|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:16:07 15-06-14 Temat postu: |
|
|
Kto go tam wie
Wycięłam też noc z Germanem, bo uznałam, że Sara nie pójdzie aż w takie tango A ten nóż to nawet nie wiem na kim miała by użyć, pewnie na Fatimie, ale jej nawet nie umieściłam w entradzie, ale pewnie nie długo stworze dłuższą wersję ze wszystkimi
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 22:17:00 15-06-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:51:30 15-06-14 Temat postu: |
|
|
Oooo... noc z Germanem A niby dlaczego nie? Przecież chyba nie będzie żyła jak zakonnica, a skoro zmienia się na złe, to... Podoba mi się taki obrót spraw A nóż... może to tylko wyglądać jakby chciała kogoś zabić, a tak naprawdę może kogoś ratować - np. Tony'ego z rąk szalonej Fatimy, która go uprowadzi, uwięzi i będzie trzymać w zamknięciu |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:54:41 15-06-14 Temat postu: |
|
|
Hahahaha, może być i tak, w końcu German będzie u jej boku przez cały czas, więc może coś im z tego wyjdzie Np ten brzuszek można by wyjaśnić, tylko wtedy z zemsty nici
A Fatima i porwanie To do niej pasuje
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 22:55:06 15-06-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:22:30 16-06-14 Temat postu: |
|
|
No właśnie tym większa byłaby zemsta Ostatecznie mogłaby próbować wmówić swojemu eks, że to jego, a potem trach - nie twoje, spadaj, ułożyłam sobie na nowo ;P
Sama Fatima może nie, ale gdyby tak zbratała się z Fabianem?
Zresztą, ja tylko głośno myślę, nie musisz wcale brać tego na poważnie
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 17:23:13 16-06-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
dulce245 Aktywista
Dołączył: 15 Maj 2014 Posty: 363 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 6:36:10 25-06-14 Temat postu: |
|
|
Piszesz naprawdę świetne opowiadania wszystkie są naprawdę świetne. Masz talent i nie rezygnuj z niego dzięki.A tak po za tym kiedy następny odcinek Buscame. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:15:11 01-07-14 Temat postu: |
|
|
Cztery miesiące później
- Gabriel, możesz się uspokoić? Jestem na zakupach, a nie na froncie trzeciej wojny światowej. Mi i dziecku nic nie będzie - Marisol przewróciła oczami tłumacząc swojemu chłopakowi, że mały spacer jeszcze nigdy nie zaszkodził kobiecie w ciąży, nawet jeśli toczy się jak beczka, a nie porusza z gracją. Marisol uśmiechnęła się słysząc w słuchawce cierpiące westchnienie Gabriela. Od jej wyjścia ze szpitala minęły pełne cztery miesiące, a Marisol nie była w stanie przypomnieć sobie dnia, w którym Gabriel nie obchodziłby się z nią jak z jajkiem. Był nadopiekuńczy w nieinwazyjny i mało irytujący sposób, ale w takich chwilach jak te, Marisol miała ochotę nim potrząsnąć. Była dorosła kobietą i doskonale wiedziała jak się sobą zaopiekować, nawet jeśli on nie chciał tego dostrzec.
- Przepraszam - blondynkę z zamyślenia wyrwało szturchnięcie w ramię i kobiecy głos zza jej pleców. Dziewczyna obróciła się i posłała niewyraźny uśmiech w stronę kobiety, która ją potrąciła, lecz jej myśli rozbiegły się, gdy dostrzegła oczy nieznajomej. Miały niespotykany czekoladowy odcień tak podobny do... Sara nie żyje, powtórzyła sobie w myślach Marisol, ganiąc samą siebie za takie porównania.
- Ooo, jest pani w ciąży! - Wykrzyknęła ciemnooka z z przepraszającym wyrazem twarzy. - Tym bardziej mi przykro - dodała zakładając pasemko włosów za ucho. Marisol obróciła się teraz w całości do dziewczyny i uśmiechnęła się szeroko zdmuchując z oczu niedawno obciętą grzywkę, do której wciąż nie mogła się przyzwyczaić.
- Nic się nie stało - zaoferowała Marisol czując mocnego kopniaka od wewnątrz. Wzięła głęboki oddech czekając na kolejny, jej córeczka miała wybitne upodobanie do wiercenia się w najmniej odpowiednich momentach. Szatynka popatrzyła na nią z dziwną miną, sprawiając, że Marisol zastanowiła się czy ma coś na nosie. Blondynka gwałtownie złapała powietrze, gdy dziecko kopnęło po raz kolejny.
