|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
|
Powrót do góry |
|
|
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:26:58 09-02-16 Temat postu: |
|
|
Niebawem PREMIERA!!!
Prawdopodobnie 14 lutego.
Zamieszczam fragmenty pilota.
[***]Z marzeń wybudza ją rozlegający się niecierpliwie sygnał komórki. Przybiera skwaszoną minę, gdy rozpoznaje numer osoby dzwoniącej.
- Czego on chce? – zastanawia się. W końcu niechętnie odbiera połączenie. Nie jest jej dane wiele powiedzieć. Jej rozmówca przejął całą inicjatywę i zasypał ją monologiem. Jego słowa, które słyszy w słuchawce tylko ona paraliżują ją doszczętnie. Wyraz twarzy Fernandy drastycznie się zmienia. Teraz maluje się na nim niepokój i jednocześnie wielki chaos.
- Dobrze. – odpowiada łamliwym głosem i kończy rozmowę. Jest bliska płaczu.
[***]Spotkanie z nim twarzą w twarz było momentem kulminacyjnym i wzmocniło narastające w niej apogeum. Teraz drżała już cała. Nie było takiego zakątka jej ciała, które nie byłoby właśnie rozszarpywane przez multum skrajnie różnych emocji.
Zapraszam do rychłego śledzenia nowej historii, oficjalnej następczyni Constantemente mia. |
|
Powrót do góry |
|
|
dulce245 Aktywista
Dołączył: 15 Maj 2014 Posty: 363 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 22:35:06 10-02-16 Temat postu: |
|
|
Zapowiada się bardzo,bardzo ciekawie i z pewnością będę tu zaglądać.Wstęp już mi się podoba więc czekam. |
|
Powrót do góry |
|
|
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:00:24 10-02-16 Temat postu: |
|
|
Mam teraz większe doświadczenie po moim poprzednim debiucie i wydaje mi się, że lepiej, składniej piszę, także może będzie się przyjemniej czytało no i mam nadzieję że wyobraźnia się uruchomi. Historia będzie typową rosą jak CM ale oczywiście zupełnie inną i będzie się działo... |
|
Powrót do góry |
|
|
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:45:52 14-02-16 Temat postu: |
|
|
Witajcie kochani czytelnicy!!!
Zapraszam na nową historię.
Uruchomcie swoją wyobraźnię z moją małą pomocą i bawcie się, dociekajcie i komentujcie.
Przyjemnego czytania!!!
Odcinek 1 / 14.02.2016
Entrada
https://www.youtube.com/watch?v=I20W7CpnUDg&feature=youtu.be
Udajemy się do uroczego Cacahoatán w stanie Chiapas, gdzie mieszkają Correowie. W tle pobrzmiewa piosenka Emanuela Ortegi zatytułowana Timidez, a na ekranie rozciągają się piękne widoki miasta.
Życie w biednej dzielnicy Los torbellinos toczy się swoim rytmem, tętni w pełni na pobliskim targowisku, zwłaszcza w weekendy, kiedy to przechadzają się po nim tłumy. Isabel nie przepada za tym miejscem, ale nie ma wyjścia, musi tu przychodzić. Tak jest i dzisiaj. Właśnie krąży z wypełnionym po brzegi warzywami koszykiem przy stoisku z owocami, zastanawiając się czy dokupić jeszcze kilka owoców. Peszy się, gdy słyszy za plecami gwizdy mijających ją mężczyzn. Często reagują tak na widok kobiet, zwłaszcza młodych, nie zważając na ich zakłopotanie.
Akcja przenosi się teraz w zawrotnym tempie do stolicy Meksyku. Słychać utwór Cómete mi boca – Thalii.
Kilka krajobrazów miasta by po chwili zajrzeć do centrum handlowego, gdzie właśnie robi zakupy Fernanda!
Kobieta jest w siódmym niebie. Z jej twarzy nie schodzi uśmiech, a oczy zakrywają ciemne okulary przeciwsłoneczne. Ubrana w dopasowaną czerwoną sukienkę idealnie współgrającą z jej pomalowanymi czerwoną szminką ustami, właśnie zjeżdża ruchomymi schodami, a w rękach trzyma kilka torebek z zakupionymi ubraniami. Po długim i wyczerpującym zajęciu udaje się do miejscowej kawiarenki, by napić się kawy. Popijając łyk za łykiem daje ponieść się fantazji i oczyma wyobraźni widzi się w pięknej śnieżnobiałej sukni ślubnej. Na samą myśl szeroko się uśmiecha. Z marzeń wybudza ją rozlegający się niecierpliwie sygnał komórki. Przybiera skwaszoną minę, gdy rozpoznaje numer osoby dzwoniącej.
- Czego on chce? – zastanawia się. W końcu niechętnie odbiera połączenie. Nie jest jej dane wiele powiedzieć. Jej rozmówca przejął całą inicjatywę i zasypał ją monologiem. Jego słowa, które słyszy w słuchawce tylko ona, paraliżują ją doszczętnie. Wyraz twarzy Fernandy drastycznie się zmienia. Teraz maluje się na nim niepokój i jednocześnie wielki chaos.
- Dobrze. – odpowiada łamliwym głosem i kończy rozmowę. Jest bliska płaczu.
Mijają dwa dni.
Akcja przenosi się do rezydencji rodziny de la Vega. Fernanda mieszka tu od 5 miesięcy. Jest oficjalnie zaręczona z najmłodszym synem właścicieli majątku i za kilka dni bierze z nim ślub.
25-latka właśnie kończy pakowanie swojej walizki. Tuż przed wyjściem sięga jeszcze po wspólne zdjęcie z przyszłym mężem i przyglądając się mu wnikliwie, oznajmia:
- Nic nas nie rozdzieli. Ty i ja będziemy już razem na zawsze mój kochany.
Sama się sobie dziwi, że stać ją było na takie słowa. Dopiero niedawno uświadomiła sobie, że rzeczywiście poczuła coś silniejszego do Sergio. Tym bardziej ją to zaskakiwało, bo od samego początku traktowała go wyłącznie jako przepustkę do lepszego świata, świata władzy i niewyczerpanych źródeł pieniędzy, jako trampolinę do czegoś co już miała, ale nie było stabilne, zapewnione na dłuższą metę. Tymczasem wraz z upływem miesięcy on sprawił, że jej serce zabiło mocniej, jeśli w ogóle można stwierdzić że ona je posiada.
Złożyła na fotografii całusa, a potem podniosła słuchawkę telefonu, by wezwać na górę szofera.
Bruno zniósł jej rzeczy na dół, a potem zapakował do auta. Nikt jej nie odprowadził, nikt nie życzył udanej i szczęśliwej podróży. Nie było to dla niej zaskoczeniem. Prawie nikt z domowników jej nie lubił, raczej ją tolerowano i to tylko ze względu na Sergia.
Gdy odjeżdżała, obserwowała okazałą willę z tylnego siedzenia, które zajęła. Miała niewyraźny wzrok, jakby otępiały. Sprawiała wrażenie przestraszonej.
Po niecałym kwadransie była już na lotnisku.
Cacahoatán.
Correowie właśnie zasiadają do stołu. Isabel przygotowała z okazji urodzin ciotki bardziej wystawny niż zwykle obiad. Tata przypominał jej o tym dniu od tygodni i zażyczył sobie, by Isabel przyrządziła ulubioną potrawę Barbary, a mianowicie owoce morza, mimo iż to dość kosztowne i pracochłonne danie. Dziewczyna jak zawsze nie potrafiła odmówić, a nawet ucieszyła się, że sprawi obojgu przyjemność. Praktycznie całe życie żyła pod kloszem, więc teraz nawet nie odczuwa, że nie jest na równi traktowana z ciotką. Tłumaczy to sobie tym, że przecież jest córką i powinna dbać o potrzeby rodziny, zwłaszcza taty. Nie może przecież okazać się niewdzięcznicą jak jej siostra bliźniaczka, która przed laty porzuciła dom.
Tata zażądał wówczas, by przyrzekła mu, iż nigdy go nie zawiedzie jak Fernanda i ona wypełnia tą obietnicę aż po dziś dzień. Sprząta, gotuje, prasuje, pierze, a na dodatek pracuje na utrzymanie domu, podczas gdy Barbara, siostra jej zmarłej mamy, całe dnie wyleguje się w łóżku. Jest chora. Tego nie można wykluczyć i tym można w sumie to wytłumaczyć, ale bywały i wieczory, kiedy Isabel znużona życiem jakie wiedzie, czując pokrzywdzenie, żaliła się w duszy, że przecież astma to nie koniec świata. Wielu ludzi funkcjonuje niemalże normalnie. Nie zamierzała jednak dyskutować, nie śmiała. Postawiła przygotowane owoce morza w centralnym miejscu stołu i od razu zabrała się do składania życzeń ciotce.
Barbara z trudem kryła wzruszenie. Od razu wstała od stołu i wzięła w objęcia siostrzenicę całując ją przy tym w czoło.
- dziękuję kochanie. Złota z ciebie dziewczyna – odrzekła mimochodem spotykając się spojrzeniem z zadowolonym Pedrem.
Nim zaczęli spożywać posiłek Pedro zainicjował jeszcze przedtem odśpiewanie tradycyjnego Que los cumplas feliz! I niespodziewanie wyciągnął spod stołu przyozdobioną kolorowym papierem średniej wielkości paczkę. Wręczył ją zachwyconej Barbarze. – To dla ciebie kochanie – przekazał jej prezent i pocałował w usta, nie przejmując się ewentualnym skrępowaniem córki.
B – No już wystarczy, bo Isabel patrzy – strofowała go Barbara, on zaś odrzekł
P – Niech patrzy. Może się czegoś nauczy.
Isabel kochała tatę i zawsze się z nim zgadzała, można rzec że była córką idealną, ale mimo to on i tak potrafił nieuważnie wbić jej przysłowiową szpilkę. Czasami miała wrażenie, że robi to jednak celowo, ale wolała od razu wyrzucać z głowy takie myślenie. Nie posądzała go o złe intencje, raczej brakowała mu niekiedy taktu. Toż to prosty człowiek, bez szkoły ani większego obycia.
Obiad o dziwo przebiegł w miłej atmosferze. Nie zabrakło też śmiechu, gdy Barbara kryła się z podaniem swojego wieku. Wiadomo było ile dokładnie kończy lat, ale ona chciała trochę pożartować. Nie było jej do śmiechu, gdy po pół godzinie do jej męża przyszło dwóch podejrzanych typów. Razem z Isabel stanęły w oknie i dyskretnie starały się podejrzeć, co się dzieje na zewnątrz.
I – Boję się – odrzekła Isabel odchodząc od okna.
Barbara po chwili do niej dołączyła i odrzekła: Nie marz się. Nic się nie dzieje. Ojciec załatwia z nimi interesy. Powinnyśmy się cieszyć. Zarobi.
Isabel nie była taką optymistką. To nie pierwszy raz kiedy jej tatę nachodzą jacyś postawni mężczyźni. Ostatnio stało się to pół roku temu i zakończyło podbitym okiem.
Dziś na szczęście obeszło się bez stresu i opatrywania rany. Pedro wrócił z rozmowy rozluźniony i polecił córce, by polała szampana.
P – Mamy kolejny powód do świętowania!
B – Ubiłeś z nimi interes? – dociekała Barbara
P – Sporo zarobię! – odkrzyknął wręcz tuląc żonę. Isabel była zdezorientowana, ale pocieszona. Wieczorem wysprzątała łazienkę oraz kuchnię, a dopiero potem położyła się spać. Musiała być wypoczęta. Z samego rana udaje się do państwa Urquidi’ch. Od ponad roku jest nianią ich 3 letniego synka.
Następnego dnia.
Wyszła z domu tuż przed siódmą. Biegła co tchu, by zdążyć na autobus. Troszkę jej się przysnęło i teraz musiała nadrobić stracony czas. Na przystanku nie było żywej duszy. Wszyscy zapewne odjechali wcześniejszym połączeniem. Usiadła ostatkiem sił na ławce i zaczęła podliczać pieniądze w portfelu, kiedy nagle poczuła roztaczający się nad nią cień.
Postać dosłownie przed nią wyrosła. Wpadła w osłupienie, gdy podniosła wzrok.
I – ty? – zapytała jednocześnie dziwiąc się
W domu Correów od dobrych kilku chwil rozlegał się niemiłosiernie dźwięk telefonu. Dochodziła już ósma, ale dla Pedra i Barbary to nadal był świt.
B – Co jest? Kto się dobija o tej porze?
Pedro zdawał się nie reagować ma dźwięk, dopóki Barbara nie kopnęła go lekko w łydkę.
B – Dłużej nie wytrzymam. Odbierz! Telefon jest po twojej stronie.
P – już już – chwycił prędko za słuchawkę. Szybko się rozbudził
B – Ale masz minę – stwierdziła Barbara – co się stało?
P – Też chciałbym wiedzieć. Podobno Isabel nie dotarła do pracy…
Dziewczyna mimo usilnych oporów nie zdołała postawić się siostrze bliźniaczce i zamiast w pracy wylądowała w jej wartym setki tysięcy mercedesie. Auto było przestrzenne, bardzo wygodne, luksusowe, ale bynajmniej nie zwróciło uwagi skromnej Isabel, która nie rozumiała po co ta cała szopka i wciąganie ją na siłę do auta.
F – Zaraz ci wszystko wytłumaczę sieroto, ale zamknij się na chwilę! – Fernanda traciła cierpliwość.. Miała dość gorączkowego zachowania siostry i w efekcie spoliczkowała ją dotkliwie, co okazało się skuteczne i uspokoiło sytuację.
F – To ja ciemnoto, Fernanda. Nic ci nie zrobię. Opanuj się.
Isabel od razu spotulniała. Dopiero teraz dostrzegła elegancki wygląd siostry i różnice jakie je dzieliły. Zrozumiała że jej siostrze się poszczęściło po tym jak porzuciła rodzinę. W pewnym momencie było jej nawet przykro, ale Fernanda nie dała jej zbyt wiele czasu na przemyślenia.
F – Mam dla ciebie nie lada propozycję. To co ci zaoferuję to jak wygrana w lotka. Musisz tylko zgodzić się na moje warunki – zastrzegła ta bogata
Do Isabel nadal nie docierało to co się dzieje. Czasem sprawiała wrażenie jakby była w amoku albo w innym wymiarze. Po tylu latach znowu dane jest jej zobaczyć bliźniaczkę. Nie da się ukryć, różnią się zewnętrznie, ale to tylko ze względu na styl bycia i noszenia się. Podobieństwo nadal jest uderzające: te same oczy, usta, w ogóle twarz, nawet kolor włosów mają prawie identyczny. Poza tym kolor skóry, no może Fernanda jest bardziej opalona, ale tylko ciut się różni.
F – Słuchaj. Potrzebuję wyjechać na kilka dni. Ty w tym czasie zajmiesz moje miejsce.
Isabel nie wiedziała czy traktować te słowa poważnie czy nie i w ogóle to o co jej chodzi? Nic nie pojmowała.
F – Nie rób takiej głupkowatej miny. Będziesz mnie udawać na czas mojej nieobecności.
I – To jakiś żart? – szatynka ewidentnie nie dowierza – robisz mnie w balona tak jak kiedyś. Zawsze lubiłaś stroić sobie ze mnie żarty.
F – Jeju daję słowo, ale ty jesteś głupia. Nic się nie zmieniłaś przez te lata. Nadal jesteś zależna od ojca, robisz za służącą i na dodatek jesteś jeszcze większą naiwniarą niż dawniej.
I – Wypuść mnie! – zażądała Isabel niemal krzycząc. Słowa siostry ją zabolały.
F – Jak się zgodzisz i pojedziesz ze mną.
Isabel jeszcze do tej chwili sądziła, że to gierki jej bliźniaczki, ale to przekonanie powoli zaczynało się topić.
F – Nie masz wyjścia. Albo mnie posłuchasz i przejmiesz moją tożsamość, albo pożegnasz się ze starym i chatą. – To już nie przelewki. Isabel poczuła groźbę wychodzącą z ust siostry. Przeszedł ją dreszcz ze strachu.
I – Fer błagam cię. Od godziny powinnam zajmować się małym chłopcem, którego jestem nianią. Jego rodzice mnie zwolnią.
F – Zapomnij o tym. Zapłacę ci tyle, że aż ci uszy się zatrzęsą na sam widok czeku.
I – Ty na poważnie?
F – Gdybym nie musiała, nie fatygowałabym się tutaj, ale los bywa złośliwy i jestem. A teraz posłuchaj mnie uważnie, bo nie będę dwa razy powtarzać…
Barbara kręciła się po domu w kółko licząc, że Pedrowi uda się czegoś dowiedzieć o Isabel. Telefon od Urquidich zmartwił ich oboje. Isabel cechuje odpowiedzialność, obowiązkowość i bezgraniczne posłuszeństwo jej i ojcu, a tymczasem nie dotarła do pracy. To do niej nie podobne. Kobieta obawia się, że dziewczynę mogło spotkać coś niedobrego w drodze na przystanek.
