Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Conjugal Peccadilloes - EPILOG
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 37, 38, 39 ... 43, 44, 45  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:11:35 25-07-12    Temat postu:

Proszę Nie jest może pierwszych lotów, ale w końcu jest ^^ Jak są jakieś błędy to z góry przepraszam, ale nie mam już serca do tej historii. Wszystko wskazuje na to, że skończy się w 34 albo 35 rozdziale. Miłego czytania!

– 31 –

A
na Lucía od dziecka nie znosiła szpitali, a uczucie to wzmogło się, gdy na jednym ze szpitalnych łóżek umarł jej ojciec. Zdziwiła się, że teraz, stojąc i patrząc na swojego męża, który leżał nieruchomo na łóżko, z zabandażowaną głową i ręką na temblaku, nie czuła zupełnie nic. Zupełnie jakby znajdowała się w jakiejś próżni, albo jakby była tylko obserwatorem i z boku patrzyła na swoje życie. Kiedy poczuła na ramieniu silną, męską dłoń, przymknęła na chwilę powieki i odetchnęła głęboko.
– Nie zadręczaj się – szepnął David. Miał ochotę przytulić ją do siebie i zabrać gdzieś daleko. Jak najdalej od tego miejsca i jej męża, który był jak pies ogrodnika. – Zabiorę cię do domu – zasugerował, na co ona tylko pokręciła przecząco głową. I nie chodziło wcale o skandal, jaki z pewnością wybuchnąłby, gdyby ludzie dowiedzieli się o całej tej sytuacji, ale o zwykłą ludzką troskę. Bo choć jej mąż był draniem i może popełniał więcej błędów niż inni, to był też człowiekiem jak inni. Czuł i oddychał. Choć co do tego pierwszego można było mieć spore wątpliwości. – W niczym mu teraz nie pomożesz – powiedział David. – Zresztą nic mu nie będzie. Ma więcej szczęścia niż rozumu, co nie znaczy, że sobie na to nie zasłużył – dodał, uśmiechając się kwaśno. Ana popatrzyła na niego zdumiona.
– Co masz na myśli? – spytała, splatając dłonie na piersiach, choć wcale nie była pewna, czy chce usłyszysz odpowiedź. Gdyby okazało się, że David celowo zepchnął go ze schodów…
– To śmieć, który traktuje innych jak przedmioty. Myśli, że może wszystkim dyrygować według własnego uznania, jakby był królem świata. Nie powinnaś pozwalać, by ciebie też traktował w ten sposób.
– Dlatego chcę unieważnienia naszego małżeństwa, ale to nie znaczy, że zostawię go teraz samego. Zostanę. Dopóki nie przyjedzie tu jego matka – powiedziała cicho, jakby chciała usprawiedliwić w jakiś sposób swoją decyzję i nie czekając na odpowiedź bruneta weszła do pokoju, w którym leżał Sebastián.
– Po co przyszłaś? – warknął na nią, zanim jeszcze zdążyła zamknąć za sobą drzwi. – Ponaigrywać się ze mnie?
– Jesteś durniem – szepnęła, podchodząc do łóżka. – Mierzysz innych swoją miarą i w ogóle nie bierzesz pod uwagę, że komuś może po prostu na tobie zależeć. Zwyczajnie, tak po ludzku i bez żadnego podtekstu.
Sebastián odwrócił wzrok i zmiął w dłoni materiał prześcieradła zaciskając ją w pieść.
– Co w nim jest takiego, czego ja nie mam? – spytał.
– W Davidzie? – Ana wzruszyła ramionami, uznając, że to nie jest dobry moment na wytykanie mężowi wszystkich jego wad.
– Spałaś z nim? – spytał, a kiedy przewróciła oczami, zirytowana jego podejrzeniami i chciała odejść, zamknął jej nadgarstek w żelaznym uścisku i przyciągnął ją w swoja stronę. Klapnęła na łóżko obok niego, a ich twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Sebastián zwolnił uścisk na jej nadgarstku i delikatnie wsunął dłoń pod jej gęste włosy, chwytając ją za kark. Ana odważnie spojrzała mu w oczy.
– Jakie to ma dla ciebie znaczenie? – odpowiedziała pytaniem, z trudem powstrzymując drżenie głosu. Dotyk jego palców na skórze jej szyi i policzku palił żywym ogniem, a serce trzepotało jej w piersi jak zamknięty w dłoni motyl. Najbardziej chciała usłyszeć, że jest zwyczajnie zazdrosny, że coś do niej czuje, ale wiedziała, że chodzi mu przede wszystkim o firmę. Zacisnęła nerwowo szczęki i odsunęła się od niego.
– Moje dzieci! – do pokoju wparowała przejęta Romina. – Synu! Jesteś cały? – spytała, tuląc go do siebie. Sebastián przytaknął i uśmiechnąwszy się niepewnie, zerknął ponad jej ramieniem na swoją żonę. Stojąca już przy drzwiach Ana, opuściła głowę i odgarnąwszy włosy za uszy, wyszła nie oglądając się za siebie.


