Forum Telenowele Strona Główna Telenowele
Forum Telenowel
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

En nombre de la sangre - Odcinek 40
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:22:39 28-07-14    Temat postu:

Dokładnie i dlatego idzie im to jak po gruzie, bo każde z nich ma swoje obiekcję, analizują zamiast działać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 16:37:13 15-08-14    Temat postu:

    Odcinek 29


Aylee zatrzymała się w drzwiach i wstrzymała oddech, gdy zobaczyła Bruna z Lucecitą w ramionach. Starając się nie zwrócić na siebie jego uwagi, ostrożnie wycofała się poza zasięg jego wzroku i oparła się o ścianę tuż obok wejścia do jej ich pokoju. Boże, tak bardzo pragnęła, żeby ta zabawa w ciepło zimno w końcu dobiegła końca. Nawet nie miała pojęcia, że Bruno może być nieświadomie tak okrutny... Oczywiście nie robił tego specjalnie, widziała to w jego oczach, po prostu... Czasem był czuły, spokojny, zachowywał się, jakby poprzedni rok w ogóle się nie wydarzył, po czym zachodziła w nim zmiana i Aylee aż wzdrygała się od złości ukrytej w jego oczach. Sama była sobie winna, jednak... Nie sądziła, że będzie w stanie wytrzymać ta sytuację zbyt długo.
- Czemu stoisz na zewnątrz? - Głos Perli wyrwał Aylee z zamyślenia. Dziewczyna uniosła głowę i uśmiechnęła się niepewnie widząc, że brunetka na jednej ręce trzyma młodszą córkę Camila Blanco, Livię, w wolnej dłoni zaś trzymała rączkę starszej dziewczynki - Leny. Dzieci mieszkały w rezydencji od trzech dni i nie wyglądało na to, żeby w najbliższej przyszłości sytuacja miała się zmienić, zwłaszcza że ich ojciec również przewijał się przez korytarze rezydencji, zachowując się, jakby sam też miał zamiar się wprowadzić. Aylee nie umknęła również zmiana w zachowaniu Perli w stosunku do tego mężczyzny i planowała wkrótce z nią o tym porozmawiać, choć nie była pewna czy miała prawo się wtrącać.
- Bruno usypia Lucecitę - powiedziała Aylee starając się przekonać samą siebie, że ten argument ma jakąkolwiek wartość. Perla skinęła nieobecnie głową, po czym wsunęła w ramiona zaskoczonej Aylee Livię.
- Na dole szykuje się awantura, wolałam, żeby dzieci nie przewijały się pod nogami, mogę na Ciebie liczyć? - Aylee zamrugała kierując swoje oczy na chowającą się za nogami Perli Lenę i pokiwała głową.
- Alicia? - Zapytała niemal niedosłyszalnie Aylee, ale ku jej zaskoczeniu Perla zaprzeczyła ruchem głowy.
- Tym razem to Laura - powiedziała Perla, zanim popędziła na dół zostawiając Aylee z dziewczynkami.
- To co, maluchy? Mam kilka misiów Lu w pokoju, może chcecie je zobaczyć? - Zapytała dzieci, zanim z sercem na ramieniu wkroczyła do swojej sypialni.
***
- Zdradzasz mnie? Z nią?! - Laura krzyczała tak głośno, że było ją słychać nawet na dworze. Rubi spojrzała z zaskoczeniem na Pabla zanim wyskoczyła z samochodu, nie czekając na to, że otworzy jej drzwi, jak to miał ostatnio w zwyczaju.
- Księżniczko, zaczekaj, nie rób głupstw - krzyknął za nią Pablo, zanim ją dogonił i złapał za ramiona tuż przed głównymi drzwiami prowadzącymi do rezydencji. Jego obrączka zalśniła w promieniach słońca, gdy obrócił ja twarzą do siebie i wplótł dłoń w jej nieokiełznane loki. - Skąd możesz wiedzieć o co się kłócą? - W końcu nie było ich już pięć dni, mogło wydarzyć się wiele rzeczy, pomyślał Pablo, ale oczy jego żony błyszczały zdecydowaniem.
- Pablo, uwierz mi na słowo, że wiem z kim i o kogo może kłócić się ta żmija - brunet uniósł wysoko brwi i zastanowił się chwilę. Był pewien, że głos, który dochodził z rezydencji należał do Laury, a jeśli miałaby oskarżać kogoś o zdradę i to na cały głos, to z pewnością ta osobą byłby jej narzeczony, czyli Andres Montenegro, opiekun prawny jego księżniczki. Ale kim mogła być potencjalna kochanka wyżej wymienionego, pozostawało dla niego zagadką... Rubi wysunęła dłoń mężczyzny ze swoich włosów i splatając ich palce, pewnie nacisnęła klamkę wkraczając do rezydencji. To, co zobaczyli zakrawało na scenę rodem z teatru - na podłodze walały się skorupy jakiegoś wazonu, Laura wyglądała jak dyszący po biegu buldog, a po przeciwnej stronie stali Andres i Jade, którzy, jak gdyby nigdy nic, trzymali się za ręce. Nie, to byłby błąd, stwierdził po wnikliwszym przeanalizowaniu sytuacji Pablo. Jade usiłowała za wszelką cenę wyrwać rękę z uścisku Andresa, ale ten zachowywał się, jakby w ogóle tego nie zauważał i nadal twardo spoglądał na swoją narzeczoną? Ex narzeczoną?
- Laura, uspokój się, nie zdradzam Cię, bo nie da się ukryć, że nasz związek od dawna już nie istnieje - powiedział ze zmęczeniem Andres, zastanawiając się, jak wybrnąć z tej sytuacji jak najniższym kosztem. - Jade i ja - Jade otworzyła usta, żeby się wtrącić, ale zamilkła, gdy jej wzrok padł na parę stojącą przy drzwiach. Dziewczyna uniosła brwi i głową skinęła w kierunku ich złączonych dłoni, zanim wzrokiem powróciła do twarzy siostry, Pablo nie zauważył, co takiego odpowiedziała na ten gest, bo cała jego uwaga skupiona była na kipiącej wściekłością Laurze. Kobieta wyglądała, jakby miała czymś w kogoś rzucić i Pablo napiął mięśnie gotów rzucić się w obronie Rubi lub Jade, w zależności od kierunku, w którym pomknąłby potencjalny pocisk.
- Jade i Ty? Od kiedy jest Jade i Ty i kiedy miałeś mi zamiar o tym, powiedzieć? - Laura wrzasnęła unosząc jakiś drogi talerz komody obok schodów, ale zanim zdążyła się zamachnąć na jej nadgarstku pojawiła się dłoń, która powstrzymała ją przed wymierzeniem ciosu. Perla nadzwyczaj spokojnie wyjęła talerz z jej rąk i odłożyła go na miejsce, po czym skrzyżowała ręce na piersi patrząc na Laurę z politowaniem. Laura wrzasnęła, jakby ktoś ją przypalał żywym ogniem i ruszyła w kierunku Andresa i Jade.
- A od kiedy Ty zdradzasz mnie z ogrodnikiem? - Laura stanęła jak wryta w połowie drogi.
- Ma na imię Roberto - podpowiedziała Andresowi Jade, za co zarobiła pełen wdzięczności uśmiech, zanim ten powrócił spojrzeniem do swojej byłej narzeczonej.
- Jak? Skąd?!
- Wystarczy! - Ze szczytu schodów poniósł się dystyngowany głos Heleny Ramos, sprawiając, że wszystkie spojrzenia nagle były zwrócone na nią. - Spotkały nas w tym domu wystarczające upokorzenia, Lauro. Moja noga nigdy więcej tu nie postanie...
- Mamo... - Jęknęła Laura, ale wystarczyło jedno spojrzenie jej matki, by się uciszyła. Posłała nienawistne spojrzenie w kierunku swojego byłego narzeczonego i ruszyła na górę. W połowie schodów Laura obróciła się i nerwowym ruchem ściągnęła pierścionek zaręczynowy.
- Będziesz żałował, że wymieniłeś mnie na tą wieśniaczkę - warknęła brunetka rzucając pierścionkiem w kierunku Adresa.
- Wybacz, ale nie sądzę - stwierdził mężczyzna kierując swe spojrzenia na Jade, która uniosła ironicznie brew, po czym spojrzała na Laurę.
- Wygląda na to, że twój narzeczony ma znacznie lepszy gust od Ciebie - powiedziała dziewczyna wskazując ręką na miejsce, w którym do tej chwili ukrywał się Roberto. Mężczyzna wyszedł z kryjówki i spojrzał na kochankę, która jedynie jęknęła i szybkim krokiem ruszyła w stronę swojego pokoju.
- Cóż, moje pytanie brzmi: czy ktoś to, u diabła, nagrał? - Odezwał się po chwili milczenia Pablo, wywołując natychmiastowe rozluźnienie atmosfery. Jednocześnie sprawił, że uwaga wszystkich skupiła się na nim i Rubi i już wiedział, że mają przechlapane...


Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 21:13:01 15-08-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 11:01:53 16-08-14    Temat postu:

Przepraszam za tak długa nieobecność, ale ja wracam z pracy to jestem tak ściorana, że nie mam nawet weny czasem odpalać komputera. Przepraszam
    Odcinek 30

- A więc, chcecie mi powiedzieć, że wzięliście ślub dwa dni temu, po tym jak on Cię porwał i przekonał do tego szaleństwa? - Głos Andresa na pozór brzmiał bardzo spokojnie, ale Rubi wiedziała, że było to jedynie złudzenie. Wiedziała o tym również Jade, która posłała prawnikowi ostrzegawcze spojrzenie, choć sama była równie zaniepokojona rozwojem sytuacji co on.
- Cóż, w sumie to tak... - Stwierdziła Rubi opierając się na krześle i wrzokiem szukając wsparcia u męża. Pablo uśmiechnął się i wyciągnął ramię na oparciu krzesła Rubi podkreślając swoją przynależność do tego miejsca.
- A na dodatek masz zamiar wyprowadzić się do jego posiadłości - bardziej stwierdził niż zapytał Andres tonem, który sprawił, że nie tylko Rubi, ale i Perla i Jade opuściły głowy w rezygnacji. Jedynie Pablo wydawał się wciąż pewny swego. - Nie ma mowy! - Warknął w końcu wytrącony z równowagi Andres. Nawet konfrontacja z Laura nie wykończyła go tak psychicznie jak rozmowa z Rubi i jej mężem. Cholera, był odpowiedzialny za te dziewczyny, a tymczasem jedna zostaje porwana przez narwańca, który jest tak zwariowany, by ją natychmiast poślubić, z drugą wdaje się w romans, przepraszam, w związek, a trzecia... Właśnie, aż się bał, co też mogła odwalić Perla, gdy najdzie ją wena... Po chwili do salonu, w którym rozgrywała się cała "zabawa", wkroczył Camilo, który objął jedynie całą sytuację wzrokiem i zajął miejsce obok jedynej, nie sprawiającej problemów dziedziczki fortuny Ramos, i w milczeniu porozumiał się z nią wzrokiem, sprawiając, że w Andresie zagotowała się krew. Co, u diabła, się działo w tym domu, gdy ich nie było?
- Można wiedzieć z jakiej okazji chcesz rozporządzać życiem mojej żony? - Camilo uniósł brew na słowa Pabla, a Andres o mało nie wrzasnął. Jade zapobiegawczo położyła rękę na jego dłoni spoczywającej na stole i przejęła kontrolę nad rozmową.
- Andresowi zapewne chodzi o to, że dopóki nie zdamy matury mamy siedzieć na tyłku w tym domu i nie ruszać się na krok, bo inaczej naruszymy warunki testamentu - powiedziała Jade bez cienia entuzjazmu. Nie podobało jej się to, że ten kretyn porwał Rubi i zmusił ją do małżeństwa, choć gdy patrzyła w oczy siostry i widziała jej szczęście, wcale nie myślała, że trzeba ją było specjalnie przekonywać. Jednak sposób wykonania tego planu wciąż do niej nie przemawiał.
- I o to, że powinniście spisać intercyzę, bo jeśli tego nie zrobiliście, to znajdę sposób, żeby anulować to małżeństwo, zanim zdążysz w ogóle pomyśleć - dodał Andres zaciskając palce na dłoni swojej dziewczyny, którą po rozstaniu z Laurą wreszcie mógł tak nazywać.
- Spisaliśmy intercyzę - wtrąciła Rubi, czując, że ta rozmowa niedługo może zmienić się w rozlew krwi. - I Pablo równie dobrze może wprowadzić się tutaj - mruknęła Rubi z szerokim uśmiechem, odpłacając się pięknym za nadobne Pablowi.
- Co? - Trzy męskie głosy, wśród których najbardziej wybijał się głos Pabla, odpowiedziały na propozycje Rubi, sprawiając, że siostry uśmiechnęły się złośliwie.
- Uważam, że to świetny pomysł - wtrąciła Perla. - Będziemy miały szansę poznać twojego "męża" i może zarzucić pomysł o zakopaniu jego zwłok w ogródku.
- Albo porzuceniu na pustyni - dodała Jade ze słodkim uśmiechem, który nawet u najtwardszego zawodnika mógł wywołać szybsze bicie serca.
- W pobliżu nie ma żadnej pustyni - westchnęła Rubi, ukrywając uśmiech, ale po chwili już wszystkie trzy nie wytrzymały ze śmiechu, na widok min facetów zgromadzonych przy stole. Po chwili dziewczyny stały już ciasno objęte obok wejścia do salonu, nie zwracając uwagi na osłupiałe miny mężczyzn, zaskoczonych tak nagłym zwrotem akcji.
- Tęskniłyśmy za Tobą - mruknęła Perla w nieokiełznane loki Rubi, która jedynie zacisnęła ciaśniej ramiona na sylwetkach sióstr, przez chwilę nie przejmując się tym, że niedługo pewnie będą chciały z niej wycisnąć każdy szczegół dotyczący porwania i ślubu.
- A Ciebie i tak mam zamiar udusić - Jade wyrwała się z uścisku i wskazała palcem na Pabla z wojowniczą miną. - Wiesz, cholero, jak się martwiłyśmy? - Pablo podniósł ręce do góry w geście poddania.
- Ja tylko wykorzystałem sytuację - stwierdził z szerokim uśmiechem Pablo zatrzymując spojrzenie na Rubi, która przewróciła oczami i obróciła się w stronę wejścia, skąd dobiegały jakieś głosy.
- Kto jeszcze jest w domu? - Zapytała zaskoczona, słysząc nerwową wymianę zdań dobiegającą z piętra. Perla wychyliła się za futrynę, w ślad za nią podążyła Jade i obie zaczęły wsłuchiwać się w głosy, doskonale rozpoznając Aylee i Bruna.
- To długa historia - mruknęła Perla, która nie miała w tym momencie ochoty roztrząsać problemów swojego brat i szwagierki. Spojrzenie Rubi zatrzymało się na Camilu, który uniósł dłoń uciszając ją gestem, zanim zdążyła zapytać co on tu robi.
- Nie pytaj - mruknął mężczyzna zanim jego spojrzenie zatrzymało się na Perli, jednak zdążył obrócić głowę, zanim ta zorientowała się, że na nią patrzy. Rubi uniosła brwi i zerknęła na Andresa, który toczył walkę na spojrzenia z Pablem, a w tym momencie uniósł głowę i spotkał się z spojrzeniem z dziewczyną. Rubi ruchem głowy wskazała na Jade, która wraz z Perlą wciąż podsłuchiwała kłótnię między Brunem i Aylee, na co on odpowiedział potrząśnięciem głową.
- Nie chcesz wiedzieć - mruknął prawnik, a Rubi powstrzymała się przed wykrzyknięciem, że właśnie chce! Zapowiadała się naprawdę długa noc...


Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 14:06:20 16-08-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 19:09:16 16-08-14    Temat postu:

No wiesz nie, żeby mnie tu nie było i żebym nie czytała tych cudowności

Widać z Laury wyszedł kto trzeba chociaż trochę godności powinna mieć, w końcu sama zdradzała Andresa. No, ale jak widać ten typ tak ma
Za to Andres postawił sprawę jasno i chwała mu za to chociaż jedna burza goni następną, chociaż sama nie wiem czy to burza, może raczej huragan w postaci małżeństwa Pabla i Rubi Andres niczym rozjuszony byk, gotów stratować "biednego" Pabla ten jak widać ma już pomysł na życie, ale nie wziął pod uwagę testamentu i będzie musiał wytrzymać w jednym domu z Jade i Perlą, a przede wszystkim z Andresem można by rzec rodzina w komplecie tak słodko i cudownie

Ale dla mnie i tak najważniejsze, że Camilo się wprowadził chyba ostoja spokoju w tym domu, bo Andres - poważny prawnik wyjechał na kilka dni - bardzo owocnych a sprawy wymknęły mu się spod kontroli, Pablo najpierw porwał, a potem ożenił się z Rubi, za to u Camila i Perli to sam Andres nie wie co się dzieje Może nawet byłoby mi go szkoda, gdyby taka sytuacja mi nie odpowiadała, a odpowiada więc cierpliwie czekam na więcej i proszę Cię, nie miej wyrzutów sumienia my tu spokojnie czekamy na dalszą część chociaż jest jedna dobra strona - w 1 dzień wstawiłaś rozdziały do 3 opowiadań
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 21:05:29 16-08-14    Temat postu:

Mam w zanadrzu jeszcze jeden Powinnam powiedzieć ups, czy cokolwiek, albo przynajmniej odpowiedzieć na twój komentarz Stokrotka*, ale to może potem, ok? Na razie zadedykuję Ci to:

    Odcinek 31


Camilo stał na korytarzu opierając się dłońmi o futrynę po obu stronach drzwi prowadzących do pokoju Perli. Nie miał pojęcia co go napadło, ale nie umiał już odnaleźć się w tej sytuacji. To prawda, że zdrada Alicii podkopała jego poczucie własnej wartości, ale z drugiej strony, gdy Perla na niego patrzyła, nie czuł się nawet w połowie tak bezwartościowym mężczyzną jak wtedy, gdy leżał samotnie w łóżku w pokoju gościnnym i gapił się w sufit otoczony ciepłem drobnych ciałek swoich córek. Livia i Lena, dwa małe cuda jego życia. Za każdym razem, kiedy o nich myślach, jego życie wydawało się mniej szare, ale wciąż... Nie miał pojęcia co zrobić z tym uczuciem odrzucenia, gdy w jego głowie pojawiał się obraz Alicii i Leandra. Nie sądził, by wciąż kochał żonę... Wkrótce już byłą żonę, ale ta wizja uderzała w sam środek poczucia jego wartości jako mężczyzny. To był zły pomysł, stanie i gapienie się jak ciele w malowane wrota w drzwi pokoju nastolatki, która sprawiała, że czuł się jak władca świata. Przecież nic nawet do niej nie czuł, to tylko pociąg, prawda? Camilo poczuł nagłą ochotę uderzenia głową o drzwi, gdy w jego głowię pojawił się obraz ze sceny, która miała miejsce w jego gabinecie parę dni wcześniej i to uczucie by pokazać Leandrowi, że kogo jak kogo, ale Perli mieć nie może, bo należała do niego. Zaborczość, tak to było to uczucie, które go wtedy opanowało. W stosunku do Alicii nie czuł nigdy czegoś podobnego. Jego żona, niemal była żona, podpowiedział złośliwy szept z tyłu głowy, była stworzona do tego, by brylować, by się nią chwalić, jak trofeum zdobyte na jakiejś prestiżowej aukcji, choć Camilo nigdy jej w ten sposób nie traktował. Była jego żoną i zabierał ją tam gdzie chciała iść, a gdy nie miała na to ochoty zostawała w domu lub biegła do SPA czy w miejsca o które wolał nie pytać dla świętego spokoju. W stosunku do Perli czuł coś innego, chciał ją schować przed światem, by w samotności napawać się jej urodą, poczuciem humoru i inteligencją. By nikt jej nigdy nie ukradł. W chwili gdy w jego umyśle pojawiła się ta myśl drzwi od pokoju Perli się uchyliły, a w progu pojawiła się sama dziewczyna patrząc na niego oczami rozszerzonymi z szoku.
- Camilo? - Zapytała zaniepokojonym tonem, gdy już odzyskała głos. - Czy coś się stało? - Dziewczyna rozejrzała się po korytarzu szukając jakichś oznak nadciągającej katastrofy, dotykając jednocześnie jego ramienia.
- Nie - powiedział Camilo czując gorąco w miejscu, na którym zatrzymały się jej palce. - To znaczy tak - zmienił zdanie mężczyzna, gdy jej oczy spotkały się z jego wzrokiem.
- Nie strasz mnie - powiedziała dziewczyna, starając się przejść pod jego ramieniem, by dowiedzieć się co się, u diabła, działo. Camilo powstrzymał ją, łapiąc za ramiona i przyciskając do futryny wystarczająco mocno, by ją zatrzymać, ale nie na tyle, by zrobić jej krzywdę. Oczy Perli rozszerzyły się, ale zanim zdążyła jakoś zareagować, jego usta spoczywały na jej, a jedyne, co mogła zrobić, to złapać się jego ramion, by się nie przewrócić pod wpływem tego wrażenia. Perla nie zwróciła uwagi na to, że jakimś cudem znaleźli się w jej pokoju, a Camilo zatrzasnął za nimi drzwi, dopiero gdy jej kolana spotkały się z krawędzią łóżka, zauważyła, że nie byli już na korytarzu. - Wiesz, że to nie jest najlepszy pomysł - westchnęła Perla starając się go zatrzymać, gdy usiadła na łóżku i oparła dłonie na jego brzuchu, starając się za wszelką cenę nie zauważać, jak dobrze było czuć jego mięśnie pod palcami.
- Zły pomysł, bo jestem niemal rozwodnikiem z dwójką dzieci? - Perla przewróciła oczami na jego sugestię.
- Uwielbiam twoje dzieci, ale... - zaczęła Perla, ale przerwał jej pocałunkiem. Dziewczyna przesunęła się głębiej na łózko, starając się wrócić do rozsądnej rozmowy, ale zanim udało jej się wywinąć, była już oparta o zagłówek, a Camilo klęczał na samym środku jej łóżka. W tej chwili Perla bardzo cieszyła się ze zmian lokalowych, jakie zaszły od zniknięcia Rubi i wyjazdu Jade, teraz każda z nich miała własny pokój, albo arenę boju, jak to teraz wyglądało w jej przypadku.
- Zły pomysł, bo jestem od ciebie starszy o ponad dziesięć lat? - Zapytał znowu Camilo wyglądając na bardzo zdeterminowanego, by uzyskać odpowiedź. Perla zacisnęła dłonie na poduszce, którą wykorzystywała w tym momencie jako tarczę.
- Twoja zdolność do skupiania się na rzeczach najmniej istotnych jest zadziwiająca - westchnęła Perla nawet nie starając się tego rozjaśnić. - Camilo, to nie jest najlepszy pomysł, bo właśnie rozwodzisz się z żoną, a ja nie lubię się czuć tak, jak czuję się w tej chwili. Jak zastępstwo - dodała Perla widząc, że nie do końca zrozumiał sens wspominania o jego rozwodzie. Camilo jęknął i zmienił pozycję tak, że usiadł obok niej opierając się plecami o zagłówek jej łóżka, a ich ramiona się stykały.
- Przepraszam, że sprawiłem, że się tak czujesz - powiedział pocierając twarz dłońmi, by odzyskać jasność myślenia. - Ale to nie o to chodzi...
- Nie? - Perla spojrzała na niego sceptycznie, nie wierząc mu za grosz.
- Nie - Camilo przez chwilę zastanowił się, czy odsłanianie się przed tą dziewczyną, nie będzie go za wiele kosztować, ale nie był jeszcze takim tchórzem, by się uchylać, gdy już miał szanse, by wszystko miedzy nimi wyjaśnić. - Patrzysz na mnie tak, że czuję się lepszym człowiekiem, a już na pewno bardziej wartościowym facetem. Nie mam pojęcia jak to robisz... Nigdy dotąd nawet nie spojrzałem na kobietę poza moją żoną, gdy byłem już żonaty, ale Ty... Ty masz dopiero osiemnaście lat, a już rozsadzasz po kątach najbardziej wpływowych biznesmenów w tym mieście, łącznie ze mną. Jak gdyby nigdy nic przejmujesz kontrolę nad sytuacją, gdy ta tego wymaga, znajdujesz wyjścia z problemów na których potykają się dorośli...
- Jestem dorosła - wtrąciła nagle spięta Perla, nie powinien mieć problemów z rozpoznaniem tego, gdy jeszcze przed chwilą zmierzali prosto do...
- Wiem, chodziło mi o... Nieważne - mruknął Camilp zanim oparł się czubkiem głowy o ścianę. - Poza tym nie masz zielonego pojęcia co robisz mi tym, że przez większość czasu, gdy Cię widzę masz na sobie tylko to - brunet wykonał jakiś nieokreślony ruch ręką w kierunku jej piżamy i Perla nie miała wyjścia i musiała się zarumienić, gdy przypomniała sobie, że rzeczywiście do tej pory rzadko zdarzało się, by widział ją w innym stroju podczas ich "spotkań".
- Sugerujesz, że chcesz wkraść się do mojego łóżka z powodu mojej piżamy? - Jej nastrój poprawił się nagle o jakieś sto procent. Cóż, skoro to właśnie nim kierowało, to musiał uważać ją za co najmniej atrakcyjną i nie powinna czuć się źle z powodu jego zainteresowania. Camilo spojrzał na jej rozbawioną minę przez rzęsy i pokręcił głową.
- Ciebie to bawi, prawda? Ja tu otwieram duszę... - zaczął z patosem, który musiał być udawany, ale zanim zdążyła się przekonać co naprawdę miał na myśli, uciszyła go jego własną metodą.
- To zmienia postać rzeczy - mruknęła Perla odrywając się od niego i przyszła jego kolej, by być zaskoczonym nagłą zmianą pozycji. Perla siedziała okrakiem na jego udach, a on nie pamiętał nawet, jak się tam znalazła.
- To wciąż jest zły pomysł, prawda? - Zapytał Camilo przesuwając opuszkami palców po jej obojczyku, czym wywołał gęsią skórkę na jej ramionach. Perla pokiwała energicznie głową, ale zanim zdołał wydusić z siebie choć słowa sprzeciwu, dziewczyna złapała za dolną krawędź swojej koszulki od piżamy i ściągnęła ją przez głowę. Oczy Camila rozszerzyły się w szoku, na co Perla uśmiechnęła się szeroko.
- Jesteś pewna? - Zapytał dla spokoju własnego sumienia Camilo, na co Perla potrząsnęła głową w zaprzeczeniu, jednak zanim Camilo zdołał poczuć rozczarowanie, Perla zaczęła mówić.
- To wciąż zły pomysł, ale jedna z moich sióstr właśnie wyszła za faceta, który ją porwał, a druga zmieniła prawnika, który miał być naszym opiekunem w swojego chłopaka. Kiepskie pomysły są u nas rodzinne i jak na razie wychodzą nam na dobre - stwierdziła Perla zanim położyła dłonie na jego szyi i przyciągnęła go do pocałunku. Camilo przestał się wahać, w chwili, gdy jej usta znalazły ponownie na jego.
- Nie powinieneś zajmować się dziewczynkami? - Camilo jęknął z frustracji, ale gdy dotarło do niego, że to nie był kolejny sposób, by wyrzucić go z tego łóżka, tylko szczere pytanie (palce Perli nie ustawały w swych staraniach by pozbyć się jego koszulki) przestał się tym przejmować.
- Śpią - powiedział Camilo odsuwając się jedynie na tą krótką chwilę, która pozwalała jej na ściągnięcie niepotrzebnej części garderoby.
- A... - Perla znów zaczęła coś mówić, ale Camilo nie miał zamiaru jej na to pozwolić, miał znacznie ciekawsze rzeczy na myśli, w których aktualnie rozmowa zajmowała ostatnie miejsce. Do Perli chyba w końcu to dotarło, gdy obrócił ich tak, że leżała płasko na materacu, mając na sobie jedynie jego gorące spojrzenie.
- Masz coś ciekawego do powiedzenia w tym momencie? - Zapytał Camilo przyszpilając jej dłonie do materaca. Perla potrząsnęła głową i uśmiechnęła się do niego, pozwalając przejąc mu całkowitą kontrolę nad sytuacją. W ostateczności i tak stanęło na tym, że zupełnie zabrakło jej słów.


Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 23:41:15 16-08-14, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 12:46:32 17-08-14    Temat postu:

    Odcinek 32

Jade weszła do swojej sypialni, z zaskoczeniem odnotowując obecność półnagiego Andresa na jej łóżku. Mimo wszystko, nie spodziewała się go jeszcze dzisiaj zobaczyć.
- Nie pojechałeś do swojego mieszkania? - Zapytała dziewczyna przechodząc na druga stronę łóżka, by wślizgnąć się pod kołdrę.
- Wolałabyś, żebym pojechał? - Jade westchnęła przykładając głowę do poduszki, naprawdę nie miała siły na tą rozmowę.
- Nie, oczywiście, że nie - powiedziała, choć nie była pewna, jak szczerze to zabrzmiało. Nie, żeby nie chciała go widzieć w swojej sypialni, ale dzisiejsza kłótnia z Laurą otworzyła jej oczy na to, jak będzie postrzegana przez środowisko Andresa, jeśli kiedykolwiek ich związek wyjdzie poza granice sypialni. Kiedy znów spojrzała na Andresa, ten patrzył na nią zaniepokojony. - To tylko Laura i jej głupie teksty, przejdzie mi - mruknęła Jade posyłając mu uspokajający uśmiech. Andres westchnął i zniżył się do jej poziomu, kładąc głowę na poduszce.
- Wiem, że dzisiejszy dzień nie był najprzyjemniejszy, ale zawsze są dobre strony. Mam mamy ją z głowy i to już na stałe. Poza tym, gdyby nie rzuciła we mnie tym pierścionkiem, nie mógłbym dać Ci tego - Jade patrzyła zszokowana jak mężczyzna sięga do kieszeni spodni od piżamy i wyciąga z niej obciągnięte aksamitem pudełeczko. Jade natychmiast usiadła na łóżku. - Nie bój się, to nie ten sam, którym we mnie rzuciła. Ten kupiłem specjalnie dla Ciebie, jeszcze w Acapulco...
- Czyś Ty kompletnie oszalał? - To było pierwsze, co przyszło jej na myśl, zanim dotarło do niej, że może to zabrzmieć jak napaść. Andres jedynie się uśmiechnął.
- Nie boisz się śledzić siostry na randce z podejrzanym typem, zaatakować faceta o połowę cięższego od Ciebie i uwieść zaręczonego prawnika, a boisz się malutkiego pudełeczka?
- Nie uwiodłam Cię! - Wykrzyknęła święcie oburzona Jade, zanim zauważyła, że Andres się z niej nabija.
- Uwiodłaś, Jade - mężczyzna oparł się na dłoni, a drugą wplótł w jej włosy. - Wszystko co robisz od chwili, w której wkroczyłaś do mojego gabinetu, mnie uwodzi - Jade odwróciła spojrzenie od jego oczu.
- Nie rozumiesz... A co jeśli moja mama miała rację? Jeśli jedyne do czego się nadaje to praca w szwalni i nigdy nie będę umiała odnaleźć się w twoim świecie...
- Jakim moim świecie? - Wybuchnął śmiechem Andres, a Jade zatrzymała się na chwile marszcząc nos w zamyśleniu, jak mu to wytłumaczyć, żeby zrozumiał. - Jade, posłuchaj, od chwili, w której przekroczyłaś próg mojego gabinetu, nic nie stanęło nam na przeszkodzie. Ani różnica wieku, ani moja narzeczona...
- Wolę nazywać ją zdradziecką suką - wtrąciła Jade, choć nie miała pojęcia do czego on zmierza.
- W sumie lepiej pasuje - zgodził się Andres łapiąc jej dłonie w własne. - Ale wracając do głównej konkluzji - nie przeszkodziło nam do tej pory nic, mimo, że świat powinien rzucać nam kłody pod nogi. U diabła, masz dziewiętnaście lat, właśnie dzisiaj, jeśli zapomniałaś, a ja jestem twoim prawnym opiekunem. Powinienem myśleć o Tobie jak o dziecku do pilnowania, a nie rozbierać Cię wzrokiem i wrzucać do łóżka w każdym śnie, rozumiesz? To Ty jesteś moim światem i jeśli sądzisz, że twoje głupie pomysły na nasze różnice klasowe to zmienią, to jesteś w błędzie - skończył Andres starając się wbić znaczenie swoich słów do jej umysłu. Jade zamrugała, po czym jej spojrzenie padło na ich złączone dłonie, by przenieść się na jego zawzięta minę, zanim na jej twarzy rozlał się szeroki uśmiech. Andres odetchnął z ulgą, czując, że teraz będzie już wszystko dobrze.
- W sumie, chyba jestem bogatsza od Ciebie, co? - Andres powstrzymał śmiech, widząc jej kalkulujący wyraz twarzy. - No i mam urodziny... - Jej wzrok padł na pudełeczko, które zaplątało się w pościeli, a po które teraz sięgnął Andres. W środku spoczywał [link widoczny dla zalogowanych] z białego złota z zaklętym w nim diamentem. - Dla samego tego pierścionka mogłabym... A właśnie, nawet nie wiem, co chcesz z nim zrobić - Andres parsknął śmiechem i uznał, że w jego życiu nie będzie miejsca na nudę.
- Żeby już wszystko było tak jak trzeba - Andres wstał z łóżka i uklęknął przy jego krawędzi z pudełeczkiem w dłoni. - Czy ty, Jade Ramos...
- Castillo - poprawiła go Jade z szerokim uśmiechem.
- Nie przerywaj mi - burknął Andres, choć w jego oczach czaiło się rozbawienie. - Czy ty, Jade Castillo, zechcesz wyjść za tak strasznie zrzędliwego prawnika i uczynisz mi ten zaszczyt, by w najbliższej przyszłości zostać Jade Montenegro?
- Kto Ci powiedział, że będę chciała zmienić nazwisko? - Jednak zanim Andres zdołał zaoponować, lub wtrącić, żeby się nie wygłupiała i w końcu powiedziała "tak", dziewczyna rzuciła mu się na szyję przewracając ich oboje na podłogę, sprawiając jednocześnie, że Andres starając się uchronić ją od upadku, sam uderzył się w łokieć.
- Auć - Jade zrobiła zbolałą minkę i zaczęła opsypywać jego twarz pocałunkami. - Czy ja usłyszę w końcu to "tak"?
- Tak, tak, tak - powtarzała Jade schodząc pocałunkami, które przestały być już tak niewinne, na jego szyję i dalej wzdłuż jego klatki piersiowej.
- O nie, najpierw pierścionek - przerwał jej Andres i pociągnął ją do góry, zakładając w końcu pierścionek na jej palec. Mężczyzna zatrzymał ją w miejscu obejmując dłońmi jej twarz i uśmiechnął się szeroko uświadamiając sobie, że oświadczył jej przed powiedzeniem jej tego, od czego powinien był zacząć. - Kocham Cię - powiedział Andres wywołując u niej szczęśliwe westchnienie.
- Ja Ciebie też, a świat może iść się pieprzyć...
- Jade! - Krzyknął Andres strofując ją, choć przecież doskonale wiedział, że jest zupełnie niepoprawna. Jade uśmiechnęła się ponownie i pochyliła się, by go w końcu porządnie pocałować.
- Kocham Cię - mruknęła Jade unosząc się do pozycji siedzącej, czym wywołała protestujący jęk bruneta. - Łóżko, ta podłoga jest strasznie niewygodna - Andres skinął głową, całkowicie zgadzając się z tym stwierdzeniem. Jade wstała i pociągnęła go w swoim kierunku, tak, że oboje wylądowali na łóżku.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - mruknął Andres uwalniając Jade z jej koszulki i szortów. Dziewczyna odgarnęła włosy z oczu, by lepiej widzieć co też Andres zamierza, ale po sekundzie zdecydowała, że dużo lepiej jest po prostu czuć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kinga20
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 01 Mar 2014
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:28:23 17-08-14    Temat postu:

W końcu Jade i Andres są razem Nawet się zaręczyli A Laure w końcu posłali do diabła zasłużyła sobie tymi zdradami
Rubi szalona wzięła ślub z Paulem
Najbardziej podoba mi się Perla, która w końcu poszła za głosem serca i postanowiła żyć chwilą Wszystkim innym będzie się martwić później [/url]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
kinga20
Debiutant
Debiutant


Dołączył: 01 Mar 2014
Posty: 23
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 14:58:57 17-08-14    Temat postu:

W końcu Jade i Andres są razem Nawet się zaręczyli A Laure w końcu posłali do diabła zasłużyła sobie tymi zdradami
Rubi szalona wzięła ślub z Paulem
Najbardziej podoba mi się Perla, która w końcu poszła za głosem serca i postanowiła żyć chwilą Wszystkim innym będzie się martwić później
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 18:33:00 17-08-14    Temat postu:

Dziękuję, kinga20, za komentarz Mam następny, piszę póki mam czas

    Odcinek 33


- Księżniczko, jakim cudem wylądowaliśmy w tym pokoju, zamiast w mojej wielkiej sypialni kilometr dalej? - Rubi oparła się ramieniem o futrynę czekając aż jej mąż łaskawie zwróci na nią uwagę, zamiast psioczyć na czym świat stoi. Jeszcze dwa dni temu, wydawało się, że w życiu nie doczeka sytuacji, w której będzie stała w samej bieliźnie w drzwiach sypialni, a Pablo będzie bardziej zainteresowany ścieleniem łóżka niż nią samą. I chyba się nie doczeka, stwierdziła po chwili, gdy Pablo wreszcie zauważył, że jego żona opuściła już łazienkę i patrzy na niego z wyczekiwaniem. Brunet o mało nie zaskomlał na jej widok. - Chcesz mnie wykończyć, zanim w ogóle zdążyłem Cię dotknąć? - Rubi przygryzła dolną wargę i spojrzała w dół ciesząc się, że zdecydowała się na ten mały wybryk. Mimo że od ich ślubu minęły już dwa dni, do tej pory nie mieli czasu zając się dopełnieniem nocy poślubnej. Rubi była bardziej niż zaskoczona takim obrotem sprawy, w końcu była przekonana, że o to właśnie mu chodziło z tym całym porwaniem i wymuszeniem na niej ślubu.
- Nie planowałam tego - mruknęła Rubi, mając na myśli zostanie w rezydencji Ramos dzisiejszej nocy, ale równie dobrze jej odpowiedź mogła dotyczyć jego drugiego pytania. - Zapomniałam o tym postanowieniu testamentu, który mówi, że musimy tu zostać - dodała dziewczyna nakierowując go na tok jej myślenia. Pablo, który zapomniał o swoich pretensjach w chwili, gdy jego oczy spoczęły na jej sylwetce, poczuł się jak wyrwany z transu.
- Nieistotne, mogę dojeżdżać - wymruczał Pablo przesuwając opuszkami palców po skórze jej ramienia, z zachwytem obserwując jak wygina się w kierunku jego ręki. Rubi uniosła brwi, słysząc tą nagłą zmianę frontu, ale widząc brak skupienia na jego twarzy, zdecydowała, że mają ciekawsze rzeczy do roboty niż roztrząsane sprawy, która łatwo mogła wywołać kłótnie. Dłoń na jej ramieniu zastąpiły usta i Rubi westchnęła czując, że czas na logiczne wyciąganie argumentów dobiegł końca. Rubi wsunęła dłoń w jego włosy przyciągając go do pocałunku. Pablo uśmiechnął się czując jej zniecierpliwienie. - Chodź - Pablo odsunął się od niej na szerokość ramienia i pociągnął za ręce kierując w stronę łóżka. Rubi spojrzała na niego zaskoczona, gdy posadził ją na łóżku i przyklęknął przed nią, jak wtedy gdy poprosił ją o rękę, a ona w końcu się zgodziła.
- Coś się stało? - Zapytała zdezorientowana dziewczyna, Pablo pokręcił głową i westchnął.
- Patrzę na Ciebie - objął spojrzeniem jej ciało i powrócił do twarzy. Rubi ujęła jego twarz w dłonie i westchnęła.
- Masz to, czego chciałeś, co Cię powstrzymuje? - Zapytała Rubi, nie mając, w tym momencie, pojęcia co się dzieje. Pablo w końcu nigdy nie ukrywał jakie są jego prawdziwe przesłanki odnośnie ich ślubu, a raczej doprowadzenia do nocy poślubnej, więc nic dziwnego, że dziewczyna czuła się trochę skonfundowana. Pablo zamknął jej dłonie w swoich własnych i spojrzał w dół, zastanawiając się jak jej to powiedzieć. Przecież miała rację, że o to mu chodziło... Na początku. Teraz... Wszystko się zmieniło, dostał więcej niż mógł się spodziewać, ale nie wiedział jak jej to przekazać.
- Zakochałem się - powiedział w końcu, zatrzymując spojrzenie na ich splecionych dłoniach, czując jak palce Rubi zacisnęły się mocniej, gdy usłyszała te słowa. - Nie chce cię do niczego zmuszać - dodał jeszcze przysiadając na piętach, gdy poczuł przemożną chęć zaśmiania się z samego siebie. Rubi wzięła głęboki oddech i spojrzała w dół, szukając spojrzenie jego oczu, ale nie miała na to najmniejszych szans, gdyż "ten kretyn", jak go zaczęła nazywać w myślach sekundę wcześniej, klęczał na dywanie ze spuszczoną głowa i miał zamknięte oczy, jakby czekał, że ona się zawinie i zwieje, jakby tylko czekała na taką okazję. Taa, jasne. Czas przejąc kontrolę nad sytuacją. Powiedział, że się w niej zakochał, ok, ona kochała jego, pewnie od ich pierwszej kłótni, choć nawet sobie tego nie uświadamiała. Coś trzeba zrobić. Niewiele myśląc, dziewczyna wywinęła dłonie z jego uścisku, sprawiając, że gorzkie jak popiół rozczarowanie przelało się przez Pabla. Dlatego też był w szoku, gdy po sekundzie te same dłonie znalazły się na jego ramionach popychając go do tyłu, zmuszając do położenia się na dywanie. Otworzył oczy i pierwsze co było dane mu dostrzec to chmura loków i wielkie czarne oczy jego żony.
- Pablo, masz dwie opcje: pierwsza - zostajesz tutaj i ściągasz ze mnie to, co jeszcze na mnie zostało. Trochę mi zimno, wiesz? - Zapytała Rubi siadając na jego brzuchu i opierając dłonie na swoich biodrach w czym co miało przypominać bojową pozę. - Albo wychodzisz i śpisz w salonie, uwierz mi, że Andres nie zapomni Ci tego do końca życia - stwierdziła dziewczyna z rozbawieniem w oczach. Do Pabla wciąż nie za bardzo docierało co się dzieje, więc Rubi skrzyżowała ramiona na piersi i zdmuchnęła zbłąkany lok z oczu. - Posłuchaj, naprawdę uważasz, że dałabym się w to wszystko wpakować, gdyby mi na Tobie nie zależało? Mogę sobie być dziewczyną z pueblo, która nie za wiele wie o życiu, bo ma dopiero dziewiętnaście lat, ale znam siebie. Kocham Cię i chcę być z Tobą do końca życia, jeśli ty chcesz czegoś innego... - Pablo wreszcie się ogarnął i przerwał jej unosząc się do pozycje siedzącej, przez co o mało by jej nie zrzucił, gdyby nie jego refleks i zmiażdżył jej usta w pocałunku.
