|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:44:23 05-07-15 Temat postu: Heartbreakers |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
Brytyjczyk i Australijczyk ruszają na podbój San Francisco...
[link widoczny dla zalogowanych]
FABUŁA:
Daniel i Victor to niepoprawni podrywacze. Bawią się kobietami i nigdy nie angażują w stałe związki. Daniel sprzedaje używane samochody, a Victor jest specem od reklamy. Ich z pozoru bezproblemowe życie szybko się komplikuje, kiedy Victor zadziera z nieodpowiednimi ludźmi i popada w potężne długi. Daniel decyduje się pomóc przyjacielowi, tym bardziej że sam również potrzebuje pieniędzy, by posłać siostrę do jej wymarzonej uczelni. Razem postanawiają uwieść bogate panny z kalifornijskiej elity, ożenić się z nimi, a po spłaceniu długów porzucić je. Sprawa okazuje się nie być taka łatwa, bowiem kobiety te należą do Lintonów - wpływowej rodziny korporacyjnych prawników, którzy dążą do celu po trupach. W międzyczasie siostra Daniela, Caitlin, próbuje odnaleźć się w nowej rzeczywistości na uniwersytecie Stanforda. Poznaje tam Nate'a - najmłodszego z rodziny Lintonów, z którym rozpoczyna rywalizację.
Z czasem Victor i Daniel przekonują się, że wygląd i urok osobisty to nie wszystko i zdają sobie sprawę jak bardzo kobiety są niedoceniane w dzisiejszym świecie.
BOHATEROWIE:
W pozostałych rolach:
Zachęcona przez Sobrev, postanowiłam założyć temat z moim nowym opowiadaniem. Pomysł jest inspirowany filmem "Wielki podryw" i mam nadzieję, że się Wam spodoba
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 14:05:43 23-11-18, w całości zmieniany 20 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Sobrev Prokonsul
Dołączył: 04 Kwi 2010 Posty: 3492 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:15:02 05-07-15 Temat postu: |
|
|
No wreszcie Bardzo się cieszę że wstawiłaś i czekam na premierę co chwila zerkając na pewnych trzech panów |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:17:50 05-07-15 Temat postu: |
|
|
Tak mnie podkusiłaś, że po prostu nie mogłam się oprzeć
Ja oczu nie mogę oderwać - sama przyjemność pisać o takich |
|
Powrót do góry |
|
|
Sobrev Prokonsul
Dołączył: 04 Kwi 2010 Posty: 3492 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:20:17 05-07-15 Temat postu: |
|
|
To jest właśnie urok przystojniaków w obsadzie |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 17:26:52 05-07-15 Temat postu: |
|
|
Nigdy nie znudzi Ci się pisanie
Pracuję nad czołówką, może jeszcze w tym tygodniu uda mi się skończyć |
|
Powrót do góry |
|
|
tulipanowa Idol
Dołączył: 29 Sie 2014 Posty: 1705 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Krakowa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 18:55:11 05-07-15 Temat postu: |
|
|
Zapowiada się świetnie masz we mnie czytelniczkę |
|
Powrót do góry |
|
|
BlackFalcon Arcymistrz
Dołączył: 08 Lip 2007 Posty: 23531 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gdziekolwiek Ty jesteś... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 8:35:02 06-07-15 Temat postu: |
|
|
Rozsiadłam się wygodnie ze śniadankiem, czytam cały temat, a tu nie ma odcinka...Dać, dać . |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:46:07 06-07-15 Temat postu: |
|
|
tulipanowa, bardzo się cieszę i mam nadzieję, że się nie zawiedziesz A mogę wiedzieć jak masz na imię?
Aga, rozdział mam, ale jest bardzo długi i muszę go podzielić na dwie części |
|
Powrót do góry |
|
|
tulipanowa Idol
Dołączył: 29 Sie 2014 Posty: 1705 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: okolice Krakowa Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:33:59 06-07-15 Temat postu: |
|
|
Kasia jestem |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:39:33 06-07-15 Temat postu: |
|
|
Miło mi, Magda
Postaram się dodać pierwszy rozdział jeszcze dziś, muszę go tylko podzielić i troszkę dopracować |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:32:52 06-07-15 Temat postu: |
|
|
Czekam! |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:35:38 06-07-15 Temat postu: |
|
|
Zapraszam na premierę
ROZDZIAŁ 1: "Biednemu zawsze wiatr w oczy"
Promienie wrześniowego słońca wpadły przez uchylone okno do małej kawalerki w centrum San Francisco, oświetlając dość szerokie łóżko, by pomieścić dwie śpiące dorosłe osoby. Jedynie ich miarowe oddechy zakłócały ciszę, jaka panowała w mieszkaniu. Po chwili jednak spokój ten został zmącony sygnałem dzwoniącego telefonu.
Właściciel mieszkania nieznacznie poruszył się na posłaniu, jakby instynktownie odsuwał się od śpiącej obok niego kobiety. Przebudził się dopiero po siódmym sygnale, który zwiastował pojawienie się wiadomości głosowej na automatycznej sekretarce.
– Dzwoniłam sto razy, ale nie odbierałeś! – odezwał się dziewczęcy głos z maszyny, kiedy wcisnął przycisk, aby odsłuchać wiadomość. – Nawet nie chcę myśleć, czym mogłeś być aż tak zajęty…
Głos na chwilę się urwał i mężczyzna uśmiechnął się krzywo, przytulając twarz do poduszki i wyobrażając sobie minę jego właścicielki.
– W każdym razie – ciągnął głos – jestem właśnie w drodze na Stanford. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze. Życz mi szczęścia i trzymaj kciuki!
Kolejny sygnał i automatyczna sekretarka oznajmiła:
– Nie masz więcej wiadomości.
To oznaczało, że nie ma dnia wolnego od pracy, więc Daniel podniósł się powoli i usiadł na łóżku, przeczesując włosy ręką. Zawsze miał problemy z wczesnym wstawaniem.
Jego wzrok omiótł pokój, zaczynając od pustej butelki po winie niedaleko łóżka poprzez porozrzucane wszędzie ubrania i zatrzymując się na śpiącej dziewczynie.
Przetarł oczy, próbując się szybciej rozbudzić i pogładził się po trzydniowym zaroście. Nie cierpiał się golić. To było jedno z jego dziwactw. Ale niestety jego rozrywka wymagała poświęceń. Spojrzał jeszcze raz na śpiącą blondynkę – będzie musiał urządzić jej niezłe przedstawienie. A już tak dawno tego nie robił.
Poklepał się parę razy po twarzy, sądząc, że łatwiej będzie mu stanąć na nogach i już po chwili krzątał się po kuchni w pełnej gotowości. Dobrze wiedział, jak to wszystko działa.
Kobiety można podzielić na wiele podgatunków. Wyróżnia się na przykład: silne i niezależne, głupiutkie i infantylne, te z instynktem macierzyńskim, wzorowe matki i materiały na żony, desperatki i wiele, wiele innych. W tym przypadku Daniel miał do czynienia z grupą o nazwie: „niechcące się angażować w poważny związek, bo niedawno przeżyły bolesne rozstanie z wieloletnim parterem, więc teraz szukają tylko odskoczni w postaci przygodnego seksu”.
Nawet w jego głowie ta nazwa zabrzmiała dość głupio, co nie zmieniało faktu, że była to jedna z bardziej kłopotliwym grup. Wymagała znacznie więcej poświęceń niż inne. W pozostałych mógł na przykład pozostawić sobie zarost.
– Jak się spało, kochanie? – spytał, widząc jak kobieta wchodzi do, z braku lepszego określenia, kuchni, gdzie właśnie przygotowywał śniadanie. – Jajecznicy?
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia na widok chłopaka i Daniel dobrze wiedział, że osiągnął zamierzony cel. Ckliwe, czułe słówka, które zwykle można było usłyszeć w banalnych komediach romantycznych tylko dopełnią całości.
– Coś się stało, kotku? – Podszedł do niej zatroskany i z satysfakcją stwierdził, że blondynka z niepokojem mierzy jego schludnie zaczesane na żel włosy i idealnie ogoloną szczękę. – Wyglądasz blado. To pewnie grypa.
Kobieta wyglądała na porządnie wstrząśniętą, a kolejne słowa mężczyzny tylko bardziej utwierdziły ją w przekonaniu, że facet, z którym wczoraj spała, zniknął bezpowrotnie.
– Czekaj, miałem tu gdzieś aspirynę... – Przeszukując kuchenne szafki, uśmiechnął się do swojego gościa przez ramię. – Nigdzie nie ruszam się bez apteczki.
Prawie widział oczyma wyobraźni jak za jego plecami dziewczyna porusza się niespokojnie na krześle i rzuca wylęknione spojrzenia w stronę drzwi. Przy odrobinie szczęścia zaraz sama stąd czmychnie gdzie pieprz rośnie.
– Nie, nie trzeba – wyjąkała, obserwując go z przerażeniem. – Czuję się dobrze.
– Dzięki Bogu! – Daniel klasnął w ręce uradowany. – Nie zniósłbym gdyby coś się stało mojemu skarbowi.
Podszedł do dziewczyny i pocałował ją w czoło, stosując stary jak świat trik zwany „nadopiekuńczy tatuś”. Nie zraziła go mina towarzyszki. Wiedział, że musi doprowadzić sprawę do końca w czasie najbliższych pięciu minut, bo już i tak był nieźle spóźniony do pracy.
– Zabawna myśl wpadła mi do głowy… – Stanął przy małej kuchence, gdzie na patelni smażyła się właśnie jajecznica z bekonem, podparł się jedną ręką w grubej rękawicy kuchennej o biodro, a drugą, w której trzymał drewnianą łyżkę, zaczął żywo gestykulować, udając, że nad czymś się usilnie zastanawia. Musiał wyglądać teraz komicznie i w duchu dziękował za to, że nie ma tu teraz Victora, który z pewnością nie dałby mu żyć. – Dziś wieczorem przyjeżdżają moi rodzice. Tak sobie myślę, że skoro czujesz się już dobrze, to może zjemy z nimi kolację? Nareszcie ich poznasz!
Przez chwilę obawiał się, że przesadny entuzjazm, wywołany tą perspektywą, został rozszyfrowany, ale na szczęście dziewczyna nadal była blada jak ściana i nie wiedziała, co powiedzieć.
– Ale… – zaczęła, ale nie dał jej dojść do słowa.
– Wyśmienicie! Zobaczysz, będzie cudownie! Mama cię pokocha! Może nawet nauczy cię robić na drutach? Ona robi piękne swetry!
Już miał sięgnąć po telefon, kiedy dziewczyna poderwała się z krzesła i zasłoniła aparat rękoma, żeby nie mógł zadzwonić do rodziców.
– Coś się stało? Znów zbladłaś… – zatroskał się ponownie Daniel.
– Ja cię prawie nie znam! – wypaliła nagle jego towarzyszka, co oczywiście było zamierzonym efektem.
– Cukiereczku, nie mów tak! To ja, Danny, pamiętasz? – Dziewczyna patrzyła na niego jak na idiotę, więc nie mógł się powstrzymać od dodania: – No wiesz… twój chłopak.
– Chwileczkę... – Tego już było za wiele i blondynka zaczęła cofać się, byle znaleźć się jak najdalej tego „świra”. – Poznałam cię zaledwie wczoraj! – tłumaczyła się, nadal zachowując bezpieczny dystans.
Daniel uśmiechnął się tylko, udając głupiego.
– Prawie się nabrałem! Nie żartuj sobie tak ze mnie, bo w końcu ci uwierzę!
– Kiedy ja nie żartuję! – Dziewczyna wyglądała na wzburzoną i Daniel postanowił to wykorzystać.
– Co chcesz przez to powiedzieć, hę? – zapytał płaczliwym głosem, godnym mięczaka tak, aby zabrzmieć jak osoba rozchwiana emocjonalnie. – Że to wszystko, co było między nami to dla ciebie tylko gra? Byłem w twoich rękach zabawką, tak? Kolejną marionetką?
– Co ty bredzisz? To był tylko seks! – usprawiedliwiała się blondynka.
– Tak, wy myślicie tylko o jednym, a potem całą winę za nieudany związek zrzucacie na nas! – wykrzyknął jej w twarz, starając się utrzymać płaczliwy ton głosu, który był nie lada wyzwaniem.
Cały tekst był całkowitą improwizacją, ale słyszał go już w swoim życiu tyle razy, że ostatecznie znał go na pamięć.
– Jesteś taka sama jak one wszystkie! Proszę, idź sobie! Nie potrzebuję ani ciebie, ani twojej miłości! – wskazał wymownie palcem na drzwi, odwracając głowę, by ukryć uśmiech na twarzy.
– Jesteś szalony… – mruknęła na odchodnym, a on nie mógł się powstrzymać, żeby nie krzyknąć w jej stronę.
– Szalony z miłości do ciebie! Wybacz mi! Nie odchodź! Błagam! Bła–aa–aaa–gam! – Urywany szloch rozległ się na klatce schodowej, kiedy Daniel opuścił się powoli po framudze drzwi na podłogę, rozpaczając i wołając „dziewczynę na jedną noc”.
– Świr! – Było to ostatnie słowo, które usłyszał zanim drzwi windy zasunęły się i blondynka znikła.
Daniel odetchnął z ulgą. Całe przedstawienie może i nie byłoby koniecznie, gdyby tej nocy nie zabrał dziewczyny do swojego mieszkania. Zazwyczaj tego unikał – nie chciał, by później kobiety go nawiedzały. To prawda, blondynka nie chciała się angażować, ale kto mógł go zapewnić, że pewnego dnia nie zapuka do jego drzwi, mącąc jego spokój i nie będzie chciała wepchnąć mu się ponownie do łóżka? Lepiej dmuchać na zimne, a tak przynajmniej zostawi go w spokoju raz na zawsze. Zresztą, i tak nie była w jego typie.
Z rozmyślań wyrwał go jakiś głos i zdał sobie sprawę, że przez dłuższą chwilę był obserwowany.
– Trudna noc?
Właścicielką głosu była jego sąsiadka z naprzeciwka. Stała właśnie w szlafroku i z potarganymi włosami, wpatrując się w niego spod półprzymkniętych powiek.
– Cześć, Eve, jak leci? – przywitał się, podnosząc się do pionu.
– Całkiem nieźle. Jestem tylko trochę wkurzona, bo jakiś wariat obudził mnie nad ranem drąc się pod moim mieszkaniem.
– Co za kretyn! – Daniel udał oburzonego, co tylko bardziej ją rozbawiło. – Chyba będzie to musiał wynagrodzić swojej sąsiadce.
Uśmiechnął się zawadiacko, więc dała za wygraną.
– Dobra, dobra. Idę dalej spać, jeśli pozwolisz. – Odwróciła się na pięcie, by wejść do swojego mieszkania, kiedy najwidoczniej coś jej się przypomniało i rzuciła przez ramię: – Cukiereczku…
Daniel uśmiechnął się jeszcze szerzej, spoglądając na sąsiadkę pytająco.
– Dźwięk się niesie – wyjaśniła.
– A tak nawiasem mówiąc… – zaczął Daniel, zmuszając ją by się zatrzymała w progu. – Dochodzi ósma, więc może wypadałoby wreszcie wstać, śpiochu?
Zmierzyła go iście morderczym spojrzeniem, które znał tylko z odbicia w lustrze, kiedy ktoś budził go o okrutnie wczesnej porze i zniknęła we wnętrzu kawalerki naprzeciwko. Poszedł w jej ślady, słysząc, że jego telefon rozdzwonił się na dobre.
– Jak tam po wczorajszym? – usłyszał w słuchawce głos swojego najlepszego przyjaciela, Victora.
– Hej, Vic! Wyszedłem na czubka, ale co mi tam – odpowiedział, jedną ręką przytrzymując sobie przy uchu słuchawkę, a drugą zwinnym ruchem zgarniając z patelni przypaloną jajecznicę do kosza na śmieci. – Musiałem udawać zaangażowanego emocjonalnie kolesia, żeby ją odstraszyć.
– Och, rozumiem… Nienawidzę tej roli – przyznał Victor i Daniel bez trudu wyobraził sobie jego zdegustowaną minę. – I co? Byłeś przekonujący?
– Tak sądzę… – Daniel zastanowił się nad tym przez chwilę. – Postraszyłem ją rodzicami i nawet się popłakałem. Swoją drogą, te krople do oczu naprawdę działają! – stwierdził z podziwem.
– Mówiłem ci! – ucieszył się Victor. – Włożyłeś fartuszek? – po drugiej stronie słuchawki zapanowała cisza, więc wiedział, że ma rację i zaśmiał się w głos. – Jesteś mistrzem, Danny! Przypomnij mi, dlaczego zrezygnowałeś z tej szkoły aktorskiej?
– Daj spokój… – Daniel machnął ręką, choć jego kumpel nie mógł tego widzieć. – Widzimy się dziś u Ryana?
– Daniel? Halo? Sorry, stoję w korku, nic nie słyszę!
– Znów rozmawiasz przez telefon, prowadząc? – Daniel skarcił przyjaciela, który tylko wzruszył ramionami, również zapominając, że kumpel go nie widzi.
– Kończę. Widzimy się wieczorem w barze u Ryana!– zakomenderował Victor, nie zdając sobie sprawy, że właśnie przed chwilą zaproponował to jego kumpel. – Z drogi z tym balkonikiem, babciu! Nie mam całego dnia!
Daniel odsunął słuchawkę od ucha, czując, że bębenki mu zaraz pękną od ulicznego gwaru i wrzasków Victora, dochodzących do niego przez telefon.
Usłyszał jeszcze jak jego przyjaciel wykłóca się ze starszą kobietą o to, że powinna przechodzić przez ulicę szybciej, bo czas to pieniądz, a on właśnie spieszy się do pracy, żeby „zarobić na jej wysoką emeryturkę” i się rozłączył.
Daniel Hunter westchnął, uśmiechając się do siebie. To był cały Victor. Nie pozostawało mu jednak nic innego jak pójść w ślady przyjaciela i również udać się do pracy, mając nadzieję, że nie zostanie zwolniony za kolejne w tym tygodniu spóźnienie.
***
Victor Allen nie cierpiał korków ulicznych. Chyba nie ma na świecie osoby, która by je lubiła, ale on po prostu ich nienawidził. Nie było nic gorszego niż utknięcie w centrum San Francisco w tak upalny dzień. Czuł, że w takim tempie dojedzie do pracy przed południem, a na to nie mógł sobie pozwolić – jego szef chciał z nim poważnie porozmawiać. Victor od dawna czekał na awans, dlatego tym bardziej się niecierpliwił.
– Nareszcie! – krzyknął sam do siebie, oddychając z ulgą, kiedy pojazdy przed nim zaczęły się powoli przesuwać do przodu.
Chwilę później pędził już ulicami San Francisco swoim mustangiem, czując na skórze ciepły powiew wiatru. Przydepnął pedał gazu, czując że jeśli się pospieszy dojedzie do biura za niecałe pięć minut.
Nagle zobaczył nadjeżdżającego z prawej strony jeepa, kierowanego przez jakiegoś oszołoma, który albo go nie widział, albo po prostu za punkt honoru uznał sobie wjechanie wprost na niego. Potem poczuł gwałtowne szarpnięcie, kiedy instynktownie zahamował, chcąc uniknąć zderzenia z czarnym jeepem i uderzył głową w kierownicę. W duchu dziękując za zapięte pasy, podniósł obolałą głowę pocierając czoło. Miał nadzieję, że nie będzie miał guza, w przeciwnym razie zabije tego cholernego pirata drogowego.
Victor wysiadł z samochodu, ignorując oburzone okrzyki innych kierowców, którzy spieszyli się do pracy i nie uśmiechało im się czekać na oczyszczenie drogi. Przyjrzał się uważnie swojemu mustangowi ze złością stwierdzając, że kierowca jeepa zarysował mu lakier. Na szczęście obyło się bez poważnych szkód i uszczerbku na zdrowiu, ale i tak miał ochotę przywalić sprawcy wypadku.
Już miał zamiar to zrobić, kiedy drzwi od strony kierowcy czarnego jeepa otworzyły się i wysiadła z nich wysoka, elegancka blondynka. Była równie wściekła, co Victor, co tylko jeszcze bardziej go rozjuszyło – przecież to przez nią omal nie zginął.
– Odbiło ci, człowieku? – zawołała, doskakując do maski swojego lśniącego samochodu i dokonując bliższych oględzin.
– Mnie? – Allen poczuł się dotknięty do żywego. Normalnie pewnie by tak nie zareagował, bo miał do czynienia z piękną kobietą, ale sytuacja wytrąciła go z równowagi. – To ty jeździsz jak wariatka! Nie widziałaś, że miałem zielone światło? Musiałem ostro hamować, w przeciwnym razie zderzylibyśmy się!
– Tak się składa, że doskonale znam prawo drogowe! – Blondynka odrzuciła z twarzy loki, które były w nieładzie po stłuczce z mustangiem Victora. – Ja miałam pierwszeństwo!
Mężczyzna pokręcił głową z niedowierzaniem. Gdyby ta sprawa nie była tak cholernie irytująca, pewnie by się roześmiał.
– Właśnie dlatego kobiety nie powinny prowadzić takich dużych samochodów – stwierdził, a na twarzy blondynki pojawiły się rumieńce, które nie miały nic wspólnego z upalnym powietrzem.
– Nie dość że pirat drogowy, to jeszcze szowinista? – zapytała na cały głos, co spowodowało, że przyglądający się tej scenie gapie, którzy powychodzili ze swoich samochodów, zaczęli poszeptywać coś między sobą.
– No nie... – warknął sam do siebie Victor, nerwowo przeczesując włosy palcami. Ten babsztyl doprowadzał go do szału. – Posłuchaj, spieszę się do pracy. Daj mi numer do swojej ubezpieczalni, zapłacisz za szkodę i zapomnimy o całej sprawie.
– Za jaką niby szkodę? – Blondynka wybałuszyła oczy na mężczyznę, który wyglądał jakby modlił się o cierpliwość. Kiedy wskazał na niewielką rysę na lakierze swojego błękitnego mustanga, roześmiała się w głos. – Chyba jesteś niepoważny.
– Hej, ludzie, długo to jeszcze potrwa? – odezwał się nagle jakiś facet, wychylając głowę ze swojego auta i spoglądając na kłócącą się parę morderczym spojrzeniem. – Niektórzy nie mają całego dnia na urządzanie awantur na środku ulicy. Muszą zarabiać na życie!
Victor pokiwał mu ręką na znak, że już kończą i ruszył w stronę swojego ukochanego samochodu, czując że ten dzień zapowiada się tragicznie.
– A ty dokąd? Jeszcze z tobą nie skończyłam! – krzyknęła kobieta, ignorując swój telefon komórkowy, który rozdzwonił się na dobre, i klaksony zniecierpliwionych kierowców.
– No cóż... – Victor założył okulary przeciwsłoneczne i uśmiechnął się zawadiacko. – Ale ja skończyłem z tobą.
Po tych słowach odjechał z piskiem opon, odblokowując korek. Wściekła blondynka zacisnęła pięści ze złości, tłumiąc przekleństwo, które cisnęło jej się na usta. Komórka doprowadzała ją do szału, więc odebrała, starając się uspokoić głos:
– Virginia Linton, słucham?
Przez chwilę słuchała w skupieniu, marszcząc czoło. Dzwoniła sekretarka z kancelarii, w której pracowała. Przekazała jej wiadomość, że szef wziął sobie wolne i wybrał się na partyjkę golfa z jej ojcem. Ginnie westchnęła ciężko, podziękowała pracownicy za informację i ruszyła w kierunku swojego jeepa.
Wyglądało na to, że szykował się kolejny ciężki dzień w pracy.
***
Caitlin czuła, że cały świat nagle się zawalił. Od dziecka marzyła o studiowaniu na Stanfordzie. Chciała zostać prawnikiem i zmieniać świat. Wiedziała, że w dzieciństwie każdy ma wybujałe marzenia, czasami trudne do spełnienia, ale jej udało się je zrealizować. Dostała się na jeden z najbardziej prestiżowych uniwersytetów w kraju. Dostała stypendium i przez kilka cudownych miesięcy nie mogła doczekać się tej chwili, kiedy postawi nogę na kampusie. A jednak to było zbyt piękne by mogło być prawdziwe. Nie wiedziała, co się właściwie mogło stać.
– Nie rozumiem. Przecież dostałam list z decyzją o przyznaniu stypendium. Wszystko było ustalone.
Czuła, że zaraz się rozpłacze. Zacisnęła zęby, nie chcąc zrobić złego wrażenia. Kandydat na studenta prawa nie może okazywać słabości. Musi być twarda. Tylko jak tu, u licha, być twardą, kiedy twoje marzenie zostaje zmiażdżone na tysiąc drobnych kawałeczków w ułamku sekundy? W duchu ucieszyła się, że tego dnia pomalowała rzęsy wodoodpornym tuszem.
– Regulamin uczelni stanowi, że dziekan może zmienić decyzję... – zaczęła kobieta siedząca za biurkiem i wyglądająca na zażenowaną całą tą sytuacją.
– ...z odpowiednim wyprzedzeniem – dokończyła za nią Cait płaczliwym głosem. Odchrząknęła, żeby zabrzmieć poważniej i kontynuowała: – Znam regulamin. Ale ja dowiedziałam się dzisiaj. Co mam teraz zrobić? Nie złożyłam podań na żadną inną uczelnię, będąc pewna że mam zagwarantowane miejsce na Stanfordzie. Na Stanfordzie – dodała, sądząc, że sekretarka nie rozumie powagi sytuacji. – Rok akademicki zaczyna się za kilka dni, a ja nie mam żadnego planu awaryjnego.
– Przykro mi, panno Hunter, to już nie jest wina pani dziekan. – Sekretarka westchnęła ciężko, ubolewając nad sytuacją młodej dziewczyny, ale niestety nic nie mogła w tej sprawie zrobić. Uczelnia rządziła się własnymi prawami.
– Ale...
– Przykro mi – powtórzyła tylko, wstając i kładąc Caitlin rękę na ramieniu. – Może się pani odwołać i spróbować, ale... to raczej nic nie da.
Dziewczyna pokiwała głową ze zrozumieniem. Nie było sensu wściekać się na sekretarkę, która nie była niczemu winna. To wina chorego systemu. Była pewna, że gdyby płaciła czesne jak inni studenci, ta sytuacja nie miałaby miejsca. Miała pecha, że była stypendystką, a stypendyści nikogo nie obchodzą. Wyszła na zewnątrz budynku, czując że się dusi.
– Hej! Przyjechałem osobiście złożyć ci gratulacje. – Usłyszała rozentuzjazmowany głos.
Spojrzała w górę i zobaczyła starszego brata z szerokim uśmiechem na ustach. W ręku trzymał jednego goździka i wręczył go jej, mówiąc jaki to jest z niej dumny i jak przyjechał zaraz po pracy, by zobaczyć, co u niej. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak.
– Wszystko w porządku? Co się stało? – zapytał Daniel z troską, łapiąc siostrę za podbródek i zmuszając ją, by na niego spojrzała. Była taka niziutka. Nie mógł uwierzyć, że miała już osiemnaście lat – tak szybko wydoroślała.
– Danny, skreślili mnie – wyjąkała i w końcu emocje sięgnęły zenitu – rozpłakała się na dobre. – Skreślili mnie z listy studentów. Zabrali stypendium.
– Co? – Chłopak nie mógł uwierzyć w to, co słyszy. – Jak to? To niemożliwe!
– Zrobili to. Powiedzieli, że nastąpiła pomyłka, że w ogóle nie powinnam dostać tego stypendium i że ktoś inny wszedł na moje miejsce.
– To chyba jakaś kpina... – Daniel zacisnął pięści ze złości, czując że mógłby w tej chwili komuś porządnie przywalić. – Nie mają prawa tego robić! Zasłużyłaś na to miejsce! Ciężko pracowałaś i doszłaś do tego sama, bez niczyjej pomocy. Nie mogą tak po prostu...
– Obawiam się, że mogą. – Cait pociągnęła nosem, spoglądając na brata ze strachem. – Chodźmy stąd, zabierz mnie do domu.
– Nie ma mowy! Nigdzie się stąd nie ruszę. Utnę sobie pogawędkę z panią dziekan i zmuszę ją, żeby cię przyjęła. To twoje marzenie.
– Nie warto, Danny. – Caitlin złapała brata za rękę, kiedy ten już ruszał w kierunku budynku. – Nie rób awantury.
– Awantury? Nie, nie zamierzam robić żadnej awantury. Upomnę się tylko o to, co ci się należy, Cait. Tak nie można, to po prostu nie fair.
Daniel nie mógł uwierzyć w niesprawiedliwość losu. Jak to się mówi? Biednemu zawsze wiatr w oczy. Ich rodzinie nigdy nie było lekko. W rodzinnym domu w Sydney się nie przelewało. U matki wykryto białaczkę, kiedy on miał dziesięć lat. Była wtedy w ciąży z Cait i lekarze doradzali jej, by przerwała ciążę dla własnego bezpieczeństwa, ale się nie zgodziła. Ojciec dał nogę, bo nie mógł sobie poradzić. Od tamtej pory byli skazani na siebie. Matka zmarła krótko po narodzinach córeczki i zaopiekowała się nimi babcia Josette. Postanowiła przeprowadzić się z wnukami do Stanów, gdzie miała nadzieję na lepsze życie. Daniel robił wszystko, co w jego mocy, by Cait nigdy niczego nie zabrakło, by mogła spokojnie spełniać swoje marzenia. A teraz, kiedy wydawało się, że wreszcie jej się to udało, okazywało się, że to wszystko było tylko pięknym snem, z którego przyjdzie jej się gwałtownie obudzić.
– Idzie ta dziewczyna. – Wyrwały go z rozmyślań słowa Caitlin. – Ta, która dostała moje miejsce.
Daniel odwrócił się gwałtownie w stronę wejścia do budynku i zobaczył dwie ciemnowłose dziewczyny. Jedna, w wieku jego siostry była dość wysoka i szczupła, natomiast druga była starsza, niższa i znajoma.
– Eve? – zdziwił się rozpoznając w starszej kobiecie swoją sąsiadkę z naprzeciwka.
Wyglądała na tak samo zdziwioną jak on, kiedy jej wzrok padł na niego i jego siostrę.
– Daniel? Co ty tu robisz?
– O to samo mogę zapytać ciebie. Eve, co do cholery...?
– Moja siostra, Jenna – przedstawiła ciemnowłosą dziewczynę, która otrzymała miejsce Cait. Ta wyciągnęła rękę, by przywitać się z sąsiadem siostry, ale Daniel totalnie ją zignorował.
– Co jest grane? – zapytał, nie wierząc w to, co widzi. – To jakiś żart?
– Też byłam zdziwiona – przyznała Jenna, a Hunter spojrzał na nią morderczym wzrokiem. – Miałam dość słabe stopnie, nie sądziłam że się dostanę. W ostatniej chwili dostałam wiadomość, że zwolniło się dla mnie miejsce i oto jestem. – Próbowała się uśmiechnąć, ale w obecnej sytuacji nikomu nie było do śmiechu.
– Problem w tym, że miejsce wcale się nie zwolniło – zauważył Daniel. Był nieźle poirytowany i cała jego frustracja skupiła się na Eve i jej siostrze. – To miejsce należało do mojej siostry, Cailtin Hunter. Została zrobiona w balona przez władze uczelni!
– Uspokój się, Daniel, nie ma powodu do krzyku. – Eve próbowała przemówić mu do rozsądku, ale nic nie wskórała.
– Niby jak mam się uspokoić? To korupcja, rażące naruszenie praw! Wiesz jak długo Cait pracowała na to, by dostać się na Stanford? – Eve pokręciła głową przecząco, więc kontynuował: – A twoja siostra nawet nie ma odpowiednich kwalifikacji, by tutaj być, sama to przed chwilą powiedziała. Jak mogłaś na to pozwolić?
– O co ci chodzi? – zdziwiła się kobieta, zakładając ręce na piersi. Jej również nie podobała się ta cała sytuacja, ale nic nie mogła na to poradzić.
– Miejcie choć na tyle przyzwoitości, by zrezygnować. To Cait zasłużyła na to miejsce, nie Jenna.
– Teraz już sobie za dużo pozwalasz. Jenna może i nie jest tak mądra jak twoja siostra, może i nie jest prymuską...
– Ja tu wciąż stoję – poinformowała kłócących się Jenna, jednak została zignorowana.
Cait stała z boku, wydmuchując nos w chusteczkę, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć.
– ...ale miała dobre wyniki sportowe. I też zasłużyła na tę szansę. Chyba nie sądzisz, że przekreślę przyszłość mojej siostry tylko dlatego, że taki jest kaprys mojego sąsiada?
Daniel nic nie odpowiedział, odetchnął głęboko i przetarł twarz dłońmi.
– Przepraszam – powiedział powoli, starając się zapanować nad drżącym głosem, co było niezwykle trudne. – Chciałem tylko powiedzieć, że to niesprawiedliwe i na pewno zdajesz sobie z tego sprawę. Cait nie aplikowała nigdzie indziej...
– To nie mój problem – zauważyła Eve, obrzucając niską blondynkę krótkim spojrzeniem, w którym jednak dało się wyczuć nutkę współczucia, wbrew temu, co powiedziała. – Na nas już czas.
Chwyciła siostrę za łokieć i poprowadziła ją w stronę zaparkowanego przed budynkiem samochodu. Na odchodnym, Jenna zdążyła się jeszcze odwrócić i powiedzieć:
– Naprawdę mi przykro.
– I co teraz, Danny? – zapytała Cait, spoglądając na brata szklistymi oczami. Już nie płakała, ale nadal była roztrzęsiona.
– Spokojnie. – Daniel objął ją ramieniem i pogładził po jasnych włosach. – Będziesz studiować na Stanfordzie. Już moja w tym głowa.
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 13:54:24 23-07-18, w całości zmieniany 7 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:42:09 06-07-15 Temat postu: |
|
|
Przeczytane! I od razu domagam się więcej.
Naprawdę dobrze się czyta. A poza tym wciąga od samego początku, ledwo zaczęłam czytać, a tu już koniec. Od razu polubiłam tych dwóch mężczyzn i całe szczęście, że nie trzeba wybierać! Daniel jest przekomiczny i zdarzyło mi się uśmiechnąć czytając o jego cudownym poranku. Chciałabym zobaczyć zobaczyć minę zdziwionej blondynki. Do tego taki opiekuńczy brat, to miłe że tak się o nią troszczy i stara jej się pomóc, chociaż jak wiemy z fabuły, kosztem innych. I szkoda Cait, bo ciężko pracowała na to, aby dostać się na uczelnię, a tu... chwila i ktoś inny zabiera Ci marzenie.
Czekam na dalszy rozwój sytuacji! |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 2 tematy
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:16:06 06-07-15 Temat postu: |
|
|
Jeszcze więcej? A już wydawało mi się, że jest za długi - musiałam podzielić pierwszy rozdział na dwie części
Dziękuję za komentarz, cieszę się, że polubiłaś obu bohaterów |
|
Powrót do góry |
|
|
Ayleen Wstawiony
Dołączył: 11 Mar 2009 Posty: 4673 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:00:40 06-07-15 Temat postu: |
|
|
Przyjemnie i szybko się czyta, więc długość to nie problem. |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|