|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:31:13 31-07-16 Temat postu: |
|
|
Bardzo kreatywne, Madziula |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:40:41 31-07-16 Temat postu: |
|
|
Oczywiście, że jestem i czytam wszystko z zapartym tchem :-) no cóż, skoro obydwie jesteście tak tajemnicze i nic nie chcecie zdradzić, to nie pozostaje mi nic innego jak czekać (chociaż bardzo tego nie lubię). Mam nadzieję, że jednak nie będziecie kazać mi czekać kolejny miesiąc |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:43:27 31-07-16 Temat postu: |
|
|
Nie, no miesiąc to nie Obiecujemy poprawę w tej kwestii
A zdradzić nic nie chcemy, żeby nie psuć zabawy z czytania |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:59:34 31-07-16 Temat postu: |
|
|
Rozumiem to doskonale, ale może jak ktoś trochę pomarudzi albo jakoś inteligentnie Was podejdzie, to uchylicie rąbka tajemnicy
I cieszę się, że zamierzacie poprawić się, czas najwyższy |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 23:24:11 31-07-16 Temat postu: |
|
|
Agula, o tej godzinie, i po całym dniu tylko na taką kreatywność mnie stać
Moniś, z nami nie ma tak łatwo Próbować nas podejść zawsze można, ale nie gwarantuję sukcesu |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:12:29 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Madziula, to i tak więcej niż ja byłam w stanie z siebie wykrzesać
Moniś, tak jak napisała Madzia, możesz próbować, ale my jesteśmy twarde sztuki Całe szczęście, że to nie jest książka, gdzie można przekartkować parę stron do przodu i dowiedzieć się co się wydarzy |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:58:27 01-08-16 Temat postu: |
|
|
A właśnie czasami (szczególnie jak dwumiesięczne przerwy w publikowaniu są ) byłoby fajnie zobaczyć co dalej Ja już tak mam, że jak czytam, to całe książki na raz, więc bardzo muszę ćwiczyć swoją cierpliwość w przypadku opowiadań |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:39:04 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Moniś, to masz idealną okazję do trenowania cierpliwości, choć raczej nie przewidujemy już dwumiesięcznych przestojów
Agula, to zasługa mojego wczorajszego przepięcia w kabelkach odpowiedzialnych za inteligentne myślenie Czasem się przydaje jak widać, no i głupawki ciąg dalszy
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 14:04:00 01-08-16, w całości zmieniany 2 razy |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:41:09 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Przerwy bywają, bo jak nie mamy sygnału, że kogoś interesują dalsze losy naszych bohaterów, to jakoś trudno nam się zmobilizować do działania. Ale skoro teraz Ty jesteś na posterunku, to myślę, że takie przerwy już nam nie grożą
Też właśnie, jak czytam a mnie coś wciągnie to zwykle od razu całość Nie lubię odkładać na później, bo potem gubię wątek |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:04:12 01-08-16 Temat postu: |
|
|
Cieszę się, że mnie rozumiesz
Ja na posterunku jestem oczywiście cały czas i czekam niecierpliwie na ciąg dalszy przygód |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:27:53 05-08-16 Temat postu: |
|
|
- Jesteś pewna, że zostawiłaś tę bluzkę u mnie? – rzuciła Corrie do trzymanego w dłoni telefonu i szybkim krokiem przeszła z salonu do sypialni. Przytrzymała aparat ramieniem, po czym otworzyła drzwi szafy i instynktownie przygryzając policzek od środka, bystrym wzrokiem omiotła jej zawartość, jakby usiłowała w ten sposób namierzyć zgubę, albo przynajmniej znaleźć jakiś punkt zaczepienia, gdzie powinna szukać.
- Przekopałam całą szafę dwa razy. Sprawdziłam w komodzie, walizkach, a nawet w koszu na pranie. Nigdzie jej nie ma, więc musiała zostać u ciebie – jęknęła z rezygnacją Lily.
- Mam garderobę połowę mniejszą od ciebie i zdecydowanie lepiej uporządkowaną, a nie przypominam sobie, żebym widziała tę bluzkę w ostatnim czasie – stwierdziła ze śmiechem Corrie i zabrała się za przeszukiwanie wieszaków, choć i tak była pewna, że jej tam nie ma.
- Bardzo śmieszne – fuknęła do telefonu Liliana i Corrie mogła się założyć, że przyjaciółka w tej chwili przewróciła oczami z irytacją. – Nie moja wina, że jak już coś kupię to się potem okazuje, że nie mam tego do czego założyć albo, że wcale nie wyglądam tak dobrze jak mi się wydawało – poskarżyła się, na co Corrine parsknęła wesołym śmiechem.
- Na tobie wszystko leży świetnie – powiedziała i zostawiając w spokoju wieszaki, sięgnęła na boczne półki podnosząc lekko do góry każdą złożoną w kostkę część garderoby. – Poza tym jestem pewna, że Raul nie raz ci to mówił, ja zresztą też.
- Ale wy nie jesteście obiektywni – stwierdziła Lily. – Cholera!
- Co jest?
- Właśnie znalazłam pod łóżkiem swoją bransoletkę, którą ostatnio zgubiłam – wyjaśniła ze śmiechem Lily.
- Szukałaś bluzki pod łóżkiem? – zagadnęła Corrine i z trudem powstrzymując się przed roześmianiem, pokręciła głową z rezygnacją, bo tak jak się spodziewała nie znalazła zguby, ani wśród dresowych spodni i sportowych topów, ani pomiędzy jeansami, bawełnianym koszulkami czy bluzami.
- Gdyby twój facet zrzucał z ciebie ciuchy tak jak mój, z pewnością szukałabyś wszędzie wliczając w to żyrandol, rolety i wszystkie wysokie meble.
- Mogłabyś mi oszczędzić takich szczegółów – roześmiała się Corrie i zrobiła krok w tył, mając nadzieję, że przynajmniej spojrzenie na zawartość szafy z dystansu pozwoli jej dojrzeć zagubioną bluzkę.
- To nie zadawaj głupich pytań.
- Podobno nie ma głupich pytań, tylko są głupie odpowiedzi – odparła rozbawiona, a potem podeszła do stojącej pod oknem pufy i pomagając sobie nogą przysunęła ją bliżej.
- Nie jesteś za mądra?
- Mam to po kuzynie – odgryzła się Corrie i zgrabnie wskoczyła na pufę, chcąc przeszukać górną półkę, na której w czterech równych rzędach ustawione były kartonowe pudła w kolorowe motyle.
- A ja muszę się z wami męczyć – nachmurzyła się Lily, choć mimo wszystko w jej głosie dało się słyszeć śmiech.
- Sama sobie wybrałaś taki los – stwierdziła Corrine i uśmiechając się do siebie, sięgnęła pomiędzy dwa mniejsze pudła, po chwili wyczuwając pod palcami delikatny kawałek materiału. – Mam tą cholerę! – dodała z zadowoleniem i wyciągnęła rękę z bluzką, po drodze niechcący strącając jedno z najmniejszych pudełek, którego zawartość natychmiast rozsypała się na podłodze. Skrzywiła się, a kiedy jej wzrok padł na znajomy kawałek satyny wystający z wnętrza kartonu, z trudem przełknęła ogromną gulę, jaka w jednej chwili stanęła jej w gardle.
- Super! Dzięki, kochanie. Zaraz wyślę do ciebie Raula – rzuciła Liliana, a nie doczekawszy się żadnej reakcji, szybko się rozłączyła.
Corrie rzuciła telefon na łóżko i nie odrywając wzroku od rozsypanych na podłodze rzeczy, ostrożnie zeszła z pufy, przykucnęła i pomagając sobie pokrywą, delikatnie zebrała wszystko z powrotem do kartonu. Przygryzła policzek od środka i czując jak serce wali jej w piersi, jakby za chwilę miało z niej wyskoczyć, powoli usiadła po turecku na podłodze i wspierając plecy o ramę łóżka, ułożyła przed sobą pudełko. Zrobiła głęboki wdech niczym nurek szykujący się do zejścia na dno i odruchowo wsuwając za ucho kosmyk włosów, uchyliła wieko, a jej oczom ukazało się wszystko to, na co nie mogła patrzeć od tego feralnego dnia, w którym wszystkie jej marzenia nagle legły w gruzach, bez ostrzeżenia wywracając cały jej świat kompletnie do góry nogami. Schowała to pudełko najgłębiej jak się dało, nie mając nawet zamiaru więcej wracać do wspomnień, które przynosiły ból i pewnie to samo zrobiłaby ze stojącymi w salonie pucharami i medalami, ale Adam jej na to nie pozwolił i mimo wszystko była mu za to wdzięczna.
Westchnęła ciężko, a potem chwyciła gruby plik zdjęć i przekładając kilka pierwszych fotografii przedstawiających w kadrach niemal całe jej życie, błyszczącymi od wzbierających łez oczami wpatrywała się w swoją radosną twarz, którą na każdym ujęciu rozświetlał ten sam promienny uśmiech, a oczy za każdym razem błyszczały prawdziwą pasją, której nigdy jej nie brakowało.
Większość fotografii robiona była podczas turniejów i konkursów, w jakich brała udział praktycznie odkąd tylko zaczęła chodzić, ale były wśród nich również takie, które zostały zrobione po studenckim musicalu, będącym jednocześnie formą zaliczenia egzaminu z tańca współczesnego na pierwszym roku, czy te z letnich warsztatów jazzowych dla dzieci, w których brała udział razem z Adamem w ramach praktyk. Jeszcze inne zrobiono w czasie jednego z wolnych weekendów na drugim roku w Juliard School, kiedy to już jako zespół w obecnym składzie, zdecydowali się na swój pierwszy publiczny występ na zatłoczonym Union Square na Manhattanie.
Uśmiechnęła się do siebie smutno i lekko przekrzywiając głowę na ramię, przeszła do kolejnych zdjęć tym razem przedstawiających ją zaraz po finale Prix de Lausanne*, na którym zajęła drugie miejsce i w trakcie trwania Genée International Ballet Competition w Londynie, z którego wyjechała będąc dumną posiadaczką złotego medalu. Kiedy dotarła do zdjęcia zrobionego podczas finału Youth America Grand Prix** odbywającego się w Paryżu, poczuła się tak jakby dostała kopniaka prosto w brzuch, tak mocnego, że z trudem chwytała powietrze. To był ostatni konkurs, w jakim brała udział przed wypadkiem i jeden z najważniejszych w jej życiu, bo to właśnie wtedy ona i Max dostali propozycję półrocznego kontraktu w największym paryskim teatrze, do którego zrządzeniem losu nigdy nie doleciała.
Pokręciła głową z rezygnacją i przełykając gorzkie łzy wciąż uparcie cisnące jej się do oczu, wrzuciła zdjęcia z powrotem do pudełka, a potem sięgnęła po wysłużone pointy związane razem satynową wstęgą, którą zwykle zaplatała wokół kostki. Przygryzła boleśnie policzek od wewnątrz, a kiedy w jej nozdrza wdarł się tak dobrze znany jej zapach kalafonii, którą nacierała baletki przed każdym występem, zamrugała energicznie i kciukiem delikatnie przesunęła po wytartym kawałku satyny zaraz przy podeszwie. Siąknęła cicho nosem i przez chwilę jeszcze nieobecnym wzrokiem wpatrywała się w swoje pointy, wracając do rzeczywistości dopiero w momencie, kiedy w mieszkaniu rozległ się głos Raula.
- Corrie, to ja! Gdzie jesteś? – spytał, ale nie odpowiedziała, bo głos całkowicie odmówił jej współpracy, zupełnie jakby jakaś niewidzialna siła zacisnęła swoje palce na jej krtani uniemożliwiając wydobycie jakiegokolwiek dźwięku. Siedziała, więc tak bez słowa, w zupełnym bezruchu nawet wtedy, kiedy jej kuzyn stanął w drzwiach sypialni. – Corrie? – odezwał się zaniepokojony, a gdy jego wzrok padł na kartonowe pudełko leżące na podłodze, całe jego ciało momentalnie się spięło, a w gardle uformowała się ogromna kula. W milczeniu przeszedł przez sypialnię i powoli usiadł na podłodze obok Corrine, a potem obejmując ją ramieniem, bez namysłu po prostu przygarnął ją do siebie. Wsunął nos w jej włosy, a kiedy poczuł jak ciało kuzynki drży od szlochu, przytulił ją do siebie mocniej i przymknął na moment powieki, trwając tak nieskończenie długą chwilę, jakby jedynie samą swoją obecnością chciał dodać jej sił do, mimo wszystko, wciąż trudnej walki, jaką musiała stoczyć z samą sobą.
- Jestem z ciebie dumny – szepnął, palcami delikatnie przeczesując długie kosmyki jej gęstych włosów. – Wszyscy jesteśmy – dodał całkowicie przekonany, co do prawdziwości wypowiedzianych przez siebie słów.
- Wiem – odparła cicho Corrie i siąkając nosem, odsunęła się odrobinę by móc spojrzeć kuzynowi w oczy. – I dziękuję, że zawsze jesteś przy mnie – dodała szeptem, gdy głos po raz kolejny odmówił jej współpracy.
Raul uśmiechnął się ciepło i ujmując jej policzek w dłoń, kciukiem delikatnie starł z niego słone ślady.
- I niezależnie od tego, co jeszcze przed nami, to się nigdy nie zmieni, Corrie – zapewnił poważnie, a kiedy skinęła głową, uśmiechnął się lekko i palcem wskazującym trącił czule czubek jej nosa. – Jesteś skazana na moją skromną, upierdliwą osobę do końca życia, siostrzyczko – powiedział, na co Corrie, mimo chwilowej utraty dobrego humoru, parsknęła cichym śmiechem.
- Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego brata – powiedziała i sięgając po jego dłoń, powoli splotła z nim palec po palcu, a potem bez skrępowania oparła głowę na jego ramieniu i uśmiechnęła się do siebie, gdy Raul musnął chłodnymi wargami jej skroń. – Jestem szczęściarą.
- I to jeszcze, jaką! – zaśmiał się i kciukiem delikatnie pogłaskał wnętrze jej nadgarstka. Szybko jednak spoważniał, dostrzegając leżące na kolanach kuzynki pointy, które przywodziły na myśl wszystko to, co wytrwałością i ciężką pracą osiągnęła, a jednocześnie to, czego już nigdy, mimo pasji i niespotykanego talentu, nie będzie miała szansy zrobić. Przełknął z trudem ślinę i przymykając na moment powieki, zacisnął szczęki tak mocno, że mięsień na policzku zaczął mu rytmicznie drgać.
- Chciałabym, żeby to kiedyś mniej bolało, Raul – powiedziała po chwili Corrine zdławionym głosem, mocniej wtulając się w jego ramię, jakby w tej chwili nie pragnęła niczego jak tylko tego by schować się w nich przed całym otaczającym ją światem.
- A ja z całego serca chciałabym cię zapewnić, że tak właśnie będzie, Motylku, ale nie mam takiej mocy – powiedział cicho, kłykciami delikatnie gładząc jej ramię. – Jedyne, czego jestem pewien to tego, że niezależnie od wszystkiego ty się nigdy nie poddasz, tak jak nie poddałaś się pół roku temu. Jesteś najsilniejszą osobą jak znam, Corrie i wiem, że mimo tego, co zostało ci odebrane, chwycisz życie w garści i wyciśniesz jak cytrynę, bo jesteś w stanie to zrobić. Nigdy nie wolno ci w to wątpić – dokończył i nadal mając palce ciasno splecione z jej palcami, uniósł jej dłoń do swoich ust.
- Kocham cię, braciszku – powiedziała, po czym zupełnie spontanicznie cmoknęła go w ramię i spojrzała mu w oczy, błyszczącymi ciepło tęczówkami.
- Ta żałobna atmosfera działa cholernie depresyjnie i musimy z nią koniecznie coś zrobić, bo to się źle skończy – zaśmiał się po chwili Raul, szybko zmieniając temat na mniej przygnębiający, a jego oczy błysnęły psotnie jak wtedy, gdy będąc dzieckiem coś zmalował i tylko czekał, aż wszystko się wyda.
- Jakieś propozycje? – zapytała wesoło, jakby przed chwilą nie pogrążała się we własnych, bądź co bądź bolesnych wspomnieniach.
- Może załadujemy Lily do auta i urwiemy się na kręgle, co? – zagadnął, chcąc za wszelką cenę poprawić kuzynce humor i przynajmniej spróbować pomóc jej oderwać się od tego, co ciągle tkwiło zadrą w jej sercu.
- Ale chyba brakuje nam jeszcze jednego gracza.
- Zostaw to mnie – rzucił tajemniczo i cmoknął ją w czoło, a kiedy spojrzała na niego spod pytająco uniesionej brwi, mrugnął do niej, wyjął telefon z tylnej kieszeni jeansów i szczerząc się jak głupek, po chwili przystawił go do ucha. – Cześć, Tommy!
* Międzynarodowy konkurs baletowy w Lozannie.
** Międzynarodowy konkurs baletowy USA
***
Siedział przy niewielkim barze, opierając się plecami o ladę i czekając na chłopaka obsługującego bar, który jakąś chwilę temu zniknął na zapleczu, obserwował Raula i Corrie, przekomarzających się o coś przy torze. Widać było, że rozumieli się bez słów i byli dla siebie zdecydowanie więcej niż tylko kuzynostwem. Patrząc na nich był pewien, że jedno za drugim skoczyłoby w ogień i zazdrościł im tej relacji. Sam nigdy nie miał nikogo na kogo mógłby liczyć tak, jak oni liczyli na siebie. Miewał kumpli, ale oni znikali, gdy znajomość przestawała się opłacać, a kobiety… z kobietami przecież nie mógłby rozmawiać o wszystkich męskich sprawach, więc nigdy nawet nie próbował się z nimi przyjaźnić. Zostawała rodzina, ale tej nie miał. Wychowała go matka, która była jedynaczką, a której rodzice zmarli, zanim pojawił się na świecie. Ojca nigdy nie poznał, a gdy pytał o niego matkę, ta nabierała wody w usta i szybko zmieniała temat więc z czasem przestał pytać i przyjął za pewnik, że poza matką nie ma na świecie nikogo.
Gdy poczuł na sobie czyjś wzrok, odwrócił głowę w bok i uśmiechnął się szeroko. Przyszła żona jego kumpla była absolutnie fantastyczną istotą, naładowaną ogromem pozytywnej energii i zarażającą pogodą ducha, a razem z Raulem i Corrie tworzyli naprawdę świetną ekipę, której mógł im tylko zazdrościć.
– Chyba powinniśmy uczcić naszą wspaniałą, najbardziej widowiskową klapę stulecia, nie sądzisz? – zaśmiał się, odwracając się do niej bokiem i wspierając łokieć o ladę, podparł głowę na dłoni, przypatrując się jej uważnie, gdy zajęła miejsce obok niego na wysokim, barowym stołku. – Zamówiłbym ci coś chętnie w podzięce za twój ogromny udział w naszym oszałamiającym sukcesie, ale chłopaczyna, który rządzi tym przybytkiem, chyba zgubił się gdzieś na zapleczu.
Lily roześmiała się wesoło i kiwnęła głową w kierunku zaplecza.
– Szybko to on się raczej nie pojawi, bo przed momentem jakaś panna czmychnęła dyskretnie za ladę i zniknęła za tamtymi drzwiami – powiedziała, uroczo marszcząc nosek. – A nasza klapa stulecia, niestety, była nieunikniona przy takim składzie przeciwnej drużyny – dodała z rozbawieniem i wzdychając teatralnie, zerknęła przez ramię na narzeczonego i Corrie, która właśnie zamachnęła się nogą na złośliwe droczącego się z nią Raula. Lily parsknęła cichym śmiechem na ten widok i przeniosła bystre spojrzenie na Tomasa. – Musisz przywyknąć.
– Przywyknąć do porażek? Mowy nie ma! – zaprotestował. – A już zwłaszcza, gdy w przeciwnej drużynie jest Rivera. Ty na pewno zdajesz sobie sprawę z tego, kogo chcesz sobie wziąć na głowę? – zagadnął rozbawiony, nie odrywając błyszczącego spojrzenia od roześmianej twarzy Lily. – Poczekaj – powiedział, gdy już otworzyła usta, by mu odpowiedzieć, po czym przelotnie zerknął w stronę zaplecza, wsparł się dłońmi o blat, podciągnął się sprawnie i szybko wszedł przez ladę za bar. – Nie będziemy gadać o suchym pysku, a nie mam zamiaru czekać na tego pożal się boże Don Juana – stwierdził, mrugając do niej z rozbawieniem, gdy spojrzała na niego marszcząc czoło. – W czym mogę służyć, panienko? – zapytał, wspierając się dłońmi o blat lady.
Lily po raz kolejny parsknęła radosnym śmiechem i pokręciła głową z niedowierzaniem, wpatrując się w niego błyszczącymi rozbawieniem tęczówkami. Tomas był absolutnie niemożliwy i biorąc pod uwagę jego sposób bycia i poczucie humoru rozumiała dlaczego Raul się z nim zakumplował. Byli do siebie bardziej podobni niż zapewne zdawali sobie z tego sprawę. To szaleństwo i klasa wymieszane w odpowiednich proporcjach, a jej przyjaciółka musiałaby być naprawdę głupia i niesamowicie ślepa, żeby nie złapać takiego faceta, zwłaszcza, że miała go na wyciągnięcie ręki.
– Całkowicie zdaję się na pana, panie barmanie – odezwała się ze śmiechem i wsparła brodę na dłoni, przezornie zerkając w stronę zaplecza. – Znacie się z Raulem z wojska, prawda? – zagadnęła w końcu, przenosząc wzrok z powrotem na Tomasa.
– Prawda – odparł krótko, omiatając wzrokiem półkę z alkoholami, a potem to, co znajdowało się na roboczym blacie. W końcu sięgnął po dwie wysokie szklanki i postawił je na blacie, a potem po limonkę, którą pokroił na ćwiartki, wrzucił do szklanek i zasypał dwoma łyżeczkami cukru. – Wkurzał mnie na początku okropnie, bo cholernie trzymał się wszystkich zasad i regulaminów. Nie chwaląc się... – zawiesił na moment głos, rozglądając się za muddlerem. – Zrobiłem z niego faceta, bo wcześniej to była jakaś popierdóła – zaśmiał się, ugniatając limonki, a gdy puściły sok sięgnął po listki mięty, które delikatnie ścisnął w dłoniach. – Ale ty już na pewno znasz tę historię – powiedział, wrzucając miętę do szklanek i spoglądając Lily w oczy. – Za to ja nie znam waszej historii – dodał, zerkając w stronę ciągle droczących się Raula i Corrie i uśmiechając się w ten charakterystyczny sposób jednym kącikiem ust. – Jak ty z nimi wytrzymujesz? Przecież to jest tajfun nie do ogarnięcia przez zwykłego śmiertelnika – zaśmiał się, kręcąc głową z niedowierzaniem, ponownie lekko ugniatając zawartość szklanek.
– Dlatego przy nich nie można być zwykłym, bo inaczej wejdą ci na głowę – odparła z rozbawieniem i mrugnęła do niego przyjaźnie, gdy udało jej się na moment pochwycić jego roześmiane spojrzenie. – Raul i Corrie razem są niepokonani i nie mówię tu tylko o kręglach, czy jakiekolwiek innej grze. Jest między nimi jakaś szczególna i bardzo silna więź, która nie zdarza się nawet najbardziej zżytemu rodzeństwu. Są jak ulepieni z tej samej gliny, cokolwiek by się nie działo są obok siebie zawsze i bez względu na wszystko – przyznała, przygryzając policzek od wewnątrz i spod uniesionej brwi przyglądając się Tomasowi, który z wprawą zawodowego barmana radził sobie za ladą. – A historia moja i Raula to chyba jedna z tych zwyczajnych i nudnych love story – zaśmiała się i wzruszyła beztrosko ramionami. – Chodziłam z Corrie do szkoły średniej i kiedy zobaczyłam Raula po raz pierwszy wpadłam jak śliwka w kompot. Był starszy ode mnie, a ponieważ Jackie od małego wpajała mu pewne zasady, to grzecznie czekał aż dobiję do pełnoletniości i udawał, że nie jest zainteresowany – powiedziała z nostalgicznym uśmiechem, spoglądając Tomasowi w oczy.
Tomas pokręcił głową z niedowierzaniem. Lepiej niż ktokolwiek inny wiedział przecież jak bardzo niegrzeczny potrafił być Raul, ale uznał, że lepiej to przemilczeć, zwłaszcza, że byli wtedy młodzi, głupi i nieodpowiedzialni. Westchnął cicho i nie mogąc powstrzymać cisnącego się na usta uśmiechu, ponownie zerknął przelotnie nad ramieniem Lily w stronę Raula i Corrie. Zazdrościł im, że mieli siebie, dlatego tym bardziej cieszył się, że został dopuszczony do tego magicznego kręgu i zamierzał zrobić wszystko co w jego mocy, by w nim pozostać.
– To tłumaczy też dlaczego na początku w wojsku był takim ułożonym, wzorowym szeregowym – zaśmiał się, wracając błyszczącym wzrokiem do narzeczonej kumpla, po czym sięgnął po pojemnik z kruszonym lodem. – Z ręką na sercu muszę przyznać, że jego matka świetnie nadawałaby się na wojskowego dowódcę i z całą pewnością poradziłaby sobie lepiej z trzymaniem w ryzach nabuzowanych młodzieńców niż niejeden zawodowy wojskowy – dodał, zastanawiając się przez moment czy gdyby to właśnie Jackie była jego matką, jego los potoczyłby się inaczej. – Raul jako dobrze wychowany, nadopiekuńczy starszy brat z zasadami pewnie dokonywał starannej selekcji facetów, którzy choćby chcieli spojrzeć na Corrie – bardziej stwierdził niż zapytał, zmieniając temat i pochwytując zaciekawione spojrzenie Lily. – Nie wkurzała się? Wygląda na dziewczynę z temperamentem, która lubi mieć wszystko we własnych rękach – dokończył, wlewając do szklanek po miarce białego rumu.
– I tu masz całkowitą rację – powiedziała Lily ze śmiechem, wcelowując w niego palec wskazujący. – Zawsze powtarzam, że Corrie jest nieujarzmiona i trochę dzika, jeśli wiesz, co mam na myśli – zagadnęła, a Tomas uśmiechnął się pod nosem i bez słowa skinął twierdząco głową. – Mimo wszystko ma w sobie jakąś wewnętrzną mądrość albo to intuicja, nie wiem, ale zawsze dobrze dobierała sobie towarzystwo i sama radziła sobie z nieodpowiednimi facetami. Raul rzeczywiście na początku był trochę upierdliwym starszym bratem, a ją to potwornie irytowało – stwierdziła i wywróciła oczami, wyrysowując palcem wzory na ladzie baru. – Pewnego dnia miała dość i zrobiła mu taką awanturę, że nie chciałbyś być w pobliżu, bo latało dosłownie wszystko, co miała pod ręką. Potłukła nawet ulubiony wazon swojej mamy, który przywieźli z ojcem z Tybetu – powiedziała, a Tomas zdębiały uniósł brwi niemal pod samą linię włosów, wpatrując się w Lily z szeroko otwartymi oczami. – Nie pytaj – zaśmiała się i machnęła lekceważąco dłonią. – Wykrzyczała mu wtedy, żeby nie zachowywał się jak strażnik jej cnoty, bo nie da rady jej upilnować, a jak będzie chciała, to zrobi to na tylnym siedzeniu auta podczas szkolnej przerwy i nawet nie będzie wiedział z kim – dodała, uśmiechając się szeroko do Tomasa. – Cała Corrie, a Raul chyba właśnie wtedy zrozumiał, że nie ma sensu jej pilnować, bo to może przynieść odwrotny skutek, więc trochę odpuścił.
– Tylko trochę? – zagadnął Tomas, podejrzliwie unosząc jedną brew, ale nim zdążył odpowiedzieć przy barze pojawił się jakiś nabuzowany mięśniak.
– Gdzie jest ten patałach, który zwykle tu stoi? – zapytał, mierząc Tomasa morderczym spojrzeniem.
– Na zapleczu – odparł zgodnie z prawdą Tomas. – Skończyła się szkocka i trzeba rozpakować nową dostawę.
– A gdzie moje zamówienie? Czekam już piętnaście minut – pożalił się. – Zapadł się pod ziemię, a ty zamiast pracować, bajerujesz tę lalę – dokończył, kiwając głową na Lily. – Jestem tu ostatni raz.
Tomas kiwnął palcem wskazującym, przyzywając go do siebie, a gdy ten pochylił się nad ladą w jego stronę, sam oparł się przedramionami o blat, zerknął w stronę zaplecza, jakby chciał się upewnić, że barman go nie usłyszy, a potem spojrzał mężczyźnie w oczy.
– Daj mu chwilę – szepnął konspiracyjnym szeptem. – Zakochał się, a sam na pewno wiesz jak to jest na początku znajomości, kiedy nie możesz rąk oderwać od swojej kobiety – dodał, jeszcze bardziej ściszając głos i zerkając na Lily, która przezornie ukryła twarz za kurtyną gęstych włosów, z trudem powstrzymując się przed wybuchem śmiechu. – Chyba nie chcesz żebym teraz po niego poszedł? Z całym szacunkiem, ale nie mam ochoty oglądać jego gołego dupska, nie mówiąc już o całej reszcie – zakończył, krzywiąc się z niesmakiem.
Mężczyzna wywrócił oczami, machnął ręką i oddalił się w głąb lokalu złorzecząc pod nosem. Tomas uśmiechnął się pod nosem, wsypał do szklanek po kilka malin i dopełnił gazowaną wodą. Na wierzchu ułożył listki mięty, a szklanki udekorował plasterkami limonki.
– Mojito dla pięknych pań – powiedział, mrugając do Lily z rozbawieniem i włożywszy do szklanek słomki, przesunął szkło po ladzie w jej stronę , po czym sięgnął jeszcze po dwa zimne piwa i nabazgrał coś w notesiku, który znalazł na roboczym blacie, wyciągnął z tylnej kieszeni spodni portfel i pod notesikiem położył odpowiedni banknot. – Spadajmy stąd, bo robi się gorąco – powiedział jak gdyby nigdy nic wychodząc zza baru z szatańskim uśmiechem na ustach, chwytając szyjki butelek jedną dłonią, a drugą szklankę z drinkiem dla Corrie. – Z tego co mówisz, Corrie bywa wybuchowa, ale nie wygląda mi na pannę, która byłaby zdolna do akcji na tylnym siedzeniu z byle kim i byle jak – zauważył. – Nawet gdyby bardzo chciała zrobić Raulowi na złość, to do niej w ogóle nie pasuje, a przynajmniej tak mi się wydaje – dodał, spoglądając na Lily i uśmiechając się swobodnie, jakby rozmawiali o ostatnim odcinku ulubionego serialu, a nie o kobiecie, od której odrywanie oczu przychodziło mu z coraz większym trudem. – A może znalazł się już ktoś kto zdobył jej serce i akceptację twojego prawie męża?
– To co Corrie wykrzyczała w złości Raulowi, to jedno, a to co naprawdę by zrobiła, to zupełnie inna sprawa – powiedziała Lily, gdy ruszyli razem w kierunku Raula i Corrie, która właśnie wskoczyła kuzynowi na plecy, śmiejąc do rozpuku. – To nie jest dziewczyna, która kieruje się zasadą „na złość mamie odmrożę sobie uszy”, tu chodziło raczej o to, że nie znosi, gdy ktoś cokolwiek jej narzuca, w taki czy inny sposób. Buntowała się od dziecka i tylko dlatego, że się z czymś nie zgadzała, albo coś było niezgodne z jej sumieniem. Miała swój własny światopogląd, którego się trzyma do tej pory – stwierdziła i zerknęła na profil Tomasa, który w tej chwili przyglądał się Corrine błyszczącymi oczami. Lily uśmiechnęła się cwano pod nosem i przez słomkę upiła łyk swojego drinka, a potem zamieszała nią delikatnie zawartość szklanki i odchrząknęła cicho. – A jeśli pytasz mnie o to czy Corrie jest wolna, to owszem, jest. I nie z powodu braku akceptacji Raula, czy kogokolwiek z rodziny tylko, dlatego, że ją po prostu trudno zdobyć – powiedziała poważnie, niemal natychmiast pochwytując jego zaciekawione spojrzenie, gdy wpatrywał się w nią spod uniesionej pytająco brwi. – Przyznaję, wielu próbowało się z nią umówić, ale Corrie jest dziewczyną, która pragnie tego, co w tym świecie niewielu potrafi dać. Pragnie prostych rzeczy, które pochodzą z serca, a nie bajerowania na jacht albo auto ojca, zaproszeń na wycieczki, kolacji w restauracji czy wypadów do kina i jakiś wypasionych błyskotek, a tym niestety zasypywali ją chłopcy ze szkoły i studiów, bo sądzili, że w ten sposób dziewczyna szybciej rozłoży przed nimi nogi. Inna może tak, ale nie Corrie – powiedziała i spojrzała Tomasowi w oczy w taki sposób jakby chciała wniknąć do jego duszy i poznać jego zamiary wobec swojej najlepszej przyjaciółki. – Ale ostatnio pojawił się na horyzoncie pewien facet, który chyba ma u Corrie większe szanse niż ktokolwiek do tej pory – przyznała i uśmiechnęła się do niego psotnie, gdy spojrzał jej w oczy i zmarszczył brwi jakby nie bardzo rozumiał, o co jej chodzi. – Ten facet ma fajny dołeczek w policzku, który jej się cholernie podoba – rzuciła i mrugnęła do niego z rozbawieniem, tyłem wycofując się w stronę narzeczonego. – Dzięki za drinka – dodała jeszcze, zanim się odwróciła.
Tomas pokręcił głową z rozbawieniem, opuszczając na chwilę wzrok i uśmiechnął się w taki sposób, że w jego policzku, jak na zawołanie, pojawił się ów dołeczek. Kiedy podniósł wzrok i napotkał na swej drodze błyszczące spojrzenie wpatrującej się w niego Corrine, jego uśmiech tylko się poszerzył. Była absolutnie wyjątkową dziewczyną i wiedział to jeszcze przed rozmową z Lily, a teraz okazało się, że być może nawet ma u niej jakieś szanse. Szanse, które zapewne rozpadną się w pył, gdy tylko powie jej o swojej przeszłości, bo to, że nie miał grosza przy duszy i nawet gdyby chciał sprawdzić jej jakiś prezent, to zwyczajnie nie było go na to stać w tej chwili, to jedno, a to, że jeszcze niedawno odsiadywał wyrok, to całkiem inna sprawa, nad którą nie da się przejść do porządku dziennego.
Odchrząknął lekko i podszedł do rozbawionego towarzystwa. Nie chciał psuć sobie wieczoru rozmyślaniami nad swoim popieprzonym życiem, bo pierwszy raz od dawna naprawdę świetnie się bawił, zupełnie zapominając o wszystkim tym, co ostatnimi czasy spędzało mu sen z powiek.
– Proszę – powiedział zmysłowym półgłosem, stając obok Corrie i podając jej drinka, a gdy chwyciła szklankę, uśmiechnął się, by sprawdzić czy faktycznie jej wzrok ucieknie mimowolnie w stronę jego policzka, po czym skierował swój wzrok na kumpla, który zajmował się właśnie swoją narzeczoną. – Zachowuj się przyzwoicie – upomniał, szturchając łokciem Raula, który przyssał się właśnie do swojej narzeczonej jak pijawka. – Jesteś w towarzystwie, stary, nie każdy ma ochotę to oglądać – dodał strofującym tonem, gdy Rivera spojrzał na niego z jawnym rozbawieniem. – Poza tym chyba czas na mały rewanż – powiedział, otwierając butelkę o butelkę i podając jedną Raulowi.
– I to jest genialny pomysł! – odezwała się Corrie i wcelowała palec wskazujący w kuzyna. – Mam go dzisiaj po kokardy i dobrze by było gdyby ktoś mu skopał tyłek i sprowadził do parteru – powiedziała, spoglądając z rozbawieniem na Tomasa. – Pokaż mu jak grają faceci, bardzo cię proszę, a my z Lily ładnie pokibicujemy – zaproponowała, przygryzając dolną wargę i przekrzywiając lekko głowę, zmierzyła go błyszczącym spojrzeniem. Tomas wyszczerzył się jak dzieciak, a potem spojrzał kumplowi prosto w oczy.
– Nie wnikam czym jej podpadłeś, ale z radością skopię ci dupsko – stwierdził, odstawiając swoje piwo na mały stolik i zacierając ręce, ale zaraz przeniósł spojrzenie z powrotem na Corrie, a potem na Lily. – Ale wy, moje drogie, macie na sobie stanowczo za dużo ubrań jak na cheerleaderki.
– I nie mają kolorowych pomponów! – wtrącił Raul i stanął z Tomasem ramię w ramię, mierząc gorącym spojrzeniem swoją narzeczoną, po czym wystawił język w stronę Corrie.
Corrie zmrużyła oczy, posyłając Raulowi mordercze spojrzenie, a potem przesunęła wzrokiem po swoim ubraniu i uśmiechnęła się cwano pod nosem. Odstawiła szklankę z drinkiem na stolik, a potem bez zastanowienia podciągnęła koszulkę odsłaniając brzuch i zawiązała ją pod piersiami w węzeł, spoglądając znacząco na Lily, która bez słów zrozumiała o co jej chodzi i zrobiła dokładnie to samo.
– Takie cheerleaderki muszą wam wystarczyć, bo tu przychodzą dzieci i nie będziemy nikogo gorszyć – powiedziała rozbawiona, spoglądając na Raula, który łypnął na nią groźnie. Uśmiechnęła się niewinnie i wzruszyła ramionami, bo doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Lily będzie go rozpraszać, choć niewiele w tej chwili odsłaniała.
– A co z nagrodą dla zwycięzcy? – zagadnęła Lily, a Corrie zmierzyła ją morderczym spojrzeniem. – No, co? Chyba im się należy, nie? – zaśmiała się i mrugnęła do Tomasa dyskretnie.
– Właśnie – podłapał temat Tomas, krzyżując przedramiona na piersiach. Omiótł gorącym spojrzeniem idealną sylwetkę Corrie, a gdy zatrzymał wzrok na jej twarzy, uśmiechnął się łobuzersko – Bo widzisz, Corrine, my faceci już tak mamy, że bardzo rzadko robimy coś zupełnie bezinteresownie, a ja w zasadzie nie mam żadnego powodu, by narażać naszą wieloletnią przyjaźń – powiedział, obejmując Raula ramieniem za szyję. – Twój kuzyn, tak czy siak, dostanie jakąś nagrodę, a ja?
– I tak nie wygrasz, więc ta dyskusja jest bezproduktywna – żachnął się Raul, szturchając go łokciem pod żebra, by choć na moment oderwał spojrzenie od jego kuzynki.
Corrine uśmiechnęła się szeroko i przesunęła wzrokiem od posyłającego jej ostrzegawcze spojrzenie kuzyna, do Tomasa, który szczerzył się jak dziecko od ucha do ucha. Skrzyżowała ramiona na piersi i pochylając lekko głowę, jakby była zawstydzona całą tą rozmową, zrobiła ostrożny krok w ich stronę, a po chwili ponownie zajrzała Tomasowi w oczy, przyszpilając go w miejscu błyszczącym spojrzeniem.
– A co byś chciał? – zapytała odważnie, nawet przy tym nie mrugnąwszy.
Kiedy Tomas usłyszał, jak Raul westchnął z irytacją zapewne mnąc w ustach całą wiązankę przekleństw, uśmiechnął się pod nosem i zmniejszył dystans między sobą a Corrie, nawet na moment nie odrywając przy tym spojrzenia od jej oczu, jakby czekał, aż skapituluje pierwsza.
– Zaskocz mnie – powiedział w końcu zmysłowym półgłosem. – Tylko pamiętaj, że to od wielkości i jakości nagrody, jaką zaoferujesz za zwycięstwo, zależy to, jak bardzo i czy w ogóle będę się starał wygrać i skopać tyłek twojemu kuzynowi – dodał po chwili, cofając się o krok.
– Ja będę nagrodą – odparła bez zastanowienia, nie odrywając zadziornego spojrzenia od wwiercających się w nią ciemnych tęczówek Tomasa, a Raul, który właśnie przechylał swoją butelkę, omal nie zakrztusił się piwem na dźwięk tych słów. Przystawił wierzch dłoni do ust i kaszląc, wodził niespokojnym wzrokiem od Corrie do Tomasa, ale zanim zdążył się odezwać, Lily uwiesiła mu się na szyi i szepnęła mu do ucha coś, przez co jego spojrzenie momentalnie złagodniało, a ciało odrobinę się rozluźniło.
Corrie oderwała czujny wzrok od kuzyna i uśmiechnęła się kokieteryjnie do stojącego przed nią Tomasa, który bez słowa wpatrywał się w nią nieufnie spod uniesionej brwi.
– Mówiłeś, że chcesz nauczyć się tańczyć, więc proponuję ci mój czas i prywatne lekcje – powiedziała cicho, zwilżając wargi językiem i leniwym ruchem zgarnęła długie włosy na lewe ramię, odsłaniając szyję. – Czy taka nagroda jest warta twojego poświęcenia? – zapytała, unosząc jedną brew i zagryzając prowokująco dolną wargę, ani na moment nie oderwała wzroku od jego błyszczących oczu.
Tomas z premedytacją przesunął językiem po dolnej wardze, jakby szykował się właśnie do zjedzenia najbardziej smakowitego deseru w życiu. Spojrzał przelotnie na Raula i uśmiechnął się półgębkiem. Jeśli zamiarem Corrie było podgrzanie atmosfery, to udało się jej świetnie, bo od przeskakujących między nimi w tej chwili iskier, stopniałaby przynajmniej połowa lodowców na świecie. Ale ta gra podobała mu się coraz bardziej.
– Wybacz stary – zwrócił się do Rivery, przenosząc wzrok na nieustannie wpatrującą się w niego Corrie. – Perspektywa obcowania z takim... – urwał, kolejny raz omiatając płomiennym spojrzeniem jej zgrabną sylwetkę. – Talentem tanecznym jest znacznie ciekawsza niż kolejne nudne popołudnie na siłowni z tobą – dokończył w końcu.
– Zobaczył trochę ciała i jego mózg z prędkością światła przemieścił się z głowy w dolne partie ciała – prychnął Raul, sięgając po kulę. – Ale wiesz co? Ta wygrana pozostanie wyłącznie w twojej głowie, bo nie masz ze mną żadnych szans, przyjacielu – podkreślił dosadnie ostatnie słowo, uśmiechając się złośliwie.
Tomas pokręcił głową z rozbawieniem. Sięgnął po swoje piwo i upił spory łyk, a kiedy Corrie podeszła do niego, by zabrać swojego drinka, dyskretnie chwycił ją za nadgarstek i pochylił się w jej stronę.
– Uważaj, żebyś nie wpadła we własne sidła – mruknął jej wprost do ucha ochrypłym szeptem i zaraz odsunął się, spoglądając jej głęboko w oczy i uśmiechając się w taki sposób, że w jego policzku znów pojawiło się to urocze zagłębienie.
Wzrok Corrie mimowolnie natychmiast uciekł w tamtą stronę i miała wrażenie, że uśmiech Tomasa jeszcze bardziej się poszerzył, gdy ją na tym przyłapał. Opuściła wzrok, ukrywając go za wachlarzem gęstych rzęs i pokręciła głową z niedowierzaniem. W tej chwili była absolutnie świadoma tego, że jeśli sam do tej pory nie zauważył, co robi z nią jego uśmiech, to dzisiaj Lily wyklepała mu wszystko jak na spowiedzi, jeszcze bardziej ją pogrążając. Nie wiedziała, co się z nią dzieje, ale pierwszy raz w życiu pogrywała z mężczyzną w ten sposób. Owszem, zdarzało jej się flirtować i korzystać ze swoich wdzięków, ale robiła to rzadko i zazwyczaj była bardziej powściągliwa. Tym razem było zupełnie inaczej, bo Tomas bez większego wysiłku wydobywał z niej pierwotną kobiecą naturę, o której istnieniu nie miała jak dotąd pojęcia i pozbawiał ją zahamowań, a ona wcale nie czuła się z tym źle i co więcej, zaczynało jej się to podobać.
Wciąż uparcie milcząc, chwyciła słomkę i zamieszała delikatnie swojego drinka, a potem uśmiechając się tajemniczo, spojrzała Tomasowi prosto w oczy.
– Uważaj, Tomas, żebyś to ty nie wpadł w te sidła – szepnęła w końcu i mierząc jego wysportowaną sylwetkę drapieżnym spojrzeniem, wsunęła słomkę do ust i upiła łyk swojego drinka.
– A nie przyszło ci do głowy, Corrie, że może nie miałbym nic przeciwko wpadaniu w tak urocze sidła? – zagadnął i mrugnął do niej z rozbawieniem, wycofując się w stronę Raula, który czekał już przy torze z zaciętą miną. |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 13:50:20 05-08-16 Temat postu: |
|
|
Wow, wow, wow
Ale się zrobiło gorąco... Uff...
Ja tu czekam na scenę z zakupami, licząc, że tam coś może fajnego będzie, a Ty mi tu po drodze taką scenę fundujesz... Szok. Nie mogę się ogarnąć jeszcze
Wiedziałam, że Lily wypaple wszystko Tomasowi, ha. Nie byłaby sobą, gdyby było inaczej
A co do wcześniejszej sceny... Żal mi Corrie, że przez jakiegoś dupka nie może realizować swoich marzeń i pasji, a przynajmniej nie tak jakby chciała. Ale w życiu nic się nie dzieje bez przyczyny, więc myślę, że tak musiało być. W końcu gdyby nie wypadek, to nie byłoby jej teraz tutaj z Tomasem i resztą, tylko siedziałaby sobie w tym Paryżu, nie? Noo... Więc może tak jest lepiej dla niej. Kariera wymieniona może będzie na szczęśliwą miłość, bo ja liczę, że tu happy end będzie na końcu
Kurde, z tego wszystkiego zapomniałam podziękować Ci za wcześniej dodany odcinek Jesteś wielka :*
Ostatnio zmieniony przez moniadip91 dnia 13:52:38 05-08-16, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:08:04 05-08-16 Temat postu: |
|
|
Haha..... cieszymy się bardzo, że podobał Ci się odcinek A, że gorąco... no wiesz, za oknem lato jakby na to nie patrzeć Poza tym niespodzianki są w cenie, więc jeśli nam się udała ta sztuka to super
Lily jak to Lily, kocha ich wszystkich i każdego z osobna A co do reszty, no to standardowo, nie skomentuję w żaden sposób - czas pokaże jak się potoczą dalsze losy Tomasa, Corrie i całej reszty
Nie ma za co, nie jestem aż taka bezlitosna :* |
|
Powrót do góry |
|
|
moniadip91 Motywator
Dołączył: 21 Lut 2015 Posty: 234 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:54:53 05-08-16 Temat postu: |
|
|
Nigdy bym nie pomyślała w ogóle tak o Tobie
U mnie akurat za oknem ziąb jak nie wiem dziś, więc przydało się takie podgrzanie atmosfery jak najbardziej i uwielbiam niespodzianki, może ich być jak najwięcej |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:29:20 05-08-16 Temat postu: |
|
|
Haha....nie musisz, znam siebie
No to postaramy się zorganizować więcej niespodzianek |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|