- A ja myślałem, że cuda się nie zdarzają - powiedział po chwili, gdy pocałunek zmienił się z euforycznego w coś bardziej spokojnego i mógł wreszcie złapać oddech.
- Jak widać, nie zawsze masz rację - Rubi uśmiechnęła się i zarzuciła ramiona na jego szyję, pozwalając mu podnieść się na równe nogi razem z nią w ramionach. I tym razem, gdy wylądowała na łóżku, nie było żadnych wątpliwości, że zmierzają w tym samym kierunku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:28:28 18-08-14    Temat postu:

Melduję, Słońce, że przeczytałam. Sądziłam, że zajmie mi to więcej czasu jak zobaczyłam te 78 stron w Wordzie, ale wchłonęłam wszystko na przysłowiowym jednym oddechu i mało mi, jak zwykle w przypadku Twoich dzieł.
Ze wszystkich trzech sióstr od początku najbardziej spodobała mi się Jade. I od samego początku niewiarygodnie iskrzyło między nią, a Andresem (swoją drogą Andres Serrano jak w drugim odcinku czy raczej Andres Montenegro jak w trzecim? ) i wiedziałam, że tu będzie coś na rzeczy. Zdecydowanie szef wszystkich szefów i mała cholera od razu zdobyli moje serducho Taniec brzucha, w ogóle te ich wszystkie perturbacje, pierwszy pocałunek, potem kolejny na schodach (aż mi się na koniec tej sceny łezka zakręciła w oku), potem przed klubem i ich pierwszy raz w Acapluco – i właśnie w takich momentach żałuję, że nie piszesz +18. Ja mogę sobie to wszystko wyobrazić sama, ale Ty nawet pisząc o „głupich” pocałunkach potrafisz sprzedać tyle emocji, że gdybyś jednak zdecydowała się iść na całość… Wiem, wiem już wałkowałyśmy ten temat nieraz, ale może jednak kiedyś się przełamiesz. Powinnaś. W każdym razie w tej parze zdecydowanie jest ogień. Ogromny. A na pewno największy ze wszystkich par tu występujących
Rubi – na początku wydawała się taka, nie wiem, wystraszona i zamknięta w sobie (a może to było tylko moje wyobrażenie o niej po przeczytaniu opisu pod sygnaturką?), ale przy Pablo to już jakby nie ta sama Rubi – pewna siebie, z charakterkiem
No właśnie. Pablo To jest to, co tygryski, a raczej tygrysice lubią najbardziej, w sensie tego bezczelnego typka, który zabiera niewinnym dziewczynom, kąpiącym się w strumieniu ubrania Sądziłam, że tu będzie iskrzyło równie mocno jak między Andresem i Jade, ale, na mocnym wejściu się skończyło. Miał zadatki na typowego złego chłopca, ale potem… potem Pablo „coś” stracił. Jakoś mi te jego nagłe oświadczyny nie przypasowały do mojego wyobrażenia o jego osobie. Zresztą potem nawet jego siostra stwierdziła, że nie sądziła, że którakolwiek kobieta zaciągnie go przed ołtarz i do tego jej plan porwania Rubi – dziwię się, że Pablo sam na to nie wpadł Poza sceną w strumieniu, to jakoś potem nie czułam między nimi osławionej chemii. Ale może wtedy już za bardzo skupiłam na Jade i Andresie? W każdym razie akcja porwanie wbiła mnie w fotel i nakazała przeprosić Pabla za moje wcześniejsze myśli i uwielbiać go, bezwarunkowo Pablo w opcji troglodyta to jest to Sądziłam też, że będą przynajmniej przez jakiś czas ukrywać małżeństwo, albo że Camilo z Perlą, którzy przecież ruszyli na poszukiwania, wpadną do kościoła w decydującym momencie i nici z planów Pabla A tu jednak nie. I jeszcze noc poślubna odwleczona nieco w czasie i Pablo pozostawiający Rubi możliwość „ucieczki”. Ta parka też ma swój urok, ale jakoś tak… nie wiem no. Jade i Andres od pierwszych linijek nakazali mi się uwielbiać, więc ich uwielbiam
Perla… ona długo była dla mnie jakaś taka…nijaka, stonowana, przygaszona, nawet nie wiem jak to nazwać, po prostu chyba siostry ze swoimi charakterkami zepchnęły ją w cień. Ale do czasu Z całą pewnością jest najrozsądniejsza i chyba najbardziej poukładana z całej trójki, a przy tym stanowcza. Rozczuliła mnie scena, gdy zaopiekowała się pijanym Camilo i później w firmie trójkąt Perla–Camilo–Leandro Jakoś tak mi się wydaje, że poświęciłaś jej chyba najmniej uwagi i ten jej związek z Camilo – nie żeby nie było chemii – ale jakoś tak wyszedł naprędce i właściwie z nikąd i bez większych fajerwerków. No ale z drugiej strony nie zawsze trzeba drzeć ze sobą koty, albo być porywaną przez potencjalnego przyszłego męża
W ogóle, to jakoś strasznie szybko się wszystko dzieje w tym opowiadaniu. Mam wrażenie, że od spotkania sióstr do tego, co działo się w ostatnim odcinku nie minął nawet miesiąc Ale pal to diabli – szczęśliwi przecież czasu nie liczą ;D
Trochę się też zdziwiłam, że Laura z Heleną tak łatwo odpuściły, a raczej, że prawie w ogóle nie wykorzystałaś ich potencjału na czarne charaktery i zrobienie mega zamieszania, podobnie sprawa się ma z Leandro – no chyba, że to wszystko jeszcze przed nami? chociaż wygląda jakby już miał być koniec, przecież wszystko się poukładało i wszyscy są szczęśliwi. Wprawdzie była jakaś kłótnia między Brunem i jego dziewczyną, ale jakoś nie potrafię skupić na nich swojej uwagi, za bardzo absorbują moją uwagę siostry No i właśnie – jeszcze nie daje mi spokoju ta niby intercyza podpisana bez czytania i ta zmiana nastawienia Pabla. Nie, to nie może być koniec
I cieszę się bardzo, że udało mi się nadrobić, bo opowiadanie – genialne, genialnie stworzone postacie i genialnie opisane relacje między nimi, jak zwykle zresztą, więc co ja Ci tu będę słodzić
I kończę już, bo komentarz wyszedł długości odcinka, Ty już pewnie zasypiasz a ja i tak zapomniałam co najmniej połowy przemyśleń, które miałam w głowie czytając ;D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eillen
Generał
Generał


Dołączył: 25 Lut 2010
Posty: 7862
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ..where the wild roses grow...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:32:03 18-08-14    Temat postu:

dubel

Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 23:41:16 18-08-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 22:50:18 24-08-14    Temat postu:

Aguś, nie myśl, że zignorowałam twój komentarz. Nie, nigdy, to... Wow, nawet nie wiem co powiedzieć, po prostu nie wiedziałam jak Ci podziękować i chciałam to zrobić kolejnym odcinkiem, utwierdzając Cię w przekonaniu, że to nie koniec. Bo to nie koniec Oczywiście przekroczyliśmy już półmetek, ale to na pewno nie koniec Mam nadzieję, że to jakoś rozjaśni sytuację, albo ją zapętli

    Odcinek 34

Trzy miesiące później

Marina pociągnęła łyk herbaty siedząc na balkonie swojego nowego [link widoczny dla zalogowanych] i westchnęła. Nie było jej łatwo ugiąć się pod życzeniem Jade i wciąż miewała chwilę zawahania, gdy patrzyła na niektóre przedmioty, na których zakup nie byłoby jej stać nigdy w życiu, gdyby nie fakt, że jej córka była dziedziczką fortuny. W jej rozmyślania wkradł się dzwonek do drzwi. Marina zmarszczyła brwi zastanawiając się kto o tej porze mógł ją odwiedzać, zwłaszcza, że jedyną osobą, która wiedziała i interesowała się faktem, że tu mieszkała, była jej córka. Marina ruszyła do drzwi omijając po drodze szklany stolik, drogi gadżet, który wybrała Jade, widząc zapewne, jak oczy jej matki zaświeciły się na jego widok, gdy pojechały kompletować wyposażenie jej mieszkania. Kobieta sięgnęła do klamki i otworzyła drzwi ,niemal natychmiast upuszczając trzymaną w ręce filiżankę.
- Marina - z ust niespodziewanego gościa wydarł się szept, który postawił jej włosy na karku. Kobieta przycisnęła dłoń do bijącego szaleńczo serca zduszając krzyk.
- Ty... Jesteś martwy - powiedziała Marina na wdechu, gdy w końcu udało jej się dobyć głosu.
- Jestem? - Zapytał gość przekraczając próg mieszkania i obejmując pomieszczenie aprobującym spojrzeniem. Marina cofnęła się niemal nieświadomie obserwując mężczyznę, który z nabytą przez lata pewnością siebie zajął miejsce na jej kanapie i polecił jej gestem zamknąć drzwi. - Widzę, że nasza córka ma wspaniały gust do przedmiotów - stwierdził Lorenzo Ramos, tonem wskazującym na rozmowę o pogodzie, a nie na pierwsze zdanie po powrocie zza grobu.
- Jakim cudem...? - Marina wciąż nie ruszyła się ze swojego miejsca przy drzwiach zmuszając Lorenza do podjęcia bardziej zdecydowanych działań. Mężczyzna podniósł się z kanapy i podszedł do drzwi zamykając je cicho, zanim obrócił się do jedynej kobiety, którą kochał w swoim życiu. - Jak? - Marina wyciągnęła dłoń, jakby chciała go dotknąć, przekonać się, że nie śni jakiegoś niemożliwego koszmaru. - Nienawidzę cię, nienawidziłam cię odkąd odszedłeś, dlaczego wróciłeś, by mnie dręczyć? - Wykrzyknęła, cofając się, gdy zrobił krok w jej kierunku.
- Nie wróciłem, by Cię dręczyć. Wróciłem, by wszystko naprawić, zaczynając od Ciebie - zanim zdołała go powstrzymać, sięgnął po nią i wciągnął w swoje ramiona.
***
Aylee zaciągnęła suwak swojej torby, zastanawiając się czy już naprawdę przekroczyła ostateczny punkt swojej wytrzymałości. Tak, chyba tak, pomyślała spoglądając na śpiącego Bruna, który zasnął z Lu w ramionach. Całe szczęście, że tym razem udało mu się to zrobić w łóżku, a nie na fotelu jak to zwykle bywało. Aylee pokręciła głową ocierając łzę, która spłynęła jej po policzku. Cokolwiek robiła, nieważne jak bardzo się starała, wciąż nie była w stanie odzyskać choćby cienia zaufania Bruna. I wiedziała, że ucieczka w niczym nie pomoże, ale nie umiała dłużej tego wytrzymać. Nie umiała również zmusić się do spakowania rzeczy Lu i zabrania jej ze sobą. Gdzie miała ją zabrać, pod most? Tu miała wszystko, luksus, którego ona nigdy nie mogłaby jej zapewnić. Ojca, który kochał ja nad życie. Nie mogła zmusić się, by odebrać swojemu dziecku życie, które mogła wieść. Bez niej. Aylee spróbowała się przekonać po raz kolejny, że będzie umiała żyć bez codziennego widoku twarzy córeczki, ale wiedziała, że skazuje się na pustkę, która nigdy się nie wypełni. Wzięła głęboki oddech, zanim położyła złożoną kartkę papieru na szafce nocnej obok łóżka zanim po cichu zamknęła za sobą drzwi od pokoju. Przemknęła przez hol wyłapując pod starym pokojem dziewczyn strzępki rozmowy.
- Co masz zamiar zrobić z Camilem - Jade, Aylee zmarszczyła brwi. Z jej własnych obserwacji wychodziło na to, że między Perlą a Camilem, o ile był jakikolwiek związek, to opierał się on jedynie na jego pobytach w sypialni dziewczyny i Aylee była święcie przekonana, że nie omawiali tam strategii rozwoju firmy.
- Nic, nie jesteśmy parą, nie planujemy ślubu, tak jak Ty i szefuńciu, po prostu dobrze się bawimy - usłyszała Aylee, zanim zniknęła za rogiem. Perla nie miała zielonego pojęcia, co mówiła. Może z jej strony to tak wyglądało, ale Aylee wiedziała lepiej. Widziała spojrzenia, jakie rzucał jej Camilo, gdy ta nie patrzyła. W związku z czym, Aylee była bardziej niż szczęśliwa, gdy mężczyzna wraz z córkami wrócił do swojego domu po trzytygodniowym pobycie w rezydencji Ramos. Jego rozwód miał niedługo mieć finał i Aylee miał wrażenie, że Perla czeka na ten moment równie niecierpliwie, co Camilo, nawet jeśli uważała, że "jedynie się dobrze bawią". Ale to nie było ważne, Aylee miała teraz ważniejsze sprawy na głowie. Jak na przykład to, gdzie spędzić resztę nocy i jak najszybciej wydostać się z miasta... Po chwili była już w ogrodzie zmierzając w kierunku bramy, by na zawsze pożegnać się z dwiema najbliższymi osobami jakie miała na tym świecie - córką i miłością swojego życia.

Bruno,
wiem, że popełniłam błąd pozbawiając Cię pierwszych chwil z życia Lu, ale mam nadzieję, że to, że będziesz świadkiem jej pierwszych kroków, słów, a potem dni szkolnych, Ci to wynagrodzi. Mnie tam nie będzie. Nie umiem już dłużej udawać, że możemy rozbić ten mur, który wybudowałam miedzy nami podejmując decyzje o odejściu te całe miesiące temu. Próbowałam i przegrałam. Wiem, że nie umiesz mi zaufać. Dlatego przyjmij moje zaufanie względem Ciebie. Ufam, że uczynisz nasza córkę najszczęśliwszą dziewczynką na świecie. Nie będzie nią, jeśli będzie dorastała w nieszczęśliwej rodzinie.
Kocham Cię, Aylee


Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 22:57:26 24-08-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:14:11 24-08-14    Temat postu:

Na samym początku moje jak najbardziej szczere i solenne przeprosiny za to, że do tej pory nie skomentowałam tych fantastycznych odcinków ja oczywiście czytam, czytam i jeszcze raz czytam! tylko, że mam niestety co robić i jak przeczytam zapominam skomentować taki już mój urok, tak więc zabieram się za to teraz i może w ramach rekompensaty napiszę komentarz mniej więcej długości odcinka a przynajmniej postaram się najmocniej

Dobra - w tym momencie ogromnie dziękuję za cudowną dedykację za to rozdział przepraszam, ale inaczej ująć tego nie mogę - chociaż będę się musiała postarać no to:
jak to cudownie, że oni obydwoje wreszcie zdecydowali się zapomnieć o wszystkim - choć na tę jedną chwilkę Chociaż w pewnym momencie myślałam, że nic z tego najpierw Perla miała opory, a potem Camilo no ale koniec końców było i zrobiło się w tym momencie naprawdę gorąco nie wiem dlaczego ale oni są tacy cudowni - chociaż nie wiem dlaczego bo obydwoje cały czas krążą wokół siebie, zbliżają się i oddalają, bo cały czas uporczywie myślą co jest poprawne. A ja im muszę zdecydowanie powiedzieć, że to co zrobili to najbardziej poprawna rzecz!

To przechodzimy dalej czyżby Andres robił już większe plany co do związku z Jade? niezły jest - niedawno zerwał z narzeczoną,a już chwilę później zabiera się za nową chociaż mi to absolutnie nie przeszkadza. Absolutnie a nawet więcej ogromnie się cieszę no i te wtrącenie Jade nie uwiodłam Cię[/b], [i]wolę ją nazywać zdradziecką suką - uwielbiam to, że ona nawet w takiej sytuacji nie traci swojego charakteru ale i tak zabiła mnie tym - chyba jestem bogatsza od Ciebie no niemal spadłam z krzesła jeżeli to były zaręczyny - a mam szczerą nadzieję, że tak - to były to najbardziej czarujące, szczere, ale i romantyczne i zabawne zaręczyny o jakichkolwiek czytałam i jakiekolwiek sobie wyobrażałam, a nawet jakiekolwiek widziałam

To dalej - Pablo i Rubi no nie wierzę, że Pablo nie zdecydował się na "zaciągnięcie" Rubi do łóżka - chociaż to może zbyt grubiańsko powiedziane. A sprawiał wrażenie właśnie takiego grubianina - no przynajmniej na początku ale ogromnie się cieszę, że uległ zmianie. A jego wyznanie ja się szczerze dziwię, że ona a) nie zemdlała b) nie spadła na podłogę c) obie rzeczy na raz a tak serio to ja się ogromnie cieszę, że on jej wyznał to co czuję żadnych niedomówień i tak ma być! A Rubi jak widzę nabrała pazura ach te jej dwie opcje no i tutaj znowu się zrobiło gorąco
Także te 3 ostatnie odcinki mogę podsumować tak:



Och widzę, ze jest już 34 odcinek

O mamuśku czekaj, czekaj - że niby Lorenzo żyję, że niby wrócił, że niby.... WHAT tego - ja ci to powiem szczerze - tego, absolutnie się nie spodziewałam
Och nie Aylee nie rób tego - ta dziewczyna ma naprawdę jakieś zaburzenia oceniania sytuacji czy ona naprawdę sądzi, że pozostawienie córki i odejście od Bruna - po raz kolejny to najlepsza rzecz jaką może zrobić przecież nie odbuduję zaufania w mig - bo to się łatwo niszczy, trudno buduję, a jeszcze trudniej odbudować. Chociaż pewnie Bruno maczał w tym swoje brudne paluchy, nie dając jej żadnej nadziei
No i jeszcze Perla - czemu oni się tylko odwiedzają w sypialni mam nadzieję, że to w wyniku rozwodu, a potem ich związek wyjdzie na wyższy level
Uhh - mam nadzieję, że napisałam choć połowę odcinka
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sunshine
Arcymistrz
Arcymistrz


Dołączył: 01 Wrz 2009
Posty: 25793
Przeczytał: 2 tematy

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:24:36 24-08-14    Temat postu:

Nie mogę z tej animacji, umieraaaaaam
Nie będę się rozpisywać nad naszymi parkami, w zachowaniu Perli odbija się zawiedzione zaufanie względem mężczyzn po Leandrze. Niby wie, że Camilo jest z innego sortu, ale... To mężczyzna po przejściach i choćby nie wiadomo jak ich do siebie ciągnęło, to trochę dużo dostać w komplecie jego dzieci, mając tylko 18 lat.
Jade jest walnięta i trzeba się przyzwyczaić A Andres chyba się boi, że mu zwieje
Pablo uwielbia Rubi, ale przestanie być taki kluchowaty już niedługo

Stokrotka*, widziałaś ten dopisek przed 34. odcinkiem? Trzy miesiące później, ponad trzy miesiące walczyła o jego zaufanie, aż w końcu się poddała. Nie jestem pewna jak długo sama bym wytrzymała, życie w zawieszeniu jest najgorsze, bo nie masz pole manewru. Pewnie Aylee uważa, że Brunowi będzie łatwiej bez niej skoro i tak nie umie jej zaufać. Oczywiście to głupie, bo tylko utwierdza go w przekonaniu, że ona zwiewa kiedy sprawy zaczynają wyglądać źle, ale też trzeba ją zrozumieć.

A Lorenzo to głębsza rozkmina


Ostatnio zmieniony przez Sunshine dnia 23:28:29 24-08-14, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stokrotka*
Mistrz
Mistrz


Dołączył: 26 Gru 2009
Posty: 17542
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: 23:35:57 24-08-14    Temat postu:

Tak widziałam - tyle, że ja po prostu nie mogę pojąć jej zachowania. Z jednej strony, bo sama nie byłam w takiej sytuacji a z drugiej bo nie wyobrażam sobie, żebym miała porzucić swoje dziecko. Rozumiem, że musiało być jej ogromnie ciężko, ale jednak sama to sprowokowała swoim zachowaniem, a teraz robi prawie dokładnie to samo i konsekwencje mogą być jeszcze gorsze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Telenowele Strona Główna -> Nasze telenowele Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13, 14  Następny
Strona 12 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin