|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:06:27 01-08-16 Temat postu: |
|
|
No jak amok twórczy to jesteś usprawiedliwiona
Nie wiem, jak wolisz, mnie wszystko jedno. Może Monika jakoś wytrzyma do tego bliżej nieokreślonego bliżej weekendu |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:02:19 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Ej, tydzień dopiero się zaczął i tak długo każecie mi czekać na następną dawkę emocji? Nieładnie tak
ale poczekam, tyle ile będzie trzeba, na spokojnie |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:45:24 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Właśnie dopiero mamy poniedziałek, nigdy nie wiadomo co mi jeszcze strzeli do głowy Może mnie natchnie na robienie niespodzianek? Któż to wie |
|
Powrót do góry |
|
|
Sobrev Prokonsul
Dołączył: 04 Kwi 2010 Posty: 3493 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:39:25 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Cieszą mnie te retrospekcje Dzięki nim mogę sobie przypomnieć sobie co działo się u Listian przed wyjazdem i już zdążyłam zapomnieć jakim Alex był dupkiem i palantem. Lia wróciła z Mediolanu i nie mogę się doczekać kiedy zacznie przemawiać do rozsądku Christiana i kiedy ogólnie się spotkają bo coś czuje że iskry polecą a może jakieś talerze Tylko kto w kogo by wtedy rzucał |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:47:35 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Dominika, miło Cię widzieć w naszych skromnych progach Z tym przemawianiem do rozsądku Chrisowi to różnie może być, niebawem się przekonasz
Moniś, negocjuj, Madzia ma miękkie serce i pewnie w końcu pójdzie na jakieś ustępstwa |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:54:56 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Doma, fajnie, że do nas zawitałaś Fakt, trochę czasu minęło odkąd to co związane z Alexem miało miejsce w życiu Lii, więc można wiele spraw pozapominać A Lia i Chris to nie są znowu aż tacy awanturnicy względem siebie, chociaż...zależy jak na to spojrzeć
Aguś, no wiesz? Ładne rzeczy opowiadasz Kompromis zawsze można próbować wypracować, co nie znaczy, że się uda |
|
Powrót do góry |
|
|
Sobrev Prokonsul
Dołączył: 04 Kwi 2010 Posty: 3493 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:56:45 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Cześć dziewczyny no cóż Lia nie da się przecież mu tak łatwo sprawić jak usłyszy coś w stylu "Daj mi święty spokój" i będzie mu wiercić dziurę w brzuchu więc kto wie czy w tych wszystkich emocjach jakiś mały talerzyk do ciasta nie roztrzaska się o ścianę? |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:03:45 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Haha... Lia rzucająca talerzem w Chrisa? To już prędzej chyba Laura byłaby do czegoś takiego zdolna, chociaż... Madziula, może powinnyśmy ten patent przetestować kiedyś?
Madziu przecież samą prawdę mówię |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:08:15 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Lia to się nie cacka, tylko od razu w ruch idzie prawy sierpowy i te sprawy, ale talerz.... Hm... trzeba by było przemyśleć sprawę
Czy ja wiem? Polemizowałabym, tak dla niepoznaki |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:16:01 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Chris dobrze ten sierpowy pamięta Przemyślimy
Haha... ale wiesz, że ta polemika, to zadziała tylko za pierwszym razem? |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:21:35 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Mam nadzieję Madziu, że będziesz pozytywnie natchniona w ciągu tygodnia i ulitujesz się nad moją biedną, zabłąkaną tutaj duszyczką i wstawisz coś wcześniej i niekoniecznie muszą być trzaskane talerze |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:43:49 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Zdaję sobie z tego sprawę To będziemy móżdżyć
Wiem, Aguś
Monia, z moim natchnieniem różnice bywa, ale szanse są zawsze A latających talerzy raczej nie przewidujemy, przynajmniej w najbliższym czasie
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 21:44:14 01-08-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:54:01 01-08-16 Temat postu: |
|
|
I całe szczęście skoro jakieś szanse są, to ja sobie poczekam cichutko na jakiś mały cud |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:11:06 05-08-16 Temat postu: |
|
|
______Zdmuchnęła z czoła niesforny kosmyk włosów, który wysunął jej się z wysokiego upięcia, a kiedy uparcie wrócił na swoje poprzednie miejsce, odruchowo wsunęła go w końcu za ucho i uśmiechnęła się uprzejmie do kolejnego klienta gospody, stawiając przed nim zamówione wcześniej piwo. Zgarnęła z baru zostawione przez dwóch młodych mężczyzn szklanki, razem z leżącym pod jedną z nich banknotem, zgrabnie wsuniętym w złożoną na pół serwetkę. Rozłożyła tajemniczy „liścik”, uśmiechając się na widok nakreślonego męskiego imienia i numeru telefonu z wyraźną prośbą o kontakt. Pokręciła głową z rozbawieniem, bo doskonale wiedziała, który z dwóch mężczyzn siedzących na tamtych miejscach, zostawił jej tę wiadomość. Odkąd przyszedł z kumplem nie dawał za wygraną starając się wciągnąć ją w jakąś rozmowę, pomijając już fakt, że przez bite półtorej godziny bezustannie wyczuwała na sobie jego świdrujący wzrok. Problem polegał jednak na tym, że przez dzisiejszy ruch w gospodzie nie miała ani czasu na pogaduszki, ani ochoty na randki, przygodne romanse, a już tym bardziej kolejne związki, zwłaszcza, że ostatni ciągnął się za nią przez rok, niczym upierdliwy cień.
______Westchnęła ciężko i zmięła serwetkę, w drodze do kasy wrzucając ją do kosza stojącego pod roboczym blatem. Naliczyła utarg i zasunęła biodrem szufladę, a gdy w tylnej kieszeni jeansów poczuła uporczywe wibrowanie telefonu, sięgnęła po niego i zerknęła na wyświetlacz, wypuszczając powietrze przez nerwowo zaciśnięte zęby. Przez chwilę wpatrywała się w ekran, jakby starała się siłą samego spojrzenia sprawić, by to jedno imię natychmiast zniknęło z wyświetlacza, a gdy ekran przestał migać, przymknęła powieki i potarła czoło palcami.
______– Wszystko w porządku, Słoneczko? – usłyszała za plecami ciepły i zatroskany męski głos, więc odetchnęła głęboko i wysilając się na swobodny uśmiech, odwróciła się do stojącego przy niej kuzyna.
______– Jasne – odparła, a gdy [link widoczny dla zalogowanych] przeniósł czujny wzrok z jej zielonych oczu na trzymany w dłoni telefon, odchrząknęła i szybko schowała go z powrotem do tylnej kieszeni spodni. – Dostałam sms’a od koleżanki z Meksyku. Pytała, czy wpadnę do niej na sylwestra – wyjaśniła. – A ty idziesz do szkoły tańca? – zapytała, ruchem głowy wskazując na zawieszoną na jego ramieniu sportową torbę i tym sposobem zgrabnie zmieniając temat.
______Diego przyglądał jej się z milczeniu przez nieskończenie długą chwilę, aż w końcu westchnął cicho i skinął głową, bo wiedział, że jeśli Sol postanowiła o czymś mu nie mówić, to za nic w świecie nie wydobędzie z niej jaki ma problem.
______– Tak. Mam dzisiaj lekcje tańca z dzieciakami, a potem kurs salsy dla seniorów – uśmiechnął się szeroko i zerknął na tarczę zegarka zdobiącego jego lewy nadgarstek. – Dacie sobie radę z Theo? – zapytał, zaglądając jej uważnie w oczy.
______– Przecież wiesz, że tak. Idź i niczym się nie przejmuj – zapewniła i uśmiechnęła się do niego promiennie. – Zamkniemy z Theo, więc po treningach od razu wracaj do domu.
______– Taki miałem zamiar, bo czuję, że ostatnio zbyt mało czasu spędzam z dzieciakami i z Leti – dodał ze smutkiem, wykrzywiając usta w gorzkim grymasie.
______– Diegito, masz sporo na głowie. Szkoła tańca i gospoda, to trochę za dużo jak na jedną osobę – powiedziała poważnie i ujęła jego policzek w dłoń, kciukiem czule przesuwając po pokrytej zarostem szczęce. – I zapewniam, że Leti o tym wie, rozumie i kocha cię na zabój. To się nie zmieni – dodała i mrugnęła do niego przyjaźnie. Diego uśmiechnął się z wdzięcznością, a potem ujął jej dłoń i ucałował kostki.
______– Wiem, ale mimo wszystko mam jeszcze dwójkę dzieci. Czasu który przeleci mi przez palce z ich dzieciństwa nikt mi nie zwróci, a za chwilę będę musiał się podzielić pomiędzy troję urwisów – przyznał, ale mimo zmęczenia jego ciemne oczy rozbłysły czułością i szczerą miłością na wzmiankę o rodzinie i kolejnym dziecku, które lada chwila powinno przyjść na świat.
______– Dasz radę, kuzynie. A ja jestem tu po to by ci pomóc, więc zmykaj. Nie chcę ci tu widzieć i masz na ewakuację pół minuty – odparła siląc się na surowy ton, choć jej oczy całe się śmiały. Diego parsknął śmiechem i kręcąc głową z niedowierzaniem, objął dużą dłonią jej głowę i pocałował ją w czoło.
______– Dzięki. Kocham cię, Słoneczko – szepnął.
______– Ja ciebie też, Diegito. Ulatniaj się – mruknęła i żartobliwie klepnęła go w biodro, gdy wymijał ją w wąskiej przestrzeni za barem. Trącił jej nos palcem wskazującym, a potem wymienił szybki uścisk dłoni z Theo i po chwili już go nie było.
______– Nie byłabyś sobą, gdybyś choć jednego dnia nie zatroszczyła się o rodzinę, co? – usłyszała za sobą i uśmiechnęła się szeroko na dźwięk znajomego, męskiego głosu. Zerknęła przez ramię i spojrzała wprost w błyszczące ciemne tęczówki siedzącego przy barze Leo Sancheza.
______– A ty nie byłbyś sobą, gdybyś nie wyskoczył jak Filip z konopi, nie? – odgryzła się i mrugnęła do niego z rozbawieniem. Leo roześmiał się wesoło i pokręcił lekko głową, obserwując Marisol, która sięgnęła do niskiej lodówki pod barem po piwo. Otworzyła je sprawnym ruchem i postawiła przed nim przezroczystą butelkę Corony. – Pasi? – zagadnęła, unosząc brew, a kiedy zamiast odpowiedzieć Sanchez przesłał jej buziaka w powietrze i przechylił butelkę, parsknęła cichym śmiechem. Bez słowa podeszła do kolejnego klienta, który pojawił się przy barze i postawiła przed nim dwie butelki piwa, dziękując uśmiechem za napiwek, jaki zostawił razem z opłatą za alkohol.
______– Co ty taka wymordowana? Spałaś dzisiaj w ogóle? – zapytał Leo z troską i uważnym wzrokiem przebiegł po zmęczonej twarzy Sol, gdy ponownie stanęła przed nim, zbierając z blatu puste kieliszki po shotach.
______– Właściwie niewiele – odparła, wzruszając nonszalancko ramionami, a kiedy Leo zmarszczył brwi, uśmiechnęła się do niego uspokajająco. – Przez wczorajszy ruch w gospodzie wróciłam późno, a dzisiaj musiałam wcześnie wstać, bo obiecałam babci, że pomogę jej przy przygotowaniach do świąt – wyjaśniła, wycierając ladę lnianą ściereczką. – Znów zrobiła listę jakby gotowała dla pułku wojska, więc w rezultacie nie wiem, w co mam włożyć ręce. Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę z tego, że jak z tatą wymigacie się ze spędzenia świąt z nami, to własnoręcznie cię ukatrupię? – bardziej stwierdziła niż zapytała śmiertelnie poważnym tonem, wcelowując w niego palec wskazujący.
______– Ale przecież ja się nie zamierzam z niczego wymiksowywać, Promyczku – powiedział szczerząc się jak dziecko. – Poza tym ja bardzo chętnie ci pomogę, o ile Dona Raquel wpuści mnie do swojej kuchni. Podobno dodatkowa para rąk zawsze się przydaje, a ja mam dwie całkiem sprawne ręce – stwierdził unosząc dłonie jakby chciał zademonstrować, że jego słowa mają swoje pokrycie w rzeczywistości. – Mogę ugniatać ciasto, lepić pierogi, miesząc sałatki, albo faszerować jakiegoś ptaszora. Wszystko mi jedno, ale nie chcę być darmozjadem – dodał z krzywym uśmiechem, przechylając butelkę z piwem.
______Sol uniosła brwi, posyłając mu ganiące spojrzenie i postukała się palcem w czoło.
______– W życiu nie słyszałam gorszych bredni, Gumisiu – powiedziała, uśmiechając się do niego ciepło. – Ja nie wiem skąd ty bierzesz takie durne przekonanie na swój temat – rzuciła, kręcąc głową z dezaprobatą i wspierając się dłońmi o blat, pochyliła się lekko do przodu. – Poza tym wydaje mi się, że przy tej twojej pomocy to mógłbyś przybrać parę kilo na niekorzyść, niestety – dodała konspiracyjnym szeptem i zaglądając mu głęboko w oczy, przygryzła dolną wargę.
______– Czy ty właśnie sugerujesz, że nie trzymam linii? – zapytał, mrużąc oczy i bębniąc palcami o szklaną butelkę, przekrzywił zadziornie głowę.
______– Ostatnie ciasto chyba poszło ci w boczki – zauważyła, sugestywnie unosząc brew, po czym odsunęła się i parsknęła wesołym śmiechem na widok jego zdębiałej miny. Obsłużyła kolejną grupę klientów podając zamówione piwa, rum z colą, drinka American Pie i jedno Mojito, a po kilku minutach wróciła do Leo, który siedział z policzkiem wspartym na dłoni i wyglądał jak obrażone kilkuletnie dziecko.
______– Chyba zaniżyłaś moją samoocenę – mruknął i upił łyk piwa, nie odrywając roześmianych oczu od jej ślicznej twarzy. – Powinienem chyba wskoczyć na bar, zrobić striptiz i udowodnić ci, mały złośliwcu, że jesteś w błędzie i nie mam nigdzie żadnych boczków i tym podobnych – powiedział, wcelowując w nią szyjką od butelki.
______Sol roześmiała się głośno i uniosła ręce w geście poddania.
______– Obejdzie się bez tego, bo uwierz mi niektóre dziewczyny tutaj mogłyby się posikać na widok obnażonego męskiego ciała, już nie mówię o tym, że by się pewnie pozabijały, żeby pomacać – odparła i przewróciła teatralnie oczami, a Leo na dźwięk tych słów parsknął śmiechem i pokręcił głową z rozbawieniem. – Dlatego zrób mi tę przysługę i się nie rozbieraj, przynajmniej nie publicznie – dodała i mrugnęła do niego przyjaźnie.
______– Dla ciebie mogę się poświęcić.
______– Dziękuję – rzuciła, składając dłonie jak do modlitwy, ale zanim zdążyła powiedzieć coś jeszcze, w tylnej kieszeni jej spodni znów zawibrował telefon. Sięgnęła po niego, a kiedy po raz kolejny na wyświetlaczu zamigało imię, którego z całą pewnością wolałaby nie widzieć, odrzuciła połączenie i bez słowa z powrotem wsunęła komórkę do kieszeni.
______– Wszystko gra? – zapytał Leo i przyglądając jej się uważnie, przesunął palcem wskazującym po dolnej wardze, a kiedy skinęła twierdząco głową, zmrużył oczy nie do końca przekonany, czy rzeczywiście tak jest.
______– Tak w ogóle to Lia się do ciebie odzywała? – zapytała, skutecznie zmieniając temat i kierując myśli Sancheza na zupełnie inne tory. Skrzywił się lekko i przesunął dłonią po włosach z tyłu głowy.
______– Właściwie to Lia wróciła do Valle de Sombras – przyznał, a Sol zamarła w bezruchu i spojrzała mu w oczy, pytająco unosząc brew.
______– Żartujesz? Dlaczego się nie pokazała?
______– Szczerze? Nie mam bladego pojęcia. Coś się musiało stać w tym Mediolanie, bo przecież miała wrócić najwcześniej za cztery miesiące. Tylko, że kiedy pytamy ją z ojcem, o co chodzi, rzuca jakieś wymijające odpowiedzi i ucieka zanim zdążymy pociągnąć temat dalej. Nie wiem, co się z nią dzieje, ale znam ją wystarczająco długo i jestem pewien, że z czymś znów próbuje sobie poradzić sama i nie pozwala sobie pomóc – powiedział cicho i wbijając wzrok w jakiś mało istotny punkt przed sobą, przechylił butelkę i dopił piwo. – Razem z Christianem to najgorsze uparciuchy, jakich w życiu spotkałem i czasem mam ochotę nimi porządnie potrząsnąć – westchnął i ścisnął nasadę nosa palcami, pochwytując na moment zatroskane, zielone spojrzenie Sol. Kiedy jednak otworzyła usta by coś powiedzieć, przerwał jej dźwięk telefonu Leo. Uśmiechnął się do niej przepraszająco i zerknął na wyświetlacz, marszcząc brwi.
______– Muszę odebrać – rzucił, a Sol skinęła jedynie głową na zgodę i podeszła do kolejnego klienta. – Co jest, Laura? – odezwał się do aparatu i przytrzymując telefon ramieniem, wyciągnął z tylnej kieszeni jeansów portfel. – Zaczekaj moment, bo nic nie rozumiem, muszę wyjść na zewnątrz. Chwila … – powiedział i położył odpowiedni banknot na roboczym blacie poniżej głównej lady, a gdy udało mu się wyłowić spojrzenie Sol, dał jej znak, że zadzwoni do niej później, po czym zsunął się z barowego stołka i pospiesznie ruszył do drzwi, chwilę później wychodząc na chłodne wieczorne powietrze. – Jestem. Mów, tylko spokojnie, co się dzieje?
______________________________________________________________ ***
______Gdy zobaczyła otwarte drzwi do pokoju Leo, weszła do środka i stanęła jak zamurowana, widząc jak ten, pośpiesznie wrzuca swoje rzeczy do podróżnej torby.
______– Co robisz? – spytała. – Wybierasz się gdzieś? Nacho mi mówił, że mamy spędzić święta u Ramirezów.
______– Jadę do San Antonio – odparł Leo, nawet na nią nie patrząc.
______– San Antonio? – Lia zmarszczyła czoło i wlepiła w niego zdumione spojrzenie.
______Leo sapnął cicho i zerkną na nią niepewnie, uśmiechając się przepraszająco.
______– Christian przestał odbierać telefony – powiedział w końcu cicho, umykając przed jej świdrującym wzrokiem.
______Lia przeczesała nerwowo włosy i zaczęła się przechadzać po pokoju. Wiedziała, że to nie wróży niczego dobrego i teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej była wściekła na siebie za swój upór i za to, że przez cały ten czas ani razu do niego nie zadzwoniła, a przynajmniej nie dała znać, że wróciła do Valle de Sombras.
______– Dlaczego … ? - zaczęła, ale zamilkła nagle zdając sobie sprawę, że to pytanie jest kompletnie pozbawione sensu.
______– Gdybyście przestali się na siebie boczyć i zachowywali jak dorośli, cywilizowani ludzie, być może wiedziałabyś o wszystkim co się u niego dzieje – burknął Leo.
______Lia przez chwilę przyglądała się napiętej twarzy i nerwowym ruchom przyjaciela. Nigdy nie widziała, by tak się czymś przejmował i to niepokoiło ją w tym momencie najbardziej.
______– A co się dzieje? – spytała cicho, ściągając na siebie jego spojrzenie. Leo patrzył na nią przez chwilę, jakby nie był do końca pewny czy powinien jej cokolwiek mówić.
______– Święta i czas nowego roku to dla Christiana trudny okres, choć on sam pewnie nigdy się do tego nie przyzna.
______Lia przygryzła policzek od środka i złapała się za serce, czując bolesny ucisk w piersi.
______– Jego ojciec… – wyszeptała, opierając się biodrami i wlepiając zaszklone spojrzenie w zatroskaną twarz Leo.
______– Tu nie chodzi tylko o jego ojca, Lia. On po prostu nie powinien być teraz sam…
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 15:12:51 05-08-16, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:19:25 05-08-16 Temat postu: |
|
|
Dzięki za kolejny odcinek i tutaj :*
Tak się zastanawiam... Czy ten typ, co zadręcza Sol, to ten sam z NMD? Jak tak, to widzę, że nie daje gościu za wygraną, natręt wstrętny...
Fajnie też się czyta, jak Sol i Leo tak się przekomarzają, niczym prawdziwi przyjaciele
I błagam, niech Lia jedzie z Leo do San Antonio.... albo niech Leo ściągnie Chrisa do Valle... Już nie mogę się doczekać ich spotkania... i tego, że skopią sobie tyłki najprawdopodobniej choć wiem, że nie wszystko jest takie proste, ale liczę, że naprawdę oboje pójdą wkrótce po rozum do głowy... albo właśnie nie, lepiej żeby zaczęli słuchać tego co im serce pdopowiada, bo przez ten ich rozsądek właśnie się rozstali, szczególnie przez Lię...
Ech, dobra, kończę to moje pisanie bez ładu i składu chciałam tylko napisać, że bardzo, ogromnie wręcz cieszę się z kolejnego odcinka i oczywiście czekam na ciąg dalszy z utęsknieniem |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|