- Czy coś się dzieje? - Zapytała zaniepokojona nieznajoma, Marisol w odpowiedzi ujęła jej wyciągniętą dłoń i zacisnęła na niej palce. A Gabriel ostrzegał, żebym nie wychodziła z domu, podpowiedział Marisol złośliwy szept z tyłu głowy.
- Nie, nic szczególnego, dziecko się obudziło - kolejny głęboki oddech powinien ją uspokoić, ale zamiast tego poczuła się jeszcze mniej pewnie. Nieznajoma zaczęła ją wachlować wolną dłonią, ale gdy zauważyła, że nic to nie daje, objęła blondynkę w w pasie i pomogła jej się na niej wesprzeć.
- Niech pani powie, gdzie mieszka, odprowadzę panią. Mam nadzieję, że niedaleko, bo nie wygląda pani za dobrze - Marisol westchnęła i zastanowiła się, czy powinna pokazywać nieznajomej osobie miejsce swojego zamieszkania, ale kolejne fala mdłości przekonała ją, że nie ma teraz czasu na takie rozważania.
- Marisol - szatynka spojrzała na nią skonfundowana nie gubiąc kroku, gdy zaczęły w końcu zmierzać w kierunku mieszkania Gabriela, które od jakiegoś czasu było też domem Marisol. - Mam na imię Marisol - dodała blondynka widząc jej zdziwienie. Szatynka uśmiechnęła się i skinęła głową.
- A ja Sara, Sara Cruz - Marisol zesztywniała i podniosła wzrok z chodnika, na który patrzyła, na nieznajomą. Sara pokręciła w duchu głową. Sądziła, że będzie odczuwać większy triumf, gdy zobaczy podobną reakcję. Kiedyś, w życiu, którego od dawna nie mogła już nazwać swoim, była w stanie czytać z twarzy siostry jak z otwartej księgi. Teraz widziała tylko głęboko ukryty ból i poczucie winy, i to wszystko tylko z powodu jej imienia. Szatynka wzięła głęboki oddech i prowadziła Marisol dalej, doskonale znała drogę do mieszkania Gabriela, choć w tym względzie musiała udawać nieudolność, by jej siostra niczego się nie domyśliła. O Boże, jaka ona była piękna, w życiu nie sądziła, że Marisol zdoła ja przyćmić, ale teraz... Teraz to widziała. Widziała powód, dla którego Gabriel stracił głowę dla tego niebieskookiego aniołka, nawet jeśli wcześniej wolał ją. Marisol, w wersji... Jak to ona miała na imię podczas amnezji? Aaa, no tak, Blanca. Marisol w wersji Blanci wyglądała jak aniołek z choinki. Jak kobieta, za którą można było oddać życie, gdyby tego zażądała, choć wiadomo było, że nigdy tego nie zrobi. To był drugi powód, dla którego Sara była w stanie w końcu przyjąć do wiadomości, że Gabriel był dla niej stracony w chwili, gdy Marisol zaczęła pomagać mu w niedopuszczeniu do jej ślubu z Tonym. To jej serce, które było doskonale widoczne w jej oczach. Ona sama zawsze miała jakieś poboczne motywy, nawet jeśli kochała bezwarunkowo Gabriela, a potem Tonyego, najpierw była głupia chęć skupienia na sobie całej uwagi, a potem matka i możliwość życia w luksusie. Marisol nigdy nie myślała podobnymi kategoriami i to właśnie czyniło tak trudnym wyrzucenie jej ze swojego serca. Sara wiedziała, że jakakolwiek myśl o zemście na siostrze i byłym kochanku, o ile kiedykolwiek postała jej w głowie, zniknęła, gdy tylko jej oczy spoczęły tego dnia na Marisol.
- Myśl o czymś przyjemnym - powiedziała Sara usiłując skupić myśli. Blondynka złapała oddech i uśmiechnęła się jednym kącikiem ust. Sara za wszelką cenę starała się znaleźć jakiś temat, który odciągnąłby myśli Marisol od dolegliwości, które musiała czuć. - To chłopiec czy dziewczynka? - Sięgnęła po pierwsze z brzegu pytanie, na które naprawdę chciała znać odpowiedź.
- Dziewczynka - odpowiedziała Marisol rozpływając się w uśmiechu. - Będzie miała na imię Margarita Sara - Sara poczuła zdradziecką wilgoć napływającą jej do oczu i zamrugała gwałtownie patrząc pod nogi. Ona chciała nazwać swoją córkę jej imieniem. Po tym wszystkim wciąż... Po słowach, które wyrzuciła z siebie w szpitalu, w przypływie złości. Po niemal kompletnym ignorowaniu sprawy jej zaginięcia. No może nie do końca, martwiła się, oczywiście, że się martwiła, ale mimo wszystko zrobiła w tej sprawie tak mało, że do tej pory miała wyrzuty sumienia.