B – I? Od razu zasypała męża pytaniami – Znalazłeś ją? Wiesz coś?
Pedro jedynie pokręcił przecząco głową. – Mam klientów. Muszę się nimi zająć. Potem pomyślimy co dalej. – i szybko zniknął za progiem drzwi.
- Nie mogła się przecież zapaść pod ziemię – żaliła się Barbara – No i kto zrobi dziś zakupy? Kto ugotuje obiad? - dodała niezadowolona.
Tymczasem Isabel nie mogła wyjść z szoku po słowach Fernandy. Oczywiście starsza o 3 minuty bliźniaczka nie zdradziła jej wszystkiego ze swojego życia po ucieczce z domu, ale to i tak wystarczyło by zmieść Isabel z powierzchni ziemi. Nie mogła uzmysłowić sobie, jak Fernandzie udało się tak szybko i tak daleko zajść, że jest milionerką.
F – Isa słuchaj. Mój narzeczony i jego rodzina sądzą, że pojechałam do Paryża po odbiór sukni ślubnej. Powiesz że były komplikacje przy ostatecznym negocjowaniu ceny i zrezygnowałaś. Z resztą nieważne, Sergio i tak we wszystko uwierzy. Ślepo mi ufa. Teraz pokażę ci zdjęcia wszystkich członków rodziny.
I – Nie! – zaoponowała ta biedna – Nie zgadzam się! Nie będę nikogo oszukiwać. Po pierwsze nie mogłabym, a po drugie nie potrafię. Nie chcę i nie zrobię tego! – zaprotestowała zdecydowanie.
F – Już ci mówiłam! Nie masz wyjścia. No chyba, że chcesz poświęcić tatusia
I – Kłamiesz! Tata nie trudni się nielegalnym handlem! Pracuje ze swoim znajomym w warsztacie, i czasem przechowuje samochody i różne części u nas, ale to tylko dlatego, że firma dobrze prosperuje.
F – Głupia ty! Zawsze łatwo cię było zbajerować. Mam wrażenie, że cięgle jesteś tą naiwną głupią gąską z dzieciństwa.
I – Nie obrażaj mnie! Za kogo ty się uważasz ? i jak w ogóle śmiesz pokazywać się po tylu latach i na dodatek wyskakując z czymś takim?! Nie masz sumienia! Odeszłaś bez słowa, a ja się tak martwiłam. Nie mogłam spać i jeść przez kilka dni
F – Ojojoj straszne, bo się zaraz rozczulę. Moja biedna siostrzyczka – Fernanda drwi nie licząc się z uczuciami bliźniaczki.
I – Wychodzę!
F – Po moim trupie! – oznajmia Fernanda, po czym dodaje – chcesz się przekonać? Chcesz mieć na sumieniu starego? On się z tego nie wygrzebie. Pójdzie na wiele lat do więzienia, a ty będziesz temu winna. W końcu tam zdechnie! – to ostatnie słowo wypowiada z nieopisaną nienawiścią w głosie
I – Jak możesz – stwierdza prawie zalewając się łzami Isabel
F – To jak będzie? Oglądamy zdjęcia czy może wolisz żeby staremu zrobili profil w pace?
Isabel była zdruzgotana. Wróciła do domu w opłakanym stanie. Najgorsze było to, że nie mogła nic powiedzieć, Fernanda jej zabroniła grożąc raz po raz zemstą na ojcu. Nie, jednak najgorsze były potępiające ją spojrzenia ojca i ciotki-macochy. Oboje spojrzeli na siebie znacząco, a potem ciskali gromy w jej stronę. Isabel długo musiała się przed nimi tłumaczyć. Z ciężkim bólem serca okłamała ich, twierdząc że pomagała starszej pani w potrzebie, a potem zniknęła w swoim pokoju, łkając do poduszki, tak by ani Pedro ani Barbara się nie zorientowali.
Rano czekała ją niesamowicie trudna rozmowa. Liczyła się z tym i przez to nie mogła zmrużyć oka w nocy. Wracała myślami do poprzedniego dnia: najpierw do ponownego spotkania z łudząco podobną do niej Fernandą, a potem wstrząsu jaki przeżyła pod jej szantażem. Fernanda opowiedziała jej o życiu jakie wiodła i wiedzie, o tym że przez lata pracowała jako modelka, że kilka lat temu odziedziczyła milionowy spadek, że dużo inwestowała i wreszcie, że od roku jest w związku z najlepszą partią w kraju. Zdała jej też relacje z tego jak ten związek wyglądał i wygląda i ze szczegółami opisała wszystkich domowników, pracowników oraz znajomych z którymi się widuje. Pokazała jej nawet plan rezydencji. Na koniec objaśniła rzeczowo plan działania:
Isabel zastąpi ją na czas miesiąca. Przeniesie się do rezydencji, wyjdzie za Sergia, poudaje dobrą żonę, a potem wszystko wróci do normy. W ramach rekompensaty otrzyma sowite wynagrodzenie.
Isabel nie mogła odmówić. Siostra postawiła ją pod ścianą. Wszystko sprawdziła, przygotowała się idealnie. Isabel czuła, że jeśli się jej nie podporządkuje, Fernanda spełni swe groźby i nie tylko pośle ojca do więzienia ( podświadomie wiedziała o jego lewych interesach, ale nie chciała tego przyjąć do wiadomości ) ale jeszcze wypędzi ją i ciotkę na ulicę. Gdy ma się dużo pieniędzy to ma się władzę i to sporą i wszelkie skrupuły giną.
I – Tato, ciociu, muszę wam coś powiedzieć.
Oboje odwrócili się do niej i stanęli jak wryci, gdy zauważyli u stóp Isabel torbę podróżną.
P – Co to ma znaczyć?
B – Gdzie ty się wybierasz droga panno? – Barbara także była skonsternowana
I – Straciłam pracę u państwa Urquidich. Już mnie nie zechcą.
P – No i?
I – Nie ma tu dla mnie żadnych perspektyw. Jadę….jadę…
P – No gdzie?! Można wiedzieć gdzie się wybierasz? – w głosie Pedra pojawiła się niemała nuta zdenerwowania
I – Do Stanów. Po lepszą przyszłość. Zarobię tam i będę wam przesyłała pieniądze. Tam będzie ze mnie więcej pożytku.
Pedro spojrzał wymownie na Barbarę, a potem pochwycił nagle torbę Isabel z jej rąk i odniósł tam skąd ją przyniosła.
P – Nigdzie nie pojedziesz! Tu jest twoje miejsce!
I – Ale tato…
B – Słuchaj ojca – zastrzegła Barbara. Po chwili oboje zajęli się wyłącznie sobą, całkowicie ignorując osobę Isabel, jakby sprawa w ogóle nie miała miejsca..
Nie mogli jednak jej powstrzymać, tak jak i ona nie mogła powstrzymać tego szaleństwa.
- To tylko kilka, 2, może 3 tygodnie. Co to jest? Szybko zleci – Isabel uspokajała samą siebie podczas lotu do stolicy. Mimo tych zapewnień nie uniknęła trzęsących się rąk i uginających pod nią kolan, gdy już stanęła w drzwiach rezydencji de la Vega. Spotkanie z nim twarzą w twarz było momentem kulminacyjnym i wzmocniło narastające w niej apogeum. Teraz drżała już cała. Nie było takiego zakątka jej ciała, które nie byłoby właśnie rozszarpywane przez multum skrajnie różnych emocji.
Podbiegł do niej z zamiarem podarowania jej powitalnego całusa…
muzyka
Un secreto entre los dos – Nicolas Mayorca ft Nicole Natalino / Entrada
Timidez – Emanuel Ortega / Podczas pierwszych scen, podczas ukazywania Chiapas i przechadzającej się po bazarze Isabel
Cómete mi boca – Thalia / Podczas ukazywania stolicy oraz spędzającej czas w centrum handlowym Fernandy
SaraLuna ( Momentos ) – Melendi / Gdy ktoś staje na przystanku, gdzie siedzi Isabel
Nada es para Siempre karaoke – Luis Fonsi / Gdy Isabel nie może spać i martwi się tym co będzie
Seras – Carlos Rivera / Gdy Sergio wpada do pokoju w którym przebywa Isabel by się przywitać
Duele el amor – Tony Dize / Salida
Salida
https://www.youtube.com/watch?v=GvdLU3ZEjk0&feature=youtu.be |
|
Powrót do góry |
|
|
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:49:39 18-02-16 Temat postu: |
|
|
Odcinek 2
Była skrajnie wykończona, przede wszystkim psychicznie. Miała wrażenie, że wszyscy dookoła od razu zorientowali się, że nie jest Fernandą. Biła się z tymi myślami, uczucie zażenowania i wstydu nie odstępowało jej ani na krok.
Gdy już zakończyło się to całe uroczyste powitanie w salonie udała się do jak sądziła bezpiecznego miejsca, gdzie będzie dane jej odetchnąć i choć przez moment poczuć się sobą. Położyła się na wielkim łożu, tak zadumana, że nawet nie zauważyła jak wielką okupuje sypialnię i jak piękny wystrój otacza ją ze wszystkich stron. Łóżko było bardzo wygodne, miękkie, dlatego od razu w nim zatonęła. Zerwała się jednak na równe nogi, gdy usłyszała otwierające się drzwi. Nie miała czasu na reakcję, bo on wbiegł tak nagle i z takim impetem, że całkowicie ją zaskoczył. Zdołała jedynie powstać.
- Kochanie, nareszcie! – Sergio w ciągu jednej chwili przestąpił te kilka kroków, które dzieliły go od ukochanej, wziął ją w ramiona i od razu rzucił się na jej usta z pocałunkiem.
Zdziwił się, kiedy zamiast słodkich ust, spotkał jej delikatnie gładki policzek.
Zanurzył się w jej lekko pofalowanych włosach i nie odrywał od niej ani na chwilę. Isabel była przerażona. Poczuła wielkie zagrożenie. Nie wiedziała jakim cudem uniknęła pocałunku, jakim cudem udało jej się w ostatniej chwili od niego uciec. Umierała ze strachu. Nie wiedziała jak się oswobodzić z silnych, kontrolujących każdy jej ruch, ramion mężczyzny. Był tak blisko niej, a jednocześnie zdawał się być tak daleko, jakby kompletnie nie dostrzegał jak spięta i zdenerwowana jest kobieta, którą właśnie tuli i całuje po szyi.
Jednak oprzytomniał.
S – Co z tobą? Przywitaj się jak należy – odrzekł zdeterminowany by obudzić w „swojej” kobiecie żar.
- O mój Boże – wystraszyła się nie na żarty. Fernanda uprzedzała ją, że jej związek jest bardzo spontaniczny i pełen pasji, ale nie sądziła, że aż do tego stopnia. Wiedziała jedno: na pewno nie odda się obcemu mężczyźnie, w dodatku udając kogoś kim nie jest.
I – Przestań! – w obliczu tego zagrożenia w mig wyzbyła się swojej nieśmiałości i zawstydzenia, które poczuła już w Chiapas, gdy tylko spojrzała na jego zdjęcie pokazane przez Fernandę. Krzyknęła tak głośno, że sama aż była zdumiona swoją odwagą. Jego zaś wprawiła w osłupienie. Doznał krótkiego oszołomienia.
S – Nie odwzajemniłaś ani jednej pieszczoty. Jesteś oschła i cała spięta. Co się dzieje? – dociekał zmartwiony
I – Nic – Isabel z ledwością przełknęła ślinę. Odsunęła się od niego na bezpieczną odległość, kiedy wreszcie wypuścił ją ze swoich objęć. Stanęła odwrócona do niego plecami, nie mogąc dłużej patrzeć w jego oczy.
S – Zachowujesz się jakoś inaczej, dziwnie. Nie poznaję cię Fer.
I – Jestem zmęczona, bardzo zmęczona. To nie była łatwa podróż.
S – Jak wszystkie. Zawsze mówisz, że cię wykańczają, a mimo to uwielbiasz podróżować. – zauważył
Nie wiedziała skąd taki pomysł przyszedł jej do głowy, ale wydawał się genialny. Był receptą na rozwiązanie kilku spraw na raz, mógł uwolnić ją od niewygodnych i niezręcznych sytuacji.
Powiedziała:
I – Miałam wypadek. Nie pojechałam w ogóle po suknię, tylko do szpitala.
S – Co? Kochanie, nic ci nie jest? – zapytał mocno zaniepokojony – co właściwie się stało?
Stał teraz tuż za nią, sprawiając, że dopadła ją gęsia skórka. Jego obecność i w dodatku tak bliska, działała na nią intensywnie, niemal z miejsca. Nie potrafiła tego pojąć, a może potrafiła, tylko nie dopuszczała tego do siebie?
W końcu wydobyła z siebie parę kłamstw. Było jej łatwiej bo nie widział jej wyrazu twarzy, nie widział, że mówi nieprawdę.
I – Jechałam taksówką i doszło do kolizji. Nic wielkiego się nie stało, ale musiałam spędzić noc na obserwacji. Strasznie to przeżyłam. Dotarło do mnie jak kruche może być życie. Chcę teraz robić wszystko jak należy.
To ostatnie zdanie go zaciekawiło – to znaczy? – dopytał
I – Potrzebuję spokoju, wyciszenia. Czuję się słabo, od rana mam zawroty głowy.
Sergio jednym zręcznym ruchem odwrócił ją do siebie i pocierając kciukiem subtelnie jej podbródek, odrzekł – rozumiem. Przepraszam. Taki jestem narwany, wpadam tu jak burza iiii...
Isabel spuściła głowę dając mu tym samym jasny przekaz, że pora, aby już sobie poszedł.
S – Odpocznij. Jutro wszystko mi opowiesz. Kocham cię – wyznał gdy całował ją w czoło na dobranoc, a potem zniknął za drzwiami.
Potrzebowała chwili by ochłonąć. Padła na łóżko jak kłoda. Ale zamiast przejmować się całą tą krytyczną sytuacją w jaką wpędziła ją bliźniaczka, cały wieczór rozpamiętywała: spojrzenia, jakimi ją obdarzał, dotyk jego ciepłych dłoni, który niekiedy nawet parzył, tęskne całusy jakie składał na jej ciele. Złapała się na tym, że chciałaby takiego mężczyznę dla siebie!
Okazał Fernandzie zrozumienie, ale tak naprawdę nie miał go dla niej.
Zdezorientowany udał się do gabinetu ojca po lampkę wytrawnego czerwonego wina.
Nie przestawał analizować jej zachowania, roztrząsał każdy gest, każdy jej ruch. Intrygowało go to.
S – Jest jakaś inna, jakaś totalnie inna. Rozjaśniła włosy, ubrała się jak nie ona, w ogóle nie jest pociągająca. Poza tym ten sposób chodzenia i zaciśnięte dłonie. Co się z nią stało? Czy to faktycznie przez ten wypadek? Przypomina wrak, a nie Fernandę sprzed dwóch dni. Moja Fernanda jest wyzywająca i pewna siebie, a ta która wróciła sprawia wrażenie sierotki Marysi. Mam nadzieję, że do jutra jej przejdzie. Nie zniosę jej takiej – skwitował. Zgasił światło i udał się do siebie. Jednak podobnie jak Isabel nie mógł dziś zasnąć. Był niesamowicie pobudzony. Setek myśli kłębił mu się w głowie tak jak i Isabel, która przypomniała sobie o tacie i bólu jaki na pewno mu sprawiła swoim odejściem. Postąpiła tak samo jak Fernanda przed laty i pozostawiła po sobie jedynie list.
- Umrę jeśli tacie pęknie serce z bólu. Nie miałam wyjścia. Przepraszam, przepraszam was oboje. – łkała wpędzając się w poczucie winy
Cacahoatán. Rano.
Wraz z odejściem Isabel skończyły się dobre czasy. Barbara nie może już się wymigiwać od obowiązków domowych. Ktoś musi się tym zajmować. Kobiecie ewidentnie jest to nie w smak i żali się mężowi, który wcale nie wykazuje współczucia. Dochodzi do kłótni między obojgiem.
B – Nie jestem kurą domową! Nie mam zamiaru się tym wszystkim zajmować. Spójrz na moje paznokcie! – wymachuje nimi tuż przed nosem jedzącego właśnie wczorajszą owsiankę Pedra
B – Połamały się w kilku miejscach i jeszcze lakier mi zszedł, a to wszystko przez to twoje cholerne zmywanie garów!
P – Nie dąsaj się. Ktoś musi to robić. Ja całymi dniami haruję, żeby było co do gara włożyć. – oznajmił dumnie
B – Tak? A to jaśnie pan taki zapracowany, a podobno bezrobotny?
P – Skończ z tym sarkazmem. Nie ma Isabel, nic na to nie poradzimy. Liczę tylko, że dotrzyma obietnicy i będzie nam przesyłała kasę.
B – Jak ona mogła? Kto by się spodziewał! Taka miła, uczynna, zawsze posłuszna, a z takim numerem wyskoczyła. Sprzeciwiła ci się Pedro. Nie ma do ciebie szacunku!
P – Nie przesadzaj. Poza tym myślałem, że się ucieszysz. Nigdy nie lubiłaś Isabel.
Barbara potwierdziła potakując głową – Jest słaba, nie potrafi się przeciwstawić ani zawalczyć o swoje. Przypomina jak nic Gabrielę, wszystkie jej cechy, których nienawidziłam!
P – Nie wracajmy do tego – Pedro poczuł się nieprzyjemnie
B – Dlaczego? Nie mów, że męczą cię wyrzuty sumienia mój drogi
P – Doskonale wiesz, że oboje się na to zdecydowaliśmy. Ja niczego nie żałuję. Byłem pewien swojej decyzji tak jak i ty z resztą.
B – Ja chcę tylko świętego spokoju! Uprzedzam cię, że nie mam zamiaru robić za kopciuszka tak jak ta twoja pupilka.
P – No to co ja mam zrobić?!
B – Nie wiem, pomyśl. Może kogoś zatrudnij?
P – A z czego będę płacił? Przecież kokosów nie zarabiam
B – A może brak ci do tego umiejętności.
P – Co ty insynuujesz?
B – Dobrze wiesz co. Możesz bardzo łatwo zarobić i to sporo szmalu, musisz tylko wejść w ten interes.
P – Nie, to za duże ryzyko.
B – Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje.
Pstryknęła go jeszcze palcem po nosie, a potem zniknęła w łazience, gdzie zajęła się wreszcie swoimi niechlubnymi paznokciami.
Mimo natłoku wrażeń i ciążącej nad nią wizji zdemaskowania, jaka od samego początku ją prześladowała, Isabel śpi teraz smacznie. Rozpłynęła się w pięknej, wykrochmalonej pościeli, leniwie się na niej rozciągając. On stoi nad nią już od dobrych kilku minut i nie przestaje jej obserwować. Zastanawia się w myślach co czeka go z tak zmienną kobietą jak ta, która jest teraz na jego widoku. Liczy, że szatynka dziś będzie już sobą, taką którą pokochał.
S – Kobieta zmienną jest. To chyba prawda. Mam nadzieję, że w twoim przypadku tak nie będzie. Tęsknię za moją Fernandą. Chcę żebyś była taka jak przedtem. Wtedy będzie mi łatwiej. Łatwiej będzie mi złożyć obietnicę, jaką złożę w dniu naszego ślubu laleczko.
Odetchnął, gdy po raz ostatni spojrzał na nią podczas snu
S – Wyglądasz tak słodko, tak niewinnie, jak nie ty. Obym nie musiał zbyt długo na ciebie czekać. – wyszedł po cichu, by jej nie zbudzić.
W jadalni byli już wszyscy. Nikogo nie dziwiła nieobecność Fernandy. Przyzwyczaiła już domowników do tego, że poranne wstawanie to nie jej bajka.
R – Jak tam Fernanda? Udało się nocne powitanie? – najstarszy z rodzeństwa, Roberto, nawet nie zamierzał zachowywać taktu podczas śniadania. Wiedział, że i tak każdy zna każdy ruch tej pary…
S – Jasne – Sergio potwierdził, choć był świadom tego, że w tym domu nic się nie ukryje i to pytanie wypłynęło dlatego, że nie spędził nocy z narzeczoną, a o czym każdy z domowników wiedział.
E – To nie jest zabawne. Czy każda nasza rozmowa musi tyczyć się tej kobiety?! – wtrąciła zdenerwowana Elena, matka Sergia, Roberta i Cordelii
C – Spokojnie skarbie. – Carlos położył czule dłoń na jej nadgarstku – ciśnienie ci skoczy – uprzedził
E – Już ty się tak o mnie nie martw. Zajmij się lepiej naszym synem. Robi głupotę na którą dajesz przyzwolenie!
S – Znowu to samo! Kiedy odpuścisz mamo!?
E – Aż przejrzysz na oczy i wyrzucisz ze swojego życia tą kobietę! To diabeł wcielony i wiem co mówię. Jak możesz być z kimś takim? To niesłychane! A ty jeszcze na to pozwalasz?! – zwróciła się ponownie do męża
C – Eleno proszę, zjedzmy w spokoju.
S – To nigdy się nie uda bo mama nam na to nie pozwoli. Woli sączyć swój jad niż mnie wspierać. – odrzekł z wyrzutem najmłodszy z De la Veg’ów, po czym wstał, rzucił serwetką o talerz i wyszedł kierując jeszcze do matki słowa:
Jestem z nią bo ją kocham, bo ona sprawia że żyję, że jestem szczęśliwy. Dlatego z nią jestem i będę czy ci się to podoba czy nie!
Isabel powoli otwierała oczy zupełnie nie zdając sobie sprawy z pory. Zwykle wstawała jeszcze przed 6, ale tyle się ostatnio wydarzyło, że nie mogła porządnie wypocząć. Przeciąga się zupełnie nieświadoma obecności narzeczonego.
Gdy się orientuje, szybko się wzdryga i nakrywa kołdrą jakby przyłapano ją na gorącym uczynku. Sergio nie rozumie jej przelęknienia.
S – Jadę do firmy. Wcześniej chciałem dać ci całusa na dzień dobry no i na zapas, bo pewnie nie zobaczymy się przez cały dzień
I – Tak? – zapytała z nadzieją w głosie
S – Jeszcze tylko te dwa dni przepracuję, a potem będziesz mnie miała na wyłączność. Czujesz to? Jeszcze 4 dni i będziesz moją żoną. Nie mogę się doczekać – powiedział to z błyskiem w oku, a jednocześnie tak filuternie, że aż się zarumieniła. Zareagował na to speszenie uśmiechem. Potem nachylił się ku niej i pociągnął usta w jej stronę, ale ona nadal nie była na to gotowa. Czuła się z tym podle, czuła że nie ma prawa go całować, chociaż Fernanda właściwie ją do tego nakłaniała. Ale ona nie mogła, nie tylko z powodu winy, ale też i wstydu. Choć to niepojęte i trudne do uwierzenia nigdy przedtem jeszcze się nie całowała! Tak! Mimo 25 lat życia na tym świecie, nikt nigdy nie dał jej nawet niewinnego buziaka.
Brak doświadczenia też był wielką przeszkodą. Mógł zdradzić jej nieporadność i rzucić podejrzenia na jej tożsamość. Pewne rzeczy po prostu się wyczuwa. Tak sądziła.
Sergio się zirytował – Co ty? Teraz za cnotkę będziesz uchodzić? Nie można cię nawet dotknąć? Nie bądź śmieszna. Chodź tu – na nowo podjął próbę pocałowania jej, ale ona odepchnęła go gwałtownie i ukryła się w łazience, modląc się w duchu, by już sobie poszedł.
Sergio stał jak wryty. – To nie dzieje się naprawdę. Ona mnie wkręca. – poczekał na nią jeszcze 5 minut. W końcu bliski wybuchu złości opuścił jej pokój, po cichu odgrażając się, że wyrówna z nią rachunki wieczorem…
Carlos także szykował się do wyjścia. W pokoju była też Elena, ale od śniadania w ogóle się do niego nie odzywała. Złości ją, że mąż nie stoi po jej stronie. W końcu odchodzi od lustra przy którym zakłada sobie kolczyki i zawiązuje mężowi krawat, z którym męczy się już dłuższą chwilę.
C – Dziękuję
E – Też chciałabym ci za coś dziękować, ale nie mam za co!
C – Długo jeszcze będziesz się tak dąsać? Tłumaczyłem ci, że swoim gadaniem możesz wszystko zniszczyć.
E – Niby co? Ten durny ożenek? Właśnie o to mi chodzi. Chcę żeby się rozstali. Nie zniosę tej karierowiczki panoszącej się po naszym domu!
C – Sergio wie, co robi. Już dawno stał się dorosły.
E – To nie to samo co inteligentny. On wpakuje nas w bagno z którego nie wyjdziemy
C – Jeszcze pożałujesz tych słów. Ja mu ufam
E – Ja też mu ufam.
C – Nie wygląda na to
E – Jemu ufam, ale jej nie.
C – Wszystko będzie dobrze. – całuje ją w policzek, by nieco złagodzić jej bojową postawę – tylko nie wariuj dobrze? Bądź miła.
Elena uśmiecha się cynicznie – wiesz, że w tym jestem mistrzynią.
Mężczyzna odwzajemnia jej uśmiech, a potem wychodzi.
Sergio nie może skupić się na pracy. Męczy go ciągłe rozważanie związane z nietypowym zachowaniem Fernandy. Nie może tego przyswoić. Z marazmu wyciąga go brat, który znienacka wpada do jego biura z małą niespodzianką.
R – Sergio czas na przerwę. Zobacz kogo ci przyprowadziłem!
Po chwili stają przed nim zgrabne, opalone nogi na przynajmniej 15 centymetrowych szpilkach. Im wyżej wzbija wzrok tym bardziej jest zachwycony. Burza brązowych loków skutecznie przyciąga jego uwagę. Nie byłby jednak mężczyzną gdyby większej i dłuższej uwagi nie skupił na jej mocno wyciętym dekolcie.
R – Teraz odżyjesz bracie! Koniec z posuchą.
Roberto wyszedł tak szybko jak i przyszedł, zostawiając brata sam na sam z jego byłą dziewczyną Victorią.
V – Hej Sergi! Jak tam?
Sergio wcale nie oponuje, gdy piękna modelka wprasza się na jego kolana. Gdy patrzą sobie prosto w oczy, Vico zmysłowo szepce – tęskniłam, nawet sobie nie wyobrażasz jak potwornie tęskniłam - po chwili zarzuca mu ręce na szyję, a potem całuje namiętnie. Sergio początkowo odpowiada nieśmiało, potem jednak już z całym zapałem odwzajemnia się swojej uwodzicielce…
muzyka
Seras – Carlos Rivera / Gdy Sergio próbuje czule przywitać się z Fernandą/Isabel ; Gdy Isabel rozpamiętuje pierwsze spotkanie z Sergiem ; Gdy Sergio przygląda się śpiącej Isabel/Fernandzie
SaraLuna ( Momentos ) – Melendi / Gdy Sergio naprzykrza się Isabel / Gdy Sergio znowu napastuje Isabel, a ta ucieka do łazienki
Ella – Emmanuel / Gdy Sergio zastanawia się w gabinecie nad niezrozumiałym zachowaniem Fernandy
Pierdeme el respeto – Playa Limbo / Gdy Vico wchodzi do gabinetu Sergia, a potem się całują
Duele el amor – Tony Dize / Salida
Ostatnio zmieniony przez Marzenka20 dnia 21:26:38 20-02-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:39:54 21-02-16 Temat postu: |
|
|
W dzisiejszym odcinku gościnnie wystąpią:
Malillany Marin jako manikjurzystka
oraz
Eduardo Victoria jako nauczyciel gry na pianinie
Odcinek 3
Oddają się ognistym pocałunkom już dłuższą chwilę nie licząc się z tym, że ktoś może ich nakryć, zwłaszcza Vico. Sergio w końcu się opamiętuje i odsuwa ją od siebie.
V – Co jest? Nie chcesz? – pyta zdumiona modelka
S – Wiesz, że nie o to chodzi. Po prostu nie możemy, to nie jest odpowiednie miejsce ani czas.
V – Dobrze, w takim razie przenieśmy się. Jesteś tu szefem i możesz wychodzić kiedy chcesz
S – Nie zrozumiałaś mnie. Nic z tego nie będzie. Ja mam…
V – Tak, wiem, narzeczoną – kończy za niego – ale w czym to przeszkadza? Możemy przecież świetnie się zabawić na boku
S – Nie poznaję cię Vico. Naprawdę jesteś gotowa na taki układ?
Victoria oczywiście nie mówiła poważnie. Liczyła że Sergio podda w wątpliwość swój rychły ślub i zrezygnuje dla niej. Wciąż nie mogła pogodzić się z tym, że ją po latach znajomości i kilkuletniego związku zostawił, a Fernandę którą poznał zaledwie rok temu, pojmie za żonę. To była gorzka pigułka, której jeszcze nie połknęła do końca.
S – Sama widzisz.
V – Zerwałeś ze mną nagle, bez słowa wyjaśnienia. Do dziś mnie to nurtuje…
S – Daj spokój – Sergio przeczuwając że była dziewczyna wróci do niewygodnego tematu, stara się od tego uciec, ale Vico nie zamierza odpuścić
V – Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Czemu? Co takiego zrobiłam, że ze mną zerwałeś?
S – To nie ma sensu. Lepiej już idź.
V – proszę – nie odpuszczała
Sergio podszedł do niej i ujął jej dłonie, czule na nią spoglądając, a potem odrzekł – poczekaj, daj mi czas. Obiecuję że wszystko się wyjaśni, ale potrzebuję czasu. – potem otworzył drzwi dając jej tym samym znak, że pora aby już sobie poszła.
Victoria poprawiła spódnicę, która była nieco zadarta od siedzenia na kolanach de la Vegi, a potem wyszła obrażona, patrząc dumnie przed siebie. Nie widziała zbolałej miny Sergia, który wcale nie cieszył się z takiego obrotu sprawy.
S – Vico jest gorąca jak płomień ognia, a ja mam w domu istny lodowiec – miał oczywiście na myśli nową Fernandę.
Chwilę potem do jego biura znowu wpadł Roberto. Przyniósł mu dokumenty i przy okazji zapytał o Vico.
R – Można? Ochłonąłeś już? – Robby przybrał głupkowatą minę
S – Co tam masz?
R – Parę dokumentów, kładę ci na biurko. Potem się tym zajmiesz. Teraz mamy ważniejszą sprawę na głowie
S – Co się dzieje?
R – Zaraz będzie casting, no a kto się w tym specjalizuje? – puścił do młodszego brata oczko, jednocześnie zaśmiewając się pod nosem
S – Super. Oderwę się trochę od tej szarej rzeczywistości.
R – Jak tam spotkanie z Vico? Miłą ci niespodziankę zafundowałem co?
S – Fajnie było ją zobaczyć po takim czasie, ale następnym razem konsultuj się ze mną ok.?. Ojciec mógł ją tu zobaczyć. Nie będzie zachwycony.
R – Spoko, wszystko zaplanowałem. Jest teraz na firmowym obiedzie. Niczego się nie dowie.
S – Oby. To co idziemy?
R – Poczekaj poczekaj Casanovo. Gdzie się tak spieszysz? Opowiadaj co tam w domowym zaciszu?
S – Szkoda gadać – Sergio machnął ręką w geście zrezygnowania
R – Aż tak źle> Słyszałem co nie co, ale trudno mi jakoś w to uwierzyć.
S – Jakie co nie co?
R – Podobno Fernanda wróciła jakaś inna. Ojciec od razu zauważył, jak tylko pojawiła się w rezydencji. Mnie akurat tam nie było, ale ponoć cała się zrobiła czerwona i w dodatku o mało się nie przewróciła idąc na tych swoich szpilkach.
S – Serio? – Sergio nie ukrywa zaskoczenia
R – No, a potem jeszcze pomyliła drzwi do swojego pokoju, jakby nie pamiętała gdzie się znajduje. Dziwne to wszystko. Mam nadzieję ze nie wywinie ci żadnego numeru. Byłoby nieciekawie i to jeszcze na kilka dni przed ślubem.
S – Już ty się nie martw. Wiem jak na nią wpłynąć. A tak w ogóle to skąd tyle wiesz? Nie uwierzę, że ojciec nagle taki wygadany się zrobił
R – No wiesz, mamy w domu takie jedno dobrze podłączone do informacji źródło…
S – No oczywiście, ta plotkara Lili. – Sergio domyślił się z marszu.
R – Ona może ci się przydać bracie. Sporo wie.
S – Mam nadzieję że i sporo trzyma za zębami. – rzekł, a potem poklepał brata po ramieniu i ruszył pospiesznie ku wyjściu – potem pogadamy, teraz idziemy obczaić modelki – oznajmił.
Isabel od razu zaliczyła pierwszą poważną wpadkę i to właśnie przy Lili, o której wspominali bracia de la Vega w swojej rozmowie.
Pokojówka przyszła do Fernandy, tak jak to miała w zwyczaju, by pomóc jej się ubrać i umalować. Gdy weszła, zobaczyła że jej przełożona już dawno ma to za sobą, ale jeszcze bardziej zaskoczyło ją to, jak się do niej zwróciła.
L – Co pani? Ja nie jestem Matilde tylko Liliana. – spojrzała na szatynkę z wyraźnym grymasem niezadowolenia.
Isabel wpadła w popłoch. Miała wrażenie, że właśnie się zdemaskowała i zaczęła trząść się od środka z nerwów. – tak, wiem. Przepraszam. Nie wiem jak mogłam przekręcić twoje imię.
Liliana aż postawiła oczy ze zdumienia słysząc przeprosiny pracodawczyni.
L – Nic się nie stało – odrzekła cichym i potulnym głosikiem, nadal wstrząśnięta takim zwrotem. Oprzytomniała w końcu, gdy zorientowała się co włożyła dziś na siebie Fernanda. Nie miała jednak śmiałości skomentować tego. Uśmiechnęła się jedynie pod nosem, tak żeby szatynka tego nie zauważyła.
L – Fajnie pani wygląda.
I – Naprawdę?
L – No, tak jakoś inaczej, jak nie pani – wymsknęło jej się, ale szybko się poprawiła nadal zaskoczona nową postawą szefowej – znaczy nadal jak pani tylkoooo, no nie wiem, jakby pani styl zmieniła.
Isabel nie miała pojęcia o modzie. Całe życie spędziła albo w domu, chodząc w podartych dżinsach i koszulach w kratkę, albo w szkole lub pracy, gdzie zakładała stonowane sukienki albo plisowane spódnice. Nigdy nie przywiązywała dużej wagi do wyglądu ani ubioru. Była nieco zaniedbana. Dodatkowo ograniczał ją tata oraz macocha, która zawsze pilnowała, żeby nie przekroczyła granicy dobrego smaku. Dla Barbary odpowiedni strój to były szare albo pastelowe ubrania, które dokładnie skrywały figurę dziewczyny, wszystkie jej krągłości nikły, o dekolcie nie było mowy. Teraz Isabel czuła się bardzo niezręcznie podczas przeglądania szafy siostry. Styl Fernandy bardzo odbiegał od jej bezpiecznych „stylizacji”. W środku znajdowały się albo bardzo wycięte sukienki, mocno dopasowane do jej ciała, wręcz przylegające i oczywiście z dekoltem nawet do pasa, albo krótkie szorty bądź mini, ewentualnie obcisłe spodnie różnego rodzaju. Szatynka długo zmagała się z doborem ubrań i w końcu udało się, choć efekt końcowy i tak jej nie zadowalał. Nauczona ubierać się niczym zakonnica, miała duży problem z włożeniem tak obcesowych ubrań. Zarzuciła biały top, który wręcz przylegał do jej biustonosza, który zdawał się prześwitywać, opięte granatowe dżinsy, a do tego udało jej się szczęśliwie znaleźć turkusowy cieniutki sweterek, dzięki któremu mogła nieco się zakryć. Kombinacja nie byłaby taka najgorsza, gdyby nie włożenie żółtych adidasów zamiast szpilek, które były domeną Fernandy, ale Isabel jeszcze tej wiedzy nie posiadała. Uświadomiła ją dopiero Liliana.
L – A nie założy pani swoich szpilek? Uwielbia pani w nich chodzić. Ma przecież pani takie piękne różowe, będą idealnie pasowały.
Isabel nie miała najmniejszej ochoty na tą zmianę. Wciąż czuła otarcia po poprzednim dniu, kiedy musiała się w nich przemęczać. Na samą myśl robiło jej się niedobrze. Poza tym nie była do nich przyzwyczajona. Przedtem nigdy nie zakładała takiego obuwia.
I – Innym razem. Liczy się wygoda, czyż nie? – uśmiechnęła się do Lili, licząc na zrozumienie i odwzajemnienie, ale widziała że to było z jej strony sztuczne i jej nie przekonało.
L – A! całkiem zapomniałam. Pani manikiurzystka już przyjechała. Czeka na dole. Poprosić ją?
I – Manikiurzystka? Do mnie?
L – No tak. Dziś wtorek. Zawsze we wtorki przecież do pani przyjeżdża.
I – No tak, dziś wtorek. Straciłam rachubę. – Isabel stara się ratować sytuację.
L – To co? tu ją pani przyjmie?
I – yyyy tak, poproś żeby tu przyszła.
L – To już idę. Nie trzeba pani w niczym pomóc prawda?
Isabel nie za bardzo rozumiała, jaką pomoc miała na myśli Liliana
L – No, pomóc z makijażem albo uczesać włosy?
Isabel stanęła jak wryta. – to służba czesze Fernandę? – nie przestawała powtarzać tego pytania w myślach. Liliana spojrzała na nią po raz ostatni, po czym wyszła. Obie miały miny zaskoczenia, niczym oszołomienia. Do Isabel powoli docierała wielka, kolosalna różnica w życiu jakie wiodły obie z siostrą przez lata rozłąki. Standard życia Fernandy jest bardzo wysoki, w dodatku kobieta każe się traktować jak królową i nie kryje się z tym. To było dla biednej od zawsze Isabel zderzenie z czymś niewiarygodnym i ciężkim do przyjęcia.
Kolejny raz musiała stanąć przed stresującą sytuacją, kiedy zjawiła się już u niej manikiurzystka i rozpoczęła zabieg. Kobieta zwróciła uwagę na stan jej rąk i paznokci. Zauważyła różnicę.
M – Dziwne – powiedziała, wzmacniając napięcie u Isabel – miała pani takie delikatne i gładkie dłonie, a te wyglądają na spracowane. Poza tym paznokcie są w opłakanym stanie. Jak pani tego dokonała przez tydzień?
Isabel nie potrafiła nic odpowiedzieć. Kobieta wzięła to za gest niezadowolenia i dezaprobaty, przestała komentować i dokończyła manicure w milczeniu. Nie chciała stracić najlepszej klientki.
Dla Isabel to nie był koniec niemiłych niespodzianek. Po spotkaniu z manikiurzystką zamknęła się w swoim pokoju i nie wyszła z niego nawet na obiad. Nie chciała i nie miała siły stanąć ponownie twarzą w twarz z pozostałymi mieszkańcami domu. Czuła że nie zdoła ukryć przed nimi swojego strachu i niepewności, że się zdradzi, a nie mogła do tego dopuścić ze względu na dobro rodziny. Nastał jednak wczesny wieczór i wraz z nim kolejne wyzwanie.
Liliana ponownie do niej przyszła, tym razem by przypomnieć jej o nauce …gry na fortepianie.
I – Gry na fortepianie?
L – Ale pani rozkojarzona ostatnio. To pewnie przez zbliżający się ślub. Pan Estevez czeka w tym mniejszym salonie po lewo.
I – Już idę. Zaraz dołączę, przekaż mu.
Isabel wygrzebała w pośpiechu spod łóżka plan domu by rozpoznać którędy ma się udać do tego salonu. Wiedziała, że powinna spacerować po domu żeby się go nauczyć, ale ostatnie zdarzenia ją wręcz przygniotły i ostatnie czego potrzebowała, to zwracania na siebie uwagi innych.
Idąc korytarzem jej uszom dało się dosłyszeć dyskusję jaką prowadziły Elena z Cordelią. Dziewczyna przyspieszyła kroku, obawiając się, że kobiety mogłyby pomyśleć iż nasłuchuje ich rozmów, mimo iż zostawiły drzwi uchylone. Nie było na to jednak szans. Zbyt były zajęte swoją dysputą. Elena jak zawsze wywierała na córce presję związaną ze ślubem nie bacząc na jej uczucia.
E – Masz już swoje lata! Powinnaś mieć własną rodzinę! To skandal że twój młodszy brat wcześniej się ożeni od ciebie! Jak to wygląda! – Elena wręcz krzyczała, zadając córce potworny ból.
C – No i co z tego? Jak chce to niech się żeni. Ja nie jestem na to gotowa
E – Boże! kogo ja wychowałam? Córki znajomych już dawno powychodziły za mąż, sporo młodsze od ciebie a ty? Żadnej przyszłości, żadnego zawodu, nawet w znalezieniu narzeczonego trzeba ci było pomóc!.
C – Nie gadaj głupot! Eliasa poznałam w firmie. Nikt mnie z nim nie swatał.
E – No tak, ale gdyby ojciec go nie zatrudnił, a potem ciebie nie wepchnął do firmy to guzik byś miała, a nie narzeczonego.
C – Jesteś niesprawiedliwa! Jak możesz być taka podła?! – Cordelia z ledwością powstrzymywała łzy. Nie chciała rozkleić się przy matce i dać jej kolejnego powodu do drwin
E – Ja nie wiem, twoi bracia nigdy nie mieli problemów. Obaj mieli powodzenie. Zmieniali kobiety jak rękawiczki, a teraz są w stałych związkach. A ty? Co jest z tobą nie tak? Boże! Kogo ja urodziłam!
Cordelia dłużej już nie była w stanie wytrzymać tak ostrych słów, które zaniżyły jej i tak zatrważająco niskie poczucie wartości i wybiegła w końcu ze swojego pokoju. Elena jednak nie odpuszczała i jeszcze odkrzyknęła – leć, uciekaj jak zawsze ty dziwolągu!
Nauka gry na fortepianie przychodziła Isabel z wielkim trudem. Nie potrafiła opanować najprostszych nut irytując niemiłosiernie nauczyciela. Estevez był w szoku.
E – Co się z panią dzieje? Nie można tak w kilka dni zapomnieć poprzednich nut, nawet podstaw pani nie pamięta, jakby zaczynała dopiero naukę. – nie przestawał się dziwić. Isabel wpadła w panikę. Kolejny powód do podejrzeń co do jej tożsamości. Ale najgorsze dopiero nadeszło.
Do salonu wszedł Sergio, który wrócił z firmy.
S - Dobry wieczór. Cześć kochanie – podszedł do zdębiałej Isabel i pocałował ją w policzek na powitanie – po czym ponownie zwrócił się do Esteveza
S – Jak idzie mojej przyszłej żonie?
Estevez nieco zafrasowany ostatecznie odrzekł – bardzo dobrze. Pani Fernanda ma talent do gry, ale to jeszcze za krótko na pełne efekty.
S – No panie Estevez, zaraz minie równy miesiąc. Na pewno moja piękna kobieta pięknie już gra.
Estevez pokiwał nieśmiało głową. Za wszelką cenę chciał ukryć braki swojej uczennicy. Martwił się o swoje honorarium. Wiedział, że w obecnej chwili jego podopieczna jest kompletnie zielona jeśli chodzi o grę. Oboje z Isabel zdenerwowali się, kiedy Sergio zażyczył sobie posłuchać gry ukochanej…
S – To co? Może zagrasz mi coś skarbie? – zainsynuował.
muzyka
Pierdeme el respeto - Playa limbo / Gdy Sergio i Vico flirtują itp
SaraLuna ( wstęp ) - Melendi / Gdy Isabel zalicza wpadki przy: Lili, manikjurzystce oraz pianiście / Gdy Sergio przychodzi chce posłuchać jak gra Isabel
Duele el amor - Tony Dize / Salida |
|
Powrót do góry |
|
|
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:18:19 24-02-16 Temat postu: |
|
|
UWAGA!!!
Od przyszłego tygodnia odcinki będą pojawiały się 3-krotnie w poniedziałki, środy i czwartki!
Gorąco zapraszam!
A już w następnym odcinku:
[...]Odbierz! Odbierz, błagam – nawołuje do swojej komórki, ale osoba do której dzwoni nie odbiera. – Nigdy nie odbierasz kiedy cię potrzebuję. Dlaczego taki jesteś? Dlaczego mnie nie wspierasz? – poczuła jeszcze większy smutek i żal. Czuła się na tym świecie zupełnie sama, przez nikogo niezrozumiana. To bardzo bolało.
[...]Co to ma być? Zabawa w kotka i myszkę? Ok., skoro tego chcesz. – pognał od razu na górę do jej sypialni…. |
|
Powrót do góry |
|
|
dulce245 Aktywista
Dołączył: 15 Maj 2014 Posty: 363 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 22:56:47 24-02-16 Temat postu: |
|
|
Rozdziały świetne,biedna Isabel jest jak szara mysza,zagubiona i oszołomiona tym co się dzieje i tym jaka jest Fernanda.Sergio nie odpuszcza i ciekawe co bėdzie dalej,w dodatku zajwiła się była dziewczyna która pewnie będzie chciała namieszać.ślub zbliża się wielkimi krokami ciekawe co zrobi Isabel jeśli Fernanda nie zdąży wrócić.A ja jestem szczęśliwa że odcinki będą pojawiać się częściej i postaram się dodać komentarz bo czytać będę z pewnością TAK... |
|
Powrót do góry |
|
|
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:59:42 25-02-16 Temat postu: |
|
|
Dziękuję ślicznie za komentarz dulce245 Czytając go mam odzwierciedlenie że to jak chciałam ukazać bohaterów chyba jednak mi się udaje. Cieszę się, że czytasz. Bardzo się do tej historii przyłożyłam i szykuję wiele zwrotów akcji. Co do protów to będzie niekiedy ostro.
Kolejny odcinek już dziś wieczorem.
Zapraszam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:45:01 25-02-16 Temat postu: |
|
|
Odcinek 4 / 25.02.16
Widząc entuzjazm Sergia, Isabel wyraźnie się zmieszała. Spojrzała na Esteveza, który patrzył na nią z politowaniem, potem znowu zwróciła oczy na Sergia, ten z jeszcze większym zapałem zachęcał ją do gry, a potem znów zerknęła na Esteveza, jakby liczyła, że pomoże jej wydostać się z tej opresji. On jednak sprawiał wrażenie, jakby był jeszcze bardziej przerażony od niej.
Sergio nie rozumiał tej długiej ciszy, zaczął dociekać w czym problem.
S – Coś nie tak? Czemu milczycie? Fer nie zagrasz dla mnie, kiedy cię o to tak słodko proszę?
Spojrzał na nią maślanym wzrokiem chcąc rozluźnić napięcie, które stało się i dla niego bardzo wyczuwalne.
Isabel w końcu skapitulowała i ponownie zasiadła do fortepianu. Wiedziała, że dosłownie za chwilę poniży się przed Sergiem i obnaży swoje wielkie braki. Nie miała jednak wyjścia, ta katastrofa była nieunikniona.
Gdy zaczęła grać obaj panowie przybrali grobowe miny. Estevez był wielce zażenowany, z nerwów oko mrugało mu nieustannie. Nie patrzył w stronę Sergia, obawiał się jego potępiającego wzroku.
S – Teraz już wszystko rozumiem – Sergio nieoczekiwanie się zaśmiał i podszedł do Isabel odciągając ją od instrumentu – już wystarczy. Miej litość dla naszych uszu skarbie.
Stali twarzą w twarz. Dosłownie wbijał w nią swój wzrok. Poczuła się bardzo niekomfortowo, wręcz doznała paraliżu. Jego wzrok działał na nią w niewytłumaczalny sposób, sama tego nie pojmowała, nie wiedziała czemu tak na niego reagowała. Zawsze miała problem z mężczyznami, z ich bliskim kontaktem, ale to co on powodował, było ponad to, było silniejsze. Zanim go poznała, nigdy nie czuła się tak mocno przytłoczona przez żadnego mężczyznę, choć fakt faktem, żaden nie był tak blisko niej. Z emocji i zawstydzenia zaczęła się pocić, co pociągnęło za sobą kolejne powody do zażenowania. To były sekundy, ale dla niej były jak długie tortury.
W końcu odwiesił z niej wzrok i odwrócił się do jej nauczyciela.
S – Widocznie mojej ukochanej nauka idzie trochę opornie – posłał mężczyźnie półuśmieszek, by zmniejszyć jego widoczny stres – Jak pan myśli? Są w ogóle jakieś perspektywy, szanse, że Fer nauczy się gry?
E – Ależ oczywiście panie de la Vega. Dla jednych miesiąc to za długo, dla innych za krótko. Każdy uczy się w swoim tempie.
D – W porządku. Liczę na pana, a teraz pan wybaczy, ale chciałbym zabrać już moją narzeczoną.
E – Oczywiście, i tak już mieliśmy kończyć.
Isabel zdenerwowała się znowu po chwilowym odprężeniu.
- Znowu sam na sam, o nie! Co ja zrobię? – zamartwiała się niemiłosiernie
Sergio uczynnie odprowadził nauczyciela, ale kiedy wrócił z powrotem do saloniku, Isabel już tam nie było.
S – Co to ma być? Zabawa w kotka i myszkę? Ok., skoro tego chcesz. – pognał od razu na górę do jej sypialni….
Cordelia po gwałtownej kłótni z matką ukryła się na tyłach rezydencji. To jedyne miejsce, gdzie mogła się w spokoju wypłakać. Przychodziła tu od dziecka i siadała na starych oponach, to coś w stylu jej prywatnej samotni, przynajmniej tak sądziła.
Tymczasem zza ściany jednego z budynków gospodarnych obserwował ją Bruno, szofer rodziny de la Vega. Jego twarz wyglądała na zaintrygowaną.
Cordelia mimo upływu prawie godziny od kłótni, nadal jest roztrzęsiona, bardzo wzburzona.
C – Odbierz! Odbierz, błagam – nawołuje do swojej komórki, ale osoba do której dzwoni nie odbiera. – Nigdy nie odbierasz kiedy cię potrzebuję. Dlaczego taki jesteś? Dlaczego mnie nie wspierasz? – poczuła jeszcze większy smutek i żal. Czuła się na tym świecie zupełnie sama, przez nikogo nierozumiana. To bardzo bolało.
Sergio wszedł do pokoju Isabel bez pukania, czym bardzo ją zestresował. Szatynka była bliska poddania się, rezygnacji. Teraz jak nigdy przedtem, poczuła że nie podoła i zaraz wszystko wyśpiewa jak na spowiedzi.
S – Myślałem, że poczekasz na mnie w salonie – oznajmił oczekując jakiegoś wyjaśnienia. Podszedł do niej, a ona cała zesztywniała – usiądź – polecił i sam się dołączył, siadając tuż obok. Pochwycił jej dłoń i ujął ją w swoje mówiąc – Wiesz co myślę?
Pokręciła głową w geście zaprzeczenia
S – Od wczoraj jesteś bardzo ale to bardzo dziwna. Myślę, że to przez ten wypadek o którym mi wspominałaś. Powinniśmy to sobie wreszcie wyjaśnić. Chcę znać szczegóły.
Dłonie zaczęły jej się pocić, co on od razu poczuł.
S – Strasznie się przy mnie denerwujesz. Nie rozumiem dlaczego. Znamy się doskonale. Wiele razem przeżyliśmy, a mimo to czuję, że przede mną uciekasz, że boisz się mnie? – dopytał z wahaniem. – opowiedz mi o tym wypadku. Co się właściwie stało?
Isabel zniżyła wzrok i zaczęła mówić, ale on nie wyglądał na przekonanego
I – To było po moim przylocie do Francji. Wsiadłam do taksówki i kilkanaście minut potem jakieś auto w nas uderzyło. Nie wiele z tego pamiętam, bo uderzyłam się w głowę i chyba nawet straciłam przytomność. To było jak widok przez mgłę. Potem znalazłam się w szpitalu.
S – Moje biedactwo – pogładził ją po policzku, uwalniając na chwilę ze swojego uścisku – a jak głowa? Nadal masz zawroty?
I – Nie – odpowiedziała bez zastanowienia – yyy już w porządku. To chyba było przejściowe.
S – Cieszę się – wyszczerzył swoje idealnie białe zęby, a potem dodał – brakuje mi ciebie. Dziś cały dzień myślałem o tobie.
Isabel była zmuszona odwzajemnić uśmiech, ale zrobiła to bardzo nienaturalnie, on jednak nie zwrócił na to uwagi. – Mamy jeszcze trochę czasu do kolacji.
Zdezorientowana nie mogła wyjść z dziwu, kiedy podniósł się z łóżka i ruszył w kierunku drzwi, a potem przekręcił klucz!
Zeskoczyła z łóżka jak poparzona, a on odrzekł:
S – Skoro już dobrze się czujesz i nic ci nie dolega, możemy pobyć trochę razem. - Pokonał z powrotem te kilka kroków które go od niej dzieliły, a potem stając jakiś metr przed nią rzucił: Już dawno tego nie robiliśmy. Czas to nadrobić, nie sądzisz?
I – To? – wycedziła przez gardło
S – Potrzebuję cię laleczko. – potarł jej ramię wywołując u niej dreszcz – Kochaj się ze mną – odparł!
Kuchnia de la Vegów.
W pomieszczeniu są tylko Matilde – wieloletnia kucharka właścicieli oraz Liliana – pokojówka od jakichś 7 miesięcy. Kobiety są trochę zdenerwowane bo lada chwila powinny podawać, a tu kolacja jeszcze nie gotowa.
B – Może wam w czymś pomóc? – zareagowały na Bruna jak na zbawienie
M – Z nieba nam spadłeś synku. Błagam cię, pokrój mi te marchwie i zagotuj, dobrze? – poprosiła prawie zdesperowana Matilde
L – Mamy dziś opóźnienie. Jak się nie wyrobimy to pani Elena nas przechrzci.
B – Nie ma sprawy. – Bruno natychmiast zabrał się za krojenie. W międzyczasie pomiędzy pracownikami nawiązała się rozmowa
M – A ty już wszystko skończyłeś co miałeś na dziś?
B – Właściwie to tak. Miałem jeszcze zawieźć panienkę Cordelię do centrum handlowego, ale najwyraźniej się rozmyśliła.
L – Widziałam jak wybiegła z domu zapłakana
M – Ciiii Lili! – Matilde machnęła pokojówkę ścierką po ramieniu – o państwu nie plotkujemy – zwróciła jej uwagę
L – Ojejku i tak wszyscy dokoła gadają. Co za różnica. – mruknęła niezadowolona puszczając oczko do Bruna, który odwzajemnił się tym samym.
- Dlaczego się tak dziwacznie ubrałaś? – zapytał, w międzyczasie pozbywając się swojej koszuli. Isabel poczuła dławiący ją od środka ścisk, gdy stanął przed nią ukazując w całej okazałości swoją nagą klatę. Aż usiadła z wrażenia. Wtedy on zaczął rozpinać spodnie. Postawiła oczy z przerażenia.
I – Co robić? co robić? – wpadła w popłoch – on zaraz stanie przede mną kompletnie nagi! – krzyczała w myślach. Gdy nachylił się by dać jej całusa, ona zręcznie przewróciła go na łóżko. Szczęście jej sprzyjało bo zaplątał się o własne spodnie, dzięki czemu zyskała na czasie i otwierając drzwi w pośpiechu wybiegła z pokoju, zostawiając go całkowicie osłupiałym.
S – No nie! – wkurzył się. – Odbiło jej czy co?
Akurat gdy wybiegła na korytarz, natknęła się na przyszłą teściową. Elena od razu spojrzała nad nią spod wilka, oczywiście dostrzegła jej „nowy” styl ubierania i nie omieszkała się zaśmiać. Przedtem jednak skomentowała jej stan
E – Co tak dyszysz? Ktoś cię goni czy co? Na pewno masz coś na sumieniu ladacznico!
Isabel doznała szoku. Fer wcale nie jest tu uwielbiana, a już na pewno nie przez wszystkich.
E – Co tak patrzysz? Ubrałaś się dziś idealnie do twojego pochodzenia, jak pajac! – zarechotała Elena, nie szczędząc kolejnych złośliwości. W pewnym momencie aż się dziwiła, że Fernanda w ogóle się nie broni przed jej atakami.
Isabel weszła do jadalni po niej. Widząc jednak twarze zebranych nie była w stanie usiąść z nimi przy jednym stole: Cordelia patrzyła z obolałą miną zobojętnienia, Carlos z podejrzliwością, Roberto z wyższością, a o Elenie lepiej nie wspominać. Storpedowana wręcz przez nieprzychylne spojrzenia wycofała się. Poczuła się jak intruz, którym z resztą była.
Zawróciła, jednak nie dane jej było zaznać spokoju choć przez moment. Natknęła się z powrotem na Sergia. Wpadli na siebie przed progiem. Chwycił ją w ramiona i już nie chciał wypuścić mimo że go o to prosiła prawie szlochając.
S – Ty płaczesz?
I – Proszę. Nie naciskaj na mnie. Puść mnie, błagam
Widząc jej rozpacz Sergio uwolnił dłonie, przedtem dodając – przepraszam kochanie. Nie wiem co mi się stało. Wybacz mi. To się już nigdy nie powtórzy. Wiesz że jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Nie płacz, nie przeze mnie.
Minęła go odczuwając ulgę. Miała wielką nadzieję że te słowa to oznaka iż przestanie ją osaczać. Nie chciała wracać do sypialni z której dopiero co wybiegła. Nie czuła się tam dobrze. Postanowiła wyjść na zewnątrz i się trochę przewietrzyć.
Tymczasem de la Vegowie spożywali posiłek w wyjątkowej ciszy. Nikt nie mógł się pochwalić szczególnie dobrym humorem.
Elena zauważyła wisielczy nastrój najmłodszego syna i zapytała:
E – Wszystko u was w porządku?
S – Nie udawaj zatroskanej.
E – Pytam bo twoja narzeczona – użyła tego zwrotu z przekąsem w głosie – zachowuje się jakoś nienormalnie
C – Eleno nie czepiaj się Po co go prowokujesz obrażając Fernandę?
E – Obrażając? A tą kobietę w ogóle da się obrazić? Doskonale wiemy co z niej za ziółko i ty synu – zwróciła się do Sergia ponownie – w szczególności. Jeśli ją poślubisz to popełnisz największy błąd w życiu. – zastrzegła
C – Nie wiesz co mówisz
S – Zostaw ją tato. Niech mówi, skoro to poprawia jej humor.
L – Sergio wiesz że ja chcę jedynie twojego dobra. Ta kobieta to karierowiczka
R – Dość mamo! – nieoczekiwanie wtrącił się Roberto – Sergiowi ta karierowiczka jak ją określasz się podoba więc nawet jeśli się pomyli to to będzie jego problem, nie twój. Przestań już mącić! Nikt nie ma ochoty tego wysłuchiwać.
C – Może dała byś nam choć raz w życiu zjeść w spokoju – zażądał Carlos.
Elenie dosłownie opadła szczęka. Nie spodziewała się, że zostanie sama na polu bitwy.
E – Nie rozumiem was. Na początku żaden z was nie aprobował tej relacji. Co spowodowało że to się zmieniło? Może mnie oświecicie.
C – Nie będziemy dłużej wałkować tego tematu
E – No tak, teraz będziesz się wykręcał.
Nagle Sergio rzucił sztućce na talerz, wywołując nieprzyjemny dźwięk, który wyrwał nawet Cordelię z zamyślenia i wstał od stołu posyłając matce nienawistne spojrzenie – Nigdy nie odpuścisz co?! Mam cię już dość. Po ślubie ja i Fernanda poszukamy własnego domu i się stąd jak najszybciej wyniesiemy.
R – Sergio nie znasz matki? Musi zrzędzić, to jej ulubione zajęcie – zadrwił Roberto
C – Zostań synu. – poprosił Carlos
S – Wolę iść do Fernandy. – potem skierował słowa do matki – skoro jej tu nie chcesz widzieć to i ja zejdę ci z oczu – i wyszedł.
Elenie zrobiło się nieprzyjemnie, ale za wszelką cenę nie chciała dać tego po sobie znać i udawała zobojętnienie.
C – Zadowolona jesteś? Odkąd Fernanda tu mieszka gnębisz ich oboje. Chcesz stracić syna?
E – Daj spokój
C – Tak będzie. Tak będzie jeśli się nie opamiętasz.
Isabel schroniła się w ogrodzie. Chciała uzyskać trochę świętego spokoju, ale też liczyła na pomoc bo sytuacja stawała się coraz bardziej krytyczna i już nie wiedziała jak ma postępować. Nie miała doświadczenia w sprawach damsko-męskich, dlatego też nie potrafiła znaleźć wyjścia z sytuacji. Gdy wszyscy jedli w jadalni, po cichu udała się do swojego pokoju, gdzie miała ukrytą komórkę, którą dostała od Fernandy. Potem wróciła do ogrodu i przysiadła na huśtanej ławce, a potem zadzwoniła do swojej bliźniaczki. Często rozglądała się dookoła siebie w obawie, że ktoś ją nakryje.
Stany Zjednoczone, Los Angeles
Fernanda nie od razu odebrała. Chciała trochę podenerwować siostrę. Miała niezły ubaw, gdy Isabel dzwoniła już 4 raz. W końcu odebrała:
F – Co jest fajtłapo? Nie mów, że narozrabiałaś?
Isabel zignorowała obraźliwy zwrot Fernandy. Lata minęły, ale ona nadal była do tego przyzwyczajona. W przeszłości Fernanda często z niej kpiła kompletnie nie licząc się z jej uczuciami.
I – Fer – jąkała się z podenerwowania
F – No wysłów się wreszcie. Co ja jestem Bogiem, że tak powtarzasz moje imię?
I – Mam kłopoty. Boję się.
F – Gdzie ty jesteś? Coś ci grozi? Nie mów, że zbłądziłaś? – Fernanda poczuła lekkie wzburzenie
I – Jestem tu, aleeee
F – No nie! Wysłów się wreszcie! Daję słowo, zaraz stracę cierpliwość!
I – Wróć proszę. Ja nie daję rady.
F – Coś ty nawyrabiała?!. Minął dopiero jeden dzień!
I – Pomóż mi. On mnie nachodzi, napastuje – prawie szlochała
F – No i ? – Fernanda całkowicie zignorowała problem
I – I? Jak to no i? To poważna sprawa. Nie wiem jak go powstrzymać. Co ja mam zrobić?
F – Nic, poddaj mu się.
I – co? – Isabel poczuła się jakby uderzyła głową o ścianę
F – Dziewczyno takie ciacho ci pożyczam, a ty się jeszcze zastanawiasz zamiast posmakować? Daję słowo, ale ty jesteś dzika. Jakbyś z lasu wyszła.
I – Nie mówisz poważnie?
F – Słuchaj fajtłapo. Nie mam czasu na głupstwa. Jak będzie się naprawdę coś działo to dzwoń, w przeciwnym wypadku nie zawracaj mi głowy rozumiesz?
I – Aleee
F – W razie wątpliwości masz zeszyt z moimi notatkami. Tam się wszystkiego dowiesz o każdym z osobna, a teraz kończę tą bezsensowną rozmowę. Pamiętaj. Masz moje przyzwolenie. Zabaw się. Pa!
I – Nie! czekaj! – Isabel nawoływała do telefonu chcąc zapobiegnąć rozłączeniu – Ja nie chcę z nim być! Nie rozłączaj się!
Nie zauważyła, że już nie jest sama w altance i ostatnie słowa, które wypowiedziała zostały usłyszane…
muzyka
SaraLuna wstęp - Melendi / Gdy Isabel zasiada do fortepianu i gra nieudolnie / Gdy Sergio wprasza się do sypialni Isabel / gdy Sergio mówi Isabel czego pragnie / Gdy Sergio usiłuje nakłonić Isabel do zbliżenia a Isabel ucieka / Gdy Isabel orientuje się, że ktoś jąpodsłuchał
Seras - carlos Rivera / Gdy Sergio zmusza do kontaktu wzrokowego Isabel po jej grze / Gdy Isabel natyka się na Sergio, który ją potem przeprasza
Nada es para siempre karaoke - Luis Fonsi / Gdy Cordelia rozpacza za domem w samotności
Duele el amor - Tony Dize / salida |
|
Powrót do góry |
|
|
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:44:19 29-02-16 Temat postu: |
|
|
Odc.5 / 29.02.16
Gościnnie Paquita la del Barrio jako krawcowa
Zalała się łzami. Miała pewność, że bliźniaczka jej nie pomoże. Nagle usłyszała czyjeś kroki, jakby się cofały. Cała struchlała. Podniosła chwiejnie wzrok, by przekonać się na własne oczy, że została przyłapana, ale w altance nikogo już nie było, a przynajmniej ona nikogo nie dostrzegała…
Wyjrzała na zewnątrz, gdzie wszystko świeciło pustkami, przez moment, bo po chwili faktycznie ktoś zaczął się zbliżać.
To był Sergio. Wszedł do środka, gdy dostrzegł palące się światło.
S – Tutaj jesteś. Wszędzie cię szukałem. Już myślałem, że mi uciekłaś.
Dosiadł się do niej i zarzucił na nią swoje ramię wywołując u niej dreszcze. Przez cały czas, kiedy do niej mówił, zastanawiała się czy to on przed chwilą ją podsłuchał, a może to była tylko jej wyobraźnia?
S – Musimy porozmawiać. To co ostatnio się dzieje, nie podoba mi się.
I – Przepraszam – dopiero teraz dostrzegł czerwone od płaczu oczy dziewczyny
S – Co ci jest? To przeze mnie prawda? Za bardzo cię naciskam?
I – Nie, to ja. – Isabel w przypływie chwili postanowiła szczerze porozmawiać z Sergiem, licząc że ją wysłucha i zrozumie. Nie miała już siły na dalsze konfrontacje i ciągłe uciekanie przed nim. Dobijała ją myśl, że wszystko się wyda.
S – Wiesz, że cię nie poznaję? Odkąd przyjechałaś z Paryża jesteś inna i jakoś trudno mi uwierzyć, że to przez wypadek.
I – Nadal to przeżywam. Jestem w szoku bo to mogło się zupełnie inaczej zakończyć.
S – Nie chcę nawet o tym myśleć. Umarłbym bez ciebie. - Przysunął się bardzo blisko, tak że mógł już patrzeć jej głęboko w oczy. – Jesteś całym moim życiem – sprawił że się zmieszała i odwróciła głowę w bok – Już mnie nie kochasz?
I – Nie o to chodzi – szybko zareagowała – ja po prostuuuuu, ja potrzebuję więcej swobody. To wszystko, całe te przygotowania, cała to otoczka, to mnie przytłoczyło i …
S – Nie czujesz się gotowa?
I – Nie, to znaczy tak, ale jaaaa – westchnęła – po prostu boję się
Sergio uśmiechnął się, by dodać jej otuchy – ale czego? Mnie? Boisz się, że cię skrzywdzę?
Nic nie odpowiedziała, a on zaczął snuć refleksje.
S – Ok., czyli muszę teraz trochę przystopować tak?
Isabel spojrzała na niego z nadzieją w oczach
S – Wybacz, ale nigdy nie byłaś takaaaa, taka... cnotliwa. Przecież wielokrotnie się kochaliśmy, już na drugiej randce byliśmy w hotelu – postawiła oczy z osłupienia - Dlatego teraz czuję, nawet nie wiem jak to nazwać, jestem w szoku. Ale skoro takie jest teraz twoje życzenie to je spełnię i nie będę nalegał.
I – Naprawdę? – zapytała z ulgą w głosie.
S – Wiesz że cię kocham i ostatnią rzeczą jaką bym zrobił to skrzywdzenie ciebie. Obiecuję, że do ślubu cię nie tknę.
I – dziękuję. – Isabel zapomniała się na tę chwilę i zarzuciła mu ręce na szyję w geście podziękowania, a potem mocno uścisnęła. To wystarczyło żeby mężczyzna poczuł się jak w niebie. Upajał się jej zapachem i na ten jeden moment przymknął oczy uśmiechając się szeroko.
Późnym wieczorem.
Elena i Carlos położyli się już do łóżka. Od kolacji nie zamienili ze sobą ani słowa. Teraz też milczą. Mężczyzna czyta książkę, a kobieta rozmyśla o związku najmłodszego syna. Nie może przeżyć, że za dwa dni Fernanda wejdzie oficjalnie do rodziny. Wspomina pierwsze spotkanie z nią. To było rok temu, na pokazie wiosennej kolekcji domu mody. Fernanda była jednym z zaproszonych gości. Do dziś nie wiadomo jak zaproszenie do niej trafiło, ale jednak je otrzymała. Gdy weszła, od razu wywarła duże wrażenie, zwłaszcza na męskiej części gości. Szła pewnym krokiem, z wysoko podniesioną głową.
- Ma tupet – pomyślała wtedy Elena. Potem na czas pokazu straciła ją z oczu, aż do after party, kiedy to zauważyła ją w towarzystwie swojego najmłodszego syna.
Śmiali się niesamowicie głośno i bez zażenowania flirtowali ze sobą. Poczuła wtedy wielkie zaniepokojenie. – To zwykła karierowiczka, uwodzicielka mężów – pomyślała wtedy i ruszyła na poszukiwania ówczesnej dziewczyny syna, Victorii. Ta akurat kończyła się przebierać po pokazie i szybko do niej dołączyła. Obie szukały po sali Sergia i jego towarzyszki, ale oni zniknęli. Już ich nie było na sali.
E – Straciłaś go – powiedziała do Victorii i nie myliła się, bo po tym wydarzeniu nic już nie było takie same.
Dziś ta para szykuje się do ślubu, a po Victorii nie ma śladu, przynajmniej ona tak sądzi…
- Jesteś dziś wolny? Powiedz że tak – Victoria piskliwym głosikiem stara się namówić Sergia na spotkanie. Ten po rozmowie z Isabel w altance wrócił do siebie i od pół godziny bezskutecznie próbuje zasnąć.
S – Mówiłem ci, że to niebezpieczne, zwłaszcza teraz, gdy lada chwila się żenię.
V – Tylko na chwilę. Fernanda nawet nie zauważy.
S – Co ty ze mną robisz? Raptem wróciłaś i już mnie kusisz
V – To znaczy tak?
S – Daj mi pół godziny. Widzimy się tam, gdzie zawsze?
V – No chyba, że chcesz zmienić miejsceeee
S – Nie, lepiej niech zostanie po staremu. Niedługo będę.
V – Już nie mogę się doczekać – posłała mu całusa przez telefon, a potem włożyła czarną, seksowną sukienkę z koronką i odrzekła przeglądając się w lustrze – możesz zaciągnąć go przed ołtarz, ale on i tak będzie należał tylko do mnie.
Po raz pierwszy od pobytu w domu rodziny de la Vega Isabel zasnęła spokojna. Już nie czyhało nad nią widmo nadejścia narzeczonego Fernandy, czego strasznie się obawiała, niekiedy nawet bardziej od samego zdemaskowania. Rano po przebudzeniu długo nie mogła wstać. Rozmarzyła się.
I – Jest taki delikatny i czuły, a przy tym okazał się wyrozumiały. Fernanda to urodzona szczęściara. Zawsze otaczała się mężczyznami. Dosłownie jedli jej z ręki. Czemu ja taka nie jestem? Gdybym była pewna siebie i śmielsza to dawno już miałabym chłopaka. Przecież nie jestem taka ostatnia. Czemu ja zawsze muszę się tak wszystkiego bać?! – zbeształa samą siebie. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
I – Chwileczkę! – podniosła się od razu i zarzuciła pospiesznie szlafrok
Otworzyła. Zza progu wyłoniła się twarz Liliany, pokojówki.
I – Tak?
L – Zejdzie panienka na śniadanie? Już podane
I – yyyy nie, dziękuję – zawahała się – nie jestem głodna.
L – Chyba się pani nie odchudza. Pamiętam że dziś ostateczna przymiarka sukni, ale bez przesady. Musi mieć pani siłę do ślubu – przypadkiem uprzedziła Isabel o planach na dziś, na co szatynka zareagowała lekkim uśmiechem
I – A mogę cię prosić, żebyś mi coś przyniosła tutaj?
L – Ojej, a co się dzieje? Źle się panienka czuje?
I – Trochę. To chyba z nerwów.
L – No tak, jeszcze tylko dziś i jutro i ślub będzie. Kto by się nie przejmował.
I – No właśnie.
L – Dobrze, zaraz wracam z czymś pożywnym..
Isabel na samą myśl o czekającej ją przymiarce zbladła.
I – To się nie dzieje naprawdę. To jakiś sen, jakbym śniła. Ja i suknia ślubna? Ja i ślub? I to jeszcze jaki i to z kim? Nie wierzę. Boże! W ciągu kilku dni tyle się zmieniło. Myślałam, że nigdy czegoś podobnego nie doświadczę. Ciekawe jak wygląda ta suknia. Na pewno jest wytworna.
Nieobecność Fernandy powinna cieszyć domowników, ale tym razem jednak zirytowała i to kogo najbardziej? Oczywiście Elenę. Ale, co zastanawiające w jadalni nie ma też Sergia…
E – Co za bezczelność. Wczoraj przez cały dzień się tu nie pokazała, snuła się po domu jak cień, jak złodziejka i dziś znowu nas ignoruje.
Carlos uniósł oczy do góry, jednocześnie opuścił ramiona z bezsilności. Nie chciało mu się już nawet odzywać do żony. Wiedział że to bezcelowe.
Jedynie Roberto dał się jeszcze wciągnąć w jej prowokacje.
R – Nic dziwnego, że jej nie ma skoro wczoraj właściwie ją wyprosiłaś
E – Wybacz synu, ale nikt jakoś nie oponował kiedy ustawiałam ją do pionu
C – Swoją jedyną córkę chyba też ustawiłaś – odezwał się w końcu Carlos – Cory od wczoraj nic nie mówisz. Co się dzieje?
Cordelia posłała ojcu jedynie zbolałe spojrzenie, a potem znowu zniżyła wzrok i skupiła się już tylko na talerzu z jajecznicą.
C – Widzisz co ty robisz z naszymi dziećmi? –odrzekł poirytowany
E – To twoja wina! Gdybyś nie dawał im tak dużo swobody to nie wyrośli by na słabeuszy
R – O nie! Ja sobie wypraszam! – zbuntował się Roberto
E – Akurat ciebie jednego nie miałam na myśli synku, ale jeśli chodzi o nią – przewróciła oczy w kierunku Cordelii – to istna porażka.
C – Możesz w końcu zamilknąć?!
E – Dobrze już dobrze. To i tak bez sensu bo ona się nie zmieni. Muszę pogodzić się z tym, że mam córkę - ofiarę losu.
C – Eleno!
R – Mamo lepiej powiedz czy wybrałaś sobie już suknię na wesele?
E – Ależ oczywiście. Dawno się tym zajęłam. Idealnie odda charakter tej uroczystości i moje samopoczucie. Przyćmię nawet pannę młodą. Zobaczycie! Reporterzy nie będą spuszczać ze mnie oka – zaśmiała się ironicznie – a jak tam twoja Eva? Dawno do nas nie zagląda?
R – Ostatnio była trochę chora. Przeziębiła się, ale dziś mamy się już spotkać. Planujemy wspólny wieczór.
E – Cieszę się. Co prawda wolałabym żeby zajmowała się czymś innym niż modeling, ale przynajmniej nie jest karierowiczką jak ta co śpi jeszcze w pokoju – nie mogła odmówić sobie uszczypliwości.
C – Jak zawsze posiłki w tym domu przebiegają w miłej i spokojnej atmosferze – odrzekł kpiarsko Carlos kończąc swój posiłek. – pospieszcie się. Pojedziemy razem do firmy.
Tuż przed południem Isabel przyjęła krawcową, która zrobiła ostatnią przymiarkę sukni. Dziewczyna co oczywiste czuła się w niej wyjątkowo nieswojo, ale jednocześnie poczuła wielką radość i podekscytowanie. Wróciła myślami do dziecięcych, a potem nastoletnich marzeń o ślubie w pięknej, śnieżnobiałej sukni. Nie mogła uwierzyć, że po części to marzenie się spełnia, choć tak naprawdę wszystko jest jedynie ułudą, ale się dzieje i przynosi jej niesamowite wrażenia.
Krawcowa przerwała jej fantazje – wczoraj przyjechała. Dzwonili, podobno miała ją pani odebrać sama z Paryża ale tego nie zrobiła, więc w końcu ją wysłali.
I – Miałam pewne komplikacje.
K – Troszkę będę musiała ponaciągać w pewnych miejscach no i w biuście docisnąć. Chyba pani trochę schudła. Nie zgadza się z pobranymi wcześniej wymiarami. Przepraszam za wyrażenie, ale miała pani okrąglejsze kształty, a teraz jakby ubyło w paru miejscach, zwłaszcza w biuście. Wymieniała pani implanty?
I – Słucham? – Isabel niemal zakrztusiła się własną śliną
K – Mówiła pani, że będzie musiała je wymienić bo jest już kilka lat po operacji. Pomyliło mi się coś?
I – yyyy
K – Nie ważne. Przepraszam, bywam zbyt bezpośrednia. Niech się pani nie gniewa. To drobnostka. Da mi pani pół godziny i wszystko dopracuję.
I – Dobrze. To ja w międzyczasie przejdę się i zaczerpnę świeżego powietrza.
K – Dobrze. Niech pani zregeneruje siły.
Isabel wyszła z pokoju wstrząśnięta. Kolejna niebezpieczna przeszkoda, która może ją zdradzić. Dziękowała sobie teraz, za to jak się nosi. Gdyby założyła coś co ukaże jej dekolt, Sergio prawdopodobnie od razu zorientowałby się, że nie może być jego narzeczoną, bo ma naturalne piersi i zapewne o wiele mniejsze od bliźniaczki. Aż ją ciarki przeszły na samą myśl.
W firmie.
Roberto wpadł do gabinetu Sergia z pretekstem zaproszenia go na lunch, ale młodszy brat doskonale wiedział co kombinuje pod tą przykrywką.
S – Robby zapytaj po prostu zamiast robić podchody. Co chcesz wiedzieć?
R – Nie wróciłeś na noc prawda?
S – Ojciec się skapnął?
R – Raczej nie. Nic mi nie mówił. Jak było?
S – A jak myślisz?
R – Sądząc po twojej minie nie najgorzej
S – Victoria nic się nie zmieniła. Jest cudowna
R – Bardziej od Fernandy?
S – Daj spokój. Nie ma porównania.
R – Ale na czyją korzyść?
S – Nie ciągnij mnie za słówka ok.?
R – Nic nie mówisz, ale ja mam oczy i uszy i zauważyłem że coś jest nie tak
S – Nie ma o czym mówić
R – Nie wycofasz się chyba tuż przed, co?
S – Wiesz, że nie. Jestem strzelcem i jak się na coś uprę to nic tego nie zmieni.
R – Co będzie po ślubie?
S – To co ma być. – Sergio odpowiedział silnym, zdecydowanym głosem patrząc bratu prosto w oczy. – Będziemy najszczęśliwszym małżeństwem pod słońcem – zaśmiał się zarażając tym samym swojego brata. – To co idziemy na ten lunch?
R – Idziemy! – i wyszli.
Tymczasem Isabel spacerowała po ogrodzie, gdy nagle dostrzegła ukrytą w żywopłocie furtkę. Schyliła się, by lepiej ją dojrzeć. Miała rację. Na tyłach ogrodu była tajemna furtka, która umożliwiała przedostanie się na drugą stronę. Dom otoczony był prawie ze wszystkich stron sporej wielkości murem, co sprawiało, że przypominał twierdzę. Gdyby ktoś chciał wydostać się innym wyjściem jak brama czy furtka przy głównym wejściu, musiałby nieźle się napocić, narażając przy tym swoje bezpieczeństwo i zdrowie. Od strony ogrodu zaś znajdował się wysoki żywopłot pokryty gdzieniegdzie egzotycznymi roślinami o ostrych kolcach. Furtka, którą dostrzegła Isabel ułatwiała ewentualną ucieczkę.
B – Co pani wyprawia? – znienacka usłyszała za sobą męski głos i przelękła się bardzo. Gdy się odwróciła mało nie padła z wrażenia na widok mężczyzny, który był cały umorusany w smarze.
To był Bruno, szofer rodziny de la Vega, który przeważnie woził tylko Cordelię.
B – Nie wolno tam podchodzić. Może pani sobie zrobić krzywdę.
I – Czemu?
B – Widzi to pani? – kucnął przy niej i wskazał palcem na roślinę, która wiła się blisko głównej klamki. – Jest trująca. Mogłaby panią zabić.
I – O Boże! – Isabel się przeraziła.
B – Niech pani lepiej wraca na posesję.
Przytaknęła posłusznie i odeszła. Nie miała pojęcia że Bruno po prostu perfidnie sobie z niej zakpił i nabrał ją z tą rośliną. Jednocześnie zastanowiło go zachowanie kobiety.
B – Nie przezwała mnie ani nie spojrzała na mnie tym swoim pogardliwym wzrokiem. Aż dziw mnie bierze. Może to przez ślub?. Nawet takie jak ona w końcu nabierają ogłady i szacunku do innych. – szukał wyjaśnienia.
Carlos siedział zapracowany w swoim biurze od rana. Posiłek zjadł na miejscu i to w pośpiechu. Chciał wszystko uregulować na czas rodzinnej imprezy. Wtem zerknął na zegarek, a potem poprosił sekretarkę by wpuściła osobę, którą wezwał.
C – Usiądź. Napijesz się czegoś?
E – Dziękuję. Muszę zaraz wracać do obowiązków – odrzekł Elias, narzeczony jego córki
C – Od kiedy to jesteś taki obowiązkowy? Przede mną nie musisz udawać.
E – Po co mnie pan wezwał?
C – Nie podoba mi się jak traktujesz moją córkę.
E – To co jest między nami to wyłącznie nasza sprawa.
C – Nie, kiedy otrzymujesz za to stosowne honorarium ( ! )
E – W czym problem? Skarżyła się na mnie?
C – Od dwóch dni chodzi smutna, struta. Nie lubię jej widzieć w takim stanie. Moja córka ma się uśmiechać i ty o to zadbasz.
E – Dobrze. Co mam robić?
C – Mnie pytasz? Myślę że pieniądze, które dostajesz uruchomią twoją inwencję twórczą. Dziś Cordelia ma chodzić po domu z radosną miną jasne?
E – Tak
C – Świetnie! A więc się zrozumieliśmy. Idź już.
Spojrzeli na siebie jakby mieli zaraz złapać się za łby, a potem Elias wyszedł. Idąc korytarzem wysłał do Cordelii smsa
E – Dziś wieczór. Razem. Zaszalejemy Wchodzisz w to truskaweczko?
Cordelia od razu odpisała: Mój ty cukiereczku. Już nie mogę się doczekać.
- Kocha mnie! Elias mnie kocha! – nie przestawała skakać z radości w swoim biurze. Humor od razu jej wrócił.
E – Co za tępa idiotka. Tak łatwo ją przerobić – wyśmiewał się z niej będąc już przy swoim biurku. – pomęczę się jeszcze trochę, byle do ślubu. Potem nie będę musiał już sobie zawracać tobą głowy naiwniaczko- dodał z chichotem
Muzyka
SaraLuna - Melendi / Gdy ktoś się skrada do altanki
Seras - Carlos Rivera / Gdy Isabel przytula Sergia / Gdy Isabel widzi się w sukni i marzy... |
|
Powrót do góry |
|
|
dulce245 Aktywista
Dołączył: 15 Maj 2014 Posty: 363 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: 16:13:56 02-03-16 Temat postu: |
|
|
Co tu się dzieje normalnie nie do wiary. Gdzie ta Fernanda się podziewa i co wyprawia wróci na swój ślub czy Sergio ożeni się z Isabel a co ona zrobi? Jak mógł pójść do tej całej Victorii i jeszcze spędzić z nią noc tuż przed ślubem i co miał na myśli mówiąc do Roberta (nie ma porównania)co za osioł jak tak bardzo ciągnie go do Victorii to po co chce się żenić? Już nie cierpię tej całej Victorii z pewnością coś kombinuje podła tak samo jak Fernanda.Rozdział super czekam dalej. |
|
Powrót do góry |
|
|
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:43:28 02-03-16 Temat postu: |
|
|
Odc.6/02.03.16
Isabel wróciła z powrotem do pokoju, gdzie już czekała na nią gotowa suknia.
K – Już skończyłam. Będzie w sam raz. Proszę podejść, pomogę pani ją włożyć.
Isabel oniemiała na moment z wrażenia. Przywiodła myśli w których widziała siebie zmierzającą do ołtarza przy którym czeka na nią Sergio. Na jej twarz szybko zawitał uśmiech.
K – Proszę, niech pani podejdzie.
I – Dziękuję. Sama sobie poradzę.- jednak sobie nie poradziła. Krawcowa pomogła jej zapiąć suwak na plecach, który trochę ją uwierał, ale dość miała już tych przymiarek i wolała się nie skarżyć, by szybciej skończyć.
K – Teraz pasuje jak ulał. Na szczęście udało się ścisnąć gorset. Od razu biust będzie wydawał się wydatniejszy. To tyle z mojej strony. Gdyby były jakieś problemy ma pani mój numer. Proszę dzwonić.
I – Dziękuję.
K – Może pomogę zdjąć?
I – Nie, nie trzeba.
K – Rozumiem, chce jeszcze pani w niej pobyć. W porządku. Do widzenia.
I – Do widzenia.
Isabel podeszła do lustra, które wisiało na ścianie zajmując sporą jej część. Przeglądała się w nim chyba z kwadrans. Nie mogła się nadziwić swojemu wyglądowi. W duszy dziękowała opatrzności, że przynajmniej do ślubu Fernanda nie zamierzała iść w bardzo roznegliżowanej sukni. Dekolt wcale nie był duży, a resztę ciała suknia i jej falbany pokrywały absolutnie w całości. Przymknęła oczy, by dać ponieść się tej chwili, a potem opadła na łóżko tonąc w śnieżnym, delikatnym tiulu.
W kuchni
M – To skandal żeby ubierać się na ślub w białej sukni bez zachowania czystości małżeńskiej! – Matilde nie kryła swojego wzburzenia, gdy Liliana powiedziała jej i Brunowi o wizycie krawcowej.
L – Czasy się zmieniły pani Mati.
M – Nie czasy tylko ludzie. Biel jest zarezerwowana dla porządnych panien, które żyją zgodnie z wartościami, a nie takich pustych kobiet jak ta, która sobie tu mieszka jak gdyby nigdy nic!
B – Pani Matilde, czy nie za bardzo się pani tym przejmuje?
L – A ty co sądzisz Bruno o tej całej czystości przedślubnej?
B – Nie wiem. To indywidualna sprawa. Nikt nie powinien drugiemu zaglądać do gara i już.
L – Pani się wychowała w innym pokoleniu. Ludzie nie byli wtedy tak liberalni
M – Chyba chciałaś powiedzieć rozwiąźli. No dobrze. Jeśli chcą żyć ze sobą przed zawarciem małżeństwa to ok., ale powinni zrezygnować wtedy z przywilejów czystości, jeśli mają przynajmniej choć trochę przyzwoitości!
Bruno dokończył kanapkę, którą zrobił sobie w przerwie, a potem wyszedł. Temat rozmowy za bardzo go nie interesował. Wolał wrócić do swojego samochodu i dokończyć jego mycie. Gdy już się za to zabierał, odezwał się sygnał komórki.
B – Cordelia – odczytał z ekraniku telefonu i od razu odebrał – Tak panienko
Cordelia właśnie wychodziła z firmy.
C – Przyjedź po mnie szybko. Właśnie wychodzę.
B – Dobrze. Już jadę.
C – Pospiesz się- rozłączyła się, by zaraz potem zatelefonować ponownie. Tym razem do kogo innego. – Dzień dobry. Czy ja się dodzwoniłam do salonu?
Tego wieczora 28-latka chce zaimponować narzeczonemu i planuje wystroić się dla niego jak najbardziej, żeby dosłownie jadł jej z ręki.
Po powrocie z lunchu Sergio nie może się skupić. Od pracy odciągają go wspomnienia poprzedniej nocy. Na dodatek Vico nie przestaje do niego pisać.
Chłopak odczytuje 7 już smsa.
V – Kiedy to powtórzymy? To była jedna z naszych najlepszych nocy. Już się nie mogę doczekać następnej.
Sergio wraca wspomnieniami do ubiegłej nocy. On i Victoria spotkali się w jej mieszkaniu, które kupiła kilka lat temu, kiedy jeszcze jej rodzina miała sporo pieniędzy. Gdy byli parą przez pewien czas nawet tam mieszkali, dopóki nie zdradził jej z nowo poznaną modelką. Niby ustalili, że są w luźnym związku, ale gdy co do czego przyszło, Vico nie potrafiła przejść koło tego obojętnie. Pogodzili się jakiś czas później, ale gdy tylko Fernanda zjawiła się w jego życiu, wszystko się posypało i tym razem to on ją zostawił, po raz kolejny wyrządzając krzywdę. Mimo tego nadal miała do niego słabość i szukała go, aż znalazła.
Wczoraj go usidliła i poszli razem do łóżka.
Gdy tylko wyobraził sobie ich razem, całujących się na jej bladoróżowej pościeli, nie wiedzieć czemu do jego myśli wdarła się Fernanda. Sergio zezłościł się na siebie.
S – Sama jest sobie winna. Gdyby mnie nie odtrącała nie poszedłbym do innej. – bezwstydnie zrzucał na nią całą winę.
Potem jego myśli przestawiły się całkowicie na Fernandę.
S – Byłem z wieloma kobietami, ale żadna nie ma tego ognia. Muszę to przyznać. Albo nie miała, bo teraz nie wiem, co się z nią dzieje. Jest bardzo zmieniona. I tak się z nią ożenię. Nic mnie przed tym nie powstrzyma. Jeszcze tylko 2 dni i będziesz moja, całkowicie moja Fernando Rubio. – oznajmił z całą pewnością w głosie.
Isabel zaczytała się w notatkach Fernandy, dlatego nie zauważyła od razu, że ktoś uchylił jej drzwi i stoi przy nich, próbując coś podsłuchać albo zobaczyć. To… Elena!
Kobieta dostrzega zeszyt w rękach Isabel, zapamiętuje go dzięki charakterystycznej okładce, cała jest w sześciany, jest koloru fioletowego.
E – Ciekawe co ona tam ma? Muszę dostać to w swoje ręce. Może będę miała na nią jakiegoś haka?
Bruno przyjechał najszybciej jak mógł, mimo to i tak oberwał od Cordelii, która zaraz potem poinstruowała go w kierunku centrum.
Siedziała z tyłu poprawiając makijaż, aż w pewnym momencie, ku jego zdumieniu nawiązała rozmowę.
C – Bruno, powiedz. Jak wyglądam?
Mężczyzna poczuł się zakłopotany. Nie od razu odpowiedział. Musiał to przemyśleć.
C – Czemu nie odpowiadasz? Wiem, nie masz mi nic dobrego do powiedzenia.
B – Wręcz przeciwnie panienko. Szukałem tylko odpowiednich słów. Oczywiście jak zawsze wygląda panienka ślicznie.
C – Nie kłam. Mówisz tak bo dla nas pracujesz. Niepotrzebnie cię pytałam. To bez sensu.
B – Kiedy ja mówię prawdę. Panienkaaaa
Nie słuchała go już. Założyła na uszy słuchawki i odpłynęła w rytm muzyki, nim on jeszcze zorientował się, że całkowicie wyłączyła się z rozmowy.
Przybrał zawiedzioną minę.
Rezydencja
Liliana wbiegła do pokoju Isabel pokrzykując
L – Panienko! Panienko!
Isabel zdołała szybko schować zeszyt pod poduszkę nim Liliana się go dopatrzyła. – O co chodzi?
L – proszę zejść szybko do salonu!
I – Ale po co?
L – Czeka tam miła niespodzianka. No proszę…
Isabel zeszła na dół po schodach. Przed głównymi drzwiami frontowymi stał duży kosz z bukietem czerwonych róż. Otworzyła usta z wrażenia.
I – To dla mnie?
L – A dla kogo niby? Jest i karteczka. Proszę. – Liliana szybko podała ją do rąk Isabel i przystanęła, licząc że pozna jej treść.
Zaciekawiony był ktoś jeszcze. Nagle Isabel usłyszała zza pleców oskarżycielski ton przyszłej teściowej.
E – Pewnie od kochanka – zainsynuowała zgryźliwie
Liliana szybko się oddaliła, obawiając się konfrontacji z szefową. Tymczasem Isabel musiała na nowo się z nią mierzyć.
E – No pokaż co tam masz. Kto ci je przysłał? – Elena wyrwała jej właściwie bez żadnego skrępowania kartkę i przeczytała liścik.
„Kocham cię najbardziej na świecie. Czasem mam głupie pomysły, ale to właśnie z twojego powodu. Doprowadzasz mnie do obłędu. Wybacz mi moje występki. Obiecuję poprawę. Uwielbiam cię laleczko” Twój Sergio
I – Jak pani widzi, tak, to od mojego kochanka
E – Nie ciesz się tak. Dobrze ci radzę. Wycofaj się póki jeszcze możesz. Potem nie będzie już odwrotu. Zamienię twoje życie w piekło. Nie zniesiesz tego. Gwarantuję ci to przeklęta karierowiczko! – Elena wypowiedziała te słowa pełnym nienawiści językiem. Przy tym spoglądała Isabel prosto w oczy, co zwiększyło jej lęk. Szatynka odetchnęła dopiero, gdy kobieta zniknęła na piętrze. Czuła strach przed nią. Uspokajała się słowami:
- Za kilka dni już mnie tu nie będzie. Wróci Fernanda, a ja wreszcie zaznam trochę spokoju. Boże co za ludzie! Z daleka czuć od nich samo zło.
Nastał wieczór.
Cordelia była już gotowa na randkę. Wyszła na zewnątrz w oczekiwaniu na Eliasa, który miał po nią przyjechać. Niestety dłuższą już chwilę się spóźnia.
L – Biedna panienka Cordelia. – Liliana obserwowała ją zza zasłony okna w kuchni.
B – Co? Znowu płacze? – zapytał zobojętniały Bruno
L – Nie, to ten łotr. Znowu ją wystawił. Już 4 raz w tym miesiącu.
M –A co ty jakiś terminarz prowadzisz? Lepiej wzięłabyś się do roboty. Jutro tu będzie niezła jatka. Przyjadą ludzie z cateringu, kucharki, organizatorka wesela i Bóg wie kto jeszcze. Narobią szumu. Jestem pewna.
B – Nie do wiary, że Sergio się żeni. Taki był z niego pies na baby.
M – Nie Sergio tylko panicz Sergio mój drogi Bruno. My służący nie możemy spoufalać się z państwem.
B – Ma pani rację Matilde, ale tyle czasu już tu pracuję.
M – To nie ma znaczenia. My, pracownicy, musimy znać swoje miejsce przez calutki czas.
L – O! jednak przyjechał. Dziś się panience poszczęściło. – odparła Liliana z uśmiechem na ustach.
Nie tylko Liliana obserwowała Lilianę. Także jej ojciec i Roberto przyglądali się jej z gabinetu. Kiedy odjechała z Eliasem zaczęli dyskutować na jej temat, a właściwie jej związku.
R – Tato, jesteś pewien, że chcesz ją wydać za kogoś takiego?
C – To postanowione
R – Cory zasługuje na kogoś lepszego. Jemu w ogóle na niej nie zależy.
C – Robby nie po to cię wtajemniczałem żebyś mi teraz wyskakiwał z wątpliwościami. Elias nie jest ideałem, to fakt, ale powiedz mi: kto zechce Cordelię? Nikt, bo ona nie ma żadnych zalet, niczego sobą nie reprezentuje.
R – Jesteś zbyt surowy
C – Nie powiem jej tego wprost bo to nadal moja mała córeczka, którą uwielbiam, ale ślepy nie jestem. Nie pozwolę żeby moja jedyna córka została starą panną.
R – Dlatego wydasz ją za tego nicponia?
C – Ona sama się za niego wydaje. Ja ani on ani nikt inny nie przymuszamy jej do tego. To jej własna, przemyślana decyzja.
R – przecież ona podobno nie myśli
C – Nie drwij. Przygotuj się. Niedługo po ślubie Sergia, gdy już rozwiążemy naszą trudną sytuację przyjdzie kolej na Cordelię, a potem na ciebie synu
R – O nie tato, jeszcze nie zwariowałem
C – Na co czekasz? Masz już odpowiedni wiek. Powinieneś postarać się o wnuki dla mnie.
R – Daj spokój
C – Jesteście z Evą już dość długo. Ona nam odpowiada więc jeśli tylko się zdecydujecie, wiesz, że macie całe nasze poparcie.
R – Dobra dobra. Pokaż mi te umowę z Anglikami. Zaraz ją wspólnie przestudiujemy.
Pora na powrót do obowiązków.
- Fer mogę wejść? –Sergio zaraz po powrocie z pracy od razu udał się do sypialni przyszłej żony. Nie od razu mu otworzyła.
Isabel wykąpała się wcześniej i przebrała w piżamę przeczuwając że narzeczony może zechcieć ją odwiedzić przed snem.
Otworzyła mu drzwi i ujrzała wielce zdumioną twarz. Chłopak lekko chichrał.
I – O co chodzi?
S – Cześć – powiedział jeszcze bardziej ją zawstydzając
I – Cześć – odpowiedziała, choć wcale nie chciała. Jego uśmieszki zaczęły ją mocno irytować.
S – Wpuścisz mnie czy będziemy tak stali?
I – Oczywiście – zafrasowała się, po czym uchyliła szeroko drzwi, by mógł wejść.
S – Podobały ci się róże? – zapytał
Jej twarz od razu pojaśniała – tak, są piękne.
S – Gdzie stoją? Nie widzę ich.
I – Aaaa zostawiłam je w salonie. – do Isabel dotarło, że przez całe to zajście z Eleną całkiem zapomniała o kwiatach.
S – Zaraz ci je tutaj przyniosę. Pamiętałem, że czerwone róże to twoje ulubione, chciałem żebyś się trochę rozluźniła i nabrała więcej spokoju. – wyrwał się na dół po kwiaty mimo iż Isabel prosiła by nie sprawiał sobie fatygi. Jednak na dole w salonie ich nie było. W drugim saloniku także. W końcu poszedł do kuchni zapytać o nie...
Wrócił do pokoju Isabel z nietęgą miną.
I – Co się stało?
S – Kupiłem je specjalnie dla ciebie, żeby poprawić ci humor i przeprosić, a ty co zrobiłaś? Czemu je połamałaś i wyrzuciłaś?! – Domagał się odpowiedzi już krzykiem!
Kiedy tylko samochód podjechał pod rezydencję, Cordelia wybiegła z niego o mało nie przewracając się na schodach i pomknęła do środka. Makijaż miała rozmyty, dosłownie lał jej się po twarzy łącząc się ze łzami, które wypływały z jej oczu.
Wbiegła do swojego pokoju z hukiem i zamknęła się w nim na klucz. Rzuciła się na łóżko i z frustracji, złości i bólu zaczęła przygryzać poduszkę. Zaliczyła nieudany wieczór, bardzo nieudany wieczór!
muzyka
Seras - Carlos Rivera / Gdy Isabel zakłada suknię i wyobraża sobie jak zmierza do ołtarza / Gdy Isabel marzy po wyjściu krawcowej / Gdy Isabel spostrzega kwiaty od Sergia
Pierdeme el respeto - Playa limbo / Gdy Sergio wspomina noc z Vico, a potem i Fernandę
SaraLuna - Melendi / Gdy Sergio wpada do pokoju Isabel z pretensjami
Nada es para siempre karaoke - Luis Fonsi / Gdy Cordelia wraca z randki
Duele el amor - Tony Dize / Salida |
|
Powrót do góry |
|
|
Marzenka20 Mistrz
Dołączył: 06 Cze 2010 Posty: 17199 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Warszawa i okolice Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:28:59 03-03-16 Temat postu: |
|
|
Odcinek 7/03.03.16
Isabel po raz pierwszy widziała Sergia tak wzburzonego i nie spodobało jej się to, wręcz ją przeraziło. Zauważyła w jego oczach palącą się nienawiść, miała wrażenie, że zaraz ją uderzy i to jeszcze mocniej potęgowało jej strach. Nie rozumiała jego gniewu.
S – Mam już dość tych gierek! Nie będziesz mnie zwodziła! – pochwycił ją mocniej i przycisnął do siebie tłumiąc jej oddech. To nie były przelewki. Wstąpiło w niego coś bardzo niedobrego, tak niedobrego, że Isabel była bliska płaczu. Poczuła zimną falę obiegającą jej ciało, dreszcze przeszywały ją raz po raz. Chyba to wyczuł, bo po chwili zwolnił swój uścisk.
R – Co ty wyprawiasz? – nagle usłyszał głos dobiegający zza jego pleców. Roberto usłyszał jego krzyki i wpadł do pokoju zatrzymując się pomiędzy obojgiem. – odbiło ci? Jak ty ją traktujesz?
Isabel nie była w stanie dłużej powstrzymywać łez i wybiegła z sypialni nie spoglądając nawet w stronę skruszonego Sergia.
Tymczasem Elena nie kryła swojej radości, gdy układając się do snu usłyszała głośne odgłosy z pokoju Fernandy. Carlos od razu ją potępił.
C – Odejdź już od tych drzwi – odparł zirytowany
Kobieta nie zdejmując uśmiechu ze swej twarzy odrzekła triumfalnie:
E – Widzisz? A nie mówiłam? Ci dwoje do siebie nie pasują. Rozstaną się jeszcze zanim się pobiorą.
C – A ty będziesz wtedy wniebowzięta.
E – Nawet nie wiesz ile bym dała, żeby Sergio zostawił tą cudzołożnicę. Szczerze jej nienawidzę.
C – Też za nią nie przepadam
E – No to czemu mu nie zabronisz?! Wystarczy jedno twoje słowo, a …
Carlos wtrącił – Sergio jest dorosły i ją wybrał na swoją żonę. To jego decyzja i on poniesie ewentualne konsekwencje.
E – Nie bądź naiwny. Ona jest kobietą i to bardzo przebiegłą kobietą. Wie jak zakręcić mężczyzną. Łatwo nimi sterować. Dobierze się do naszego majątku, jeśli jej nie powstrzymamy.
C – Tak? Wiesz to z własnego doświadczenia?
Elena spoważniała
E – Dałbyś już spokój. Żeby mnie z nią porównywać, no naprawdę.
C – A czym ty się od niej różnisz? Kiedy cię poznałem, też byłaś tylko marną modelką
Elena przybrała teraz minę urażonej.
E – Idę tam.
C – Ani mi się waż! – mężczyzna oznajmił pełnym sprzeciwu tonem – Nawet jeśli mają problemy to ty ich pomnażać nie będziesz! Wracaj do łóżka – polecił.
Sergio usiadł bezwładnie na łóżku i złapał się za głowę na samo wspomnienie wybuchu złości, jaki nim zawładnął.
R – Zgłupiałeś do reszty? Chcesz wszystko zepsuć? Naprawdę, na dzień przed ślubem chcesz żeby gołąbeczka ci odfrunęła? Ty puknij się lepiej w głowę głupolu
Sergio spojrzał na brata przepraszająco – Nie wiem co we mnie wstąpiło. To ona, to ona wyzwala we mnie to co mam najgorsze.
R – Bracie nie o to nam chodzi pamiętasz? Ta kobieta jest dla ciebie. Lada dzień zostanie twoją żoną. Nie możesz pozwolić jej odejść.
S – Robby ona mnie doprowadza do obłędu. Zmieniła się i ja nie wiem czy to jakaś jej zagrywka czy faktycznie coś się jej odmieniło. Ciągle mnie odtrąca. Gardzi moimi prezentami, moimi przyjaznymi gestami. Mam wrażenie, że mnie unika, że nie chce być ze mną. Nie mogę tego znieść!
Roberto domyka drzwi, by nikt nie usłyszał tego co ma bratu do powiedzenia.
Kładzie dłoń na jego ramieniu, by go pocieszyć i naprowadzić na dobry kierunek
R – Przegiąłeś i będziesz musiał się teraz nieźle wysilić. Biegnij za nią i ją przeproś, ale porządnie, jeśli nie chcesz, żeby ci zwiała sprzed ołtarza.
S – Wyrzuciła kwiaty ode mnie. Nawet pocałować jej nie mogę. Mówię ci, jeśli jej nie przejdzie to chyba ją uduszę!
R – Sergio za bardzo się nią przejmujesz. To tylko baba! Jedna z wielu. Możesz mieć każdą choćby Victorię, która jest na wyciągnięcie ręki. Jeśli chcesz to ci zaraz jakąś zorganizuję, ale przedtem napraw to co zepsułeś ok.?
S – Nie chcę jej oglądać
R – Jeśli ci zależy to będziesz musiał. Leć za nią! No już!
Sergio niechętnie podniósł się i ruszył na poszukiwania Isabel. Minę miał nietęgą. Mimo, że gryzły go wyrzuty sumienia bo dał ponieść się złości, nadal trawiły go negatywne uczucia w stosunku do Isabel. Nagromadzone od dwóch dni złe emocje w końcu dały swój upust. Potrzebny był tylko pretekst i takowy się znalazł.
Elena była zbyt pobudzona, by zasnąć. Uśmiechała się, licząc że jej syn i Fernanda mają poważny kryzys. Carlos, który zdawał się spać, w końcu odrzekł z lekko przymkniętymi oczyma
C – To nie pierwszy raz, kiedy im się to zdarza. Nie łudź się. Nie rozejdą się.
E – Myślałam, że śpisz? Wolę już jak chrapiesz niż się tak wymądrzasz. Wcale nie o tym myślałam
C – Ach tak? A można wiedzieć o czym? – odwrócił się do żony i otworzył szerzej oczy
E – Przyznaję, że Fernanda po powrocie inaczej się zachowuje. Dziś zwróciła się do mnie „pani”, a nie jak to miała w zwyczaju Elenko. Nie daje mi to spokoju.
C – To zwykłe bzdety. Pewnie jej się pomyliło, albo poczuła respekt bo od powrotu nie dajesz jej spokoju.
E – Do jadalni też prawie nie przychodzi. To nie w jej stylu. Dawniej robiła to choćby po to, żeby mi dokuczyć.
C – Pewnie zmądrzała i zrozumiała, że walka z tobą nie ma sensu.
E – Myślisz? No tak, dotarło do niej że ze mną nie wygra.
C – Raczej, że to jak walka z wiatrakami.
E – Nie mógłbyś chociaż raz w życiu powiedzieć mi czegoś miłego?
C – Po co mam kłamać? Wystarczy, że robiłem to do ślubu i jakiś czas po – zaśmiał się.
E – Z tobą się nie da rozmawiać. Ty też zrobiłeś się jakiś dziwny. Mam wrażenie, że wszyscy w tym domu mają jakieś tajemnice i tylko ja nic nie wiem.
C – Lepiej zastanów się czemu nikt ci nic nie mówi droga małżonko – odrzekł sarkastycznie, a potem znowu odwrócił się do niej plecami i na nowo próbował zasnąć.
Sergio szukał Isabel po całym ogrodzie, ale bezskutecznie. W końcu zrezygnowany usiadł na bujanej huśtawce. Dopadły go jeszcze większe wyrzuty sumienia. Zrozumiał, że był szorstki, zbyt szorstki.
S – Co mi się stało? Nigdy tak nie postępowałem, nie względem kobiet. To wszystko przez nią. To ona tak na mnie działa. Nie pozwala się dotknąć, zgrywa świętoszkę. Jakbym jej nie znał. Jestem facetem i mam swoje potrzeby. Czy ona tego nie rozumie?! Jest za blisko, zdecydowanie za blisko mnie. Nie wiem czemu, ale z jednej strony nienawidzę jej za to jak mnie torturuje, a z drugiej pociąga mnie bardziej niż kiedykolwiek. Nigdy wcześniej tak na mnie nie działała. Czemu aż tak mnie do niej ciągnie, tak że nie mogę aż nad tym zapanować?! – próbował rozgryźć swoje emocje.
Bruno podszedł niepewnie obawiając się reakcji płaczącej kobiety, ale w końcu zaryzykował. Nie mógł jej tak zostawić, mimo iż była to kobieta, która wiele razy źle się do niego odnosiła i traktowała jak kompletne zero.
B – Mogę pani jakoś pomóc? – zapytał nieśmiało i z zaskoczeniem odebrał jej odpowiedź
I – Proszę mnie zostawić. Niech pan sobie idzie.
Isabel nie znała za dobrze pracowników de la Vegów, mało z nimi przebywała, głównie z Lilianą. Poczuła się niepewnie, gdy Bruno się zjawił i właściwie była z nim sam na sam z dala od rezydencji, w ogrodzie z którego nikt w domu by jej nie usłyszał.
Wyczuł jej lęk i zdziwił się.
B – Zanim mnie pani odprawi i zwyzywa – zdziwiła się po jego słowach – muszę pani coś powiedzieć. Wiem, czemu pani płacze.
Znowu się zdziwiła
B – Nie chce pani tego ślubu. Nie chce pani wyjść za panicza Sergia. I niech pani nie zaprzecza bo sam słyszałem, na własne uszy jak wykrzyczała to pani do telefonu.
Isabel znowu się zlękła.
I – Czego pan chce? – teraz to on się zdziwił, bo zauważył że zwraca się do niego na pan, a nie jak to miała w zwyczaju: łachudro
B – czy pani się dobrze czuje? – zapytał zaintrygowany
I – Już mówiłam. Chcę być sama.
B – Niech pani za niego nie wychodzi, jeśli go nie kocha. – poradził, ale ona nic nie odpowiedziała. Była wielce niezadowolona, gdy nagle przysiadł się w jej pobliżu.
B – Dziwna jest pani, ale chyba wolę tą obecną wersję. Fajnie jest czasem usłyszeć pan, a nie śmieciarz, łachudra czy nieudacznik.
Na twarzy Isabel bezwiednie pojawił się lekki uśmiech.
B – Wie pani co? O tej porze to nawet ja nie lubię tu przychodzić. Powiew wiatru robi swoje. Człowiek może się nieźle przestraszyć. Wystarczy, że gałąź się poruszy. Podziwiam pani odwagę.
Nadal milczała.
B – Ale może już wystarczy co? Pani narzeczony na pewno jej szuka po całej posesji. – zapewnił
Isabel w końcu podjęła rozmowę
I – Tak pan myśli?
Bruno uśmiechnął się, gdy znowu zwróciła się do niego bardzo formalnie
B – Nic z tego nie rozumiem, ale mam nadzieję że i pani też, bo inaczej to naprawdę będzie dziwne. Proszę iść ze mną. Odprowadzę panią do domu.
Isabel potrząsnęła głową przecząco.
B – Niech pani nie każe się prosić. Spędzenie tu nocy to naprawdę nie jest dobry pomysł.
I – Nie, nigdzie nie idę. Ale pan niech idzie! Mi tu dobrze.
Bruno zaśmiał się pod nosem. – Dobrze, jak pani woli. Nie będę tu z panią siedział po nocy. Nie dość, że ciemno to jeszcze chłodno. – wstał licząc że ją przekona, ale ona była nieprzejednana. Wszystko było dla niej lepsze od obecności Sergia w jej pobliżu. Teraz naprawdę się go bała!
Roberto zszedł do salonu, gdzie przebywał Sergio.
R – Nie znalazłeś jej? – zapytał zdumiony
S – Zapadła się pod ziemię.
R – Zdurniałeś do reszty? Coś ty narobił? Miałeś już króliczka i pozwoliłeś mu w ostatniej chwili uciec?!
S – Słuchaj, długo nad tym myślałem i chyba wiem o co chodzi. Wiem, czemu ona tak się zachowuje.
R – No dalej Sherlocku Holmesie. Oświeć mnie
S – Nie żartuj. To poważna sprawa.
R – No mów. Co ją tak niby odmieniło?
S – To co ci powiem może tobą wstrząsnąć, ale tylko tobie ufam.
R – Gadaj!
S – Ona nawet się ze mną nie całuje, o innych rzeczach nie wspominając. Unika mnie jak ognia, ucieka od moich objęć. Ubiera się zachowawczo, jakby chciała ukryć swoje ciało przede mną. Jest niepewna siebie, jakby wstydliwa.
R – No i?
S – Jak nie Fernanda
R – No i co w związku z tym?
S – Myślę, że … że ona mnie zdradza!
R – Co? Nie, to niemożliwe! Na dzień przed ślubem miałaby ci wywinąć taki numer? Przecież wie jak szaleńczo jesteś w niej zakochany.
S – Może tam w Paryżu kogoś poznała i teraz robi wszystko, żeby mnie do siebie zrazić. Chce żeby wina leżała po mojej stronie.
R – Sergio lepiej przestań fantazjować. Fernanda nigdy nie wypuściłaby kogoś takiego jak ty z rąk. Od razu, jak tylko cię poznała, wpadła w twoje sidła. Nikt oprócz ciebie dla niej nie istnieje. Idź lepiej jej poszukaj zamiast tu mędrkować.
S – Mówiłem ci już, że nigdzie jej nie ma. Poza tym muszę ochłonąć. Wkurzyła mnie z tymi kwiatami
R – Ale z ciebie idiota. Jakbyś jej nie znał. Przecież ona nigdy by czegoś takiego nie zrobiła. Dla mnie to oczywiste.
S – Widziałem co z nimi zrobiła. Leżą połamane w koszu.
R – A nie pomyślałeś, że ktoś inny się nimi zajął? Naprawdę bracie, za łatwo dajesz się ponieść emocjom, nie myślisz wtedy.
Sergio dopiero teraz odzyskał przytomny umysł i faktycznie po chwilowej refleksji przyznał bratu rację.
S – Widzisz, widzisz jak przez nią świruję. Niech będzie już po tym cholernym ślubie! Chcę wreszcie odetchnąć. Chcę żyć!
Światło, które dobiegało z altanki nagle przestało świecić i cała posesja pogrążyła się w ciemnościach. Isabel przelękła się niesamowicie. Nieco spokojniejsza po konfrontacji z Sergiem teraz skupiła się już tylko na bezpiecznym powrocie do rezydencji. Szła niemal po omacku, czasem potykając się o jakieś gałęzie. Była już coraz bliżej celu. Ucieszona zauważyła wreszcie wyłaniające się niewyraźnie światło, dobiegające z okien rezydencji. Przyspieszyła, kiedy nagle poczuła dotyk na swoich plecach. Cała struchlała. Po chwili zrobiło jej się niedobrze i przewróciła się z impetem na ziemię…
Rano. To już ostatni dzień przed ślubem. Elena miała tego świadomość i odkąd się obudziła, chodziła wściekła. Nadal nie może pogodzić się z tym ślubem i swoją bezsilnością w tej kwestii. Poza tym pełną parą rozpoczęły się też przygotowania do ceremonii i to też ją strasznie bulwersuje. Tak jest zaaferowana życiem swojego najmłodszego syna, że sprawy pozostałej dwójki jej dzieci zeszły na drugi plan, żeby nie powiedzieć, że w ogóle jej nie interesują. Cordelia cierpi w swoim pokoju, ale Elena nawet nie ma o tym pojęcia, właściwie to nawet gdyby miała pojęcie to i tak by ją to obeszło.
Tymczasem jedyna jej córka nie przestaje roztrząsać poprzedniego nieudanego wieczoru. Co i rusz wraca do niego we wspomnieniach.
Poszli z Eliasem do wytwornej, eleganckiej restauracji położonej niedaleko jego mieszkania. Podczas całej kolacji mężczyzna nie powiedział jej ani jednego komplementu, nie wykazał zainteresowania jej problemami, a skupił się jedynie na wpatrywaniu się w zgrabną i zmysłową blondynkę, która zajmowała stolik obok. Dosłownie ślinił się na jej widok, podczas gdy ją traktował jak piąte koło u wozu. Gdy chciała go wyrwać z tego stanu i zaprosiła do tańca, całkowicie ją zignorował. Potem poszedł niby do łazienki, ale długo nie wracał. Zaniepokojona jego długą nieobecnością poszła za nim i weszła do męskiej łazienki, mimo iż było to dla niej niekomfortowe ze względu na mijających ją w drzwiach mężczyzn. Wtargnęła do środka i zobaczyła go tam, zobaczyła go, ale nie samego lecz właśnie z blondynką z której nie spuszczał oka. Potem wybiegła z restauracji i wróciła taksówką do domu.
To był jeden z najgorszych jak nie najgorszy wieczór w jej życiu. Ciągle katowała się wracając do niego. W nocy prawie nie spała. Najgorsze, że nie miała komu się wyżalić.
Isabel powoli otwiera oczy. Pod grubą i delikatną, ciepłą wełnianą kołdrą jest jej bardzo przyjemnie, cieplutko, wręcz błogo. Budzi się, otwiera oczy coraz szerzej.
Leżąc na boku odchyla lekko kołdrę, ale napotyka opór. Dopiero teraz czuje ciepłe dłonie zaciśnięte na jej talii i silne, bezpieczne, przylegające do niej męskie ramiona. Doznaje chwilowego paraliżu. Pomału odwraca się kładąc się na plecy i wtedy on się lekko obrusza, nadal trzymając ją w swoich objęciach. Isabel doznaje wstrząsu. Nic nie pamięta z poprzedniej nocy. Nie wie jak znalazła się w tym pokoju, w tym łóżku i z tym mężczyzną. Leży wtulony w nią, w dodatku na w pół nagi, a ona nie ma pojęcia czy coś zaszło między nimi i co dokładnie zaszło…
muzyka
Sara Luna - Melendi / Gdy Sergio atakuje Isabel / Gdy Isabel mdleje / Gdy Isabel budzi się w obcych objęciach
Nada es para siempre karaoke - Luis Fonsi / Gdy Cordelia rozpamiętuje wieczór / Gdy Isabel płacze
W następnym odcinku:
Czy Isabel została wykorzystana przez obcego mężczyznę???? |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|