|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:30:48 22-05-16 Temat postu: |
|
|
Jak zasłużyłaś to dlaczego mam Cię nie chwalić? Nie mam zupełnie powodu by tego nie robić, a wiesz, że cokolwiek piszę, piszę szczerze, więc co mam się rozmieniać na drobne
Oczywiście, że mnie nie przegadasz, a już na pewno nie w tej kwestii, więc nie ma co zaczynać w ogóle
Dokładnie tak To bardzo się cieszę i będę kontynuować skoro daje to takie efekty
I słusznie |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:52:53 22-05-16 Temat postu: |
|
|
Wiem :* I naprawdę już nic nie mówię, bo jak zwykle każda z nas wie swoje i nie odpuści
Kontynuuj - nie mam absolutnie nic przeciwko, powiem więcej, to jest wręcz wielce wskazane, żeby mi od czasu do czasu ktoś dał kopa na rozruch |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:03:29 22-05-16 Temat postu: |
|
|
I tego się trzymajmy :*
I to właśnie chciałam przeczytać Masz to jak w banku |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:04:23 25-05-16 Temat postu: |
|
|
Mam mały zapas, to wstawiam, a co ;)
______Zatrzymała swoją ukochaną, niebieską [link widoczny dla zalogowanych] na podjeździe. Wcisnęła się plecami w fotel i wyprostowała ramiona, zaciskając palce na kierownicy tak mocno, że aż zbielały jej kłykcie. Przygryzła policzek od wewnątrz i z nostalgią omiotła spojrzeniem [link widoczny dla zalogowanych], w którym spędziła całe dzieciństwo, który kojarzył się jej z najbardziej beztroskim i najszczęśliwszym okresem życiu. Ale obok całej masy wspomnień, od których cieplej robiło się na duszy, były też takie, których wolałaby nie pamiętać. Najpierw śmierć dziadka Waltera, który wybudował ten dom i mieszkał z nimi odkąd tylko sięgała pamięcią, który zawsze służył mądrą radą, wspierał ich we wszystkim i w najgorszej nawet sytuacji potrafił doszukać się pozytywów, zarażając optymizmem i pogodą ducha. Gdy odszedł, pozostawił po sobie niewyobrażalną pustkę. Wszyscy poczuli się wówczas zagubieni bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, jakby nagle znaleźli się w ciemnym lesie i nie potrafili znaleźć drogi do domu. Audrey miała wrażenie, że ciągle tkwi w tym lesie i zamiast w końcu z niego wyjść, wchodzi w głębiej i głębiej i za chwilę nie będzie w stanie odnaleźć drogi powrotnej.
______Westchnęła cicho, rozluźniając się nieco. Straciła wszystkich – dziadka, którego uwielbiała, ojca, który był jej wzorem i autorytetem, matkę, która była jej najlepszą przyjaciółką i powierniczką najskrytszych sekretów, a nawet siostry, choć po śmierci matki, kiedy zostały na świecie zupełnie same, wydawało się jej, że przejdą przez to wszystko razem i będą się wzajemnie wspierać. Zaczęła tracić siostry jedną po drugiej. Najpierw Lacey, która od małego się buntowała i sprawiała problemy, potem starszą od niej zaledwie o siedem minut Riley, której nagle zamarzyła się kariera w fabryce snów i w końcu najmłodszą, Ellie, która była oczkiem w głowie ojca, a która niespełna rok temu postanowiła zostać dziennikarką i wyjechała na studia do Princeton.
______Wysiadła z auta i nabrała powietrza w płuca, a jej wzrok zatrzymał się na wbitej w trawnik kilka miesięcy temu czerwonej tabliczce z białym napisem „na sprzedaż”. Gdy okazało się, że wydawnictwo ojca jest na skraju bankructwa, z ciężkim sercem zaproponowała siostrom, że sprzeda rodzinny dom, który dla niej samej był za duży i zwyczajnie nie było jej stać na jego utrzymanie. Ku jej zaskoczeniu, siostry nie tylko nie zaprotestowały, ale przystały na jej pomysł bez chwili wahania, jakby to miejsce zupełnie nic dla nich nie znaczyło i nigdy nie zamierzały do niego wracać. Nie skomentowała tego, nie chciała się nawet zastanawiać, dlaczego podjęcie tej decyzji przyszło im tak łatwo, podczas gdy jej samej serce pękało z rozpaczy na samą myśl o tym, że jacyś obcy ludzie mogliby tu zamieszkać. Mimo wszystko zacisnęła zęby i udała się do agencji nieruchomości. Jak na złość jednak chętnych na kupno nie było. Zupełnie jakby dom wciąż czekał na to, aż one w nim zamieszkają i znów staną się rodziną.
______Uśmiechnęła się do siebie na tę myśl. Nie wierzyła w przypadki, więc to, że nikt nie chciał kupić tego domu, choć był w idealnym stanie i jedyne, czego wymagał to ewentualnego odświeżenia wnętrza, traktowała jak znak z niebios. Nie wiedziała dokąd ją to zaprowadzi i czy postępuje słusznie, ale postanowiła zdać się na swoją intuicję tak samo, jak wtedy, gdy po śmierci matki postanowiła zająć się siostrami i wydawnictwem. Być może przyjdzie jej i za tę decyzję zapłacić litrami wylanych łez, ale po prostu nie mogła postąpić inaczej. Wyciągnęła z ziemi znak z tabliczką „na sprzedaż” i wrzuciła go do bagażnika. Zgarnęła z twarzy ciemne włosy, rozwiane przez wiatr i wsunęła dłonie w tylne kieszenie jeansów. Powoli wycofała się w stronę drzwi od strony kierowcy, nie odrywając przy tym wzroku od fasady budynku, werandy z grubymi, białymi filarami i huśtawką, na której często, godzinami przesiadywała z matką. W końcu wsiadła za kierownicę i odjechała w stronę centrum, a kilkanaście minut później była już w swoim gabinecie, w wydawnictwie. Pobieżnie przejrzała pocztę, którą jak zwykle, zostawiła jej do przejrzenia sekretarka, na najbardziej istotnych pismach przylepiając kolorowe karteczki z krótkim objaśnieniem. Tym razem jedyna karteczka, w kolorze rażącego, wściekłego różu, przylepiona była do związanego recepturką pliku rachunków, które trzeba było zapłacić jeszcze w tym miesiącu, a na które zwyczajnie nie było pieniędzy.
______– Potrzebny nam bestseller! – odczytała z karteczki i westchnęła ciężko, wpatrując się w trzymany w dłoni plik dokumentów, jakby siłą samego spojrzenia chciała sprawić, by zniknął, albo by kwoty widniejące na poszczególnych rachunkach były choć o połowę mniejsze. Opadła bezwładnie w swój obrotowy fotel i odłożyła plik rachunków na biurko. Pokręciła bezradnie głową i odchyliła się wygodnie na miękkie oparcie, odwracając się przodem do wielkiego okna, za którym rozciągał się widok na całe miasto. Kiedy była małą dziewczynką uwielbiała spędzać tu czas z ojcem. Siadała mu na kolanach i godzinami wpatrywali się w tętniące życiem miasto i w niebo mieniące się różnymi kolorami w czasie zachodów słońca. Wtedy wszystko wydawało się takie proste, a ona czuła się bezpiecznie i była przekonana, że tak będzie już zawsze; że kiedykolwiek tu nie przybiegnie, ojciec zawsze będzie siedział w swoim fotelu, gotowy w każdej chwili wziąć ją w ramiona i wlać w jej serce spokój i nadzieję.
______Gdy usłyszała, że drzwi do gabinetu otwierają się ze zgrzytem, wierzchem dłoni pośpiesznie wytarła samotną łzę, która niewiadomo kiedy zdążyła spłynąć po jej policzku. Przybrała na twarz swobodny uśmiech i odwróciła się przodem do swojego gościa, podnosząc się z fotela.
