałbyś z kobietą! – zaśmiewał się Leo, ściągając kask i spoglądając w zielone tęczówki przyjaciela, który stał oparty biodrami o siedzisko swojego ukochanego Suzuki i dopalał właśnie papierosa.
______– Ale nie przegrałem, za to ty, jak zwykle, jesteś ostatni – odparł złośliwie Christian, uśmiechając się krzywo i przenosząc wzrok na ową kobietę, stojącą przy czerwonej Hondzie.. – Wiesz kto to jest? – zwrócił się do przyjaciela, nie mogąc oderwać spojrzenia od dziewczyny, której skórzane spodnie, ciasno opinały krągłe pośladki i długie, zgrabne nogi, a ciemne włosy łagodnie opadały falami na jej ramiona.
______– Nie wiem, ale z łóżka bym jej nie wyrzucił – odparł Leo, ściągając na siebie jego morderczy wzrok. – No co? Przecież to nie jest twoja własność! – obruszył się.
______– Jeszcze nie – powiedział, uśmiechając się cwano i ponownie spoglądając na dziewczynę. Ta, wyczuwając na sobie jego spojrzenie, odwróciła się przez ramię i uśmiechnęła się, mrugając do niego flirciarsko.
______– Widzisz, podobam się jej – ucieszył się Leo. Christian spojrzał na niego z politowaniem, popukał się w czoło, rzucił na ziemię niedopałek papierosa, który szybko przydeptał butem i wcisnął Leo swój kask w tors.
______– Patrz i ucz się – odparł rozbawiony, pewnym krokiem, ruszając w stronę kobiety…
______________________________________________________________ * * *
______Pchnęła go na łóżko i uśmiechnęła się prowokująco, przygryzając dolną wargę. Po cichu liczył, że pozwoli się zaprosić na drinka, ale nie przypuszczał, że ten wieczór, skończy się w taki sposób. Założył dłonie za głowę i pożądliwym wzrokiem wpatrywał się w jej nienaganną sylwetkę. Droczyła się z nim to podwijając brzeg koszulki na tyle, że widział zaledwie błyszczący kolczyk w jej pępku, to znów opuszczając ją, jakby się wstydziła. Ale on był cierpliwy i jedyne co w tej chwili robił, to w typowo samczy sposób rozbierał ją wzrokiem. Jeśli chciała bawić się z nim w takie gierki, musiała liczyć się z tym, że ta broń może w każdej chwili obrócić się przeciwko niej. Najwyraźniej dotarło to do niej szybciej niż myślał, bo w końcu ściągnęła koszulkę przez głowę i odrzuciła ją za siebie, przyzywając go do siebie palcem wskazującym. Podniósł się wtedy na łokciach i uśmiechnął bezczelnie, kręcąc przecząco głową. To ona miała przyjść do niego.
______– Zamierza pan tylko leżeć i patrzeć, panie Suarez? – zagadnęła, spoglądając mu prosto w oczy. – Spodziewałam się po panu czegoś więcej – dodała, a on tylko uniósł brwi i uśmiechnął się jeszcze bardziej zabójczo niż poprzednio. Nim zdążyła zareagować, chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie. Położył dłonie na jej biodrach i przeniósł wzrok z piersi, które miał na wysokości oczu, na jej twarz uśmiechniętą i oczy, spoglądające na niego z wyzwaniem.
______– I co pani na to? – spytał, przesuwając dłonie na jej pośladki, a stamtąd, nieznośnie powoli, wzdłuż kręgosłupa, aż do zapięcia biustonosza…
______Wiedział, że to irracjonalne, ale miał ochotę podbiec do tej kobiety, chwycić ją za ramię, zajrzeć w oczy i upewnić się, że to nie jest jego Kylie; kobieta, z którą miał zamiar spędzić resztę życia, dla której zupełnie stracił głowę i której mimo upływu lat wciąż nie potrafił wyrzucić z serca. Przełknął gulę, która ścisnęła mu gardło, odpychając od siebie natrętną i skrajnie naiwną myśl, że może Kylie, wcale nie zginęła; że to wszystko było z góry ukartowane przez ludzi, którym podobała się zabawa w boga i rozdawanie kart w całej tej pieprzonej grze, w której oboje swego czasu brali czynny udział. Jeszcze przez chwilę tęsknym wzrokiem obserwował motocyklistkę, a w końcu odpalił papierosa, którego do tej pory obracał w palcach i ruszył przed siebie. Sam nie wiedział kiedy i w jaki sposób znalazł się na [link widoczny dla zalogowanych], które mimo, że zapadł już zmrok, nadal tętniło życiem. Była w tym miejscu jednak jakaś magia. Coś, co sprawiało, że niezależnie od wszystkiego pragnęło się tu wracać, ale tym razem być może to widok czerwonej Hondy i jej właścicielki sprawił, że Christian podświadomie poczuł potrzebę odbycia jakiejś sentymentalnej podróży. Podróży, która mogła się okazać niezbędna do tego, by w końcu mógł zamknąć pewien rozdział w swoim życiu i rozpocząć wszystko od nowa.
______Ostatni raz był na Riverwalk cztery lata temu, ale miał wrażenie, że nic się tu nie zmieniło od tamtej pory; czuł się tak, jakby nagle ktoś przeniósł go w czasie; jakby nigdy nie było w jego życiu tych niemal już czterech długich lat, w czasie których mozolnie próbował zbudować na nowo cały swój świat. Świat, który w jednej chwili runął jak domek z kart.
______Z dłońmi wsuniętymi w kieszenie czarnej, skórzanej kurtki, szedł wzdłuż rzeki, zupełnie nie zważając na ciąg sklepów i restauracji usytuowanych wokoło. Całkowicie pogrążony w galopujących w jego głowie w zastraszającym tempie tysiącach myśli, dryfując po oceanie wspomnień, skupił się na tym, na co właśnie cztery lata temu, gdy byli tu po raz ostatni, zwróciła mu uwagę Kylie – kaczkach pływających po wodzie, drewnianych ławkach obleganych przez turystów i kwiatach rosnących wokoło, których piękno przyćmiewał teraz blask milionów światełek jakimi – jak co roku w okresie świąteczno–noworocznym – przystrojone były drzewa. Wszystko to zdawało mu się teraz takie stałe i pewne, a z drugiej strony… ulotne i kruche.
______Gdy dotarł do Mostu Seleny, przełknął gulę, która w jednej chwili ścisnęła mu gardło i zrobił głęboki wdech.
San Antonio, Wigilia 2010 r.
______Całe miasto było rozświetlone radośnie migającymi lampkami, a ludziom udzielał się świąteczny nastrój, wszyscy zdawali się być jacyś bardziej uprzejmi i serdeczni. Ale jemu od kilku lat święta nie kojarzyły się dobrze. To właśnie dzień przed Wigilią, tuż po kolacji, do drzwi ich mieszkania zapukała policja, informując o śmierci ojca. Ciągle zbyt dobrze pamiętał jak matka osunęła mu się w ramionach, a Laura najpierw zamarła w bezruchu, z całej siły starając się powstrzymać cisnące się do oczu łzy, a potem rzuciła się na policjanta z pięściami, wrzeszcząc, że ten kłamie. I potem, jak z samego rana w Wigilię, zawieziono ich do kostnicy.
______Po raz pierwszy w życiu zapragnął mieć z tym okresem również jakieś miłe wspomnienie. Uśmiechnął się do siebie, wsunąwszy dłoń do kieszeni kurtki, zacisnął palce na zamszowym pudełku, zerkając ukradkiem na kobietę, która szła obok, przytulona do jego ramienia i która odkąd poznali się w czasie jednego z nielegalnych wyścigów jakieś dwa lata temu, niestrudzenie dzieliła z nim życie.
______– Powinniśmy częściej urządzać sobie piesze spacery. Kocham motory, ale… – zatrzymała się i stanęła przodem do niego, a jej oczy błysnęły niebezpiecznie. – Ścigajmy się – powiedziała i nie czekając na jego reakcję, co sił w nogach pobiegła w stronę [link widoczny dla zalogowanych]. Dogonił ją na samej górze i chwyciwszy za rękę, przyciągnął do siebie.
______– Kiepską ma pan kondycję, panie Suarez – zażartowała, opierając dłonie na jego torsie.
______– Nie rób tego więcej – powiedział poważnym tonem, zamykając ją szczelnie w swoich ramionach, a kiedy uniosła pytająco brwi, dodał: – Nie uciekaj mi więcej.