Martin przez całą drogę do domu, z bijącym sercem wpatrywał się w szarą kopertę, którą odebrał z kliniki. Chciał dowiedzieć się prawdy, ale nie miał odwagi by zajrzeć do środka. Tak wiele w jego życiu zależało przecież od wyników tych badań. Kiedy wszedł do domu, Sara właśnie wyszła z łazienki. Dostrzegłszy, że kurczowo ściska w dłoni test ciążowy, powoli odłożył kopertę na komodę i podszedł do niej, unosząc pytająco brwi. Jej twarz promieniała, a oczy zaszkliły się od łez.
– Będziemy mieli dziecko – wychlipała, uwieszając mu się na szyi. Martin odetchnął z ulgą i przygarnąwszy ją mocno do siebie, zaśmiał się w głos. – Zrobiłam trzy testy, wszystkie wyszły pozytywnie. To nie może być pomyłka…
– To chyba najszczęśliwszy dzień w moim życiu – wyszeptał w jej włosy, po czym odsunął ją lekko od siebie i ująwszy jej twarz w swoje dłonie, wycisnął na jej ustach pocałunek. Sara przylgnęła do niego całą sobą i natychmiast odwzajemniła pocałunek, opuszkami palców wodząc po jego karku. – Otworzę – mruknął, niechętnie odrywając się od niej, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Kiedy je otworzył, jego wspaniały humor prysł jak bańka mydlana na wietrze. – Aurora? Co ty tu robisz? Coś z Ismaelem? – zaniepokoił się. Dziewczyna pokręciła przecząco głową i spojrzała mu w oczy.
– Możemy porozmawiać? – spytała. – Myślę, że powinieneś o czymś wiedzieć.
Martin zawahał się przez chwilę, ale gdy poczuł, jak Sara powoli wsuwa swoją dłoń w jego i zaciska mocno, otworzył drzwi szerzej i cofnął się do mieszkania, wpuszczając Aurorę do środka.
– Oszukałam Marcosa – zaczęła bez ogródek. – Powiedziałam mu, że Ismael jest twoim synem, ale nie sądziłam, że z tym do ciebie przyjdzie, a kiedy zjawiłeś się w naszym domu, gotowy pomóc nam mimo wszystko… Nie wiedziałam jak mam to odkręcić.
– O czym ty mówisz? – Martin był wyraźnie zaskoczony wyznaniem dziewczyny, ale usiłował zachować spokój.
– Twój przyrodni brat… my… on… – zaczęła dukać, zalewając się łzami. – Pamiętasz naszego ostatniego wspólnego Sylwestra? – Martin skinął twierdząco. – Wypiłam wtedy za dużo, a on… – zakryła dłonią usta i odwróciła się tyłem, nie mogąc spojrzeć mężczyźnie w oczy. Martin zacisnął dłonie w pięści i zaklął pod nosem. Gdyby nie fakt, że jego przyrodni brat już dawno nie żył, sam zabiłby go gołymi rękami za to, co zrobił. – Tak czy siak, jesteś jedyną rodziną Ismaela, ale zrozumiem, jeśli nie zechcesz nam pomóc…
– Daj spokój – szepnął i podszedłszy do niej, chwycił ją za ramiona i odwrócił przodem do siebie. – To nie twoja wina i nie możemy karać Ismaela za naszą przeszłość.
– Pomożemy wam – wtrąciła Sara, obejmując dziewczynę ramieniem. Martin spojrzał na nią z wdzięcznością i uśmiechnął się lekko. – Napijesz się czegoś? Porozmawiamy i na pewno zaraz coś wymyślimy…