______– Nie sądziłem, że cię tu zastanę – stwierdził przystojny szatyn, zamykając za sobą drzwi. – Ale to dobrze, że jesteś – dodał zmysłowym półgłosem, podchodząc do niej i odrzuciwszy na biurko teczkę z jakimiś papierami, którą przyniósł ze sobą, położył dłonie na jej biodrach i zdecydowanym ruchem przyciągnął ją do siebie. – Tęsknię za tobą – wymruczał jej w usta.
______Audrey wsunęła szczupłe palce w jego gęste włosy i pocałowała grzecznie w kącik ust. Neala Howarda znała od dziecka, ale od kilku miesięcy byli kimś więcej niż znajomymi z pracy czy nawet przyjaciółmi.
______– Sporo zwaliło mi się ostatnio na głowę – powiedziała, spoglądając mu w oczy. W jakiś sposób czuła się winna, że ostatnio w ogóle nie miała dla niego czasu
______– Samo się nie zwaliło – zauważył nieco złośliwie. Audrey przewróciła oczami, tłumiąc westchnienie. Doskonale znała jego zdanie i wiedziała, że miał jej za złe, że wciąż przejmuje się siostrami i jest na każde ich pierdnięcie, podczas gdy one mają ją głęboko gdzieś. Oparła dłonie o jego twardy tors, jakby miała zamiar go odepchnąć, ale wtedy wsunął dłonie pod jej koszulkę, przyciągając mocniej do siebie. – Ale jeden problem możemy rozwiązać od ręki – dodał po chwili, a ona spojrzała na jego przystojną, pokrytą kilkudniowym zarostem twarz spod wysoko uniesionej brwi. Gdy jej wzrok dotarł do jego oczu, wiedziała, że wcale nie spodoba się jej to, co za chwilę usłyszy.
______– Znalazłem kupca na dom – oświadczył po chwili wyraźnie zadowolony z siebie.
______Audrey potrząsnęła przecząco głową w niemym proteście i zgrabnie wyswobodziła się z jego objęć.
______– Nie sprzedam domu, Neal – zakomunikowała tonem nieznoszącym sprzeciwu, odważnie patrząc mu w oczy.
______– Co?
______– Nie sprzedam domu – powtórzyła.
______– Zwariowałaś? – naskoczył na nią. – Wydawnictwo lada dzień zbankrutuje. Potrzebne nam pieniądze, poza tym… co z naszymi marzeniami? – spytał z wyrzutem.
______– Chyba raczej z twoimi – prychnęła gniewnie, zbierając z biurka dokumenty, by przejrzeć je w spokoju w domu. – W tej chwili moim jedynym marzeniem jest ściągnąć tu moje siostry, spędzić z nimi święta w naszym rodzinnym domu i spróbować w końcu jakoś to wszystko poukładać – zakomunikowała.
______Neal zacisnął nerwowo szczęki i pokręcił głową z niedowierzaniem, przeczesując gęste włosy palcami.
______– Jeśli tego nie rozumiesz… – podjęła temat po chwili, ale przerwało jej pukanie do drzwi gabinetu. Spojrzała na drzwi, a potem wprost w płonące gniewem oczy Neala, który bez słowa wycofał się i wyszedł, mijając w progu jakiegoś ważniaka w garniturze.
______– Przeszkadzam? – zapytał mężczyzna, jakby bał się, że gdy bez pozwolenia przekroczy próg gabinetu, oberwie czymś ciężkim w głowę.
______– Zapraszam – powiedziała Audrey, uśmiechając się przyjaźnie. Mężczyzna wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi.
______– Logan MacBride – przedstawił się, wyciągając dłoń na przywitanie.
______– Pamiętam, mecenasie – odparła, odwzajemniając uścisk dłoni, po czym wskazała na jeden z foteli ustawionych stoliku dla gości. – Kawa? Herbata? – zapytała uprzejmie.
______Logan podziękował uśmiechem i rozsiadł się wygodnie, zastanawiając się od czego powinien zacząć.
______– Złe wieści? – zapytała Audrey, przerywając ciszę, jaka między nimi zapanowała i wyczekująco wpatrując się w niebieskie tęczówki mecenasa.
______– Pani siostra jest uparta – powiedział cicho, pochylając się do przodu i wspierając łokcie o kolana, splótł dłonie w koszyczek. – Nie chce współpracować. Albo kogoś chroni, albo robi to z czystej przekory. Nie wiem czy w takim układzie uda mi się zdziałać cokolwiek. Pomyślałem nawet, że może powinna spędzić kilka dni w areszcie. Może wtedy zrozumie, że to nie są żarty i tym razem nie skończy się na pracach społecznych jak ostatnio, zwłaszcza, że jej kartoteka, jak na osobę w tak młodym wieku, jest dość… imponująca.
______Audrey nabrała powietrza w płuca i przyłożyła do ust dłonie złożone jak do pacierza, zastanawiając się, w którym miejscu popełniła błąd, co i kiedy przegapiła, a przede wszystkim w jaki sposób powinna to teraz naprawić.
______– Nie pozwolą mi się z nią zobaczyć, prawda?
______Logan pokręcił przecząco głową, czując coraz bardziej wzbierającą w nim złość, na widok najstarszej z sióstr Coleman. W jej dużych, ciemnobrązowych oczach widział jak trybiki w jej głowie zaczynają pracować na coraz szybszych obrotach, jak gorączkowo stara się znaleźć jakieś wyjście z całej tej pogmatwanej sytuacji. Gołym okiem było widać, że Audrey wciąż czuła się odpowiedzialna za młodszą siostrę i zrobiłaby dosłownie wszystko byleby wyciągnąć ją z tego szamba, w którym znalazła się na własne życzenie. Tym bardziej więc wkurzało go, że był zupełnie bezsilny wobec beztroski i arogancji z jaką Lacey podchodziła do sprawy.
______– Całkowicie zdaję się na pana, mecenasie – powiedziała w końcu Audrey, wyrywając go z rozmyślań. – Jeśli uważa pan, że dobrze jej zrobi spędzenie kilku dni w areszcie, to niech tak będzie. Ja jestem tu nieobiektywna, a Lacey chyba po prostu potrzeba silnej, twardej ręki i kogoś, kto nią potrząśnie nim całkowicie stoczy się na dno. Ja tego nie potrafię – przyznała, uśmiechając się blado i wbijając wzrok w złoty pierścionek z niebieskim oczkiem, który był ostatnim prezentem urodzinowym, jaki dostała od matki. – Proszę robić, co uzna pan za stosowne. Ma pan moje całkowite poparcie – dodała po chwili, na powrót przyjmując pozę silnej, zdecydowanej kobiety.
______Logan kiwnął jej głową na zgodę i wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki swoją wizytówkę.
______– Będziemy w kontakcie – powiedział, przesuwając kartonik po blacie szklanego stolika w stronę Audrey. – Zadzwonię, gdy tylko dowiem się czegoś więcej – dodał, podnosząc się z fotela, a gdy jego rozmówczyni również wstała, podał jej dłoń. – Proszę być dobrej myśli, mimo wszystko.
______Audrey uśmiechnęła się z wdzięcznością i odprowadziła mecenasa do drzwi. Zamknęła je za nim, oparła się o nie plecami i zrobiła kilka głębokich wdechów. Chciała być dobrej myśli, ale nie miała pojęcia jak długo jeszcze będzie w stanie robić dobrą minę do złej gry. Musiała ochłonąć, nabrać dystansu i zrobić coś tylko dla siebie, bo inaczej oszaleje.