- To tutaj - głos blondynki wyrwał Sarę z zamyślenia. - Jeszcze tylko schody - Marisol popatrzyła na nią z nadzieją i Sara bezwiednie skinęła głową, szarpiąc za klamkę od bramy. Jej dłoń została zastąpiona przez inną, należącą do kogoś, kogo w życiu się tu nie spodziewała.
- Antony? - Imię jej męża w pełnym brzmieniu zostało wypowiedziane ustami Marisol. Na twarzy jej siostry malowało się zaskoczenie i niedowierzanie w proporcjach jeden do jednego.
- Witaj, Marisol - Tony wyglądał na równie zszokowanego co Marisol, a jego wzrok nawet na chwilę nie zatrzymał się na szatynce, która ją podtrzymywała. Sara miała ochotę na niego krzyknąć, ale to zepsułoby cały plan, który uknuła, by go zniszczyć. Powód zdenerwowania Tony'ego leżał gdzie indziej, a dokładniej w brzuchu Marisol, na którym skupił się jego wzrok. - Powinienem przeprosić, że tak długo się z Tobą nie kontaktowałem - Tony szarpnął drzwi otwierając je na oścież, by pozwolić im przejść i dopiero wtedy zauważył, że coś było nie tak. Zanim Marisol zdążyła się obejrzeć, już dwie pary rąk pomagały jej przy wchodzeniu na schody. Tony zmarszczył brwi, patrząc ponad głową blondynki na kobietę po jej lewej stronie. Coś było nie tak... Sara uciekła wzrokiem i odetchnęła z ulgą, gdy dotarli w końcu pod drzwi mieszkania Marisol. Gabriel musiał usłyszeć poruszenie na korytarzu, bo po sekundzie drzwi otworzyły się na oścież ukazując mężczyznę, ubranego jedynie w ręcznik i Sara natychmiast przypomniała sobie właściwie dlaczego tak długo nie mogła odpuścić sobie tego faceta. Boże, wyglądał jeszcze bardziej pociągająco niż pamiętała, ale... No cóż, "ale". Jego oczy ani na chwile nie opuściły Marisol od chwili, gdy pojawiła się w ich zasięgu. Tak, ta dwójka była dla siebie stworzona i Sara poczuła się chora na myśl, że tak długo im tego broniła.
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 12:14:37 16-08-14, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
dulce245 Aktywista
Dołączył: 15 Maj 2014 Posty: 363 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 15:34:04 01-07-14 Temat postu: |
|
|
Chyba wreszcie Sara pojęła że Marisol i Gabriel są ze sobą szczęśliwi.A ciekawe co Tony pomyślał gdy zobaczył Sarę jak się zachowa i co zrobi teraz Sara.Czekam na kolejny odcinek mam nadzieję że pojawi się szybko. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:11:32 01-07-14 Temat postu: |
|
|
Tony raczej nie będzie miał powodu do reakcji, bo Sara przeszła pełną metamorfozę za pomocą chirurgów i ewentualnie wykaże umiarkowane zainteresowanie nieznajomą. |
|
Powrót do góry |
|
|
dulce245 Aktywista
Dołączył: 15 Maj 2014 Posty: 363 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 16:42:54 01-07-14 Temat postu: |
|
|
Ale czy jej oczy skojarzą mu się z jego Sarą.Zobaczymy. |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:05:16 02-07-14 Temat postu: |
|
|
- Marisol? - Gabriel oderwał spojrzenie od swojej dziewczyny przerzucając je na znienawidzonego bruneta, który kiedyś zniszczył mu życie, a potem na nieznaną szatynkę, która pomagała Marisol utrzymać się w pionie. Sekundę później Marisol spoczywała już bezpiecznie w ramionach Gabriela, który wziął ją na ręce ignorując zaskoczone sapnięcie obojga jej pomocników. - Prosiłem Cię, żebyś nie opuszczała mieszkania bez eskorty - westchnął mężczyzna przyciskając usta do jej czoła, kiedy już ułożył ją na kanapie. Marisol przewróciła oczami, ale potem złagodziła ten gest uśmiechem, który zamarł jej na ustach, gdy jej córeczka znowu zaczęła domagać się uwagi. Gabriel spojrzał na nią spanikowany, widząc ból rysujący się na jej twarzy.
- Co się dzieje? - Zapytał miotając się wokół niej, Marisol zatrzymała jego dłonie, z którymi nie wiedział, co zrobić i w ciągu dziesięciu sekund znalazły się na jej włosach, policzkach, ramionach i brzuchu.
- Nic się nie dzieje, spokojnie - westchnęła Marisol starając się nie wybuchnąć śmiechem. - Dziecko kopie i jest bardziej żwawe niż zwykle, po prostu... Od tego się nie umiera - dziewczyna zacieśniła uścisk na jego dłoniach, czym zablokowała jego nerwowe ruchy. Marisol uniosła wzrok na zmieszanych gości i wskazała Gabrielowi głową, że powinien się nimi zainteresować. Gabriel zmarszczył brwi i obrócił głowę w kierunku nieznanej szatynki i Tony'ego.
- Dziękuję - skinął sztywno głową w kierunku mężczyzny, a widok dziewczyny przypomniał mu, że jest niemal nagi i jeśli ręcznik obsunie się choć odrobinę niżej, to będzie świecił gołym tyłkiem przed nieznaną kobietą. - Nie ruszaj się - mruknął Gabriel wracając wzrokiem do blondynki, która zacisnęła zęby na dolnej wardze, starając się nie wybuchnąć śmiechem, gdy zobaczyła jego zmieszanie. Gabriel podniósł się z podłogi, na której przyklęknął po ulokowaniu Marisol na kanapie i bez drugiego spojrzenia na gości, ruszył do sypialni, żeby się ubrać, zbyt przejęty stanem swojej dziewczyny, by zachowywać się z kurtuazją.
- Już lepiej? - Odezwała się Sara nagle przepełniona czym na kształt niezręczności po obejrzeniu sceny, która rozegrała się chwilę wcześniej. Boże, jaką ona była idiotką! Przez głupią chęć bycia lepszą we wszystkim od siostry, niemal zniszczyła jej życie, kurczowo trzymając się Gabriela, jako swojej "miłości". Po chwili do Sary dotarło, że zachowanie Gabriela znacznie wykraczało poza zwykłą opiekę nad ciężarną dziewczyną i dostrzegła bladość siostry, po czym przypomniała sobie, jak German napomykał jej, że Marisol jest pod stałą opieką lekarza. Gabriel prawdopodobnie miał podstawy, żeby się martwić. Sara spojrzała z ukosa na Tony'ego, który w tym momencie wyglądał jakby dostał czymś przez głowę, a ogólnie... Ogólnie zmizerniał, cienie pod oczami były tak głębokie, że musiał nie sypiać dobrze od tygodni, a na dodatek marynarka wisiała mu na ramionach, jakby stracił na wadze. Dobrze mu tak, pomyślała mściwie Sara, choć w sercu poczuła coś na kształt współczucia.
- Tak, po prostu... Bycie w ciąży nie jest takie łatwe, jak może się zdawać. Usiądźcie - Marisol wyprostowała się na kanapie i postawiła stopy na podłodze, dzięki czemu nie zauważyła, jak Tony wzdrygnął się, gdy jego wzrok padł na podniszczone meble w mieszkaniu. Sara przewróciła oczami w duchu, jej nic nie umykało i w tym momencie wykurzyła się, jak wielkim snobem był jej mąż.
- Nawet nie próbuj wstawać - z progu sypialni dobiegł ostrzegawczy głos Gabriela, sprawiając, że Marisol zastygła w miejscu z przepraszającym uśmiechem na ustach.
- Chciałam tylko zrobić herbatę - powiedziała Marisol unosząc się z miejsca, ale natychmiast dłonie Gabriela usadziły ją z powrotem.
- Nie ruszaj się - mruknął Gabriel i obrzucił ją niespokojnym spojrzeniem. - Ktoś musi być w tym związku odpowiedzialny, a skro ty nie potrafisz, to muszę wziąć to na siebie - Gabriel parsknął śmiechem, gdy wystawiła mu język, ale posłusznie opadła na poduszki przykładając dłonie do brzucha. Sara, która skamieniała słysząc słowo "związek" z ust Gabriela, opamiętała się i przycupnęła na jednym z foteli blisko Marisol.
- Nie powinna się pani tak przemęczać, skoro ten stan wywołuje dodatkowe dolegliwości - stwierdziła Sara przysuwając się jeszcze bliżej. Marisol uniosła wzrok ze swojego brzucha i zabiła Sarę promiennością swojego uśmiechu.
- Przecież przeszłyśmy na ty - powiedziała dziewczyna i Sara poczuła, że chęć odwzajemnienia jej uśmiechu zaczyna być nie do odparcia. Jej siostra była taka śliczna, jak mogła kiedyś tego nie widzieć? - Poza tym mam dobrą opiekę - Gabriel przesłał blondynce słodki uśmiech znad ramienia, gdy zalewał wrzątkiem herbatę w nowych kubkach, które kupili z Marisol kilka dni wcześniej. Tony odchrząknął czując się ignorowanym, ale wiedział, że właściwie nie miał prawa tu przebywać, więc nie uwierało go aż tak bardzo, jak zwykle, gdy był w takiej sytuacji.
- No tak, nadal nie wiem, co Ty tu robisz? - Zaczął Gabriel obracając się całym ciałem w stronę Tony'ego w postawie "nie podoba mi się nawet sposób w jaki oddychasz, koleś". Tony wyprostował się, bezwiednie przygotowując na atak. Sara skupiła wzrok na Marisol zmuszając się do ukrycia uśmiechu.
- Mam nadzieję, że już wszystko dobrze. Brat na mnie czeka - Marisol wyciągnęła w jej kierunku dłoń na pożegnanie, wiedząc, że jeśli tylko spróbowałaby wstać Gabriel dostałby kolejnego ataku histerii.
- Dziękuję za pomoc - blondynkę zdumiała siła uścisku nieznajomej, która uśmiechnęła się niewyraźnie w odpowiedzi i ruszyła do wyjścia. Zatrzymał ją głos Gabriela.
- Jeszcze raz dziękuję - powiedział Gabriel tonem tylko o stopień cieplejszym od temperatury lodu, ale Sara domyślała się, że nie chodziło o nią, tylko o obecność Tony'ego. Mężczyzna odsunął się od blatu i wyciągnął rękę w kierunku szatynki. - Według lekarza prowadzącego, Marisol nie powinna wychodzić z domu sama, bo wtedy powtarzają się takie epizody, jak ten dzisiejszy - Sara usłyszała zirytowane fuknięcie ze strony Marisol. - Cicho tam - powiedział Gabriel z szerokim uśmiechem obracając się do swojej dziewczyny. - Dobrze wiesz, że mam rację. Dlatego nie spuszczam Cie z oka - coś w tonie Gabriela podpowiedziało Sarze, że nie był to podstawowy powód, dla którego nie spuszczał wzroku z Marisol. Szatynka powstrzymała westchnienie i przemieniła je w uśmiech na potrzeby sytuacji. Tony wreszcie skupił na niej swój wzrok i w jego spojrzeniu pojawiła się iskierka zainteresowania, która zniknęła, gdy w zasięgu jego wzroku pojawił się Gabriel. - Nie wiem jak się odwdzięczyć - dodał jeszcze brunet, choć jego myśli zdecydowanie nie skupiały się wokół niej, a raczej wokół tego, żeby jak najszybciej wyprawić ją za drzwi, by mógł w pełni skupić się na Marisol. Nie mogła go winić, gdyby to ona była na jego miejscu, pewnie zachowywałaby się podobnie.
- Nie trzeba, naprawdę - Sara potrząsnęła ręką Gabriela, nie dziwiąc się zbytnio, kiedy jego dotyk nie wywołał u niej żadnej reakcji. Uśmiechnęła się z czystej uprzejmości i zniknęła za drzwiami mieszkania. Gabriel natychmiast obrócił się w stronę Tony'ego niemo pytając go czego właściwie od nich chciał.
- Więc? - Tony w odpowiedzi zwrócił spojrzenie na Marisol i położył obok niej pudełeczko, którego do tej pory żadne z nich nie zauważyło.
- To biżuteria, która dałem Sarze podczas trwania naszego małżeństwa. W środku masz również hasła i numery kont, które do niej należały. Uważam, że powinny należeć do Ciebie w ramach spadku - Tony zwilżył spierzchnięte usta i rzucił szybkie spojrzenie na jej brzuch. - W końcu nigdy się o nic nie upominałaś, choć należy Ci się to, choćby ze względu na pokrewieństwo - Marisol podniosła wzrok z pudełka na Gabriela, który gestem pokazał jej, że decyzja należy do niej. Marisol podniosła pudełko i umieściła je na dłoniach zaskoczonego Tony'ego.
- Nie potrzebuję tego, poza tym, gdybyś nawet próbował udowodnić jakoś pokrewieństwo między mną i Sarą, to nic by Ci to nie dało, bo my zwyczajnie nie jesteśmy... - Zacięła się i nabrała oddechu, by móc kontynuować, mimo łez, które napłynęły jej do oczu. - Nie byłyśmy spokrewnione. Mama wzięła nas z sierocińca, gdy nie miałam jeszcze roku, a Sara dwóch lat. Nie mam praw do niczego i niczego nie chcę - powiedziała Marisol z naciskiem na ostatnie zdanie. Tony wyglądał na zdezorientowanego, nie spodziewał się zapewne takiego obrotu sprawy. Całe jego życie opierało się na obrocie pieniędzmi i uważał, że teraz również uda mu się załatać poczucie winy, jakie miał z powodu braku zainteresowania zdrowiem swojej byłej szwagierki.
