|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:06:55 04-02-16 Temat postu: |
|
|
Wasi chłopcy są obłędni, a ja zawsze wracam, nawet jeśli długo mnie nie ma, także bez obaw! ;p Jestem mistrzem nadrabiania, nie Aga?
Aga, no! Teraz cały czas będę się zastanawiać coście tam wymyśliły i po co to wszystko!
Czekam na ciąg dalszy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:48:41 04-02-16 Temat postu: |
|
|
Si, seniorita
Haha... no właśnie po to, żebyś się zastanawiała i układała w głowie różne scenariusze, a potem miała zaskoczenie albo satysfakcję, że udało Ci się coś odgadnąć
Ciąg dalszy, przy dobrym wietrze, powinien pojawić się jutro wieczorem |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:02:58 05-02-16 Temat postu: |
|
|
No cóż! Będę tu
Niezłe z Ciebie ziółko, Aga. Niby nic nie zdradzasz, niby tajemnica, ale zawsze wiesz, jak zagrać, żeby Magda potem miała dylematy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:11:03 05-02-16 Temat postu: |
|
|
Cieszy mnie to, bardzo
No cóż, dobra reklama to połowa sukcesu, nie? |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:33:43 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Chyba wiatr nie był taki dobry, co?
Aga - mistrz reklamy! haha |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:48:25 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Więcej wiary, Madziu, dzień się jeszcze nie skończył, mamy całe 12 minut a ostatecznie wiatr nas poniesie trochę dalej niż było w zamiarze
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 0:48:42 06-02-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 0:55:56 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Let me tell you about a girl that I used to be,
Same name same face but a different me,
She didn't know what she was thinking,
Didn't know her world was sinking,
Had her dreams written on a paper in her hand,
Held on tight but she didn't understand,
The love and hurt that she's replacing,
All the past that she's erasing,
We all get lost sometimes and we forget who we are...
MUSIC
San Antonio, grudzień 2014 r.
______Odkryła pokrywkę i wciągnęła w nozdrza zapach pomidorowego sosu, z ulgą stwierdzając, że jest idealny i mając nadzieję, że będzie smakował tak samo dobrze, jak pachniał. Sięgnęła po drewnianą łyżkę, zamieszała lekko i oblizała koniuszek. Uśmiechnęła się wyraźnie z siebie zadowolona. Sos wyszedł jej tak jak jeszcze nigdy do tej pory, a Christian od zawsze uwielbiał spaghetti z sosem bolońskim i mógł pochłaniać je tonami, więc cieszyła się, że będzie mogła sprawić mu w ten sposób przyjemność. Jeśli mieli odbudować swoje relacje, metoda małych kroczków wydawała się najlepsza, a stara sprawdzona zasada „przez żołądek do serca” z całą pewnością nie mogła zaszkodzić. Jeszcze raz zamieszała sos, przykryła garnek pokrywką i wyłączyła palnik. Od niechcenia zerknęła na wyświetlacz, leżącej na kuchennym blacie komórki, która nagle zaczęła wibrować, a gdy zobaczyła na wyświetlaczu twarz przystojnego bruneta, westchnęła cicho i nerwowo przygryzła policzek od wewnątrz. Sięgnęła po telefon i przez chwilę wpatrywała się w niego, nie wiedząc co właściwie powinna zrobić. Miała nadzieję, że może w końcu się rozłączy, ale to nie był typ człowieka, który łatwo się poddaje, a ona wiedziała o tym lepiej niż ktokolwiek inny. Nabrała powietrza w płuca i w końcu wcisnęła zieloną słuchawkę, przykładając aparat do ucha.
______– Cześć… – rzuciła anemicznym tonem, przechodząc w stronę salonu. Był zdenerwowany, słyszała to wyraźnie w jego głosie, choć starał się nad nim panować, jak zwykle. – Nie wiem kiedy wrócę… czy w ogóle wrócę – dodała w myślach. – Tak, wiem, że powinnam była z tobą porozmawiać, zamiast zostawiać ci liścik i znikać z dnia na dzień, ale co zmieni wałkowanie tego tematu po raz enty?... Też nie chcę się kłócić – westchnęła, opadając ciężko na kanapę i wsparłszy łokieć o kolano, podparła czoło na dłoni, opuszkami palców starając się rozmasować coraz bardziej pulsujące skronie. Naprawdę nie chciała się kłócić, a jedyne, czego w tym momencie pragnęła, to poukładać w końcu swoje pokręcone życie, w którym pewne wydarzenia nigdy nie powinny były mieć miejsca. Niezależnie od wszystkiego, Mauricio Rezende był i już zawsze pozostanie nieodłączną częścią jej życia; osobą, która w najtrudniejszym momencie jej życia, wyciągnęła do niej rękę i pomagała jej wydostać się z naprawdę parszywego bagna, w którym znalazła się właściwie na własne życzenie. Nigdy jej nie krytykował, nie oceniał, a ona czuła, że powinna mu to jakoś wynagrodzić, potrzebował pomocy, a ona chciała się odwdzięczyć i właśnie to sprawiło, że szybko została jego żoną. Problem polegał na tym, że zupełnie nieoczekiwanie dla siebie samej zaczynała czuć do swojego męża coś więcej niż tylko przyjaźń i wdzięczność, a ich małżeństwo przestało być papierowe z chwilą, gdy wylądowali w łóżku.
______– Kwiatuszku… – powiedział cicho, zmniejszając dystans między nimi. – Co się dzieje? – spytał, chwytając ją pod jej brodę i zmuszając by na niego spojrzała. Gdy w jej czekoladowych tęczówkach zobaczył swoje odbicie, przysunął się jeszcze bliżej, ostrożnie kładąc wolną dłoń na jej biodrze. Nie musiała niczego mówić. Czytał z jej twarzy jak z otwartej książki. – Wiem, że nasze małżeństwo jest papierowe, ale… powiedz tylko słowo… – wyszeptał w jej kusząco rozchylone usta, opierając się czołem o jej czoło.
______Zadrżała pod wypływem jego dotyku. Jej ciało wyraźnie domagało się bliskości. Odruchowo przylgnęła do niego całą sobą tak, że jej piersi opierały się o jego twardy tors. Mauricio uśmiechnął się lekko, a jego oczy błysnęły pożądaniem. Był naprawdę przystojnym facetem. I był na wyciągnięcie ręki. Dlaczego miałaby tego nie wykorzystać?
______– Pocałuj mnie… – poprosiła cicho.
______Uśmiechnął się na te słowa i przesunął nosem po jej policzku w nieskończoność odwlekając moment, w którym ich usta miały się złączyć.
______– Pocałuj… – jęknęła zniecierpliwiona, ale wtedy zadzwonił jego telefon. Uśmiechnął się krzywo, jakby miał wyrzuty sumienia, że nie może spełnić jej prośby. Odsunął od niej nieznacznie, a wtedy jej ciało owionął niespodziewany chłód. Objęła się ciasno ramionami, przygryzając policzek od środka. – Odbierz – powiedziała w końcu, wpatrując się w jego błyszczące oczy…
______________________________________________________________* * *
______Stała przed dużym lustrem nerwowo wygładzając materiał sukienki na biodrach. Kiedy poczuła na sobie jego przeszywające spojrzenie, zerknęła na niego przez ramię. Złożył gazetę, którą czytał na cztery, położył ją obok siebie i podniósł się z kanapy. Wsunął dłonie w kieszenie eleganckich spodni i leniwym krokiem ruszył w jej stronę.
______– Uspokój się – powiedział opanowanym tonem, stając tuż za nią. – Jesteś piękna, cholernie seksowna, inteligentna i jesteś moją żoną – wyszeptał jej wprost do ucha, wierzchem dłoni przesuwając wzdłuż kręgosłupa, po odkrytych plecach. – I coś mi się wydaje, że nie skończyliśmy naszej rozmowy.
______– Jakiej rozmowy? – spytała drążącym głosem, spoglądając mu w oczy w lustrze, choć dobrze wiedziała, co miał na myśli. Uśmiechnął się lekko i zagarnął jej jasne włosy na ramię, odsłaniając szyję i nagie plecy. Umyślnie zahaczył przy tym opuszkami palców o jej skórę, powodując tym, że przez jej ciało, nieoczekiwanie dla niej samej przebiegł dreszcz podniecenia.
______– Chciałaś, żebym cie pocałował – przypomniał zachrypniętym głosem, samym oddechem pieszcząc skórę jej szyi. – Nadal tego chcesz?
______Nabrała powietrza w płuca, odruchowo wcisnęła się plecami w jego tors i odchyliła głowę, odsłaniając szyję. Gdy oplótł ją w pasie silnym ramieniem, a jego chłodne usta leniwie przesunęły się po jej skórze, poczuła, że nogi ma jak z waty. Serce jej zakołatało, jakby dopiero teraz wróciło do życia, pompując we wszystkie zakończenia nerwowe w jej ciele gorącą krew i życiodajny tlen. Zapomniała już, a może wcale nie chciała pamiętać, jak to jest być uzależnioną od mężczyzny, od jego dotyku, pocałunków, głosu, spojrzenia; jak to jest pozwolić mu zawładnąć swoim życiem i usprawiedliwiać wszystkie jego wyskoki, zupełnie nie dostrzegając kłębiących się wokół coraz ciemniejszych chmur. Jej ciało było w tym momencie jak zasuszony kwiat, który zroszony ciepłym letnim deszczem, czując na sobie delikatne promienie słońca, na nowo budzi się do życia. Mimo to, nie potrafiła udzielić swojemu mężowi jednoznacznej odpowiedzi. Niezależnie od tego, jak bardzo pragnęła bliskości i odrobiny czułości, nie mogła i nie chciała obiecywać mu, że go pokocha.
______– Spóźnimy się – wyszeptała bez przekonania.
______– Nie zaczną bez nas – wychrypiał jej do ucha, pochwytując płatek zębami, a jednocześnie wsuwając dłonie pod materiał [link widoczny dla zalogowanych] i bezceremonialnie przesuwając je na brzuch, a potem w górę, by ostatecznie zamknąć je na jej piersiach. Jęknęła cicho, odruchowo wyprężając ciało i wplatając szczupłe palce w jego gęste włosy. Bez oporów pozwoliła, by nakrył jej usta swoimi. Jedyne czego chciała w tej chwili, to dobry, niezobowiązujący seks, ale biorąc pod uwagę fakt, że mieszkała z Mauriciem pod jednym dachem, taki układ nie miał żadnych szans na powodzenie. Zresztą nie chciała się od niego uzależniać, tworzyć więzi, której potem nie będzie w stanie przerwać. Nie miała też zamiaru być jedną z wielu kobiet Mauricia Rezende, dlatego gdy oderwał się od jej ust, by mogli zaczerpnąć oddechu, zgrabnie wysunęła się z jego objęć.
______– Chodźmy już – powiedziała, spoglądając na niego zalotnie i obciągając krótką sukienkę.
Mauricio uśmiechnął się pod nosem. Przeczesał włosy palcami i wsparł dłonie na biodrach, lustrując sylwetkę żony pożądliwym spojrzeniem i zatrzymując wzrok na dłużej na jej pełnych ustach i zaróżowionych policzkach.
______– Widzę, że pewność siebie wróciła – bardziej stwierdził niż zapytał, pocierając kark i odwracając od niej płonące spojrzenie.
______– Nasze małżeństwo musi pozostać papierowe – stwierdziła stanowczo.
______Mauricio zmarszczył czoło, uśmiechając się prowokująco.
______– Wybacz, ale nie sądzę, by to było możliwe, jeśli mamy być w swoich rolach wystarczająco przekonywujący by nam uwierzono.
______– Gdzie twoja pewność siebie, kochanie? – zaśmiała się, pociągając usta krwistoczerwoną pomadką.
______________________________________________________________* * *
______– Kwiatuszku, co się dzieje? – spytał zaniepokojony, podchodząc do niej, gdy wróciła do domu, po pierwszym po latach spotkaniu z Christianem, które przebiegło zupełnie nie tak, jak powinno; nie tak jak je sobie wyobrażała przez te wszystkie lata. – Hej… – chwycił ją pod brodę, zmuszając by na niego spojrzała, a kiedy na jej policzkach zobaczył rozmazany tusz do rzęs, ściągnął brwi. – Powiesz mi o co chodzi? Ktoś cię skrzywdził?
______– Nic nie rozumiesz – mruknęła z irytacją, wymijając go, ale wtedy chwycił ją za rękę i szarpnął w swoją stronę, tak, że uderzyła drobnym ciałem o jego twardy tors.
______– Bo mi nie pozwalasz – powiedział łagodnie, wpatrując się w jej czekoladowe tęczówki z wyczekiwaniem, ale ona uparcie milczała. – Jeśli mogę ci jakoś pomóc… – zaczął po chwili, ale nie zdążył dokończyć, bo pochłonęła jego wargi w łapczywym pocałunku, wplatając szczupłe palce w jego gęste włosy i przylegając do jego twardego ciała całą sobą.
______– Flor… – wysapał w jej usta, nieco zaskoczony takim obrotem sprawy, gdy zdecydowanym ruchem wyciągnęła koszulę z jego spodni i zaczęła gorączkowo rozpinać guziki. Położył dłonie na jej biodrach, starając się wyłowić jej spojrzenie, ale jej dotyk i pocałunki zbyt go rozpraszały.
______– O nic nie pytaj i niczego nie oczekuj… – wyszeptała, skubiąc zachęcająco jego wargi, gdy przemieszczali się w głąb salonu. – Carpe diem, panie mecenasie – dodała z jakimś dziwnym błyskiem w oku, którego nigdy wcześniej nie widział, popychając go na kanapę i siadając okrakiem na jego udach. Opuszkami palców przebiegła wzdłuż jego żeber i prowokująco ocierając się o wypukłość w jego spodniach, pochyliła się, przesuwając zębami wzdłuż linii jego szczęki.
______Mauricio zacisnął dłonie na jej udach, a gdy ponownie go pocałowała, bez zastanowienia oddał pocałunek, natarczywie drażniąc jej podniebienie językiem. Zbyt długo czekał na tę chwilę, by ją teraz zaprzepaścić. Przesunął dłonie na jej pośladki i mocniej docisnął je do swoich bioder, unieruchamiając na chwilę, a gdy spojrzała mu w oczy, odgarniając do tyłu jasne włosy, wsunął palce pod jej bluzkę i przesuwając niecierpliwymi palcami po nagich plecach, podciągnął materiał do góry i zdjął jej przez głowę.
______– Tylko nie łudź się, że to miłość do grobowej deski – uprzedziła, spoglądając w jego pociemniałe z pożądania oczy. – Tylko seks. Bez zobowiązań i planów na przyszłość – dodała stanowczo, a usta Mauricia wygięły się w cwanym uśmiechu na te słowa.
______– Skoro tego właśnie chcesz, Kwiatuszku – mruknął, przygarniając ją do siebie i sięgając dłońmi do zapięcia biustonosza. – Przypominam ci tylko, że jesteś moją żoną – dodał rozbawiony, ale ona tylko przewróciła oczami.
______– Za dużo gadasz, kochanie – stwierdziła, uśmiechając się arogancko, a wtedy bez słowa objął ją ramieniem w talii, druga dłonią podtrzymał pośladki, by mogła opleść go nogami w pasie i zaniósł do sypialni…
______Mauricio, zgodnie z jej oczekiwaniami, starał się zachowywać jakby nie stało się nic takiego, ale za każdym razem, gdy patrzyła w jego oczy, widziała w nich, jak bardzo pragnął usłyszeć z jej ust, że to było coś więcej niż tylko niezobowiązujący seks. Nie była w stanie tego znieść. Z dnia na dzień czuła się coraz bardziej przytłoczona i miała wrażenie, że znalazła się między młotem a kowadłem, bo z jednej strony wiedziała, że gotów był dać jej gwiazdkę z nieba, gdyby tylko go o to poprosiła, a z drugiej była niemal pewna, że nie kocha go w sposób, na jaki zasługiwał i w jaki żona powinna kochać swojego męża. A może po prostu zbyt wiele oczekiwała od życia, czekając wciąż na swojego mrocznego rycerza, który wyrwie ją z tego marazmu i przywróci jej życiu całą paletę barw?
______– Nie musisz się o mnie martwić – powiedziała cicho. – Wszystko jest w porządku, naprawdę – dodała, starając się o tym przekonać chyba bardziej siebie niż swojego męża. Gdy w słuchawce usłyszała tylko pełne rezygnacji westchnienie, przełknęła gulę, która w jednej chwili ścisnęła jej gardło. Nie uwierzył jej. Wyglądało na to, że znał ją lepiej niż ona sama. Była pewna, że przesuwa teraz dłonią po swoich gęstych, kruczoczarnych włosach i przymyka powieki, usiłując nie wyjść z roli, którą sam sobie narzucił. – Muszę kończyć. Trzymaj się – mruknęła i szybko zakończyła połączenie. Odrzuciła telefon na kanapę i opadała wygodnie na oparcie, wpatrując się w śnieżnobiały sufit i usiłując uspokoić łomoczące w piersi serce.
______Jeszcze nim zostali małżeństwem, uwielbiała słuchać jego głosu, który zawsze ją uspokajał i wlewał w jej serce tak potrzebna jej wówczas nadzieję, że będzie lepiej i siłę, by podnieść się po kolejnym ciosie. Teraz jego głos sprawiał tylko, że miała w głowie coraz większy mętlik i nawet gdy wydawało się jej, że podjęła już decyzję najlepszą przede wszystkim dla siebie, to po rozmowie z nim znów zaczynała nabierać wątpliwości, jeszcze większych niż poprzednio.
______– Wróciłem – usłyszała, dźwięczny męski głos, a gdy odwróciła się przez ramię i spojrzała w błyszczące, zielone tęczówki, momentalnie zrobiło się jej cieplej na sercu. Tęskniła za nim przez te wszystkie lata, kiedy nie było go obok niej, ale wolała się złościć i wmawiać sobie, że go nienawidzi niż przyznać się do tego. Gdy spotkali się pierwszy raz po latach rozłąki też nie padli sobie w ramiona, bo oboje chowali do siebie więcej żalu i urazy niż im się wydawało.
______Pamiętała wszystko jak dziś i nie sądziła, by to wspomnienie kiedykolwiek straciło na swojej wyrazistości. Kiedy tamtego dnia pojawiła się w ośrodku dla dzieciaków prowadzonym przez przyjaciela ich ojca, nie sądziła, że go tam spotka. On też się tego nie spodziewał, bo kiedy zobaczył ją w drzwiach jadalni, znieruchomiał na chwilę z widelcem zatrzymanym w powietrzu, w połowie drogi do ust, by w końcu zupełnie bezwiednie wypuścić go z dłoni i pozwolić z brzdękiem upaść na talerz. Widziała, że oddychał płytko, zaciskając szczęki tak mocno, że w jego policzkach pojawiły się pulsujące dołeczki. Pozostali, którzy siedzieli wówczas przy stole, tak samo zamarli w bezruchu, obserwując ich bez słowa i czekając aż padną sobie w ramiona, ale nic takiego nie nastąpiło. A potem było już tylko gorzej…
______Christian wymienił krótkie spojrzenia z siedzącą obok niego blondynką i gwałtownie wstał od stołu.
______– Przepraszam – wycedził, spoglądając na Ignacia, a gdy ten skinął mu głową ze zrozumieniem, szybkim krokiem obszedł stół, bez pardonu chwycił ją za rękę i pociągnął za sobą w stronę gabinetu Sancheza. Niezbyt delikatnie wepchnął ją do środka i z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi. Wszedł w głąb pomieszczenia i zatrzymał się przy biurku Nacho ze zwieszoną głową, wspierając dłonie na blacie. Nie potrafił spojrzeć jej w oczy, a ona stała za nim, opierając się plecami o drzwi z dłońmi skrzyżowanymi na piersiach. Nie wiedziała co powiedzieć i jak zareagować, a frustracja Christiana z każdą sekundą zdawała się przybierać na sile.
______– Miałam nadzieję, że się ucieszysz – powiedziała po chwili, ściągając na siebie jego przenikliwe spojrzenie, na co on zaśmiał się gorzko i pokręcił głową z niedowierzaniem.
______– Nie wiem czy bardziej się cieszę, czy jestem wściekły – przyznał, odwracając się przodem do niej.
______– Wściekły? – spytała, a jej usta machinalnie wykrzywiły się w drwiącym uśmieszku. Odepchnęła się od drzwi i zrobiła krok w jego stronę. – Naprawdę sądzisz, że masz powód?
______– A twoim zdaniem nie mam? Wiesz co poczułem kiedy ktoś anonimowo przysłał mi twoje zdjęcia z tym fagasem z kartelu? Nikt nie wiedział co się z tobą stało, jakbyś zapadła się pod ziemię, a ja miałem tylko te cholerne zdjęcia i milion czarnych myśli w głowie! – wykrzyczał jej w twarz, dając upust nawarstwiającym się emocjom.
______– Nie waż się prawić mi kazań! – odparowała hardo. – Myślisz, że było mi łatwo, kiedy wyjechałeś i zostawiłeś mnie z mamą? I potem, kiedy jej już nie było? Miałeś w d***e co się ze mną dzieje, a teraz chcesz udawać troskliwego, starszego brata? – prychnęła z kpiną, odważnie patrząc mu w oczy.
______– Niczego nie udaję i przypominam, że to ty nie chciałaś ze mną rozmawiać – odparł, starając się trzymać nerwy na wodzy.
______– Więc teraz to moja wina? – zagrzmiała, a jej oczy zaszkliły się od łez. – Nie, Christian. To ty do tego wszystkiego doprowadziłeś! – wycedziła przez zęby, wbijając szczupły palec w jego tors. – Zostawiłeś nas same, bo ważniejszy od nas był dla ciebie zasrany honor naszego martwego ojca! Matka dobrze wiedziała w co się wpakowałeś, wokół jakich ludzi się obracasz i umierała ze strachu o ciebie. Każdego wieczora modliła się, by któregoś dnia znów nie zapukała do naszych drzwi policja i nie kazała nam identyfikować twojego ciała… – urwała, siąkając nosem. – Ale do końca byłeś jej ukochanym synem, nigdy nie pozwoliła powiedzieć na ciebie złego słowa, zawsze cię broniła, chociaż w ogóle na to nie zasłużyłeś! Umierała na moich rękach i ciągle mówiła o tobie, a ciebie nie było, bo wolałeś w tym czasie grać rolę wielkiego mściciela! – wygarnęła mu, przełykając łzy, a on nie próbował nawet się tłumaczyć. Ścisnął nasadę nosa palcami i spojrzał na nią zbolałym wzrokiem. – Pamiętasz, jak po pogrzebie ojca rozmawialiśmy na dachu naszej kamienicy? – podjęła temat po chwili, podchodząc do okna i ciasno obejmując się ramionami, zerknęła gdzieś w dal. – Obiecałeś wtedy, że mnie nie zostawisz i zawsze będziemy razem, a co zrobiłeś? Zostałam sama i sama musiałam sobie ze wszystkim poradzić. Nie masz żadnego prawa by mnie teraz pouczać i robić mi wyrzuty – dokończyła, pozwalając w końcu łzom spłynąć po policzkach.
______Christian spojrzał na nią z nieopisanym bólem w oczach. Odetchnął głęboko, przesuwając dłońmi po twarzy i włosach, po czym zaplótł je na karku i pokornie zwiesił głowę, wpatrując się w czubki swoich butów.
______– Lali, do cholery – jęknął, łamiącym głosem i nim się spostrzegła, zamknął ją w swoich silnych ramionach. – Przepraszam, Laura… – wyszeptał, wtulając twarz w jej włosy.
______– Laury już nie ma – oświadczyła beznamiętnym tonem, odsuwając się od niego. Wierzchem dłoni pośpiesznie wytarła mokre policzki i odważnie spojrzała w jego oczy. – Jej życie skończyło się wraz z życiem Isabel Suarez.
______– Co ty mówisz? – spytał, marszcząc czoło i ujmując jej dłonie w swoje. Zerknęła wtedy wymownie na swoją lewą dłoń i lśniący na serdecznym palcu złoty krążek. Kiedy zorientował się na co patrzy, przeniósł zdezorientowane spojrzenie na jej twarz. – Wyszłaś za mąż? Chyba nie za…
______– Powiedziałam ci już. Nie waż się prawić mi kazań – powiedziała stanowczo. – Po prostu przyjmij do wiadomości, że… – urwała, przełykając głośno ślinę i spoglądając mu w oczy. – Nie masz już siostry. Laura Suarez nie żyje.
______– Więc kim teraz jesteś? – spytał spokojnie, wsuwając dłonie w kieszenie spodni i zaciskając je w pięści z bezsilności.
______– Florencią Rezende…
______Gdy poczuła, jak kanapa obok niej ugina się pod jego ciężarem, odchrząknęła lekko i spojrzała na jego twarz, tak bardzo podobną do twarzy ojca.
______– O czym myślisz? – spytał, trącając ją palcem wskazującym w czubek nosa i uśmiechając się lekko.
______– O tym ile się musiało wydarzyć, żebyśmy się znaleźli tu, gdzie jesteśmy – przyznała, uśmiechając się blado. – Ile czasu straciliśmy, podejmując niewłaściwe decyzje… – westchnęła i przygryzła policzek od środka, siadając na pięcie, przodem do brata, a kolano drugiej nogi przyciągając mocno do klatki piersiowej.
______Christian przerzucił ramię przez oparcie kanapy, a drugą dłonią sięgnął po jej dłoń i ostrożnie splótł z nią place, przypatrując się jej bez słowa, jakby za pomocą samego spojrzenia chciał odgadnąć wszystkie jej myśli, ale jego młodsza siostra była niemal równie dobra jak on w ukrywaniu swoich uczuć przed światem.
______Chciał jej powiedzieć, że powinna wreszcie zostawić przeszłość za sobą, ale lepiej niż ktokolwiek inny wiedział przecież, że to wcale nie jest takie proste. Sam nie uporał się jeszcze z sobą i bywały w jego życiu momenty, w których przeszłość wracała nagle i niespodziewanie wielką falą, zalewając go niczym tsunami i niszcząc wszystko, co tak mozolnie udało mu się zbudować. Nie miał prawa jednak się skarżyć, sam był kowalem własnego losu, wybrał drogę taką, a nie inną i teraz ponosił tego konsekwencje.
______– Rozchmurz się – powiedział, ściągając na siebie spojrzenie jej dużych, smutnych tęczówek w kolorze gorzkiej czekolady. – Po każdej burzy, przychodzi słońce, więc i dla nas kiedyś zaświeci – dodał, starając się brzmieć jak najbardziej beztrosko. Kąciki ust Laury drgnęły lekko, w czymś na kształt uśmiechu, ale zaraz opuściła głowę, umykając przed jego przenikliwym spojrzeniem. – Co cię męczy, Lali? – spytał, mocniej ściskając jej dłoń, jakby tym jednym prostym gestem chciał jej dodać siły i jednocześnie pocieszyć.
______– Dzwonił Mauricio, chce żebym wróciła – wyznała po chwili, zerkając niepewnie na twarz Christiana, która w jednej chwili stężała, choć bardzo starał się, by tego nie dostrzegła. Nie lubił jej męża, wiedziała o tym i nawet była w stanie go zrozumieć, ale chciała, by dał mu szansę, nie dlatego, że wiele zawdzięczała mecenasowi Rezende, ale dlatego, że był naprawdę wspaniałym człowiekiem i przede wszystkim jej przyjacielem, przynajmniej dopóki nie przekroczyli pewnej granicy, za którą ich relacja przestała być już tylko przyjaźnią z papierowym małżeństwem w tle.
______– A ty, Lali? Czego chcesz? – spytał miękko Christian, uporczywie wpatrując się w jej twarz.
______Laura przygryzła policzek od wewnątrz i odważnie spojrzała w zielone, spokojne tęczówki brata, jakby tam właśnie chciała znaleźć odpowiedź na to proste pytanie. W końcu westchnęła ciężko i uśmiechnęła się blado, wzruszając ramionami.
______– Nie wiem, Christian – powiedziała cicho. – Nie wiem i to jest mój największy problem…
______Christian odetchnął głęboko i kątem oka zerknął na siostrę. Oboje, w ten czy inny sposób pokiereszowani przez los, zostawili za sobą senne, mroczne miasteczko w Meksyku, ale czy tu, w słonecznym San Antonio, faktycznie było im lepiej? Przesunął dłonią po zmęczonej twarzy i opadł wygodnie na oparcie, przymykając powieki.
______– Christian – mruknęła niepewnie po chwili Laura. Uśmiechnął się zachęcająco, kładąc dłoń na jej łydce i głaszcząc lekko. – Może jednak powinniśmy wrócić do Valle de Sombras?* – zasugerowała, wlepiając wzrok w profil jego twarzy. Kiedy spojrzał na nią błyszczącymi oczami, z których w tym momencie bił jakiś niesamowity chłód, przygryzła nerwowo dolną wargę.
______– To nie jest dobry pomysł – powiedział w końcu, przerywając nieznośną, pełną napięcia ciszę, jaka między nimi zapanowała. Było coś, o czym powinien był jej powiedzieć już jakiś czas temu, a co oprócz wyjazdu Lii, było głównym powodem tego, że sam zdecydował się opuścić rodzinne miasteczko, ale nie chciał jej martwić, przynajmniej do czasu kiedy sam nie dowie się czegoś konkretnego, bo na razie snuł tylko domysły.
______Laura zmarszczyła czoło i sięgnęła po jego dłoń, ostrożnie splatając z nim palce.
______– Jest coś o czym ciągle mi nie mówisz – bardziej stwierdziła niż spytała, przysuwając się bliżej niego i wpatrując się wyczekująco w jego napiętą twarz, zupełnie bezwiednie przygryzając przy tym policzek od środka.
______Christian od kilku dni był przygaszony, prawie w ogóle się nie uśmiechał, znikał na całe popołudnia, a czasem wieczory. Czuła, że jest coś z czym nie potrafił sobie poradzić. Wiedziała jednak, że naciskanie na niego odniesie odwrotny skutek niż ten, którego chciała, więc nie pozostało jej nic innego, jak czekać cierpliwie, aż sam się przed nią otworzy.
______– Siadajmy do stołu – powiedziała w końcu, przerywając ciszę. – Zrobiłam spaghetti.
______– Spaghetti? – Christian uśmiechnął się szeroko, a jego oczy rozbłysły momentalnie jak bożonarodzeniowa choinka. – To na co jeszcze czekamy?
*Dolina Cieni, fikcyjne miasteczko w Meksyku
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 1:07:04 06-02-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 2:09:01 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Ale macie czas... nie to, że jakoś szczególnie wątpiłam w Wasze chęci, ale jednak troszkę mi kazałyście tu czuwać i odświeżać forum - łobuziary!
Jestem tylko prostym człowiekiem i mam lekki zamęt w głowie Tyle ostatnio nowych postaci po niej krąży ^^ Ale kiedyś się połapię tak na 100 %, nie? Np. na samym końcu.
Takie gorące sceny o tej godzinie potrafią rozbudzić wyobraźnię... Mogę nie móc (pięknie to brzmi, nie?) przez Was teraz usnąć, a ostatnio nie sypiam najlepiej
Czekam na więcej, dziewczyny, bo mogłabym czytać Wasze rozdziały jeden po drugim i tak do samego końca, najlepiej już teraz hihi
Nie zadaję pytań, bo i tak mi na nie nie odpowiecie
Pozdrawiam (bo dziś jeszcze tego nie robiłam)! |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:36:17 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Madziu, dziękujemy, że znów nas zaszczyciłaś swoją obecnością :* I uprzejmie informuję, że to opóźnienie nie było celowe działanie z naszej strony - po prostu nagle się okazało, że trzeba pewne sprawy przemyśleć raz jeszcze
Tyle nowych postaci? Hmm... Tutaj zaledwie dwie jak na moje oko - siostra Christiana Laura i jej mąż Mauricio Pocieszę Cię, że jeszcze trochę ich się tu pojawi, a całość... cóż, trochę jak puzzle, trzeba będzie składać kawałek po kawałku, więc mam nadzieję, że kiedyś wszystko Ci się ładnie poukłada, a gdyby nie, to krzycz póki wcześniej, najwyżej będziemy modyfikować tę historię na bieżąco
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 16:22:36 06-02-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:46:08 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Rozumiem, rozumiem.
No wiesz, tu dwie, w innym opowiadaniu też trochę i zawsze to się człowiekowi może pomieszać Ale wierzę, że po większej ilość rozdziałów już wszystko sobie ogarnę
Wielka szkoda, że to nie książki, bo czekanie mnie wykończy.
PS: wszędzie ja... tylko sobie nie myśleć tam, że Was prześladuję haha
Ostatnio zmieniony przez Aberracja dnia 16:46:47 06-02-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:52:27 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Madziu, ale gdyby coś było niejasne, to pytaj od razu - my sobie naprawdę zdajemy sprawę ze stopnia zakręcenia tej historii, więc jakby co to wal jak w dym
Ale my się bardzo cieszymy z Twojej obecności i żadna z nas o żadnym prześladowaniu nawet nie pomyślała |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:38:12 06-02-16 Temat postu: |
|
|
Ufff, skoro przyznajecie same, że troszkę tu pomieszałyście to oznacza, że jednak jeszcze nie jest ze mną tak źle
Poczekam na ciąg dalszy, ale jakby co, to będę pytać haha |
|
Powrót do góry |
|
|
Gypsy Aktywista
Dołączył: 21 Lis 2010 Posty: 301 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:28:04 07-02-16 Temat postu: |
|
|
No to mnie zasmuciłyście. Biedny Christian. Jestem teraz ciekawa dalszych jego losów. I zaintrygowana jego osobowością, przeszłością. Dodajcie coś szybko. Na razie wasze rozdziały mniej więcej przedstawiają sytuację, ale mam nadzieje, że teraz zacznie się konkretnie coś dziać. Bez sensu mój komentarz, mam nadzieje, że zrozumiecie tok mojego myślenia. Próbowałam najlepiej jak mogłam ogarnąć w kilku zdaniach to co się dzieje w mojej głowie ale wyszło mi tylko tyle. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:48:56 07-02-16 Temat postu: |
|
|
Oczywiście, że zrozumiałyśmy i dziękujemy, że zajrzałaś Christian rzeczywiście dostał po tyłku od losu, ale jeszcze całkiem sporo przed nim, więc na pewno niebawem zacznie się coś dziać
Zapraszamy ponownie i pozdrawiamy cieplutko |
|
Powrót do góry |
|
|
dulce245 Aktywista
Dołączył: 15 Maj 2014 Posty: 363 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 22:59:43 10-02-16 Temat postu: |
|
|
Lia i Christian czy to dalsze ich losy?Jestem bardzo ciekawa co się będzie działo.Czekam na rozdział. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|