|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:23:27 10-09-16 Temat postu: |
|
|
Ja też nie. Ostatecznie mogłybyśmy powiedzieć, że wszystko skończy się szablonowym "i żyli długo i szczęśliwie", ale kto wie co nam jeszcze wpadnie do głowy, nim dobrniemy do jakiegokolwiek końca |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:22:56 24-09-16 Temat postu: |
|
|
Wciąż czekam z zaparyym tchem na kolejne Wasze rewolucje jakby co
Kiedy można spodziewać się czegoś nowego tutaj? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:11:30 25-09-16 Temat postu: |
|
|
Cieszy nas to bardzo
Jak się ogarniemy, Moniś. To wszystko przez moją nieobecność, ale mam nadzieję, że uda nam się dziś coś wstawić |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:09:16 26-09-16 Temat postu: |
|
|
______ Siedział na kanapie, wspierając się łokciami o kolana i tępym wzrokiem wpatrując w jakiś tylko sobie wiadomy punkt. Gdy Lia podsunęła mu pod nos kubek z gorącą kawą, powoli uniósł wzrok, szukając jej spojrzenia. Chwycił kubek obiema dłońmi, a kąciki jego ust drgnęły ledwo zauważalnie, gdy udało mu się zajrzeć w jej oczy.
______ – Właściwie dlaczego nie jesteś w Mediolanie? Wróciłaś na święta? – spytał.
______ – Jestem tu, gdzie powinnam być i nie wracam już do Mediolanu – odparła enigmatycznie, odważnie wytrzymując jego przenikliwe spojrzenie. Przez kilka wlokących się w nieskończoność sekund wpatrywali się w siebie bez słowa, jakby usiłowali czytać sobie nawzajem w myślach.
______ – Ten wypacykowany goguś ma z tym coś wspólnego? – spytał w końcu Christian, zaciskając mocniej szczęki na samo wspomnienie tamtego wieczoru, gdy przed ośrodkiem Ignacia Sancheza zobaczył Lię w samochodzie z asystentem jej profesora, który okazał się jednocześnie jej znajomym ze studiów. Nie podobało mu się to, w jaki sposób mężczyzna wpatrywał się w Lię, korzystając z tego, że przysnęła w fotelu pasażera. W jego spojrzeniu czaiła się jakaś niewypowiedziana groźba, a kiedy wierzchem dłoni delikatnie dotknął jej policzka, na jego usta wypełzł uśmiech, który nie mógł wróżyć nic dobrego. Lia poruszyła się wtedy niespokojnie i spojrzała na mężczyznę, uśmiechając się przepraszająco. Gdy wyszedł z samochodu i obszedł go, by otworzyć jej drzwi, a potem podał jej rękę pomagając wysiąść, Christian zrobił głęboki wdech i zaciągnął się głęboko nikotynowym dymem. Zacisnął nerwowo szczęki, skupiając wzrok na Lii, w jednej chwili uwięzionej między drzwiami samochodu, a ciałem mężczyzny, który bez skrępowania naruszał jej przestrzeń osobistą i wyglądał przy tym, jakby za chwilę miał zamiar pożreć ją żywcem. Lia zaśmiała się swobodnie zupełnie nic sobie z tego nie robiąc. Położyła mu dłoń na ramieniu i odepchnęła go lekko po czym ruszyła w stronę ośrodka. Wbiegła po kamiennych schodkach, chwyciła za klamkę, ale nim ją nacisnęła, jeszcze zerknęła przez ramię na swojego towarzysza, który stał przy samochodzie z dłońmi wsuniętymi w kieszenie eleganckich spodni, uśmiechając się głupio i wciąż taksując ją pożądliwym spojrzeniem. Lia pokręciła głową z dezaprobatą i w końcu weszła do ośrodka, ale mężczyzna dopiero po chwili ruszył się z miejsca, jakby miał nadzieję, że Lia dołączy do niego ponownie. Musiał wyczuć na sobie wzrok Christiana, bo nim wsiadł za kierownicę, spojrzał w jego stronę i przez krótką chwilę na odległość siłowali się na spojrzenia, aż w końcu wpakował się do swojej wypasionej fury i odjechał z piskiem opon.
______ Już wtedy mu się nie spodobał, choć nie zamienili wówczas ani słowa i Christian nie sądził, by kiedykolwiek był w stanie choćby go tolerować, nie mówiąc już o czymkolwiek więcej. Kilka dni później, w czasie kolacji, podczas której towarzyszył Lii, a na którą udali się na zaproszenie jej profesora, Christian nie tylko nie zmienił o nim zdania, ale tylko utwierdził się w swoich przekonaniach, co do tego mężczyzny.
______ – Jak się właściwie poznaliście? – zagadnął swobodnie profesor, zabierając się za swoją stygnącą już porcję jedzenia.
______ – Na sali treningowej – wtrącił Christian uśmiechając się szeroko i pochwytując zaciekawione spojrzenie Salvadora, który przekrzywił lekko głowę i ponaglił go wzrokiem, przeżuwając w milczeniu. – Wychowaliśmy się w tym samym miasteczku, a Valle de Sombras to mała mieścina. Któregoś dnia Lia po prostu pojawiła się w ośrodku dla młodzieży, prowadzonym przez naszego wspólnego przyjaciela, gdzie ja sam spędzałem większość swojego wolnego czasu, głównie trenując boks – wytłumaczył z lekkim uśmiechem na wspomnienie tamtych, beztroskich jeszcze czasów, a Sage, który ani na moment nie oderwał od niego przenikliwego spojrzenia, uniósł pytająco brew i przełknął.
______ – Sądząc po talencie Lii, jej zapale i miłości do sztuki, które miałem okazję zaobserwować na studiach, spodziewałbym się raczej, że spotkałeś ją przy sztalugach, a nie na sali treningowej – zauważył Salvador uśmiechając się życzliwie i spoglądając na dziewczynę radosnymi, ciemnymi oczami. Wzruszyła nonszalancko ramionami odkładając widelec, po czym sięgnęła po kieliszek z wodą i upiła łyk.
______ – Miałam zaledwie dwanaście lat, byłam dzieckiem, które dopiero zaczyna odkrywać swoje prawdziwe zdolności i usiłuje odnaleźć swoje miejsce na ziemi. Boks na swój sposób mnie ukształtował i był pierwszą rzeczą, której bezwarunkowo oddałam serce. Po raz pierwszy poczułam, jakbym wśród rozsypanych wokół mnie kawałków, odnalazła ten właściwy, idealnie pasujący by stworzyć całość, którą dzisiaj jestem – wyznała całkowicie szczerze, wpatrując się w delikatnie zdobione szkło, które przez cały czas powoli obracała w palcach.
______ – To się nazywa pasja, Lia – odezwał się Sage głębokim głosem pełnym zrozumienia, pochwytując jednocześnie jej spojrzenie, w którym pojawił się ten wyraźny, niedający się z niczym pomylić, błysk potwierdzający tylko jego słowa.– Nie każdy ma w życiu to szczęście, by znaleźć coś, co w tak intensywny i wręcz dosadny sposób wypełnia jego świat.
______ – Moje szczęście polegało raczej na tym, że los postawił na mojej drodze ludzi, dzięki którym poznałam siebie i którym naprawdę wiele zawdzięczam – przyznała cicho i przygryzając policzek od środka, uniosła niepewnie wzrok, spoglądając wprost w roziskrzone kocie oczy. Christian przewiercał ją tym spojrzeniem niemal na wskroś, a ona miała wrażenie, że w tej chwili niemalże zagląda w głąb jej duszy, zwiedzając ciemne i najbardziej zakurzone kąty w jej sercu. Uśmiechnął się do niej w ten cholernie zniewalający sposób, a Lia była pewna, że gdyby nie miała pod tyłkiem krzesła, osunęłaby się na podłogę, bo nogi miała jak z waty.
______ – Nigdy nie rozumiałem jak kobieta może lubić tak brutalny sport jak boks – wtrącił nagle Charlie, który do tej pory w milczeniu przysłuchiwał się całej rozmowie, a twarze całej trójki zwróciły się w jego stronę. Christian spojrzał na niego beznamiętnie, jakby dopiero teraz zauważył jego obecność i zmierzył go twardym spojrzeniem.
______ – Trenujesz coś? – zagadnął, mrużąc oczy i wpatrując się w niego uważnie, a jego twarz w tej chwili nie zdradzała zupełnie niczego, jakby Charlie rozmawiał z odlanym z brązu posągiem. Lia zesztywniała, na moment zatrzymując powietrze w płucach i niespokojnie przyglądając się tej wymianie zdań, która z całą pewnością nie była czymś swobodnym i niewinnym, tym bardziej, że niemal instynktownie wyczuwała w głosie Christiana wrogą nutę kierowaną do jej znajomego ze studiów. Nie wiedziała, o co chodzi, ale atmosfera między nimi gęstniała za każdym razem, gdy Charlie otwierał usta by coś powiedzieć.
______ – Nie – odparł krótko unosząc wyzywająco podbródek i przelotnie zerkając na Lię iskrzącym się gniewnie wzrokiem.
______ – Tak właśnie myślałem – odparł Suarez, unosząc kąciki ust w kpiącym uśmieszku i upił łyk swojej wody, zerkając na wściekłego mężczyznę znad kieliszka.
______ – O co ci chodzi? – spytał hardo Charlie, zaciskając zęby tak mocno, że na policzku pojawił mu się pulsujący dołeczek.
______ – O twój sposób myślenia. Tylko ktoś, kto nie ma bladego pojęcia, czym jest sport potrafi wysunąć tak idiotyczne wnioski – stwierdził swobodnie, świdrując Rossa błyszczącym złowrogo spojrzeniem pociemniałych z gniewu tęczówek. – Boks to nie bezsensowne tłuczenie w worek, to walka z samym sobą i przełamywanie własnych ograniczeń; sport, który czyni nas silnymi wewnętrznie, uczy pokory i cierpliwości, ale nie każdy jest w stanie to zrozumieć – dodał kąśliwie, spoglądając na niego z wyzwaniem w pięknych oczach.
______ Wyczuwając niemal namacalnie, rosnące wokół napięcie i dostrzegając przelatujące nad stołem iskry pomiędzy Christianem, a swoim asystentem, Sage odchrząknął wodząc czujnym wzrokiem od jednego do drugiego swojego gościa.
______ – Nasza Lia wydaje się taka krucha i delikatna, nie potrafię sobie jej wyobrazić tłukącej z furią w skórzany worek – powiedział, unosząc widelec do ust, jednocześnie zupełnie ignorując wrogie spojrzenia, jakie rzucali sobie nad stołem mężczyźni i starając się rozluźnić atmosferę, pokierował rozmowę na, jak mu się wydawało, bezpieczne tory. Uśmiechnął się krzepiąco do Lii, która ze zmarszczonymi brwiami obserwowała przyjaciela, a Christian jak gdyby nigdy nic odwrócił wzrok od Charliego i uśmiechnął się.
______ – To tylko pozory – odparł, natychmiast pochwytując błyszczące bojowo spojrzenie dziewczyny, wpatrującej się w niego z uniesioną wymownie brwią. – Lia wcale nie jest taka słodka i niewinna, na jaką wygląda. Przynajmniej nie zawsze – mruknął, umyślnie ściszając głos i ani na moment nie odrywając płonącego spojrzenia od jej sarnich oczu, wyciągnął dłoń i założył jej pasmo jasnych włosów za ucho, celowo przesuwając kciukiem po jej skórze na policzku, a kiedy odruchowo zagryzła dolną wargę jego wzrok mimowolnie zsunął się na jej usta, a po chwili znów powoli wrócił do oczu.
______ – Jakbyś nie zauważył ja wciąż tu jestem Suarez i wszystko słyszę – upomniała, uśmiechając się zadziornie i odważnie wytrzymując łakome spojrzenie, jakim ją w tej chwili raczył. Instynktownie zwilżyła spierzchnięte wargi językiem i kręcąc głową z dezaprobatą, ukradkiem popatrzyła na Salvadora, który przysłuchiwał im się z rozbawieniem wyraźnie wymalowanym na twarzy.
______ – Boks to coś, czym zarabiasz na życie, Christian? – zapytał swobodnie, manewrując sztućcami przy swoim daniu, po czym wsunął kolejny kęs do ust i zerknął na niego wyczekująco. Christian pokręcił głową, uśmiechając się łagodnie jednym kącikiem ust.
______ – Chciałbym, ale na razie to raczej hobby.
______ – W takim razie, czym się właściwie zajmujesz? – zagadnął Salvador szczerze zaciekawiony, uśmiechając się serdecznie i bacznie mu się przyglądając. Christian odchrząknął cicho i nawet, jeśli krępowało go to pytanie, nie dał po sobie niczego poznać.
______ – Chwilowo pomagam w szkole tańca u przyjaciela i w ośrodku dla dzieciaków – przyznał, spoglądając odważnie w oczy profesora, w których nie było ani cienia dezaprobaty, czy krytyki, a jedynie wyraźnie bijąca z nich życzliwość i wyrozumiałość. – Poza tym wróciłem do Valle de Sombras, żeby poukładać rodzinne sprawy i po prostu staram się zacząć życie od nowa – dodał po chwili poważnie z cieniem smutku w głosie, który ścisnął Lię za serce. Bez zastanowienia wyciągnęła rękę i zdecydowanie ujęła jego dłoń spoczywającą swobodnie na udzie, po czym jeden po drugim splotła z nim palce. Odwrócił głowę i natychmiast zatonął w jej głębokim, pełnym blasku spojrzeniu, którym zaciekle się w niego wpatrywała, zupełnie nic przy tym nie mówiąc. Uśmiechnęła się tylko i czule przesunęła kciukiem po ciepłej skórze jego dłoni, a w jego cudownie zielonych tęczówkach rozpalił się ten dobrze jej znany ogień, który wywoływał szybsze bicie serca i sprawiał, że nie była w stanie oderwać wzroku od jego hipnotyzujących oczu.
______ – Chcesz nam powiedzieć, że właściwie jesteś bezrobotny? – powiedział drwiąco Charlie, brutalnie przerywając ciszę, jaka zapadła przy stole i ściągając na siebie uwagę całej trójki. – Nie uważasz, że taki dorosły facet jak ty powinien mieć do zaoferowania coś więcej, zwłaszcza, jeśli ma u boku …
______ – Charlie! – warknęła Lia, przerywając jego tyradę zanim się na dobre zaczęła, mrożąc go przy tym wściekłym spojrzeniem. W tej chwili jak nigdy miała ochotę wstać i strzelić go w gębę za to, co właśnie powiedział. Z całego serca nienawidziła, kiedy ktoś oceniał innych, nie mając pojęcia o ich życiu. – Chyba się zapędziłeś, nie uważasz? – wycedziła przez zęby, siłując się z nim na spojrzenia przez kilka ciągnących się w nieskończoność sekund. Ross wytrzymał jej wzrok, ale ani przez moment nie wyglądał na skruszonego, a wręcz przeciwnie. Przeniósł kpiące spojrzenie na Christiana i uśmiechnął się szyderczo, jawnie go tym prowokując. Lia nie była głupia, doskonale wiedziała, co usiłuje zrobić Charlie i w duchu modliła się, by Suarez nie stracił panowania nad sobą. Wiedziała, że hamuje się jedynie ze względu na nią, ale jeśli jej kolega ze studiów przebierze miarę, kolacja skończy się w mgnieniu oka. Uścisnęła delikatnie jego dłoń mając nadzieję, że zrozumie ten uspokajający gest i odetchnęła z ulgą, kiedy w odpowiedzi poczuła delikatny dotyk kciuka, którym leniwie kreślił kółka na jej skórze.
______ – Kobieta staje w twojej obronie? – zaśmiał się Ross, unosząc wymownie brew i sięgając po swoją szkocką, upił łyk, walcząc na spojrzenia z Christianem, którego twarz nie zdradzała w tej chwili kompletnie żadnych emocji. Zanim jednak którekolwiek z nich zdążyło się ponownie odezwać, Sage postanowił zainterweniować i uciąć nieprzyjemną wymianę zdań, prowadzącą właściwie tylko do jednego.
______ – Dość, Charlie – rzucił stanowczo, mrużąc oczy i posyłając asystentowi nieustępliwe spojrzenie, jasno sugerujące, że jeśli powie, choć słowo więcej, inaczej porozmawiają. Ross skinął potulnie głową i odchrząknął zerkając przelotnie na Lię, która westchnęła tylko z rezygnacją i przymykając powieki, potarła palcami czoło. Przez kilka najbliższych minut wszyscy kończyli kolację w całkowitym milczeniu, a kiedy kelner zaczął zbierać talerze po posiłku, Sage w końcu popatrzył niepewnie na swoją dawną studentkę, która wyłapała jego skruszony wzrok i uśmiechnęła się łagodnie…
______ – Charlie nie ma z moją decyzją nic wspólnego – oznajmiła Lia, tonem wyprutym z jakichkolwiek emocji, ale Christian znał ją już na tyle, by wiedzieć, że znów sama usiłuje sobie poradzić z czymś, co swoim ciężarem wgniata ją w podłoże i powoli pozbawia oddechu. – Nie chcę o tym rozmawiać – uprzedziła go, wysilając się na swobodny uśmiech i usiadła obok niego na kanapie na pięcie, a kolano drugiej nogi przyciągnęła do klatki piersiowej i oparła na nim swój kubek, który obejmowała obiema dłońmi. – Martwimy się o ciebie – powiedziała cicho, wpatrując się z troską i niepokojem w profil jego przystojnej twarzy. Tylko zaciśnięte mocniej szczęki i drgający na policzku mięsień zdradzały targające nim w tej chwili emocje.
______ – Niepotrzebnie – odparł oschle.
______ – Nie pozwolę cię się ścigać – oznajmiła Lia tonem nieznoszącym sprzeciwu.
______ Christian uśmiechnął się jedynym kącikiem ust i pokręcił głową z niedowierzaniem, przesuwając dłonią po twarzy.
______ – Nie zamierzam pytać nikogo o pozwolenie, Lia – powiedział łagodnie, zerkając na nią przelotnie. Usta miał wygięte w lekkim, aroganckim uśmieszku, ale w jego spojrzeniu, odkąd zobaczyła go na Riverwalk, nie było nic oprócz rozrywającego serce bólu i rozpaczy. Kiedy odwrócił wzrok, wlepiając go w falujący od jego oddechu ciemny, aromatyczny napój w swoim kubku, Lia westchnęła cicho i nerwowo przygryzła policzek od środka. – Powinnaś wracać do Valle de Sombras – powiedział cicho. – Za chwilę święta, powinnaś spędzić je…
______ – Z kimś bliskim – dokończyła za niego, ściągając na siebie jego spojrzenie. – Christian, nie zamierzam cię o nic wypytywać, ale nie pozwolę, żebyś tkwił tu sam jak palec albo zrobił jakąś głupotę. Zapominasz, że nie jesteś sam, że masz wokół siebie ludzi, którym na tobie zależy. Niedawno odzyskałeś siostrę, jesteś potrzebny Laurze… – urwała, odstawiając kubek po czym powoli podniosła się z kanapy i przysiadała na niskim stoliku tuż przed Christianem, który uśmiechnął się gorzko i opuścił głowę, by uniknąć patrzenia w jej oczy. – Ja też cię potrzebuję – wyznała cicho, wsuwając palec pod jego brodę i zmuszając, by na nią spojrzał. – Każdy ma lepszy i gorszy czas – dodała po chwili, wpatrując się w jego zielone tęczówki. Serce krajało jej się, gdy widziała go w takim stanie, ale tym razem to ona musiała być silna. – Każdy ma jakąś przeszłość, która dopada go i nie chce puścić… – urwała i nabrała powietrza w płuca, ujmując jego policzek w dłoń. – W święta nikt nie powinien być sam.
______ – Lia… – jęknął z rezygnacją i odsunął się, jakby chciał stworzyć między nimi dystans. Odstawił kubek z kawą na stolik, wstał z kanapy i podszedł do okna, wsuwając dłonie w kieszenie spodni. – Dla mnie rodzinne, radosne święta skończyły się trzynaście lat temu, kiedy policja zapukała do naszych drzwi – wyrzucił z siebie tonem wyparnym z jakichkolwiek emocji. – Wtedy wszystko się zmieniło... Ja się zmieniłem – dodał w myślach.
______ – Ja nie mam nawet tego – odparła, ostrzej niż zamierzała, a gdy spojrzał na nią przez ramię, dodała: – Nie mam nawet jednego miłego wspomnienia z matką, cholernym przystrojonym drzewkiem i prezentami pod nim.
______ Christian pokornie opuścił głowę i oparł się ramieniem o ścianę.
______ – Nie jestem przyzwyczajony do tego, by spędzać ten czas z kimś – wyznał cicho tonem, jakby miał jej trochę za złe, że tu jest. Odkąd opuścił Valle de Sombras każde święta – za wyjątkiem ledwie kilku, które miał szczęście spędzić z Kylie – spędzał sam. Jego jedynym towarzyszem w tym czasie był jakiś wysokoprocentowy trunek i cisza, w której słyszał tylko własny oddech. Czasem wpadał Leo, ale i tak zawsze kończyło się cholernym kacem i uporczywym bólem głowy, rozsadzającym czaszkę następnego dnia.
______ – To jest nas dwoje – powiedziała, zatrzymując się tuż za jego plecami. – Możemy to zmienić, Christian. Sprawić by ten czas nie kojarzył się jedynie z tym, co złe tylko musisz dać nam, a przede wszystkim sobie, tę szansę.
______ Christian uśmiechnął się gorzko i zrobił głęboki wdech, wciąż unikając patrzenia na Lię. Dopiero kiedy poczuł, jak chwyta jego dłoń i powoli, jeden po drugim splata palce z jego palcami, spojrzał na nią przez ramię, natychmiast tonąc w błyszczących ciepło, ciemnych tęczówkach. Lia była jak słońce, dzięki któremu znów poczuł, że lód wokół serca zaczyna topnieć.
______ – Opowiedz mi o niej – poprosiła cicho, niepewnie spoglądając mu w oczy spod wachlarza długich, ciemnych rzęs, a gdy zmarszczył czoło, jakby nie rozumiał o czym mówi, dodała: – O dziewczynie, której zdjęcie wciąż trzymasz w telefonie i o której mówiłeś dziś na moście – dodała, mając w pamięci tamten moment, gdy Christian przepadł jak kamień w wodę, a ona, szukając jakiegoś punktu zaczepienia, usiadła przy stole w jego mieszkaniu i chwyciła leżący na nim telefon. Nie czuła się dobrze z tym, że przeszukuje nie swoją własność, ale liczyła, że być może znajdzie coś jeszcze. Jakiś drobny szczegół, wskazówkę, cokolwiek co jej pomoże. Zagryzła dolną wargę, kolejny raz przeglądając listę połączeń i wiadomości, ale zupełnie nic tam nie było. Miała już odłożyć komórkę, kiedy przypadkowo coś nacisnęła i na ekranie wyświetliło się [link widoczny dla zalogowanych]. Był na nim Christian i jakaś śliczna ciemnowłosa dziewczyna, ale to wyraz oczu Suareza spowodował, że zatrzymała na nim wzrok na dłużej. Wyglądał na szczęśliwego, a jego piękne zielone oczy błyszczały czymś, co Lia mogła śmiało nazwać pożądaniem i głębokim uczuciem. Z pewnością nie była to jakaś przelotna znajomość, tym bardziej, że Christian nie należał do facetów, którzy trzymają w telefonie zdjęcie przygodnie napotkanej kobiety. Przygryzła wtedy policzek od środka i zmarszczyła brwi, kiedy wpatrując się w zdjęcie, poczuła silne ukłucie w sercu, którego w ogóle nie rozumiała. Teraz była pewna, że to właśnie ta urocza szatynka jest głównym powodem tego, w jakim stanie był obecnie Suarez.
______ Christian zatrzymał powietrze w płucach i opuścił głowę. Przez kilka wlokących się w nieskończoność sekund, wpatrywał się w ich splecione dłonie i wyglądał przy tym jakby walczył sam ze sobą.
______ – Dopóki nie przyjechałem tutaj i nie zobaczyłem miejsc, w których bywaliśmy razem, to wszystko było jak mgliste wspomnienie koszmarnego snu, a teraz… – urwał, przymknął powieki i zrobił głęboki wdech. – Poznałem ją w czasie jednego z nielegalnych wyścigów. To było jak grom z jasnego nieba, który poraził nas oboje. Sądziłem, że spędzimy razem resztę życia, a potem… Potem wszystko się skończyło, Lia. – wyznał, spoglądając na nią niepewnie. Z jednej strony chciał opowiedzieć jej o wszystkim, a z drugiej, mówienie o tym wciąż było ponad jego siły.
______ Lia wyciągnęła wolną dłoń i delikatnie pogładziła jego pokryty kilkudniowym zarostem policzek ani na moment nie odrywając przy tym spojrzenia od jego cudownych, zielonych oczu.
______ Christian uśmiechnął się smutno, wsunął dłoń pod jej włosy i pocałował ją w czoło, zatrzymując usta na jej skórze zdecydowanie dłużej niż to było konieczne.
______ – Tęskniłem za tobą, Chochliku – wyszeptał, przygarniając ją mocniej do siebie i wsunąwszy nos w jej włosy, zamknął ją w swoich ramionach. – Tak cholernie tęskniłem – dodał po chwili, kołysząc ją delikatnie w swoich ramionach. Lia przymknęła powieki, starając się za wszelką cenę, powstrzymać napływające do oczu łzy. Zacisnęła drobne palce na materiale jego koszulki na plecach i mocniej wcisnęła się w jego tors. – Ale naprawdę kiepskie towarzystwo sobie wybrałaś na czas świąt – stwierdził, odsuwając ją lekko od siebie i spoglądając wprost w jej cudowne, błyszczące, ciemne oczy, które wpatrywały się w niego tak, jakby chciała zajrzeć w głąb jego duszy. – Powinnaś była zostać w Valle de Sombras, z Nacho…
______ – Christian – przerwała mu. – Naprawdę powinieneś odpuścić już ten temat – odparła stanowczo. – Zostaję tu z tobą – zakomunikowała tonem jednoznacznie wskazującym na to, że czegokolwiek by nie robił i w jakikolwiek sposób nie starałby się wpłynąć na nią, nie zmieni zdania.
______ Suarez pokręcił głową z niedowierzaniem i uniósł jej dłoń do swoich ust.
______ – Uparciuch – mruknął, a w jego oczach pierwszy raz odkąd przyjechała przez krótką chwilę zamigotały wesołe iskierki. – Nie powinno cię tu być – westchnął ciężko i spojrzał jej w oczy, jakby samym spojrzeniem usiłował wymusić na niej decyzję o powrocie do Valle de Sombras.
______ – Będziesz się musiał bardziej postarać, jeśli chcesz się mnie pozbyć ze swojego życia. Nie wiem, co musiałoby się stać, żebym odwróciła się od ciebie.
______ Christian pokręcił głową z rezygnacją i odwrócił się tyłem do niej przesuwając dłonią po włosach.
______ – Chyba wcale nie tak wiele, jak ci się teraz wydaje – odparł cicho, uśmiechając się blado i spoglądając na nią niepewnie. Zrobił kilka głębokich wdechów, zbierając się w sobie. – Po śmierci ojca wyjechałem z Valle de Sombras, żeby jakoś zarobić na utrzymanie rodziny, ale tak naprawdę nie miałem w ręce żadnego fachu – zaczął po chwili. – Boks i jazda na motorze, tylko tyle potrafiłem. Dość szybko okazało się, że to wystarczy; że nie tylko mogę na tym nie zarobić całkiem niezłe pieniądze, ale też dzięki temu wejść w świat, w którym obracał się mój ojciec. Nie zastanawiałem się długo, bo nie było nad czym. Pieniądze były mi potrzebne, a ja za wszelką cenę chciałem dopaść drania, który zamordował ojca. Przez te wszystkie lata żyłem z prawem na bakier, Lia. I nie mówię tylko o nielegalnych walkach i wyścigach ulicznych. Chodziło o narkotyki, a później też o handel bronią – wyznał szczerze, opuszczając głowę, by na nią nie patrzeć. Bał się, że zobaczy w jej oczach zawód i pogardę, a z jej ust lada chwila usłyszy, że ma się do niej więcej nie zbliżać. – Nie jestem dumny z tego jak żyłem i czym się zajmowałem. Nie chciałem być taki jak ojciec, chciałem tylko dowiedzieć się, kto odpowiada za jego śmierć i rozprawić się z nim tak, jak na to zasługiwał, ale nim się obejrzałem, zabrnąłem zbyt daleko, by móc się wycofać. To była podróż w jedną stronę, Lia. – dodał, uśmiechając się krzywo, w dalszym ciągu z rozmysłem unikając patrzenia na nią. – Pociąg pędził coraz szybciej, a ja nie mogłem ani zawrócić, ani wyskoczyć z niego… Gdybym to zrobił, być może… – urwał i na chwilę ukrył twarz w dłoniach.
______ – Jak długo chcesz to jeszcze ciągnąć, Chris? – spytała, wpatrując się w niego wyczekująco. – Jeśli mamy założyć rodzinę, musimy z tym skończyć.
______ – Dlaczego tak nagle zapragnęłaś zmienić swoje życie? – fuknął rozdrażniony kolejną porcją wyrzutów pod swoim adresem. Kylie prychnęła pod nosem i pokręciła głową z niedowierzaniem, nerwowo przeczesując gęste włosy palcami.
______ – Jeśli naprawdę tego nie rozumiesz, jesteś idiotą – odparła, chwytając swoją kurtkę i nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem, skierowała się w stronę drzwi. Nim zdążyła się zorientować co się dzieje, dopadł do niej, chwycił za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę tak, że znalazła się w jego ramionach.
______ – Kylie… – jęknął. – Obiecuję, że jak tylko dowiem się, kto zabił mi ojca…
______ – Czy to naprawdę ma aż takie znaczenie? – weszła mu w zdanie, spoglądając wprost w jego roziskrzone, zielone tęczówki. – Co to zmieni w twoim życiu? Ten człowiek zabił ci ojca, przez niego zerwałeś kontakty z siostrą a teraz tkwisz po uszy w bagnie, w którym nigdy nie chciałeś się znaleźć. Jeszcze ci mało? Co zrobisz kiedy go znajdziesz? Wpakujesz mu kulkę w łeb? Poderżniesz gardło? – urwała, ujmując jego twarz w swoje dłonie. – Christian – szepnęła, w jego usta, gdy przymknął powieki i zrobił głęboki wdech. – Naprawdę zamierzasz pozwolić żeby ten człowiek do reszty zniszczył ci życie? Wolisz spędzić je za kratkami niż ze mną?...
______ Nabrał powietrza w płuca i oparł się czołem o jej czoło, wsuwając dłonie pod jej włosy.
______ – Kocham pana, panie Suarez i nie chcę pana stracić…
______ Christian westchnął ciężko i wyciągnął z kieszeni jeansów paczkę papierosów. Wyjął jednego z pudełka i zaczął go nerwowo obracać między palcami.
______ – Kiedy z Laurą byliśmy dziećmi, ojciec był dla nas prawdziwym wzorem, pod każdym względem. Długo żyłem w przekonaniu, że był idealnym mężem i ojcem. Lali może nawet nie zdążyła tego dostrzec, ale z czasem coś w jego zachowaniu zaczęło się zmieniać. Stał się bardziej drażliwy, nerwowy, znikał z domu czasem na całe dnie, tłumacząc się kłopotami w pracy. Gdy nie zjawił się na urodzinach matki, zapytałem ją czy ojciec kogoś ma. Zaprzeczyła gwałtownie, zbyt gwałtownie, ale wyrazu jej twarzy w tamtej chwili nie zapomnę do końca życia… – westchnął i zrobił głęboki wdech. – Jakieś trzy miesiące później, dzień przed wigilią zapukała do nas policja, informując, że musimy zidentyfikować ciało – urwał, pochylając się do przodu i ściskając dłońmi nasadę nosa. Myślami znów był z roztrzęsioną matką w kostnicy. – Ojciec miał doszczętnie zmiażdżoną czaszkę. Nie byliśmy w stanie rozpoznać go po twarzy. Gdyby nie obrączka z wygrawerowanymi inicjałami i datą ślubu i charakterystyczne znamię, które miał pod lewą łopatką… – zamilkł i zrobił głęboki wdech. – Jakiś czas później dowiedziałem się, że przy jego ciele znaleziono zdechłą rybę, z plikiem banknotów w pysku. Zrozumiałem wtedy dlaczego policja tak szybko zamiotła sprawę pod dywan – dodał, uśmiechając się gorzko. – Ojciec był w mafii. Jego śmierć była karą za zdradę tajemnic organizacji, a policja nie zamierzała mieszać się w mafijne porachunki. Postanowiłem, że zrobię wszystko, by dostać się do tego zamkniętego kręgu, a dzięki nielegalnym walkom i ulicznym wyścigom stało się to dość szybko.
______ Lia zmarszczyła czoło, ale o nic nie pytała. Przełknęła ślinę i wpatrywała się w nerwowym oczekiwaniu w napiętą twarz Christiana.
______ – Któregoś dnia do starego magazynu, w którym odbywały się nielegalne walki, wpadło DEA. Zgarnęli mnie i wielu innych. Nie miałem przy sobie prochów, więc w zasadzie nie mieli na mnie nic poza tym, że brałem udział w walce, a przynajmniej tak mi się wydawało do czasu, kiedy zabrali mnie na przesłuchanie. Wtedy okazało się, że wiedzą o mnie i moim ojcu więcej niż mi się mogło wydawać. Dowiedziałem się, że ojciec poszedł na układ z wymiarem sprawiedliwości, był ich wtyczką i właśnie za to zapłacił życiem. Mnie też zaproponowano współpracę w zamian za czystą kartotekę więc dalej tkwiłem w tym syfie. Dopadli ojca więc i może mnie dopadną… – urwał i pierwszy raz odkąd zaczął mówić, spojrzał Lii w oczy. – Powinnaś o czymś wiedzieć – dodał cicho, nie odrywając spojrzenia od jej oczu. – Kiedy mnie zgarnęli, Torres siedział wtedy w sąsiedniej celi i wyglądało na to, że dobrze się zna z tamtejszymi funkcjonariuszami.
______ Lia wciągnęła powietrze w płuca i przygryzła policzek od środka. Nie wiedziała co powinna o tym myśleć, ale to nie Jose był w tym momencie najważniejszy.
______ – To jeszcze nie wszystko, co cię trapi, prawda? – spytała.
______ Christian westchnął ciężko i przymknął oczy.
______ – Nie chcę o tym mówić, Lia. Nie teraz… – powiedział, spoglądając na nią przepraszająco, a gdy skinęła głową ze zrozumieniem, dodał: – Na pewno jesteś zmęczona. Chodź, pościelę ci w sypialni – powiedział, ciągnąc ją za sobą.
______ – Sama mogę to zrobić – stwierdziła.
______ – Wykluczone – zaoponował. – Jesteś moim gościem.
______ – A ty? – spytała, zatrzymując się, a gdy odwrócił się przodem do niej, zmrużyła podejrzliwie oczy.
______ – Ja bardzo zaprzyjaźniłem się z kanapą, ale jeśli bardzo chcesz, żebym utulił cię do snu, nie ma sprawy – odparł. Jego oczy błysnęły łobuzerko, a kąciki ust uniosły się w tylko jemu właściwym uśmieszku, zupełnie jakby w ogóle nie było tej trudnej rozmowy, a ból i rozpacz, którą jeszcze kilka chwil temu widziała w jego tęczówkach była jedynie wytworem jej wyobraźni. Lia pokręciła głową z niedowierzaniem i uśmiechnęła się lekko, pozwalając się zaprowadzić do niewielkiej sypialni.
______ – Obiecaj, że ze mną porozmawiasz – poprosiła cicho, gdy Christian po kilku minutach, życząc jej dobrej nocy, wychodził z sypialni. Suarez przystanął w progu, wpatrując się w jej śliczną twarz bez słowa.
______ – A możesz obiecać mi to samo? – odpowiedział pytaniem.
______ Lia westchnęła cicho i przygryzła policzek od środka, pochwytując jego spojrzenie. Nie mogła mu tego obiecać, bo tak samo jak on wolała dusić wszystko w sobie. Nie była przyzwyczajona do tego, że ktoś się o nią martwił, a życie nauczyło ją, że może liczyć wyłącznie na siebie, że nie warto opuszczać gardy.
______ – Śpij dobrze – powiedział cicho i wyszedł z sypialni zamykając za sobą drzwi…
_______________________________________________________________ * * *
______ Wrócił do domu nad ranem, kurczowo ściskając w dłoni kluczyki od wypożyczonego motocyklu. Ledwo trzymając się na nogach, niezbyt delikatnie zamknął za sobą drzwi, rzucił kluczyki na niską szafkę przy wejściu i nie zapalając światła, niezdarnie ściągnął z siebie kurtkę, a raczej to, co z niej zostało. Zdążył zrobić może dwa kroki w stronę kanapy, kiedy jak spod ziemi wyrosła przed nim Lia. Minę miała bojową i dłonie skrzyżowane na piersiach. Zapaliła nocną lampę, która stała przy kanapie i przyjrzała mu się badawczo. Spodnie miał rozdarte od połowy nogawki, a z kolana sączyła się krew. Podobnie wyglądało jego lewe przedramię. Uniosła pytająco brew, a on uśmiechnął się gorzko, usiadł ciężko na kanapie i odrzucił głowę do tyłu.
______ – Zgaś światło – mruknął, nawet na nią nie patrząc. – Jestem zmęczony.
______ Lia pokręciła głową z niedowierzaniem i podeszła do niego. Kiedy pochyliła się nad nim, wyraźnie poczuła alkohol i nikotynowy dym. Skrzywiła się lekko i chwytając się pod boki, spojrzała na niego z przyganą.
______ – Chyba raczej zalany w trupa – zauważyła.
______ – Gdybym wiedział, że będziesz robić mi jakieś chore akcje, wróciłbym później. Albo wcale – odburknął.
______ – Jeździłeś w takim stanie? – spytała, zupełnie ignorując jego docinek.
______ – Nie twój interes – fuknął, podnosząc się z kanapy, bo nagle zrobiło mu się sucho w ustach.
______ – Nie mój interes? – spytała, zagradzając mu drogę do kuchni i spoglądając prosto w oczy. – Christian…
______ – Daruj sobie kazania – powiedział ostrzej niż zamierzał, chwytając ją za ramiona i przesuwając na tyle, by przecisnąć się do lodówki.
______ – Martwię się o ciebie, kretynie! – wyrzuciła z siebie.
______ Suarez zaśmiał się cierpko i otworzył lodówkę. Wyjął z niej małą butelkę wody mineralnej i jednym duszkiem wypił całą jej zawartość.
______ – Lepiej znajdź sobie innego kretyna, o którego będziesz mogła się martwić – rzucił obojętnym tonem, wierzchem dłoni wycierając usta i, chyba pierwszy raz w życiu, posyłając jej wrogie spojrzenie.
______ Lia zawrzała z wściekłości. Gdyby stał bliżej, uderzyłaby go w twarz, ale mogła tylko wypuścić powietrze z płuc i zdusić cisnące się na usta słowa, zaciskając dłonie w pięści.
______ – Nie potrzebuję twojej litości – dodał, przechodząc z powrotem w stronę kanapy.
______ – A czego chcesz, Christian? Zostać inwalidą? Roślinką, do końca życia uzależnioną od innych? A może chcesz się po prostu zabić? – naskoczyła na niego. Christian łypnął na nią gniewnie i zacisnął szczęki. – Znam lepsze i pewniejsze sposoby na odebranie sobie życia niż…
______ – Przestań! – przerwał jej, doskakując do niej jak rozjuszone, dzikie zwierzę. – Niczego nie rozumiesz – wycedził przez zęby, starając się nad sobą panować.
______ – Bo mi nie pozwalasz zrozumieć! A ja nie mam zamiaru stać nad twoim grobem! – wykrzyczała mu w twarz. Kłótnia, w zasadzie nie wiadomo o co, zaostrzała się, a ona czuła, że płonie jej kark i świerzbią ją ręce, by sprzedać mu sierpowego na otrzeźwienie.
______ – Świetnie! – odparował. – Wcale od ciebie tego nie wymagam! Teraz jesteś ze mną i mówisz, że się o mnie martwisz, a co będzie za tydzień? Dwa? Miesiąc? Znowu, z dnia na dzień, kopniesz mnie w dupę i wyjedziesz na drugi koniec świata? – zapytał, a gdy nie doczekał się odpowiedzi, pokręcił głową bez przekonania i przesunął dłonią po twarzy, starając się uspokoić.
______ Lia stała jak zamurowana nie bardzo wiedząc jak powinna się zachować i co powiedzieć. W pierwszym odruchu chciała zapytać go dlaczego w takim razie, gdy była w Mediolanie nie zadzwonił ani razu, ale ugryzła się w język. Zbyt dobrze wiedziała, że nie robił tego dokładnie z tego samego powodu, co ona. Zamrugała energicznie powiekami, by odgonić łzy uparcie cisnące się do oczu i odruchowo przycisnęła dłoń do mostka, czując nagły ucisk w piersi. Nigdy, nawet przez sekundę, nie przypuszczała, że Christian tak bardzo przeżył jej wyjazd. Wiedziała, że nie było mu łatwo, zwłaszcza po tym, co zaszło między nimi nad jeziorem, ale nigdy nie sądziła, że jej decyzja o wyjeździe tak go zaboli. A może po prostu wolała nie dopuszczać do siebie tej myśli, bo tak było jej łatwiej.
______ – Christian… – jęknęła bezradnie, starając się by głos jej nie drżał. Wyciągnęła dłoń, by dotknąć jego policzka, ale nim dosięgła celu, odtrącił ją ostro.
______ – Zostaw – warknął gniewnie, posyłając jej wściekłe spojrzenie. – Życie wystarczająco skopało mnie po d***e, za każdym razem wymierzając mocniejszy cios. Traciłem wszystko, co było dla mnie ważne jedno po drugim. Więcej nie zniosę – wycedził przez zaciśnięte zęby, spoglądając jej w oczy z nieopisanym bólem w zielonych tęczówkach. – Mam już dość życia złudzeniami i kurczowego trzymania się myśli, że kiedyś może będzie dobrze. Po prostu korzystam z życia, bo nic więcej mi nie zostało – dodał, wykrzywiając usta w cierpkim grymasie.
______ – Do cholery z tobą, Suarez! – krzyknęła, popychając go tak, że opadł na kanapę. – Nie zachowuj się jak pieprzony egoista! Komu chcesz zrobić na złość? Lali? Nacho albo Leo? A może postanowiłeś mnie w ten sposób ukarać? – zagadnęła i na moment zawiesiła głos, cały czas odważnie patrząc mu w oczy. Miała ochotę wykrzyczeć mu, że jej też nie było w życiu łatwo, a decyzja o wyjeździe do Mediolanu była chyba najtrudniejszą ze wszystkich, jakie do tej pory musiała podjąć. – Nie rozumiesz, że masz wokół siebie ludzi, którzy martwią się o ciebie i którym na tobie zależy? Jeśli chcesz się zabić… – urwała i uniosła ręce w geście poddania, starając się za wszelką cenę powstrzymać wzbierające w oczach łzy. – Nie chcę na to patrzeć – dokończyła cicho. Christian był rozbity, a ona nie miała pojęcia jak mu pomóc. Bez słowa przyglądała się jak ciężko oddycha z twarzą ukrytą w dłoniach, walcząc z samym sobą i być może swoją przeszłością, o której wciąż nie wiedziała zbyt wiele. Nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie. Czuła się słaba i zagubiona, ale wiedziała, że niezależnie od wszystkiego nie może go tak zostawić, nawet jeśli jego słowa raniły bardziej niż nóż prosto w serce. Wyjeżdżając do Mediolanu, łudziła się, że mogą żyć z dala od siebie, ale właśnie w tej chwili złudzenia te rozprysły się jak bańka mydlana na wietrze. Być może nie była gotowa na to, by być z nim w sposób, którego oczekiwał, ale zależało jej na nim bardziej niż była to w stanie wyrazić słowami i pękało jej serce, gdy patrzyła na niego w takim stanie, tak naprawdę nie mając bladego pojęcia w jaki sposób wyciągnąć go z tego dołka, tym bardziej, że nie chciała teraz składać żadnych obietnic ani deklaracji, których później nie mogłaby dotrzymać, a nie miała też zamiaru rzucać słów na wiatr tylko po to, by Christian przez chwilę poczuł się lepiej.
______ – Pozwolisz sobie pomóc? – spytała, kucając przed nim. Chwyciła go za nadgarstki, odsunęła je od jego twarzy i zajrzała mu w oczy. Niemal fizycznie poczuła malujący się w nich ból i tęsknotę. Przez wlokącą się w nieskończoność chwilę, uporczywie wpatrywała się w jego zielone tęczówki, jakby chciała wyczytać w nich wszystko, o czym jej nie mówił, a tym samym znaleźć jakąś cudowną receptę na poprawę jego samopoczucia.
______ – Przepraszam – wyszeptał, drżącym głosem, opierając się czołem o jej czoło i robiąc kilka głębokich wdechów. – Pocałuj mnie, Lia. Proszę… – jęknął błagalnie po chwili, zbliżając twarz do jej twarzy. W głowie mu szumiało, serce waliło w piersi jak oszalałe, a w uszach słyszał jak krew w jego żyłach zaczyna wrzeć. Odruchowo wyciągnął dłoń, wsunął ją pod jej włosy, a kiedy chciała się wycofać, przytrzymał ją za kark. Wygłodniałym wzrokiem omiótł jej dekolt, gdy jej klatka piersiowa zaczęła rytmicznie unosić się i opadać od spłyconego oddechu. Poczuł, że znów zrobiło mu się sucho w ustach i machinalnie zwilżył wargi językiem. – Pocałuj – powtórzył spokojnym, wyważonym tonem, skupiając wzrok na jej kusząco rozchylonych ustach, które znajdowały się teraz niebezpiecznie blisko jego własnych i dosłownie prosiły, by ich skosztował. – Pocałuj…
______ Lia potrząsnęła głową w jakimś niemym proteście.
______ – Co to za jakieś pieprzone gierki, Christian? – spytała, starając się wyrównać oddech i walcząc z narastającą z każdą chwilą pokusą spełnienia jego prośby. Niemal dotykał już jej ust, kiedy otrząsnęła się na tyle, by odepchnąć go od siebie. Wiedziała, że po tym, co stało się nad jeziorem, będzie im trudno zachowywać się jak dotychczas, ale postanowiła za żadne skarby nie dopuścić do tego, by to się powtórzyło. A już zwłaszcza w takich okolicznościach. Christian był w totalnej rozsypce, a ona nie miała pojęcia jak mu pomóc i jedyne, czego była pewna na ten moment to, że seks niczego nie załatwi, a co najwyżej tylko pogorszy i tak już skomplikowaną sytuację.
______ – Widzisz… – zaśmiał się gorzko, opadając bezwładnie na oparcie kanapy. – Nie chcesz mnie. Nie jestem idealnym księciem z bajki bez skazy na honorze… – urwał i zajrzał w jej ciemne oczy. – Gdybyś wiedziała o wszystkim wcześniej, nie byłoby cię tutaj. Nie chciałabyś mnie znać.
______ Lia zamrugała powiekami, starając się powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Sama już nie wiedziała czy czuła się bardziej wściekła, czy bezradna. Zabolało ją, że tak o niej pomyślał, zwłaszcza, że przecież zawsze robiła wszystko, by wiedział, że może na nią liczyć niezależnie od wszystkiego.
______ – Naprawdę tak właśnie o mnie myślisz? – spytała opanowanym, wyważonym tonem. Christian wzruszył ramionami i spojrzał gdzieś w bok, unikając patrzenia jej w oczy. W głowie miał coraz większy mętlik. – Popatrz na mnie – poleciła stanowczo, chwytając go za brodę i zmuszając by na nią spojrzał. – Nie jestem głupia ani naiwna, Christian. Wiedziałam na co się piszę, od początku powtarzałam, że możesz na mnie liczyć i nic się w tej kwestii nie zmieniło, więc przestań pieprzyć głupoty – wycedziła przez zęby, zabierając dłoń od jego twarzy i przez chwilę siłując się z nim na spojrzenia. – Seks nie sprawi, że zapomnisz, przestaniesz czuć, że wszystkie problemy znikną jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a ty w końcu poczujesz się lepiej. Co najwyżej obudzisz się tylko z jeszcze większym kacem. Z całego serca chciałabym ci jakoś pomóc, zabrać choć część tego ciężaru, który ciągle dźwigasz na swoich barkach, ale nie pozwalasz mi na to. Dlaczego, Christian? – spytała, szukając odpowiedzi w jego spojrzeniu.
______ – Lia… – jęknął, przykrywając twarz dłońmi i nabierając powietrza w płuca. Jej obecność niczego nie ułatwiała, a tylko zasiała w nim kolejne wątpliwości. Odetchnął kilka razy głęboko, pochylił się do przodu, wsparł przedramiona o kolana, zwieszając głowę i zaplatając dłonie na karku. – Nie powinno cię tu być. Powinnaś trzymać się ode mnie z daleka…
______ – Christian – przerwała mu, upominającym tonem.
______ Suarez spojrzał jej w oczy, uśmiechając się gorzko. Nie powinien był nigdy pozwolić na to, by Lia tak bardzo się do niego zbliżyła i zaangażowała w jego życie. Nie wybaczyłby sobie, gdyby przez niego i przez to czym się zajmował, coś jej się z stało, a z drugiej strony, potrzebował jej obecności w swoim życiu jak tlenu. Jeśli miał zamiar walczyć o nią i o to uczucie, które niespodziewanie się między nimi zrodziło choć oboje długo próbowali zdusić w zarodku, musiał spotkać się jak najszybciej z agentem Brennerem, raz na zawsze rozliczyć się z przeszłością i kolejny raz zacząć wszystko od nowa. Nie miał przecież już niczego do stracenia, mógł jedynie zyskać.
______ Wszystko albo nic, pomyślał.
______ – Nie rozumiesz, że jeśli znów wpuszczę cię do mojego życia, a ty któregoś dnia postanowisz z niego zniknąć…
______ Lia zasłoniła mu usta palcami i spojrzała w oczy, energicznie kręcąc przecząco głową. Drugą dłonią chwyciła go za kark i oparła się czołem o jego czoło, opadając na kolana między jego udami.
______ – To, co stało się nad jeziorem… – zaczęła cicho, zastanawiając się jak ubrać w słowa to wszystko, co chciała mu powiedzieć, by dobrze ją zrozumiał i nie czuł się przy tym pokrzywdzony. – Nie potrafię być z tobą w sposób, którego oczekujesz, Christian – wyznała, drżącym z emocji głosem. – Ale zależy mi na tobie i nie pozwolę ci popełnić żadnego głupstwa – zapewniła, ujmując jego twarz w swoje drobne dłonie i delikatnie gładząc kciukami policzki, zajrzała mu w oczy. Uśmiechnął się jednym kącikiem ust, ale jego oczy pozostały smutne. Pokręcił głową bez przekonania i nabrał powietrza w płuca, unikając patrzenia jej w oczy. – Christian, proszę. Pozwól mi być twoją przyjaciółką, wpierać cię, pomagać ci podnosić się za każdym razem, gdy los rzuci ci kolejne kłody pod nogi i zdarzy ci się o nie potknąć – jęknęła, przytrzymując go, gdy chciał się odsunąć. – Wiem, że to niewiele, ale przyjaźń to jedyne, co mogę ci w tej chwili zaoferować... Oboje potrzebujemy czasu.
______ – Może to samolubne, ale potrzebuję czegoś stałego w życiu, Lia – powiedział cicho, schrypniętym głosem, zaplatając palce na jej nadgarstkach i kciukami gładząc wierzch jej dłoni. – Jakiejś kotwicy, która nie pozwoli, by znów porwał mnie sztorm – dokończył, splatając z nią palce i unosząc jej dłonie do swoich ust.
______ – Odzyskałeś siostrę, która cholernie się o ciebie martwi, podobnie jak Leo i Nacho, którzy zawsze są gotowi cię wspierać, a ja… Ja się już nigdzie się nie wybieram, Christian. Jeśli wyjazd do Mediolanu miał mi cokolwiek uświadomić, to… – urwała i zagryzła boleśnie dolną wargę, spoglądając na ich splecione dłonie. Nigdy nie potrafiła i nie lubiła mówić o tym, co czuła, ale jeśli miało to w jakikolwiek sposób pomóc Christianowi, musiała to zrobić. – Byłam w błędzie, sadząc, że ten wyjazd dobrze mi zrobi. Nie masz pojęcia ile razy sięgałam po telefon, żeby zadzwonić do ciebie, ale wiedziałam, że jeśli usłyszę twój głos… – zamilkła i potrząsnęła głową, jakby sama w dalszym ciągu nie była w stanie w to uwierzyć. – Nic nie byłoby mnie w stanie tam zatrzymać. Nie chcę już więcej być z dala od ciebie, patrzeć w rozgwieżdżone niebo i zastanawiać się co robisz i jak sobie radzisz. Chcę być przy tobie i chcę, żebyś znów pozwolił mi być twoją przyjaciółką. Pozwolisz mi na to? – spytała, gdy udało się jej wyłowić jego spojrzenie, a kiedy niepewnie skinął głową twierdząco, objęła go mocno i przygarnęła do siebie, zaciskając dłonie w pięści na jego plecach tak mocno, że poczuła jak paznokcie wbijają się jej w skórę…
|
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:45:56 27-09-16 Temat postu: |
|
|
Wow. Odcinek wspaniały, jak zwykle zresztą. Uwielbiam Lię i Christiana, nawet gdy się kłócą, czemu w sumie się nie dziwię biorąc pod uwagę ich charaktery i emocje, które nimi targają. Ale kurde... Jak się będą tak zamykać w sobie, to żadne tych swoich problemów nie rozwiąże. Muszą w końcu zrozumieć, że razem lepiej daliby sobie radę.
Ech.. i ta Lia... Czy ona zawsze musi być taka anty na ich związek? Zależy jej na nim, na moje oko go nawet kocha, a oferuje mi tylko przyjaźń, chociaż Christian oczekuje czegoś więcej...
Podsumowując, czekam na next z coraz większą niecierpliwością |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:06:47 27-09-16 Temat postu: |
|
|
Monia, Ty to wiesz, my to wiemy, ale nasze dzieciaki i tak robią swoje i żyją własnym życiem Poza tym byłoby zbyt pięknie i zbyt łatwo, gdyby już teraz padli sobie w ramiona, nie? |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:56:08 27-09-16 Temat postu: |
|
|
Ewentualnie mogliby paść sobie w ramiona, a potem coś by im popsuło szyki i potem happy end |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:15:59 27-09-16 Temat postu: |
|
|
Haha... uważaj, bo życzenia czasem się spełniają |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:04:01 27-09-16 Temat postu: |
|
|
Monia, Ty naprawdę uważaj o co prosisz, bo u nas to nigdy nic nie jest takie proste, ani z góry ani pod górkę, wiesz o tym? |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:20:27 27-09-16 Temat postu: |
|
|
No dobra, to ja już siedzę cichutko i nic nie mówię |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:21:55 27-09-16 Temat postu: |
|
|
Ja bym powiedziała, że u nas to same zakręty i coraz większe kłody pod nogi |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:59:21 27-09-16 Temat postu: |
|
|
A to już inna sprawa, Aguś Te wszystkie kłody i belki to po drodze z górki, albo pod górkę, coby za łatwo nie było
Monia, ależ mów, chcemy znać Twoje spostrzeżenia |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:13:33 27-09-16 Temat postu: |
|
|
Monia, mów, bo strzelimy focha i będzie strajk z rozdziałami |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:22:47 29-09-16 Temat postu: |
|
|
Ok, ok, tylko bez żadnych strajków proszę będę się dzielić komentarzami w dalszym ciągu |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:59:44 02-10-16 Temat postu: |
|
|
I’m praying for some help
I can't do it by myself, need you now
Need you right now
You know there ain’t nobody else
Who can save me from this hell
Need you now, need you right now
So hold me up,
I know you'll never let me down
Need you to hold me up, I
I need someone like you around
So hold me up…
MUSIC
______ Były święta Bożego Narodzenia, a oni mknęli, w większości opustoszałymi ulicami San Antonio, co jakiś czas mijając po drodze samochody z roześmianymi rodzinami spieszącymi się na świąteczny posiłek w gronie bliższych i dalszych krewnych. Jednak dla Christiana i Lii ten czas był potwornie trudny i każde z nich z zupełnie innych powodów wolałoby wymazać te kilka dni ze swojego kalendarza. Mogli co prawda zaszyć się w pustym mieszkaniu, pogrążając się we wspomnieniach, które z każdą chwilą coraz bardziej przygniatałyby ich swoim ciężarem do ziemi, ale to nie przyniosłoby ukojenia, a tylko jeszcze większe cierpienie i wciąż uparcie zataczające się błędne koło, z którego za chwilę mogą nie znaleźć wyjścia.
______ W uszach nadal dźwięczało jej wyznanie Christiana, a przed oczami wciąż widziała jego smutne i pełne bólu, piękne, zielone tęczówki i niczego nie pragnęła tak mocno jak tego by zabrać od niego, choć cześć tej rozpaczy, która odbijała się w jego oczach, a która bezlitośnie rozrywała serce nie tylko jemu, ale również jej, gdy widząc w jakim jest stanie, czuła się bezradna i zagubiona. Nie mogła powiedzieć, że to, czego się o nim dowiedziała nią nie wstrząsnęło, ale nie miała prawa go osądzać i nie zamierzała tego robić. Każdy miał jakąś przeszłość i każdy popełnił w życiu błędy, nawet ona, ale byli tylko ludźmi, którzy nie są doskonali. Niezależnie od charakteru ich wzajemnych relacji, Christian był przede wszystkim jej przyjacielem, a prawdziwa przyjaźń polega na przyjmowaniu drugiego człowieka takim, jakim jest, z zaletami i wadami, z całym, nawet czasem niewygodnym bagażem doświadczeń. Wierzyła w niego całym sercem i nie zamierzała się poddać. Nie znała gotowego rozwiązania i nie miała bladego pojęcia jak mu pomóc, ale zdawała sobie sprawę, że w obecnym stanie psychicznym Suareza, siedzenie w domu w towarzystwie wysokoprocentowego trunku, wcale nie polepszyłoby sytuacji. Musiała go wyciągnąć z czterech ścian nawet, jeśli przyszło jej przy tym stoczyć istną batalię z gorzej upartym od niej Christianem. Nie była dobra w wyciąganiu ludzi z dołków, bo sama ze sobą nigdy nie potrafiła sobie poradzić, ale mogła w tej chwili zdać się całkowicie na instynkt i to, co podpowiadało jej serce. Musiała po prostu być.
______ Przymknęła powieki i zrobiła głęboki wdech, a potem całkowicie spontanicznie objęła go ciaśniej ramionami, zaciskając szczupłe palce mocniej na jego kurtce i przylgnęła do jego silnych pleców, jakby w ten sposób chciała dać mu do zrozumienia, że jest z nim bez względu na wszystko; że może na nią zawsze liczyć; że go nie zostawi. Tak jakby tym gestem usiłowała dodać mu otuchy i przelać do jego serca siłę do trudnej walki z tym, z czym musiał się zmierzyć.
______ Christian spiął się odruchowo, początkowo zupełnie zaskoczony jej bliskością, ale po dłuższej chwili odrobinę się rozluźnił i zbierając się w sobie postarał się skupić na bezpiecznym dojechaniu do celu. Ostrożnie przemknął pomiędzy dwoma rzędami, czekających na zmianę sygnalizacji samochodów i zatrzymał się tuż przed pasami, wspierając obie stopy na asfalcie. Wyprostował się i uniósł klapę kasku, a potem sięgnął po jej dłoń, którą kurczowo ściskała jego kurtkę i powoli jeden po drugim splótł z nią palce, kiedy wciąż mocno przytulała się do jego pleców. Odetchnął głęboko i zmarszczył brwi czując silny ucisk w sercu, a gdy delikatnie poruszyła się tuż za nim, odwrócił głowę i spojrzał wprost w brązowe tęczówki, w których prócz własnego odbicia zobaczył cały ogrom uczuć, których do tej pory w nich nie widział, a może, których Lia nigdy nie odważyła się przed nim odsłonić. Śmiało wytrzymała jego intensywne spojrzenie, gładząc kciukiem wierzch jego dłoni i ani na moment nie odwracając wzroku od jego błyszczących tęczówek, zupełnie jakby w tej chwili toczyli jakąś rozmowę w języku, który rozumieli tylko oni dwoje. Czas zdawał się stać w miejscu, gdy tak wpatrywali się w siebie jak zahipnotyzowani, przez kilka ciągnących się w nieskończoność sekund, aż w końcu głośny klakson wyrwał ich z odrętwienia. Christian niechętnie odwrócił się, szybkim ruchem zamknął klapę kasku i kiedy Lia znów oplotła go ramionami, przekręcił manetkę z gazem i ruszył przed siebie, sprawnie lawirując między kolejnymi autami.
______ Przez następne minuty przemierzali kolejne przecznice, oboje pogrążeni we własnych odległych myślach, a Lia zza zamkniętej klapy kasku rozglądała się dookoła, chłonąc widok tak dobrze jej znanych miejsc w San Antonio, które przez ostatnie pięć lat było jej domem. Gdy dotarli do kolejnego skrzyżowania, spojrzenie Lii zatrzymało się na murze, kilka metrów przed nimi, po drugiej stronie ulicy. Uśmiechnęła się do siebie i uniosła klapę, lekko pociągając Christiana za kurtkę.
______ – Możesz tam podjechać? – zapytała głośno, starając się przekrzyczeć uliczny hałas i wskazała ruchem głowy na miejsce, o które jej chodziło. Christian skinął głową i włączył kierunkowskaz, a po chwili zaparkował motocykl przy krawężniku. Wyłączył silnik i zdjął kask, ale nim zdążył o cokolwiek zapytać, Lia jak w amoku ruszyła przed siebie, omiatając błyszczącym spojrzeniem kolorowy mural zdobiący wysokie ogrodzenie rozciągnięte wzdłuż jednej z głównych ulic w mieście. Przygryzła dolną wargę, czując jak jej serce wali w piersi niczym młot i przykucnęła przy graffiti, wyciągając drżącą dłoń, by opuszkami palców obrysować znajdujące się u dołu malowidła, własne inicjały. Uśmiechnęła się do siebie i zrobiła głęboki wdech, a gdy Christian bez słowa stanął przy niej, uniosła wzrok i niemal natychmiast dostrzegła malujące się na jego twarzy pytanie.
______ – To moja praca dyplomowa u profesora Sage’a – wyjaśniła i opierając dłonie o uda, wyprostowała się powoli.
______ – Mural? – spytał Christian, unosząc brew i przesuwając bystrym wzrokiem po ściennym malowidle.
Graffiti podzielone było na trzy równe części i każda z nich wykonana była w zupełnie innym stylu, ale razem tworzyły wyjątkowy i spójny obraz, z konkretnym przesłaniem, na co chociażby wskazywały, wplatające się w każde z dzieł, cytaty o jednakowej tematyce. Sondował uważnie całość, ale to środkowe malowidło zwróciło jego uwagę i nawet gdyby nie było podpisane jej inicjałami, to zważywszy na to, co przedstawiało, był przekonany, że wiedziałby, iż to ona je wykonała.
______ Lia wzruszyła ramionami i wsunęła dłonie do tylnych kieszeni ciemnych jeansów.
______ – Poznałeś Salvadora – odparła, jakby to stwierdzenie miało wystarczyć za odpowiedź. – Nie jest typowym wykładowcą i z całą pewnością należy do specyficznych ludzi z odważnym podejściem do życia – dodała tonem wyprutym z jakichkolwiek uczuć, skutecznie przy tym unikając patrzenia na stojącego obok niej Christiana, który niemal instynktownie wyczuwając w jej głosie jakąś niepokojącą nutę, przeniósł na nią czujne spojrzenie. Mimo, że nie widział jej twarzy, którą skrzętnie skrywała przed nim za kurtyną jasnych włosów, był przekonany, że w jednej chwili coś się w Lii zmieniło, choć za wszelką cenę i wszystkimi możliwymi sposobami próbowała to przed nim ukryć.
______ – A dlaczego akurat mural? – zagadnął po chwili wyważonym tonem, w końcu pochwytując jej sarnie spojrzenie. Założyła włosy za ucho i przeniosła wzrok z powrotem na swoje graffiti, z którego naprawdę mogła być dumna, bo to najlepsze dzieło, jakie udało jej się kiedykolwiek stworzyć. Od początku do końca było starannie przemyślane i każdy nawet najmniejszy fragment nie był tu przypadkowy i miał swoje znaczenie.
______ – Przed końcowym egzaminem powiedział, że prawdziwy artysta powinien mieć odwagę by pokazać światu swoje dzieła. Na studiach wszystko, co robisz pozostaje w murach uczelni, a jedynym krytykiem twojej twórczości są koledzy z roku, a przede wszystkim wykładowca. Sztuka to nie teoria, to praktyka w najczystszej postaci – wyjaśniła uśmiechając się lekko do własnych wspomnień i z jakiegoś powodu z rozmysłem unikając patrzenia na Christiana, którego spojrzenie wyraźnie wyczuwała na sobie. Zrobiła głęboki wdech i przymknęła na moment powieki, a kiedy je otworzyła objęła spojrzeniem obraz, wracając pamięcią do dnia, w którym zaczęła nad nim pracować. Zdawać by się mogło, że tło nie ma tu żadnego większego znaczenia, ale Lia wiedziała, że jest inaczej, bo to tak naprawdę sedno całego murala wykonanego zgodnie z wybranym przez nią cytatem, który wypisany został na namalowanej szarfie u szczytu i podnóża muru, a który w zasadzie mówił wszystko: „W przeszłość przenoszą nas wspomnienia, w przyszłość marzenia…”.Nie musiała się nad nim długo zastanawiać, bo projekt w gruncie rzeczy pojawił jej się przed oczami sam z siebie. Przesunęła bystrym wzrokiem po wymalowanym i mieniącym się wszystkimi barwami niebie, które przechodziło od zaczynającego się u dołu zmierzchu do rozpościerającej się do samej góry ciemnej nocy, przyozdobionej właściwie tylko jedną, jasno błyszczącą gwiazdą. Odetchnęła głęboko i znów przymknęła powieki usiłując powstrzymać cisnące się do oczu łzy. – Będąc artystą wkładasz w swoje dzieła serce i duszę. Wyrażasz siebie i musisz liczyć się z tym, że ta cząstka ciebie, która jest skryta gdzieś głęboko, ujrzy światło dzienne. Musisz mieć odwagę by to pokazać i mieć świadomość, że twoje uczucia, emocje i przede wszystkim ty sam nie jesteś już anonimowy. Zostajesz wystawiony na pokaz, nie osobiście, ale poprzez swoją twórczość – powiedziała zatrzymując spojrzenie na umieszczonym na środku i pełniącym główną rolę na malowidle, ognistym [link widoczny dla zalogowanych], do złudzenia przypominającym tego, którego miała wytatuowanego na plecach, a którego oblicze w równym stopniu zdobiło obie części namalowanego nieba. – Chciał nas nauczyć, że nie możemy zamykać się w sobie w strachu przed ludźmi i światem, chciał nas oswoić z krytyką, dlatego wybrał mural. Bo to oglądają ludzie codziennie idąc do pracy. Patrzą na to turyści, a to nigdy nie jest coś przypadkowego. Takie graffiti zawsze ma coś przekazać, ma dotrzeć do ludzi. Ma nieść przesłanie, a nie tylko być ładną dekoracją nudnego i szarego miasta – dodała cicho i pierwszy raz odkąd zaczęła mówić, na krótki moment niepewnie spojrzała Christianowi w oczy.
______ – Domyślam się, że musiał mieć znajomości we władzach miasta skoro dostał zgodę na takie przedsięwzięcie – powiedział i uśmiechnął się lekko, nie odrywając przy tym ani na moment zatroskanego wzroku od profilu jej twarzy, kiedy nadal nie opuszczało go wrażenie, że coś niedobrego dzieje się w tej blond główce. Znał jednak Lię na tyle długo by wiedzieć, że jeśli sama nie zdecyduje się przed nim otworzyć, naciskanie na nią odniesie odwrotny skutek od zamierzonego. Szlag jasny go trafiał, za każdym razem, gdy zamykała się w tej swojej skorupie i nie pozwalała sobie pomóc, ale musiał uzbroić się w cierpliwości, bo w tej chwili to była jedyna broń, jaką miał w ręku, by w końcu skruszyć ten pancerz, którym się otoczyła.
______ – Owszem, choć do tej pory nie wiem, jak udało mu się uzyskać pozwolenie na to, co wymyślił – odezwała się Lia beznamiętnym głosem, a potem odchrząknęła cicho i zbierając się w sobie, wysiliła się na swobodny ton. – Grupa studentów, którą wtedy prowadził nie była liczna, więc znalezienie odpowiedniego miejsca wcale nie było takie trudne. Podzielił nas na kilka trzyosobowych teamów i kazał każdemu z nas wylosować najpierw główną tematykę, a później cytat, który będzie podstawą do naszego graffiti. Sprawę dodatkowo utrudniał fakt, że jeśli mieliśmy mural wykonywać we trójkę, a każde z nas miało inny cytat, musieliśmy wymyślić, w jaki sposób to zaprojektować, by całość mimo wszystko była spójna – wytłumaczyła, zakładając pasmo włosów za ucho.
______ – Ten Feniks… – zagadnął Christian, ściągając na siebie jej zamglone spojrzenie. – To ty, prawda? – zaryzykował i w milczeniu przypatrywał się jej uważnie, gdy odwróciła wzrok i ukrywając go za wachlarzem gęstych rzęs, przygryzła policzek od wewnątrz. W końcu skinęła niewyraźnie głową i wbiła spojrzenie w ognistego ptaka.
______ – Wciąż zawieszona pomiędzy przeszłością a przyszłością… – przyznała tak cicho, że ledwie sama siebie słyszała. – Między wspomnieniami a marzeniami… – wyszeptała i drgnęła lekko, gdy niespodziewanie poczuła jak Christian wierzchem dłoni leniwie przesuwa po jej ręce i ostrożnie splata z nią palce. Opuściła wzrok na ich połączone dłonie i zaczerpnęła tchu, odruchowo gładząc kciukiem jego ciepłą skórę. – Każdy ma w sobie taką noc, Christian – powiedziała przerywając ciszę, jaka zapadła między nimi i powoli uniosła wzrok tonąc w zielonej głębinie jego zaszklonych tęczówek. – Ciemną, ponurą, zimną i przytłaczającą, w której czasem, choć przez krótką chwilę pojawia się jakiś mały, jasny punkt, dający nadzieję – powiedziała przenosząc spojrzenie na jedną jedyną gwiazdę, która przełamywała mrok nocnego nieba namalowanego na murze, a która dla niej samej była symbolem tego, co brutalnie wyrwało jej życie, zanim jeszcze zdążyła nazwać to swoim. Zagryzała boleśnie dolną wargę i zamrugała energicznie odganiając piekące pod powiekami łzy. – Każdy ma wspomnienia i przeszłość, którą pragnąłby wymazać z pamięci, ale to część nas, Christian. Taki osobisty nauczyciel, który nas ukształtował i dzięki, któremu jesteśmy tu gdzie jesteśmy; tacy, jacy jesteśmy. Nie wytrzemy przeszłości gumką, ale możemy starać się ją zaakceptować i uporać się na swój własny, czasem nieporadny sposób, tylko potrzeba na to czasu. A po nocy, prędzej czy później, ale w końcu nadejdzie dzień …
______ – Naprawdę w to wierzysz, Lia? – zapytał cicho, pochwytując ciemne spojrzenie jej sarnich oczu. Przez chwilę trwała tak w milczeniu wytrzymując jego świdrujący wzrok, którym uparcie się w nią wpatrywał i skinęła głową.
______ – Chcę wierzyć. Nic innego mi nie zostało – przyznała zdławionym głosem, odwracając wzrok i wbijając go w jakiś mało istotny punkt przed sobą.
______ – A czym dla ciebie jest dzień, Chochliku? – spytał cicho, a kiedy w odpowiedzi jedynie wzruszyła nieznacznie ramionami, uśmiechnął się lekko i wciąż mając palce splecione z jej palcami, przyciągnął ją do siebie tak, by stała przodem do niego, a potem delikatnie wsunął jej pod brodę palec wskazujący i uniósł jej twarz ku sobie zmuszając by na niego popatrzyła. – Jakie marzenia ma Lia Blanco? – spytał, gdy już udało mu się wyłowić jej zaszklone spojrzenie.
______ Przez kilka chwil wpatrywała się w niego w taki sposób, jakby zastanawiała się czy w ogóle powinna tak się przed kimkolwiek otwierać i zdradzać to, co chowała głęboko w sercu, a co nigdy nie miało ujrzeć światła dziennego. Wstrzymała powietrze w płucach, gdy Christian kciukiem nieznośnie powoli przesunął po delikatnej skórze tuż pod jej dolną wargą. Przymknęła powieki i oplotła szczupłymi palcami jego nadgarstek, uśmiechając się blado.
______ – Nie powiem ci – odparła cicho i spojrzała mu prosto w oczy, w których przez krótki moment zamigotał smutek. Pokiwał głową ze zrozumieniem i chciał cofnąć rękę, ale przytrzymała jego nadgarstek i ani na moment nie odrywając sarniego spojrzenia od jego niesamowicie zielonych tęczówek, odważnie ułożyła drobną dłoń na jego torsie w miejscu, gdzie rytm wybijało jego serce. – Nie powiem ci, ale ty możesz to zobaczyć, tylko musisz nauczyć się widzieć, a nie jedynie patrzeć, Christian – dodała półgłosem.
______ Oczy Suareza w jednej chwili rozbłysły czymś, czego nie potrafiła nawet nazwać, a kiedy nieświadomie przygryzła dolną wargę, jego wzrok mimowolnie zsunął się na jej usta wywołując falę przyjemnych dreszczy rozchodzących się od kręgosłupa po całym ciele. Opuściła głowę i przymknęła powieki, starając się wyrównać oddech, a potem powoli obeszła Christiana, ostatni raz sugestywnie spoglądając na mural.
______Christian oderwał od niej spojrzenie i mrużąc oczy po raz kolejny przyjrzał się ściennemu malowidłu, a im dłużej i uważniej patrzył tym faktycznie więcej widział. Dopiero teraz dostrzegł, że na idealnie ognistym ciele Feniksa, gdzieniegdzie połyskiwały delikatne blizny, które na pierwszy rzut oka wyglądały jak celowo wtopione w całość, części pomarańczowo–czerwonych piór. Podobnie zresztą jak jedna łza błyszcząca w kąciku oka ptaka, a której barwa nie przypominała łez, które na obrazach zazwyczaj mienią się standardowo wszystkimi odcieniami niebieskiego.
______ Christian uśmiechnął się lekko, bo był pewien, że teraz wie jak ma szukać, by znaleźć to, co chciał wiedzieć. Lia wykonała to graffiti nie pokazując niczego wprost. Mural pełen był nieoczywistego, jakby mówiła do adresatów metaforami. Przekrzywił lekko głowę i zrobił ostrożny krok do przodu, wciąż cierpliwe sondując każdy centymetr malowidła, kiedy jego wzrok padł na ten fragment tła, które przypominało zarówno zachód jak i wschód słońca, a konkretnie na delikatnie zamazane kontury, przypominające dwa lecące obok siebie, białe gołębie z rozłożystymi ogonami. Nie trzeba było geniusza by wiedzieć, co symbolizują te ptaki, a już w szczególności, gdy są białe. Jednak to było coś, do czego Lia nigdy otwarcie by mu się nie przyznała; marzenie, które zdawała się zepchnąć w najgłębsze zakamarki serca, pozwalając by górę wziął strach, a co w tej chwili dawało mu, choć cień nadziei, który zatlił się w jego sercu maleńkim płomyczkiem, a który potrzebował czasu by rozpalić się prawdziwym ogniem. Zrobił głęboki wdech i przesunął ciekawym wzrokiem po dolnej części murala, a gdy dostrzegł kolejne niewyraźne rysy czegoś, co jak mu się wydawało kształtem przypomina dach, zbliżył się i mrużąc oczy, kucnął tuż przy kamiennej ścianie. Wtedy wyraźnie widział już, że wśród pasma szarych, półprzezroczystych chmur, przebłyskuje niewielka część domu, a zwłaszcza dach z kominem, z którego sączył się ledwie zauważalny dym. Znał Lię już trochę i zdawał sobie sprawę, że perspektywa ciepłego, bezpiecznego domu, była tym, czego nigdy nie zaznała, a czego wciąż mocno pragnęła. Przełknął ślinę i przymknął na moment powieki, a kiedy ponownie je uchylił, jego bystry wzrok wyłapał coś jeszcze. Coś, co było tak delikatnie naszkicowane, że zastanawiał się, czy naprawdę tam jest, czy tylko mu się wydaje. Wyciągnął dłoń i kciukiem przesunął po murze, jakby chciał sprawdzić, czy to nie złudzenie, a kiedy zorientował się, że jednak nie, przygryzł policzek od wewnątrz wpatrując się uważnie w ten niewyraźny szczegół.Tuż poniżej dachu na bocznej ścianie budynku, który przysłaniała połać chmur, znajdowała się wykuta w murze rzeźba obrazująca skrzydlatego lwa. Był pewien, że to nie jest przypadek i miał wrażenie, że już gdzieś, kiedyś to widział, ale w tej chwili nie potrafił tego przypasować do niczego konkretnego. Postanowił jednak zakodować w pamięci ten drobiazg, bo jakiś głosik w jego głowie podpowiadał mu, że ta wiedza może mu się kiedyś przydać.
______ Westchnął ciężko i kręcąc głową z niedowierzaniem, wyprostował się powoli i ostatni raz omiótł wzrokiem wykonane przez Lię graffiti, a potem odwrócił się i wsuwając dłonie do kieszeni jeansów, ruszył chodnikiem w kierunku motoru, o który Lia opierała się biodrami, całkowicie pogrążona we własnych odległych myślach. Kiedy do jej uszu dobiegły ciężkie kroki, niepewnie uniosła wzrok, niemal natychmiast pochwytując spojrzenie błyszczących zielonych tęczówek, ale uprzedzając jakąkolwiek reakcję ze strony Suareza, pokręciła jedynie głową, dając mu w ten sposób do zrozumienia, że cokolwiek zobaczył, ona nie chce o tym rozmawiać. Wygiął usta w łagodnym uśmiechu, po czym delikatnie ujął ją za kark i pocałował w czoło, zatrzymując usta na jej skórze zdecydowanie dłużej niż to było konieczne, a po chwili odsunął się od niej powoli.
______ – Teraz ja poprowadzę – zakomunikowała, wysilając się na promienny uśmiech, po czym przerzuciła nogę przez siedzisko motocykla i chwyciła kask w obie dłonie. – Chcę cię gdzieś zabrać…
______ Kilkanaście minut później zaparkowała na tyłach parterowego budynku i wyłączyła silnik, omiatając tęsknym spojrzeniem miejsce, w którym przez ostatnie pięć lat spędzała większą część swojego wolnego czasu robiąc to, co zawsze kochała. To tutaj zaszywała się samotnie spędzając rocznicę śmierci matki, własne urodziny, każde święta, czy kolejne dni, podczas których tęskniła za Valle de Sombras, a wspomnienia nie dawały o sobie zapomnieć.
______ Otrząsnęła się z rozmyślań dopiero, kiedy poczuła jak siedzący za nią Christian porusza się i powoli zsiada z motoru, rozglądając się czujnie dookoła. Lia uśmiechnęła się pod nosem i sama zdjęła kask, zawieszając go na kierownicy, a po chwili stanęła obok niego.
______ – Warsztat? – zapytał w końcu, przerywając panującą między nimi ciszę i pochwycił jej błyszczące spojrzenie. – Chcesz pracować w święta?
______ – Nie jestem, aż takim fanatykiem mechaniki – zaśmiała się, mrugając do niego, ale zanim zdążył odpowiedzieć, zdecydowanym krokiem ruszyła przed siebie. – Idziesz? – zagadnęła, zerkając na niego przez ramię.
______ Christian pokręcił głową z niedowierzaniem, a kąciki jego ust ledwie zauważalnie uniosły się ku górze, kiedy Lia zatrzymała się przed metalowymi, ciężkim drzwiami.
______ – I co teraz? Zgaduję, że są zamknięte, bo mamy święta i nikt nie spędza tego czasu tutaj. W przeciwieństwie do nas – zauważył, wsuwając dłonie do kieszeni spodni.
______ – Ja spędzałam tutaj każde święta, przez pięć ostatnich lat – rzuciła Lia tonem wyprutym z jakichkolwiek uczuć, nawet przy tym na niego nie patrząc. Zamiast tego podeszła do ściany budynku i postawiła but na wystającym fundamencie, a następnie sprawnie chwyciła za górną krawędź metalowej framugi i podciągnęła się do góry, wspierając kolano o mosiężną klamkę. Bez zastanowienia sięgnęła do niepozornej dziury w murze tuż nad drzwiami i wyjęła z niej jakiś maleńki przedmiot, a potem natychmiast zeskoczyła na ziemię, posyłając Christianowi psotne spojrzenie. – Poza tym dla nas jest otwarte – rzuciła, uśmiechając się niewinnie i unosząc do góry trzymany w placach mały kluczyk.
______ Christian uniósł pytająco brew i zmierzył ją łobuzerskim spojrzeniem, uśmiechając się przy tym jednym kącikiem ust.
______ – Nie znałem cię od tej strony, Chochliku – mruknął zmysłowym półgłosem, od którego momentalnie dostała gęsiej skórki, ale z pełną premedytacją zignorowała ten fakt. Wywróciła tylko oczami i w odpowiedzi parsknęła wesołym śmiechem.
______ – Spokojnie, nie trafimy za to do pierdla – odparła, przekręcając klucz w zamku i z całej siły pociągnęła do siebie ciężkie drzwi. – Właściciel wie, że tu dzisiaj będziemy. Rozmawiałam z nim przez telefon – dodała i zerkając przez ramię, uśmiechnęła się do Christiana ciepło. Bez słowa chwyciła go za rękę i prowadząc za sobą, weszła do ciemnego korytarza.
______ – To, dlatego byłaś rano taka zadowolona – bardziej stwierdził niż zapytał z wyraźnym rozbawieniem w głosie.
______ Lia wzruszyła swobodnie ramionami i weszła do jakiegoś mniejszego pomieszczenia po lewej stronie korytarza, odruchowo sięgając do włącznika na ścianie, a gdy wnętrze wypełniło jasne światło podeszła do jednej z metalowych szafek i uśmiechnęła się na widok przyklejonej tuż pod numerem karteczki ze swoim imieniem.
______ – Kiedy mieszkałam w San Antonio dostałam tu pracę – wyjaśniła, otwierając skrzypiące w zawiasach drzwiczki, a na widok wszystkich swoich rzeczy, które wciąż wyglądały tak jak je zostawiła, przygryzła policzek od wewnątrz, usiłując powstrzymać cisnące się do oczy łzy. – Właściciel jest wspaniałym człowiekiem, a dzięki jego wyrozumiałości miałam możliwość pracować i uczyć się jednocześnie, a nawet spędzać tu każdą wolną chwilę – dodała, zakładając pasmo włosów za ucho i odchrząkując cicho, zerknęła przelotnie na Christiana, który stał w progu, opierając się niedbale ramieniem o framugę i przyglądał się jej tymi swoimi niesamowicie zielonymi oczami. Odwróciła wzrok i sięgnęła po leżącą na dnie szafki, ciemną sportową torbę, po czym zatrzasnęła drzwi i ruszyła do wyjścia.
______ – Co to? – spytał Suarez, ruchem głowy wskazując na torbę, którą trzymała w dłoni. Lia uśmiechnęła się tajemniczo i wyminęła go.
______ – Chodź, coś ci pokażę – powiedziała i ponownie chwyciła go za rękę, odruchowo splatając z nim palce, a następnie bez słowa poprowadziła go przez główny warsztat do kolejnych drzwi mieszczących się w drugiej części budynku. Otworzyła je i od razu sięgnęła dłonią w bok, zapalając światło, które w mgnieniu oka rozświetliło puste pomieszczenie przypominające wyglądem niezagospodarowaną jeszcze i świeżo wyremontowaną salę w jakimś nowo postawionym budynku. Bez słowa podeszła do przeciwległej ściany i rzuciła torbę na podłogę, a jej zawartość zabrzęczała cicho niosąc się echem po sali.
______ – Powiesz mi, co my tu właściwie robimy? – odezwał się w końcu Christian przerywając ciszę, jaka między nimi zapadła. Zmarszczył podejrzliwie czoło i uważnie obserwował Lię, która podeszła do stojącego na roboczym stole magnetofonu i wyciągając z kieszeni skórzanej kurtki telefon, podłączyła go do sprzętu za pomocą znajdującego się tam kabla.
______ – Czasem przychodziłam tutaj, kiedy nie mogłam sobie z czymś poradzić, a bezczynne siedzenie w mieszkaniu tylko potęgowało złe samopoczucie – przyznała cicho, sprawnym ruchem ściągając z ramion kurtkę, którą rzuciła na stół. – Zazwyczaj to było jedyne miejsce, w którym mogłam pobyć sama ze sobą. Czasem tańczyłam powtarzając kroki, jakich kiedyś nauczył mnie Diego, a czasem… – urwała, niepewnie spoglądając mu w oczy i przez chwilę siłując się z nim na spojrzenia, aż w końcu westchnęła cicho i podeszła do torby. – Zdejmij kurtkę – poleciła, ale kiedy Suarez bez słowa uniósł wymownie brew, a jego usta rozciągnęły się w szerokim, łobuzerskim uśmiechu, wywróciła tylko oczami i pokręciła głową z dezaprobatą. – Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele – mruknęła z przyganą i kucnęła przy torbie, odsuwając suwak, podczas gdy Christian potulnie posłuchał jej prośby i zsunął z ramion kurtkę, rzucając ją niedbale na roboczy stół. – Wiem, że to nie dorówna rękawicom bokserskim i wysiłkowi przed workiem treningowym, ale czasem też pomaga – powiedziała przygryzając dolną wargę i wyciągając z torby puszkę sprayu, spojrzała na Christiana. – Łap! – dodała i rzuciła mu ją, a widząc jego zdezorientowaną minę, uśmiechnęła się tylko pod nosem.
______ Kiedy Christian wciąż wpatrywał się w trzymany w dłoni spray, rozstawiła pod ścianą niewysoką drabinę, a potem przeszła przez salę i chwyciła jeden ze stojących w rogu rulonów grubego, kilkumetrowego papieru. Weszła na drabinę i sprawnie zawiesiła go na specjalnie przymocowanych do ściany, metalowych spinaczy.
______ – To, co panie Suarez, gotowy błysnąć talentem malarskim? – zagadnęła, wyrywając Christiana z zamyślenia. Uniósł wzrok i wyszczerzył się od ucha do ucha jak małe dziecko.
______ – A wątpisz, że sobie poradzę? – zapytał robiąc krok w jej stronę i mierząc ją zadziornym spojrzeniem z tym dobrze jej znanym beztroskim błyskiem w oku, za którym tęskniła, a którego nie widziała u niego odkąd tu przyjechała.
______ – Wiem, że pan jest mistrzem we wszystkim, ale chętnie to jednak zobaczę – powiedziała jawnie go podpuszczając. Uśmiechnęła się szeroko i mrugając do niego z rozbawieniem, podeszła do stołu i włączyła magnetofon, a puste pomieszczenie, w którym się znajdowali wypełniła rytmiczna muzyka. – Proszę się wykazać – rzuciła Lia, ruchem głowy wskazując na rozwieszoną płachtę kartonu, a potem obeszła Christiana, sięgnęła po drugą puszkę z farbą i stanęła obok niego, spoglądając mu w oczy. – Nie zastanawiaj się, nie myśl, daj upust emocjom i po prostu dobrze się baw – poprosiła, wpatrując się w niego zaciekle, gdy świdrował ją intensywnym spojrzeniem, a kąciki jego ust uniosły się w wesołym, chłopięcym uśmiechu. Skinął głową i spojrzał na ścianę, a potem potrząsnął puszką, otworzył ją i poszedł za jej radą.
______ Lia przez chwilę z uśmiechem na ustach przyglądała się jego poczynaniom, gdy całkowicie się rozluźniając i zdając absolutnie na instynkt, pokrywał barwami zwykłą kartkę papieru, w taki sposób jakby robił to całe życie. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że to samo od początku wyczyniał z jej życiem, choć uparcie się przed tym broniła. Trzymał w rękach kolory i zdobił jej szary świat, tak po prostu, wcale nie pytając jej przy tym o pozwolenie.
______ Zamrugała energicznie powiekami i zrobiła głęboki wdech starając się powstrzymać cisnące się do oczu łzy, a gdy znów spojrzała na Christiana, przyglądał jej się w zaciekawieniem, spod uniesionej wymownie brwi.
______ – A pani, na co czeka, panno Blanco? Wymięka pani? – zapytał z rozbawieniem, a Lia na te słowa parsknęła wesołym śmiechem.
______ – Nie masz ze mną szans – mruknęła zadziornie.
______ – Przekonajmy się.
______ Lia pokręciła głową z niedowierzaniem i zrobiła krok do przodu wpatrując się w czystą część swojej kartki, a po chwili znów przeniosła spojrzenie na Suareza, który wyglądał w tej chwili tak jakby wczoraj nie było bólu w jego oczach, jakby serca nie rozrywała rozpacz i tęsknota, jakby nie było trudnej przeszłości i cierpienia. Nie chciała psuć mu tej chwili beztroski, ale wiedziała, że nie będzie innej okazji, by powiedzieć mu to, co chciała by wiedział.
______ – Nie odwrócę się od ciebie, Christian. – wydusiła z siebie cicho, ściągając na siebie jego niepewnie spojrzenie. – Nie, dlatego, że czuję się do czegoś zobowiązana, albo dlatego, że chcę coś udowodnić, ale dlatego, że mi na tobie zależy. Zawsze zależało – powiedziała całkowicie szczerze, wpatrując się głęboko w jego niesamowicie zielone tęczówki, tak jakby usiłowała przelać do jego serca każde słowo i mieć pewność, że jej uwierzy. Christian przełknął ślinę i przymknął powieki, starając się oddychać głęboko. – Nie pochwalam tego, co robiłeś, owszem, ale nie do mnie należy osądzanie tego jak żyłeś. To twoje wybory, twoje decyzje i twoje błędy nawet, jeśli są niewłaściwe ja nie mam prawa by cię krytykować i nie zamierzam tego robić.
______ – Lia… – jęknął bezradnie spoglądając jej w oczy, ale uniosła palec wskazujący do swoich ust dając mu znak by pozwolił jej dokończyć, a kiedy opuścił ramiona wzdłuż tułowia, podeszła do niego i ujęła jego podbródek, zmuszając by na nią spojrzał.
______ – Każdy wybiera własną drogę, którą kroczy i ma prawo błądzić. Każdy inaczej radzi sobie z przeszłością i tym, co go spotkało. Rozumiem powody, jakie tobą kierowały, ale dla mnie najważniejsze jest to, jaki jesteś Christian, a nie to, co robiłeś – dodała cicho, delikatnie ujmując jego policzek w dłoń i kciukiem gładząc pokrytą zarostem skórę. – Przeszłości nie zmienisz, bez względu na to jak mocno będziesz się starał, ale możesz mieć wpływ na to, co jest tu i teraz i walczyć o to by twoja przyszłość była lepsza. Jesteś wspaniałym człowiekiem Christian, troskliwym facetem, który jest przy mnie mimo wszystko i trzyma mnie za rękę nawet, gdy uciekam. Nigdy nie zapominaj, że ja również przy tobie jestem i to się nie zmieni. Nigdy – zapewniła spokojnym, wyważonym tonem, ani na moment nie odrywając zaszklonego spojrzenia od jego pięknych oczu.
______ Christian przymknął powieki, starając się zapanować nad szalejącym w piersi sercem, a potem pokręcił głową z niedowierzaniem i zaśmiał się pod nosem bez cienia wesołości.
______– Chodź tu, Chochliku – mruknął łamiącym się głosem i chwytając ją delikatnie za kark, przygarnął do siebie, pozwalając by oplotła go ramionami w pasie i przylgnęła do niego ciasno całym swoim drobnym ciałem. Wsunął nos w jej włosy, zaciągając się głęboko jej cudownym zapachem, a potem pocałował ją czule w czubek głowy, wciąż tuląc tak, jakby była najcenniejszym skarbem, jaki los złożył w jego rękach…
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 21:20:00 03-10-16, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|