- Możesz przestać ją męczyć? - Zapytał Gabriel, choć reakcją, która odpowiadałaby mu bardziej, byłoby zapewne wyrzucenie Garcii za drzwi, tak szybko, jak to możliwe. Marisol zganiła go wzrokiem.
- Już wychodzę, nie bój się, Diaz - Tony nie odrywał wzroku od Marisol, która była jego ostatnim łącznikiem ze zmarłą żoną. - Czy mogę... - Oczyścił gardło i zacisnął szczękę, zanim nie uspokoił na tyle, by sklecić pełne zdanie. - Czy mógłbym Cię czasem odwiedzić? - Marisol oczy rozszerzyły się na jego pytanie.
- Wcale, że k***a, byś nie mógł - warknął Gabriel przemieszczając się na miejsce obok dziewczyny. Był wściekły, jak on w ogóle mógł prosić Marisol o coś takiego, po tym wszystkim co mu zrobił. Gabriel opanował się natychmiast gdy sens jego argumentu do niego dotarł. Właśnie, chodziło o to, co Tony Garcia zrobił jemu, Marisol nie miała z tym nic wspólnego. Jeśli będzie miała taką ochotę, to on nie miał prawa jej tego zabraniać. Marisol wyciągnęła dłoń w jego kierunku i splotła ich palce razem, by go uspokoić. Tony odwrócił wzrok od tego gestu, przypominając sobie jakie to uczucie, mieć przy sobie kogoś, komu zależy na twoim dobrym samopoczuciu.
- Nie mam nic przeciwko, choć nie rozumiem dlaczego chciałbyś... - zaczęła Marisol i ścisnęła rękę Gabriela, który, jak przeczuwała, nie by zachwycony jej decyzją. - Ale musicie pogodzić się ze swoją obecnością, bo jeśli Gabrielowi będzie przeszkadzać, że mnie odwiedzasz, to nie ma na to szans - Tony skinął głowa i podniósł się do pozycji stojącej. - A raczej wątpię, żeby zostawił mnie samą - Gabriel ścisnął jej dłoń i wskazał Tony'emu drzwi. Tony pogodził się z porażką. Marisol i jej dziecko było wszystkim, co pozostało mu po Sarze, a teraz nawet to zostaje mu odebrane przez zadawnione konflikty z Gabrielem Diazem. Jednak niektórych rzeczy nie dało się cofnąć, tak jak tego, że wsadził kiedyś niewinnego człowieka do więzienia za szczeniacki wybryk. Konsekwencje przychodzą zawsze, czasem później niż się spodziewamy, ale zawsze wtedy uderzają najmocniej.
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 12:16:05 16-08-14, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
dulce245 Aktywista
Dołączył: 15 Maj 2014 Posty: 363 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 23:13:08 02-07-14 Temat postu: |
|
|
Gabriel mógłby wrzucić trochę na luz w końcu jest teraz z Marisol i na niej mu teraz zależy.Szkoda mi Tonego bo naprawdę cierpi.A kiedy jakieś spotkanie Sary i Tonego może przypadkowe lub coś takiego |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:20:00 02-07-14 Temat postu: |
|
|
Ale nie do końca wiem, o co Ci chodzi. Nienawiść Gabriela do Tony'ego ma znacznie głębsze podstawy, niż jego związek z Sarą. Koleś wsadził go do więzienia z niewinność i jakoś wcale mu się nie dziwię, że nie chce by kręcił się wokół jego kobiety i dziecka.
- Czy ja jestem głupia, czy Ty też nie rozumiesz co się tu właśnie wydarzyło? - Marisol podniosła oczy z herbaty, którą wreszcie dostała do ręki i spojrzała w dół na Gabriela, który usadowił się na podłodze obok kanapy, opierając się plecami o jej bok.
- Nie jesteś głupia, ale nie jestem pewien, czy powinniśmy tak wyrzucać tego idiotę - Gabrielowi zrobiło się trochę głupio, kiedy Tony zniknął za drzwiami z udręczonym wyrazem twarzy. Marisol westchnęła i wsunęła dłoń we włosy Gabriela, który wtulił się czubkiem głowy w jej dłoń. - Ale doceniam to, że nie chciałaś, żebyśmy się pozabijali... - Gabriel podniósł oczy na jej drobną twarzyczkę i uśmiechnął się szeroko, jak zawsze gdy jego wzrok na nią padał. Była dla niego wszystkim, jego małym mikroświatem, za który był w stanie zabić. Nie przeszkadzało jej, że mieszkają nadal w jego małym mieszkaniu w marnej dzielnicy. Że jego zarobki z legalnych źródeł wystarczałyby tylko na jedzenie, więc podejmował się małych robót na boku, które jednak nie szkodziły nikomu poza paroma bogaczami, którzy nie wiedzieli co robić z pieniędzmi. Że przez niego straciła kontakt z jedynym przyjacielem z dzieciństwa, który traktował ją jak siostrę... No, może do czasu. Cieszyło ją wszystko, co dawali sobie wzajemnie i nigdy, nigdy nie wymieniłby życia z jego aniołem na jakiekolwiek inne. Nawet jeśli wciąż nie było łatwo, bo jej ciąża była zagrożona. Dlatego tak się martwił. Ilekroć wychodziła z domu sama miał nieodparte wrażenie, że może stać się coś złego, a on nie zdąży na czas. Niedługo mijała jednak magiczna granic siedmiu miesięcy, po przekroczeniu której ich córeczka, nawet jeśli urodziłaby się wcześniej, miała szansę na w miarę normalne życie. Gdyby urodziła się teraz, jej szanse gwałtownie by spadły.
- O czym myślisz? - Zapytała Marisol czując jak przeciąga jej dłoń z włosów na swój policzek.
- O wszystkim... Powinnaś przyjąć te pieniądze od Garcii - powiedział nagle brunet, choć na samą myśl ściskało go w dołku. Nie był nauczony przyjmowania jałmużny, ale wtedy mieliby przynajmniej pieniądze na lepszy szpital.
- Tak, tak, jasne, a Ty przez następny miesiąc chodziłbyś nastroszony i szukał kreatywnego sposobu, żeby mu je oddać - Gabriel musiał zagryźć policzek od środka, żeby powstrzymać cisnący się mu na usta uśmiech. Tak dobrze go znała. Dlaczego nie mógł mieć tego wcześniej? W ich relacjach wszystko było tak naturalne, że czasem w nocy musiał się szczypać, by przekonać się o tym, że dziewczyna śpiąca obok niego, naprawdę tam jest. Że naprawdę byli sobie przeznaczeni...
- Skąd wiesz? - Marisol zaśmiała się na to pytanie. Jego nienawiść do Tony'ego była tak zakorzeniona, że czasem zastanawiała się jak w tak dobrym człowieku, jakim był Gabriel, mogło mieścić się tyle złości. Przesuwając palce pod jego brodę uniosła jego głowę do góry, by mógł na nią spojrzeć.
- Bo odebrał Ci tyle, że nic, co mógłby Ci dać nie jest w stanie tego zrekompensować - powiedziała Marisol, a Gabriel nagle nie wiedział, co miała na myśli - jego wolność czy Sarę. Osobiście wolałby, żeby optowała za pierwszą wersją, bo choć bardzo się starał, nie umiał wykorzenić z Marisol przekonania, że jest tylko zastępstwem na miejsce Sary. Nie była, nigdy nie była drugą opcją. Gdyby teraz miał wrócić do momentu swojego życia, w którym poznał siostry Carmona, w życiu nawet nie spojrzałby na Sarę. Owszem Sara była piękna, ale żadna inna kobieta nie mogła równać się w jego oczach z Marisol. Był takim idiotą, że nie dostrzegł tego wcześniej.
- Nieprawda. Gdyby odebrał mi Ciebie, ja odebrałbym mu życie - oczy Marisol rozszerzyły się na te słowa, ale nie było w nich strachu tylko szok. - Reszta - Gabriel machnął ręką, wciąż patrząc w górę, prosto w je oczy. - Wyszedłem z tego obronną ręką, więzienie, potem groźba powrotu do niego, czy też ślub z Sarą... Nieistotne. Gdyby zabrał mi Ciebie, zabiłbym go, a potem rzucił się z mostu, żeby nie patrzeć na twoją rozpacz z powodu jego śmierci. To byłoby za dużo - Marisol wciągnęła powietrze i pochyliła się, by móc połączyć ich usta w gwałtownym pocałunku. Gabriel uniósł rękę, by móc wpleść palce w jej jedwabiste włosy i pogłębić pocałunek. Zachwycony jej reakcją, oderwał się na chwilę, by obrócić się przodem do kanapy i zmienić kąt pocałunku na łatwiejszy. Marisol zamruczała i oderwała się od niego, z zachwytem w oczach dotykając jego szczęki.
- Nigdy nie przestawaj mówić takich rzeczy - powiedziała dziewczyna podciągając go do góry za szyję. - To znaczy te o zabijaniu i skakaniu z mostu, mogłeś pominąć, ale reszta - Gabriel uśmiechnął się szeroko i zastanowił się, jak przyjęłaby to, gdyby chciał zamienić tą niewygodną kanapę, na ich łóżko. - Nigdy nie przestawaj mówić, że jestem dla Ciebie ważna - Gabriel złapał jej dłonie i przytrzymał przy swojej twarzy, gdy objęła jego policzki palcami.
- Nie jesteś ważna. Jesteś moim prywatnym cudem, kocham Cię - trochę niepewności powróciło do jej oczu i Gabriel naprawdę zaczynał być już tym zmęczony, kiedy nie wierzyła w jego zapewnienia o miłości. - Kocham Cię - powtórzył wsuwając dłonie pod jej sukienkę i znajdując napiętą skórę jej brzucha, pod którą rozwijało się ich dziecko. - Kocham was - westchnął, zanim ponownie znalazł jej usta swoimi, a jego dłonie przetransportowały się na jej uda unosząc ją do góry, tak, że mógł wdrapać się na kanapę i wsunąć między nie. Marisol zassała powietrze, gdy usta Gabriela opadły na jej szyję, bawiąc się wrażliwą skórą na jej obojczyku, a dłonie na nowo podjęły wędrówkę po jej ciele. Nawet po pół roku bycia razem, w którym to czasie ciężko było przekonać Gabriela, że nie była ze szkła i nie można było jej złamać za pomocą najlżejszego dotyku, przynajmniej na początku, Marisol wciąż odczuwała wszystko tak intensywnie jak podczas ich pierwszego zbliżenia. I choć teraz nie umiałaby się już nazwać niewinną, to Gabriel wciąż patrzył na nią, gdy się kochali, jakby była podarkiem z nieba.
- Ja też Cię kocham i nie chcę, żebyś był nieszczęśliwy, nawet jeśli ma to oznaczać, że wyrzucamy z naszego mieszkania Tony'ego Garcię i mówimy jego kasie "pa pa" - Gabriel uniósł głowę, przerywając podgryzanie skóry na jej lewej piersi, z której zdążył już ściągnąć materiał sukienki i uśmiechnął się jak wariat.
- Niech się pieprzy z tymi pieniędzmi, mam to gdzieś - mruknął Gabriel, łapiąc za zagłówek i podciągając się do góry, by mogła ściągnąć z niego koszulkę. - Mam znacznie ciekawsze rzeczy do roboty, niż zagłębianie się w motywach Garcii, kiedy wolałbym zagłębić się w coś innego - Marisol wybuchnęła śmiechem na tą jawną aluzję i wsunęła dłonie w tylne kieszenie jego jeansów przyciskając go do siebie. Gabriel jęknął na to doznanie, po czym spojrzał na nią zaniepokojony.
- Już Ci lepiej? Nie chciałbym... - Marisol zatrzymała dalsze słowa kładąc palce na jego ustach.
- Chyba zasnęła, musisz być bardzo, bardzo spokojny, cokolwiek chcesz robić - na ustach Gabriela zaigrał niegodziwy uśmiech.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - powiedział Gabriel, zanim wprowadził swoje słowa w czyn, a Marisol cieszyła się każdą tego sekundą.
Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 12:17:08 16-08-14, w całości zmieniany 4 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
dulce245 Aktywista
Dołączył: 15 Maj 2014 Posty: 363 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 0:59:03 03-07-14 Temat postu: |
|
|
Dzięki,bo w takim razie coś pominęłam i muszę nadrobić sorki. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:51:58 03-07-14 Temat postu: |
|
|
Ależ pędzisz z odcinkami ^^ U Marisol i Gabriela szczęście kwitnie i właściwie w tym momencie mogłaby się skończyć ich historia, ale już Ty pewnie coś wymyślisz, żeby tak słodko nie było, nie?
Powiem Ci jeszcze, że chyba też się muszę cofnąć do poprzednich odcinków, bo zupełnie nie pamiętam epizodu z Tonym i więzieniem Gabriela Ale zostawiam to na później, bo mój Colin mnie teraz straszliwie dręczy ;P Wybacz :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Sunshine Arcymistrz
Dołączył: 01 Wrz 2009 Posty: 25793 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:01:45 03-07-14 Temat postu: |
|
|
Bo nie do końca było to pokazane, była zaledwie wzmianka o tym, jak Gabriel podprowadził w ramach wybryku samochód Tony'ego, a ten zamiast być człowiekiem i olac sprawę, to wsadził go na trzy miesiące do więzienia. Możesz tego nie znaleźć, bo tyle razy zmieniałam tą historię, że pewnie jest w tych usuniętych odcinkach.
A szczęścia Gabriela i Marisol nie tyle mam zamiar psuć, co mącić, a ich szczęście będzie jakby przeciwieństwem tego, co będzie działo się u Sary. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|