______Wróciła do biurka i sięgnęła do swojej torebki, wyciągając z niej swoją komórkę. Odszukała w książce właściwy numer i przez chwilę wpatrywała się w wyświetlacz, nerwowo przygryzając policzek od środka. Musiała z kimś pogadać, a tylko do jednej osoby mogła w tej chwili zadzwonić. W końcu wcisnęła zieloną słuchawkę i przyłożyła aparat do ucha.
______– Tony?... Wszystko w porządku, na tyle, na ile może być w porządku w obecnej sytuacji… Znajdziesz dla mnie chwilę? – spytała, chociaż dobrze wiedziała, że nigdy by jej nie odmówił. Przeklęła w duchu samą siebie, że kolejny raz samolubnie go wykorzystuje, ale naprawdę nie miała nikogo innego, do kogo mogłaby się z tym zwrócić. Neal przecież nie dość, że był śmiertelnie obrażony, to z jego podejściem do sprawy, nie śmiałaby nawet prosić go o pomoc. – Postanowiłam, że nie sprzedam domu i chciałabym go trochę odnowić przed świętami, a nie mam pojęcia o farbach, tapetach, zaprawach i całym tym tałatajstwie… Świetnie, dziękuję. Buziaki – zakończyła, cmokając do słuchawki po czym zabrała swoją torebkę, teczkę z dokumentami, którą przyniósł Neal, torbę z służbowym laptopem i opuściła gabinet. Poinformowała sekretarkę, że nie będzie jej do końca tygodnia, prosząc by odwołała wszystkie jej spotkania i dzwoniła do niej jedynie w nagłych przypadkach. Wiedziała, że Melissa znakomicie sobie, że wszystkim poradzi, być może nawet lepiej niż ona sama, w końcu pracowała tu od samego początku.
______Kilkanaście minut później wbiegła już po schodach do mieszkania, które wynajmowała w starej kamienicy. Zatrzymała się w pół kroku, gdy na ostatnim drewnianym stopniu zobaczyła dziewczynę, siedzącą ze zwieszoną głową i dłońmi zaplecionymi na karku.
______– Ellie? – zapytała cicho, nie dowierzając własnym zmysłom. Dziewczyna podniosła głowę i spojrzała na nią, uśmiechając się blado. Audrey bez słowa usiadła obok niej. To właśnie z Noelle zawsze rozumiała się najlepiej, a teraz wiedziała, że to jeden z tych momentów, w których nie powinna o nic pytać, tylko cierpliwie poczekać, aż jej siostra zacznie mówić sama. – Mam nadzieję, że nie czekasz długo – powiedziała, trącając zaczepnie ramieniem w jej ramię. Ellie w odpowiedzi pokręciła przecząco głową.
______– Masz jakiś kontakt z Riley? – spytała, spoglądając siostrze w oczy.
______Audrey westchnęła cicho i opierając łokcie o zgięte kolana splotła przed sobą place dłoni w koszyczek.
______– Wyklepane z musu życzenia urodzinowe chyba trudno nazwać kontaktem – bąknęła.
______– Widziałaś co piszą o niej kolorowe gazety? Wiem, że większość tych historii pewnie jest wyssana z palca, ale martwię się o nią, a w każdej plotce jest przecież jakieś ziarenko prawdy. Przestała odpisywać na maile, nie odbiera telefonu, a jeśli już, to zbywa mnie jakimiś półsłówkami i bynajmniej nie dlatego, że ma dużo pracy. Lacey też milczy jak zaklęta.
______– Lacey… – zaczęła Audrey, ale zaraz ugryzła się w język. Nie była pewna czy powinna mówić o tym siostrze, bo to właśnie Noelle z ich czwórki zawsze była najbardziej wrażliwa. – Lacey została zatrzymana przez policję – wydusiła z siebie w końcu pod naglącym spojrzeniem Ellie.
______– Znowu? – westchnęła. – Sądziłam, że po ostatnim razie wyjdzie na prostą. Po kim ona jest taka zbuntowana i lekkomyślna?
______– Może wejdziemy do środka – zasugerowała Audrey, a gdy jej siostra kiwnęła głową na zgodę, objęła ją ramieniem za szyję i wsunęła nos w jej włosy. – Cieszę się, że jesteś – powiedziała cicho, musnęła ustami jej policzek po czym szybko podniosła się i otworzyła drzwi mieszkania, zapraszając ją gestem do środka.
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 22:06:30 02-06-16, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:52:15 25-05-16 Temat postu: |
|
|
Bardzo mnie cieszy ten Twój "mały zapas" - zwłaszcza, że nadal czuję niedosyt.
Po pierwsze, chyba pomyliłam bliźniaczki, znaczy w tym prologu zamieniłam je rolami no cóż, mam nadzieję, że się jakoś przestawię (nie wiem, może to dlatego że Nina z tej animacji bardziej pasuję mi na taką, która wpakowałaby się w kłopoty).
Ale do rzeczy, jakoś Neal nie wzbudził mojej sympatii, jest jakiś taki ... śliski. Nie bardzo przejmuję się samą Audrey, a raczej tym co dzięki niej (także i jej wydawnictwu i pieniądzom) może osiągnąć no, ale może nie jestem obiektywna, bo po samym prologu niesamowicie polubiłam Tony'ego |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:57:47 25-05-16 Temat postu: |
|
|
A mnie cieszy, że czujesz niedosyt
Haha... no cóż, jeśli o mnie chodzi wcale nie musisz się przestawiać i możesz sobie je przestawić, albo wyobrazić w ogóle całkiem kogoś innego Tony będzie miał swoje małe pięć minut, a Neal z całą pewnością nie jest tu po to, by wzbudzać sympatię i to właściwie tyle, co mogę powiedzieć na ten moment
Dzięki, że zajrzałaś :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:52:20 25-05-16 Temat postu: |
|
|
Zapewne zostanie mi już tak w głowie no, ale trudno
To dobrze! Bo jak bym musiała go potem polubić, to raczej by mi nie wyszło W takim razie czekam na Tony'ego! |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:29:41 03-06-16 Temat postu: |
|
|
Aguś, musiałam tu zajrzeć, bo Casey z Twojego podpisu mnie wręcz hipnotyzował I widzę, że Colin też jest więc -
Swego czasu też miałam zamiar "obsadzić" Ninę, Victorię (i jeszcze jedną aktorkę) jako siostry, bo wg mnie są strasznie do siebie podobne i widzę, że też to zauważyłaś
Nie będzie niespodzianki jak powiem, że pomysł mi się bardzo podoba, a to dlatego, że ja ogólnie lubię takie historie, gdzie bohaterami są członkowie rodziny, którzy pomimo tego, że łączą ich więzy krwi, diametralnie się od siebie różnią |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:20:18 26-06-16 Temat postu: |
|
|
Natuś mnie to wcale nie przeszkadza
Madziu cieszę się bardzo, że zawitałaś w moje progi Dziewczyny faktycznie są bardzo podobne i od dawna kombinowałam jakby tu to wykorzystać no i wyszło, co wyszło Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz
Zapraszam na kolejny epizodzik
______ Czując pulsujący ból w czaszce, nawet nie próbowała otwierać oczu. Usiadła na łóżku i po omacku sięgnęła po aspirynę i szklankę z wodą, które od jakiegoś czasu miały swoje stałe miejsce na nocnej szafce przy łóżku, jakby z góry zakładała, że rano obudzi ją potworny kac. Jednym duszkiem wypiła musujący napój i opadła z powrotem na miękkie poduszki, nakrywając ramieniem twarz. Nie miała ochoty wychodzić z łóżka, a tym bardziej jechać na plan i znów czuć coś na kształt wyrzutów sumienia, za każdym razem, gdy spojrzy w jego błyszczące, bijące szczęściem i spokojem, jakby zupełnie nic się nie stało, oczy, a potem zobaczy, jak czule wita się ze swoją żoną, która jak każdego dnia, przyjedzie do niego w przerwie na lunch. Była zła na siebie, że pozwoliła na to wszystko i zła na niego, że przeszedł nad tym, co się stało do porządku dziennego, ale za nic w świecie nie chciała być powodem rozpadu jego uroczego małżeństwa, od patrzenia na które zbierało jej się na mdłości. Zbyt dobrze wiedziała jak to jest być zdradzoną i oszukaną i niezależnie od tego, co myślała o tej dziewczynie i tym małżeństwie, zwyczajnie, po ludzku chciała jej oszczędzić tego, przez co sama przeszła.
______ Gdy telefon, leżący na nocnej szafce, zaczął wibrować, westchnęła cicho, łudząc się, że za chwilę przestanie. Nie miała ochoty rozmawiać z nikim z pracy ani tym bardziej z żadną z sióstr, a przyjaciółek, z którymi wszystkie normalne kobiety w jej wieku rozmawiają o swoich zawodach miłosnych i łóżkowych perturbacjach, zwyczajnie nie miała. Zirytowana, wciąż uparcie zakłócającym ciszę dźwiękiem wibrującej komórki, sięgnęła po aparat i zerknęła na wyświetlacz. Prychnęła pod nosem i odrzuciła telefon na materac.
______ Kochała swoją najmłodszą siostrę, ale nie znosiła w niej tego, że potrafiła być do bólu upierdliwa. Wszystkie cztery były wyjątkowo uparte, ale Ellie Coleman, oprócz tego, bez wątpienia miała jakiś szósty zmysł do wyczuwania kiedy coś było nie tak, a wtedy drążyła temat uparcie, bezlitośnie wiercąc dziurę w brzuchu, dopóki nie dowiedziała się o co chodzi. I dokładnie to teraz robiła – usiłowała za wszelką cenę dowiedzieć się co ją trapiło i gdyby tylko wiedziała gdzie może ją znaleźć, z pewnością stałaby teraz pod jej drzwiami. Mimo wszystko jednak Riley często miała wrażenie, że to właśnie Noelle powinna być jej bliźniaczką, bo od małego miała z nią zdecydowanie lepszy kontakt niż z Lacey, która notorycznie pakowała się w kłopoty, buntowała się i miała gdzieś co myślą czy mówią o niej inni chociaż, jeśli chodzi o to ostatnie, to akurat pod tym względem obie były identyczne. Poza tym i fizycznym podobieństwem Riley nie dostrzegała – a może nie chciała dostrzec – innych cech wspólnych z młodszą o siedem minut Lacey. Właściwie, to właśnie ze swoją bliźniaczą siostrą miała zawsze najsłabszy kontakt – były jak ogień i woda, noc i dzień, ciągle chodziły własnymi ścieżkami i rzadko zachowywały się względem siebie tak, jak powinny zachowywać się siostry. Nawet z Audrey miała lepsze relacje, ale zawsze kiedy patrzyła na nią, miała przed oczami matkę. Była do niej cholernie podobna i nie chodziło tylko o fizyczne podobieństwo, bo urodę wszystkie cztery dostały w genach po Barbarze Coleman, ale Audrey odziedziczyła także jej charakter, sposób patrzenia na świat, miała te same upodobania, ten sam gust i identyczne priorytety w życiu. Czasem Riley zastanawiała się czy jej starsza siostra była naprawdę tak bardzo podobna do matki, czy tylko chciała się do niej za wszelką cenę upodobnić i spróbować ją w jakimś stopniu zastąpić. I może właśnie to podobieństwo Audrey do matki sprawiło, że gdy tylko nadarzyła się okazja, Riley po prostu z niej skorzystała i najpierw opuściła rodzinny dom, a wkrótce potem wyjechała z miasta. Z drugiej strony, od zawsze przecież chciała się wyrwać i podbijać wielki świat, więc może zupełnie niepotrzebnie doszukiwała się teraz w swoich decyzjach drugiego dna.
______ Przeklęła pod nosem, gdy telefon znów zaczął wibrować i chwyciła go z irytacją, gotowa nazwymyślać siostrze od najgorszych. Była przecież dorosła, odpowiadała sama za siebie i nie po to wyjechała z rodzinnego domu, by teraz komukolwiek się z czegokolwiek tłumaczyć, a już na pewno nie najmłodszej siostrze. Nie patrząc nawet na wyświetlacz, odebrała połączenie i przystawiła aparat do ucha.
______ – Kocham cię, Skrzacie, ale jeśli nie przestaniesz do mnie wydzwaniać, to przysięgam, że się pogniewamy – powiedziała, ale słysząc po drugiej stronie stłumiony, męski chichot, zmarszczyła czoło i kontrolnie zerknęła na wyświetlacz swojego telefonu. Nim jednak zdążyła cokolwiek powiedzieć, odezwał się pierwszy.
______ – Nie przypominam sobie, żebyś kiedykolwiek wcześniej zwracała się do mnie w tak uroczy sposób – mruknął, a jego zmysłowy, schrypnięty półgłos, bezlitośnie zawibrował echem w jej ciele.
______ – Czego chcesz? – spytała hardo, mając nadzieję, że jej głos nie drży tak, jak drżały w tej chwili jej serce i ciało.
______ – Powinniśmy pogadać.
______ – Nie mamy o czym.
______ – Jestem innego zdania.
______ – Jestem zajęta!
______ – Przyjadę.
______ – Ogłuchłeś? Mówię, że…
______ – Będę za jakieś piętnaście minut – zakomunikował i rozłączył się.
______ Riley prychnęła wściekle, zaciskając drobne palce z całej siły na swoim telefonie i przez chwilę tępym wzrokiem wpatrując się w wyświetlacz, jakby miało jej to w czymś pomóc.
______ Colton Jefferson bez wątpienia był mężczyzną, który zmienił jej życie niemal w każdym jego aspekcie. Poznała go jeszcze w Cleveland, gdy pracowała jako kelnerka w jednym z barów na obrzeżach miasta. Był tam wtedy przejazdem. Opowiadał, że jedzie do Californii spełniać swoje marzenia. Szybko się zaprzyjaźniali i Riley bez zastanowienia postanowiła pojechać razem z nim i spróbować swoich sił w fabryce snów. Colton, który czuł się tam jak ryba w wodzie, wprowadził ją w ten świat, zachowując się przy tym tak, jakby to wszystko była dla niego nudna, szara codzienność. To on zaprowadził ją na jej pierwszy casting. Sam dostał wtedy główną rolę, a ona niewielki epizod w tej samej produkcji, ale niespełna rok później spotkali się znów, na planie serialu, w którym oboje mieli grać pierwszoplanowe role i to wtedy tak naprawdę wszystko się zaczęło.
______ A teraz już tego nie było, ale Colton wciąż był obecny w jej życiu. Starała się wprawdzie nie myśleć o nim ani tym bardziej o tym, co potrafił wyczyniać z jej ciałem, w kilka sekund bez większego wysiłku doprowadzając krew w jej żyłach do wrzenia, ale widując go niemal każdego dnia, sama skazywała się na tortury. Tym bardziej, że mieli grać zakochanych, co dodatkowo wszystko komplikowało i jeszcze bardziej utrudniało definitywne zamknięcie rozdziału pod tytułem „Colton”, co powinna była zrobić już dawno temu.
______ Kiedy usłyszała szum prysznica, przypomniała sobie, że nie jest sama.
______ Podczas gdy Colton w niecały rok od ich rozstania zdążył się zaręczyć i ożenić, ona wciąż robiła wszystko, by o nim zapomnieć. Spotykała się z różnymi mężczyznami byle tylko zmazać z siebie jego zapach, przestać myśleć o tym, jak rozkosznie smakuje, zapomnieć o jego sprawnych dłoniach i gorących ustach docierających w każdy zakamarek jej ciała. Na nic jednak się to zdało. Nikt nie był w stanie sprawić, by wyrzuciła go z głowy i serca, zatrząść jej światem tak, by wszystko inne przestało mieć znaczenie. Tak samo było też tym razem. Nie pamiętała nawet imienia chłopaka, z którym spędziła minioną noc i wiedziała, że nigdy więcej się nie spotkają. Nie chciała już żadnych stałych związków i kolejnych komplikacji.
______ Wstała z łóżka, narzuciła na siebie, kusy jedwabny szlafroczek i podeszła do stojącego w rogu sypialni, dużego lustra. Przeczesała dłońmi swoje długie, gęste włosy w kolorze mlecznej czekolady i zacmokała z niezadowoleniem na widok cieni pod swoimi oczami. Powinna odpuścić sobie imprezy na jakiś czas, zwolnić nieco szalone tempo, które sobie narzuciła, a może po prosu zwyczajnie pojechać na kilka dni do Cleveland, by nabrać dystansu, a przy okazji może nawet spotkać się z siostrami. Przygryzła policzek od wnętrz i uniosła brwi niemal po samą linię włosów, wpatrując się sobie w oczy, jakby oczekiwała, że jej własne odbicie doradzi jej cokolwiek. W końcu potrząsnęła przecząco głową, odrzucając pomysł wycieczki do Cleveland. Nigdy nie lubiła sentymentalnych podróży, a wyjazd w rodzinne strony, z pewnością takową by się okazał, tym bardziej, że przecież zbliżały się święta. Nie znosiła towarzyszącej im pompatycznej, doniosłej atmosfery, strojenia drzewka, wieszania skarpet nad kominkiem, czekania na pierwszą gwiazdkę, a potem odpakowywania nietrafionych prezentów i całego tego świątecznego zakłamania – sztucznych uśmiechów, nieszczerych życzeń, pomocy, dobroczynności i różnych dziwnych charytatywnych akcji robionych tylko na pokaz, po to by sobie poprawić humor i z próżnością wysłuchiwać pochwał wdzięcznych ludzi, a nie po to, by naprawdę komuś pomóc.
______ Przewróciła oczami z irytacją, słysząc energicznie pukanie. Uszczypnęła się w policzki, by dodać im zdrowych rumieńców, a jednocześnie nieco odwrócić w ten sposób uwagę od cieni pod oczami, po czym pochyliła się do przodu i zmierzwiła lekko włosy palcami, a potem odrzuciła je do tyłu. Kiedy opadły na jej ramiona w nieładzie, powodując, że wyglądała naprawdę dziko, uśmiechnęła się lekko do swojego odbicia w lustrze i poszła otworzyć drzwi w zasadzie tylko po to, by pokazać mu się w takim stanie i zaraz potem z satysfakcją zatrzasnąć mu je przed nosem. Przewidział to jednak i gdy tylko przewróciła oczami na jego widok, postawił stopę na progu i naparł dłonią na drzwi. Riley westchnęła z rezygnacją, puszczając klamkę i wycofała się w głąb apartamentu, krzyżując przedramiona na piersiach w bojowej pozie. Odważnie spojrzała mu w oczy i przez chwilę siłowali się na spojrzenia. Widziała, że nie podobało mu się to, co zobaczył. Była nawet skłonna stwierdzić, że w jego błękitnych tęczówkach dostrzegła błysk zazdrości, a zaciśnięta w pięść prawa dłoń świadczyła jedynie o tym, że chętnie przyłożyłby temu, przez którego – w jego mniemaniu – tak wyglądała. Uśmiechnęła się pod nosem z satysfakcją na myśl o tym, że osiągnęła właśnie swój mały cel.
______ – Przyszedłeś się pogapić? Poużywać sobie znowu? A może jedno i drugie? – spytała w końcu, przerywając ciszę. – Możesz się gapić, ile ci się żywnie podoba, ale zapomnij o czymkolwiek więcej – dodała stanowczo.
______ Colton pokręcił głową z niedowierzaniem i zaśmiał się pod nosem.
______ – Kiedyś byłaś inna – stwierdził i nie odrywając przy tym błyszczącego spojrzenia od jej ślicznej twarzy, wsunął dłonie w kieszenie ciemnych jeansów, a kiedy odwróciła się tyłem do niego, by sięgnąć po paczkę papierosów, leżącą na komodzie, obrzucił jej idealną sylwetkę typowo samczym, gorącym spojrzeniem.
______ – Za to ty niezmiennie jesteś rycerzem w lśniącej zbroi bez żadnej skazy na honorze, gotowym spieszyć na ratunek damom w potrzebie – prychnęła z kpiną, wsuwając papierosa w usta i odpalając go. – O, przepraszam – zaczęła ironizować, uderzając się otwartą pięścią w czoło. – Zapomniałam, że ostatnio chyba zdradziłeś swoją śliczną żonę ze swoją byłą dziewczyną.
______ Colton z wściekłości zacisnął szczęki tak mocno, że aż zazgrzytał zębami, a mięsień na jego policzku zaczął drgać. Jego oddech stał się płytszy, a ciało napięło się jak struna na jej słowa. Riley doskonale znała te reakcje i nie zamierzała niczego mu ułatwiać a tym bardziej być dla niego miłą.
______ – Martwię się o ciebie – wycedził, z trudem opanowując narastającą w nim złość. – Chciałbym, żebyś była szczęśliwa.
______ – A nie przyszło ci do głowy, że właśnie jestem? – zagadnęła, ale nie dała mu szansy na to, by odpowiedział. Nie chciała wkraczać na grząski grunt, na którym łatwo mogłaby się jej powinąć noga. – Imię Colton nie jest dla mnie synonim szczęścia – Już nie, dodała w myślach. – A jeśli przyszedłeś tu po rozgrzeszenie, to rozgrzeszam cię i zapewniam, że możesz spać spokojnie. Ode mnie Jenny z pewnością nie dowie się o twoim małym sekrecie.
______ – Naprawdę sądzisz, że po to tu przyszedłem?
______ – Sądzę, że nie powinieneś był przychodzić tu w ogóle, więc zrób mi przysługę i wyjdź – odparła, zaciągając się papierosem i zatrzymując dym w płucach o wiele dłużej niż to było konieczne. – To był tylko seks, Colton. Jednorazowy epizod, który nigdy nie powinien był się wydarzyć. Chyba nie liczyłeś na nic więcej?
______ – Riley… – zaczął, ale urwał zaraz, gdy z sypialni wyszedł mężczyzna, owinięty jedynie frotowym ręcznikiem wokół bioder. Colton pokręcił głową z rezygnacją i ze świstem wypuścił powietrze z płuc, sprawiając przy tym wrażenie balonu, z którego nagle uszło całe powietrze.
______ – Jakiś problem? – spytał mężczyzna, przenosząc wrogie spojrzenie na Coltona i obejmując Riley ramieniem, jakby chciał w ten sposób zaznaczyć swoją własność. Nie spodobało jej się to, bo niczego mu nie obiecywała, ale szybko znalazła w tej sytuacji plusy.
______ – Żaden – zaświergoliła, całując go przelotnie w usta i korzystając z okazji, przylgnęła ciasno swoim drobnym ciałem do niego. Ponownie zaciągnęła się papierosem, przesuwając dłonią po jego twardym brzuchu i zatrzymując ją na węźle ręcznika. Uśmiechnęła się kokieteryjnie, wypuszczając dym z ust i ponownie spoglądając na Coltona spod przymrużonych powiek. Wyglądał jakby chciał zabić wzrokiem ich oboje, ale ją chyba jednak bardziej. W jego zimnych, niebieskich tęczówkach były ogień i dzikość, jakich nie widziała nigdy wcześniej. Przesunął dłonią po brodzie, jakby wahał się jeszcze przed podjęciem ostatecznej decyzji, więc postanowiła pomóc mu ją podjąć. – Wybacz, ale chcielibyśmy zostać sami – powiedziała i odważnie wytrzymując jego spojrzenie, wsunęła palec wskazujący za węzeł ręcznika, którym jej towarzysz miał wciąż owinięte biodra. Przygryzła zmysłowo dolną wargę, zgasiła papierosa w popielniczce stojącej na komodzie i chwyciła mężczyznę za rękę, ciągnąc go w stronę sypialni. – Wychodząc, zatrzaśnij za sobą drzwi – dodała, nie odwracając się już nawet w stronę Coltona. Chwilę potem usłyszała już tylko trzaśnięcie drzwi wejściowych. Odetchnęła głęboko i odwróciła się przodem do swojego towarzysza, który zdążył już przywrzeć do niej całym ciałem, wyraźnie mając ochotę na rundę drugą.
______ – Czy mi się wydaje, czy właśnie pomogłem ci spławić twojego byłego? – zagadnął zadowolony z siebie.
______ – Nie interesuj się – upomniała Riley.
______ – Chyba należy mi się jakaś nagroda za pomoc – zasugerował. – Tym bardziej, że przecież w nocy było nam razem cudownie. Możemy to zaraz powtórzyć, kotku – dodał, wpatrując się w nią pociemniałymi z podniecenia tęczówkami.
______ – Ty też powinieneś już iść – zasugerowała bez ogródek. – No co tak patrzysz? – spytała, podnosząc z ziemi jego ubrania i rzucając nimi w niego. – Wcale nie było tak cudownie, jak ci się wydaje, kotku – dokończyła, parodiując jego ton sprzed chwili.
______ Prychnął pod nosem, bez słowa zebrał swoje rzeczy i wyszedł. Wszystko wskazywało na to, że jeszcze nigdy żadna dziewczyna nie pozbyła się go w ten sposób, ale Riley nie czuła wyrzutów sumienia z tego powodu. Nie miała najmniejszej ochoty na czułości, a teraz tylko utwierdziła się w przekonaniu, że jedyne czego chce od mężczyzn, to czysty, czasem zwierzęcy wręcz seks – bez przytulania, czułych słówek i całej tej romantycznej otoczki z wielkim balonem nadziei i happy endem na końcu. |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:11:00 27-06-16 Temat postu: |
|
|
Wreszcie!
I do tego duet, który od razu polubiłam
Riley pakuję się w coraz większe kłopoty. Pragnie odpłacić pięknym za nadobne, ale nie bardzo jej to wychodzi. Pod koniec aż liczyłam, że Colton wyrzuci za drzwi tego drugiego, a potem rzuci się na Riley ale do tego chyba jeszcze daleko! Jestem niesamowicie ciekawa co się między tą dwójką wydarzyło, że się rozstali, a on bardzo szybko znalazł sobie inną, z której się ożenił. Zwłaszcza, gdy na Riley tak bardzo mu zależy!
Czekam na wiecej |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:21:25 28-06-16 Temat postu: |
|
|
Dzięki, że zajrzałaś Natuś :* Cieszę się, że ktoś się cieszy, że tu się coś pojawiło, a jeszcze bardziej, że duet się podoba Mogę tylko powiedzieć, że wszystko się wyjaśni w swoim czasie, a Colton... nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, chyba
Więcej będzie myślę, że pod konie tygodnia, albo w sobotę. |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:51:15 28-06-16 Temat postu: |
|
|
Cieszę się i to niezmiernie, bo już dawno niczego tutaj nie było! A jak ma się coś pojawić pod koniec tygodnia to nawet jeszcze lepiej!
No ja mam nadzieję, że nie powiedział ostatniego słowa |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:37:13 29-06-16 Temat postu: |
|
|
Ja także cieszę się, że coś tu się pojawiło, bo od dawna jestem wierną czytelniczką wszystkiego, co wyjdzie spod Twojej ręki
Riley i Colton to para, której z pewnością nie da się nie lubić, więc cieszę się tym bardziej z takiego odcinka i czekam z niecierpliwością na więcej |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:46:25 02-07-16 Temat postu: |
|
|
Obiecałam, to wstawiam
moniadip91 aż mi się gęba uśmiechnęła na Twój komentarz, zawsze jest miło jak się jakiś cichy Czytelnik ujawni, a tym bardziej, gdy na forum prawie nic się nie dzieje. Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz, czytając tę historię.
Pozdrawiam i zapraszam na kolejny rozdziałek
______ Założyła pasmo włosów za ucho, postawiła prawą stopę na krześle, na którym siedziała, przyciągnęła kolano do piersi i oparła o nie brodę, palcem wskazującym rysując jakieś wyimaginowane wzory na odrapanym blacie stolika. Pierwszy raz od dawna zatęskniła za siostrami i za domem, w którym czuła się bezpieczna nawet wtedy, gdy rodziców już w nim w nie było. Nie zawsze było różowo. Jeśli chodzi o nią to właściwie nigdy, bo nieustannie prowokowała jakieś sytuacje, z których nic dobrego nie wynikało, ale zawsze mogła liczyć na wsparcie rodziny i zwyczajnie wiedziała, że cokolwiek by się nie stało, to będzie miała dokąd wracać, a teraz? Teraz nie była już wcale tego taka pewna. Być może Audrey straciła już cierpliwość do jej wybryków skoro pozwoliła na to, by wciąż tkwiła w policyjnym areszcie. Jeśli miała być szczera sama ze sobą, to wcale by jej to nie zdziwiło. Nie była dobrą siostrą i będąc na miejscu Audrey pewnie już dawno dałaby za wygraną i postawiła na sobie krzyżyk.
______ Leniwie podniosła wzrok na mężczyznę, który właśnie wszedł do pomieszczenia. Tym razem nie miał na sobie idealnie skrojonego garnituru ani wykrochmalonej koszuli i drogiego krawata. W czarnej, skórzanej, motocyklowej kurtce, białym t–shircie z dekoltem w serek i ciemnych jeansach wyglądał wreszcie jak swój człowiek, z którym być może mogłaby nawet spróbować normalnie pogadać. Chował się za wystudiowaną pozą poważnego pana mecenasa, ale w jego szaroniebieskich, błyszczących ciepłym blaskiem tęczówkach doskonale widziała nieposkromioną stronę jego natury, którą skrzętnie skrywał przed światem. Pewnie właśnie dlatego, mimo, że czasem mieli ochotę się pozabijać, to jednak prędzej czy później potrafili znaleźć złoty środek i wypracować jakiś kompromis. Tak naprawdę Logan MacBride, był jedną z nielicznych osób, jeśli nie jedyną, która potrafiła do niej dotrzeć. Być może po prostu był dobry w tym, co robił, a być może była to jakaś szczególnego rodzaju nić porozumienia, zawiązana tylko między nimi.
______ – Chciałaś się ze mną widzieć – powiedział spokojnym, opanowanym tonem, siadając po przeciwnej stronie stolika, ale jego mina zdradzała, że miał całkiem inne plany na sobotni dzień, które ona najwyraźniej zburzyła swoim telefonem. I to też jej się w nim podobało – nigdy nie udawał, zawsze mówił to, co myślał i nie mydlił jej oczu, jak inni.
______ – Posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę powtarzał dwa razy – warknął gniewnie, opierając się dłońmi o blat stolika i pochylając w jej stronę. – Nie znoszę cię i nie zamierzam nawet udawać, że jest inaczej – wycedził przez zęby. – Nikt nigdy nie wkurzał mnie i nie doprowadzał do szału tak, jak ty to robisz, ale niezależnie od tego, co myślę o tobie prywatnie, nie jestem twoim wrogiem. Jestem tu, żeby ci pomóc i ostatnią rzeczą, jakiej chcę jest to, żebyś wylądowała w pierdlu. Poza tym lubię wyzwania i nienawidzę przegrywać, więc nawet jeśli z czystej złośliwości utrudniasz mi pracę, gwarantuję, że nic ci to nie da…
______ To chyba właśnie wtedy, kilka lat temu, gdy pierwszy raz przyszło jej stanąć przed surowym majestatem prawa, zrozumiała, że może mu zaufać, nawet jeśli jest tylko jej obrońcą z urzędu, któremu niekoniecznie musiało zależeć na pozytywnym dla niej zakończeniu sprawy i który nie pała do niej jakąś nadzwyczajną sympatią. Była pewna, że Logan nie chce jej zaszkodzić i zrobi naprawdę wszystko, co będzie możliwe, żeby konsekwencje jej wybryków były jak najmniej dotkliwe dla niej samej i dla jej rodziny. Wiele razy nieźle dała mu popalić, ale nigdy się od niej nie odwrócił, choć mógł to zrobić i nikt nie miałby do niego o to pretensji. Był facetem, który kochał to, co robił; lubił wyzwania i chciał prostu pomagać innym niezależnie od tego, ile ta pomoc kosztowała jego samego.
______ – Możesz mi wyjaśnić, dlaczego wciąż tu jestem? – zapytała, gdy udało się jej pochwycić jego spojrzenie.
______ – Bo nie chcesz współpracować – odparł beznamiętnym tonem, jakby już w ogóle nie obchodziło go, co się z nią stanie i ile czasu jeszcze spędzi w policyjnym areszcie, a za chwilę być może w więzieniu.
______ – Współpracować? – zapytała i przez chwilę siłowała się z nim na spojrzenia. – Czy współpraca oznacza w tym przypadku donoszenie na bliską osobę?
______ – Gdyby ta osoba była ci naprawdę bliska, nie pozwoliłaby, żebyś spędziła tu tyle czasu. Żebyś w ogóle się tu znalazła – poprawił się szybko, pochwytując na jej spojrzenie.
______ Lacey prychnęła gniewnie, podnosząc się ze swojego krzesła. Przeczesała nerwowo długie włosy palcami i kilka razy przeszła się od ściany do ściany, usiłując zebrać kłębiące się w jej głowie myśli w jakąś sensowną całość.
______ – Dziękuję za takiego obrońcę – mruknęła pod nosem. – Chcesz iść na łatwiznę, ale ja nie będę kapusiem – dodała stanowczo, ponownie zajmując swoje miejsce przy stoliku.
______ – Twój wybór, ale zastanów się czy jesteś pewna, że ta bliska ci osoba – powiedział, znów spoglądając jej prosto w oczy i robiąc przy ostatnich trzech słowach palcami „żabki” w powietrzu – …zrobiłaby dla ciebie to samo, co ty robisz dla niej teraz.
______ – Nie filozofuj, tylko mnie stąd wyciągnij! – warknęła coraz bardziej rozeźlona, przy czym sama nie wiedziała czy postawą swojego obrońcy i totalnym brakiem działania z jego strony, czy raczej narastającym w niej, z każdą chwilą coraz bardziej, poczuciem bezradności i beznadziejności sytuacji, w jakiej się znalazła. – Poprzednim razem załatwiłeś wszystko o wiele szybciej, a teraz mam wrażenie, że nie robisz zupełnie nic w mojej sprawie.
______ Logan uśmiechnął się jednym kącikiem ust i wciąż patrząc jej w oczy, odchylił się na oparcie swojego krzesła. Doskonale pamiętał ich poprzednie spotkanie sprzed laty, a Lacey wcale nie zmieniła się od tamtego czasu. Wciąż była tak samo irytująca i wciąż nie tylko nie zdawała albo nie chciała zdawać sobie sprawy z tego, w jak koszmarnej sytuacji się znalazła, ale też nie przyjmowała do wiadomości, że świat nie kręci się wokół niej i nie wszystko zawsze idzie zgodnie z wcześniej ustalonym planem. Taktyka, jaką przyjął względem panny Coleman, za zgodą i w porozumieniu z jej starszą siostrą, zaczynała jednak najwyraźniej przynosić zamierzone efekty, bo Lacey zdawała się zaczynać tracić pewność siebie. Złościła się, czując, że grunt usuwa się jej spod nóg i lada moment pogrąży się w jakiejś ciemnej otchłani bez dna, z której nigdy już nie zdoła się wygrzebać, ale z jej oczu powoli znikała arogancja, a ze ślicznej twarzy maska cynizmu. Nie była już tak krnąbrna i pewna siebie; kiedy patrzył na nią teraz przypominała małą, zagubioną dziewczynkę, spragnioną odrobiny czułości i akceptacji, którą zawsze w niej widział. Powoli zrzucała z siebie ten okropny, gruby pancerz, za którym do tej pory chowała się przed światem. Miał ogromną nadzieję, że uda mu się w końcu wydobyć z niego prawdziwą Lacey, choć zdawał sobie sprawę, że nie będzie to łatwe i z całą pewnością do tego czasu panna Coleman napsuje mu jeszcze dużo krwi.
______ – Poprzednim razem – zaczął cicho – po pierwsze, chodziło o niewielką ilość narkotyków, a po drugie, twoja kartoteka nie była grubości encyklopedii.
______ – Nie przesadzaj, Cukiereczku – westchnęła teatralnie, a on natychmiast zgromił ją spojrzeniem. – Poza tym nie wiem czy dobrze rozumiem, więc popraw mnie, jeśli się mylę, ale… – dodała ściszając głos do konspiracyjnego szeptu i pochylając się nad stolikiem w jego stronę. – Czy ty mi właśnie usiłujesz powiedzieć, że jesteś dobry tylko w prostych sprawach, gdzie masz wszystko czarno na białym, a jak zaczynają się schody…
______ – Posłuchaj mnie – wszedł jej w zdanie, spoglądając jej prosto w oczy i wspierając się przedramionami o blat stolika, nachylił się w jej stronę tak, że poczuła na twarzy jego ciepły oddech. Odruchowo zwilżyła wargi językiem, a jego wzrok momentalnie uciekł w tamtą stronę. Uśmiechnął się arogancko jednym kącikiem ust, wracając spojrzeniem do jej dużych, ciemnych, sarnich oczu. – Jesteś inteligentną i rozsądną dziewczyną, wbrew pozorom. Naprawdę chcesz spędzić w więzieniu kilka najbliższych lat? Jesteś pewna, że on jest tego wart? – zapytał prosto z mostu.
______ – Nie powiedziałam… – zaoponowała, odsuwając się od niego i opadając z powrotem na swoje krzesło, jakby nagle poraził ją prąd.
______ – Nie musiałaś. Nie trzeba być jasnowidzem, żeby się domyśleć, że kogoś kryjesz, bo zakładam, że nie jesteś na tyle głupia, by siedzieć cicho z czystej złośliwości. Ale ja nie jestem cudotwórcą, Lacey. Jeśli nie zaczniesz współpracować, nie będę mógł nic zrobić, nie wyczaruję nagle dowodów na twoją niewinność, więc im prędzej skończysz ten swój teatrzyk, tym lepiej dla ciebie.
______ Lacey prychnęła pod nosem, jakby nie dowierzała jego słowom i odwróciła głowę w bok, by choć na chwilę uciec przed jego przenikliwym spojrzeniem. Nerwowo zabębniła palcami w blat stolika i boleśnie zagryzła dolną wargę, czując, że oczy zaczynają ją piec od wzbierających w nich łez.
______ – Zacznij mówić, Lacey – poprosił łagodnym głosem Logan. – W przeciwnym razie nie będę w stanie ci pomóc. Muszę mieć jakiś punkt zaczepienia, jeśli mam cię stąd wyciągnąć, a potem wybronić przed sądem.
______ – Nie strasz mnie sądem! – odparowała, posyłając mu wrogie spojrzenie.
______ – Chryste… – westchnął z rezygnacją, kręcąc głową z niedowierzaniem i przesunął dłonią po swoich krótkich włosach, zatrzymał ją na chwilę na karku i poruszył głową, jakby chciał rozruszać zastane mięśnie. – Nie mogę uwierzyć, że jesteś tak głupia i naiwna.
______ – Pieprz się, Logan! – fuknęła gniewnie i ciasno objęła się ramionami, czując, że zaczyna drżeć na całym ciele ze strachu i złości jednocześnie.
______ – Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy w jak beznadziejnej sytuacji się znalazłaś? Na tym pieprzonym nożu są tylko twoje odciski palców! – niemal wykrzyczał jej w twarz, mając nieodparte wrażenie, że przejmuje się jej losem bardziej niż ona sama. – Wiesz, co to oznacza?
______ Lacey otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale słowa uwięzły jej w gardle. Przymknęła powieki i zrobiła kilka głębokich wdechów, a potem oparła się łokciami o blat stolika i podparła głowę na dłoniach, wsuwając szczupłe palce w swoje gęste włosy i wlepiając wzrok w porysowany, ciemny blat. Była pod ścianą, czuła to od kiedy tylko się tu znalazła, ale dopiero teraz zaczynała sobie uświadamiać z pełną mocą, że z tej sytuacji nie było dobrego wyjścia i albo ona będzie cierpiała, albo ktoś inny.
______ – Postawią mnie w stan oskarżenia – bardziej stwierdziła niż spytała, unosząc na niego zaszklone spojrzenie, a w jej oczach przez krótką chwilę zamigotało coś, czego nie widział w nich nigdy wcześniej.
______ – Z pewnością, jeśli się w porę nie ogarniesz – odparł i ani na moment nie odrywając spojrzenia od jej oczu, wyciągnął z wewnętrznej kieszeni kurtki notes i długopis, którym przez chwilę sprawnie żonglował między palcami prawej dłoni. – To jak? Powiesz mi jak było?
______ – Nie zrobiłam tego… nie mogłabym – wyszeptała, unikając spojrzenia Logana, które zdawało się docierać w najciemniejsze zakamarki jej duszy. Przed oczami momentalnie mignęły jej obrazy z tamtego wieczora. Były nieostre, nie potrafiła odróżnić twarzy osób, które na nich widziała, nie była nawet pewna czy nie są tylko wytworem jej wyobraźni.
______ – Kto tam z tobą był?
______ Lacey wzruszyła ramionami. Nie potrafiła odpowiedzieć, mogła się tylko domyślać.
______ – Zapytam inaczej. Z kim zwykle spędzałaś piątkowe wieczory i gdzie mogę znaleźć te osoby? Porozmawiam z nimi, może ktoś coś widział, słyszał – dodał po chwili, widząc wahanie w jej oczach.
______ – Niczego się od nich nie dowiesz – westchnęła z rezygnacją. – Nie będą chcieli z tobą rozmawiać.
______ – A jeśli znajdzie się ktoś, kto będzie chciał ze mną rozmawiać? – odpowiedział pytaniem, po czym położył długopis na notesie i przesunął go po blacie w stronę Lacey. – Chyba warto zaryzykować, nie sądzisz?
______ Lacey westchnęła cicho. Przez chwilę patrzyła w bijące spokojem oczy Logana, a czując, że zaczyna jej się udzielać jego spokój, zaczęła notować nazwiska i adresy.
______ – Ten facet, którego tak bardzo chcesz chronić – zaczął po chwili Logan, ściągając na siebie jej spojrzenie. – Kryjesz go, bo wiesz, że może mieć z tym coś wspólnego, czy postanowiłaś milczeć na wszelki wypadek, żeby oszczędzić mu spotkań z wścibskimi gliniarzami?
______ – Mówiłam ci już, że jesteś upierdliwy jak wrzód na tyłku? – odpowiedziała pytaniem. Logan zaśmiał się pod nosem.
______ – Coś mi się o uszy obiło, ale biorę to za komplement, bo to jedna z cech dobrego obrońcy.
______ – I do tego za****ście skromny – westchnęła Lacey, wracając do notowania, na co Logan parsknął cichym śmiechem.
______ – Więc? – ponaglił nie doczekawszy się odpowiedzi na swoje pytanie.
______ – Wstrzymuję się z odpowiedzią na to pytanie – odparła, odważnie spoglądając mu w oczy i odkładając długopis na blat. – Do czasu aż zrobisz rekonesans – dodała. Logan kiwnął głową na zgodę i sięgnął po długopis. – Gdybym była jego żoną, nie mogliby mnie zmusić do zeznawania przeciwko niemu, prawda? – zagadnęła po chwili Lacey, a długopis MacBride’a z trzaskiem uderzył o biurko i powoli stoczył się na podłogę.
______ – Wyszłaś za niego?
______ Lacey pokręciła przecząco głową i przygryzła dolną wargę, z psotnym błyskiem w oku ukradkiem zerkając na napiętą twarz Logana, który tylko westchnął ciężko, po czym schylił się po swój długopis.
______ – Spróbuję się czegoś dowiedzieć – powiedział, odbierając od niej notes i chowając go do wewnętrznej kieszeni swojej kurtki. – A ty pamiętaj, żeby beze mnie z nikim nie rozmawiać – nakazał, wycelowujac w nią palcem wskazującym.
______ – Widziałeś się z moimi siostrami?
______ – Tylko z Audrey. Martwi się o ciebie. Pozostałe chyba nie mają pojęcia, że tu jesteś.
______ – I niech tak zostanie – powiedziała, uśmiechając się blado. – Na pewno lepiej im beze mnie.
______ – Nie pleć bzdur i weź się w garść – nakazał. Miał zamiar się już pożegnać i podnieść z krzesła, ale zamarł w bezruchu, gdy poczuł jej dłoń na swojej. Spojrzał na jej drobne palce, a potem przeniósł wzrok na jej oczy.
______ – Dziękuję – szepnęła, cofając dłoń.
______ – Widzimy się w poniedziałek – powiedział, uśmiechając się lekko, a gdy skinęła głową na zgodę, zapukał w drzwi, dając strażnikowi znać, że chce wyjść.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:04:43 02-07-16 Temat postu: |
|
|
Agula, moja kochana przeczytałam ten fragment już nie wiem, który raz z rzędu, pomijając oczywiście ten premierowy, jakim mi sprezentowałaś To jest fantastyczna historia, ale to już wiesz, bo magluję to z Tobą od baaaardzo długiego czasu Uwielbiam duet Lacey-Logan, ale to też już wiesz, bo wciąż to powtarzam jak nakręcona katarynka Nie dość, że młoda Coleman ma ten pazur, który ja lubię u bohaterek płci pięknej, to jeszcze Logana wykreowałaś na takie ciasteczko, że nic tylko go schrupać, i nie ma tu nic do rzeczy jego twarz, której użyczył mu Stephen, żeby nie było Poza tym jest między nimi coś takiego, nie wiem nawet jak to nazwać, ale fajnie się o nich czyta, razem i o każdym z osobna. Chyba mają największą charyzmę ze wszystkich, a przynajmniej do tego odcinka takie mam odczucia. Być może wynika to również z faktu, że dopiero początek tej historii i musimy poznać wszystkich lepiej Ale co ja Ci tu będę się rozpisywać Nic nowego i odkrywczego raczej nie stwierdzę W każdym razie liczę na to, że Twoje Gwiazdy nie przestaną trajkotać i czymś się ze mną podzielisz niedługo, bo się trochę stęskniłam |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|