______– Niby dlaczego? – spytała przekornie, przekrzywiając lekko głowę na ramię i wpatrując się w jego oczy, w których jak zwykle, gdy coś kombinował, igrały psotne chochliki. Przez chwilę mierzyli się wzajemnie wzrokiem bez słowa w milczeniu, jakby każde z nich bało się przerwać tę ciszę z zupełnie innych powodów.
______– Bo jesteś moja – odezwał się w końcu. – Tylko moja i chcę żeby tak było już zawsze – wyznał cicho i niechętnie odrywając od niej wzrok, sięgnął do kieszeni kurtki. Uśmiechnął się jednym kącikiem ust i zwilżył spierzchnięte wargi językiem, ponownie spoglądając jej w oczy.
– Kylie Anderson, czy zostaniesz moją żoną?...
______________________________________________________________ * * *
______– Jestem twój, Kylie… na zawsze… – szepnął, patrząc na nią spod ciężkich powiek i rysując opuszkami palców linie wzdłuż kręgosłupa. Ujęła jego twarz w swoje dłonie i pochłonęła jego spierzchnięte wargi w namiętnym pocałunku nie przestając się poruszać.
______– A ja twoja… – wyszeptała w jego usta, a gdy jego biodra zaczęły wychodzić jej na spotkanie, przygryzła boleśnie dolną wargę i przesunęła paznokciami po jego torsie, odrzucając głowę do tyłu.
______Kochał ją jak wariat i bardziej niż kiedykolwiek wcześniej był pewien, że wreszcie jest gotów na to, by skończyć z dotychczasowym życiem, ustabilizować się i założyć rodzinę; że w końcu znalazł miłość swojego życia. Wbił palce w jej biodra i przytrzymał ją nieruchomo, nie spuszczając wzroku z jej błyszczących oczu. Kiedy w końcu spazmy ustały i opadła na niego, otoczył ją ramionami i mocno przytulił. Przez chwilę leżeli tak w zupełnej ciszy, wsłuchując się w bicie własnych serc.
______– To niewiarygodne – wyszeptała, przytulając się policzkiem do jego piersi i starając się wyrównać oddech. – Jak to możliwe, że ludzie tacy jak my… – urwała, wpatrując się w zaręczynowy pierścionek, który od kilku godzin lśnił na jej serdecznym palcu. Ujął jej drobną dłoń w swoją, uniósł do ust i pocałował, a potem splótł place z jej palcami.
______– Nie wierzysz w przeznaczenie? – spytał, nawijając sobie na palec kosmyk jej włosów.
______– Przeznaczenie decyduje o tym, kto pojawia się w naszym życiu, ale to my decydujemy o tym, kto w nim zostaje – odparła, rysując opuszkiem palca jakieś wzory na jego skórze. – Naprawdę chcesz, żebym została w twoim już na zawsze?
______– Naprawdę – odparł bez zastanowienia, całując ją w skroń. Uśmiechnęła się lekko na te słowa, a chwilę potem jej wargi musnęły jego tors.
______– A ty? – zagadnęła. – Wierzysz w przeznaczenie?
Christian westchnął cicho i wsunął nos w jej włosy.
______– Kiedyś sądziłem, że przeznaczanie to tylko wymówka dla frajerów, którzy pozwalają, by sprawy toczyły się same, zamiast wziąć je we własne ręce. Właściwie to nadal tak uważam – przyznał.
______Kylie uniosła się lekko i spojrzała wprost w jego rozognione, zielone tęczówki, a widząc jego łobuzerski uśmiech, sama uśmiechnęła się zaczepnie.
______– Bo pan, panie Suarez, lubi mieć wszystko we własnych rękach – powiedziała, mimowolnie przenosząc wzrok na jego usta. – Chociaż zaczynam chyba dostrzegać jakąś pana inną stronę, którą do tej pory skrzętnie pan ukrywał przed światem.
______– I jak ci się podoba ta inna strona? – zagadnął rozbawiony.
______– Suarez na słodko? – spytała, udając, że się zastanawia. – Jeszcze nie wiem, ale jednego jestem pewna – dodała, pochwytując jego spojrzenie. – Do tej pory myślałam, że ludzie tacy jak my żyją z dnia na dzień, nie wiążą się na stałe i nie zakładają rodzin. I naprawdę nie sądziłam, że kiedykolwiek komukolwiek to powiem, ale… Kocham pana, panie Suarez – zakończyła, kradnąc mu całusa, po czym ponownie przykleiła policzek do jego torsu…
______Przymknął powieki, czując cisnące się do oczu łzy. Bezsilności, żalu i złości. Pochylił się do przodu, opierając się przedramionami o betonowy murek mostu i przyłożył do ust dłonie złożone jak do pacierza. Czas świąt i nowego roku nigdy nie był dla niego łatwy, a w tym roku wszystko skomplikowało się jeszcze bardziej. Nie było już Kylie, ale bez niej nauczył się już żyć, choć początkowo przypominało to raczej wegetację. Właściwie, to zaczął znów oddychać pełną piersią, dopiero wtedy, gdy w jego życiu pojawiła się pewna złotowłosa księżniczka, o urzekającym sarnim spojrzeniu; uroczy Chochlik, który w cudowny sposób, nie zważając na nic, odpędził zawisłe nad nim ciemne chmury, sprawiając, że na nowo zaświeciło dla niego słońce, rozświetlając mrok, który do tej pory spowijał jego duszę. Ten sam Chochlik zniknął z jego życia tak samo nagle, jak się w nim pojawił, pozostawiając po sobie ogromną pustkę.
______I znów był sam.
______Zdjął ciemne okulary, wsunął je do kieszeni kurtki i ścisnął nasadę nosa palcami, wpatrując się w płynącą wartkim nurtem rzekę. Nie przeszkadzał mu nawet rzęsisty deszcz, który nagle lunął z nieba.
______– Przemokłaś – powiedział z przyganą, wpatrując się w Kylie, która właśnie weszła do mieszkania z uśmiechem od ucha do ucha, choć wygląda jak zmokła kura.
______– Przecież wiesz, że uwielbiam letni deszcz – odparła, ściągając z siebie mokrą koszulkę i rzucając ją niedbale na oparcie krzesła.
______– Mamy robotę na dzisiejszy wieczór – zakomunikował chłodnym, opanowanym tonem, jakby w ogóle nie robiło na nim wrażenia jej apetyczne ciało, które tak ochoczo przed nim odsłaniała.
______– Więc mamy jeszcze mnóstwo czasu – zbagatelizowała, a gdy pokręcił głową z dezaprobatą i skrzyżował dłonie na piersiach, opierając się biodrami o kuchenny blat, podeszła do niego i spojrzała mu prosto w oczy. Przez chwilę siłowali się na spojrzenia, a w końcu chwyciła jego dłonie i splotła palce z jego palcami, przylegając ciasno całą sobą do jego wysportowanego ciała.
______– Wysusz się najpierw, bo mnie zaraz zamoczysz – jęknął obrażonym tonem, wpatrując się łakomym wzrokiem w jej błękitne tęczówki.
______– Zimno mi – stwierdziła, obejmując go w pasie i ciaśniej do niego przylegając. – Ogrzejesz mnie?
______Uśmiechnął się łobuzersko na te słowa, wsunął dłonie pod jej włosy i prowokująco zawisł nad jej kusząco rozchylonymi wargami.
______– Mam coś dla ciebie – wyszeptała w jego usta, nim zdążył ją pocałować. Odsunął się od niej, ale tylko na tyle, by spojrzeć jej w oczy i zmarszczył czoło przypatrując się jej podejrzliwie. – W tylnej kieszeni – powiedziała po chwili, a jego dłonie w sekundę prześlizgnęły się po jej ciele, zatrzymując się na pośladkach.
______– Jeśli chciałaś zostać zmacana, nie trzeba było się uciekać do takich sztuczek tylko mi powiedzieć – odparł rozbawiony po czym powoli wsunął dłonie w kieszenie jej jeansów i przycisnął ją mocniej do swoich bioder, zaczepnie skubiąc jej wargę zębami. Gdy jego palce napotkały jakiś mały, metalowy przedmiot, wyciągnął go i grzecznie cmoknął Kylie w kącik ust, spoglądając na znalezisko: dwa malutkie prostokąciki zawieszone na łańcuszku.
______– Nieśmiertelnik? – spytał przypatrując się temu, co przed chwilą wydobył z jej kieszeni.
______Kylie uśmiechnęła się, wyjęła mu nieśmiertelnik z dłoni i zawiesiła na szyi.
______– Jeździsz na motorze jak wariat, a poza tym… Zajmujemy się czym się zajmujemy. Jak nas kiedyś ktoś zabije, to oszczędzimy glinom problemu z identyfikacją naszych ciał.
______– Ale ci się dowcip wyostrzył – upomniał, spoglądając na nią z przyganą.
______– To nie był dowcip – zaoponowała, przesuwając opuszkiem palca po drobnych literach, wytłoczonych na metalowym prostokąciku. – Czasem zachowujesz się tak, jakbyś w ogóle nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa, na jakie nieustannie się narażamy. I nie mówię teraz o nielegalnych wyścigach.
______– Gdybym chciał się tym przejmować i ciągle myślał o tym, że być może nie wrócę z akcji, bo ktoś wpakuje mi kulkę w łeb, zwariowałbym. Ale obiecuję ci, że niedługo z tym skończę, a wtedy tobie też nie pozwolę więcej babrać się w tym gównie…
______Wyciągnął z kieszeni kurtki nieśmiertelnik, który znalazł, porządkując mieszkanie. Uśmiechnął się gorzko do swoich wspomnień, przesuwając opuszkiem palca po wygrawerowanych na nim literach, składających się w jego imię i nazwisko, datę urodzenia, grupę krwi i dopisek: „Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą. K.”
______Walczył z całych sił, kiedy jej zabrakło. Miał szczęście, że byli wtedy przy nim przyjaciele – Leo i Ignacio, bo gdyby nie oni, gdyby nie to, że wspierali go na każdym kroku nie pozwalając się poddać, pewnie byłby teraz zupełnie innym człowiekiem. O ile jeszcze w ogóle by żył. Gdy Kylie odeszła, wszystko straciło sens, a on przestał dbać o to, że coś może mu się stać. Nie miał przecież już dla kogo żyć i starać się, by to życie było inne, lepsze, normalne, a złożona Kylie obietnica, że skończy z tym wszystkim czym zajmował się do tej pory nie miała już racji bytu.
______Przymknął powieki i zacisnął dłoń, w której trzymał nieśmiertelnik, w pięść. To była jedyna z niewielu rzeczy, jakie została mu po Kylie. Powinien ją odwiedzić. Minęło w końcu już tyle czasu, a on nie był u niej ani razu. Najpierw nie mógł, a potem… potem wolał myśleć, że wyjechała i nigdy nie wróci, niż kłaść kwiatki na płycie z jej imieniem i nazwiskiem, pod którą spoczywały jej prochy, bo to brutalnie sprowadziłoby go na ziemię i kazało przestać się łudzić, że może któregoś dnia wróci. Teraz pomyślał, że może właśnie to powinien zrobić – pójść tam, pożegnać się z nią i przestać wreszcie grzebać w przeszłości.
______Drgnął i spiął się na całym ciele, kiedy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Odwrócił powoli głowę, a gdy napotkał na swej drodze błyszczące spojrzenie sarnich oczu, zmarszczył czoło i zamrugał powiekami, jakby nie dowierzał własnym zmysłom.
______Lia uśmiechnęła się lekko i bez słowa ujęła jego policzek w dłoń, a gdy odruchowo nachylił ku niej twarz, pogładziła kciukiem pokrytą zarostem skórę.
______– Jestem tu, Christian… – powiedziała cicho, wpatrując się w przepełnione bólem zielone tęczówki. – Nie musisz być z tym sam…
______Zatrzymał powietrze w płucach, gdy nieznośnie powoli przesunęła dłoń po jego szyi i dalej w dół, zatrzymując ją na jego torsie, w miejscu gdzie jego serce łomotało jak oszalałe. Przygryzła dolną wargę i spojrzała na jego spiętą, bladą twarz, na której krople deszczu zdawały się mieszać ze łzami.
______– To wciąż boli, Lia… tu… – wyszeptał tak cicho, że sam siebie ledwie słyszał, przykrywając jej dłoń swoją i przyciskając mocniej do piersi. Zwykle nie okazywał emocji, tłumiąc je głęboko w sobie, ale tym razem nie był w stanie się już dłużej kontrolować i dusić ich w sobie. – Ciągle mam gdzieś z tyłu głowy, że jej już nie ma… że to wszystko stało się przeze mnie. Czuję jakby coś we mnie zgasło… jakaś część mnie odeszła razem z nią, Lia – powiedział cicho, odwracając wzrok i przymykając powieki, odetchnął głęboko. – Jedno życie, jedna miłość… co jeśli to prawda? – zagadnął, spoglądając na nią i natychmiast pochwytując zaszklone spojrzenie, wpatrujących się w niego, sarnich tęczówek.
______Lia niewiele myśląc i zdając się wyłącznie na instynkt, zrobiła to samo, co on zrobił jakiś czas temu, nad jeziorem, gdy otworzyła się przed nim. Bez słowa objęła go mocno i przygarnęła do siebie, tuląc czule i gładząc dłońmi jego plecy. Uważała, że żadne słowa nie są teraz potrzebne; najważniejsze było to, by wiedział, że nie jest sam, że niezależnie od wszystkiego, zawsze może na nią liczyć. Kiedy poczuła, jak zaciska pięść, zgarniając w dłonie materiał jej kurtki i wsuwa nos w jej włosy, oddychając głęboko, wiedziała, że decyzja o przyjeździe tu była najlepszą ze wszystkich, jakie mogła podjąć.
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 23:23:32 15-08-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:35:18 16-08-16 Temat postu: |
|
|
Łał. A jednak był i Christian i Lia
Biedny Christian, ciągle obwinia się o śmierć Kylie, a przecież nie mógł nic zrobić żeby temu zapobiec. Niepotrzebnie się zadręcza tym. Dobrze chociaż, że teraz ma Lię, ktora go wspiera. Nie jest sam przynajmniej. No i mam nadzieję, że przestanie teraz robić te głupstwa. Strasznie jestem ciekawa teraz ciagu dalszego, co dalej z nimi będzie... |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:50:50 16-08-16 Temat postu: |
|
|
Nie mogło być inaczej
I Chris i Lia są mocno poturbowani przez los, a jeszcze całkiem sporo przed nimi, więc nie pozostaje mi nic innego jak powtórzyć, co mówiłam już kiedyś, że Listian jest jak okręt na wzburzonym oceanie i nie wiadomo czy szczęśliwie dobije do brzegu |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:27:57 16-08-16 Temat postu: |
|
|
Ja tam cały czas liczę na happy end według mnie nie może być inaczej po prostu. Oni naprawdę zasługują na to. Po tym wszystkim co przeszli i co jeszcze pewnie przejda, szczęśliwie zakończenie to taki must have tutaj, nooo... więc tak poprowadźcie ich losy żeby ładnie dobili do tego brzegu |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:33:19 16-08-16 Temat postu: |
|
|
Do endu, jakiegokolwiek, to jeszcze duuuuużo rzeczy się musi tu wydarzyć, więc niczego poza różnymi zwrotami akcji nie mogę obiecać |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:52:59 16-08-16 Temat postu: |
|
|
Nieważne jak daleko do zakończenia, ważne żeby był happy end
Wiem, że historia dopiero się rozkręca i jeszcze sporo czeka naszych bohaterów, ale szczęście w końcu musi się kiedyś do nich uśmiechnąć no. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:55:36 16-08-16 Temat postu: |
|
|
Przyjęłyśmy do wiadomości, a co wyjdzie po drodze to się okaże |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:06:34 16-08-16 Temat postu: |
|
|
A po drodze pewnie sporo trudności jak to u Was jest w zwyczaju w szczególności, gdy chodzi o Listiana (nie wiem, czy tak to się odmienia ) właśnie. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:16:07 16-08-16 Temat postu: |
|
|
Oczywiście, że tak Chyba nie miałaś co do tego wątpliwości i nie liczyłaś na sielankę przez najbliższych 100 rozdziałów, bo takie rzeczy to zdecydowanie nie u nas
My tak właśnie odmieniamy |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:43:41 16-08-16 Temat postu: |
|
|
Zero wątpliwości co do tego za dużo już się naczytałam Waszych dzieł żeby naiwnie liczyć na długotrwałą sielankę |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:02:41 16-08-16 Temat postu: |
|
|
Chwilę człowieka nie ma, a tutaj takie pesymistyczne spostrzeżenia się pojawiają |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:11:41 16-08-16 Temat postu: |
|
|
Pesymistyczne spostrzeżenia? Nie zauważyłam |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:29:35 16-08-16 Temat postu: |
|
|
No brak sielanki, same trudności, kłody, wichury i sztormy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:32:06 16-08-16 Temat postu: |
|
|
Wcale nie napisałam, że same trudności i wichury - przejaskrawiasz |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|