Juan odetchnął z ulgą, gdy stanęli przed drzwiami mieszkania. Marisa przez całą drogę była jakby nieobecna i choć bardzo się starał zagadywać, w ogóle nie reagowała. Nie dziwił się jej jednak. Sam nie wiedział, jakby się czuł, gdyby nagle dowiedział się, że jest poważnie chory.
Wygrzebał z kieszeni klucze, ale usłyszawszy jakieś odgłosy, dochodzące z mieszkania, od razu nacisnął klamkę i przepuścił Marisę przodem.
– Jesteście wreszcie! – ucieszyła się Livia, obejmując Juana.
– Stęskniliśmy się za wami – zaśmiał się José, podchodząc do Marisy. – Co jest? Nie uściskasz swojego ulubionego szwagra?
Dziewczyna uśmiechnęła się blado i wtuliła w jego ramiona, przełykając łzy. José spojrzał na brata i w mig pojął, że dziewczyna o wszystkim już wie.
– Nie martw się, Mari – szepnął, kołysząc ją delikatnie w swoich ramionach. – Wszystko jest na dobrej drodze.
Marisa odsunęła się od niego na odległość ramion i zdumiona spojrzała w jego oczy. José uśmiechał się ciepło i szczerze, jakby miał więcej niż stuprocentową pewność, że wszystko skończy się happy endem. Kiedy przeniosła wzrok na Livię, stojącą u boku Juana, dostrzegła w jej twarzy dokładnie tą samą pewność.
– José poruszył niebo i ziemię. Zrobiliśmy małą kampanię w sieci i prasie i chyba znaleźliśmy dawcę – powiedziała blondynka. – W zasadzie czekamy już tylko na wyniki ostatnich badań, które potwierdzą, że zgodność tkanek jest wystarczająca.
Juan spojrzał na przyjaciółkę, nie dowierzając temu, co właśnie usłyszał.
– Będzie dobrze – zapewniła Livia, uśmiechając się szeroko, a Juan poczuł, że oczy zaczynają go piec od wzbierających łez. Dziękował w duchu opatrzności, że miał tak oddaną przyjaciółkę i tak wspaniałego brata.
– Słyszałaś, Mari? – spytał i podszedłszy do niej zajrzał jej prosto w oczy. – Wszystko będzie dobrze – powiedział z pełnym przekonaniem. Po raz pierwszy sam naprawdę w to uwierzył. Zamknął oszołomioną tym nagłym zwrotem akcji dziewczynę w swoich ramionach i nabrał powietrza w płuca. – Dziękuję – wyszeptał, w stronę brata i przyjaciółki, którzy stali objęci, ciesząc się z ich wspólnego małego sukcesu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:30:25 25-07-12    Temat postu:

Jak przeczytałam ten odcinek to sobie pomyślałam, że chyba koniec nadchodzi wielkimi krokami
Wszystko jak na razie, i co u niektórych, zaczyna się układać.
Sara i Martin spodziewają się upragnionego dziecka, co mnie osobiście bardzo cieszy, bo z całego tego towarzystwa Martin to mój ulubieniec, ale o tym już mówiła. Oboje z Sarą zasługują na szczęście. Choć początkowo nie pałałam do samej Sary wielką sympatią to teraz muszę przyznać, że jest niczym kobieta anioł, która stoi wiernie u boku swojego męża, wspiera go i kocha
U Juana i Mari jak widać też zaczyna wszystko zmierzać w dobrym kierunku. Mam nadzieję, że to nie jest tylko cisza przed burzą, bo im również należy się, po tylu cierpieniach, szczęście i spokój. Będę trzymać za nich kciuki
Zastanawia mnie tylko jak skończy się historia Any Lucii i Sebastiana. Jak na razie wszystko wskazuje na to, że ich małżeństwo dobiega końca, a sam David, mimo wszystko mnie nie przypadł do gustu. Zaczyna się za bardzo wtrącać w nie swoje sprawy. Może i chce pomóc Anie, ale sposób w jaki to robi, wcale mi się nie podoba. Sebastian nie jest święty owszem, ale facet przesadza. Może się czepiam, ale jego akurat nie lubię
Najbardziej chyba cieszyć mnie będzie jeśli historia Sebastiana i Any Lucii skończy się happy endem i w końcu Vasquez zrozumie swoje błędy i dostrzeże jaką wspaniałą kobietę może stracić. Tylko żeby nie było znów za późno
No to tyle ode mnie czekam na new
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:49:00 25-07-12    Temat postu:

Zbliża się, zbliża, choć miałam jeszcze parę pomysłów. Ale nie chcę już tego przeciągać, bo wiem, że jak teraz tego nie skończę, to będzie jak z The Fallen i Hunterem, że utknę w pewnym momencie i już nie ruszę.
Cieszę się, że wciąż masz ochotę to czytać i komentować. Dzięki Ci dobra kobieto ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kenaya
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 14 Gru 2009
Posty: 3011
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:13:35 25-07-12    Temat postu:

A dlaczegóż to miałabym nie czytać?? :p nie ma takiej opcji
Powrót do góry
Zobacz profil autora
levyrroni
Idol
Idol


Dołączył: 05 Cze 2011
Posty: 1530
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Pomorskie
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:07:51 25-07-12    Temat postu:

Mam nadzieje ,że Ana i Sebastain się pogodzą Oby ten wypadek dał mu do myślenia ! A ten cały David mnie wkurza niech przestanie się mieszać do ich małżeństwa ! Bo jak widać tylko psuje !
Mam nadzieje ,że uda im się uratować swoje małżeństwo !Nie wyobrażam sobie żeby było inaczej !
Może to dlatego ,że to moja ulubiona parka ? Nie wiem !
Ale po prostu mam nadzieje ,że będę razem !

Sara spodziewa się dziecka Oby im się ułożyło !
No i Juana i Mari też jest dobrze

Czekam na next


Ostatnio zmieniony przez levyrroni dnia 20:10:37 25-07-12, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Shelly
Idol
Idol


Dołączył: 20 Gru 2011
Posty: 1681
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:14:46 29-07-12    Temat postu:

Mam nadzieję, że jednak u Any i Sebastiana doczekamy się happy endu <3 tak bardzo bym tego chciała i pewnie nie tylko ja. Mam taką przeogromną, ale na prawdę przeogromną nadzieję, że ten wypadek dał Sebastianowi trochę rozumu i zawalczy o swoją żonę. A u reszty par jest dobrze to i powinien nadejść też czas na nich, w końcu oni zapewne mieli tu najmniej szczęścia, co jest dla mnie przestraszne. powinni zawrzeć pakt zgody, a chłopak zrozumieć, że ją kocha, no, proste. Sara spodziewa się bobasa. cudownie. ! < 3 Czekam na next i z góry przepraszam za tak marny komentarz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mina107
Prokonsul
Prokonsul


Dołączył: 29 Kwi 2012
Posty: 3548
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wa-wa
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:10:50 29-07-12    Temat postu:

karolina1919 napisał:
Mam nadzieję, że jednak u Any i Sebastiana doczekamy się happy endu <3


Ja też
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dull
Generał
Generał


Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 8468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:20:08 29-07-12    Temat postu:

Oj widać, ze koniec już blisko po tym odcinku.

Sebastian to dupek, jakich mało. Nawet leżąc na łóżku szpitalnym potrafi doprowadzić Anę do białej gorączki. Mam nadzieję, że na zaserwujesz tej parze happy end na końcu, czyli rozwód. Bo moim zdaniem, to jedyny sposób, aby obydwoje a zwłaszcza ona) znaleźli szczęście w życiu. Nic na siłę.

Marzenie Sary wreszcie się ziściło. Zaszła w ciążę! Mam nadzieję, że będzie bez komplikacji.
Tak coś czułam, że Aurora ukrywa prawdę. Ładnie Martin i Sara się zachowali na koniec.

No i u Marisy i Juana również dobrze

Szkoda, że nie było Veronici i Franca, bo ta para ostatnio miała bardzo ciekawy wątek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 13:34:44 30-07-12    Temat postu:

Blisko, blisko, coraz bliżej
Veronica i Franco będą w następnym a co do Sebulka i Any, to już wiem jak to zakończę :mrgeen:

Dzięki za poświęcony czas i komentarze :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
madoka
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2010
Posty: 30699
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:12:02 02-08-12    Temat postu:

Przepraszam, że dopiero teraz, ale wakacje wakacjami, w efekcie czego narobiły mi się zaległości Odcinek jednak już ogarnęłam i muszę przyznać tak, jak pozostali, że wielki finał można wyczuć już z kilometra. Najbardziej spodobała mi się scena z udziałem Martina i Sary - czytając bowiem kwestię o ciąży kobiety, dosłownie radowałam się razem z nimi. Tak bardzo pragnęli tego dzieciątka i nareszcie się go doczekali. Ba, nareszcie szczęście zawitało do ich progów, sprawiając, że mogą na nowo cieszyć się sobą i swoją miłością Niezwykle bardzo cieszy mnie również opcja znalezienia dawcy dla Marisy. Ta dziewczyna niewątpliwie na to zasługuje. A mając tak oddanych przyjaciół i tak cudownego męża, nie mogło być po prostu inaczej. Z kolei trio Ana Lucia-Sebastian-David nadal jest mocno pokręcone i szczerze mówiąc nie wiem, jakiego końca spodziewać się w ich wydaniu

P.S. Do Agnetów wpadnę jakoś na dniach
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:37:12 12-08-12    Temat postu:

Dziękuję wszystkim za komentarze :* Szczerze mówiąc nie myślałam, że wciąż tyle osób jest zainteresowanych tą historią.
Zapraszam na kolejny odcinek i od razu mówię, że najprawdopodobniej jeszcze dwa i koniec

– 32 –

S
antiago nerwowo krzątał się po szpitalnym korytarzu, przeklinając pod nosem i co chwilę morderczym wzrokiem zerkając w stronę Franco, który siedział pod ścianą na plastikowym krzesełku z nisko zwieszoną głową. Obok niego cały czas siedziała jakaś „wyfiołkowana damusia” ściskając jego dłoń w swojej.
– Zróbcie coś zamiast tak siedzieć i się migdalić – warknął.
Juliana zgromiła go nienawistnym spojrzeniem. Miała już coś powiedzieć, ale Franco mocniej zacisnął palce na jej dłoni i pokręcił przecząco głową. Kobieta stłumiła westchnienie i objęła go ramieniem. Santiago zaś prychnął coś pod nosem i kręcąc głową z niedowierzaniem skierował się w stronę głównego hallu. Gdy przechodził obok małego pokoju gospodarczego, ktoś szarpnął go mocno, wciągając do środka.
– Mili… – mruknął, uśmiechając się kpiąco na widok drobnej blondynki. – Co tu robisz?
– Mój brat miał jakiś wypadek, wpadłam sprawdzić jak długo jeszcze pożyje, ale gdy zobaczyłam cię na korytarzu, trochę zmieniłam plany – powiedziała, spoglądając na niego zalotnie spod długich rzęs i chwyciwszy za pasek jego spodni, przyciągnęła go do siebie, siadając na blacie małego stolika. Santiago roześmiał się i ująwszy jej twarz w swoje dłonie, wcisnął się między jej zachęcająco rozsunięte uda i przesunął dłonie na drobne piersi. W odpowiedzi dziewczyna sięgnęła do jego warg i ugryzła je lekko.
– Jesteś zepsuta do szpiku kości – powiedział cicho Santiago, wsuwając dłonie pod jej krótką spódniczkę.
– I to ci się we mnie podoba – odparła pewnie, zarzucając mu dłonie na szyję. Chłopak zaśmiał się pod nosem i wlepił w nią spojrzenie. – Ale mnie nie podobało się, jak mnie zostawiłeś gdy do naszego mieszkania wtargnął ten typek ze swoim kumplem.
– Hola, hola, mała – mruknął z niezadowoleniem, zrzucając jej dłonie ze swoich ramion, a jego twarz spochmurniała nagle i nabrała ostrych rysów. – Mojego mieszkania, to po pierwsze. A po drugie…
– Co? – spytała ostro, chwytając go za koszulkę tuż przy szyi i przyciągając ponownie do siebie.
– Po drugie jesteś pustą, tępą blondynką, która nadaje się tylko do jednego.
Ledwo wypowiedział ostatnie słowo, a dłoń Milagros z impetem wylądowała na jego policzek.
– Nie oburzaj się tak, przecież wiesz, że to prawda – dodał i uśmiechnąwszy się kpiąco potarł piekący policzek. – Bogata córeczka swojego tatusia, która nie ma pomysłu na własne życie – prychnął. – Jesteś jak pijawka, nędzny pasożyt. Najpierw doiłaś ojca, a kiedy odciął ci dopływ gotówki wymyśliłaś sobie, że przyczepisz się do mnie, ale ja nie będę cię utrzymywał – powiedział stanowczo.
Milagros zawrzała ze złości, a patrząc na kpiący uśmieszek, który nie schodził z twarzy bruneta, uświadomiła sobie, jak bardzo się upodliła. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że nawet on, nędzny ogrodnik i kryminalista, miał ją za nic. A przecież nie była jakąś zwykłą dziewczyną; należała do rodziny Vázquezów. Tych Vázquezów, a on powinien się z tym liczyć.
– Leć potrzymać braciszka za rączkę, a potem albo przeproś się z ojczulkiem – zaczął Santiago po chwili – albo idź zarobić parę groszy. Nie muszę mówić w jaki sposób, prawda? Dobra jesteś w te sprawy, ale jak podszkolę cię jeszcze, to szybko zdobędziesz stałych klientów. Można na tym całkiem nieźle zarobić – dodał z szerokim uśmiechem. Milagros znów zamachnęła się, ale tym razem zamknął jej nadgarstek w żelaznym uścisku, nim jej dłoń zdążyła dotrzeć do jego twarzy. Przez chwilę siłował się z nią na spojrzenia. Widział, że jest wściekła i wszystko się w niej gotuje. Ale widział też, że wciąż ma na niego ochotę, choć nie chciała przyznać się do tego nawet przed sobą. Niewiele myśląc, wpił się więc gwałtownie w jej usta. Na początku chciała się wyrwać, walczyła jak lwica, ale Santiago zupełnie niewzruszony trzymał ją w żelaznym ucisku swoich ramion, nachalnie pogłębiając pocałunek. I w końcu ustąpiła, poddała mu się, gorączkowo starając się rozpiąć jego spodnie.

Ana Lucía stała przy automacie do kawy, z dłońmi skrzyżowanymi na piersiach. Jej maż po raz kolejny udowodnił jej, że nigdy się nie zmieni. Powinna była skończyć tę farsę już dawno, zanim się w nim zadurzyła. Westchnęła cicho i wygrzebawszy z portfela drobne, wrzuciła je do automatu i wybrała espresso.
– Ana – usłyszała za sobą ciepły głos Arturo. – Co z nim?
– Chyba wszystko dobrze – powiedziała, siląc się na uśmiech. – Jest tylko trochę poobijany.
Arturo przyjrzał się jej badawczo, a kiedy opuściła głowę, delikatnie pogładził ją po ramieniu.
– A co z tobą? – spytał cicho. Ana podniosła na niego wzrok i nie mogąc powstrzymać cisnących się do oczu łez ukryła twarz w jego ramionach. Nieco zaskoczony jej reakcją, objął ją mocno i przygarnął do siebie. – Co on ci zrobił? – spytał, ujmując jej twarz w swoje dłonie. Ana roześmiała się histerycznie i kręcąc przecząco głową, wierzchem dłoni wytarła nos i policzki.
– Nic… – wychlipała, starając się, by zabrzmiało to jak najbardziej przekonująco, ale niezbyt jej się to udało. Świadomość, że jej własny mąż był gotów użyć siły i posiąść ją tylko po to, by uniemożliwić jej unieważnienie ich małżeństwa była gorsza niż jakikolwiek fizyczny ból. Dopiero teraz zaczynało do niej docierać, jakim parszywym draniem jest Sebastián Vázquez i że nie cofnie się przed niczym byle tylko osiągnąć swój cel. Jeśli miała jeszcze jakąś odrobinę nadziei, że jej mąż w końcu się zmieni i stworzą kiedyś prawdziwą rodzinę, to właśnie w tej chwili zniknęła ona jak bańka mydlana na wietrze.
Arturo nabrał powietrza w płuca i ponownie objął ją ramieniem, całując w czubek głowy. Wiedział, jaki potrafi być jego przyjaciel i był zły, że tak wspaniała kobieta, jaką była Ana, cierpi przez niego i jego głupotę.
– Chodź, wyjdziemy stąd i napijemy się jakiejś porządnej kawy, bo tego nawet nie można nazwać pomyjami po kawie – powiedział, wzrokiem wskazując na kubek, który wciąż tkwił w automacie, gotowy do odbioru. Ana uśmiechnęła się niewyraźnie i skinęła głową z aprobatą, ale wtedy na horyzoncie pojawiła się jej teściowa.
– Ana, dziecko drogie! – lamentowała, biegnąc w jej stronę ze zbolałą miną. Ana westchnęła ciężko, ale kiedy poczuła dłoń Arturo, zaciskającą się na jej własnej i spojrzała na jego pogodną twarz, która mówiła jej, że wszystko będzie dobrze, poczuła niewysłowioną ulgę.
– Co się stało? – pytała. – Wypisali Sebastiána?
Romina potrząsnęła przecząco głową i z trudem łapiąc oddech, spojrzała na synową przerażona.
– Sebastián nie ma władzy w nogach – wyszeptała, a jej oczy zaszkliły się od łez.

Kiedy lekarze opuścili salę, na której leżała, Franco ostrożnie wszedł do środka, jakby bał się, że ją obudzi. Verónica nadal była nieprzytomna, ale jej stan przestał się pogarszać. Nie wiedział, jak powie jej, że nie będą mieli więcej dzieci, ale teraz najważniejsze było, by w końcu się obudziła i zaczęła wracać do zdrowia.
Usiadł na krześle przy jej łóżku i najdelikatniej jak potrafił odgarnął jej z jej bladej twarzy jakieś zabłąkane kosmyki włosów. Uśmiechnął się lekko do swoich wspomnień, ale wtedy jakaś wielka gula ścisnęła mu gardło. Chciał wszystko naprawić, uczynić ją najszczęśliwszą kobietą na ziemi i stworzyć ich synowi prawdziwą rodzinę, ale wciąż nie miał pewności, że będzie miał na to szansę.
Delikatnie chwycił jej chłodną dłoń i przytulił do niej twarz.
– Nasz syn ma się coraz lepiej – szepnął. – Potrzebuje cię, dlatego nie wolno ci się poddać, słyszysz? – spytał, wpatrując się w jej zmęczoną twarz. – Proszę… Obaj cię potrzebujemy. Walcz… – szeptał, a kiedy poczuł, jak próbuje zacisnąć palce na jego dłoni, serce zabiło mu szybciej. – Verónica? Słyszysz mnie? – mówił przez łzy i klęknąwszy przy brzegu łóżka, czekał aż dziewczyna otworzy oczy. – Mamy cudownego syna. Musimy wybrać imię, urządzić mu pokój… Nie poddawaj się… – szeptał, ale ona nie reagowała. Zrezygnowany, przysiadł na podłodze i wciąż kurczowo ściskając ją za rękę, oparł głowę o brzeg łóżka, czując, że powieki zaczynają coraz bardziej mu ciążyć.
Santiago westchnął, przyglądając się tej czułej scenie, rozgrywającej się przy łóżku jego nieprzytomnej siostry. Kilka chwil temu, gdy był z Milagros, na moment zapomniał o otaczającej go rzeczywistości, ale teraz wcale nie czuł się lepiej. Wręcz przeciwnie. Był na siebie zły, że w czasie, gdy jego siostra walczyła ze śmiercią, on zabawiał się z jakąś tępą małolatą.
Tak naprawdę Verónica nigdy nie mogła na niego liczyć, a może gdyby zamiast kraść i napadać na sklepy zajął się porządną robotą, nie trafiłby do więzienia, a ich młodsze rodzeństwo wciąż byłoby z nimi.
Nabrał powietrza w płuca i przykleił czoło do zimnej ściany. Musiał zrobić coś, by poczuć się lepiej i zagłuszyć nękające go wyrzuty sumienia.
– Doktorze! – zawołał, dostrzegłszy na drugim końcu korytarza doktora Carillo. Mężczyzna przystanął i cierpliwie poczekał, aż Santiago do niego dołączy. – Możemy gdzieś porozmawiać? – spytał brunet.
– Stan pana siostry jest stabilny.
Santiago pokręcił przecząco głową i uśmiechnął się lekko.
– O bliźniakach – powiedział cicho, spoglądając doktorowi prosto w oczy. – Rosicie i Rodrigo.
Guillermo spojrzał na niego zdumiony, nerwowo przeczesując dłonią swoje jasne włosy.
– Jest pan ich rodziną zastępczą i stara się pan o adopcję, a to moje... nasze rodzeństwo – poprawił się szybko, wzrokiem wskazując pokój, w którym leżała jego siostra.
– Zapraszam do mnie – powiedział cicho doktor Carillo. Był zaskoczony, ale w jego głosie nie było żadnej nerwowości. Santiago ruszył za nim. Musiał opowiedzieć mu historię ich rodziny. Nie zamierzał prosić go, by zrezygnował z adopcji. Wiedział, że doktor Carillo zapewni im wszystko na co jego i Verónicę nigdy nie było i nie będzie stać. Chciał tylko, by na nowo stali się rodziną.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dull
Generał
Generał


Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 8468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 20:56:08 12-08-12    Temat postu:

Milagros nie potrafi się oprzeć Santiago, a on doskonale o tym wie. Robi z nią dosłownie, co chce. I ma rację z tym, że jest zepsuta do szpiku kości. Zupełnie jak jej brat

Sebulek się doigrał. Jeżeli wraz z utratą czucia w nogach, straci także czucie w często używanym przez niego narządzie (), to będzie świetna kara. Sama lepszej bym dla niego nie wymyśliła

Bardzo wzruszyła mnie scena przy łóżku Veronicii. Biedaczka stoi nad grobem i może zostawić męża i dziecko Mam nadzieję, że z tego wyjdzie i będzie mogła stworzyć prawdziwą rodzinę z Francem i synkiem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:04:16 12-08-12    Temat postu:

nie sądziłam, że aż tak źle życzysz Sebulkowi
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dull
Generał
Generał


Dołączył: 14 Wrz 2010
Posty: 8468
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:07:58 12-08-12    Temat postu:

Haha, oj bo gra go Levy xD A tak na serio, to nie życzę mu jakoś bardzo źle Tylko tak jakoś mi się to zgrało w idealną całość. Paraliż z czasem może ustąpić, więc jeszcze ma szansę na normalne życie
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:12:36 12-08-12    Temat postu:

Ha! A w pierwotnej wersji, jak myślałam o obsadzie amerykańskiej, miał go grać Ian ;P
W każdym razie w końcu wiem, jak zakończę ten uroczy wątek, choć może nie wszyscy będą zadowoleni, ale nie da się przecież wszystkim dogodzić
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze zakończone telenowele i seriale Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 37, 38, 39 ... 43, 44, 45  Następny
Strona 38 z 45

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin