|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:59:16 03-08-15 Temat postu: |
|
|
Nie no, ale to o tym stopniu popierniczenia mentalnego to pierwsze słyszę i aż sobie monitor poplułam z wrażenia ale wszystko to święta racja jest |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:06:04 03-08-15 Temat postu: |
|
|
Z życia wzięte I tak jakoś mi się dopasowało |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:11:26 03-08-15 Temat postu: |
|
|
Takie z życia wzięte są najlepsze Zapiszę sobie to gdzieś zaraz |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:17:27 03-08-15 Temat postu: |
|
|
Ależ zapisuj |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 20:04:13 03-08-15 Temat postu: |
|
|
Eillen napisał: |
Natuś dobrze Cię widzieć i wiedzieć, że się wszystko podoba Rozdział 1 już niebawem |
Jak miałoby się nie podobać, skoro to wasze dzieło
A z innych lepszych wiadomości - oprócz tego, że rozdział 1 już niebawem - to wiesz, że Kubiak pozostanie kapitanem reprezentacji pomimo tego, że Kłos wróci do gry doszli do takiego wniosku razem z trenerem! |
|
Powrót do góry |
|
|
CamilaDarien Wstawiony
Dołączył: 15 Lut 2011 Posty: 4094 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Cieszyn Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:07:14 03-08-15 Temat postu: |
|
|
Jestem i ja i zapowiadam, że przeczytałam dopiero fabułę, ale już z góry mówię, że jestem chętna do czytania tego opowiadania, bo mi się spodobała główna idea, także dziewczyny, wielkie brawa Wam za to wspólne dzieło! I ukłony w Waszą stronę. |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:25:46 03-08-15 Temat postu: |
|
|
Natuś bo zawsze przecież musi być ten pierwszy raz, nie?
Nie wiedziałam ani że Dziku zostanie kapitanem - ale to akurat mnie cieszy, bo zasłużył sobie jak nikt inny z tej grupy, ani że Kłos wraca... ale to to lepiej przemilczę, bo się nie chcę denerwować Słyszałam za to, że będą chcieli Wlazłego namówić, żeby w przyszłym roku na IO wrócił, więc żenującego never ending story ciąg dalszy się zapowiada... a Winiar podobno tylko w tym roku odpoczywa - przynajmniej tak stwierdził w jakimś wywiadzie prezes Papke
Ewa witam Cię w naszych skromnych progach i mam nadzieję, że zostaniesz z nami |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:36:01 03-08-15 Temat postu: |
|
|
Ten pierwszy raz - to chyba raczej w moim własnym przypadku, gdzie to co sama napisałam mi się nie podoba
Moim zdaniem większość z tych rzeczy jest wyssana z palca, a piszą żeby pisać - a przynajmniej takie moje zdanie odnośnie chęci powrotu Wlazłego do reprezentacji. Bo co do Wianiara to sama mam takie przeczucia |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 21:42:11 03-08-15 Temat postu: |
|
|
Przestań, mnie się nigdy nie podoba to, co piszę i Madzia jest tego świadkiem
A mnie się wydaje właśnie, że to z Wlazłym, to też może być prawda. W tym samym wywiadzie Papke mówił, że negocjacje z Mariuszem zostawia Antidze, bo to on ma na niego największy wpływ, ale zobaczymy No i najpierw to w ogóle awansujmy, a potem się będzie zastanawiać nad resztą |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:11:32 03-08-15 Temat postu: |
|
|
Oj tak, potwierdzam słowa Agi, święta prawda, ale ja sama nie jestem lepsza, więc dobrałyśmy jak nikt inny
Ewa dzięki wielkie i cieszę się, że zajrzałaś, a co więcej, że sama idea przypadła Tobie do gustu Obyś wpadała częściej |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:09:00 06-08-15 Temat postu: |
|
|
To kiedy pierwszy rozdział, dziewczyny? Bo wnioskuję, że macie jakiś zapasik, więc nie wiem na co czekacie |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:18:32 06-08-15 Temat postu: |
|
|
Madziu, na piątek czekamy |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 19:25:39 06-08-15 Temat postu: |
|
|
Aaa no to co innego Czekam w takim razie |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:32:47 07-08-15 Temat postu: |
|
|
„Nikt nie może cofnąć się w czasie i napisać nowego początku, ale każdy może zacząć od dzisiaj i dopisać nowe zakończenie.” [M. Robinson]
Czuł się tak, jakby ktoś włożył jego głowę w imadło. Pulsujący ból w czaszce zdawał się nasilać z każdą sekundą, a uporczywe dudnienie nie ustało, nawet gdy nakrył głowę poduszką, z całej siły dociskając ją ramieniem do ucha. Z irytacją odrzucił poduszkę w nogi łóżka i przez chwilę nieprzytomnym wzrokiem wpatrywał się w elektryczny budzik, stojący na nocnej szafce, który wskazywał już niemal południe. Gdy w końcu oprzytomniał na tyle, by stwierdzić, że to nie dudnienie w jego głowie, będące efektem całonocnych szaleństw, ale pukanie do drzwi, usiadł na łóżku i przetarł twarz dłońmi, obrzucając lubieżnym spojrzeniem, leżące obok niego nagie, kobiece ciało, zaplątane w prześcieradło. Uśmiechnął się pod nosem na mgliste wspomnienie tego, co wyczyniał z nim w nocy i z ociąganiem wyszedł z łóżka, naciągając na siebie jedynie ciemne jeansy, które znalazł na podłodze.
– Idę już! – warknął, coraz bardziej zirytowany pukaniem, które wydawało mu się z każdym uderzeniem coraz głośniejsze i bardziej natarczywe. Energicznie otworzył drzwi, nie sprawdzając nawet przez wizjer, kto tak uporczywie się do niego dobija. Gdy zobaczył w nich właściciela kamienicy, wypuścił powietrze z ust ze świstem i wysilił się na uprzejmy uśmiech. – Dzień dobry – przywitał się, otwierając drzwi szerzej i gestem zapraszając gościa do środka, a ten tylko skinął mu głową na przywitanie, mierząc go przy tym groźnym spojrzeniem i bez słowa wszedł do mieszkania.
– Zalegasz z czynszem za trzy miesiące – oświadczył łysiejący mężczyzna w średnim wieku bez zbędnych wstępów, słysząc trzask zamykanych za sobą drzwi. – Nie zamierzam czekać dłużej – dodał tonem, nie pozostawiającym żadnych wątpliwości w zakresie jakichkolwiek negocjacji i zmierzył go surowym spojrzeniem. – Skoro masz pieniądze na imprezowanie i sprowadzanie tu kobiet, powinieneś mieć je także na czynsz. Jeśli nie, to albo odpracujesz dług, albo możesz zacząć szukać sobie innego lokum. I wiedz, że daję ci szansę tylko dlatego, że jesteś znajomym mojego syna. Każdy inny na twoim miejscu, już dawno by stąd wyleciał.
Tomas westchnął cicho i nerwowo potarł czoło palcami. Przyjechał do stolicy, by rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu, ale od samego początku zupełnie nic nie szło po jego myśli i zamiast wychodzić na prostą, tak jak obiecał to sobie i matce, znów zaczynał popadać w tarapaty.
– W jaki sposób mogę odpracować dług? – spytał po chwili, spoglądając w oczy, stojącemu przed nim mężczyźnie. Czuł, że nie ma innego wyjścia jak tylko zgodzić się na wszystko co zaproponuje mu jego rozmówca. Wiedział, że nadużywa uprzejmości państwa Rivera i zdawał sobie sprawę, że ten moment nadejdzie prędzej czy później, ale ciągle łudził się, że nim nastanie ta chwila, znajdzie sobie jakieś zajęcie i będzie mógł z czystym sumieniem, patrząc im prosto w oczy powiedzieć, że ureguluje należność najszybciej jak to będzie możliwe. Niestety, okazało się, że znalezienie pracy już samo w sobie nie jest łatwe, a gdy dołożyć do tego fakt, że zamiast konkretnego fachu, ma się za sobą dość mroczną przeszłość, to staje się wręcz niemożliwe. – Zgodzę się na wszystko. Bardzo zależy mi, żeby tu zostać – dodał, nie spuszczając wzroku z twarzy mężczyzny.
Hector Rivera przez kilka wlokących się w nieskończoność sekund przypatrywał się mu uważnie, jakby chciał ocenić prawdziwość jego zamiarów. Tomas Lozano może i był lekkoduchem, ale widząc w jego błyszczących tęczówkach prawdziwie szczerą skruchę, nadzieję i niemal błaganie o litość, nie mógł go tak po prostu wystawić za drzwi.
– Moja żona jest dyrektorką w szkole artystycznej – powiedział w końcu. – Potrzebuje kogoś do pomocy.
– W szkole artystycznej? – Tomas zmarszczył czoło i podrapał się w tył głowy, zastanawiając się w jaki sposób miałby odpracować swój dług akurat w takim miejscu.
– Tu masz adres – powiedział Hector i chwyciwszy długopis i notes leżące na komodzie, starannym pismem wykaligrafował niezbędne namiary. – Bądź tam za godzinę – dodał, podając mu kartkę. – Tylko nie spóźnij się i nie przegap okazji – dokończył, kierując się w stronę drzwi, a Tomas odniósł niejasne wrażenie, że Hector nie mówił jedynie o spotkaniu z dyrektorką szkoły. Gdy dobiegł go trzask zamykanych drzwi, zerknął na kartkę z adresem i przeklął pod nosem, uświadamiając sobie, że to niemal na drugim końcu miasta.
– Wracaj do łóżka – mruknęła mu do ucha dziewczyna, która nawet nie wiedział kiedy, znalazła się za jego plecami, przylegając do nich ciasno i oplatając go w pasie ramionami.
– Idź już – rzucił oschle, wyswobadzając się z jej objęć. – Wychodząc, zatrzaśnij za sobą drzwi – dodał, znikając za drzwiami łazienki.
***
Wyciągnęła z szuflady w komodzie szerokie, szare spodnie dresowe i przytrzymując telefon ramieniem, ostrożnie wsunęła w nogawki kolejno obie stopy, a potem naciągnęła materiał na szczupłe biodra.
- Mamo, naprawdę wszystko jest w porządku. Nie musisz się o mnie martwić – powiedziała do aparatu, chwytając go w drobną dłoń, po czym wyszła z sypialni i przechodząc przez salon, sięgnęła po leżącą na oparciu kanapy rozsuwaną, czerwoną bluzę z kapturem. Sprawnie zarzuciła ją na ramiona, osłaniając szczupłe ciało, odziane jedynie w szary sportowy top i kierując się do niewielkiego aneksu kuchennego, cierpliwie słuchała słów matki.
- Jesteś moim jedynym dzieckiem, Motylku. O kogo mam się martwić jak nie o ciebie? – zapytała kobieta ciepłym głosem.
Corrine uśmiechnęła się do siebie i pokręciła głową z rezygnacją, bo Rebeca Alvarado zawsze była czułą i bardzo troskliwą matką, ale w ostatnim czasie, jej opiekuńczość zakrawała już o obsesję i Corrine bała się, że jeszcze chwila, a matka będzie gotowa zrezygnować z podróży i zamieszkać z córką pod jednym dachem by na nią chuchać i dmuchać jakby była ze szkła, albo co gorsza kaleką, choć po wypadku jaki miał miejsce ponad pół roku temu niewiele brakowało by skończyło się gorzej niż jedynie kontuzją kolana, która dla Corrine mimo wszystko była końcem wszystkich jej marzeń.
- Mamo, nie jestem tu sama. Ciocia i wujek nade mną czuwają i naprawdę nie musisz się o mnie martwić. Miałaś mnie przy sobie przez trzy miesiące i wiesz, że wszystko wraca do normy. Teraz zajmij się pracą i ciesz się podróżami. Niejeden człowiek chciałby być na twoim miejscu, wiesz? – zauważyła poważnym tonem, sięgając do górnej szafki po ulubiony kubek.
- Wiem, kochanie. Może masz rację, ale obiecaj mi, że będziesz na siebie uważać. Pamiętaj, że nie możesz się forsować, bo … - powiedziała surowym tonem, w którym mimo wszystko dało się słyszeć cień niepokoju.
- Wiem o tym – przerwała jej Corrine, przymykając na moment powieki. – Obiecuję, że będę na siebie uważać, ale naprawdę nic mi nie jest. Kolano wróciło już do sprawności, a odrobina wysiłku mi nie zaszkodzi. Przecież sama wiesz, co mówią lekarze – dodała dziewczyna, a kiedy do jej uszu dobiegło głośne pukanie do drzwi, odwróciła się przez ramię i uśmiechnęła szeroko do przyjaciółki, która bez skrępowania weszła do jej mieszkania.
- Wiem, córeczko … - westchnęła z rezygnacją Rebeca. – Wybacz, kochanie, ale chyba twoja matka zrobiła się strasznie zrzędliwą babą – dodała po chwili ze śmiechem.
- I tak cię kocham – odparła Corrine, uśmiechając się promiennie. Wsparła biodra o kuchenne szafki i zerknęła na Lilianę, którą czując się jak u siebie w domu, sięgnęła po drugi kubek, a po chwili przygotowywała już obie kawy.– Kończę mamuś, bo muszę się zbierać do pracy – rzuciła do słuchawki.
- Słusznie, nie wypada przecież spóźnić się pierwszy dzień po takim urlopie – powiedziała. – Odzywaj się, Motylku – poprosiła smutno.
- Dobrze, buziaki – pożegnała się, a kiedy matka wysłała jej do słuchawki całusa, rozłączyła się i spojrzała z wdzięcznością na Lily. – Wybacz, ale jak mama nie zadzwoni do mnie, choć raz dziennie chodzi jak nakręcona i tata nie może sobie z nią poradzić.
- Jest daleko stąd, a całkiem niedawno dostała wiadomość, że miałaś wypadek samochodowy i leżysz w szpitalu. Dziwisz się jej, że teraz jest nadopiekuńcza? – zapytała Liliana i trzymając w dłoni kubek z kawą, oparła się biodrami o szafki obok niej.
Corrine pokręciła przecząco głową i upiła łyk aromatycznego napoju, wpatrując się w jakiś mało istotny punkt przed sobą, kiedy przed oczami stanęły jej mgliste obrazy z wypadku sprzed pół roku. Tamtego feralnego dnia skończył się jej wielki amerykański sen o Broadway’u. Poważna kontuzja kolana wykluczyła ją z kariery zawodowej tancerki i choć miała ogromny talent i pasję, musiała przełknąć gorzką pigułkę i znaleźć inny cel w swoim życiu, przewartościowując je o sto osiemdziesiąt stopni. Na szczęście miała obok siebie ludzi, na których zawsze mogła liczyć, a dzięki temu przetrwała najtrudniejsze momenty i chwile słabości. Nie poddawała się i nie użalała nad sobą, bo rodzice od dziecka wpajali jej zasadę, że nie ma w życiu takiej przeszkody, której nie da się przeskoczyć i nie ma takiego ciężaru, który jest w stanie przygnieść nas do ziemi do tego stopnia by się już nie podnieść. Choć momentami było jej naprawdę ciężko, dzięki temu, że została wychowana na silną kobietę, jakoś zdołała się pozbierać i iść naprzód wbrew wszystkiemu, bo przecież jej życie nie skończyło się wraz z wypadkiem.
- Corrie … - odezwała się Liliana i położyła jej dłoń na ramieniu, wyrywając ją tym z rozmyślań.
- Przepraszam – powiedziała i odchrząknęła cicho, wysilając się na swobodny uśmiech. – Wszystko w porządku – dodała, widząc niepokój w zielonych oczach przyjaciółki. – Powiedz lepiej jak wam idą przygotowania do ślubu? – zagadnęła, przez chwilę odważnie wytrzymując badawcze spojrzenie Liliany, która przyglądała jej w się tak jakby usiłowała wniknąć do jej duszy, choć ta próba z góry skazana była na niepowodzenie. W końcu jednak zrezygnowała, bo wiedziała, że jeśli Corrie sama nie zdecyduje się z nią pogadać, to choćby próbowała poddawać ją najwymyślniejszym torturom, za nic nie wydobędzie z niej tego, co ją dręczy.
Liliana uśmiechnęła się, więc tylko, a na samo wspomnienie ślubu i wesela, momentalnie się rozpromieniła.
- Masz sporo zaległości moja droga. Jesteś moją jedyną druhną, a nie było cię aż trzy miesiące – poskarżyła się, unosząc wymownie brew i starając się przy tym nie roześmiać. Corrine przygryzła policzek od środka i zaglądając przyjaciółce w oczy, uniosła do góry dwa palce.
- Obiecuję, że teraz już nie będę się migać od odpowiedzialności i ciężkiej pracy przy organizacji wszystkich tych dyrdymałów – powiedziała uroczystym tonem, zataczając dłonią koło w powietrzu, dla lepszego zobrazowania swoich słów, na co Liliana sapnęła udając oburzoną i zamachnęła na nią kuchenną ściereczką.
- Małpa! – rzuciła do przyjaciółki, która zgrabnie umknęła i w mgnieniu oka znalazła się salonie.
- Ale za to jaka kochana! – odparła rozbawiona Corrine, mrugając do niej przyjaźnie. Sięgnęła po leżącą na niskim stoliku przy sofie ortopedyczną opaskę uciskową na kolano i usiadła, podwijając nogawkę spodni do połowy uda.
- Zobaczymy czy będziesz taka mądra jak się trafi taki, co bez wysiłku ujarzmi ten twój temperament – zaśmiała się Lily wchodząc za nią do pomieszczenia, po czym przysiadła na podłokietniku fotela.
- Niedoczekanie!
- Jeszcze się przekonasz – zaśmiała się wesoło, na co Corrine pokręciła jedynie głową z dezaprobatą, sprawnie zakładając na prawe kolano elastyczny stabilizator. - Nadal cię boli? – zapytała po chwili Liliana zatroskanym tonem, całkowicie zmieniając temat i ściągając na siebie spojrzenie brunetki.
- Nie, zakładam ją profilaktycznie. Czeka mnie dzisiaj kilka godzin na nogach, wolę zapobiegać niż później leczyć – powiedziała, opuszczając nogawkę, a potem wyprostowała i zgięła nogę kilka razy by sprawdzić ułożenie opaski.
- Mam nadzieję, że wiesz, co robisz? – odezwała się cicho Lily, przez chwilę siłując się z nią na spojrzenia.
- Nie jestem kaleką, poza tym przez cały czas mam kontakt z moim ortopedą. Pamiętaj, że ciocia nie pozwoliłaby mi pracować gdyby były jakiekolwiek przeciwwskazania – odparła poważnie i wstała, zgarniając z kuchennego blatu swoją komórkę. – Wystarczy mi jedna matka, Lily – dodała żartobliwie, wrzucając telefon do sportowej torby. Przyjaciółka wystawiła język i pokręciła głową z dezaprobatą, ale widząc roześmianą Corrine nie mogła się na nią boczyć.
- Będę się gorąco modlić o tego faceta dla ciebie, to się może trochę wyciszysz – mruknęła Liliana, składając ręce jak do pacierza i spojrzała w sufit, usiłując za wszelką cenę się nie roześmiać.
- Panie Boże, ty widzisz i nie grzmisz. Z kim się żeni mój biedny kuzyn? – odparowała Corrine, wywracając teatralnie oczami.
- Ej! Ty naprawdę jesteś wredną małpą! – powiedziała szatynka, wspierając dłonie na biodrach w wojowniczej pozie. Corrie wzruszyła jedynie ramionami i zarzuciła sobie sportową torbę na ramię, po czym zgarnęła klucze z niskiej szafki przy wejściu i otworzyła drzwi. - O której właściwie dzisiaj kończysz? – zagadnęła po chwili Lily, kiedy obie wyszły już za korytarz.
- O szesnastej, a co? Chcesz dzisiaj wybrać się na wielkie zakupy? – zapytała Corrine, uśmiechając się szeroko i zerknęła na nią przelotnie, przekręcając w zamku klucz.
- Nie wszyscy mają jakiś wrodzony talent do zakupów, wiesz? – powiedziała, opierając się ramieniem o framugę i spoglądając na przyjaciółkę znacząco. – Pokaż mi taką kobietę, która wchodzi do sklepu, rozgląda się i chwyta to, co jej wpadnie w oko, a potem nie dość, że wszystko jest w odpowiednim rozmiarze, to jeszcze wygląda jakby było na nią szyte – dodała z udawanym oburzeniem, a Corrie parsknęła wesołym śmiechem i wrzuciła klucze do torby.
- Nie moja wina, że dostałam to w genach – rzuciła swobodnie, a potem ruszyła korytarzem w kierunku schodów. Liliana westchnęła tylko ciężko i wzniosła oczy do nieba w błagalnym geście, a potem bez słowa pokręciła głową. – Nie wiesz przypadkiem, czy wujek wynajął komuś to mieszkanie koło mnie? – zapytała po chwili, kompletnie zmieniając temat i odwróciła się do Lily przez ramię, powoli schodząc ze schodów.
- Owszem, wynajął. Jakieś trzy miesiące tematu, zamieszkał tam kolega Raula, ale nie widziałam go jeszcze, a co? – zainteresowała się wychodząc z przyjaciółką przed kamienicę.
- Wydawało mi się, że wczoraj późnym wieczorem słyszałam jakieś śmiechy, a później dość znaczące…. No wiesz …. – odparła, unosząc sugestywnie brwi, na co Lily parsknęła wesołym śmiechem.
- Dobrze, że Hector i Jaqueline mieszkają na parterze i to pod tobą, a nie pod nim, bo mieliby niezłą filharmonię pod nosem – powiedziała i znów głośno się roześmiała, kiedy Corrine szturchnęła ją lekko w ramię.
- Wolałabym jednak nie słuchać codziennie tych arii – odparła kąśliwie, otwierając z pilota swoje auto, po czym wrzuciła sportową torbę na tylne siedzenie.
- Wiem, bo na twoim miejscu też wolałabym, żeby to sąsiedzi słuchali mnie, a nie ja ich – odparła wesoło Lily, natychmiast ściągając na siebie rozbawione, ciemne spojrzenie Corrie.
- I to mnie trzeba utemperować? – zaśmiała się i otworzyła drzwi od strony kierowcy. – Muszę chyba poważnie porozmawiać z kuzynem – dodała, a kiedy Liliana mrugnęła do niej psotnie, dodała jeszcze: – Zdzwonimy się popołudniu, okey?
- Jasne! – rzuciła dziewczyna i nadal uśmiechając się wesoło, wysłała jej buziaka w powietrze, a potem zapakowała się do samochodu i odjechała. Corrine odprowadziła jej auto wzrokiem, po czym pokręciła głową z rozbawieniem i sama wsiadła za kierownicę, chwilę później włączając się do ruchu drogowego na głównej trasie prowadzącej do szkoły artystycznej ciotki, Jaqueline Rivery.
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:55:06 07-08-15 Temat postu: |
|
|
O no i się doczekałam!
Świetny pierwszy rozdział, aż mam ochotę na więcej (brakowało Raula, ale zapewne kolejny rozdział mi to wynagrodzi )
Zacznę od tego, że uwielbiam Lilianę - jest świetną przyjaciółką dla Corrie i widać, że się o nią troszczy. A w dodatku bierze ślub z jej kuzynem, więc niedługo będą rodziną! (chociaż mam jakieś dziwne przeczucie, że z tym ślubem to wszystko się pokomplikuje, ale może to tylko moja wrodzona zdolność do doszukiwania się różnych rzeczy tam, gdzie ich nie ma albo po prostu skłonność do mieszania w życiach bohaterów Na razie jest sielanka i tak ma być )
Zauważyłam, że główny bohater nazywa się Tomas Lozano i zaczęłam się zastanawiać czy to nie jest przypadkiem ten sam Tom co w NMD Ale to chyba tylko takie samo imię i nazwisko, mam rację?
Od razu nasunęło mi się skojarzenie ze Step Up, kiedy to Channing Tatum musi odpracować szkody w szkole tanecznej, poznaje Jenne Dewan i razem wytańczają sobie drogę do miłości
Los chciał, że Tomas zamieszkał obok Corrine i jeszcze będzie musiał odpracować należność u wujostwa dziewczyny właśnie w szkole artystycznej. Dla mnie to idealny materiał na komedię romantyczną i już nie mogę się doczekać co z tego wyniknie
Acha i jeszcze tylko wspomnę, że Tomas wciąż błądzi i szuka swojej drogi w życiu i to widać. Szkoda, że tak potraktował tą dziewczynę, ale mam dziwne wrażenie, że seks jest dla niego pewnego rodzaju odskocznią od codziennego życia, tylko że działa tylko przez moment, a potem wszystko wraca ze zdwojoną siłą. Nie wiem, taka moja interpretacja a może i nadinterpretacja
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|