|
Telenowele Forum Telenowel
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:04:07 07-08-15 Temat postu: |
|
|
Madziu fajnie, że jesteś :* I wiesz co? Gęba mi się sama śmieje do monitora, jak czytam Twój komentarz
To jest Tomas, który pojawił się wcześniej w NMD A motyw z odpracowaniem długu rzeczywiście zaczerpnięty ze Step Up, ale czy to jedyne podobieństwo do filmu, to już nie zdradzę No i właściwie, to tylko w ten sposób mogę się odnieść do Twojego cudnego komentarza, żeby za dużo nie zdradzić już na starcie ;D |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 16:19:43 07-08-15 Temat postu: |
|
|
Madziu, dzięki za cudowny komentarz, dobra kobieto :* W zasadzie to chyba Aga napisała już wszystko co mogła, odnosząc się do Twoich spostrzeżeń Cieszę się, że polubiłaś Lily i przyznam szczerze, że z założenia to miała być właśnie taka trochę zwariowana i troskliwa przyjaciółka, jeśli udało nam się zrealizować ten cel to bardzo się cieszę, a na Raula z pewnością przyjdzie czas
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 16:20:02 07-08-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Maggie Mocno wstawiony
Dołączył: 04 Cze 2007 Posty: 5847 Przeczytał: 1 temat
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Los Angeles, CA Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:22:58 08-08-15 Temat postu: |
|
|
O to jednak TEN Tomas Czuję się jakbym oglądała spin off
Wiem, że lubicie Step Upa i ja oczywiście nie mam nic przeciwko, żeby było więcej o tańcu - lubię takie motywy, także jak dla mnie może być tego więcej
Nie zdradzaj, Aga, lepiej mieć później niespodziankę. Ja tak tylko sobie spekuluję
Madziu, i bardzo dobrze, że Lily właśnie taka miała być. Corrine przyda się ktoś taki teraz, kiedy jej świat wywrócił sie do góry nogami przez kontuzję kolana. I czekam na Raula
Ostatnio zmieniony przez Maggie dnia 9:23:45 08-08-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 9:49:59 08-08-15 Temat postu: |
|
|
No bo w sumie to wyszedł taki spin-off Tomas w NMD nie błysnął, ale tu chłopak dostał swoje pięć minut
Tańca na pewno nie zabraknie, bo przecież to wielka pasja Corrie i nie ma opcji, żeby obyło się bez tego motywu A Raul... tu się już musi Madzia wypowiedzieć |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 10:10:15 08-08-15 Temat postu: |
|
|
Madzia się wypowiada - zapewniam, że będzie Raul i to całkiem niedługo, tylko mam nadzieję, że się Madziu nie zawiedziesz A Lily pewnie nie raz jeszcze da pokaz swoich możliwości |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 14:44:30 09-08-15 Temat postu: |
|
|
Z miejsca polubiłam Tomasa - chyba głównie przez bezpardonowe wyrzucenie tej dziewczyny ze swojego mieszkania niby źle ją potraktował, a w zasadzie chamsko i powinnam być raczej wściekła na jego zachowanie i kulturę osobistą, a jednak mam wrażenie, że to jedno zdanie podsumowało cały jego charakter. Z jednej strony właśnie chamski, czasami niemiły, może i zgryźliwy, przy tym lubi się zabawić, poflirtować i znaleźć dziewczynę na jedną noc od której nie oczekuję niczego oprócz tego, że zostawi go w spokoju następnego dnia, a z drugiej strony jednak uczciwi, chciałby coś zrobić, ale nie może, bo tak jest ten świat zbudowany.
Póki nie przeczytałam komentarza Madzi odnośnie Step Up sama nie wiedziałam z czym mi się to odrobienie zaległych pieniędzy kojarzy - teraz już wiem. Cóś Step Up to jeden z moich ulubionych filmów - ta pierwsza część - więc jeżeli Tomas będzie miał trochę z Tylera to ja się absolutnie nie obrażę, a trochę tych podobieństw widzę. A więc powtórzę raz jeszcze - z miejsca polubiłam Tomasa
Co do Corrine to mam trochę mieszane uczucia. Znaczy fajnie, że się nie poddała po tak ciężkiej kontuzji i po tym, że po jednym wypadku jej całe dotychczasowe życie przestało istnieć, musi więc ogarnąć sobie coś innego. Ale w tym wszystkim ona jest taka porządna, uczciwa - a skoro polubiłam chamskiego Tomasa, to ona w moje gusta się na razie nie wpasowuje jak to mówią ciągnie kobiety to tych złych facetów Ale jestem ciekawa jak się sprawy potoczą, bo już jak widać nowy lokator kamienicy nie przypadł jej do gustu, bo wydawał wraz z "koleżanką" nieodpowiednie dźwięki.
I jak tu wszystko się ma z Lili - czy ten jej ślub odbędzie się gładko i bez żadnych afer, czy wręcz przeciwnie już coś dla niej przyszykowałyście.
Wybaczcie tak mało składny komentarz - ale gorąc na dworze naprawdę daje się we znaki |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:02:37 09-08-15 Temat postu: |
|
|
Natuś właśnie bardzo składny, dziękujemy ślicznie, że mimo upału coś tu naskrobałaś :*
Co do Tomasa to, cóż... ja już chyba tak mam, że każdy mój męski bohater musi być przynajmniej odrobinę "zwichrowany", nie potrafię stworzyć grzecznego i idealnego chłopca bez skazy No ale skoro go polubiłaś takim, jakim jest to mogę się tylko cieszyć chociaż może... nie wszystko jest takie, na jakie wygląda na pierwszy rzut oka |
|
Powrót do góry |
|
|
Stokrotka* Mistrz
Dołączył: 26 Gru 2009 Posty: 17542 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:05:59 09-08-15 Temat postu: |
|
|
I bardzo dobrze! Chłopcy bez skazy są nudni jak flaki z olejem i totalnie nie interesujący! Za to Tomas |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:12:58 09-08-15 Temat postu: |
|
|
Fajnie, że wpadłaś Natalko i mimo ukropu, który utrudnia życie, dałaś radę coś od siebie napisać i podzieliłaś się z nami swoimi spostrzeżeniami
Nie dziwię się, że polubiłaś Tomasa, bo przy zdolnościach Agi do kreowania fantastycznych męskich postaci, nie może być inaczej, no ale ja jestem przecież nieobiektywna
A co do Corrine .... hm.... myślę, że stwierdzenie Agi, że nie wszystko jest takie na jakie wygląda na pierwszy rzut oka, ma swoje odzwierciedlenie nie tylko, jeśli mowa o Tomasie Być może, jeśli lepiej ją poznasz zmienisz o niej zdanie, a jej komentarz w kwestii odgłosów od sąsiada wynikał raczej z przekomarzania się z Lily, niż faktu, że ktoś nie przypadł jej do gustu
Dzięki za komentarz
Ostatnio zmieniony przez Kenaya dnia 15:13:21 09-08-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 15:14:13 09-08-15 Temat postu: |
|
|
Haha... to pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że się nim nie rozczarujesz |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 22:19:44 14-08-15 Temat postu: |
|
|
„Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować.
Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń…” [Jan Paweł II]
W pośpiechu wyszedł z mieszkania. Jedną dłoń miał wsuniętą w rękaw kurtki, drugą nerwowo przekręcał klucz w zamku, kątem oka zerkając na tarczę swojego zegarka. Nie miał szans zdążyć na czas, ani jeśli weźmie taksówkę, ani tym bardziej jeśli zdecyduje się na podróż metrem. Westchnął ciężko, kręcąc głową z rezygnacją i zbiegł po schodach, po drodze wkładając w pośpiechu drugą dłoń w rękaw kurtki. Był tak zaaferowany szansą jaką niespodziewanie dostał od losu, że nawet nie zauważył, stojącego na parkingu przed kamienicą kumpla, grzebiącego przy swoim motocyklu.
– Tommy! – zawołał Raul, ściągając na siebie jego spojrzenie. – Pędzisz jakby się gdzieś paliło. Mam wrócić na górę i zabrać z mieszkania najcenniejsze rzeczy? – zaśmiał się.
Tomas uśmiechnął się krzywo i przewrócił oczami z rezygnacją, podchodząc do bruneta. Raul Rivera był jego kumplem z wojska. Nigdy nie sądził, że ich drogi jeszcze kiedyś się zejdą, ale ponad trzy miesiące temu spotkali się zupełnym przypadkiem. Okazało się wtedy, że rodzice Raula mają do wynajęcia mieszkanie, a że Tomas szukał właśnie jakiegoś lokum, nie wahał się nawet przez moment. Ich przyjaźń zaczęła odżywać na nowo i nabierać zupełnie nowego wymiaru niż ten, którym musieli zadowolić się w koszarach, a Tomas był święcie przekonany, że na ten moment naprawdę nic lepszego nie mogło mu się przytrafić.
– Ależ ci się dowcip wyostrzył, Rivera – bąknął. – A może po prostu miałeś udaną noc, co? – zagadnął, zaczerpnie szturchając go łokciem pod żebra.
– Nie narzekam – stwierdził Raul, uśmiechając się od ucha do ucha. – Ty zdaje się też się nie nudziłeś – bardziej stwierdził niż zapytał, spoglądając na kumpla spod wysoko uniesionej brwi z jawnym rozbawieniem w oczach.
– Obserwujesz mnie?
– Mam ciekawsze rzeczy do roboty – mruknął Raul. – Ale naprawdę trudno było was nie usłyszeć, jak wracaliście w środku nocy. Tylko nie rozumiem czemu ten uroczy rudzielec zaraz po wyjściu z twojego mieszkania wyglądał tak, jakby miał zamiar nie tylko udusić cię gołymi rękami, ale pozbawić na zawsze najcenniejszej części ciała.
Tomas łypnął na niego groźnie, ale zaraz zaśmiał się pod nosem, wsuwając dłonie w kieszenie ciemnych jeansów.
– Przez twojego ojca – powiedział, uśmiechając się cwano.
Raul zmarszczył czoło i chwyciwszy się pod boki, spojrzał na kumpla z miną z serii: „kpisz czy o drogę pytasz?”.
– Przyszedł po kasę za czynsz i stwierdził, że skoro mam pieniądze na zabawy i kobiety, to powinienem mieć je też na czynsz.
– I tu ma rację – przyznał Raul, poważnym tonem, wbijając palec wskazujący w tors Tomasa.
– Wiem – westchnął Lozano. – I naprawdę staram się stanąć na nogi, a na imprezach nie trwonię pieniędzy, stosuję taktykę przygarnij biednego, smutnego misia – dodał rozbawiony, na co Raul parsknął śmiechem i pokręcił głową z niedowierzaniem.
– Nic się nie zmieniłeś – stwierdził bez cienia pretensji w głosie.
– No co? – spytał Tomas, nonszalancko wzruszając ramionami i robiąc przy tym minę niewiniątka. – Zawsze znajdzie się jakaś ślicznotka, która chętnie cię pocieszy, przytuli do piersi…
– Milcz już lepiej, bo się pogrążasz! – przerwał mu Raul, nie mogąc przestać się uśmiechać. – I powiedz lepiej gdzie się tak spieszyłeś, bo chyba nie za tym rudzielcem, hm?
Tomas wyciągnął z kieszeni spodni kartkę z adresem, którą dostał od Hectora i podał ją Raulowi.
– Szkoła artystyczna mojej matki? – zdziwił się Rivera.
– Twój ojciec powiedział, że mogę tam odpracować swój dług. Mam tam być za… – urwał i spojrzał na zegarek – Jakieś pół godziny, a skoro już mnie zagadałeś i zabrałeś kilka minut mojego cennego czasu, to byłoby miło, gdybyś mnie tam podrzucił.
– Cały Lozano – westchnął Raul, kręcąc głową z rozbawieniem i podając kumplowi kask. – Wskakuj…
Nieco ponad pół godziny później Tomas później, wszedł do budynku, w którym znajdowała się szkoła. Była to stara, kilkupiętrowa kamienica, która wyglądała bardziej na jakiś wymagający renowacji zabytek, niż prestiżową szkołę artystyczną.
W ostatniej chwili wbiegł do windy, z rozpędu niemal taranując, znajdującą się w niej dziewczynę.
– Przepraszam – powiedział, odsuwając się od drobnego, zgrabnego ciała, które przez chwilę znajdowało się w jego szerokich ramionach. Dziewczyna założyła pasmo ciemnych włosów za ucho i pokręciła głową z dezaprobatą. – Nie wiesz na którym piętrze jest gabinet dyrektora?
– Na trzecim – odparła, poprawiając sportową torbę na ramieniu.
Tomas wcisnął właściwy guzik, stanął za dziewczyną i oparł się plecami o ścianę, mierząc jej zgrabną sylwetkę, gorącym spojrzeniem. Szare, dresowe spodnie w seksowny sposób zsunęły się jej zdecydowanie poniżej linii pasa, ładnie układając się na biodrach, a jednocześnie podkreślając kształtne pośladki i niewiarygodnie szczupłą talię. Miał szczęście, że niczego jej nie połamał, wpadając na nią, bo wydawała mu się krucha niczym porcelanowa laleczka.
– Nie gap się na mnie – upomniała, zerkając na niego przez ramię, akurat w momencie, gdy uśmiechnął się pod nosem w taki sposób, że w jego prawym policzku pojawił się uroczy dołeczek, nadający temu dorosłemu, rosłemu mężczyźnie iście chłopięcego uroku.
– Nie gapię się – odparł, wzruszając nonszalancko ramionami. Dziewczyna otworzyła usta, ale nim zdążyła to zrobić coś zatrzęsło windą.
– Świetnie… – mruknęła, rzucając swoją torbę na ziemię i przeczesując długie włosy palcami, gdy zgasło światło, co jednoznacznie wskazywało na awarię zasilania.
Tomas przytomnie wyciągnął z kieszeni spodni komórkę, ale zaraz zaklął szpetnie pod nosem.
– Nie ma zasięgu – powiedział, chowając telefon. Tylko on mógł okazać takim pechowcem. – Mogłem iść schodami – powiedział sam do siebie, zastanawiając się jak dużą cierpliwością będzie w stanie wykazać się dyrektorka tego przybytku, czekając na niego, bo jeśli to była awaria zasilania, to mogli przecież spędzić w windzie nawet kilka godzin.
Dziewczyna zaśmiała się cicho i usiadła na ziemi, opierając się plecami o ścianę, jakby już wiedziała, że prędko stąd nie wyjdą. Tomas jednak lubił mieć wszystko we własnych rękach i nie zamierzał bezczynnie czekać na ratunek. Włączył w telefonie latarkę i rozejrzał się uważnie.
– Co robisz? – spytała, gdy wspiął się, opierając stopę na poręczach przymocowanych do ścian windy i kilka razy uderzył otwartą dłonią we właz w suficie.
– Jesteś urocza i nie bierz tego do siebie, ale nie zamierzam czekać z założonymi rękami, aż ktoś się zlituje i włączy awaryjne zasilanie, o ile takowe w ogóle tu działa, albo w jakiś inny sposób wyciągnie nas stąd.
– Wariat.
– Ale pozytywnie zakręcony – odparł rozbawiony, a gdy właz w końcu ustąpił, zszedł z poręczy i spojrzał na dziewczynę, starając się wyłowić w półmroku jej spojrzenie. Gdy mu się to udało, uśmiechnął się do niej szeroko. Schował telefon do kieszeni spodni po czym podskoczył, chwycił się krawędzi otworu w suficie i sprawnie podciągnął całe ciało tak, że po chwili zniknęło jej z oczu. – Chodź – powiedział, wsuwając głowę w otwór i wyciągając dłoń w stronę dziewczyny. – Jesteśmy prawie na piętrze.
– Prawie?
– No jakieś pół metra pod piętrem.
Dziewczyna spojrzała na niego z wahaniem, ale w końcu, tak jak Tomas przed chwilą, wsparła się stopą o poręcz i podała mu dłoń, pozwalając się wciągnąć na dach windy.
– Jak chcesz to otworzyć? – spytała, spoglądając na kratę, oddzielającą ich od wejścia na piętro.
Tomas tylko uśmiechnął się szelmowsko, nie było przecież drzwi czy zamków, których nie byłby w stanie otworzyć. Wyciągnął z kieszeni jakiś mały przybornik i telefon, w którym ponownie włączył latarkę.
– Poświeć – poprosił, podając jej telefon. Gdy chwyciła go w szczupłą dłoń, zaczął majstrować coś przy kracie, która już po chwili ustąpiła. Jego oczy błysnęły wesoło, a usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. – Podsadzić cię?
– Wolne żarty – prychnęła, oddając mu telefon.
– Jak wolisz – odparł, kolejny raz sprawnie podciągając swoje wysportowane ciało. – Może jednak pozwolisz sobie pomóc, co? – zagadnął po chwili, kucając przy wyjściu i obserwując zmagania dziewczyny, która sapnęła zirytowana, zaciskając nerwowo szczęki, by w końcu podać mu drobną dłoń.
Tomas pociągnął ją ku sobie, ale stracił równowagę i oboje runęli na drewnianą podłogę. Odruchowo wsunął szerokie, ciepłe dłonie pod jej czerwoną bluzę, kładąc je na odsłoniętym pasie jej gładkiej skóry między sportowym topem, a dresowymi spodniami. Kiedy oparła się drobną dłonią o jego twardy tors, odgarnął jej za uszy pasma włosów, które opadły mu na twarz.
– W porządku? – spytał, a ona w odpowiedzi kiwnęła tylko głową, przygryzając dolną wargę. Przez chwilę, która zdawała się trwać w nieskończoność, wpatrywała się w jego błyszczące tęczówki, nie mogąc oderwać od nich oczu. W końcu jednak odchrząknęła lekko i podniosła się, uwalniając jego ciało od swojego ciężaru.
– Dziękuję – powiedziała, otrzepując się z jakichś niewidzialnych pyłków i umyślnie unikając jego wzroku.
– Polecam się na przyszłość, a teraz wybacz, ale jestem już spóźniony – dodał, uśmiechając się promiennie.
– Korytarzem w lewo, schodami piętro wyżej, pierwsze drzwi z prawej – powiedziała, a gdy Tomas zmarszczył czoło, dodała. – Gabinet dyrektora.
Uśmiechnął się z wdzięcznością i popędził w kierunku, który mu wskazała. Nim jednak skręcił w lewo, odwrócił się za siebie.
– Jak masz na imię? – zapytał, ściągając na siebie jej błyszczące spojrzenie. Pokręciła głową z niedowierzaniem i przez chwilę patrzyła na niego tak, jakby właśnie zastanawiała się czy powinna powierzyć mu swój największy sekret.
– Corrine – powiedziała w końcu.
– Tomas. Miło było cię poznać – odparł, mrugając do niej z rozbawieniem po czym skierował się prosto do gabinetu pani dyrektor. Gdy znalazł się przed właściwymi drzwiami, zrobił głęboki wdech, jakby od tego co się za nimi wydarzy miało zależeć jego być albo nie być. Nim zapukał, jeszcze raz spojrzał na starą, mosiężną tabliczkę, przytwierdzoną do równie starych, dębowych drzwi. Niemal już starty napis jednoznacznie wskazywał, że był we właściwym miejscu. Zerknął na zegarek. Pół godziny spóźnienia. Pokręcił głową, przeklinając w duchu swojego pecha. Nie lubił robić złego wrażenia, a matka zawsze tłukła mu do głowy, że spóźniając się, okazuje drugiej osobie brak szacunku. Wprawdzie tym razem spóźnienie nie wynikało z jego winy, ale pozostawało faktem, z którym nic już nie mógł zrobić, a tłumaczenie się i próba usprawiedliwienia zapewne jeszcze tylko pogorszyłaby sprawę. Przymknął powieki, policzył do dziesięciu i zapukał delikatnie. Gdy usłyszał ciche, ale stanowcze „proszę”, nacisnął klamkę i wszedł do środka. Dyskretnym wzrokiem omiótł niewielkie pomieszczenie, zatrzymując spojrzenie na kobiecie, siedzącej za biurkiem.
– Mam nadzieję, że udało się już przywrócić zasilanie – stwierdziła kobieta, nawet nie podnosząc wzroku znad dokumentów, które właśnie przeglądała.
– Ja też. Wolałbym nie utknąć kolejny raz w windzie – powiedział, a gdy kobieta spojrzała na niego, poprawiając okulary o wąskich, owalnych szkłach, które zsunęły się jej na sam czubek nosa, uśmiechnął się lekko.
– Nie jesteś z elektrowni – stwierdziła, nie spuszczając z niego czujnego wzroku, a gdy Tomas pokręcił przecząco głową, dodała: – Zapisy na kolejny semestr skończyły się w ubiegłym tygodniu. – Nie robimy żadnych wyjątków – stwierdziła kategorycznie, wracając do przeglądania dokumentów.
– Przysłał mnie pan Hector Rivera – powiedział Tomas.
– Hector? – kobieta zmarszczyła czoło i odchyliła się na oparcie fotela, ściągając okulary i przygryzając delikatnie zausznik, wlepiła w Tomasa przenikliwe spojrzenie.
Tomas skinął głową twierdząco i przełknął ślinę. Czuł się dość nieswojo, kiedy Jaqueline Rivera patrzyła na niego bez słowa, jakby chciała zajrzeć w głąb jego samego i dowiedzieć się o nim w ten sposób czegoś, czego nawet on sam o sobie jeszcze nie wiedział.
– Tomas Lozano – powiedziała w końcu, bardziej do siebie niż do niego. – Zalegasz z czynszem za trzy miesiące.
– Pan Hector mówił, że mogę odpracować dług.
– To nie pan Hector jest tu dyrektorem – odparła surowym tonem kobieta. – Mój mąż ma gołębie serce, ale to ja potem muszę się użerać z delikwentami, których podsyła mi tu z różnych powodów – westchnęła, wstając zza biurka. – Całe życie był społecznikiem, zawsze pomagał młodzieży… i chyba właśnie za to go pokochałam – dokończyła w myślach, uśmiechając się lekko. Nawet jeśli w pierwszym momencie była zła, że mąż podsyła jej kolejnego zwichrowanego przez los człowieka, nie była w stanie długo się na niego gniewać, ani odmówić pomocy człowiekowi, który jej potrzebował. A stojący przed nią młodzieniec, nawet jeśli bardzo się starał, by nie było tego widać, sprawiał wrażenie skazańca, który chwyta się właśnie ostatniej deski ratunku. – Czym się zajmowałeś do tej pory? – zwróciła się do niego.
– Wszystkim po trochu – odparł enigmatycznie Tomas, uznając, że lepiej będzie, jeśli przemilczy pewien niechlubny epizod ze swojej przeszłości, przez który ciągle stał w miejscu, a ludzie, z którymi rozmawiał skreślali go natychmiast, gdy nie chcąc mieć tajemnic od razu wyjawiał im całą prawdę o sobie i swojej przeszłości.
– Złota rączka?
Tomas wzruszył ramionami i uśmiechnął się niewinnie.
– Mogę biegać z mopem po korytarzu albo całymi dniami obierać kartofle w kuchni na stołówce – zapewnił zupełnie szczerze. – Nie mam pojęcia w jaki sposób mógłbym odpracować dług w takim miejscu jak to, ale jestem zdesperowany i nie zamierzam wybrzydzać – dodał z pełnym przekonaniem. Naprawdę był gotów zrobić wszystko, tym bardziej, że nagle poczuł, że to naprawdę może być jego ogromna i być może jedyna szansa na nowy początek, jaką w końcu otrzymał od losu.
* * *
Wsunął okulary przeciwsłoneczne na ciemne włosy i mrużąc oczy przed słońcem górującym nad Meksykiem, omiótł bystrym wzrokiem sytuację na klubowej murawie, gdzie kilkanaścioro nabuzowanych hormonami nastolatków z piłkarskiej drużyny, której był trenerem, dość chaotycznie biegało po boisku, jakby pierwszy raz mieli do czynienia z piłką.
Chwycił wiszącą na szyi broń każdego trenera i zagwizdał tak mocno i głośno, że jego podopieczni nagle zamarli w bezruchu, instynktownie wykrzywiając się w pełnym bólu grymasie, gdy nieznośny dźwięk dotarł do ich uszu, grożąc okrutnie, że jeszcze chwila a popękają im bębenki. Raul rozłożył w milczeniu ramiona, jakby pytał: „Co jest, do ciężkiej cholery?” i przesunął twardym spojrzeniem po nastolatkach.
– To nie jest jajko, panowie! – zagrzmiał i gwizdnął ponownie, dając im znak by wrócili do gry. Pokręcił głową z dezaprobatą, po czym wsunął dłoń do kieszeni dresowych spodni i uważnie obserwował poczynania młodych zawodników.
Naprawdę lubił swoją pracę, bo od małego kochał sport. Do końca życia zapamięta dzień i emocje kotłujące się w jego dziecięcym sercu, kiedy ojciec po raz pierwszy zaprowadził go na trening przyszkolnego klubu piłkarskiego. Cieszył się jakby dostał najbardziej wymarzony prezent pod choinkę, choć to była tylko godzina biegania za kawałkiem skórzanego materiału, w towarzystwie innych energicznych dzieciaków, ale w ten właśnie sposób wszystko się zaczęło, połknął bakcyla, a sport stał się jego pasją. Później były już tylko kolejne zawody, wyjazdy treningowe, turnieje i miejsce w najlepszej drużynie szkoły średniej, najpierw na miejscu zwykłego zawodnika, a później też kapitana. Piłka nożna stała się nieodłączną częścią jego życia i wiedział, że bez względu na wszystko postara się by tak już zostało. Decyzja o pójściu do wojska, opóźniła rozpoczęcie studiów, ale mimo wszystko dobrze wspominał ten etap w swoim życiu. Jako młody, nabuzowany i nieokrzesany młodzieniec potrzebował dyscypliny i prawdziwej lekcji życia, które poznał z drugiej, czasem wcale nie łatwiejszej strony, bo koszary to nie jest dziecięca zabawa w wojnę. Tam nie ma własnego widzi–mi–się, nie możesz wyjść, kiedy obrót spraw przestaje ci się nagle podobać. Musisz robić wszystko wedle rozkazu przełożonych i nie masz absolutnie nic do powiedzenia. Wyszedł silniejszy, pokorniejszy i mądrzejszy o kolejne doświadczenia, a co więcej utwierdził się tylko w przekonaniu, że wie, czego chce w życiu. Niedługo potem ukończył kurs na instruktora piłki nożnej i jednocześnie zrobił papiery trenera II stopnia, a co więcej szybko udało mu się znaleźć pracę w jednym z klubów piłkarskich w stolicy, którego dyrektorem jak się okazało był jego dawny trener i nauczyciel wychowania fizycznego jeszcze z czasów ogólniaka. Don Juan Calderon zawsze powtarzał, że Raul ma potencjał na bycie nie tylko świetnym zawodnikiem, ale również kapitanem, wierzył w niego nawet, kiedy on sam czuł się słaby i ufał mu na tyle by bez wahania przyjąć go na stanowisko jednego z trenerów najmłodszych zawodników. Uprzejmość dawnego profesora pozwoliła Raulowi pracować i w tym samym czasie skończyć zaocznie studia na kierunku wychowania fizycznego, a ponieważ umiejętności pedagogiczne odziedziczył w genach po matce, czuł się w klubie sportowym jak ryba w wodzie i nie wyobrażał sobie robić w życiu cokolwiek innego.
Uśmiechnął się do siebie, po czym zerknął na zegarek i wyciągnął z kieszeni spodni telefon. Wystukał na klawiaturze krótkie: „Trzymam za ciebie kciuki, Mała ;)”, po czym wysłał sms’a do swojej kuzynki i wsunął telefon z powrotem do kieszeni. Cieszył się, że Corrie po wypadku, jaki miał miejsce ponad pół roku temu zdołała się jakoś pozbierać i podnieść na tyle, by mimo wszystko zacząć swoje życie od nowa. Kochał kuzynkę całym sercem, bo była dla niego jak siostra i czuł się fatalnie z tym, że nie mógł w żaden sposób ulżyć jej w cierpieniu i złagodzić bólu, który nadal skrywała głęboko w sercu przed całym światem, a który on widział wyraźnie w jej ciemnych oczach za każdym razem, gdy na niego patrzyła. Poruszyłby niebo i ziemię, zatańczyłby na rzęsach i zaprzedałby duszę diabłu by cofnąć czas i móc patrzeć jak Corrine spełnia swoje marzenia, ale nie miał takiej mocy i właśnie to poczucie bezradności wkurzało go coraz bardziej. Westchnął cicho wciąż czujnym spojrzeniem omiatając sytuację na boisku, która miał wrażenie staje się coraz bardziej napięta, a kiedy jego komórka zawibrowała w kieszeni, zerknął na wyświetlacz i uśmiechnął się szeroko, odczytując wiadomość od kuzynki: „Dlatego wiem, że dam radę. Przecież jesteśmy niepokonani, prawda? Nie męcz zbytnio swoich chłopaków. Kocham cię, braciszku ;*”. Odpisał krótko, że również ją kocha i uniósł wzrok, obserwując drużynę spod zmarszczonych brwi. Widząc jednak, że na boisku zaczyna robić się niepokojący chaos, a za chwilę dwóch zawodników doskakuje do siebie jak dwa drapieżniki, dmuchnął w gwizdek i podbiegł do szarpiących się nastolatków, natychmiast odpychając ich od siebie.
– Hej! Zdurnieliście do reszty?! – zagrzmiał, lodowatym wzrokiem wodząc od jednego do drugiego chłopca, którzy siłowali się w milczeniu na spojrzenia. – Co się z wami do ciężkiej cholery dzieje? Jesteście w jednej drużynie, a skaczecie sobie do gardeł jak najwięksi wrogowie.
– Niech ta pokraka patrzy, gdzie lezie! – fuknął blondwłosy młodzieniec, ani na moment nie odrywając przy tym wściekłego spojrzenia od kolegi.
– Zamknij się, bałwanie, bo grasz ostatnio jak potłuczony i pojęcia nie masz, co się dzieje na boisku! Bujasz gdzieś w obłokach jak baba! – odgryzł się nieco niższy chłopak z brązową, niesforną czupryną, gwałtownie przy tym gestykulując.
– Przestańcie nadawać jak przekupy na targu! – warknął Raul, mrużąc oczy i przyglądając im się przez chwilę przenikliwym spojrzeniem. – Nie przenoście swoich osobistych zatargów na boisko. Ile razy powtarzałem, że macie przychodzić na treningi z czystymi umysłami? – zapytał, pukając się palcem wskazującym z skroń i ściągając na siebie skruszone spojrzenia podopiecznych, którzy z kwaśnymi minami, zwiesili pokornie głowy. – Nie interesuje mnie czy chodzi o dziewczynę, o lepsze stopnie w szkole czy współzawodnictwo w szkolnej paczce, ale dopóki nie wyjaśnicie sobie sprawy, nie macie wstępu na boisko – rzucił chłodnym stanowczym tonem.
– Ale trenerze…. – jęknęli obaj niemal jednocześnie. Raul skrzyżował ramiona na piersi i pokręcił głową, jasno dając im do zrozumienia, że w tej chwili nie mają co liczyć na jakiekolwiek negocjacje. – Dwa okrążenia wokół boiska, każdy w przeciwną stronę. Może sobie przemyślicie parę kwestii. Już! – rzucił oschle, wwiercając się w nich błyszczącym od gniewu spojrzeniem. Skinęli tylko głowami i bez słowa ruszyli na tor dookoła boiska, podczas gdy zgromadzone wokół Raula towarzystwo gwałtownie się ożywiło, szepcząc coś między sobą i gapiąc się w coś zawzięcie maślanymi oczami. Rivera ściągnął brwi i powędrował za ich spojrzeniami, a po chwili jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu na widok stojącej przy trybunach Liliany.
– Hormony wam buzują, panowie? – zapytał poważnym tonem, choć jego oczy błysnęły rozbawieniem na widok śliniących się dzieciaków. – To może dołączycie do kolegów, szybko wam przejdzie – dodał, przebiegając ciemnym spojrzeniem po zawodnikach, którzy zawstydzeni zwiesili głowy, ale po chwili powędrowali wzrokiem przed siebie, uśmiechając się niewinnie.
– Dzień dobry – odezwali się zgodnym chórem, kiedy podeszła do nich Liliana, a Raul wsparł dłonie na biodrach, usiłując za wszelką cenę nie wybuchnąć śmiechem. Pokręcił głową z rozbawieniem i zerknął na Lily.
– Dzień dobry, chłopcy – przywitała się, a potem zaglądając narzeczonemu głęboko w oczy, stanęła u jego boku.
– Do roboty! Trening jeszcze się nie skończył! – odezwał się Raul surowym tonem, przenosząc wzrok na nastolatków, którzy z ociąganiem, ale w końcu posłusznie wrócili do gry. – Rozpraszasz mi drużynę – mruknął Raul wprost do jej ucha, całując ją przelotnie w skroń i wsuwając dłoń w tylną kieszeń jej jeansów, zajrzał jej w oczy.
– Przecież nic nie robię – odparła, marszcząc brwi i przylegając do jego wysportowanej sylwetki swoim drobnym ciałem, przesunęła nosem po jego szerokim torsie, zalotnie zaglądając mu w oczy.
– To chłopcy w okresie dojrzewania. Nic nie musisz robić, wystarczy im widok ładnej dziewczyny, a dostają głupawki jak koty w rui – powiedział rozbawiony, zsuwając wzrok z jej cudownych zielonych oczu, które tak mu się podobały, na kusząco rozchylone usta. – Mnie zresztą też nie pomagasz się w tej chwili skupić – szepnął, ściskając ją lekko za pośladek. Gdy uśmiechnęła się szeroko i wzruszyła swobodnie ramionami, pokręcił głową z niedowierzaniem i zaśmiał się pod nosem wesoło. Kochał Lily jak wariat i odkąd stracił dla niej głowę, gdy była jeszcze w szkole średniej, nie wyobrażał sobie innej kobiety u swego boku. Była wszystkim, czego pragnął i wszystkim, czego potrzebował by być najszczęśliwszym facetem pod słońcem, a już samą swoją obecnością rozświetliła jego nudne życie i wypełniła je barwami w najbardziej pstrokaty sposób z możliwych. Z całego serca pragnął ją uszczęśliwić i był pewien jak nigdy w życiu, że to z nią chce się zestarzeć, niezależnie od tego z jakimi przeszkodami przyjdzie im się zmierzyć.
– Twoja obecność tutaj zwiastuje, że jednak nadeszła chwila, kiedy nie mam szans wymigać się od kupna kombinezonu pingwina, prawda? – zagadnął z krzywym uśmiechem, a Lily na dźwięk tych słów parsknęła radosnym śmiechem.
– Nie tym razem! – odparła wesoło i przelotnie cmoknęła go w usta, zanim sięgnął po gwizdek, by po raz kolejny doprowadzić drużynę do porządku.
Ostatnio zmieniony przez Eillen dnia 12:50:09 30-08-15, w całości zmieniany 1 raz |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:39:54 16-08-15 Temat postu: |
|
|
Co te windy mają w sobie takiego? ^^ zawsze w nich, albo po wyjściu z nich dzieje się coś ciekawego haha. Tomas jest uroczy Wyobraziłam sobie ten jego uśmiech z dołeczkiem i odpłynęłam.
Ale wracając do rzeczywistości - fajny pomysł z tym odpracowaniem długu i cieszy mnie myśl, że Tomas się do tego garnie - zdaje sobie sprawę z tego, że ktoś wyciąga do niego pomocną dłoń i nie należy jej odrzucać. Los się do niego umiecha Ciekawi mnie co też będzie musiał robić i jak dalej będzie wyglądać jego relacja z Corrine . No cóż. Ten chłopak jest moim ulubieńcem chyba .
Cieszę się, że Corrine nie poddaje się pomimo wypadku i nie straciła radości życia - niektórzy by się załamali będąc na jej miejscu.
Bardzo przyjemnie się czyta i zdradzę Wam, że jestem absolutnym leniem, bo zaglądam na forum kilka razy dziennie i za każdym razem kiedy dodajecie rozdział, czytam od razu - tylko żaden komentarz z tego nie wynika.
Mogę tylko powiedzieć, że upał zniszczył mi mózg.
Pozdrawiam gorąco, dziewczęta i przesyłam moc buziaków - a co! Taki romantyczny nastrój mam dziś! |
|
Powrót do góry |
|
|
Eillen Generał
Dołączył: 25 Lut 2010 Posty: 7862 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ..where the wild roses grow... Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 11:49:06 16-08-15 Temat postu: |
|
|
Haha... tak też właśnie myślałam, że to przez te upały takie tu pustki ;D
A dołeczka wcale sobie wyobrażać nie musisz (chyba, że wolisz ) - spójrz na mój avek, albo podpis Madzi... ja nie mogę tu wchodzić, bo zamiast pisać konkrety to się gapię i ślinię i wzroku oderwać nie mogę Jay + dołeczek + uśmiech = odlot i całkowicie wyżarte szare komórki
A tak już poważniej - bardzo, ale to bardzo mnie cieszy, że się czyta przyjemnie, bo w żadnym razie nie chciałybyśmy przynudzać No i że mimo wszystko jednak napisałaś parę słów, podziękował :* |
|
Powrót do góry |
|
|
Kenaya Prokonsul
Dołączył: 14 Gru 2009 Posty: 3011 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:06:19 16-08-15 Temat postu: |
|
|
Madziu, najważniejsze dla nas, że mimo wszystko jednak jesteś i napisałaś kilka słów Dziękuję ;*
Miałam właśnie napisać to samo co Aga, ale mnie Wspólniczka uprzedziła Jay po prostu hipnotyzuje płeć piękną swoim spojrzeniem, uśmiechem i głosem - człowiek od razu zapomina jak się nazywa, więc Madziu nie dziwię się, że odpłynęłaś, bo my z Agą (zresztą co widać po podpisach) kompletnie chyba na jego punkcie straciłyśmy głowę
A tak całkiem serio, to jeśli udaje nam się pisać tak by nie przynudzić i choć odrobinę zaciekawić to możemy się tylko cieszyć i robić wszystko by tak już zostało
Raz jeszcze dziękuję, że zajrzałaś |
|
Powrót do góry |
|
|
Aberracja Big Brat
Dołączył: 15 Lut 2010 Posty: 811 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Łódź Płeć: Kobieta
|
Wysłany: 12:06:25 16-08-15 Temat postu: |
|
|
Cały czas starałam się nie patrzeć! Wyobrażałam sobie tylko przez chwilę, bo w przeciwnym razie mogłabym nie doczytać do końca, albo też nic tu nie napisać! Moje szare komórki - a raczej ich resztki - mają teraz poważny problem! |
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|