Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Broken Strings [Eillen&Kenaya] - [24.]
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 17, 18, 19  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Leticia200
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 03 Lis 2015
Posty: 3159
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Polska
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 10:26:30 27-02-16    Temat postu:

Eillen Mam pytanie - co to za ciacho w Twoim awatarze

Ostatnio zmieniony przez Leticia200 dnia 21:03:35 29-02-16, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:59:40 27-02-16    Temat postu:

Ciacho się nazywa Jay Ryan i gra bestię w serialu "Beauty and The Beast"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gypsy
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 21 Lis 2010
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:54:16 27-02-16    Temat postu:

Widzę, że kroi się akcja powoli, oj kroi się. W ogóle muszę pochwalić was kobiety za może nie talent, ale za świetne umiejętności pisania. Jakbyście obie kobiety tak popracowały, pomyślały i posiedziały nad tym to wyklułby się świetny bestseller. Nie wiem co mogłabym jeszcze napisać. Jak rozwinie się akcja to wtedy będę coś mogła więcej dodać. Jedno jest pewne: Świetna historia i świetne opowiadanie. Kiedy nowy rozdział?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:04:39 27-02-16    Temat postu:

Gypsy, dziękujemy za dobre słowo Akcja za chwilę albo dwie powinna nabrać tempa a nowy rozdział na 99% już dziś
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sobrev
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 04 Kwi 2010
Posty: 3493
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:16:07 27-02-16    Temat postu:

99% dziś w takim razie wypatruje z niecierpliwością
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gypsy
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 21 Lis 2010
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:50:00 27-02-16    Temat postu:

No ile można czekać. Chciałam dodać, że mieszkam w Birmingham, UK i u mnie czas wskazuję na 20:49 co nie przemawia na moją korzyść ale ja nie mogę czekać. Nie mam co czytać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:23:36 27-02-16    Temat postu:




    Wrapped up, so consumed by all this hurt.
    If you ask me, don't know where to start.
    Anger, love, confusion - roads that go nowhere.
    I know that somewhere better
    'cause you always take me there...


    MUSIC

    Valle de Sombras, 2 listopada 2009 r.

    ______Siedziała w samochodzie Nacho opierając łokieć o drzwi i przygryzając nerwowo kciuk, wyglądała przez okno, rozglądając się czujnie po pogrążonej w mroku okolicy. Zerknęła niespokojnie na godzinę wyświetlaną na desce rozdzielczej, a później wbiła spojrzenie w przednią szybę. Jeździli z Ignacio po miasteczku już od ponad godziny i z każdą kolejną minutą odnosiła wrażenie, że kręcą się bezradnie w kółko.
    ______– Uspokój się, Lia, znajdziemy ją – odezwał się Sanchez opanowanym głosem, kładąc dłoń na jej nodze, którą od jakiegoś czasu nieświadomie nerwowo poruszała. Spojrzał jej w oczy uspokajająco, po czym wrócił wzrokiem na drogę.
    ______– Nie wiem, Nacho, mam najgorsze przeczucia – odparła drżącym głosem, przesuwając wzrokiem po najbardziej zaciemniałych zakamarkach Valle de Sombras z nadzieją, że ujrzy gdzieś matkę. – Gospodarz mówił, że powinna zapłacić czynsz cztery dni temu, a w mieszkaniu nikogo nie ma – dodała kręcąc głową niewyraźnie i robiąc głęboki wdech.
    ______– Przecież nie pierwszy raz znika z domu na kilka dni i nie pierwszy raz nie płaci w terminie. Odkąd się wyprowadziłaś nikt tego nie pilnuje – zauważył zerkając w boczną szybę i zaciskając dłonie na kierownicy.
    ______– Wiem, ale nigdy nie znikała na dłużej niż dwie doby – szepnęła bezradnie, opierając głowę o zagłówek i przymykając oczy.
    – Wracała, bo wiedziała, że w domu zawsze znajdzie pieniądze na kolejną działkę i butelkę alkoholu – odparł wyważonym tonem i zerknął na nią przelotnie. Lia skrzywiła się w odpowiedzi i zamrugała energicznie czując jak pod powiekami pieką ją wzbierające znów łzy. Poczuła na karku ciepłą dłoń Sancheza i uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
    ______– Chciałabym móc odciąć się od niej i od życia jakie mi zafundowała. Zapomnieć, że jest moją rodziną i ruszyć dalej, bo przecież i tak nigdy nie byłam dla niej ważna – odezwała się po krótkiej chwili, skubiąc palcami swoje jeansy. – Ale chyba nie potrafię ....
    ______– To wciąż twoja matka Lia, a ty po prostu nie jesteś taka jak ona – powiedział cicho Nacho i zmarszczył ciemne brwi zerkając przez boczną szybę. Westchnął ciężko i przesunął dłonią po zmęczonej twarzy, a później po karku, rozmasowując obolałe mięśnie. Lia skrzywiła się lekko czując się winną, że wykorzystuje swojego mentora do tego by szukał zwykłej ćpunki, ale nie miała do kogo się zwrócić. Założyła włosy za ucho, z rezygnacją wyglądając przez okno i wtedy dostrzegła jasnowłosą postać bezwładnie siedzącą na ziemi i wspartą plecami o mur. Głowę miała opuszczoną, więc Lia nie dostrzegła jej twarzy, ale sukienkę, jaką miała na sobie kobieta, poznałaby wszędzie.
    ______– Stój! – krzyknęła nagle, ale zanim Nacho zdążył gwałtownie zahamować, otworzyła już drzwi wyskakując na ulicę i biegnąc w tamtym kierunku. – Chryste … – szepnęła do siebie, upadając na kolana i omiatając przerażonym wzrokiem postać matki. Leżała bezwładnie jak kukła w podartej i umorusanej sukience, lewe ramię tuż nad łokciem luźno oplatał jakiś stary i podarty skórzany pasek, a przy prawej dłoni leżała opróżniona strzykawka. Lia przełknęła narastające mdłości i drżącymi dłońmi ujęła twarz matki, kierując ją w swoją stronę. – Mamo... – odezwała się zdławionym głosem. Wtedy przy niej pojawił się Nacho, rozglądając się szybko czujnym spojrzeniem, po czym butem przesunął strzykawkę w bezpieczne miejsce.
    ______– Odsuń się Lia – polecił stanowczo, kucając tuż obok. Ujął nieprzytomną kobietę za twarz i kciukiem uniósł jej powiekę sprawdzając źrenice. Zacisnął szczękę tak mocno, że Lia dostrzegła nerw pulsujący mu na policzku. Przyłożył dwa palce do tętnicy szyjnej i zaklął siarczyście pod nosem. – Nie wyczuwam pulsu – mruknął, sięgając pospiesznie do kieszeni spodni po telefon i wybierając numer pogotowia. Lia pokręciła głową, kiedy zaczynało do niej nagle docierać, co się właśnie stało. Wciąż kucając oparła płasko dłoń o przeciwległą ścianę i przymknęła powieki, oddychając głęboko, ale odór dochodzący Bóg wie skąd, tylko spotęgował narastające wciąż mdłości. Zacisnęła dłoń w pięść czując jak żołądek skręca jej się w supeł. Jak z zaświatów docierał do niej rzeczowy głos Nacho, który rozmawiał z dyspozytorem pogotowia, a ona nie mogła zwalczyć w sobie poczucia odrazy. Nie była w stanie nawet spojrzeć na leżącą w zaułku kobietę, która była przecież jej własną matką. Przystawiła wierzch dłoni do ust i zacisnęła zęby, ale nie na wiele się to zdało. Pochyliła się do przodu i zwróciła na chodnik całą zawartość żołądka, czując jak jej ciałem szarpią kolejne spazmy i płacz, którego nie była w stanie już powstrzymywać…

    ______Powoli przeszła żwirową alejką, a po chwili zatrzymała się przed jednym z grobów, ciemnym spojrzeniem omiatając wyryte w kamieniu daty i litery układające się w dwa słowa Pilar Blanco, które po tylu latach brzmiały dziwnie obco. Wsunęła dłonie do kieszeni ciemnych jeansów i zmarszczyła czoło, gdy coś niespodziewanie zakuło ją w sercu. Nie było tu ani jednego znicza, nie wspominając o jakichkolwiek kwiatach. Nie było w miasteczku nikogo, kto miałby ochotę odwiedzić to miejsce i Lia wcale się temu nie dziwiła. Matka nie miała przyjaciół, prócz przezroczystych woreczków i walających się po mieszkaniu pustych butelek. Nikt za nią nie zatęsknił i nie zapłakał. Nawet córka. Jeśli Lia kiedykolwiek miała do niej jakiekolwiek uczucia wygasły, gdy była jeszcze dzieckiem, a matka skutecznie się o to postarała. Może to było podłe z jej strony, ale odetchnęła z ulgą, kiedy matka zmarła i choć minęło ponad pięć lat, Lia wciąż miała wrażenie, że tkwi we wspomnieniach. Wiedziała, że nie ucieknie przed przeszłością nawet, jeśli przez ostatnie lata usilnie próbowała to zrobić. Bez względu na to jak mocno będzie się starała, nie odetnie się od tego, co było; od wspomnień związanych z matką; od słów, które wypowiadała, a które każdego dnia dzwoniły jej w uszach, jakby chciały jej przypomnieć, kim jest. Przeszłość zawsze ją dopadała, podążała za nią krok w krok niczym cień, wciąż wyciągając po nią ręce i nie pozwalając odejść zbyt daleko. Niczego nie pragnęła bardziej niż tego, by w końcu zapomnieć, by przeszłość przestała być zadrą w jej sercu i raną na duszy. Wiedziała, że nigdy nie będzie w stanie pójść dalej i zacząć od nowa, jeśli nie upora się sama ze sobą, nie znajdzie odpowiedzi na nurtujące ją pytania i nie pomoże zabliźnić się ranom.
    ______Valle de Sombras. Przez bardzo długi czas to miasteczko wiązało się dla Lii jedynie z bólem, bezradnością i wszystkim złym, co spotkało ją w życiu. Matka, która powinna być przecież najważniejszą dla niej osobą, nie dała jej poczucia bezpieczeństwa, ciepłego domu, beztroskiego dzieciństwa, ani prawdziwej miłości. Od zawsze traktowała ją jak zło konieczne, nie raz dając namacalny dowód swojej matczynej czułości, a której ślady Lia nosiła po dziś dzień i to nie tylko na poharatanym sercu. Dla Pilar zawsze ważniejsza od jedynego dziecka była działka zakupiona od miejscowego dilera, albo kolejna butelka wódki i jakiś obleśny facet, który nie zagrzewał miejsca w jej łóżku dłużej niż na dwie noce, co i tak zdarzało się rzadko. Nigdy nie interesowała się córką, zostawiała ją samą sobie, głodną, umorusaną, czasem zziębniętą, więc śmiało można powiedzieć, że Lię wychowała ulica. Jako dziecko szybko zrozumiała, że w życiu nie ma łatwo, a brutalna rzeczywistość nauczyła ją, że musi zacząć radzić sobie sama i sama o sobie decydować. Dostała od losu i matki okrutną lekcję życia, a baty, jakie na okrągło obrywała na każdym kroku obdarły ją z jakiejkolwiek nadziei, że spotka ją jeszcze kiedyś coś dobrego. To właśnie wtedy nadszedł moment, kiedy w jej życiu pojawił się Ktoś, dzięki komu stała się tym kim była dzisiaj; Ktoś, kto dał jej wsparcie, opiekę, bezpieczeństwo i ciepło; Ktoś, kto nauczył ją jak żyć. Zdawała sobie sprawę, z tego, że nigdy nie będzie w stanie odwdzięczyć mu się za to co dla niej zrobił. Bez niego skończyłaby, jako złodziejka, narkomanka, albo zwyczajna tania prostytutka. Ignacio Sanchez był po prostu jej osobistym Aniołem Stróżem, który uchronił ją przed zmarnowaniem sobie życia. Był jedyną osobą, której naprawdę na niej zależało; jedyną, na jakiej ona sama mogła polegać i jedyną, jakiej bezgranicznie ufała. Choć nie łączyły ich żadne więzy krwi, otrzymała od niego więcej niż od rodzonej matki, a z czasem stał się dla niej ojcem, którego nigdy nie miała. Zawsze służył radą, chętnie z nią rozmawiał, gdy miała pytania i wątpliwości. Lubiła te chwile, kiedy siedzieli razem w jego gabinecie śmiejąc się z jakiś drobiazgów, czy rozmawiając o poważnych sprawach; momenty, kiedy mogła usiąść cicho w kącie kanapy i posłuchać jak grał na fortepianie jedną z tych melodii, dzięki którym się uspokajała. Wiele dla niej znaczyło to, że mogła do niego przyjść i zwyczajnie pomilczeć, czując wokół siebie jego silne ojcowskie ramiona, w których często pragnęła się schować przed całym światem i nigdy z nich nie wychodzić, bo tam czuła się akceptowana, bezpieczna i mimo wszystko kochana. Dzięki niemu jej dzieciństwo stało się lepsze i znośniejsze, a ona sama weszła w dorosłe życie pewniejsza siebie, odważniejsza i zaradniejsza, a przede wszystkim mogła rano stanąć przed lustrem i bez obaw spojrzeć sobie w oczy. Nacho był przy niej zawsze, gdy go potrzebowała, a nawet wtedy, kiedy usiłowała go za wszelką cenę od siebie odepchnąć. Nigdy o nic nie pytał i nie oceniał jej, zamiast tego motywował do działania, uczył nowych rzeczy i pomagał Lii znaleźć w życiu prawdziwą pasję. Przez lata niestrudzenie wpajał jej, żeby nigdy nie pozwolić sobą manipulować, podejmować własne decyzje; że nie wolno się poddawać i bez względu na to jak bardzo będzie ciężko, trzeba walczyć, bo nie ma sytuacji bez wyjścia, niezależnie od tego jak beznadziejna może nam się wydawać. Wierzył w to głęboko i sam nigdy się nie poddał, niezmordowanie udowadniając jej, że ma rację. Potrzebowała tego bardziej niż chciała się do tego przyznać, zwłaszcza w chwilach po wypadku, kiedy cały jej świat w jednej chwili legł w gruzach, a jej wydawało się, że nie będzie już w stanie zbudować niczego od nowa. Brakowało jej wiary, nadziei i siły na to by podjąć walkę. Kiedy obudziła się w szpitalu po czterech dniach lekarze zgodnie stwierdzili, że konsekwencją wypadku jest uraz kręgosłupa z uszkodzeniem rdzenia kręgowego i niedowładem mniejszego stopnia przy dolnym odcinku kręgosłupa. Szok rdzeniowy powodował, że nie miała czucia od pasa w dół, a bezwład kończyn przechodzący w stopniowe napięcie mięśni może trwać do kilku miesięcy. Lia spędziła w łóżku dziewięć tygodni, a każdy specjalista, który studiował jej przypadek, uparcie powtarzał, że szanse na powrót do pełnej sprawności są znikome, o ile nie żadne. W kółko zasypywali ją tymi samymi medycznymi terminami, z których rozumiała tylko tyle, że następstwa wypadku miały wpłynąć na zdolność poruszania nogami, albo nawet połową ciała. Jasno dawali jej w ten sposób do zrozumienia, że już zawsze będzie od kogoś zależna. Przez długi czas Lia miała trudności z utrzymaniem równowagi i chodzeniem. Bywały momenty, kiedy całkiem traciła kontrolę nad własnym ciałem, a w gorsze dni zanikało czucie w nogach.Miała ochotę się poddać i przeleżeć w łóżku całe swoje życie, ale Nacho nigdy nie zrezygnował i po dziś dzień była mu za to wdzięczna, bo przez jego upór i wsparcie w miesiącach morderczych ćwiczeń, mogła dzisiaj normalnie funkcjonować. Wytrwale walczył o nią każdego dnia, z otaczającym ich światem i z nią samą, dlatego Lia, jako młoda dziewczyna obiecała sobie, że zrobi wszystko by Nacho mógł być z niej dumny, bo zdawała sobie sprawę, z tego, że to będzie dla niego najlepsze podziękowanie za wszystko co dla niej zrobił.
    ______Odetchnęła głęboko i przełykając ogromną gulę, która ścisnęła jej gardło, ostatni raz spojrzała na płytę nagrobną matki, po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła do głównej bramy cmentarza, po drodze zasuwając skórzaną kurtkę. Wyjęła z kieszeni kluczyki do swojego ukochanego [link widoczny dla zalogowanych], które w czasie jej nieobecności stało pod plandeką w jej warsztacie. Sprawnym ruchem wsunęła na głowę kask, a potem wsiadła i odjechała z piskiem opon, mknąc po krętych uliczkach Valle de Sombras i uśmiechając się pod nosem, kiedy poirytowani mieszkańcy posyłali jej ganiące spojrzenia, albo złorzeczyli, rzucając w jej kierunku mało przyjazne komentarze.
    ______Po kilku minutach zatrzymała motocykl przed ośrodkiem, tuż obok stojącego przy wejściu pick–upa Nacho, którego nie było, gdy zawitała tu jakąś godzinę temu. Zawiesiła kask na kierownicy i wbiegła po kamiennych schodkach, wchodząc do wyremontowanego niedawno budynku, będącego dla wielu dzieciaków z miasteczka prawdziwą ostoją, a niekiedy jedynym domem, jakim był dla niej samej. Uśmiechnęła się i wsuwając dłonie do tylnych kieszeni jeansów, przeszła przez odmalowany korytarz i salę treningową, w której spędzała często godziny dziennie, wylewając wiadra potu i usiłując doprowadzić do ładu swoje życie, myśli i uczucia. Przeszła przez kolejne pomieszczenie i zatrzymała się w końcu przed uchylonymi drzwiami gabinetu Ignacia. Przygryzła policzek od wewnątrz i opierając się ramieniem o framugę, pchnęła je delikatnie, zaglądając do środka. Nacho siedział przy biurku nad stosem jakichś papierów, a całkowicie skupiony na pracy nawet nie zauważył jej obecności. Dopiero po chwili, gdy wyraźnie wyczuł na sobie jej spojrzenie, uniósł głowę i zamarł w bezruchu, wpatrując się w nią z niedowierzaniem, mądrymi ciemnymi tęczówkami, w których miejsce zaskoczenia zajęło ciepło i ojcowska czułość. Zamrugał powiekami i ostrożnie ściągnął z nosa okulary, ani na moment nie odrywając od niej spojrzenia, jakby bał się, że jeśli to zrobi Lia zniknie niczym senna zjawa.
    ______– Lia … – szepnął, a ona na dźwięk jego głosu i na widok pełnych szczerej radości oczu, uśmiechnęła się lekko. Odepchnęła się od ściany akurat w tym samym momencie, w którym Nacho wstał zza biurka i rozkładając szeroko ramiona, pozwolił by przylgnęła do niego całym swoim drobnym ciałem. Objęła go mocno, czując się tak jakby dopadło ją deja vu, bo kiedy wróciła tu kilka miesięcy temu, Nacho przywitał ją dokładnie w ten sam sposób, tuląc do siebie niczym dawno niewidzianą córkę, którą bał się wypuścić z rąk by po raz kolejny nie zniknęła mu z oczu. Pocałował ją w czubek głowy i czule pogłaskał po włosach, a potem odsunął się odrobinę i zajrzał jej w oczy, jakby szukał w nich odpowiedzi na pytania, które z prędkością światła przemknęły mu przez głowę, gdy tylko ją zobaczył.
    ______– Dobrze być w domu – powiedziała łamiącym się głosem. Siąknęła cicho nosem i wsuwając pasmo włosów za ucho, umknęła przed jego bacznym spojrzeniem.
    ______– Cieszę się, że jesteś, Lia, ale nie rozumiem, dlaczego wróciłaś tak wcześnie. Miałaś zostać w Mediolanie przynajmniej na półroczny kontrakt – zauważył, z niepokojem wpatrując się w jej twarz i za wszelką cenę usiłując wyłowić jej spojrzenie, choć uparcie tego unikała.
    ______– Zmieniłam plany – przyznała i przygryzła policzek od środka, niepewnie zaglądając mentorowi w oczy. Zmarszczył brwi i przyglądał jej się podejrzliwie spod zmrużonych powiek.
    ______– Dlaczego? – zapytał, na co Lia pokręciła jedynie głową i nerwowo przeczesała długie, jasne włosy palcami. – Lia? – ponaglił, ale wbiła spojrzenie w czubki swoich butów i wsunęła dłonie do tylnych kieszeni jeansów, nadal uparcie milcząc. Nacho westchnął cicho, po czym wsunął palec wskazujący pod jej brodę i uniósł jej twarz ku sobie, natychmiast pochwytując jej zaszklone spojrzenie. – Co się stało? Powiedz coś u licha, Lia – poprosił bezradnie.
    ______– O nic nie pytaj, Nacho. Proszę – powiedziała błagalnie, patrząc na niego pełnymi bólu sarnimi oczami. Nie chciała go okłamywać, a nie była gotowa by mówić o tym, co się wydarzyło w Mediolanie, przynajmniej dopóki sama nie upora się z tym, że jej życie znów wywróciło się do góry nogami.
    ______– Ktoś cię tam skrzywdził? – zapytał, ale Lia zdążyła jedynie pokręcić przecząco głową w odpowiedzi, kiedy do gabinetu jak tornado wpadł nikt inny jak Leo Sanchez we własnej osobie.
    ______– Tato, nie wiesz może, gdzie….? – odezwał się, unosząc wzrok znad trzymanego w dłoni telefonu. Nagle stanął jak zamurowany, szeroko otwartymi oczami wpatrując się w Lię, a potem zamrugał energicznie i poklepał się po policzkach, jakby miał zamiar się ocucić. – Cholera… ! Ja wiem, że trochę wczoraj przedobrzyłem przy tym twoim koniaku, ale nie wypiłem tyle, żeby mieć halucynacje, czy coś. Ty naprawdę tu jesteś, słonko? – zaśmiał się i podszedł do niej, a gdy Lia parsknęła wesołym śmiechem i pokiwała głową, natychmiast zamknął ją w silnym braterskim uścisku. Objęła go ciasno ramionami, wtulając się w niego jeszcze mocniej i przymykając powieki, uśmiechnęła się niewyraźnie, bo dopiero teraz uświadomiła sobie, że naprawdę tęskniła za nimi wszystkimi. Za przyjaciółmi i jedyną rodziną, jaką kiedykolwiek miała i której za nic w świecie nie chciała stracić. – Co ty tu robisz? Miałaś być za pół roku, a minęły dwa miesiące? – zapytał w końcu, odsuwając się od niej odrobinę i szukając jej spojrzenia. Zmrużył podejrzliwie oczy i odruchowo założył jej pasmo jasnych włosów za ucho. – Kogo mamy sklepać? Nazwisko, adres, numer buta …
    ______Lia roześmiała się wesoło, ale gdy znów na niego spojrzała w jej oczach nie było nic poza smutkiem, zagubieniem i dojmującą tęsknotą za Kimś, kogo w tej chwili brakowało jej najbardziej.
    ______– Nic się nie stało. Zmiana planów – odezwała się, wzruszając beztrosko ramionami, a potem przeniosła niepewne spojrzenie na wciąż świdrującego ją Ignacia. – Nie wyszło jak chciałam i tyle – dodała i odchrząknęła, modląc się w duchu, by żaden z Sanchezów nie dociekał i nie ciągnął jej w tej chwili za język, bo gotowa była się tu rozsypać na milion kawałeczków, a nie mogła na to pozwolić.
    ______– Twój pokój na ciebie czeka, Lia – powiedział Nacho ciepłym głosem, a kiedy uśmiechnął się do niej szeroko i obejmując ją ramieniem, pocałował w skroń, odetchnęła w końcu z ulgą.

    _______________________________________________________* * *

    No me importa la distancia to te quiero
    y al final se que a mi lado vas a estar.
    Voy a esperarte, cuando se ama de verdad no existe el tiempo
    y te juro que no es el final de cuento,
    el destino no nos puede separar...


    MUSIC


    ______Ze sportową torbą przewieszoną przez ramię, wszedł do wielkiego oszklonego budynku i od razu skierował się korytarzem w prawo. Nic się tu zmieniło odkąd był tu ostatnim razem. Niewielka siłownia, obok sala treningowa, po przeciwnej stronie wąskiego korytarza sauna, gabinet masażu i szatnie, a w samym środku tego wszystkiego – w najszerszym miejscu hallu – niewielki kontuar, za którym skrywała się jakaś młoda dziewczyna, sprawdzając coś w komputerze. Na pierwszy rzut oka, tylko ona wyglądała na nową w całym tym przybytku.
    ______Uśmiechnął się kwaśno. Naprawdę lubił tu przychodzić, bo gdy po śmierci ojca opuścił Valle de Sombras, to właśnie to miejsce stało się dla niego namiastką ośrodka Ignacia, który stał się jego drugim domem. Odwiedził w życiu wiele siłowni i klubów fitness, ale tylko to miejsce, tak jak ośrodek Ignacia, miało duszę. Mimo to również to miejsce, jak wiele innych w San Antonio, przywoływało na myśl bolesne wspomnienia. To właśnie tu, po wypadku, spędził naprawdę mnóstwo czasu, wylewając z siebie hektolitry potu i łez, by wrócić do pełnej sprawności i normalnego życia, przynajmniej na chwilę starając się zdusić w sobie narastające w nim ciągle poczucie winy; tu zwykle odreagowywał kłótnie z Kylie, wyładowując się na worku treningowym; tu przychodził, by się wyciszyć, gdy tak jak teraz czuł, że musi wyjść z domu, przewietrzyć się i zrobić coś, by choć na chwilę przestać myśleć, bo nic tak skutecznie nie oczyszczało jego umysłu jak wysiłek fizyczny.
    ______Poprawił torbę i podszedł do kontuaru, ale nie zdążył nawet otworzyć ust, gdy z gabinetu masażu wyszedł wysoki mężczyzna, w białym t–shircie i jasnych jeansach. Pozostające w tzw. artystycznym nieładzie, przydługie ciemnobrązowe włosy, okalały jego twarz o łagodnych, chłopięcych wręcz rysach, dodatkowo odejmując mu lat, choć on sam za wszelką cenę starał się chyba sobie ich dodać, hodując mniej lub bardziej bujny zarost. [link widoczny dla zalogowanych] z całą pewnością należał do tej grupy mężczyzn, którzy nigdy się nie starzeją i idą przez całe życie z twarzą wiecznego chłopca i wesołymi iskierkami w oczach.
    ______– Niech mnie drzwi ścisną, Suarez – powiedział, nie kryjąc zadowolenia zmieszanego z zaskoczeniem. Jego usta na widok Christiana rozciągnęły się w szerokim, pogodnym uśmiechu, a brązowe tęczówki błysnęły wesoło, od pierwszej chwili zarażając ogromem pozytywnej energii i pogodą ducha. Chyba właśnie tego Christian potrzebował w tym momencie najbardziej. – Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś zaszczycisz mnie swoją obecnością – stwierdził, podchodząc bliżej i wyciągając dłoń na przywitanie. – Dobrze cię widzieć – dodał ciszej, zamykając Suareza w niedźwiedzim uścisku.
    ______– Ciebie też – przyznał szczerze Christian, kumpelsko poklepując Davida po plecach. Naprawdę cieszył się z tego spotkania. Zaprzyjaźnili się, gdy tylko Christian, jakieś cztery lata temu, zaczął pojawiać się na siłowni, a po wypadku, to właśnie David był osobą, która postawiła go na nogi. Był naprawdę znakomitym fizjoterapeutą, a jego wiedza i umiejętności wykraczały daleko poza konwencjonalne metody i pewnie dlatego w żadnym zakładzie leczniczym, w którym pracował nie zagrzał miejsca na dłużej, a w końcu otworzył własny interes, który ciągle prosperował całkiem nieźle.
    ______– Wróciłeś do San Antonio? – spytał, zaglądając w zielone tęczówki Christiana z zaciekawieniem, kiedy w końcu oderwali się od siebie. Suarez obojętnie wzruszył ramionami i wysilił się na beztroski uśmiech.
    ______– Jeszcze nie wiem – mruknął enigmatycznie. David przez chwilę bez słowa przypatrywał mu się czujnie spod przymrużonych powiek, a w końcu tylko pokręcił głową z rezygnacją. – Pozwolisz, że skorzystam z dobrodziejstw twojego dobytku? – zagadnął Christian, zmieniając temat, a Reyes znał go już na tyle dobrze, by wiedzieć, kiedy przestać drążyć.
    ______– Jasne, a przy okazji chętnie wezmę w końcu rewanż, za moją ostatnią porażkę – zaśmiał się David uderzając w ramię Suareza na wpół zgiętą pięścią. – Ostatnio zniknąłeś z miasta zanim zdążyłem skopać ci dupę – dodał z przyganą. – Zapadłeś się pod ziemię i gdybym cię nie znał, mógłbym pomyśleć, że zwyczajnie stchórzyłeś – stwierdził, na co Suarez parsknął wesołym śmiechem. – Nie ma opcji, żebym teraz ci odpuścił – dokończył stanowczo David, po czym podszedł do kontuaru, zamienił kilka słów z siedzącą tam dziewczyną i wrócił do Christiana, wręczając mu małą, plastikową kartę. – Twoja karta VIP–a – wyjaśnił, gdy Suarez spojrzał na niego, marszcząc czoło. – Możesz przychodzić kiedy chcesz i korzystać ze wszystkich dobrodziejstw mojego przybytku.
    ______– Chcesz mnie przekupić, żebym dał ci fory czy żebym poddał się bez walki?
    ______David uśmiechnął się szeroko i poklepał Christiana po ramieniu, jakby chciał mu dodać otuchy i odwagi.
    ______– Trochę trenowałem od naszego ostatniego spotkania – ostrzegł poważnym tonem. – Mam jeszcze jedną klientkę, ale za jakieś czterdzieści minut będę wolny. Czekaj na mnie.
    ______– Skoro tak ładnie prosisz o lanie – zaśmiał się Christian, na co David tylko pogroził mu palcem, wycofując się w stronę gabinetu masażu. – Tylko żeby potem twoje urocze klientki nie miały do mnie pretensji, że przeze mnie ich ciała są pozbawione rozkoszy, jaką daje im shiatsu w twoim wykonaniu.
    ______David zmarszczył czoło i łypnął na niego gniewnie na pokaz, ale zaraz pokręcił głową z rozbawieniem.
    ______– Milcz już lepiej, bo się doigrasz, Suarez – zaśmiał się.
    ______Rzeczywiście po jednym z treningów z Christianem, miał wybite dwa palce i musiał przepraszać klientki za swoją niedyspozycję. Kobiety choć początkowo wyraźnie zawiedzione, a wręcz rozgoryczone tym faktem, szybko jednak znalazły sobie pocieszenie w dłoniach… Suareza, któremu David sam zaczął zdradzać tajniki masażu, już w czasie jego rehabilitacji po wypadku. Z czasem Christian zaczął uczyć go boksu, więc oboje korzystali na tej znajomości.
    ______– Grozisz mi? – zagadnął Suarez, na co David tylko obojętnie wzruszył ramionami, robiąc przy tym minę niewiniątka, po czym zniknął za drzwiami gabinetu. Christian westchnął cicho, czując, że w końcu udało mu się, przynajmniej na chwilę, oczyścić umysł i przestać się zadręczać. Kiedy jednak kilka minut później stał przed skórzanym workiem treningowym przywieszonym do haka w suficie i naciągał na dłonie bokserskie półrękawice, dopadły go całkiem inne wspomnienia...

    ______– Gotowa? – spytał, mierząc ją spojrzeniem błyszczącym chłopięcym rozbawieniem. – Rozluźnij się. Spięte mięśnie szybko się męczą i spowalniają reakcję na działania przeciwnika.
    ______– Nie mędrkuj – fuknęła wojowniczo, przekrzywiając głowę na boki, jakby chciała rozciągnąć mięśnie szyi, po czym stanęła w wykroku, chowając się za gardą.
    ______– No dalej – zachęcał, przeskakując wokół niej z nogi na nogę, by sprowokować ją do ruchu.
    ______Lia okazała się nie tylko pojętną uczennicą, ale też wydawała się wprost stworzona do boksu. Potrafiła poruszać się lekko i szybko, co mogło się okazać bardzo dezorientujące dla przeciwnika, czyniąc jej ataki zupełnie nieprzewidywalnymi. Jej problem polegał na tym, że zupełnie nie potrafiła uwierzyć w siebie i wykorzystać praktyce wszystkiego, czego zdołał ją nauczyć przez ostatnie miesiące.
    ______– Na co czekasz, księżniczko? – podjudzał ją, a cwany uśmieszek nie schodził z jego twarzy. – Boisz się, że złamiesz sobie paznokieć? O mnie nie musisz się martwić – dodał, markując cios, ale ona jedynie zacieśniła gardę w odpowiedzi. – Nie zrobisz mi krzywdy – zapewnił, uśmiechając się arogancko i pochwyciwszy spojrzenie jej dużych, ciemnych oczu, uderzył lekko na wpół zamkniętą pięścią w jej rękawice. – W końcu jesteś tylko dziewczyną, a boks to nie jest sport dla słabeuszy… – mruknął przekornie, mrugając do niej z rozbawieniem, po czym powtórzył cios, tym razem uderzając zdecydowanie mocniej. Zupełnie ją lekceważąc, niemal całkowicie opuścił gardę i wtedy stało się coś, czego nie przewidział. Jej prawy sierpowy niemal ściął go z nóg. Zagwizdał z podziwem, ale wciąż stał z prowokująco opuszczonymi wzdłuż tułowia ramionami, lekko balansując na nogach.
    ______– Przepraszam… – wydukała, patrząc na jego zaskoczoną minę, ale on tylko pokręcił głową.
    ______– Nie przepraszaj, to oznaka słabości – odparł, uśmiechając się cwano. – Całkiem nieźle. Jak na dziewczynę – dodał złośliwie, a wtedy Lia dopadła do niego, jak rozjuszone zwierzę, wyprowadzając cios za ciosem i robiąc przy tym skuteczne uniki przed wyprowadzanymi przez niego uderzeniami. Poczuł satysfakcję, widząc, jak świetnie sobie radzi, a najbardziej cieszyło go, że nie była typem boksera, który boi się ciosów i skupia się głównie na tym, by chronić się przed nimi za gardą, ale takim, którego każde uderzenie rywala dodatkowo nakręca, powodując, że za wszelką cenę, chce się zrewanżować przeciwnikowi równie silnym, jeśli nie mocniejszym ciosem.
    ______Gdy w końcu pozwolił jej powalić się na deski, usiadła okrakiem na jego udach i wymierzyła kilka ciosów na korpus, przed którymi zdołał się skutecznie zasłonić.
    ______– Dość na dziś – stwierdził, chwytając ją za ręce. – Ta końcówka zdecydowanie do poprawy – skwitował, gdy się wyprostowała i spojrzała mu w oczy. – Machałaś rękami jak cepem, w ogóle nie kontrolując ruchu. Nie możesz pozwolić, żeby emocje brały górę. Musisz panować nad nimi i swoim ciałem.
    ______Lia westchnęła cicho i przewróciła oczami, zębami usiłując rozwiązać prawą rękawicę.
    ______– Daj – powiedział, siadając. Sam miał na dłoniach jedynie treningowe półrękawice, więc było mu zdecydowanie łatwiej. Lia posłusznie wyciągnęła ręce w jego stronę, nadgarstkami do góry, zdmuchując z czoła niesforny kosmyk włosów, który wysunął się jej z wysokiego kucyka. – Musimy popracować nad twoją techniką – dodał, skupiając się na odwiązaniu jej rękawic.
    ______– Myślisz, że… – urwała, gdy podniósł wzrok i ich spojrzenia skrzyżowały się na chwilę.
    ______– Że będą z ciebie ludzie – odparł, uśmiechając się ciepło i ściągając jej prawą rękawicę. – Jesteś uparta, zawzięta i ambitna, dasz sobie w życiu radę… I masz cholernie zgrabne nogi – dodał, przenosząc wzrok na jej uda, oplatające jego własne.
    ______– Oberwiesz zaraz jeszcze raz – upomniała, po czym oboje roześmieli się w głos…


    ______Miał wtedy naprawdę głęboką nadzieję, że obojętnie co by się nie stało, Lia poradzi sobie ze wszystkim i wszystkiemu odważnie stawi czoła. I nie pomylił się. Gdy po latach zobaczył ją znowu w ośrodku Ignacia, w niczym nie przypominała już tamtej nieśmiałej, może nawet trochę wystraszonej nastolatki. Była pewną siebie, naprawdę piękną kobietą, która doskonale wiedziała, czego chce od życia, a on poczuł się dumny, że w niewielkim stopniu przyczynił się do tego, jaką osobą się stała. Zrobiła na nim wrażenie większe niż sam chciał się do tego przyznać, a potem wszystko zaczęło dziać się tak szybko, że nawet nie zauważył, gdy z kumpli z dzieciństwa stali się przyjaciółmi. Nie wiedział nawet czy rzeczywiście przeszli przez etap przyjaźni, w pełnym znaczeniu tego słowa. Lia przecież zupełnie niespodziewanie dla niego, odważnie wkroczyła do jego świata, w ogóle nie pytając go o pozwolenie i potem nie pozwoliła już się z niego wyrzucić, ale ciągle, niczym zadra tkwiła między nimi ich własna przeszłość i osoba, która za wszelką cenę postanowiła uprzykrzyć im życie.
    ______Alejandro Barosso z całą pewnością był człowiekiem, którego Christian szczerze nienawidził. Od dziecka nie pałali do siebie sympatią, a już zwłaszcza od dnia, w którym Laura pokazała mu romantyczny liścik, który dostała od Alexa. Wkrótce potem Christian rozmówił się z nim odpowiednio, kategorycznie zabraniając mu zbliżania się do niej, choć wiedział, że Laura była raczej odporna na takich palantów i świetnie poradziłaby sobie sama. Wolał jednak dmuchać na zimne. Gdy po latach wrócił do Valle de Sombras, nienawiść do tego człowieka dodatkowo przybrała na sile i zaczęła nabierać zupełnie nowego wymiaru. Barosso był jeszcze bardziej zarozumiały, pewny siebie i przekonany o tym, że świat należy do niego; jeszcze bardziej niż kiedy był nastolatkiem, gardził zwykłymi ludźmi, mając się za ich pana i władcę; zupełnie nie przyjmował do wiadomości faktu, że ktoś mógłby się mu sprzeciwić, a jeśli jakiś nieszczęśnik zaryzykował i śmiał mu się przeciwstawić, musiał się liczyć ze srogą zemstą. Tak właśnie było w przypadku bogu ducha winnej Lii, która jak się okazało, do dziś płaciła za to, że jako nastolatka utarła mu nosa.
    ______Zacisnął nerwowo szczęki i z całej siły uderzył w worek. Na samą myśl o tym, ile Lia wycierpiała przez Alexa, Christiana zalewała krew. Żałował, że gdy miał okazję, nie pozbył się go raz na zawsze, bo nawet jeśli przyszłoby mu resztę życia spędzić za kratami, to miałby przynajmniej pewność, że ten karaluch nie skrzywdziłby już więcej nikogo.

    ______ Twoja przyjaźń to cena, jakiej nie zapłacę za kilka upojnych chwil… – niespodziewanie zadźwięczały mu w uszach słowa Lii.
    ______– Przyjaźń… – prychnął pod nosem i kręcąc głową z niedowierzaniem, kolejny raz z całej siły uderzył w worek. – Przyjaźń… – powtórzył, jakby sam siebie chciał do tego przekonać. Otarł przedramieniem pot z czoła i zrobił głęboki wdech.
    ______ Życie nauczyło mnie, że nie warto wierzyć w bajki…
    ______Sam też nie wierzył już w bajki. Gdy poznał Kylie, wydawało mu się, że śni na jawie, że los się wreszcie do niego uśmiechnął, ale piękny sen dość szybko przerodził się w koszmar, o którym pragnął zapomnieć. Bał się, że tym razem będzie tak samo i gdy tylko poczuje się zbyt szczęśliwy, los w okrutny sposób po raz kolejny zakpi z niego i odbierze mu to szczęście. I tak się stało. Wydawało mu się, że wreszcie zrobili krok naprzód, ale wtedy okazało się, że jednocześnie zrobili pięć kroków w tył. Gdy tylko przekroczyli pewną granicę, Lia zaczęła się wycofywać i robić wszystko, by stworzyć między nimi jak największy dystans. A teraz była gdzieś na drugim końcu świata i układała sobie życie.
    ______Bez niego.
    ______A on tęsknił za nią bardziej niż chciał się do tego przyznać. Po tym jak wrócił do rodzinnego miasteczka po latach, to właśnie Lia stała się jedynym jasnym promieniem w jego życiu. Osobą, która dawała mu nadzieję i siłę, gdy jemu już ich brakowało, a których potrzebował niemal jak tlenu, gdy co i rusz spadały na niego kolejne problemy, jeden za drugim, jeden groszy od drugiego. Nie mógł sobie pozwolić na to, by ją stracić, choć długo sam nie potrafił uwierzyć, że Lia mogłaby być z kimś takim jak on – z człowiekiem z przeszłością, do którego ciągle – niczym pszczoły do miodu – lgną coraz to nowe problemy. Lia jednak trwała przy nim uparcie, wspierała go na każdym kroku, nie pytała i nie oceniała; po prostu była obok.
    ______Westchnął cicho i objął ramionami kołyszący się przed nim worek, opierając się o niego czołem i starając się uspokoić oddech. Wmawiał sobie, że wytrzyma jakoś te pół roku, że rozłąka zrobi dobrze im obojgu, pozwoli uspokoić emocje, nabrać dystansu i poukładać sobie wszystko. Ale wcale tak nie było, a bycie z dala od niej z dnia na dzień stawało się coraz trudniejsze. Nie widział jej zaledwie od dwóch miesięcy i już zaczynał odchodzić od zmysłów. Brakowało mu jej głosu, uśmiechu, błyszczącego spojrzenia, zapachu, ciepła jej ciała.
    ______Zaklął pod nosem i usiadł pod ścianą, opierając się przedramionami o zgięte kolana. Upił łyk wody z butelki, którą wyciągnął ze swojej torby i oparł się głową o ścianę, wpatrując się w sufit. Wiele wydarzyło się w jego życiu w ciągu ostatnich miesięcy; pojawiło się wiele pytań, na które wciąż nie znał odpowiedzi, ale jednego był pewien: niezależnie od wszystkiego nie wyobrażał sobie, by jego życiu miało zabraknąć Lii i niczego nie pragnął w tej chwili bardziej jak tego, by znów mieć ją obok siebie i wiedzieć, że cokolwiek by się nie działo, po prostu będzie przy nim. Wiedział, że musi dać jej czas. Jej i sobie. Nie naciskać i być cierpliwym. Powoli jednak zaczynało mu już brakować cierpliwości. Lia była słońcem, które rozpraszało ciemne chmury nad jego głową. Chmury, które na nowo zawisły nad nim, grożąc, że lada chwila przygniotą go całym swym ciężarem.

    _______________________________________________________* * *

    ______Ubrana w krótkie sportowe szorty, czarną bokserkę i z włosami związanymi ciasno w wysoki kucyk, od kilkunastu minut rozgrzewała mięśnie treningiem na bokserskiej skakance ze stalowej linki. Poruszała się na palcach, odrywając stopy od podłoża na niewielką wysokość i powtarzała kolejno seriami podstawową technikę skakania, podskoki naprzemiennie na jednej, a potem na drugiej nodze i bieganie w miejscu, które wymagało od niej zdecydowanego przyspieszenia tempa. W końcu, kiedy wyraźnie poczuła przyjemne gorąco rozchodzące się po całym ciele i docierające do wszystkich zakończeń nerwowych, zwinęła skakankę i wrzuciła ją na regał ze sprzętem sportowym, który stał pod ścianą. Sięgnęła po butelkę wody stojącą na parapecie i upiła spory łyk, bystrym wzrokiem przesuwając po zebranych w sali treningowej nastolatkach, którzy tak jak ona kiedyś, zaczynali właśnie swoją przygodę z boksem.
    ______Uśmiechnęła się do siebie i frotowym ręcznikiem, który przyniosła ze sobą z szatni, otarła wilgotną twarz, po czym chwyciła bokserskie bandaże i sprawnie wykonując kolejne czynności, zaczęła obwiązywać dłoń. Po chwili zapięła rzep, zwinęła pięść i wyprostowała, sprawdzając ułożenie taśmy, a potem założyła pętelkę kolejnego bandaża na kciuk drugiej dłoni, leniwym krokiem podchodząc do zawieszonego na haku przy suficie, skórzanego worka, w miejscu najbardziej oddalonym od reszty trenujących. Nie przestając owijać dłoni, przymknęła powieki i zrobiła kilka głębokich, równomiernych wdechów, by unormować bicie serca, a kiedy poczuła jak po kręgosłupie przebiega znajomy dreszcz podekscytowania, jak za każdym razem, gdy stawała przed workiem treningowym, odruchowo zagryzła dolną wargę. Odkąd sięgała pamięcią, boks stał się dla niej jedynym skutecznym sposobem na radzenie sobie z tym, co ją otaczało; ze złością, własną bezradnością, frustracją i bólem; pozwalał jej ukoić nerwy, uspokoić myśli galopujące w głowie z prędkością światła, oczyścić umysł, czy nawet dojść do ładu z własnymi uczuciami, co czasem zdawało się być trudniejsze niż wyprawa na Mount Everest. Miała sporo szczęścia, że los na jej drodze postawił kogoś, kto zrobił dla niej więcej niż mógł przypuszczać.
    ______Przekrzywiła głowę na boki i przeskakując w miejscu z nogi na nogę, wbiła czujny wzrok w skórzany materiał przed sobą, jakby to był najgroźniejszy przeciwnik na bokserskim ringu, po czym zwinęła dłonie w pięści i wymierzyła pierwszy silny cios…

    ______– To nie jest miejsce dla dziewczyn! – warknął w jej stronę młody brunet, otoczony grupką, wtórujących mu kolegów, odpychając ją od worka treningowego. Spojrzała na niego przestraszona, wielkimi ciemnymi oczami, ale nic nie powiedziała. Był sporo starszy od niej i nie pierwszy raz panoszył się w ośrodku, szukając kogoś na kim mógłby się wyładować i zupełnie bezkarnie zmieszać go z błotem. Tym razem ją upatrzył sobie jako ofiarę.
    ______– Hej! – krzyknął w jego stronę Christian, odkładając hantle na podłogę. – Zostaw ją. Jesteś dumny z tego, że wyżywasz się na młodszych i słabszych od siebie? – spytał, stając między nią, a brunetem. – A może raczej z tego, że to tylko dziewczyna, co? Ma takie samo, a nawet większe prawo niż ty, by być tu i trenować, więc albo zamkniesz gębę i zajmiesz się czymś pożytecznym, albo spadaj. Chyba, że chcesz spróbować swoich sił z równym sobie – dodał, podchodząc do niego, niczym nastroszony kogut, z dumnie wypiętą do przodu piersią. – W ringu – dokończył, uśmiechając się cwano.
    ______Młody brunet aż gotował się ze złości. Miał olbrzymią ochotę sprać go na kwaśne jabłko, ale nie miał pojęcia, że Christian już wtedy był niepokonany. Lia z zaciśniętymi kciukami, obserwowała walkę, a Alex, szybko skapitulował i opuścił ośrodek, jak zbity pies, z podkulonym ogonem.
    ______– Jeśli chcesz, nauczę cię, jak się bronić przed takimi durniami – zwrócił się do niej Christian, a ona ochoczo skinęła głową i uśmiechnęła się niepewnie, wpatrując się w niego z podziwem. Oobjął ją ramieniem, jak starszy brat i poprowadził na pierwszą lekcję boksu…

    ______Wtedy jedyne, czego naprawdę pragnęła to schować się w grubej skorupie i pozostać niewidzialną dla otaczającego ją świata, nie widzieć, nie czuć i nie słyszeć tych wszystkich obraźliwych, szyderczych słów, na które dawno powinna już zobojętnieć. Była zakompleksionym, zahukanym i niepewnym siebie dzieckiem, a Christian w tamtej jednej chwili dał jej więcej niż tylko dobrą radę – pokazał jej, że nie ma rzeczy niemożliwych; że nawet słaba dziewczynka może stać się silna; że może poradzić sobie z przeciwnościami losu i okrucieństwem ludzi, jakich przyjdzie jej spotkać na swojej drodze. Chłonęła każde jego słowo jak gąbka i w starała się w pełni wykorzystać każdą jego lekcję.

    ______Jeśli masz siłę, by narzekać, masz też siłę by wstać i walczyć dalej. To ty wyznaczasz granice swoich możliwości, Lia.

    ______Te słowa dzwoniły jej w uszach każdego dnia po wypadku, kiedy wściekła na brak efektów, miała ochotę rzucić rehabilitację w diabły, tak po prostu zakopać się pod kołdrą i wszystko przespać. Nie poddała się jednak i choć bywały momenty, gdy czuła się naprawdę słaba i bezradna, dzięki obecności Nacho i dzięki temu, czego nauczył ją Christian, zdołała się pozbierać i walczyć, bo miała przecież, o co.
    ______Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego, że już wtedy Christian stał się stałym elementem jej starannie otoczonego fasadą świata, a relacja mistrz i uczennica, szybko przerodziła się w prawdziwą kumpelską więź. Był jedną z nielicznych osób, które do siebie dopuściła i którym zaufała. Kiedy wyjechał z rodzinnego miasteczka była jeszcze nastolatką i choć życie nauczyło ją, że nie warto się przywiązywać, bo nic nie trwa wiecznie to, gdy zniknął z jej świata, nagle czegoś zaczęło jej brakować. Bardzo szybko jednak zepchnęła tę tęsknotę w najdalsze zakamarki swojego serca i za wszelką cenę starała się o tym nie myśleć. Przywykła do tego, że wszystko, co dobre prędzej czy później znikało z jej życia, a w tym przypadku przekonała się po prostu, że to prawda. Nie sądziła tylko, że gdy sama wróci do Valle de Sombras po pięciu latach nieobecności, jej osobiste guru bokserskie znów pojawi się w jej życiu i tym razem bez ostrzeżenia wywróci je do góry nogami w każdy możliwy sposób, burząc wszystkie mury wokół jej serca, z pełną premedytacją łamiąc wszystkie jej zasady i postanowienia, których skrupulatnie się do tej pory trzymała.
    ______Zacisnęła zęby i zaczęła mocniej uderzać w kołyszący się przed nią worek, starając się za wszelką cenę zapanować nad uczuciami, które niespodziewanie zaczęły wypełzać na światło dzienne, przygniatając ją przy okazji swoim ciężarem i burząc wszystko to, co usilnie próbowała na nowo zbudować.
    ______Kiedy była nastolatką obiecała sobie, że nigdy więcej nie pozwoli nikomu zbliżyć się do siebie, bo zbyt wiele kosztowało ją pozbieranie się po tym wszystkim, co przeszła w życiu. Nie chciała znów się przyzwyczajać, robić sobie nadziei, a potem po raz kolejny przekonać się, że to wszystko to sen, z którego okrutnie wyrwie ją brutalna rzeczywistość, zostawiając pustkę i ból nie do zniesienia. Trzymanie ludzi na dystans było jednak nie tylko trudniejsze niż sądziła, ale wcale nie sprawiało, że czuła się lepiej. Uświadomiła to sobie dobitnie, gdy Christian ponownie pojawił się w jej życiu i bez większego wysiłku postawił jej świat do góry nogami. Stał się dla niej bardzo ważny i zależało jej na nim bardziej, niż chciała się do tego otwarcie przyznać, a przyjaźń, jaka niespodziewanie ich połączyła była najcenniejszym, co do tej pory otrzymała od losu i była gotowa walczyć o ten skarb jak lwica nawet, jeśli to oznaczało, że musiała stoczyć istny bój z samym Christianem. Zawsze był przy niej, kiedy tego potrzebowała. Bez zastanowienia odganiał ciemne chmury, które zbierały się nad jej głową i sięgał dla niej po słońce; samą swoją obecnością rozświetlał mrok, w jaki się zapadała, gdy niespodziewanie dopadały ją wspomnienia; robił, co mógł, by wiedziała, że niezależnie od wszystkiego zawsze będzie obok. Problem jednak polegał na tym, że nie pozwalał Lii na to samo. Za wszelką cenę starał się ją chronić i z uporem maniaka nie pozwalał sobie pomóc nawet wtedy, gdy piętrzące się w kółko problemy, zaczynały przybierać na sile, grożąc okrutnie, że jeszcze chwila a zwyczajnie przywalą go do ziemi i nie pozwolą się podnieść. Choć nie raz się ze sobą o to sprzeczali, Lia nie miała zamiaru się poddać i zostawić go samego z całym tym bałaganem, jaki wciąż narastał, gdy zniknęła jego siostra. Pozostawało jej po prostu być przy nim, wspierać go zawsze i we wszystkim, licząc, że być może kiedyś do niego dotrze, że ma przy sobie ludzi, którym na nim zależy. Sama nie potrafiła często dojść ze sobą do ładu i poradzić sobie z ciężarem własnej przeszłości, ale dla bliskich jej osób gotowa była zrobić naprawdę wszystko; wskoczyłaby za nimi w ogień, bez zadawania pytań i bez oglądania się na cokolwiek.
    ______Uderzyła kilka razy mocniej w skórzany materiał przed sobą, a czując wciąż narastającą w niej frustrację pomieszaną z bezradnością i dojmującą tęsknotą, którą do tej pory usilnie próbowała zepchnąć w najgłębsze zakamarki serca, warknęła cicho i z wściekłością pchnęła worek treningowy, aż hak, do którego był przywieszony zaskrzypiał złowieszczo. Lia przymknęła powieki i wspierając dłonie na kolanach, pochyliła się do przodu, starając się unormować oddech i rozszalałe bicie serca.
    ______Christian dokonał czegoś, co nikomu do tej pory się nie udało, z łatwością poruszając zakurzone i mocno zardzewiałe struny w jej szczelnie zamkniętym sercu. W jakiś cudowny sposób sprawił, że ta cząstka jej samej, którą pieczołowicie zapakowała do pudełka i schowała gdzieś głęboko, niespodziewanie wracała do życia; wybudził ze snu tę Lię, o której istnieniu zapomniała, a może zwyczajnie wolała nie pamiętać. Przy nim czuła się po prostu wartościowa i piękna, nie tylko fizycznie. Czuła się piękna na duszy, choć przez lata skrupulatnie ukrywała swoją prawdziwą naturę za wystudiowaną maską zdystansowania i chłodu. Nie wiedziała jak to zrobił, ale sięgnął po jej serce i ukradł dla siebie jego cząstkę, pozbawiając ją złudzeń, że wszystko między nimi zostanie po staremu. Nie było sensu się oszukiwać, pragnęła, żeby pozostał w jej życiu tak długo jak to możliwe; żeby nigdy nie zabrał tych barw, którymi wymalował jej świat i sprawił, że zaczynała się czuć w końcu na swoim miejscu.
    ______Przełknęła gulę, która nagle stanęła jej w gardle, a potem podeszła do okna, chwyciła butelkę wody i opróżniła ją niemal do połowy. Wsparła się dłońmi o zimny parapet i przygryzając policzek od środka, spojrzała na swoje słabe odbicie w szybie. Kiedy jej wzrok padł na zawieszony na szyi wisiorek, sięgnęła do niego ostrożnie i obracając go nerwowo między palcami, zamrugała energicznie czując napływające do oczu łzy.

    ______– Mam coś dla ciebie – dodał po chwili, sięgając do kieszeni eleganckich spodni. – Odwróć się – polecił, kiedy spojrzała na niego, podejrzliwie unosząc brew. – No już – ponaglił.
    ______Lia przewróciła oczami i westchnęła ciężko, posłusznie wykonując polecenie, a kiedy Christian stanął tuż za nią, tak blisko, że wyraźnie poczuła na sobie ciepło jego ciała, jej serce na chwilę zamarło.
    ______Suarez odgarnął jej długie włosy z pleców, upajając się wdzierającym się w nozdrza zapachem owocowego szamponu, połączonym z delikatną orzeźwiającą nutą jej perfum. Kiedy drgnęła pod jego dotykiem, choć ledwie musnął opuszkami palców odsłoniętą, gładką skórę, spojrzał jej w oczy w lustrze. Lia szybko opuściła wzrok, skupiając go na małym, [link widoczny dla zalogowanych], które właśnie zawisło na jej szyi, na srebrnym łańcuszku.
    ______Gdy odsunął się od niej, wsuwając dłonie w kieszenie spodni, odwróciła się do niego przodem i pytająco spojrzała mu w oczy.
    ______– Kupiłem go dawno temu – zaczął, starając się brzmieć jak najbardziej luzacko. – To trochę mało męska błyskotka, więc leżała i kurzyła się na dnie szuflady, ale dzięki tobie, w końcu może błyszczeć pełnym blaskiem.
    ______– Christian…
    ______– Po prostu to weź – powiedział cicho, wlepiając w nią przenikliwe spojrzenie.
    ______– Dziękuję – szepnęła i zaskakując samą siebie, musnęła wargami jego policzek tuż obok ust…

    ______Przymknęła powieki i zrobiła głęboki wdech, a potem odruchowo zacisnęła palce na bursztynowym serduszku, z którym się nie rozstawała odkąd dostała je od Christiana. Potwornie za nim tęskniła. Nigdy nie dopuściła do siebie nikogo na tyle blisko by rozstanie z nim tak mocno bolało. Wyjeżdżając do Mediolanu dwa miesiące temu była w pełni świadoma tego, że jej serce zostało przy Christianie, a ona czuła się zagubiona i niekompletna i nie miała pojęcia jak sobie z tym poradzić. Brakowało jej jego łobuzerskiego uśmiechu, tego jak na nią patrzył, ciepła jego ciała, jego troski i czułości, poczucia bezpieczeństwa, jakie dawał jej samą swoją obecnością. Brakowało jej po prostu świadomości, że jest obok, bez względu na wszystko. Nie była w stanie zliczyć dni, kiedy odruchowo sięgała po telefon po to tylko by napisać do niego parę słów i sprawdzić jak się miewa. Nie było chwili by o nim nie myślała, mając nadzieję, że buduje swoje życie od nowa, a wieczorami łapała się na tym, że pragnęła do niego zwyczajnie zadzwonić i przynajmniej porozmawiać; dać mu do zrozumienia, że jest dla niej ważny, że myśli o nim i tęskni każdego dnia bardziej. Ostatecznie jednak nigdy się na to nie zdobyła, bo wiedziała, że gdyby tylko usłyszała jego głos, pękłoby jej serce, a nie chciała też w żaden sposób burzyć jego spokoju, który starał się zbudować. Nie miała prawa obarczać go swoimi problemami i choć nigdy nie czuła się tak samotna jak w tej chwili, gdy cały jej świat znów wywrócił się do góry nogami, musiała poradzić sobie sama, tak jak robiła to zawsze.
    ______Westchnęła cicho i siąknęła cicho nosem, a potem stając tyłem do okna, wsparła się biodrami o parapet i spojrzała na bursztynowe serduszko, jakby siłą samego spojrzenia, usiłowała przywrócić tamte chwile i zatrzymać czas. Nawet nie zauważyła, kiedy prawdziwa, szczera przyjaźń, jaka połączyła ją z Christianem, przerodziła się w coś po stokroć głębszego, a oni przestali się traktować jak kumple z dzieciństwa.

    ______– Jesteś dla mnie ważna, Lia. Cholernie ważna. I obojętnie co postanowisz odnośnie naszych relacji, nie wyobrażam sobie, żeby miało cię zabraknąć w moim życiu – wyznał cicho, z determinacją spoglądając jej w oczy i wsuwając dłoń pod jej włosy.
    ______– Christian… – wyszeptała, drżącym głosem, zaskoczona jego wyznaniem.
    ______– Nie zabieraj mi siebie, Lia, proszę…

    ______Tak długo żyła sama, nie dopuszczając do siebie nikogo, że kiedy w końcu Christian skutecznie przebił się przez mury, jakie wzniosła wokół siebie, nie potrafiła sobie poradzić z ogromem uczuć, jakie niespodziewanie ją przytłoczyły, a najlepszym wyjściem było na nowo stworzenie dystansu między nimi. Sądziła, że jej wyjazd do Mediolanu będzie dla nich obojga dobrym wyjściem. Wydawało jej się, że kiedy będzie na drugim końcu świata uda jej się w końcu poukładać, choć część tego bałaganu, jaki miała w życiu, przemyśleć parę spraw, podjąć jakieś decyzje i uporać się z własnymi uczuciami. Była cholernie głupia, jeśli sądziła, że ucieczka cokolwiek zmieni, bo nie zmieniła, a tylko jeszcze bardziej wszystko pogmatwała. Czuła się tak, jakby okręt, którym płynęła przez całe życie, szukając swojej przystani, nagle trafił na kolejny sztorm, usiłujący za wszelką cenę wyrwać ją z bezpiecznego miejsca i porwać w nieznane. Rozpaczliwie potrzebowała kotwicy, która nie pozwoliłaby jej zniknąć, albo przynajmniej jednego jasnego promienia, który dałby jej siłę, by się nie poddać.
    ______Brakowało jej Christiana, bardziej niż miała odwagę się do tego przyznać. Oddałaby wszystko co miała, by choć na chwilę móc wtulić się w jego bezpieczne ramiona i poczuć, że nie jest sama ze swoim sztormem.


Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 15:07:35 28-02-16, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:24:36 27-02-16    Temat postu:

parszywy dubel

Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 23:37:14 27-02-16, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gypsy
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 21 Lis 2010
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:27:52 27-02-16    Temat postu:

Pierwsza. I wooow. Już jestem pod wrażeniem długością. Zabieram się za czytanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:43:33 27-02-16    Temat postu:

Cieszy nas, że jesteś Szczerze mówiąc to się zastanawiałyśmy czy tego tekstu jednak nie jest zbyt wiele jak na jeden raz, ale w końcu wyszło jak wyszło - mam nadzieję, że da się przeżyć

Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 23:49:32 27-02-16, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gypsy
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 21 Lis 2010
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:53:17 27-02-16    Temat postu:

Kochana ja od wczoraj pochłonęłam 1.5 książki. Dla mnie to jest mało, ale cóż muszę się tym zadowolić. hehe Dobra cicho czytam...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:55:12 27-02-16    Temat postu:

Haha... też tak czasem mam, że jak mnie co wciągnie to się nie mogę oderwać i czytam do oporu, ale już dawno mi się nic takiego nie zdarzyło Muszę pogrzebać w swojej biblioteczce, bo na forum pustki straszliwe
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gypsy
Aktywista
Aktywista


Dołączył: 21 Lis 2010
Posty: 301
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 1:04:37 28-02-16    Temat postu:

Cicho próbuję skleić jakiś komentarz ale nic sensownego nie przychodzi mi do głowy. Jakoś każde słowo jakie przychodzi mi do głowy nie opisuje tego co chce powiedzieć. Świetny rozdział. Wiadomo macie talent. Jezu Christian jest ughh...Ideał. I kurna fikcyjny na dodatek. Ja nie mam pomysłu na ten komentarz i musicie się zadowolić tym, że zapewniam was jest świetny. Jakoś nie umiem skleić nic. Może to przez książkę jaką czytałam zeszłej nocy plus wasze opowiadanie. Tak chyba przez to.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:43:02 28-02-16    Temat postu:

Gypsy, najważniejsze dla nas jest to, że zaznaczyłaś swoją obecność, bo wiemy, że mimo wszystko nadal jesteś z nami i masz ochotę czytać to co wychodzi spod naszej klawiaturki W imieniu swoim i Agi, mogę Ci tylko podziękować i mieć nadzieję, że nic się w tej kwestii nie zmieni :* A Chris, hm.... no cóż .... Suarez to Suarez - i to w zasadzie powinno tłumaczyć wszystko
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:58:10 28-02-16    Temat postu:

Uhh żebym ja potrafiła tak pisać i pisać rozdziały o takiej długości! Brawo dziewczyny!
Jestem mocno zaintrygowana co spowodowało powrót Lii - i to dość szybki, a już na pewno zadziwiający Ignacia i jego syna
Mam nadzieję, że już niedługo doczekamy się jakiejś interakcji pomiędzy Lią a Christianem - może twarzą w twarz bo aż żal się ich robi, kiedy tak siebie wspominają, tęsknią za sobą
Tyle ode mnie - bo trochę źle się czuję
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 17, 18, 19  Następny
Strona 4 z 19

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin